ALDONA ZAORSKA: LISTA ŚMIERCI
LISTA ŚMIERCI rządów Tuska, czyli Polska w budowie
Oczywiście można zakładać, że były to śmierci samobójcze albo w wyniku wypadków. Można wierzyć, że to czysty przypadek, że nasiliły się nie w okresie „junty” PiSu ale podczas pełnych miłości rządów Platformy Obywatelskiej. Można. Nikt nikomu nie zabroni takiej naiwności. Ale za naiwność zazwyczaj słono się płaci. Państwa za taką naiwność mogą zapłacić utratą niezależności. Dziś do tego już nie są potrzebne rozbiory. Wystarczy uzależnienie energetyczne, osłabienie militarne i sprowadzenie społeczeństwa tylko do roli kredytobiorców, którzy będą szczęśliwi, jeśli wystarczy im na kolejną ratę. Z tymi wszystkimi zjawiskami mamy dziś do czynienia w Polsce.
Krzyk rozpaczy
Kiedy Ryszard Siwiec w geście rozpaczy podpalił się na Stadionie Dziesięciolecia, media najpierw chciały sprawę przemilczeć a potem zrobiły z niego człowieka chorego psychicznie. Przez lata nie wolno było o nim mówić. Tak samo, jak o Walentym Badylaku, który podpalił się na krakowskim Rynku 21 marca 1980 roku „w proteście przeciwko milczeniu wokół zbrodni w Katyniu, demoralizacji młodzieży i zniszczeniu rzemiosła”. W ciągu ostatnich dwóch lat samospalenia próbowały dokonać dwie osoby - rok temu - kobieta, która w ten sposób chciała zaprotestować przeciwko sposobowi leczenia swej córki i kilka dni temu pod kancelarią premiera - Andrzej Ż. Rozpaczliwy protest siedemdziesięciodwuletniej kobiety nie popsuł humoru Ewie Kopacz, tak samo jak krzyk rozpaczy Andrzeja Ż, nie przerwał radosnego turnee „płemiała”. Apel żeby tej tragedii nie wykorzystywać do kampanii, skończył się przemilczeniem przyczyn rozpaczliwego kroku zdesperowanego człowieka. A przecież od treści ujawnionych (wyłącznie przez blogerów) listów Andrzeja Ż. dosłownie jeży się włos na głowie. Wynika z nich, że skala lekceważenia prawa, kolesiostwa i układów przybrała niespotykane rozmiary i nikogo na czele z Julią Piterą to nie obchodzi. W „gadzinówkach” Tuska nikt o tym nie mówi ani nie pisze. Tak samo jak o innych ludziach, którzy stracili życie podczas rządów Platformy Obywatelskiej.
Cena naiwności
Od czasu krwawych rządów komunistów w Polsce nie zginęło lub nie zmarło w tajemniczych okolicznościach tylu ludzi. Przerażające jest, że pomijane są najbardziej oczywiste dowody wskazujące na zbrodnię a przyjmowane najbardziej bzdurne scenariusze, byle tylko pasowały do wizji ekipy rządzącej. Oczywiście można zakładać, że były to śmierci samobójcze albo w wyniku wypadków. Można wierzyć, że to czysty przypadek, że nasiliły się w okresie pełnych miłości rządów Platformy Obywatelskiej. Można. Nikt nikomu nie zabroni takiej naiwności. Ale za naiwność zazwyczaj słono się płaci. Państwa za taką naiwność mogą zapłacić utratą niezależności. Dziś do tego już nie są potrzebne rozbiory. Wystarczy uzależnienie energetyczne, osłabienie militarne i sprowadzenie społeczeństwa tylko do roli kredytobiorców, którzy będą szczęśliwi jeśli wystarczy im na kolejną ratę. Z tymi wszystkimi zjawiskami mamy dziś do czynienia w Polsce. Budowanie państwa na smoleńskim błocie i śmierci, przy pomocy Polaków zamienionych w klientów obcych banków, z wyprzedanym narodowym majątkiem trwa w najlepsze. Aż strach pomyśleć, co zostanie z Polski, gdy Tusk skończy już swoją „budowę” Dlatego warto przyjrzeć się jak ona wygląda. A zatem:
Rok 2008
23 stycznia w katastrofie lotniczej samolotu CASA -295M pod Mirosławcem zginęło 20 osób, w tym 16 oficerów. Wtedy wydawało się, że to największa katastrofa wojskowa od czasu II wojny światowej.
4 kwietnia 2008 roku w płockim więzieniu powiesił się Sławomir Kościuk - drugi morderca Krzysztofa Olewnika. We krwi miał psychotropy, połamane żebra i otarcia na ramionach - dziwne obrażenia jak na samobójcę.
W listopadzie samobójstwo popełnił 34.letni funkcjonariusz CBŚ. Ciało policjanta w jego domu w Ostrowi Mazowieckiej znalazł przełożony.
Rok 2009
W nocy z 18 na 19 stycznia w pojedynczej, monitorowanej całą dobę celi powiesił się Robert Pazik - trzeci z morderców śp. Krzysztofa Olewnika. Jego bliscy twierdzili, że Pazik mówił, iż przewiezienie go do więzienia w Płocku, gdzie zmarł, oznacza dla niego wyrok śmierci. Miał rację. Dziś już wiadomo, że wszyscy mordercy nocami byli wyprowadzani ze swoich monitorowanych cel i wywożeni w nieznanym kierunku. Przed świtem wracali za kratki.
Również 19 stycznia swym domku letniskowym w Owczygłowach koło Obornik powiesiła się oficer ABW - ppłk. Barbara P. W czerwcu tego samego roku prokuratura umorzyła śledztwo w tej sprawie. Nieliczne media podniosły, że przyczyną targnięcia się przez nią na życie było odebranie jej spraw po dojściu do władzy PO i mobbing, jakiemu została poddana przez nowych zwierzchników.
7 lutego 2009 w Pakistanie zamordowany został porwany 28 września 2008 roku czterdziestodwuletni geolog Piotr Stańczak. Przez kilka miesięcy Tusk oraz największy nieudacznik na stanowisku ministra spraw zagranicznych dyplomatołek Radek Sikorski nie podjęli żadnych skutecznych działań, by Polaka uratować. Hasłem przewodnim ich „wysiłków” były butne słowa „z terrorystami nie negocjujemy”. Nie potrafili ani negocjować, ani znaleźć porwanego, ani go odbić.
W nocy z 12 na 13 lipca „samobójstwo” popełnił Mariusz K. - strażnik, który pilnował w więzieniu Wojciecha Franiewskiego - mordercę Krzysztofa Olewnika, który jako pierwszy „popełnił samobójstwo”. Rzeczniczka Służby Więziennej Luiza Sałapa powiedziała, że według niej oba zdarzenia nie mają nic wspólnego. Bardzo szybko „okazało się”, że strażnik miał „problemy finansowe” - klasyczną „przypadłość” samobójców, którzy za dużo widzieli lub wiedzieli.
Dzień później - w nocy z 14 na 15 lipca na gdańskiej pętli tramwajowej „nieznani sprawy” zastrzelili Daniela Zacharzewskiego ps. „Zachar” - gangstera, który był prawą ręką „Nikosia”. „Zachar” uniewinniony z zarzutu morderstwa, wskazywał na emerytowanego oficera SB Adama D. jako na zleceniodawcę zabójstwa gen. Papały, esbek ten jest podobno „grubą rybą” handlu narkotykami.
W sierpniu samobójstwo popełniło dwóch więźniów osadzonych we więzieniu w Toruniu. Niecały miesiąc później spacerująca grzybiarka znalazła w samochodzie zaparkowanym na leśnym parkingu ciało 41.letniego mężczyzny. Okazało się, że to zwłoki rzecznika prasowego toruńskiego więzienia. Miał podcięte żyły. Prokuratura uznała, że było to samobójstwo.
23 grudnia 2009 roku „samobójstwo” popełnił Grzegorz Michniewicz - dyrektor Kancelarii premiera Tuska, członek rady nadzorczej PKN Orlen. Przez jego ręce przechodziła cała korespondencja kierowana do premiera, w tym tajna. Według prokuratury Michniewicz „powiesił się sam” na kablu od odkurzacza - „przez nikogo nie zastraszony ani nie namówiony” - zupełnie tak samo jak Andrzej Lepper. Prokuratura szybko przestała się tą sprawą interesować a z Internetu zaczęły znikać wszelkie materiały, które dotyczyły Michniewicza. Operację usuwania informacji z Internetu na taką skalę mogły przeprowadzić tylko spec-służby. Dlaczego, skoro jego śmierć nie była związana z pracą?
Rok 2010
3 stycznia w gdańskim więzieniu zmarł Artur Zirajewski - płatny morderca, jeden z głównych świadków w sprawie morderstwa gen. Marka Papały - według pierwszych informacji miał się otruć po otrzymaniu tajemniczego grypsu. Na łamach „Gazety Wyborczej” minister Krzysztof Kwiatkowski zdementował te doniesienia i powiedział, że przyczyną śmierci przestępcy był „zator płucny”.
7 kwietnia samobójstwo popełnił strażnik z więzienia w Malborku.
10 kwietnia w Smoleńsku śmierć poniosło 96 obywateli polskich na czele z prezydentem Lechem Kaczyńskim. Na pokładzie Tu-154M byli się ludzie wybitni i zasłużeni, politycy, naukowcy, wysocy urzędnicy państwowi, członkowie sztabu generalnego wojska polskiego, księża, przedstawiciele rodzin katyńskich. Każda z tych osób, od Lecha Kaczyńskiego zaczynając, a na stewardessach kończąc miała wpływ - na społeczeństwo lub na swoje otoczenie (młoda dziewczyna, która jest tak dobra, w tym co robi, że lata w obsłudze rządowego samolotu, jest dla koleżanek wzorem). Donald Tusk złamał prawo oddając śledztwo Rosjanom, którzy fałszowali zeznania i „gubili” dowody, do dnia dzisiejszego do Polski nie wrócił wrak samolotu, który niszczony przez służby rdzewieje od ponad roku na płycie lotniska, nie wróciły też czarne skrzynki, broń borowców, telefon prezydenta Kaczyńskiego i cała masa dowodów - dla polskich władz nawet walające się w błocie szczątki zabitych nie były problemem - jak wyraził się o nich Komorowski. Ewa Kopacz łgała w przysłowiowe żywe oczy przed całą Polską w kwestii przeprowadzania sekcji zwłok i sprawdzenia terenu katastrofy i nie spotkały jej za to żadne konsekwencje. Wszyscy, którzy podważają lekceważące stanowisko rządu są nazywani oszołomami a polskie władze nie zamierzają brać pod uwagę innej wersji, niż pułkownika Putina. Jednocześnie ta katastrofa pociągnęła za sobą szereg wypadków i innych tragedii osób, które mogły za dużo o niej wiedzieć.
18 kwietnia- w wypadku samochodowym zginął wracający z pogrzebu ks. Adama Pilcha ewangelicki biskup Mieczysław Cieślar. Miał być następcą ks. Pilcha. Biskup Mieczysław Cieślar był przewodniczącym Kolegium Komisji Historycznej w sprawie inwigilacji luteran przez SB, to do niego miał dzwonić już w godzinie, kiedy samolot w Smoleńsku już nie istniał, ksiądz Adam Pilch.
27 kwietnia znaleziono ciało szyfranta Polskiego Wywiadu - chorążego Stefana Zielonki, który wyszedł z domu rok wcześniej - 9 kwietnia 2009. Kiedy sprawa jego zaginięcia wyszła na jaw (to też kuriozum nie spotykane na skalę światową!) wmawiano Polakom różne scenariusze, łącznie z jego ucieczką do… Chin. Przy ciele w wysokim stadium rozkładu znaleziono też bardzo czytelne rachunki bankowe, umożliwiające identyfikację. Wbrew doniesieniom mediów, m.in. portalu tvp.info, prokuratura nie stwierdziła samobójstwa. Śmierć chorążego pozostaje niewyjaśniona.
31 maja znaleziono ciało Krzysztofa Knyża operatora Faktów z TVN, który był obecny 10 kwietnia w Smoleńsku. Wbrew „dziennikarskim” zwyczajom o jego śmierci media praktycznie nie poinformowały i do dziś podawane są wykluczające się nawzajem jej przyczyny.
6 czerwca w wypadku samochodowym zginął prof. Marek Dulinicz. Miał kierować ekipą archeologów, wyjeżdżającą do Smoleńska. Policja ustaliła, że był to zwykły wypadek, do którego doszło z winy żony profesora, prowadzącej auto feralnego dnia.
W pierwszych dniach czerwca w samochodzie na parkingu przez sklepem Karolinka w Opolu znaleziono ciało dr. Dariusza Ratajczaka - historyka, zaszczutego przez „Gazetę Wyborczą” za opisywanie poglądów historyków kwestionujących holokaust. Według prokuratury Ratajczak popełnił samobójstwo na tydzień przed znalezieniem ciała wciśniętego pomiędzy przednim a tylnym siedzeniem. Nikt tego nie podważył, chociaż z zapisu kamer monitoringu przed sklepem wynika, że samochód z ciałem w środku przemieszczał się po mieście.
15 października z Zalewu Rybnickiego wyłowiono poćwiartowane zwłoki Eugeniusza Wróbla - wybitnego eksperta z dziedziny lotnictwa, który przeprowadził własną analizę „wypadku” TU-154M, wskazującą, że w Smoleńsku doszło do zamachu. Pomimo oskarżenia o tę zbrodnię jego syna, sprawy nie udało się wyjaśnić.
19 października były członek PO - Ryszard C. zamordował Marka Rosiaka z PiS i poważnie ranił drugą osobę z tej partii. Jak sam powiedział - jego „celem” był Jarosław Kaczyński. Zaraz po jego zatrzymaniu Niesiołowski łgał, że to on miał być celem ataku byłego partyjnego kolegi.
Rok 2011
W maju zmarł Ryszard Kłuciński - prawnik Andrzeja Leppera, u którego zdeponował on dokumenty, zawierające jego wiedzę na temat prominentnych polityków. Wkrótce potem w Moskwie zmarła Róża Żarska - drugi prawnik związany z Samoobroną i Andrzejem Lepperem.
W czerwcu tego roku „powiesił się” oficer polskiego Kontrwywiadu Wojskowego. Wiadomo, że oficer ten posiadał wysoką klauzulę dostępu do materiałów niejawnych. W tym samym miesiącu samobójstwo popełnił sierżant żandarmerii wojskowej z jednostki w Dęblinie. Podobnie jak inni wojskowi (służył od 9 lat), pomimo, że miał broń - wybrał powieszenie - dużo dłuższą i boleśniejszą śmierć niż strzał w głowę.
Również w czerwcu samobójstwo miał popełnić oficer z katowickiego oddziału CBŚ. Oficer miał za sobą dwudziestoletni staż pracy, zajmował się przestępczością narkotykową.
W lipcu na swoje życie skutecznie targnął się Wiesław Podgórski - doradca Andrzeja Leppera z czasów, gdy był on wicepremierem i ministrem rolnictwa. W tym samym miesiącu samobójstwo popełnił także 35.letni policjant z powiatu otwockiego.
Wreszcie 5 sierpnia „powiesił się” Andrzej Lepper. Prokuratura uznała, że było to samobójstwo przed przeprowadzeniem sekcji zwłok, wykonanej zresztą trzy dni po śmierci. W czasie, kiedy Andrzej Lepper już nie żył, ktoś przetrząsał jego gabinet a telewizor sam się zablokował. Ani to, ani fakt, że Andrzej Lepper mówił wprost, że się boi i jego życie jest w niebezpieczeństwie, ani wiele innych niewyjaśnionych kwestii, związanych z tą śmiercią, nie wzbudziło podejrzeń śledczych.
Pogarda dla obywateli
Żadna z tych śmierci nie wywołała właściwej reakcji Tuska i jego świty. Zgony gangsterów zamieszanych w zamordowanie Krzysztofa Olewnika, premier wykorzystał do przeprowadzenia czystek personalnych i pomarszczenia brwi w mediach. Potem już tylko zachowywał „zimną krew” z pogardą odnosząc się do ludzi, którzy ze śmiercią osób bliskich i dla nich ważnych nie potrafili się pogodzić. Powyższe zestawienie nie obejmuje wszystkich samobójstw funkcjonariuszy, do których doszło przez ostatnie pięć lat, ani śmiertelnych ofiar rasistowskich ataków na polskich obywateli, mieszkających zagranicą, ani dramatu osób, które straciły zdrowie i życie, bo rząd zainteresowany wprowadzeniem ustaw ograniczających prawa obywatelskie nie jest w stanie przeprowadzić projektów chroniących te najważniejsze dobra obywateli. Nie obejmuje też tragedii takich, jak rozegrała się pod drzwiami premiera parę dni temu. Nie obejmuje ludzi, zmarłych pod szpitalami, które nie raczyły udzielić im pomocy, ani chorych, którzy nie doczekali operacji czy refundacji leku ratującego im życie. Prawda jednak jest jedna i niepodważalna. Jeśli na skutek braku regulacji prawnych, lekceważenia przez spec-służby przepisów i naginania prawa zmarła chociaż jedna osoba, jeśli chociaż jeden Polak zginął z powodu nieudolności Tuska i jego ekipy, to oznacza, że mają oni krew tej osoby na rękach. Warto o tym pamiętać, oglądając jak w spotach wyborczych Tusk „buduje” Polskę.
Aldona Zaorska
Tekst ukazał się w „Warszawskiej Gazecie” nr 39 30.09.-06.10.2011
- MagdaF. - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
5 komentarzy
1. Co czeka Polskę pod rządami Platformy Obywatelskiej
michael
2. RE: W czerwcu 2011 „powiesił się” oficer polskiego kontrwywiadu
12 czerwca 2011 roku w Wejherowie powiesił się oficer nasłuchu i kontrwywiadu Polskiej Marynarki. Tę wiadomość ogłoszono dopiero po miesiącu, razem z informacją, że rozmowy 10 kwietnia 2010 w prezydenckim Tupolewie mogły być odbierane przez nasłuch służb Polskiej Marynarki.
3. A winni przeżyją...
A gdy złapie sie i osądzi tych, co te śmierci zlecili, mordów dokonali albo do samobójstw doprowadzili - to tacy kary śmierci unikną?
4. Pani Magda F,
Szanowna Pani Magdo,
Dobrze, że Pani, opublikowała artykuł o zbrodniach tuskowszczyzny.
Jeżeli Pani nadal pisze w S24, proszę również tam to upublicznić.
Ukłony
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
5. Były szef Moskiewskiego
Były
szef Moskiewskiego Instytutu Lotnictwa, który przechowywał czarne
skrzynki rządowego Tu-154M, zginął w tajemniczych okolicznościach
który zajmował się przechowywaniem czarnych skrzynek rządowego Tu-154M,
zginął w tajemniczych okolicznościach. Według oficjalnych informacji
mężczyzna miał poślizgnąć się na schodach Instytutu i spaść, mijając
kilka kondygnacji budynku.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl