Bredzenie feministki z Czerskiej Katarzyny Wiśniewskiej, na święto Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny.

avatar użytkownika Maryla

 Prof. Ewa Thompson: " W 1950 roku została wydana w Ameryce książka pt. "Autorytarna osobowość" (The Authoritarian Personality) autorstwa grupy filozofów-uciekinierów z hitlerowskich Niemiec, którzy po przyjeździe do USA podjęli pracę na czołowych amerykańskich uniwersytetach. Książka ta jest chyba najbardziej wpływowym dziełem tzw. szkoły frankfurckiej, która wiedzie prym we współczesnej odmianie marksizmu. "Autorytarna osobowość" to mariaż marksizmu i psychoanalizy.To stamtąd pochodzi pomysł, że nie należy dyskutować ze swoimi politycznymi przeciwnikami. Zamiast tego należy ich ośmieszać i sugerować, że są chorzy psychicznie. Autorzy książki doskonale rozumieli związek między władzą i upokorzeniem. Najefektowniejszym sposobem umocnienia swojej władzy jest upokorzenie przeciwnika i ośmieszenie go. Współcześni marksiści nie nawołują więc do rewolucji, lecz do zmiany świadomości.Należy więc zmienić sposób myślenia przeciętnego człowieka, a wtedy władzę można będzie objąć bez rewolucji. Stąd wysiłki lewicy, by opanować nie tylko środki masowego przekazu, ale również uniwersytety, wydawnictwa oraz życie intelektualno-artystyczne."

Gazeta Wyborcza i okolice Czerskiej idealnie realizują tę linię, wytyczoną przez współczesnych marksistów. Czasami przyjmuje to rodzaj groteski, jak w przypadku bredzenia "specjalistki od wiary chrześcijańskiej " Katarzyny Wiśniewskiej. Zajrzałam, co Polakom uszykowała Czerska na święto Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny i uśmiałam się z tez feministki . Wybrałam smakowitsze kawałki.

"Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny to taki kościelny 8 Marca.

Kobiety usłyszą od księży i biskupów szereg wskazówek, które pomogą im "poczuć jeszcze bardziej spełnionymi w ich kobiecości".

Wiśniewska bała się wody święconej, podsłuchując służbowo kazań na Mszach św. , bo nic nie rozumie z nauk Chrystusa.

"Przez całe lata 15 sierpnia wysłuchiwałam tych księżowskich nauk, krzywiłam, słysząc o "kapłankach domowego ogniska", kurczyłam w sobie na hasło "oblubienice", "wybranki Chrystusa", "matki Kościoła".

Jakie to wybranki, które wpuszcza się za świętą, męską linię ołtarza, progu w sali wykładowej seminarium duchownego tylko po to, by starły tam kurze?"

 

No i oczywiście podpieranie swojego bredzenia niby nauka, czyli sondażami CBOS:
 

Dziś już wiadomo: kobiet w kościele ubywa. Z sondażu CBOS z 2009 r. wynika, że frekwencja na mszach maleje głównie z tego powodu. Regularny udział we mszy deklaruje 40 proc. mieszkanek dużych miast. To o 26 procent mniej niż w 1992 r. Mężczyźni nadal praktykują mniej gorliwie niż kobiety (32 proc.), ale nie odchodzą. Na początku lat 90. regularnie praktykujących kobiet było aż o 24 proc. więcej niż mężczyzn, teraz ta przewaga wynosi tylko 8 proc. Łatwo przewidzieć, jak bardzo zmieni się krajobraz kościelnych ławek, gdy tendencja się utrzyma."

"Wyobraźmy sobie, że ksiądz w kościele (albo siostra katechetka na religii) wychwalałby pod niebiosa ród męski za jego potencję. "Geniusz mężczyzny polega na jego zdolności do zapładniania". Zabrzmiałoby to jak obelga. Przypuszczam, że raziłoby to także te kobiety, którym nie przeszkadzają opowieści o geniuszu macierzyństwa. Zbyt długo wpajano im - jeśli nie w domach, to właśnie w kościołach, na lekcjach religii - ów dogmat o żeńskiej doli i żeńskim spełnieniu przy garach i dzieciach. Kariera zawodowa, ambicje intelektualne, owszem, są ważne (to w wersji bardziej postępowych księży), lecz jako dodatek, odwrotnie niż u mężczyzny, który realizuje się poza domem, a w domu odpoczywa. U boku kapłanki domowego ogniska."

 

Na koniec rozprawia się z biskupami, którzy głoszą słowo boże , co wg bredzącej feministki ma być "odwagą"

 

"Przewodniczący Episkopatu abp Józef Michalik nie musi się tak gimnastykować, on nie tylko słowo "feminizm", ale i całą kwestię kobiecą torpeduje. "Za poważny problem uważam wprowadzenie tak zwanego dowartościowania kobiet, bowiem to hasło to strzał w rodzinę! Nikt nie mówi, że obecność kobiety w pracy o pełnym wymiarze jest dla rodziny zabójcza. A trzeba o tym mówić. Także o tym, że posługa kobiety w rodzinie godna jest wynagrodzenia, zaś mężczyzna powinien np. przez osiem godzin dziennie pracować tak intensywnie, by mógł utrzymać rodzinę", powiedział lipcowym wywiadzie dla KAI. Kobieta jest więc tworem podrzędnym wobec rodziny, ale paradoksalnie to od niej zależy jej los. Abp Michalik nie powie na przykład, że równie zabójcze dla rodziny jest, gdy mężczyzna się zaharowuje, zaniedbując żonę i dzieci. Zdaniem abp. Michalika: "Feminizacja myślenia i prawa jest dziś nieszczęściem dla rodziny, trzeba mieć odwagę to powiedzieć. Feministki i pseudonowoczesne kolorowe gazety wyśmiewają macierzyństwo i tworzą fałszywy, pusty ideał postępu kobiety. To jest absurd i poniżanie jej! Należy wydobywać z kobiety kobiecość, z mężczyzny - męskość. To jest zadanie postępu człowieka, ludzkości".

 
Biedna , niespełniona kobieta, czy tylko propagandzistka za pieniądze?
Za takie bzdury ja bym jej na miejscu Michnika nie zapłaciła złamanego grosza, ale przecież Czerska wysoko ceni takie głupoty , które mają w  swoim założeniu zmieniać świadmość:
Najefektowniejszym sposobem umocnienia swojej władzy jest upokorzenie przeciwnika i ośmieszenie go. Współcześni marksiści nie nawołują więc do rewolucji, lecz do zmiany świadomości.
 
 
 
 
Etykietowanie:

129 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

1. krajobraz kościelnych ławek, gdy tendencja się utrzyma

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

2. ideał Wiśniewskiej, one kurzu nie wycierają w Kosciołach

KOBIETY WYSZŁY NA ULICE SAN JOSE

Walczą o prawo do wyglądania jak "szmata"

Walczą o prawo do wyglądania jak "szmata"

Chcą wyglądać, tak jak im się podoba i nie słuchać szowinistycznych komentarzy. Setki kobiet przeszły w niedzielę po ulicach...czytaj dalej »

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

4. Wisniewska bredzi dalej, bez zmian

Red. Katarzyna Wiśniewska regularnie zajmuje się na
łamach "Gazety Wyborczej" polskim Kościołem. Poucza i naucza biskupów w
jaki sposób powinni realizować swoją misję, wskazuje dobre i złe
kazania, recenzuje prasę katolicką.Rzekomo - z troski o właściwą postawę
chrześcijańską. Sama, także w najnowszym komentarzu, określa się jako
chrześcijanka.

A co ma do powiedzenia w sprawie satanisty "Nergala" Adama Darskiego,
promowanego przez telewizję publiczną w programie muzycznym, gdzie ma
oceniać młodych artystów? O tym Nergalu, który śpiewa, co ujawniliśmy na
naszym portalu, między innymi:

Chwała Mordercom Wojciecha

Tysiąc lat, tysiąc pierdolonych lat, dziesięć ciemnych wieków
Dlaczego!?
Gnuśnieliśmy w wilczych norach, a naszą świętość czas pogrzebał
i krzyż wielki, drewniany, wciąż rzuca krwawy cień na waszą przeszłość!
(...) To my jesteśmy morzem Apokalipsy, ostatnią nadzieją odradzającej się istoty,
Waszym piekłem, naszym ukojeniem.
I nie topory, lecz wspomnienia będą piły krew Waszą tam, na Armagedeńskich polach
Dziś my karcimy waszego, ścinamy głowę Watykanu
Którą wyślemy zanim przyjdzie tam, gdzie wasza wiara rozpostarła swe brudne skrzydła
Hail!
Dzisiaj... ścinamy głowę Watykanu, w koronie
Ludzie, ludzie się od śmierci ociągają
Nienawiść...

 

CZYTAJ TEŻ: "Chwała Mordercom Wojciecha", "Chrześcijanie do lwów", "Stałem się mieczem Szatana" - to przesłanie nowej gwiazdy TVP

 

Wiśniewska w swoim komentarzu "Stronniczy przegląd prasy" pt.
"Straszenie Nergalem", po wybiórczym i mało istotnym wyborze cytatów z
prasy katolickiej, dość niejasno przechodzi do wątków politycznych:

Nie wiem co niektórych duchownych zajmuje bardzie: Nergal czy
kampania wyborcza., ale tak się składa, że jednym z naszych najlepszych
towarów eksportowych jest... Behemoth.

Czyli - dodajmy - zespół Nergala. I dalej:

Za granicą zespół Nergala odnosi gigantyczne sukcesy. Może warto być
dumnym z czegoś innego niż rodzimego katolicyzmu i patriotyzmu.

Tak, a najlepiej może cytować przesłanie Nergala na kazaniach. Swoją
drogą, to nawet i dobrze, że oddelegowani na odcinek religijni
redaktorzy "Wyborczej" już przestali udawać, że cokolwiek ich z
chrześcijaństwem łączy. A każde bluźnierstwo, każde lżenie Kościoła i
Pisma Świętego znajdzie w nich obrońców.

wu-ka

http://wpolityce.pl/wydarzenia/14201-trudno-to-nazwac-inaczej-jak-bezcze...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

5. biedna " i ta Wisniewska " bredzi dalej na łamnach GW

A biskupi milczeli, kiedy ktoś pomazał pomnik w Jedwabnem...

Katarzyna Wiśniewska, dziennikarka "Gazety Wyborczej", która zajmuje się sprawami kościoła, w komentarzu broni Nergala ,
bo - jak pisze - podczas programu nie promuje on satanizmu, tylko
ocenia występy młodych wokalistów. Przypomina też, że lider Behemontha
został w procesie o obrazę uczuć religijnych z zarzutów został
oczyszczony.

Wiśniewska zwraca uwagę na inny aspekt
sprawy. Błyskawiczną mobilizację biskupów ws. Nergala przy ich milczeniu
w innej sprawie, która wydaje się być o wiele ważniejsza. - Gdy na
pomniku Żydów zamordowanych w Jedwabnem ktoś wymalował zieloną farbą
antysemickie hasła, Episkopat milczał. Sprawcy nie usłyszeli od
biskupów, że "biją granice przyzwoitości" czy niszczą "tkankę życia
społecznego". Jej zdaniem biskupów bardziej boli darcie Biblii na
koncercie.


W sprawie Nergala wypowiedział się nawet
kardynał Dziwisz. - Nie możemy milczeć, gdy na scenie rwie się na
strzępy Pismo Święte. Nie możemy milczeć, gdy promuje się w publicznych
mediach osoby, które znak krzyża włączyły w satanistyczne widowiska - mówił.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

6. Adamski: Fan klub Jezusa ma już mesjasza?

Nieoceniona Katarzyna Wiśniewska, członkini fan klubu Jezusa z michnikowej arki noego uważa, że Kościół przegrał podwójnie ostatnie wybory, a fronda.pl to dla kapłanki fan klubu Jezusa ultrakatolicy, którzy są gotowi sprzymierzyć się z PO by dokuczyć Palikotowi. „Zakonnica” z Wyborczej uważa również, że coraz więcej ludzi obojętnieje na naukę Kościoła. No cóż, „wyszedł im przecież ten Palikot”. Czy to jednak już nadejście mesjasza?
„Elektorat Palikota - w przeciwieństwie do biskupów - nie widzi niebezpieczeństwa w legalizacji związków partnerskich czy liberalizacji ustawy antyaborcyjnej. Nie ma nic przeciwko wycofaniu religii ze szkół i zakazowi udziału duchownych w państwowych uroczystościach. Trzeba oczywiście brać poprawkę na to, że przynajmniej część wyborców RP nie ma pojęcia o szczegółach programu tej partii, jednak hasło radykalnie świeckiego państwa było jednym z bardziej eksponowanych przez jej lidera” - pisze Wiśniewska, która musi pękać z dumy, że "różowy fuehrer" w końcu będzie miał reprezentacje w Sejmie. „Kampania w Kościele kręciła się wokół dwóch kwestii: aborcji i obecności "satanisty" Nergala (pseudonim Adama Darskiego, lidera grupy metalowej Behemoth) w Telewizji Polskiej. Sugestie biskupów, że katolik powinien głosować na kandydata, który gwarantuje "ochronę życia od poczęcia", można było odczytać jako zawoalowane wsparcie dla PiS - jedynej partii, która w całości poparła projekt pełnego zakazu aborcji”- zauważa „postępowa” publicystka Wyborczej oddelegowana do szerzenia wyższej formy katolicyzmu.

Oczywiście według św. Katarzyny od Michnika sprzeciw wobec zabijania dzieci nienarodzonych, który jest wpisany w naukę Kościoła katolickiego i wynika z przykazania, które dał na sam Pan Bóg (nie jego wersja promowana przez nowoczesnych teologów, którzy wypaczyli sens II SW), jest politycznym zaangażowaniem hierarchów naszego Kościoła. Szkoda, że Wiśniewska nie oskarżyła o kolaborację z Kaczorem papieża Benedykta XVI-go, który również głosi, że ludzi zabijać nie wolno i nie ważne czy mają oni 30 lat czy są w prenatalnej fazie rozwoju. W końcu papież nie należy do tego fan klubu Jezusa z Nazaretu co Pani Katarzyna. Zresztą w jednym z wywiadów, ucywilizowany przez GW, były oszołom niemal wrzucił do obozu Kaczora rzecznika prasowego Watykanu ks. Lombardiego, który powiedział coś będącego nie po linii partii miłości. Duchowni z Watykanu i ich przedstawiciele w Polsce nie dorośli do palikotyzacji. Nawet ten jeden niezaczadzony PiS-em nie jest nią zachwycony, choć „tragedii nie widzi”.

„PiS wyborów nie wygrał, na dodatek Kościołowi wyrósł wróg znacznie potężniejszy niż traktowana niechętnie przez znaczną część Episkopatu Platforma. Dla setek tysięcy wyborców Palikota nie jest ważne, by z Kościołem "dobrze żyć". Możliwe zresztą, że będzie to coraz mniej istotne również dla PO, jeśli Donald Tusk spełni zapowiedzi, że "rząd nie będzie klękał przed księdzem” - pisze triumfalnie Wiśniewska, która dodaje, że fronda.pl piórem Terlikowskiego już zapowiedziała do utworzenia kordonu sanitarnego wokół posła z Biłgoraja. Wiśniewska ma rację pisząc, że Kościołowi wyrósł wróg. W końcu Wyborcza swoją wieloletnią polityką sama przyczyniła się do stworzenia infantylnego i rozwydrzonego elektoratu, który gotowy jest oddać głos na miejską „Samoobronę przed Jezusem”. Trudno nie odtrąbić sukcesu. Zgadzam się, że Palikota trzeba w pewnym stopniu separować by nie zrobił wody z mózgu kolejnym gorzej wykształconym ludziom. Jednak w dłuższej perspektywie Palikot nie jest jakimś wielkim zagrożeniem. Kościół poradził sobie z groźniejszymi wrogami. W walce z Palikotem chodzi raczej o ochronę ofiar jego demagogii i populizmu. Tak naprawdę wystarczy wypuścić pretorian Palikota na ulicę podczas jakiejś pielgrzymki papieża. Ich argumentem mogą być gołe pośladki albo kopulacja z niedźwiedziem. Widzieliśmy to przecież w Hiszpanii dwa miesiące temu. Wiem, że Pani Katarzyna i jej koledzy z fan kluby Jezusa z ulicy Czerskiej czekają na swojego mesjasza. To chyba jednak jeszcze nie ten, mimo zapewnień ”Newsweeka”. A może jednak ten? Tym gorzej dla was.

Łukasz Adamski

http://fronda.pl/news/czytaj/tytul/adamski:_fan_klub_jezusa_ma_juz_mesja...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika guantanamera

7. Rośnie od dawna...

Niedługo po powstaniu Gazeta Wyborcza opublikowała na swoich łamach "żartobliwą" relację z posiedzenia komitetu PZPR używając do tego słów z liturgii Mszy świętej. Iluż moich znajomych wystosowało wtedy do GW listy z protestami. Ja też napisałam taki, ale w którymś momencie stwierdziłam, że wolę go wrzucić do kubła ze śmieciami niż żeby wziął go do rąk ktoś z tej gazety... Od tamtej chwili było dla mnie oczywiste, że został podjęty atak na naszą wiarę i na Kościół. Mn. w. w tym samym czasie w GW pojawiły się głosy krytykujące powrót religii do szkół. Na tamte artykuły może się dzisiaj powoływać Palikot....
PS Tytuł artykułu Adamskiego jest dla mnie nie do przyjęcia...Mógł się nad nim bardziej zastanowić.

avatar użytkownika Maryla

8. @guantanamera

to, co zrobił palikmiot 9.10.2011 na oczach całej Polski- parodię wyznania wiary przez zebraną tłuszczę w studio, ruszyło nawet Kalisza, choć niewierzący.

Porównał to do hitlerowskiej deklaracji .

Zaden z "ałtorytetów" nawet sie nie zająknął. A takie etyczne te ałtorytety som !

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

9. i ta Wiśniewska.....

Nie da się dyskutować o roli Kościoła, gdy hierarchowie na każdą krytykę reagują agresją - piszą w "Gazecie Wyborczej" Grzegorz Sroczyński i Katarzyna Wiśniewska.
Palikot rozpoczął dyskusję o świeckim państwie. Nie jest specjalnie ważne, czy robi to szczerze, czy dla taniego efektu. Kościół tej dyskusji nie chce, chociaż jest nieunikniona. Przykłada do postulatów Palikota postpeerelowską kliszę, abp Sławoj Leszek Głódź mówi o "recydywie tego, co było już po 1945 r." Biskupi reagują agresywnie, ciskają gromy, bo przyzwyczaili się, że to skuteczne. Kościół po 1989r. od kolejnych rządów - od lewicy po prawicę - dostawał wszystko, co chciał. Państwo ustępowało, bo zawsze były jakieś ważne powody, żeby ustępować. I zawsze też były ważne powody, żeby tzw. mainstream siedział cicho.(...)

Polscy biskupi, tłamsząc przez lata wszelkie próby dyskusji o roli religii w świeckim państwie, wyrządzili Kościołowi krzywdę. Pozbawili go rozsądnej kontroli. I pozbawili rozsądnych krytyków. Teraz więc - zamiast poczciwie zatroskanego "Tygodnika Powszechnego" czy ojca Ludwika Wiśniewskiego - mają Palikota. To z nim

oraz tygodnikiem "Fakty iMity" będą musieli toczyć światopoglądową dyskusję. Na własne życzenie.

http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114884,10481243,GW__Biskupi_mow...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

10. bredzenia Wiśniewskiej na Swięto Bożego Narodzenia

Jednym z bohaterów tegorocznych pasterek był nowy mesjasz lewicy i jego antyklerykalna armia. Oczywiście zarzut z tego biskupom czyni niezrównana przedstawicielka fan klubu Jezusa, która podsumowała wystąpienia hierarchów. „Walka z krzyżem i religią - o tym wielu biskupów mówiło na świątecznych mszach, kiedy Kościół cieszy się z narodzenia Chrystusa”- pisze Katarzyna Wiśniewska.

/

Publicystka "Wyborczej" zestawiła ze sobą pasterkowe kazania polskich hierarchów. Pozwalam więc sobie przytoczyć te fragmenty. „Przyjdą czasy trudne. Już dzisiaj widzimy: wymiera naród, wymiera miłość do dziecka, do trudu, do ofiary. Dzisiaj przechyla się szala, kiedy atakują religię, Boga, Kościół” - mówił przewodniczący Episkopatu abp Józef Michalik. Hierarcha dodał na pasterce, że "jesteśmy świadkami obniżania się poziomu kultury". „Jeśli bezkarnie znieważa się krzyż i mówi się, że to artystyczny wyraz, jeśli Kościół jest twoją matką, a matkę będą znieważali, to gdzie jest ta kultura człowieka?” - mówił. I apelował, że "Naród musi się poderwać", aby nie zniszczono korzeni chrześcijańskich Polski. Abp. Michalik nawiązywał również do ludzi, którzy "założyli grupy wydające pisma, robiący wielkie majątki na naiwności ludzi i propagandzie. A przecież to są zwyczajni mordercy kapłanów, którzy nagłaśniają swoją ideologię nienawiści pod pseudonimami lub bez pseudonimów". O Palikocie, ale już wprost mówił bp Kazimierz Ryczan na pasterce w kieleckiej bazylice: „Nie bój się Palikota i jego kolegów. On nie widzi ani sercem, ani oczami. W tych dniach powiedział, że chce w Polsce mniej Matki Bożej, a więcej seksu. Nie bój się liberałów, nie bój się transwestytów, ani bojówek ateistycznych. Idź, zanieś im prawdziwe oblicze Boga Zbawiciela z Betlejem” - powiedział. (Palikot życzył Polakom na Boże Narodzenie więcej seksu. Mniej Matki Boskiej życzył na Dzień Kobiet) „Co zrobiliśmy z orędziem Ojca Świętego? - zastanawiał się kard. Stanisław Dziwisz na pasterce w Katedrze Wawelskiej. „Z bólem dostrzegamy niechęć i wrogość do Kościoła, a nawet do Ewangelii i Krzyża” - mówił krakowski metropolita” - relacjonuje Wiśniewska, które cytuje również bp Krzysztofa Nitkiewicza, który w bazylice sandomierskiej ostrzegał, że "chcą nam zabrać Chrystusa. Dlatego domagają się wyeliminowania krzyża z przestrzeni publicznej, usunięcia religii ze szkół oraz abp Władysława Ziółeka, który w łódzkiej katedrze rozważał, czy nie "należałoby w szopkach zamiast Dzieciątka umieścić krzyż, dla którego coraz częściej ogranicza się przestrzeń publiczną".

Wiśniewska w pewnym stopniu robi hierarchom zarzut już w leadzie swojego tekstu pisząc, że biskupi mówili o walce z krzyżem w czasie, gdy Kościół cieszy się z narodzenia Jezusa. Trudno nie zauważyć, że jest to zarzut nonsensowny. Czym innym jest upominanie duchownych za polityczne kazania przed wyborami, które czasami mogą graniczyć wręcz z gorszeniem wiernych, a czym innym jest obrona wiary przed fanatyczną grupą antyklerykałów kierowaną przez cynika. Boże Narodzenie jest jak najbardziej czasem na przypominanie czym jest krzyż i dlaczego Jezus się w ogóle narodził. Nie ulega żadnej wątpliwości, że chrześcijaństwo jest dziś w Europie rugowane z przestrzeni publicznej i to samo próbują zrobić agresywni laicyści w Polsce. „Gazeta Wyborcza” oczywiście tego nie dostrzega bowiem ich spece od Kościoła marzą zapewne o katolikach popierających prawo do zabijania dzieci nienarodzonych i księży udzielających „ślubów” gejom. Dzisiejsza wersja Janusza Palikota byłaby z pewnością czołowym myślicielem takiego katolicyzmu a jego kapłanem stałby się Robert Biedroń. Jednak polscy biskupi są przedstawicielami prawdziwego Kościoła, który założył Jezus Chrystus, a nie "fan klubu Jezusa z Nazateru", jakich jest wiele na świecie. W jednym z pierwszych numerów „Wprost” po sukcesie Palikota, redakcja na okładce dała zdjęcie usypiających biskupów, pod którym widniał podpis: pobudka. Trudno było nie dojrzeć sensu w okładce tego lewicowo-liberalnego pisma, którego redakcja jednak zapewnie nie spodziewała się, że hierarchowie zaczną się powolutku przebudzać z drzemki spokoju. Przedwczorajsza pasterka była tego pierwszym jeszcze raczkującym dowodem. Spodziewajmy się więc niebawem innej okładki „Wprost” albo „Newsweeka”, które ukażą biskupów z podpisem: milczeć!

Łukasz Adamski

http://www.fronda.pl/news/czytaj/tytul/przebudzenie_hierarchow_nie_wszys...

A tu oryginał bredzenia

http://wyborcza.pl/1,75248,10870854,Palikot_na_Pasterkach.html

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

11. Do Pani Maryli,

Szanowna Pani Marylo,

To ta ? ścierka do mycia podłóg

Ukłony moje najnizsze

Michał Stanisław de Zieleśkiewicz

avatar użytkownika Maryla

12. Szanowny Panie Michale

feministka i pisząca w GW antychrzescijańskie kawałki - po prostu chora kobieta, współczuć.

Polecam wywiad: abp Józef Michalik

http://www.stefczyk.info/publicystyka/opinie/nasz-wywiad-abp-jozef-michalik

Gdzie szukać optymizmu?

Myślę, że powolutku, powolutku ale jednak będziemy świadkami ożywienia po stronie katolickiej i szerzej, po stronie ludzi dobrej woli. Jest przecież wielu niekatolików, którzy kochają Polskę szczerze i dobrze jej życzą, którzy kochają ideały, którzy są uczciwymi ludźmi.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

13. Do pani Maryli,

Szanowna Pani Marylo,

Z przyjemnością przeczytałem.

To słowa otuchy
Myślę, że powolutku, powolutku ale jednak będziemy świadkami ożywienia po stronie katolickiej i szerzej, po stronie ludzi dobrej woli. Jest przecież wielu niekatolików, którzy kochają Polskę szczerze i dobrze jej życzą, którzy kochają ideały, którzy są uczciwymi ludźmi.

Ukłony moje najniższe

Michał Stanisław de Zieleśkiewicz

avatar użytkownika kij w mrowisko

14. Michał Zieleśkiewicz

Kościół Katolicki na szczęście ma drzwi szeroko otwarte dla ludzi dobrej woli.
Tylko Pan Bóg wie , co kryje się w ludzkich sercach.
Pozdrowienia moje świąteczne.
Oby ten rok był dla nas wszystkich rokiem spełnienia najskrytszych życzeń zgodnych z wolą Pana naszego Jezusa Chrystusa.

avatar użytkownika Maryla

15. bez i tej Wisniewskiej nie da się :)

Mason, czyli sztuczny Żyd - mówi inteligent jak się patrzy z foto

profesor Tadeusz Cegielski

profesor Tadeusz Cegielski

Fot. Sławomir Kamiński / AG

- Trzeba być wyznawcą spiskowej teorii
dziejów, żeby myśleć, że maleńka grupa tworzy historię. Odbiorcą tego
typu papki jest polski półinteligent, który chętnie się posługuje
protezami intelektualnymi - mówi prof. Tadeusz Cegielski

Ten stereotyp masona jako wroga, "sztucznego Żyda", pokutuje w Kościele do dzisiaj?

-
Tak. Opowiem anegdotkę. Z ks. prałatem Józefem Majem toczymy od dawna
przyjacielski spór, czy w podziemiach kościoła św. Katarzyny,
najstarszego kościoła na Mazowszu, była loża, czy nie. On twierdzi, że
była, ja - że nie. Raz na poparcie swoich argumentów dodałem, że w końcu
z nas dwóch to ja jestem masonem, a nie on. Ks. Maj spojrzał na mnie
zaskoczony: "Pan, panie profesorze? Pan nie jest masonem". Studenci w
śmiech. Zastanawiam się, co miał na myśli. Widzę dwie możliwości.
Pierwsza - że nie wyglądam na takiego, który pożera chrześcijańskie dzieci, jak zapewne sądzi arcybiskup. I druga - o tym, kto jest masonem, orzekamy tak naprawdę my, Kościół.

Abp Józef Życiński
powiedział kiedyś swoim księżom: przestańcie mówić o masonerii, czyli o
czymś, o czym nie macie zielonego pojęcia. Zajmijcie się swoimi
parafiami. Tam jest wystarczająco dużo problemów.


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

16. te fartuszki to uzywane

Przeczytaj także:
Abp Michalik: Kościół jestdziś planowo atakowany.
Komentarz Katarzyny Wiśniewskiej: Mason w gnieździe arcybiskupa.

*Profesor Tadeusz Cegielski
- historyk z Uniwersytetu Warszawskiego, badacz dziejów nowożytnych,
historii kultury i idei. Wolnomularz i znawca tej problematyki.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

17. Ks. prof. Waldemar Chrostowski

Jedno zdanie ks. abp. Józefa Michalika wywołało taką reakcję... Znaczy to, że
było naprawdę potrzebne.

Kościół a masoneria

Uderz w stół... a piórem redaktor Katarzyny
Wiśniewskiej natychmiast odezwała się "Gazeta Wyborcza". Oceną wypowiedzi
metropolity zajął się prof. Tadeusz Cegielski. Wikipedia, wolna encyklopedia,
informuje, że jest on wykładowcą w Instytucie Historycznym oraz w Centrum
Europejskim Uniwersytetu Warszawskiego, historykiem idei i kultury, po czym
dodaje: "Wolnomularz, Wielki Mistrz Wielkiej Loży Narodowej Polski w latach
2000-2003, obecnie Wielki Mistrz Honorowy WLNP oraz Wielki Namiestnik (zastępca)
Wielkiego Komandora Rady Najwyższej Polski 33. Stopnia Rytu Szkockiego Dawnego i
Uznanego". Cokolwiek znaczą te wszystkie szczegóły, redaktor Wiśniewska miała
pod ręką właściwy adres. Usłyszała zatem to, co chciała usłyszeć i powielić, a
mianowicie, że Kościół nie ma żadnego problemu z masonami, którzy wprawdzie są,
ale niewiele znaczą. Wielki Mistrz wyjaśnia, że mason nie jest niczym innym jak
tylko sztucznym Żydem. Nie wiem, jak na tę wypowiedź zareagują Żydzi, ale na
moje wyczucie nie jest to komplement pod ich adresem. W konfrontacji między
Kościołem a masonerią redaktor Katarzyna Wiśniewska i jej pracodawcy nie
ukrywają swoich sympatii i preferencji. Już to samo stanowi niemały pożytek z
wypowiedzi przewodniczącego KEP, która powinna otworzyć oczy i dać do myślenia
zwolennikom opinii, że Kościół ma w świecie samych tylko przyjaciół.

W rozmowie Wiśniewskiej z prof. Cegielskim pojawił się również drugi wątek.
Przywołuje się wypowiedź abp. Józefa Życińskiego do księży. Zmarły przed rokiem
metropolita miał powiedzieć, żeby zamiast mówić o masonerii - "czymś, o czym nie
mają zielonego pojęcia" - zajęli się sprawami parafii. Nie wiem, czy te słowa
rzeczywiście padły, ale skoro się je rozpowszechnia, a spadkobiercy duchowej
spuścizny abp. Życińskiego nie protestują, należy przypuszczać, że jednak tak. W
wywiadzie rzece "Niewidzialne światło" (Kraków 2011) tenże metropolita
powiedział: "Ja sam bardzo ciepło wspominam kontakty z Klemensem Szaniawskim,
kiedy był szykanowany przez władze. (...) Z dzisiejszej perspektywy musi to
szokować, bo wiadomo już, że Klemens był masonem. Mason uczący przyszłych
dominikanów... - to wygląda na groteskę, ale pamiętam, jak spacerowałem z
Klemensem tuż przed moją nominacją biskupią i rozmawialiśmy, oceniając zarówno
pewnych luminarzy życia intelektualnego, jak i próby wprowadzenia postmodernizmu
do polskich dyskusji filozoficznych, i dokładnie we wszystkim zgadzaliśmy się"
(s. 125-126). Wygląda na to, że arcybiskup wiedział o masonerii więcej niż
przeciętny kapłan, ale z tego wcale nie wynika, że kapłani w tym przedmiocie
powinni bezkrytycznie pójść za jego radą i poprzestać wyłącznie na sprawach
parafialnych.


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

18. Terlikowski: Jak obrzydzić


Terlikowski: Jak obrzydzić księdza Isakowicza-Zaleskiego



/

Ze
zdumieniem przeczytałem dzisiejszą recenzję mojego wywiadu rzeki z
księdzem Tadeuszem Isakowiczem-Zaleskim, jaka wyszła spod pióra
Katarzyny Wiśniewskiej. Gdybym nie znał tego wywiadu byłbym przekonany,
że to jakiś szaleńczy atak na Kościół. Mój problem polega tylko na tym,
że ja ten wywiad zrobiłem, i wiem, że takie jego przedstawienie jest
zwyczajną manipulacją.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika wladysl

19. Fakt.

Z o. Terlikowskim zawsze był kłopot.

avatar użytkownika Maryla

20. CZERSKA MA NOWEGO CELEBRYTĘ PO KS BONIECKIM

Ksiądz Lemański: Laicyzacja jest faktem. Kościół sam wypycha wiernych

Katarzyna Wiśniewska: - Teraz będzie miał ksiądz mniej obowiązków: abp Henryk Hoser zabronił właśnie księdzu uczyć religii w szkole. Za co?

Ksiądz Wojciech Lemański, proboszcz parafii Narodzenia Pańskiego w Jasienicy, członek Polskiej Rady Chrześcijan i Żydów : - Biskup powiedział mi to w Środę Popielcową. Ksiądz kanclerz wyjaśnił, że to za moją twórczość. A przecież ja nikogo nie skrzywdziłem. Piętnowanie zła, choćby nawet pośród duchownych, nie jest zbrodnią. A stawanie w obronie skrzywdzonych jest obowiązkiem. Gdzieś w tle pobrzmiewa ciągle moja odpowiedź na list otwarty bp. Wiesława Meringa.

Więcej... http://wyborcza.pl/1,75248,11458401,Ksiadz_Lemanski__Laicyzacja_jest_fak...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika wladysl

21. no i sama widzisz, jak teraz

działają departamenty.
I połap się w tym.

Kiedyś był IV, z Wichą na czele; obecnie po obaleniu Michnika porzucono rzymską numerację dla świętego spokoju, powiedziano: koniec z tym stalinizmem - a jednak, proszę Cię ja Pani, departament działa i ma się dobrze.

Ojca Terlikowskiego z p. Czaczkowską spór, przypomina czasy księży patriotów gdy szczytowali zajadle z rzekomymi młodymi ortodoksyjnymi katolikami z...
znaczy naszego Tadka mam na myśli - siłą spokoju - tam gulał, och gulał itd.,
potem wypowiedź kudłatego Bartosia po cywilnemu [tu: mowa o programie u Lisa] wspierającego ks. Ściegiennego, a ksiądz Ściegienny co na to?

Opowiedzieć?
Jeśli ktoś oglądał to widział na jakim tle umieszczono ks. Ściegiennego - zachmurzone Niebo i jego błękit, i głowa Ściegiennego dominująca, na telebimie - jakby ktoś złośliwie chciał zasugerować analogię do Wniebowstąpienia.
Krótko mówiąc: jeżeli wg ks. Ściegiennego w Watykanie zło, to cóż nam biednym owieczkom wypada? Nic! tylko za ks. Ściegiennym posuwać się z pewną nieśmiałością.
Pomijam z oczywistych względów osobę prof. Węcławskiego, na którego w innej wypowiedzi ks. Ściegienny się powoływał.
No masz! Tak właśnie. Cała Polska widziała Pana Polaka (tj. Węcławski cywil w skórzanych portkach u boku partnerki przechadzał się promenadą), ile trzeba się zepsić by odreagować lata wiary w Boga.

Raz na dwa dni włączam telewizor; co włączę to o. Terlikowski. Dzisiaj, kilkadziesiąt minut temu, w towarzystwie półświatka bryluje, i się nie wstydzi.
Mam starą książkę z XIX wieku o prostytucji w Warszawie.
Chyba muszę do niej sięgnąć, by go jakoś wytłumaczyć.

Pozdrawiam.

[ktoś mądrze napisał, że wyszykują nam taką koncesjonowaną opozycję, że mucha nie siądzie. Cave canem! Już to widać.]

avatar użytkownika Maryla

22. @wladysl

"wyszykują nam taką koncesjonowaną opozycję, że mucha nie siądzie." - juz wyszykowali, a teraz promują. Niby że ci w telewizorze, co mówia, że oni ci faszyści z prawicy, to te elity , co jak Feniksy z popiołu.

Jestem wyjątkowo wyczulona na wszystkie fałszywe nuty. Wolę niewinowatego, co sie zagalopował przeprosic, niż kolejną ekipę Mazowieckich i Rokitów pielęgnować.

Pozdrawiam

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika wladysl

23. Maryla, jasne.

Ja Trwam, Ty Trwasz, oni nie wytrwają.

avatar użytkownika Maryla

24. i ta Wisniewska chyba na urlopie, bo ma zastepstwo, godne :))))

Kradzież dzieci według abp. Michalika
Dominika Wielowieyska
2012-04-06,

"Jest też fragment o wstydzie za wszystko co polskie i narodowe: to typowa dla opcji endeckiej przesada. Duma z polskich dokonań i historii nie powinna nam przesłaniać tych fragmentów naszych dziejów, które przynoszą nam wstyd jak np. Jedwabne. Ukrywanie tych faktów wystawiałoby nam bardzo złe świadectwo. Był czas, że sama "Rzeczpospolita" odegrała w tej sprawie pozytywną rolę. Miarą wielkości narodu jest to, że potrafi wyjść poza narodowe schematy i spojrzeć na przeszłość krytycznie. To dobre lekarstwo na szowinizm i ksenofobię. Dlaczego arcybiskup tego nie docenia? Przecież naczelną zasadą Ewangelii jest miłość do bliźniego, a nie wyłącznie do swojego rodaka.

Nie lekceważę słów arcybiskupa o matkach, których nie ma w domu. Choć zadaję sobie pytanie, dlaczego duchowny nie powiedział nic o ojcach? Czyżby nie doceniał roli mężczyzny w wychowywaniu dzieci? Niesłusznie dyskredytuje swoją płeć. Namawiam hierarchię kościelną na spokojne spojrzenie na model dzisiejszej rodziny. Tak, rodzice powinni więcej czasu spędzać w domu ze swoimi dziećmi. Jestem za tym, by inwestować państwowe pieniądze w większym stopniu w urlopy macierzyńskie i tacierzyńskie niż w żłobki. Ale przeświadczenie, że kobieta, która pracuje zawodowo, jest gorszą matką od tej, która pozostaje w domu, jest krzywdzące. Jest rolą państwa i także Kościoła zachęcać ludzi do rozsądnego dzielenia czasu pomiędzy pracę i dom. I to obojga rodziców. Jest ważne, by wzorcem byli rodzice, którzy poświęcają dużo uwagi swojemu potomstwu."

Więcej... http://wyborcza.pl/1,75968,11493563,Kradziez_dzieci_wedlug_abp__Michalik...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

25. i ta Wisniewska na świeta Zmartwychwstania

Ku świątecznemu pokrzepieniu szef polskiego Episkopatu abp Józef Michalik udzielił wywiadu ''Rzeczpospolitej''. Ale żadnego ''wesołego Alleluja'' tam, katoliku, nie uświadczysz. To bilans Polski, od którego wielkanocne jajko może utkwić w gardle.

Więcej... http://wyborcza.pl/1,75968,11498997,Alleluja_i_w_nogi.html#ixzz1rNiGdZFj

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

26. i ta Wisniewska zniecierpliwiona, ze jeszcze nie zarzynają

chrzescijan na ulicach i nie burzą kościołów... cóż za rozczarowanie, zaraz miną dwa lata od wypuszczenia tłuszczy pod wodżą palkotowego Tarasa na krzyż i modlących się ludzi, a tu jakby nigdy nic, chodzą po ulicach w marszach, spiewają piesni religijne, ZGROZA!!!!

POmysł na Kościół
Renata Grochal, Katarzyna Wiśniewska
2012-04-14, ostatnia aktualizacja 2012-04-13 19:07

Więcej... http://wyborcza.pl/1,75248,11534343,POmysl_na_Kosciol.html#ixzz1s0xee2sL

Nie ma żadnej wojny PO z Kościołem, najwyżej niekonsekwencja i kunktatorstwo. Platforma na razie odkłada sprawy światopoglądowe, żeby zająć się emeryturami
Nie wyruszamy na żadną krucjatę antykościelną, reformujemy system emerytalny, musi być sprawiedliwość - przekonywał w marcu w Sejmie premier. A jego współpracownik dodaje: - Nasza propozycja to nic innego jak podjęcie tego, o czym mówili sami biskupi. To oni wyszli z koncepcją zastąpienia funduszu odpisem podatkowym.

Czyli złagodzenie języka w stosunku do zapowiedzi Tuska z kampanii wyborczej - że PO nie będzie klękać przed Kościołem, że jeśli chodzi o reformy, to "świętych krów nie będzie" (w listopadowym exposé).

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

27. i ta Wisniewska na Marsz w obronie mediów

Trwają i walczą

Katarzyna Wiśniewska
2012-04-21, ostatnia aktualizacja 2012-04-20 21:45


O. Rydzyk, jak wiadomo, brzydzi się
dyskryminacją. Pod kancelarią premiera przemówi więc Jarosław Kaczyński,
a pod Belwederem Zbigniew Ziobro. Obaj liderzy walczą o względy
zakonnika.

Dziś wielkie święto prawicowych polityków i zadymiarzy skrzykniętych przez przedsiębiorcę w koloratce. W Warszawie
wystawią przedstawienie pt. "Walka o wolne media". Dlatego że prywatna
Telewizja Trwam ojca Rydzyka nie dostała koncesji na nadawanie cyfrowe.

O. Rydzyk, jak wiadomo, brzydzi się dyskryminacją. Pod kancelarią premiera przemówi więc Jarosław Kaczyński,
a pod Belwederem Zbigniew Ziobro. Obaj liderzy walczą o względy
zakonnika. Najpierw wszyscy się pomodlą - a jakże - i dostaną od Rydzyka
błogosławieństwo.


Odmowa koncesji na cyfrę to nie żaden knebel. Telewizja Rydzyka była i
będzie dostępna jak dotąd w kablówkach i z satelity, tyle że próżno
szukać tej informacji w mediach redemptorysty. Żeby wyprowadzić ludzi na
ulicę, trzeba było ogłosić, że ta odmowa to antykatolicki spisek.
Naprawdę zaś TV Trwam nie spełnia warunków finansowych: jej właściciel -
fundacja Lux Veritatis - jest zadłużony.

Wbrew
oczywistym faktom za Rydzykiem ujął się Episkopat. Ten sam Episkopat w
sprawie skandalicznych oskarżeń wobec prezydenta i premiera o
zdradziecki spisek z Rosją i zainicjowanie zamachu - milczy.


Zakonnik zyskał też wypróbowanych sojuszników: na manifestację
wybierają się kibice Lecha. Obrońcy TV Trwam, nie przyprowadzajcie na
plac Trzech Krzyży dzieci
- wasi pełni werwy sprzymierzeńcy zwołują się już w internecie: "Wróg
jest wspólny, a cel jeden". Jeśli zrobi się zadyma, kibole nie będą
deliberować, kto ma dostać kamieniem. Wszystko i tak zwali się na władze
miasta, które nie dopilnowały porządku. I na "wrogów".


Ten przedziwny polityczno-kibolsko-kościelny sojusz będzie nas
przekonywał, że żyjemy w niedemokratycznym kraju rządzonym przez
zamordystów.

"Kościół nie powinien żyrować kłamstwa smoleńskiego" - apelował kilka dni temu Tadeusz Mazowiecki. Nie powinien też żyrować nowego kłamstwa o prześladowaniu TV Trwam.





Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

28. Kościele, więcej

Kościele, więcej zaufania

Katarzyna Wiśniewska
2012-04-23, ostatnia aktualizacja 2012-04-23 08:11
''Bez zaufania, solidarności i odpowiedzialności nie można być pewnym
siebie. Nie można mieć odwagi. Być człowiekiem. Te trzy filary, które są
ukrytą podstawą naszego bycia w świecie, one się teraz trzęsą i grożą
zawaleniem'' - mówił Zygmunt Bauman w wywiadzie dla ''Gazety''.


W piątkowej debacie ''Europa: początek czy koniec kryzysu'' w
warszawskim klasztorze Dominikanów wiele mówiono właśnie o zaufaniu, o
tym, że jego deficyt rodzi nietolerancję i ksenofobię, która chwieje
Europą.

Mocno
zabrzmiała teza ojca Ludwika Wiśniewskiego (autora głośnego listu do
nuncjusza apostolskiego o słabościach polskiego katolicyzmu), że do
kryzysu mógł przyczynić się Kościół.
Właśnie przez utratę zaufania społecznego. - Może byliśmy za bardzo
agresywni, nietolerancyjni dla inaczej myślących, może mieszaliśmy
zadania państwa z zadaniami Kościoła. Może przyczyniliśmy się do tego,
że Europa zaczęła się nas bać, biskupów, księży - zastanawiał się o.
Wiśniewski. Mówił też o rodzimym kryzysie zaufania, który mogło pogłębić
zachowanie niektórych duchownych. - Ludzie śpiewają: ''Ojczyznę wolną
racz nam zwrócić, Panie'', a stojący obok kapelan ''Solidarności'' nie
reaguje.

Można to odczytywać jako polemikę z biskupami,
którzy kryzysu szukają wszędzie, byleby poza Kościołem, najchętniej w
szeroko pojętej ucieczce od tradycyjnych wartości. Tylko skąd się ona
bierze? Na pewno nie jest to działanie ciemnych sił, które jak chce abp
Michalik ''planowo atakują'' dziś Kościół, czyli enigmatyczne
''środowiska libertyńskie, ateistyczne i masońskie''. To jest język,
który odstrasza, osłabia zaufanie, dzieli ludzi na lepszych i gorszych,
wierzących i niewierzących. Stąd krok do upolityczniania religii,
Kościoła, co w Polsce przepoczwarzyło się w ''religię smoleńską''.


Jak to ujął u dominikanów ks. prof. Tomasz Halik, czeski filozof
i teolog, ''na słowo kryzys zlatują się jak sępy religijni i świeccy
mesjasze''.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

29. Prof. Czapiński: Lud

Prof. Czapiński: Lud radiomaryjny jest silniejszy niż lud smoleński

Rozmawiała Katarzyna Wiśniewska
2012-04-23, ostatnia aktualizacja 2012-04-23 21:00


Dyrektor Radia Maryja popiera prezesa
PiS i szefa Solidarnej Polski, ale gdyby zaczął któregoś z nich
atakować, jego wierni też by się natychmiast od nich odsunęli.
Identyfikacja z o. Rydzykiem jest silniejsza niż z liderami politycznymi
- mówi prof. Janusz Czapiński, psycholog społeczny

Katarzyna Wiśniewska: Dlaczego aż
kilkadziesiąt tysięcy osób przyszło na marsz w obronie TV Trwam? Sa
sfrustrowani, bo myślą, że władza odbiera im telewizję?


Prof. Janusz Czapiński : To tylko pretekst. Myślę, że są sfrustrowani z zupełnie innych powodów niż to, że KRRiT
nie przyznała TV Trwam miejsca na platformie cyfrowej. Przyglądałem się
uczestnikom marszu: przeważała generacja tzw. babyboomersów, ludzi,
którzy przyszli na świat w latach 1943-1963. Pod względem natężenia
stresu życiowego istnieje ogromna różnica między pokoleniem 60-,
55-latków a ludźmi młodszymi. To wciąż konsekwencje transformacji po
1989 r. Ale chodzi wcale nie tylko o kwestie ekonomiczne: ci starsi
ludzie czują się nieprzystosowani do nowego systemu wartości. Pokolenie
ludzi urodzonych po 1984 r. później wchodzi w związki małżeńskie,
później ma dzieci, skupia się na karierze zawodowej. Starszym się to nie podoba, widzą w tym upadek tradycyjnych wartości.

Z
badań pt. Diagnoza Społeczna, które pan od lat przygotowuje, wynika, że
coraz więcej Polaków jest zadowolonych z życia. To grupa, która idzie
wbrew tym diagnozom.


- 80 proc. Polaków jest coraz
bardziej zadowolonych z życia, ale na placu Trzech Krzyży była ta
frakcja polska, która jest niezadowolona i nigdy nie zdradzi ojca
Rydzyka.

Ani Jarosława Kaczyńskiego.

-
Manifestacja to był sukces Rydzyka bardziej niż Kaczyńskiego. To były
owieczki ojca Rydzyka. Dyrektor Radia Maryja popiera prezesa PiS i szefa
Solidarnej Polski, ale gdyby zaczął któregoś z nich atakować, jego
wierni też by się natychmiast od nich odsunęli. Identyfikacja z o.
Rydzykiem jest silniejsza niż z liderami politycznymi.

To nie ta sama grupa co "lud smoleński"? Na sobotniej manifestacji było wiele akcentów smoleńskich: flagi, znaczki, książki.

-
To niedokładnie ta sama grupa. Lud smoleński jest moim zdaniem mniejszy
niż lud radiomaryjny. Nie wszyscy słuchający Radia Maryja czy czytający
"Nasz Dziennik" wierzą w spiskową teorię katastrofy smoleńskiej. Moim
zdaniem zrozumiał to Jarosław Kaczyński,
który tonował okrzyki Antoniego Macierewicza o wojnie wypowiedzianej
nam przez Rosję. Znamienne też, że Macierewicz nie stał u jego boku na
sobotnim marszu.

Czyli ojciec Rydzyk potwierdził, że ma rząd dusz?

-
To był rzeczywiście imponujący marsz. W Polsce rzadko się zdarza, żeby
zmobilizować aż tak dużą grupę ludzi. Ale wiele wskazuje na to, że tak
wielkich demonstracji będzie coraz mniej.




Więcej... http://wyborcza.pl/1,75248,11599789,Prof__Czapinski__Lud_radiomaryjny_jest_silniejszy.html#ixzz1su79ct1j

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

30. nic nowego, czyli lewaczka bredzi dalej

Wyrok na rękę Rydzykowi

Katarzyna Wiśniewska
2012-05-29, ostatnia aktualizacja 2012-05-28 17:33


A może ojciec Rydzyk nie chce cyfry?

Co jest grane? Sądząc po determinacji na marszach protestacyjnych, miał
to być proces o przetrwanie Trwam. Tyle że ojciec dyrektor jest
ostatnim, który wierzy w to, czym od miesięcy straszy - że TV Trwam bez
koncesji na cyfrę zniknie z ekranu.


Można wręcz zaryzykować tezę, że wyrok jest mu na rękę. Awantura
wzmocniła środowisko TV Trwam, zapewne też przybyło nowych zwolenników.
Liczba marszów imponuje - w całej Polsce i za granicą było ich 67.
Gdyby wyrok był inny, trzeba by ich zaprzestać, czyli zrezygnować z
najlepszej od lat promocji.

Największe święto Rodziny
Radia Maryja, czyli lipcowa pielgrzymka na Jasną Górę, musiałaby się
zmienić w wiec Zadowolonych 2012. A zadowolenie nie jest budulcem
radiomaryjnej tożsamości, pielgrzymów scala frustracja, poczucie
krzywdy, niechęć. Zadowolony może być tylko ojciec Tadeusz Rydzyk, który
w niedzielę w Radiu Maryja snuł piękne plany: - 8 lipca cała Rodzina
Radia Maryja idzie modlić się o multipleks dla TV Trwam.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

31. bredzenia Wiśniewskiej nA TEMAT Watykanu

Ojciec Rydzyk, nowy pupil Watykanu

Katarzyna Wiśniewska
2012-06-19, ostatnia aktualizacja 2012-06-18 17:49


Chcesz do czegoś dojść, musisz mieć
mocne plecy - ojciec Rydzyk jest realistą i wie, że w staraniach o
koncesję cyfrową dla TV Trwam ani modlitwa, ani plecy tysięcy widzów,
których zaprasza na manifestacje, nie wystarczą

Nie wiadomo, czy kard. Bertone oczaruje Krajową Radę
Radiofonii i Telewizji na tyle, żeby TV Trwam wygrała następny konkurs
na multipleks, nawet jeśli dokumentacja nadal będzie dziurawa. Dzięki
wywiadowi w "NDz" dowiedzieliśmy się za to - jeśli ktoś jeszcze miał w
tej kwestii złudzenia - jaki status ma ojciec Rydzyk w Kościele i
polskim, i powszechnym: nietykalny czy to w analogu, czy w jakości
cyfrowej.

Źródło: Gazeta Wyborcza




Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

32. łe chłe chłe, przeszła sama siebie :))

Duchowni mają się czym martwić. Socjolog ks. Wojciech Sadłoń z ISKK przekonuje, że to efekt zaniku wiary. - A to skutkuje tym, że nie chce nam się w niedzielę wstać i pójść do kościoła - twierdzi. To interpretacja o tyle komfortowa, że za łaskę boską (lub jak kto woli ''gen wiary'') trudno odpowiadać. Ile winy leży jednak po stronie samego Kościoła, a nie dylematów metafizycznych? Ilu ludzi zraża się do Kościoła, widząc, jak biskupi bronią ojca Rydzyka i jego medialnych interesów? A ilu gdy posłucha opowieści przewodniczącego Episkopatu abp. Józefa Michalika, o tym, że ''planowo atakowany jest dziś Kościół przez różne środowiska libertyńskie, ateistyczne i masońskie''?

Katolika może też zniechęcać brak wrażliwości Kościoła na problemy cywilizacyjne, np. bezpłodności. Co myśli kobieta, która nie może mieć dzieci, gdy słyszy od Rady Episkopatu ds. Rodziny, że in vitro to ''wyrafinowana aborcja'' i metoda ''okupiona śmiercią braci i sióstr''? A tak się składa, że frekwencja na mszach niedzielnych - jak wynika z jednego z sondaży CBOS - maleje głównie z powodu kobiet. Regularny udział we mszy deklaruje 40 proc. kobiet z dużych miast - aż o 26 pkt proc. mniej, niż w 1992 r. Wciąż mężczyźni rzadziej niż kobiety deklarują regularny udział we mszy, ale w ich przypadku statystyki są w miarę stabilne.

Obarczanie winą za spadek liczby praktykujących wyłącznie Kościoła nie ma oczywiście sensu. Osłabienia religijności instytucjonalnej powstrzymać nie sposób. I nie jest to efekt walki z Kościołem, jak chce abp. Michalik, ale zobojętnienie spowodowane natłokiem wrażeń i możliwości. Kościół pełnił kiedyś funkcję spajającą lokalne społeczności. W epoce facebooka nie trzeba już iść na mszę, żeby przy okazji zobaczyć narzeczonego sąsiadki.

Zresztą coraz trudniej we własnej parafii spotkać sąsiadów: coraz bardziej popularne jest zjawisko churchingu: ludzie wolą pojechać do kościoła choćby na drugim końcu miasta, żeby tam usłyszeć dobre kazanie czy oszczędzić sobie słuchania fałszującego organisty, gdy - dajmy na to - u dominikanów śpiewa profesjonalna schola.

To też sygnał dla Kościoła, żeby wskrzesić życie parafialne. Według sondażu CBOS aż co czwarty badany nie ma poczucia przynależności do parafii. Przeciętna polska parafia nie jest dla współczesnego katolika przestrzenią na tyle atrakcyjną, że chciałby realizować w niej swoją pobożność. A o wystawach, koncertach czy spotkaniach kulturalnych w większości parafii można tylko pomarzyć.

Poza tym w niedzielę oprócz kościoła katolik ma do dyspozycji galerię handlową, kino, kino domowe, etc. Widać, że Kościół szuka sposobu, by przyciągnąć młodych do katolicyzmu. Świadczy o tym choćby dokument Episkopatu ''W trosce o człowieka i dobro wspólne'', w którym hierarchowie skrytykowali umowy śmieciowe, zajęli się problemem czarnego rynku. To dla ludzi znacznie ważniejsze niż rzekoma dyskryminacja Telewizji Trwam. Ale wydaje się, że biskupów ciągle bardziej zajmuje TV Trwam niż pustoszejące kościoły.

Przeczytaj także: Kościelne badania. Mniej osób chodzi do kościoła, więcej przystępuje do komunii

Więcej... http://wyborcza.pl/1,75968,12033038,Co_zniecheca_katolikow_do_Kosciola.h...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

33. i ta Wisniewska z obrzydkiem

rozmowa z Andrzejem Rozenkiem, posłem, rzecznikiem Ruchu Palikota

Katarzyna
Wiśniewska: Ruch Palikota krzyża się chwyta? Zespół ds. świeckiego
państwa to tylko kolejna akcja, żeby potwierdzić wasz antyklerykalizm,
czy traktujecie to poważnie?


Andrzej Rozenek:
Poważnie. Realizujemy nasze zapowiedzi przedwyborcze, żeby z
przestrzeni publicznej usunąć związki wyznaniowe. Artykuł 25 konstytucji
o autonomii Kościoła i państwa nie pozwala na to, żeby we wszystkich
uroczystościach państwowych brali udział kapłani czy żeby w urzędach
publicznych wisiały symbole religijne.


Polityk ma chyba prawo być na mszy np. 11
Listopada, jeśli jest wierzący. Byłoby sztuczne, gdyby szedł na mszę
bladym świtem, kryjąc się po kątach, żeby nikt go nie zobaczył.



- W wielu państwach takie zasady istnieją: wybrany przez
społeczeństwo polityk chowa swoje przekonania religijne do kieszeni i
jeśli się oddaje praktykom religijnym, robi to w ciszy i samotności, a
nie przy kamerach i w świetle fleszy.

Nie chodzi o
zmuszanie polityków, żeby nie chodzili do kościoła, ale niech nie robią z
tego święta państwowego. A 11 Listopada zostało zawłaszczone przez
Kościół, choć to święto wszystkich Polaków, również niewierzących
.
Tymczasem okazuje się, że celebrowanie polega głównie na odprawianiu
mszy zamiast np. na radosnych festynach ulicznych.

Ale wasz niedawny pomysł pozwów przeciwko
Sejmowi o naruszenie dóbr osobistych w związku z krzyżem wiszącym w sali
obrad to czysta pokazówka.


- Szukamy
wszelkich metod dopuszczalnych prawem, żeby zachęcić panią marszałkinię
Ewę Kopacz, aby zrealizowała art. 25 konstytucji i usunęła z sali obrad
krzyż, który został zawieszony bezprawnie, bez uchwały Sejmu, ukradkiem i
w nocy. Jednak od wielu lat wszyscy odwracają głowę i udają, że nic się
nie stało. Nie może być tak, że ktoś sobie w dowolnym miejscu przybija,
co chce.

Co więc proponujecie?


- Przegłosować obecność krzyża w Sejmie, co da nam możliwość
skargi do Trybunału. Jeśli do głosowania nie dochodzi, pozostają nam
takie - być może śmieszne - gesty. Oczywiście wiele osób zachęca nas do
tego, żebyśmy weszli na drabinę i krzyż zdjęli.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

34. i ta Wisniewska

Kościół głuchy, bo nie słucha

Katarzyna Wiśniewska
2012-07-28, ostatnia aktualizacja 2012-07-26 17:51


Kościół ponad 20 lat temu stał się w
państwie modny. Wreszcie oficjalnie, nikt go nie spychał do kruchty,
przeciwnie, każdy chciał Kościołowi coś wynagrodzić, za coś podziękować.
Szybko zatracono miarę. Kościół zyskiwał przywileje, odrabiał stracone
lata.

Józefa Hennelowa: Otwarty, bo powszechny. O Kościele, który może boleć, Wydawnictwo Literackie 2012



Józefa Hennelowa była wtedy posłanką OKP (solidarnościowego
klubu parlamentarnego), potem Unii Demokratycznej. Jej książka "Otwarty,
bo powszechny" mogłaby być rozliczeniem z Kościołem, gdyby nie to, że
Hennelowa nikogo rozliczać nie chce, bo sama czuje się częścią Kościoła.


Błędy hierarchii, ekspansywność Kościoła uderzają więc w
nią samą, w jej rozumienie katolicyzmu. Stąd podtytuł: "O Kościele,
który może boleć". W Kościele, który boli, forma przykrywa istotę, a
gesty i symbole antagonizują. Tak jak w grudniu 1989 r., gdy Sejm
zmieniał Polsce godło, a trzej posłowie OKP i Zjednoczenia
Chrześcijańsko-Narodowego Marek Jurek, Jan Łopuszański i Stefan
Niesiołowski zażądali, by korona orła była zwieńczona krzyżem.


Albo gdy instrukcją ministra oświaty w 1990 r. wprowadzono
religię do szkół. W pośpiechu, bo Kościołowi zależało na czasie. Wedle
Hennelowej zabrakło w tej kwestii namysłu, czy Kościół i szkoła są przygotowane na taką zmianę. I czy to dobrze, że katecheta jest niemal wyjęty spod kontroli władz świeckich.


Z książki wyłania się Kościół, który był na te znaki zapytania
kompletnie zamknięty. Gdy o swoich wątpliwościach napisała do bp. Józefa
Michalika, ówczesnego ordynariusza gorzowskiego, ten uderzył w wysokie
C. Pytał, czy państwo ma „czerpać z Nadprzyrodzoności”, czy odcinać się
od chrześcijańskich korzeni. Potem w wywiadzie dla katolickiego
tygodnika „Ład” postponował Hennelową, mówiąc, jak to „pewna redaktorka i
posłanka katolicka” uważa, że „z powodu trudności ekonomicznych religia
»musi wrócić « do kościoła”. Co wedle abp. Michalika dowodzi, że
opowiada się „za hierarchią wartości niechrześcijańskich”.


Kościół, który boli, to Kościół osądzający, głuchy na niuanse. Który
nie chce zrozumieć, że to, co katolickie, nie musi być niesione na
sztandarach ani dekretowane w państwowych dokumentach. W przeciwieństwie
do hierarchii Hennelowa sceptycznie patrzyła na wprowadzanie do ustawy
medialnej nakazu respektowania wartości chrześcijańskich. "Wywieszanie
szyldów odbieram jako oznaczanie swojego terytorium: jeszcze to i to, i
to Bo Kościół zdaniem niektórych potrzebuje i posłów manifestujących
przywiązanie do Imienia Bożego, i krzyża w sali Sejmu, a nawet swoich
mediów, bo rzetelności dziennikarskiej tych, którzy nie podkreślają
swojej katolickości, ufać nie można" - pisze.

Kościół
dążył do tego, by coraz mocniej zakorzeniać się w państwie. Zdaniem
Hennelowej to błąd: każdy przywilej staje się przeszkodą w misji
Kościoła. Tak jak konkordat wprowadzony "prawie kuchennymi drzwiami",
przez Kościół odtrąbiony jako sukces. Hennelowa punktuje: jeden z
artykułów konkordatu, który mówi, że program nauczania religii i
podręczniki opracowuje władza kościelna, i podaje do wiadomości władzy
państwowej. A jeśli program będzie słaby? Co z tej "wiadomości"
przyjdzie państwu? Inny przykład: w konkordacie zagwarantowano dotacje
państwowe dla KUL i PAT. Mimo to w kościołach przeprowadza się zbiórki
pieniędzy na te uczelnie.

Przywilejów Kościół pilnuje,
gorzej z obowiązkami. Konkordat daje prawo osobom kościelnym do
zakładania fundacji, ale podlegają one takim samym rygorom co fundacje
świeckie. Dlaczego w takim razie oburzenie i zarzuty o ingerencję
wywołują próby przeprowadzenia kontroli w fundacji Lux Veritatis o.
Rydzyka?

Konkordat dał Kościołowi poczucie
bezpieczeństwa. Ma jednak rację Hennelowa, twierdząc, że gdybyśmy go nie
podpisali, Kościołowi paradoksalnie mogłoby to wyjść na korzyść. Zwykli
katolicy czuliby się bardziej odpowiedzialni za Kościół, skoro nie
wyręczałoby ich w tym państwo. Urzędowe wspomaganie wywołuje często
odwrotny skutek: budzi antyklerykalizm.

Hennelowa
przywołuje zwyczaje, które odgradzają księży od ludzi. Np. tradycja
fundowania auta prymicjantowi (ksiądz tuż po święceniach) przez wiejskie
parafie. Czy jakaś instytucja funduje auto absolwentowi wyższej uczelni wchodzącemu na rynek pracy?



Ksiądz nie musi się też przejmować, że nie będzie miał z czego
spłacić kredytu mieszkaniowego; ma zapewniony wikt i opierunek.
Duchowni
na poletku finansowym działają skutecznie i na ogół wychodzą na swoje.
Także w sporze o odzyskiwanie majątków zagrabionych w PRL. Bo przecież
"się należy". Hennelowa przypomina jednak sprzedaż gruntów z
kilkakrotnym przebiciem i pyta: "Czy mój Kościół musi być aż tak po
świecku zapobiegliwy?".

Kościół domaga się od państwa,
aby jego idee wpisywało do ustaw. Tak było np. w sporze o aborcję. Na
początku lat 90. Andrzej Wielowieyski, działacz katolicki i poseł Unii
Demokratycznej, proponował znaczną liberalizację przepisów
antyaborcyjnych. Uważał, że aborcja powinna być dopuszczona także z
przyczyn społecznych. Kobiety musiałyby wcześniej zgłosić się do
poradni. Wywołało to burzę w środowiskach kościelnych.



Hennelowa popierała pomysł Wielowieyskiego.Uważała, że takie poradnictwo
przedaborcyjne to jedyna droga, żeby dotrzeć do wielu kobiet, które
chcą usunąć ciążę. Bo jeśli nie będzie furtki w prawie, czyli pozwolenia
na aborcję ze względów społecznych, to kobieta znajdzie drogę nielegalną.


Hennelowa była na straconej pozycji. Hierarchia i tzw. porządni
katolicy nie chcieli rozwiązać problemu aborcji, ale pokazać, że stoją
po jasnej stronie mocy. W końcu od Marka Jurka usłyszała wtedy, że
trzeba "być za życiem", nawet jeśli ustawa nie będzie działać. A pewna
lekarka, matka szóstki dzieci, z troską pytała w liście, czy władza uderzyła jej do głowy.




Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

35. i ta Wisniewska

Marzenie biskupa: Telewizja Trwam w darze dla papieża

Biskup
Wiesław Mering chwali prezydenta Bronisława Komorowskiego za
zaproszenie do Polski Benedykta XVI. I pyta: ''Czy nie uważa Pan
Prezydent, że z okazji takiej wizyty, przepięknym, a jednocześnie
powitanym z największą radością przez Dostojnego Gościa darem byłoby
rozładowanie wreszcie konfliktu wokół koncesji na multipleksie dla
Telewizji Trwam?''... - komentarz Katarzyny Wiśniewskiej więcej »

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

36. Może polskie feministki śpiewając mu "diabelską" piosenkę.

Pojednanie w cieniu Pussy Riot

Katarzyna Wiśniewska
2012-08-11, ostatnia aktualizacja 2012-08-10 21:55


To miało być wielkie wydarzenie,
którego nic nie zakłóci. Patriarcha Moskwy Cyryl I w czwartek przyjedzie
do Polski. Podpisze z szefem polskiego Episkopatu abp. Józefem
Michalikiem wspólny apel do narodów Polski i Rosji o pojednanie.
Katoliccy i prawosławni duchowni pracowali nad nim kilka lat.

Mocne i potrzebne słowa, które padną w Polsce - o wybaczeniu krzywd,
jedności w wierze - nie będą miały tej siły rażenia, którą mogłyby mieć,
gdyby rosyjska Cerkiew zachowała się inaczej w sprawie Pussy Riot.


Czy w Polsce podczas wizyty Cyryla ktoś upomni się o uwięzione
kobiety? Patriarcha spotka się z prezydentem i marszałkiem Senatu. A
przede wszystkim z dostojnikami kościelnymi. Nie zabraknie okazji do
rozmów o roli religii w dzisiejszym świecie - o tym, że nie można jej
wykorzystywać do celów ideologicznych, grać nią, by stłamsić
niepokornych. Piosenka Pussy Riot jest uniwersalna - to nie tylko
demonstracja antyputinowska, ale także protest przeciwko upolitycznianiu
religii i dominacji mężczyzn zarówno w Kościele, jak i polityce.


"Bogurodzico, zostań feministką" - śpiewały Pussy Riot. Może
polskie feministki przypomną Cyrylowi o łamanych w Rosji prawach
artystek. Na przykład śpiewając mu "diabelską" piosenkę. 

Źródło goryczy patriarchy łatwo znaleźć - jest jednym z bohaterów teledysku "Pusiek". "Czarna sutanna, złote
pagony. Patriarcha Gundiaj wierzy w Putina. Lepiej, by suka wierzył w
Boga". W kampanii wyborczej Cyryl jednoznacznie poparł Putina.

http://wyborcza.pl/1,75968,12292209,Pojednanie_w_cieniu_Pussy_Riot.html

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

37. Kto pierwszy do

Kto pierwszy do raju

Katarzyna Wiśniewska
2012-08-14, ostatnia aktualizacja 2012-08-13 16:32


Ks. Adam Boniecki w ''Tygodniku Powszechnym'' dokonuje rekonstrukcji ultrakatolickiego i ultrapolskiego raju:

''Jeżeli któregoś dnia wygramy i władza spocznie w naszych
chrześcijańskich rękach, rozpocznie się era szczęśliwości. W naszej
Ojczyźnie, od tysiąca lat chrześcijańskiej, z naszym nabożnym ludem,
który swoją wiarą zawstydza resztę świata, zbudujemy Miasto Boże. To my
byliśmy przedmurzem chrześcijaństwa, my obaliliśmy bezbożny komunizm, my
daliśmy światu największego w historii papieża, my, Polacy-katolicy, nie kto inny!''.


Jak będzie w owym raju? ''Do Sejmu i Senatu będą mogli
kandydować tylko prawdziwi Polacy i prawdziwi katolicy. Tak będzie
sprawiedliwie, bo żeby reprezentować naród od tysiąca lat katolicki,
trzeba samemu być katolikiem (prawdziwym)''.

Wszystko więc będzie ochrzczone, m.in. media. A inne wartości?
Np. wolność słowa? ''Zawsze będziemy bronić wolności myśli i słowa, ale
tylko wolności prawdziwej. Takiej, która służy dobru człowieka, a nie
zatruwaniu ludzkiej duszy''.

A tam gdzie woda święcona
nie skutkuje, pomoże prawo. ''Pary bez ślubu - wysokie grzywny. Środki
antykoncepcyjne - sprzedaż albo posiadanie - punkty karne i mandaty
obliczane od sztuki. Aborcja - kobieta
i lekarz do więzienia. Obraza uczuć religijnych - kilka lat
więzienia''. Ks. Boniecki puentuje już serio: ''Drodzy Bracia i Siostry w
wierze, o takie mniej więcej marzenia - dążenia jesteśmy
podejrzewani. Jeśli jednak nawet w maleńkim procencie się w nich
odnajdujecie, to ostrzegam: w ten sposób Królestwa Bożego się nie
zbuduje. Jeśli prawda nie pociągnie siłą samej prawdy, nic z tego nie
będzie, albo będzie, ale wprost przeciwnie''.
http://wyborcza.pl/1,75968,12304184,Kto_pierwszy_do_raju.html

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

38. i ta Wiśniewska... nikt tej kobicie nie pomoże? wciąz w malignie

Ks. Isakowicz nie odpuści Episkopatowi pojednania

Katarzyna Wiśniewska
2012-08-28, ostatnia aktualizacja 2012-08-27 17:17


Nie każdy ksiądz to pokorna owieczka, która da sobie wcisnąć byle dokument do recytowania z ambony

W Kościele szykuje się sabotaż. Biskupi zarządzili, że w niedzielę 9
września na wszystkich mszach w Polsce ma być odczytany apel o
pojednanie między Polakami i Rosjanami. Niedawno podpisali go
przewodniczący polskiego Episkopatu abp Józef Michalik i patriarcha
Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej Cyryl I. Ale nie każdy ksiądz to pokorna
owieczka, która da sobie wcisnąć byle dokument do recytowania z ambony. W
końcu, jak donosił portal niepoprawni.pl,17 sierpnia (wtedy podpisano
apel) był ''dniem hańby polskiego Kościoła'', a poseł Pięta (PiS)
rozterki prawicy z tym związane ujął w celnym haśle: ''Żadnego
pojednania z putinowską barbarią nie będzie''.

Dlatego
ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski zapowiedział właśnie na blogu: ''Ja tego
pisma nie przeczytam, gdyż Cyryl I jest osobą skompromitowaną, ściśle
powiązaną z carem Putinem. Poza tym nie reprezentuje on narodu
rosyjskiego''. 

Może księża, natchnieni odwagą ks.
Isakowicza-Zaleskiego, dylematu się szybko pozbędą i apel po prostu
wrzucą do kosza. Cenne tu zapewne są też ostrzeżenia przed exodusem
wiernych z kościołów: coraz mniej ludzi chodzi na niedzielną mszę, po co
ich dodatkowo zniechęcać apelami o brataniu się z Ruskimi, na co żaden
szanujący się Polak nie ma ochoty.

Prawosławni i
katoliccy hierarchowie zacytowali co prawda w apelu pewną modlitwę,
którą odmawia się na każdej mszy: ''Ojcze nasz (...) odpuść nam nasze
winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom''.

Ale
modlitwa jak modlitwa, jakby co, to ks. Isakowicz-Zaleski też jej na
mszy nie przeczyta i dziura się w niebie nie zrobi.


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

39. Wiśniewska zatroskana zarobkami księzy :)

Jaka pensja dla księdza

Katarzyna Wiśniewska
2012-08-31, ostatnia aktualizacja 2012-08-30 17:32

Zainteresowały mnie szczególnie fragmenty o wynagrodzeniach księży.


Czy instrukcja pomoże uzdrowić sytuację w zarobkach księży -
tzn. czy staną się bardziej sprawiedliwe? Teraz dochody księdza składają
z ofiar na śluby, chrzty i pogrzeby, do tego dochodzi taca. Skutek:
niektórzy księża, ci w bogatszych parafiach, mają co najmniej kilka
tysięcy złotych, a inni kilkaset złotych. W instrukcji czytam:
''Kościół zapewnia im utrzymanie, ale równocześnie zachęca do
dobrowolnego ubóstwa i prostoty życia. Dlatego też duchowni to, co im
zbywa, winni przeznaczyć na dobro Kościoła i dzieła miłości'' - szczytne
wezwanie, ale liczyć, że księża potulnie posłuchają, byłoby naiwnością.
Co z konkretami? Według instrukcji o wynagrodzeniach duchownych powinny
decydować: poziom wykształcenia, czas posługi (czyli doświadczenie),
zajmowane stanowisko oraz ''poziom materialny społeczeństwa''.

Dziś to raczej fikcja. Poza - niestety - ostatnim warunkiem.


Przepaść między zarobkami księży dobrze pokazywał opublikowany w
porozumieniu z Episkopatem raport Katolickiej Agencji Informacyjnej.
Jeden z księży z ubogiej parafii w Korytowie (Zachodniopomorskie)
miesięcznie z pracy w parafii ma 1381 zł, po odliczeniu składek, m.in.
na ZUS (200 zł), zostaje mu 843 zł. Tymczasem proboszcz parafii w
diecezji płockiej zarabia 4486 zł na rękę. Do tego tysiąc z połówki
etatu katechety.

Raport KAI i tak nie mówi wszystkiego,
nie było w nim przykładów skrajnie negatywnych, przy których nawet 4
tys. księżowskiej ''pensji'' to betka. Jasne, nie można uogólniać, nie
wszyscy przecież księża rozbijają się luksusowymi autami. Ale czy nie
wystarczy jeden na całą diecezję?

http://wyborcza.pl/1,75968,12394476,Jaka_pensja_dla_ksiedza.html

Wisniewska, zajmijcie się dochodami swoich kolegów z Redakcji, my nie płacimy dla nich, ani Wy Wisniewska nie płacicie na tacę.Na nie interesują pensje żadnej Wisniewskiej ani Czuchnowskiego.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

40. Koniec religii.tv

O. Rydzyk może się cieszyć - Telewizja
Trwam nie ma już konkurenta. Należący do ITI kanał religia.tv kończy po
pięciu latach własną produkcję, będą jedynie powtórki. Powód: pieniądze.
"Jedyny katolicki (telewizyjny) głos w naszych domach" już naprawdę
jest jedyny. Jeśli ktoś zechce pooglądać katolicką telewizję, zostanie
mu okienko w TVP

Czyja to wina?
Zdaniem dyrektora programowego Szymona Hołowni m.in. braku wsparcia
Kościoła. "Gdyby to wsparcie było (nie finansowe, broń Boże), byłoby nam
dużo łatwiej, zaryzykuję tezę - kanał by się rozwijał. Tymczasem przez
cały czas naszego istnienia jeden (słownie jeden) biskup publicznie
bąknął coś o pożytecznej roli Religia.tv w medialnym krajobrazie. Na
porządku dziennym mieliśmy hece z biskupami, którzy zabraniali księżom
przychodzić do naszych programów, bo my niszczymy Kościół, atakując ojca
Rydzyka" - napisał w liście do widzów Hołownia.

I miał
rację. Ilość pieśni pochwalnych wykonywanych przez biskupów pod adresem
TV Trwam jest trudno policzalna. Na mszach księża z ambony apelowali o
wsparcie dla "katolickich mediów" ojca dyrektora. Sama słyszałam biskupa
(o sympatie radiomaryjne go wówczas nie podejrzewałam), który pytany o
Religię.tv, wzruszył ramionami i powiedział: "To nie jest katolicka
telewizja". W Religii.tv nie przesiadywali politycy, nikt nikogo nie
opluwał. Można było obejrzeć program i o życiu chrześcijan, i np. o
buddyzmie.

Jeśli to była linia niekatolicka, to ciekawe, czym dla Kościoła hierarchicznego jest katolicyzm?

http://wyborcza.pl/1,75968,12574429,Koniec_religii_tv.html

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

41. Wisniewska chyba sie szaleju opiła :)))

Wiśniewska: Prezes PiS kontra Bóg - kto da siłę swojemu ludowi?

Do kogo zwracał się ojciec Rydzyk: do Boga
czy do Jarosława Kaczyńskiego? To pytanie, nurtuje mnie od sobotniego
marszu pt. "Obudź się Polsko". Dosłownie, bez patetycznych metafor.
"Dziękujemy PiS z panem prezesem Jarosławem Kaczyńskim na czele i
życzymy, by pan to wszystko wytrzymał. Pan da siłę swojemu ludowi.
Alleluja i do przodu" - mówił na pl. Trzech Krzyży o. Rydzyk więcej »

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

42. Ojciec Rydzyk wzywa zaświaty - Katarzyna Wiśniewska

http://wyborcza.pl/1,75968,12650933,Ojciec_Rydzyk_wzywa_zaswiaty.html

Nic tak nie likwiduje wolności w Polsce jak narażenie na koszta biznesmena w koloratce

Tu Radio Wolna Maryja - specjalny komunikat na czas zagrożenia wygłasza dyrektor rozgłośni za pośrednictwem ostatniej niezależnej gazety "Nasz Dziennik".

Stało się tak, że Sejm przegłosował podwyżkę opłat koncesyjnych dla stacji telewizyjnych nadających cyfrowo.

Ojciec dyrektor objaśnia: "Doprowadzi to do sytuacji, że Radio Maryja przestanie istnieć. Przestanie istnieć Telewizja Trwam. Utrzymujemy się jedynie z datków. To nie są duże pieniądze. Jeżeli zależy Wam na tym, by radio i telewizja istniały - telefonujcie do posłów, idźcie do nich, rozmawiajcie z nimi. Sami mówią, że są ludźmi wierzącymi. Chodzą do kościoła. Niech nie likwidują wolności w Polsce. Niech nie likwidują wolnego słowa. Telefonujcie do nich i zapamiętajcie ich nazwiska na najbliższe wybory. Takich ludzi nie można wybierać".

Rzeczywiście, mamy problem. Telewizja Trwam co prawda miejsca na multipleksie jeszcze nie ma, ale jeśli by dostała, to Fundacja Lux Veritatis ojca Rydzyka, właściciel TV Trwam, może dostać po kieszeni, a nic tak nie likwiduje wolności w Polsce jak narażenie na koszta biznesmena w koloratce. Nic dziwnego, że o. Rydzyk tak się emocjonuje, sięga po argumenty z zaświatów:

Sąd Ostateczny to perspektywa dość odległa, ale zlustrowanie członków Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji pod kątem związków z Kościołem katolickim może pomóc bardziej niż wskazanie ewentualnych źródeł finansowania multipleksu, z czym ojciec Rydzyk miał akurat kłopot. Ojciec w seminarium to lepsze niż dziadek w Wehrmachcie czy przodek w KPP. W tej sytuacji wstyd tak ojca Rydzyka traktować, panie Luft, do konkursu mu kazać stawać, zamiast dać mu koncesję na cyfrę pod stołem, w imię Ojca i Syna i tak dalej.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

43. bredzenia Michników stałą


Portfel księdza, czyli dlaczego nie warto spowiadać się "Gazecie Wyborczej"



/

Dziś
redakcja z Czerskiej uraczyła nas w "Dużym Formacie" wywiadem z
"proboszczem z Łodzi" o "pieniądzach parafialnych i prywatnych". Tyle,
że red. Adam Czerwiński nie podał nazwiska swojego rozmówcy. I tak,
Michnik i spółka zaserwowali nam wywiad z anonimem...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

44. Luft jak typowy komunista, odwraca kota ogonem, patologia wy

Krzysztof Luft o ojcu Rydzyku: Parodia kapłaństwa - Katarzyna Wiśniewska
http://wyborcza.pl/1,75248,12668735,Krzysztof_Luft_o_ojcu_Rydzyku__Parod...

Trzeba być wyjątkowo podłym i małym człowiekiem, żeby publicznie atakować prawie 90-letniego i niezwykle zasłużonego, także dla Kościoła, starszego pana w związku z działalnością jego syna - mówi Krzysztof Luft z KRRiT o Tadeuszu Rydzyku

W ubiegłym tygodniu w „Naszym Dzienniku” dyrektor Radia Maryja napisał: „Zwróciłbym się do tatusia pana Lufta. Może przemówi do syna”. „Rozumiem, że pan Luft, który jest w Krajowej Radzie, jest dorosły, ale dowiedziałem się, że tata uczy w seminarium archidiecezjalnym medycyny pastoralnej. Proszę zwrócić się do syna i powiedzieć: »Synu, co wyprawiasz? «".

Katarzyna Wiśniewska: O. Rydzyk "zlustrował" pana po rodzinie. Co pan na to?

Krzysztof Luft: Istotnie, mój ojciec, profesor reumatologii, przez 55 lat wykładał medycynę pastoralną [zagadnienia lekarskie ważne dla działalności księży] w wyższym seminarium w Warszawie. Jest autorem jedynego w Polsce podręcznika z tej dziedziny. Większość księży w archidiecezji warszawskiej była słuchaczami tych wykładów. Za tę działalność został nagrodzony przez papieża Jana Pawła II wysokim odznaczeniem Pro Ecclesia et Pontifice.

Trzeba być wyjątkowo podłym i małym człowiekiem, żeby publicznie atakować prawie 90-letniego i niezwykle zasłużonego, także dla Kościoła, starszego pana w związku z działalnością państwową jego syna. Co prawda w Polsce pojawiło się w ostatnich latach już kilku "lustratorów rodzinnych" cynicznie atakujących w ten sposób przeciwników, ale chyba po raz pierwszy robi to ksiądz i to w imię krzyża i Kościoła katolickiego. To jakaś ponura parodia kapłaństwa i katolicyzmu.

Żaden biskup nie zareagował, nie skrytykował o. Rydzyka. Podobnie było wcześniej.

- Wiem, że biskupi są w ocenie takich sytuacji podzieleni. Ale dziwi mnie, że Episkopat jako całość oficjalnie legitymizuje, wspiera, a tym samym bierze odpowiedzialność za działalność, która Kościół polski kompromituje.

O. Rydzyk rozkręcił kampanię przeciwko KRRiT. Jest to odczuwalne na co dzień?

- Nauczyłem się już nie reagować na płynące szeroką rzeką pod adresem moim i innych członków KRRiT wyzwiska, groźby, a nawet kał przysyłany przez zwolenników TV Trwam ani na pokrzykiwania: "Heil Hitler" ze strony pikietujących pod naszą siedzibą. Jako urzędnik państwowy muszę liczyć się z możliwością nawet bardzo ostrej krytyki ze strony niektórych obywateli czy środowisk. Ale muszę też zaprotestować, kiedy publicznie zamiast mnie jest atakowany mój ojciec.

Czy w kolejnym konkursie o miejsce na multipleksie telewizji cyfrowej KRRiT będzie starała się uniknąć kolejnych demonstracji, wyzwisk?

- Potrafimy oddzielić te sprawy. Oprócz patologii dostrzegamy też autentyczne zapotrzebowanie na program religijno-społeczny i planujemy jedno z miejsc w konkursie na taki właśnie program przeznaczyć. Jednak mogę zapewnić, że wymagania wobec wszystkich podmiotów, które przystąpią do konkursu, będą jednakowe.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

45. Ekskomunikować Episkopat. Nie

Ekskomunikować Episkopat. Nie ma litości nawet dla biskupów

Katarzyna Wiśniewska
http://wyborcza.pl/1,75968,12676966,Ekskomunikowac_Episkopat__Nie_ma_lit...

Spór o głosowanie w sprawie aborcji. Ekskomunika to niezły pomysł - na polityka katolika nie ma lepszego bata, od razu weźmie się w garść i trzy razy pomyśli, zanim naciśnie guzik. Tylko po co ograniczać się do polityków?
Groźba ekskomuniki zawisła nad prezydentem Bronisławem Komorowskim. Zasłużył sobie na to, krytykując posłów, którzy w ubiegłym tygodniu zagłosowali przeciwko odrzuceniu projektu Solidarnej Polski zakazującego aborcji ze względu na ciężkie uszkodzenie płodu. Było wśród nich 40 posłów PO. Prezydent stwierdził na to, że "nie wolno naruszać wątłego i trudnego, ale służącego Polsce kompromisu".

W niedzielę jego doradca prof. Tomasz Nałęcz w Radiu ZET tłumaczył to tak: "Prezydent był zbulwersowany, bo ktokolwiek godzi w ten kompromis dotyczący spraw aborcyjnych, próbuje wysadzić Polskę w powietrze".

Z polskiego na prawe przekłada to na Frondzie.pl Tomasz Terlikowski: "Nie ma już najmniejszych wątpliwości. Polski prezydent opowiada się za rozrywaniem na strzępy dzieci z zespołem Downa. Jako niekatolicka postawa prezydenta w istocie wyklucza go z możliwości przystępowania do komunii świętej".

Terlikowski instruuje Kościół: "W takiej sytuacji biskup miejsca prezydenta (czyli metropolita warszawski) powinien wysłać do niego list (najpierw prywatny), w którym informuje go, że jeśli publicznie nie wycofa się z głoszenia poglądów jawnie sprzecznych z nauczaniem Kościoła, to nie będzie mógł przystępować do komunii świętej". Jeśli prezydent nie posłucha, list należy upublicznić. A w razie oporów głowy państwa kard. po prostu zakazać przystępowania do komunii.

Podobnie uważa inny spec od prawa kanonicznego Arkadiusz Mularczyk z Solidarnej Polski: "Dziwię się, że pan prezydent, który uważa siebie za katolika, chodzi do kościoła, przyjmuje komunię świętą, mówi takie słowa o ustawie chroniącej nienarodzone dzieci, przyszłych obywateli Polski" - powiedział w "Naszym Dzienniku". Na ekskomunikę załapałby się też premier Donald Tusk, który uznał głosowanie posłów PO za błąd. Fronda.pl już ogłosiła, że premier "postępuje wbrew chrześcijaństwu".

Ekskomunika to niezły pomysł - na polityka katolika nie ma lepszego bata, od razu weźmie się w garść i trzy razy pomyśli, zanim naciśnie guzik. Tylko po co ograniczać się do polityków? Tzw. "kompromis antyaborcyjny" z 1993 r. zaakceptował Episkopat. A zatem: w myśl "obrońców życia" biskupi zgodzili się m.in. na "rozrywanie na strzępy" chorych dzieci. Mało tego, po latach wielu biskupów sugerowało, że naruszanie kompromisu byłoby nierozważne, czyli mówili mniej więcej to samo co Bronisław Komorowski.

Wniosek: ekskomunikować biskupów! List napisać (najpierw prywatny, potem publiczny) do Watykanu, niech zakaże hierarchom przystępowania do komunii!

Kto nie lubi awanturnictwa, wojen aborcyjnych i populistycznych ustaw, musi się doigrać - czy to prezydent czy purpurat.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

46. Media Rydzyka wymyślają

Media Rydzyka wymyślają strachy na lachy. Więcej serca, Ojcze Dyrektorze-Katarzyna Wiśniewska

http://wyborcza.pl/1,75968,12699939,Media_Rydzyka_wymyslaja_strachy_na_l...

Być może ojciec Rydzyk obawia się, że popularność jego i tak niszowej telewizji (jak wynika z badań, ogląda ją średnio dziennie około 7 tys. osób) spadnie, jeśli regularnie nie będzie mobilizował widzów wizją śniegu na ekranie, gdy włączą ulubiony kanał. Stąd też pospolite ruszenia, marsze etc.

Sęk w tym, że toruński redemptorysta i jego fundacja Lux Veritatis nie dostali koncesji na multipleks telewizji cyfrowej i nie wiadomo, czy w kolejnym konkursie ją dostaną. Jeśli nie - TV Trwam i tak nie zniknie, bo była i będzie dostępna w kablówkach i z satelity, tyle że tej - jakże dobrej dla widzów - wiadomości jakoś nie podają media Rydzyka.

A zakładając, że Trwam koncesję dostanie, i tak nie musi się obawiać zaporowych opłat. Bowiem te najwyższe kwoty będą dotyczyły tylko i wyłącznie nadawców emitujących programy w wysokiej rozdzielczości (HD). Tłumaczył to niedawno szef Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji Jan Dworak.

- To nie jest żaden zamach na media ani zamykanie rynku. Telewizja Trwam nie ma się czego obawiać, powtarzaliśmy to wielokrotnie i w Sejmie, i w Senacie. Nie ma takiej możliwości, by opłaty dla nadawców telewizji cyfrowej wzrosły. Stanie się tak tylko i wyłącznie w przypadku nadawców HD, ponieważ te programy zajmują dwukrotnie więcej miejsca na multipleksie - mówi mi Krzysztof Luft z KRRiT.

"Nasz Dziennik" węszy też spisek w tym, że w ustawie nie zaznaczono wprost, że podwyżka maksymalnych opłat dotyczy tylko nadawców emitujących w HD. Nawet to nie do końca jest prawdą: ustawa przewiduje zróżnicowanie opłat ze względu na standardy nadawania, tyle że ich nie wymienia. Standardy te będą wymienione w rozporządzeniu KRRiT, które może być szybko nowelizowane w przypadku zmian technologicznych. Właśnie ze względu na szybkość tych zmian dookreślanie ich w ustawie byłoby absurdalne. A rozporządzenie KRRiT zostanie ogłoszone, gdy ustawa wejdzie w życie.

Nie po raz pierwszy ojciec Rydzyk, zamiast krzepić swoich sympatyków, wpędza ich w popłoch. I jak zawsze jest to kompletnie bezzasadne. Ojcze Dyrektorze, więcej serca dla tych, którzy cię kochają i wierzą w każde słowo. Po co szarpać im nerwy?

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

47. WIŚNIEWSKA ODJECHAŁA ZNOWU :)))

W Halloween Kościół straszy Katarzyna Wiśniewska
http://wyborcza.pl/1,75968,12778515,W_Halloween_Kosciol_straszy.html

"Co zrobisz, gdy zapukają do Ciebie w Halloween prosząc o łakocie? " - taką sondę znalazłam na prawicowym portalu Fronda.pl. Poniżej trzy odpowiedzi do wyboru: będę ewangelizować, poczęstuję słodyczami, przegonię.
Przeczytaj też "Bronię Halloween. To nie zabawa z szatanem, lecz współczesne memento mori".

Kliknęłam na "słodycze". Nie rozumiem, czemu miałabym przeganiać Bogu ducha winne dzieci paradujące z wydrążoną dynią ani tym bardziej je ewangelizować - nie jestem z Frondy, nie jestem też frustratką.

Ale, o dziwo, podobnie jak ja odpowiedziała większość uczestników sondy (ponad 2000). Przeganiać halloweenowiczów zamierza ok. 1300 osób, a 760 porywa się na "ewangelizację". Gdyby sondę przeprowadzono w Episkopacie, proporcje mogłyby być nieco inne. Bo Kościół w tym roku postanowił bardziej intensywnie niż do tej pory straszyć w Halloween - a straszy konsekwencjami, jakie rzekomo mogą mieć przebieranki w upiory i zabawy w wędrujące trupy.

Metropolita szczecińsko-kamieński abp Andrzej Dzięga w liście do diecezjan odczytanym we wszystkich kościołach archidiecezji wystąpił z płomiennym apelem: "Gorąco proszę wszystkich Was, dorośli katolicy, nie organizujcie tych 'niby zabaw', które nie wnoszą nic pozytywnego do duszy dzieci i młodzieży, a wręcz rujnują ich duchowość. Proszę Was, drodzy rodzice katoliccy, nie lekceważcie tego duchowego zagrożenia dla Waszych dzieci. Proszę Was, katoliccy nauczyciele, a szczególnie katecheci, przestrzegajcie swoich uczniów przed nieodpowiedzialną i antychrześcijańską zabawą".

Z kolei na stronie warszawskiej kurii ukazało się oświadczenie: "Często praktyki okultystyczne kryją się pod pozorem zabawy >przekupywania duchów<, do której zaprasza się dzieci, młodzież i dorosłych. Nie są one zgodne z nauką Kościoła". Biskupi uważają, że Halloween to promowanie okultyzmu i magii. A przed tymi ostrzega Katechizm. Tyle że w zabawach Halloween tyle jest z prawdziwego okultyzmu, co w książkach o Harrym Potterze (też zresztą przez niektóre środowiska katolickie sekowanych). Idąc tym tropem trzeba by ocenzurować przedstawienia jasełkowe, celem wyeliminowania z nich diabłów.

Zamiast straszyć Halloween lepiej proponować coś w zamian. Dzień Wszystkich Świętych naprawdę daje szerokie pole do popisu. Niektórzy duchowni już to zrozumieli organizując "Noce Świętych". W Kielcach w parafii św. Wojciecha odbędzie się czuwanie przy relikwiach świętych, podobnie w kilku innych miejscowościach.

Dzień po odczycie listu abp. Dzięgi odwołano Halloween w podstawówce na szczecińskim Pogodnie. Z zabawy nici, ale nie sądzę, by takie zakazy przyciągnęły dzieci i ich rodziców do radosnego i katolickiego obchodzenia Wszystkich Świętych. Kościół znowu strzela sobie samobója

----------------------------------------

WIŚNIEWSKO! MOJA EWANGELIZACJA MIEJSCOWYCH DZIECIAKÓW W ROKU UBIEGŁYM PRZYNIOSŁA NADZWYCZAJNY SKUTEK! :)
W TYM ROKU ANI JEDNEGO DZIECIAKA, A W ZESZŁYM BYŁO Całe 3 ;))))
A jest dużo dzieci w okolicy :))
Po kolędzie idą stadami :))) Spiewając !

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

48. Wiśniewsko ! Po ochroną policji za kasę lewacką :))

cóś nie macie wzięcia w dużych miastach, a na wieś się pchacie :))))

Paradę zorganizowaliśmy dlatego bo we Wrocławiu brakowało dobrej zabawy – mówi Grzegorz Makowski, współorganizator II Parady Halloween. To wydarzenie ma przede wszystkim pokazać jak wygląda świętowanie w innych kulturach, a przy okazji bawić. – Oczywiście każdy ma prawo do własnego zdania, my dzisiaj się bawimy – dodaje Joanna Makowska, współorganizatorka wydarzenia. W sumie bawiło się ok. 150 osób.

Niektórzy z uczestników byli na paradzie po raz drugi. – Byłyśmy tu w tamtym roku, było super. Spodziewałyśmy się jednak większej frekwencji – mówią Patrycja i Kasia.

Inni byli po raz pierwszy, ale już byli zachwyceni. – Jest tu dużo oryginalnych strojów, świetni ludzi i fajna zabawa – zapewniają Janek i Patrycja, przebrani za mumie faraona i Kleopatry.

http://www.tvn24.pl/wiadomosci-wroclaw,44/upiory-wampiry-i-mumie-przeszl...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

49. nie wiem co wącha, ale powinna to odstawić

Biskup jątrzy na pogrzebie. Bo wierzy w zamach? Katarzyna Wiśniewska
http://wyborcza.pl/1,75968,12791278,Biskup_jatrzy_na_pogrzebie__Bo_wierz...
Ponowny pogrzeb prezydenta Ryszarda Kaczorowskiego, po ekshumacji, to bolesny moment dla jego bliskich. Tym bardziej trzeba ważyć słowa, dotyczy to m.in. duchownych obecnych na nabożeństwie.
Bp Antoni Dydycz uznał jednak, że pogrzeb ostatniego prezydenta RP na Uchodźstwie to dobra okazja do jątrzenia. W sobotę w warszawskiej Świątyni Opatrzności Bożej skomentował głośną sprawę wpadki "Rzeczpospolitej" z rzekomym trotylem znalezionym na szczątkach tupolewa, który rozbił się pod Smoleńskiem. Koszmarnego "newsa" zdementowała prokuratura wojskowa, ale biskupa przekonują bardziej opinie prawicowych publicystów i polityków, którzy wierzą w trotyl (czytaj: w zamach).

- Zasmuca nas histeryczne zamieszanie prowokowane w odpowiedzi na wysiłek podejmowany przez wielu szukających prawdy. Dążenia do prawdy domaga się honor Polaka. Jesteśmy to winni tym, którzy oddali życie. Taka powinność każe nam nie ustawać pod żadnym pozorem w dążeniu do prawdy. Do tego bowiem czujemy się zobligowani, także w obliczu Twoich cierpień, tych ostatnich, panie prezydencie - mówił bp Dydycz. I stwierdził, że "próby jakiegokolwiek tuszowania, zacierania śladów zakłamania, to one prowadzą do histerii. I ta histeria usiłuje blokować drogi".

Jeśli biskup widzi "dążenie do prawdy" w nierzetelności i nieodpowiedzialności "Rz", to znaczy, że przydałby mu się głębszy namysł nad ewangelicznym pytaniem: "Cóż to jest prawda?". Ewentualnie nad Tischnerowskim trójpodziałem prawd (szczera prawda, też prawda i g prawda). Bo wygląda na to, że bp Dydycz, sympatyzujący z Radiem Maryja, wyznaje prawdę wyjętą wprost z posiedzeń zespołu Antoniego Macierewicza: prawdę wybuchów i zamachu pod Smoleńskiem. Dlatego powiedział o ofiarach smoleńskiej tragedii, że "oddali życie", a o prezydencie Kaczorowskim, że "przelał krew".

Homilię bp. Dydycza z lubością cytują już prawicowe portale. Biskup powtarza błąd, który Kościół popełnił w 2010 r., gdy głosami wielu duchownych przyczynił się do politycznego wykorzystania katastrofy smoleńskiej. Teraz hierarcha, zamiast uszanować pogrzeb prezydenta Kaczorowskiego, zaangażował się w partyjno-publicystyczne rozgrywki.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

50. Katarzyna Wiśniewska

Kościelno-polityczny sojusz. Biskupi z Rydzykiem, Rydzyk z PiS-em
http://wyborcza.pl/1,75968,12967919,Koscielno_polityczny_sojusz__Biskupi...

Terenowy obrazek z apolityczności Kościoła. Miejsce akcji: Toruń. Dziesięciu hierarchów i kilkudziesięciu księży świętuje jubileusz "katolickiego głosu" razem z politykami PiS i Solidarnej Polski.
Kościelno-polityczny sojusz wykuwany od lat przez Ojca Dyrektora biskupi postanowili przyklepać w ramach prezentu na 21. urodziny Radia Maryja, które obchodzono w sobotę. Na urodzinowej mszy bp Ignacy Dec reklamował jak umiał: "Chętnie w Radiu Maryja słuchamy informacji dnia, nie skażonych poprawnością polityczną. Zapraszani eksperci starają się mieć duże wyczulenie na prawdę i obiektywizm".

Cóż, hierarcha przeszarżował, wyszło trochę kabaretowo, ale toasty urodzinowe mają swoje prawa, nikt nie zagląda solenizantowi do szafy, czy aby nie upchnął tam brudów. Na szczególną uwagę zasługuje sposób w jaki bp Dec rozprawił się z zarzutem upolitycznienia Radia Maryja: "Jeżeli np. Kościół broni życia, sprzeciwia się aborcji, zapłodnieniu in vitro i jeżeli jakaś partia polityczna broni życia, sprzeciwia się aborcji, zapłodnieniu in vitro, broni tradycyjnej wizji małżeństwa, oznacza to w pierwszej kolejności, że Kościół, że Radio, popiera prawdę, a nie partię, która ma to w swoim programie".

A tak się złożyło, że drogi Kościoła i PiS drogi przecinają się właśnie w Toruniu, u ojca dyrektora. Widać, że bp. Deca poruszyły słowa Benedykta XVI do biskupów polskich sprzed kilku lat: "Kościół nie utożsamia się z żadną partią, wspólnotą polityczną ani z systemem politycznym". Zresztą nie tylko bp Dec wziął sobie to mocno do serca. W Toruniu u boku ojca Rydzyka stanął także bp Andrzej Suski, który na rozpoczęcie mszy przemówił tak: "Siostry i bracia dziękujemy dzisiaj Bogu za Radio Maryja i Jego ogromny wkład w budzenie, umacnianie i pogłębianie naszej wiary". Oprócz toastów były też listy pochwalne. Kard. Grocholewski: "Trudno nie zauważyć owoców, jakie przynosi wieloletni i obfity zasiew Słowa Bożego ze strony Radia Maryja wraz z TV Trwam". Kard. Nagy: "Dołączam szczere gratulacje za to, co Radio Maryja już osiągnęło i Bogu dziękuję za to, co się już tak owocnie dokonało".

Goście nie zawiedli, atmosfera szampańska, urodziny jak się patrzy, a nie jakaś stypa uciśnionego przez władze frustrata, na jakiego kreuje się Tadeusz Rydzyk.

Jeśli ktoś miał wątpliwości, czy biskupi ciągle wspierają Radio Maryja, czy też się z tego poparcia rakiem wycofują, co sugerują niektórzy publicyści, dostał precyzyjną odpowiedź: grono biskupów trzymających z ojcem dyrektorem nie tylko nie maleje, ale i się radykalizuje. Hierarchowie nie mają oporów, by od ołtarza imiennie kłaniać się partiom politycznym. Tak zrobił bp Dec chwaląc na sobotnim kazaniu Solidarną Polskę za projekt zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej.

Przybyło też punktów stycznych między konserwatywnym skrzydłem Episkopatu, środowiskiem Radia Maryja a politykami PiS: to przekonanie o spisku wokół wyjaśniania tragedii smoleńskiej (o tym również mówiono na mszy) i walka o miejsce na multipleksie cyfrowym dla TV Trwam. To ostatnie zbliżyło zresztą do Rydzyka także umiarkowanych biskupów. W wywiadzie dla najnowszego "Przewodnika katolickiego" nad "eliminowaniem" TV Trwam ubolewał abp Stanisław Gądecki, który od ojca dyrektora trzymał się raczej na dystans.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

51. towarzyszka Wiśniewska - reformatorka Kościoła :))

Parafia to nie jest punkt usług religijnych-Katarzyna Wiśniewska
http://wyborcza.pl/1,75968,13073096,Parafia_to_nie_jest_punkt_uslug_reli...

Zbliża się kolęda, niektórzy katolicy po raz pierwszy zobaczą na oczy swojego proboszcza. I nie chodzi wcale o tych, którzy do kościoła wcale nie chodzą, ale tych wybierających inne kościoły zamiast parafialnego.
Parafie mają kłopot z przyciągnięciem ludzi. Można zamykać na to oczy, albo jak ks. Adam Boniecki w "Tygodniku Powszechnym" zastanowić się jak ożywić życie parafialne.

„Na pewno parafia w wielkim mieście nie może być tylko punktem usług religijnych dla ludności. Sprawianiu, by stawała się tym, czym ma być, sami księża nigdy nie sprostają. Parafia przecież nie jest ich »firmą «, ale wspólnotą księży i świeckich, której księża mają służyć. Stary, klerykalny model parafii jeszcze funkcjonuje, nawet bywa skuteczny i akceptowany także przez świeckich, bo mają kłopot z głowy. Jako zaangażowanie wystarcza im, że mogą ponarzekać na proboszcza” - pisze były redaktor naczelny „Tygodnika”.

Ale i tych narzekających pewnie ubywa. Według sondażu CBOS z ubiegłego roku ponad jedna czwarta Polaków nie identyfikuje się z parafią. Coraz więcej ludzi jest obojętnych na życie parafialne: od 18 proc. w 1999 r. do ok. 28 proc. obecnie.

Czyja to wina?

Po części samych parafii, które ofertę dla katolików mają raczej skąpą. Koło żywego różańca raczej tłumów nie przyciąga, a o wieczorach kulturalnych można zapomnieć. Czasem do parafii zawita co najwyżej jakiś zbłąkany prawicowy publicysta, żeby opowiedzieć o swojej najnowszej książce o ruskich agentach (takie ogłoszenia znajduję w swojej parafii).

Ks. Boniecki: „Typ katolika-parafianina nieuchronnie odchodzi w przeszłość. Jego miejsce zajmuje parafianin »konwertyta-pielgrzym «. Co z nim zrobić?... Jeden pojedzie do dominikanów na Służewiec, ale drugi, nie znalazłszy dla siebie miejsca w lokalnej wspólnocie, odejdzie zawiedziony i już nie pojedzie nigdzie”.

A wtedy z ambony będzie można powymyślać na ateuszy - kazanie dla niejednego biskupa jak znalazł.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

52. bredzi na trzeźwo, czy jeszcze jest pod wpływem?

Bez kitu na cyfrze -Katarzyna Wiśniewska
http://wyborcza.pl/1,75968,13128517,Bez_kitu_na_cyfrze.html?utm_source=H...

Ojciec Rydzyk jest podenerwowany. "Organizujmy się zarówno w Polsce, Europie, jak i na całym świecie. Widzimy także, że ciągle trwa batalia o TV Trwam, która wyraźnie wpisuje się w tę walkę z Kościołem" - alarmuje na stronie internetowej Radia Maryja. Skąd to wzmożenie?
W czwartek Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji ogłosiła kolejny konkurs na miejsca na multipleksie 1. Na dodatek KRRiT rezerwuje jedno z czterech miejsc dla telewizji religijnej. Przenikliwy ojciec dyrektor zna już wynik konkursu: "Z komunikatów KRRiT wynika, że już zapadła decyzja, żeby nie dać TV Trwam miejsca na multipleksie. Jest to bardzo wyraźne, w planach jest inna telewizja. Już raz tak było; żeby wprowadzić w błąd ludzi. ITI już raz stworzył taką telewizję. Ten koncern jest posiadaczem m.in. TVN. Wiemy, że nie jest to koncern ewangelizacyjny; wiemy, ile zła wyrządził Kościołowi i Ojczyźnie" - ubolewa. A więc zmowa?

Warto przypomnieć, że wcześniej KRRiT nie przyznała fundacji Lux Veritatis, właścicielowi Telewizji Trwam, koncesji na multipleks z prozaicznego - powiedzieć można: ponadreligijnego - powodu: fundacja ojca Rydzyka nie spełniała kryteriów finansowych. Na dodatek większość jej majątku to pożyczka od zakonu redemptorystów. Na pytanie o warunki spłaty tej pożyczki Rada nie dostała klarownej odpowiedzi.

A koszty utrzymania multipleksu są bardzo duże. Najwięcej pochłania samo nadawanie - około 7 mln zł rocznie. Ojciec Rydzyk narzeka na "ateistyczne działania" i podburza do kolejnych marszów, ale trudno, żeby KRRiT przyznawała miejsce na multipleksie za "Bóg zapłać". Dlatego Rada także teraz nie powinna się uginać, mimo presji Episkopatu ujmującego się za telewizją o. Rydzyka. Jeśli Lux Veritatis znowu nie spełni warunków, multipleks jej się nie należy.

"Jeżeli TV Trwam nie dostanie tego miejsca na multipleksie, to władze te jednocześnie potwierdzą, że nie ma żadnej demokracji" - orzekł o. Rydzyk. Osobliwie brzmią prodemokratyczne pouczenia w ustach kogoś, kto chciałby swoją telewizję upchnąć na multipleksie najchętniej dzięki dekretowi prezydenta lub papieża.

Ale o. Rydzyk ma prawo do niepokoju: KRRiT chce, żeby programy kanału religijnego "propagowały tolerancję i treści ekumeniczne oraz działania w duchu dialogu międzyreligijnego". Ojciec dyrektor wie, że jeśli jego telewizja coś propaguje, to raczej treści partyjne. Dlatego obawia się, że miejsce na multipleksie sprzątnie mu sprzed nosa kanał Religia.tv (należący właśnie do ITI). Tam nie produkowali się politycy, nikt na nikogo nie szczuł, więc bynajmniej nie "wyrządzał zła Kościołowi i Ojczyźnie" - w przeciwieństwie do Telewizji Trwam.

Można było obejrzeć program i o chrześcijaństwie, i o buddyzmie. Wątpliwe jednak, by Religia.tv, która ma potężne kłopoty finansowe, wystartowała w konkursie. Osobiście w konkursie na multipleks kibicuję więc internetowej Boska.tv tworzonej przez ludzi związanych z Religia.tv. Bo po co wciskać ludziom pseudoreligijny kit w jakości cyfrowej?

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

53. i ta Wisniewska z Gazety Wyborczej :) na podwójnych grzybkach

KRRiT ustawiła konkurs na kanał religijny pod TV Trwam o. Rydzyka. Jak?Katarzyna Wiśniewska
http://wyborcza.pl/1,75478,13184787,KRRiT_ustawila_konkurs_na_kanal_reli...

Tymczasem szanse TV Trwam wydają się większe, niż o. Rydzyk przypuszcza. W wymogach nowego konkursu KRRiT czytamy, że kanał ma edukować "w zakresie historii i współczesności chrześcijaństwa w duchu nauczania Stolicy Apostolskiej i jedności z Episkopatem Polski". Chociaż do konkursu może stanąć każdy nadawca - niekoniecznie katolicki, a więc niemający nic wspólnego ani z Watykanem, ani z Episkopatem.

Zapytaliśmy prawników, co sądzą o takim zapisie. - To sprzeczne z zasadą bezstronności światopoglądowej władz publicznych. KRRiT ewidentnie tę zasadę złamała. Nie można wskazywać preferencji, jaki program ma być upowszechniany na multipleksie - mówi dr Paweł Borecki z Katedry Prawa Wyznaniowego Uniwersytetu Warszawskiego.

I dodaje: - Takie wymogi konkursu są również sprzeczne z zasadą równouprawnienia związków wyznaniowych, bo ograniczają możliwość zgłaszania ofert programowych przez podmioty niekatolickie. Praktycznie wymagania są zawężone wyłącznie do ofert propagujących nauczanie Kościoła katolickiego.

Co na to Rada? - To kwestia wyboru. Uznaliśmy, że nie ma się co oszukiwać: ma być to program katolicki, nawet jeśli realizuje wymogi ekumeniczne. W przeciwnym razie, biorąc pod uwagę tak jednoznaczne zapotrzebowanie odbiorców na telewizję katolicką, byłoby to trochę naciągane. Ale oczywiście konkurs jest otwarty na różnych nadawców, nie tylko katolickich - wyjaśnia Krzysztof Luft z KRRiT.

Dr Borecki podkreśla jednak: - Wymogi konkursu powinny być natychmiast zakwestionowane. KRRiT angażuje się w ten sposób w poparcie dla Kościoła katolickiego.

Krytyczna jest również prof. Ewa Nowińska z Uniwersytetu Jagiellońskiego, specjalistka w zakresie prawa mediów, której przeczytaliśmy wymogi konkursu KRRiT. - Jeśli rozumiemy te wymogi jako propagowanie treści religijnych w społeczeństwie, to zabrakło odniesienia do innych religii, które są oficjalnie w Polsce uznane. Rada zapewne stwierdziła, że katolicyzm to główna religia w Polsce, a inne stanowią niewielki procent, więc wyeksponowano religię katolicką. Mimo wszystko sformułowanie o jedności z Episkopatem jest nadmiarowe - komentuje prof. Nowińska.

O in vitro tylko źle

Wymóg "jedności z Episkopatem" mógłby okazać się problematyczny, np. gdyby stacja chciała wyemitować audycję o in vitro z innej perspektywy niż w mediach katolickich. - Stacja teoretycznie nie mogłaby być za albo musiałaby wspomnieć, jakie jest stanowisko Episkopatu. Koncesja nie może uchylać konstytucyjnej wolności wypowiedzi - mówi prof. Nowińska.

Przed rozpisaniem drugiego konkursu KRRiT przeprowadziła konsultacje społeczne. Z 5 tys. maili i listów przeważająca większość - jak przyznała sama Rada - była za przyznaniem miejsca na multipleksie TV Trwam. Chce tego też Episkopat. Jak się okazuje, KRRiT przed konkursem napisała do przewodniczącego Episkopatu abp. Józefa Michalika.

Bo były naciski

- Zapytaliśmy, jakie warunki powinna spełniać katolicka telewizja, bo to by nam pomogło formułować zapisy konkursu. Pytaliśmy też o status TV Trwam. Dostaliśmy krótką, ogólną odpowiedź, że TV Trwam powinna dostać miejsce ma multipleksie, bo to ważny podmiot z punktu widzenia społecznego. Na pierwsze pytanie arcybiskup nie odpowiedział wcale - mówi rzeczniczka KRRiT Katarzyna Twardowska.

- Czy KRRiT konsultowała się też z innymi Kościołami? - pytam rzeczniczkę Krajowej Rady. Twardowska: - Konsultowaliśmy się tylko z Episkopatem, bo głosy za TV Trwam były silne. Ale w konkursie może startować nie tylko telewizja katolicka.

Co ciekawe, KRRiT w wymogach konkursu dla kanału społeczno-religijnego powtarza niemal dosłownie niektóre zdania z wydanej przez siebie koncesji satelitarnej dla TV Trwam. M.in. właśnie o "jedności z Episkopatem Polski". Powtarza się też fraza o "edukowaniu w zakresie historii i współczesności chrześcijaństwa" i promowaniu ekumenizmu. Zapisy koncesji satelitarnej z 2003 r. zaproponowała zresztą fundacja Lux Veritatis, a KRRiT je zaakceptowała.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

54. Wisniewska zarządza KK w Polsce :)))

Gazeta Wyborcza / Opinie / Artykuły
Jak nam się z Kościołem żyło w 2012 roku

Katarzyna Wiśniewska Gazeta Wyborcza
http://wyborcza.pl/1,75515,13165660,Jak_nam_sie_z_Kosciolem_zylo_w_2012_...

Kościół ma do wyboru dwie drogi - apolityczną, społeczną, dzięki której pokaże że rozumie realne problemy Polaków , albo drogę przepychanek z państwem, politycznych flirtów z prawicą i odgrywania roli ofiary
To nie mógł być łatwy rok dla Kościoła, skoro zaczął się kolejnym zgrzytem wokół Komisji Majątkowej zajmującej się przyznawaniem rekompensat za ziemie zagrabione Kościołowi w PRL.

Od Komisji Majątkowej do Funduszu Kościelnego

Z ujawnionego w lutym rządowego raportu o Komisji Majątkowej wynikało, że nieprawidłowości, o których donosiły media, nie były - jak twierdziło wielu duchownych - szukaniem bata na Kościół, ale smutną prawdą. Raport pokazał, że Komisja pracowała w bałaganie, przyznała zakonom i parafiom więcej rekompensat, niż złożyły wniosków. Przez ponad 20 lat Komisji ani razu nie skontrolowano. Akta niektórych spraw zaginęły. - Wiele elementów prac komisji zasługuje na miano procederu - komentował wówczas Donald Tusk.

To nie wróżyło dobrze dalszym relacjom państwo-Kościół w roku 2012. Zwłaszcza że...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

55. z Wisniewską coraz gorzej :) nie tylko KK, ale i sejmem zarządza

Jak rozwiązać problem krzyża w Sejmie-Katarzyna Wiśniewska
http://wyborcza.pl/1,75968,13199932,Jak_rozwiazac_problem_krzyza_w_Sejmi...

Sala sądowa na pewno nie jest miejscem, w którym powinno się decydować o obecności krzyża w Sejmie.
Sam pozew Ruchu Palikota brzmiał groteskowo. Ale to nie znaczy, że dylemat krzyża w przestrzeni publicznej nie istnieje.

Według posłów Ruchu Palikota powieszenie krzyża było sprzeczne z konstytucją i ustawą o gwarancjach wolności sumienia i wyznania. Czy jest o co kruszyć kopie? Pewne jest jedno: krzyż powieszono bezprawnie, o czym zdają się nie pamiętać ci, którym się wydaje, że krzyż wisiał w Sejmie "od zawsze". Tymczasem powiesili go tam w 1997 r. dwaj posłowie AWS, ich akcja więcej miała wspólnego z kinem klasy C niż ceremonią, która powinna towarzyszyć umieszczaniu świętego znaku w miejscu publicznym. Wszystko odbyło się w nocy, po cichu, nie licząc hałasu, którego musiał narobić poseł Tomasz Wójcik, gdy podczas mocowania krzyża na ścianie spadł z oparcia fotela marszałkowskiego (zabrakło drabiny).

Protestował potem SLD, ale krzyż wisi do dzisiaj. Nikt nie chciał wywoływać wojny religijnej. Ponad rok temu po żądaniach Ruchu Palikota, by krzyż zdjąć, marszałkini Sejmu Ewa Kopacz zamówiła ekspertyzy prawników, które też nie dały jednoznacznej odpowiedzi, co z nim zrobić. Konstytucjonalista dr Ryszard Piotrowski stwierdził na przykład, że krzyż może wisieć, ale nie jako symbol religijny, lecz "kulturowy znak tożsamości narodowej". Tyle że krzyż jest symbolem par excellence religijnym, w poprzek stereotypom o Polaku katoliku.

Prof. Roman Wieruszewski, były sędzia Komitetu Praw Człowieka ONZ, uznał, że obok krzyża mogłyby wisieć inne symbole religijne "na życzenie posłów". Dobry pomysł, ale zapewne niewykonalny. Już sobie wyobrażam tę wstrząsającą dyskusję, który symbol powiesić i który powinien wisieć bardziej od ściany, a który nad drzwiami.

Co więc robić? Tak jak w szkołach prawo decydowania o krzyżu powinni mieć wspólnie i na równi nauczyciele i uczniowie, tak w Sejmie kwestia mogłaby być rozstrzygnięta jawnie i demokratycznie, nawet jeśli niektóre partie - jak PO - tej dyskusji unikają, by nie zadzierać z Kościołem. Gdyby posłowie rozwiązali problem krzyża w Sejmie przez uchwałę, uszanowane zostałyby uczucia zarówno wierzących, jak i niewierzących.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

56. bredzenia Wisniewskiej :))

bredzenia Wiśniewskiej po wypowiedzi :

"Miłość między osobami nie wystarczy, by zawrzeć małżeństwo. Jest ono możliwe tylko między mężczyzną a kobietą" - ocenił abp. Paglia. "Ta miłość nazywa się małżeńską, bo jej przeznaczeniem jest prokreacja, splot pokoleń, historia"."Różnica między mężczyzną a kobietą jest niezbędna. Inną sprawą jest równa godność wszystkich dzieci Boga. Wszyscy są darem. Wszyscy są kochani przez Pana. Wszyscy muszą być kochani" - mówi przewodniczący Papieskiej Rady Rodziny.

Jak Watykan zwodzi ludzi-Katarzyna Wiśniewska
http://wyborcza.pl/1,75968,13389706,Jak_Watykan_zwodzi_ludzi.html

Przewodniczący Papieskiej Rady Rodziny arcybiskup Vincenzo Paglia w wywiadzie dla "Corriere della Sera", choć z dystansem mówił o związkach homoseksualnych, opowiedział się za prawami dla związków partnerskich. "Różnica między mężczyzną a kobietą jest niezbędna. Inną sprawą jest równa godność wszystkich dzieci Boga. Wszyscy są darem. Wszyscy są kochani przez Pana. Wszyscy muszą być kochani" - oświadczył. Przewodniczący Papieskiej Rady Rodziny nie mówił co prawda jednoznacznie o prawnym usankcjonowaniu związków partnerskich, ale stwierdził: "Wobec coraz większej liczby związków nierodzinnych taka interwencja jest konieczna".

Takie bluźnierstwo nie mogło ujść mu na sucho. Na Frondzie.pl Tomasz Terlikowski napisał: "Od rana słucham w radiu, że Kościół zmienia zdanie w sprawie związków partnerskich. A dowodem na tę zmianę na być jedna - jest prawdą, że nieszczególnie rozsądna i wyrażona w nieostrym i nieprecyzyjnym języku - wypowiedź jednego arcybiskupa (fakt, że dość wysoko postawionego)".

Ten "dość wysoko" postawiony arcybiskup niedługo zostanie kardynałem i zajmuje jedno z najbardziej prestiżowych stanowisk w Kościele. Ale gdzie mu tam do szefa Polskiej Kongregacji Nauki Wiary kard. Terlikowskiego, który ma nie lada dylemat: czy arcybiskupa tylko obsztorcować, czy od razu ekskomunikować. Na wszelki wypadek zwala część winy na media, które coś "przekręciły". Ale widać, nie na tyle przekręciły, żeby abp. Paglii nie przyłożyć. "Nawet, gdyby arcybiskup Paglia (co prawdą nie jest) powiedział coś, co niezgodne jest z nauczaniem Kościoła, i z Ewangelią, to byłaby to tylko jego osobista, dodajmy nierozsądna, opinia, a nie nauczaniem Kościoła. To ostatnie płynie bowiem z Magisterium Kościoła, z nieomylnego nauczania papieskiego, a nie z wywiadów, błędnie zinterpretowanych przez liberalne media, udzielanych przez arcybiskupów. Szkoda tylko, że nieostre wypowiedzi (a ta była nieostra), a być może chęć przypodobania się liberalnym mediom, stają się podstawą do zwodzenia ludzi".

Do czego to doszło, w Stolicy Apostolskiej zwodzi się ludzi, a ich drogi prostować musi zawsze wierny Polak katolik. Wprawdzie zgodnie z watykańską tradycją abp Paglia przestraszył się nieco własnych słów i wyjaśniał potem, że najważniejsze jest małżeństwo, a nauka Kościoła się nie zmienia. Nie wycofał się jednak z postulatu praw dla związków partnerskich, np. przez umożliwienie dziedziczenia. Dlatego nie będzie przesadą twierdzić, że to w Kościele wydarzenie. Nawet w Watykanie (bo w polskim Kościele jeszcze nie) widać pewną ewolucję: coraz więcej ludzi żyje w związkach partnerskich, wśród nich są też katolicy. Duchowni nie mogą udawać, że ich nie widzą, ani wyganiać z Kościoła. Segregowanie katolików na dobrych i złych zostawmy Frondzie.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

57. FEMINISTCE CORAZ BARDZIEJ ODWALA :)))chłopa albo baby jej trza..

Co oni papieżowi zrobili, czyli stronniczy przegląd prasy katolickiej-Katarzyna Wiśniewska

http://wyborcza.pl/1,75968,13459938,Co_oni_papiezowi_zrobili__czyli_stro...
W polskim Kościele konsternacja po abdykacji Benedykta XVI. Jak na to reagować? Można na kolanach. W "Niedzieli" ks. Ireneusz Skubiś przekonuje: "Ojciec Święty podjął swoją decyzję po dogłębnym i wnikliwym rozważeniu wszystkich okoliczności. Ty, Matko Kościoła, pewnie pierwsza poznałaś jego zamysły i najgłębsze intencje. On musiał konsultować z Bogiem tę najważniejszą decyzję".
Skoro decyzję o abdykacji przyklepał Bóg, w niczym nie zakłóca to wizerunku papieża-herosa, nieomylnej Głowy Kościoła.

Nie ma mowy o słabości - fizycznej i duchowej - czy o ustąpieniu z powodu trudnej do ogarnięcia kurii rzymskiej i intryg kardynalskich.

Wśród duchownych panuje przekonanie, że mówienie o tych czysto ludzkich przyczynach abdykacji deprecjonuje autorytet papieża i jest kolejnym młotem na Kościół.

Benedykta XVI mężnie broni też naczelny "Gościa Niedzielnego" ks. Marek Gancarczyk.

„Benedykt XVI nie ustąpił, by »zająć się sobą, czyli samym życiem «. Nic takiego nie powiedział. Zrobił coś wręcz przeciwnego - zarówno w oświadczeniu o rezygnacji, jak i w późniejszych wystąpieniach podkreślał, że choć w ukryciu przed światem, będzie zajmował się nie sobą, ale Kościołem. Nie ma żadnego powodu, by nie wierzyć Benedyktowi XVI. By w jego słowach doszukiwać się drugiego albo nawet trzeciego dna. Skoro tak powiedział, dlaczego miałoby być inaczej? Wiem, że żyjemy w czasach powszechnej nieufności, która - nie ma co ukrywać - w wielu wypadkach jest uzasadniona. Ale papież nigdy mnie nie okłamał, nigdy nie wyczułem w jego słowach fałszywej nuty, dlaczego więc teraz miałbym mu nie ufać?”.

Czy gdyby papież ustąpił właśnie po to, by sobie w spokoju pożyć, na pianinie pograć, książki czytać lub pisać, zamiast tłumy pozdrawiać, nie miałby do tego prawa?

Po ludzku o abdykacji pisze z Watykanu ks. Adam Boniecki w "Tygodniku Powszechnym".

„Motywem abdykacji, owszem, jest słabość Benedykta, ale i choroba instytucji Kościoła - to przekonanie jest dość powszechne. Moja rzymska gospodyni, niewiasta prosta i pobożna, komentując papieską decyzję powtarza zbolałym głosem: »To straszne, co oni mu zrobili « , a ja nawet nie chcę dopytywać, kim są »oni « i co ci »oni « według niej zrobili (...) Sytuacja nie jest typowa, a spokój manifestowany przez Watykan zbyt ostentacyjny”.

To odbrązawia kurię, pokazuje, że niejeden z purpuratów mógł papieżowi zaleźć za skórę. Ukrócenie watykańskich wojen o wpływy czeka nowego papieża. Doszukiwanie się wzniosłych pobudek abdykacji, płynących z mistycznego natchnienia, tego przykrego faktu nie stłumi.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

58. Wisniewska na dopalaczu?

Rząd i Kościół bardziej papiescy niż papież
Katarzyna Wiśniewska

http://wyborcza.pl/1,76842,13579120,Rzad_i_Kosciol_bardziej_papiescy_niz...
Papież Franciszek celuje w zachowaniach niepapieskich. Od pierwszej chwili konsekwentnie unika celebry i stawiania siebie wyżej niż przeciętni katolicy, nie mówiąc o niekatolikach.

W loggii bazyliki watykańskiej nie chciał paradować w papieskiej pelerynce obszytej futrem z gronostajów - najwyraźniej to dla niego wcale nie symbol tradycji i ciągłości Kościoła, ale gest, który dziś mógłby niektórych śmieszyć albo mierzić.

Myślę, że z podobnego powodu na sobotniej audiencji dla dziennikarzy wydarzyło się coś niezwykłego. Papież nie udzielił tradycyjnego błogosławieństwa, nie zakreślił znaku krzyża nad zgromadzonymi w auli Pawła VI. Tłumaczył: "Biorąc pod uwagę, że wielu z was nie należy do Kościoła katolickiego, że są też osoby niewierzące, udzielam z serca tego błogosławieństwa w ciszy, każdemu z was, szanując sumienie każdego, wiedząc jednak, że każdy z was jest Bożym dzieckiem. Niech Bóg wam błogosławi".

Takie rzeczy nie zdarzają się na co dzień w Kościele. Głowa Kościoła rezygnuje ze swojego przywileju, by pobłogosławić ludzi, czyli dostrzega, że krzyż nie dla wszystkich musi być symbolem miłości, może przeciwnie - opresji. I mają do tego prawo. Polscy duchowni, którzy nie ustają w zapewnieniach o wierności papieżowi, właśnie tego mogliby się od niego nauczyć: można mieć krzyż w sercu i w niczym to nie uwłacza chrześcijaństwu, jeśli nie wisi on na ścianie w każdej klasie.

Na konferencjach prasowych w siedzibie episkopatu kilkakrotnie spotkałam się z tym, że jeden z księży rozpoczynał od głośnej modlitwy, zapraszając do niej dziennikarzy. Na spotkaniu z papieżem Franciszkiem - choć nie była to nawet typowa konferencja prasowa - obeszło się bez modlitwy i bez błogosławieństwa, a autorytet Watykanu na tym nie ucierpiał. Wręcz przeciwnie, zapewne papież zyskał sympatię osób niezwiązanych z Kościołem.

Także polski rząd niepotrzebnie próbuje być bardziej papieski niż papież Franciszek. Tymczasem Donald Tusk pospieszył z gratulacjami: "Pragnę zapewnić Ojca Świętego o woli i gotowości Polski do dalszego umacniania więzi i współpracy ze Stolicą Apostolską w obronie kultury chrześcijańskiej w Europie i na świecie".

Premier świeckiego państwa nie musi się zajmować obroną kultury chrześcijańskiej, lepiej byłoby, gdyby skupił się na kulturze w ogóle - niezależnie od jej związków z religią.

Zresztą na razie sam papież najwięcej mówi o obronie biednych, a dział w obronie chrześcijaństwa w Europie jakoś nie wytacza.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

59. i ta Wisniewska bredzi coraz bardziej :))

Czego papież nie powiedział
Katarzyna Wiśniewska
http://wyborcza.pl/1,75968,13589388,Czego_papiez_nie_powiedzial.html
Papież Franciszek musiał niektórych (licznych?) rozczarować. Pierwsze kazanie wygłoszone do wiernych, podczas ważnej mszy - zwykle w takich momentach oczekuje się programu pontyfikatu - ostrego, wyrazistego. A tu papież mówił o dobroci, czułości i Ewangelii! A o czym nie mówił?
O tym, że świat odwraca się od Boga, że jest lewacko-libertyński i w ogóle paskudny. O tym, że Kościół jest atakowany przez bezbożników, media i byłych księży (w tej kwestii zabrakło Franciszkowi kaznodziejskiego zacięcia wielu polskich hierarchów).

Zamiast tego mówił coś o enigmatycznych "uczuciach", które mogą niszczyć. A przecież wszyscy wiemy, kto i kogo niszczy.
Nie wspomniał też o tym, że wszędzie szerzy się aborcja i jej młodsza siostra - metoda in vitro.

Rozczarowani muszą być polscy prawicowi publicyści, np. z portalu Wpolityce.pl, który ostatnio dopingował niebezpiecznie łagodnego papieża: "Niebawem papież Franciszek zacznie podejmować zagadnienia świętości życia poczętego, gdy będzie się sprzeciwiać związkom partnerskim i promowaniu homoseksualizmu". Jakoś nie zaczął, a przecież tyle sobie po nim - konserwatywnym kardynale Bergoglio - obiecywali. Może jeszcze zacznie. Póki co uznał, że potępienie gejów nie będzie programem jego pontyfikatu. Co za pech.


| 

Gdyby
wybór padł na jakiegoś nieporadnego papieża, który nie potrafiłby się
odnaleźć, to wówczas byłby wygodny dla środowisk lewackich i
antykatolickich. Natomiast, gdy przychodzi bardzo wyrazisty papież,
ujmujący ludzi swoją osobowością, uczciwy, szczery, a przy tym mądry, to
- mówiąc słowami ... czytaj »

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

60. opętana Wisniewska :)))

Prawica już nie wierzy w teczki
Katarzyna Wiśniewska

Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,13585457,Prawica_juz_nie_wierzy_w_teczki.html
Nowy papież - nowy problem. Przynajmniej dla prawicy, która musi błyskawicznie rozmontować swoją teologię lustracji i sklecić ją na nowo na potrzeby Franciszka - kard. Bergoglia, którego niektórzy oskarżają o "milczącą współpracę" z argentyńską juntą.

Piotr Semka broni papieża w "Do Rzeczy". "Po latach ten okres bywa pretekstem do ataków na nowego papieża jako pachołka junty. Jorge Bergoglio był wtedy w niełatwej sytuacji, musiał walczyć z infiltracją teologii wyzwolenia wśród podległych sobie jezuitów, ale jednocześnie interweniować w obronie bezpodstawnie inwigilowanych i zatrzymywanych księży. Dzisiaj zarzuty o kontakty z władzami są równie ahistoryczne jak zarzucanie biskupom polskim, że nie zerwali stosunków z ekipą Jaruzelskiego w latach stanu wojennego. Zarzuty o firmowanie systemu zbrodni to zazwyczaj element wojny lewicy z kardynałem z racji jego sprzeciwu wobec dzisiejszej rewolucji obyczajowej obozu pani prezydent de Kirchner".

Jakoś Semka nie zastanawiał się nad "niełatwą sytuacją" ks. Michała Czajkowskiego, gdy lustrował go przed laty i analizował subtelnie we "Wprost", że "to pycha mu kazała" współpracować z bezpieką. Nie uważał, że atakuje abp. Życińskiego, gdy powtarzał, że jest TW, podczas gdy dokumentów o współpracy lubelskiego metropolity z bezpieką nie było żadnych.


Niegodziwe zestawienie

Bogumił Łoziński

Zestawienie
postawy kard. Jorge Bergoglio w czasie wojskowej dyktatury w Argentynie
z donoszeniem SB przez ks. Michała Czajkowskiego jest niegodziwe.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

61. z Wiśniewską coraz gorzej :)))) wiosna?

Kościół traci autorytet-Katarzyna Wiśniewska
http://wyborcza.pl/1,75968,13600299,Kosciol_traci_autorytet.html

Dla Kościoła badania CBOS to problem. Pokazują, że traci on autorytet w oczach Polaków i już nie odpowiada w pełni na ich potrzeby.
Czas, gdy ksiądz był szanowany tylko dlatego, że nosi sutannę, minął. Do kościoła chodzi - to dane kościelnego instytutu statystyki - zaledwie 40 proc. katolików. Gdy porównamy ten wynik z rokiem 2000, okaże się, że spadek jest już siedmioprocentowy.

To wymaga od Kościoła namysłu nad tym, jak na nowo dotrzeć do ludzi. Tymczasem takiej refleksji nie widać.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

62. Wiśniewska opetana przez Dybuka? :))

PiS na ratunek księżom-Katarzyna Wiśniewska
http://wyborcza.pl/1,75478,13608050,PiS_na_ratunek_ksiezom.html

Do chlubnej historii obrony Kościoła przed najeźdźcą różnej maści dopisało się 24 senatorów Prawa i Sprawiedliwości - autorów dyskutowanego wczoraj w Senacie projektu uchwały "W sprawie udziału katolików świeckich i duchownych w debacie publicznej".
Jak się dowiadujemy: "Katolicy, zarówno świeccy, jak i duchowni, mają pełne i oczywiste prawo do prezentowania swego stanowiska w debacie publicznej - na równi z przedstawicielami innych wyznań i religii, a także z osobami niewierzącymi".

Zaiste - prawo pełne i oczywiste. Dobrze, że autorzy projektu mają świadomość, że wypisują oczywistości, tylko po co marnować na to czas Senatu? Dobrze też, że Senat projekt odrzucił (przewagą głosów 46 do 31).

Jeśli senatorowie PiS mają taką potrzebę, mogą sobie w wolnym czasie skserować kilka egzemplarzy konstytucji i w ramach samorozwoju poczytać, nawet kolegom na korytarzu rozdać.

Dowiedzą się wówczas, że to konstytucja gwarantuje prawo do swobody wypowiedzi wszystkim obywatelom, a więc także katolikom świeckim i duchownym. Mówi o tym m.in. art. 53 konstytucji o wolności sumienia i religii, która może być wyrażana "prywatnie lub publicznie", a ograniczana jedynie wtedy, "gdy jest to konieczne do ochrony bezpieczeństwa państwa, porządku publicznego, zdrowia, moralności lub wolności i praw innych osób".

Prawo do uczestnictwa księży w debacie publicznej nie podlega więc dyskusji, a jeśli ktoś je kwestionuje, tzn. że kwestionuje demokrację - a takie tony słychać w niektórych groteskowych pomysłach Ruchu Palikota, np. by księżom zakazać noszenia sutann na uroczystościach publicznych.

Jeśli zaś ktoś poważnie - nie populistycznie - krytykuje niektóre wypowiedzi i posunięcia duchownych w sferze publicznej, ma na myśli raczej styl takich działań, np. obraźliwe sformułowania księży czy biskupów pod adresem parlamentarzystów. Kiedy politykom zobowiązanym do tworzenia ustaw dla wszystkich obywateli (nie tylko katolików) jeden z hierarchów grozi ekskomuniką, a inny sugeruje, że finansuje zabójstwo (abp Józef Michalik o refundacji in vitro) - to przekraczają oni granice udziału w debacie publicznej, bo próbują ingerować w prawo świeckiego państwa i to właściwie za pomocą szantażu. Nadużyciem jest też wchodzenie księży w rozgrywki partyjne, popieranie konkretnych polityków - celuje w tym o. Tadeusz Rydzyk. Zresztą granice wytycza sam Kościół, przestrzegając księży przed upolitycznianiem Kościoła.

Kilka lat temu papież Benedykt XVI na spotkaniu z polskimi duchownymi powiedział dosadnie: "Nie wymaga się od księdza, by był ekspertem w sprawach ekonomii, budownictwa czy polityki. Oczekuje się od niego, by był ekspertem w dziedzinie życia duchowego".

Ale, jak sądzę, projekt uchwały to wykwit troski PiS nie tyle o Matkę Kościół, ile o ugruntowanie własnej pozycji superkatolików i odcięcie się od nieprawowiernych, mówiących choćby, że nie będą klękać przed księdzem. A nuż przy kolejnych wyborach owi bronieni duchowni przypomną sobie, że istnieje pani senator Czudowska, pan senator Słoń czy pozostali 22 sygnatariusze.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

63. Biskup królem Katarzyna Wiśniewska

Dlaczego w Kościele dochodzi do nadużyć, a ich sprawcy często czują się bezkarni? Dlaczego niektórzy księża awansują mimo braku kompetencji? To pytania warto zadać po tym, czego dowiedzieliśmy się o abp. Głódziu, który - jak napisał "Wprost" - pił i poniżał podwładnych, a sama kuria gdańska ma długi.

"Ustrój feudalny", na który żalił się jeden z księży z archidiecezji gdańskiej, to nie jest wymysł abp. Głódzia. Biskup jest w swojej diecezji praktycznie królem. W skrajnych przypadkach mógłby usunąć go papież, ale to tylko teoria. Szkoda, że na ogół nic do powiedzenia nie mają świeccy, a rady parafialne to fikcja - albo nie ma ich wcale, albo nie działają. Z kolei tworzone ostatnio w diecezjach tzw. rady społeczne najczęściej złożone są z cieni biskupa, a ich zadaniem jest powtarzanie jego myśli. Podobne rady celują w oświadczeniach broniących Kościoła przed bliżej nieokreślonym wrogiem albo przypominających katolicką naukę, np. o tym, jak złe jest in vitro czy antykoncepcja.

Feudalny bywa sam mechanizm awansów. Autorami oświadczenia w obronie abp. Głódzia byli księża awansowani za czasów rządów abp. Głódzia w Gdańsku na dziekanów. Reporterzy "Gazety" opisali historię ks. Bużana, byłego proboszcza skazanego za rozpijanie i molestowanie 15-letniej dziewczyny. Abp. Głódziowi nie przeszkodziło to w ulokowaniu księdza na stanowisku dyrektora budownictwa sakralnego w archidiecezji. Bo "trzymają się go pieniądze".
Z kolei mechanizm awansów samych biskupów daje szerokie możliwości - niestety, bardzo rzadko są wykorzystywane. Biskupa mianuje papież, ale jak wiadomo, kandydatów wskazuje nuncjusz apostolski - po konsultacjach z Episkopatem. Ordynariuszem diecezji czy metropolitą może zostać zwykły ksiądz - tak było w przypadku roztropnego kard. Franciszka Macharskiego. Teraz praktycznie to się nie zdarza - biskupi są przenoszeni zwykle z mniejszej diecezji do większej, nieistotne, czy w tej poprzedniej się sprawdzili.

Sam abp Głódź idzie w polskim Kościele jak burza. Mimo ewidentnych zastrzeżeń do jego działalności, jawnego bratania się z politykami od lewa do prawa (a może właśnie także dlatego?) sprawuje w Episkopacie rekordową liczbę funkcji. A w kościelnych kuluarach już mówi się o jego kolejnym awansie - być może do archidiecezji wrocławskiej.

Zapewne ostatnie artykuły mu w tym nie przeszkodzą. Stosunek części Kościoła do drażliwych problemów duchowieństwa dobrze pokazują komentarze w Radiu Maryja po publikacjach na temat abp. Głódzia. Jeden z czołowych autorytetów mediów o. Rydzyka prof. Bogusław Wolniewicz: "Mówi się tam - jako zarzut - że ks. arcybiskup lubi wypić. Tylko co z tego? To przecież nie grzech".

Nałogi duchownych zbyt często są bagatelizowane, bo to najprostszy sposób na pozbycie się odpowiedzialności za błędy duchownego. Skoro "to nie grzech" (z zadziwiającą gorliwością bronili tej "słabości" arcybiskupa politycy od prawa do lewa), to nie trzeba nic z tym robić, wystarczy otoczyć ekscesy hierarchy dyskrecją, złożyć na karb żołnierskiej fantazji. Wysyłanie księży na leczenie to ostateczność, tylko wtedy gdy np. skompromitują parafię, bo przyjdą pijani na własną mszę, albo - jak bp Jarecki - rozbiją samochód na drzewie. Kto zresztą miałby zasugerować terapię metropolicie czy ordynariuszowi diecezji? Przecież nie papież, a nikt stojący niżej się nie ośmieli. Bo może wylecieć.

Prof. Wolniewicz mówił też w Radiu Maryja: "Ksiądz arcybiskup myślał wyczarterować samolot, by polecieć z szerszym gronem na inaugurację pontyfikatu nowego papieża. Przecież żyjemy w epoce komunikacji lotniczej. Do czarteru zresztą nie doszło, ale gdyby - co w tym złego?".

Wszystko dlatego, że w polskim Kościele na ogół aprobowane są zachowania hierarchów w stylu "zastaw się, a postaw się". Dlatego abp Głódź nie miał oporów przed wydaniem milionów na odbudowę zabytkowego dworu w Gdańsku, w którym mieszka. A w ramach "duszpasterskich" inicjatyw marzy mu się potężne sanktuarium - "wotum dziękczynne" za dar Jana Pawła II, chociaż papież Polak podobnych pomników i pustych gestów szczerze nie znosił.

Sprawa arcybiskupa pewnie wkrótce ucichnie. Tym bardziej warto patrzeć na nią nie jak na jednorazowy skandal, ale opowieść o wadach instytucji nieradzącej sobie z wieloma nadużyciami.

Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,13629092,Biskup_krolem.html

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

64. kolejny odjazd Wisniewskiej, najarana na maksa

Kościołowi nie wolno poniżać ludzi-Katarzyna Wiśniewska
http://wyborcza.pl/1,75968,13706301,Kosciolowi_nie_wolno_ponizac_ludzi.html

Episkopat ma prawo krytykować metodę sztucznego zapłodnienia, ale nie może przy tym poniżać ludzi, którzy z in vitro korzystają.
In vitro to "'produkcja' człowieka stanowiąca w istocie formę zawładnięcia życiem ludzkim" - czytamy w broszurze "o wyzwaniach bioetycznych, przed którymi stoi współczesny człowiek". Zaprezentowano ją we wtorek w Episkopacie.

Zagrożenie stygmatyzacją dzieci poczętych in vitro jest coraz większe, i to głównie Kościół się do niego przyczynia.Wyobrażam sobie sytuację, że dzieci, do których przypadkiem dotrą słowa któregoś z biskupów potępiających in vitro (listy Episkopatu pełne duszpasterskiej troski kontra in vitro nieraz czytywano w kościołach), zaczną natrząsać się z rówieśników w przedszkolu czy szkole i szukać na ich twarzach bruzd albo pytać, czy żyją, bo wcześniej zabito ich siostrzyczki i braciszków.

To raczej kiepska promocja chrześcijańskiej miłości bliźniego.

Zadziwia też nonszalanckie podejście biskupów do wiedzy medycznej. Zamrożone zarodki nie giną, a ponad 90 proc. kobiet wykorzystuje wszystkie swoje zarodki.

Biskupi z przekonaniem piszą o rzekomych "zmianach genetycznych" u dzieci z in vitro. To nieprawda. Ryzyko wad wrodzonych wynosi ok. 3 proc., a u dzieci z in vitro - ok. 3,4 proc., różnica jest nikła.

Straszenie zgubnymi skutkami in vitro ma się nijak do faktów. Kościół w zapale walki z nim zapomniał o elementarnej uczciwości.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika guantanamera

65. Produkcja a przedtem handel

"Kościołowi nie wolno poniżać ludzi" - Katarzyna Wiśniewska
Kto ich poniża - pytam....
"W Polsce powstały już pierwsze banki komórek jajowych, w których jedne kobiety je oddają, a inne biorą, aby móc urodzić upragnione dzieci. Każda para, która przychodzi do kliniki leczenia niepłodności posiadającej taki bank, otrzymuje jej ofertę oraz cennik. Dawczyni z kolei w zamian za oddanie swoich jajeczek dostaje wynagrodzenie... to znaczy zadośćuczynienie, bo odpowiednich przepisów, które regulowałyby tę kwestię w Polsce, brak." - to z jakiejś strony związanej z TVN - em. Są też liczne informacje o handlu komórkami jajowymi w internecie....
Oglądałam kiedyś w TV straszliwy wprost dokument o człowieku, filmowcu, który mając sporo lat dowiedził się, że mąż matki nie mógł mieć dzieci i nie jest jego ojcem, że jego biologicznym ojcem był po prostu "dawca nasienia". I On poświęcił kilka lat życia na odszukanie w dokumentach klinki informacji o danych tego dawcy. Okazał się nim... lekarz, który pierwszy zaczął tam (chyba było to w Anglii) stosować sztuczne zapłodnienie.
Ten filmowiec po długich poszukiwaniach odnalazł swoje liczne "przyrodnie" siostry i "przyrodnich" braci. Niektórzy się ucieszyli, inni ani trochę... To był w s t r z ą s a j ą c y film! Autor nie nakręcił go dla sławy - chciał przestrzec przed skutkami stosowania tej metody i ujawnić jakie to czyni spustoszenia w ludzkich sercach i umysłach...
Ale przynajmniej Jego matka była prawdziwa. A przecież wiadomo, że znajdą się osoby, które latami będą obsesyjnie poszukiwać swoich prawdziwych - biologicznych - matek. I ojców też. Trzeba się liczyć z takimi ludzkimi potrzebami i pragnieniami - poznania prawdziwych przodków ...
Więc niech ta Wiśniewska może obejrzy sobie to porażające, pełne cierpienia, chociaż opowiadane z wisielczym humorem wyznanie sztucznie spłodzonego Człowieka zanim zacznie wycierać sobie twarz ogólną "miłością bliźniego".
Dobrze, że Episkopat wyraża stanowczy protest wobec nieludzkich przedsięwzięć.

avatar użytkownika Maryla

66. Wisniewska dzisiaj na podwójnym dopingu :)))

Kościelna komisja smoleńska-Katarzyna Wiśniewska
http://wyborcza.pl/1,75248,13701151,Koscielna_komisja_smolenska.html

Niektórzy duchowni, także biskupi, nie zamierzają wyjść ze smoleńskiej mgły
Spokój zamiast jątrzenia - to najlepsze, co mógłby zaproponować Kościół przed trzecią rocznicą katastrofy smoleńskiej, która, wszystko na to wskazuje, i tak będzie przez prawicę wykorzystana do snucia nieprawdopodobnych teorii o przyczynach wypadku z 2010 r. i walenia w rząd. Kościół po katastrofie się pogubił, wielu księży wprost wsparło Jarosława Kaczyńskiego w kampanii prezydenckiej. Teraz na dzień przed rocznicą okazuje się, że niektórzy duchowni, także biskupi, nie zamierzają wyjść ze smoleńskiej mgły.

W niedzielę warmiński metropolita abp Wojciech Ziemba mówił na mszy, że "ta katastrofa jest przestrogą dla wszystkich żyjących" i że "dla jednych wszystko jest jasne, inni mają coraz więcej wątpliwości". Stwierdził, że "może w jakiejś nieokreślonej przyszłości będziemy wiedzieli o tej katastrofie więcej". Niby nic konkretnego, żadnych oskarżeń o spisek, a jednak te wątpliwości, niejasności, nieokreślona przyszłość...

Abp Ziemba sam podsyca klimat tajemnicy, która rzekomo wisi nad wyjaśnieniem katastrofy - tak jakby nie istniały rzeczowe ustalenia ekspertów komisji Millera.

Na niczym innym jak na budowaniu suspensu zależy zwolennikom zamachu w Smoleńsku. Skoro nie wiadomo, co się stało 10 kwietnia, to mogło zdarzyć się wszystko.

O. Dariusz Cichor, definitor generalny zakonu paulinów, też domaga się "prawdy". Mało tego - na Jasnej Górze ogłosił właśnie, że "od poznania prawdy o tragedii smoleńskiej zależy przyszły kształt ojczyzny, to, czy będzie istniała i zdoła się wydobyć z klęski". Na czym polega obecna klęska ojczyzny? Zakonnik się tą wiedzą nie podzielił ze słuchaczami, ujawnił za to mimochodem, że sam zna już prawdę o katastrofie: o ofiarach katastrofy powiedział bowiem, że "odebrano im życie". Nazywa ich "bohaterami niewahającymi się przedłożyć dobro wspólne, troskę o ojczyznę ponad osobiste dobro i dobro swoich rodzin".

Tysiące katolików na Jasnej Górze dostało jasny przekaz: w Smoleńsku doszło do zamachu. O. Cichorowi polecam lekturę wywiadu z przewodniczącym Episkopatu abp. Józefem Michalikiem, znanym z prawicowych sympatii, który jednak w sierpniu odciął się definitywnie od teorii zamachu. "Ci, którzy posługują się takimi hasłami, robią sobie i tragedii smoleńskiej największą szkodę" - stwierdził.

Dlaczego więc po raz kolejny duchowni pogłębiają posmoleńskie podziały, zamiast starać się je łagodzić? Antagonizmy polsko-rosyjskie podsycał jeszcze w marcu ks. Jan Sikorski. "A czyż nie znacie siódmego przykazania - oddaj, coś zabrał. A gdzie jest wrak, a gdzie skrzynki nasze? To przecież jest nasza własność". I dodał: "Nasz marsz trwa i niech trwa, i tu, i gdzie indziej, bo te mury muszą paść".

Mury nie padną od marszów z pochodniami pod Pałac Prezydencki, zwłaszcza jeśli Kościół będzie je umacniał. I nie chciałabym, żeby wrak tupolewa wracał do Polski - po co? Żeby komisja Macierewicza szukała na nim trotylu, a paulini z Jasnej Góry wkleili kolejny odłamek samolotu do obrazu Matki Bożej? Jedno jest pewne: ani wrak, ani czarne skrzynki nie powinny absorbować duchownych. Czas, by amatorska kościelna komisja ds. zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej zakończyła działalność.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

67. rozdarta brzoza czyli z Wisniewską coraz gorzej :))

Zamach rozbił kościół-Katarzyna Wiśniewska (szpieg szoguna w przebraniu)
http://wyborcza.pl/1,75248,13723359,Zamach_rozbil_kosciol.html

Rocznicę katastrofy smoleńskiej spędziłam na mszach. Były aż cztery. Każdy, kto chciał upamiętnić tragedię, mógł w nabożeństwach przebierać - różne miejsca, godziny. Ale dobór wiernych nie był przypadkowy. Byłam na mszach odprawianych dla dwóch Polsk - tej krzyczącej na Krakowskim Przedmieściu, że dla premiera kulka w łeb, i tej, która od Pałacu Prezydenckiego trzymała się w środę jak najdalej. Wczoraj też przekonałam się, że mamy dwa Kościoły.
Już o 8 rano w wypchanym po brzegi kościele seminaryjnym (kilka kroków od Pałacu) dowiedziałam się, że w "poznaniu prawdy nie chodzi tylko o fakty, ale też o zadanie sobie konkretnego pytania, co Bóg przez te fakty chce powiedzieć". Gdyby ktoś miał wątpliwości, co chce przez to powiedzieć ksiądz, za chwilę zyskał jasność:

- Przy każdym z nich [chodzi o ofiary katastrofy] był Chrystus zmartwychwstały w ostatnim momencie życia i być może razem z nimi modlił się: "Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią", jeśli odniesiemy to do okoliczności tego wydarzenia - mówił ksiądz. Aluzja czytelna - Chrystusa przecież zamordowano. Po mszy przeszłam z uczestnikami nabożeństwa przed Pałac, gdzie o. Zdzisław Tokarczyk ofiary wypadku nazwał "poległymi". I ogłosił, że "pomnik powinien tutaj stanąć".

W ciągu dnia do głosu doszedł drugi Kościół. W mądrym, refleksyjnym kazaniu w Świątyni Opatrzności Bożej kard. Kazimierz Nycz stwierdził, że "bez miłości, miłosierdzia i przebaczenia nie odtworzymy trudnej rzeczywistości smoleńskiej". W podobnym tonie wypowiadał się biskup polowy WP Józef Guzdek, który skupił się na dramacie rodzin ofiar i teologicznym znaczeniu tragicznych śmierci. Zdołał też znaleźć w katastrofie ponadczasowe przesłanie: - Czasem tracimy nadzieję, bo przychodzi choroba, śmierć osoby bliskiej, jakaś tragedia. Czujemy się nawet opuszczeni przez Boga.

Specyficzną klamrą dnia było kazanie bp. Józefa Zawitkowskiego w archikatedrze św. Jana Chrzciciela, w którym padały inwokacje do ziemi smoleńskiej ("a mówili, żeś przesiana, przekopana, kłamali, to pole wyschniętych kości"). Oklaski. Poezja bp. Zawitkowskiego, choć górnolotna, chwyta lud smoleński. - Dowiemy się kiedyś prawdy o Katyniu i Smoleńsku? Tak, ale nie pytajcie bezbożnych, kto zabił prezydenta. Specjalnością czarnych aniołów jest kłamstwo i niszczenie miłości - snuł myśl biskup.

Co wynika z rocznicowego dnia odmierzanego mszami? Nie można ocenić, czy Kościół wyszedł z mgły smoleńskiej, czy pogrążył się w niej jeszcze bardziej. Można za to stwierdzić: że jest bardziej niż do tej pory pęknięty. Bp Zawitkowski nie znajdzie wspólnego języka z kard. Nyczem, a bp Guzdek z o. Tokarczykiem.

Grupa duchownych "smoleńskich" coraz bardziej izoluje się od Kościoła instytucjonalnego. I nie uznaje już najwyższych kościelnych autorytetów. Nie robi na nich wrażenia, że przewodniczący Episkopatu abp Józef Michalik w wywiadzie dla KAI odciął się od wyznawców teorii o zamachu.

Bp Zawitkowski czy o. Tokarczyk nad szefa Episkopatu postawili szefa PiS. W najbardziej rażący sposób zrobił to ks. Stanisław Małkowski, który 10 kwietnia w wywiadzie dla Fronda.pl powiedział, że "zachowanie władz rosyjskich i polskich uważa za typowe dla wspólników zbrodni".

Ks. Małkowski czy bp Zawitkowski są megafonem Macierewicza i przedstawicielem tej części Kościoła, która w katastrofie smoleńskiej dostrzegła szansę odbudowania Polski katolickiej, Chrystusa narodów. Problem w tym, że katastrofa smoleńska przyniosła Kościołowi porażkę. Posłuszeństwo Episkopatowi wypowiedzieli najwierniejsi z wiernych - środowiska Radia Maryja, broniąc krzyża przed Pałacem wbrew kard. Nyczowi, który porozumiał się z Kancelarią Prezydenta w sprawie przeniesienia krzyża.

Wydawało się, że Kościół zrozumiał swój błąd. Zarzuty o "zadymienie PiS-em" (określenie bp. Tadeusza Pieronka) Episkopatowi udało się nieco osłabić apelem o pojednanie podpisanym wspólnie z Rosyjską Cerkwią Prawosławną.

Dziś widać jednak, że tylko niektórzy duchowni zdają sobie sprawę ze smoleńskiej klęski Kościoła. Pozostali brną w Kościół smoleński, który szerokim łukiem omijać będą ludzie kpiący z teorii o wątłej brzozie i pancernym skrzydle tupolewa - czyli ciągle mniej więcej dwie trzecie społeczeństwa.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

68. co ta kobieta bierze? :)))))))))

Kościelne dzwony uczczą Żydów-Katarzyna Wiśniewska
http://wyborcza.pl/1,75968,13759210,Koscielne_dzwony_uczcza_Zydow.html

Kardynał Kazimierz Nycz chce, aby 19 kwietnia, w 70. rocznicę powstania w getcie warszawskim, we wszystkich kościołach archidiecezji warszawskiej rozległy się dzwony. To nawet nie sugestia, ale oficjalne zarządzenie wywieszone na stronie kurii warszawskiej.

Ale nie tylko: 19 kwietnia i dwa dni później w niedzielę księża mają dołączyć do modlitwy wiernych taką intencję: "Módlmy się za ofiary powstania w getcie warszawskim, aby ich bohaterstwo i cierpienie nie poszły na marne, lecz przyniosły dobre owoce trwałego pojednania między ludźmi, narodami i religiami. Ciebie prosimy...".

To symboliczna decyzja, nie tylko kurtuazyjny gest. Świątynne dzwony biją jedynie z okazji ważnych kościelnych, rzadziej państwowych wydarzeń. Uruchamiano je, gdy umarł papież. Kard. Nycz daje więc do zrozumienia, że powstanie w getcie jest na tyle znaczące, że jego rocznica powinna być uczczona także przez Kościół. Że nie można potraktować tego dnia obojętnie, jako obchodów "cudzych". Warszawski metropolita pomaga też przełamać stereotypowe myślenie Polaków o ważnych narodowych rocznicach - pokazuje, że nie tylko 11 Listopada czy wybuch powstania warszawskiego zasługują na to, by je celebrować.
Postanowienie kard. Nycza ma jednak najważniejsze znaczenie dla samego Kościoła, w którym problem niechęci do Żydów ciągle istnieje. W słynnym liście do nuncjusza apostolskiego o. Ludwik Wiśniewski pisał, że według jego obserwacji „ponad 50 proc. duchowieństwa jest »zarażone” ksenofobią, nacjonalizmem i wstydliwie skrywanym antysemityzmem”.

Wielu biskupów hołubi o. Tadeusza Rydzyka. To na antenie jego radia można było usłyszeć, że "nachalne forsowanie u nas kultury żydowskiej i żydowskiego punktu widzenia staje się już nie do zniesienia". Pamiętam, jak kilka lat temu w kościołach swoje "wykłady" o książce Jana Tomasza Grossa "Strach" głosił Jerzy Robert Nowak. Grossa nazywał "narzędziem przedsiębiorstwa Holocaust". Episkopat tych wystąpień nie skomentował. Mało tego, na występy Nowaka przychodzili księża i biskupi, m.in. bp Kazimierz Ryczan.

Decyzja kard. Nycza to wyzwanie rzucone tym duchownym, którzy w figurze Żyda ciągle widzą uosobienie tego, co dla Kościoła i polskiego państwa jest wrogie. Także tym, którzy w najlepszym razie są skłonni Żydów tolerować, ale na zbytnio poufałe gesty wobec nich patrzą sceptycznie. Znamienne, że nieżyjący abp Józef Życiński - zaprzyjaźniony z Żydami - był w polskim Kościele, w tym także w Episkopacie, tak osamotniony.

Teraz kard. Nycz nakazuje w kościołach katolickich modlić się za Żydów. I to bynajmniej nie o ich nawrócenie - czego życzyłoby sobie wielu Polaków katolików.

Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,13759210,Koscielne_dzwony_uczcza_Zydow.html#i...

Wiśniewsko, Wisniewsko! tumanie rodzaju feministyczno-genderowego !

Proboszcz z getta

IPN wydał książkę o ks. Marcelim Godlewskim, który w czasie wojny uratował kilkuset Żydów

Książka Karola Madaja i Małgorzaty Żuławnik o życiu ks. prałata
Marcelego Godlewskiego ukazała się w Instytucie Pamięci Narodowej i
gromadzi informację o tym niezwykłym księdzu.

Autorzy starannie zebrali źródła, dotyczące „proboszcza getta” i
krytycznie ustosunkowali się do znanych już dokumentów. Pierwsza część,
autorstwa Małgorzaty Żuławnik, poświęcona jest życiu i niezwykle bogatej
i wielostronnej działalności ks. Godlewskiego do wybuchu II wojny
światowej.

Urodził się w 1865 r. w guberni łomżyńskiej w rodzinie ziemiańskiej.
Kształcił się w seminarium duchownym w Sejnach, a następnie w Rzymie,
gdzie obronił doktorat. Po powrocie do Polski pracował jako wikary, a
później rektor kościoła św. Marcina w Warszawie. W 1915 został
proboszczem największej w Warszawie, 50-tysięcznej parafii Wszystkich
Świętych.

Był kapłanem niezwykle aktywnym i zaangażowanym, który uważał „kwestię
robotniczą” za najbardziej palący problem współczesności i wyzwanie dla
Kościoła. W duchu encykliki Leona XIII „Rerum novarum” obejmował opieką
duszpasterską robotników najemnych, powołał Stowarzyszenie Robotników
Chrześcijańskich, organizował kursy i dzieła pomocowe, wydawał
czasopisma. W swych pismach głosił idee solidarności i sprawiedliwości
społecznej. W czasie I wojny światowej wszedł do Komitetu
Obywatelskiego, pomagającego ofiarom wojny i zubożałej ludności.

Współpracował z wieloma czasopismami, wydawał „Kronikę Rodzinną” i
„Pracownicę Polską”, gazetę parafialną. Już po powstaniu niepodległej
Polski dostrzegał rolę kobiet w życiu społecznym i zachęcał je do
głosowania i angażowania w politykę.

Włączał się w promowanie rodzimych inicjatyw ekonomicznych, szczególnie
handlu i bez wahania utożsamiał się z hasłem „Swój do swego po swoje”.
Za największe zagrożenie dla Polski uważał: socjalizm, Niemców i Żydów.
Choć badacze zwracają uwagę, że jego wystąpienia ograniczały się do
haseł walki ekonomicznej z Żydami, był oceniany jako antysemita.

Chwalony przez jednych za działalność duszpasterską i społeczną (jego
kazania były oklaskiwane), gwałtownie krytykowany przez drugich, był ks.
Godlewski postacią znaną, jednym z najwybitniejszych przedstawicieli
polskiego duchowieństwa pierwszej połowy XX wieku. Wszystko się zmieniło
wraz z wybuchem II wojny światowej. Miał wówczas 74 lata.

Autor drugiej części publikacji - Karol Madaj próbuje odtworzyć ostatnich sześć lat życia „proboszcza getta”. Był to czas
prawdziwej próby i przewartościowań dla tego wybitnego duchownego.
Osoby, które pamiętają go z tego okresu, opisują jego pomoc na rzecz
Żydów w gettcie. Chociaż to wikary parafii ks. Antoni Czarnecki otrzymał
od bp. Stanisława Galla polecenie objęcia duchową opieką katolików
pochodzenia żydowskiego, to jednak całkowicie zaangażował się w to
dzieło jego przełożony.

Światowej sławy immunolog prof. Ludwik Hirszfeld w swoich wspomnieniach
stwierdził: „Prałat Godlewski. Gdy wspominam to nazwisko, ogarnia mnie
wzruszenie. (...) Ongiś bojowy antysemita, kapłan wojujący w piśmie i
słowie. Ale gdy los zetknął go z tym dnem nędzy, odrzucił precz swoje
nastawienie i cały żar swego kapłańskiego serca poświęcił Żydom. ...
Prezes gminy Czerniaków (...) opowiadał, jak się prałat rozpłakał w jego
gabinecie, gdy mówił o żydowskiej niedoli i jak się starał pomóc i tej
niedoli ulżyć”. Anonimowa autorka innego świadectwa wojennego twierdzi
natomiast, że ks. Godlewski miał złą opinię o Żydach, gdyż ich

nie znał, a gdy ich poznał – zmienił zdanie.

Niezależnie od tego, jaki był powód tej zmiany, faktem jest, że sędziwy
duchowny objął gorliwą opieką swoich żydowskich parafian. Do początku
1941 r., gdy za jakąkolwiek pomoc Żydom zaczęła grozić kara śmierci,
prowadził na plebanii jadłodajnię i wydawał posiłki nie tylko „swoim”.
Chrzcił, katechizował, pomagał materialnie, dawał schronienie na
plebanii, wydawał sfałszowane świadectwa chrztu, które ratowały życie.
Historycy oceniają, że grupa Żydów–chrześcijan w gettcie mogła liczyć
nawet 5-7 tys. osób. Autor książki przytacza opinię Louisa
Zalewskiego-Zamenhofa, który jako czternastoletni chłopiec mieszkał na
plebanii. Jego zdaniem ks. Godlewski był prekursorem pojednania i
odnowionej teologii Izraela w Kościele

katolickim. Duchowny był ze swoimi parafianami aż do końca – do
likwidacji getta w 1943 r. Wielu z nich udało się przeżyć dzięki jego
pomocy i zaangażowaniu.

Jednak największym heroizmem wykazał się proboszcz getta, ratując żydowskie dzieci.
Było to możliwe dzięki współpracy z siostrami ze Zgromadzenia
Franciszkanek Rodziny Maryi i że tuż przed wojną prałat wybudował
okazały dom w Aninie, gdzie planował spędzić starość. Dom ten,
zamieniony po wybuchu wojny na sierociniec, prowadzony przez siostry,
stał się schronieniem lub „punktem przerzutowym” dla setek żydowskich
dzieci.

Prałat Godlewski zmarł w 1945 roku na zapalenie płuc. Już niedługo po
wojnie uratowani dzięki niemu Żydzi zaczęli składać świadectwa o jego
heroizmie. Karol Madaj relacjonuje także historię przyznania mu tytułu
„Sprawiedliwy wśród Narodów Świata”, co odbyło się nie bez trudności,
gdyż aż trzykrotnie próbowano to uczynić. Główną przeszkodą była opinia
o antysemityzmie prałata i odrzucenie zeznań trzech świadków,
uratowanych z zagłady. Instytut Yad Vashem w Jerozolimie uznał relacje
konwertytów za „nieżydowskie”, gdyż honoruje on jedynie relacje Żydów.
Ostatecznie, po uzupełnieniu świadectw Instytut uznał ks. Godlewskiego
za Sprawiedliwego wśród Narodów Świata za pomoc, którą „okazał Żydom z
narażeniem własnego i swoich bliskich życia w czasie okupacji
hitlerowskiej podczas II wojny światowej”. Było to w lipcu 2009 r., a
nagrodę po ponad 60 latach od dramatycznych wydarzeń odebrał metropolita
warszawski abp Kazimierz Nycz.


Komu co bije


Franciszek Kucharczak

W rocznicę powstania w getcie będą biły dzwony. Czego to dowodzi? Polskiego antysemityzmu. Zwłaszcza wśród duchowieństwa.

Kard. Nycz nakazał, aby w rocznicę wybuchu powstania w getcie
warszawskim biły dzwony wszystkich kościołów archidiecezji warszawskiej.
Do tego będzie modlitwa za poległych w tamtym zrywie.

To chyba dobrze, prawda? No najwyraźniej nie, bo nawet ta decyzja
posłużyła Wyborczej do udowadniania, że jesteśmy społeczeństwem
antysemitów. A najgorzej jest z antysemityzmem w Kościele, „w którym problem niechęci do Żydów ciągle istnieje” –  donosi Katarzyna Wiśniewska.

A z czego to wynika? A z tego, że napisał tak sam o. Ludwik Wiśniewski
„w słynnym liście do nuncjusza apostolskiego”. Dominikanin stwierdził
tam – relacjonuje pani redaktor – że „ponad 50 proc. duchowieństwa jest »zarażone« ksenofobią, nacjonalizmem i wstydliwie skrywanym antysemityzmem”.

No, skoro taki autorytet się wypowiedział, i to w „słynnym liście”
(niestety, Wiśniewska nie pisze nic o równie słynnej odpowiedzi), to
rzecz jest już udowodniona. A że przykładów tego antysemityzmu za bardzo
nie da się przytoczyć? No przecież poskarżył się o. Wiśniewski
nuncjuszowi, że ten antysemityzm jest „wstydliwie skrywany”. Więc
wszystko jasne, polski klecho: jesteś antysemitą, tylko to skrywasz.

Jednego jednak nie rozumiem: jeśli ten polski antysemityzm taki u nas mocny
i taki rozpowszechniony, to czemu go księża skrywają? A co więcej –
czemu skrywają go WSTYDLIWIE? Skoro się wstydzą antysemityzmu, to może
on jednak nad Wisłą nie jest tak akceptowany, jak to Wiśniewskie i
Grossy wszystkich krajów twierdzą?

Jak tak dalej pójdzie, dowiemy się, że w Warszawie dzwony biją… Żydów.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

69. Czerska zmieniła kadry? ale bredzenie podobne, czeskie bredzenie

Oto, jak zmieni się Kościół-Aleksandra Klich
http://wyborcza.pl/1,75968,13848072,Oto__jak_zmieni_sie_Kosciol.html

"Kościół już nie jest graczem ani jedynym, ani najsilniejszym. Odrzućmy pokusę triumfalizmu, nasza droga to pokora". Te słowa Tomasa Halika, księdza i psychoterapeuty zwanego "czeskim Tischnerem", brzmią w dzisiejszej Polsce prawie jak bluźnierstwo.
Kościół mały, słaby i ubogi, bez wpływów politycznych, kamienic i ziemi, otwarty na tych, którzy "nie rozumieją kazań głoszonych w kościołach"? To w Polsce Episkopatu stygmatyzującego dzieci z in vitro, bezczelnego w swoim upartyjnieniu Rydzyka i rozpanoszonych na probostwach często chciwych i niedouczonych księży, wydaje się niemożliwe.

Na razie.

W świecie, w którym każdy nowy dzień jest mniej pewny od poprzedniego, tęsknimy za porządkiem i wartościami. Za sensem, który pozwoli opanować chaos, wygrać z niepewnością, złagodzić cierpienie.

Za Kościołem takich księży jak Tomáš Hal~k. Wierzących w Boga, a nie w ideologię albo rytuał. Księży, którzy nie piętnują, ale ufają wolnym wyborom ludzi. Krytykę religii uważają za "oczyszczający ogień" wiary. Szanują niewierzących. Stoją po stronie ubogich i cierpiących. Rozmawiają, a nie wygłaszają. Potrafią powiedzieć: nie wiem. Albo przynajmniej: nie jestem pewien.

Wiele wskazuje na to, że jest to także Kościół papieża, który obciął premie pracownikom Watykanu (bo kryzys), chodzi w czarnych spodniach (bo jeszcze się nie zużyły), mieszka w hotelu, a nie w apartamentach. Papieża, który apeluje do księży: bądźcie pasterzami, a nie funkcjonariuszami, i który jest nadzieją ubogich, bezrobotnych, rozwodników, poszukujących i wątpiących.

Chcesz wiedzieć, jaki będzie Kościół Franciszka - czytaj Hal~ka. Tym bardziej że - wierzę w to głęboko - papież w końcu zmieni również Kościół w Polsce.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

70. jest Wisniewska, nie wywalili :))

Biuro reklamy abp. Michalika-Katarzyna Wiśniewska
http://wyborcza.pl/1,75968,13852503,Biuro_reklamy_abp__Michalika.html

Polska się wykańcza, przynajmniej w oczach przewodniczącego Episkopatu abp. Józefa Michalika
Bo - jak wyliczał 3 maja na Jasnej Górze - zanika "patriotyzm, miłość ojczyzny gotowa do poświęceń, a zarazem zanika poczucie godności Polaka; powoli umiera człowiek w człowieku".

Ale, chwała Bogu, nie wszystko umiera. Jak zauważył abp Michalik, dzięki "prostym ludziom pogardzanym przez potentatów ideologii działają radia diecezjalne i zakonne". I tak płynnie od zgonu patriotyzmu przewodniczący Episkopatu przeszedł do zachwalania niektórych mediów.
Wskazał m.in. na TV Trwam. I wzywał: „Czytajmy katolickie tygodniki »Niedziela «, »Gość Niedzielny «, »Idziemy « i inne oraz sięgajmy po katolicką książkę. Nie kupujmy wrogo nastawionych do wiary i Kościoła gazet, bo w ten sposób popieramy ich ideologię”.

Co abp. Michalika uwiera w gazetach świeckich (bo to, jak rozumiem, dla przewodniczącego Episkopatu synonim gazet "wrogo nastawionych do wiary")? Tłumaczy: "Dzisiaj wszystkie antykościelne media wmawiają nam, że głównym tematem przepowiadania papieża Franciszka jest bogactwo Kościoła, chcą w ten sposób papieżem walczyć z Kościołem".

Wszystko jasne. Papież Franciszek wzywa Kościół do radykalnego ubóstwa, a sam rezygnuje z oznak papieskiego przepychu, sprawiając kłopot wielu ludziom Kościoła. Na przykład pewnemu księdzu z promowanej przez abp. Michalika TV Trwam, który z zakonnym ślubem ubóstwa ma mniej więcej tyle wspólnego co jego media z rzetelnym dziennikarstwem.

Jeśli przewodniczącemu Episkopatu ta wypaczona wizja chrześcijańskiej pokory i ubóstwa jest bliższa niż zachowanie papieża, to nie dziwi mnie też jego lekcja patriotyzmu: lobbowanie na rzecz ulubionych przez siebie mediów i robienie czarnego PR-u pozostałym.

Abp Michalik mógłby brać przykład np. z abp. Skworca, który zamiast częstować wiernych swoimi fobiami, mówił 3 maja o potrzebie troski o rodzinę, którą nazwał "aktualnym wyrazem patriotyzmu". I pogratulował Matkom I Kwartału, że wywalczyły dla siebie roczny urlop macierzyński. Tymczasem abp. Michalikowi wszystko się pomyliło - patriotyzm z nacjonalizmem, a jasnogórskie sanktuarium z biurem reklamy.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

71. ale odjazd :)))

Strach biskupów ma wielkie oczy-Katarzyna Wiśniewska
http://wyborcza.pl/1,75478,13859573,Strach_biskupow_ma_wielkie_oczy.html

"O zagrożeniach naszej wiary" - widząc list pasterski pod takim tytułem na stronach Episkopatu można w ciemno zgadywać, że będzie o laicyzacji, aborcji.
A jednak nie: "główne zagrożenie stanowią sekty" - czytam. "Za najbardziej niebezpieczny uznaje się fakt, że wiele sekt działa w sposób legalny jako zarejestrowane związki wyznaniowe". Czym więc jest sekta według Episkopatu?

Definicja musi być szeroka, bo biskupi nie precyzują. Piszą tylko, że "głoszone przez sekty hasła mają spektrum znacznie szersze niż tylko religijne; od satanistycznych przez ezoteryczno-okultystyczne po terapeutyczne, ekologiczne, charytatywne i inne. Nierzadko działają pod przykrywką wielkich religii Wschodu, jak buddyzm czy hinduizm".
W Polsce jest zarejestrowanych ponad sto Kościołów i związków wyznaniowych. Od potężnych, wielomilionowych, takich jak Kościół katolicki, po niewielkie wspólnoty czerpiące np. właśnie z buddyzmu, jak np. Związek Buddyjski Bencien Karma Kamtsang.

Jak insynuowanie przez Episkopat, że te związki wyznaniowe działają "pod przykrywką" buddyzmu czy hinduizmu, ma się do szacunku dla innych religii? Fakt, że list sygnuje biskup z Komitetu Episkopatu ds. Dialogu z Religiami Niechrześcijańskimi zakrawa tu na ironię. To nie dialog, ale polowanie na czarownice. "Nie jest naszym celem określanie jako szatańskie wszystkiego, co wywodzi się spoza kulturowych i religijnych granic chrześcijaństwa" - zapewnia biskup. Wyszło trochę inaczej.

Takie listy podsycają klimat podejrzliwości i niechęci wobec wyznawców religii niechrześcijańskich, w naszym i tak podejrzliwym wobec wszelkiej inności społeczeństwie. Ale Episkopat brnie jeszcze dalej. Dowiadujemy się, że owe "sekty" mogą być aktywne "równie dobrze jako szkoły sztuk walki, filozofii czy medytacji wschodnich, ćwiczeń fizycznych, głównie jogi, ośrodki medycyny niekonwencjonalnej, a nawet szkoły języków obcych".

Zatem na baczności powinny mieć się kobiety, które zamiast aerobiku relaksują się po pracy na zajęciach z jogi, czy rodzice posyłający dzieci na karate. Lub ci, którzy korzystają z profesjonalnych, ale tanich, kursów językowych organizowanych przez niektóre Kościoły. Co w nich złego? Wątpię, by katoliccy entuzjaści jogi masowo zmieniali wiarę, więc biskupi niepotrzebnie podnoszą alarm.

Lista "najważniejszych zagrożeń" jest jeszcze dłuższa: amulety, talizmany, horoskopy. Dorzuciłabym jeszcze kilka: nietolerancja, wykluczanie, potępianie. Ciekawe, który zestaw szybciej wypłoszy ludzi z kościołów?

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

72. Wisniewska zjadła może orła z modeliny? :)))

''4 czerwca to nie święto'' ? ogłosił ''Nasz Dziennik''
Katarzyna Wiśniewska

Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,13904186,__4_czerwca_to_nie_swieto_____oglosi...

"4 czerwca to nie święto" - ogłosił "Nasz Dziennik", drukując oświadczenie biskupa włocławskiego Wiesława Meringa. Rocznicy dnia, kiedy Polacy bez rozlewu krwi pokonali komunizm i wybrali demokrację, biskup świętować nie zamierza.

Dlaczego? "Brałem udział w ówczesnych wyborach i dopiero znacznie później zorientowałem się, że nie wszystkie nasze nadzieje będą się spełniać. 4 czerwca nie jest dla mnie żadną cezurą w najnowszej historii Polski" - oświadczył biskup, co skwapliwie przedrukował wczorajszy "Nasz Dziennik" - pismo, które 4 czerwca zapewne zrobi sobie czarną winietę (bo czymże jest marny 4 czerwca na przykład przy chwalebnej rocznicy powstania Radia Maryja?).

Biskup ma też inne argumenty: "Dzień, który Polakom niósł nadzieję, stał się przecież ostatnim dniem wolności i nadziei w Chinach. Czołgi rozjeżdżające ciała młodych Chińczyków, strzały, tortury, więzienia - oto również bilans tego dnia". To prawda, ale nie widzę sprzeczności między upamiętnieniem tych dwóch wydarzeń - radosnego i tragicznego. Mało tego: 4 czerwca w Polsce zawsze wspominano zbrodnię na placu Tiananmen. W dniu triumfu naszej wolności trzeba mieć świadomość, że w tym samym czasie innym tę wolność brutalnie zabierano. Polskim opozycjonistom świętującym 4 czerwca przypominać tego akurat nie trzeba.

"Zrozummy się dobrze: cieszę się wynikami wyborów 4 czerwca. Nie mogę jednak zapomnieć, że tego dnia w innym miejscu na ziemi totalitarne państwo stłumiło nadzieje młodych Chińczyków" - przekonuje bp Mering.

Cieszę się, że biskup się cieszy, i tym mocniej zastanawiam się, czy to na pewno Tiananmen nie pozwala mu świętować 4 czerwca. Czy czasem bardziej nie przeszkadza mu, że w kwietniu o wspólne świętowanie zaapelował prezydent Bronisław Komorowski?

Przypuszczam, że biskup może mieć do prezydenta lekki uraz, bo swego czasu nie otrzymał satysfakcjonującej odpowiedzi na list, w którym prosił głowę państwa o interwencję w sprawie multipleksu dla TV Trwam. Prezydent na ów piękny gest obrońcy wolnych mediów odparł zdawkowo, że "nie może wpływać na przebieg postępowania koncesyjnego".

I jak tu teraz wspólnie z Bronisławem Komorowskim i bandą liberalno-lewicowych wesołków świętować? A może - nie daj Boże - prezydent każe 4 czerwca ulepić kolejnego orła z białej czekolady, który - jak to ujął "Nasz Dziennik" - jest "karykaturą" i "profanacją", jakiej do tej pory dopuszczali się "jedynie wrogowie polskiego państwa"?

Dlatego biskup przezornie woli, by 4 czerwca pozostał dniem powszednim i szarym. Ale za to, jak obiecuje, będzie tego dnia "dziękował Bogu za dar wolności i prosił, by cieszyło się nim coraz więcej ludzi".

To akurat dobry pomysł. W trakcie tej modlitwy biskup może przypomni sobie, że wybory 4 czerwca 1989 r. zawdzięczamy w dużej mierze także Kościołowi - w obradach Okrągłego Stołu i przygotowujących je rozmowach uczestniczyli przecież biskupi.

Duchowni obrażający się na okrągłostołowe ustalenia powinni swoje pretensje zgłaszać do Konferencji Episkopatu.

wyimek

4 czerwca w Polsce zawsze wspominano zbrodnię na placu Tiananmen. W dniu triumfu naszej wolności trzeba mieć świadomość, że w tym samym czasie innym tę wolność brutalnie zabierano. Polskim opozycjonistom świętującym 4 czerwca przypominać tego akurat nie trzeba.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

73. Upokorzyć "aborcjonistkę" Katarzyna Wiśniewska

Tysiąc chce tysięcy
http://www.wprost.pl/ar/406294/Tysiac-chce-tysiecy/
Alicja Tysiąc znalazła sposób na życie. Procesuje się z tymi, którzy ją obrazili. Wygrała 30 tysięcy z Gościem Niedzielnym, a od Tomasza Terlikowskiego chce 130 tysięcy. Liczy też na to, że ktoś napisze o niej drastyczną książkę i zrobi film, a ona na tym zarobi. Liczy też na pomoc. Od polityków i zwykłych ludzi. Bo z pieniędzy, z 25 tysięcy euro wygranych W Strasburgu nic nie zostało.
Alicja Tysiąc ma 43 lata, jej córka Julka niedługo skończy 13.

Na wszystkie obraźliwe zdania na swój temat reaguje pani procesami?

Mam taki filtr w internecie ustawiony i śledzę, co mnie piszą. Niestety, nie wszystko wychwytuje. […] Palikot to miał mi załatwić pracę. Już byłam na rozmowie, już miałam pracować u niego w biurze. Tutaj jesteś: Strona główna | Aktualności Tylko u nas Tysiąc chce tysięcy
Magdalena RigamontiAutor: Magdalena Rigamonti
Tysiąc chce tysięcy
2013-06-30 19:57
Share on facebook
Share on twitter Share on wykop 14
Alicja Tysiąc znalazła sposób na życie. Procesuje się z tymi, którzy ją obrazili. Wygrała 30 tysięcy z Gościem Niedzielnym, a od Tomasza Terlikowskiego chce 130 tysięcy. Liczy też na to, że ktoś napisze o niej drastyczną książkę i zrobi film, a ona na tym zarobi. Liczy też na pomoc. Od polityków i zwykłych ludzi. Bo z pieniędzy, z 25 tysięcy euro wygranych W Strasburgu nic nie zostało.
Alicja Tysiąc ma 43 lata, jej córka Julka niedługo skończy 13.

Na wszystkie obraźliwe zdania na swój temat reaguje pani procesami?

Mam taki filtr w internecie ustawiony i śledzę, co mnie piszą. Niestety, nie wszystko wychwytuje. […] Palikot to miał mi załatwić pracę. Już byłam na rozmowie, już miałam pracować u niego w biurze.
Skocz do tekstu
REKLAMA

Za ile?

Za około cztery tysiące złotych.

To razem z dietą radnej miałaby pani grubo ponad sześć miesięczne.

Ale chcieli zatrudnić mnie tylko na trzy miesiące i na początku chcieli mi płacić mniej, więc się nie zgodziłam, bo moim zdaniem chcieli moje nazwisko wykorzystać politycznie. A dieta radnej jest w całości zabierana na poczet długu za czynsz. […]

Widziałam pani oświadczenie majątkowe za 2012 rok. Ponad 4300 miesięcznie.

W zeszłym roku pracowałam jeszcze w Fundacji Feminoteka, więc dochody miałam wyższe.

Z tego, co wiem to sama pani z tej pracy zrezygnowała.

Bo nie zgadzałam się szefową. Nie chciałam pracować w miejscu, które mnie stresuje. […]

Wiem, że była pani na ostatnim Kongresie Kobiet.

Ale ten Kongres jest zamknięty, w tym sensie, że nie mam tam dostępu, kręci się wokół tych samych kobiet - Magdalena Środa, Henryka Bochniarz i kilka innych.

Jak pani myśli dlaczego pani do tego kręgu nie przyjmują?

Może im nie pasuję. Może za mało jestem wykształcona, może nie tak aktywnie działam, jak one by chciały. Może powinnam pójść na jakieś szkolenia, żeby podnieść swoje kwalifikacje.

Koledzy radni też się od pani odsunęli? Wie pani co, ja się tam nie umiem odnaleźć. Czuję dystans.

To po co pani zostawała radną z ramienia SLD?

Katarzyna Piekarska z SLD mi zaproponowała. Zgodziłam się. Zawsze to jakieś zajęcie. Ludziom można pomagać. Nie sądziłam jednak, że to jest taka praca, bo mnie nie interesuje, czy dana ulica ma się nazywać tak czy siak. […]Pani Piekarska mówiła, żebym się najpierw radą miasta zajęła, była bardziej aktywna, a potem starała się wejść do Sejmu. Ale zapytam, co pani Piekarska zrobiła dla kobiet? Nic. […] U mnie warunkiem jest, żeby mogła normalnie żyć. Pomimo tego, że coś tam robię, to cały czas jestem szykanowana ze strony tych katolickich środowisk. A nawet ci politycy, którzy są za aborcją nie stają za mną, nie pomagają mi. Zastanawiałam się nawet czy wyjechać, prosić o azyl.

Cały wywiad ukaże się w najnowszym (2 7 /2013) numerze tygodnika "Wprost".

--------------------------------------------------------------------------
I ta Wisniewska komentuje :

"Alicja Tysiąc chce więcej pieniędzy. Znalazła sposób jak nadal zarabiać na zakazie aborcji" woła okładka najnowszego "Wprost". W środku jeszcze lepiej: "Chcę więcej pieniędzy!" - taki tytuł nadał "Wprost" wywiadowi z Alicją Tysiąc, która zgodziła się z pismem porozmawiać.

Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,14204838,Upokorzyc__aborcjonistke_.html
"Słynna niedoszła aborcjonistka ma sposób na życie - procesy" - czytamy w rozbiegówce. Tysiąc wygrała już 30 tys. od "Gościa Niedzielnego". Broniła po prostu swojego dobrego imienia po serii artykułów, w których sugerowano, że walcząc o prawo do aborcji, jest niedoszłą morderczynią. W roli innej uciśnionej ofiary "aborcjonistki" "Wprost" ustawił ultrakatolickiego publicystę Tomasza Terlikowskiego (wielokrotnie poniżał Tysiąc w swoich felietonach). Tysiąc chce od niego 130 tys. zł.

Prawda jest taka. Kobieta ma poważne kłopoty finansowe: ma pierwszą grupę inwalidzką, trudno jej znaleźć pracę. Ale "Wprost" wytyka jej, że "narobiła długów, zanim miała pierwszą grupę" (miała wtedy drugą). Z pieniędzy, które wygrała w Strasburgu znaczną część zabrał komornik. Tygodnik jednak dorabia Tysiąc gębę bezdusznej bizneswoman zbijającej kapitał na aborcji. Tę metodę stosują z powodzeniem tabloidy.
Osobliwie brzmią przy tym utyskiwania prowadzącej rozmowę Magdaleny Rigamonti, że musi spłacać kredyt mieszkaniowy. Podczas gdy Tysiąc dostaje mieszkanie od miasta.

Kim jest Alicja Tysiąc? Przed laty chciała usunąć ciążę, bo urodzenie dziecka groziło jej nawet utratą wzroku. Ginekolog, któremu przedstawiła zaświadczenie od lekarza, podważył tę diagnozę i odmówił wykonania aborcji. Po urodzeniu dziecka wzrok pogorszył się Tysiąc tak, że właśnie wtedy przyznano jej pierwszą grupę inwalidzką. Na brak możliwości wyegzekwowania należnego jej prawa poskarżyła się do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Jej sprawę poparła przed Trybunałem Helsińska Fundacja Praw Człowieka. Historia Tysiąc pokazała, że polska ustawa antyaborcyjna jest fikcją, często nie jest respektowana.

Na kobietę urządzono nagonkę w katolickich mediach. Po wyroku Trybunału ks. Marek Gancarczyk pisał w "Gościu Niedzielnym": "Żyjemy w świecie, w którym mama otrzymuje nagrodę za to, że bardzo chciała zabić swoje dziecko, ale jej nie pozwolono". Sędziów Trybunału ks. Gancarczyk porównał do zbrodniarzy hitlerowskich z Auschwitz.

Dzisiaj "Wprost" próbuje tamten klimat odgrzać, obłudnie pochylając się nad samopoczuciem 13-letniej córki Tysiąc. Komentarze Rigamonti to miód na serce bojowników pro-life: "W siódmym tygodniu to już chyba serce bije". "W Boga pani wierzy?".

"Wprost" znowu pokazuje na jakie dziennikarstwo stawia: zapolować, ustrzelić i wywalić na okładkę. Może się uciuła na kredyty mieszkaniowe.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

74. czy ktos tej kobiecie odstawi używki? :)

Arcybiskupie, może emerytura?Katarzyna Wiśniewska
http://wyborcza.pl/1,75968,14241099,Arcybiskupie__moze_emerytura_.html

Abp Henryk Hoser twierdzi, że ks. Wojciech Lemański jest bezużyteczny. Wspaniałomyślnie zaproponował mu miejsce w domu księży emerytów. Warto więc spytać: co swojej diecezji i całemu polskiemu Kościołowi zaoferował abp Hoser w ciągu kilku lat urzędowania?
Abp Henryk Hoser wysyła na emeryturę 52-letniego ks. Wojciecha Lemańskiego. Bo proboszcz podwarszawskiej Jasienicy jest niewygodny: nie nazywa in vitro dziełem szatana i uważa, że Kościół powinien rozliczyć się z pedofilii w swoich szeregach.

Ks. Lemański mówi językiem dalekim od kościelnej nowomowy. Przyciąga do Kościoła ludzi dalekich od katolicyzmu. Ale jego przełożony twierdzi, że ks. Lemański jest bezużyteczny.

Wspaniałomyślnie zaproponował mu miejsce w domu księży emerytów. Warto więc przy tej okazji spytać: co swojej diecezji i całemu polskiemu Kościołowi zaoferował abp Hoser w ciągu kilku lat urzędowania?

Zasłynął głównie tym, że dwa lata temu posłom popierającym in vitro groził ekskomuniką. Arcybiskup jest autorem tak osobliwych sentencji jak ta, że w in vitro "bardzo dużo istnień ludzkich ginie w procedurze mającej wyłonić jednego ocaleńca, który się urodzi".

Nie oburzały go za to kwestie naprawdę bulwersujące. Np. fakt, że prestiżową nagrodę Feniksa Stowarzyszenie Wydawców Katolickich przyznało Grzegorzowi Braunowi, który szkalował zmarłego abp. Józefa Życińskiego. Abp Hoser był w warszawskiej bazylice, gdy Braun odbierał nagrodę.

Najbardziej spektakularne wydarzenie, które diecezja warszawsko-praska zawdzięcza abp. Hoserowi, to show na wynajętym przez niego Stadionie Narodowym. Przez cały dzień na zaproszenie biskupa nauczał tam o. John Bashobora, ksiądz z Ugandy, który twierdzi, że potrafi wskrzeszać zmarłych i uzdrawiać. Daruję sobie cytowanie licznych komentarzy z forów internetowych. "Wywalił kapłana, zaprosił szamana" - to zdecydowanie jeden z łagodniejszych.

Taki oto katolicyzm, trącący szamaństwem, jest arcybiskupowi bliższy niż rozsądne i otwarte poglądy ks. Lemańskiego.

Dlatego sugeruję: Księże Arcybiskupie, czas na emeryturę. Abp Hoser ma oczywiście prawo i do czarów-marów i do pisania quasi-naukowych elaboratów przeciwko in vitro (abp Hoser jest z wykształcenia lekarzem), ale może lepiej dla wiernych, by swoje przekonania kultywował już jako biskup senior.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

75. najarana Wisniewska z sekty czerskiej

Abp Hoser okrył Kościół wstydem -Katarzyna Wiśniewska

http://wyborcza.pl/1,75968,14262592,Abp_Hoser_okryl_Kosciol_wstydem.html

Czy jest ksiądz obrzezany? Niech ksiądz powie, czy należy do tego narodu? - tak miał zapytać ks. Wojciecha Lemańskiego, odwołanego proboszcza z Jasienicy, abp Henryk Hoser. W Kościele i w społeczeństwie wystarczająco dużo jest epizodów antysemickich, żeby jeszcze w taki sposób uprawomocniał niechęć do Żydów katolicki hierarcha. Abp Hoser powinien za swoje słowa publicznie przeprosić.
Tych słów nie wypowiedział żaden dyżurny żydożerca spod znaku Radia Maryja, lecz abp Henryk Hoser, ordynariusz części Warszawy i okolic. Bo nie podobało mu się, że ks. Lemański angażuje się w dialog z Żydami, wkłada jarmułkę, jeździ do Jedwabnego i na dodatek uznaje polskie winy, także winy Kościoła, wobec narodu żydowskiego.

Gdy takie słowa wypowiada hierarcha Kościoła, okrywa wstydem cały Kościół.

Przez kilka ostatnich dni spekulowano, co ma na myśli ks. Lemański, nazywając zachowanie abp. Hosera podczas swojej rozmowy z nim w 2010 r. "skandalicznym" i "niestosownym". Ponieważ ksiądz nawiązał do słów kard. O'Briena oskarżonego o awanse seksualne wobec kleryków, przypuszczano, że sprawa może mieć podtekst seksualny. Dobrze, że ksiądz te wątpliwości rozwiał i przeprosił abp. Hosera za sprowokowanie podobnych insynuacji. Ale to w niczym nie zmienia istoty sprawy: tak, zachowanie arcybiskupa podczas tego spotkania było skandaliczne i niestosowne.

W Kościele i w społeczeństwie wystarczająco dużo jest epizodów antysemickich, żeby jeszcze niechęć do Żydów uprawomocniał ważny hierarcha. Abp Hoser powinien za swoje słowa publicznie przeprosić. Ciężko będzie mu z tej sytuacji wyjść z twarzą, ale najsmutniejsze jest to, że - jak przypuszczam - w ogóle nie zamierza swego błędu naprawiać, skoro przez trzy lata nie zdobył się na dyskretne przeprosiny wobec ks. Lemańskiego.

Arcybiskupowi Hoserowi dedykuję słowa kardynała Stanisława Dziwisza sprzed kilku lat:

Ze wstydem dostrzegamy, że pomimo jednoznacznego nauczania ostatnich papieży na temat właściwego stosunku katolików do Żydów jeszcze nie wszyscy wśród nas potrafili przezwyciężyć w sobie uprzedzenia, zadawnione urazy i szkodliwe stereotypy.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

76. Bronią Hosera przed lewactwem Katarzyna Wiśniewska

Poniedziałek. Kościół nic sobie nie robi z ustawowego wieku emerytalnego i na emeryturę wysyła 52-latka, który nadepnął na odcisk biskupowi.

Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,14270616,Bronia_Hosera_przed_lewactwem.html
Zamiast chwalić jego elaboraty o diable w in vitro, sugeruje, że zwolennicy sztucznego zapłodnienia to nie zbrodniarze, albo że przed kościołem może stać pomnik ku czci pomordowanych Żydów.

Ale ks. Wojciech Lemański, odwołany proboszcz Jasienicy, odesłać się nie da. Mówi, że abp Henryk Hoser na spotkaniu w cztery oczy w 2010 r. zachował się "niestosownie", i czyni aluzję do kard. O'Briena, który robił klerykom awanse seksualne. Ks. Lemański zostawia media z tym rebusem.

Wtorek. Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski demaskuje Lemańskiego jako marionetkę lewackich mediów: "Jego oświadczenie to dno"; "Miód na serce dla sekty z ul. Czerskiej, która będzie go lansować na autorytet moralny i męczennika". Cenne uwagi w ustach księdza lansowanego przez "Gazetę Polską", jej stałego felietonisty, który w ramach autonomii Kościoła agitował za Jarosławem Kaczyńskim.

Piotrowi Zarembie zainteresowanie świeckich mediów sprawą ks. Lemańskiego "przypomina aktywność Urzędu do spraw Wyznań" (wpolityce.pl). Czy w demokracji a la Zaremba ludziom bez święceń kapłańskich krytykować decyzji kościelnych nie wolno? "Wszystko tu jest obrzydliwe" - wyznaje Zaremba. Też tak uważam.

Środa. " Rzeczpospolita" ma déja vu: "Czy w podobną histerię nie popadły lewicowe media, kiedy zakaz wypowiedzi otrzymał ksiądz Boniecki? Przyjaciel Moniki Olejnik i Nergala, chętnie krytykujący ojca Rydzyka i mówiący, że krzyża w Sejmie właściwie mogłoby nie być". A wystarczyłoby, by ks. Lemański rzekł kilka ciepłych słów o Rydzyku - i już abp Hoser spojrzałby na niego łaskawie.

"Nasz Dziennik" dyskretnie umacnia przyjaźń z hierarchią. "Mądry, odważny pasterz zawsze jest solą w oku wszelkiej maści lewactwa" - pisze Sebastian Karczewski w tekście "Operacja - zniszczyć ks. abp. Hosera". Księża dziekani diecezji warszawsko-praskiej zapewniają arcybiskupa o "kapłańskiej solidarności i modlitewnej więzi" w dniach "wielkiej medialnej kampanii nienawiści". Tylko kto tu jest pokrzywdzony - ks. Lemański czy abp Hoser?

Konflikt robi się coraz bardziej krwawy. "Parafianie Jasienicy straszą nowego proboszcza kijami" - donosi Fronda.pl. Czy zamieszczone obok zdjęcie złowrogich grabi zrobiono w Jasienicy? Czy przyniósł je z plebanii ten prowokator Lemański? A może dostarczyły je kluby "Tygodnika Powszechnego", które też bronią księdza.

Czwartek. Ks. Lemański nieoczekiwanie opowiada, co zaszło w 2010 r. Abp Hoser zapytał go, czy jest obrzezany. Niestosowne? Owszem. I bardzo smutne: okazało się (dla tych, którzy jeszcze mieli złudzenia), że uprzedzenia wobec Żydów to nie jest niszowy problem kilkunastu księży czy radiomaryjnych publicystów, ale kościelnych szczytów.

Piątek. W "Naszym Dzienniku" wysyp księżowskich listów poparcia dla Wspaniałego Arcypasterza. Który dekanat jeszcze nic nie napisał, wystąp! Prawicowe media odetchnęły: żadnego molestowania nie było, to tylko "antysemickie grepsy" (rp.pl). O co więc tyle krzyku, lemingi?

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

77. Dlaczego abp Hoser milczy? Katarzyna Wiśniewska

W podwarszawskiej Jasienicy doszło do przejęcia parafii przez kurialistów - prawie na siłę, wbrew woli parafian i proboszcza, a abp Henryk Hoser, biskup warszawsko - praski, milczy.
Ks. Wojciech Lemański, dotychczasowy proboszcz jasienickiej parafii, opowiada o skandalicznym pytaniu, jakie miał mu zadać arcybiskup ("Czy jest ksiądz obrzezany, czy należy do tego narodu?"), tymczasem abp Hoser - jak informuje kuria - jest na wakacjach. Jedynie na oficjalnym profilu abp. Hosera na Facebooku pojawił się wpis, że "ks. Lemański szkodzi Kościołowi". Tyle że nie można tego traktować jako głosu arcybiskupa: profil ewidentnie wygląda na prowadzony przez kurię. Chyba że abp Hoser sam zamieszczałby wpisy w rodzaju "Dzisiaj abp Hoser obchodzi imieniny".

Zabieranie głosu wyłącznie przez swoich urzędników w sytuacji jednego z największych konfliktów w polskim Kościele w ostatnich latach jest niestosowne i świadczy o lekceważeniu nie tylko ks. Lemańskiego, ale i wiernych. Są zdezorientowani i murem stanęli po stronie księdza, od którego doświadczyli najwięcej dobra, a nie porozumiewa się z nimi za pomocą dekretów.
Szkoda, że abp Hoser nie był w stanie samodzielnie odnieść się do pytania o obrzezanie. Oświadczenie, w którym podważono wiarygodność ks. Lemańskiego, podpisała kuria. Dlaczego nie odpowie sam arcybiskup? Dlaczego nie wyjdzie do wiernych? Jeśli brak mu argumentów i nie wie, jak obronić swoją wątpliwą decyzję o odwołaniu proboszcza Jasienicy, jest proste rozwiązanie: można ją zmienić, wystarczy pozytywnie rozpatrzyć rekurs księdza Lemańskiego. Ale ucieczka to kiepski sposób na budowanie autorytetu w diecezji.

Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,14287438,Dlaczego_abp_Hoser_milczy_.html

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

78. Wisniewska sie ocknęła, na powitanie papieża Franciszka w 2016 r

Watykan powinien się poważnie zastanowić nad zabezpieczeniem papieskiej podróży do Polski w 2016 r. Nie zdziwiłabym się, gdyby obok entuzjastycznych uścisków bezkrytycznego tłumu, na papieskich szatach - niczym na marynarce prezydenta Komorowskiego - wylądowało jakieś jajko rzucone przez jednego z najwierniejszych synów Kościoła.

Na przykład takiego, który naukę katolicką pogłębia przez lekturę "Frondy" lub słuchanie nauk ks. Dariusza Oko z Uniwersytetu Jana Pawła II w Krakowie.

Oni wiedzą bowiem, że ciepłe słowa papieża o homoseksualistach były co najmniej niestosowne, o ile nie dowodziły wręcz lekkiej niepoczytalności Franciszka.

"Jeśli ktoś jest homoseksualistą, poszukuje Boga i ma dobrą wolę, to kimże ja jestem, żeby go osądzać. Katechizm wyjaśnia, że tych osób nie należy marginalizować, powinny być włączone do społeczeństwa" -powiedział do dziennikarzy papież Franciszek na pokładzie samolotu wracającego z Brazylii. Zdaniem ks. Oko, miejsce wypowiedzi tłumaczy wszystko:

Leci w samolocie z dziennikarzami, taka atmosfera, wyluzowanie, bo to był stres. Człowiek może odsapnąć, siada sobie i tak gawędzi trochę, mówi raczej rzeczy miłe, ale to nie są dokumenty papieskie

- interpretował ks. Oko w "Faktach" TVN.

Przy słowie "gawędzi" zaśmiał się lekko, chyba trochę nerwowo, bo jednak powiedzieć, że głowa Kościoła, że ojciec święty "gawędzi", wymaga pewnej odwagi. Trzeba odwagi, by bronić zdrowego heteroseksualizmu przed gejowską propagandą, nawet jeśli raczył ją uprawiać papież. I księdzu Oko jej nie zabrakło: jako pierwszy ksiądz katolicki w Polsce zasugerował, że papież po prostu nie wie, co mówi. Niech się schowają liberalno-lewicowi katolicy z ich marną krytyką papieskiego nauczania: ks. Oko pokazał, co to znaczy niezależne, wolne od nacisków hierarchii myślenie.

Przebił w tym innego gejożercę Tomasza Terlikowskiego, który słowa papieża skomentował tak: "Spokojnie to tylko homomanipulacja".

Terlikowski dał do zrozumienia, że dziennikarze wypowiedź papieża przekręcili, choć nie zdradził, jak mieli to zrobić, skoro słowa Franciszka zostały nagrane, a nie spisane.

Gdyby Franciszek chciał rzeczywiście cokolwiek zmieniać w zasadach dotyczących wyświęcania na kapłanów osób o trwale zakorzenionych skłonnościach homoseksualnych, to... zmieniłby zapisy prawne, a nie opowiadał o tym na pokładzie samolotu. A jako że tego nie zrobił, to możemy być pewni, że nic się nie zmieniło. To tylko liberalne media sieją zamęt i próbują zniszczyć jasną, prostą, katolicką moralność

- napisał na Fronda.pl Terlikowski.

Czyli i jego zakłuło w oczy "opowiadanie na pokładzie samolotu"!

Może wedle prawicowych katolików człowiek w samolocie lekko tępieje? Nie odpowiada tam za swoje słowa i czyny? Jeśli tak, wypadałoby skończyć z organizowaniem papieskich konferencji prasowych na pokładzie wehikułów latających. A przypomnijmy, że robili to i Jan Paweł II i Benedykt XVI.

Temu ostatniemu też wypsnęło się kilka słów za dużo w samolocie w drodze do Portugalii w 2010 r. Stwierdził wtedy: "Prześladowania Kościoła nie pochodzą dziś z zewnątrz, lecz są wynikiem grzechów, jakim są nadużycia wobec nieletnich popełniane przez duchownych".

To faux pas potwierdzałoby tezę o samolotowym zamroczeniu głów Kościoła. Lepiej, żeby tak było, bo wówczas papież Franciszek jest częściowo usprawiedliwiony. W przeciwnym razie powinien zrewidować swoje poglądy, zanim pokaże się na polskiej ziemi.

Co mógłby powiedzieć Franciszek, by w spokoju przyjechać nad Wisłę? Podpowiadam kilka wiekopomnych cytatów.

"Geje terroryzują całe społeczeństwa. To oni chcą nas zdominować, chcą nami rządzić i trzeba się przed tym bronić" (ks. Dariusz Oko).

"Geje potrzebują naszej pomocy. Tylko mniejszość może przejść na drugą stronę i zostać heteroseksualistami, ale większość - po drodze usłanej upadkami - może nauczyć się życia w godności i czystości, bez seksu w kiblach czy barach" (Tomasz Terlikowski).

Ojcze święty, proszę poczytać i się uczyć.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

79. to chyba te upały :)) wali kobicie na dekiel

Papieżu, zacznij być papieżem-Katarzyna Wiśniewska
http://wyborcza.pl/1,75968,14393998,Papiezu__zacznij_byc_papiezem.html
Polska prawica ma coraz większy kłopot z głową Kościoła. Na przykład dla Tomasza Terlikowskiego z Fronda.pl słowa Franciszka o gejach były jak fanga w nos. "Jeśli ktoś jest homoseksualistą, poszukuje Boga, ma dobrą wolę, to kimże ja jestem, żeby go osądzać?" - powiedział do dziennikarzy papież na pokładzie samolotu.
I co tu robić, jak dalej pisać książki o tym, że gej nie powinien być księdzem, ponieważ "nie jest w pełni mężczyzną" (z książki "Homoseksualista w Kościele")?! Nad Terlikowskim pochylił się więc "Newsweek": "Co on [papież] otworzy usta, to pan musi jego słowa tłumaczyć" - mówi dziennikarka. Lecz papież polskiej prawicy katolickiej idzie w zaparte: "Nieprawda. Nie mam z nim problemu. Nie muszę niczego tłumaczyć, ja jedynie prostuję manipulacje liberalnych mediów".

Nie wyjaśnia, na czym owe manipulacje polegają. Byłoby to dość trudne - papieża po prostu nagrano i zacytowano. My już za to wiemy, na czym polegają sztuczki Terlikowskiego, żeby sobie z papieskimi ekstrawagancjami jakoś poradzić. Oto papież mówi: "Katechizm wyjaśnia, że tych osób [homoseksualistów] nie należy marginalizować, powinny być włączone do społeczeństwa".

A Terlikowski go przyłapuje: „Ale w społeczeństwie świeckim, nie w Kościele!”. Co sugeruje, że gdyby przyszło co do czego, papież geja do Kościoła nie wpuści, przecież mówi tylko o włączeniu do społeczeństwa. Manipulacja? Skąd, Terlikowski po prostu postanowił swój problem zracjonalizować - będzie czytał papieża dosłownie aż do bólu. A gdy i to nie pomoże, zlekceważy nawet cytaty, o ile padły w miejscu tak niestabilnym jak samolot. „Źródłem nauczania Kościoła są oficjalne dokumenty. I od tego są kaznodzieje, proboszczowie, ale też publicyści, żeby przypomnieć ludziom, że jeśli szukają nauczania Kościoła, to nie w »Newsweeku « ani w »Wyborczej «, tylko właśnie w takich dokumentach” - wyłuszcza Terlikowski.

Niby więc wszystko gra, czemu więc na prawicy alarm? „Operacja »Franciszek” trwa. Czerska [siedziba „Gazety Wyborczej”] odbiera polskiemu Kościołowi nowego papieża” - mobilizuje Piotr Zaremba w portalu wPolityce.pl. „Odebrano nowego papieża polskiej prawicy i kręgom konserwatywnym, ba, nawet większości polskiego Kościoła. Skoro »Wyborcza” wojuje pod sztandarem Franciszka, po prawicowej stronie już się rodzi nieufność”.

Zaremba w przeciwieństwie do Terlikowskiego ma jednak odwagę postawić się papieżowi: "Paradoks polega na tym, że papież upiera się, aby reformować Kościół większą prostotą i tępieniem własnych wad, w momencie kiedy polskim konserwatystom szczególnie potrzebne jest także zewnętrzne wrażenie jego siły. Muszą więc być pogubieni. Ten papież ma nieco inną listę preferencji niż oni. On zwraca najwięcej uwagi na kwestie społeczne. My chcielibyśmy przede wszystkim pryncypialnej obrony ortodoksji".

Miejmy nadzieję, że papież Franciszek zwróci uwagę na te subtelne napomnienia znad Wisły i następnym razem zastanowi się, zanim powie coś w stylu tego, co niedawno powiedział: "Boli mnie serce, gdy widzę księdza lub zakonnicę w najnowszym modelu samochodu".

Proszę Ojca Świętego, akurat do polskiego Kościoła takie przytyki pasują jak wół do karety. Wystarczy poczytać Zarembę, by dowiedzieć się, że nasz Kościół "nie jest jako całość specjalnie bogaty". Poza tym Polska jest narodem złożonym w 99,99 proc. z heteroseksualnych katolików, więc proszę już skończyć z tą wyrozumiałością dla gejów.

I w ogóle proszę wreszcie zacząć być porządnym papieżem.

Co tak naprawdę papież Franciszek powiedział o homoseksualistach i masonerii?

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

80. dawno nie było Wisniewskiej i jest :)coraz z nią gorzej

  • Cień religii smoleńskiej. Komu objawia się Lech Kaczyński?

    Wiernym religii smoleńskiej (wyznania zamachowego) ukazał się
    tragicznie zmarły prezydent Lech Kaczyński. Podobnie jak w przypadku
    objawień...

    Katarzyna Wiśniewska



  • Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    81. kobicinie nic nie lepiej :)))

    Przed rozpoczęciem roku szkolnego Episkopat straszy edukacją seksualną i etyką
    Katarzyna Wiśniewska

    Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75248,14529595,Przed_rozpoczeciem_roku_szkolnego__E...
    Episkopat ma problem: prestiż religii w szkole spada, coraz więcej dzieci idzie na etykę. Zamiast szukać przyczyn, np. w poziomie nauczania religii, przygotowaniu i podejściu katechetów, hierarchowie uciekają się prawie do gróźb. Komentarz Katarzyny Wiśniewskiej
    Co z okazji nowego roku szkolnego najbardziej absorbuje biskupów? Tego, co mają do przekazania dzieciom i ich rodzicom, dowiedziałam się z ich ostatnich komunikatów.

    Przedmioty wręcz demoralizujące

    Zabrzmiało raczej rozczarowująco. "Wobec coraz odważniejszych prób wprowadzania do polskich szkół edukacji seksualnej, sprzecznej z chrześcijańską wizją człowieka, apelujemy do rodziców: czuwajcie nad tym, co szkoła przekazuje waszym dzieciom! Przypominamy, że bez zgody rodziców szkoła nie może realizować programu wychowawczego ani pozwalać na nauczanie przedmiotów, których treści są sprzeczne z ich przekonaniami lub wprost demoralizujące" - napisali biskupi w liście pasterskim czytanym w niedzielę w kościołach.

    Ostrzeganie przed edukacją seksualną, to zaklinanie rzeczywistości. Z wielu badań wynika, że stan wiedzy o seksie wśród młodych ludzi jest fatalny. Wielu nastolatków wierzy, że przed ciążą zabezpieczy je np. woda z octem. A wiek inicjacji seksualnej jest wczesny i zapewne to się nie zmieni. Jeśli Kościół myśli, że wystarczą zachęty, aby poczekać do ślubu, wygłaszane na lekcji religii, świadczy to nie o moralności, ale o lekkomyślności.

    Zniechęcanie rodziców do posyłania dzieci na etykę

    Obok widma toksycznej edukacji seksualnej biskupi troszczą się, rzecz jasna, o religię w szkole. Komisja Wychowania Katolickiego Konferencji Episkopatu Polski ni stąd, ni zowąd ogłosiła, że "przygotowanie do przyjęcia sakramentów świętych: Pierwszej Komunii św., sakramentu pokuty i pojednania oraz bierzmowania odbywa się podczas systematycznej katechezy parafialnej oraz w trakcie lekcji religii w szkole".

    Wedle komisji "wynika z tego jednoznacznie, że uczestnictwo w zajęciach z etyki nie spełnia w żadnym zakresie wymogu przygotowania do sakramentów i nie może być respektowane przy podejmowaniu decyzji o wyrażeniu zgody co do ich przyjęcia".

    Wydaje się, że to nic nowego, wszyscy doskonale o tym wiedzą, że aby dziecko poszło do komunii, musi najpierw chodzić na religię. Wątpliwe, by któryś z rodziców świadomie zrezygnował z posyłania dziecka na katechezę, a potem domagał się dopuszczenia go do komunii. Po co więc to przypomnienie Episkopatu? Odbieram je jednoznacznie jako zniechęcanie rodziców do posyłania dzieci na etykę.

    Kard. Nycz tłumaczył: "Przyszło pokolenie ludzi 30-35-letnich, już uformowane w nowym czasie, które uważa, że religia ich dziecku nie jest potrzebna i posyła je na neutralną etykę. Ale możliwe, że pod wpływem nacisków dziadków i krewnych, którzy będą dziwić się: Jak to, dziecko nie pójdzie do Pierwszej Komunii Świętej?, ulegną i będą potem sami próbowali wywrzeć nacisk na proboszcza, żeby dopuścił ich dziecko do Pierwszej Komunii".

    Krótko mówiąc: rodzice, uważajcie, bo z etyką możecie mieć tylko problemy.

    Zamiast poprawiania - straszenie

    Jednak to Episkopat, jak sądzę, ma coraz większy problem: widzi, że prestiż religii w szkole spada, coraz więcej dzieci idzie na etykę (o ile szkoła daje im taką szansę). Ale biskupi zamiast szukać przyczyn takiego stanu rzeczy - np. w poziomie nauczania religii, przygotowaniu i podejściu katechetów - uciekają się prawie do gróźb. I sami przyczyniają się do instrumentalnego traktowania religii - skoro miałaby służyć głównie jako kwit do pierwszej komunii.

    Szkoda, że nowy rok szkolny dla Episkopatu to świetny moment do straszenia świecką szkołą: taką z etyką i edukacją seksualną. To pokazuje, że Kościół ciągle nie potrafi znaleźć sobie miejsca w nowoczesnym społeczeństwie i zamiast z nim współistnieć, próbuje rywalizować.


    Tupet zideologizowanych osobników. Wiśniewska i Lis to po prostu ignoranci moralni!

    Kościół
    straszy etyką a Prymas Polski broni gejów i chce dla nich przywilejów.
    To tylko dwa osobliwe komentarze, dwóch nieosobliwych ... czytaj »

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    82. bredzi jak Piekarski na mekach :)

    episkopat atakuje państwo


    Kolejna wojna o religię w szkole. Według biskupów powinna mieć pozycję matematyki

    Duchowni decydują się na dość rozpaczliwy krok: bezpodstawnie
    oskarżają państwo o spychanie religii do narożnika. Żądają dla niej
    dodatkowych przywilejów
    - pisze Katarzyna Wiśniewska.


    W nowym roku szkolnym Episkopat rozpoczyna nową kłótnię o religię w szkole. "Ministerstwo Edukacji Narodowej robi dużo, aby obniżyć rangę lekcji religii w polskiej szkole, usuwając ją z ramowego programu nauczania" - ogłosił abp Stanisław Gądecki, wiceprzewodniczący Episkopatu.
    Chodzi o to, że w rozporządzeniu MEN o ramowym planie nauczania zapis o nauczaniu religii i etyki przesunięto do części o szkolnym planie nauczania, który przygotowują dyrektorzy szkół.
    Hierarchowie obawiają się, że może się okazać, iż religia będzie odpłatna albo nie będzie dwóch godzin tego przedmiotu w tygodniu.

    Szefowa MEN Krystyna Szumilas tłumaczyła już, że zmiany w rozporządzeniu są wyłącznie "redakcyjne" i z religią wszystko zostaje po staremu. Ale biskupom to nie wystarcza. Ich zdaniem szkoła publiczna powinna religię katolicką traktować na równi z matematyką czy historią.

    Z innej strony zaatakował MEN ks. Piotr Tomasik z Komisji Wychowania Katolickiego Konferencji Episkopatu. Nawiązując do matury z religii, której domaga się Kościół, stwierdził, że "obecny skład ministerstwa ma w tej sprawie dosyć nieprzejednane stanowisko". "Uważamy, że skoro religia jest przedmiotem szkolnym nauczanym przez dwanaście lat, to co stoi na przeszkodzie, by uczniom, którzy chcą zdawać religię jako przedmiot dodatkowy, to umożliwić?" - pyta retorycznie.

    Główna przeszkoda to program religii, nad którym MEN nie ma żadnej kontroli - przygotowuje go Kościół. Zdarzało się, że katecheci oceniali praktyki religijne, a nie wiedzę.

    Do tego wszystkiego Komisja Wychowania Katolickiego znienacka oświadczyła, że "uczestnictwo w zajęciach z etyki nie spełnia w żadnym zakresie wymogu przygotowania do sakramentów i nie może być respektowane przy podejmowaniu decyzji o wyrażeniu zgody co do ich przyjęcia". To oczywiste, że aby dziecko poszło do komunii, musi najpierw chodzić na religię. Biskupi nie bez przyczyny postanowili jednak tę oczywistość przypomnieć. Po co?

    Kard. Nycz tłumaczył: "Przyszło pokolenie ludzi 30-35-letnich, już uformowane w nowym czasie, które uważa, że religia ich dziecku nie jest potrzebna, i posyła je na neutralną etykę. Ale możliwe, że pod wpływem nacisków dziadków i krewnych (...) ulegną i będą potem sami próbowali wywrzeć nacisk na proboszcza, żeby dopuścił ich dziecko do I komunii".

    Episkopat widzi, że pozycja religii w szkole słabnie. Sęk w tym, że dzieje się tak wcale nie ze względu na jej rzekome deprecjonowanie przez państwo, tylko dlatego, że coraz więcej dzieci i ich rodziców woli etykę. O ile szkoła daje im taką szansę - MEN szacuje, że w ostatnim roku szkolnym etyki uczono ledwie w 4,5 proc. szkół. "Gazeta" opisywała przypadki wypisywania się całej klasy z religii.

    Duchowni powinni szukać przyczyn w poziomie nauczania religii, przygotowaniu katechetów. Tymczasem decydują się na dość rozpaczliwy krok: bezpodstawnie oskarżają państwo o spychanie religii do narożnika, żądają dla niej dodatkowych przywilejów, zachęcają rodziców, by zainteresowali się religią w szkole nie ze względu na wartości, jakie ze sobą niesie, ale z czysto pragmatycznych względów - jeśli nagle zdecydują się dzieci posłać do komunii, furtka może być zamknięta. Więc lepiej na religię, etyka się po prostu nie opłaca. Mocno ujął to rzecznik Episkopatu ks. Józef Kloch, wedle którego rodzice wybierający dla dzieci etykę "oddalają je od sakramentów".

    Wszystkich przebił ks. Tadeusz Panuś związany z Komisją Wychowania Katolickiego: "Gdy uczeń wybiera etykę w szkole zamiast lekcji religii, to grzeszy przeciw pierwszemu przykazaniu".

    Kard. Nycz dał do zrozumienia, że Kościół akceptuje taki stan rzeczy, w którym komunia jest pustym rytuałem odbębnianym pod wpływem krewnych. Czy do tego właśnie ma służyć katecheza w szkole i na tym ma się opierać jej wyższość nad etyką?

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    83. :)

    Katarzyna W. prolajferką?

    W fundacji mamy zasadę - gramy zawsze w otwarte karty. Prawda nie
    potrzebuje spisków, bo broni się sama. Kiedy swego czasu na jednym z
    większych kursów dla prolajferów znalazł się "kret", rozpropagował
    dodatkowo nasze działania w środowiskach feministycznych, pisząc na ich
    portalach jak to "nasza strona" jest dobrze zorganizowana i ile działań
    podejmuje. Kolejne podejście do "kreciej roboty" chciała zrobić
    Katarzyna Wiśniewska z Gazety Wyborczej. Zgłosiła się do nas na kurs jako ... prolajferka.

    Oczywiście
    te same dane osobowe łatwo nam było wytropić, ale postanowiliśmy
    ciągnąć temat z samą zainteresowaną. Najpierw skłamała, że nie pracuje,
    tylko studiuje. Na pytanie dlaczego chce przyjść na kurs odpowiedziała:
    „Jestem przeciwniczką aborcji i dlatego chciałabym się dowiedzieć,
    jakimi metodami przekonywać ludzi że aborcja jest złem." Na pytanie o
    pracę w Gazecie Wyborczej nie dostajemy odpowiedzi.

    Dzwonię więc
    pod numer, który nam podała - żadnej odpowiedzi. Gdy w końcu dodzwoniłam
    się do GW recepcjonistka, która mnie właśnie do Wiśniewskiej
    przełączyła, pyta jeszcze skąd dzwonię. "Fundacja Pro-prawo do życia" -
    odpowiadam. Na to hasło recepcjonistka przerywa połączenie mówiąc, że
    Wiśniewska nie podnosi słuchawki. Nie może mi podać do niej numeru, nie
    może powiedzieć o której będzie dostępna.

    Po co były te kłamstwa i
    prowokacja. Czy dziennikarz nie ma obowiązku mówienia prawdy? Czy
    Kodeks Etyki Dziennikarskiej nie stanowi, że tzw. dziennikarstwo śledcze
    można stosować tylko w przypadku "zbrodni, korupcji czy nadużycia
    władzy"? Ciekawe jakie zbrodnie Katarzyna Wiśniewska spodziewała się
    odkryć w środowisku obrońców życia? Prosimy pytać wprost, nie mamy nic
    do ukrycia.

    http://stopaborcji.pl/index.php/670-katarzyna-w-prolajferka

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    84. :))) PRZYŁAPANA OSZUSTKA BREDZI JAK PIEKARSKI NA MEKACH

  • Jak "oszukałam" prolajferów i zrozumiałam, że nie ma i nie będzie z nimi dyskusji

    Wielokrotnie krytykowałam działalność tzw. organizacji pro-life. Za
    to, że pod hasłem walki z aborcją próbują przeforsować rozwiązania
    prawne,...

    Katarzyna Wiśniewska


  • Tak się składa, że leży mi na sercu dobro dzieci. Wysłałam zgłoszenie.
    Nie chciałam ujawniać, że jestem dziennikarką "Gazety Wyborczej",
    obawiając się, że to, co zobaczę na kursie, nie będzie do końca
    naturalne, tylko robione pod dziennikarzy wrażej "GW". Nie zamierzałam
    też opisywać kursu w "Gazecie", tylko poszerzyć swoją prywatną wiedzę,
    zatem wiem, że byłam w porządku.

    Jednak sprawy przybrały
    dziwny obrót. Po krótkiej wymianie maili zostałam "zdemaskowana". Gdy
    nie zaprzeczyłam wprost, że jestem dziennikarką "GW" i zapytałam, czy
    kurs jest niedostępny dla mediów, jeden z organizatorów zakomunikował
    mi: "Ten kurs jest dla prolajferów (jak sama nazwa wskazuje), a nie dla
    proaborcyjnych dziennikarzy. Dla dziennikarzy chętnie zorganizujemy
    warsztaty".

    Następnego dnia zadzwonił do mnie dziennikarz
    "Gościa Niedzielnego" indagując mnie, dlaczego "oszukałam" fundację i -
    o zgrozo! - napisałam, że jestem przeciwniczką aborcji, skoro - jak to
    ujął dziennikarz - moja publicystyka świadczy o czymś przeciwnym?

    Artykuł o mnie błyskiem ukazał się na stronie "Gościa".


    Poczułam się jak na przesłuchaniu w nie swojej sprawie. Dotarło
    do mnie, że z tzw. prolajferami nie ma i nie będzie dyskusji.


    Uważam, że nikt rozsądny i przy zdrowych zmysłach nie jest
    zwolennikiem/zwolenniczką aborcji, "proaborcyjnym" dziennikarzem,
    prawnikiem, lekarzem, etc.

    Ja też nią nie jestem. Jestem
    za wolnością kobiet do decydowania o swoim życiu. Problem w tym, że dla
    organizacji pro-life zwolennik prawa do wolnego wyboru jest
    automatycznie zwolennikiem aborcji jako takiej.

    Wiem, że
    jeśli kobiety w sytuacjach ekstremalnych nie będą mogły usunąć ciąży
    legalnie, zrobią to i tak, tyle, że w podziemiu. Wystarczy otworzyć
    pierwszą lepszą gazetę i znaleźć ogłoszenie o "wywoływaniu miesiączki".
    Prolajferzy są - przykro to przyznać - hipokrytami, jeśli tego nie widzą
    lub nie chcą widzieć. Zamiast więc koncentrować się na wojence o
    radykalną ustawę antyaborcyjną, lepiej zrobiliby, zastanawiając się, jak
    pomóc kobietom ciężarnym w trudnej sytuacji osobistej, jak wesprzeć te,
    które czują się pozostawione same sobie. Łatwo jest wykrzykiwać hasła o
    zabijaniu dzieci. Trudniej naprawdę przyjść z pomocą.

    W
    przygodzie z kursem, którego nie odbyłam, jeszcze jedno mocno mnie
    niepokoi: dlaczego prolajferzy, skoro są przekonani o słuszności swojego
    postępowania, tak szczelnie zamykają drzwi dla inaczej myślących,
    organizując swoje warsztaty?

    Czyżby przekazywane tam
    nauki były niestosowne, wstydliwe? Przecież są tak bardzo słuszne!
    Prolajferzy, czego się boicie?


  • Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    85. ja tam jestem pewna, że inaczej:)

    Abp Hoser martwi się konfliktami w sumieniu dziennikarza. Zapewniam, że nie przeżywam

    Abp Henryk Hoser objaśnił, że jeśli ktoś odrzuca prawdę, to
    dziennikarze. Czytaj: koniunkturaliści. Obawiam się, że inaczej niż
    arcybiskup rozumiem słowo "prawda" - pisze Katarzyna Wiśniewska.


    Abp Henryk Hoser pochylił się z troską nad stanem dziennikarskim. -
    Cokolwiek robimy, mówimy, musimy się odnieść do związku bądź braku tego
    związku z prawdą, która jest niezmienna, nie jest koniunkturalna, ale
    zawsze dla każdego ta sama - powiedział w katedrze św. Michała
    Archanioła i św. Floriana z okazji Dnia Środków Masowego Przekazu. I
    objaśnił, że jeśli ktoś tę prawdę odrzuca, to dziennikarze. Czytaj:
    koniunkturaliści.

    Abp Hoser zmartwił się , że to prowadzi do konfliktów w dziennikarskim sumieniu "w związku z tym, co im każą robić".


    Księże arcybiskupie, zapewniam, że nie przeżywam żadnych
    konfliktów, piszę to, co myślę, nikt mi nic nie każe. Obawiam się tylko,
    że nieco inaczej niż ksiądz arcybiskup rozumiem słowo "prawda". Na
    przykład wyznaję inny niż ksiądz arcybiskup zestaw prawd o metodzie in vitro
    - wolę ten naukowy niż religijny. Dlatego pewnie dotyczy mnie
    porównanie do biblijnych węży o palącym jadzie, którego arcybiskup był
    łaskaw użyć w stosunku do pracowników mediów. Uściślijmy: niektórych
    mediów. Ordynariusz warszawski z pewnością nie miał na myśli pracowników
    jednego ze swoich zaprzyjaźnionych tygodników, którego redaktor
    naczelny stał z nim przy ołtarzu, ani też "Naszego Dziennika", który
    niedawno promował akcję pod hasłem "Brońmy abp. Hosera przed ks.
    Lemańskim i jego sitwą".
    Właśnie sprawa ks. Wojciecha Lemańskiego przyszła mi na myśl, gdy
    czytałam medioznawczą diagnozę abp. Hosera. O ile dobrze pamiętam, abp
    Hoser odwołał ks. Lemańskiego z urzędu proboszcza parafii w Jasienicy,
    bo nie podobało mu się, że ksiądz ów miał własne zdanie, nie robił tego,
    co każe mu się robić, nie bał się krytykować swojego przełożonego
    (arcybiskupa). A więc: pilnował prawdy obiektywnej, niezmiennej, tej
    niekoniunkturalnej! Powinien zatem być przez abp. Hosera - miłośnika
    prawdy - hołubiony. A jednak został utrącony. Zastanawiam się, czy może
    coś się zmieniło, czy poglądy arcybiskupa ewoluowały? Jeśli tak, to
    jestem w stanie przełknąć ten kawałek o wężach, czekam tylko na zmianę
    decyzji w sprawie jasienickiego proboszcza. Abp Hoser mógłby to zrobić w
    każdej chwili, niezależnie od tego, czy zajmuje się nią już Watykan.

    My nie jesteśmy twórcami prawdy, ale jej sługami i odkrywcami - spuentował arcybiskup.


    Bardzo słuszna uwaga, zwłaszcza że, patrząc na ostatnie
    działania abp. Hosera, można by brzydko podejrzewać, że woli on, by
    księża byli sługami swojego biskupa, a nie prawdy.








    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    86. podwójne grzybki Wisniewskiej :)))

  • Papież Franciszek storpedował prawicowe widzenie katolicyzmu

    Papież Franciszek zrobił bardzo brzydki numer polskiemu Episkopatowi
    i ultrakatolikom. Do tej pory byli w stanie jakoś przełknąć to, że...

    Katarzyna Wiśniewska




  • Papież Franciszek zrobił bardzo brzydki numer polskiemu Episkopatowi i ultrakatolikom. Do tej pory byli w stanie jakoś przełknąć to, że podkopuje dobre samopoczucie wielu duchownych, wytykając im podróżowanie luksusowymi samochodami. Że dziwnie dużo mówi o konieczności czyszczenia kościelnych brudów (walka z pedofilią). Jakoś to znosili, czasem z lekka podyskutowali. Ale miarka się przebrała, papież zachwiał ich rozumieniem katolicyzmu. A właściwie je storpedował.
    - Kościół katolicki ma przesadną obsesję, jeśli chodzi o temat aborcji, małżeństw homoseksualnych i antykoncepcji - stwierdził Franciszek w wywiadzie dla jezuickiego pisma "La Civilta Cattolica". I dodał, że "nie jest niezbędne, by mówić o tym cały czas".

    Wystarczy zaś szybki przegląd kazań biskupich czy artykułów na ultrakatolickich portalach, by dowiedzieć się, o czym jest tam mowa "cały czas". O gejach właśnie, o antykoncepcji, o aborcji. Faktycznie: obsesja jest.

    Dlatego na Frondzie.pl alarm po słowach papieża. I gimnastyka: jak tu zaprotestować, by wprost nie powiedzieć, że biedny papież pobłądził (bo jednak nie wypada)? Tomasz Terlikowski grzecznie więc upomina Franciszka, że "zaangażowanie katolików w obronę życia i małżeństwa było, jest i będzie jednym z najważniejszych zaangażowań".

    Może też papież się opamięta, czytając na Frondzie (oby mu ktoś przetłumaczył), że kiedyś, jeszcze jako kardynał, o gejach mówił bardziej po frondowemu?

    Papież postawił także na równe nogi redaktorów "Gościa Niedzielnego", którzy musieli przypomnieć, jaka jest ta prawdziwa nauka Kościoła. Że jest antygejowska, antyantykoncepcyjna i ostro antyaborcyjna. Chciałoby się dziś powiedzieć, że jest antypapieska, anty-Franciszkowa, ale na razie nikt tego głośno nie wypowie. Do czasu?

    Jak dotąd prawi publicyści i biskupi próbują trzymać się wersji, że to złe media wyrywają z kontekstu słowa papieża, krótko mówiąc: że nie mówi on tego, co mówi. Tak zrobił bp Henryk Tomasik, utyskując na łamach KAI, jak to sensacyjnie i wybiórczo traktuje się słowa papieża.

    Częściowo zgoda: sensacyjnie, bo to, co mówi papież, jest sensacją.

    Franciszek próbuje odświeżyć Kościół, pokazując rozmaite trupy w szafie. Czyli: archaiczny język, monotematyczność, jałowe spory ze współczesnym społeczeństwem, które odgradzają duchownych od realnych problemów wiernych. I czynią z Kościoła oblężoną twierdzę, której obca jest tolerancja, wyrozumiałość dla inaczej myślących i inaczej żyjących.

    Do takich żelaznych tematów w nauce polskiego Kościoła od dawna należało wymyślanie homoseksualistom, pisanie elaboratów przez komisje bioetyczne Episkopatu przeciwko aborcji, antykoncepcji, in vitro.

    Dziś papież chce przywrócić właściwe proporcje i pokazuje, że na tych kwestiach świat się nie kończy. Nie kończy się też na nich nauczanie katolickie. I to mówi głowa Kościoła, a nie żaden lewacki liberał. Czy nasi hierarchowie wyciągną wnioski?


    Papież nakłania katolickich lekarzy, żeby nie przeprowadzali aborcji


    Na spotkaniu z katolickimi ginekologami Franciszek nazwał przerywanie ciąży "częścią kultury śmiecia". - Rzeczy mają swoją cenę i są na sprzedaż, ale ludzie mają godność, która jest bezcenna - powiedział.
    Dzień po wywiadzie dla jezuickiego pisma "La Civilta Cattolica", w którym papież stwierdził, że Kościół za bardzo się skupia na takich tematach jak aborcja, antykoncepcja czy homoseksualiści, Franciszek wypowiedział mocną antyaborcyjną opinię. Podczas spotkania z katolickimi ginekologami przywołał nauczanie Watykanu na temat potrzeby obrony życia poczętego.

    W opublikowanym dwa dni temu wywiadzie z jezuickim pismem "La Civilta Cattolica" papież wyjaśnił, że nauczanie Kościoła w tej materii było dobrze znane i wspierał je, ale nie czuł, że musi cały czas o nim mówić. W piątek na audiencji z ginekologami powtórzył jednak główne tezy Kościoła w tej sprawie. Franciszek potępił "kulturę śmierci", która usprawiedliwia zabijanie dzieci nienarodzonych, i zaznaczył, że szczególnie lekarze są stawiani w sytuacjach, w których są zmuszeni nie szanować życia.



    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    87. szkoda mi kobiciny.. coraz z nia gorzej, dopalacze ?

  • Tron i trąd

    Poniedziałek. Papież Franciszek ogłasza, że w kwietniu 2014 r. Jan
    Paweł II zostanie świętym. Ale w rodzimym Kościele nie strzelają korki
    od...

    Katarzyna Wiśniewska




  • Poniedziałek. Papież Franciszek ogłasza, że w kwietniu 2014 r. Jan Paweł II zostanie świętym. Ale w rodzimym Kościele nie strzelają korki od szampana. Pełno informacji o przestępstwach pedofilskich księży, m.in. dwóch podejrzanych o to polskich duchownych z Dominikany. Bp Tadeusz Pieronek wyznaje "Rzeczpospolitej": "Temat pedofilii w Kościele wychodzi mi już bokiem".
    Czy biskupowi wychodzi bokiem także polityka Episkopatu, który zwołał w sprawie pedofilii specjalną konferencję prasową?

    Wtorek. Franciszek ogłasza, że "dwór to trąd papiestwa". W dzienniku "La Repubblica" wytyka przywódcom Kościoła, że bywali "narcyzami", których "niezdrowo prowokowali ich dworzanie". Wziął to sobie wreszcie do serca abp Henryk Hoser. Odwołał swojego dworzanina, kanclerza kurii warszawsko-praskiej ks. Lipkę, za usprawiedliwianie bierności kurii w sprawie proboszcza, który z wyrokiem za pedofilię sprawował urząd. Wcześniej abp Hoser przez wiele miesięcy sam to tolerował.
    Papież zdymisjonował już kilku biskupów oskarżonych o pedofilię lub jej tuszowanie. Ale księży pedofilów pokrzepi portal wpolityce.pl. Piotr Strzembosz pisze tam: "Odwagą nie można nazwać nagonki na Kościół z powodu pedofilii niektórych duchownych, gdyż Kościół to miliony duchownych i wiernych, którzy z pedofilią nie mają nic wspólnego. Kościół jest atakowany (...) bez powodów i bez dowodów wymaganych przez prawo i zwykłą przyzwoitość".

    Trudno o nagonkę posądzać kurię częstochowską, która zawiesiła księdza katechetę podejrzewanego o seks z uczennicą katolickiego gimnazjum.

    Środa. Ks. Gil z Dominikany odnalazł się pod Krakowem. "Jeden ksiądz pedofil jest groźniejszy dla Kościoła niż 50 lewicowych hipokrytów i medialnych kreatorów. I dlatego trzeba oczyścić instytucje kościelne z gorszycieli" - alarmuje Fronda.pl.

    Czwartek. Za eksksiędza pedofila oskarżonego o gwałt i nakłanianie do aborcji przeprasza biskup polowy Józef Guzdek. Kościół więc zaczyna się oczyszczać. Ale "Nasz Dziennik" woli oczyszczać dobre imię abp. Hosera. W apelu "Obrońmy arcybiskupa" Sebastian Karczewski pisze o "dziennikarzach pałających zdumiewającą żądzą skompromitowania biskupa warszawsko--praskiego" i oskarżających go o "tuszowanie pedofilii".

    Jasne, ofiary pedofilii niech bronią się same. Misją mediów o. Rydzyka jest wspieranie "bezbronnych" hierarchów.

  • Ignorancja abp. Michalika. Ks. Kloch tu już nie pomoże

    Rzecznik Episkopatu ks. Józef Kloch próbował tłumaczyć swojego szefa
    abp. Józefa Michalika, który wrócił do swojej karkołomnej diagnozy
    przyczyn...

    Katarzyna Wiśniewska


  • Abp Michalik kontynuuje swój serial o "przyczynach" pedofilii i burzy dobrą robotę Kościoła

    Teraz arcybiskup pozbawił nas resztek złudzeń, co tak naprawdę miał
    na myśli. O żadnym lapsusie nie ma mowy. Przewodniczący Episkopatu
    nie...

    Katarzyna Wiśniewska





  • Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    88. Katarzyna Wiśniewska

    "Nasz Dziennik" broni abp. Michalika. A może wbija mu żydowski sztylet w plecy?

    - "Nasz Dziennik" na czołówce weekendowego numeru ma wielki tytuł: "Michalikowie ratowali Żydów".




    Już dawno nie zadziwił mnie tak "Nasz Dziennik". Na czołówce weekendowego numeru wielki tytuł: "Michalikowie ratowali Żydów". Zbieżność nazwisk: nieprzypadkowa. Chodzi o rodziców przewodniczącego Episkopatu, metropolity przemyskiego abp. Józefa Michalika.
    "Rodzina Michalików z narażeniem życia ratowała Żydów z getta w Zambrowie, rodzinnej miejscowości ks. abp. Józefa Michalika. Dowodzą tego odkryte właśnie dokumenty. Pomimo tak surowych kar i niebezpieczeństwa śmierci Dominik i Wiktoria Michalikowie, rodzice ks. abp. Józefa Michalika, przekazywali miejscowym Żydom jedzenie" - czytam fragmenty tej ze wszech miar chwalebnej historii. Tylko dlaczego czytam ją właśnie teraz? "Nasz Dziennik" nie ukrywa intencji: "Dlaczego napisanie dziś o bohaterstwie najbliższej rodziny ks. abp. Michalika jest ważne? Nie jest tajemnicą, iż obecnie przewodniczący polskiego Episkopatu jest bardzo atakowany w środkach społecznego przekazu. W jego życiorysie próbuje się znaleźć cokolwiek, aby wypaczyć jego obraz jako człowieka, kapłana i przewodniczącego Episkopatu. Ukazanie w tym kontekście środowiska rodzinnego, z jakiego ktoś wyrasta, daje nowe światło na postawę danego człowieka".

    Całkiem sprytnie. Warto wyjaśnić przeciętnemu (niedzielnemu) czytelnikowi "Naszego Dziennika" o co właściwie chodzi, ponieważ dziennikarzom "Naszego Dziennika" brzydkie słowo "pedofilia" rzadko przechodzi przez redakcyjne gardło. Abp Michalik jest wedle gazety związanej z ojcem Tadeuszem "atakowany" właśnie za problemy Kościoła z wyjaśnianiem skandali pedofilskich. Przewodniczący Episkopatu zasłynął z nowatorskiej diagnozy przyczyn pedofilii: dziecko z rozbitej rodziny lgnie go księdza i "wciąga" go w proceder molestowania. Swoje dokładają feministki i ideologowie gender, pozbawiając dziecko wstydu. Abp. Michalika skrytykowali wszyscy, którzy znają się na sprawie (seksuologowie, psychologowie), najwyższa więc pora by ci, którzy się nie znają, wytoczyli obronne armaty.
    Na stronie internetowej kurii przemyskiej można kliknąć w list poparcia dla abp. Michalika w związku z ostatnimi "atakami". "Nasz Dziennik" wypalił jednak mocniej i to z broni dość niespodziewanej. Media o. Rydzyka są wszak powszechnie znane z sympatii do Żydów. W "Naszym Dzienniku" publikuje Stanisław Michalkiewicz, tropiący lobby żydowskie we wszystkich krajach świata (zapewne po to, żeby sprawdzić, ilu Żydów uratowali dzielni Polacy). Na łamach "NDz" broniono też Jana Kobylańskiego, który raczył zauważyć kiedyś, że "80 proc. polskiego MSZ to Żydzi". A sam dyrektor Rydzyk martwił się, że "od 1939 roku Polską nie rządzą Polacy" (ale wiadomo kto). Zatem bronienie Michalika Żydami to strategia, jak na radiomaryjne pismo odważna, acz ryzykowna. Nie chcę snuć teorii spiskowych, ale czy czasem "NDz" nie próbuje po prostu Michalika pogrążyć, wbijając mu żydowski sztylet w plecy? Jeśli tak, to niech się schowają wrogowie Kościoła, szkalujący przewodniczącego Episkopatu.

  • Zakonnicy w stronę Rydzyka

    Sprzyjający Radiu Maryja o. Janusz Sok, ksiądz redemptorysta, został
    nowym przewodniczącym Konferencji Wyższych Przełożonych Zakonów Męskich w
    Polsce. To wiele mówi o kierunku, w jakim idzie polski Kościół

  • Bagatelizowanie tego wydarzenia to błąd - zbyt wiele mówi o tym, w
    którym kierunku idzie polski Kościół. Najlepiej zdają sobie z tego
    sprawę sami redemptoryści: widzą w tym wyborze sukces linii ich zakonu. -
    Cieszymy się, że w jego osobie nasza prowincja, nasze zgromadzenie jest
    dostrzegane jako ważne wewnątrz Kościoła - mówił o. Piotr Chyła z władz
    zakonu.


    Katarzyna Wiśniewska


  • Do odpisu trzeba dwojga

    Co dalej z odpisem podatkowym na Kościoły? Rząd i Kościół dogadały
    się w lutym: Episkopat zaakceptował likwidację Funduszu Kościelnego
    oraz...

    Katarzyna Wiśniewska





  • Zakończenie rozmów wymaga dobrej woli nie tylko rządu - także Kościołów. Chodzi o to, by nie podważały kompromisu z początku roku i jasno potwierdziły swoją zgodę na 0,5 proc.

    Dobrowolny odpis na Kościół to nie jest zwykła operacja finansowa, ale akt obywatelski. To wierni zdecydują, czy i który Kościół zechcą wesprzeć. Zmusza to Kościół do pewnych starań - trochę jak organizacje pozarządowe walczące o 1 proc. naszego podatku. Z 0,5 proc. może się zebrać suma ok. 140 mln rocznie. Warunek - odpis zrobi ponad 40 proc. obywateli. Wiele więc zależy od księży i tego, czy zdołają ich przekonać - nie tylko miesiąc przed wypełnianiem PIT-u - że warto wspomóc Kościół. Pomogą w tym na pewno starania o dobry wizerunek Kościoła - bez afer obyczajowych czy finansowych, Kościoła przyjaznego i otwartego.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    89. Sposoby na pedofilię w

  • Sposoby na pedofilię w Kościele według biskupa Dydycza: Milczcie i oglądajcie seriale

    Dla biskupa Antoniego Dydycza z Drohiczyna dzień Wszystkich Świętych
    to dobra okazja na refleksję o pedofilii w Kościele. I wywołanie...

    Katarzyna Wiśniewska

  • Wezwani do świętości

    List pasterski ks. bp. Antoniego Pacyfika Dydycza na uroczystość Wszystkich Świętych

  • Biskupi, powstrzymajcie narodowców

    Czy nastroje przed świętem narodowym można łagodzić? I kto, jaka
    instytucja, mógłby to robić skutecznie? Wydaje się, że jest jak
    najbardziej na...

    Katarzyna Wiśniewska



  • To sam Bóg kazał tęczę zhajczyć! Tako rzecze ksiądz

    Po podpaleniu tęczy na placu Zbawiciela podczas "Marszu
    Niepodległości" przez kilka dni cierpliwie czekałam na jakiś głos
    potępienia ze strony...

    Katarzyna Wiśniewska




  • Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    90. Wiśniewska wróciła na Czerską :) wojna idzie.


    • Zamiast iść na lekcje, całą szkołą adorowali relikwie Jana Pawła II. "Wielki Polak uczy"

      W piątek dzieci z klas III-VI ze Szkoły Podstawowej w Zwoleniu zamiast
      na lekcje poszły do kościoła adorować relikwię Jana Pawła II. - Rodzice
      podpisali zgodę na wyjście dzieci, bo to konformiści, boją się wychylić -
      mówi zbulwersowany dziadek jednego z uczniów. - Wyjście na adorację nie
      wypłynie na realizację podstawy programowej - zapewnia dyrekcja szkoły.
      - W czwartek wnuczek przyniósł karteczkę od katechetki do podpisania
      przez rodziców, którzy mieli.

      Katarzyna M. Wiśniewska

    • Cały tekst:
      http://wyborcza.pl/1,75248,15972218,Na_adoracje_relikwii_Jana_Pawla_II_zamiast_

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    91. Kublikowa robi za Wisniewską


    Agnieszka Kublik: Przeciwnicy konwencji przeciwko przemocy argumentują, że tak naprawdę "nie chodzi o kwestie przemocy wobec kobiet, a o rewolucję kulturową". O "walkę z religią, z rodziną, tradycyjnymi rolami płciowymi i normalnym wychowywaniem dzieci".

    Prof. Monika Płatek*: Czyli przyznają, że konwencja zwraca uwagę na to, iż są w kulturze elementy, które sprzyjają przemocy wobec kobiet i przemocy w rodzinie.

    I faktycznie, najbardziej atakowane przez przeciwników konwencji przepisy mówią, że "strony podejmą niezbędne działania do promowania zmian wzorców społecznych i kulturowych dotyczących zachowania kobiet i mężczyzn w celu wykorzenienia uprzedzeń, zwyczajów, tradycji oraz innych praktyk opartych na idei niższości kobiet lub na stereotypowym modelu roli kobiet i mężczyzn".

    I o te stereotypowe role tu chodzi. Żeby ich nie podważać.

    - Czyli oni się boją, że z kultury mają być wyrugowane te elementy zwyczajów, tradycji oraz praktyk, które opierają się na koncepcji niższości kobiet. Rozumiem te obawy. Tak, konwencja zmierza do wyrugowania takich uprzedzeń.

    Wie pani, co się dzieje, jak się kobiety nie bije? "Jak się baby nie bije, to jej wątroba gnije". Albo: "Jak kocha, to bije". I jeszcze niby niewinne: "Baba z wozu, koniom lżej". Nawet przysłowia prezentują kobietę jako gorszą. Więc pytam przeciwników konwencji: czy kobieta to człowiek?

    Ich zdaniem fałszywe jest założenie, że za przemoc w rodzinie odpowiadają tradycja i religia. Twierdzą na przykład, że "jeżeli ktoś chce walczyć z przemocą, powinien walczyć z alkoholizmem, a w konwencji nie ma ani słowa o alkoholizmie".

    - To nie wódka bije, ale konkretny człowiek.

    Mówią też, że prawo już wystarczająco mocno broni kobiet i w ogóle ofiar przemocy, trzeba tylko je stosować.

    No to spójrzmy na to prawo. Jest przeżarte stereotypami! Jeżeli 16-letnia dziewczynka zajdzie w ciążę, to nabywa prawa do urodzonego dziecka i oficjalnie staje się dojrzała tylko wtedy, gdy znajdzie 18-latka, który się z nią ożeni. A jeśli ta nastoletnia matka nie znajdzie kandydata na męża, bo ojciec dziecka wypiął się albo ma już żonę, to ona nie ma prawa do własnego dziecka ani do decydowania o sobie. Czyli różnicujemy bardzo wyraźnie pozycję kobiety i mężczyzny.

    W prawnie utrwalonym u nas modelu to mężczyzna kulturowo tworzy rodzinę. Proszę zwrócić uwagę, że o rodzinie niepełnej mówimy nie wtedy, kiedy brakuje babki czy dziadka, i nie wtedy, kiedy nie ma matki, tylko wtedy, kiedy odszedł tatuś. Podszedł w długą lub do innej. Czasami w długą chodzą mamusie, ale wtedy rodzina nie jest niepełna.

    Mówimy o przemocy wobec kobiet i przemocy domowej. Pytam więc przeciwników konwencji: co się musi stać, żeby komuś dać w pysk? Co się musi stać, żeby komuś nie płacić alimentów i nawet nie dostrzegać, że jest to forma przemocy ekonomicznej? Co się musi stać, żeby wyzywać kogoś od durnych, nic niewartych idiotek, bo nie potrafi sprzątać i gotować?

    Psycholożka Alice Miller mówi, że "nie każdy, kto był bity, będzie bił, ale każdy, kto bije, był bity".

    - To dotyczy przemocy nie tylko fizycznej, lecz także psychicznej czy ekonomicznej. Świadek przemocy - np. dziecko - to też ofiara, ale również człowiek uczący się na przyszłość wzorców dozwolonego postępowania . Dziewczynki i chłopcy uczą się, że można bić i poniżać słabszego, tego, kto nie zarabia, nie ma pozycji społecznej i nie jest szanowaną głową rodziny.

    Przeciwnicy konwencji nie kwestionują, że przemoc jest zła. Twierdzą tylko, że konwencja jest nie tylko zbędna, ale wręcz szkodliwa, bo "atakuje rodzinę, a rodzina tworzy dobre więzy, które przemoc likwidują". Proponują nawet, by rząd, zamiast ratyfikować konwencję, wspierał Kościół - bo Kościół pomaga rodzinie i walczy z przemocą.

    - Kościół bardzo wyraźnie wpływa na to, że w prawie i na co dzień, w społeczeństwie, traktujemy kobiety instrumentalnie. Bardzo bym chciała usłyszeć od Kościoła odpowiedź na pytanie postawione przez dr Justynę Malanowską: czy kobieta jest córką Boga, tak jak mężczyzna jest synem Boga?

    Mam przed sobą list do biskupów kardynała Josepha Ratzingera z 31 maja 2004 roku o współdziałaniu kobiet i mężczyzn w Kościele i świecie. I czytam tam, że natura relacji, która istnieje między mężczyzną a kobietą po grzechu, oparta jest na tym, że ona ku niemu kieruje swoje pragnienia, a on nad nią panuje. Kobieta "z natury" więc nie jest, lecz jest do czegoś, jest do pomocy i dlatego bardzo wcześnie osiąga dojrzałość, i ma sama sobie poradzić Czyli nawet wtedy, gdy brak jej wsparcia, a ściągalność alimentów jest żałosna, nie ma się co przejmować. Ona jest od tego, by sobie dać radę nawet w ekstremalnych warunkach.

    Można więc tak podać biblijny przekaz, by z przypowieści o stworzeniu kobiety i mężczyzny na obraz i podobieństwo istoty boskiej wynikła inna opowieść niż ta o równości, równoważności i istotowej jednoznaczności. I pośrednio, nawet niechcący, takim przesłaniem stworzyć i usprawiedliwić wzory społecznego upośledzenia kobiet.

    No właśnie, Adam nie był pierwszy. "Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę". Równocześnie.

    - A Kościół utrzymuje, że Bóg stworzył człowieka, a później do pomocy dał mu kobietę, zrobioną zresztą z żebra Adama. Tak właśnie Kościół tworzy obraz kobiety jako istoty niepełnej. Takiej, która się tylko odnajduje w relacji z innymi. I jest kimś do pomocy, podporządkowanym, zależnym.

    Jak się pani przedstawia? Jest pani redaktorką czy redaktorem?

    Zawsze: dziennikarka.

    - Ja się przedstawiam: kierowniczka zakładu kryminologii, prawniczka, profesorka. I narażam się na ośmieszenie. Ponieważ kobiece formy profesji, zawodów, stanowisk są wyśmiewane. To bardzo skuteczna, bo korzystająca z szyderstwa i kpiny forma dyskryminacji. Żyjemy w społeczeństwie, w którym to, co się łączy z prestiżem, jest reprezentowane przez mężczyzn. Jeśli kobieta chce awansować, to może, ale pod warunkiem że włoży językową burkę i nadal będzie robić na wzmacnianie, także symbolicznie, męskiego znaczenia i statusu.

    Robi pani teraz to, czego najbardziej się boją przeciwnicy konwencji. Edukuje "w dziedzinie równości między kobietami i mężczyznami i niestereotypowych ról płci".

    - A dlaczego boimy się edukacji? Jeżeli ktoś się boi tego, że będziemy wiedzieli o tym, iż nie ma różnic pod względem wartości pomiędzy kobietami a mężczyznami, to jego problem.

    Oczywiście nikt nie kwestionuje różnic biologicznych. Nie kontestuje się płci. Podkreśla się to, że z różnic biologicznych nie wynika usprawiedliwienie uznania wtórności, poniżania, upośledzenia i narzucania człowiekowi, kim ma być, do czego się nadaje, jaka jest jego rola. Istnieje płeć biologiczna i istnieją związane z tym różnice. Tylko osoba wyposażona w macicę i jajniki jest zdolna do rodzenia. Z tego jednak nie wynika upoważnienie do kulturowego dyskryminowania kobiet.

    Mówi o tym nasza konstytucja.

    - Tak, art. 32, że "wszyscy są wobec prawa równi" i że nikt nie może być "dyskryminowany w życiu politycznym, społecznym lub gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny". A art. 33, że "kobieta i mężczyzna w Rzeczypospolitej Polskiej mają równe prawa w życiu rodzinnym, politycznym, społecznym i gospodarczym".

    Czyli art. 33 nie mówi o tym, aby podciągnąć kobiety do mężczyzn. Wymaga, by tworząc prawo, uwzględniać potrzeby, interesy oraz doświadczenie i kobiet, i mężczyzn. Dopiero wykorzystanie całego potencjału zapewnia rozwój. Tak więc obok płci warto dostrzec też wiek, niepełnosprawność, orientację seksualną, orientację płciową, kolor skóry czy narodowość.

    Jeżeli jesteśmy równi, to czy w spisach powszechnych musimy mieć "głowę rodziny"? Jeżeli jesteśmy równi, to czy w kodeksie rodzinnym tą "głową rodziny" może być tylko mężczyzna?

    Konwencja tego nie zmieni.

    - Nie, ale trzeba będzie zacząć nad tym pracować. Bo konwencja służy do tego, żeby prawidłowo wdrożyć treści zawarte w konstytucji.

    Pytała pani, czego się boją przeciwnicy konwencji: "niszczenia polskiej, tradycyjnej rodziny".

    - Tej rodziny, której tak alkoholizm szkodzi i dlatego kobiety dostają w pysk?

    Jeżeli tradycyjny oznacza taki, w którym kobieta jest istotą niepełną, gorszą i tylko do pomocy dla mężczyzn, to taki model szkodzi członkom rodziny, czyli całej rodzinie.

    Z jakiegoś powodu mamy tych alkoholików. Może dlatego, że w tych tradycyjnych rodzinach kobieta jest zobowiązana siedzieć w domu, czyli zapieprzać od rana do wieczora, a mąż jest zobowiązany do zarabiania na nią i rodzinę, nawet kiedy sobie z tym nie daje rady. W tych "tradycyjnych rodzinach" ten silniejszy może zawsze podnieść rękę na słabszego. I stosować każdą przemoc: społeczną, ekonomiczną, seksualna, fizyczną. To ma być "normalna rodzina"?

    Zresztą jeśli popatrzymy na układ rodzin w Polsce, to on jest niezwykle homoseksualny. Najczęściej są babka, matka i dzieci. To rodziny, w których mężczyzn nie ma. Bo im się nie chciało, bo nie dali rady, bo i oni są nauczeni, że kobieta sobie i tak poradzi.

    Kościół przypomina, że "źródłem przemocy mogą być wypaczone formy religii, ale nie religia jako taka".

    - Zgoda. Pierwsze przykazanie: "Kochaj bliźniego jak siebie samego", drugie - "Nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe". Czyli jeśli podnosisz rękę na swoją bliską, to znaczy, że jest coś nie tak. I konwencja pozwala nam zobaczyć, co jest nie tak. Bo częściej to mężczyzna podnosi rękę na kobietę.

    Przeciwnicy konwencji argumentują, że "środowiska lewicowe próbują nam wmówić, że będzie mniej przemocy, jeśli wprowadzimy płeć społeczno-kulturową tą konwencją".

    - Płeć społeczna-kulturowa istnieje. Konwencja to uświadamia.

    To nie jest tak, że chłopcy się rodzą niewrażliwi, bez empatii i tylko skierowani na agresję. Ale kiedy im te niby-męskie cechy wmawiamy, pozbawiamy ich możliwości pełnego rozwoju. Jeżeli mówimy do chłopca: zachowujesz się jak dziewczyna, chodzisz jak dziewczyna, biegasz jak dziewczyna, to chcemy mu powiedzieć, że jest gorszy. A nie jest.

    Konwencja ma uwrażliwić na różne formy przemocy policjantów, prokuratorów, sędziów, nauczycieli. Ludzi odpowiedzialnych w urzędach. Żeby sobie zdali sprawę z tego, jak w nich samych są zakodowane szkodliwe stereotypy związane z płcią.

    Żyjemy w kraju, w którym mężczyźni umierają znacznie wczęśniej niż w innych państwach. Częściowo, bo piją, źle jedzą i mało się ruszają. Często, bo wciśnięci w stereotypową rolę takich, którzy muszą być mocni i sobie poradzić, nie dają rady i padają na zawał.

    Biskup Artur Miziński, seretarz generalny Episkopatu, ostrzega: "Ratyfikowanie konwencji ograniczy suwerenność Polski".

    - Bzdura. Ale rozumiem, skąd się bierze. Ludzie oddalają się od Kościoła, który jest agresywny i w miejsce miłości głosi niechęć i przyzwolenie na opluwanie bliźniej. Kościół traci wpływy w innych państwach. Niemcy, Francja, Włochy, Hiszpania, Portugalia i Stany Zjednoczone są suwerenne, nie pozwalają Kościołowi na ingerencje w ich wewnętrzną politykę. Zostają Polska i kraje postkomunistyczne, gdzie bardzo łatwo jest w miejsce niedawnego "czerwonego" posłuchu wcisnąć i narzucić podobny "czarny" - z tych samych powodów i dla tych samych i politycznych, i finansowych korzyści.

    Chciałabym rozprawić się z jeszcze jednym mitem dotyczącym tej konwencji, że jak ją ratyfikujemy, wszyscy zmienimy płeć i zostaniemy homoseksualistami. "Jak pan za cztery dni poczuje, że pan chce być kobietą, to może się pan nazywać Stefania Niesiołowska" - wykrzyczała w Sejmie posłanka Kempa do posła Niesiołowskiego.

    Proszę mi powiedzieć, jeżeli kobieta nie jest gorsza od mężczyzny, to co by było złego w tym, gdyby poseł Niesiołowski poczuł się kobietą i stał się posłanką Niesiołowską? Jeśli traktujemy z równym szacunkiem i na równych prawach kobiety i mężczyzn, to cóż w tym jest złego, że osobom transseksualnym, zamkniętym w nie swoim ciele, umożliwiamy korzystanie godnie i z poszanowaniem z ich prawa do indywidualności?

    Nikt w tej konwencji płci nie neguje. Większość z nas się rodzi w ciele zgodnym z naszą identyfikacją płciową. Niektórzy się mijają. Umożliwienie im powrotu do siebie jest miarą godności człowieczeństwa i wagi, którą właśnie do płci się przywiązuje.

    Nie inaczej jest z orientacją seksualną. Każda: heteroseksualna, homoseksualna, aseksualna, biseksualna jest równie dobra, i tylko różnie liczna.

    Jeżeli rzeczywiście, jak tego obawia się np. poseł Gowin, konwencja uczyniłaby nas wszystkich homoseksualnymi, to by znaczyło, że żyjemy w opresyjnym kraju, który zmusza nas do udawania heteroseksualnych i dlatego, w gruncie rzeczy będąc homoseksualnymi, udajemy heteroseksualnych. Tak źle przecież nie jest, bo większość jest heteroseksualna, ale to nie powód, by pozbawiać praw obywatelskich i gorzej traktować osoby nieheteroseksualne.

    Jeśli kobieta i mężczyzna są równi, to mężczyzna nie musi być tym, który rządzi, a kobieta tą, która słucha. Nie musi więc nas przerażać związek jednopłciowy tylko dlatego, że brak w nim hierarchii i nie ma tego, który jest głową i dominuje.

    *Prof. Monika Płatek - dr hab., prof. Uniwersytetu Warszawskiego, kierowniczka Zakładu Kryminologii w Instytucie Prawa Karnego na Wydziale Prawa i Administracji

    Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75478,17594729,Prof__Monika_Platek__Biskupi_nie_sa_...

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    92. Ks. bp Ignacy Dec na

    Ks. bp Ignacy Dec na celowniku?

    Podziwiam troskę, z jaką pani redaktor „Gazety Wyborczej –
    Wrocław” otacza Kościół oraz jej rady dawane hierarchom dla
    powstrzymania odpływu wiernych.

    „Ludzie odchodzą z Kościoła” – teza, która raz po raz obiega główne
    stacje telewizyjne czy tytuły prasowe, okraszana komentarzami
    socjologów, teologów, publicystów w umysłach wielu funkcjonuje już
    niczym dogmat (nomen omen) wiary. Większość komentatorów stara się
    ambitnie wskazać na przyczyny takiego stanu rzeczy, często przywołując
    problemy wewnątrz wspólnoty Kościoła.

    Już Papież Paweł VI zauważał, że jedna z głównych trudności w
    głoszeniu  Ewangelii leży po stronie samych wierzących. Nazwał ją
    „problemem domowym”, wskazując przede wszystkim na brak gorliwości,
    radości i nadziei u wielu głosicieli Dobrej Nowiny. W innych miejscach
    mówił również ten, ogłoszony niedawno błogosławionym, papież o braku
    jedności wśród samych chrześcijan. I tylko szkoda, że nie dane mu było
    doczekać tekstu Katarzyny Wiśniewskiej, który dziś pojawił się w
    „Gazecie Wyborczej – Wrocław” pt. „Polska krajem prawa Bożego?”

    Dziennikarka przytacza kilka fragmentów homilii, wygłoszonej przez
    księdza biskupa świdnickiego Ignacego Deca –  jak możemy się domyślać –
    nie po to, by popularyzować nauczanie hierarchy. Myliłby się jednak
    ktoś, kto stwierdziłby, iż celem redaktor Wiśniewskiej jest uderzenie w
    ks. bp. Ignacego. Wręcz przeciwnie – można odnieść wrażenie, że tekst
    popełniła ona w trosce o Kościół. Świadczyć o tym może zdanie, iż
    „jeżeli Kościół nie złagodzi języka (bo raczej in vitro nagle nie
    zaakceptuje), będzie musiał się liczyć z odpływem katolików z Kościoła:
    rodziców dzieci z in vitro, ich samych, ich bliskich i przyjaciół” oraz
    dodane w innym miejscu stwierdzenie, że potępianie tej metody nie jest
    ewangeliczne ani roztropne.

    Diagnoza jest prosta: jeśli Kościele nie chcesz, by odchodzili od
    Ciebie wierni przestań nazywać grzech grzechem. Rozumując tym tokiem – w
    ramach troski o lekarzy dokonujących aborcji, środowisk aborcję
    promujących, ich przyjaciół, rodzin, zwolenników, oraz osób, które na
    ten zabieg się zdecydowały Kościół powinien przestać określania jej
    mianem „zabicia dziecka w łonie matki”, a w konsekwencji „grzechem
    ciężkim”. W przeciwnym wypadku – ci wszyscy ludzie odejdą z Kościoła.

    Zgadzam się z panią Wiśniewską, że obrażanie kogokolwiek jest naganne
    i niezgodne z nauczaniem Jezusa. Żądanie jednak od Kościoła, by w
    ramach troski o frekwencję na nabożeństwach przestał nazywać zło – złem,
    a dobro – dobrem, jest o tyle niebezpieczne, że wprawdzie osoby
    popełniające grzech pozostaną formalnie w Kościele, ale czy będzie to
    jeszcze Kościół Jezusa Chrystusa? A co, gdy będą chcieli przystąpić do
    spowiedzi i nawrócić się? Gdzie mieliby wracać?

    Może nie mam doświadczenia dziennikarskiego tak wielkiego, jak pani
    redaktor Wiśniewska, jednak – przyznam – wolę być w Kościele, który mówi
    mi prawdę i wiernie naucza tego, co pozostawił Mu Chrystus, niż w
    takim, który zatajałby tę prawdę przede mną, tylko po to, bym nie oddał
    legitymacji członkowskiej. Na pewno nie mam doświadczenia
    dziennikarskiego tak wielkiego, jak pani redaktor Wiśniewska, ale byłem
    świadkiem wielu nawróceń osób, które dzięki temu, że Kościół nie
    posłuchał proroków jej podobnych, w pewnym momencie swojego życie
    wiedzieli, gdzie mogą doświadczyć miłosierdzia. I wie pani co? Mieli
    gdzie wracać.

    Ks. dr Rafał Kowalski, dyrektor Wydziału Komunikacji
    Społecznej  Wrocławskiej Kurii Metropolitalnej,  Rzecznik Prasowy
    Archidiecezji Wrocławskiej

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    93. z Wisniewską nic lepiej :)))

    Walka o gałązki z procesji. Skąd to się wzięło? [WIDEO]
    Katarzyna Wiśniewska

    http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,138764,18050861,Walka_o_galazki...
    Dlaczego uczestnicy (chyba częściej uczestniczki) procesji z taką gorliwością biegną w stronę ołtarzy na procesji, żeby zabrać choćby jedną gałązkę brzozową? Zawsze mnie to frapowało, więc postanowiłam znaleźć odpowiedź. A ta jest zaskakująca. Bo bynajmniej nie chodzi tylko o to, żeby mieć poświęconą pamiątkę z procesji. Co ciekawe, w zwyczaju zabierania do domu brzozowych gałązek przeplatają się obrzędy pogańskie z katolickimi, magia przenika się z sacrum.
    Z portalu Wiara.pl dowiedziałam się, że brzozowe gałązki mają chronić dom przed piorunami, burzami, gradem. "Gałązki należy umieścić w domu za obrazem i wówczas domostwo będzie bezpieczne" - napisał internauta na forum dyskusyjnym. Internauta był dociekliwy, spytał jedną z uczestniczek procesji "do czego te gałązki służą i skąd się wziął ten zwyczaj". Co usłyszał? Pani odpowiedziała mu, że... "podobno Maria, jadąc na osiołku, zatrzymała się pod brzozą i zerwała kilka gałązek - ciekawe skąd to babcia wiedziała".

    Jeszcze inną wersję zwyczaju podaje portal katolicki Opoka.org. "Wierzono, że poświęcone gałęzie brzozowe, przyniesione po procesji z przydrożnych ołtarzy do domostw, będą sprzyjać urodzajom. Utykano je w ogrodach i na polach, by strzegły przed niepowodzeniem i wszelkimi chorobami. Przynajmniej przez okres oktawy, po której pieczę przejmował gospodarz".Jak widać, zwyczaj ten - wedle powyższej interpretacji - bardziej wiąże się z obszarami wiejskimi. A jednak, jak pokazują procesyjne przypadki we Wrocławiu, wcale nie musi tak być.
    Ciekawostek jest więcej. Przeczytałam też, że w dawnych czasach wierzono, jakoby brzozowa gałązka chroniła przed czarami.

    To już całkowite pogaństwo, którego na pewno nie pochwala Kościół. Ale Kościół ma swoją mądrość - zamiast z nie swoimi obrzędami walczyć, stara się je ucywilizować (a raczej ochrzcić...). Mam wrażenie, że tak się stało w przypadku zwyczaju "gałązkowego". Taką interpretację znalazłam na stronie powiatu - nomen omen - brzozowskiego: "Chrystus, który jest obecny przez pewien czas na każdym z czterech ołtarzy, swoją obecnością uświęca te miejsca, a więc również gałązki. Brzozowe, bo one akurat rozwijają się w maju i na początku czerwca. Zabiera się je do domu, by z nimi dotarło tam błogosławieństwo. Gospodarze wkopują je w ziemię, która później zostanie obsiana, by błogosławieństwo spłynęło także na zbiory. Jest to jednak tylko tradycja i to wyłącznie polska".

    Wydaje się, że Kościół właśnie w tę stronę poszedł - na amatorów gałązek patrzy z aprobatą. I przy ołtarzach nie stawia ochroniarzy.



    Katarzyna Wiśniewska

    Co ma Boże Ciało do in vitro? O czym mówili biskupi w kazaniach?

    - Referendum w Irlandii w sprawie związków partnerskich tej samej
    płci to poważne ostrzeżenie dla całej Europy i Polski - stwierdził na
    procesji Bożego Ciała metropolita warszawski kard. Kazimierz Nycz.



    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    94. Katarzyna Wiśniewska, Gazeta Wyborcza 22.06.2015

    Antysemickie teksty we wrocławskim kościele. Będzie interwencja kurii?

    Dla wrocławskiego kościoła św. Bonifacego
    to była "Noc kościołów" aż nazbyt dosłowna. Na godzinę owa świątynia
    pogrążyła się w totalnych ciemnościach. Mentalnych. Lub jak kto woli:
    duchowych.
    Wydarzyło się to w piątkowy wieczór.
    Wykład z ambony wygłosił Stanisław Michalkiewicz, znany z Radia Maryja,
    TV Trwam czy "Opcji na prawo". Kilkadziesiąt osób słuchających go w
    ławkach Michalkiewicz przekonywał, że "chrześcijanie podlizują się
    Żydom", a "chrześcijaństwo współczesne cierpi na choroby zawleczone z
    zewnątrz"...

    Cały tekst: http://wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/1,35771,18182263,Antysemickie_teksty_w_kosciele__Bedzie_interwencja.html#


    Wrocławska kuria zareagowała: Antysemityzm jest grzechem

    "Podważanie żydowskich korzeni chrześcijaństwa nie tylko
    stoi w sprzeczności z nauczaniem Kościoła, ale także naraża osoby
    wygłaszające tego rodzaju twierdzenia na śmieszność" - napisał rzecznik
    kurii.



    KOMENTUJE KATARZYNA WIŚNIEWSKA, "GAZETA WYBORCZA"

    Reakcja archidiecezji wrocławskiej na wystąpienie Stanisława Michalkiewicza to najlepszy dowód, że Kościół nie toleruje antysemityzmu. Kuria łatwo mogła się z całej sprawy wykręcić: skoro nagrania nie ma, nie można bazować na cytatach, które podają dziennikarze.

    A jednak arcybiskup wrocławski Józef Kupny i jego rzecznik ks. Rafał Kowalski okazali dużą klasę i wrażliwość na relacje chrześcijańsko-żydowskie. W całej sprawie najbardziej zasmuca to, że są jednak księża, którym antysemickie zakusy publicysty nie przeszkadzają, a wręcz przeciwnie - uznają, że Michalkiewicz może być idealnym prelegentem kościelnej imprezy.

    Poglądy Michalkiewicza nie mogły być niespodzianką dla organizatorów Nocy - czyli diecezjalnego radia i stojącego na jego czele ks. Cezarego Chwilczyńskiego. Kilka lat temu Rada Etyki Mediów oraz Marek Edelman skrytykowali jego felieton w Radiu Maryja na temat rzekomych roszczeń organizacji żydowskich. Przy każdej możliwej okazji Michalkiewicz obraża Żydów. W Radiu Maryja użył terminu "przedsiębiorstwo Holocaust". Mówił też kiedyś o "chwilowo nieczynnym obozie zagłady w Oświęcimiu".

    Dlatego ze zdumieniem słuchałam, jak przed wykładem ksiądz z parafii św. Bonifacego nazywał Michalkiewicza "promotorem uniwersalnych i ponadczasowych wartości".

    Mam jednak nadzieję, że cały skandal będzie dobrą lekcją dla Kościoła i następnym razem każdy duchowny, nawet jeśli po cichu podczytuje Michalkiewicza, dwa razy się zastanowi, zanim zaprosi go na ambonę. Reakcja archidiecezji wrocławskiej także może kogoś przed takim zaproszeniem powstrzymać. Rzecznik archidiecezji dał przecież jasno do zrozumienia: zero tolerancji dla antysemityzmu.

    http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,138764,18244368,Wroclawska_kuri...

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    95. biedna Wisniewska, trzeba się za nią pomodlić, o rozum dla kobie


    Proboszcz pod groźbą zakazał etyki, ufundował plac zabaw "Tadzikowo" i każe się za siebie modlić

      

    Modlitwa
    zaczyna się tak: ''Święty Judo Tadeuszu, potężny Obrońco i opiekunie
    naszego proboszcza ks. Tadeusza Rusnaka i nas wszystkich. Oddajemy go
    Twej cudownej opiece''.

    (...)

    Pani Magda, na oko przed czterdziestką, pracuje w żernickich
    Delikatesach, a mieszka w pobliskim Smardzowie. Twierdzi, że kazań
    księdza Rusnaka słucha chętnie. - Ma takie bardziej teoretyczne kazania,
    trudne, raczej naukowe, nie takie kawa na ławę - mówi.

    -
    To świetny proboszcz i dobry człowiek, nic przeciwko niemu nie mam.
    Ludzie różnie mówią, ale tutaj mogę powiedzieć, że 80 proc. ludzi jest
    za nim, 20 proc. może przeciwko. Jeszcze się taki nie urodził, co by
    każdemu dogodził. Poprzedni proboszcz też się ludziom nie podobał,
    brzydkie rzeczy o nim mówili, że do kasyna chodzi. A w sprawie etyki nie
    mam zdania. Może się to komuś nie podobać, rozumiem - dodaje pani
    Magda.

    Ale jedno się jej trochę u księdza proboszcza nie
    podoba. - To, że nie chce chrzcić dzieci, jeśli rodzice nie mają ślubu.
    Bo co takie dzieciątko jest winne?

    Słyszę o tym od
    wszystkich osób, z którymi rozmawiam w Żernikach. Także od pani z
    bazarku. - Nasz proboszcz nie chce chrzcić dzieci, jeśli rodzice nie
    mają ślubu kościelnego. Mój wnuk też chciał ochrzcić swoje i ksiądz się
    nie zgodził. Wnuk 10 tys. dawał, ale ksiądz nie wziął, bo jemu nie o
    pieniądze chodzi, ale o zasadę - opowiada. I zaraz dodaje:


    - To jest taka wada powiedzmy - kościelna. Tak kiedyś było. Mnie matka
    moja uczyła, żeby księdza w rękę całować. Takie czasy były i ksiądz też
    jest ze starej szkoły.

    Kazanie drugie


    Pod tytułem „Sprzeciwiać się diabłu”. „Kusiciel, któremu dzisiaj
    na imię » Samorealizacja «, » Wolność osobista «, został okrzyknięty
    przyjacielem, kimś, kto pozwala nam się samorealizować, na przykład w
    związkach partnerskich, korzystać z » in vitro” - to jeden z
    największych sukcesów szatana, który skutecznie nas zwodzi. (Po części
    skorzystałem z myśli P. red. Terlikowskiego)”.

    Proboszcza problem z papieżem


    Najdłużej o księdzu potrafi opowiadać Ryszard Sawicki,
    właściciel Delikatesów. I jako jedyny nie ma nic przeciwko temu, żeby
    cytować go pod nazwiskiem.

    - Oto najważniejsze, co mam do
    powiedzenia: że to dobry pleban jest. A że popełnia błędy? Kto ich nie
    popełnia! Zamieszczanie w internecie tego ogłoszenia było błędem księdza
    proboszcza, bo zabrzmiało to drastycznie i kategorycznie. A przecież na
    etyce też można się czegoś dobrego nauczyć. Ksiądz się poświęca, ksiądz
    nie dosypia. Całe pieniądze z
    kolędy
    przeznacza na budowę kościoła. Mówię to wszystko, żeby zmazać ten
    fałsz, który zrobił TVN, manipulując moją wypowiedzią, że niby ja jestem
    przeciwko księdzu.

    Ryszard Sawicki podkreśla, że na nowy
    kościół stara się hojnie łożyć, bo chce być dobrym katolikiem. Czy
    słyszał coś o problemach z chrztem dla nieślubnych dzieci? Słyszał, ale
    nie jest pewien, czy to prawda.

    - Może by nasz ksiądz
    proboszcz miał pewien problem z papieżem Franciszkiem, bo papież chrzci
    dzieci nieślubne, a nasz proboszcz nie. Chociaż gdy go o to wprost
    spytałem, powiedział, że nikomu nie odmówił. Poza tym mamy cmentarz
    parafialny i ksiądz każdego pochowa, nawet jeśli do kościoła nie chodził
    - zapewnia pan Ryszard.

    W dziale "Poradnia rodzinna" na stronie internetowej parafii ksiądz
    Rusnak wymienił "zagrożenia dla małżeństwa i rodziny". Czyli:
    "antykoncepcja, aborcja, in vitro, seksualizacja dzieci, wolne związki,
    rozwody".

    Spytałam księdza Rusnaka, jak jest z tym
    chrztem: odmawia nieślubnym czy nie. Ksiądz najpierw rozmawiać nie
    chciał, odsyłał mnie do kurii, bo "księżom nie można udzielać wywiadów".
    W końcu zgodził się odpowiedzieć na jedno pytanie. I odparł stanowczo: -
    To jest nieprawda, wszystkie dzieci chrzcimy, jak leci.


    Ze strony internetowej parafii: "O sakrament chrztu św. mają prawo
    prosić zasadniczo rodzice chrześcijańscy, związani sakramentem
    małżeństwa, wierzący i praktykujący. Posiadają wystarczające
    kwalifikacje, by spełnić wobec swojego dziecka przyrzeczenia chrzcielne
    wychowania go w wierze, co dokonuje się na podstawie osobistego
    przykładu".

    PROBOSZCZ WYBUDOWAŁ W KOŚCIELE ŚCIANKĘ WSPINACZKOWĄ 

    Kazanie trzecie


    Pod tytułem "Walka z demonami". Zawodowi kłamcy, spece od
    reklamy, jak politycy, dyplomaci, dziennikarze, ideolodzy, pracownicy
    państwowi czy instytucjonalni. Kłamstwo jest ich profesją, pracują z nim
    i żyją z niego. Trzy główne stanowiska niezgodne z Bożym objawieniem:
    totalitarystyczne, liberalistyczne i personalistyczne. Na linii tego
    hasła zwolennicy liberalizmu domagają się od społeczeństwa, od rodziny,
    od szkoły tzw. "bezstresowego wychowania". Takim przeszkadza religia w
    szkole... Krzyż w sejmie.

    Proboszcz przerabia modlitwę


    W Żernikach zaczepiam jeszcze młodą kobietę z wózkiem
    spacerówką. Uśmiecha się trochę speszona, gdy pytam o księdza. - Ksiądz
    jak każdy, nie mam nic przeciwko niemu. Nie słyszałam o tej awanturze z
    etyką.

    Z klatki schodowej wychyla się kobieta o imieniu
    Gosia. - A poza tym do kościoła chodzi się dla Boga, a nie dla księdza
    proboszcza - mówi lekko ganiącym tonem.

    Można jednak
    odnieść wrażenie, że ksiądz proboszcz raczej lubi być zauważany. Nawet w
    modlitwie, którą specjalnie przerobił i umieścił w dziale "Homilie i
    modlitwy" ("Modlitwa codzienna o opiekę do św. Judy Tadeusza").
    Rozpoczyna się tak: " Święty Judo Tadeuszu, potężny Obrońco i opiekunie
    naszego proboszcza ks. Tadeusza Rusnaka i nas wszystkich. Oddajemy go
    Twej cudownej opiece".

    Rozmawiam z księdzem z Wrocławia,
    który dobrze zna księdza Rusnaka. Nazywa go oględnie "księdzem lubiącym
    samego siebie".

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    96. Wiśniewska bredzi i bredzi, lata lecą :))))

    Katarzyna Wiśniewska

    Polityczne deklaracje z ambony sprawiają, iż liczba katolików może się skurczyć

    W ważne święto kościelne - Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny - hierarchowie skupili się na polityczno-kościelnych sporach.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    97. PiS się boi? Premier Kopacz

    PiS się boi? Premier Kopacz rozmawia z biskupami! Episkopat deklaruje, że...


    Kościół przed wyborami bardzo się pilnuje, żeby nie sprawiać wrażenia,
    jakoby biskupi popierali jedną partię. Czy Episkopat chce poprawić złe
    wrażenie, jakie zostało po wyborach prezydenckich? Hierarchowie wykonali
    już kilka gestów, które mają o tym świadczyć.

    Najważniejszy z nich to precedensowy apel przewodniczącego Episkopatu
    abp. Stanisława Gądeckiego do partii politycznych: "Trudno znaleźć jedną
    pozycję czy opcję polityczną, która byłaby w pełni zgodna z wymogami
    wiary chrześcijańskiej. Twierdzenie, że jakaś partia lub ugrupowanie
    polityczne w pełni odpowiadają wymogom wiary i życia chrześcijańskiego,
    powoduje nieporozumienia. Chrześcijanin nie może znaleźć partii w pełni
    odpowiadającej wymaganiom etycznym zrodzonym z wiary i przynależności do
    Kościoła".



    Abp Gądecki stanowczo napomina też polityków, cytując
    „Kompendium nauki społecznej Kościoła”, że „w żadnym przypadku » nikomu
    nie wolno zawłaszczać autorytetu Kościoła wyłącznie na rzecz własnego
    rozwiązania «”.



    Skąd taki apel? Abp Gądecki wyjaśnia we wstępie, że napisał go
    "w związku z kierowanymi do niego pytaniami dotyczącymi członkostwa w
    określonych partiach politycznych oraz ich wzajemnych zobowiązaniach".



    W kościelnych kuluarach usłyszałam jednak, że takie wyjaśnienie
    to raczej pretekst do próby politycznego wyemancypowania się Kościoła.
    Taka forma apelu do polityków może zaskakiwać tym bardziej, że do tej
    pory mieliśmy raczej do czynienia z komunikatami, w których można się
    było doszukiwać mniej lub bardziej jawnych sympatii Episkopatu do
    konkretnych partii politycznych - najczęściej było to PiS. W tym apelu
    nie ma nawet śladu wskazówek, które ktoś mógłby odebrać jako nawiązanie
    do programu tej partii. Przewodniczący Episkopatu nie wspomniał nawet o
    ochronie życia poczętego, o której Kościół mówi nader często - zamiast
    tego jest tylko ogólnikowa zachęta do promowania "cywilizacji życia".



    Ksiądz znający kulisy powstawania takich dokumentów tłumaczy mi,
    że przewodniczący Episkopatu niezależnie od własnych sympatii
    politycznych chce dać do zrozumienia, że Kościół jest bezstronny
    politycznie. To także sygnał do PiS, żeby nie próbowało się podpinać pod
    Episkopat, jak robił to Andrzej Duda, np. gdy kilkakrotnie powtarzał,
    że w sprawach światopoglądowych myśli "tak jak Episkopat".



    - Episkopat ma świadomość, że Kościół dał się wykorzystać Dudzie
    w kampanii, a wielu księży prawie że brało udział w jego kampanii -
    mówi mój rozmówca. Nie tylko szeregowi księża, lecz także biskupi
    popierali Andrzeja Dudę. Z pewnością pomogło mu to, że tydzień przed
    wyborami do głosowania na niego wezwał tygodnik "Niedziela" -
    kolportowany w kościołach w całej Polsce, wydawany przez kurię
    częstochowską, na której czele stoi abp Wacław Depo (szef ważnej w
    Episkopacie Rady ds. Środków Społecznego Przekazu).



    Teraz mamy do czynienia z gestami wręcz przeciwnymi, które już
    zdążyły wywołać krytykę środowisk ultrakatolickich. Chodzi np. o
    spotkanie kard. Stanisława Dziwisza z premier Ewą Kopacz w sprawie
    organizacji przyszłorocznych Światowych Dni Młodzieży. "Współpraca z
    władzami państwowymi jest konieczna i nieodzowna ze względu na wagę
    wydarzenia o charakterze światowym" - napisał w komunikacie po spotkaniu
    rzecznik prasowy archidiecezji krakowskiej ks. Robert Nęcek.



    Jak mówią źródła kościelne, spotkanie było czymś więcej niż
    tylko rozmową o logistyce. Kard. Dziwisz, w ostatnim czasie bardziej
    kojarzony z PiS (np. przez pozdrawianie prezydenta Dudy podczas
    procesji), wykonał w ten sposób woltę, która wpisuje się w obecną
    strategię Episkopatu - nie popierać żadnej partii, a to znaczy ani nie
    faworyzować PiS, ani nie stosować ostracyzmu wobec PO, z którą zwłaszcza
    po przegłosowaniu ustaw o in vitro i uzgodnieniu płci Episkopat miał
    ostatnio na pieńku.



    PiS mogą również zaniepokoić informacje o rozmowach premier
    Kopacz z prymasem Wojciechem Polakiem czy abp. Gądeckim o uchodźcach. A
    także zapewnienia Episkopatu, że w kwestii polityki imigracyjnej Kościół
    będzie współpracował z rządem.



    Czy w miarę zbliżania się wyborów Episkopatowi uda się zachować
    polityczną neutralność? Jeśli tak, będzie to jedna z najspokojniejszych
    (dla Kościoła) kampanii od 1989 r.

    href="http://wyborcza.pl/1,75478,18823790,episkopat-z-dala-od-polityki-trudno-znalezc-opcje-polityczna.html#ixzz3luRfPH7N">http://wyborcza.pl/1,75478,18823790,episkopat-z-dala-od-polityki-trudno-znalezc-opcje-polityczna.htm

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    98. Schizma w polskim

    Schizma w polskim Kościele




    Księża: Uchodźcy nie są naszymi braćmi, Franciszek nie jest naszym papieżem


    Katarzyna Wiśniewska

    19.09.2015
    Uchodźcy nie są ich braćmi. Część polskiego Kościoła właśnie
    wypowiedziała posłuszeństwo papieżowi w kluczowej kwestii Ewangelii:
    miłości bliźniego.Nie chcą w Polsce uchodźców. Muzułmanie to dla nich barbarzyńcy -
    mordują, gwałcą. Nieroby, które przyjeżdżają do Europy, żeby żyłować
    system socjalny. Demolują miasta i podnoszą rękę na krzyż. Zburzą
    kościoły i wybudują meczety.



    Oni - kibole? Nacjonaliści? Członkowie faszyzujących bojówek?



    Nie. Takie prawdy głosi wielu katolickich księży, często z ambon.



    Część polskiego Kościoła, politycy i publicyści określający się
    mianem konserwatywnych, wypowiedziała posłuszeństwo papieżowi w
    kluczowej kwestii Ewangelii: miłości bliźniego.***




    Papież Franciszek, Watykan: "W obliczu tragedii dziesiątków
    tysięcy uchodźców uciekających przed śmiercią z powodu wojny i głodu, i
    będących na drodze do nadziei życia, Ewangelia wzywa nas, byśmy byli
    bliźnimi najmniejszych i opuszczonych. Nie wystarczy powiedzieć:
    "Odwagi, cierpliwości!". Apeluję: każda parafia, każda wspólnota
    zakonna, każdy klasztor i każde sanktuarium Europy niech ugości jedną
    rodzinę, zaczynając od mojej diecezji rzymskiej".



    Diakon Jacek Jan Pawłowicz, Polska: "Ci "uchodźcy" obrzucają
    autobusy ekskrementami, demolują sklepy, wyrzucają na perony oferowaną
    im żywność i wodę (jak np. w Budapeszcie), toczą regularne walki z
    policją. Patrząc na te hordy atakujące policję w Budapeszcie, na granicy
    Austrii, w Grecji, naprawdę trudno jest się tam dopatrzyć prawdziwych
    uchodźców. Ta dzicz nie ma nic wspólnego z uchodźcami, to są silni, w
    pełni sprawni mężczyźni, którzy wykorzystując zaistniałą sytuację, chcą
    się dostać na Zachód zwabieni tamtejszym socjalem".



    Pawłowicz nie ukrywa się pod nickiem na forum internetowym. Przy
    swoich tekstach podpisanych imieniem i nazwiskiem zamieszcza zdjęcie w
    koloratce. Rocznik 1970, doktorat z teologii, praca magisterska na
    Wydziale Teologicznym UAM w Poznaniu. Z psychologii pastoralnej. Kilka
    lat pracował na Ukrainie.



    Uśmiechnięty, na oko 40-letni diakon nie ma oporów, by uchodźców
    nazywać tak: "Rozbestwione i chamowate osiłki". Lub: "Pseudo-imigranci,
    którzy rabują, gwałcą itd.".



    Tłumaczy, że nie sprzeciwia się papieżowi: "EUREKA! Papież nie
    zachęca, nie apeluje o bezwarunkowe przyjęcie dzikich, rozszalałych,
    szukających dobrobytu i łatwego życia imigrantów, ale apeluje o
    przyjęcie UCHODŹCÓW. Nigdzie w papieskim apelu nie ma mowy o
    imigrantach, ale o UCHODŹCACH. Każdy uchodźca, który - jak sama nazwa
    wskazuje - uchodzi z życiem przed wojną, prześladowaniami etc. Jeśli zaś
    chodzi o przyjmowanie imigrantów, to już nie ma tak ścisłego
    obowiązku".



    Ci, którzy przyjeżdżają szukać schronienia w Europie, często z
    małymi dziećmi na rękach, w łachmanach, po godzinach podróży w
    ekstremalnych warunkach, to według Pawłowicza nie uchodźcy, ale
    przebierańcy. Nie trzeba im pomagać, to nie do nich odnosi się
    ewangeliczna fraza "Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich
    najmniejszych, Mnieście uczynili".



    Autor teorii dysonansu poznawczego Leon Festinger twierdzi, że
    dysonans związany z krzywdzeniem drugiego można redukować,
    odczłowieczając go. To dlatego uśmiechnięci amerykańscy żołnierze mogli
    robić sobie zdjęcia z nagimi więźniami z Abu Ghraib.



    Diakon Pawłowicz nie ma wyrzutów sumienia, że lży bliźniego swego. Trudno rozszalałych dzikusów nazywać bliźnimi.


    Papież Franciszek: "Niech każda parafia przyjmie jedną rodzinę uchodźców"




    ***




    Ks. Ryszard Winiarski (ur. w 1961 r.), proboszcz parafii św.
    Jana Nepomucena w Dorohusku. Był duszpasterzem środowisk twórczych i
    kapelanem hospicjum w Puławach.



    W tekście pt. "Dlaczego nie przyjmę uchodźców" (Fronda.pl)
    ogłasza: "Niektórzy przypiszą mi brak elementarnej wrażliwości i
    odruchów serca. Mimo to nie przyjmę uchodźców i nie godzę się, by
    ktokolwiek zapraszał do mojego domu gości, których obecność może stać
    się niebezpieczna albo z którą sobie nie poradzę".



    On także dzieli na swoich i obcych. Na bezpiecznych i na łotrów.



    Ks. Winiarski wylicza powody. Koran obraża jego uczucia
    religijne, bo "kwestionuje boskość Jezusa". "W krajach muzułmańskich w
    zasadzie nie ma demokracji, praw człowieka ani podstawowych wolności,
    zwłaszcza dla "niewiernych"". Przez to "bracia chrześcijanie" księdza
    Winiarskiego "cierpią prześladowania".


    Dziesiątki lat dialogu międzyreligijnego, nauki Soboru
    Watykańskiego II wzięły w łeb. Wykształceni duchowni zachowują się tak,
    jakby całą wiedzę o islamie zaczerpnęli z brukowych pisemek. Nie
    przeszkadza im to afiszować się otwartością, życzliwością - tyle że
    wobec braci chrześcijan. Brylują na portalach społecznościowych.



    Ks. Paweł Bogdanowicz z Gostynia na Twitterze to "xBodek121".
    Przedstawia się jako "Christian Men, duchowy syn św. Filipa Neri,
    ewangelizator, rekolekcjonista, pełen radości i ekstremalnych pomysłów".
    Ma 30 lat. Chwali się wytatuowanym tygrysem bengalskim na ramieniu,
    chińskim znakiem jing-jang na plecach i modlitwą po hebrajsku na drugim
    ramieniu.



    Ewangelizator Bogdanowicz wrzuca na Twittera amatorski filmik
    pod tytułem "Polacy przeciwko imigrantom. Tego nie zobaczysz w
    telewizji". I hasło po angielsku: "Syryjscy terroryści vs. polscy
    chrześcijanie".



    Na apel papieża Franciszka ks. Adam Kaczor (wyświęcony w 1991
    r.), dyrektor Domu Opiekuńczo-Leczniczego im. św. siostry Faustyny w
    Rabie Wyżnej, odpowiada bojowniczo na Facebooku: "Jeśli ktoś mi powie,
    że papież dzisiaj (...), a przede wszystkim Ewangelia (...), to zawczasu
    odpowiadam: Pan Jezus na pewno nie kazałby mi przyjąć pod dach kogoś,
    kto jest realnym zagrożeniem".



    Kaczor zapomniał, w jakim towarzystwie obracał się Jezus
    Chrystus. Pił wino z celnikami, przyjaźnił się z byłą prostytutką, a
    potem świadomie naraził się na "realne zagrożenie", jakim było
    ukrzyżowanie.



    Ewangelia to książka nazbyt ekstremalna dla katolickiego księdza
    z Polski, który chce mieć święty spokój i monoreligijną przestrzeń
    wokół siebie.


    Papież ubogich i wykluczonych




    ***




    Księża mówiący o swojej wrogości wobec uchodźców nie ukrywają,
    że ich hierarchia wartości diametralnie różni się od tej, której powinni
    nauczać. Zamiast współczucia - poniżanie. Zamiast miłosierdzia - egoizm
    i wygoda.



    Ksiądz Jan Gacek, proboszcz parafii Najświętszego Serca Pana
    Jezusa w Legnicy, jest opiekunem Stowarzyszenia Rodzin Katolickich,
    Stołówki Charytatywnej im. św. Jadwigi i Świetlicy Środowiskowej
    "Bartek". "Kiedy się nad tym zastanawiam, nad miłosierdziem, o którym
    ostatnio tyle się słyszy, zadaję sobie od razu pytanie: dlaczego to
    tylko my mamy mieć na nie monopol? Może powiedzmy tym islamistom, żeby
    poszli trochę do swoich? Przecież mają bogate Emiraty Arabskie, które
    nie wiedzą, co z pieniędzmi zrobić. Przecież Europa nie może przyjąć ich
    wszystkich, nie jesteśmy z gumy. Kiedy uchodźcy przyjdą do nas,
    postawią nam swoje warunki. Będą chcieli żyć w takich warunkach jak my,
    mieć tyle pieniędzy co my. Będą się domagać, abyśmy im to dali, budowali
    meczety, bo im się to należy" (z wywiadu ks. Gacka dla "Gazety
    Wrocławskiej").



    Ks. Gacek znalazł sposób, jak poradzić sobie z apelem papieża,
    żeby nie obciążać zbytnio sumienia. Tłumaczy, że "papież Franciszek,
    mówiąc o tym, że parafie mają przyjmować Syryjczyków, miał na myśli
    społeczność parafialną, a nie samego proboszcza".


    ***




    Księga Izajasza: "Nie bój się, bom Ja z tobą, nie lękaj się, bom
    Ja Bogiem twoim! Wzmocnię cię, a dam ci pomoc, podeprę cię prawicą
    sprawiedliwości swojej".



    Ks. Cezary Chwilczyński, dyrektor wrocławskiego diecezjalnego
    Radia Rodzina, zachęca katolików, by... bali się uchodźców. Kazanie w
    oławskim kościele Najświętszej Marii Panny Matki Pocieszenia głosił pod
    hasłem "troski o bezbronnych". Wątek uchodźców przez kilka minut brzmi
    niewinnie. "Jezus oczekuje, by go rozpoznać w migrantach i
    potrzebujących" - mówi ks. Chwilczyński. Nagle jednak wykonuje woltę,
    podnosi głos: "Ale, drodzy chrześcijanie, mamy prawo do strachu, mamy
    prawo do obaw, mamy prawo, aby się bać, bo nie wiemy, kim są ci ludzie,
    którzy szturmują bramy Europy. Nie wiemy, ilu wśród nich jest
    ekstremistów, fanatyków, nie wiemy, ile jest w tym strategii wielkich
    świata arabskiego, żeby dokonać tej masowej wędrówki ludów".



    Dalej Chwilczyński sugeruje, że do Europy przyjeżdżają głównie
    bogaci muzułmanie, bo "wielu chrześcijan z Bliskiego Wschodu nie ma
    nawet szansy przedostać się do Europy, często nie stać ich, żeby
    zapłacić przemytnikom i dostać się na łodzie".



    Uchodźcy, jak się dowiadujemy, to "często ludzie bardzo
    roszczeniowi": "nie chcą pracować, a to potężne obciążenie systemów
    socjalnych".



    Jeśli ktoś ze słuchaczy do tego momentu nie poczuł, że "ma prawo
    do strachu", został uraczony opowieścią, jak na granicy Macedonii
    transport z darami został zniszczony przez imigrantów, bo na kartonach
    był symbol Czerwonego Krzyża, a w jednej ze szkół w Szwecji "zażądali,
    by z masztu zdjąć flagę Szwecji, bo jest tam krzyż".



    Ks. Chwilczyński przypomina dr. Jekylla i mr. Hyde'a, gdy
    wygłasza insynuacje o muzułmanach nierobach i na jednym oddechu gładko
    mówi o ewangelicznych powinnościach wobec potrzebujących. I gdy cytuje -
    niby z aprobatą - swojego przełożonego abp. Józefa Kupnego. Wrocławski
    metropolita postanowił, że jego archidiecezja zaopiekuje się ok. 100
    uchodźcami z Syrii. Przygotowano dla nich ośrodek Caritasu w
    Sulistrowiczkach.



    Zgodnie z instrukcją księdza dyrektora mieszkańcy Sulistrowiczek
    powinni mieć oczy dookoła głowy, bo w ośrodku zaroi się od fanatyków.
    Media podały, że protesty w Sulistrowiczkach już się zaczęły. Jedna z
    gospodyń zapowiedziała zakup karabinu. Na wszelki wypadek.



    Czy i jeśli dojdzie do zamieszek, podsycający strach i agresję ksiądz weźmie je na swoje sumienie?


    Watykan i uchodźcy. Politycy umywają ręce, papież umywa nogi




    ***




    Co o wsparciu imigrantów sądzi ks. Waldemar Cisło, dyrektor
    sekcji polskiej stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie? Jest
    profesorem Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego, autorem kilku
    monografii o prześladowaniach chrześcijan.



    "Nie można dopuścić takiej narracji, że skoro parafii jest 11
    tys., to jako Kościół przyjmiemy ok. 60 tys. ludzi - mówi dla Frondy.pl.
    - To państwo podjęło zobowiązania w sprawie przyjmowania uchodźców.
    Integracja, posyłanie do szkoły, danie pracy - tu Kościół nie ma
    możliwości. To zaczyna przypominać odbijanie piłeczki i zrzucanie
    odpowiedzialności".



    Ksiądz Cisło odbija piłeczkę bardzo energicznie. Chętnie za to
    robi rachunek sumienia innym: "Pamiętajmy, że ci uchodźcy nie są
    aniołkami, warto przypomnieć choćby Lampedusę; muzułmanie, którzy
    płynęli pontonem z chrześcijanami, utopili 12 chrześcijan. Między innymi
    sprowadzamy sobie morderców. Naprawdę trzeba rozważyć, kogo my
    sprowadzamy i dlaczego Polska musi być szantażowana".


    ***




    "Dla człowieka, który miłuje, problem ofiary nie istnieje jako
    problem, ponieważ jego miłość nieustannie żyje jako spalająca się
    ofiara. Czym byłaby miłość bez ofiary? Wiązką sentymentów, które mogą
    wzruszać, ale nie potrafią przeistoczyć człowieka" - pisał ks. Józef
    Tischner.



    Nietrudno się domyślić, po której stronie byłby dzisiaj w
    polskim piekiełku debaty o uchodźcach. Wiemy też, po której stronie jest
    uczeń Tischnera Jarosław Gowin. - Uważam, że papież nie ma w tej
    sprawie [uchodźców] racji. Dogmat o nieomylności papieża nie obejmuje
    kwestii politycznych czy nawet ogólnocywilizacyjnych - ogłosił w TVN 24.



    Zdaniem Gowina "w żadnym wypadku nie powinniśmy przyjmować
    imigrantów muzułmańskich", bo "jesteśmy odpowiedzialni za nasz skrawek
    ziemi i za bezpieczeństwo tych ludzi, którzy tutaj mieszkają".



    Ultrakatolik Tomasz Terlikowski, nie tak dawno na przeciwnym do
    Gowina katolickim biegunie, dziś z nim w jednym chórze, straszy
    muzułmańskimi uchodźcami. Nie odważył się tylko wprost wypowiedzieć
    posłuszeństwa papieżowi. "Choć nie rozumiem, to akceptuję to wezwanie" -
    zapewnił Terlikowski na stronie Fronda.pl - portalu, który w ostatnich
    dniach zmienił się w poradnik "Za co warto nienawidzić uchodźców". Oto
    kilka tytułów z głównej strony: "Muzułmanie wypowiedzieli bezwzględną
    wojnę krzyżowi". "Chrześcijanki muszą być niewolnicami seksualnymi
    muzułmanów", "Cel nr 1: odróżnić uchodźcę od imigranta ekonomicznego",
    "Stop islamizacji Polski".



    Terlikowski, deklarujący na stronie Frondy posłuszeństwo
    Franciszkowi, na stronie Telewizji Republika pisze: "Muzułmanie (nie
    wszyscy, ale znacząca mniejszość, z którą trzeba się liczyć) stwarzają
    zagrożenie dla stabilności naszych społeczeństw i bezpieczeństwa naszych
    dzieci (i nas samych)".



    Takie tony bliskie są prezesowi PiS. W środę w Sejmie Jarosław
    Kaczyński ostrzegał: uchodźcy narzucą nam "swoją wrażliwość i swoje
    wymogi w przestrzeni publicznej w różnych dziedzinach życia". Zrobią to w
    sposób "bardzo agresywny i gwałtowny". Narzucą? Już narzucają! - Co się
    dzieje we Włoszech? Pozajmowane kościoły, traktowane niekiedy jak
    toalety - ubolewał Jarosław Kaczyński, który co rusz zapewnia, jak trwa
    na straży wartości chrześcijańskich.


    PiS się tuczy na imigranckim strachu




    ***




    Przed falą uchodźców drżą nie tylko zwykli księża, także
    biskupi. Są jednak bardziej powściągliwi: nie wypada imigrantom ubliżać
    tuż po tym, gdy przewodniczący Episkopatu i prymas Polski wezwali do
    modlitwy i zaangażowania na ich rzecz.



    Dlatego abp Henryk Hoser wiele mówi o niesieniu pomocy, a jakże,
    tyle że "pierwszeństwo powinniśmy dawać zagrożonym chrześcijanom". Co z
    muzułmanami? "Nie możemy ich wykluczyć, niemniej należy zaznaczyć jakąś
    preferencję wynikającą ze specyfiki naszego kraju" - abp Hoser uparcie
    trzyma się swojej wersji.



    W rozmowie z RMF FM był już znacznie bardziej radykalny: "Jeżeli
    tendencje się nie zmienią, to Europa będzie muzułmańską Europą.
    Chrześcijanie będą mieli taką rolę, jaką mieli dotychczas na Bliskim
    Wschodzie".



    Rzecznik arcybiskupa Mateusz Dzieduszycki rzucił w TVN 24, że
    "polityka multikulturalizmu się nie sprawdziła". Na tym tle jego
    zapewnienia, że uchodźcom należy się pomoc, wypadły mało przekonująco.



    Biskup Edward Frankowski, przyjaciel Radia Maryja, ma w
    Episkopacie status seniora. Mówi śmielej: "Radykalni islamiści zwierają
    szyki, przypuszczają wzmożony atak na chrześcijan. Boimy się także o
    nasz los. Bo wielu z nich podąża w stronę Europy, wśród tej masowej
    imigracji uchodźców. Zamaskowani dżihadyści są wśród nich - czekają,
    kiedy uderzyć. Grożą, że zdobędą Rzym, grożą atakami terrorystycznymi.
    Umiarkowany islam rozpanoszył się, uderzają w nas poprzez imigrację,
    demografię - liczne, wielodzietne rodziny. Będą budować meczety, szkoły
    koraniczne".



    A może biskupi-sceptycy nie muszą się wcale obawiać, że
    sprzeciwiają się woli liderów Episkopatu? Przecież sam przewodniczący
    Episkopatu ma obawy. Żeby potem nie było "jak w Jordanii", gdzie
    uchodźców przyjmowano z otwartymi ramionami, co doprowadziło - jak to
    ujął abp Gądecki - "do paraliżu działalności duszpasterskiej". A teraz
    "entuzjazm już opadł i okazuje się, że ludzie są już zmęczeni
    pomaganiem". Dlatego przewodniczący Episkopatu ostrzega, że "to jest
    memento także dla nas".


    Radykalizm ewangeliczny może być męczący.


    ***




    Papież Franciszek: "Często jesteśmy zamknięci w samych sobie i
    tworzymy wiele niedostępnych i niegościnnych wysp. Nawet najbardziej
    elementarne ludzkie relacje czasami tworzą rzeczywistości niezdolne do
    wzajemnego otwarcia się na siebie: zamknięta para, zamknięta rodzina,
    zamknięta parafia, zamknięta ojczyzna... To pochodzi nie od Boga, ale od
    nas, to jest nasz grzech".


    ***




    Z kodeksu prawa kanonicznego:



    Kan. 751 - Schizma to odmowa uznania zwierzchnictwa Biskupa
    Rzymskiego lub utrzymywania wspólnoty z członkami Kościoła, uznającymi
    to zwierzchnictwo.



    Kan. 752 - Religijne posłuszeństwo rozumu i woli należy okazywać
    nauce, którą głosi Papież lub Kolegium Biskupów w sprawach wiary i
    obyczajów, gdy sprawują autentyczne nauczanie, chociaż nie zamierzają
    przedstawić jej w sposób definitywny. Stąd wierni powinni starać się
    unikać wszystkiego, co się z tą nauką nie zgadza.






    Popularny polityk i celebryta Beppe Grillo pisze na blogu:
    "Musimy zawiesić Schengen. Europa zostawia nas w szambie". Na jego
    ugrupowanie głosował co czwarty Włoch. Ale w kwestii imigracji
    zdecydowanie antypapieska jest tylko Liga Północna.



    Jarosław Mikołajewski opowiada o reakcjach Włochów na "herezje"
    Franciszka w tekście "Politycy umywają ręce, papież umywa nogi" w
    cyfrowym wydaniu "Magazynu Świątecznego". Więcej na Wyborcza.pl/magazyn



    Uchodźca ma twarz Chrystusa
    Biskupi otwarci na uchodźców


    Krzysztof
    Zadarko, przewodniczący Rady Episkopatu ds. Migracji, Turystyki i
    Pielgrzymek, był pierwszym biskupem, który oficjalnie apelował o pomoc
    uchodźcom. "Potrzebą chwili staje się w Polsce przyjęcie uchodźców z
    krajów północnej Afryki i Bliskiego Wschodu. Mamy powinność przypominać
    społeczeństwu o chrześcijańskim obowiązku pomocy uchodźcom ratującym
    swoje życie z krajów objętych działaniami wojennymi lub prześladowaniami
    religijnymi, jak się okazuje, w zdecydowanej większości dotykającymi
    najbardziej chrześcijan" - napisał w lipcu.



    Kilka dni temu Zadarko w wywiadzie KAI dał odpór ksenofobicznym
    hasłom. Podkreślił, że przyjmować należy wszystkich, bez względu na
    religię, a strach nie jest potrzebny. - Dziś nie mamy do czynienia z
    żadnym podbojem militarnym ani zaplanowaną strategią, wedle której
    uzbrojeni islamiści będą "wykaszać" ludność Europy. To są nasycone
    emocjonalnie skróty i uproszczenia, które funkcjonują w mediach już od
    dłuższego czasu. Przecież Kościół na Zachodzie istnieje i działa obok
    wyznawców islamu - powiedział bp Zadarko.



    Do otwartości wezwał też prymas Wojciech Polak. "Jesteśmy
    wezwani, by rozpoznać twarz Chrystusa w uchodźcach, bo byłem przybyszem,
    mówił, a przyjęliście mnie" - napisał na Twitterze.



    Wkrótce potem prezydium Episkopatu, czyli abp Stanisław Gądecki,
    abp Marek Jędraszewski i bp Artur Miziński, w oficjalnym dokumencie
    apelowało o modlitwę i zaangażowanie na rzecz uchodźców. A
    przewodniczący Episkopatu rozmawiał o strategii pomocy z premier Ewą
    Kopacz.



    Archidiecezja wrocławska przygotowuje dla uchodźców ośrodek
    Caritasu w Sulistrowiczkach. Będą w nim przyjmowani imigranci bez
    względu na wyznanie. "Nie wolno dzielić ludzi na lepszych i gorszych" -
    mówił abp Józef Kupny.



    Metropolita katowicki Wiktor Skworc: "Jesteśmy gotowi do ich
    przyjęcia, do otwarcia naszych domów, do przyjęcia pod dach".




    Olga Tokarczuk

    W kościołach hasło: "Gość w dom, Bóg w dom". Bo muzułmanie to bracia w wierze

    Za Martinem Lutherem Kingiem mogłabym powtórzyć: Miałam sen.


    Imigranci - wielka próba dla Kościoła

    Katolicy pomodlą się w środę za imigrantów. To precedensowa, pierwsza tego typu inicjatywa środowisk związanych z Kościołem.



    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika guantanamera

    99. Ja wolę być mądra niż głupia dlatego jeszcze raz powtarzam

    29 Nie wprowadzaj do domu swego każdego człowieka,
    różnorodne są bowiem podstępy oszusta.

    30 Jak złowiona kuropatwa w klatce,
    tak serce pysznego:
    jak szpieg wypatruje on słabe strony,

    31 podając dobre rzeczy za złe, przygotowuje zasadzkę
    i najlepszym twym zaletom przygania.

    32 Przez iskrę węgiel napełnia się ogniem,
    a człowiek niegodziwy czyha na krew.

    33 Strzeż się człowieka złego, który knuje niegodziwości,
    by nie sprowadził na ciebie hańby niezatartej.

    34 Przyjmij obcego do domu, a wtrąci cię w zamieszanie
    i oddali cię od twoich najbliższych.
    (Mądrość Syracha 11)

    Od siebie dodam:
    Już to przecież poznaliśmy, także za sprawą tej gazety wtrąceni w zamieszanie...

    avatar użytkownika Maryla

    100. Katarzyna

    Katarzyna Wiśniewska

    Głosujcie zgodnie z sumieniem biskupów

    Episkopat zachęcił katolików do pójścia na wybory. Wystarczyło jedno
    zdanie, by biskupi storpedowali własne zapewnienia o politycznej
    bezstronności. Na przedwyborczy oficjalny głos Episkopatu czekałam z ciekawością: to sygnał, czy biskupi zachowają polityczną..


    Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,19000068,glosujcie-zgodnie-z-sumieniem-biskupow.html#ixzz3oC2evpPy


    Głosujmy w zgodzie z sumieniem

    Komunikat Konferencji Episkopatu

    Polski w związku ze zbliżającymi się wyborami parlamentarnymi

    zarządzonymi na dzień 25 października 2015 roku

    Ojciec Święty Franciszek w adhortacji
    Evangelii Gaudium przypomina, że „odpowiedzialne obywatelstwo jest
    cnotą, a uczestnictwo w życiu politycznym jest obowiązkiem moralnym”
    (220). A zatem każdy obywatel – wierzący w szczególności – ma prawo i
    obowiązek uczestniczenia w zbliżających się wyborach parlamentarnych.

    Pamiętajmy jednak, że „Kościół mocą swej misji oraz zgodnie ze swą
    istotą nie powinien wiązać się” z żadną partią lub „systemem
    politycznym, gospodarczym czy społecznym” oraz że „właściwe
    posłannictwo, jakie Chrystus powierzył swemu Kościołowi, nie ma
    charakteru politycznego, gospodarczego czy społecznego” (Gaudium et
    spes, 42).

    Zachęcamy więc każdego z wiernych do głosowania w zgodzie z własnym
    sumieniem, wrażliwym na dobro wspólne i stojącym na straży życia każdego
    człowieka od poczęcia do naturalnej śmierci.

    Wszystkich wiernych prosimy o modlitwę w intencji naszej Ojczyzny.

    Podpisali: Pasterze Kościoła katolickiego w Polsce

    Warszawa, 7 października 2015 r.

    Komunikat do odczytania w niedzielę, 18 października 2015 roku.


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    101. Katarzyna


    Katarzyna Wiśniewska

    Święto? Biskupi nie powinni się cieszyć z wygranej PiS




    Biskupom bardziej niż nowe ustawy czy przywileje państwowe dla Kościoła
    przydadzą się teraz umiar i powściągliwość w relacjach z nowym rządem.
    Ich brak może być zauważalny w kościelnych ławkach - pustoszejących

    W Kościele święto - powiedział mi ironicznie jeden z biskupów, gdy
    ogłoszono wynik wyborów. Ale wygrana PiS to wbrew pozorom nie taka dobra
    nowina dla Kościoła.

    Sympatia polityków rządzących,
    której dowodami są rozmaite "prezenty" dla Kościoła w formie np. ustaw,
    tylko na krótką metę może być powodem do radości dla duchownych...


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    102. choroba feministki sie rozwija :)bredzi coraz bardziej bez sensu

    Katarzyna Wiśniewska

    Biskupi, upomnijcie zadymiarzy

    Jest jak najbardziej na miejscu, by Kościół zajął stanowisko przed 11 listopada.


    Czy nastroje przed Świętem Niepodległości
    można złagodzić? Warto to zrobić, bo w kraju szykują się organizowane
    przez narodowców demonstracje, na których można się spodziewać
    nacjonalistycznych haseł.
      W tym roku nastroje manifestujących ze skrajnych ugrupowań.



    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    103. Zamiast uspokajać nastroje

    Zamiast uspokajać nastroje społeczne, niektórzy biskupi dolewali oliwy do ognia 

    Katarzyna Wiśniewska

    11.11.2015
    Słuchając kazań biskupów na Święto Niepodległości, można było odnieść
    wrażenie, że nie wszyscy obchodzą radosny dzień wolności, ale żyją w
    kraju uciemiężonym (przez odchodzący rząd). U większości hierarchów
    zabrakło też choćby słowa sprzeciwu wobec zawłaszczania święta przez
    narodowców i ksenofobów.


    - Zdajemy sobie sprawę z politycznego sporu dzielącego nasz naród i
    powinniśmy robić wszystko, aby nie był to spór jałowy, bezproduktywny,
    marnotrawiący ludzkie energie i możliwości rozwoju kraju - apelował na
    Wawelu kard. Stanisław Dziwisz. Brzmiałoby to rozsądnie, gdyby nie ciąg
    dalszy. - Pamiętajmy o bezrobotnych i o ogromnej rzeszy rodaków, którzy
    za chlebem wyjechali z Polski. Pamiętajmy również, że w ostatnim czasie
    otrzymaliśmy serię ustaw, które wcale nie budują zdrowych rodzin i
    zdrowego społeczeństwa, ustaw nieliczących się z Bożym prawem - ubolewał
    krakowski metropolita. Podtekst jest jasny: odchodząca ekipa PO
    doprowadziła kraj do ruiny, niszczyła rodzinę. A jeśli ktoś nie ratował
    się emigracją, siedzi na bezrobociu. Ciekawe, czy kardynał zna
    statystyki mówiące o spadającym bezrobociu. Tym samym kard. Dziwisz dał
    do zrozumienia, po której stronie tego "politycznego sporu" stoi on sam.


    Zamiast 11 listopada uspokajać nastroje społeczne niektórzy
    biskupi jeszcze dolewali oliwy do ognia. Katastroficznie zabrzmiało
    kazanie bp. Libery w Płocku.
    - Czy kilka milionów naszych rodaków, którzy w poszukiwaniu chleba i
    pracy musiało opuścić ten kraj, to nie jest forma kolejnego rozbioru
    naszej ojczyzny? Czy polski
    rolnik, traktowany jak człowiek drugiej kategorii - nie zasługujący na
    równie wysokie dopłaty unijne jak rolnicy z innych krajów - to nie forma
    kolejnego rozbioru? - mówił.

    Malowanie czarnego obrazu
    kraju, z którego Polacy muszą uciekać, może tylko podsycać nastroje na
    manifestacjach narodowców, które szły pod hasłami "Polska dla Polaków".
    Bo jeśli nasz kraj jest w tak fatalnej kondycji, jak twierdzą biskupi
    Libera i Dziwisz, to jak sobie poradzi z napływem imigrantów z Bliskiego
    Wschodu?

    Bp Libera narzekał także na "próby usunięcia
    religii ze szkół i innych wymiarów życia publicznego". Można to odczytać
    jako znak, że Kościół już wkrótce będzie się domagał od rządu PiS
    jeszcze więcej przywilejów dla religii w szkole.

    Sygnał,
    że Kościół ma wobec PiS konkretne oczekiwania (do zapisania w
    ustawach), wysłał też abp Sławoj Leszek Głódź. Prosił od ołtarza, by
    "służba tych, którzy przejmują ster nawy państwowej, a szerzej tych
    wszystkich, którzy pełnią służbę publiczną, była służbą w duchu 11
    listopada, w duchu wartości i pryncypiów polskich, jakie ten dzień
    przypomina". I uściślił: "Mamy prawo jako obywatele pytać: dlaczego
    przyjęto ustawy nacechowane wrogością do chrześcijaństwa, do porządku
    społecznego, choćby ustawę o zmianie płci czy wyrosłą z przewrotnej
    ideologii gender tzw. konwencje antyprzemocową? Dlaczego i w imię czego
    zakłócono ład społeczny, zlekceważono głos Kościoła?".

    W
    zupełnie innym duchu biskup polowy WP Józef Guzdek wzywał do "narodowej
    zgody" - bez ukłonów w stronę polityków. - Tylko wspólne działania mogą
    przynieść wspaniałe owoce.
    Tak bardzo nam potrzeba narodowej zgody, abyśmy razem udźwignęli
    brzemię odpowiedzialności za przyszłość naszego narodu i państwa -
    podkreślał.

    Z kolei Prymas Polski abp Wojciech Polak
    przestrzegał "przed takim budowaniem [kraju], którego owocem będzie
    rozkład i destrukcja". Kazanie Prymasa Polski można odczytywać jako
    stanowcze "nie" dla ksenofobii. Mówił o patriotyzmie, który "buduje
    wspólnotę narodu, nikogo z niej arbitralnie nie wykluczając i nie
    wyłączając. Ma więc w sobie moc integrującą i jednoczącą, pozwalającą
    każdemu czuć się w świecie u siebie". - I takiej właśnie postawy nam
    dziś potrzeba - podkreślał prymas. Wspomniał też wprost o postaci
    cudzoziemca, który w Ewangelii jest człowiekiem dobrym i wrażliwym.


    Tacy hierarchowie jak abp Polak czy bp Guzdek mogą się trochę
    zdziwić, gdy w mediach przeczytają czy usłyszą kazania pozostałych
    hierarchów. Bo jak widać, dostrzegają inne problemy w kraju, o których
    warto wspomnieć 11 listopada niż festiwal pretensji do PO i listę życzeń dla PiS.




    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    104. Katarzyna Wiśniewska Szef

    Katarzyna Wiśniewska

    Szef polskiego Episkopatu gratuluje i zaleca

    Przewodniczący Episkopatu złożył gratulacje parlamentarzystom z
    okazji nowej kadencji Sejmu. Na ręce marszałka Kuchcińskiego - co jest
    naturalne, i za pośrednictwem "Naszego Dziennika" - co jest mniej
    oczywiste.


    Naciski na parlamentarzystów. Szef polskiego Episkopatu gratuluje i zaleca
    Katarzyna Wiśniewska
    13.11.2015

    Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,19180813,naciski-na-parlamentarzystow-szef-po...

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    105. Katarzyna

    Katarzyna Wiśniewska



    Pierwsza próba wpływania przez Kościół na PiS. Ustawy sprzeczne z 'Prawem Bożym'


    Jak zareagował Episkopat na wygraną PiS? Oficjalnie - wcale, warto
    jednak wsłuchać się w głosy biskupów z ostatnich dni - głosy pozornie
    niekomentujące zmiany na scenie politycznej. Opinie hierarchów wiele
    mówią o nastrojach w Episkopacie. I o oczekiwaniach Kościoła związanych z
    nowym rządem.

    Gratulacje dla parlamentarzystów


    Przewodniczący Episkopatu abp Gądecki złożył pod koniec
    ubiegłego tygodnia gratulacje - nie Prawu i Sprawiedliwości, lecz
    wszystkim parlamentarzystom z okazji nowej kadencji Sejmu. Na ręce
    marszałka Marka Kuchcińskiego, co jest naturalne, i za pośrednictwem
    "Naszego Dziennika" - co jest już mniej oczywiste. Jednak dokładna
    lektura owych gratulacji pomaga w zrozumieniu, dlaczego szef Episkopatu
    wybrał akurat "Nasz Dziennik".

    Abp Gądecki prosi, aby
    nowym posłom towarzyszyły na co dzień "rzetelność i sumienność w
    wykonywaniu obowiązków", a także o dar "odwagi i roztropności, aby obie
    izby parlamentu strzegły suwerenności i interesów naszej Ojczyzny".


    Przewodniczący Episkopatu specyficznie rozumie rzetelność
    parlamentarzysty. Stąd apel arcybiskupa, "aby prawo stanowione nigdy nie
    stało w sprzeczności z Prawem Bożym powszechnym i uniwersalnym", które
    to prawo - zdaniem arcybiskupa - jest "fundamentem godności i szczęścia
    ludzi wierzących i niewierzących".

    Arcybiskup raczej nie
    oczekuje od posłów, by rzetelnie zajęli się stanowieniem prawa w
    państwie świeckim, bardziej - analizowali je pod kątem rzekomej
    zgodności z prawem Boskim. Pod tą ogólnikowo wspomnianą przez
    przewodniczącego Episkopatu "zgodnością" kryją się konkretne sugestie.
    Episkopat wiele razy wprost krytykował niektóre ustawy - np. o in vitro
    czy związkach partnerskich - jako "sprzeczne z Prawem Bożym".


    Okolicznościowe gratulacje dla Sejmu można więc odczytywać raczej
    jako pierwszą próbę wpływania przez Kościół na politykę nowego rządu. I
    postulat, by PiS "naprawił" szkody wyrządzone przez PO, czyli zmienił
    niewygodne dla Kościoła ustawy.

    Jednak - co ważne -
    Kościół pilnuje się, by nikt nie mógł mu zarzucić upolitycznienia -
    można przypuszczać, że właśnie dlatego żadnych oficjalnych gratulacji
    dla zwycięskiej partii nie było (chociaż np. zawsze dostają je od
    Episkopatu prezydenci elekci).

    Z sympatią do nowej władzy


    Z pewnymi przejawami sympatii i aprobaty dla nowego rządu i
    prezydenta Dudy biskupi się jednak nie kryją: na zaprzysiężeniu rządu u
    prezydenta byli obecni oprócz o. Tadeusza Rydzyka biskup Antoni Dydycz i
    abp Gądecki. To wymowne, tym bardziej że na uroczystościach związanych z
    władzą PO biskupi nie bywali. Żaden z hierarchów nie chciał nawet
    odprawić mszy za składającego urząd prezydenta Komorowskiego.

    Za to prezydent Duda miał aż dwie msze w swojej intencji - w dniu zaprzysiężenia i kilka dni wcześniej w Krakowie. Od mszy zaczęła też rządy premier Beata Szydło
    - ukłony w stronę Kościoła są więc ze strony PiS wręcz demonstracyjne.
    Na tym tle exposé nowej premier zabrzmiało neutralnie, na pewno nie jak
    zapowiedź kościelno-rządowej symbiozy. Jednak hierarchom musiała
    przypaść do gustu deklaracja, że państwo jest "jakością moralną",
    zapowiedź krzewienia wartości patriotycznych czy "wolności słowa" na
    uczelniach także dla "poglądów niepopularnych" (jak można łatwo
    wywnioskować, chodzi o poglądy skrajnie konserwatywne czy prawicowe).


    Warto z drugiej strony zauważyć, że wśród biskupów nie słychać
    tonu triumfalnego z powodu wygranej PiS. Choć przecież jest tajemnicą
    poliszynela, że to właśnie partii Jarosława Kaczyńskiego sprzyja wielu
    hierarchów.

    Zamiast triumfalizmu jest za to gorzka
    refleksja nad stanem kraju po rządach PO. Szczególnie mocno było to
    słychać w kazaniach na 11 listopada. Kard. Stanisław Dziwisz, który
    kazanie rozpoczął od rozsądnego apelu o "zakończenie sporu
    politycznego", już w następnym zdaniu dał do zrozumienia, po której
    stronie tego sporu stoi on sam. - Pamiętajmy o bezrobotnych i o ogromnej
    rzeszy rodaków, którzy za chlebem wyjechali z Polski. Pamiętajmy
    również, że w ostatnim czasie otrzymaliśmy serię ustaw, które wcale nie
    budują zdrowych rodzin i zdrowego społeczeństwa - ubolewał krakowski
    metropolita. Podtekst jest jasny: odchodząca ekipa PO doprowadziła kraj
    na skraj przepaści, niszczyła rodzinę. A jeśli ktoś nie ratował się
    emigracją, siedzi na bezrobociu. Kardynał mówił to wbrew statystykom
    pokazującym spadek bezrobocia.

    Równie katastroficzny obraz kraju malował w kazaniu bp Libera w Płocku
    ("Czy kilka milionów naszych rodaków, którzy w poszukiwaniu chleba i
    pracy musieli opuścić ten kraj, to nie jest forma kolejnego rozbioru
    naszej ojczyzny?").

    Homilie obu hierarchów współgrały z
    hasłem, z którym niedawno jeździła po Polsce premier rządu PiS Beata
    Szydło - "Polska w ruinie".

    Na co liczy Kościół


    W ciągu ostatnich dni usłyszeliśmy też, jakie jeszcze
    oczekiwania - poza in vitro i zmianą ustawy o związkach partnerskich -
    ma Kościół. Bp Libera narzekał na "próby usunięcia religii ze szkół i
    innych wymiarów życia publicznego". Można to odczytać jako znak, że
    Kościół już wkrótce będzie się domagał od rządu PiS jeszcze więcej
    przywilejów dla religii w szkole. Zapewne wróci wkrótce apel o
    umożliwienie maturzystom zdawania religii na egzaminie dojrzałości. I
    można się spodziewać, że PiS będzie temu przychylny.


    "Solą w oku Episkopatu" - jak powiedział mi znajomy biskup - jest
    również przegrana batalia o "gender", czyli konwencję antyprzemocową.
    Ślady żalu do PO pobrzmiewały m.in. w niedawnym kazaniu abp. Sławoja
    Leszka Głódzia, który nawiązując do konwencji, pytał: "W imię czego
    zakłócono ład społeczny, zlekceważono głos Kościoła?".


    Wycofanie się Polski z konwencji jest praktycznie niemożliwe, chociaż
    politycy PiS nie są jej entuzjastami, a ustawę o uzgodnieniu płci
    zawetował prezydent Duda. Te postulaty gdańskiego metropolity (nie jest w
    nich odosobniony) należy więc raczej potraktować jako myślenie
    życzeniowe.

    Czego więc oczekuje Kościół? W tym przypadku
    słowa hierarchów należy raczej traktować jako przypomnienie i
    ostrzeżenie dla PiS - aby proponowane przez rząd Szydło ustawy były
    zgodne z katolicką ortodoksją. - Episkopat będzie patrzył PiS na ręce,
    czy faktycznie jest partią, której program nie stoi w sprzeczności z
    nauką Kościoła - mówi mi jeden z biskupów.

    Z pewnością nie jest to zapowiedź bezkrytycznego entuzjazmu ze strony Episkopatu. Raczej nieodległego "sprawdzamy".

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    106. Biskupi krytyczni wobec

    Biskupi krytyczni wobec manewrów PiS

    Katarzyna Wiśniewska

    04.12.2015

    Nastroje w Episkopacie po pierwszych
    tygodniach rządów PiS są sceptyczne. Z naszych informacji wynika, że
    kilka decyzji nowego rządu już nie spodobało się biskupom.
    Odkąd PiS wygrał wybory, Kościół nie
    okazał zdecydowanego entuzjazmu. Przewodniczący Episkopatu złożył co
    prawda gratulacje - nie Prawu i Sprawiedliwości, lecz wszystkim
    parlamentarzystom z okazji nowej kadencji Sejmu. Abp Stanisław Gądecki
    prosił, aby nowym posłom...

    Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75478,19290677,biskupi-krytyczni-wobec-manewrow-pis.html#ixzz3tNCXSaTE

    Jak wynika z informacji, do których dotarła "Gazeta Wyborcza",
    episkopat jest krytyczny wobec manewrów i stylu rządzenia Prawa
    i Sprawiedliwości. Rząd premier Beaty Szydło miał narazić się hierarchom
    już na początku sprawowania władzy.

    Gazeta wymienia wśród błędów, które popełnić miał PiS m.in. spór
    o sędziów TK. "Rząd zarobił punkty ujemne dzięki majstrowaniu przy
    Trybunale Konstytucyjnym" - czytamy. Jak wylicza autorka artykułu,
    duchowni nieprzychylnie patrzą również na "antysemickie akcenty w PiS".
    Dowodem tego ma być komentarz Mariusza Błaszczaka do słów Martina
    Schulza - o braku solidarności ze strony Polski w sytuacji kryzysu
    z uchodźcami.Przewodniczącemu Parlamentu Europejskiego szef MSW odpowiedział słowami:
    "Jest to kolejny przejaw niemieckiej buty. To Niemcy zniszczyli
    Warszawę, na Woli wymordowali 50 tys. ludzi. (...) Takiej wypowiedzi
    w stosunku do Izraela Martin Schulz by nie sformułował. (...) Takie
    wypowiedzi są skandaliczne. Schulz jest oderwany od rzeczywistości,
    także niemieckiej. Wielotysięczna manifestacja Pegidy pokazuje,
    że Niemcy nie chcą imigrantów".

    "Gazeta Wyborcza" podaje
    również, że PiS naraził się także na zaprzysiężeniu rządu. Powód? "Nie
    zaproszono przedstawicieli Kościołów innych niż katolicki. Tymczasem
    dialog i dobre relacje z innymi kościołami są dla polskich biskupów
    od lat bardzo istotne" - czytamy.

    "Gazeta Wyborcza"


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    107. KATARZYNA

    http://wyborcza.pl/1,75968,19303472,kosciol-wedle-prezesa-kaczynskiego.html


    Katarzyna Wiśniewska

    06.12.2015



    "Nie ma Polski bez Kościoła" - tę
    sentencję Jarosław Kaczyński powtórzył kilka razy na urodzinach Radia
    Maryja. Ale z jego mowy na cześć o. Rydzyka wynika coś znacznie
    dziwniejszego: że nie ma Kościoła bez PiS.
      "Zwracam się z podziękowaniem za to wszystko, co [o. Rydzyk] uczynił dla polskiego Kościoła, dla Polski...


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    108. Kościół też może bronić

    Kościół też może bronić konstytucji. Episkopatowi nie zależy na jej zmianie, ceni ją nawet [WIŚNIEWSKA]

    Katarzyna Wiśniewska

    14.12.2015
    Episkopatowi nie zależy - wbrew temu, co próbuje mu wmówić prawica - na
    zmianie konstytucji i wywróceniu porządku państwowego do góry nogami


    W awanturze wokół Trybunału wywołanej przez PiS brakuje mi jednego
    mocnego głosu - Kościoła. W "Wyborczej" pisałam już, że Episkopat jest
    krytyczny wobec zakusów PiS, by zawłaszczyć niezależną władzę...


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    109. Katarzyna Wiśniewska Ten



    Katarzyna Wiśniewska

    Ten sądny dzień zbliża się wielkimi krokami

    Kiedy w kraju wrzało, PiS demontował Trybunał Konstytucyjny, a na
    ulicach protestowali KOD-owcy, biskupi zapadli się pod ziemię.
    Skomentowali sytuację w Boże Narodzenie.

    Taka polityka biskupów. Hierarchowie o PiS, KOD i konstytucji
    Katarzyna Wiśniewska
    28.12.2015

    Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,19399170,taka-polityka-biskupow-hierarchowie-...

    Kiedy w kraju wrzało, PiS demontował Trybunał Konstytucyjny, a na ulicach protestowali KOD-owcy, biskupi zapadli się pod ziemię. Skomentowali sytuację w Boże Narodzenie.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    110. Katarzyna



    Katarzyna Wiśniewska

    Kościół lubi PiS. Na razie

    "Trudno, żeby przy tych wszystkich napięciach dodawać jeszcze kolejne" - tak wiceszef Episkopatu tłumaczy, dlaczego biskupi ciągle jeszcze nie naciskają na PiS w kwestii ustaw światopoglądowych. To oznacza parasol ochronny dla partii rządzącej, ale tylko w tym roku. Powód? Pieniądze.

    Ktoś, kto śledzi politykę Episkopatu, w pierwszych miesiącach rządów PiS coraz wyraźniej mógł dostrzec sprzeczność. Z jednej strony Kościół z aprobatą wyraża się o działaniach PiS...

    Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,19568680,kosciol-lubi-pis-na-razie.html#ixzz3...

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    111. Bp Mering pisze list do "Wyborczej": "Jakże jestem wdzięczny, że

    Bp Mering pisze list do "Wyborczej": "Jakże jestem wdzięczny, że zechciała pani poświecić mi uwagę na łamach pani komiczno-rozrywkowego pisma..."

    Metropolita włocławski zareagował w ten sposób na krytyczny wobec
    niego komentarz Wiśniewskiej, która ostro opisała list, który jakiś czas
    temu biskup wysłał do przewodniczącego Parlament Europejskiego.
    Wiśniewska pisała w niebywale chamski sposób, że bp Mering stosuje
    od lat „kult katastrofy smoleńskiej”.

    CZYTAJ WIĘCEJ: Mocny list! Bp Mering pisze do Martina Schulza: „Naprawdę znam mój Kraj lepiej niż Pan - stracił pan okazję, by być cicho!” [CZYTAJ CAŁOŚĆ]



    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    112. Polska nie jest własnością

    Polska nie jest własnością żadnej partii

    Do rozwagi, rozsądku i zaprzestania kłótni politycznych zachęcał podczas Rezurekcji metropolita przemyski ks. abp Józef Michalik

    Chrystus zmartwychwstał!

    Orędzie wielkanocne przewodniczącego Episkopatu Polski ks. abp. Stanisława Gądeckiego

    Wolność bez krzyża prowadzi do zagłady

    Kryzys Europy wynika z odwrócenia się od Chrystusowego krzyża – powiedział ks. abp Marek Jędraszewski

    Zmartwychwstały, Ten, który mnie kocha

    Wpatrując się w Jezusa Zmartwychwstałego, szczerze wołajmy: „Jezu, ufam Tobie” - zachęca ks. bp Marian Rojek




    Katarzyna Wiśniewska

    Biskupi apelują o pojednanie w Polsce - językiem partii rządzącej

    Tylko jeden biskup postanowił w Wielkanoc dość dobitnie dać odpór retoryce rządowej.

    Tylko jeden biskup postanowił w Wielkanoc dość dobitnie dać odpór retoryce rządowej.
    Na Wielkanoc polscy biskupi apelują o pojednanie w kraju. Chwalebne, szkoda tylko że...



    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika gość z drogi

    113. Jezu,ufam Tobie

    i mocno wierzę,ze nas nie opuścisz w tym dziwnym,nowym czasie

    gość z drogi

    avatar użytkownika Maryla

    114. Katarzyna WiśniewskaCo

    Katarzyna Wiśniewska

    Co zrobi Kościół z 10 kwietnia. To będzie test

    Czy hierarchowie będą ją obchodzić w jednym chórze z Antonim
    Macierewiczem, czy potraktują ten dzień jako okazję do budowania zgody
    społecznej?

    Tegoroczna, szósta rocznica katastrofy
    smoleńskiej, ale pierwsza za rządów PiS, jak żadna wcześniejsza będzie
    testem dla Kościoła. Czy hierarchowie będą ją obchodzić w jednym chórze z
    Antonim Macierewiczem, czy potraktują ten dzień jako okazję do
    budowania zgody społecznej?
    Nie jestem naiwna, nie spodziewam się, że biskupi podczas obchodów...

    Zbliżająca się rocznica tragedii smoleńskiej wywołuje fałszywą troskę gazety Michnika o Kościół w Polsce. „Wyborcza” poucza, co hierarchowie i zwykli duchowni powinni robić 10 kwietnia. Obłudne nauki serwuje z niebywałym tupetem, w nieznośnym mentorskim stylu i w gęstym sosie manipulacji.

    Tegoroczna, szósta rocznica katastrofy smoleńskiej, ale pierwsza za rządów PiS, jak żadna wcześniejsza będzie testem dla Kościoła. Czy hierarchowie będą ją obchodzić w jednym chórze z Antonim Macierewiczem, czy potraktują ten dzień jako okazję do budowania zgody społecznej?

    — rzuca Katarzyna Wiśniewska.

    Nie wiadomo dlaczego którakolwiek rocznica narodowej tragedii w Smoleńsku miałaby być dla Kościoła „testem”. To już tajemnica redaktorów z Czerskiej dlaczego usilnie wpychają Kościół w konflikt i przypisują mu polityczne intencje.

    Nie jestem naiwna, nie spodziewam się, że biskupi podczas obchodów rocznicy smoleńskiej nagle dadzą radykalny odpór retoryce PiS-owskiej

    — stwierdza dalej Wiśniewska.

    A z jakiego niby powodu mieliby taki odpór dawać? To co „Wyborcza” nazywa „retoryką PiS” jest dążeniem do prawdy o wydarzeniach z 10 kwietnia 2010 r. Chodzi o PRAWDĘ, a nie narrację dyktowaną z Kremla.

    Wiśniewska zastanawia się „czego można oczekiwać od Episkopatu 10 kwietnia, dnia, który dla PiS jest od lat flagową uroczystością”.

    Przynajmniej neutralności, skupienia się w kazaniach na wspomnieniu zmarłych, którzy byli przecież różnych opcji, a nie na upolitycznianiu katastrofy i oskarżaniu członków byłego rządu

    — odpowiada samej sobie.

    Znów więc mamy przyjęte z góry założenie, że Kościół może „upolityczniać katastrofę i oskarżać członków byłego rządu

    Interpretacja przyczyn katastrofy silnie dzieli Polaków - pokazują to sondaże, wedle których ponad 20 proc. badanych wierzy w spiskowe teorie zamachu

    — stwierdza Wiśniewska.

    Dla autorki ustalenie innych przyczyn tragedii smoleńskiej, niż to zrobiła komisja Millera równoznaczne jest z „teorią spiskową”. Wiśniewska znowu wie z góry, co ustali podkomisja powołana przez Antoniego Macierewicza.

    Ale to jeszcze nie wszystko.

    Jak powiedział mi jeden z biskupów, w Episkopacie rozważano specjalny list przed 10 kwietnia, jednak plan upadł już na etapie początkowych nieformalnych rozmów. Dlaczego? - O konsensus w sprawie treści byłoby bardzo trudno - usłyszałam od rozmówcy. Szkoda, ale z drugiej strony - od kiepskiego listu już lepszy jego brak

    — pisze Wiśniewska. W tym miejscu specjalistka „GW” od Kościoła wdrapuje się na Mont Everest manipulacji. Niby wie, że miał powstać jakiś list Episkopatu przed 10 kwietnia, ale nie powstał. Wiśniewska bardzo tego żałuje. Jednocześnie z góry zakłada, że gdyby powstał, to byłby kiepski!

    Mam też nadzieję, że żaden z hierarchów (bo co do pojedynczych, szeregowych księży, niestety, nie mam złudzeń) nie weźmie udziału w politycznych marszach 10 kwietnia ani nie wesprze takowych z ambony

    — wykłada mentorskim tonem.

    Znów fałsz i manipulacja. 10 kwietnia ulicami Warszawy i innych miast przejdą Marsze Pamięci o narodowej tragedii, a nie „marsze polityczne”. Znamienne, że dla tej samej „Wyborczej”, manifestacje KOD, nie są marszami politycznymi, lecz „w obronie demokracji”…
    : Jerzy Kubrak

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    115. znów się grzybków ożarła ? :)))


    • Smoleńska rocznica podzieliła Kościół

      Rocznica katastrofy smoleńskiej pokazała, że rozłam wśród
      najważniejszych ludzi Kościoła w Polsce jest faktem, a nie wymysłem jego
      domniemanych wrogów.

      Biskupi mówili w niedzielę o tragedii z 10 kwietnia, używając różnej retoryki. Nie brakowało też języka, którego nie powstydziłby się Antoni Macierewicz.
      Ale nie wszyscy biskupi chcieli obchodzić rocznicę smoleńską w stylu
      narzuconym przez PiS. Rząd mógł się poczuć rozczarowany słowami biskupa
      polowego, w których próżno było szukać tonów politycznych czy
      manipulacji.

      "Pamiętamy i chcemy zanieść modlitwę za
      tych, o których trudno zapomnieć, których nadal kochamy" - powiedział po
      prostu biskup Józef Guzdek na Powązkach. A na wieczornej mszy w
      intencji Lecha Kaczyńskiego apelował: "Szukajmy prawdy o sobie, o
      wierności i odpowiedzialności, o miłości i miłosierdziu, o bólu i
      przebaczeniu".

      Szkoda, że takiej neutralności i empatii
      dla wszystkich bliskich ofiar wypadku prezydenckiego tupolewa zabrakło w
      kazaniach innych hierarchów.

      Największym zgrzytem była
      homilia abp. Sławoja Leszka Głódzia z bazyliki Mariackiej. Zaczęło się
      dobrze. "Spoiwem życia narodów jest pamięć. Trwa i nie rdzewieje, kiedy
      jej źródłem jest miłość i wdzięczność" - mówił arcybiskup. Doceniam też,
      że wspominając ofiary katastrofy związane z Trójmiastem, nie ominął
      Arkadiusza Rybickiego z PO.

      Dalszy ciąg jednak wszystko zepsuł.


      Zastanawiam się, co miał na myśli arcybiskup, mówiąc o
      "procederze zasypywania pamięci o smoleńskiej tragedii, jej niszczeniu,
      spychaniu w cień, wyszydzaniu" czy o "prześmiewczym rechocie". Mam
      wrażenie, że jeśli ktoś od lat robi kpiny z pamięci o Smoleńsku, to są
      to pseudobadacze z zespołu Antoniego Macierewicza i ich wywody o
      wybuchach w stodole i pękających parówkach. Ale tego jakoś nikt w
      Kościele nigdy nie krytykował.

      Nie rozumiem też narzekań
      abp. Głodzia, że "nikt nie zadysponował, aby siły porządkowe ochroniły
      obrońców krzyża sprzed Pałacu Prezydenckiego przed agresją wulgarnych
      napastników. Ale przecież ktoś skierował do akcji śmieciarki sprzątające
      z pośpiechem wiosenne rozkwitłe tulipany rozłożone na ulicznych
      krawężnikach w rocznicę przywiezienia do Pałacu Prezydenckiego trumny z
      ciałem Marii Kaczyńskiej".

      Przypominam abp. Głódziowi, że
      tzw. obrońcy krzyża byli przez miesiące ogromnym problemem dla
      warszawskiej kurii i to sam kardynał Nycz zdecydował o przeniesieniu
      krzyża do kościoła św. Anny. A mówienie o "akcji śmieciarek" na
      chodnikach jest groteskowym brnięciem w meandry spiskowej teorii, w czym
      celuje PiS.

      Klimat spisku można było wyczuć także w
      kazaniu wiceprzewodniczącego Episkopatu abp. Marka Jędraszewskiego,
      który mówił o "kłamstwie smoleńskim" do którego zaliczył tezy o
      naciskach ze strony prezydenta, "który kazał za wszelką cenę lądować".


      Hierarcha idealizował też postać generała Błasika, którego
      przecież udział w feralnym lądowaniu budzi poważne wątpliwości ekspertów
      (wyłączywszy ekspertów namaszczonych przez PiS). Trudno mi też zgodzić
      się z wiceszefem Episkopatu, jakoby istniała ciągle nieodkryta "prawda o
      Smoleńsku", a jej piewcy "upominają się o godność naszego narodu i
      naszego państwa". Taki ton z ambony tylko pogłębia podziały w
      społeczeństwie.

      Kilka dni przed rocznicą zastanawiałam się na łamach "Wyborczej", czy hierarchowie będą obchodzić 10 kwietnia
      w jednym chórze z partią rządzącą, czy wykorzystają ten dzień jako
      okazję do budowania zgody społecznej. Stało się jeszcze inaczej:
      spójnego, konsekwentnego przekazu nie usłyszeliśmy. Zabrakło komunikatu,
      choćby lakonicznego, ze strony całego Episkopatu, który pomógłby
      zrównoważyć chociażby oskarżenia abp. Głódzia wypowiedziane na jednej z
      centralnych uroczystości podczas tegorocznych obchodów. Obawiam się, że
      to właśnie słowa abp. Głódzia czy abp. Jędraszewskiego będą zapamiętane i
      wykorzystywane przez prawicę do dzielenia Kościoła na ten prawy,
      prosmoleński, i ten gorszy. A Kościół stracił dobrą okazję, by pokazać,
      że odcina się od politycznych gierek wokół Smoleńska.


    Skąd ta dobra zmiana?



    Biskupi już nie chcą zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej?

    Stanowisko
    całego Episkopatu w sprawie aborcji łagodniejsze niż jego prezydium.
    Biskupi jednak nie chcą zmieniać ustawy antyaborcyjnej?

    Katarzyna Wiśniewska

    21.04.2016


    W marcu
    wydawało się,
    że hierarchia chce postawić sprawę na ostrzu noża.
    Prezydium Episkopatu ogłosiło, że "w kwestii ochrony życia
    nienarodzonych nie można poprzestać na obecnym kompromisie wyrażonym w
    ustawie z 7 stycznia 1993
    roku, która w trzech przypadkach dopuszcza aborcję". Trzej najważniejsi
    biskupi - abp Stanisław Gądecki, przewodniczący KEP, jego zastępca abp
    Marek Jędraszewski i bp Artur Miziński, sekretarz generalny KEP -
    zaapelowali "do wszystkich ludzi dobrej woli, aby podjęli działania
    mające na celu pełną prawną ochronę życia nienarodzonych". Był to
    dobitny sygnał, że Episkopat chce wywrócić kompromis, pod którym sam się
    przed laty podpisał.

    Ta diagnoza okazała się jednak
    przedwczesna. W komunikacie sprzed kilku dni po zebraniu plenarnym
    całego Episkopatu tak radykalnych postulatów już nie było. Znalazły się
    jedynie ogólniki powtarzane przy wielu okazjach przez biskupów, "że
    życie każdego człowieka jest wartością podstawową i nienaruszalną" i że
    "jego obrona stanowi obowiązek wszystkich, niezależnie od
    światopoglądu". Ani słowa o rzekomo wadliwym kompromisie. Nie padło też
    wezwanie do "pełnej" ochrony życia sugerującej żądanie całkowitego
    zakazu aborcji.

    Równocześnie biskupi oświadczyli, że "nie
    popierają karania kobiet, które dopuściły się aborcji. Te kwestie
    Kościół rozwiązuje w sakramencie pojednania, zgodnie z przepisami prawa
    kanonicznego i normami etyczno-moralnymi". Co jeszcze bardziej
    zaskakujące, biskupi zwrócili uwagę na dramatyczne okoliczności, w
    jakich kobiety usuwają ciążę, i konieczność przyjścia im z pomocą:
    "Uwarunkowania kobiety decydującej się na aborcję są złożone i
    zróżnicowane. Należy dołożyć wszelkich starań, by wobec zamiaru
    przerwania ciąży każda kobieta była otoczona wszechstronną i życzliwą
    opieką oraz pomocą medyczną, materialną, psychologiczną i prawną".


    W ten sposób hierarchowie odcięli się od pomysłów prawicowych
    radykałów, którzy chcą zakuwać "aborcjonistki" w kajdanki, podpierając
    się przy tym autorytetem Kościoła.

    W Episkopacie mocną
    pozycję mają hierarchowie przeciwni obalaniu dotychczasowego kompromisu
    aborcyjnego. Tacy jak kardynał Kazimierz Nycz, prymas Wojciech Polak i
    prawdopodobnie kardynał Stanisław Dziwisz. A także młodsi biskupi
    pomocniczy, którzy jak ognia unikają wystąpień publicznych i rozmów z
    dziennikarzami w drażliwych społecznie sprawach ze strachu, by nie
    przyczepiono im łatki liberałów. Bo to z reguły utrudnia kościelną
    karierę.

    Nie dziwi, że nie zdecydowali się oni na osobne
    wystąpienia, które mogły być odczytane jako kontra wobec marcowego
    oświadczenia prezydium Episkopatu. Ale, jak mówią nieoficjalnie osoby
    znające nastroje w Episkopacie, to właśnie bardziej liberalni biskupi
    mieli wpływ na treść komunikatu z ostatniego zebrania plenarnego.
    Fragment o aborcji był co prawda "schowany" w długim dokumencie
    poruszającym także inne kwestie. Jednak ten komunikat ma zdecydowanie
    większe znaczenie, bo sygnowali go wszyscy biskupi.

    Ta
    zmiana frontu to dobry znak dla Kościoła, któremu powinno zależeć na
    utrzymaniu kompromisu aborcyjnego i nieprowokowaniu politycznej
    awantury.

    Kard. Nycz w jednym z wywiadów, udzielonym na
    długo przed dzisiejszym sporem, mówił, że chociaż "kompromis nie jest
    idealny z punktu widzenia nauki Kościoła", to "każdy, kto
    odpowiedzialnie patrzy na tak ważne dziedziny dotyczące godności
    człowieka, nie powinien chcieć naruszenia tej zasady, która została
    opracowana i zapisana prawnie przed prawie 20 laty".

    Być
    może
    ta odpowiedzialność za decyzje podjęte w latach 90. skłoni dziś
    Kościół, by w dyskusji o aborcji zachować przynajmniej daleko idącą
    powściągliwość - bez wymuszania ustaw prezentów, jakie biskupom byłaby
    gotowa złożyć partia rządząca.




    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    116. Katarzyna Wiśniewska Drogi

    Katarzyna Wiśniewska

    02.05.2016

    Nawet konserwatywni hierarchowie muszą
    mieć świadomość, że jeśli autorzy rasistowskich ekscesów będą kojarzeni z
    katolicyzmem, nadszarpnie to wizerunek Kościoła jeszcze bardziej niż
    mariaże z politykami.


    Do tej pory wydawało się, że między Kościołem a partią rządzącą nie ma
    rozbieżności, jeśli chodzi o stosunek do patriotyzmu z transparentów w
    stylu "W obronie chrześcijańskiej Europy". Wielu uczestników marszów
    nacjonalistycznych deklaruje się jako wierni synowie Kościoła, Polacy
    katolicy. Kościół nigdy dotąd nie odciął się od nich, a PiS
    od lat wykonuje w ich stronę przyjazne gesty - dość wspomnieć osobliwe
    porównanie kiboli do spadkobierców "żołnierzy wyklętych" autorstwa
    prezesa PiS. Wiele jednak wskazuje na to, że ta sytuacja stopniowo ulega
    zmianie: stosunek do narodowców może być pierwszą poważniejszą osią
    sporu między Kościołem a rządem PiS.

    Widać to chociażby na przykładzie hańbiących występów narodowców w Białymstoku.
    "Kościół białostocki jest apartyjny i obcy jest mu nacjonalizm" - tak
    napisał rzecznik białostockiej kurii ks. Andrzej Dębski, gdy kilkuset
    ONR-owców uczestniczyło w mszy w białostockiej katedrze w ramach
    obchodów 82-lecia organizacji i wysłuchało nienawistnego kazania ks.
    Jacka Międlara. Kuria białostocka wprost przeprosiła za to, co się
    stało, chociaż wcześniej archidiecezji zarzucano, że dopuściła do całego
    zajścia.

    Najbardziej jednak zaskakuje, że sprawa
    doczekała się mocnego komentarza przewodniczącego Episkopatu, który
    pisemnie wyraził "zdecydowaną dezaprobatę dla wykorzystywania świątyni
    do głoszenia poglądów obcych wierze chrześcijańskiej". Rzadko się
    zdarza, by szefowie Episkopatu komentowali sprawy, które z reguły
    chętnie opatrują etykietą "lokalne" i po komentarz odsyłają do
    poszczególnych kurii. To dowodzi, że Episkopat traktuje podobne
    incydenty coraz poważniej.

    Z jednej strony może to być
    chęć sprostania polityce Watykanu, w której na pierwszy plan - za sprawą
    papieża Franciszka - wysuwane są dziś takie wartości, jak solidarność i
    akceptacja ludzi innych kultur i religii. Z drugiej - Kościół zapewne
    zaczął dostrzegać, że narodowcy coraz bardziej się rozzuchwalają. Nawet
    konserwatywni hierarchowie muszą mieć świadomość, że jeśli autorzy
    rasistowskich ekscesów będą kojarzeni z katolicyzmem, nadszarpnie to
    wizerunek Kościoła jeszcze bardziej niż mariaże z politykami.


    Na manifestacjach antyimigranckich w ostatnich miesiącach na
    sztandarach czytałam: "Nie islamska, nie laicka, tylko Polska
    katolicka". Wydaje się, że niedokładnie takiej Polski chce wielu
    biskupów, których głos liczy się w Kościele. Episkopat już nieraz
    apelował o pomoc i modlitwę za uchodźców, przeciwko którym maszerują
    narodowcy. Można oczywiście wskazywać palcem księży, którzy o uchodźcach
    mówią podobnym językiem jak ONR-owcy. Kościół powinien być na to dziś
    szczególnie uczulony i nie wahać się stosować radykalnych środków, np.
    takich jak zakaz wystąpień publicznych nałożony ostatnio na ks.
    Międlara.

    Tymczasem kapłan, którego już okrzyknięto
    "duszpasterzem narodowców", zdążył zostać bohaterem "narodowych" mediów -
    w taki sposób przedstawiano go chociażby we flagowym programie nowej
    TVP "Warto rozmawiać".

    Na Powązkach, gdzie z honorami
    chowano szczątki Zygmunta Szendzielarza ps. "Łupaszka", politycy PiS
    maszerowali w otoczeniu tzw. straży z naszywkami ONR na kurtkach.
    ONR-owcy mogą też wkrótce dostać zaproszenie od Antoniego Macierewicza
    do jednostek Obrony Terytorialnej.

    Dziś nie wydaje się
    jednak, żeby ten flirt PiS z ideologią narodową miał odbywać się pod
    egidą Kościoła, co prezesowi może pokrzyżować nieco plany, w które
    wpisał sojusz PiS z Episkopatem. Jeśli Episkopat będzie w swojej
    postawie konsekwentny, drogi biskupów i polityków partii rządzącej
    zaczną się coraz bardziej rozchodzić.
    http://wyborcza.pl/1,75968,20007112,onr-osia-sporu-miedzy-episkopatem-a-...

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    117. Katarzyna Wiśniewska Biskupi

    Katarzyna Wiśniewska

    Biskupi solidarni w sprawie nacjonalizmu. Z jednym wyjątkiem tropiciela spisków

    Hierarchowie z okazji 3 Maja sprecyzowali, jaki patriotyzm jest bliski Kościołowi. Na głos biskupów czekałam z ciekawością.

    Hierarchowie z okazji 3 Maja sprecyzowali,
    jaki patriotyzm jest bliski Kościołowi. Na głos biskupów czekałam z
    ciekawością: tym razem przemówienia hierarchów jeszcze mocniej niż do
    tej pory miały pokazać, jakie miejsce chce zająć Kościół w debacie o
    rozszerzającej się fali nacjonalizmu.

    Niedługo po skandalicznych występach ONR w katedrze w Białymstoku, co
    zdążył już skrytykować przewodniczący Episkopatu, teraz głos zabrali
    wszyscy biskupi diecezjalni, którzy w...
    Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,20015403,kosciol-na-3-maja-biskupi-przeciwko-nacjonalizmowi.html





    Jasna Góra, 3 maja 2016 r. "





    Uroczystość Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski. Eucharystia na Szczycie Jasnej Góry z udziałem Episkopatu Polski.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    118. Papież zaskoczony

    Papież zaskoczony interpretacją jego wypowiedzi o diakonacie kobiet

    Watykan zaprzeczył w piątek, jakoby papież Franciszek w czwartkowej rozmowie z przełożonymi zakonów żeńskich wyraził gotowość rozważenia kwestii ustanowienia diakonatu kobiet. Wyjaśnił tę sprawę dyrektor watykańskiego Biura Prasowego ks. Federico Lombardi.

    Ks. Lombardi uściślił, że "papież nie powiedział, że zamierza wprowadzić wyświęcanie kobiet na diakonów, a tym bardziej na księży".W czasie audiencji dla 900-osobowej delegacji Międzynarodowej Unii Przełożonych Generalnych padło pytanie, dlaczego Kościół wyklucza kobiety z posługi diakonów. Zakonnice nawiązały do tradycji Kościoła w pierwszych wiekach chrześcijaństwa, kiedy kobiety pełniły taką rolę (nie były wyświęcane, ale udzielano im specjalnego błogosławieństwa).

    Uczestniczki audiencji pytały papieża o możliwość powołania "oficjalnej komisji, która by przestudiowała tę kwestię".

    Dziennik Episkopatu Włoch "Avvenire" w piątkowym wydaniu w wersji elektronicznej przypomina okoliczności rozmowy papieża Franciszka z zakonnicami i cytuje obszernie wypowiedź ks. Lombardiego o "cudownej rozmowie, jaką papież odbył z przełożonymi zakonnic z różnych stron świata".

    "Jedna ze spraw, o których mówiono wiele również w przeszłości - wyjaśnia ks. Lombardi - jest związana z faktem, iż w starożytnym Kościele były kobiety zwane diakonisami, które sprawowały we wspólnocie pewne posługi. Prowadzono na ten temat badania, a papież do nich nawiązał. Mówi o tym dokument Międzynarodowej Komisji Teologicznej z 2002 roku. Papież wspominając o nim powiedział, że zamierza powołać komisję, która zajmie się lepszym wyjaśnieniem tych kwestii".

    "Przedstawiajmy jednak sprawę uczciwie - podkreśla watykański rzecznik cytowany przez "Avvenire". - Papież nie powiedział, że zamierza wprowadzić diakonat kobiet, a tym bardziej wyświęcanie kobiet, i w czasie Eucharystii dał do zrozumienia, że wcale o tym nie myśli".

    "Błędem jest sprowadzanie tych wszystkich ważnych kwestii, które papież poruszał mówiąc do zakonnic, do tej jednej sprawy" - zakończył ks. Lombardi.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    119. KOMENTARZNiespodziewana


    Niespodziewana zmiana w polskim Kościele. Arcybiskup Migliore - nuncjusz niewygodny? [WIŚNIEWSKA]


    Niespodziewana zmiana w polskim Kościele:
    papież odwołał po sześciu latach urzędowania nuncjusza apostolskiego
    abpa Celestina Migliorego z Polski i przeniósł go do Rosji. Co to
    oznacza dla Kościoła i relacji Polska - Watykan?

    Na razie w rodzimym Kościele zapanowała konsternacja: nuncjusza
    odwołano dwa miesiące przed Światowymi Dniami Młodzieży, na które
    przyjedzie papież. Czy do tego czasu papież powoła nowego nuncjusza?
    -...


    Znamy kulisy odwołania nuncjusza. "Watykan reaguje na ruch polskiego rządu..."

    Katarzyna Wiśniewska

    01.06.2016

    "Wyborcza" poznała kulisy odwołania nuncjusza apostolskiego w Polsce abp. Migliorego. Niespodziewanie w weekend nuncjatura apostolska poinformowała, że abp Celestino Migliore zostanie nuncjuszem w Rosji. W Kościele zapanowała konsternacja: dlaczego papież odwołał nuncjusza tuż przed Światowymi Dniami Młodzieży w Krakowie?

    W latach 90. Migliore był stałym obserwatorem Stolicy Apostolskiej przy Radzie Europy w Strasburgu. Potem w watykańskim sekretariacie stanu zajmował stanowisko podsekretarza ds. stosunków z państwami. Świetnie więc zna mechanizmy funkcjonowania Kościoła w Europie, co mu ułatwia relacje z politykami. Ale jak się okazuje, to niejedyne wyjaśnienie nagłej zmiany.

    - Nie ulega wątpliwości, że papież bardzo chciał, by abp Migliore objął urząd w Rosji, bo jest wytrawnym dyplomatą. Ale do tego odwołania nie doszłoby teraz, tak nagle, przed ŚDM, gdyby nie fakt, że najpierw to Polska odwołała ambasadora w Watykanie. To sprawiło, że Watykan poszedł za ciosem. Taki efekt domina w dyplomacji, bo Polska wyszła przed szereg - mówi nasz informator.

    Piotra Nowinę-Konopkę odwołano z funkcji ambasadora przy Stolicy Apostolskiej kilka dni po wizycie premier Beaty Szydło w Watykanie. MSZ nie podało przyczyn.

    - Nagłe odwołanie Nowiny--Konopki było zaskoczeniem dla Stolicy Apostolskiej - mówi nasz rozmówca.

    Długość trwania kadencji ambasadora nie jest określona w ustawie. Jednak w Watykanie ambasadorowie zwyczajowo urzędują bardzo długo. Np. Hanna Suchocka była ambasadorem 12 lat. Nowina-Konopka - raptem trzy lata.

    Znanego dyplomatę z dużym doświadczeniem, negocjatora wejścia Polski do UE zastąpił Janusz Kotański, publicysta miesięcznika "W Sieci Historii". Pytany, co będzie najważniejsze we współpracy Polski z Watykanem, Kotański wymienił m.in. ochronę życia poczętego.

    Kotański pisze też wiersze. Jeden z nich ukazał się we "Frondzie": "Polaczek 2010 odlewa się odlewa się na zdjęcia umarłych/ rzuca spermą w krzyż/ symuluje kopulację do wtóru maryjnych pieśni/ oblewa wódką kobiety/ jego patroni klepią go za to upierścienioną dłonią po wypasionym czerwonym od śmiechu pysku". Z wierszy Kotańskiego kpią internauci. "Być poetą, być poetą..." - dopisał ktoś pod wierszem.

    A kto w nuncjaturze apostolskiej w Polsce zastąpi abp. Migliorego? Tego na razie nie wiadomo. Z jego odwołania są zadowoleni prawicowi biskupi, którym nuncjusz naraził się w 2014 r. - po jego interwencji kilku hierarchów, m.in. bp Ignacy Dec, zostało stanowczo poproszonych o wycofanie się z komitetu honorowego Marszu w Obronie Demokracji i Wolności Mediów organizowanego przez PiS. Z kolei na prawicowych portalach można przeczytać, że "zakazy nałożone na ks. Międlara to sprawka nuncjusza abp. Migliorego". I nieoficjalnie wiem, że to prawda: nuncjusz faktycznie naciskał na władze księży misjonarzy, by uciszyli księdza udzielającego się na marszach narodowców.

    Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75398,20162866,usuniecie-nuncjusza-odpowiedzia-na-z...

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    120. Abp Migliore o „rewelacjach”


    Fot. Youtube.com/EdycjaSwietegoPawla

    Abp Migliore o „rewelacjach” GW na swój temat: „kompletnie wydumane”. "Pełnię funkcję nuncjusza apostolskiego podczas…



    Według gazety Adama Michnika przeniesienie abpa Miliore do Rosji jest odpowiedzią Watykanu na odwołanie Piotra Nowiny-Konopki.

    Pozostaję w Polsce pełniąc funkcję nuncjusza apostolskiego podczas lipcowej wizyty Ojca Świętego oraz Światowych Dni Młodzieży

    – powiedział dziś w rozmowie z KAI abp Celestino Migliore. Wyjaśnił, że – mimo nominacji na nuncjusza w Federacji Rosyjskiej – pełni wciąż misję nuncjusza w Polsce, a wygaśnie ona dopiero po mianowaniu jego następcy i złożeniu przezeń listów uwierzytelniających.

    Nuncjusz Migliore towarzyszyć więc będzie Ojcu Świętemu Franciszkowi podczas jego pobytu w Polsce, przypadającego miedzy 27 a 31 lipca. Do jego zadań będzie należało m.in. powitanie Ojca Świętego zaraz po wylądowaniu na ziemi polskiej wraz z szefem polskiego protokołu. Zazwyczaj bowiem to nuncjusz wraz z szefem protokołu MSZ wchodzą jako pierwsi na pokład papieskiego samolotu jeszcze zanim Ojciec Święty z niego wysiądzie. Nuncjusz Migliore uczestniczyć też będzie w uroczystym przywitaniu Ojca Świętego przez prezydenta Dudę na Wawelu, spotkaniu Papieża z polskim Episkopatem i w innych uroczystościach.

    Jednocześnie abp Migliore za „kompletnie wydumane” uznał informacje opublikowane dziś przez „Gazetę Wyborczą”, jakoby jego przeniesienie na stanowisko nuncjusza apostolskiego w Rosji miałoby być odpowiedzią Watykanu na niespodziewane odwołanie polskiego ambasadora przy Stolicy Apostolskiej, Piotra Nowiny-Konopki. W opublikowanym w sobotę wywiadzie dla KAI, abp Migliore przyznał:

    Prawdę mówiąc już pod koniec lutego, po spotkaniu Papieża Franciszka i Patriarchy Cyryla, miałem pierwsze sygnały o przenosinach do Moskwy, a potem były czasochłonne procedury dyplomatyczne.

    A więc decyzja Stolicy Apostolskiej w sprawie jego nominacji na nuncjusza w Moskwie zapadła o wiele wcześniej, zanim pojawiły się jakiekolwiek informacje o losie polskiego ambasadora przy Stolicy Apostolskiej. Sprawy te – jak wyjaśnił dziś abp Migliore – nie mają ze sobą nic wspólnego.

    Obecnie abp Celestino Migliore pełni normalne obowiązki jakie spoczywają na nuncjuszu, kiedy zbliża się wizyta Ojca Świętego w danym kraju. Wczoraj i dziś wziął udział w wizytacji organizatorów wizyty papieskiej, jaka ma miejsce w tych dniach w Krakowie.

    bzm/KAI

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    121. Abp Gądecki mówi otwartym

    Katarzyna Wiśniewska

    03.06.2016
    Rzadko się zdarza, żeby wywiady udzielane przez liderów Episkopatu
    dotyczyły niemal wyłącznie polityki. Dlatego wywiad abp. Stanisława
    Gądeckiego jest tak ciekawy.

    Hierarchowie wolą zwykle się od polityki dystansować. Jeśli odpowiadają
    na pytania związane bezpośrednio z polityczną bieżączką, robią to z
    ociąganiem, żeby nie dawać pretekstu do uwag o upolitycznieniu Kościoła.
    Dlatego wywiad przewodniczącego Episkopatu abp. Stanisława Gądeckiego
    dla Katolickiej Agencji Informacyjnej jest tak ciekawy.


    Abp Gądecki mówi otwartym tekstem: "W odczuciu Księży Biskupów w Polsce
    nie jest dobrze. Ludzie, z którymi się spotykam, mówią, że dzisiaj nie
    można już podjąć dyskusji nawet w rodzinie. Gdy dyskusja schodzi na
    tematy polityczne, członkowie rodziny zaczynają się zawzięcie kłócić i
    śmiertelnie się obrażają".

    Co więc może zrobić Kościół?
    Tu robi się jeszcze ciekawiej. Przewodniczący Episkopatu na pytanie, czy
    Kościół przyjąłby rolę mediatora, odpowiada: "Obie strony poszły już
    tak daleko, że bez wstydu nie mogą się cofnąć, trzecia strona może
    okazać się wyjściem". Ale zastrzega: "W obecnych warunkach nie jestem
    przekonany, że wszyscy życzyliby sobie takiego pośrednictwa".


    Warto docenić gotowość Kościoła do podjęcia roli mediatora.
    Niepokojąco brzmi jednak sugestia abp. Gądeckiego, że ów niszczący
    Polskę spór to wina obu stron, czytaj: PiS i opozycji.


    Z wywiadu jasno wynika, że abp Gądecki nie uważa za stosowne
    stanąć po prostu w obronie zawłaszczonych przez PiS mediów publicznych
    czy niezależnej władzy sądowniczej, którą rząd Beaty Szydło usiłuje
    osłabić. Może przewodniczący Episkopatu obawia się, że oznaczałoby to
    opowiedzenie się po stronie jednej partii? Taka logika jest błędna. Bo
    jeśli Episkopat nie protestuje przeciwko filozofii, wedle której
    demokratyczny porządek można przewrócić do góry nogami, opinia publiczna
    odczytuje to jednoznacznie: jako poparcie Kościoła dla PiS. Zwłaszcza
    jeśli dorzucić do tego przytyki abp. Gądeckiego (choć zawoalowane) pod
    adresem KOD-u sprzed kilku miesięcy: "Ci, którzy trąbią o demokracji,
    bywają najmniej demokratyczni".

    Abp Gądecki w wywiadzie
    dla KAI powołuje się na polityczną aktywność zmarłego niedawno b.
    metropolity gdańskiego. "Była swego czasu próba tego rodzaju mediacji
    między politykami podjęta niegdyś przez śp. abp. Tadeusza Gocłowskiego.
    Skończyło się to na niczym, gdyż żadna ze stron nie była gotowa do
    jakiegokolwiek kompromisu. Tak PO, jak i PiS są okopane na swoich
    pozycjach".

    To prawda, abp Gocłowski w 2005
    r. sprzyjał planom powołania rządu PO-PiS. Liderzy partii rozmawiali w
    jego rezydencji. "Powiedziałem, że społeczeństwo chce ich wspólnego
    rządu. Dużo mówili, nie zawsze na temat. Były żale i pretensje.
    Przekonałem się, że nic z tego nie wyjdzie" - opowiadał "Wyborczej" abp
    Gocłowski.

    Tyle tylko że dzisiejszej sytuacji w ogóle nie
    sposób porównywać z wydarzeniami sprzed 10 lat. Dzisiaj PiS ma pełnię
    władzy - i jej nadużywa. Twierdzenie, że opozycja (a może i sędziowie
    Trybunału Konstytucyjnego czy Sądu Najwyższego) ponosi winę w takim
    samym stopniu jak rząd i PiS-owska większość w Sejmie, niewiele się różni od "pojednawczych" tyrad prezesa Kaczyńskiego.

    Kościół może mediować. Najpierw jednak powinien dokonać uczciwej oceny rzeczywistości.



    Katarzyna Wiśniewska

    Kościół powinien dokonać uczciwej oceny rzeczywistości

    Warto docenić gotowość Kościoła do podjęcia roli mediatora.
    Niepokojąco brzmi jednak sugestia, że ów niszczący Polskę spór to wina
    obu stron, czytaj: PiS i opozycji.





    Biskup Dec patronem imprezy smoleńskiej

    Katarzyna Wiśniewska

    11.06.2016

    11:00


    Cały tekst: http://wroclaw.wyborcza.pl/wroclaw/1,35771,20220820,biskup-dec-patronem-imprezy-smolenskiej.html


    Biskup świdnicki Ignacy Dec objął
    patronatem prawicową imprezę, na którą ściągną entuzjaści teorii
    spiskowych: zamachu w Smoleńsku i zniewolenia Europy przez muzułmanów.
    Czy będzie miał z tego powodu kłopoty w Episkopacie?
    Przystanek Niepodległość w Lewinie
    Kłodzkim reklamuje się jako "wydarzenie patriotyczne". Organizatorami są
    Stowarzyszenie Ruch Społeczny im. Lecha Kaczyńskiego na Dolnym Śląsku i
    Stowarzyszenie Solidarni 2010.

    Na stronie internetowej
    bp Dec jest wyszczególniony jako główny patron, obok ministra obrony
    Antoniego Macierewicza. Medialny patronat nad Przystankiem


    W Episkopacie coraz większe zaangażowanie w sprawę uchodźców. Biskupi
    zaczęli dbać nie tylko o to, by ich wypowiedzi były poprawne z punktu
    widzenia obecnego stanowiska Watykanu (papież sam zabrał do Watykanu
    trzy rodziny muzułmańskich imigrantów), ale także by za słowami szły
    czyny.

    Albo przynajmniej ich konkretne plany. Dlatego biskupi zamierzają
    jeszcze ściślej współpracować z Caritasem. Razem z tą kościelną
    organizacją chcieliby zorganizować tzw. korytarze humanitarne,
    dzięki którym grupy potrzebujących można przetransportować z ich
    ogarniętych wojnami krajów w bezpieczne miejsca. Biskupi polscy
    zamierzają skorzystać z doświadczenia Kościoła włoskiego. Tam
    organizowaniem pomocy w ten sposób zajmuje się Wspólnota Świętego
    Idziego także we współpracy z Caritasem. W jednym z ostatnich miesięcy z
    korytarza skorzystało kilkaset osób.

    Kolejny pomysł
    biskupów to pomoc niesiona na miejscu - ale to nie jest jedynie pusta
    deklaracja w rodzaju tych składanych przez prawicowych polityków o
    enigmatycznej "pomocy" dla uchodźców byle jak najdalej od Europy.
    Biskupi będą szukać konkretnych parafii i organizacji katolickich w celu
    nawiązania kontaktu z Caritasem w Iraku czy Syrii. Dzięki temu można
    będzie znaleźć ludzi, którym najbardziej potrzebna jest pomoc, i
    określić jej zakres. Polski Kościół chce też pomagać finansowo - np. w
    wynajmowaniu mieszkań uchodźcom.

    Skąd to wzmożenie wśród
    biskupów? - Nie można odmówić biskupom autentycznej chęci niesienia
    chrześcijańskiej pomocy. Ale ma to także związek ze zbliżającą się
    pielgrzymką papieża Franciszka - mówi "Wyborczej" jeden z hierarchów.


    Da się też zauważyć mocniejszy niż do tej pory opór biskupów
    wobec antyuchodźczych deklaracji PiS. Na ostatnim zebraniu Episkopatu w Warszawie
    obecny był wiceminister w MSWiA Jakub Skiba. Miał opowiedzieć biskupom o
    różnych aspektach kryzysu migracyjnego w Europie. Jego wypowiedzi
    udzielone potem w należącej do Episkopatu Katolickiej Agencji
    Informacyjnej podsycają nieufność wobec uchodźców i planów ich
    przyjmowania do Europy.

    - Wszystko na to wskazuje, że ta
    ogromna fala uchodźców była spowodowana koncepcją polityki zastosowanej
    przez największe kraje Unii Europejskiej. Rezultaty tej polityki są
    negatywne, ponieważ w pewnym momencie sytuacja całkowicie wymknęła się
    spod kontroli. Europa
    - choćby nie wiem jak szczodra i humanitarna - nie jest w stanie
    przyjąć dziesiątek milionów osób, które z przyczyn ekonomicznych chcą
    się tu dostać - przekonywał Skiba.

    Jak się dowiedziałam, wielu ważnych hierarchów negatywnie odebrało słowa wiceministra MSWiA.


    - Mamy świadomość, że stanowisko rządu jest dziś bardzo dalekie
    od tego, do czego zachęca papież w bardzo licznych swoich wystąpieniach.
    Papieski apel o okazanie serca
    uchodźcom ma się nijak do podejrzliwych wypowiedzi polityków Prawa i
    Sprawiedliwości - mówi nasz rozmówca z kręgów zbliżonych do Episkopatu.


    Jeszcze w marcu Szydło straszyła uchodźcami i apelowała: "Nie
    gódźmy się na to, żeby do Europy płynęły tysiące migrantów, którzy
    przyjeżdżają tu po to, aby poprawić sobie życie. Wśród nich są także
    terroryści". I powiedziała: "Nie widzę możliwości, aby w tej chwili
    migranci do Polski przyjechali".

    Wszystko wskazuje na to, że polski Kościół jest dzisiaj na drugim biegunie.

    Dobrze ujmują to mocne słowa wypowiedziane na czerwcowym zebraniu Episkopatu przez bp. Krzysztofa Zadarko,
    delegata Konferencji Episkopatu ds. imigracji, że "wspólnota Kościoła
    musi pomagać tym, którzy uciekają przed śmiercią i prześladowaniem i
    groźbą utraty życia. Nasze stanowisko jest tu niezmienne".


    Można tylko w tym polemizować z bp. Zadarko, że pewna zmiana jednak w
    Kościele nastąpiła. W czasie ostatnich miesięcy postawa hierarchów
    ewoluowała od nieokreślonej, podszytej nieufnością do otwartej, niemal
    "papieskiej".

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    122. Katarzyna razy dwa


    Można przypuszczać, że Franciszek mocno powie hierarchom, jak Kościół powinien reagować na antyimigranckie zagrania polityków





    Papież przyjedzie do Polski lada dzień, tymczasem w Episkopacie
    nastroje są dalekie od radosnego oczekiwania: więcej jest niepokoju i
    nerwowych przygotowań. Nie chodzi wcale o przygotowania logistyczne:
    raczej o to, jak rozmawiać z papieżem, co mu powiedzieć i na co położyć
    nacisk. Tak, żeby polski Kościół dobrze wypadł w jego oczach.


    - Uchodźcy i stosunek do nich to właściwie pewny temat rozmów. A
    wielu hierarchów obawia się tego nawet bardziej niż członkowie rządu.
    Bo Episkopat nie może sobie pozwolić, by papież miał zastrzeżenia do
    polityki polskiego Kościoła w tej kwestii - mówi mi jeden z biskupów.


    To, że biskupom bardzo zależy, żeby polski Kościół dobrze wypadł
    w oczach papieża Franciszka, można już dostrzec właśnie po zmianie tonu
    w sprawie uchodźców.

    Jeszcze w kwietniu
    na pytanie dziennikarza: "Czy Episkopat podtrzymuje wezwanie papieża
    Franciszka, że każda parafia powinna przyjąć przynajmniej jedną rodzinę
    uchodźców?", wiceprzewodniczący KEP abp Marek
    Jędraszewski odpowiadał ogólnikami. "Nikt z nas nie mówi: » Nie
    przyjmiemy «, ale niedobrze, kiedy tworzy się atmosferę budowaną na
    samych hasłach. Musimy być otwarci, ale roztropni i odpowiedzialni".


    Potem ton w Episkopacie się zmienił. Biskupi troszczą się o to,
    by ich wypowiedzi były poprawne z punktu widzenia obecnego stanowiska
    Watykanu, ale także o to, by za słowami szły czyny. Dzięki temu teraz
    hierarchowie mają o czym opowiedzieć papieżowi.

    -
    Franciszek dowie się od hierarchów, że Kościół w Polsce jest gotowy
    pomagać, że nie ma mowy o dzieleniu uchodźców na tych "lepszych", bo
    chrześcijańskich, i gorszych. Papież niemal na pewno usłyszy od biskupów
    o konkretnych planach współpracy z Caritasem w kwestii pomocy
    uchodźcom. I o pomyśle organizowania tzw. korytarzy humanitarnych, które
    pozwolą, by imigrantów można było przetransportować w bezpieczne
    miejsca - opowiada mi inny z hierarchów.

    Episkopat także w
    inny sposób postarał się, by do papieża jeszcze przed przyjazdem
    dotarła informacja, że polski Kościół bynajmniej nie mówi jednym głosem z
    niechętną imigrantom partią rządzącą.

    - Chodzi o głośny już dokument
    rzecznika Konferencji Episkopatu ks. Pawła Rytela-Andrianika przesłany
    do Watykanu, dystansujący się od polityków straszących imigrantami. To
    prawda, że nie było to oficjalne stanowisko Episkopatu, co nie zmienia
    faktu, że podpis rzecznika miał dać Watykanowi czytelny sygnał - mówi mi
    biskup.

    Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy ze źródeł
    watykańskich, dokument wyciekł do włoskich mediów przez przypadek. A
    papież, kiedy zapoznał się z tekstem rzecznika, miał wycofać
    przygotowane już przemówienie do polskiego Episkopatu.

    W
    efekcie w środę na Wawelu papież ma mówić do biskupów spontanicznie, bez
    kartki. Spotkanie będzie zamknięte. Można przypuszczać, że Franciszek
    (który sam zabrał do Watykanu trzy rodziny muzułmańskich imigrantów)
    mocno powie hierarchom, jak Kościół powinien reagować na antyimigranckie
    zagrania polityków.

    Jak się dowiedziałam, biskupi
    przygotują się także na ewentualne pytania o to, czy Kościół angażuje
    się w popieranie partii politycznych, czego Watykan nie akceptuje. -
    Postawa otwarcia wobec uchodźców pomoże też w zaprezentowaniu polskiego
    Kościoła jako apolitycznego - mówi jeden z moich rozmówców.


    Katarzyna Kolenda-Zaleska

    Papież na szczęście mówi prosto

    Obama według rządzących nie powiedział tego, co powiedział, tak naprawdę to pochwalił, a nie ganił. Teraz będzie podobnie?

    Jutro przyjeżdża papież Franciszek. Do
    młodzieży, ale także do Polski i do Polaków. Przyjeżdża z przesłaniem
    miłosierdzia. Ale też przyjeżdża do kraju, którego władze odmawiają
    przyjmowania uchodźców, a człowiek, który faktycznie rządzi - choć bez
    odpowiedzialności - mówi o uchodźcach jako o tych, którzy mogą przywieźć
    pasożyty i zarazki. Nie mówi językiem Franciszka, bo mówi językiem
    wykluczenia, a papież mówi językiem braterstwa.
    Papież przyjeżdża do kraju, w którym w ostatnim czasie bardzo zmienił się klimat wobec obcych....










    Katarzyna Wiśniewska

    Papież rozczarował tych przeciwników PiS, którzy spodziewali się nagany

    Chodzi o tych, którzy liczyli, że Ojciec Święty surowo zgani partię rządzącą za niechętny stosunek do uchodźców.



    Tadeusz Bartoś: Apele papieża odczytają wyłącznie ci, którzy rozumieją język ukrytych sugestii [TEMAT DNIA  "GW"]

    W swoim pierwszym przemówieniu w Polsce, papież Franciszek apelował do
    Polaków o solidarność z uchodźcami a do kościoła o rozwijanie 'dobrej
    pamięci'. Zdaniem filozofa, prof. Tadeusza Bartosia, apele papieża
    odczytają wyłącznie ci, którzy rozumieją język ukrytych sugestii. Bo,
    jak powiedział w 'Temacie Dnia Gazety Wyborczej', język dyskursu
    politycznego, w wielu krajach, także w Polsce, jest ostry. W sprawie
    uchodźców, jak mówi prof. Bartoś, polscy biskupi mają alibi, bo
    kilkakrotnie wypowiadali się za ich przyjmowaniem.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    123. „Wyborczej” troska o

    „Wyborczej” troska o Kościół

    Mimo wszystko wolę być w Kościele,
    który mówi mi prawdę i wiernie naucza tego, co pozostawił mu Chrystus –
    podkreśla ks. dr Rafał Kowalski

    Nie przypuszczałem, że entuzjazm, radość i
    świadectwo wiary tysięcy młodych, którzy w ostatnim czasie zatrzymali
    się we Wrocławiu, tak szybko przyniesie efekty. A jednak – błądzić jest
    rzeczą ludzką. Atmosfera Dni w Diecezjach udzieliła się dziennikarce
    „Gazety Wyborczej” Katarzynie Wiśniewskiej. Daje jej wyraz, troszcząc
    się o to, by świątynie nie pustoszały, a seminaria pękały w szwach.

    Tak można odebrać tekst autorstwa Pani Redaktor w dzisiejszym (28 lipca)
    wydaniu jej tytułu „Pacyfista, czyli satanista w kościele na Ostrowie
    Tumskim”. Pretekstem były jednak nie Światowe Dni Młodzieży, ale plakat,
    który wisi w przedsionku kościoła pw. Świętego Krzyża, informujący o
    znaczeniu sprzedawanych w różnych miejscach znaków i symboli, ich
    pochodzeniu i historii. Wśród nich: pentagram, pierścień atlantów,
    swastyka, krzyż celtycki. (Czy to nie „GW” pisała o sprofanowaniu jednej
    ze świątyń przez pojawienie się tam flag właśnie z tym znakiem? To
    jednak symbole mają znaczenie?) Panią Redaktor oburza fakt, że znalazła
    się tam również pacyfa, która przecież jest „znakiem pokoju”.

    Redaktor Wiśniewska informuje czytelnika o symbolice bronionego przez
    nią symbolu. Przykre tylko, że w tym miejscu Jej artykułu dostaniemy
    jedynie definicję, którą sami możemy znaleźć w Wikipedii. (A może tak
    wypadałoby podać źródło? Byłoby uczciwiej, tym bardziej że pisząc o
    „kościołkowych” opisach pacyfy, potrafi Pani wskazać na „ultrakatolicki
    portal”.) Dalej już może być tylko lepiej – umieszczenie takiego plakatu
    w świątyni ma być potwierdzeniem tezy, że „Kościół wyspecjalizował się w
    budowaniu zasieków”. Dowody? „Porównywanie zwolenników in vitro do
    zbrodniarzy, odsądzanie od czci i wiary feministek”. Zapomniała Pani
    jeszcze dodać, że dowodem na to, że Kościół stawia zasieki od 2000 lat,
    jest przyjmowany przez niego Dekalog. Ten otoczony fosą i mostem
    zwodzonym Kościół nadal broni przykazania „nie zabijaj” i tych, którzy
    odbierają życie drugiemu, nazywa „zbrodniarzami”. Ba – niezmienne
    pozostaje przykazanie „nie kradnij”, a osoby uprawiające ten proceder są
    określane mianem „złodziei” i nikomu w Kościele nie przyjdzie na myśl,
    że nie powinno się tak postępować. Wszak i złodzieje, i zbrodniarze mogą
    się obrazić i więcej do kościoła nie przyjść.

    No właśnie, puste kościoły i coraz mniejsza liczba chętnych do
    seminariów to efekt – zdaniem Pani Redaktor – takiego postępowania
    Kościoła. A może tak, księże proboszczu Pawle, zdejmijmy plakat i
    zobaczymy, jak to wpłynie na powołania w tym roku? Domyślam się, że Pani
    Redaktor jest w stanie wskazać na badania socjologiczne dowodzące, że
    mniejsza liczba kleryków w naszym Domu Ziarna to efekt umieszczenia
    pacyfy na liście znaków niebezpiecznych dla wiary, duchowości i
    tożsamości chrześcijańskiej. Ja takich nie znam, ale przecież
    reprezentuję ten zamknięty Kościół, więc jak mogę dysponować tak
    rozległą wiedzą?

    Myślę, że problemu by nie było, gdyby ktoś przeczytał ów plakat z
    przedsionka ze zrozumieniem. Kto mówi tam o piętnowaniu „tych, którzy na
    szyi noszą coś innego niż tylko krzyżyk czy medalik”? Jest informacja,
    że znak, który od lat 60. XX w. jest przyjmowany jako symbol ruchu
    pacyfistycznego, w średniowieczu był kojarzony z czymś zupełnie
    odmiennym. Tyle. Nie ma tam wezwania w stylu: „Jeśli akurat masz na szyi
    pacyfę – wynocha z tego kościoła”. Jest informacja, na podstawie której
    ktoś może sam zadecydować, czy chce nosić ów znak, czy raczej z niego
    rezygnuje. Ludzie wbrew pozorom naprawdę często kupują różne symbole,
    zawieszki, całkowicie nieświadomi ich znaczenia. Naprawdę wiele razy
    księża relacjonowali mi, że ten właśnie „zły plakat” stał się dla wielu
    inspiracją do poszukiwań rzetelnej wiedzy na temat np. zawieszki, którą
    kupili dziecku na straganie czy przywieźli jako pamiątkę z wakacji.

    Rozumiem, Pani Redaktor, kiedy dziecko słyszy od rodziców: „Uważaj!”
    albo „Zastanów się!”, jest to równoznaczne z napiętnowaniem i
    zamknięciem drzwi do domu. (Gdybym wcześniej zaglądał do „Wyborczej”…
    wszak tyle razy od mamy i taty słyszałem właśnie te słowa. Człowiek
    głupi nie wiedział, że właśnie dają mi sygnał, że mam się wynosić i na
    oczy im nie pokazywać.)

    Rozumiem Pani troskę o pełne świątynie, ale już raz, Pani Katarzyno,
    pisałem, że mimo wszystko wolę być w Kościele, który mówi mi prawdę i
    wiernie naucza tego, co pozostawił Mu Chrystus, niż w takim, który
    zatajałby tę prawdę przede mną tylko po to, bym nie oddał legitymacji
    członkowskiej. Byłem świadkiem wielu nawróceń osób, które dzięki temu,
    że Kościół właśnie tak postępuje, w pewnym momencie wiedziały, gdzie
    mogą doświadczyć miłosierdzia. I wie Pani co? Miały dokąd wracać.

    PS

    Wśród swoich poszukiwań poza Wikipedią natrafiłem m.in. na rysunek z V
    w. przedstawiający św. Piotra ukrzyżowanego przez cesarza Nerona w jego
    ogrodzie (w 67 roku n.e.). Zbieżność przypadkowa.

    Ks. dr Rafał Kowalski

    Autor jest dyrektorem Wydziału Komunikacji Społecznej Wrocławskiej Kurii
    Metropolitalnej, rzecznikiem prasowym archidiecezji wrocławskiej.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    124. katarzyna

    Może dla niektórych papieska pielgrzymka
    jest powodem do świętowania. Warto jednak pochylić się nad tymi, którzy w
    tych dniach muszą się solidnie namęczyć, żeby przekonać innych, albo i
    siebie, że z papieża można drzeć łacha, nie przestając być wzorowym
    katolikiem.


    Artykuł otwarty w ramach bezpłatnego limitu prenumeraty cyfrowej


    Dlatego Łukasz Warzecha w portalu wpolityce.pl tłumaczy, że nauczanie
    nieomylne papieża dotyczy tylko wiary, a od reszty wara. Warzecha
    pozwala więc sobie na uwagę, że "południowoamerykański papież bywa jakby
    lekko oderwany od rzeczywistości" a także że swoimi ekologicznymi
    apelami "wspiera po prostu interesy określonej grupy biznesowej". Nic
    dziwnego, że także jego kazania to totalna klapa: "Brakowało ostrego i
    stanowczego potępienia bestialstwa, jakiego fanatycy islamscy
    dopuszczają się na chrześcijanach na Bliskim Wschodzie; brakowało
    ostrzeżenia przed niebezpieczeństwami niekontrolowanej imigracji".


    Piotr Skwieciński jest bardziej wyrozumiały. "Papież nie wstąpił
    do KOD" - zauważa z subtelną ironią. "Franciszek nie tylko nie
    przekroczył, ale nawet nie zbliżył się do granicy sugestii, jakoby
    obecna polska władza na jakiejkolwiek płaszczyźnie wzbudzała jego
    sprzeciw. Wniosek - relacje polskiego rządu ze Stolicą Świętą pozostają
    normalne" - orzeka Skwieciński.

    Myślałabym nawet, że to
    prawie pochwała, a jednak papież wyraźnie uwiera prawicę. "Gazeta Polska
    Codziennie" postanowiła papieża cenzurować. Najpierw, w czwartek, nie
    ukazał się w niej fragment kazania o pamięci negatywnej, która
    "spojrzenie umysłu i serca
    obsesyjnie koncentruje na złu, zwłaszcza popełnionym przez innych". W
    piątek "GPC" ocenzurowała przemówienie papieża z Częstochowy, publikując
    je bez fragmentu: "Wasz naród pokonał na swej drodze wiele trudnych
    chwil w jedności. Niech Matka, mężna u stóp krzyża i wytrwała w
    modlitwie z uczniami w oczekiwaniu na Ducha Świętego, zaszczepi
    pragnienie wyjścia ponad krzywdy i rany przeszłości i stworzenia komunii
    ze wszystkimi, nigdy nie ulegając pokusie izolowania się i narzucania
    swej woli".

    Zabawne, bo właśnie te słowa komentował
    Jarosław Kaczyński: - To brzmi jak dydaktyka "Gazety Wyborczej" - mówił
    na tyle głośno, że usłyszeli to siedzący obok niego politycy.


    Zaległości nadrabia "Nasz Dziennik": Wydrukował w całości dwa
    przemówienia Franciszka, także to z pierwszego dnia. Pewnie organ o.
    Rydzyka zauważył, że jedyną gazetą, która od początku drukuje papieskie
    przemówienia w całości jest "Gazeta Wyborcza". Słusznie, zawsze warto
    dobre wzorce powielać.

    Ale wpolityce.pl papież kitu nie
    wciśnie. Portal próbuje szukać ucieczki od Franciszka u... watykańskiego
    rzecznika: "Co teraz powiedzą krytycy rządu Beaty Szydło? Rzecznik
    Watykanu apeluje o ostrożną ocenę polskiej polityki migracyjnej" -
    krzyczy nagłówek. Tymczasem, ks. Federico Lombardi mówił w Radiu
    Watykańskim tylko tyle, że "Polska to inny kraj niż Włochy. A zatem
    inne są też problemy związane z migracją niż na przykład na Lampedusie".


    Pochylmy się w dniach pielgrzymki także nad prezydentem, który
    męczy się udowadniając, że w świetle papieskich słów o konieczności
    pomocy uchodźcom Polska nie wypada tak źle. Po spotkaniu z Franciszkiem
    Andrzej Duda przekonywał, że jest wręcz przeciwnie - wcale nie musimy
    się starać, by dorosnąć do wymagań papieskich, Polska PiS już taka jest:
    "My jesteśmy krajem, który jest oparty na wartościach i nie odmawiamy
    pomocy nikomu, natomiast nie zgadzamy się na to, aby siłą sprowadzano
    ludzi do Polski".

    Zdarzają się jednak papieskie cuda.
    Tomasz Terlikowski, który za uchodźcami nie przepada, odkrył inną lepszą
    stronę papieża: "Muszę powiedzieć, że zachwycają mnie jego słowa.
    Papież nie tylko jest »zamordystą « w kwestii pro-life, ale też
    zdecydowanym antygenderystą". Tak uznał Terlikowski po kazaniu
    Franciszka o Maryi, w którym nie padło ani jedno słowo o gender. Mam
    nadzieję, że papież zostanie poinformowany, iż został ułaskawiony
    przynajmniej przez jeden prawicowy portal w Polsce.

    Czarnoksiężnik Jarosław Kaczyński ogłasza w
    niemieckiej gazecie "Bild", że Angela Merkel, nie jest już Złą
    Czarownicą, tylko jest dla nas najlepszym wyborem. Dziwne - przecież ten
    rząd, politycy obecnej władzy, wysączyli mnóstwo jadu na niemiecką
    kanclerz za jej otwarcie się na uchodźców.


    Artykuł otwarty w ramach bezpłatnego limitu prenumeraty cyfrowej

    Jarosław Kaczyński kilka lat temu w swojej książce wypowiedział słynne zdanie: "Nie sądzę, żeby kanclerstwo Angeli Merkel było wynikiem czystego zbiegu okoliczności, nie będę jednak tego przeświadczenia rozwijał, zostawiam to politykom i historykom".


    Czy żyjemy w krainie DZ, w której chyba dzięki wizycie papieża
    Franciszka już nie ma nienawiści, tylko wszyscy się kochają?


    Politycy chłoną słowa papieża, który mówi na Wawelu: "Potrzebna jest
    gotowość przyjęcia ludzi uciekających od wojen i głodu". Siedzą,
    słuchają Franciszka, a jeszcze niedawno mówili przecież, że jeżeli
    przyjmować, to tylko chrześcijan, a nie muzułmanów.


    Minister Błaszczak mówił jeszcze niedawno, że "niepotrzebni są
    rozbeczani politycy, a wszystkiemu, co się dzieje na Zachodzie, winne
    jest multikulti i LGBT". Okazuje się, że PiS jest naszym zbawicielem, bo
    uchronił nas przed 7 tys. uchodźców, których zapewne przyjąłby
    poprzedni rząd.

    Czarnoksiężnik z krainy DZ Jarosław Kaczyński
    ogłasza w tym samym wywiadzie, że nie będzie żadnych aresztowań i
    prześladowań za poglądy, że to bzdura. To zapewne tylko nocne koszmary
    Hanny Gronkiewicz-Waltz, która o tym mówiła, i Kazimierza
    Marcinkiewicza.

    Żyjemy w kraju, który przyjmuje papieża
    Franciszka, a jednocześnie knebluje opozycję, rozwala Trybunał
    Konstytucyjny, chce zniszczyć niezależność sędziów i mediów, nie
    oszczędza się nawet powstańców warszawskich.

    Żyjemy w
    kraju, gdzie morderstwa, okrutne zbrodnie, są dokonywane nie w imię
    "Allah Akbar", tylko z powodu nienawiści, chciwości, okrucieństwa.
    Ostatnio 14-letni chłopiec próbował poderżnąć gardło taksówkarzowi i
    jakoś to nie wstrząsnęło prawicą.

    Żyjemy w krainie DZ,
    gdzie Episkopat przed przyjazdem papieża mówi: "Polski Kościół jest
    zawsze z Franciszkiem". Nie przypominam sobie takich deklaracji, kiedy
    do Polski przyjeżdżał Jan Paweł II albo Benedykt XVI.


    Żyjemy w kraju, gdzie, jak twierdzą politycy prawicy, to my jesteśmy w
    stanie uratować chrześcijaństwo przed Eurazją, a nawet mamy zawarty pakt
    z Janem Pawłem II w sprawach bezpieczeństwa, jak zapewnia uroczo min.
    Beata Kempa, bo tak naprawdę większość polskich katolików nie przyjęła
    do wiadomości, że papieżem jest Franciszek, a nie Jan Paweł II. Polska
    prawica przyjmuje z hołdami papieża, ale nie słyszałam polityka z
    rządzącej formacji, który skrytykowałby ataki radykałów na Franciszka,
    czego przykładem jest choćby Marian Kowalski, który napisał do papieża: "Skończ waść, wstydu oszczędź".

    Zresztą papież Franciszek jest dużym kłopotem nie tylko dla polityków, ale także dla dziennikarzy prawicowych.

    Na razie nasz kraj lewituje, cieszy się, bo oto przybył do nas papież Franciszek.

    Co się wydarzy po tej wizycie z małą Dorotką?

    PS. Nie pomyliłam krainy DZ - Dobrej Zmiany - z krainą OZ.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    125. Katarzyna

    Katarzyna Wiśniewska

    Papież, który niepokoi. Radykalne chrześcijaństwo i nowy patriotyzm

    Rozmyślając, z czym właściwie Franciszek zostawia Polskę, łatwo
    dryfować na płyciźnie, wrzucać papieża w środek polskiego piekiełka.

    Dopiero wnikliwa analiza papieskich przemówień i gestów robi kolosalne
    wrażenie. Papież posługiwał się słowami kluczami polskiego sporu
    politycznego - trwającego dłużej niż od ostatnich wyborów - naród, pamięć, wspólnota, tradycja. Pokazał absurd ich zawłaszczania, lecz ich nie zdeprecjonował, przeciwnie - wywyższył.


    Tożsamość wolna od manii wielkości, wierność dziedzictwu
    chrześcijańskiemu, która nie jest sentymentalnym pragnieniem powrotu do
    wielkiej Polski katolickiej, lecz otwiera się na odnowę. To właściwie
    demontaż takiej interpretacji bądź co bądź konserwatywnych wartości,
    którą proponują obecni w sferze publicznej prawicowi politycy i
    aktywiści.

    Ważne, że Franciszek nie poprzestawał na
    rozważaniach abstrakcyjnych: mówiąc o tożsamości, która musi prowadzić
    do współpracy i wzajemnego szacunku z innymi narodami, wskazał na
    zasługi polskiego Kościoła w pojednaniu z Rosją i Niemcami. Można się
    tylko domyślać, jak ostrzeżenie Franciszka przed "negatywną pamięcią,
    która obsesyjnie koncentruje się na złu", odebrali ci, którzy jeszcze
    niedawno szydzili ze wspólnej deklaracji polskiego Episkopatu i
    rosyjskiej Cerkwi, nazywając ją "pojednaniem z putinowską barbarią".

    Nowa ludzkość


    Jednak papież, mówiąc o tożsamości, z której wynika współpraca i
    szacunek dla tożsamości innych, z pewnością nie miał na myśli tylko
    naszych najbliższych sąsiadów, ale - i to wyzwanie trudniejsze - także
    np. ogarnięte wojną kraje Bliskiego Wschodu. To więcej niż redefinicja
    tożsamości, to wręcz, jak mówił wczoraj Franciszek, "nowa ludzkość,
    która nie godzi się na nienawiść między narodami, nie postrzega granic
    krajów jako przeszkody i zachowuje swoje tradycje bez egoizmu i
    resentymentów".

    Zastanawia także, jak mało uwagi w
    rozważaniach o narodowej wspólnocie Franciszek poświęcił jej związkom z
    chrześcijaństwem, a zwłaszcza z Kościołem. Dla przyzwyczajonych do kazań
    rodzimych duchownych, które nieraz są apologią idei bogoojczyźnianej,
    mowa papieża mogła zabrzmieć wręcz osobliwie.

    Uchodźcy - Polacy i Syryjczycy


    Oryginalna i świeża była także snuta przez te dni papieska nauka
    o uchodźcach. Franciszek pokazał perspektywę, w której zarówno
    uchodźcy, jak i emigranci są aktorami tego samego dramatu społecznego, u
    którego źródeł - jak mówił papież - jest lęk.

    Lęk - przed niedostatkiem, ale i przed nieznanym - kieruje zarówno Polakiem szukającym lepszego życia w Wielkiej Brytanii,
    jak i Syryjczykiem ryzykującym życie, by przedostać się do Europy.
    Repatriantem i Ukrainką, która pracuje w Polsce na czarno. W świetle
    papieskiej perspektywy kompletnie tracą sens podziały na "dobrych
    naszych" emigrantów, którym obiecuje się złote góry, i "obcych"
    imigrantów, przed którymi co poniektórzy najchętniej zamknęliby granicę.


    Jednocześnie papież pokazał alternatywę ekstremalną: "W
    przyjęciu osoby usuniętej na margines, która została zraniona na ciele, i
    w przyjęciu grzesznika zranionego na duszy stawką jest nasza
    wiarygodność jako chrześcijan" (z wystąpienia na Błoniach w czasie drogi
    krzyżowej). Miłosierdzie albo upadek chrześcijaństwa? Tu słowo
    "uchodźca" nawet nie padło; nie musiało.

    Przed
    zalęknionymi migrantami ludzie władzy zamykać się nie mają prawa. Bo nie
    na tym - według Franciszka - polega władza. Nie jest ona autorytarnym
    zarządzaniem, wszechkontrolą. Nie może ulegać "pokusie narzucania swej
    woli".

    Nie sądzę, by papież, mówiąc to, miał w tyle głowy
    np. spór o Trybunał Konstytucyjny. Ale zasłyszana przez uczestnika mszy
    w Częstochowie uwaga prezesa PiS, jakoby ta wizja władzy trąciła "Gazetą Wyborczą", to klasyczne "uderz w stół".

    Pomoc kobietom


    Zwracając się do polityków i młodych ludzi (codziennie
    zarażanych z ekranów komputerów i telewizorów wizją świata diametralnie
    inną niż ta papieska), papież zwracał się też do ludzi Kościoła. Mogli
    nie czuć się komfortowo, słuchając o "burzeniu murów" w otoczeniu, które
    owe mury - np. przez dyskredytowanie inaczej myślących - nieustannie
    buduje. Biskupów może też zastanowić papieskie kazanie o rodzinie i
    Maryi jako wzorze kobiecości, w którym ani razu (!) nie pada słowo
    "gender" czy litania zagrożeń z nim związanych. Albo passus o ochronie
    życia poczętego, w którym nie było słowa o "niegodziwym" prawie, za to
    wiele - o pomocy kobietom w trudnej sytuacji.

    Tak, papież
    zastanawiał, niepokoił, skłaniał do myślenia, ale nie ganił, nie
    nakazywał. A nawet zostawiał miejsce na niedosyt. Na bezradne pytania
    dziennikarzy do ekspertów w stylu "czy papież powie jeszcze coś
    takiego?" (w domyśle: żeby poszło IM w pięty). Zachowywał się trochę
    tak, jakby mówiąc do nas, od razu chciał się usunąć w cień.

    Szacunek dla ludzkiej wolności


    Czy nie taka jest właśnie jego wizja chrześcijaństwa XXI wieku?
    Radykalnego, ale nienarzucającego się. A jednocześnie takiego, które
    jest przeciwieństwem spokoju, wygody, pełnego bezpieczeństwa - owej
    "kanapy", o której była mowa w sobotę.

    Skąd wzięła się ta
    myśl, że papież przyjedzie i zrobi u nas porządek? Być może stąd, że od
    mocnego upominania polityków na pielgrzymkach był Jan Paweł II. W 1991
    r. rozgniewany papież prawie krzyczał, zwracając się do ówczesnych
    zwolenników liberalnego prawa antyaborcyjnego: "Czy wolno lekkomyślnie
    narażać polskie rodziny na dalsze zniszczenie?".

    Jan
    Paweł II wymagał. Franciszek na pierwszym miejscu postawił szacunek dla
    ludzkiej wolności i wyborów. Ze wszystkimi tego konsekwencjami. Także
    takimi, że niejeden rzuci za chwilę, jakoby papież "nic takiego w Polsce
    nie powiedział".

    Posługiwał się półtonami zamiast
    mocnych uderzeń. Ale jego sformułowania o "chwilach trudnych" czy
    "problemach, którym musi stawić czoło" Polska - powtórzone dwukrotnie w
    pierwszym wystąpieniu - nie wzięły się przecież znikąd.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    126. Myszka Agresorka konfidentka i bredząca feministka

    • Ks. Jacek Międlar, kapłan nacjonalista zaprzyjaźniony z ONR, zaatakował na Twitterze posłankę Nowoczesnej Joannę Scheuring-Wielgus, która złożyła w jego sprawie doniesienie do prokuratury. "To nie ma nic wspólnego z chrześcijaństwem" - napisał w odpowiedzi na Twitterze o. Grzegorz Kramer.
      O księdzu Międlarze zrobiło się głośno, kiedy zaczął brać udział w antyimigranckich manifestacjach we Wrocławiu i w Warszawie.

      - Historia zatoczyła koło. W 1944 roku wmawiano nam, że Sowieci to są wyczekiwani goście. A w 2015 wmawia się nam i chce się wcisnąć islamski fundamentalizm. Nie pozwolimy na to nigdy. Nie boimy się pokojowo nastawionych muzułmanów...
      http://wyborcza.pl/1,75248,20545596,ks-miedlar-o-brzytwie-dla-poslanki-n...





    „Konfidentka, zwolenniczka zabijania (aborcji) i islamizacji. Kiedyś dla
    takich była brzytwa! Dziś prawda i modlitwa?” - ogłosił w sobotę na
    Twitterze ks. Jacek Międlar, podpinając zdjęcie posłanki
    Scheuring-Wielgus. Nikt z Episkopatu nie odciął się od ks. Międlara


    Ksiądz
    Międlar uwziął się na posłankę Nowoczesnej, ponieważ w lipcu
    zawiadomiła Prokuraturę Rejonową w Białymstoku o możliwości popełnienia
    przez niego przestępstwa. Jego kazanie w białostockiej katedrze na
    uroczystościach ONR miało otwarcie antysemicki charakter: -
    Ciemiężyciele i pasywny żydowski motłoch będzie chciał was rzucić na
    kolana, przeczołgać, przemielić, przełknąć, przetrawić, a na koniec
    będzie chciał was wypluć, bo jesteście niewygodni.

    Posłanka
    złożyła zawiadomienie do prokuratury, powołując się na art. 256 kodeksu
    karnego, który zakazuje publicznego propagowania faszyzmu i nawoływania
    do nienawiści na tle różnic narodowościowych, rasowych, wyznaniowych
    oraz art. 257 przewidujący karę więzienia za publiczne znieważanie ludzi
    z powodu ich rasy czy wyznania.

    Jacek
    Międlar jest nieformalnym duszpasterzem narodowców i kiboli. Występował
    na marszach nacjonalistycznych i wiecach antyimigranckich. Zgromadzenie
    Księży Misjonarzy, do którego należy, karnie przeniosło go z Wrocławia
    (a potem także z Zakopanego) i nałożyło zakaz publicznych wypowiedzi.
    Ale ks. Międlar nic sobie z tego nie robi.

    Biskupi nie reagują

    W
    święto Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny i 96. rocznicę Bitwy
    Warszawskiej biskupi ostrzegali przed laicyzacją i zachęcali do
    patriotyzmu. - Na ile dziś potrafimy uszanować owoce żołnierzy tamtych
    czasów? Czy jesteśmy w stanie oprzeć się propagandzie wrogiej wierze i
    wartościom chrześcijańskim? - mówił sekretarz Episkopatu bp Artur
    Miziński. Twierdził, że tak jak kiedyś Polsce zagrażały wojska
    bolszewickie, tak dziś zagraża np. bałwochwalstwo pieniądza.

    A
    w Częstochowie bp Piotr Jarecki mówił do pielgrzymów, że „logika
    posłuszeństwa Bogu powinna być bezwarunkowa, bo wola Boga powinna iść
    przed wolą ustawodawcy ludzkiego”. Żaden z biskupów nie uznał za
    stosowne, by ostrzec np. przed mową nienawiści, która wcale nie jest
    mniejszym zagrożeniem niż laicyzacja. Nikt z Episkopatu nie odciął się
    od ks. Międlara, który hańbi polski Kościół.

    ------------------------------------------------------------------


    Przełożony zgromadzenia misjonarzy: nie podzielamy wypowiedzi ks. Międlara. "Polecam ks. Jacka modlitwom wiernych"

    "Zgromadzenie absolutnie nie podziela jego ostatnich
    wypowiedzi, gdyż każdemu, niezależnie od jego poglądów, należy się
    szacunek i chrześcijańskie zrozumienie."


    Jeszcze raz z mocą pragnę podkreślić, że Zgromadzenie absolutnie nie
    podziela jego ostatnich wypowiedzi, gdyż każdemu, niezależnie od jego
    poglądów, należy się szacunek i chrześcijańskie zrozumienie - napisał
    ks. Kryspin Banko, dodając, że przed kilkoma tygodniami wysłał do ks.
    Międlara „listowne upomnienie”.

    Zapowiedział, że niezachowywanie przez niego ślubu posłuszeństwa
    „zmusi przełożonych do podjęcia kroków wynikających z przepisów Kodeksu
    Prawa Kanonicznego i z Konstytucji Zgromadzenia”.

    Oto treść oświadczenia przekazanego KAI:

    W związku z ostatnimi wystąpieniami ks. Jacka Międlara CM pragnę
    przypomnieć, że pozostaje w mocy treść mojego pisma z dnia 19 kwietnia
    br., w którym ks. Jacek otrzymał całkowity zakaz wszelkiej aktywności
    w środkach masowego przekazu, w tym w środkach elektronicznych.

    Równocześnie w osobistym piśmie przypomniałem mu, że każdego członka
    Zgromadzenia obowiązują przyrzeczenia wynikające ze ślubów świętych,
    w tym ze ślubu posłuszeństwa. Niezachowanie tego ślubu zmusi
    przełożonych do podjęcia kroków wynikających z przepisów Kodeksu Prawa
    Kanonicznego i z Konstytucji Zgromadzenia. Przed kilkoma tygodniami ks.
    Jacek Międlar CM otrzymał moje listowne upomnienie.

    Jeszcze raz z mocą pragnę podkreślić, że Zgromadzenie
    absolutnie nie podziela jego ostatnich wypowiedzi, gdyż każdemu,
    niezależnie od jego poglądów, należy się szacunek
    i chrześcijańskie zrozumienie.

    Ufam, że ten młody kapłan zastosuje się do ślubów, które złożył w Zgromadzeniu. Polecam ks. Jacka Międlara modlitwom wiernych.

    Ks. Kryspin Banko CM, Wizytator

    W ostatnich dniach ksiądz Międlar zamieścił na Twitterze wpis dotyczący poseł Joanny Scheuring-Wielgus z Nowoczesnej.


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    127. W tle szopki

    W tle szopki bożonarodzeniowej w katedrze w Radomiu pałac prezydencki. Proboszcz: Nie chcieliśmy jątrzyć
    Katarzyna M. Wiśniewska
    27.12.2016
    http://radom.wyborcza.pl/radom/7,35219,21172433,w-tle-szopki-bozonarodze...

    Fot. Andrzej Michalik/ Agencja Gazeta

    W radomskiej katedrze
    tłem do bożonarodzeniowej szopki jest hologram pałacu prezydenckiego
    podświetlonego w barwach narodowych, na jego środku widnieje godło
    Polski. - Może jestem naiwny, ale nie widzę w tym jakiejś polityki, po
    prostu uważam, że pałac prezydencki to symbol najwyższej władzy w
    państwie - komentuje ksiądz Krzysztof Ćwiek, proboszcz parafii pod
    wezwaniem Opieki Najświętszej Maryi Panny w Radomiu


    Cała aranżacja znajduje się w bocznej, lewej nawie kościoła.

    - To...

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    129. Wielowieyska "reformatorką"


    Wielowieyska "reformatorką" Kościoła?! "Hierarchia chce się uchylić od rozliczenia przestępstw. Skoro nie idzie po dobroci..."

    Dziennikarka „Gazety Wyborczej” Dominika Wielowieyska
    postanowiła zreformować Kościół Katolicki. Nie oburzają jej profanacje,
    kpiny z katolików i ataki na kapłanów. Odporna na fakty twierdzi za to,
    że „hierarchia chce się uchylić od rozliczenia przestępstw seksualnych
    w Kościele”. Stwierdza, że może zostać do tego zmuszona, bo jak
    podkreśla: „skoro nie idzie po dobroci…

    Dominika Wielowieyska jest zatroskana o stan Kościoła w Polsce,
    martwi się też, że Kościół nie rozliczy się z przypadków pedofilii.
    Postanowiła więc zaatakować abp. Stanisława Gądeckiego i przy okazji
    cała hierarchię. Stwierdziła, że Kościół chce przemilczeć i uchylić się
    od rozliczeń. Na łamach „GW” pisała już, że dla oczyszczenia Kościoła
    w Polsce najlepszy byłby wariat chilijski - czyli dymisja Episkopatu.

    Zatroskana o los Kościoła Wielowieyska pyta: „Czy możliwe jest, że cały Episkopat, jak w Chile, odda się do dyspozycji papieża?”

    Teraz przypomina niedawną wizytę w Polsce abp. Charlesa Scicluny.

    Wielu
    uczestników w szczególności zapamiętało szkolenie odpowiadające
    na pytanie: jak odbudować i uspokoić wspólnotę danej diecezji, gdy
    odwołany zostaje urzędujący metropolita lub biskup. Czy
    to zapowiedź dymisji?

    —czytamy w „Gazecie Wyborczej”.

    Dodaje,
    że wciąż nie wiadomo czy w polskim kościele możliwe jest rzeczywiste
    oczyszczenie. Krytykuje decyzję biskupów, którzy wezwali do publicznego
    przebłagania Boga za popełnione świętokradztwa.

    Zapytałabym
    abp. Gądeckiego, co bardziej waży w życiu publicznym: wygłupy kilku
    osób na demonstracji czy krzywda wielu dzieci, ofiar pedofilów,
    do której przyczyniali się też hierarchowie, przenosząc przestępców
    z parafii do parafii?

    —pisze dziennikarka „Wyborczej”.

    Szkoda,
    że nie zauważyła, iż to co dla niej jest „wygłupami” było profanacją,
    na który ani wierzący ani sami biskupi nie mogą być ślepi. Nie mogą być
    też ślepi na przypadki pedofilii. Jedno i drugie rani Kościół i jest
    nieodpuszczalne. Wielowieyska atakuje przewodniczącego KEP i pisze:

    Abp
    Gądecki narzeka, że Kościół jest atakowany. Incydenty związane
    z niemądrym i obraźliwym dla katolików parodiowaniem obrzędów
    religijnych i atak nożownika na księdza hierarcha wykorzystuje jako
    pretekst, aby unikać rozliczeń.

    Wystarczyło
    dokładnie przeczytać cały list abp. Gądeckiego by zobaczyć, że pisze
    on o rozliczeniu Kościoła i mocno krytykuje przypadki pedofilii wśród
    duchownych i w każdej innej społeczności.

    To,
    że przez wiele lat panowało w tej sferze milczenie, jest powodem naszego
    zawstydzenia i bólu. Ujawnienie zaś tego problemu traktujemy jako
    okazję do oczyszczenia Kościoła

    —pisze przewodniczący KEP.

    Abp
    Gądecki: „Dziś dąży się do zdyskredytowania Boga i obrzydzenia całego
    Kościoła”. Episkopat o profanacjach i agresji wobec księży

    Dominika Wielowieyska woli działań Kościoła nie widzieć. Za to atakuje i ostrzega.

    (…)
    w Kościele hierarchicznym jest mocne lobby blokujące oczyszczenie
    Kościoła. Ci hierarchowie nie chcą dopuścić postronnych do swoich
    dokumentów, nie chcą żadnej komisji z udziałem osób świeckich

    —stwierdziła i dodała:

    Być
    może w Kościele zacznie się coś dziać naprawdę, kiedy na większą skalę
    zaczną się sprawy sądowe o gigantyczne odszkodowania. I gdy prokuratura,
    tak jak to się dzieje w przypadku abp. Gądeckiego, konsekwentnie
    domagać się będzie wydania kościelnych dokumentów. A nawet zdecyduje się na przeszukanie kurii.

    Widać
    wyraźnie czego chce dziennikarka „GW”. Dymisji episkopatu, rozliczeń,
    przeszukań i gigantycznych odszkodowań. Na koniec stwierdza:”Narzędzia
    leżą na stole, trzeba ich tylko użyć.”

    I tak doczekaliśmy
    chwili gdy dziennikarka „GW”, która broniła aktywistów LGBT i 
    profanacje nazywa „wygłupami” zostaje samozwańczą
    „reformatorką” Kościoła…

    CZYTAJ TEZ:

    Wielowieyska „w najwyższej formie”: Kpiny z Bożego ciała są obraźliwe, ale bardziej razi fakt, że pedofil odprawia Mszę

    Parodia! Dominika Wielowieyska ma plan na walkę z pedofilią w Kościele: „Na tacę daję jeden grosz”

    ann/”Gazeta Wyborcza”


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl