Jak to na/po wojence ladnie

avatar użytkownika Tymczasowy

Przynajmniej od szkoly podstawowej znana jest mitologia narodowa wojen, gdzie bohatersko broni sie Ojczyzny lub slusznie zagarnia nalezne terytoria. Natomiast prawie nieznana jest druga strona medalu. Tymczasem ma ona charakter sensacyjny. Streszczajac to co dalej, ludzie wcale nie lubia zabijac innych, tak jak nie lubia byc przez innych zabijani. A jak juz wygraja, to czesto cierpia do konca zycia, czesto zakonczonego samobojstwem.

Najlepiej jest poslugiwac sie liczbami. A one mowia, ze ludzie zwykle niechetnie zaciagali sie do wojska, a jak juz tam sie znalezli, to czesto chcieli stamtad uciekac. W czasie II wojny swiatowej Ruskie dokonaly 158 000 egzekucji dezerterow. Wehrmacht - tylko 15 000. Amerykanie - tylko po 3 i pol roku wojny - odnotowali  21 ooo dezerterow (na lodkach, na porwanych samolotach itd.). Z tego, udalo sie skazac na smierc jedynie 49. A wyrok wykonano tylko na jednym,  drobnym przestepcy czasu przedwojennego, Eddim Slowiku, Polaku z pochodzenia z Detroit. Niby US Army wyglada tu dobrze, ale nie mozna nie przytoczyc, ze w czasie II wojny swiatowej pod sad polowy trafilo az 1.7 mln. zolnierzy.

Dla kontrastu, w czasie WWII az 1 076 245 zolnierzy dostalo odznaczenie "Purple Heart" - za smierc albo rany.

A niedobre poczatki byly juz w czasie wojny z brytyjska Kanada 1812 r.Dokladnie 12.7% zoldakow amerykanskich olalo zaborcza wojne i wyparowlo. glownie, bojac sie oskalpowania na zywaca przez Indian..

A nawet jak juz ludzie wojny - Marsowie, czy jakos tak - znalezli sie na linii frontu, to tez ich motywacja daleka byla od znanych obrazow filmowych. Oni wcale nie mieli ochoty zabijac innych ludzi.

Poczatek tej linii rozumowania daly badania Brigadier General S.L.A. Marshalla ("Men against fire: the problem of battle command"). Przyszly general badal zolnierzy amerykanskich z czasu wojny w Normandii. Wyszlo, ze tylko 15-20% zolnierzy otwieralo ogien ze swojej broni (strzeleckiej) w sytuacjach, ktore tego wymagaly, a wiec npl byl widoczny i wydano rozkaz strzelania. Oczywiscie nie mowimy o artylerii, bo to przedsiewzicie zbiorowe  i "sila zywa npla" nie jest za bardzo widoczna, bo na przyklad jest oddalona o kilkadziesiat kilometrow. Jak niby usprawiedliwiali swoje "lenistwo"? Odpowiedz brzmiala: "Dostane go innego dnia".

Inne badania dotyczace przeszlosci, dowodza, ze w czasie wojen zolnierze nie za bardzo kwapili sie do zabijania przeciwnikow. Tak bylo, na przyklad w czasie wojny domowej w USA, wojnach napoleonskich czy wojnie o Falklandy.

Lt.Col. David Grossman w "On Killing: The Psychological Cost of Learning to Kill in War and Society"(1996) w rozdziale pierwszym napisal: "Sa przekonujace dane, ze biorac pod uwage cala historie ludzkosci,zolnierze wykazywali brak entuzjazmu do zabijania innych ludzi". A w rozdziale IV dodaje, ze: "Jako przedstawiciele rasy ludzkiej nie mozemy patrzec na zabijanie z duma".

Oczywiscie, ze po takich badaniach sprawa zainteresowaly sie odpowiednmie czynniki wojskowe i zmodyfikowano szkolenie US Army. W wyniku tego pedagogicznego wysilku, w czasie wojny koreanskiej juz 50% zolnierzy strzelalo do npla jak nalezy. A juz w Wietnamie - az 90% amerykanskich soldatow czynilo co nalezy.

Oczywiscie, pozostaje pytanie, czy jezeli juz zmuszono ich strzelac do innych zywych ludzi, to czy rzeczywiscie w nich celowali?

A po wojnie zostalo w zwycieskich wojskach pobojowisko wrakow ludzkich. Pomimo, ze jak podaje Ginsberg (1959), 1 681 000 rekrutow odrzucono w procesie kwalifiakacyjnym. Czyli - reszta mial byc normalna.

Obecnie, czyli teraz, w US Army na PTSD, czyli "Post Trarumatic Stress" cierpi 20-30% zolnierzy amerykanskich uczestniczacych w porzadkowaniu swiata, ktore wlasnie opisuja srodki masowego przekazu. Wedlug Veterans Affairs, kazdego roku samobojstwo popelnia okolo 6 500 weteranow. Mimo, ze firma cztery lata stworzyla calodobowa ratunkowa liniie telefoniczna, z ktorej skorzystalo 200 000 weteranow. Ocenia sie, ze dzieki temu uratowano przed smiercia samobojcza 5 000 osob.By nie wyostrzac w dzisiejszym polskim sensie, wypada podac, ze rocznie popelnia samobojstwo okolo 1 miliona osob. Tylu zywych ludzi chce byc niezywymi. Kazdego statystycznego roku - w ostatnich czasach.

Wedlug The National Vietnam Veterans Readjustment Study w czasie wojny wietnamskiej 15.2% zolnierzy cierpialo na PTSD, a po powrocie do kraju, az 30% doswiadczylo tej dolegliwosci psychicznej. Choc bywaja gorsze liczby. Vet Centers podaje, ze z 2,8 mln. weteranow wojny wietnamskiej, az 18-54% cierpialo na PTSD. Jak na moj gust, za duzy rozrzut. Ale i problem slabo uchwytny.

Jednakowoz, trzeba przyznac, ze dane statystyczne nie moga pomijac faktow dotyczacych calej populacji. Tak wiec, PTSD doswiadczalo 8% zolnierzy i 20% zolnierek. Razem biorac, 30% pozostalo z problemem nabytym w czasie wojny do konca zyciua. A w calej populacji? Te same symptomy objawia 7.8% populacji. Kobiety - 10.4% i mezczyzni - 5%.  Nadreprezentacja wojskowych rzuca sie w oczy.

Wedlug amerykanskiego Department of Veterans Affairs,od poczatku wojny w Afganistanie okolo 100 000 zolnierzy amerykanskich szukalo pomocy u psychiatrow.

W Kanadzie stosuje sie program rehabilitacyjny. Z Afganistanu zolnierze trafiaja na Cypr, czyli "third-location decompression".  JEST TO OD 2 002 r., NORMA. PRZEDTEM TRAFIALI NA KWARANTANNE NA WYSPE GUAM I DAWALO TO DOBRE REZULTATY.Dekomoresuje sie, by jakos dawali sobie rade w zyciu po powrocie z wojny.

 Tfu! Tury!- czy takie tury byly w czasie II wojny swiatowej? W US AIR FORCES, TAK! W Niemczech - Nie! Pilot, ktory zestrzelil ze trzysta alianckich samolotow musial latac do usranej, czyli bohaterskiej smierci. A amerykanski lotnik, facecik, wracal po turze do Ojczyzny.

W Kanadzie nazywaja to "Operational Stress Injury", co oznacza: "any persistent psychological difficulty - including anxiety, depression and post-tyraumatic stress disorder related to milittary service". potocznie mowia: "shell shock" i "battle fatigue". Cywil nie po0jmie problemu! A kazdy glupi pobliski wybuch pocisku artyleryjskiego wyrzadza szkody psychiczne na cale zycie.  W czasie II wojny swiatowej Amerykanie odeslali do domu az 400 tysiecy zolnierzy z powodu zaburzen psychicznych. Tylko w czasie slynnych walk o Guadalcanal, 40% strat amerykanskich  mialo charakter "neuro-mental". Biorac pod uwage, ze szczyt zaangazowania amerykanskiego, czyli w marcu 1945 r. osiagnal wielkosc 8.2 mln. zolnierzy.

Nie da sie ominac "problemu" zolnierzy, ktorzy strzelali i walczyli. Pisza o nich przede wszystkim klasycy, czyli W.E. Marchand i R.L. Swank. W dziele pt "Men Against Fire"  podali, ze tych, ktorzy maja ochote zabijac, jest tylko 2% zolnierzy. To sa "aggresive psychopats". Po prostu psychopaci.Ludzie, ktorzy po prostu, lubia zabijac innych zywych ludzi. W normalnej (wezmy to w cudzyslow) populacji jest takich okolo 3-4%. To chlopy. Kobiety - 1 %.

5 komentarzy

avatar użytkownika UPARTY

1. Trauma powojenna a sprawa polska

Rodzina rodzina ze strony ojca pochodzi z Wielkopolski. W tradycji rodzinnej jest przekaz jeszcze z czasów wojen kozackich o pradziadku, który po "wycieczce" na Dzikie Pola w ramach pospolitego ruszenia zwariował. Tradycja ta mówi, że wszyscy, którzy stamtąd wrócili byli "psychiczni". Trauma po konieczności zabijania ludzi własnymi rękami w sytuacji braku bezpośredniego zagrożenia własnego domu była, sądząc z przekazów rodzinnych, nie do zniesienia. Myślę, że to ona była przyczyną tego, że nawet po zwycięskich kampaniach zostawialiśmy sobie niedorżniętych, pałających chęcią odwetu przeciwników. Co ciekawe. Ta część rodziny, która pochodziła bardziej ze wschodu, gdzie zagrożenie "obcymi" było bardziej namacalne, o wiele słabiej reagowała na "przygody wojenne" , ale też nie pozostawały one bez śladu.
Myślę też, że chęć usunięcia ze społeczeństwa osób złamanych psychicznie swoją brutalnością na polu walki był powodem dla którego Stalin tych żołnierzy, którzy doszli do Niemiec, więc najprawdopodobniej zabijali "obcych" osadzał po wojnie w łagrach. Chodziło mu zapewne o to, by nastroje pacyfistyczne nie rozprzestrzeniły się w społeczeństwie, by procesy społeczne w Rosji nie poszły drogą znaną z historii Polski czy Francji.
W zjawisku traumy powojennej zdaje się że jest jeszcze jedna "ciekawostka". Otóż z moich obserwacji, bardzo wycinkowych i nie mających statystycznie znaczenia, może wynikać, że warto było by zbadać, czy trauma u pokonanych nie jest o wiele słabsza niż u zwycięzców!
Jeśli by tak było, co intuicyjnie nie wydaje się być bez sensu, mieli byśmy ważny czynnik wpływający na procesy historyczne. Być może przegrane wojny o wiele mniej dezintegrują niż wygrane!
W każdym razie wątek niezwykle ciekawy.

uparty

avatar użytkownika Tymczasowy

2. Uparty

Jak zrecznie kacapy zalatwily problem weteranw. Troche zostawiono obwieszoych medalami jak choinki, by mieli zaswiadczac. W USA byly specjalne programyy po II wojnie swiatowej wlaczania kombatantow do normalnego zycia. Cale osiedla budowano dla nich kolo uniwersytetow, by mogli sie ksztalcic.
A kacapy? Co tu duzo mowic! Nawet nie potrafili sie doliczyc setek tysiecy zabitych zolnierzy. Ich ewidencje wojskowe byly koszmarne.
A co po Afganistanie? W iluz to opowiesciach kryminalnych slyszalo sie o "Afganach" czyli najemnych mordercach sluzacych mafii.
Polscy kombatanci z PSZ na Zachodzie tez byli wlaczeni w Anglii w cakiem ladny program, dzieki ktoremu wielu wyszlo na ludzi. Takz troche profesorow pracujacych pozniej w Kanadzie. Nie mowiac uz o rzeszy technikow i inzynierow.
Nazywalo sie to jakos tak: Polki Korpus Przysposobienia i Romieszczenia. Zapomnialem, choc troche o tm kiedys pisalem w jednej ksiazce. Starosc nie radoc.

avatar użytkownika Sierota

3. "Afgani"

Nie wiem o jakich opowieściach kryminalnych mowa, ale nieważne i słowem sprostowania.

Weterani wojny w Afganistanie, mowa o mieszkańcach Moskwy i Petersburga, nie byli najemnikami mafii a sami tworzyli struktury przestępcze zajmujące się pierwotnie głównie handlem narkotykami a później po tzw. pierstrojce wymuszeniami i ochroną prywatnych firm. Grupy te były penetrowane przez służby i stanowiły podwaliny struktur przestępczych w późniejszym okresie, a ich pierwotny charakter ulegał zatarciu wskutek przejęcia.

W latach 90 o wpływy w określonych rejonach miast walczyli, na zlecenie struktur przestępczych, już młodzi ludzie a świadectwem tego są liczne i kosztowne nagrobki na cmentarzach m.in. w Petersburgu osób w wieku 18-25 lat, które zginęły śmiercią tragiczną.

Zabójcy na zlecenie to zupełnie inny temat i pochopnie przypisuje się tę rolę weteranom wojny w Afganistanie.

W Rosji stworzono program pomocy dla weteranów wojen czeczeńskich. Uczestnictwo w takim programie było dobrowolne.

avatar użytkownika Beta

4. Artykuł w zasadzie mówi o

Artykuł w zasadzie mówi o ofiarach wojny, tych które przeżyły. O traumie,jaką przeżywają ludzie zmuszani do zabijania, podczas gdy ich kodeks moralny uznaje zabójstwo za największą zbrodnię. Żołnierze rosyjscy i w czasie trwania II wojny, i po niej byli w sytuacji szczególnej. Tragicznej prawdy o sytuacji swoich żołnierzy ten naród nie zna do dziś i nie chce znać. ,,A kacapy? Co tu duzo mowic! Nawet nie potrafili sie doliczyc setek tysiecy zabitych zolnierzy. Ich ewidencje wojskowe byly koszmarne''. Potrafiliby się doliczyć gdyby uwzględnili Rosjan zabitych przez wojsko rosyjskie. Te wiadomości niespisane umierają wraz ze świadkami tych wydarzeń. Około 60.kilometrów na południe od Warszawy jest rzeka Wilga - wschodni dopływ Wisły, jest miejscowość Wilga i spory osiedle letniskowe. Tam w końcu lipca 44.roku doszedł Front Białoruski Rokossowskiego.
Po drugiej stronie Wisły stacjonowali Niemcy. Wśród bagien, zarośli i wyrosłych po wojnie
drzew można znaleźć ślady mostu trzydniowego. Tak nazwali go miejscowi. Rosjanie w ciągu trzech dni zbudowali drewniany most wojskowy , by przedrzeć się na drugą stronę.
Ochrona artyleryjska przybyła dopiero pod koniec akcji. Za pierwszą linia posuwał się oddział, który strzelał do Rosjan chcących się wycofać z masakry, jaka zgotowali im Niemcy strzelający z armat z przeciwnego brzegu. Pola były czerwone od krwi po wielu dniach,gdy wszystko się skończyło i miejscowi odważyli się wrócić- tak opowiadał stary człowiek, który widział to jako dziecko.
Oczywiście ,jak pisze Autor zostało też ,,pobojowisko wraków ludzkich", ale obciążonych
dodatkowo przymusem milczenia. Czy jakiś Amerykanin brał udział w wojnie, w której dowódcy nie chciało się przygotować planu strategicznego i posyłał swych żołnierzy na pewną śmierć? Czy była taka sytuacja w historii wojen?

avatar użytkownika Sierota

5. Smiersz (СМЕРШ)

To jest przyczyna monstrulanych start Rosjan w czasie działań II WŚ.