Fajna ksiazke wczoraj przeczytalem

avatar użytkownika Tymczasowy

Dlaczego w niektorych krajach zacheca sie i nagradza piszacych, ktorzy wzbogacaja narodowe skarbczyki symboli i mitow, podczas gdy w Polsce czesto sie ich  zniecheca? Autorytety, czyli osoby czesto pokazywane w srodkach maowego przekazu bardziej wydaja sie byc zadowolone tak zwanym odbrazawianiem. Polskim historykom dostaje sie za pisanie prawdy, podczas gdy inni moga wypisywac wierutne bzdury.

Wlasnie przeczytalem ksiazke S.Hassela zatytulowana po prostu: "Monte Cassino". Pewnie, ze wiele sobie po tej lekturze obiecywalem. tym bardziej, ze autor opublikowal w jezyku angielskim 14 ksiazek na temat II wojny swiatowej. Dziewiec z nich przetlumaczono na jezyk polski. W sumie, ksiazki Hassela wydano w 15 jezykach, a ich laczny naklad wyniosl 56 milionow egzemplarzy. Z daleka widac, ze to autor nie byle jaki.

Instytut Wydawniczy Erica tak przedstawil autora i jego ksiazke: "Powiesc Svena Hassela oparta jest na wstrzasajacych przezyciach z czasie jego sluzby w jednostce karnej Wehrmachtu. Walczyl w Polsce, Rosji, Wloszech i Francji". Byl osiem razy ranny i dosluzyl sie stopnia porucznika.Doprawdy nie trzeba lepszej rekomendacji.

Za streszczenie calej ksiazki liczacej 346 stron powinien wystarczyc jeden cytat, ktory brzmi jak nastepuje:

"Wyslano do walki swieze oddzialy: Szkotow, Walijczykow, chlopcow z Teksasu, zbieraczy bawelny z Alabamy, Australijczykow, Nowozelandczykow, wojownikow z gor Maroka, Hindusow w turbanach, melancholijnych czarnych znad brzegow Konga, chetnych do walki Japonczykow. A na ich czele polska dywizje zadna zemsty.

Plakali.Ryczeli. Przeklinali. Padali i przewracali sie w piekielnym ogniu karabinow maszynowych".

Najlepsze jest to, ze oni wszyscy atakowali jednoczesnie. Tu jakis oszalaly porucznik francuski, tam jakis polski podpulkownik, jeszcze gdzie indziej, jacys Amerykanie i Hindusi. A do tego wskakuje gromada Marokanczykow.Taka miedzynarodowa zbieranina. Jak udalo sie to zorganizowac?  Dlaczego Polacy, atakujacy w ostatniej czwartej fazie bitwy, znalezli sie na pierwszym miejscu? Marokanczycy, czyli Algierczycy,to pewnie to samo, owszem, brali udzial w I fazie bitwy (operacja "Shingle"), ktora zaczela sie 17 I 1944 r. Natomiast Polacy nadeszli znacznie pozniej. Byli bohaterami ostatniej, IV fazy bitwy (operacja "Diadem"), ktora zaczela sie w dniu 11 V 1944 r. Jak wiec potraktowac fragment:

"Klika tysiecy Marokanczykow, dowodzonych przez fanatycznych francuskich oficerow, podazalo tuz za Polska Dywizja, ktorej atak zalamal sie w skoncentrowanym ogniu karabinow maszynowych.

Polski podpulkownik, krwawiac z niezliczonych ran, wstal z leja i krzyknal do do dwudziestu ludzi, jedynych, ktorzy pozostali z calego jego pulku.

-Naprzod! Niech zyje Polska!

Na szyi mial zawiazany szalik w kolorach polskiej flagi narodowej". 

Autor pisze, ze pogrzebano polski korpus. Niby jak? Tysiac zabitych i 345 zaginionych (jency, dezerterzy), to caly korpus liczacy dwie dywizje i sporo jednostek pomocniczych? Przeciez dywizja zwykle ma okolo 10 tysiecy zolnierzy.

Czy ten bohaterski porucznik, ktorego niezwykle cenne slowa pieczolowicie przetlumaczylo polskie wydawnictwo, byl rzeczywiscie w powaznym wojsku? Pewne jest to, ze wie jak obslugiwac Mg-42, najlepszy karabin maszynowy II wojny swiatowej (maly rozrzut, czyli duza celnosc). Pewnie, ze byl przynajmniej raz w srodku czolgu.

Najbardziej nie moge wybaczyc autorowi zestawu przeklenstw. Ja tam nie sluzylem w jakims specjalnym pulku pancernym uzbrojonym w "Tygrysy I". Prawda jest taka, ze jednostkom karnym nie dawano do zmarnowania najcenniejszego sprzetu. Ja tylko sluzylem w 20 dywizji pancernej LWP, ale przeklenstwa byly szczere i wiarygodne. Mowie o czasach pokoju. Hasel sili sie okropnie, w czasie bitwy ludzie ciagle ukladaja wielopietrowe przeklenstwa, z ktorych nasadzanie na czyjac glowe otworu swinskiej d... nalezalo do glownych. My tam, w czasie pokoju, mimo, ze czasu bylo duzo, uzywalismy praktycznie tylko jednego przeklenstwa. Mysle o magicznym slowie, bez ktorego jeden zolnierz ludowego wojska nie bylby w stani zrozumiec przekazu komunikacyjnego wyslanego przez drugiego zolnierza ludowego wojska. Dla przykladu, dam probke:

"No to k...., trzeba bedzie, k....,zabrac sie, k...., za znalezienie, k...., czegos, k.... do picia, k....! Jezyk prosty i zrozumialy, a nie jakas tam filozofia niemieckiego soldata.

Pyszny jest fragment opisujacy atak czolgow na wzgorze klasztorne:

"Wtedy nadeszli,. Pewni zwyciestwa. Pierwsze, co uslyszelismy, to byl smiercionosny grzechot gasienic czolgowych, Z dymu wynurzyly sie, kolyszac, cale ich lawice (powtarzam: LAWICE;przyp.aut.). Ich wielkie ryje zanurzaly sie w lejach po pociskach, a potem z wysilkiem gramolily sie po prawie pionowych zboczach".

No wiec taki aliancki czolg sobie, jak w cyrku linoskoczek pruje "po prawie pionowych zboczach". To niezwykle proste! I z taka sama latwoscia kolezkowie autora i on sam zwalczali te zabawki. "Nadbiegl Maly z wiazkami granatow pod kazda pacha. W prawej dloni trzymal mine talerzowa". A co leniuszek zrobil z geba? Nie trzymal w zebach jakiejs straszliwej bomby?  Jakkolwiek, wystarczylo to co mial pod reka i pod pachami:

"Wielki czolg fiknal koziolka i lezal na plecach, dziko mielac powietrze gasienicami.

Maly juz dzialal przy nastepnym. Porta zawisl na armacie innego. Wrzucil dwa odbezpieczone granaty do lufy, a potem stoczyl sie. Czolg przejechal nad nim, ale Porta znal trik, polegajacy na polozeniu sie plasko na ziemi, wiec nie zostal nawet drasniety. W chwile pozniej juz siedzial na tylnej platformie kolejnego czolgu".

To jakze to tak, czolg fika koziolka i lezy na plecach, wiezyczka wylatuje w powietrze, a sprawca sobie biega niewinnie po boisku jak tuszczany wsrod uczniow szkoly podstawowej w krotkich majteczkach? Nawet go nie drasnelo.

A jak czolgi radzily sobie w tamtych stronach, to lepiej siegnac do najlepszej ksiazki o bitwie o Monte Cassino, autorstwa M.Wankowicza. Mysle o fragmentach bitwy na Gardzieli, a gdzie Gardzieli do Wzgorza Klasztornego.

Mamy wiec pod reka dowod empiryczny, ze mozna w dzisiejszych czasach pisac z pasja o dzisiejszych najblizszych przyjaciolach jakie to byly stosunki w dawnych trudnych czasach. Tu ten caly Hassel. Sowieciarze nakrecili ten swoj "Rok 1605". Moze by tak napisac pare ksiazeczek o wojnie 1920 r. napisanych prostym, zolnierskim zargonem?

4 komentarze

avatar użytkownika Maryla

1. Tymczasowy

ciekawie sie zapowiada, więc czekam na ciag dalszy, a z tymi problemami niektórych osób z pisaniem na portalu to zaczyna być również interesujące.

Coraz więcej wspomnień "bohaterskich , rycerskich oficerów z Wehrmachtu" , czekamy na SS.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Sierota

2. "a z tymi problemami"

Czasami nie można zalogować się, czasami loguje podwójnie, czasami "wyrzuca" po zalogowaniu i/lub w trakcie pisania i podobne perypetie a choć daleki jestem od teorii spiskowych to chyba jest coś na rzeczy, bo nie są to sporadyczne zdarzenia.     

avatar użytkownika Tymczasowy

3. Sierota

Ja nie mowie o BM24. Ja mowie o roznych sytuancjach. A zawsze, gdy pisze o zydach czy izraelu. Zawsze bieleje i musze od nowa.

avatar użytkownika jwp

4. Tymczasowy

Witaj i dzięki za notkę. Przeczytam, a i dzieciom nakażę. Są pasjonatami historii i Polski.

Serdecznie Pozdrawiam

JWP