Hamulcowi

avatar użytkownika dzierzba

Chyba każdy, kto w swoim życiu pracował w dowolnym większym zespole, zetknął się z kimś nazywanym potocznie i złośliwie hamulcowym.

Osobnik taki jest prawdziwym mistrzem w wynajdywaniu przeszkód i słabych punktów dowolnego przedsięwzięcia. Z niezawodną intuicją zawsze i wszędzie wyłuska i wykaże dlaczego nie warto. I bynajmniej – wyjaśni to ryzykantom z łatwością – on nie straszy. On tylko przestrzega i odradza. Dla dobra projektu i firmy. Wszystkich razem oraz pojedynczego człowieka. Można więc śmiało założyć, że gdyby go posłuchano, nigdy nie udałoby się ruszyć z miejsca.

Szczęśliwie ludzi mających świadomość, że nie ma sukcesu bez ryzyka jest zazwyczaj więcej i uwzględniwszy wszystkie pułapki wypunktowane przez asekuranta, robią swoje. Z mniejszym lub większym powodzeniem, ale takie przecież jest życie. Stuprocentowo pewnym może być człowiek tylko tego, że się kiedyś przekręci. Stąd też można powiedzieć, że hamulcowy jest pożytecznym elementem zespołu, ale pod warunkiem, że nie ma inicjatywy w swoich rękach.

Piszę o tym dzisiaj, ponieważ znów jestem po lekturze kilku felietonów Stanisława Michalkiewicza, które już tradycyjnie pozbawiły mnie chęci do życia.

Oczywiście trochę przesadzam, ale bijący z nich nastrój powszechnej beznadziei jest autentycznie przytłaczający. Analizując je nie można chyba nie dojść do wniosku, że nie tylko SLD i Platforma (w to mi graj! :-)), ale również Prawo i Sprawiedliwość, to podobnego autoramentu banda kupcząca Polską. Różnią się może w szczegółach, ale tak w ogóle to wszyscy są po jednych pieniądzach i próżno szukać ratunku.

Tym samym wierząc autorowi, ja jako taki sobie statystyczny obywatel, mam pełne prawo zwątpić w sens jakiegokolwiek angażowania się w sprawy mojego kraju. No, ewentualnie mógłbym poprzeć Wolność i Praworządność (czy jak tam się aktualnie nazywa korwinowa kanapa) twierdząc hardo, że na tym polega realizm, bo zwycięstwo tej partii w wyborach przed 2068 jest czymś więcej niż mrzonką, ale chyba sam Michalkiewicz jako realista nie mógłby zaproponować tego całkiem serio.

Oznacza to – właśnie dzisiaj do mnie dotarło – że pan Michalkiewicz jest właśnie takim politycznym hamulcowym dla sporej części prawicowego elektoratu.

No bo co z tego, że być może i w 99 procentach ma rację, skoro rzeczywistość jest właśnie taka i chcąc coś osiągnąć, trzeba mimo wszystko zaryzykować? Dokonać wyboru. Niech nawet będzie, że będzie to wybór bardzo-bardzo nieznacznie mniejszego zła, ale przynajmniej mniejszego. I mającego faktyczne szanse na przejęcie władzy. Co dodatkowo niezmiernie ważne, skupiającego spore rzesze ludzi wierzących, że PiS – bo o nim przecież piszę – to właśnie prawica i im ufać warto.

Dlatego fajnie, że jest Stanisław Michalkiewicz i mogę czytać jego felietony. Dzięki nim wiem, jak wiele ryzykuję zawierzając partii Jarosława Kaczyńskiego i że generalnie prawdopodobieństwo, że w ten sposób można jakoś ocalić Polskę jest minimalne. Wszystko to przyjmuję do wiadomości i na zapas trochę się martwię. Jednak jako realista wiem też, że niespecjalnie mam wybór. Z tych względów nie pozostaje mi nic innego, jak tylko hamulcowemu podziękować i robiąc swoje, ostatecznie machnąć na niego ręką.


Filed under: dywagacje, Internet, media, polityka, Polska, społeczeństwo, ustroje, wybory

1 komentarz

avatar użytkownika Tymczasowy

1. nIESTETY

jest to prawda. Jakis dziwny przypadek, choc nadal czytac z przyjemnoscia Profesora bede. Moze jest dobrze dac margines ilus tam procent na przekombinowanie?