Ile jeszcze grillowania na krechę

avatar użytkownika Jan Kalemba

Od kilku lat – zdecydowanie od roku 2005 – odczuwamy wzrost poziomu życia. Dotyczy to głównie pokolenia dzisiejszych trzydziesto-czterdziestolatków, którzy przybyli do dużych miast uzbrojeni w dyplomy różnej jakości. Pobrali sobie mieszkania na 30-letnie, hipoteczne kredyty we frankach szwajcarskich i teraz spłacają raty po 3-4 tys. zł miesięcznie.

Dwie godziny dziennie spędzają w korkach oraz dwanaście w pracy i poza snem – o ile im szef nie zepsuje całej soboty na „integrację” lub jakiś „trening” – tylko w weekend mogą trochę pożyć. W jesienno-zimowe przedpołudnia upajają się blichtrem supermarketów i centrów handlowych, wieczorem udają się do nocnych klubów, o ile im sił starczy. Natomiast pokoleniowe misterium – grillowanie – celebrują w sezonie wiosenno-letnim.

 
Młodzi, wykształceni z dużych miast są święcie przekonani, że taki „europejski” standard życia zawdzięczają dobrodziejstwu „salonowym” elit III RP, które załatwiły miliardy z Unii Europejskiej. Ten błogosławiony stan usiłowali zniszczyć „pisowcy” z braćmi Kaczyńskimi” na czele. Jak pouczała Gazeta Wyborcza – która sama wyciągnęła na wierzch aferę Rywina – PiS wszędzie doszukiwał się spisków i siał nienawiść.
 
Teraz niejeden z tych wykształconych mówi pewno – „Nie dało się tego przewidzieć, że mimo miliardów z Unii, PO nie wybuduje tu przez 4 lata żadnej całej autostrady, chociaż za jeden kilometr w Polsce na płaskim wydaje się (wedle potocznej wiedzy) dwa razy tyle pieniędzy co w austriackich Alpach”...
 
No właśnie, a kto by zgadł, że ekipie PO się uda (chyba... bo miał być już gotowy) zbudować w Warszawie najdroższy, ale daleko nie najlepszy, stadion świata – doniosła tak Gazeta Wyborcza. Będzie on przy tym właściwie jednorazowego użytku na ME w piłce nożnej. Przecież warszawskie drużyny piłkarskie mają swoje stadiony, a na tym nie będzie można rozegrać zawodów lekkoatletycznych, bo zapomniano, że do tego niezbędna byłaby bieżnia...
 
Względny dobrobyt w Polsce nie jest, jak nietrudno się domyślić, efektem rozwoju stymulowanego przez rząd Tuska. Pan premier nieustannie mówi o modernizacji, ale jak za jego kadencji została zmodernizowana infrastruktura kolejowa, drogowa, energetyczna lub hydrologiczna, przeciwpowodziowa? Na razie zmodernizowano tylko kwestię „zalegalizowania związków partnerskich”, chociaż o ich nielegalności nikt przedtem nie słyszał...
 
Niezły poziom życia w Polsce, występujący głównie w wielkich miastach, ma dwa istotne, choć oczywiście nie tylko te źródła finansowania: 1) dotacje z Unii Europejskiej w ramach Funduszu Spójności, ale przecież one się skończą; 2) zaciągane wciąż przez państwo pożyczki, których wszak nie sposób brać w nieskończoność.
 
Dług publiczny Polski w mld zł:
koniec roku 2005 – 440,0
koniec roku 2006 – 505,0
koniec roku 2007 – 527,4
30 czerwca 2011 – 852,0
 
Ekipa pod kierownictwem PiS w pierwszym roku rządzenia zaciągnęła więc 65 mld nowych długów, ale już w roku następnym racjonalizacja finansów publicznych pozwoliła zmniejszyć przyrost zadłużenie do 22,4 mld, chociaż w tym czasie wzrost PKB z 6,2% mógł podnieść się do 6,7%. Pamiętamy przy tym, że priorytetem polityki PiS była walka z korupcją, która nie tylko dławi życie gospodarcze, ale odstrasza uczciwy kapitał od inwestowania.
 
Rząd Donalda Tuska przez 3,5 roku swojej działalności zwiększył kwotę zadłużenia do 852 mld, to jest powiększał dług publiczny Polski o średnio 92,8 mld rocznie. Roczny przyrost długu na jednego mieszkańca Polski wyniósł więc w tym czasie blisko 2,5 tys zł. To tak jakby 4 osobowa rodzina pożyczała co rok 10 tys. zł nie spłacając poprzednich długów, które wynosiły 55 tys.
 
Pomimo szumnych zapowiedzi państwo nie potaniało, a armia urzędników np. w latach 2009 i 2010 wzrosła o 70 tys osób. Rząd nie przeprowadził reformy finansów publicznych w obawie przed reakcja wpływowych kół biznesowych. Nie wahał się natomiast obciążyć najuboższych konsumentów podnosząc VAT oraz zabrać 5% składki emerytalnej z OFE, bo to w tej chwili nie boli pracujących, przyszłych emerytów.
 
Przeważający w elektoracie młodzi i wykształceni rząd znielubili, ale PO wciąż kochają. Węgrzy byli w podobnej sytuacji, ale nie posłuchali swojej elity sierot po komunie, okupującej media. Podziękowali socjalistom sprzymierzonym z deklaratywnymi liberałami, którzy usiłowali swoje niejasne interesy pokrywać lawinowo rosnącym zadłużeniem. Nie przypadkiem polskie media mainstreamowe tak mało informują o sukcesach Fideszu w dziele wyprowadzania Węgier z greckiej drogi w przepaść.
 
Ktoś powie, że zadłużenie w liczbach bezwzględnych nie jest najważniejsze – istotne jest, jaki to stanowi procent PKB, to jest wartości jaką Polska wytwarza przez rok. No i rzeczywiście nie jest najgorzej, ale jak wyliczono* w 2009 r. 598,4 mld zadłużenia, stanowiącego 47.06% PKB, to nie jest wszystko. Gdy uwzględni się wszystkie zobowiązania państwa, to jest z tytułu deficytu ZUS, zadłużenia z tytułu Funduszu Rezerwy Demograficznej, emerytur mundurowych, sędziów i prokuratorów oraz deficytu KRUS, to dług publiczny osiągnie 204,6% PKB.
 
Ciekawe na jak długo starczy w Polsce tej „kanady”. Przecież nawet w pokerze jest taki moment, kiedy ktoś powie – „Sprawdzam!” Nie wszyscy przejmują się tym, że zadłużona po uszy Polska ma płytki rynek finansowy, nieodporny na negatywne skutki gwałtownych ruchów kapitału spekulacyjnego.
 
Pan Tusk ma szczęście, że wybory w Niemczech i Francji będą dopiero za rok. Ci najwięksi gracze europejscy do tego czasu będą pewno upychać wszystko pod dywan. A co potem? Prawdopodobnie znudzi im się wspomaganie banków, beztrosko kredytujących amatorów życia ponad stan i powiedzą – „Sprawdzam!” – i będzie to dotyczyło nie tylko Grecji. Mówiąc słowami nomen omen Greka Zorby – „To będzie piękna katastrofa!”
 
Gdy nasze „czebole”** w dużych miastach przestaną płacić, przeważnie „samozatrudnionym” młodym, wykształconym, banki pozabierają im mieszkania i wtedy bez zbędnych sentymentów będą mogli udać się na zmywak na wyspy lub na roboty do Niemiec.
 
--------------------------
 * - Raport Instytutu Sobieskiego nr 35, wrzesień 2009 r.
** - Czebol – południowokoreańska, korporacja wyrosła z małego, prywatnego interesu drogą nie zawsze przejrzystych powiązań z polityką lub kompleksem militarnym

10 komentarzy

avatar użytkownika spiskowy

1. z OFE akurat dobrze zrobil

Lepiej przezrec te pieniadze dzis, niz dac je "prywatnym" funduszom, ktore w odpowiednim momencie je "zle zainwestuja".

Cala reszta zgoda, z uwaga, ze za PiS zwiekszony chyba dlug wewnetrznym, a nie zewnetrzny. Pierwszy rok rzadow jest tez pozostaloscia po poprzednikach.

Ludzi stworzono by sie kochali. Przedmioty by je uzywac. Swiat dzis jest w chaosie, bo ludzie kochaja przedmioty a drugiego czlowieka uzywaja jak przedmiot.

avatar użytkownika Maryla

2. @spiskowy

powinni zrobić jak Orban - zlikwidować OFE a kasę przelać na ZUS. Tusk zrobił manewr taki, ze na OFE płynie kasa na ich prowizje i jakaś nędzna resztka na nasze konta, czyli najgorszy z mozliwych wariantów, bo utrzymuje finansistów, a płatnik z tego NIC NIE BĘDZIE MIAŁ.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika spiskowy

3. A czy ja nie mowie ze nie?

Rozwalic to w drobny mak.

Ludzi stworzono by sie kochali. Przedmioty by je uzywac. Swiat dzis jest w chaosie, bo ludzie kochaja przedmioty a drugiego czlowieka uzywaja jak przedmiot.

avatar użytkownika Jan Kalemba

4. @spiskowy

I spełni się przewidywanie pana Kononowicza - "...żeby nie było niczego"

Jan Kalemba
avatar użytkownika Sierota

5. Ani ZUS ani tym bardziej OFE

ZUS to Grecja instytucji publicznoprwanych.

Każdy grosz przekazany tej instytucji to grosz wyrzucony w błoto. Swego czasu robiłem symulację samodzielnego inwestowania przez okres 10 lat minimalnej składki, jaka płacą przedsiębiorcy. Wyszły pieniądze. Z ZUS wyszedł napiwek w taniej knajpie. O OFE szkoda czasu pisać.

Przed wojną ZUS działał bardzo sprawnie, no ale to historia.

avatar użytkownika Jan Kalemba

6. @Sierota

Może więc warto powrócić do starych, przedwojennych wzorów?

Jan Kalemba
avatar użytkownika Sierota

7. Warto,

ale wymaga to oczyszczenia tej instytucji z patologii, podobnie jak i całej państwowości.

Przed wojną ZUS był jedną z wielu wizytówek postępu II RP. Z ZUSem jest podobnie jak choćby ze szwajcarskimi zegarkami Longines, które po wojnie kopiowali sowieci. W sumie niby Longines, ale jednak sowieckie g*wno.

avatar użytkownika Jan Kalemba

8. @Sierota

Niewątpliwie w Polsce trzeba wiele zmienić.

Póki co jesteśmy świadkami tego, jak wiele się robi, aby nic nie zmienić.

Jan Kalemba
avatar użytkownika Sierota

9. @Jan Kalemba

Nic nie zmieniać, bo to nazywa się modernizacja. Tu jest potrzeba rekonstrukcji a ta wymaga wyburzenia. W przeciwnym wypadku utrwala się patologię zaszczepioną manifestem PKWN i odgrzewa system komunistyczny w sosie tzw. modernizacji. Ślepa uliczka w którą popchnięto stado grubą kreską ;-)

avatar użytkownika spiskowy

10. Oczywiscie ze ZUS

jakis tam
Ale nie w tej postaci co dzis.
Trzeba najopierw w Polsce miec PRACE dla ludzi a potem mzoemy mowic o SWIADCZENIACH.
Bez PRACY, przemyslu, produkcji to sobie mozecie robic OFE, ZUS, SUper fantastyczne REFORMY i w ogole.
Mozecie cale dnie spedzac na pisaniu co i jak.
Mozecie.

Ludzi stworzono by sie kochali. Przedmioty by je uzywac. Swiat dzis jest w chaosie, bo ludzie kochaja przedmioty a drugiego czlowieka uzywaja jak przedmiot.