Zbigniew Bujak w wywiadzie dla „Deutsche Welle”
powiedział, że Solidarność jest dziełem Europy. Po co te umizgi w kraju,
którego władze po wprowadzeniu stanu wojennego
wspomagały juntę Jaruzelskiego?

Przyjeżdżając tu do Niemiec, cały czas podkreślam, że Solidarność nie
jest specyficznym polskim fenomenem. Nie. On wydarzył się w Polsce.
Ale to jest fenomen europejski. Bez europejskiej kultury, bez
europejskiego kontekstu, bez ludzi, którzy tu przyjeżdżali z Włoch,
Hiszpanii, Francji, Niemiec, Szwecji, pomagali nam,
uczyli nas, tej Solidarności by nie było.

Wiadomo, że skoro jakiś ruch społeczny powstaje w kraju europejskim, to siłą rzeczy musi on posiadać europejskie korzenie i tradycje.

Po co więc te sztuczne grzeczności? To wygląda na klasyczne
umizgiwanie się do zachodniej Europy, zwłaszcza do naszego zachodniego
sąsiada.
Europejskie elity, media w dobie tworzenia się Solidarności i jej
zduszania zachowywali się niemal tak samo, jak dziś zachowują się w
stosunku do Ukrainy. Było nawet gorzej, bo wojska PRL nie zestrzeliły żadnego samolotu z cywilami.

Bujak, dawny działacz Unii Wolności, być może bezrefleksyjnie bierze udział w
depolonizacji polskiej walki o niepodległość. Tylko patrzeć jak
Europejskie Centrum Solidarności zostanie przeniesione z Gdańska do Berlina. Wszak szefem jest Basil Kerski – pół Polak, pół Irakijczyk, ale który mówi o sobie, że jest Niemcem.

W latach 1980/ 81 zwykli Niemcy
zachowywali się wobec walczących o niepodległość Polaków godnie –
przysyłali paczki i słowa otuchy. Udzielali azylu uciekinierom.

Jednak władze RFN zachowywały się fatalnie. Helmut Schmidt, który 13 grudnia 1981 r. przebywał z wizytą roboczą w NRD poprosił Ericha Honeckera o przekazanie „słów zrozumienia” dla Wojciecha Jaruzelskiego. Honecker podczas tego samego spotkania przy swoim zachodnioniemieckim gościu zapowiedział pomoc materialną dla komunistycznej junty w postaci dostaw gazu łzawiącego, pałek i innego sprzętu milicyjnego.
Niemcy bardzo oponowały przeciwko planom amerykańskim, aby ostro reagować na łamanie praw człowieka w Polsce, sprzeciwiały się sankcjom. Schmidtowi do dzisiaj nie przeszła jego wielka miłość do Moskwy…

Podobnie pozytywnie jak władze w Bonn, o zdławieniu ruchu Solidarność wypowiadały się władze Francji. One jako pierwsze przyjęły Jaruzelskiego w Pałacu Elizejskim.
Jak więc można dzielić się z Europą polskim sukcesem? To zwykłe
fałszowanie historii oraz usprawiedliwianie niecnych i haniebnych
zachowań zachodnich Europejczyków, budowanie w nich przekonania, że
również dziś postępują dobrze w relacjach z Putinem
demonstracyjnie gnojącym Ukrainę.