Ściganie aferzystów i korupcji to wg Kalisza : "wykluczenie dużej grupy społecznej". Afery III RP.

avatar użytkownika Maryla

Polska odzyskana dla Michnika pokazała swoje prawdziwe oblicze. Oblicze posła SLD Kalisza, łącznika pomiędzy PRL i III RP. obrońca "wykluczonych grup społecznych", czyli aferzystów , którzy w III RP kradli bezkarnie majątek Polaków.

Według Kalisza, Kaczyński powinien stanąć przed TS, bo popełnił tzw. delikt konstytucyjny.

Jak uzasadnił w projekcie raportu, chodzi o to, że ówczesny premier "stworzył system eliminowania - przy zastosowania przepisów prawa karnego - w stosunku do poszczególnych osób zaliczonych do tych grup". A "w szczególności w stosunku do Barbary Blidy tj. popełnił delikt konstytucyjny w postaci naruszenia: art. 1, 2, 10, 30, 31 i 32 Konstytucji".

Wydał również "zarządzenie nr 40, czym doprowadził do ustanowienia wyższej pozycji prawnej ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobro w stosunku do innych ministrów konstytucyjnych".

Afery węglowe: Osiem osób aresztowanych, afera węglowa, blida ...

27 Kwi 2007 ... Osiem osób z byłego kierownictwa dawnych spółek węglowych i ...
www.money.pl/archiwum/wiadomosci/.../afery;weglowe;

"Mafia węglowa": Dowód idzie z dymem - Wiadomości - Biznes w ...

4 Lis 2005 ... Jeden z szefów Węglozbytu twierdzi, że Barbara Blida, wówczas minister budownictwa, ... była tzw. afera węglowa (badał ją jako aplikant). ...
biznes.interia.pl/.../mafia-weglowa-dowod-idzie-z-dymem,682672

Umorzona sprawa tzw. afery węglowej. Wirtualny Nowy Przemysł ...

Umorzona sprawa tzw. afery węglowej. PAP - 08-02-2010 13:28, ... im zarzuty korupcyjne w tym samym śledztwie, w którym miała je usłyszeć Barbara Blida. ...
www.wnp.pl/.../umorzona-sprawa-tzw-afery-weglowej,101270_1_0_0.html

Matka wszystkich afer III RP

FOZZ został powołany do życia ustawą z 15 lutego 1989 r. jako jeden z państwowych funduszy celowych. Miał gromadzić środki na spłatę długu zagranicznego i gospodarować nimi. Pełnię praw majątkowych przekazano w ręce jednego człowieka - dyrektora generalnego. - Zważywszy na to, w jakich okolicznościach uchwalono tę ustawę - zmiana ustroju i Okrągły Stół - należy zadać pytanie: komu zależało na takich rozwiązaniach? - mówiła prokurator. Tego w przewodzie sądowym i śledztwie nie udało się ustalić. Wiadomo, że projekt ustawy powstał w resorcie finansów, jednak ani jego ówczesny szef Andrzej Wróblewski, ani pierwszy zastępca zajmujący się Funduszem Janusz Sawicki nie potrafili powiedzieć, gdzie dokładnie.

Próba oŚmieszenia prawdziwych afer III RP

10 największych afer III RP

Logo dostawcy

 

Polska | dodane 2009-10-17

"W demokracji istnieją dwie podstawowe metody na przejęcie władzy. Pierwsza, bardziej kosztowna, to przekonanie do siebie milionów osób i wygranie wyborów, druga - tańsza - to znalezienie lub wymyślenie kompromitujących faktów dotyczących przeciwników politycznych i wywołanie solidnej afery. Podobnie można doprowadzić do dymisji niechcianego ministra. Czasem wywołanie afery uderza w samego wywołującego, czasem wybuchają one same.

Afery mają jeszcze jedną cechę: całej prawdy o nich dowiadujemy się po latach albo wręcz nie dowiadujemy się wcale. Tak było w przypadku słynnej afery Watergate. Dopiero po latach okazało się, że słynnym informatorem dzielnych dziennikarzy, którzy doprowadzili do dymisji prezydenta Nixona, był sam wiceszef FBI, a cała afera była najprawdopodobniej efektem rozgrywki pomiędzy służbami specjalnymi a rządem."

 

Dla przypomnienia :

4 Lip 2006 ... Wszystkie afery III RP. Oto lista (prawie) wszystkich afer III RP. Sporządzam ją
w celu uświadomienia naszym pięknoduchom jak chorym ...

http://haribu.blog.onet.pl/Wszystkie-afery-III-RP,2,ID110976841,n

 

 

Alfabet afer-

http://biznes.interia.pl/wiadomosci-dnia/news/alfabet-afer,589982

Podobno pierwszy milion trzeba ukraść, żeby potem móc zabierać się za prowadzenie legalnych interesów. W Polsce tą dewizą kierowało się i nadal kieruje wielu adeptów biznesu. Z sukcesami.

Afery stały się "specjalizacją" polskiego biznesu...
Afery stały się "specjalizacją" polskiego biznesu... /AFP

Chociaż straszono ich, że zostaną puszczeni w skarpetkach, pogonieni siekierką, to większości z nich nie spadł włos z głowy. Aferzyści - negatywni bohaterowie transformacji ustrojowej lat 90.: drobni oszuści, zwykłe cwaniaczki, lecz także bywalcy salonów, blisko związani z kręgami władzy.

Przedstawiamy alfabetyczny spis afer III Rzeczpospolitej, ściągawkę dla posłów, którzy marzą o tym, żeby znaleźć się w jakiejś komisji śledczej. Niektóre przekręty zostały częściowo osądzone, ale inne wciąż czekają na wyjaśnienie. Dzisiaj pierwsza część afer - do litery D.

Afera alkoholowa

Pierwsza afera gospodarcza III Rzeczpospolitej, badana przez pierwszą speckomisję sejmową. Zaczęło się od niewinnej zmiany w przepisach, wprowadzonej za czasów ostatniego rządu komunistycznego M. F. Rakowskiego, która zezwalała na bezcłowy import do Polski alkoholu na własny użytek. Na efekty nie trzeba było długo czekać - Polskę zalała rzeka nieoclonej wódki.

Późniejsze ustalenia wykazały, że niektórzy wiedzieli o zmianie przepisów znacznie wcześniej niż reszta społeczeństwa i tuż przed godziną "zero" na granicy z Polską czekali w ciężarówkach-cysternach wyładowanych spirytualiami, przeznaczonymi do tzw. obrotu niehandlowego, czyli do prywatnej konsumpcji. Straty skarbu państwa liczyć trzeba w dziesiątki milionów złotych.

Afera zakończyła się pierwszym od 1926 r. wyrokiem Trybunału Stanu, który skazał byłego ministra współpracy gospodarczej z zagranicą oraz byłego szefa Głównego Urzędu Ceł na kary pozbawienia biernych praw wyborczych oraz zakaz piastowania funkcji publicznych przez pięć lat.

Art-B

Czy da się prowadzić uczciwy biznes w Polsce?



Czy da się prowadzić uczciwy biznes w Polsce?

Dziękujemy. Twój głos został już zarejestrowany

Zobacz wyniki

Najpierw z podziwem później z przekąsem nazywano ich artystami biznesu. W 1990 r. lekarz Piotr Gąsiorowski i nauczyciel muzyki Bogusław Bagsik, założyli spółkę o kapitale wynoszącym równowartość 100 dzisiejszych złotych, która w ciągu dwóch lat rozrosła się w gigantyczny holding 200 powiązanych kapitałowo firm, zatrudniających łącznie 15 tys. osób.

Pomysł na biznes opierał się na tzw. oscylatorze, który mówiąc w skrócie polegał wykorzystywaniu nieruchawego systemu bankowego w Polsce. Panowie B. i G. otwierali w jednym banku rachunek, co uprawniało ich do wystawiania czeków. Następnie realizowali je w innym banku - na określony wysoki procent - i wystawiali kolejne czeki - już na większą kwotę. Scenariusz powtarzał się w następnym, kolejnym, dziesiątym i n-tym banku. W ten sposób właściciele z Art-B mnożyli pieniądze. Łącznie wprowadzili w obieg 6 200 wielokrotnie oprocentowanych czeków.

Zabawa w kotka i myszkę nawet w Polsce musiała się wreszcie skończyć. W połowie 1991 r. Bagsik i Gąsiorowski potajemnie z kraju wyjechali do Izraela. W lutym 1996 r. szwajcarska policja zatrzymała Bogusława Bagsika. Dwa lata później, po wpłaceniu 2 mln zł kaucji, wyszedł on z aresztu. W 2002 r. sąd skazał go na 9 lat więzienia. Upadek Art-B kosztował NBP, a więc państwo, 424 mln zł (z tytułu wprowadzenia w obieg czeków bez pokrycia).

Bezpieczna Kasa Oszczędności

Po pierwszym roku oszczędzania w BKO odsetki miały wynosić 180 proc., po dwóch latach - 300 proc.! Na wizję trzykrotnego zysku dało się nabrać 11 tys. osób, które zaufały Lechowi Grobelnemu, twórcy BKO. Właściciel Kasy zaczynał jako "konik", ale umiejętnie obracając walutą z czasem dorobił się sieci kantorów w całym kraju.

W 1989 r. założył Bezpieczną Kasę Oszczędności i w krótkim czasie zgromadził ponad 3,2 mln zł depozytów. Dopiero po dwóch latach wyszło na jaw, że BKO zbiera pieniądze nielegalnie, gdyż nie ma licencji bankowej. Kasa została zamknięta, a tysiące klientów straciło swoje oszczędności.

W 1993 r. niemiecka policja zatrzymała Grobelnego na podstawie międzynarodowego listu gończego i odstawiła do Polski w kajdankach. Prokuratura postawiła byłemu właścicielowi parabanku zarzut przywłaszczenia z kasy BKO 11 mld starych zł. Grobelny przesiedział w areszcie 5 lat. W 1996 r. został skazany na 12 lat więzienia i 800 tys. zł odszkodowania. Ze względu na uchybienia proceduralne, wyrok uchylono. Sprawa do dzisiaj jest w toku. Poszkodowani przez BKO odzyskali zaledwie 700 tys. zł.

Coloseum

30-letni Józef Jędruch był gwiazdą śląskiego biznesu. Dzisiaj siedzi w areszcie oskarżony o przywłaszczenie 345 mln zł. Karierę zaczął w 1996 r. od niewielkiej firmy handlującej długami hut i kopalni. Cztery lata później Coloseum było już wielkim holdingiem, do którego należały huty Pokój i Ferrum oraz pokaźny pakiet akcji Energomontażu Północ, a konsorcjum przymierzało się do kupna hut Sendzimira, Zawiercie i Buczek.

W 2001 r. Coloseum rozpoczęło ogromną akcję reklamową: w całym kraju pojawiły się bilboardy ze zdjęciem Józefa Jędrucha, który zapowiadał czas "kolosalnych zmian". Kilka miesięcy później został zatrzymany przez CBŚ. Do aresztu trafiło również czterech innych szefów konsorcjum. Dwóch z nich, w tym Jędrucha, katowicki sąd zwolnił za kaucją. Korzystając z tego szef Coloseum uciekł do w RPA, a następnie osiadł w Izraelu, gdzie złożył prośbę o przyznanie obywatelstwa. Bezskutecznie. W lipcu 2003 r. aresztowała go izraelska policja. Początkowo Jędruch za wszelką cenę próbował uniknąć deportacji, po czym niespodziewanie podjął decyzję o dobrowolnym powrocie do kraju.

Dochnal

Dandys, ulubienic prasy kolorowej, przyjaciel arystokratycznych domów Europy. Tydzień temu zamienił się adidasami ze swoim adwokatem, bo jego własne zamokły podobno podczas przechadzki na spacerniaku aresztu przy ul. Smutnej w Piotrkowie Trybunalskim, gdzie czeka na proces. Aferzysta i łapówkarz, do niedawna lobbysta. Marek D. lobbował na rzecz przyspieszenia procesu prywatyzacji sektora energetycznego w Polsce, a dokładniej zabiegał o to, żeby grupę G8, skupiającą zakłady energetyczne, sprzedać Rosjanom. Pomagał mu w tym Mirosław Pęczak, poseł SLD, który później dał się poznać jako miłośnik samochodów marki mercedes z przyciemnianymi szybami.

O słabościach członka parlamentu dowiedzieliśmy się z zapisu rozmów telefonicznych, prowadzonych między obydwoma panami, które od dawna podsłuchiwała ABW. Wynika z nich, że Marek D. stosował jedną z najstarszych form lobbingu, której dewiza brzmi: "jak nie posmarujesz, nie pojedziesz". Jak już wspomniano, lobbysta przebywa obecnie w areszcie, za kratki trafił też jego pracownik, oraz amator mercedesów "full wypas" Mirosław Pęczak.

Ciąg dalszy już wkrótce...

11 Paź 2009 ... Najwyżsi urzędnicy Ministerstwa Skarbu Państwa (MSP) oraz Agencji Rozwoju
Przemysłu (ARP) przeprowadzili fikcyjny przetarg na sprzedaż ...

http://www.wprost.pl/ar/174749/JANEC…oczniowa-to-najwieksza-afera-III-RP/

 

2009-08-14 13:38

W połowie lat 90-tych Skarb Państwa stracił kontrolę nad majątkiem firm wartym ok. 548 milionów złotych.

Powiązani z PSL ministrowie: Lesław Podkański i Jacek Buchacz wnieśli państwowy majątek niezgodnie z prawem do trzech spółek: Polskiego Funduszu Gwarancyjnego, Międzynarodowej Korporacji Gwarancyjnej i Chemii Polskiej. Spółki były tak wzajemnie powiązane, że państwo straciło nad nimi kontrolę. Pomysłodawcą trójkąta miał być powiązany z ludowcami poznański biznesmen Piotr Bykowski. Aferę wykryła Najwyższa Izba Kontroli.

Prokuratura postawiła pomysłodawcy powstania trójkąta, poznańskiemu biznesmenowi Piotrowi Bykowskiemu, zarzut kierowania grupą przestępczą - dowiedziało się Radio ZET.

 

Doktor G. wygrał tylko trochę

13:05

WYROK TRYBUNAŁU W STRASBURGU

Doktor G. wygrał tylko trochę

Podpisanie decyzji o aresztowaniu doktora G. przez asesora zamiast przez niezawisłych sędziów narusza Europejską Konwencję Praw...czytaj dalej »

 

 

Etykietowanie:

95 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

1. Ryszard Kalisz na platformie sodomitów

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

2. 13-latek do sądu, bo wyjął złotówkę z wózka w sklepie

Kurator wkroczy do rodziny Z. z Rzeszowa i sprawdzi, czy 13-letni
Damian " nie wykazuje innych przejawów demoralizacji". Powód? Chłopak z
wózka na zakupy wyciągnął złotówkę

Kilka dni temu rodzice chłopaka dostali list polecony z Sądu Rejonowego w
Rzeszowie. Wydział rodzinny wszczął "postępowanie wyjaśniające wobec
nieletniego" Damiana. 26 maja br. był z kolegą w sklep Lidl przy ul.
Hetmańskiej w Rzeszowie. - Poszliśmy tam po szkole - opowiada chłopak. -
Kupiłem sobie loda. Mój kolega stał przy kasie. Chciałem sobie jeszcze
kupić coś do picia. Zabrakło mi pieniędzy. Między półkami zobaczyłem
wózek na zakupy. Był pusty, obok niego nikt nie stał. Z wózka
wyciągnąłem złotówkę - przyznaje Damian.

Picia
ostatecznie nie kupił, ale gdy przeszli przez kasę z kolegą zawołał go
ochroniarz. Okazało się, że wózek należał do Bożeny S., która robiła
zakupy w Lidlu. Damian zarzeka się, że kobiety nie widział, gdy wyciągał
złotówkę. Chłopak trafił do pokoju ochroniarza, który na monitoringu
wcześniej zauważył, jak 13-latek zabiera złotówkę.

- Przeprosiłem panią, oddałem jej złotówkę, ale ta pani zaczęła mówić: "Musi cię spotkać kara" - mówi Damian.
Rzeszowscy policjanci wysłali do sądu wniosek o ukaranie Damiana. Sędzia
wydziału rodzinnego Aleksandra Krawczyk, choć nie musiała, to i tak
wszczęła "postępowanie wyjaśniające". Jego celem jest ustalenie, "czy
nieletni dopuścił się czynu karalnego () przez to, że w dniu 26.05.2011
r. w Rzeszowie na terenie sklepie LIDL przy ul. Hetmańskiej, z gniazda
na żetony znajdującego się przy wózku zakupowym dokonał kradzieży monety
1 zł na szkodę Bożeny S.".

http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,9846552,13_latek_do_sadu_...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

3. Śledztwo przeciw b. szefowi

Śledztwo przeciw b. szefowi ABW ws. Blidy umorzone

12:45

WITOLD MARCZUK NIE ZŁAMAŁ PRAWA

Śledztwo przeciw b. szefowi ABW ws. Blidy umorzone

Śledztwo przeciwko byłemu szefowi ABW Witoldowi Marczukowi ws. okoliczności śmierci Barbary Blidy zostało umorzone -...czytaj dalej »

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

4. "TO OCENA CZŁOWIEKA, A NIE

"TO OCENA CZŁOWIEKA, A NIE ZNIEWAGA RP"

Kalisz: tłuste dupsko nie obraża

Kalisz: tłuste dupsko nie obraża

Co
jest zniewagą prezydenta RP, a co tylko oceną człowieka? - To, co
powiedział Wałęsa o Kaczyńskim ("Durnia mamy za prezydenta"...czytaj dalej »
"Denerwuje mnie manipulacja prokuratury w Łodzi"

Śledztwo przeciwko byłemu szefowi ABW Witoldowi Marczukowi ws. okoliczności... czytaj więcej »

Ryszard Kalisz o decyzji łódzkiej prokuratury/TVN24
      Raport
ma być dobry i dogłębny. Ma spowodować, żeby nigdy takie nieszczęście
się nie powtórzyło. Ściganie się kiedy ma zostać opublikowany, nie ma
sensu      
Ryszard Kalisz

Kalisz odniósł się też do decyzji prokuratury apelacyjnej w Łodzi, która
umorzyła śledztwo przeciwko byłemu szefowi ABW Witoldowi Marczukowi ws.
okoliczności śmierci Barbary Blidy. Chodziło o przygotowania ABW do
akcji zatrzymania Blidy oraz wydanie przez Marczuka decyzji ws.
filmowania czynności w domu byłej posłanki.
- Albo prokurator nie
znał prawa, albo stanu faktycznego. Ja jestem gotowy się spotkać w
sądzie w tej sprawie. Mnie manipulacja prokuratury łódzkiej zaczyna
denerwować - powiedział.
- Skoro jest dokument, żeby filmować nie dla
celów operacyjnych i skoro to nie jest przekroczenie uprawnień, to ja
jestem szczupły - dodał.


Jak podkreślił, zamierza się w tej sprawie spotkać z Prokuratorem Generalnym Andrzejem Seremetem.


Tusk ma kompleks Ćwiąkalskiego


Poseł SLD mówił też, że nie podziela zdania szefa PiS, który ponagla
rząd do publikacji raportu ministra Jerzego Millera dotyczącego przyczyn
katastrofy smoleńskiej.
- Raport ma być dobry i dogłębny. Ma
spowodować, żeby nigdy takie nieszczęście się nie powtórzyło. Ściganie
się kiedy ma zostać opublikowany, nie ma sensu.
- Nie ma znaczenia kiedy on będzie - dodał argumentując, że jest to raport techniczny, a nie służący wyborczej walce.


Podkreślił jednak, że to źle, że w związku z katastrofą smoleńską nikt w
rządzie dotąd nie podał się do dymisji, ani nie został zdymisjonowany.
-
Myślę, że Tusk ma kompleks Ćwiąkalskiego - stwierdził. Premier
zdymisjonował ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ćwiąkalskiego po
samobójstwie w areszcie Roberta Pazika, odsiadującego karę dożywocia za
zabójstwo Krzysztofa Olewnika. Zdaniem Kalisza niesłusznie.


mkg/tr

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

5. Szef FOZZ ma oddać kolejne 7

Szef FOZZ ma oddać kolejne 7 milionów


Grzegorz Żemek, były szef Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego,
skazany na 12 lat więzienia za aferę FOZZ, ma oddać dodatkowo 7 mln zł

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika guantanamera

6. Duża grupa

Wygląda na to że jest to duża grupa społeczna i jeszcze rośnie. Grupa walcząca obecnie z Dekalogie, a tu konkretnie z VII przykazaniem: "Nie kradnij".

avatar użytkownika Maryla

7. "Rz" nie musi przepraszać

"Rz" nie musi przepraszać Bondaryka


Szef ABW pozwał "Rzeczpospolitą" za to, że umorzone śledztwo w
sprawie wycieków tajnych danych od operatora komórkowego Era nazwała
"sprawą Bondaryka"

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

8. Wojskowe tajemnice FOZZ Adam

Wojskowe tajemnice FOZZ

Adam Chmielecki



politolog, publicysta
Opisując
III Rzeczpospolitą, historyk Robert Kuraszkiewicz na marginesie swojej
książki "Polityka nowoczesnego patriotyzmu" o aferze FOZZ wspomniał
krótko, ale jednocześnie niezwykle celnie: "Majstersztykiem
propagandowym postkomunistów było określenie FOZZ mianem "największej
afery III Rzeczypospolitej", co sugerowało, że zrodziła się ona już w
nowej, "solidarnościowej" Polsce. (...) Fundusz Obsługi Zadłużenia
Zagranicznego był instytucją wymyśloną i zorganizowaną przez środowisko
byłych i aktualnych agentów i oficerów PRL-owskich służb specjalnych.
Interes państwa był klasyczną "przykrywką" dla licznych oszustw".


I
rzeczywiście, działalność Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego, a
następnie nieudolne polityczne i prawne próby wyjaśnienia związanych z
tą działalnością nieprawidłowości nazywano mocnymi określeniami:
"FOZZ-gate", "matka wszystkich afer", "matka transformacyjnych afer",
"afera pięćdziesięciolecia", czy właśnie nawiązującym już do nowej
rzeczywistości hasłem "afera założycielska III RP". Jednakże, pomimo że
Kuraszkiewicz ma rację, iż źródła FOZZ tkwią głęboko w zdegenerowanych
ostatnich latach PRL, to FOZZ ukazał również patologie III RP, a
zwłaszcza to, co Jadwiga Staniszkis (a po niej wielu innych) nazwała
postkomunizmem. W aferze FOZZ znajdziemy wszystkie elementy tego
zjawiska, a więc uwłaszczenie komunistycznej nomenklatury na państwowym
majątku, wpływy funkcjonariuszy i tajnych współpracowników służb
specjalnych PRL, niemoc instytucji państwowych, sprzeciw części dawnej
opozycji solidarnościowej do rozliczenia poprzedniego systemu, wreszcie
walkę z nielicznymi, którzy dążyli do prawdy.

Dług publiczny, zyski sprywatyzowane
Działalność
FOZZ, wbrew obiegowej opinii, została całkiem dobrze udokumentowana i
opisana, jednak jedynie na podstawowym poziomie, zarówno jeśli chodzi o
formę (raczej dziennikarsko-publicystyczną niż naukową), jak i treść
(kwestie finansowe i prawne - proces i wyrok - nie zaś agenturalne i
związane z działalnością służb specjalnych tło całej sprawy). Ostatnio w
szerszej i źródłowej formie problematykę tę podjął dr Sławomir
Cenckiewicz w swojej książce "Długie ramię Moskwy".
Dla porządku
zbierzmy jednak pewne fakty. Ustawę o Funduszu Obsługi Zadłużenia
Zagranicznego Sejm PRL uchwalił 15 lutego 1989 roku. 24 lutego 1989 r.
zarządzeniem ministra finansów FOZZ otrzymał statut i osobowość prawną.
FOZZ nie powstał jednak ad hoc, już od 1986 r. funkcjonował jako fundusz
celowy w ramach Ministerstwa Finansów. Trzy lata później otrzymał po
prostu pełną i odrębną osobowość prawną. Pytanie, czy taka zmiana
instytucjonalna miała na celu jedynie poprawę efektywności zarządzania i
spłaty polskiego długu, czy też już w założeniach jej inicjatorów miała
ułatwić proces wyprowadzania i prywatyzowania pieniędzy publicznych.
"Nowy" FOZZ miał gromadzić środki finansowe na "obsługę" polskiego
zadłużenia i dysponować nimi. To enigmatyczne sformułowanie oznaczało de
facto wykupywanie własnego długu przez PRL, z wykorzystaniem
podstawionych spółek i instytucji, a więc praktykę nielegalną wg prawa
międzynarodowego, ale stosowaną już wcześniej przez kraje rozwijające
się lub państwa Trzeciego Świata. I tu zaczął się problem. Jeszcze
większy pojawia się, gdy zobaczymy, skąd miały pochodzić środki na
działalność FOZZ - z budżetu państwa (w różnej formie: dotacji,
obligacji, dochodów z zagranicznych pożyczek), ale także z działalności
Banku Handlowego, Narodowego Banku Polskiego oraz tzw. czarnych
pieniędzy central handlu zagranicznego, czyli nielegalnych środków
dewizowych, które państwowe przedsiębiorstwa posiadały m.in. z łapówek,
ustawionych przetargów, operacji służb etc.
Pomimo dysponowania
znacznym budżetem (nawet kilka miliardów USD) FOZZ wykupił, wg
szacunków, jedynie ok. 2,8 bln starych złotych polskiego długu.
Kompetencje Funduszu były nieprecyzyjne, mógł on prowadzić właściwie
wszystkie, nawet najbardziej ryzykowne operacje finansowe, a kontrola ze
strony Ministerstwa Finansów i rządu, choć do przedstawicieli tych
instytucji bardzo szybko zaczęły docierać sygnały o nieprawidłowościach,
praktycznie nie istniała. Obficie korzystali z tego szef Funduszu
Grzegorz Żemek oraz jego zastępcy - Janina Chim i Marek Gadomski.
Przykładowo: kierownictwo FOZZ niemal do perfekcji opanowało działanie w
ramach tzw. łańcuszka.
Większość operacji FOZZ prowadził przez
spółki pośredniczące, z których gros było zarejestrowanych w tzw. rajach
podatkowych. Bardzo często we władzach tych spółek zasiadali właśnie
Żemek i Chim oraz współpracujący z nimi biznesmeni i bankierzy. Tworzono
"łańcuszek" pośredników, którzy obracali otrzymanymi z Funduszu
środkami. W przypadku powodzenia operacji większość zysku trafiała do
owych pośredników oraz władz FOZZ, w przypadku strat pośrednicy
pozostawali bez konsekwencji. Większość operacji nie była księgowana lub
robiono to nieprawidłowo, a wiele "zleceń" realizowano na ustne i
telefoniczne (a przecież mówimy tu o milionowych kwotach) polecenia
dyrektora Funduszu i jego zastępczyni. Prowadziło to w skrajnych
przypadkach do absurdalnych sytuacji, w których dłużnicy FOZZ określali
się jego wierzycielami i żądali zwrotu pieniędzy! Według oficjalnych
danych działalność FOZZ przyniosła straty w wysokości ok. 350 mln
dolarów, ale to z pewnością zaniżone dane. Prosta różnica pomiędzy
kwotą, jaką dysponował FOZZ, a kwotą wykupionego długu przynosi znacznie
większą "dziurę".
Pierwszy akt oskarżenia w tej sprawie skierowano
już w 1993 r., kolejny 5 lat później. Wyrok w najgłośniejszej aferze III
RP zapadł w 2005 roku. Na kary grzywny oraz pozbawienia wolności
skazano 6 osób, w tym Grzegorza Żemka (9 lat i 720 tys. zł), Janinę Chim
(6 lat i 500 tys. zł) i Dariusza Przywieczerskiego (3,5 roku oraz 380
tys. zł). Ten ostatni wciąż nie odbył kary. Uniknęły jej, jak się
wydaje, również inne osoby, które znalazłyby się na ławie oskarżonych,
gdyby wyjaśnieniem afery państwo zajęło się na poważnie na początku lat
90. Wówczas z pewnością udałoby się zebrać więcej dowodów oraz uniknąć
przedawnienia części zarzutów.

Żemek - "widoczny znak wojskówki"
Jak
wspomniano, tło afery FOZZ stanowią takie instytucje, jak: Ministerstwo
Finansów, spółki polonijne (Przedsiębiorstwa Polonijno-Zagraniczne),
Bank Handlowy, bank PKO i centrale handlu zagranicznego. Były to
podmioty, które w ramach PRL posiadały przywilej koncesjonowanego
dostępu do Zachodu, wolnego rynku, kapitału, wiedzy na temat
funkcjonowania gospodarki kapitalistycznej, a jako takie były w sposób
szczególny zinfiltrowane przez służby specjalne, zarówno cywilne
(Departamenty III i V, ale przede wszystkim Departament I), jak i
wojskowe. I właśnie to te ostatnie odegrały decydującą rolę.
Nieprzypadkowo tak wielu ekonomistów i dyplomatów ma w swoich dossier
tak nietypowe dla przedstawicieli takich zawodów odznaki "Za zasługi dla
obronności kraju".
Zainteresowanie na większą skalę sprawami
gospodarczymi ze strony "wojskówki" (mowa o Zarządzie II Sztabu
Generalnego, a przede wszystkim Oddziale "Y", z którego wywodziła się
późniejsza czołówka Wojskowych Służb Informacyjnych) datuje się na
połowę lat 80. XX wieku. Wówczas służby wojskowe zaczęły plasować w
podmiotach sektora gospodarczego zarówno agentów (np. wykorzystując ich
jako łączników lub kurierów), jak i funkcjonariuszy, często przejmując w
ten sposób np. poszczególne spółki polonijne. Z samej swej natury mogły
one doskonale służyć jako "przykrycie" nielegalnej działalności lub po
prostu stanowić źródło zysków na działalność operacyjną (w nomenklaturze
służb wojskowych nazywało się to "środkami pozabudżetowymi").
Jednocześnie
służby wojskowe interesowały się sprawami gospodarczymi w skali makro,
będąc najprawdopodobniej środowiskiem najlepiej zorientowanym w realnej
sytuacji państwa w latach 80. I to właśnie one jako pierwsze zdały sobie
sprawę, że lawinowo rosnące zadłużenie PRL (w skrócie, w czasie dekady
rządów gen. Wojciecha Jaruzelskiego wzrosło ono z ok. 20 do ponad 40 mld
złotych!) stanowi nie tylko problem gospodarczy, ale może zagrozić
samemu istnieniu komunistycznego reżimu w Polsce. Już w sporządzonym w
maju 1984 r. tzw. raporcie Kiszczaka możemy przeczytać: "Znacznie
bardziej niż wysokość długu, w coraz większym stopniu doprowadza nas do
zależności od państw zachodnich brak możliwości terminowego wypełniania
zobowiązań płatniczych, skutkując zagrożeniem bezpieczeństwa państwa".
Służby
monitorowały również sytuację gospodarczą i modele walczenia z
zadłużeniem innych państw bloku komunistycznego. Przykładem może być tu
działalność kontaktu operacyjnego o ps. "Darg". Pod tym pseudonimem
zarejestrowany był - wg dostępnych dokumentów - Sławomir Nieckarz, były
zastępca prezesa NBP i minister finansów. Pełniąc od 1987 r. funkcję
radcy ds. handlowych Ambasady PRL w Budapeszcie, jednocześnie informował
on swoich oficerów prowadzących o zadłużeniu zagranicznym Węgier i
uzgodnieniach kredytowych tego kraju z Międzynarodowym Funduszem
Walutowym i Bankiem Światowym. "Obsługa zadłużenia w 1988 r. jest
zadaniem ponad możliwości gospodarki węgierskiej" - pisał w grudniu 1987
r. KO ps. "Darg", uzupełniając tę informację szczegółowymi danymi. W
ten sposób polskie służby zdobywały swoiste "know-how", mogące posłużyć
im później do wypracowania modelu obsługi podobnego zadłużenia Polski.
Dodajmy, nie tylko obsługi. Skoro jakaś grupa zdawała sobie sprawę z
nieuchronności pewnych przemian społeczno-gospodarczych, mogła
wykorzystać swoją uprzywilejowaną pozycję do zapewnienia sobie
"miękkiego lądowania". Tak było w przypadku służb wojskowych.
Nie
dziwi zatem, że dyrektorem generalnym FOZZ został Grzegorz Żemek,
absolwent "kuźni" agentów bezpieki - Szkoły Głównej Planowania i
Statystyki, były pracownik ambasady PRL w Belgii i wieloletni dyrektor
Banku Handlowego oraz jego spółki zależnej w Luksemburgu - Banku
Handlowego Internationale, od 1972 r. jeden z najbardziej zaufanych
współpracowników Zarządu II Sztabu Generalnego o ps. "Dik". Po latach,
podczas procesu w sprawie Funduszu, Żemek przyznał wprost: "FOZZ powstał
m.in. po to, abym mógł kontynuować zadania zlecone mi przez wojskowe
służby specjalne". Co ciekawe i paradoksalne, Grzegorz Żemek był
prawdopodobnie również jednym z przypadkowych, ale jednak, inicjatorów
końca działalności FOZZ i ujawnienia nieprawidłowości w jego
działalności. Wszystko wskazuje na to, że ujawnienie afery FOZZ stało
się możliwe dzięki konfliktowi pomiędzy cywilnymi a wojskowymi służbami
PRL. W przypadku FOZZ długo współdziałały one, przynajmniej pozornie, w
przyjaznej kooperacji. O ile Żemek był agentem służb wojskowych, o tyle
większość osób zaangażowanych w FOZZ w dokumentacji SB występuje jako
związane ze służbami cywilnymi. Na przykład jako osobowe źródła
informacji wymieniani są niemal wszyscy członkowie Rady Nadzorczej
Funduszu: Grzegorz Wójtowicz (jednocześnie wiceprezes NBP) jako kontakt
operacyjny (najwyższa forma agenta w wywiadzie cywilnym) Departamentu I
MSW o ps. "Camelo" i "Camel"; Dariusz Rosati (ówczesny doradca premiera
PRL) również jako KO Departamentu I o ps. "Buyer"; Wojciech Misiąg
(wiceminister finansów) jako TW Departamentu II (kontrwywiad) o ps.
"Jacek"; Jan Boniuk (dyrektor w Ministerstwie Finansów) jako kontakt
służbowy Departamentu V (wywiad gospodarczy) o ps. "Bon" oraz jako KO
Departamentu I ps. "Donek"; Zdzisław Sadowski (były wicepremier PRL)
jako TW Departamentu III (zajmującego się walką z opozycją) o ps.
"Robert"; Jan Wołoszyn (doradca prezesa Wójtowicza) jako KO Departamentu
I ps. "Okal"; wreszcie przewodniczący Rady Nadzorczej FOZZ Jacek
Sawicki i jednocześnie wiceminister finansów jako kontakt operacyjny
"jedynki" o ps. "Jasa" i "Kmityn".
Jednak Grzegorz Żemek już w
pierwszej połowie lat 80., podczas pobytu w Luksemburgu, częściowo się
zdekonspirował i popadł w konflikt z innym pracownikiem Banku Handlowego
w Beneluksie Stanisławem Zdzitowieckim. Zdzitowiecki był rejestrowany
jako kontakt operacyjny Departamentu I MSW o kryptonimie "Ursus".
Podczas pobytu w Luksemburgu miał wykryć nieprawidłowości Żemka przy
udzielaniu kredytów, czy raczej tzw. akredytyw, firmom bez sprawdzania
ich realnej zdolności kredytowej. Stało się to później obiektem
dochodzenia resortu spraw wewnętrznych w sprawie operacyjnego
sprawdzenia "Fluxy". Według dokumentów z tej sprawy Żemek już jako
dyrektor FOZZ miał z pieniędzy Funduszu "łatać dziury" w budżecie
luksemburskiej filii Banku Handlowego powstałe w okresie, gdy był jej
dyrektorem. Ta pozornie odległa od działalności FOZZ sprawa miała swoje
reperkusje m.in. w postaci podobnej sprawy z niejakim Josephem
Tkaczickiem, niemieckim bankierem robiącym interesy z FOZZ, powiązanym z
przedstawicielami wywiadu cywilnego. Skończyło się to zakończeniem
współpracy Zarządu II SG z TW ps. "Dik" w czerwcu 1990 roku.
Oczywiście
Żemek był tylko jednym z wielu. Odpowiednie przykłady znajdą się w
przygotowywanej przeze mnie (wspólnie ze Sławomirem Cenckiewiczem)
książce "Tajne pieniądze. Wywiad wojskowy PRL w labiryncie biznesowych
gier", tu podajmy jeszcze jeden, łączący w sobie wszystkie ww. podmioty z
pogranicza działalności państwa, gospodarki i służb specjalnych. Jako
tajny współpracownik Zarządu II Sztabu Generalnego o pseudonimie "Witeź"
zarejestrowany był Waldemar Głodek (ur. 1941 r.), pracownik m.in.
centrali handlu zagranicznego Agromet-Motoimport, a w latach 1973-1978
pracownik Biura Radcy Handlowego PRL w Nowym Jorku. W dokumentach na
temat Głodka znajdujemy m.in. informację o podpisaniu przez niego
zobowiązania do współpracy z wywiadem wojskowym PRL, które przyjął kmdr
ppor. Stanisław Terlecki. Z TW ps. "Witeź" spotykali się także m.in. płk
Marian Moraczewski i jeden z późniejszych szefów Wojskowych Służb
Informacyjnych kpt. marynarki Kazimierz Głowacki. Głodek, którego
prowadził rezydent Zarządu II o pseudonimie "Sztygar", za współpracę był
m.in. wynagradzany finansowo. TW ps. "Witeź" współpracował ze służbami
wojskowymi także w latach 80., podczas pracy w PHZ "Unitra" oraz w
Biurze Radcy Handlowego PRL w Kanadzie. Źródeł podobnych do TW "Witeź"
było więcej, a wiele z nierozszyfrowanych pseudonimów do dziś stanowi
kolejną tajemnicę tła, na którym wyrósł FOZZ.

Tajemnice pracowników NIK
O
maczaniu palców w aferze FOZZ przez przedstawicieli służb wojskowych,
nie tylko PRL-owskich, przekonany był także inspektor Najwyższej Izby
Kontroli Michał Falzmann, który w październiku 1989 r., jeszcze jako
komisarz Izby Skarbowej w Warszawie, badając dokumenty księgowe
wspomnianej już spółki Universal, wykrył nielegalną działalność
państwowego funduszu i powiadomił o niej najwyższe władze. W swoim
dzienniku napisał później po prostu, że "FOZZ to KGB/GRU". Ponieważ
Falzmann bezskutecznie pukał do drzwi gabinetów najważniejszych osób w
państwie, swoje ustalenia przedstawiał na łamach niskonakładowej prasy. W
jednym z kilku artykułów pisał: "Decydent moskiewski każe łączyć
pieniądze z Polski ze swoimi i płacić na odpowiednie konta. Każe
dokonywać operacji polegających na ukryciu transakcji Funduszu poprzez
innych kontrahentów. I tak prezes Funduszu, pan Żemek, podpisuje umowę z
panem Przywieczerskim, dyrektorem przedsiębiorstwa Universal, o tym, że
nie będą dokonywali wymaganej prawem dokumentacji umów na piśmie.
Następnie Fundusz udziela pożyczek, udziela gwarancji, udziela poręczeń,
a Universal zaciąga długi, płaci zobowiązania i ekspediuje pieniądze
(...) na prywatne konta poza granicą Polski. Proceder ten jest ukryty za
parawanem tajemnicy państwowej, a faktycznie jest co najmniej
pomaganiem złodziejowi w kradzieży państwowego mienia. (...) Galimatias
pogłębia działanie ówczesnego monopolisty, jakim był Bank Handlowy SA:
gubienie części (...) dokumentów, zwroty, pomyłki, korekty przelewów". W
oficjalnych notatkach służbowych, już jako inspektor NIK, dodawał:
"Osoby odpowiedzialne z Banku Handlowego, NBP, Ministerstwa Finansów
stale przemieszczają się pomiędzy tymi instytucjami", "Co najmniej od
dwóch dziesięcioleci polskimi finansami zarządza ta sama grupa ludzi.
Panowie ci (...) zmieniają tylko biurka i gabinety".
Falzmann zmarł
nagle na zawał 18 lipca 1991 roku. Nigdy wcześniej nie miał problemów z
sercem. Jego sylwetkę i okoliczności śmierci opisał szczegółowo reżyser i
dokumentalista Jerzy Zalewski w jednym z lipcowych numerów "Naszego
Dziennika" (wcześniej przedstawił historię Falzmanna w filmie
dokumentalnym pt. "Oszołom"). W tym miejscu przypominam krótko Michała
Falzmanna, ponieważ jego śmierć, nigdy niewyjaśniona, wygląda jeszcze
bardziej tajemniczo w zestawieniu z podobną tragedią, która stała się
udziałem innej związanej z ujawnieniem afery FOZZ.
Oto całkiem
niedawno, 7 października, minęła dwudziesta rocznica śmierci prof.
Waleriana Pańki, prezesa NIK, który zginął tragicznie w wypadku
samochodowym pod Piotrkowem Trybunalskim na dwa dni przed terminem
wystąpienia w Sejmie z informacją na temat działalności FOZZ... W ciągu
kilku lat od wypadku zmarł zarówno kierowca urzędowego samochodu, którym
jechał Pańko, jak i dwaj policjanci, którzy jako pierwsi pojawili się
na miejscu wypadku. Wydarzenia te mogły oczywiście być dziełem
przypadku, zbiegiem nieprzyjemnych okoliczności. Pole do ewentualnych
hipotez i sugestii daje jednak proste porównanie efektów, jakie
przyniosła w sprawie FOZZ kilkumiesięczna praca jednego inspektora NIK, a
jakie kilkuletnia praca całego aparatu państwowego - Falzmann, Pańko
oraz Anatol Lawina, dyrektor Zespołu Analiz Systemowych NIK, 14 czerwca
1991 r. spotkali się z ówczesnym premierem Janem Krzysztofem Bieleckim
oraz wicepremierem Leszkiem Balcerowiczem. Pracownicy NIK mieli wg
relacji przedstawić szefom rządu sytuację związaną zarówno z
działalnością FOZZ, jak i całym systemem spłaty polskiego zadłużenia
zagranicznego. Władze już nie PRL, ale III RP, miały więc informację, na
podstawie której mogły szybko i skutecznie działać w sprawie FOZZ.
Dlaczego tak się nie stało? To jest dopiero tajemnica...



Autor
jest politologiem i niezależnym publicystą, byłym pracownikiem IPN oraz
Komisji ds. Likwidacji WSI. Ostatnio wydał książkę pt. "Wokół
Solidarności". Wspólnie ze Sławomirem Cenckiewiczem jest współautorem
książki "Tajne pieniądze. Wywiad wojskowy PRL w labiryncie biznesowych
gier", która ukaże się na rynku nakładem wydawnictwa Zysk i S-ka.

http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20111015&typ=my&id=my07.txt

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

10. Mafia na styku polityki i biznesu

Mafia węglowa to jest celne pojęcie. Jestem o tym przekonany. W dodatku
mówimy tutaj o mafii nie cofającej się przed niczym, mającej za nic
ludzkie życie. Przypomnijmy sobie „Halembę” czy inne kopalnie, gdzie
ginęli ludzie – mówi jeden z prokuratorów zwalczających mafię węglową na
Śląsku.



Byliście ekipą, która próbowała nadrobić zaległości i wziąć się
za mafię węglową. Jak bardzo ten rodzaj przestępczości był zakorzeniony
na Śląsku?


Naprawdę głęboko. To sięgało lat komuny i to bardzo głęboko. Powstawały
prawdziwe fortuny. Geneza mafii węglowej to jest styk polityki, biznesu i
na początku takiej mniejszej bandyckiej przestępczości. Potem te
związki konsekwentnie się zacieśniały. Osłona polityczna i dostęp do
majątku państwowego z biegiem czasu przekładało się na potężne pieniądze
dla określonych osób. Mafia węglowa to jest celne pojęcie. Jestem o tym
przekonany. W dodatku mówimy tutaj o mafii nie cofającej się przed
niczym, mającej za nic ludzkie życie. Przypomnijmy sobie „Halembę” czy
inne kopalnie, gdzie ginęli ludzie. Działo się tak dlatego, że ktoś
zaniedbał kupienie odpowiednich urządzeń albo fałszował dane o stężeniu
niebezpiecznych związków, byle tylko wydobywać jak najwięcej węgla. Nie
liczono się z bezpieczeństwem ludzi. Wręcz oszczędzano na tym, bo
chodziło o pieniądze, o zyski. Skutek był taki, że dochodziło do
ludzkich tragedii. Drobnych przestępców zastąpiły potem grube ryby,
gangi, zorganizowane grupy przestępcze takie jak grupa „Krakowiaka”. Ale
uważam, że mafia węglowa nie mogłaby funkcjonować bez polityków, bez
ich osłony. Związana z Barbarą Blidą, śląska „Alexis” czyli Barbara
Kmiecik zeznawała przecież wprost, że polityk jest takim rodzajem
„narzędzia” służącym do otwarcia przed przedsiębiorcą dotąd zamkniętych
drzwi. To Blida miała jej gwarantować otwieranie drzwi w Warszawie,
„uczyła ją Warszawy”. Tak przyznała sama Kmiecik. Po to była cała
przyjaźń, to „obłaskawianie”, płacenie za wakacje w górach czy nad
morzem, kupowanie drogich prezentów



Czy nie jest tak, że w wojnie z mafią węglową wymiar sprawiedliwości – jako instytucja – poniósł jednak porażkę?

To „zielone światło” dla prokuratury trwało niecałe dwa lata. Przez taki
też okres swoje funkcje sprawowali tacy ludzie, jak Janeczek czy
Sierak. Mieli czas, by ruszyć tylko mały wycinek tej przestępczości.
Sądzę, że udało się tyle, ile mogło się udać. Przynajmniej w jakiejś
części zabraliśmy się za mafię węglową. Było kilkanaście rozpoczętych
postępowań, które są dalej kontynuowane. Sprawa, o której panowie mówią,
została wyłączona z postępowania, w którym zamierzaliśmy postawić
zarzuty Barbarze Blidzie. Ostatnio też nieprawomocnie skazany został
były poseł AWS, Henryk D. i stało się to na podstawie zeznań Barbary
Kmiecik. Sąd uznał jej zeznania za logiczne, konsekwentne i mające
pokrycie w rzeczywistości. To zresztą nie pierwsza taka ocena zeznań
pani Kmiecik. Sąd ocenił je podobnie, stosując areszt tymczasowy wobec
dwóch podejrzanych, członków zarządów spółek węglowych. Proszę pamiętać,
że w sprawie, gdzie występowała świętej pamięci pani Blida, zeznania
Barbary Kmiecik nie były jedynym dowodem. Były weryfikowane. Zresztą
śledztwa w sprawie łapówek mają to do siebie, że wszystko dzieje się w
cztery oczy. Naprawdę trudno jest o dowody, dlatego musieliśmy
weryfikować każdy najmniejszy możliwy ślad.



Rozmowa jest fragmentem pracy Krzysztofa Raka i Rafała Kotomskiego „Węglowa ośmiornica czyli kto się boi prawdy o III RP”

http://niezalezna.pl/19871-mafia-na-styku-polityki-i-biznesu

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

11. "Śląska mafia paliwowa"

"Śląska mafia paliwowa" usłyszy wyrok

W piątek Sąd Okręgowy w Katowicach ogłosi wyrok w procesie tzw.
śląskiej mafii paliwowej. We wtorek zakończył się proces w tej sprawie.
Według prokuratury grupa przestępcza kierowana przez Henryka
Musialskiego oszukała państwo na prawie 500 mln zł

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

12. Śląski "baron paliwowy"

Śląski "baron paliwowy" skazany na 6,5 roku więzienia

Karę 6, 5 roku więzienia wymierzył Sąd Okręgowy w Katowicach
Henrykowi Musialskiemu, którego grupa przestępcza wyłudziła od Skarbu
Państwa ok. 500 mln zł

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

13. Beata Sawicka i lody na prywatyzacji szpitali

Posłance PO rozpracowanej przez agenta Tomka grozi 10 lat



18 kwietnia dojdzie do mów końcowych w procesie oskarżonych o korupcję byłej posłanki PO Beaty Sawickiej oraz burmistrza Helu Mirosława Wądołowskiego. Grozi im do 10 lat więzienia. Sąd Okręgowy w Warszawie zamknął przewód sądowy w tym trwającym od października 2009 roku procesie.

Prokurator Rafał Maćkowiak zapowiedział, że będzie wnosił o uznanie winy podsądnych. W toku procesu nic nie podważyło tez aktu oskarżenia - dodał. Zarazem odmówił ujawnienia, jakich kar zażąda.

Obraz dowodowy, jaki powstał w wyniku procesu, jest zupełnie inny niż ten przedstawiony w akcie oskarżenia - oświadczył obrońca Sawickiej mecenas Mikołaj Pietrzak. Dodał, że wniesie o jej uniewinnienie.

Sąd wysłuchał wyjaśnień Sawickiej. Mówiła między innymi, że na
dokonanych przez CBA nagraniach jej rozmów z agentem "Tomkiem", udającym
biznesmena, nie ma ważnych dowodów świadczących na jej korzyść. Zeznania agenta ewoluowały; po konsultacji ze swym kierownictwem dokonywał on coraz większej konfabulacji - oświadczyła podsądna.

Część procesu była niejawna - gdy zeznawali oficerowie CBA, w tym agent "Tomek", obecnie poseł PiS Tomasz Kaczmarek.
Dużo czasu zabrało też sądowi odsłuchiwanie niewyraźnie nagranych przez
CBA rozmów oskarżonych z dwoma agentami Biura udającymi biznesmenów.

Sąd ujawnił w 2009 r, że część nagranych przez CBA rozmów jest ze
względów technicznych nieczytelna, m.in. przy wypowiedziach oskarżonych
"mających znaczenie dla ich odpowiedzialności". Niewyraźnie nagrała się
rozmowa, gdy Sawicka miała - według prokuratury - żądać od agentów CBA "korzyści majątkowej". Nagrały się wtedy jej słowa: Ja to wam wszystko kiedyś pooddaję; ich odpowiedź: Teraz to chyba żartujesz, ale jej replika jest niezrozumiała. Równie nieczytelne jest nagranie po tym, gdy Sawicka mówi agentowi CBA: Potrzebuję stówę.

Obrona podkreślała, że jeśli byłoby tak, iż agent CBA świadomie na
przykład pocierał dłonią klapę marynarki, w której miał ukryty mikrofon -
by celowo zagłuszyć nagranie jakiejś wypowiedzi Sawickiej
- to taki dowód "podlegałby dyskredytacji". Prok. Maćkowiak replikował,
że "należałoby wykluczyć prawdopodobieństwo, że jakiekolwiek nagrania
zostały przez kogokolwiek zmanipulowane". Prokuratura twierdziła, że
nawet bez odcyfrowania tego, co w nagraniach jest nieczytelne, można
uznać winę obojga oskarżonych.

W początkach 2009 r. sąd postanowił zwrócić sprawę prokuraturze by powołała biegłego z dziedziny fonoskopii - aby zbadał czy nagrania CBA nie zostały zmanipulowane.
Decyzję tę uchylił potem Sąd Apelacyjny w Warszawie. W 2010 r. SO
polecił zaś prokuraturze dostarczenie oczyszczonych przez biegłych 50
godzin nagrań z podsłuchów. Wobec zajęcia krakowskich biegłych zapisami
"czarnej skrzynki" prezydenckiego tupolewa, czynność ta znacznie się
przedłużyła.

CBA zatrzymało Sawicką w październiku 2007 r., gdy przyjmowała - jak
uznano w akcie oskarżenia - łapówkę za ustawienie przetargu na zakup
dwuhektarowej działki na Helu. Szczegóły nagłośnił ówczesny szef CBA
Mariusz Kamiński tuż przed wyborami w 2007 r. Z przedstawionych przez
niego podsłuchów posłanki wynikało, że liczyła ona też na robienie
interesów w związku ze spodziewaną po wyborach prywatyzacją w służbie
zdrowia.

Sprawa wywołała wątpliwości PO i części mediów co do domniemanego
politycznego tła operacji specjalnej CBA wobec Sawickiej (usuniętej
wtedy z PO). Ona sama prosiła w emocjonalnym wystąpieniu szefa CBA, by
jej "nie linczował publicznie". Twierdziła, że padła ofiarą prowokacji
agenta CBA. Uznała, że oficerowie CBA przekroczyli uprawnienia,
podejmując wobec niej inwigilację i że namawiali ją do przestępstwa.
Kamiński temu zaprzeczał.

Beata Sawicka szlocha w Sejmie

Beata Sawicka szlocha w Sejmie


fot. Newspix aut. Piotr Kowalczyk

Już po wygaśnięciu jej immunitetu, Sawicka została zatrzymana w listopadzie 2007 r. przez CBA, po czym prokuratura postawiła jej zarzuty. Sąd zwolnił ją za 300 tys. zł kaucji.

Akt oskarżenia poznańska prokuratura wysłała do sądu w czerwcu 2008
r. Za niewiarygodną uznano wersję Sawickiej o "kuszeniu" jej przez
agentów. Oskarżona jest o podżeganie i nakłanianie do korupcji oraz
płatnej protekcji, przyjęcie 100 tys. zł korzyści majątkowej i
powoływanie się na wpływy w organach władzy. O to samo oskarżono
Wądołowskiego.

Sawicka zeznała, że agent "Tomasz Piotrowski" (ma w procesie nadal status tzw. świadka incognito,
choć wiadomo, że chodzi o ogólnie obecnie znanego Tomasza Kaczmarka,
emerytowanego oficera CBA) prowokował ją do zachowań, które dziś
kwalifikowane są jako korupcyjne. Opowiadała, jak zbliżył się on do niej
emocjonalnie, słuchał o małżeńskim kryzysie, całował w tańcu, słał
bukiety róż owinięte sznurem pereł.

Z zawiadomienia Sawickiej lubelska prokuratura badała, czy
funkcjonariusze CBA, "uciekając się do wyrafinowanych i nieetycznych
praktyk, przekraczając swoje uprawnienia, mogą bezkarnie wzbudzać u
obywateli zamiar popełnienia przestępstwa". Postępowanie umorzono w 2010
r., uznając, że funkcjonariusze działali w ramach prawa.


PAP

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

14. ruszył proces

Beata Sawicka jako "Święta"

yła posłanka PO Beata Sawicka i
burmistrz Helu Mirosław Wądołowski przyjęli od przedstawiających się
jako biznesmeni przedmioty o wysokiej wartości i już z tego tytułu
powinni ponieść karę - uznał prokurator w mowie końcowej w procesie
Sawickiej i Wądołowskiego.

Prok. Tomasz Maćkowiak rozpoczął wygłaszanie mowy końcowej w tej
sprawie. Po nim głos zabiorą obrońcy Sawickiej i Wądołowskiego oraz sami
oskarżeni. Następnie sąd uda się na naradę, po której ogłosi wyrok -
nie nastąpi to raczej w środę. Obojgu oskarżonym grozi do 10 lat
więzienia.

- Korupcja narusza demokrację, godzi w stabilność rozwoju
społeczeństwa, obok przestępczości zorganizowanej to największe
zagrożenie dla instytucji państwowych - oświadczył na wstępie
oskarżyciel.

Według niego prowokację policyjną wobec Sawickiej i Wądołowskiego
zastosowano prawidłowo, w zgodzie z prawem polskim, międzynarodowym oraz
zgodnie z orzecznictwem trybunałów międzynarodowych. - I Sawicka, i
Wądołowski przyznali, że przyjęli przedmioty o obiektywnie wysokiej
wartości - od biznesmenów - jako posłanka na Sejm i jako burmistrz.
Choćby z tego powodu ich zachowanie powinno podlegać karze - uznał.

Prokurator ujawnił, że rozpoczęta 26 czerwca 2007 r. operacja rozpracowania Beaty Sawickiej nosiła kryptonim "Święta".

Oskarżyciel w mowie końcowej wrócił do stycznia 2007 r., gdy trwał
organizowany przez pewną firmę kurs dla członków rad nadzorczych spółek
Skarbu Państwa (po którym zdaje się państwowy egzamin). Jak podkreślił
prok. Maćkowiak, CBA skierowała na ten kurs swego człowieka ("agenta
Tomka", znanego pod kryptonimem Tomasz Piotrowski - to dzisiejszy poseł
PiS Tomasz Kaczmarek) wcześniej, niż zapisała się na niego grupa posłów.

Prokurator przypomniał, że uczestnicy kursu zeznawali, iż "Piotrowski
nikomu się nie narzucał". "Posłowie zresztą nie ujawniali, że są
parlamentarzystami - zaczęła o tym mówić Sawicka. Mało tego, Sawicka
podjęła działania w celu załatwienia zdania egzaminu państwowego na
członków rad nadzorczych spółek Skarbu Państwa. Była o tym mowa na
kolacji, jaką Sawicka zorganizowała w hotelu Sheraton, ale osoba, którą
posłanka o to poprosiła, odmówiła spełnienia tej prośby" - powiedział
prok. Maćkowiak.

To po tych zdarzeniach w kierowanym przez Mariusza Kamińskiego CBA
miała zapaść decyzja o rozpoczęciu rozpracowywania Sawickiej, która
następnie podjęła się skontaktowania "biznesmenów" z burmistrzem helu
Mirosławem Wądołowskim. W tym celu nawiązała kontakt z pomorskim posłem
PO Markiem Biernackim, który jednak - jak zapewniła prokuratura - nie
podjął się tej roli i nie miał pojęcia, że Sawicka się na niego
powoływała. Poprosiła też "biznesmena" o butelkę dobrego alkoholu dla
posła.

Dano jej 30-letnią szkocką whisky za 2,3 tys. zł - rzekomo dla
Biernackiego, a dla niej - ekskluzywne pióro z brylantem za ponad 2 tys.
zł. Biernacki kategorycznie odmówił przyjęcia butelki, ale Sawicka
zapewniała agenta CBA, że "razem z Markiem pili tę whisky".

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

16. płacząca Beata i obrońcy z TVN24

"Nie ja byłam celem. Zasadzali się na najważniejszych"

 

DOBIEGA KOŃCA PROCES BEATY SAWICKIEJ

"Nie ja byłam celem. Zasadzali się na najważniejszych"

-
Nie ja byłam celem, wybierali, zasadzali się na tych najważniejszych.
Nie moją winą było to, że byłam przyjaciółką pani Kopacz,...czytaj dalej »

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

17. Wyrok w procesie oskarżonej o

Wyrok w procesie oskarżonej o korupcję Beaty Sawickiej zapadnie 16 maja. Była posłanka PO prosiła sąd o uniewinnienie. - Uniewinnienie to dar na dalsze życie. Ja nie chcę umierać za politykę - mówiła. Prokurator podczas rozprawy cytował jej rozmowy z agentem Tomkiem, podczas których obawiała się, że jest podsłuchiwana. "Who is who, nie wiadomo. Czy ktoś ma dyktafon, czy telefon kuźwa, czy nie wiadomo. Dzisiaj wszyscy się boją. Zobacz, co się dzieje w tym pier... kraju" - mówiła wtedy.

"Nie ja byłam celem"

Jej zdaniem w tamtym czasie musiało być zapotrzebowanie polityczne na znalezienie "haków" w opozycji. - Nie ja byłam celem, lecz Donald Tusk, Grzegorz Schetyna, rodzina Wałęsów i nadzorujący służby poseł Marek Biernacki. To na nich się zasadzano. Ja to przeżyłam. Barbara Blida tego nie przeżyła. Andrzej Lepper tego nie przeżył. Czuję się pionkiem w wielkiej grze sił specjalnych"- dodała. Za "ciekawe" uznała to, że "osoby, które linczowały rodaczkę, teraz tak troszczą się o Julię Tymoszenko".

- Nie ja byłam celem, wybierali, zasadzali się na tych najważniejszych. Nie moją winą było to, że byłam przyjaciółką pani Kopacz, że znam przewodniczącego partii Tuska i Grzegorza Schetynę. To było to, co ich interesowało - powiedziała podczas mowy końcowej była posłanka PO Beata Sawicka oskarżona o korupcję.

Sawicka: świat nie jest dobry

Była posłanka PO stwierdziła, nie byłoby jej tu dziś, gdyby była posłanką PiS. - Żałuję i bardzo przepraszam za wszystko, co się stało. Nie powinno to mieć miejsca. Być może los tak zdecydował o moim życiu - dodała.

- Wszystkim, którzy sądzą, że świat jest dobry, a ludzie przyjaźni, chcę powiedzieć, że tak nie jest. Nikt nie kalkuluje, czy osoba nowo poznana będzie dobrym przyjacielem, czy zrujnuje życie dla dobra formacji, której wtedy sprzyjał, a dziś jest jej posłem. Ja cały czas uważałam, że Tomasz Piotrowski (udający biznesmena agent CBA - red.) jest moim przyjacielem - przekonywała Sawicka.

Sawicka prosiła sąd o uniewinnienie. - Uniewinnienie to dar na dalsze życie. Ja nie chcę umierać za politykę - powiedziała.

http://www.tvn24.pl/0,1744079,0,1,sawicka-prosi-o-uniewinnienie-nie-chce...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

19. koleżanka p.Kopacz od lodziarni "wykluczona" na 3 lata

Trzy lata więzienia dla Sawickiej

Beata Sawicka została uznana winną płatnej protekcji, żądania i
przyjęcia łapówki w wysokości 100 tys. zł i skazana na 3 lata więzienia

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

20. media już tworzą narrację, pierwsza GW

Łzy, łapówki, czułe słówka: To zapamiętamy ze sprawy Sawickiej


Łzy, łapówki, czułe słówka i agent Tomek, co został posłem. Co zostało ze sprawy Sawickiej?


Michał Gostkiewicz

16.05.2012

, aktualizacja: 16.05.2012 14:36

Beata Sawicka i Tomasz Kaczmarek (

Beata Sawicka i Tomasz Kaczmarek ("agent Tomek")

Rok 2007, 5 dni
przed wyborami. CBA ujawnia, że posłanka PO Beata Sawicka sugerowała
podstawionemu agentowi, że potrzebuje 100 tys. zł. Służby pokazują film z
wręczenia Sawickiej innej łapówki. Posłanka płacze przed kamerami, PO
wygrywa, a agent Tomek, który rozpracowywał Sawicką, staje się gwiazdą
brukowców. A w 2011 r. posłem PiS. Dziś Sawicka usłyszała wyrok - winna.
Co zapamiętamy z jej afery?

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

21. niezawodne TVN24 w sejmie z Olszewskim z PO

OCZYWIŚCIE, całą tę narracje znamy o złapaniu w sidła miłości niewinnej Sawickiej.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

22. No dobrze, Sawicka skazana,

No dobrze, Sawicka skazana, CBA grało czysto i słusznie. Ale zostało pytanie kto to "pierwszy macher, frontmenka z mojej grupy"?

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

23. Mariusz Kamiński przypomina

Mariusz Kamiński przypomina słowa Bronisława Komorowskiego: „Beacie zrobiono świństwo”

Były szef CBA: "Dosyć umiejętnie manipulowała opinią publiczną,
przedstawiając swoją historię na temat rzekomego uwiedzenia. Mieliśmy do
czynienia ze zwykłym kryminalnym przestępstwem".

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika nadzieja13

24. Dobrze, że chociaż

w jej przypadku nie umorzono z powodu "braku dowodów", albo znikomej szkodliwości społecznej;) Jak to w wielu przypadkach ostatnimi czasy.

Ja się tylko zastanawiam, czy nie dlatego, by zatkać usta tym, którzy coraz liczniej mówią o braku niezależnego sądownictwa?

Taka płotka na pożarcie? By odwrócić uwagę i oszczędzić rekiny...

Zobaczymy, czy będą inne śledztwa i wyroki w tym temacie.

avatar użytkownika Maryla

25. wręczała łapówki za korzyści, ale wg sądu to nie była korupcja

Sprawa "mafii węglowej"

Barbara Kmiecik dorobiła się fortuny na pośrednictwie w handlu węglem. W drugiej połowie lat 90. znalazła się na liście najbogatszych tygodnika "Wprost". Przed kilkoma laty została głównym świadkiem oskarżenia w sprawie korupcji w górnictwie, jak sama tłumaczyła - ze strachu przed kolejnym aresztowaniem. Obciążyła m.in. szefów spółek węglowych. Ich proces toczy się przed sądem w Rudzie Śląskiej. Sama Kmiecik jest w tamtym postępowaniu świadkiem, bo skorzystała z klauzuli bezkarności, przysługującej osobom, które same powiadomiły o korupcji.

Kmiecik została aresztowana w 2005 r. Główny wątek jej sprawy dotyczył pośrednictwa w uzyskaniu dotacji na regulację rzeki Rawy. Według prokuratury w taki sposób z giełdowej spółki Hydrobudowa Śląsk wyprowadzono ponad 2 mln zł. Poza nią policja zatrzymała wówczas także jej córkę. Sąd uznał, że Hydrobudowa miała prawo zapłacić za analizy konsultingowe i ekspertyzy, które miała dla niej wykonać Kmiecik. "Śląska Alexis" i jej córka zostały oskarżone też o usiłowanie wyłudzenia w związku z inną dotacją na regulację Rawy - z resortu gospodarki.

Kmiecik postawiono ponadto zarzuty płatnej protekcji i usiłowania oszustwa w związku z pośrednictwem w uzyskaniu dotacji na naprawę szkód górniczych. W orzeczeniu sąd podkreślił, że "śląska Alexis" w swoich działaniach nie ukrywała faktów, wskazywała tylko, jakie warunki trzeba spełnić, aby otrzymać pieniądze. Podczas rozmów powoływała się na znajomości z politykami. Nie miało to jednak wpływu na przekazanie dotacji, chodziło tylko o przedstawienie siebie jako osoby ustosunkowanej.

http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103087,11778968,_Slaska_Alexis__dla__Polityk...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

26. 6 największych afer

6 największych afer gospodarczych III RP



"Puls Biznesu" ujawnia kulisy działania mafii paliwowej ze Wschodu. Sprawa dołącza do listy największych afer gospodarczych ostatnich lat w naszym kraju.



1. Afera FOZZ

Fundusz Obsługi Zadłużenia Zagranicznego powstał w 1989 r. w celu
potajemnego skupowania za granicą polskiego długu zagranicznego.
Choć działał zaledwie ponad rok, jego działalność jest nazywana
„matką wszystkich afer”. Według prokuratury, skarb państwa
stracił przez nią 350 mln zł. Kilka lat później sąd i biegli
orzekli, że straty były mniejsze i wyniosły 134 mln zł.

2. Afera Art-B

Spółka założona przez Andrzeja Gąsiorowskiego i Bogusława Bagsika
dzięki tzw. oscylatorowi ekonomicznemu na początku lat 90.
oszukała banki na ponad 420 mln zł. Proceder polegał na
wielokrotnym obrocie czekami bez pokrycia i lokowaniu uzyskanych
na tej podstawie pieniędzy w kolejnych bankach.

3. Afera Colloseum

Założone w 1996 r. przez Józefa Jędrucha Konsorcjum Finansowo-
-Inwestycyjne Colloseum zajmowało się handlem samochodami i obrotem
wierzytelnościami spółek skarbu państwa. Pod koniec lat 90.
działalnością firmy zainteresowały się organy ścigania. Od 2006 r. toczy
się proces, w którym Józef Jędruch wraz ze współpracownikami
jest oskarżony o wyłudzenia i oszustwa na kwotę 430 mln zł.


6. Mafia paliwowa ze Wschodu >>

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Legionista

27. Pani Marylo

Ja wiem,ze to jest pikus/pan Pikus/co Pani opisuje.Ale opowiem...
Zlozylo sie tak/w telegraficznym skrocie/,ze siedzac w Usiech od dwudziestu paru lat,poznalem ludzi,ktorych syn ozenil sie z Panna Wadolowska To ten pan z Helu,ktory tez nie gardzil....Tu w Ameryce byl slub,a jakze byl pan Wadolowski-jest to latem 2007,wiec nie ma mowy o zadnych lodach.Knajpa.Wesele i git.I jak to bywa zaczalem gadke/bo posadzili nas przy stoliku,gdzie siedzial pan Wadolowski z malzonka/,co tam i takie tam...na co burmistrz Helu,po wypitej juz tam ktorejs kolejce,szepnal mi na ucho-czy mozemy porozmawiac.Wyszlismy i pan burmistrz nawija tak;-Upewniwszy sie najpierw,ze ja mam tu status tzw legalnego,zaproponowal mi kupno mojej wlasnosci co do tzw."mienia przesiedlenczego,co takim osobom jak ja gwarantuje moj legalny emigrancki status
.Tam wtedy mozna wywiezc z USA wszystko,czego sie dorobiles w czasie pobytu.
Z tym,ze Pana Wadolowskiego interesowaly nowe samochody.
Ja mu na to .No dobrze ja wysle jakiegos chevroleta i zarobimy po tysiac dolarow,bo bedzie bez cla.I koniec.A on na to,ze nie koniec,bo on ma takie wejscie w urzedzie celnym w Gdyni,zebym sie nie martwil...Moge przysylac na tzw"mienie przesiedlencze" dziesiatki samochodow,i tak dalej bla,bla,bla...
Ja znam swe prawa i obowiazki Kraju,ktorego jestem gosciem,wiec to olalem,takze mysle,ze te lody o ktorych Sawicka mowila,takie tluki jak Wadolowskie,Chlebowskie i pomniejsze gansterskie fiuty zarzadzajacy gminami,miastami z PO nakrecily skolko ugodno,ze polece Panem Rezydentem.
Pozdrawiam.

Mam tak samo jak ty

 

avatar użytkownika Maryla

28. Kulczyk Holding zamieszany w korupcję? Były prezes zatrzymany

http://prawo.money.pl/aktualnosci/wiadomosci/artykul/kulczyk;holding;zam...

Pod zarzutem korupcji przy prywatyzacji Telekomunikacji Polskiej zatrzymano Jana W. - byłego prezesa Kulczyk Holding oraz byłego szefa rady nadzorczej PKN Orlen. Zatrzymany został także Wojciech J., który był wiceprezesem Kulczyk Holding.
W. jest podejrzany o niegospodarność oraz przyjęcie około miliona złotych łapówki przy prywatyzacji Telekomunikacji Polskiej - mówi portalowi Gazeta.pl anonimowy rozmówca.

Informację o zatrzymaniu Jana W., podaną przez portal Gazeta.pl potwierdził Tomasz Tadla z prowadzącej śledztwo w tej sprawie Prokuratury Apelacyjnej w Katowicach. - Sprawa dotyczy zachowań korupcyjnych przy prywatyzacji - powiedział prokurator. Chodzi o to samo śledztwo, w którym wcześniej zarzuty przedstawiono m.in. gen. Gromosławowi Czempińskiemu.

Według portalu gazeta.pl, chodzi o niegospodarność oraz przyjęcie około miliona złotych łapówki przy prywatyzacji Telekomunikacji Polskiej. W latach 2000-2001 47 proc. udziałów spółki kupiło konsorcjum złożone z France Telecom oraz Kulczyk Holding. W 2005 r. francuska firma odkupiła od Kulczyk Holding udziały w Telekomunikacji Polskiej.

W Prokuraturze Apelacyjnej w Katowicach od 2006 toczy się śledztwo, w którym badane są nieprawidłowości przy prywatyzacji przedsiębiorstw. Pod koniec listopada 2011 r. zatrzymano pięciu pierwszych podejrzanych, wśród nich b. szefa UOP gen. Czempińskiego. Prokuratura postawiła im zarzuty dotyczące korupcji i prania pieniędzy pochodzących z korupcji w związku z prywatyzacją PLL LOT i Stoenu.

W przypadku PLL LOT chodzi o korzyści w wysokości 1 mln dolarów, w przypadku Stoenu - 1,4 mln euro. Czempiński usłyszał zarzut przyjęcia - wspólnie i w porozumieniu z innymi podejrzanymi - 1,4 mln euro w związku z prywatyzacją spółki Stoen. Inny zarzut wobec niego dotyczy prania brudnych pieniędzy - również wspólnie i w porozumieniu; w tym wypadku chodzi o kwotę ok. 600 tys. euro.

Nieco później, w grudniu, zarzuty przyjęcia z innymi osobami kwoty ok. 1 mln dolarów, prania pieniędzy - ok. 800 tys. dolarów, a także niegospodarności na kwotę ok. 470 tys. dolarów postawiono b. wiceministrowi infrastruktury Wojciechowi J. W tym przypadku chodzi o kwestie związane z przebiegiem prywatyzacji LOT-u.

Zdaniem prokuratury, ujawniony w śledztwie mechanizm był powtarzalny w wielu innych sytuacjach. Według śledczych, gdy planowano prywatyzacje, minister gospodarki w ramach ustawy o komercjalizacji powoływał do współpracy spółki, które za państwowe pieniądze miały przygotowywać proces prywatyzacyjny.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika gość z drogi

29. czy wykpią się wielką znowu "łapówką"?przepraszam nie łapowką

a POręczeniem majątkowym jak w przypadku pana generała,ale ja się zapytowywuję,
skąd taką kasę może miec,normalny generał i czy urząd skarbowy,sprawdził PITy
od lat dziewięćdziesiątych ?
cypryjskie byznesy,szwajcarskie konta
i śniadania wiedeńskie z kunami i żaglami,w które wiał wiatr,tylko dlaczego ten wiatr zawiał samolot z vipem w rosyjskie strony ????na śniadanie,czy na kolację tym razem i nie we Wiedniu,ale w Moskwie....
stare .złe lata dziewięćdziesiąte,lata przekletej transformacji nie na darmo zwanej "złodziejską" a łapówki?
były .były...
jedni nazywali je prowizją inni wziatkami

gość z drogi

avatar użytkownika Maryla

30. Więzienie dla znanego

Więzienie dla znanego lobbysty

Na karę 3 lat i 6 miesięcy więzienia oraz 450 tys. zł grzywny skazał
Sąd Rejonowy w Pabianicach znanego lobbystę Marka Dochnala, którego
prokuratura oskarżyła o korupcję.

Sąd skazał także jego asystenta, Krzysztofa Popendę, na 2 lata i 10
miesięcy więzienia oraz grzywnę w wysokości 52,5 tys. zł; Popenda
(zgodził się na podawanie nazwiska), podobnie jak Dochnal, był oskarżony
o korupcję.

Uzasadnienie wyroku jest tajne.

Proces przed pabianickim sądem toczył się od lata 2008 roku.
Prokuratura zarzucała Dochnalowi i jego asystentowi wręczenie b. posłowi
SLD i byłemu baronowi Sojuszu w Łódzkiem Andrzejowi Pęczakowi - w
okresie od lutego do sierpnia 2004 r. - korzyści majątkowych i
osobistych na łączną kwotę ponad 800 tys. zł.

Na ławie oskarżenia zasiadł także Pęczak, który miał przyjąć łapówkę,
ale ze względu na jego stan zdrowia i wielokrotne odraczanie
rozpoczęcia rozprawy, sąd postanowił wyłączyć z postępowania i odrębnie
rozpatrywać jego sprawę.

Była posłanka SLD prawomocnie skazana

Sąd II instancji oddalił apelację obrony. Wyrok skazujący byłą
wiceminister kultury Aleksandrę Jakubowską na 8 miesięcy więzienia w
zawieszeniu na dwa lata jest prawomocny


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika gość z drogi

31. Szanowna Pani Marylu :)

wszystko zaszumiały donaldowe meRdia... usłużne i gotowe wrzucić kazdego szczura,byle tylko ludzie nie przypomnieli sobie prawdy tym RAZEM o SLD,cichym sojuszniku platformy
pozdr

gość z drogi

avatar użytkownika Maryla

32. Wielka dotacja Jana Kulczyka

Wielka dotacja Jana Kulczyka dla muzeum polskich Żydów

Polski
miliarder miał gest. Jan Kulczyk przekazał 20 milionów złotych na
budowę głównej wystawy Muzeum Historii Żydów Polskich. To największa
indywidualna dotacja, jaką dostała placówka.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

33. Śledztwo ws. korupcji w

Śledztwo ws. korupcji w górnictwie trafiło do Częstochowy

Sprawa korupcji w górnictwie, w której we wrześniu 2010 r. zarzuty
usłyszeli m.in. ówcześni prezesi Kompanii Węglowej i Katowickiego
Holdingu Węglowego, została przeniesiona z Katowic do Częstochowy.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

34. "wykluczony" ze WSI

Bohater akcji "Zen": zdradzono mnie i oszukano

Zdradzono mnie i oszukano - zeznał w sądzie Aleksander Makowski, ujawniony
w 2007 r. w raporcie z weryfikacji Wojskowych Służb Informacyjnych jako ich agent i główny
uczestnik tajnej operacji "Zen" w Afganistanie

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

36. Tak działali poprzednicy

Tak działali poprzednicy Amber Gold

Z kont klientów Warszawskiej Grupy Inwestycyjnej zniknęły setki
milionów złotych. Do dziś winnych nie skazano. Prokuratura nie
dopatrzyła się w ich działaniu oszustwa

WGI działała jako dom maklerski od roku, wcześniej inwestowała
pieniądze na rynku walutowym, wykazując zyski sięgające kilkudziesięciu
procent. Zaufanie klientów wzbudzały znane nazwiska we władzach pięciu
spółek  WGI. W radach nadzorczych zasiadały osoby z pierwszych stron
gazet, m.in. Dariusz Rosati, Witold Orłowski, Bohdan Wyżnikiewicz.
Głównym ekonomistą był popularny Richard Mbewe, a głównym analitykiem
inny znany ekonomista Piotr Kuczyński.

Prezesem WGI był
dwudziestokilkulatek Maciej S., syn warszawskiego biznesmena, miłośnika
golfa. WGI robiła wrażenie spółki dla klientów luksusowych. Na wejście
klient musiał wyłożyć 50–200 tys. zł. Niektórzy zainwestowali miliony.

Ale i prokuratura, gdyby zadziałała jak należy, po zawiadomieniu
od KPWiG zabezpieczyłaby dokumenty spółki, dzięki czemu klienci
uniknęliby wielu późniejszych kłopotów. Tymczasem w 2005 r. śledczy
umorzyli oba postępowania, jakie wtedy prowadzili.


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

37. Dochnal sypnął układ wokół Olka i Jolan, więc nikt go nie bronił

Marek Dochnal wygrał w europejskim Trybunale sprawę przeciw Polsce

Polska naruszyła europejską konwencję praw człowieka stosując wobec
Marka Dochnala - oskarżonego o m.in. o wręczenie łapówek -
ponadczteroletni areszt tymczasowy - orzekł we wtorek Europejski
Trybunał Praw Człowieka.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

38. minister Gowin chciał ścigać sitwę, sam jest ścigany

Rychu i spółka  ściga Gowina

14:11

Ruch Palikota też donosi na Gowina. Minister ma obrońców

Ruch Palikota też donosi na Gowina. Minister ma obrońców

- Uważamy, że Jarosław Gowin w sprawie Amber Gold
postępuje właściwie - tak szefa resortu sprawiedliwości ocenia
Arkadiusz...
czytaj dalej »


RP i SLD: Gowin złamał przepisy



W
piśmie Ruchu Palikota podkreślono, że przepisy ustawy o ustroju sądów
powszechnych nie upoważniają "do wywożenia akt sądowych z siedziby sądu i
kontrolowania ich przez urzędników ministerstwa sprawiedliwości".

"Ponieważ
działania kontrolne ministra sprawiedliwości i prezesa Sądu
Apelacyjnego nie znajdują żadnej podstawy prawnej, należy uznać je za
przekroczenie uprawnień przez wyżej wskazanych funkcjonariuszy
publicznych i działanie na szkodę interesu publicznego" - czytamy w
piśmie.

Wcześniej doniesienie do prokuratury ws. podejrzenia popełnienia przestępstwa przez Gowina złożył Dariusz Joński z SLD.

Gowin przeprasza, ale podtrzymuje treść

W
czwartek Gowin pytany o zarzuty medialne, że mógł złamać przepisy
ustawy o ustroju sądów powszechnych, powiedział: "Mam w nosie literę
przepisów, ważny jest ich duch i ważne jest to, że Polacy mają prawo żyć
w państwie, gdzie wymiar sprawiedliwości stoi na straży interesów
obywateli, a nie na straży interesów sitwy tworzonej przez część
środowisk prawniczych". W piątek minister przeprosił za sformułowanie,
że "ma w nosie literę przepisów", ale jednocześnie podkreślił, że
podtrzymuje sens tej wypowiedzi.

Argumentował, że gdyby pozbawić
ministra sprawiedliwości dostępu do akt sądowych, to nie mógłby
sprawować nadzoru nad sprawnością postępowań, a także występować o
wszczęcie postępowania dyscyplinarnego.


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

39. Wielka korupcja w branży


Wielka korupcja w branży węglowej


25 osób zarządzających spółkami węglowymi zostało
oskarżonych o korupcję. Zarzuca się im przyjęcie ponad 3 mln złotych.

Śledztwo rozpoczęło się w 2008 r. od
zawiadomienia o przestępstwie złożonego przez Andrzeja B.
-współwłaściciela jednej z firm, zajmujących się sprzedażą towarów i
świadczeniem usług na rzecz kopalń. "Andrzej B. opisał proceder
korupcyjny, który miał miejsce w latach 2003-2008, w którym on również
brał udział, wręczając korzyści majątkowe" - powiedział Ozimek.

B. zdecydował się pójść do Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego po tym jak poróżnił się ze wspólnikiem - Antonim G. Zeznał, że należąca do nich firma zdobywała kontrakty w kopalniach korumpując prezesów i dyrektorów.
Przekazał oficerom ABW kalendarze, w których odnotowywano fakt związane
z wręczaniem łapówek. Podobne dowody zabezpieczono też u Antoniego G.

Andrzej B. skorzystał z klauzuli
bezkarności, przysługującej osobom, które same ujawniły korupcję. Jego
sprawa została umorzona. W procesie zostanie przesłuchany jako świadek.
Obok Antoniego G., któremu śledczy zarzucają wręczenie 3 mln zł, przed
sądem za wręczenie korzyści majątkowej odpowie też jego syn Andrzej G.,
który miał własną firmę.

Pozostałe 23 osoby odpowiedzą przed sadem
za przyjmowanie łapówek w kwotach od dwóch do ponad 500 tys. zł w
zamian za preferowanie firmy należącej do B. i G. w procedurach
przetargowych. Postawione im zarzuty
dotyczą lat 2003-2008 i funkcji, które te osoby pełniły w tamtym
okresie – dyrektorów kopalń lub pracowników spółek węglowych.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika gość z drogi

40. a Kalisz nadal się martwi,ze wyklucza się znaczną grupe...

a może Znaczącą Grupę trzymajacą WADZĘ..bo nie były to słupy,czy zwyczajni kowalscy...lecz tuzy....
1.afera węglowa
2.Afera paliwowa
3. mord na Olewniku...
to tylko fragment przekrętów z czasów gdy rządziło SLD...pomijam słynną aferę z limuzyną z firankami ,rodem z Łodzi...
pomijam....aferę z wyceną i sprzedażą huty,wartej miliony a wycenioną za wartość żelaznej bramy na jej olbrzymim terenie...
nie jestem fanką pana Gowina,ale tu popieram go i pytam SLD i palących koty ,szczególnie tych rodem z szemranych interesów....rozum wam odjęło,czy co...?
trybunał stanu ?
a co dla was....za przekręty,lewe przetargi,śmierć słupów,kwity za węgiel,ktore szły z dymem,za wyprzedawanie Polskiego Majątku za psi grosz...?
litościwie nie zapytam już o ministerstwo turystyki i czegoś tam jeszcze i słynne biuro turystyczne,chyba było mu Juventur na imię....?
nie wspominam nawet Złotych Tarasów...bo i po co ? :)
serd pozdrawiam :)

gość z drogi

avatar użytkownika Maryla

41. Afery hazardowe III RP: nie

Afery hazardowe III RP: nie uczymy się na błędach

Przypominamy
najgłośniejsze afery korupcyjne III RP. Piszemy, czego i kogo dotyczyły
oraz czy w wyniku skandalu wprowadzono zmiany w systemie prawnym.»

Przeprowadzone przez Piterę w trzech ministerstwach:
finansów, sportu i turystyki oraz gospodarki, kontrole ujawniły
wprawdzie zarówno „szereg naruszeń przepisów regulaminu pracy Rady
Ministrów”, jak i „działań nierzetelnych i niecelowych”, ale niewiele z
tego wynikło. Prokuratura umorzyła wszystkie wątki śledztwa w sprawie afery hazardowej: domniemanej korupcji przy uchwalaniu samej ustawy, ewentualnych przecieków o akcji
CBA oraz załatwiania przez ministra sportu pracy w zarządzie
Totalizatora Sportowego córce właściciela kasyn, gdyż taki zarzut także
pojawił się w trakcie trwania afery. Jedynymi osobami, które faktycznie
stanęły przed sądem,
byli drobni urzędnicy – pomniejsi uczestnicy tzw. afery wyciągowej,
jaka wyszła na jaw przy okazji śledztwa wokół hazardowego lobbingu –
ułatwiający hazardowym bonzom budowę wyciągu narciarskiego z naruszeniem
prawa.

Druga i... trzecia afera hazardowa

Nowe założenia ustawy o lobbingu,
która miała być jednym z priorytetów działań rządu, utknęły w 2011 r. w
zagadkowym zespole roboczym i od tego czasu słuch o nich zaginął. Tak
więc jedynym trwałym skutkiem afery hazardowej pozostaje nieszczęsna
ustawa, nad którą po niekorzystnym dla rządu wyroku Trybunału
Sprawiedliwości UE zbierają się czarne chmury.

Podobnie
jak po pierwszej aferze hazardowej z 2003 r. instytucje nie wyciągnęły
głębszych wniosków z afery. To nie koniec. Niedawna wizyta CBŚ w
Ministerstwie Finansów i zabezpieczenie wielu dokumentów może świadczyć o
tym, że szykuje się już trzecia z kolei afera hazardowa. Lub przynajmniej druga odsłona tej drugiej. Ale to już zupełnie inny wątek.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

42. Największe afery III RP:

Największe afery III RP: Trójkąt Buchacza

Przypominamy
najgłośniejsze afery korupcyjne III RP. Piszemy, czego i kogo dotyczyły
oraz czy w wyniku skandalu wprowadzono zmiany w systemie prawnym.»

Dziś spółki Trójkąta są w likwidacji, ale nie wiadomo,
jaką część ich majątku uda się odzyskać, bo za Trójkątem ciągnie się
sprawa podejrzanych weksli na ponad miliard złotych. W aferze jednak
winnych brak.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

43. Akt oskarżenia ws. afery

Akt oskarżenia ws. afery korupcyjnej w górnictwie

Prokuratura Okręgowa w Częstochowie skierowała do sądu akt
oskarżenia przeciwko 25 osobom w sprawie afery korupcyjnej w górnictwie.

Śledztwo w tej sprawie było prowadzone wspólnie z ABW. Podejrzanym o
wręczanie oraz przyjmowanie łapówek w związku z działalnością spółek
węglowych i wchodzących w ich skład kopalń węgla kamiennego grozi kara
pozbawienia wolności do 10 lat.

Śledztwo obejmowało lata 2001-2008 i dotyczyło największej afery korupcyjnej w historii polskiego górnictwa węgla kamiennego.

Sprawę od początku prowadziła Delegatura ABW w Katowicach, do której w
2008 r. zgłosił się jeden ze współwłaścicieli podmiotu wręczającego
łapówki. Opisał on przedmiotowy proceder oraz wskazał osoby i podmioty
biorące w nim udział.

- Aktem oskarżenia objęto 25 osób. Dwie spośród tych osób wręczały
korzyści majątkowe, a pozostałe osoby takie korzyści przyjmowały.
Głównemu oskarżonemu Antoniemu G. zarzucono wręczenie korzyści
majątkowych w łącznej kwocie prawie 3 milionów złotych. 23 osoby, wśród
których są członkowie zarządu spółek węglowych, naczelni inżynierowie
oraz dyrektorzy kopalń, miały przyjmować korzyści majątkowe w kwotach od
2 tys. zł do 500 tys. złotych w zamian za preferowanie tej firmy w
procedurach przetargowych
- powiedział Tomasz Ozimek z Prokuratury Okręgowej w Częstochowie

Ustalono, że łączna wysokość kwot przekazanych korzyści majątkowych wynosiła ok. 4 mln zł.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

44. Afera alkoholowa z lat 90.

Afera alkoholowa z lat 90. Niedbalstwo nie zwalnia od odpowiedzialności

Na
początku lat 90. Polskę zalała rzeka alkoholu. Zdawali sobie z tego
sprawę wszyscy oprócz rządzących. Politycy postawieni przed Trybunałem
Stanu zasłaniali się niewiedzą.»

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

45. Katowice: 6 lat więzienia dla

Katowice: 6 lat więzienia dla Józefa Jędrucha, byłego szefa Colloseum


6 lat więzienia, 400 tys. zł grzywny i obowiązek naprawienia szkody w
wysokości 54 mln zł przewiduje prawomocny już wyrok dla b. właściciela
Colloseum Józefa Jędrucha. Razem z 10 innymi osobami odpowiadał za
wyłudzenia na kwotę ponad 400 mln zł. Orzeczenie zapadło w poniedziałek
przed Sądem Apelacyjnym w Katowicach, który rozpoznawał odwołania od
wyroku z I instancji.

Poza orzeczeniem kary pozbawienia wolności i kar
finansowych sąd apelacyjny zakazał Jędruchowi zajmowania stanowisk w
spółkach prawa handlowego na 10 lat.



Wyrok jest nieco łagodniejszy niż w pierwszej instancji - sąd
okręgowy skazał Jędrucha (sąd zgodził się na podawanie jego nazwiska) na
osiem lat więzienia i 720 tys. zł grzywny.



Z ustaleń śledztwa wynika, że większość z 430 mln zł została
wyłudzona w obrocie wierzytelnościami, a głównymi oszukanymi były
należące do Skarbu Państwa firmy: Będziński Zakład Elektroenergetyczny
(BZE) i Polskie Sieci Elektroenergetyczne (PSE).
Poza Jędruchem - oskarżonym m.in. o wyłudzenie 385 mln zł - przed sądem
apelacyjnym odpowiadało 10 osób. Oskarżone były przede wszystkim o
oszustwa bądź niegospodarność, a także utrudnianie kontroli skarbowej i
śledztwa oraz uszczuplenia podatkowe.



Mimo "wysoce krytycznej" oceny zachowania oskarżonych w sprawie
Colloseum, katowicki sąd apelacyjny złagodził wymierzone im w I
instancji kary, biorąc pod uwagę m.in. ich postawę po popełnieniu
zarzucanych im przestępstw i wcześniejszą niekaralność.



W taki sposób przewodniczący składu orzekającego Mirosław Ziaja uzasadniał poniedziałkowy wyrok w sprawie Colloseum. 11 osób odpowiadało m.in. za wyłudzenia na kwotę prawie 430 mln zł.



Głównemu oskarżonemu, byłemu właścicielowi konsorcjum Józefowi
Jędruchowi sąd wymierzył karę 6 lat więzienia, 400 tys. zł grzywny,
zobowiązał go do naprawienia szkody w wysokości 54 mln zł. Zakazał mu
też zajmowania stanowisk w spółkach prawa handlowego na 10 lat (sąd
okręgowy skazał Jędrucha na 8 lat). Łagodniejsze wyroki usłyszeli też
inni podsądni.



Sędzia Ziaja powiedział, że sąd apelacyjny generalnie podzielił
ustalenia sądu okręgowego i poczynioną w I instancji ocenę dowodów.
Zmodyfikował jednak wyrok, m.in. w zakresie wymiaru kar. Argumentował,
że sąd okręgowy nie dysponował wszystkimi dowodami, które miał do
dyspozycji sąd odwoławczy. Chodzi m.in. o przeprowadzone wywiady
środowiskowe.



Tylko jedna osoba była wcześniej karana, wszyscy podsądni prowadzą
ustabilizowany tryb życia - powiedział przewodniczący składu
orzekającego. Zwrócił uwagę, że poza karami pozbawienia wolności
oskarżeni zostali też skazali na kary finansowe, w niektórych
przypadkach bardzo dotkliwe.



Z ustaleń śledztwa wynika, że większość z 430 mln zł została
wyłudzona w obrocie wierzytelnościami, a głównymi oszukanymi były
należące do Skarbu Państwa firmy: Będziński Zakład Elektroenergetyczny i
Polskie Sieci Elektroenergetyczne. Poza Jędruchem - oskarżonym m.in. o
wyłudzenie 385 mln zł - przed sądem apelacyjnym odpowiadało 10 osób.
Oskarżone były przede wszystkim o oszustwa bądź niegospodarność, a także
utrudnianie kontroli skarbowej i śledztwa oraz uszczuplenia podatkowe.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika gość z drogi

46. ot kłaniaja się czasy starych NFI i ich POciotków i czasy Buzka,

tego ,co go na wózek chcieli wsadzić ludzie pracy, minęły lata ,a dzięki Opatrzności pewne sprawy wracają na NOWO,czy tylko skutecznie....?
Kto jeszcze pamięta te bilbordy,te fantazje ?
pozdr

gość z drogi

avatar użytkownika Maryla

47. korumpowanie urzędników Ministerstwa Finansów

Ośmiu lat więzienia i zapłaty 480 tys. zł grzywny domaga się prokurator dla byłego senatora Henryka Stokłosy. Przedstawicielka Ministerstwa Finansów zażądała zwrotu 14,6 mln zł niesłusznie umorzonych podatków.
W poznańskim sądzie zaczęły się mowy w procesie byłego senatora Henryka Stokłosy, któremu prokuratura postawiła ponad 20 zarzutów. Najcięższe dotyczą korumpowania urzędników Ministerstwa Finansów. Stokłosa miał ich wynagradzać za korzystne rozstrzygnięcia spraw podatkowych, umarzanie zaległości, uchylanie niekorzystnych decyzji pilskiej skarbówki.

Ile stracił skarb państwa? - 14 mln 600 tys. zł - powiedziała w mowie końcowej Joanna Bronisz, radca prawny Ministerstwa Finansów. I poprosiła sąd, by w wyroku nakazał Stokłosie zwrot bezpodstawnie umorzonych podatków.

Ale Stokłosa odpowiada nie tylko za korupcję. Zarzuty dotyczą też niszczenia środowiska i bicia pracowników. Prokurator zażądał skazania byłego senatora na osiem lat więzienia oraz orzeczenia 480 tys. zł grzywny. Gdyby sąd zgodził się z wnioskiem prokuratury, byłaby to wysoka kara. Byłemu senatorowi, potentatowi na rynku drobiu i utylizacji padliny, grozi maksymalnie dziesięć lat.

Prokurator odniósł się w mowie końcowej do wydarzeń ostatnich miesięcy: odsunięcia od procesu prokuratora Roberta Kiełka po ujawnieniu nagrań jego rozmów ze świadkami, wniosków Stokłosy o wyłączenie sędziów, wreszcie do pikiety jego pracowników przed sądem. - Linia obrony nastawiona była na odwrócenie uwagi, forsowanie wizji spisku przeciwko jego osobie i firmie. Oskarżony niszczy wizerunek organów sprawiedliwości. Podsyca emocje, by zjednać sobie sympatię - mówił prokurator, podkreślając, że zebrane dowody nie zostawiają wątpliwość, że Stokłosa łamał prawo.

Oskarżenie opiera się głównie na zeznaniach Mariana J., byłego doradcy podatkowego Stokłosy, który urzędnikom ministerstwa miał wozić koperty z pieniędzmi.

Adam Zwierzyński, jeden z obrońców Stokłosy, w mowie końcowej zaatakował prokuraturę. Zwierzyński stwierdził, że sprawa Stokłosy (zaczęła się na przełomie 2006 i 2007 r.) miała być "paliwem politycznym IV RP". - Tak jak dr Mirosław G. reprezentował nielubianą przez władzę profesję lekarzy, tak Henryk Stokłosa był przedstawicielem znienawidzonych oligarchów, o czym mówił były prezydent Lech Kaczyński - dodał Zwierzyński. I stwierdził, że w śledztwie przeciwko Stokłosie stosowane były podobne metody co w sprawie doktora G.: - Świadkowie byli przesłuchiwani do późnych godzin. Grożono im, że jeśli nie będą zeznawać przeciwko Stokłosie, to trafią do aresztu, stracą pracę.

Obrońcy Stokłosy wnieśli o jego uniewinnienie.

Na ławie oskarżonych zasiada także pracownica Stokłosy Elżbieta N., która - na jego polecenie - miała przygotowywać i pakować pieniądze na łapówki dla urzędników. Prokurator chce dla niej trzech lat więzienia. Z kolei trzeci oskarżony, Ryszard S., poznański sędzia w stanie spoczynku, jako prezes Sądu Administracyjnego w Poznaniu za łapówkę miał załatwić korzystne dla Stokłosy rozstrzygnięcie jednej ze spraw. Dla niego prokurator domaga się półtora roku więzienia.

Proces Stokłosy zaczął się w kwietniu 2009 r. Akta sprawy liczą 100 tomów, sam akt oskarżenia - 600 stron.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika gość z drogi

48. Nareszcie !

Korupcja,chamstwo i sobiepaństwo....
oby znalazły potępienie...

gość z drogi

avatar użytkownika Maryla

49. Stokłosa

Były senator, 24. na liście Forbesa, skazany i wyprowadzony z sali rozpraw. 8 lat i grzywna
Prokurator żądał dla byłego senatora i potentata na rynku drobiu i
utylizacji padliny ośmiu lat więzienia oraz pół miliona grzywny,
zarzucając Stokłosie niszczenie środowiska, bicie pracowników oraz
korumpowanie urzędników Ministerstwa Finansów w zamian za korzystne
rozstrzygnięcia podatkowe i umarzanie zaległości. Skarb Państwa miał na
tym stracić 14 mln 600 tys. zł.

Sąd uznał Stokłosę za
winnego korumpowania urzędników i bicia pracowników. Uniewinnił od
zarzutów zakopywania tysięcy ton padliny na polach pod Śmiłowem (choć
jednocześnie skazał Stokłosę za utrudnianie kontroli inspektorom ochrony
środowiska). Łączna kara: osiem lat więzienia i 600 tys. zł grzywny.


Sędzia postanowił aresztować Stokłosę na sześć miesięcy. - Ze
względu na orzeczoną nieprawomocnie wysoką karę - uzasadnił sędzia
Mariusz Sygrela. Sąd uzasadnia teraz wyrok. Obok ławy oskarżonych
pojawili się policjanci.

Sędzia Alina Siatecka,
uzasadniając wyrok, mówiła, że zarzuty wobec byłego senatora zostały
wnikliwie zbadane: przeprowadzono blisko 80 rozpraw, przesłuchano ponad
250 świadków. Dodała, że najważniejsze okazały się zeznania Mariana J.,
byłego doradcy podatkowego Stokłsy, który pełnił rolę kuriera, wożąc
urzędnikom ministerstwa koperty z pieniędzmi. W nagrodzę za współpracę
ze śledczymi nadzwyczajnie złagodzono mu karę - musiał zapłacić tylko
500 zł.

Sąd uznał jego zeznania za wiarygodne. Stwierdził
też, że Stokłosa nie tylko dawał łapówki, ale próbował też zjednać
sobie przychylność urzędników, wręczając im alkohole i kosze z
wędlinami. - Organizował też dla nich weekendowe imprezy, połączone z
przelotami samolotami - mówiła sędzia Siatecka.

Proces
Stokłosy skończył się po czterech latach. Nie bez przeszkód. Media
należące do holdingu Stokłosy atakowały prokuratora i sędziów. Do
internetu trafiły m.in. nagrania rozmów telefonicznych prokuratora
Roberta Kiełka ze świadkami. Kiełek został za to odsunięty od procesu.
Bliski tego był również sędzia Mariusz Sygrela, kiedy do internetu
trafiły jego prywatne komentarze nagrane przez jedną ze stacji
telewizyjnych. Jeszcze trzy tygodnie temu Stokłosa chciał wyłączyć z
orzekania w swojej sprawie wszystkich poznańskich sędziów, uznając ich
za stronniczych. Bez skutku.

Na ławie oskarżonych
zasiadała też pracownica byłego senatora, która - na jego polecenie -
miała pakować pieniądze na łapówki dla urzędników. Sąd skazał ją na dwa
lata w zawieszeniu. Natomiast Ryszard S., poznański sędzia w stanie
spoczynku, jako prezes Sądu Administracyjnego w Poznaniu
za łapówkę miał załatwić korzystne dla Stokłosy rozstrzygnięcie jednej
ze spraw. Został skazany na półtora roku więzienia - bez zawieszenia.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

50. Przed katowickim sądem

Przed katowickim sądem rozpoczęła się we wtorek rozprawa apelacyjna w procesie Barbary K. - bizneswoman nazywanej "śląską Alexis". Jest ona oskarżona m.in. o działanie na szkodę jednej ze spółek w związku z pośrednictwem w załatwieniu publicznej dotacji.
W maju 2012 r., po prawie sześcioletnim procesie, Sąd Rejonowy Katowice-Zachód uniewinnił K. Nie znalazł też podstaw, by skazać siedem pozostałych oskarżonych osób, wśród których jest m.in. córka Barbary K., Katarzyna. Wyrok zaskarżyła prokuratura.

Główny wątek sprawy dotyczy pośrednictwa w uzyskaniu dotacji na regulację rzeki Rawy. Barbara K. zaoferowała Hydrobudowie Śląsk pomoc w uzyskaniu środków na ten cel z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska (NFOŚ). Chodziło o 17 mln zł. W uzyskaniu tej kwoty miała formalnie pomóc firma konsultingowa należąca do córki "Alexis", a prowizją za załatwienie dotacji miały być 2 mln zł.

Read more: http://wyborcza.biz/biznes/1,100896,13546079,Poczatek_rozprawy_w_procesi...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

52. Gadowski: Żemek wyszedł żywy,


Gadowski: Żemek wyszedł żywy, gdyż trzymał buzię na kłódkę


Grzegorz Żemek na wolności. Jeśli chce żyć, będzie milczał. 

Kto powinien siedzieć w więzieniu zamiast Zemka? Albo inaczej: razem z nim?

Obok Grzegorza Żemka powinien siedzieć przynajmniej wiceminister
finansów odpowiedzialny za nadzór nad Funduszem. Powinni siedzieć także
wysocy oficerowie II Zarządu Sztabu Generalnego, którzy od początku
wiedzieli jak funkcjonuje FOZZ. Wśród znaczących świadków, o ile nie
wśród oskarżonych, powinien być Edward Mazur, Andrzej Kuna, Aleksander
Żagiel i kilku generałów, oficerów służb specjalnych.

Czy ta sprawa, już po wyjściu Żemka na wolność, będzie miała jakiś ciąg dalszy?

Myślę, że wyjście Żemka nic nie zmieni, dlatego że Grzegorz Żemek
wyszedł żywy z więzienia, gdyż trzymał buzię na kłódkę. Jeśli byłoby
inaczej, to mielibyśmy do czynienia z natychmiastowym samobójstwem.

Czyli milczenie na wolności jest warunkiem jego dobrego zdrowia, pomyślności i w miarę długiego życia?

Tak. Warunkiem jego dobrego zdrowia i dobrego samopoczucia jest jeden – milczenie.

Czyli nie może on powiedzieć jak w branżę mięsną, w branżę handlu
samochodami, w branżę pośrednitwa w handlu surowcami energetycznymi,
wsiąkały pieniądze FOZZ.

Nie może więc powiedzieć, jak połączono pieniądze FOZZ z pieniędzmi
zlikwidowanymi po cichu firm należących do 38 central handlu
zagranicznego PRL. Nie może powiedzieć jak rozkradziono ogromne sumy z
kont przedsiębiorstw handlu zagranicznego, ogromne sumy w dewizach,
rozkradziono i przelano na konta osób prywatnych i w jaki sposób te sumy
wsiąkały w branżę medialnej. O tym wszystkim nie może opowiadać, bo to
jest opowiadanie, jak został nakręcony zegarek systemu.

 

Szef fundacji pomagającej byłym więźniom w uzsadnieniu do
wniosku o przedterminowe zwolnienie Żemka powiedział, że zatrudni go w
tej fundacji, gdyż „widzę stosunek Żemka do przestępstw, które
popełnił”. Taka kpina, to symbol III RP?

To zdaje się takie poczucie humoru rodem z kabaretów telewizyjnych.
Poczucie humoru, w którym ktoś śmieje sie w twarz: „patrzcie, jacy
jesteście głupi”.

Czesław Kiszczak w rozmowie ze mną powiedział o Żemku: „Był Żemek,
rozmawialiśmy w ogródku. Stwierdził, że nie robił niczego, co jest
niezgodne z regulaminem”.

Z regulaminem?

Tak.

FOZZ – matka wszystkich ofiar? Co Polacy powinni koniecznie wiedzieć o tej aferze?

To trochę taka zbitka medialna, że FOZZ  to matka wszystkich afer. To
jest afera ujawniona. Natomiast gdybyśmy szukali matki wszystkich afer,
to musielibyśmy znaleźć jeszcze kilka nieopisanych. M. in. aferę, o
której już wspomniałem – czyli prywatyzacja 38 central handlu
zagranicznego, które funkcjonowały w PRL i monopolizowały handel z
blokiem dewizowym. To wszystko zostało ukradzione. Nie ma tych
pieniędzy. Nie ma tych firm, które pozakładały te centrale handlu
zagranicznego, aby móc funkcjonować.

I wreszcie urwał się trop wędrówki tych pieniędzy na prywatne konta w Polsce.

I jeszcze ogromna afera
Narodowych Funduszy Inwestycyjnych; kompletnie nie rozliczona i nie
opisana. Kilkaset przedsiębiorstw na skutek komplikacji i zależności
między funduszami w pewnym momencie przestały należeć do Skarbu Państwa i
za psie pieniądze przeszły w ręce prywatnych właścicieli.

FOZZ jest jedną z największych afer i jako tako wskazanych, bo
przecież nie opisanych. Natomiast kilka innych afer, o których można by
mówić dopiero pod odtajnieniu dokumentów z likwidacji Wojskowych Służb
Informacyjnych, wciąż czeka na opisanie. Są to afery równie porażające
jeżeli chodzi o skalę kradzieży jak FOZZ.

ROZMAWIAŁ: Sławomir Sieradzki

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

53. Osiem lat po zatrzymaniu

Osiem lat po zatrzymaniu katowicki sąd uwolnił Barbarę Kmiecik od zarzutu próby wyłudzenia rządowych dotacji na usuwanie szkód górniczych. Z podejrzeń oczyścił także jej córkę oraz byłych prezesów Hydrobudowy. Wyrok jest prawomocny.
Barbara Kmiecik to najsłynniejsza kobieta w branży węglowej. W latach 90., gdy figurowała na liście najbogatszych Polaków, nadano jej przydomek "Alexis górnictwa". W 2005 r. została zatrzymana przez policję i trafiła do aresztu. Za rządów PiS stała się motorem śledztwa przeciwko mafii węglowej. Dzięki jej zeznaniom kierowana przez Zbigniewa Ziobrę prokuratura chciała "wyjść na lewicę".

"To był lobbing, a nie wyłudzenia"

"Alexis" twierdziła bowiem, że za pośrednictwem Barbary Blidy, byłej posłanki SLD, korumpowała prezesa jednej ze spółek węglowych. Sprawa zakończyła się tragedią - podczas zatrzymania przez ABW Blida śmiertelnie się postrzeliła. Kmiecik tłumaczyła potem, że poszła na współpracę z prokuraturą, bo bała się powrotu do aresztu. A o swojej działalności mówiła: "To był lobbing, a nie wyłudzenia".

Według prokuratury "Alexis" zdobyła listę firm, które miały otrzymać rządową dotację na usuwanie szkód górniczych. Kmiecik zgłosiła się do nich i obiecała załatwienie im dotacji. Za 2 mln zł dotacji chciała 700 tys. zł prowizji. Miała też powoływać się na swoje kontakty w resorcie gospodarki. Według śledczych nie wspomniała, że dotacja została już przyznana.

Sąd: Oskarżona wskazywała tylko firmom, jakie warunki muszą spełnić

Sąd bardzo krytycznie odniósł się do apelacji prokuratury. Sędzia Edyta Kowalik, przewodnicząca składu orzekającego stwierdziła, że jej "autor nie dostrzegał treści zarzutów i prowadził analizę prawną w oderwaniu od nich". - Nie sposób odnieść wrażenia, iż tylko osoba Barbary Kmiecik była przedmiotem zainteresowania prokuratury. Nie można jednak koncentrować się tylko na jednej osobie i jej zachowań przypisywać pozostałym oskarżonym - mówiła sędzia Kowalik w uzasadnieniu wyroku.

Sąd przyznał, że Kmiecik powoływała się na znajomości wśród polityków, ale tylko po to, aby uchodzić za osobę ustosunkowaną. "Alexis" została uniewinniona, bo według sędziów wskazywała tylko firmom, jakie warunki muszą spełnić, aby otrzymać pieniądze.

Upadł też zarzut usiłowania wyłudzenia dotacji przeznaczonej na regulację koryta Rawy. Roboty te prowadziła spółka Hydrobudowa, dla której "Alexis" z córką miały wykonać kilka ekspertyz. Według prokuratury nie zrealizowano ich, ale szefowie Hydrobudowy byli skłonni zapłacić Kmiecik prowizję. Sąd uznał, że mieli do tego prawo i podkreślił, że odpowiedzialności karnej podlegają tylko działania bezkarne. - Tymczasem menedżerowie tej firmy mieli prawo zawierać umowy, nawet jeśli nie były one do końca opłacalne, czy też nosiły znamiona ryzyka gospodarczego - zauważyła przewodnicząca składu orzekającego.

Sąd zasądził też na poczet oskarżonych po 420 zł tytułem kosztów obrony. Zapłaci za to skarb państwa.
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,13590888,Wpadka_prokurat...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

54. Tomasz

Reinkarnacja Alexis. Uniewinnienie Barbary Kmiecik to wyraźny sygnał do prokuratury, policji i ABW, aby nie tropić dużych afer

Tylko u nas

Barwny przydomek „śląska Alexis” to licentia poetica dziennikarzy
Gazety Wyborczej, która swego czasu bardzo rozpisywała się na temat
Kmiecik.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

55. Afera Art-B: Najsłynniejszy

Afera Art-B: Najsłynniejszy oscylator w krótkiej historii III RP

Bagsik
i Gąsiorowski stali się pieszczochami piewców polskiej
przedsiębiorczości. Budując spółkę Art-B umieli też wykorzystać
znajomości z wpływowymi politykami.»

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

56. Stokłosa może wyjść.

Stokłosa może wyjść. Wystarczy 5 mln zł kaucji

Zaskakujący zwrot w sprawie byłego senatora Henryka Stokłosy:
nieprawomocnie skazany na osiem lat więzienia, może wyjść na wolność za
kaucją. Mimo że już raz uciekł za granicę



Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

57. Umorzenie ws. Blidy

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

59. Marszałek podkarpacki

Marszałek podkarpacki Mirosław Karapyta odchodzi z PSL. Ale ze stanowiska rezygnować nie zamierza

Prokuratura Apelacyjna w Lublinie postawiła Karapycie siedem zarzutów
dotyczących czynów popełnionych w latach 2011-2012. Miał on przyjąć
łapówki w kwotach od 1,5 do 30 tys. zł, łącznie kilkadziesiąt tysięcy
złotych. Korzyści przyjmowane przez marszałka miały polegać też na
opłaceniu mu pobytu na urlopie za granicą i w Polsce. Dwa zarzuty
dotyczą korzyści osobistych w postaci zaspakajania potrzeb seksualnych.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika gość z drogi

60. beata niewinna ,ale babcia z pietruszką winna ,bo dorabia sobie

grosikami do nędznej renciny...oto Polska Tuska -Schetyny -Stokłosy
strach sie bać....
mafia na wolności,dla nas więzienia,areszty,psychiatryki.
Dzisiaj Polska sprawiedliwość ...padła...

gość z drogi

avatar użytkownika Maryla

61. Tomasz Kaczmarek w sądzie o

Tomasz Kaczmarek w sądzie o oszustwach przy sprzedaży willi w Kazimierzu nad Wisłą i udziale w nich Jolanty Kwaśniewskiej

"Z uzyskanego w wyniku działań Centralnego Biura Antykorupcyjnego
materiału dowodowego wynika jednoznacznie, że to Jolanta Kwaśniewska
kierowała całością działań podjętych przez osoby oskarżone w tej
sprawie".


Nadzwyczajne środki bezpieczeństwa na procesie ws. majątku Kwaśniewskich


Bramka wykrywająca metal
przed salą rozpraw, ABW dokładnie przeszukująca salę, a dziennikarze nie
wpuszczeni na proces. Co takiego tajemniczego dzieje się na procesie
związanym z majątkiem Jolanty i Aleksandra Kwaśniewskich, że warszawski
Sąd Okręgowy stosuje "wyjątkowe" środki...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

62. Seremet: Sprawę śmierci


Seremet: Sprawę śmierci Barbary Blidy badano rzetelnie i wszechstronnie

Okoliczności śmierci Barbary Blidy badane były
rzetelnie, wszechstronnie, wielowątkowo i wielokierunkowo; ocena śledztw
prowadzonych w tej sprawie nie doprowadziła do zakwestionowania
wydanych w nich decyzji - uznał prokurator generalny Andrzej Seremet.

Seremet odpowiedział w ten sposób na wątpliwości
Rzecznik Praw Obywatelskich prof. Ireny Lipowicz. RPO na początku
kwietnia skierowała pismo do prokuratora generalnego w sprawie śledztw
prowadzonych po śmierci b. posłanki SLD. Jak wtedy pisała RPO - w jej
ocenie - zatrzymanie Blidy nie było konieczne, a późniejsze umorzenie
śledztwa, w którym badano okoliczności tego zatrzymania - przedwczesne.



"Mój niepokój budzi okoliczność, że w piśmie Pani Rzecznik
wielokrotnie użyto ostrych, ale też i ogólnych sformułowań, niepopartych
jednak konkretnymi zarzutami, które miałyby swoje źródła w konkretnym
materiale dowodowym, przepisach prawa karnego materialnego, czy też
procesowego"
- zaznaczył prokurator generalny.Dodał, że oceny dokonane przez RPO mają charakter polemiki z zebranym materiałem dowodowym.
Jak podkreślił, efektywności śledztwa nie należy oceniać przez pryzmat liczby osób postawionych w stan oskarżenia.



"W celu zapoznania opinii publicznej z decyzjami podjętymi w
śledztwach prowadzonych w związku ze śmiercią Barbary Blidy mam zamiar
opublikować je w formie tzw. białej księgi - poinformował Seremet.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

63. "Oluś zawsze był krętaczem?"

"Oluś zawsze był krętaczem?" Kwaśniewski nie wiedział, skąd wzięło się 410 tysięcy złotych na jego koncie

Kwaśniewskiemu darowano karę, gdyż szybko zapłacił zaległy podatek
i odsetki za zwłokę. Czy gdyby był przeciętnym Kowalskim tak szybko
sprawa rozeszłaby się po kościach?

Kto mu płacił?

„Aleksander Kwaśniewski podał
(...), że w październiku 2006 r. osiągnął przychód w kwocie 294 607,52
zł, a w listopadzie 2006 r. w kwocie 115 895,16 zł. W (...) żadnych
dokumentach, którymi dysponował urząd skarbowy,
nie wskazano (...) podmiotu, który przekazał Aleksandrowi
Kwaśniewskiemu pieniądze (...)” – czytamy w materiałach śledztwa
sporządzonych przez prokuratorów.

Prezydent przedstawił wówczas stosowne dokumenty, ale i tak wyszło na jaw, że do końca rzetelny nie był.

Za mały podatek

„(...)
zaniżył swe przychody o kwotę 7246,20 złotych, co spowodowało
uszczuplenie w podatku dochodowym od osób fizycznych w kwocie 1449
złotych” – stwierdzili prokuratorzy.

Kwaśniewski uregulował
należność wraz z odsetkami i nikt więcej się nad nim już nie znęcał.
Przy okazji prokuratorzy dowiedzieli się, że w ciągu roku udało mu się
zarobić 885593,36 zł.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

64. Barbara Kmiecik znów przed

Barbara Kmiecik znów przed sądem

Katowicka prokuratura nie ma wątpliwości, że Barbara Kmiecik złamała
prawo, posługując się sfałszowanym dokumentem. Oskarżyła ją też o
oszustwo na szkodę osoby fizycznej w wysokości 60 tys. zł. W grudniu
akt oskarżenia trafił do sądu. Dziś pierwsza rozprawa.

Jak twierdzi najemca, Kmiecik posłużyła się przy zawieraniu umowy najmu
pełnomocnictwami warszawskiej spółki Eco Recycling Investment
Organizacja Odzysku oraz osoby fizycznej z Katowic.



- Uwiarygodniała się przy tym mówiąc, że w Radzie Nadzorczej Eco
Recycling jest generał Gromosław Czempiński - dodaje najemca lokalu.



Śledztwo wykazało, że pełnomocnictwo firmy z Warszawy zostało
sfałszowane, bo podpis prezesa Eco Recycling jest skserowany z innego
dokumentu. Prezes, przesłuchiwany w charakterze świadka, zaprzeczył, by
jego firma kiedykolwiek upoważniała Kmiecik do prowadzenia w jej imieniu
jakiejś działalności. Owszem, toczyli rozmowy biznesowe, ale
upoważnień nie wystawiali.
Sprawę w sądzie poprowadzi sędzia Justyna Wiśniewska. Ta sama, która w
marcu uniewinniła Barbarę Kmiecik od oskarżeń o wyłudzenie 2 mln zł z
dotacji na naprawę szkód górniczych przy regulacji rzeki Rawy.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

65. Seremet kontra Lipowicz.

Seremet kontra Lipowicz. Prokuratura odpowie na "wątpliwości" RPO wokół samobójstwa Barbary Blidy

Jedną z legend funkcjonujących wokół sprawy Blidy jest rzekome
mataczenie funkcjonariuszy. Jeśli ktoś chce doszukać się wątpliwości w
sprawie Blidy, to się ich doszuka - uważa prokurator generalny Andrzej
Seremet.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

66. Sprawa Blidy: Były

Sprawa Blidy: Były funkcjonariusz ABW skazany. Przyszedł aresztować Barbarę Blidę
Były oficer ABW skazany w sprawie Blidy. Funkcjonariusz ABW, który
przyszedł aresztoweać Barbarę Blidę, został skazany na 6 miesięcy
pozbawienia wolności w zawieszeniu na 2 lata. To pierwszy wyrok
skazujący we wszystkich sprawach prowadzonych w związku ze śmiercią
Barbary Blidy.
Były oficer ABW Grzegorz S., oskarżony był o niedopełnienie obowiązków w
czasie zatrzymywania Barbary Blidy. Proces toczy się od listopada 2009
r. - z wyłączeniem jawności - przed Sądem Rejonowym w Siemianowicach
Śląskich.
Zdaniem śledczych był odpowiedzialny za prawidłowy przebieg działań.
Tymczasem - jak ustaliła prokuratura - S. nie wydał dwóm pozostałym
funkcjonariuszom ABW polecenia przeszukania Blidy i łazienki w jej domu w
celu sprawdzenia, czy posiada broń, sam też nie podjął żadnych działań w
tym kierunku. Podczas śledztwa nie przyznał się do winy.



Prokuratura uznała, że zebrane dowody nie dały podstaw do
przedstawienia zarzutów dwóm pozostałym funkcjonariuszom ABW z grupy
realizacyjnej, wypełnili bowiem swoje obowiązki w zakresie poleceń
wydawanych przez Grzegorza S. W związku z tym postępowanie umorzono.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

67. Seremet nie chciał pomóc PO w

Seremet nie chciał pomóc PO w ustawce przeciw PiS

DO RZECZY USTALIŁO

Platforma naciskała, żeby prokurator generalny wznowił sprawę Blidy. Miał to być pretekst do postawienia Kaczyńskiego i Ziobry przed Trybunałem Stanu. Seremet odmówił, więc grozi mu dymisja

Cezary Gmyz

Przygotowaniem do całej akcji miało być wystąpienie z 19 czerwca rzecznik praw obywatelskich Ireny Lipowicz do prokuratora generalnego. Sugerowała w nim ponowne zbadanie sprawy Blidy.

Tymczasem wszystkie postępowania dotyczące rzekomych nieprawidłowości związanych ze śledztwem w sprawie Barbary Blidy zostały prawomocnie umorzone. Jedyną osobą skazaną w tej sprawie był funkcjonariusz ABW, który kierował grupą mającą zatrzymać Blidę. W przypadku działań Kaczyńskiego i Ziobry prokuratura nie dopatrzyła się żadnego złamania prawa, a sądy podzieliły tę opinię.

Mimo tego PO w obliczu spadających sondaży i rosnącej popularności PiS postanowiła tę sprawę odgrzać. Z informacji „Do Rzeczy” wynika, że zapewniła sobie wsparcie SLD.

http://dorzeczy.pl/seremet-nie-chcial-pomoc-po-w-ustawce-przeciw-pis/


W sierpniu ruszy największy proces ws. korupcji w górnictwie

6 sierpnia przed katowickim sądem okręgowym ma ruszyć największy
proces dotyczący korupcji w górnictwie. Wśród 25 oskarżonych są byli
prezesi trzech największych śląskich spółek węglowych i byli dyrektorzy
kopalń. Do zarzutów przyznały się tylko dwie osoby.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

68. Mnóstwo podejrzanych, mało

Mnóstwo podejrzanych, mało wyroków i wiele pytań

Nadal
nie wiadomo, czy i kto był źródłem przecieku, dzięki któremu Andrzej
Lepper uniknął prowokacji CBA. Przypominamy aferę gruntową.»

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

69. 15 lat śledztwa w sprawie zabójstwa generała policji-Wroński

Ściganie układu widma

Uniewinnienie gangsterów podejrzanych o zabójstwo gen. Marka Papały
nie jest porażką systemu sprawiedliwości. Jest triumfem sprawiedliwości
nad ideologią i metodami IV RP.

Paweł Wroński



Uniewinnienie gangsterów podejrzanych o zabójstwo gen. Marka Papały nie jest porażką systemu sprawiedliwości. Jest triumfem sprawiedliwości nad ideologią i metodami IV RP.
Po wyroku warszawskiego sądu rejonowego ws. domniemanych zabójców gen. Marka Papały szczególnie politycy PiS byli oszczędni w komentarzach. Jedynie Ryszard Czarnecki wyszedł do mediów, twierdząc, że wyrok rodzi "poczucie niesprawiedliwości w wymiarze sprawiedliwości". Całą winą za tę sytuację obarczył rząd Tuska, który pozwolił, "aby prokuratura sama sobie była sterem, żeglarzem i okrętem" - krytykując w ten sposób rozdzielenie urzędu ministra sprawiedliwości i urzędu prokuratora generalnego.

Skoro tak, to należy się zastanowić, czy wyrok mógł być inny, gdyby ministrem sprawiedliwości, a także prokuratorem generalnym nadal był Zbigniew Ziobro.
Możliwe, że gdyby nadal trwał system IV RP, inni prokuratorzy nie przedstawiliby alternatywnego przebiegu wydarzeń przed blokiem gen. Papały z 1998 r. - rabunkowego, a nie politycznego.

Być może, gdyby prokuratorzy chodzili w więzieniach od celi do celi, udałoby im się wreszcie znaleźć zdolniejszych w konfabulacji świadków koronnych, którzy przedstawiliby bardziej spójne wersje obciążające gangsterów niż ci, z których korzystał prokurator Jerzy Mierzewski.

Być może nadal za zleceniodawcę zbrodni opinia publiczna w Polsce uważałaby polonijnego biznesmena Edwarda Mazura, którego Stany Zjednoczone z dziwnych powodów nam nie wydały.

Możliwe, że gangsterzy zostaliby skazani niesprawiedliwie.

Wyrok warszawskiego sądu ma większe znaczenie, niż się wydaje. Ta sprawa w istocie była jednym z mitów założycielskich IV RP. Jeśli ktoś pamięta atmosferę tamtych lat, przypomni sobie pojawiające się wtedy pytanie: co to za kraj, w którym można tak łatwo zastrzelić komendanta głównego policji? Ślimaczące się śledztwo było dowodem niesprawności państwa lub - lepiej - działania ciemnych sił, najlepiej postkomunistycznych, które je blokują.

Przyjęta przez prokuratora Mierzewskiego hipoteza odpowiadała nastrojom tamtych czasów. Generał miał być ofiarą biznesowo-gangstersko-politycznego układu ze służbami specjalnymi w tle i politykami, najczęściej lewicowymi. Taka mroczna wizja była akceptowana i podzielana nie tylko przez prawicowych polityków, ale chyba również przez olbrzymią większość mediów i dziennikarzy.

To także sprawa Papały tworzyła mit konieczności budowy nowego państwa, które potrafiłoby poradzić sobie z oplatającą je szarą siecią. Dlatego jej "wyjaśnienie" w czasach PiS stało się kluczowe. Miało dowieść siły i bezkompromisowości nowej władzy w ujawnianiu zgniłych mechanizmów funkcjonowania III RP.

Zbigniew Ziobro jeszcze w komisji śledczej ds. afery Rywina oskarżał premiera Leszka Millera o ochranianie Edwarda Mazura, a potem - już jako minister - o celowe zadeptywanie śladów na miejscu zbrodni. Ekstradycja Mazura była, jak podkreślał Ziobro, sprawą nie tylko jego honoru, ale też wszystkich Polaków. Tym, czym dla Amerykanów było wyjaśnienie zabójstwa Kennedy'ego.

Prokuratorów i polityków PiS nie otrzeźwiły słowa amerykańskiego sędziego Arlandera Keysa, który w 2007 r., odmawiając ekstradycji Mazura, mówił, że na podstawie tych dowodów nie skazałby go żaden sąd. Po sześciu latach polski wyrok i jego uzasadnienie okazały się podobnie druzgocące.

Powstaje pytanie dotyczące nie przeszłości, lecz teraźniejszości. Czy przedsięwzięte w tamtych latach środki były właściwe? Czy traktowanie jak wyroczni słów świadka koronnego gwarantuje sprawiedliwy proces? Wszak i dziś prokurator może "poszukiwać" zeznań w dowolnych sprawach. Trzeba się zastanowić, jak spokojnie i rozsądnie reformować prokuraturę. Tak by była niezależna i skuteczna, a nie użyteczna w uzasadnianiu tej czy innej idei.

Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,14374160,Sciganie_ukladu_widma.html#ixzz2alQw...


Prokuratura nigdy nie ustali, kto zabił generała Marka Papałę

Śledczy sięgnęli dna, a rząd nie ma pomysłu, jak ich stamtąd wydobyć.»

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

70. adwokat mafii daje głos

Jan Widacki: byłem "kwintesencją Układu"

"Me­cha­ni­zmy IV RP mogą być w każ­dej chwi­li uru­cho­mio­ne i użyte prze­ciw każ­de­mu" - mówi Jan Wi­dac­ki, jeden z naj­słyn­niej­szych pol­skich ad­wo­ka­tów. W roz­mo­wie z One­tem od­sła­nia ku­li­sy pro­ce­su, któ­rym żyła cała Pol­ska, a w któ­rym on za­siadł na ławie oskar­żo­nych.
Michał Radziechowski: Panie Profesorze, czym się pan tak naraził?
Prof. Jan Widacki: Zeznający w moim procesie świadek Janusz Kaczmarek mówił, że na licznych nieformalnych odprawach, które odbywały się u prezesa, a później premiera Jarosława Kaczyńskiego, byłem nazywany "kwintesencją układu".

Czuje się pan ofiarą spisku?

- Czegoś gorszego. Gdyby to był spisek, można by zaangażowane osoby wskazać imiennie i poprzez wyroki sądowe pozbawić ich wpływu na życie publiczne i wymiar sprawiedliwości. Mój proces ujawnia kondycję moralną różnych funkcjonariuszy państwowych. Gdy stało się jasne, że dla szefa szefów ktoś jest "kwintesencją układu" - ruszyła cała sfora.

Tak łatwo nimi kierować?

- Sfora ruszyła, żeby się podlizać, żeby awansować, żeby uzyskać pochwałę. To nie był spisek grupy ludzi, tylko mechanizm. Taki mechanizm może być w każdej chwili uruchomiony przeciwko każdemu.

Kiedy dowiedział się pan, że montują coś przeciwko panu?

- Z początkiem kwietnia 2006 roku. Wróciłem z nart w Alpach. Broniłem wtedy Zbigniewa Siemiątkowskiego. Miałem z nim jechać na przesłuchanie do Poznania. W domu otworzyłem wezwanie od białostockiej prokuratury. Zaczęli wydzwaniać dziennikarze…

O co pytali?

- Czy to prawda, że jestem podejrzany o współdziałanie z mafią. W TVN24 leciał pasek z informacją, że mam mieć postawiony zarzut.

Został pan Janem W.?

- Byłem wymieniany z nazwiska, bo formalnie nie byłem jeszcze podejrzany, więc nie dotyczył mnie stosowny zapis prawa prasowego. Informowano również, że w tej sprawie mają postawione zarzuty osoby związane z mafią pruszkowską.

Jak się pan czuł?

- Do opinii publicznej dociera o mnie taki przekaz, że na ławie oskarżonych zasiądzie jakiś facet związany z mafią pruszkowską. Jak się czułem? Jestem na ogół dość odporny, ale to było przeżycie. Moje dotychczasowe, że tak powiem, związki z mafią pruszkowską były następujące: W Nowym Sączu był sądzony Mirosław Danielak…

"Malizna".

- Tak. Został skazany za podżeganie do zabójstwa. Apelacja miała się odbyć w Krakowie. Żona Danielaka szukała w Krakowie karnisty, który by reprezentował jej męża na tym procesie. Jako adwokat miałem niezłą renomę i dużo różnych klientów, których broniłem w wielu poważnych sprawach, także w licznych sprawach o zabójstwo. I tak zostałem obrońcą Danielaka. To był mój jedyny kontakt z ludźmi związanymi z Pruszkowem.

Ryzykowny, jak widać.

- Sprawy Pruszkowa – karne i cywilne - prowadziło wielu adwokatów. Nie można nam z tego powodu czynić zarzutu. Od tego jest adwokat.

Przyjeżdża pan do Białegostoku. Czego się dowiaduje?

- Na miejscu okazuje się, że podżegałem do fałszywych zeznań Sławomira Ratajczyka - kryminalistę siedzącego w więzieniu w Białymstoku. Rzeczywiście raz byłem u tego człowieka.

Po co?

- Ten facet najpierw wydzwaniał i wysyłał SMS-y do innego obrońcy Danielaka - mecenasa Duziaka, z Warszawy. Twierdził, że ma ważne informacje, istotne dla sprawy "Malizny". Mecenas Duziak powiadomił o tym Danielakową i przekazał podany mu numer telefonu. Nie wiedział, że to komórka z kryminału. Potem okazało się, że Ratajczyk ma w celi trzy telefony komórkowe.

To możliwe?

- Ratajczyk był konfidentem. Zdaje się, że każdy telefon dostał od innej służby. Tego nikt nie wyjaśnił.

Nikt nie próbował?

- Tam działy się ciekawsze rzeczy, których nikt nie próbował wyjaśnić, albo próbował nieudolnie. W każdym razie Danielakowa prosiła mnie, żebym pojechał do Ratajczyka i spytał, co on tam ma za informacje. Na miejscu okazało się, ze żadnych ważnych informacji nie ma. Siedział tam z jakimś świadkiem koronnym, o którym opowiadał, że był nakłaniany do składania zeznań obciążających Danielaka. Potem się śmiał, że Danielaka skazali niesłusznie. Całość brzmiała mniej więcej tak, że jeden kryminalista mówił drugiemu kryminaliście coś, o czym nie wiadomo skąd wiedział. Nie miało to żadnej wartości procesowej, jednak jako adwokat miałem obowiązek sprawdzić i ten trop.

Co Ratajczyk zeznaje w śledztwie?

- Że nakłaniałem go do fałszywych zeznań na korzyść Danielaka. Wcześniej wysyła list do posła Zbigniewa Wassermana, gdzie sugeruje to samo.

Sugeruje, czy stwierdza to wprost?

- Sugeruje. Pisze, że dużo by mógł powiedzieć, a w ogóle prosi, żeby go skontaktować z obrońcami Marka Dochnala. Potem okazało się, że jest z nimi w stałym kontakcie; że jest przez nich wynagradzany i że dostaje paczki. Wreszcie odwiedza go w areszcie niejaka Dorota Kania – tak zwana dziennikarka śledcza z "Gazety Polskiej". Zostawia mu kopię swojego artykułu. Zeznanie Ratajczyka pokrywa się później z treścią tego tekstu. Ciekawe, że wizyta Kani w areszcie nie jest odnotowana. Mało tego, Kania chwaliła się, że nagrała rozmowę z Ratajczykiem, a wiadomo, że do aresztu nie wolno wnosić sprzętu nagrywającego. Ktokolwiek był w areszcie, wie, ile formalności trzeba spełnić, żeby dotrzeć do osadzonego. Jej udało się przeniknąć mury bez żadnego śladu w papierach. Kolejna tajemnica: list Ratajczyka wychodzi z oddziału dla niebezpiecznych osadzonych bez żadnego odnotowania w ewidencji. Czyli jest to jakiś gryps. Kto go przenosi - nie wiem. List dociera do sejmu, również nieodnotowany w żadnej ewidencji. Listy, które przychodzą do posłów, są na ogół sprawdzane przez BOR, a po tym nie ma śladu w żadnych dokumentach. Nie wiadomo, jak wyszedł z aresztu i jak dotarł do Wassermana. Wiadomo tylko, że Wasserman jedną kopię daje Dorocie Kani, drugą wręcza obrońcom Dochnala. Obrońcy Dochnala kontaktują się już bezpośrednio z Ratajczykiem, przysyłają mu paczki i pośredniczą między Ratajczykiem a ministrem Kaczmarkiem. Żeby było zabawniej, Ratajczyk przyznał później, że w prawdzie on ten list pisał, ale - jak się wyraził - nie on był jego autorem. Czyli – zgodnie z jego wersją - list był podyktowany. Tak mówił na rozprawie. W jaki sposób ten list wyszedł i jak doszedł – nie wiemy.

Próbowano ustalić?

- Przesłuchiwano mnóstwo ludzi i nic nie ustalono. Nawiasem mówiąc - nie do końca wiadomo, czy ten list adresowany był bezpośrednio do Wassremana, bo zaczyna się od formuły „Szanowny Panie”. Nie miał koperty. Powstaje też pytanie, dlaczego Wasserman, jeśli wynikało z tego listu, że popełniłem przestępstwo, nie przekazał go prokuraturze tylko obrońcom Dochnala i Dorocie Kani. Funkcjonariusz publiczny nie dopełnił dość istotnego obowiązku.

Po co obrońcom Dochnala był Ratajczyk?

- Ratajczyk sugerował, że ma jakieś ważne informacje. Jakie on mógł mieć ważne wiadomości na temat Dochnala, albo mnie, gdy siedział już parę lat w kryminale i się nudził? Wymyślał sobie różne atrakcyjne zajęcia, równocześnie będąc konfidentem. Brał pieniądze od służb i od obrońców Dochnala, co jest udokumentowane. Zeznawał, co chciała jedna i druga strona.

Kiedy Ratajczyk zmienił zeznania?

- Po zmianie władzy wszystko odwołał. Powiedział, że był nakłaniany do obciążających mnie zeznań. Mówił, że obiecywano mu wznowienie postępowania w jego sprawie.

Gdyby PiS nie stracił władzy i gdyby wywiązali się ze zobowiązań złożonych Ratajczykowi, on nie odwołałby zeznań. Wyszło inaczej, więc się zdenerwował. Jedna z prawdopodobnych wersji użycia Ratajczyka jest taka, że wynaleziono kryminalistę, którego w bardzo prosty sposób nakłoniono do napisania listu, który mu podyktowano.

Co to znaczy "w prosty sposób"?

- Na wolności nie zdajemy sobie sprawy z tego, jaką wartość mają w więzieniu nieraz bardzo drobne przysługi. To, czy cela jest od podwórka czy od ulicy ma życiowe znaczenie dla kogoś, kto ma w niej spędzić długi czas. Czy np. to nie jest poddasze, gdzie jak słońce przygrzeje to się wściec można. To są dla osadzonych życiowe sprawy. Wielu sędziów, którzy orzekają w oparciu o zeznania różnych kryminalistów, również niestety nie zdaje sobie sprawy, jak łatwo kupić od kryminalisty dowolne zeznania za takie właśnie drobne przysługi.

Ratajczyk nie wskazał nakłaniających?

- Nie. Twierdził, że się boi. Dawał tylko do zrozumienia. Twierdził, że odwiedzali go posłowie z komisji śledczej ds. PKN Orlen. Sąd tego nie ustalił, bo nie mógł prowadzić śledztwa obok sprawy.

Obiecywano mu coś jeszcze?

- On odsiadywał wyrok 25 lat więzienia za podwójne morderstwo i gwałt na dziecku. Bał się. Powiedział później w sądzie "Nie chodzi o to że ktoś mnie tam powiesi. Jak będą chcieli, to mnie tak urządzą, że się sam powieszę". Twierdził, że obiecywano mu nadzwyczajne złagodzenie kary. W sądzie powiedział, że był gotów podpisać pakt z samym diabłem. Jego nieszczęście polegało na tym, że pisowcy stracili władzę i się nie wywiązali. Bardzo się wtedy zdenerwował i zaczął pisać po redakcjach. Napisał do "Newsweeka" i do "Nie", że opowie, jak było, tylko że on gdy już pisze, lubi coś z tego mieć. Obie redakcje nie podjęły negocjacji. W czasie tych zmagań został przeniesiony z kryminału w Białymstoku poza rejon - do Strzelc Opolskich. Jak twierdzi, został tam pobity z sugestią, żeby się nie ważył zmieniać zeznań. W tej sprawie było prowadzone śledztwo, ale zostało umorzone,

Już po zmianie władzy?

- Tak. Rzecz zdumiewająca; on miał status takiego więźnia specjalnej troski. Ponieważ popełnił zbrodnie na dziecku, był szczególnie zagrożony, a dochodziło do tego zagrożenie ze strony tych, których obciążył w innych procesach. Dlatego nie był uznany za niebezpiecznego, ale był na oddziale dla niebezpiecznych, w celi monitorowanej. I tu nagle, niby dla jego bezpieczeństwa, przewożą go do Strzelc Opolskich, gdzie w ogóle nie ma takiego oddziału. Wątek jego przeniesienia nie został wyjaśniony. Było śledztwo, ale zostało umorzone.

Nic nie dało się ustalić?

- Strażnicy twierdzili, że go nie pobili, on twierdził to, co twierdził. Słowo przeciw słowu.

Siedzi nadal w Strzelcach?

- Wrócił do Białegostoku. Więzienie jest monitorowane. Ciekawe, że w archiwum można odszukać wszystkie taśmy ze wszystkich lat, zginęła tylko kaseta z nagraniem mojej wizyty u Ratajczyka.

Miał pan nakłaniać do fałszywych zeznań również Marka Dochnala.

- Po paru miesiącach prokurator zorientował się, że oskarżenie oparte na zeznaniach Ratajczyka jest słabe, więc znaleźli mi jeszcze dwa zarzuty.

Nakłanianie Dochnala do fałszywych zeznań i wynoszenie grypsów.

- Zaczęło się od tego, że występowałem w pewnej sprawie gospodarczej w Katowicach, po jednej stronie z adwokatem Kucińskim z Warszawy. Później dowiedziałem się, że Kuciński jest obrońcą Dochnala, który miał wtedy dwóch obrońców – Kucińskiego i Kruszyńskiego. Kuciński był obrońcą w procesie karnym, a Kruszyński poza reprezentowaniem Dochnala w sądzie, był również jego pełnomocnikiem przed sejmową komisją śledczą w sprawie Orlenu. Pierwszego kwietnia ukazał się na pierwszej stronie "Gazety Wyborczej" artykuł, w którym podano treść maili Dochnala. Wydało mi się dziwne, że takie szczegóły ze śledztwa wyciekły do gazety. Podejrzewałem żart primaaprilisowy. Spytałem o to Kucińskiego. Potwierdził, że był przeciek. Tyle rozmawialiśmy o sprawie. Na przesłuchaniu Dochnala przed komisją śledczą jeden z posłów spytał, czy ktoś naciskał na jego pełnomocnika. Dochnal odpowiedział, że ja i rozpoczęła się wielka awantura. Znów zaczęli dzwonić dziennikarze. W pierwszej chwili nie wiedziałem, o co chodzi - w telewizji wypowiadał się Kuciński, odmawiając komentarzy i zasłaniając się tajemnicą adwokacką. Z kolei Kruszyński opowiadał w "Wiadomościach", że nie zna szczegółów, ale wie, że rozmawiałem o sprawie z Kucińskim. Zadzwonił do mnie Kuciński. Nagrałem go. Pytam, o co chodzi, on odpowiada, że sam nie może zrozumieć, że to jakiś fałsz... Ja mówię: "panie, napisz pan oświadczenie jak było. Rozumiem, że jest panu niezręcznie powiedzieć: mój klient kłamie. Niech pan wypowie pełnomocnictwo, no trudno".

Nie wypowiedział.

- Nie chciał, bo obydwaj mieli obiecane po dużej nagrodzie za wyciągniecie Dochnala z pierdla. Stąd np. ich apel do sądu o uchylenie aresztu - poza wszelką procedurą. Chcieli go wyciągnąć za wszelką cenę, także za moją. Kuciński napisał w mojej sprawie oświadczenie. Opisał w nim, co było przedmiotem naszej rozmowy i zaprzeczył oskarżeniu. Jeden egzemplarz miał wysłać do Komisji Śledczej, ale nie posłał. Otrzymałem go tylko ja. Drugi egzemplarz próbował zdeponować w warszawskiej radzie adwokackiej. Żal mu było nagrody. Zachowywał się dwuznacznie, bo z Kruszyńskim kłócili się o taktykę obrończą.

Kruszyński jako pełnomocnik Dochnala nie tylko przed sądem, ale również przed komisją miał nad Kucińskim przewagę. Kombinował z tą komisją, że jak Dochnal obciąży Kwaśniewskiego i innych, to mu uchylą areszt. Kuciński wystraszył się, że tamten załatwi wyciągniecie Dochnala za pośrednictwem komisji śledczej.

Pan żartuje. Rywalizowali ze sobą, kto pierwszy wyciągnie Dochnala?

- Mieli obiecaną nagrodę.

Dla tego, kto pierwszy?

- To nie było dla mnie jasne. Dla nich też chyba nie o końca. Niemniej rywalizowali, Kuciński mówił, że Dochnal nie powinien przed komisją śledczą nic zeznawać. Kruszyński z kolei słusznie uważał, że jak Dochnal nic nie będzie gadał, to też nic przed komisją nie ugra. Być może Kuciński argumentując powołał się na rozmowę ze mną. Być może powiedział, że ja też uważam, że Dochnal nie powinien zeznawać. Tak mogło być. Jak było - nie wiem. Dochnal będąc w areszcie mógł nie wiedzieć, co kombinują jego obrońcy i nie wiedzieć, że jest manipulowany. To wynika z jego zeznań przed sądem.

W sprawie rzekomego wywierania nacisku na Kucińskiego byłem przesłuchiwany przez prokuraturę w Łodzi, która prowadziła sprawę Dochnala. Umorzyli ten wątek. Prokuratura białostocka wygrzebała go i włączyła do sprawy. Dążyli do tego, żeby wzmocnić wątek Ratajczyka. Szukali różnych moich klientów, którzy dostali dożywocie. Liczyli, że któryś będzie niezadowolony i coś im powie.

Co konkretnie miał pan wymuszać na Dochnalu?

- Żeby w swoich zeznaniach nie obciążał Kulczyka. Nie trzymało się to kupy, bo Kulczyk i Dochnal w ogóle się nie znali. Nie robili nigdy żadnych interesów. Dla Kulczyka Dochnal był hochsztaplerem grasującym na obrzeżach wielkiego biznesu. Nigdy się nie spotkali. Dochnal nie miał nic do powiedzenia na temat Kulczyka.

Czyli nie mógł go obciążyć?

- Przed komisją gadał coś o tajnych kontach, coś tam pieprzył, ale w sądzie w mojej sprawie mówił, że dla niego rzecz jest jasna – ktoś chciał jednym śrutem ustrzelić dwie kaczki – mnie i jego przy okazji. Skarżył się jeszcze na swoich obrońców, że obydwaj byli agentami.

Czy w tej sprawie prokurator Anna Malczyk z Białegostoku jeździła do kancelarii premiera, do Wassermana?

- Tak. Odebrać list Ratajczyka.

I przy okazji przesłuchać Wassermana?

- Nie, na przesłuchanie przyjechała specjalnie. Przesłuchiwała go w Urzędzie Rady Ministrów, żeby się nie fatygował. Przed przesłuchaniem przesłali mu listę pytań.

Co mówił?

- Same ciekawe rzeczy, na przykład „wykryliśmy powiązania Widackiego z fundacjami Aleksandra Kwaśniewskiego”. Tak brzmi zeznanie. Rzeczywiście byłem członkiem rady fundacji Semper Polonia, obok mnie był prof. Pomianowski, ks. Boniecki, dyrektor Ossolineum i jeszcze parę innych osób. To były moje powiązania z fundacjami Kwaśniewskiego, bo Fundacja Semper Polonia została założona przez prezydenta RP. Miała promować Polskę za granicą. Ale teza brzmi pięknie i współtworzy całość – tu Kwaśniewski, tu Kulczyk, tu gangsterzy – ni mniej, ni więcej "kwintesencja układu". Wiem to stad, że warszawski sąd ściągnął z białostockiej prokuratury akta podręczne i tam odkryto kopalnię wiedzy. W Białymstoku byli tak zaskoczeni, że nawet tych akt nie wyczyścili.

Którzy politycy zeznawali w Pańskiej sprawie?

- Wasserman, Ziobro, Kaczmarek, Engelking... Niektórzy kłamali. Sąd konfrontował Ziobrę z Kaczmarkiem…

Który kłamał?

- Tego nie wiem. Podejrzewam, że obydwaj. Kaczmarek był niezwykle aktywny w mojej sprawie, gdy był prokuratorem. Osobiście przedłużał śledztwo, a potem mówił, że w ogóle nie zna sprawy. Engelking też zeznał w sądzie, że z tą sprawą w ogóle nie ma nic wspólnego. Miał dowiedzieć się o niej przypadkiem, a w aktach podręcznych jest notatka prokuratora sporządzającego akt oskarżenia, w której jest napisane, że zgodnie z poleceniem, projekt aktu oskarżenia przesłano prokuratorowi Engelkingowi.

Jak to możliwe?

- Możliwe. Jak wiele innych rzeczy w tej sprawie.

Komu miał pan przenosić grypsy?

- Dla takiego faceta, którego kiedyś broniłem w Nowym Sączu. Został skazany na dożywocie. Chodziło o to, żeby mnie posadzić na ławie oskarżonych między gangsterami. Powiedziałem nawet na rozprawie, że posadzono mnie między facetami w czerwonych kombinezonach żeby mnie upokorzyć, ale ja mam do nich więcej szacunku niż do tych, którzy spreparowali ten proces.

Wracając do rzekomych grypsów; ten facet to był Krzysztof Filas, skazany na dożywocie za zabójstwa w procesie gangu Chowańca. Nawiasem mówiąc - jestem przekonany, że jeśli on uczestniczył w tych zabójstwach to nie w charakterze wykonawcy. W każdym razie broniłem go. Nie wybroniłem. Jego żona – prosta kobieta ze wsi - została wezwana do prokuratury, już nie pamiętam – nowosądeckiej czy limanowskiej i tam pani prokurator Anna Malczyk z Białegostoku rozpoczęła przesłuchanie od pytania, jak to jest, że Widacki nie wybronił męża, a pewnie dużo wziął. Zaczęło się napuszczanie na mnie. Żona Filasa mówiła, że nie ma pretensji do adwokata. Bronił, jak umiał. Prokurator Malczyk pyta ją, czy przekazywałem w mieszkaniu jakieś grypsy. Ta zaprzecza, po czym słyszy, żeby się dobrze zastanowiła, bo jak sobie nie przypomni o grypsach, może stać się podejrzaną. Później rzeczywiście postawiono jej zarzut.

Cały zarzut zbudowano na próbie straszenia żony Filasa?

- O grypsach zeznawał jeszcze Łukasz Z. - taki młody gangsterek z Nowego Sącza. Głupiutki, ale na swój sposób poczciwy. Zawsze miałem do nich więcej sympatii niż do tych skurwysynów…

Co zeznawał?

- On miał status małego świadka koronnego w sprawie o podżeganie do zabójstwa. Warunkiem nadzwyczajnego złagodzenia jego kary było to, że obciąży inne osoby. Dzięki temu za podżeganie do zabójstwa dostał, zdaje się, cztery lata. Gdy wyrok się uprawomocnił, a Łukasz Z. zeznawał jako świadek w innym procesie, zaczął to odwoływać. Mówił, że zeznawał podpowiedzi prokuratora i że zeznał nieprawdę. Na co prokurator zagroził wystąpieniem do Sądu Najwyższego z wnioskiem o wznowienie postępowania przeciwko małemu świadkowi koronnemu. I teraz pojawia się mój wątek: Jest już wyznaczona kolejna rozprawa, gdzie on może wycofać odwołanie zeznań, albo pan prokurator wznowi mu sprawę o zabójstwo przy użyciu broni palnej. Mógł dostać minimum 15 lat, a on tu dostał 4. W czasie kiedy on myśli co tu zrobić, bo ma czas na wycofanie odwołania zeznań, staje się rozchwytywanym świadkiem. Codziennie przesłuchuje go CBŚ i pani prokurator Anna Malczyk z Białegostoku. Pierwszego dnia pyta go o grypsy. On mówi, że o żadnych grypsach nic nie wie. Pani prokurator kończy przesłuchanie, ale nie wyjeżdża z Nowego Sącza, tylko przesłuchuje go jeszcze następnego dnia.

Co zeznawał następnego dnia?

- Przypomniał sobie, że były grypsy. Te zeznania odwołał na rozprawie.

Bał się pan, że pana zamkną?

- Nie mam bezwzględnego zaufania do sądów. Widziałem sprawy, gdzie sądy skazywały naprawdę niewinnych ludzi. Działo się tak najczęściej nie ze złej woli sędziów, tylko z braku kompetencji. Byłem pewny, że zarzucane mi czyny nie mieszczą się żadną miarą w optyce mojego działania. Jednak gdyby mnie nie sądził sąd w Warszawie, tylko sąd rejonowy w Białymstoku, gdzie początkowo skierowany był akt oskarżenia, jakiś asesor by mnie pewnie skazał.

Poza tym miałem szczęście, że pomówili mnie o takie rzeczy, a nie o np. gwałt na nieletniej albo łapówkę, bo wtedy najpierw by mnie zamknęli, a dopiero potem pytali. Brałem pod uwagę wszystkie warianty. Wiedziałem, że tutaj nie liczą się żadne zasady ani prawo. Gdy pojawiłem się na pierwszym przesłuchaniu, pod budynkiem prokuratury białostockiej koczowały wszystkie możliwe telewizje, fotoreporterzy wszystkich możliwych gazet i chyba z 50 dziennikarzy. Przypadkiem.

Jak się żyje podczas takiego procesu? Pański trwał 6 lat.

- W telewizji leci informacja o procesie, a ja mam wygłaszać wykład do 200 studentów. Co mam im powiedzieć? Oni to wszyscy widzieli, pisano o tym w gazetach. Mój syn w przeddzień próbnej matury dowiaduje się z telewizji, że ojciec jest wspólnikiem mafii pruszkowskiej. To są krzywdy nie do naprawienia. Jestem człowiekiem odpornym psychicznie, mam pewne doświadczenie życiowe i polityczne, więc znam te różne mechanizmy. Jakoś to przeszedłem, ale dużo mnie to kosztowało.

Jak się prowadzi kampanię wyborczą z takimi zarzutami?

- Wiedziałem, że na każdym publicznym spotkaniu padnie to pytanie.

I padało?

- Oczywiście. I na każdym publicznym spotkaniu się z tego tłumaczyłem. Ale z pełnym przekonaniem mówiłem, że wierzę, że sąd oczyści mnie z zarzutów, a jeśli mnie skaże, zrzeknę się mandatu.

Studenci o coś pytali?

- Nie pytali, ale na pewno komentowali to między sobą. Gdy rozpoczęła się kampania w mediach, mówiłem im, że tak jak lekarz chorób zakaźnych jest narażony na zakażenie, tak każdy adwokat jest narażony na pomówienia kryminalistów.

Mówił im pan, że ten mechanizm może uderzyć w każdego?

- Niektórzy żartują, że Tusk powinien dać mi dobre stypendium na czas swojej kadencji, żebym mógł nic nie robić tylko pisać książkę. Przedstawiłbym mechanizmy IV RP tak, że nikt nigdy nie zagłosowałby już na PiS.

http://wiadomosci.onet.pl/kraj/jan-widacki-bylem-kwintesencja-ukladu/jh902

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

71. Zabójstwo generała Papały.

Zabójstwo generała Papały. Słowik opuścił areszt

Prawnik Słowika, który asystował mu przy wyjściu z aresztu,
przekazał że jego klient nie życzy sobie publikowana swojego wizerunku
ani nazwiska.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

72. Andrzej Z. (53 l.) ps. Słowik

Andrzej Z. (53 l.) ps. Słowik przyznaje, że dał łapówkę urzędnikom kancelarii Lecha Wałęsy (70 l.)! Dzięki tym pieniądzom miał zostać ułaskawiony przez ówczesnego prezydenta w 1993 roku. - Wykorzystałem ludzką chciwość i akt łaski po prostu kupiłem - stwierdza "Słowik", który kilka dni temu został uniewinniony w procesie, w którym był oskarżony o zorganizowanie zabójstwa generała policji Marka Papały (†39 l.).

http://www.se.pl/wydarzenia/kraj/gangster-andrzej-z-ps-sowik-ujawnia-zap...


Jachowicz
w Polsat News: "Sprawa gen. Papały to wynik tego, jak splecione są ze
sobą relacje między światem polityki, biznesu, służb specjalnych i
mafii"

"Te wszystkie elementy bardzo ściśle otaczały gen. Marka Papałę ze
względu na jego sytuację zawodową i towarzyską. Proszę pamiętać, że on
został komendantem policji ze względu na rekomendację jednego z wysokich
funkcjonariuszy SB" - przekonywał publicysta "wSieci".


"Słowik" niedługo w Polsce


Czwartek, 8 listopada 2001 (12:30)

Andrzej Zieliński, pseudonim "Słowik" niedługo znajdzie
się w Polsce. Wniosek o ekstradycję przestępcy został doręczony
hiszpańskiemu wymiarowi sprawiedliwości. Prokuratura zarzuca mu m.in.
wręczenie łapówki urzędnikowi Kancelarii Prezydenta Lecha Wałęsy.
"Słowik" został zatrzymany dwa tygodnie temu na przedmieściach Walencji.
Był ostatnim domniemanym bossem gangu pruszkowskiego na wolności.

(..)

"Słowik", został zatrzymany w Gandiji (kurort nad Morzem Śródziemnym) w Hiszpanii.
Jego schwytanie to efekt współpracy policjantów z Centralnego Biura
Śledczego, policji hiszpańskiej i niemieckiej. "Słowik", znajdował się
na tzw. policyjnej topliście - najgroźniejszych polskich gangsterów.
Stał się szeroko znany po opublikowaniu informacji, że w 1993 roku
został ułaskawiony przez Lecha Wałęsę. Później zniknął. Przez kilka lat
poszukiwała go polska policja w kraju i za granicą. W poszukiwanie
polskiego przestępcy zaangażowane były służby jednej piątej świata. CBŚ
szukał go m.in. w Stanach Zjednoczonych przy pomocy FBI, trop zaczął
wskazywać na Europę. Typowano kilka państw, aż wreszcie trafiono na
Hiszpanię. Tam "Słowika" opuściło szczęście. Został zatrzymany
w Hiszpanii razem z czterema wspólnikami, w domu u swojego przyjaciela,
również ściganego międzynarodowym listem gończym. Chodzi o Zbigniewa Ś.,
pseudonim "Pyza", domniemanego szefa największego krakowskiego gangu.
"Słowik" był ostatnim z sześciu liderów "Pruszkowa", który wpadł w ręce
policji. Jego schwytanie oznacza definitywny upadek największej
w nowożytnej historii naszego kraju grupy przestępczej a co za tym idzie
zlikwidowanie wpływów tej grupy.

Przypomnijmy: Sierpień 2000 wpadają kolejno "Wańka", "Parasol"
i "Kaban". W kwietniu tego roku za kratki trafia "Malizna", wcześniej
natomiast "Kajtek. W grudniu z kolei 1999 roku od kuli zamachowca ginie
Andrzej K. pseudonim "Pershing" z największego kierownictwa gangu. Teraz
na wolności pozostają jedynie żołnierze pruszkowskiej mafii. Policjanci
jednak już zapowiadają wielkie polowanie. Mafia pruszkowska
zarabiała ogromne pieniądze na ściąganiu haraczy z przemytu spirytusu
i papierosów, a także na organizacji i zabezpieczeniu szlaków
przemytniczych kokainy i heroiny. Gangsterzy dorabiali się też fortun na
produkcji narkotyków, otwierali restauracje i dyskoteki, skupowali
ziemię, między innymi wokół Warszawy. Gang działał na terenie całej
Polski, a także za granicą. Interesy prowadzili od początku lat 90.,
stając się jedną z najpotężniejszych i najgroźniejszych grup
przestępczych. Rozmach stracili, gdy do polskiego prawa wprowadzono
instytucję świadka koronnego.

http://www.rmf24.pl/fakty/news-slowik-niedlugo-w-polsce,nId,227265

Małgorzata Papała o kompromitacji państwa

Jesteśmy
świadkami kompromitacji państwa, które nie jest w stanie znaleźć
morderców komendanta głównego policji. Domagamy się wyjaśnień od
przedstawicieli organów wymiaru sprawiedliwości i podania ich do
wiadomości publicznej - oświadczyły wdowa po gen. Marku Papale i jego
córka.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

73. rozgrzana sędzina Anna Orańska-Zdych

Prezes fundacji Jolanty Kwaśniewskiej niewinny. Prokuratura nie...

Po jednym z przesłuchań prokurator powiedział: "Przecież pan ma wiedzę.
Jak pan da coś na [Aleksandra] Kwaśniewskiego albo od biedy na
[Wiesława] Kaczmarka to będziemy kwita" - opowiada Andrzej Kratiuk,
warszawski prawnik i prezes fundacji Porozumienie bez Barier Jolanty
Kwaśniewskiej.


O tym, że prowadzący śledztwo prokurator
Jacek Więckowski z Katowic szukał materiałów obciążających b. prezydenta
lub b. ministra skarbu, Kratiuk mówił podczas procesu, który po 37
rozprawach zakończył się wczoraj przed Sądem Okręgowym we Wrocławiu.

Większość efektów działań grupy nie jest znana. Aktem oskarżenia
zakończyła się tylko sprawa skierowana do sądu we Wrocławiu. Chodziło o
sprzedaż Polskiemu Towarzystwu Finansowemu (PTF) spółki Dolnośląska
Grupa Kapitałowa (DGK). Obie firmy sprzedawały kredyty samochodowe. W
2004 r. obie kupił hiszpański bank Santander. Według prokuratury przy
sprzedaży DGK doszło do zawyżenia ceny o 23 mln zł. Miało na tym stracić
PTF, a potem Santander, zaś sama operacja miała być przykrywką dla
prania brudnych pieniędzy.

Kratiuk w całej sprawie wziął
się stąd, że jego kancelaria prawna obsługiwała tę transakcję. I chociaż
on sam nie brał udziału w negocjacjach, znalazł się wśród oskarżonych.


Jesienią 2007 r. został spektakularnie zatrzymany i przewieziony
do katowickiej prokuratury, gdzie usłyszał zarzuty. Oprócz niego na
ławie oskarżonych usiadły osoby biorące udział w sprzedaży PTF.


Już w czasie pierwszych rozpraw wyszły na jaw fakty budzące
wątpliwości co do bezstronności prokuratury. Nie włączono do akt
korzystnej dla oskarżonych opinii biegłego Michała Pawłowskiego, że
transakcje nie naruszały interesów stron. Prokurator wolał opinię
biegłego Tadeusza Błasiaka, który uznał, że PTF, a w efekcie Santander,
stracił na tej operacji.

Prokurator nie włączył też do
dokumentów kluczowej umowy sprzedaży Santanderowi grupy PTF, chociaż
prokuratura ją miała. W aktach śledztwa nie ma protokołu rozmowy, którą
prok. Więckowski przeprowadził w 2009 r. z sekretarzem hiszpańskiej
centrali Santander. A Hiszpan nie potwierdził, że jego firma czuje się
oszukana jako nabywca spółek PTF-DGK. Wewnętrzne postępowanie Santandera
także tego nie wykazało.

Biegły nie biegły


Fatalnie dla prokuratury wypadły przesłuchania biegłego
Błasiaka. Przyznał, że nie jest ekspertem od rynku ubezpieczeń. W
protokołach rozpraw pada kilka jego dziwnych wypowiedzi, np.:
"Podniosłem wskaźnik o 1, bo liczba 5 brzmi lepiej niż 4", albo "Od
mojego dobrego humoru zależy zakres tej analizy". W pewnym momencie
przyznał: "Moja wycena ma charakter wyłącznie pomocniczy, więc nie
przywiązywałem do niej szczególnej wagi".

Wczoraj
prowadząca sprawę sędzia Anna Orańska-Zdych, uniewinniając wszystkich
oskarżonych, powiedziała: - Przestępstwa nie popełniono, brudnych
pieniędzy tam po prostu nie było.


Podważyła wartość
opinii Błasiaka: - Ta opinia była dotknięta wieloma błędami. Biegły nie
miał szeregu dokumentów, nie kontaktował się z przedstawicielami
wycenianych spółek, nie wziął pod uwagę specyfiki rynku, przyjął
uśrednienie niekorzystne dla spółki - wyliczała.

I
podkreśliła: - To nie było kupowanie kota w worku. Z zebranego materiału
nie wynika, by którakolwiek ze stron była pokrzywdzona. Trudno
doszukiwać się przestępstwa w tym, że jakaś firma została kupiona po
określonej cenie.

Prokuratura Apelacyjna w Katowicach nie
wie jeszcze, czy złoży odwołanie od wyroku. Z prok. Więckowskim nie
udało nam się skontaktować. Na ostatnie rozprawy nie przyjeżdżał, nie
wygłosił nawet mowy końcowej. Gdy w ubiegłym roku pytaliśmy go o
polityczny kontekst sprawy, zaprzeczył.

- Złożę
zawiadomienie o przestępstwie. W tej sprawie dochodziło do ukrywania
dowodów niewinności przed sądem, manipulowania dowodami, oszukiwania
sądu - mówi "Gazecie" Kratiuk. Chce też zwrócić się do Prokuratora
Generalnego: - Oczekuję, że zareaguje na nieprawidłowości w śledztwie i
nie powie, że nic nie może zrobić.




Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

74. ukarać Macierewicza za zlikwidowanie WSI! - Siedlecka

Macierewicz bezkarnie zlikwidował WSI, a państwo wciąż płaci za jego raport
Ewa Siedlecka

Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75478,14462534,Macierewicz_bezkarnie_zlikwidowal_WS...
(..)

W raporcie z likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych (2006 r.) zamieszczono szereg nazwisk osób, które według komisji likwidacyjnej i jej szefa Antoniego Macierewicza działały nielegalnie, czy to pracując w WSI, czy współpracując z tą służbą.

Prokuratura stwierdziła, że są to w wielu przypadkach oskarżenia gołosłowne, że komisja nie zebrała dowodów, a sprawy w raporcie przedstawiono tendencyjnie (np. że ktoś był o coś oskarżony, ale już nie wspomniano, że sąd go uniewinnił).

Według prokuratury członkowie komisji nie byli funkcjonariuszami publicznymi w rozumieniu prawa - więc odpowiadać nie mogą. Prokuratura prowadzi natomiast postępowanie w sprawie przekroczenia uprawnień przez Macierewicza jako przewodniczącego komisji, m.in. o ujawnienie tajnych informacji (np. o współpracownikach wywiadu w Afganistanie) i poświadczenia nieprawdy. Jednak zarzutu postawić nie może, bo chroni go immunitet poselski. A prokurator generalny już dwukrotnie odesłał prokuraturze wniosek o jego uchylenie, uznając, że brak jest wystarczających podstaw prawnych do oskarżenia.

Niektóre osoby i instytucje wymienione w raporcie pozywały Macierewicza o naruszenie dóbr osobistych. Bezskutecznie. Sądy stwierdziły, że skoro Macierewicz sporządził raport jako funkcjonariusz publiczny, to nie może odpowiadać jako osoba fizyczna. Może odpowiadać urząd, w imieniu którego działał.

No to odpowiada MON, który komisję powołał. 26 osób wymienionych w raporcie pozwało MON i 23 z nich wygrały. Do połowy maja MON, czyli skarb państwa, czyli podatnicy, zapłacił 807 tys. zł za przeprosiny w mediach i 191 tys. zł odszkodowań. Razem blisko milion złotych.

Czy można dochodzić zwrotu przynajmniej części tych pieniędzy od Antoniego Macierewicza? W 2011 r. uchwalono ustawę o odpowiedzialności majątkowej funkcjonariuszy publicznych za rażące naruszenie prawa. Ale nie dotyczy ona czynów popełnionych przed jej wejściem w życie.

Jest ustawa o odpowiedzialności majątkowej funkcjonariuszy Policji i innych służb typu policyjnego, ale Macierewicz nie był członkiem wywiadu ani kontrwywiadu wojskowego, więc też jej nie podlega.

- Funkcjonariusz publiczny, który nie mieści w żadnej z tych struktur, podlega normalnym zasadom odpowiedzialności z kodeksu cywilnego - mówi dr Zbigniew Banaszczyk, wykładowca prawa cywilnego na UW i autor opracowania o odpowiedzialności funkcjonariuszy publicznych.

Np. art. 415 kc mówi, że kto wyrządził szkodę z własnej winy, jest obowiązany ją naprawić. Art. 441 zaś: "Kto naprawił szkodę, za którą jest odpowiedzialny mimo braku winy, ma zwrotne roszczenie do sprawcy, jeżeli szkoda powstała z winy sprawcy". W tym wypadku MON zapłacił, choć nie zawinił, a "sprawcą" jest Macierewicz.

- Sądy stwierdziły już w szeregu wyroków, że jego działania były bezprawne. Trzeba jeszcze udowodnić zawinienie. Pan Macierewicz może się tłumaczyć, że dokonywał swobodnej oceny dowodów na podstawie wiedzy, którą posiadał - mówi dr Banaszczyk.

Jednak w ustawie, która była podstawą do przeprowadzenia weryfikacji WSI i napisania raportu, wyraźnie wskazano, że można podać tylko nazwiska osób, które złamały prawo. Tymczasem są tam nazwiska osób postronnych i osób, które prawa nie złamały (sam fakt współpracy z instytucją państwa, jaką były WSI, nie jest przestępstwem).

- Jako szef komisji pan Macierewicz miał obowiązek zapoznać się z podstawą prawną swojego działania i ją należycie zrozumieć. Sądy stwierdziły, że to nie była kwestia swobody oceny dowodów, tylko nadużycie przepisów. Jeśli nie zachował należytej staranności, to jego działanie można uznać za zawinione - ocenia dr Banaszczyk. Jednak art. 441 daje podstawę do domagania się od Antoniego Macierewicza jedynie zwrotu odszkodowań. A co z kosztami przeprosin w mediach (ponad 800 tys. zł.)?

Kodeks pracy (art. 114) mówi, że "pracownik, który wskutek niewykonania lub nienależytego wykonania obowiązków pracowniczych ze swej winy wyrządził pracodawcy szkodę, ponosi odpowiedzialność materialną". Więc MON, który zapłacił za ogłoszenia z przeprosinami, mógłby dochodzić zwrotu od Macierewicza - do wysokości trzech jego pensji jako szefa komisji weryfikacyjnej WSI. MON na moje pytanie odpowiedział, że to możliwość "dość wątpliwa", bo Macierewicz "był członkiem niezależnego od Ministra ON kolegialnego organu", a w jego relacji z ministrem obrony narodowej "brak jest elementów charakterystycznych dla stosunków łączących pracownika z pracodawcą, takich jak choćby podporządkowanie, bezpośrednia podległość i związanie treścią poleceń wydawanych przez pracodawcę". Być może zresztą to roszczenie się przedawniło, bo kodeks pracy liczy przedawnienie od dnia czynu, którym pracownik wyrządził stratę pracodawcy. Jeśli uznać, że ten czyn to przekazanie prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu raportu (luty 2007r.) - przedawnienie nastąpiło w 2010 r. Czy MON w ogóle zamierza podjąć próbę dochodzenia zwrotu jakichkolwiek pieniędzy od Antoniego Macierewicza? Rzecznik prasowy MON ppłk Jacek Sońta odpisał, że odpowiedź na to pytanie jest "przedwczesna", a ujawnianie zamiarów MON "nie stanowiłoby należytego zabezpieczenia interesów skarbu państwa". Ale zastrzegł, że "MON nie zakwestionował istnienia legitymacji do wystąpienia z takim żądaniem".

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

75. Nie będzie wznowienia

Nie będzie wznowienia śledztwa ws. członków komisji weryfikacyjnej WSI. Sąd utrzymał umorzenie


Sąd utrzymał we wtorek umorzenie śledztwa w sprawie niedopełnienia
obowiązków przez członków komisji weryfikacyjnej Wojskowych Służb
Informacyjnych przy przygotowywaniu raportu z weryfikacji WSI z 2007
roku.

Nadal trwa zaś śledztwo w sprawie niedopełnienia
obowiązków przy tworzeniu raportu, poświadczenia w nim nieprawdy i
zniesławienia osób w nim wymienionych przez szefa komisji weryfikacyjnej
Antoniego Macierewicza, dziś posła PiS. Prokuratura Generalna dwa razy
zwracała już Prokuraturze Apelacyjnej w Warszawie wniosek
o uchylenie jego immunitetu poselskiego. Prokuratura nie wyklucza
ponownego wniosku - wtedy Macierewiczowi może grozić do 3 lat więzienia.
We wtorek Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia rozpatrywał
zażalenie grupy pokrzywdzonych raportem na umorzenie pod koniec 2012 r.
wątku tego śledztwa wobec działań 23 b. członków komisji. Umorzono go,
bo uznano, iż nie można im zarzucić niedopełnienia obowiązków przez
nieweryfikowanie danych zdobytych w toku weryfikacji - bo nie mieli oni
statusu funkcjonariuszy publicznych, a tylko ich może dotyczyć
przestępstwo nadużycia władzy. Status ten miał jedynie przewodniczący
komisji.



Skarżący, w tym założyciel ITI Mariusz Walter, dziennikarz Milan
Subotic i kilku oficerów WSI, chcieli zwrotu sprawy do śledztwa.



Sąd, który utrzymał umorzenie śledztwa uznał, że argumentacja
prokuratury za zasadną. W ustnym uzasadnieniu sędzia Magdalena
Zając-Prawica wskazywała, że choć w raporcie znalazły się informacje
nieprawdziwe, to jednak członków komisji nie można uznać za
funkcjonariuszy publicznych, którzy byli autorami raportu. Jak dodała,
za autora tego dokumentu można uznać jedynie Macierewicza, który
kierował pracami komisji.



Wtorkowa decyzja sądu jest ostateczna.



Macierewicz wiele razy podtrzymywał swe wypowiedzi ws. raportu i
mówił, że oparto go na dokumentach WSI i ustaleniach komisji
weryfikacyjnej. Macierewicz wygrywał procesy wytaczane mu za raport,
choć sąd cywilny nakazał mu przeprosić szefów ITI za słowa o związkach
tej spółki z wojskowymi służbami specjalnymi PRL i o finansowaniu jej ze
środków FOZZ. Macierewicz przegrał też cywilny proces z b. szefem WSI
gen. Markiem Dukaczewskim.

"Bogaci
przestępcy będą czuli się całkowicie bezkarni. To rozwalanie państwa
polskiego". NASZ WYWIAD z posłem Dudą. O zmianach w procedurze karnej

"W czasie prac nad tymi rozwiązaniami zadałem pytanie ministrowi,
czy według niego prokuratura jest w stanie podołać nowemu modelowi
procesu. I on wyszedł i powiedział, że nie jest w stanie..."

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

76. Wyrok w procesie Dochnala.

Wyrok w procesie Dochnala. Sąd utrzymał w mocy karę 3,5 roku więzienia

Sąd odwoławczy utrzymując wyrok w mocy uznał obie apelacje za
oczywiście bezzasadne. W jego ocenie sąd pierwszej instancji trafnie
ocenił całość postawy procesowej oskarżonych.
ym samym sąd utrzymał wyrok Sądu Rejonowego w
Pabianicach, który w czerwcu ub. roku wymierzył Dochnalowi także 450
tys. zł grzywny, a Krzysztofowi Popendzie (obaj zgodzili się na
podawanie nazwiska) grzywnę w wysokości 52,5 tys. zł. Sąd uznał, że
Dochnal wręczył Pęczakowi w sumie ponad 545 tys. zł korzyści majątkowych
i osobistych, a jego współpracownik - ponad 242 tys. zł. Uzasadnienie
wyroku w pierwszej instancji - jak większość procesu - było utajnione.

Apelacje wnieśli obrońcy obu oskarżonych -
chcieli zmiany wyroku bądź jego uchylenia i skierowania sprawy do
ponownego rozpoznania. Obrońca Marka Dochnala wnosił o umorzenie
postępowania wobec niego, bowiem - jak przekonywał - ujawniając w
trakcie śledztwa fakt wręczania łapówek funkcjonariuszowi publicznemu
nie powinien on podlegać karze.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

77. Tomasz Szymborski Czarny

Czarny układ. "Kiedy na jaw wyjdą wszystkie szczegóły tej afery, branżę górniczą czeka kadrowe trzęsienie ziemi"

Tylko u nas

"Pieniądze na łapówki trafiały też do Polski ze specjalnego konta w
szwajcarskim banku. Pracownicy spółki przewozili je w teczkach podczas
służbowych delegacji. Kiedy już o sprawie dowiedzieli się śledczy,
płacono miliony za milczenie".

Po
7 latach śledztwa rusza proces przeciwko zarządowi WGI. Długość trwania
dochodzenia niestety nie przełożyła się na jego efekty

Bernard Madoff, prawdopodobnie największy oszust finansowy
ostatnich lat, już po 6 miesiącach od momentu aresztowania został
skazany na 150 lat więzienia.


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

80. buldogi wychodzą spod dywanów - wprost

Oleksy ujawnia nieznane fakty ws. afery Olina



Bezpodstawne oskarżenie mnie w 1995 roku o szpiegostwo na rzecz Rosji było największą aferą III RP. To, że nikt tego nie przypłacił więzieniem, kompromituje Polskę. Bo ja albo ja powinienem siedzieć, albo Andrzej Milczanowski – mówi w wywiadzie dla „Wprost” Józef Oleksy.
Oleksy ujawnia m.in., że w 2005 roku był zmuszony wycofać się z oskarżenia wobec czterech oficerów UOP, którzy prowadzili tamtą sprawę, bo jego adwokat był szantażowany. Przyznaje też, że bezpośrednio po wybuchu afery spotkał się z ówczesnym szefem rosyjskiego MSZ, a wcześniej szefem wywiadu Jewgienijem Primakowem. Nie chce jednak ujawnić, o czym rozmawiali. Sugeruje też, że "legenda” patriotycznego agenta wywiadu Mariana Zacharskiego nie jest zgodna z prawdą.

Poniżej fragment wywiadu:

Słyszeliśmy, ze gdy przeczytał Pan wywiad z Andrzejem Milczanowskim o kulisach sprawy Olina to bardzo się Pan zdenerwował? Dlaczego?

Nie denerwuję się ale dziwi mnie powracanie do sprawy bez żadnej okazji. Poza tym nie ma żadnego wyjaśniania "kulisów sprawy” lecz jedynie udostępnianie łam "Wprost”, by sprawca zamachu stanu z 1995 roku mógł opowiadać o swoich "zasługach” i usprawiedliwiać draństwo, które uczynił mnie i Polsce. Prawda do dziś nie została wyjaśniona, a sprawcy nie tylko nie ukarani ale i kompletnie bezkrytyczni wobec siebie. Świat polityki i media pozamiatały wszystko pod dywan.

A jaka jest prawda?

To była największa afera Polski demokratycznej a ja znalazłem się w jej centrum. Wywołał ją facet z grupą oficerów dawnej komunistycznej bezpieki: Marianem Zacharskim, Bogdanem Liberą, Henrykiem Jasikiem i Wiktorem Fonfarą. Działali na usługach Wałęsy i Bóg wie jakich wywiadów.

Ale w sierpniu 1995 roku przyszli do ministra Milczanowskiego oficerowie UOP i poinformowali, ze jest Pan rosyjskim szpiegiem. Co miał zrobić?

Nie wiem skąd macie takie informacje. Nie mieli żadnych dowodów poza spreparowanymi podejrzeniami, których nawet nie potrafili przygotować profesjonalnie. Zaślepiała ich polityczna wola wywołania skandalu, by ułatwić ponowny wybór Wałęsy na prezydenta. Naiwnością jest sadzić, ze "szlachetny” minister Milczanowski, będąc „państwowcem” podjął się wtedy przeprowadzić te akcje przeciwko mnie. Trzeba znać tło całej sprawy. Nie zamierzam w tej rozmowie wchodzić w szczegóły, bo wszystko jest w kilkudziesięciu tomach spraw sadowych. Ani dziennikarze (śledczy!?), ani sądy, ani świat polityki nie podjęli się gruntownego dociekania istoty i przebiegu sprawy. Nad wszystkim była atmosfera walki politycznej. Dziś Milczanowski kłamie jak wtedy udając legalistę, który nie miał wyjścia i mimo braku dowodów musiał ulec i "bronić Ojczyzny”. Pomysł rozwalenia całego obozu lewicy w Polsce dotyczył nas trzech : Kwaśniewski, Oleksy, Miller.
(..)
Uważa Pan, że całą sprawę rozegrali Rosjanie?

Sprawę rozegrali polscy spiskowcy z Wałęsą na czele. Nie ma się co dziwić, że Rosja, przeciwna wtedy wejściu Polski do NATO, nie była obojętna na polską głupotę. Zacharski po nieudanym werbunku Ałganowa na Majorce kontynuował jakby nigdy nic werbunek innego dyplomaty rosyjskiego, Grigorija Jakimyszyna. A w tym momencie Moskwa i tak musiała wiedzieć, co szykują w Warszawie. Należało przerwać akcję zamiast podawać "na tacy” świetną okazję do ośmieszenia polskich służb. Tym bardziej, że w Stanach też była wtedy rozbieżność, czy nas do NATO szybko przyjmować. Cała historia pokazywała tymczasem, że nie należy się spieszyć, bo Rosja ma na najwyższych szczeblach w Polsce wpływy. Przecież Jakimyszyn dziś mieszka w Moskwie i dobrze się ma. A to jest elementarz pracy wywiadowczej, rozróżnienie tego, co podrzuca celowo pijany Rosjanin, od prawdy. Tymczasem cala sprawa rozegrana była po sztubacku.
Zacharski w swojej książce twierdzi, że mógł zdobyć jeszcze jakieś dowody, ale mu nie pozwoliliście.

To śmieszne. Pewnie zamierzał je kupić w Wiedniu. Trzeba zadać pytanie, kto to jest Zacharski? Nie odpowiada mi ckliwa legenda agenta, który walczy o Polskę. Dlatego stawiam pytanie, dla kogo pracował i pracuje Zacharski? Czyim był człowiekiem i komu służył, dlaczego uciekł za granicę, kto go wylansował na szefa polskiego wywiadu i kto po dwóch tygodniach zmusił polskich decydentów do odwołania go. Czy to nie ciekawe? Jak na te pytania odpowiemy, ośmieszanie naszej strony będzie jeszcze większe.

Milczanowski w wywiadzie dla "Wprost” mówi, ze w 2005 roku wycofał Pan swoje oskarżenie wobec czwórki oficerów, którzy zajmowali się sprawą.

Zrobiłem to dlatego, ze mój adwokat, zmarły niedawno Wojciech Tomczyk był szantażowany.

Kto go szantażował?

Jest wciąż za wcześnie na podanie publicznie tej informacji. Mecenas Wojciech Tomczyk przyszedł do mnie i poinformował, że muszę wycofać oskarżenie wobec Zacharskiego, Jasika, Libery i Fonfary. Oświadczył, ze może pozostać oskarżenie tylko wobec Milczanowskiego. Dlaczego to zrobiłem? Bo nie mogłem ryzykować poszukiwania nowego prawnika skoro Tomczyk reprezentował mnie przez 10 lat i znal wszystkie akta. Gdyby odszedł, musiałbym się wycofać z oskarżenia. Wiec z irytacja spełniłem prośbę mojego adwokata. Ten szantaż to była zwykła podłość.

http://www.wprost.pl/ar/417251/Oleksy-ujawnia-nieznane-fakty-ws-afery-Ol...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

81. Afera Stelle Maris: Kluczowy

Afera Stelle Maris: Kluczowy świadek będzie zeznawać w procesie Jędykiewicza


Miał być finisz procesu przeciwko Jerzemu Jędykiewiczowi, byłemu
baronowi SLD na Pomorzu i wojewodzie pomorskiemu. Strony przygotowane
były na mowy końcowe. Szkopuł w tym, że do sądu... zgłosił się kluczowy
świadek.

Chodzi o Janusza B., szefa JB Consulting,
zamieszanego w aferę Stella Maris. Sam zgłosił się do sądu i zdecydował
składać zeznania. Wcześniejszą odmowę tłumaczył toczącym się przeciwko
niemu procesowi karnemu w tzw. głównym wątku afery wokół kościelnego
wydawnictwa.



Jędykiewicz konsekwentnie przekonuje o swojej niewinności.Podkreśla też, że zarządzana przez niego firma - Energobudowa - nie miała żadnego związku z kościelnym wydawnictwem Stella Maris.



Prokuratura Apelacyjna w Gdańsku oskarża go zaś o wyłudzenia rzędu 30 mln zł z firmy Energobudowa, której był prezesem, wypranie 14 mln zł i uszczuplenia podatkowe.



Przestępstwo miało polegać m.in. na wystawianiu faktur za fikcyjne usługi konsultingowe świadczone przez Biuro Obsługi Inwestycji S.C. w Gdyni oraz firmę J.B. Consulting.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

82. Fascynujące odkrywanie

Fascynujące odkrywanie tajemnic polskiego świata przestępczości zorganizowanej, afer na styku polityki i korupcji.

Aleksander Majewski w rozmowach z polskimi dziennikarzami śledczymi - Sumlińskim, Gadowskim, Miterem, Pyzą i Zielkem – ujawnia arkana reporterskich prowokacji, dzięki którym odkryte zostały największe afery III RP. Sceny niemal jak z filmu sensacyjnego, mrożące krew w żyłach, czytając aż trudno uwierzyć, że to nie literacka fikcja.

Mafia paliwowa, Amber Gold, afera FOZZ – to tylko niektóre skandale, które bez zapału, odwagi i żmudnej detektywistycznej pracy reporterów, nie ujrzałyby światła dziennego.

FRAGMENT Z KSIĄŻKI „AFERY III RP”

Chcę być tylko dziennikarzem

Rozmowa z Witoldem Gadowskim

(…)

Aleksander Majewski: — Miał Pan kontakt, zarówno z wierchuszką światowego terroryzmu, jak i tuzami polskiego wywiadu. Jak Pan postrzega te doświadczenia? Co było większym wyzwaniem?

Witold Gadowski, dziennikarz śledczy, publicysta tygodnika „wSieci”: - Jeśli chodzi o terrorystów, to wychodziłem z założenia, że nie będę robił o nich materiałów bez rozmów z głównymi aktorami. Przeciekarstwo mnie kompletnie nie interesowało w tej dziedzinie, bo takiej literatury jest mnóstwo, literatury teoretycznej jeszcze więcej, a nie ma materiałów źródłowych. Uznałem, że jeśli jestem w stanie coś nowego w tej materii wnieść, to muszę to zrobić, rozmawiając z głównymi świadkami i niech ma to wydźwięk międzynarodowy.

— Jak udało się Panu z nimi skontaktować?

To były różne przypadki. Przeważnie trochę szczęścia, trochę działań, ale założenie było jedno – idziemy do głównych aktorów, a potem, gdy już do nich trafiamy, odtwarzamy wiernie jakąś historię.

— Jak długo trwa proces tego, aby zdobyć kontakt do takiej osoby?

Długo. To są miesiące. Wiele kontaktów nam nie wyszło. Nie udał się na przykład kontakt z Johannesem Weinrichem, który siedzi w więzieniu i nie chciał z nami rozmawiać. Nie chciało z nami też rozmawiać dwóch generałów Stasi, którzy zajmowali się terroryzmem. Potem jeden umarł i już bezpowrotnie straciliśmy okazję.

— Jak podchodzili do propozycji rozmowy?

Różnie. Na przykład taki Hans-Joachim Klein zrobił na mnie najlepsze wrażenie, bardzo ciekawy człowiek, fajny, pogodzony ze sobą. Odsiedział pięć lat za udział w napadzie na OPEC. Został wówczas ranny w brzuch. Zakomunikował, że spotka się z nami, jeśli przywieziemy mu żubrówkę i kiełbasę krakowską. Przywieźliśmy.

- Ekscentryk.

Ekscentryk, ale mieszka w takim malutkim domku na północy Francji. Bardzo miły, z dystansem do tego, co robi. Jego przeciwieństwem była na przykład Astrid Proll, która była w RAF (niem. Rote Armee Fraktion – Frakcja Czerwonej Armii) i do dziś jest wojującą lewaczką. Prawdopodobnie, gdyby dać jej bomby i broń, to dalej by prowadziła walkę.

- Jak skłaniał ich Pan do rozmowy?

Wszystko jest zawsze kwestią metody, a metodzie przyświeca cel. Jeżeli ma mi się coś wydawać, albo jeżeli mam zrobić materiał, w którym zmyślam, to po co mam to robić? Przecież to nie przetrwa. To się nikomu nie przyda. Prowadzę zajęcia na Uniwersytecie Papieskim z dziennikarstwa. Dzięki nim cały czas uświadamiam sobie, po co istnieje dziennikarstwo. Sam staram się kształtować młodzież. Nie jestem dziennikarzem, który produkuje dużo materiałów. Czasami w ogóle nic nie robię…

Z wspomnianymi terrorystami też tak było. Mieliśmy zamiar zrobić kilkanaście odcinków, aż do Wiktora Buta. Po czwartym odcinku, gdy poruszaliśmy kwestię handlu polską bronią, władze TVN stwierdziły: „A Panom to już dziękujemy!” i nie były zainteresowane kontynuacją cyklu. I to mimo tego, że był spory rozgłos – o poruszane w materiałach kwestie podpytywali nas dziennikarze z Izraela, Francji, Wielkiej Brytanii czy ze Stanów. Jako ciekawostkę podam fakt, że właśnie powstaje, przy moim udziale, scenariusz filmu fabularnego o terroryzmie, którego akcja w znacznej części toczy się w Polsce, ale też w Niemczech. To koprodukcja polsko -niemiecka, z dobrym budżetem. W tej chwili powstaje też scenariusz, który jest oparty na jednym z odcinków tragarzy śmierci.(…)

http://wpolityce.pl/media/191419-afery-iii-rp-dziennikarze-sledczy-opowi...


Zawód: dziennikarz śledczy

Cezary Gmyz. Jeden z najlepszych polskich dziennikarzy śledczych po

raz pierwszy opowiada o kulisach swoich dochodzeń.

– Co naprawdę CBA wiedziało o Aleksandrze Kwaśniewskim?

– Jak Platforma Obywatelska uratowała przed więzieniem znanego

oligarchę?

– Kto był najgroźniejszym agentem SB w Watykanie?

– Gdzie zniknęły wszystkie zdjęcia prezydenta Komorowskiego z

polowań?

– Co jest w dziennikach Erika Kocha?

– Jak polski rząd chciał uczcić kata powstania w getcie?

– Dlaczego w dniu zamachu na Jana Pawła II na Placu św. Piotra

znajdowali się oficerowie polskiej bezpieki?

– Kim jest człowiek, który szpiegował papieża, a 10 kwietnia 2010 czekał na polską delegację w Smoleńsku?

– Jakie są dowody obecności trotylu na wraku tupolewa?

Człowiek, który „podpalił Polskę”, mówi, komu warto grzebać w życiorysie – i ujawnia własny.

Rozmawia Piotr Gociek.

http://www.wydawnictwofronda.pl/zawod-dziennikarz-sledczy

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

83. Były minister skarbu

Były minister skarbu uniewinniony ws. prywatyzacji elektrociepłowni

Taki sam wyrok zapadł wobec b. wiceministra tego resortu Jakuba T.
Były minister skarbu w rządzie
AWS Andrzej Chronowski został uniewinniony w procesie dotyczącym
prywatyzacji Elektrociepłowni Białystok SA z 2001 r. Taki sam wyrok
zapadł wobec b. wiceministra tego resortu Jakuba T.

Taki nieprawomocny wyrok pod koniec
ubiegłego tygodnia wydał Sąd Okręgowy w Warszawie. Zespół prasowy sądu
nie był w stanie we wtorek podać żadnych szczegółów wyroku.

Prokuratura Okręgowa w Białymstoku
wystąpi o uzasadnienie wyroku na piśmie i po zapoznaniu się z
argumentacją sądu zapadnie decyzja, czy będzie składana apelacja
- powiedział rzecznik prokuratury Adam Kozub.

W 2009 r. prokuratura w Białymstoku
oskarżyła Chronowskiego i b. wiceministra resortu Jakuba T. o
spowodowanie znacznych szkód w majątku państwa przy prywatyzacji
Elektrociepłowni Białystok SA. W śledztwie nie przyznali się do zarzutów
i odmówili wyjaśnień.

Sprawa dotyczyła umowy z 2001 r. z francuską
firmą Societe Nationale d'Electricite et de Thermique (SNET), na mocy
której Skarb Państwa sprzedał jej pakiet
akcji EC Białystok. Według ABW i prokuratury sprzedaż nastąpiła na
warunkach mniej korzystnych od oferowanych przez inwestora wcześniej.

Według
śledczych spowodowało to szkodę w majątku Skarbu Państwa w wysokości
ponad 6,5 mln euro, czyli równowartości - jak przyjęto - 24,5 mln zł. W
związku z tym obu byłym urzędnikom państwowym postawiono zarzuty
dotyczące wyrządzenia szkody w znacznych rozmiarach w majątku Skarbu
Państwa.

Śledztwo wszczęte na podstawie materiałów
pokontrolnych NIK. Jak mówił wtedy Chronowski, powołując się na raport
Izby, twierdzono w nim, że Skarb Państwa sprzedał za mały pakiet akcji
EC Białystok: nie 52 proc, a 45 proc. Chronowski uważa jednak, że
transakcja była dla państwa korzystna i nie przyniosła strat.

15 lutego 2001 r. ministerstwo skarbu
sprzedało firmie SNET 45 proc. akcji EC Białystok za prawie 49 mln euro.
SNET zobowiązał się też wówczas do zainwestowania kolejnych 55 mln euro
w ciągu nie więcej niż pięciu lat, w tym częściowo na podniesienie
kapitału spółki (do uzyskania udziałów na poziomie 52,28 proc.). SNET
potem dostał ok. 70 proc. akcji EC Białystok SA. Pozostałe 30 proc.
udziałów nabyła od Skarbu Państwa spółka Enea.

Chronowski był ministrem skarbu w rządzie
Jerzego Buzka od sierpnia 2000 r. do lutego 2001 r. Na tej funkcji
zastąpił Emila Wąsacza. W lutym 2001 r. prezydent Aleksander Kwaśniewski
na wniosek Buzka odwołał Chronowskiego, którego zastąpiła Aldona
Kamela-Sowińska.

Koniec afery Art-B

Po cichu umorzono śledztwo w sprawie Art-B, pierwszego
wielkiego skandalu finansowego III RP – informuje "Rzeczpospolita". »


Prokuratura początkowo zarzucała twórcom Art-B "zagarnięcie mienia
znacznej wartości na szkodę polskiego systemu bankowego i Narodowego
Banku Polskiego". Sąd uznał, że twórcy Art-B doprowadzili do oszustwa, a
pokrzywdzonym był Bank Handlowo-Kredytowy w Katowicach, który pokrywał
czeki spółki.

Prokuratura także zmieniła zarzut na oszustwo, ale taki czyn przedawnił
się w 2011 r. Na początku lutego tego roku wydano postanowienie o
umorzeniu śledztwa w sprawie oscylatora.

"Nie przedawnił się natomiast zarzut dotyczący kradzieży mienia znacznej
wartości na szkodę spółki Art-B. W tym zakresie postępowanie jest
kontynuowane” - mówi prok. Przemysław Nowak z Prokuratury Okręgowej w
Warszawie. Mimo to prokuratura cofnęła list gończy za Gąsiorowskim.


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

84. Ryszard Kalisz: Mariusz

Jeżeli ktoś zionie nienawiścią i z natury
postępuje emocjonalnie, nienawidząc określonych kręgów ludzi, to
robienie jego szefem służby specjalnej może być tylko intencjonalne żeby
działał przeciwko nim - mówił w programie "Kropka nad i" w TVN 24
Ryszard Kalisz. W ten sposób odniósł się do akcji CBA i "nielegalnego"
zakupu willi w Kazimierzu Dolnym przez Jolantę i Aleksandra
Kwaśniewskich.

Dzisiejszą "Kropkę nad i" zdominował temat
wczorajszego głosowania nad odebraniem immunitetu posłowi PiS i byłemu
szefowi CBA Mariuszowi Kamińskiemu. Wniosek prokuratury dotyczył zarzutu
przekroczenia uprawnień podczas czynności operacyjnych biura w czasie
akcji nielegalnego - zdaniem Kamińskiego - zakupu willi w Kazimierzu
Dolnym, którego mieli dokonać Jolanta i Aleksander Kwaśniewscy.


Wipler: Kwaśniewscy powinni dostać zarzuty.

Kalisz: Nie było żadnej sprawy Kwaśniewskich

Wipler: Kwaśniewscy powinni dostać zarzuty.<br />
Kalisz: Nie było żadnej sprawy Kwaśniewskich

- Byłem wstrząśnięty nie tym, że ludzie, którzy sprawują
najważniejsze stanowiska w Polsce kradną, ale tym, że jest to tak...
czytaj dalej »


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

85. słynna prokuratura Warszawa-Praga

Były agent CBA, Tomasz K. oskarżony o przekroczenie uprawnień

Prokuratura Okręgowa Warszawa Praga skierowała akt oskarżenia przeciwko
byłemu agentowi CBA Tomaszowi K. Śledczy zarzucają mu przekroczenie
uprawnień podczas wykonywania czynności służbowych, w sprawie m.in.
"willi Kwaśniewskich".

Zdaniem prokuratorów Tomasz K. przekroczył uprawnienia podczas operacji
prowadzonej w 2009 r. przez CBA. Miał wtedy nakłaniać Prezesa Zarządu
Wydawnictw Naukowo - Technicznych do przyjęcia korzyści majątkowej.
Takie same zarzuty, śledczy mają wobec jego czynności służbowych
związanych z zakupem kontrolowanym nieruchomości w Kazimierzu Dolnym
("willa Kwaśniewskich").


warszawapraga.po.gov.pl


Były agent CBA Tomasz Kaczmarek oskarżony

Były agent CBA, poseł Tomasz Kaczmarek jest oskarżony o
przekroczenie uprawnień podczas czynności operacyjnych Centralnego Biura
Antykorupcyjnego w sprawie tzw. willi Kwaśniewskich. Ponadto
prokuratura oskarżyła Kaczmarka o nakłanianie prezesa Zarządu Wydawnictw
Naukowo-Technicznych do przyjęcia łapówki.

Zarzuty takie usłyszał także drugi agent CBA Mirosław G. Grozi im do 8
lat więzienia. Maciej Wąsik, były wiceszef CBA mówi, że cała sprawa
została upolityczniona.

- Zarówno akcja CBA ws. Wydawnictw Naukowo-Technicznych, jak i
ws. domu w Kazimierzu była absolutnie legalna, miała wszystkie zgody
wymagane prawem: Prokuratura Generalnego czy Sądu (dot. stosowania
głębokich technik operacyjnych w postaci podsłuchu). Nie ma mowy o
żadnym przekroczeniu uprawnień – mało tego, w obu przypadkach – w mojej
ocenie – CBA działało bardzo dobrze, właśnie w taki sposób, by wykryć
korupcję, uzyskać dowody na korupcję –
podkreśla Maciej Wąsik.

W lutym br. poseł Tomasz Kaczmarek sam zrzekł się immunitetu ws.
zarzutów, jakie prokuratura chciała stawiać jemu i byłemu szefowi CBA
Mariuszowi Kamińskiemu. W czerwcu natomiast Sejm nie zgodził się na
uchylenie immunitetu Kamińskiego. W lipcu z tego powodu umorzono
śledztwo w jego sprawie.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

86. Wyroki skazujące ws. afery

Wyroki skazujące ws. afery węglowej. W tym śledztwie zarzuty miała usłyszeć Barbara Blida


Dwaj byli wiceprezesi spółek węglowych idą do więzienia.

Dwaj b. wiceprezesi spółek węglowych przyjmowali wysokie łapówki od
handlującej tym surowcem agencji Barbary Kmiecik - uznał w czwartek Sąd Rejonowy w Rudzie Śląskiej
i wymierzył im kary pozbawienia wolności od półtora do 2 i pół roku oraz grzywny.

Skazany został także b. współpracownik Kmiecik, który miał wręczać te łapówki. Wyrok jest
nieprawomocny. Obrona zapowiada apelację.

Kary wymierzone po trwającym 4 i pół roku procesie są surowsze niż chciała prokuratura, która
wniosła o wyroki w zawieszeniu. Sąd zastosował tę możliwość tylko wobec jednego z oskarżonych. Cała
trójka usłyszała zarzuty w tym samym śledztwie, w którym miała je usłyszeć Barbara Blida.

Zarzuty dotyczą lat 1994-1998. B. wiceprezesi mieli przyjmować łapówki w zamian za zapewnienie
Kmiecik (zgodziła się na podawanie pełnego nazwiska) ciągłości dostaw i zgody na porozumienia kompensacyjne.

Były wiceprezes Rudzkiej Spółki Węglowej Wiesław K., oskarżony o przyjęcie 420 tys. został skazany
na 2 i pół roku więzienia oraz 90 tys. zł grzywny. B. wiceprezesowi Nadwiślańskiej Spółki Węglowej
Jerzemu H. za przyjęcie 140 tys. zł sąd wymierzył karę 1,5 roku więzienia w zawieszeniu i 75 tys.
zł grzywny. Wobec b. wiceprezesów sąd orzekł też przepadek mienia pochodzącego z przestępstw. Dawny
współwłaściciel agencji handlowej Kmiecik, Jacek W., oskarżony o wręczanie łapówek został skazany
na 2,5 roku bezwzględnego pozbawienia wolności i 90 tys. zł grzywny. Cała trójka ma też pokryć
koszty sądowe.

Wymierzenie surowszej kary niż chciał prokurator sąd tłumaczył faktem, że stopień szkodliwości
popełnianych przez oskarżonych przestępstw był wysoki, pełnili oni ważne funkcje w spółkach o
szczególnym znaczeniu dla gospodarki państwa.

Ich postępowanie winno zatem odpowiadać najwyższym standardom, tymczasem wykorzystując swoją
pozycję oskarżeni przez długi okres przyjmowali korzyści od wspólników agencji handlowej,
którzy z kolei przekazywanie korzyści traktowali jako gwarancję powodzenia dochodowej działalności handlowej

— powiedział przewodniczący składu orzekającego Adam Prochaczek.

Tylko kara więzienia wobec Jerzego H. została zawieszona, ponieważ przyjęta przez niego korzyść w
myśl przepisów nie stanowiła „znacznej wartości” (za taką uznaje się ponad 200 tys. zł).

Według sądu b. wiceprezesi pobierali co miesiąc pieniądze w zamian za dostarczanie agencji Kmiecik
węgla, który kobieta eksportowała do odbiorcy w Czechach.

Ponieważ proces realizacji dostaw był
złożony i uzależniony od szeregu czynników - jak np. parametry węgla, czy dostępność wagonów - a
regularność dostaw ważna, Barbarze Kmiecik zależało na zapewnieniu sobie przychylności członków
zarządu spółek węglowych. Była bowiem przekonania, że jeśli tego nie uczyni to nastąpią perturbacje
w realizacji kontraktów, co może skutkować utratą odbiorcy

— mówił sędzia.

Dlatego - dodał - umówiła się z ówczesnym prezesem Rudzkiej Spółki Węglowej Janem Sz. Oboje
uzgodnili, że od każdej tony węgla na eksport Sz. otrzyma prowizję - 1-1,5 zł. Do odbioru pieniędzy
Sz. wyznaczył Wiesława K. Ten, obawiając się utraty pracy co miesiąc odbierał pieniądze od Kmiecik
i Jacka W. Sz. odbierał koperty od swojego zastępcy, po czym dawał mu część otrzymanych pieniędzy.
Po odejściu Sz. z RSW, agencja Kmiecik nadal przekazywała pieniądze Wiesławowi K., później
nawiązała też kontakty z NSW.

Agencja Kmiecik obracała węglem korzystając także z mechanizmu wielopodmiotowych kompensat, z
udziałem spółek węglowych i jej wierzycieli.
Wyrażenie zgody na kompensatę umożliwiało agencji
kupno węgla po niższej cenie - wierzyciele rezygnowali z odsetek i części należności głównej chcąc
uzyskać zapłatę za towary i usługi. Za to także ówcześni członkowie zarządów mieli dostawać
łapówki. Sędzia Prochaczek zaznaczył, że zeznania Kmiecik są kluczowym, ale nie jedynym dowodem,
potwierdzają je także inni świadkowie.

Według sądu, nie ulega też wątpliwości, że członkowie zarządów spółek węglowych pełnili funkcje
publiczne - piastowali stanowiska w spółkach węglowych, które korzystały z państwowych dotacji na
restrukturyzację - a więc mogą być podmiotem łapownictwa biernego. Inne stanowisko prezentowała od
początku procesu obrona, domagając się umorzenia zarzutów.

Po wyroku obrona zapowiedziała złożenie apelacji. Obrońca Wiesława K. mec. Damian Tomanek wyraził
przekonanie, że wyrok jest sprzeczny z Europejską Konwencją Praw Człowieka, bo sąd zastosował
interpretację rozszerzającą na niekorzyść oskarżonego. Chodzi właśnie o przyjęcie, że jego klient
pełnił funkcję publiczną.

Ta kwestia od początku budziła kontrowersje. Rudzki sąd pierwotnie umorzył postępowanie, uznając,
że w okresie, którego dotyczyły zarzuty, oskarżeni nie pełnili funkcji publicznych, istniała
wówczas bowiem luka prawna, której konsekwencją jest niemożliwość przypisania im korupcji. Z taką
interpretacją nie zgodziła się prokuratura, która wniosła o uchylenie tego postanowienia. Decyzję o
umorzeniu postępowania uchylił gliwicki sąd okręgowy po zasięgnięciu opinii z Sądu Najwyższego. SN
uznał wtedy postanowienie rudzkiego sądu za przedwczesne.

Zadowolony z wyroku był oskarżyciel.

Cieszę się, że sąd podzielił stanowisko prokuratury odnośnie
oceny materiału dowodowego

— powiedział prok. Radosław Wójcik.

Pytany o surowsze kary niż sam
wnioskował, odpowiedział:

To już jest ocena sądu. Moja była taka, że społeczna szkodliwość i wina
oskarżonych była na takim poziomie, iż kara w zawieszeniu była wystarczająca. Szczególnie miałem na
uwadze to, że oskarżeni nie byli dotychczas karani.

Pytany przez dziennikarzy, czy jego zdaniem istniała „mafia węglowa”, oskarżyciel odpowiedział, że
w tej sprawie nie było podstaw, by komukolwiek przedstawić zarzut udziału w zorganizowanej grupie przestępczej.

Tym samym aktem oskarżenia co trzej mężczyźni został objęty również b. poseł AWS Henryk D. Zdaniem
prokuratury, przyjął on 100 tys. dolarów od Kmiecik w celu wręczenia ich nieżyjącemu już obecnie
prezesowi Urzędu Kultury Fizycznej i Turystyki Jackowi Dębskiemu za załatwienie krewnemu
bizneswoman posady w kierowanym przez niego urzędzie. Sprawa D. została wyłączona do odrębnego
postępowania.
W 2011 r. katowicki sąd skazał D. na rok więzienia w zawieszeniu i 15 tys. zł
grzywny. Ten wyrok jest już prawomocny.

Sama Barbara Kmiecik, nazywana w prasie „śląską Alexis” skorzystała w tej sprawie z tzw. klauzuli
bezkarności, przysługującej osobom składającym zawiadomienie o przestępstwie, o którym nie
wiedziały wcześniej organa ścigania i przedstawiającym wszystkie jego okoliczności. Jej sprawa
została umorzona.
Zeznając przed sądem Kmiecik potwierdziła, że jej były wspólnik brał pieniądze,
które jako „prowizje” miały trafić do szefów spółek węglowych. Wręczanych pieniędzy Kmiecik nie
uważa za korupcję, traktowała je jako wyraz wdzięczności za terminowe dostawy i płatności. Według
niej, nie było żadnej afery węglowej, a cała sprawa wynika z politycznej próby obnażenia „układu”.

W tym samym śledztwie zarzuty miała usłyszeć była posłanka SLD, b. minister budownictwa Barbara
Blida.
Prokuratura chciała jej zarzucić pośredniczenie w przekazaniu łapówki byłemu szefowi
Rudzkiej Spółki Węglowej Zbigniewowi B. Pieniądze miały pochodzić od Kmiecik. W zamian firma
Kmiecik miała uzyskać umorzenie odsetek od należności względem RSW - podawała prokuratura. Gdy 25
kwietnia 2007 r. funkcjonariusze ABW przyszli do domu Blidy w Siemianowicach Śląskich z
prokuratorskim nakazem rewizji i zatrzymania, b. posłanka zastrzeliła się.

Krótko przed zakończeniem śledztwa prokuratura umorzyła postępowanie wobec Zbigniewa B., wcześniej
podejrzanego o „przyjęcie obietnicy” udzielenia mu łapówki. Śledczy tłumaczyli tę decyzję tym, że
do postawienia zarzutu wystarczy uzasadnione podejrzenie popełnienia przestępstwa, a czym innym
jest stawianie danej osoby w stan oskarżenia. Inna osoba, wobec której także umorzono śledztwo, to
były członek zarządu RSW Bogdan G. Prokuratura zarzucała mu przyjęcie dwóch łapówek po 5 tys. zł w
zamian za zawarcie porozumień kompensacyjnych.

Kilka miesięcy po skierowaniu aktu oskarżenia prokuratura umorzyła także polityczny wątek „afery
węglowej”.
Chodziło o korumpowanie przedstawicieli partii politycznych przez Kmiecik. W
postępowaniu nie znaleziono dostatecznych dowodów, że dochodziło do przestępstw. W sprawie
niektórych czynów podstawą umorzenia było przedawnienie karalności. Także ze względu na
przedawnienie umorzona została sprawa b. prezesa RSW Jana Sz.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika gość z drogi

87. pamiętam te czasy,czy czuję satysfakcję ?

Nie..bo ukarani żyli na koszt tych których ograbiali w biały dzień pod ochronnym parasolem Buzka,Tuska i sądów ślepych,głuchych i odpornych na "kwity" "kwity" które wtedy szły z dymem a dlaczego ? bo musiały by karać kolegów z PO a to było niedopuszczalne...a ludzie,których wtedy gnębiono ? nikogo to nie obchodziło wtedy nic a nic...
"ci sami ludzie,te same metody...i skutki ,również te same...asy z PO wreszcie zostały ukarane...ale to tylko wierzchołek GÓRY Lodowej...ot i cała prawda...
Jeden z nich był nawet w radzie nadzorczej pewnej okradanej spółki,czy sądy o tym nie wiedziały wtedy? wiedziały...
smutne wieczorne pozdrowienia,smutne bo sprawiedliwość przyszła zbyt póżno
dawny "kodeks handlowy,lub " złota akcja, ale ta od veta "

gość z drogi

avatar użytkownika Maryla

88. Kwaśniewski i Kalisz chcą

Chodzi o nielegalne nagranie rozmowy z restauracji Sowa &
Przyjaciele między Kaliszem a Kwaśniewskim. Ujawnił je tygodnik "Do
Rzeczy" w ubiegłym roku. Politycy rozmawiali jesienią 2013 roku. Kiedy
Cezary Gmyz ujawnił treść ich rozmowy, zapowiedzieli pozwanie gazety, a
także "Faktu" i "Super Expressu", które obszernie omówiły rozmowę.



Sąd Okręgowy w Warszawie w ramach zabezpieczenia powództwa
zabronił "Do Rzeczy" opisywać dalej tę sprawę. Polecił też, by usunięto
dotychczasowe teksty o niej.



W najgłośniejszym z wątków rozmowy Kalisz, powołując się na
spotkanie z szefem Służby Kontrwywiadu Wojskowego gen. Januszem Noskiem,
mówił, że gen. Nosek ma dowody na korupcję "Siemoniaka co najmniej i
bardzo duże podejrzenie jeszcze wyżej".



Potem, na łamach "Wyborczej", przepraszał ministra z Platformy Obywatelskiej.



- Rzeczywiście trzy dni wcześniej spotkałem się z gen. Noskiem,
którego znam z czasów, gdy kierowałem MSW. Spotkanie było przypadkowe.
Nosek był w trakcie procedury odwoływania go z funkcji szefa SKW i
spytał mnie o poradę prawną w sprawie jego sytuacji. Był rozgoryczony
tym, że przegrał starcie z gen. Skrzypczakiem, i coś mi tam powiedział.
Bez konkretów i bez dowodów. Ja te jego słowa zrelacjonowałem
przyjaciołom - mówił Kalisz.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

89. Zbigniew Ziobro polecił


  • Zbigniew Ziobro polecił złożenie apelacji ws. Pawła Adamowicza

  • Na polecenie Prokuratora Generalnego
    Zbigniewa Ziobro do sądu złożona została apelacja w sprawie Pawła
    Adamowicza. Rzecznik prezydenta Gdańska: - Skoro prokuratura
    wnioskowała, by sąd warunkowo umorzył sprawę, to myśl, by teraz składała
    apelację do takiego właśnie wyroku, wydaje mi się daleko absurdalna.
    We wtorek Prokuratura Regionalna w
    Poznaniu skierowała do Sądu Rejonowego w Gdańsku apelację od wyroku
    umarzającego sprawę błędów w oświadczeniach majątkowych prezydenta
    Gdańska Pawła Adamowicza.


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    90. Wielowieyska o zastraszaniu

    Wielowieyska o zastraszaniu przez władzę: Nasyła CBA, by sprawdzić...

    Jeżeli chce się stworzyć przyjazne warunki, to nie można zastraszać samorządów i wysyłać do nich CBA, żeby sprawdzić, czy ktoś przypadkiem nie ukradł - mówiła w Poranku Radia TOK FM Dominika Wielowieyska.

    -
    Dla mnie klasycznym przykładem, że władza chce się rozprawić z
    samorządami jest sprawa Hanny Zdanowskiej - stwierdziła publicystka.

    Chodzi o sprawę, która wybuchła w piątek. Prezydent Łodzi ma postawione dwa zarzuty wz. w poświadczeniem nieprawdy w dokumentach kredytowych dla banku.

    -
    Prokurator oskarżył ją o działanie na szkodę banku. Tyle że ona ten
    kredyt już spłaciła, bank zarobił na odsetkach i prowizji. Będzie
    fenomen, jak zostanie skazana za działanie na jego szkodę - oceniła
    Wielowieyska. - To przykład rozprawiania się z samorządami, a nie
    ściganie korupcji - dodała. Jej zdaniem to zastraszanie.

    Zwłaszcza, że wiadomo, że to Zbigniew Ziobro kazał zając się sprawą (informacja o tym jest w komunikacie prokuratury).

    Wielowieyska uważa, że pasują idealnie do tej sytuacji słowa prof. Andrzeja Rzeplińskiego. Prezes TK mówi w „Newsweeku”:

    Jacyś
    zakompleksieni ludzie dostali narzędzie do ręki, którym posługują się
    jak cepem. W wyzywaniu, obrażaniu i wzywaniu do przemocy są bezkarni i
    do tego był im demontaż wymiaru sprawiedliwości, żeby nadal byli
    bezkarni. Już widać, że część prokuratorów jest gotowa porzucić rolę
    prokuratora RP dla roli oficera politycznego. Na razie stanowią
    mniejszość

    - powiedział Rzepliński.


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    91. Wojciech Czuchnowski Ma


    Wojciech Czuchnowski



    Ma to być „blitzkrieg” na taką skalę, że opozycja się pogubi, a media nie nadążą


    Połączenie Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego z Agencją Wywiadu będzie
    okazją do pozbycia się "niepewnych elementów". Wszystko przed planowaną
    na jesień serią aresztowań


    Służby specjalne czekają, aż władza rozprawi
    się z sądami – ustawowo spacyfikuje Krajową Radę Sądownictwa, a minister
    sprawiedliwości Zbigniew Ziobro dobierze „odpowiednich ludzi” na
    stanowiska prezesów sądów i wydziałów. Będzie mógł im dyktować składy
    orzekające w ważnych dla władzy sprawach.


    Wtedy nadejdzie czas realizacji, czyli spektakularnych zatrzymań osób,
    na które na razie zbierane są materiały. W założeniu ma to być
    „blitzkrieg” na tak szeroką skalę, że opozycja kompletnie się pogubi, a
    media nie nadążą tego opisywać – zapowiada nasz informator z kręgu
    służb.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    92. Kto będzie bronił

    Kto będzie bronił Niesiołowskiego? Znany mecenas mówi o skandalicznym zachowaniu prokuratury

    "Prokuratura
    narusza w tym przypadku prawa człowieka, konstytucję, prawo do obrony.
    To jest w ogóle skandaliczne" - mówił mecenas komentując sprawę Stefana
    Niesiołowskiego. Były szef MSWiA Kalisz zapowiedział, że będzie obrońcą
    polityka.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    93. Komisja Wenecka wydała

    Komisja Wenecka wydała opinię. Nowelizacja ustaw sądowych może osłabić sądownictwo

    Komisja
    Wenecka oceniła w wydanej w czwartek opinii na temat nowelizacji ustaw
    sądowych, że niektóre z poprawek przyjętych przez Sejm mogą być
    postrzegane jako dalsze osłabienie niezależności...

    KO składa zawiadomienie do prokuratury w sprawie nagonki na Grodzkiego

    Klub
    Koalicji Obywatelskiej złożył zawiadomienie do prokuratury w sprawie
    "nagonki" w mediach na marszałka Senatu Tomasza Grodzkiego -
    poinformowali na czwartkowej konferencji prasowej posłowie KO Paweł.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    94. Nie będzie niczego!


    Nie będzie niczego! Czarzasty: Domagam się, żeby Banaś zrezygnował, a CBA i ABW zostały rozwiązane. Służby się…

    Włodzimierz Czarzasty / autor: PAP/Paweł Supernak

    Czarzasty chce rozwiązania CBA, ABW i rezygnacji Banasia

    W czwartek Szef SLD Włodzimierz Czarzasty w Polskim Radiu podkreślił, że „domaga się, aby Marian Banaś zrezygnował” z funkcji prezesa NIK.

    Domagam się, żeby CBAABW zostało rozwiązane

    — apelował polityk. W jego ocenie służby są skompromitowane.

    Szef
    SLD nie chciał odpowiedzieć na pytanie o to, dlaczego Kwaśniewscy
    konspirowali, co wynika z opublikowanych materiałów ze śledztwa.

    Konspirowali poprzez „agenta Tomka„, którego wczoraj wsadzili do ciupy

    — zaznaczył wicemarszałek Sejmu.

    Wie pan co powinniśmy życzyć panu „Agentowi Tomkowi„? Ja panu powiem i to trzeba bardzo twardo powiedzieć: żeby przez przypadek się w celi nie powiesił

    — dodał szef SLD.

    Zarzuty dla „agenta Tomka” i jego „spowiedź” w TVN

    CZYTAJ RÓWNIEŻ: Kulisy sprawy „Agenta Tomka”. Prokuratura: Tomasz K. podjął czynności mające na celu ukrycie środków pochodzących z przestępstw

    W połowie
    listopada Tomasz K., znany jako „agent Tomek”, który przez pewien czas
    kierował Helperem, gdy zrezygnowała z tego jego żona (również podejrzana
    w tej sprawie), usłyszał zarzuty m.in. udziału w zorganizowanej grupie
    przestępczej, przywłaszczenia wspólnie i w porozumieniu z innymi osobami
    ok. 10 mln zł. Ponadto zarzuty dotyczyły oszustw w związku
    z nienależnym przyznaniem ponad 39 mln zł dotacji, a także tzw. prania
    pieniędzy - w kwocie 2 mln zł. Teraz właśnie w tym ostatnim wątku
    zarzuty rozszerzono. Do tej pory w śledztwie stosowane były wobec
    Tomasza K. tzw. wolnościowe środki zapobiegawcze, w tym 500 tys.
    zł poręczenia majątkowego.

    Głównym wątkiem postępowania, które
    w Białymstoku prowadzone jest od 2016 roku, po przejęciu z olsztyńskiej
    prokuratury okręgowej, jest wyjaśnienie nadużyć finansowych związanych
    z prowadzeniem w latach 2011-2017 domów opieki dla seniorów na Warmii
    i Mazurach. Prowadziło je olsztyńskie stowarzyszenie Europejskie Centrum
    Wsparcia Społecznego Helper, korzystając z państwowych dotacji. Według
    ustaleń śledztwa, część z tych pieniędzy miała zostać przywłaszczona lub
    wykorzystana niezgodnie z przeznaczeniem.

    W połowie stycznia w programie „Superwizjer” TVN „agent Tomek” oskarżył Mariusza KamińskiegoMacieja Wąsika (w przeszłości wiceszefa CBA, obecnie wiceszefa MSWiA).

    Miałem
    wytworzyć przeświadczenie, że dom w Kazimierzu Dolnym należy do Jolanty
    i Aleksandra Kwaśniewskich. Ja osobiście nigdy takiego przeświadczenia
    nie powziąłem, a moje notatki (w których to Kaczmarek potwierdzał - PAP)
    i złożone zeznania są efektem nacisków ze strony moich
    byłych przełożonych

    — mówił były agent CBA.

    Po wypowiedziach
    Kaczmarka prokuratura wszczęła postępowanie dotyczące składania przez
    niego od lipca 2009 r. do 12 grudnia 2019 r. fałszywych zeznań w toku
    postępowań przygotowawczych. Prokuratura Regionalna w Białymstoku
    prowadzi od początku grudnia śledztwo dotyczące m.in. podejrzeń
    nieprawidłowości w oświadczeniach majątkowych i deklaracjach podatkowych
    obecnego szefa NIK.

    Podstawą wszczęcia były trzy zawiadomienia
    o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, które wpłynęły do białostockiej
    prokuratury od grupy posłów opozycji w tym m.in. posła Jana Grabca
    (Koalicja Obywatelska), Generalnego Inspektora Informacji Finansowej
    oraz z Centralnego Biura Antykorupcyjnego.

    Czyny takie
    kwalifikowane są z Ustawy o ograniczeniu prowadzenia działalności
    gospodarczej przez osoby pełniące funkcje publiczne oraz z Kodeksu
    karnego skarbowego; grozi za nie do 5 lat więzienia. Na razie nikomu
    w tej sprawie nie postawiono zarzutów.


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    95. Wraca sprawa WGI! Jedna z

    Wraca sprawa WGI! Jedna z największych afer dziejów IIIRP

    Po niemal 17 latach od wybuchu tzw. afery Warszawskiej Grupy
    Inwestycyjnej sprawę ponownie osądzi Sąd Okręgowy w Warszawie. Proces o
    stratę prawie 250 mln zł zainwestowanych przez klientów grupy rozpocznie
    się od nowa 17 maja

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl