Plac Zbawiciela Adama Michnika.

avatar użytkownika jwp

Długo przyszło nam czekać, warto jednak było.

Adam Michnik niestrudzony bojownik w walce z szowinizmem, fałszywie pojętym patriotyzmem, bojownik zawsze słusznej sprawy, co zawsze przyznawały „jeszcze niezawisłe” sądy, za życia doczekał się jedynie niezasłużone pogardy, pomówień i opluwania przez ciemne masy robotniczo chłopskie tudzież katolicką pseudo-inteligencję. Jednak po śmierci znalazły się odważne i prawe osoby, które postanowiły oddać mu to czego odmawiano mu za życia.

Powstał Plac Adama Michnika, a w jego centralnym miejscu pomnik, tudzież Mauzoelim. Przez okolicznych mieszkańców nazywany AA-dasiem. Na Placu, które dawniej służył pokątnemu handlowi rąbanką i wszelkiego rodzaju dobrami pochodzącymi z kradzieży oraz prostytucji odnalazł swoje godne miejsce Adam Michnik. Plac od rana do wieczora tętni życiem. Wczesnym rankiem miejscowi rozstawiają łóżka i stołki z których sprzedają turystom souveniry. A to archiwalne egzemplarze Gazety Wyborczej, a to nagrane na zapomnianych już kasetach magnetofonowych złote myśli Adama i jego trzódki. Zdarzają się autografy bohatera, odręczne notki, korespondencja, czy też zachowane SMS-y. Można zrobić sobie zdjęcie z tekturowym Adamem czy też z redaktorem Wrońskim, w tym przypadku żywym i prawdziwym. W pierwszym sezonie po otwarciu Placu i odsłonięciu pomnika furorę robiły „Gwizdki Blumsztajna". A pomysłowi tubylcy odgrywali scenki rodzajowe. Przemarsz Brunatnej Młodzieży spod znaku ONR-u, atakowanej bez pardonu torebkami przez pedałów. Turyści gwizdali bez opamiętania. Za 10$ można było dotknąć słynnej „Pałki Biedronka”, a za 30$ spędzić „Kwadrans  z Biedronką” w policyjne suce. Okoliczni modelarze zorganizowali rekonstrukcję Katastrofy Smoleńskiej odrywając scenki z pijanym Generałem i Prezydentem za sterami Tupolewa. W kolejnym sezonie wyreżyserowano olbrzymie widowisko typu Światło i Dźwięk, zatytułowane - „Dziesiątego pod Pałacem”. Spowodowało ono jednak lokalne konflikty gdy okazało się, iż po paru pierwszych inscenizacjach nikt nie chce grać Tarasam i jego kompaniji. Datki od turystów trafiały najczęściej do rąk Moherowych Krzyżowców.

W tzw. międzyczasie warto przeczytać...

Biura turystyczne mnożyły się jak grzyby po deszczu, a przewodnicy nie nadążali z obsługą grup i turystów indywidualnych. Okoliczne knajpy i restauracje przeżywały renesans. Spragnionym i żądnym wrażeń z „epoki” podniebieniom i umysłom turystów serwowano Menu z Magdalenki, Specjały Okrągłego Stołu czy też Przysmaki z Resortowego Bufetu. Przebojem był jednak zestaw „Człowiek Honoru” - meduza i lorneta. Nie sposób opisać wszystkich wymyślnych dań, zakąsek, aperitifów i drinków. Co sprytniejsi restauratorzy podpisywali umowy franczyzowe z lokalami na całym świecie. Dzięki olbrzymiemu napływowi turystów, legendarnej gościnności mieszkańców i ich nieograniczonej pomysłowości Plac i dzięki niemu miasto, a zarazem stolica, w której był położony ów Plac, przeżywało rozkwit szybko przebiło Egipskie Piramidy. Każdy miesiąc, ba nawet tydzień i dzień miał inny program. Można było przebiec „ścieżką zdrowia”, czy też ujrzeć jak dzielni ZOMO-wcy bronią kopalni wujek przed anarchistami.

W otaczającym Plac Adama Parku Jaruzelskiego obywały się wieczorki poetyckie. Tam przy herbacie z trzeciego parzenia odczytywano wczesne wiersze towarzyszki Wisławy, a czasem szczęśliwcy mieli rzadką okazję porozmawiać i otrzymać autograf od niezapomnianej i wiecznie żywej Janiny Paradowskiej, która to żyje dzięki niedoścignionej myśli technicznej naukowców tego pięknego kraju. Inni mogli na co dzień kupić nalewkę „Jad Janiny” lub „Smarki Kuczyńskiego”. W cieniu Pomnika Wieszcza schronienie przed palącymi promieniami słońca znajdowały zakochane pary pederastów, zoofili i wszelkiej maści mniejszości seksualnych. Było to bowiem jedyne miejsce na świecie gdzie mogli bezkarnie dawać „upust” swoim uczuciom. Nie bez sprzeciwu MPO. Po drzewami toczyły się gorące dyskusje „Klubu Krytyki Politycznej”, gdzie sędziwy Sierakowski instruował co to koktajl Mołotowa i jakie ma znaczenie w walce z Oszołomstwem i Ciemnogrodem. Nie gardząc datkami od zaciekawionych tą orientalną ideologią młodych turystów. Czasem była to kanapka i łyk herbaty, zdarzały się jednak lepsze dni gdzie trafiło się kilka dolarów, które najczęściej Sławek wydawał w Sex Shopie połączonym z Monopolowym, prowadzonym przez wytrawnego przedsiębiorcę i filozofa z Lublina. Tam również można było ujrzeć słynny taniec Kalisza na rurze, czy też z rurą w d…e, nie pomnę jaki. Można też spotkać w okolicznych krzakach Npieralskiego vel Góla Klatat Rejtana z lubieżnym uśmiechem rozdzierającego czerwoną koszulę by pokazać wątłą już "klatę lewicy". A gdy kto chce skosztować jabłek z sadu niezawodny jest jak zwykle Wojtek Olejniczak ze swoimi czerwonymi jabłuszkami. Na małym grillu Stefan Niesiołowski smaży bardzo treściwe i pełne energii oraz białka muchy plujki okraszając je tyradami o podłych zdrajcach. Ma też swój "One Man Show" z wyłączaniem mikrofonu Kutzowi, a to akurat dobre. Pierdół Kucyka nie da się słuchać.

Okolica placu jest pełna lokali gastronomicznych, hoteli i hostelów. Księgarń z „Dziełami zebranymi Michnika” i poezją frontową Generała. Półki pełne są arcydzieł literatury wydawanychi przez ZNAK. Jak ciepłe bułeczki sprzedawają się się pamiętniki małżeństwa Grosów. W większości poświęcone zbrodniom narodu polskiego pt. „O Zgrossa !”. Są też Notatniki Lektora, Od A do B, czyli wszystkie przemówienia tow. Wiesława. Czy choćby Album Fotograficzny „Ludzie Honoru”  zdjęcia z zasobów IPN-u. Tudzież wspomnienia Andrzeja Wajdy - "Scenariusze pod specjalnym nadzorem. Miejscowe kina wyświetlają zakazany film TVN-u o TW Bolku poprzedzany fachowym i bezstronnym, co prawda bezzębnego już redaktora Stasińskiego, jednak ciągle z „zębem”. Z afisza nie schodzi wodewil autorstwa Olgi Lipińskiej „Kaczor - Król Krakowskiego Przedmieścia” z genialną kreację nieocenionego Borysa Szyca i skoczną muzyką niejakiego Holocausto. W zaciszu mieszkań można obejrzeć audycje TVN24 i powspominać czasy kiedy media były niezależne. Godzinami mógłbym wspominać moje wizyty w tym niepowtarzalnym miejscu, do którego często wracam, czy w ramach wycieczek, czy też wspomnień przy herbatce z prądem, coraz słabszym.

Gdy zaś po gwarnym, kolorowym i pełnym wrażeń dniu nadchodzi zmierzch, wtedy delikatne światło „gazowych” latarni ukazuje spóźnionym i żądnym mocnych wrażeń turystom niespotykane już gdzie indziej twarze. Obce, a jednak jakieś takie znajome. Z mroku bocznych uliczek i małych skwerów, niczym ćmy do ognia zlatują się kurwy wszelkiego autoramentu i ich alfonsi. Pojedynczo, jako wolni strzelcy i w grupach redakcyjnych. Nie pierwszej już młodości, urody i świeżości, gdyż nie jest im tak lekko jak kiedyś. Wciąż przystojny, choć zarośnięty i jak zwykle cuchnący Jareczek Kuźnia, posunięta w wieku i nie tylko Justyna Pochanke. Doborowa grupa specjalistów od papierowych orgii z Czerskiej. Wciąż ryży i fałszywy, choć wyliniały Lis. Niezawodna para sado-maso. Najsztub z Żakowskim. Wszyscy oni oferują swoje usługi, za nie takie znowu duże pieniądze. Gotowi są za skromny datek opluć własną matkę i ojca, choć najchętniej Polskę, czy też znienawidzonych PiS-iorów. Mają gotowe teksty na każdą okazję i całą masę materiałów archiwalnych. Chętnie wyłożą Czarne na Białym i pozwolą za skromną opłatą dotknąć istoty kurestwa lub przejrzeć się w Krzywym Zwierciadle Szkła Kontaktowego.

Grasują też naganiacze do Czerwonego Młyna. Lokalu gdzie przy najlepszym szampanie Sovietskoje Igristoje można zobaczyć kankana w wykonaniu eks minister Hall bez spodni lub hardcorowy numer Pitery z Dorszem, sami wiecie gdzie. Wspaniałe piosenki Zbigniewa Hołdysa z gościnnym udziałem Kory do Wora przerywane są gromkimi oklaskami widzów czekających na finał. Finał w którym mogą ujrzeć Drogiego Bronisława już nie w Ruskiej Budzie, a w Budzie dla Sowieckich Kundelków, a Donald zawieszony na linie wisząc na ulubionym kominie bez ruchu, już nie wierzga. Być może dzięki skitranym na gorsze czasy dopalaczom. W zacisznych salonikach za dodatkową opłatą  można uczestniczć w prywatnym seanse z posłanką Muchą, niemłodą co prawda, lecz ciągłe głupią jak ruskie walonki. Co więksi zboczeńcy moglą też wysłuchać czytanych osobiście przez autora - mistrza klawiatury Libickiego, jego archiwalnych wpisów na salonie24 i obrzucić go gównem lejących się z jego twórczości. A na zapleczu tego lokalu siedzą Walterowcy i przeliczają kasę jaką znoszę im z żebrów wierni pracownicy.

Nie zdradzę Państwu wszystkich sekretów i atrakcji Placu Adama Michnika i jego okolic. Nie mogę wszakże odbierać chleba mieszkańcom tego niebywałego miasta. Zapewne dręczy Was pytanie – "Jak to jest możliwe, że ktoś wpadł na taki genialny pomysł i tak szybko go wdrożył ?". Odpowiedź jest prosta. Miał już doświadczenie w podobnych projektach i jakże cenny know-how. A skąd? Ano stąd, że Plac Adama Michnika leży tylko kilka przecznic od innej atrakcji turystycznej. Od Placu Czerwonego, gdzie w Mauzoleum spoczywa inne czerwone truchło, przepraszam, Wielki Wódz Rewolucji - Towarzysz Lenin, jakże bliski za życia i po śmierci Wielkiemu Złowieszczowi Adamowi de domo Szechter. A to wszystko zaledwie kilkadziesiąt kilometrów od granicy Unii Słowiańskiej, w małym prowincjonalnym kraju, ostatnim skansenie komunizmu, w Moskwie, stolicy Rusi Bolszewickiej.

Bon Voyage !

Wysadzić to sowieckie gówno - link.

PO - zrobimy więcej !

A teraz z innej beczki.

5 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

1. Gówno posunęło sie kawałeczek dalej, sonduje i niucha

Szkoda słów, aby opisywać światłe wizje „artysty” Dąbrowskiego. Trudno bowiem identyfikować się z błazenadą i sztubackim rechotem owego dzieła, które tylko wzmacniają obrońcy wolności słowa spod sztandarów "GW" i "Krytyki Politycznej". Bliżej dna już chyba być nie można.

„Likwidator - prawda smoleńska. Biały komiks (suplement do białej
księgi)”
-  to pseudoartystyczny pomysł Ryszarda Dąbrowskiego na
"zrobienie interesu" na katastrofie smoleńskiej. Likwidator to
tajemniczy, zamaskowany terrorysta, który zabija wszystkich, którzy
drażnią autora komiksu Ryszarda Dąbrowskiego - to dotyczy najczęściej
polskich polityków, ale mogą to także być turyści śmiecący w lesie.



Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika jwp

2. Maryla

Witaj,
dzięki za wymowną ilustrację. Jak t zwykle piszę "Całego GóW-na nie ogarniam.
Jest jeszcze wiele kolejnych "den".

Z ukłonami

JWP

avatar użytkownika Maryla

3. CENZURA s24 CZUJNA JAK WAŻKA

weszłam własnie, na samym szczycie tekst :


Poważne kłopoty Michnika z "bydłem"

TOL
 | 11:49

klikam i :


404

strona o podanym adresie nie istnieje.



Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

4. ;) ODNALAZAŁA SIĘ

I z tymi, którzy "bydłu" przewodzą. Najnowszą okazją do wytknięcia
win i wskazania palcem prowodyrów, było wymalowanie czerwoną farbą
napisu na pomniku w Ossowie.  Którym, rok temu, pan prezydent postanowił
uczcić okrągłą rocznicę śmierci bolszewickich bojców,  zabitych w
desperackiej obronie własnej przez dziadów i ojców  "bydła".

Jak przypomina organ Michnika: Od początku nie podobało się to politykom PiS.  protestowały
"Nasz Dziennik" i Radio Maryja ojca Rydzyka. Duszną atmosferę
przyzwolenia na tego typu czyny /malowanie napisów/ wytwarza polska
prawica. To oni nie szanują cudzych grobów.  Cudzymi kościami sprzed
dziewięćdziesięciu lat okładają po łbie przeciwników politycznych. Nie
pozwalają na żaden przyzwoity gest wobec Rosjan. Ani na pochylenie głowy
i zadumę nad polskimi winami. 
 
W między czasie, Juliusz Braun, z pomocą organu Michnika, wpycha nam do
domów  Nergala. G.Wartej nie jest wszystko jedno, czy uda się najnowszy
eksperyment z odmianą "bydła" poprzez ekran telewizora. Co prawda
serdecznemu druhowi Michnika - Urbanowi się nie powiodło, ale na pewno
swoim doświadczeniem chetnie podzieli się z obecnym aparatczykiem.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika jwp

5. Maryla

Dzięki za link.

Salon24 to dopiero bydło.

Pozdrawiam

JWP