We wtorek w Lubminie pierwszą nitkę przebiegającego pod Bałtykiem Gazociągu Północnego (Nord Stream), którym rosyjski gaz popłynie bezpośrednio do Niemiec, uroczyście uruchomią niemiecka kanclerz Angela Merkel i prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew. W inauguracji gazociągu wezmą też udział: premierzy Francji Francois Fillon i Holandii Mark Rutte oraz komisarz UE ds. energii Guenther Oettinger.
Były prezes PGNiG Andrzej Lipko uważa, że po uruchomieniu Nord Streamu Polska traci dla Rosji status istotnego kraju tranzytowego gazu. Oddania do użytku gazociągu nie nazwałby jednak klęską energetyczną krajów Europy Środkowo-Wschodniej. "Historia pokazuje, że dla Europy, ten gazociąg jest korzystny. Przez kilka zim na przestrzeni ostatnich lat pojawiały się zakłócenia w dostawach - jeśli nie było sporów z Białorusią, to były spory z Ukrainą. Mieliśmy też do czynienia nawet z przerwaniem dostaw. Dlatego Nord Stream to dla Europy układ bezpieczniejszy" - zaznaczył.
Były prezes PGNiG Andrzej Lipko uważa, że po uruchomieniu Nord Streamu Polska traci dla Rosji status istotnego kraju tranzytowego gazu. Oddania do użytku gazociągu nie nazwałby jednak klęską energetyczną krajów Europy Środkowo-Wschodniej. "Historia pokazuje, że dla Europy, ten gazociąg jest korzystny. Przez kilka zim na przestrzeni ostatnich lat pojawiały się zakłócenia w dostawach - jeśli nie było sporów z Białorusią, to były spory z Ukrainą. Mieliśmy też do czynienia nawet z przerwaniem dostaw. Dlatego Nord Stream to dla Europy układ bezpieczniejszy" - zaznaczył.
Polska od początku krytykowała rosyjsko-niemiecki projekt Gazociągu Północnego. W 2006 r. ówczesny minister obrony, a obecnie szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski porównał plan budowy rurociągu pod Bałtykiem do paktu Ribbentrop-Mołotow.
Nie demonizowałbym otwarcia Nord Streamu w UE będzie rosło zapotrzebowanie na gaz. W jakiś sposób trzeba go dostarczyć, Nord Stream to nowa droga dostaw - Mirosław Dobrut
Jak otwarcie Nord Streamu może wpłynąc na ceny gazu?
- Ceny surowca są ustalane w oparciu o pewne formuły. Uruchomienie nawet dużej przepustowości gazociągu nie wpłynie na ceny. One są ustalane w oparciu o inne kryteria. Gazociąg północy to jeszcze jedna droga dostaw surowca.
Czy nie jest jednak poważną konkurencją dla naszego gazociągu jamalskiego?
- Nie bo w perspektywie długoterminowej zużycie gazu będzie w UE rosło. Jakoś surowiec trzeba dostarczyć. Nasz gazociąg doskonale do tego się nadaje.
Transmisja na żywo otwarcia w Internecie 11:45 do 13.30 z uroczystości otwarcia
Publicystka Rzeczpospolitej specjalizująca się w tematyce paliwowej, Agnieszka Łakoma, pytana co to wszystko znaczy dla Polski, odpowiedziała, że "na dziś - nic", ale nie wiadomo, jak będzie w przyszłości.
"Formalnie mamy zagwarantowany tranzyt gazu do roku 2035. Ale oczywiście mogą się zdarzyć różne sytuacje. Może strona rosyjska uznać, że gazociąg jamalski, biegnący przez Białoruś i Polskę do Niemiec, jest zbyt stary, są pewne usterki i nie może działać", powiedziała Agnieszka Łakoma Polskiemu Radiu. Zaznaczyła, że tak samo było w przypadku ropociągu do Możejek, który od kilku lat stoi zamknięty, pomimo że z tego samego ropociągu korzystają białoruskie rafinerie: na odcinku do Białorusi, zdaniem Rosjan, on jest w stanie wystarczająco dobrym technicznie, a do przesyłania ropy w kierunku Możejek nie jest dobry. Rosja przegrała przetarg na Możejki. Litwini sprzedali rafinerię Polakom.
więcej Polska nie przystąpiła do wspieranej przez Unię Europejską rosyjsko-niemieckiej inwestycji Nord Stream. Przeciwnie, czyniła na arenie międzynarodowej wysiłki, by ją wstrzymać i koncentrować się na płynnym przepływie gazu rurociągiem jamalskim, biegnącym przez nasze terytorium.
Na uroczystość uruchomienia Gazociągu Północnego do niemieckiego, nadbałtyckiego miasteczka Lubmin zjadą dziś : kanclerz Niemiec, prezydent Rosji, premierzy Francji i Holandii, unijny komisarz do spraw energii. Gości będzie ponad czterystu.
Uruchomienie pierwszej nitki Gazociągu Północnego (Nord Stream) to gospodarczy i polityczny sukces dla Rosji - ocenił w rozmowie z PAP ekspert Niemieckiego Towarzystwa Polityki Zagranicznej Stefan Meister.
"Gazprom zdołał zrealizować inwestycję pomimo protestów w niektórych krajach UE, jak Polska czy Szwecja. Rosyjski monopolista potwierdził, a nawet wzmocnił tym samym swoją pozycję najważniejszego dostawcy gazu do Unii Europejskiej. Uruchomienie gazociągu Nord Stream to także prestiżowe zwycięstwo dla Rosji" - powiedział Meister.
Zdaniem eksperta Nord Stream zwiększy bezpieczeństwo energetyczne Europy.
"Każdy nowy gazociąg - niezależnie od tego, przez kogo jest budowany - zwiększa bezpieczeństwo dostaw. Pojawia się jednak pytanie, jak bardzo wzrośnie uzależnienie od jednego, rosyjskiego dostawcy i jakie konsekwencje polityczne pociągnie to za sobą? Czy Rosja nie zechce wywierać presji na UE, grożąc zakręceniem kurków z gazem?" - zauważył ekspert.
Gazociąg Północny faktycznie jest ważny dla bezpieczeństwa dostaw gazu do krajów zachodniej Europy, aczkolwiek trzeba mieć na uwadze to, że zwiększa uzależnienie od rosyjskiego surowca” – powiedział PAP ekspert Instytutu Badań Gospodarczych Nadrenii i Westfalii (RWI) w Essen Manuel Frondel.
Jego zdaniem ryzyko związane z rosnącym uzależnieniem od gazu z Rosji łagodzi fakt, że do konsorcjum Nord Stream należą oprócz Gazpromu także niemieckie koncerny E.ON-Ruhrgas i BASF-Wintershall, które mają po 15,5 proc. udziałów, a także holenderska spółka Gasunie (9 proc.) i francuski GdF.
„Międzynarodowe konsorcjum nie będzie zainteresowane, by doszło do problemów z dostawami gazu, jak kilka lat temu na Ukrainie czy Białorusi” – dodał Frondel.
Z prognoz Międzynarodowej Agencji Energii (IEA) rola gazu w bilansach energetycznych krajów UE będzie rosła, m.in. w związku z celami dotyczącymi redukcji emisji CO2, a także odejściem niektórych krajów, jak Niemcy czy Włochy, od energii jądrowej. Dlatego Rosja, pokrywająca obecnie 25 proc. zapotrzebowania na gaz w UE, liczy na zwiększenie tego udziału.
W lipcu tego roku rosyjski premier Władimir Putin nie wykluczył wybudowania trzeciej nitki Nord Streamu, a pod koniec 2015 r. Gazprom chce uruchomić gazociąg południowy South Stream, stanowiący konkurencję wobec unijnego projektu Nabucco, który miałby omijać Rosję i dywersyfikować źródła dostaw gazu do UE.
Nord Stream łączy się z niemiecką siecią przesyłową poprzez gazociąg OPAL (Ostsee-Pipeline-Anbindungs-Leitung), który jest wspólnym projektem dwóch niemieckich koncernów: Wingas (80 proc.) i E.ON Ruhrgas (20 proc.). Rurę oddano do użytku w lipcu. Liczy 470 km i biegnie wzdłuż granicy z Polską do granicy z Czechami, gdzie łączy się z systemem przesyłu gazu tego kraju. W ten sposób gaz z Nord Stream można będzie również dostarczać do Czech, a stamtąd – do Polski i na Słowację.
Gazprom podpisał już kontrakty na dostawy surowca z Gazociągu Północnego dla odbiorców w Niemczech, Danii, Holandii, Belgii, Francji i Wielkiej Brytanii.
Kurier Wileński/PAP
Podsumowanie
Medialne widowisko kończy sukces Rosji i Niemiec. Przykład Nord Staremu pokazał jak można zdominować pozycję metodami ekonomiczno – politycznymi. Wojna gazowa jako walka o wpływy ekonomiczne pokazała rolę Niemiec i biznesu ponad narodowego w procesie posterowania KE i UE.
Szkoda że Polacy w porę nie zmienili taktyki.
Kejow
3 komentarze
1. Gazociąg prawdy
We wtorek 8-go listopada na niemiecką miejscowość Lubmin zwrócone będą oczy całej Europy. Już jutro odbędzie się bowiem zapowiadana od wielu tygodni polityczno-gospodarcza impreza otwarcia i włączenia do eksploatacji rosyjsko-niemieckiego gazociągu Nord Stream.
Gazociąg łączący RFN z Rosją został bardzo szybko przez konsorcjum Nord Stream zbudowany i ziścił wiele moskiewskich marzeń, od rosyjskiej hegemonii na niemieckim rynku gazowym, do możliwości zakręcenia kurków dla niepokornych (bez zakłóceń w dostawach dla Niemiec). Także Berlin osiągnął wymierne korzyści poprzez skuteczne zablokowanie w przyszłości możliwości rozwoju polskich portów.
Niemieckie media z dumą informują, że ósmy listopada będzie wielkim dniem nie tylko dla Lubmina, ale także dla wszystkich Niemców i całej Europy. Impreza uzyskała wielką oprawę medialną i polityczną. Na uroczystości zaproszono ponad 500 gości z branży gospodarczej, wielu polityków, w tym tak wpływowych jak kanclerz Niemiec Angela Merkel, prezydent Rosji Dimitrij Miedwiediew, unijny komisarz ds. energii Guenther Oettinger, czy też premierzy Francji Francois Fillon i Holandii Mark Rutte. Jak dowiedziała się „Codzienna” zaproszenie na uroczystości zostało przez stronę niemiecką wysłane także do Polski, ale według naszych informacji raczej nikt z polskiej strony do Lubmina nie przyjedzie. Niemiecki przekaz dotyczący nowego podwodnego gazociągu od początku brzmi jednoznacznie: Jest to nad wyraz korzystny dla Niemiec, ale także dla całej Europy gazociąg, który nie tylko zwiększy niemieckie bezpieczeństwo energetyczne, ale także zdecydowanie poprawi dywersyfikację dostaw energii dla całego obszaru.
Gazociąg Nord Stream jest oficjalnie chwalony nie tylko przez większość tutejszych polityków i ekonomicznych doradców rządowych, ale także przez większość społeczeństwa, które jest cały czas pompowane medialną papką propagandową o korzystnej niemiecko-rosyjskiej współpracy. Alexandr Rahr znanym niemiecki politolog, ekspert do spraw stosunków międzynarodowych i jednocześnie jeden z dyrektorów Niemieckiego Towarzystwa Polityki Zagranicznej (DGAP) twierdzi wprost, że położony na dnie Bałtyku gazociąg jest pozytywnym dowodem na znakomitą współpracę Moskwy i Berlina. Media niemieckie bez przerwy trąbią o znakomitych obecnie stosunkach i współpracy gospodarczej obu krajów. Wszyscy nad Renem zachwycali się podpisanym przez niemiecki koncern energetyczny RWE memorandum w sprawie partnerstwa strategicznego z Gazpromem, co ma ułatwić niemieckiemu koncernowi ewentualne renegocjacje z rosyjskim gigantem ceny dostarczanego przez Rosjan gazu. To nie koniec wspólnych planów inwestycyjnych, bowiem jak informuje tygodnik „Der Spiegel” rosyjski koncern wraz z RWE będzie wspólnie budować na niemieckim terytorium elektrownie węglowe i elektrownie wodne.
Polskiej stronie rura przestała przeszkadzać
Jednym z efektów tak owocnej współpracy jest między innymi właśnie uruchamiany leżący na dnie Bałtyku omijający Polskę gazociąg, który stanowi przykład bezpardonowej i szkodliwej dla innych wzajemnej współpracy Berlina i Moskwy w dziedzinie energetycznej. Nord Stream powstał nie bacząc na polskie protesty i w przyszłości skutecznie zablokuje rozwój polskich portów w Szczecinie i Świnoujściu. Niemców ani tym bardziej Rosjan nigdy nie obchodziły zgłaszane polskie obawy, chociaż uczciwie należy przyznać, że w ciągu ostatnich czterech lat rządów Donalda Tuska protesty Warszawy stały się bardzo enigmatyczne i bardzo ciche. Premier Tusk nie chcąc narazić na szwank swojej „przyjaźni” do Angeli Merkel podobnie jak i wiele innych spraw, odpuścił także problem gazociągu. Polską opinię publiczną zaczęto karmić frazesami lub wręcz zafałszowanymi informacjami na temat jakoby wcale niegroźnego leżącego na dnie morza gazociągu i ewentualnych niemieckich zapewnień o jego zakopaniu w przyszłości. W czerwcu tego roku, Tusk po spotkaniu z kanclerz Niemiec publicznie zapewnił, że gdy Polska rozpocznie pogłębianie toru wodnego do Świnoujścia i Szczecina, wtedy strona niemiecka zakopie gazociąg. Polski premier wydaje się być tego samego zdania co Angela Merkel i niemieccy eksperci, którzy zgłaszają wątpliwości, aby kiedykolwiek leżąca na dnie rura utrudniłaby dopływ do portu, gdyż nie wierzą w jakikolwiek ich rozwój, nawet w przyszłości. Podobnie reaguje na gazociąg szef Urzędu Morskiego Andrzej Borowiec, który w tej sprawie twierdzi, że gazociąg nie przeszkadza polskiej stronie. Na pytanie, czy gazociąg Nord Stream leżący na dnie morza w miejscu skrzyżowania z podejściem północnym do polskich portów Szczecin / Świnoujście jest dla nas zagrożeniem rzecznik UM w Szczecinie Ewa Wieczorek odpisała: „Lokalizacja gazociągu nie wpłynie negatywnie na możliwość zawijania do świnoujskiego portu statków o obecnie maksymalnym zanurzeniu, czyli 13,2 m i nie pogorszy warunków żeglugowych dla gazowców, które będą zawijały do, powstającego w Świnoujściu, portu zewnętrznego dla terminalu LNG”.
Gazociąg to nowy „Mur”, ale kogo to obchodzi?
Jak na razie polskiej racji stanu broni Prawo i Sprawiedliwość, lokalni politycy Świnoujścia i Szczecina oraz (także związani z PO) przedstawiciele Zarządu Zespołu Portów Świnoujście/Szczecin. W rozmowie z nami prezes Jarosław Siergiej potwierdził, że Zarząd Morskich Portów Szczecin i Świnoujście SA podtrzymuje swoje wyrażane niejednokrotnie stanowisko, iż ułożenie rurociągu na dnie morza na przecięciu z północnym szlakiem żeglugowym do Świnoujścia na głębokości około 17,5 m utrudni bądź wręcz uniemożliwi w przyszłości swobodną żeglugę statkom o maksymalnym dla Bałtyku zanurzeniu tj. 15 m. W tym kontekście rozwój portu w Świnoujściu zostanie w sposób niepodlegający wątpliwości ograniczony. To są słowa prezesa ZZP sprzed kilku dni, a więc jak najbardziej aktualne, które zdecydowanie stoją w sprzeczności z zapewnieniami przedstawicieli polskiego rządu, że gazociąg ani teraz nie stanowi, ani w przyszłości nie będzie stanowił problemu. Przypomnijmy, że Jarosław Siergiej wielokrotnie stwierdzał, że polskie porty potrzebują na drodze podejściowej północnej mieć na przyszłość zapewnioną głębokości minimum 15 metrów, a obecnie Nord Stream zapewnia jedynie 13.5 metra. Jego zdaniem rura na tej głębokości będzie dużą przeszkodą dla rozwoju polskich portów. To właśnie prezes ZPP porównał położenie rury na dnie Bałtyku przed nosem naszych portów do stworzenia nowego symbolicznego muru, tym razem nie „muru berlińskiego, a muru bałtyckiego” powiedział Siergiej.
Puste słowa, pusta umowa i nic więcej
Działania opozycji z Prawa i Sprawiedliwości oraz części mediów przez cały czas wytwarzając presję na obozie rządzącym zmuszały ich do jakiegokolwiek, ale jednak działania. Niestety było to i jest w dalszym ciągu jedynie działanie pozorne, mające na celu wprowadzić w błąd społeczeństwo. Najpierw sam premier zasugerował, że w razie konieczności strona niemiecka wkopie gazociąg, gdyż uzyskał deklarację Angeli Merkel, że Niemcy przyjrzą się, jakie są możliwe dodatkowe zapisy, które uspokoją Polskę w stu procentach. Później przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych Andrzej Halicki z Platformy Obywatelskiej kilkukrotnie uspakajał Polaków twierdząc, że w kwestii gazociągu Nord Stream została zawarta jakaś trójstronna umowa. W związku ze słowami zarówno premiera polskiego rządu oraz z informacjami Halickiego o jakiejś trójstronnej umowie poseł PiS Gabriela Masłowska wystosowała do Donalda Tuska interpelację, w której prosiła o odpowiedź o jakich konkretnych zapisach mówili politycy PO. Poseł Masłowska otrzymała dość dziwną odpowiedź, w postaci niemieckiego i polskiego tekstu bez jakiegokolwiek stempla firmowego (ani polskiego, ani niemieckiego ministerstwa) oraz bez jakiegokolwiek podpisu. Jest to tylko zwykły tekst w dodatku o bardzo miernej treści merytorycznej jeśli chodzi o stan prawny, jak i stan faktyczny. Brak podpisów pod tym wątpliwym dokumentem zdziwił nawet pracowników ministerstwa infrastruktury, którzy nie potrafili wytłumaczyć tego faktu. Poprosiliśmy o ten sam dokument stronę niemiecką i od federalnego ministerstwa infrastruktury i rozwoju w Berlinie otrzymaliśmy identyczny dokument sygnowany w ten sam sposób (niemieckimi symbolami) co może oznaczać, że został wytworzony w niemieckim ministerstwie. Także niemiecka wersja tego jakoby trójstronnego oświadczenia nie posiada żądnych znaków ani podpisów. Nie ma na nim ani podpisu przedstawiciela polskiego, ani niemieckiego ministerstwa, jak również nie ma podpisu nikogo z konsorcjum Nord Stream, nie ma żadnych podpisów.
Zwykłe mydlenie oczu
Treść tego wątpliwego z prawnego punktu widzenia dokumentu zostawia także wiele do życzenia w kwestii zgodności ze stanem faktycznym, bowiem zawiera on częściowo bardzo zagmatwane i enigmatyczne sformułowania, nie wprowadzające nic nowego do kwestii sporu, a częściowo wręcz podaje nieprawdę.
W dokumencie czytamy m.in:
(…) Strony z zadowoleniem odnotowują podjęcie decyzji o zagłębieniu Gazociągu Północnego na skrzyżowaniu z zachodnią trasą żeglugową oraz decyzji o przesunięciu gazociągu o ok. 2 kilometry na przecięciu z północną trasą żeglugową. Dzięki tym decyzjom realizacja dostaw gazu zachodnią trasą żeglugową do terminala LNG w Świnoujściu nie będzie utrudniona (…).
Po pierwsze: łatwo można sprawdzić i udowodnić, że o zagłębieniu rury na podejściu zachodnim w najmniejszym stopniu nie decydowali Polacy, lecz był to wymóg wielu środowisk w Niemczech. A więc nie jest to i nigdy nie była polska zasługa, o czym często wspominają politycy PO mając nadzieję, że ludzie mało zorientowani dadzą się na to nabrać. Także minister Cezary Grabarczyk odpisując poseł Masłowskiej stwierdził, że Nord Stream wykonał zagłębienie gazociągu na odcinku 23.6 km w obszarze morza terytorialnego Niemiec na przecięciu z trasą żeglugową do Świnoujścia (czyli na tak zwanym podejściu zachodnim) w wyniku interwencji polskiego rządu. Mamy wypowiedzi przedstawicieli koncernu Nord Stream, którzy zaprzeczają tym tezom, twierdząc, że zostało to wykonane na żądanie wielu niemieckich podmiotów, od organizacji ochrony środowiska począwszy, a na Bundeswerze skończywszy. Polska z tym zagłębieniem nie miała nic wspólnego, więc podawanie tego faktu jako nasz sukces jest wielkim nadużyciem.
Po drugie: dlaczego nikt z przedstawicieli rządu nie wytłumaczy, dlaczego przesunięto gazociąg na podejściu północnym o ok. 2 kilometry, a nie dla przykładu o 7, czy nawet 5 kilometrów, co spowodowałoby, że rura gazociągu automatycznie znalazłaby się na głębokości powyżej 20 metrów i przestałaby stanowić jakikolwiek problem. Kapitan Żeglugi Wielkiej Waldemar Jaworowski mówi wprost wcześniejsze przesunięcie trasy gazociągu jeszcze dalej o jakieś trzy kilometry na północ od miejsca przecięcia rury z północnym torem wodnym gdzie głębokość wynosi ponad dwadzieścia metrów załatwiłoby problem.
W dalszej części dokumentu czytamy:
(…) Strony zgadzają się, w możliwie najkrótszym czasie po przedłożeniu studium wykonalności dla pogłębienia w przyszłości północnego toru podejściowego zgodnie ze strategią rozwoju portów w Szczecinie i Świnoujściu, wypracować koncepcję wdrożenia zastrzeżenia zawartego w punkcie 28 Decyzji o zezwoleniu z dnia 28.12.2009, wydanej firmie Nord Stream S.A. przez Federalny Urząd Żeglugi i Hydrografii (…) Punkt 28 Decyzji o zezwoleniu brzmi: ”Zastrzega się prawo do prowadzenia w przyszłości postępowania w celu wydania decyzji dotyczącej wymaganych zmian i uzupełnień decyzji w zakresie ułożenia rurociągów. Strony zgadzają się także co do konieczności podjęcia innych praktycznych działań jeżeli, niezależnie od pogłębienia tego toru podejściowego, żegluga do wskazanych portów okazałaby się zagrożona/utrudniona w wyniku ułożenia Gazociągu Północnego.
I w tym miejscu także mamy niedomówienie, bowiem wspomina się o jakimś studium wykonalności i punkcie 28 Decyzji o zezwoleniu z dnia 28.12.2009, wydanej firmie Nord Stream S.A. przez Federalny Urząd Żeglugi i Hydrografii. Nie wiem, czy ktokolwiek z polskiego rządu pofatygował się, aby sprawdzić co dla Niemców oznacza studium wykonalności w przypadku pogłębiania północnego toru podejściowego do polskich portów, ale my sprawdziliśmy i okazało się, że w praktyce na zakopanie rur gazociągu po prostu nie mamy szans.
Nikt nie da takiej zgody
Christian Dahlke szef jednego z działów Federalnego Urzędu Żeglugi i Hydrografii (BSH) w Hamburgu) który bezpośrednio zajmował się pozwoleniem dla Nord Stream, w rozmowie z nami szczerze przyznał, że jest mało prawdopodobne aby kiedykolwiek wszczęte zostały procedury ponownego wydawania pozwolenia na kładzenie ( w tym wypadku na przesunięcie) gazociągu i to jeszcze pod ciśnieniem. Wielokrotnie potwierdzaliśmy zarówno w Federalnym Urzędzie Żeglugi i Hydrografii (BSH) w Hamburgu, jak i w koncernie Nord Stream, że jakiekolwiek nowe próby przesunięcia lub wkopania przez Nord Stream w przyszłości gazociągu wiążą się z ponownym złożeniem od początku wszystkich wniosków o wydanie od nowa wszelkich pozwoleń na taką działalność. Urzędnicy hamburscy mniej lub bardziej oficjalnie przyznają, że wydanie takiej nowej zgody jest bardzo mało prawdopodobne, lub wręcz niemożliwe. Zdaniem Dyrektora Nord Stream Dirka von Amelina nawet gdyby było możliwe zakopanie rury, to i tak jest to ze względów ekologicznych bardzo mało realistyczne. Tak więc twierdzenie polskiego premiera, że „polskim portom nic nie zagraża, a jeżeli trzeba będzie, to wtedy pomyśli się o ewentualnym wkopaniu rury” jest bez najmniejszego pokrycia, bowiem wszyscy dokładnie wiedzą, że położonych i zespawanych rur, a w dodatku wypełnionych gazem pod ciśnieniem 200 barów nikt nigdy nie ruszy. Kanclerz Angela Merkel co prawda zapewniała, że w przypadku rozbudowy portu w Świnoujściu, Niemcy zakopią Gazociąg Północny głębiej w dnie Bałtyku, ale zdaniem wszystkich ekspertów i to zarówno polskich jak i niemieckich zakopać dwóch nitek gazociągu wypełnionego gazem pod ciśnieniem już się po prostu nie da, a mówienie co innego jest zwykłym mydleniem oczu.
Jedyna droga, to droga prawna
Adwokat Stefan Hambura nie ma wątpliwości, że Polska i Niemcy, chociaż jest już późno to jednak i tak powinny zawrzeć umowę międzynarodową, która by regulowała zasady funkcjonowania gazociągu Nord Stream. W rozmowie z nami adwokat potwierdza, że tylko w ten sposób Polska może zapewnić sobie możliwość dochodzenia w przyszłości odpowiednich zapisów przed sądami w razie wystąpienia jakichkolwiek wątpliwości. Podobnego zdania jest także Mariusz Muszyński profesor prawa, pracownik naukowy Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego, który uważa, że jedyną możliwością, chociaż częściowego złagodzenia jakichkolwiek ewentualnych strat powstałych w wyniku leżącej rury jest droga prawna. Jak nas poinformował profesor takie obietnice, jakie złożyła polskiemu premierowi Angela Merkel w kwestii ewentualnego zastanowienia się nad sprawą gazociągu można co prawda potraktować jako akt jednostronny, ale bardzo trudny do wyegzekwowania. „Najpierw należałoby przeanalizować treść tej obietnicy złożonej przez niemiecką kanclerz w tej materii, a później należałoby wziąć pod uwagę jej konkretne słowa, które przecież brzmiały, że jedynie może dojść do ponownej analizy problemu, a to jest różnica z daniem konkretnej obietnicy wkopania gazociągu” – powiedział nam profesor Muszyński, dodając, że ta obietnica nie była konkretną zapowiedzią jakiegokolwiek działania, a jedynie zapowiedzią analizy problemu. Zdaniem Muszyńskiego w takiej sytuacji pomiędzy tak daną obietnicą, a prawem jest bardzo płynna granica i jeżeli Pani Merkel chciałaby się z tego wycofać, to mogłaby to zrobić bez większych konsekwencji i nie mielibyśmy żadnej formuły wyegzekwowania jej obietnicy. „Moglibyśmy w takiej sytuacji jedynie udać się na drogę prawną do międzynarodowych trybunałów” – uznał polski prawnik i dodał, że jurysdykcja takich trybunałów także nie jest w takim przypadku prostą sprawą, co oznacza, że praktyczne wyegzekwowanie od Pani Merkel obiecanych słów jest nierealne. Jedyną konkretną drogę jaką widzi Mariusz Muszyński w tej sprawie jest sformalizowanie umowy w tym zakresie. „Od aktu jednostronnego bardziej formalną formułą jest zawarcie odpowiedniej umowy międzynarodowej” – zaznaczył prawnik, dodając, że tylko tak polska strona może, a w zasadzie mogła się jakkolwiek zabezpieczyć, gdyż taka umowa zawiera zapisy zobowiązujące obydwie strony do konkretnych działań w danym zakresie. Polski prawnik przyznaje, że w tej chwili na pewno nie dojdzie do takiej umowy, gdyż strona niemiecka od początku dążyła do realizacji swojego konkretnego celu jakim była budowa niemiecko-rosyjskiego gazociągu.
Jaki jest stan faktyczny?
Fakty są następujące: Poprzez położnie rur w miejscu skrzyżowania gazociągu z północnym podejściem do portu w Świnoujściu, Nord Stream skutecznie zablokował na przyszłość rozwój tego polskiego portu. W tym miejscu należy jedną rzecz wyjaśnić, bowiem zakopanie rury na podejściu zachodnim jest nam w zasadzie jeśli chodzi o przyszłość naszych portów obojętne, gdyż nam chodzi o podejście północne. To tamtędy (według polskich planów rozwoju naszych portów, a konkretnie portu w Świnoujściu, gdzie planowane jest znaczne pogłębienie nabrzeża kontenerowego) w przyszłości miałyby wchodzić statki o zanurzeniu powyżej 13.5 metra. Ponadto nie chodzi tylko o tak zwane gazowce, które faktycznie na dzień dzisiejszy mają niższe zanurzenia, ale o największe kontenerowce, których zanurzenie sięga nawet 15 metrów. W tej chwili podejście północne nie daje takich możliwości, ale gdyby zostało odpowiednio pogłębione, co z rozmów z fachowcami okazuje się, iż nie jest zbyt trudne, to mogłoby zezwolić na wejście takich statków do portu w Świnoujściu. Niestety leżąca na dnie rura, a już za kilka miesięcy dwie rury skutecznie to uniemożliwią, co w konsekwencji spowoduje, iż statki tego typu zamiast do Świnoujścia będą zmuszone wejść do Rostoku, gdzie już teraz trwają intensywne prace pogłębieniowe. Politycy PO wspierani przez prorządowe media najczęściej albo nie wiele rozumieją, albo celowo wprowadzają opinię publiczną w błąd ciągle mówiąc o podejściu zachodnim, a rozmawiając o rozwoju świnoujskiego portu w przyszłości ma się na uwadze właśnie podejście północne, dzisiaj mniej uczęszczane, ale za to już zablokowane przez niemiecko-rosyjskie rury.
Gazociąg Północny będą tworzyć dwie nitki położone na dnie Bałtyku o długości 1220 km każda i przepustowości po 27,5 mld m sześc. gazu rocznie. Rury zaczynają w okolicy rosyjskiego Wyborga, a kończą w pobliżu niemieckiego Lubmina. Pierwsza nitka z wielką pompą będzie oddana do eksploatacji 8-go listopada, a druga w 2012 roku. Akcjonariuszami budującego rurę konsorcjum Nord Stream są: rosyjski Gazprom (51 proc.), niemieckie E.ON-Ruhrgas i BASF-Wintershall (po 20 proc.) oraz holenderski Gasunie (9 proc.).
Tekst ukazał się w poniedziałkowym numerze „Gazety Polskiej Codziennie”
http://niezalezna.pl/18625-gazociag-prawdy
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. Maryla
Trafne prawda pogłębiona faktami
Kejow
3. "Wiedomosti": Rosja będzie mogła zakręcić kurek z gazem Polsce
Jeśli będzie taka polityczna potrzeba, to Moskwa, nie szkodząc krajom trzecim, będzie mogła zakręcić kurek z gazem Polsce - zauważa w środę dziennik "Wiedomosti", komentując uruchomienie Gazociągu Północnego, łączącego Rosję z Niemcami przez Morze Bałtyckie.
Rosyjska gazeta podkreśla, że projekt Nord Stream to "wielkie zwycięstwo Władimira Putina, który zabiegał o ułożenie północnej, morskiej rury gazowej, nie oglądając się na jej gigantyczne koszty oraz ryzyko związane z jej zapełnieniem i opłacalnością".
"Wiedomosti" wskazują, że "Rosja dysponuje teraz nadwyżką mocy przesyłowych, którą można manipulować". "Poszkodowanych będzie niemało: kraje bałtyckie, Polska i Ukraina, które stracą tranzytowe strumienie gazowe i które teraz będą musiały sporo zmienić w swojej polityce energetycznej i budżetowej" - pisze dziennik.
http://wola44.wordpress.com/ >>> http://dokumentalny.blogspot.com/