Generał, który odmówił strzelania do swojego narodu

avatar użytkownika witas

Czytając sporo o przebiegu wydarzeń poznańskich czerwca 1956, grudniowych 1970 na Wybrzeżu i stanu wojennego 1981-83 w Polsce nigdy nie trafiłem na wzmiankę o wyższym oficerze Wojska Polskiego Ludowego, który odmówił wykonania rozkazu strzelania do swojego ludu, mimo, że najczęściej celem kałachów, a nawet wkm-ów LWP był przecież „lud pracujący miast i wsi”. Czasami tłumaczono żołnierzom, że protestującymi są przebrani w robociarskie drelichy agenci niemieckich i innych imperialistów, ale przecież wyżsi oficerowie musieli wiedzieć więcej…

     W opisie buntu robotników w południowo-rosyjskim Nowoczerkasku, który bardzo przypominał mi podobne w przyczynach i przebiegu wydarzenia z Poznania’56 i Grudnia’1970 natrafiłem na niezwykłego Człowieka, generała, Armii Radzieckiej, który nie wykonał rozkazu strzelania do swoich głodnych braci i sióstr. Oto jego historia. Ich historia. Nasza historia..., ale chyba nie do końca …
 
    W 1961 r. ZSRR rozpoczął masowo skupować zboże w Kanadzie. Na początku lata 1962 deficytowe mięso i słonina podrożały o 1/3.
1.06.1962 w celu zmniejszenie „czasowego niedoboru” żywności władze podniosły o 1/3 ceny na mleko i mięso. Niepokoje społeczne wystąpiły w wielu miastach, ale w Nowoczerkasku żywnościowy program kompartii wypadł równocześnie z obniżeniem pensji w największej fabryce pociągów elektrycznych 
   W tym samym dniu robotnicy dowiedzieli się o podwyżce cen na żywność i o obniżeniu swoich zarobków o 30%. To był, oczywiście, zbieg okoliczności, ale wystarczyło, aby doprowadzić fabrykę do gotowości strajkowej. Detonatorem okazało się zdanie rzucone przez dyrektora fabryki. Robotnicy na wiecu domagali się od dyrekcji odpowiedzi na pytanie: „Za co mamy żyć?”. Pojawił się dyrektor B.N. Kuroczkin i zauważywszy handlującą niedaleko sprzedawczynię pierożków, „poradził”ludziom:
- „Nie macie pieniędzy na mięso, żryjcie pierożki z podrobami”.
Przypadkowe, nieprzemyślane zdanie, ale aby zapalić proch, wystarczy jedna iskra…
   Zaraz po tym fabryka stanęła. Zaczął się strajk, a do Moskwy poleciał telegram o „antysowieckim buncie”. Następnego dnia rano została Chruszczowowi (szefowi ZSRR – tłum.) przekazana następująca informacja:
„Niepokoje społeczne przedłużają się w m. Nowoczerkask w fabryce pociągów. Około 3-ciej w nocy, po opanowaniu fabryki przez oddziały wojska udało się ok. 4-tysięczny tłum wyprzeć z terenu fabryki i powoli rozproszyć. Przedsiębiorstwo zostało wzięte pod wojskową ochronę, a w mieście został wprowadzona godzina policyjna.”
    Tłum nie chciał się rozchodzić, żołnierze zaczęli strzelać w powietrze, ale trafili kilka osób, w tym kilkoro dzieci, które aby lepiej obserwować wydarzenia, weszły na drzewa.
Świadkowie wspominają: pierwsze serie z automatów (Kałasznikowa – tłum.) trafiły w drzewa, a na nich siedziały dzieci – pospadały jak wróbelki…
Ich ciał potem nie odnaleziono….
Nikołaj Stiepanow, uczestnik wydarzeń 1962 r. : „Dwie dziewczynki, i ktoś jeszcze leżał na ziemi. Kto – nie wiem. Mówię – zobacz, co to? Dzieci zastrzelili!”  Zaczęła się panika.
   Niejeden świadek opowiadał potem, że oficer otrzymawszy rozkaz otworzyć ogień, odmówił przekazania go swoim żołnierzom i przed szeregiem zastrzelił się. Ale ostry ogień jednak został rozpoczęty. Na początku po drzewach, po dziatwie. Pospadały zabite, ranne, przestraszone...
    Partia, sowieckie państwo, armia robotniczo-chłopska tak wykorzeniały „bunt”.
Partia tak zatwierdzała jedność partii i narodu.
Potem palbę przeniesiono na tłum. To nie był ogień pojedynczymi strzałami z wiatrówek, a ogień z szybkostrzelnych automatów AK-47. Opowiadano: „Biegnie starszy mężczyzna obok betonowej kwiatowej wazy na postumencie. Kula utrafiła w głowę, jego mózg w okamgnieniu rozprysnął się po wazie. Matka w sklepie nosi zabite niemowlę. Zabita fryzjerka w miejscu pracy. Leży dziewczynka w kałuży krwi. Zdezorientowany major Armii Radzieckiej wszedł w tą kałużę. Jemu mówią: "Patrz, sukinsynu, gdzie stoisz!” Major w tym że miejscu strzela sobie w głowę”.
    Jeden z potem osądzonych uczestników „kontrrewolucyjnych” wydarzeń raniony rykoszetem w łopatkę opowiadał w łagrze, że zmuszono ich znosić trupy do piwnicy obok banku. Trupy układano w sztaby, niektóre z nich były jeszcze w stadium agonii. Kto wie, może byli wśród nich ludzie, których można było jeszcze uratować?
   Na rozkaz władz trupy zebrano, wywieziono i wrzucono do jakiegoś zapomnianego szybu kopalnianego. Krew z placu zmywano polewaczkami…
 
                         
 
    Później w Nowoczerkasku sądzono „prowodyrów nieporządków”. Byli oni wykryci dzięki agentom, którzy fotografowali rozgniewane tłumy. Ci, którzy na tych zdjęciach szli w pierwszych szeregach i wydawali się najbardziej aktywnymi, byli wzywani przed sąd sowiecki. Ludzi aresztowano w nocy, aby było mniej świadków, nikomu nic nie wyjaśniając. Oskarżono ich o bandytyzm, udział w masowych nieporządkach i próbę obalenia Sowieckiej władzy. Prawie wszyscy oskarżeni przyznali się do winy…
Siedmiu z „prowodyrów” (Aleksander Zajcew, Andrzej Korkacz, Michaił Kuzniecow, Boris Mokrousow, Siergiej Sotnikow, Władimir Czerepanow, Władimir Szubajew) zostało skazanych na śmierć, wyrok wykonano przez rozstrzelanie, pozostałych 105 osadzono w obozach surowego reżimu na okres po 10 do 15 lat.
     Najwyższe władze Kraju Rad najbardziej bały się rozgłosu tragicznych wydarzeń. Zrobiono wszystko, aby informacja o nich nie wyszła na jaw. Sprawdzano listy mieszkańców Nowoczerkaska, a wszyscy, którzy wyjeżdżali z miasta byli sprawdzani przez organy i uprzedzani o „niecelowości” opowiadania o wydarzeniach 1-2 czerwca 1962 r. Takim sposobem wiadomości o nowoczerkaskiej tragedii udało się skryć do końca lat 80-tych.
( Nie do końca jednak i nie przed wszystkimi – oto świadectwo epoki:
„Czas i miejsce? Wieczór po którymś z algebraicznych seminariów w okolicy 1970 roku, wrocławski Instytut Matematyczny. Słuchacze niespiesznie rozchodzą się, pogawędka to naturalne dopełnienie uprzednich chwil skupienia. Tematyka weksluje ku polityce Naszego Nieodłącznego Sojusznika i palestrant wykazuje obycie niemniejsze niż przed paru minutami w kwestii teorii grup. Opowiada jak po zmianie waluty w 1962, w Nowoczerkasku robotnicy zastrajkowali: stara waluta straciła wartość, a nowej nie dowieźli. Czołgi wypuszczone na ulice strzelały do tłumu i w następne dni wrzucano na ciężarówki anonimowe zwłoki, wiezione na zagrzebanie w nieokreślonych dołach.
Gdy słyszy się zdumiewające i nieznane historie, gdy jakość języka współgra z rozwagą przedstawienia, naturalnym by było oczekiwać, że ktoś zapyta: „czemu pan tego nie napisze?” Ale takie pytanie byłoby wówczas niedorzeczne. Prawdopodobniejsza by była cicha refleksja: „czy on się nie boi mówić o tym?” Wydaje się jednak, że Instytut Matematyczny nie był właściwie rozpracowany – czyli nie było w nim dostatecznej ilości szpiclów.
Powtórzę: czas i miejsce – długo przed ukazaniem się Archipelagu Gułag, daleko od Moskwy. Polacy mieli wielką wiedzę o szczegółach działania ZSRR, choć wcale jej nie szukali.
Jednym z nich jest Bolesław Gleichgewicht, ówczesny palestrant oraz poseminaryjny narrator. Nie był jedynym w naszym otoczeniu, który mógł stracić wszystko: karierę naukową, wolność, posady członków rodziny, opowiadając znajomym i studentom to, czego dowiedział się o świecie. Najlepszą o tym relacją jest przytoczenie tego skrótu: TKN.”
    Korespondent telewizji NTV Roman Sobol napisał:
„Archiwa KGB o nowoczerkaskiej rzezi do tej pory są tajne. Kto wydawał rozkazy, kto strzelał w demonstrantów z dachu komitetu rejonowego kompartii i ile osób zginęło – nie wiadomo.”
25-letni Piotr Siuda, w 1962 r. uczestniczący w demonstracji, został skazany na 12 lat lagrów. Po uwolnieniu całe życie zbierał dokumenty o tej tragedii. Został zamordowany 5 maja 1990 roku. Jego śmierć powiązywano z poszukiwaniem tajnych miejsc pochówku ofiar nowoczerkasskiej tragedii. Za pamięć płaci się czasem najwyższą cenę.
( z materiałów udzielonych przez wdowę po uczestniku nowoczerkasskich wydarzeń E. Siudy)
 
Ale był jeden, który nie strzelał.
Właśnie Nowoczerkask wydał jeden z pierwszych znanych przykładów na to, że uczciwy, honorowy, oficer (od słowa honor [– tu gra słów rosyjskich – „cziestnyj” = uczciwy, a „czest’= honor – tłum.]) może ( a właściwie – POWINIEN !odmówić wykonania zbrodniczego rozkazu.
 
                                                              
 
 Kiedy rano okazało się, że wielotysięczna demonstracja z czerwonymi flagami, kwiatami i portretami Lenina udaje się od strony fabryki do centrum ku gmachowi komitetu partii (komunistycznej, innej wtedy w ZSRR i innych państwach bloku wschodniego nie było – przyp. tłum.), żołnierzom wydano rozkaz – nie dopuścić przejścia demonstrantów przez most na rzece Tuzlow. Zastępca dowódcy Północno-Kaukaskiego Okręgu Wojskowego generał Matwiej Kuzmicz Szaposznikow otrzymał rozkaz zaatakować tłum czołgami.
- „Nie widzę przed sobą przeciwnika, którego trzeba by atakować naszymi czołgami”– odpowiedział generał.
     Przybył on do fabryki, wokół której już skupiły się wojska i mocą swojej władzy rozkazał: - „Automaty i karabiny rozładować, naboje oddać pod nadzór dowódców kompanii”. To samo dotyczyło czołgowych pocisków.
- Dla mnie żołnierza, kiedy powiedziano, że trzeba wysłać wojsko w bojowym trybie, z bronią i amunicją, stało się jasne – to nie jest walka z klęskami żywiołowymi.
Gdy zapytano generała, co by było, gdyby on posłuchał rozkazu i czołgi stojące na moście na rzece Tuzłow zaatakowałyby tłum, on odpowiedział : „Poległy by tysiące ludzi”.
    Na tym jego chwalebna wojskowa kariera skończyła się. Bohater został wyrzucony z Armii Radzieckiej. Sławy się nie doczekał. Ten uczynek (a właściwie bohaterski czyn) Matwieja Szaposznikowa stał się znany w ZSRR dopiero po ponad ćwierć wieku z artykułu Jurija Szczekoczichina w „Literaturnej Gazietie” z 21.06.1989
     Wielką Wojnę Ojczyźnianą podpułkownik Szaposznikow zastał jako dowódca oddziału operacyjnego 37-ej dywizji pancernej na Południowo-Zachodnim Froncie. W lipcu 1942 zostaje szefem sztabu 19.korpusu pancernego. W bitwie na Łuku Kurskim już dowodził 178-ą brygadą pancerną. Odznaczył się w bojach nad rzeką Dniepr. 21.09.1943 jego brygada wyzwoliła miasto Perejasław. W nocy na 24.09 pod chutorem Monastyriok na czele batalionu kaem-ów (mimo, że był dowódcą brygady!) forsował rzekę i sformował przyczółek, który obronił odrzucając wielokrotne kontrataki przeciwnika. Zorganizował przeprawę swojej brygady i umożliwił przeprawę przez rzekę innym oddziałom.
     10.01.1944 „za wzorowe wypełnienie zadań i wykazane męstwo i bohaterstwo w walkach z niemiecko-faszystowskimi najeźdźcami” zostaje uhonorowany tytułem Bohatera Związku radzieckiego z wręczeniem Orderu Lenina i medalu „Złota Gwiazda” (nr 3195).
   W kwietniu 1944 zostaje dowódcą 10-ego korpusu pancernego, 2.07.44 mianowany na generała-majora wojsk pancernych. Bojowy szlak zakończył w austriackich Alpach, spotykając się z zachodnimi sojusznikami. Na Paradzie Zwycięstwa 24.06.1945 na Placu Czerwonym generał-major Szaposznikow prowadził zbiorczy batalion czołgistów 3-ego Ukraińskiego Frontu.
   Po Zwycięstwie generał Szaposznikow został w armii. W 1949 zakończył Wojenną Akademię Sztabu Generalnego i został skierowany do grupy wojsk radzieckich w NRD. Od 1955 r. 5 lat dowodził 2-gą pancerną armią gwardii. Od 1960 r. był zastępcą dowódcy Północno-Kaukaskiego Okręgu Wojskowego.
(Aleksander Czerkasow „Memorial”)
    Po tragedii 1-2.06.1962 r. generał próbował opowiedzieć o niej krajowi. W 1966 r. został zwolniony z armii. Przeciw niemu wytoczono sprawę karną o rozpowszechnianie antysowieckiej propagandy. Wyrzucono z partii (co wiązało się z utratą licznymi przywilejami – przyp.tłum.), faktycznie znalazł się w niełasce. Zrehabilitowany w okresie pierestrojki w 1988 r. Mieszkał w Rostowie nad Donem. Umarł 28 czerwca 1994 r.
Cześć Jego pamięci!
 
    Dla uświadomienia sobie wniosków z historii, aby była ona nauczycielką życia, potrzebna jest pamięć. Nie zachowuje się ona sama z siebie. Ale możliwie, że właśnie pamięć o Nowoczerkasku wyznaczyła pokojową drogę wydarzeń lat dziewięćdziesiątych. Świadek masakry 1-2.06.1962 roku, jeden z chłopczyków z miejskiego placu Nowoczerkaska,
nie wykonał zbrodniczego rozkazu przy Białym Domu w sierpniu 1991-go podczas neokomunistycznego puczu Państwowego komitetu stanu wyjątkowego  – a nazywał się Aleksander Iwanowicz Liebied’ 
 
К. Ю. Старохамская / K.J. Starochamskaja
 
„Każdy ma swój Nowoczerkask, ale nie każdy wychodzi z niego jak Szaposznikow”
 
tłum. Witek 
O bohaterskim generale M.K. Szaposznikowie linki po rosyjsku:
http://www.silanaroda.com/forum/read.php?1,174456
http://www.warheroes.ru/hero/hero.asp?Hero_id=2619

6 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

1. @witas

w Polsce nie odnotowano takiego przypadku. Widac wszystkich uczciwych generałów wybito, zmuszono do emigracji lub usunięto z wojska. Ta sama droga, co Jaruzelskiego, życie w ZSRR bardziej indoktrynowało, niż w PRL-u.

„Archiwa KGB o nowoczerkaskiej rzezi do tej pory są tajne. Kto wydawał rozkazy, kto strzelał w demonstrantów z dachu komitetu rejonowego kompartii i ile osób zginęło – nie wiadomo.”

Archiwa oddziału KGB w Polszy nie zostały otwarte na tyle, aby zbrodniczego odpowiednika uczciwego Szaposznikowa postawić przed sądem i ukarać.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Sierota

2. LWP

Katyń i czystki w PRLu zrobiły swoje i wracać do LWP nie ma sensu, ani piętnować, bo sami piętnują się swoją postawą a raczej jej brakiem.

Nam pozostaje obowiązek przywracać pamięć o tych, którzy na to zasługują a których dyktatura oborowych eksterminowała i przykryła zmową milczenia.

Polecam lekturę "O godny pochówek dla kapitana Raginisa, obrońcy Wizny" http://www.bibula.com/?p=38817

avatar użytkownika witas

3. > Sierota

dziękuję za link.

Raginis to Bohater, szkoda, że się zastrzelił. Przydałby się Ojczyźnie, podobnie jak płk. Dąbek.
Taki Rydz, Stachiewicz czy inni winni klęski wrześniowej mieli inne plany...

Witek
avatar użytkownika witas

4. > Maryla

"w Polsce nie odnotowano takiego przypadku. Widac wszystkich uczciwych generałów wybito, zmuszono do emigracji lub usunięto z wojska. Ta sama droga, co Jaruzelskiego, życie w ZSRR bardziej indoktrynowało, niż w PRL-u."

- Życie w Sojuzie nawet bardziej indoktrynowało niż służba w PRL.
Mimo tego sowiecki generał okazał się Bohaterem, a syn szlachcica, wychowanek ojców marianów, spadkobierca Wallenroda i tych spod Chocimia - nie.
Tym większa chwała dla Człowieka, a niższa pogarda dla tchórza i zdrajcy.

Może były przypadki niesubordynacji w LWP tylko o nich nie wiemy ?
Ale fakt - Katyń, potem procesy kadry wojskowej w latach 5-tych, potem działalność Wolskich i jemu podobnych skutkowało, że LWP było jak sowiecki automat - niezawodne rękach oprawców.

Witek
avatar użytkownika witas

5. Tak mi się ten wiesz skojarzył z temacie LWP w 1970 i 1981 r..

1981

Patrzę na młodych Niemców sen
Mocny, spokojny i bez winy
Pociąg przejeżdża wieczny Ren
W falach kołyszą się kominy

Mundur, przepustka, piwo, sznaps
I każdy w porę się obudzi
Żeby w jednostce być na czas
Tam uczą ich zabijać ludzi

Ale tymczasem ufnie śpi
Głowa na zgiętym łokciu leży
I nie o krwi zapewne śni
I w śmierć prawdziwą też nie wierzy

A pięćset kilometrów stąd
Gdzie jeszcze czuć swąd ludzkich pieców
Ich rówieśników nocny ront
Do robotniczych strzela pleców

I myśli się natrętne tlą
Gdy patrzę na uśpione głowy
To hitlerowców dzieci są
A tam, to wojsko jest ludowe

Witek
avatar użytkownika Maryla

6. Z poczty

Dzień dobry. Andrzej Solecki z Brazylii, w sprawie cytatu ze wstępu do zamieszczonych na moim portalu pamiętników prof. Bolesława Gleichgewichta.

Zauważyłem w książce Karola Modzelewskiego ("Zajeździmy kobyłę historii"), że cytuje on nieprawidłowo, na rok 1961 masakrę w Nowoczerkasku. Poszedłem do Sieci, żeby sprawdzić skąd mu to mogło się wziąć i zauważyłem, że Pan cytuje tam moje uwagi o tym jak B.G. nam opowiadał o tych zdarzeniach. Sprawiło mi przyjemność, że są czytelnicy tego, ale jest jedna drobna niedogodność:

Na pewien czas mój portal zanikł z Sieci - właściciel podtrzymującego go adresu vel.pl zanikł, bez słowa - i gdy znalazłem nowy hosting poczyniłem parę zmian w adresach, słowo "cudze" w adresie wydało mi się nieco pretensjonalne. A więc Pańskie odniesienie

http://www.andsol.org/cudze/BG/intr1.html

obecnie brzmi

http://www.andsol.org/wyspa/BG/intr1.html

(mam nadzieję, że nie uzna tego Pan za jeszcze bardziej pretensjonalne :) ).

Czy sprawiłoby Panu dużo kłopotu naniesienie poprawki w tej lince w Pańskim artykule

http://blogmedia24.pl/node/48965 ?

Piszę na adres, który wydał mi się intuicyjnie poprawny i http://verify-email.org/ uznał za istniejący -- bo już drugi raz z jakichś przyczyn blogmedia24 nie odpowiada (poza automatyczną obietnicą, że kiedyś to rozważą) na moją prośbę rejestracji na tym portalu, czyli nie mogę umieścić mojej prośby jako komentarza do Pańskiego artykułu.

Pozdrawiam Pana

Andrzej Solecki

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl