Pan doktor Jan Żaryn puścił bąka w Toronto

avatar użytkownika Wojciech Kozlowski

 


27 .lll.2011 odbyło się w ZNP w Kanadzie, Toronto, Gmina # 1, spotkanie z dr. Żarynem, w czasie którego gość wygłosił referat pod tytułem "Aparat bezpieczeństwa wobec Polonii 1945-1989".
 
Po wykładzie jako ostatnie padło pytanie na temat obozu zagłady dla Polaków działającego w Warszawie, w czasie okupacji niemieckiej, od  października 1942 - do sierpnia 1944, który funkcjonował pod nazwą KL-Warschau i który pochłonął ponad 200 tysięcy polskich ofiar, co znajdziemy w pracy Sędzi Marii Trzcińskiej.  Według wersji mlodego historyka Bogumiła Kopki, który w odróżnieniu od pani Trzcińskiej badań nie prowadził, a jedynie dobierał dowody na a'priori postawioną tezę jakoby obóz ten ograniczał się do Gęsiówki, w której głównie siedzieli Żydzi, ostatecznie wyzwoleni przez Polaków, w pierwszych dniach Powstania Warszawskiego (baon "Parasol") liczba ofiar jest dziesięciokrotnie zaniżona w stosunku do ustaleń Marii Trzcińskiej.
 
I tu muszę zrobić małą dygresję, otóż będąc i w Polsce i w USA, od 76 roku w Washingtonie, a obecnie Chicago, zaobserwowałam, że od jakiegoś czasu Polonię odwiedzają jacyś podejrzani często "emisariusze" uwiarygodniający się przed Polonią swoimi badaniami i to nie byle nad kim, ale nad samymi "ubekami".  Wytropiłam już paru takich.  Jaki jest ich schemat działania?
Serwują nam przedawnioną "lipę", ale nigdy nie ważą się mówić o prawdziwych decydentach, natomiast bardzo szczodrze i rozlegle rozwodzą się na temet nie żyjących, szczególnie etnicznych Polaków, nawet dawnych, lubianych i szanowanych liderów Polonii, byłych akowców lub też patriotów polskich znanych ze swoich prawicowych, czy też konserwatywnych przekonań.
Ci właśnie starzy, patriotyczni Polacy najczęściej w oparciu o najnowsze odkrycia owych podejrzanych "mesjaszy", prezentowani są jako współpracownicy bezpieki.  Ale nigdy nie usłyszymy od nich, ani o Bermanie, ani o Bierucie, ani o Lunie Brystygierowej, ani o bratanku Bermana Marku Borowskim, ani o Cyrankiewiczu, Różańskim, czy też Światle.
Nigdy nie wiedziałam, że dr. Żaryn badał "ubeków" - zawsze myślałam, że był to "badacz chrześcijaństwa", a tu tymczasem i on zaczyna chałturzyć o "ubekach", pewnie niewiele o nich wiedząc jeśli sam nim nie był.
Na dodatek reprezentuje jeszcze stowarzyszenie "Polska jest najważniejsza".  Czy ci, którzy obmyślają tę propagandę myślą, że Polacy są takimi głupcami, "dziećmi Disneylandu"?
 
Przecież pan, panie Żaryn, w odpowiedzi na pytanie testowe, na temat KL-Warschau udowodnił, iż reprezentuje pan wrogą Polsce rację stanu. Wsparł pan swoim wstępem książkę, ktora powstała na zamówienie niemieckie i jest wyrazem wdzięcznośći Żydów roszczeniowców za czterokrotnie wypłacane (jak twierczą eksperci) kompensacje tytułem holokaustu.  W tym momencie interes żydowskich rozczeniowców, póki co zbiega się z interesem niemieckim: "tam, gdzie cierpieli Polacy, to właśnie nie cierpieli", "a tam gdzie ginęli to właśnie nie ginęli, bo ginęli w masowych zagładach tylko Żydzi i cierpieli tylko Żydzi".  Jednym słowem to i dr. Żaryn załapał się na holocaustowy biznes - wstyd.
 
A co do pana Bartoszewskiego to już parę lat stoję w kolejce, aby zadać mu pytanie na skutek jakich okoliczności nie tylko został zwolniony z obozu w Oświęcimiu, ale nawet odjechał pociągiem pierwszej klasy pomimo swoich żydowskich korzeni, podczas gdy moi polscy kuzyni wzięci do Oświęcimia - jeden główny inżynier miasta Warszawy w adm. prezydenta Starzyńskiego, oraz stryj wzięty tam ze swymi 3 synami prosto z podziemia - nigdy stamtąd nie wrócili.
 
Następnie panie dr. Żaryn czemu pan gada takie kłamstwa na temat faktografii pani sędzi Trzcińskiej?  Co do liczby zamęczonych więżniow, to przecież pani Trzcińska rzeczywiście oparła się między innymi na zeznaniach komendanta obozu w czasie jego procesu w Warszawie, który stwierdził, iż "przeciętnie na dobę w Warszawie ginie około 40 Niemców, za co Niemcy stosują odwet, tracąc 10-krotną ilość Polaków".
Wszędzie wisiały na murach obwieszczenia, że za jednego Niemca na śmierć idzie 10 Polaków,  a pan gadasz jakieś niedorzeczne bzdury, że "szukała potwierdzenia w swojej intuicji". Czy to nie wstyd, żeby badacz chrześcijaństwa gadał takie bzdury. 
 
A'propos, znałam Prof. Normana Davisa z Uniwersytetu Georgetown, gdzie wykładałam 19 lat.  Kiedy 2 lata temu robil promocję swojej książki w Muzeum Powstania Warszawskiego, podeszłyśmy wspólnie z sędzią Trzcińską i zapytałyśmy dlaczego z całego Obozu KL-Warschau wymienia tylko Gęsiówkę?  A następnie, czy prowadził w sprawie obozu jakiekolwiek badania?
 
N.D. powiedział, że badań żadnych nie prowadził, w sprawie KL-Warschaw, całą zaś informację na  temat obozu otrzymał od "najwybitniejszego eksperta na temat Powstania Warszawskiego" Bartoszewskiego.   Eksperta bez matury, ale z tytułem "doctora   honoris causa" jak Wałęsa, z tym, że Walęsa choć elektryk, to profesorem siebie nie nazywa, a tytuły nadano im takie same.
Otóż ów ekspert od Powstania, ani razu nie trzymał broni w ręku tylko pióro i czasami pisywał do prasy podziemnej.  Powstanie to miało swoich dowódców- generałów, pułkowników, a tymczasem tacy światowcy jak Norman Davis opierajają się na tym, co powie "guru" od politycznej poprawności na temat "czego życzą sobie Niemcy i roszczeniowcy ze Światowego Kongresu Żydów".  I o jakim mówimy tu merytorycznym naukowym uzasadnieniu?
 
Na temat Lagru na Kole zeznawał profesor medycyny sądowej z Uniwersytetu Nowy York, który tam siedział,  Moor-Jankowski, na którego pogrzebie ówczesny Prezydent miasta Warszawy, Lech Kaczyński w mowie nad jego grobem stwierdził: "Wybacz mi Janku, że pomnika ofiar KL-Warszchau jeszcze nie ma, ale stanie, stanie już w najbliższym czasie.  No i czy stanął?  Nie!  Wciąż jeszcze nie.  A dlaczego?  Bo tego nie życzą sobie zwolennicy holokaustu, pojętego jako wyłączna domena cierpienia tylko jednego narodu, a mianowicie żydowskiego.  Co za ohydny egoizm. Umierali razem, ale pomniki wolno wznosić tylko dla jednych, bo potomkowie tych drugich są za słabi, żeby upominać się o swoich.  Nie, tak nie będzie, prawda historyczna musi zwyciężyć.
 
Pewnego razu, 3 lata temu wracałam ze Szpitala na Wołowskiej, było około 10:00 w nocy. Studiowałam wtedy bardzo intensywnie KL-Warschau.  Taksówkarz bardzo stary, taksówka bardzo stara.  Pytam:  Pan przedwojenny?  - A, o co chodzi?  Czy słyszał pan w czasie okupacji o KL-Warschau? - Tak!  A co pan słyszał?  - Tam gazowali!  Mialem wtedy 10, 11 lat. Byłem jedynym żywicielem dla matki, bo ojca Niemcy zabili.  Byliśmy "kieszonkowcami" , działaliśmy na Warszawie Zachodniej.  Nocą zwożono tam więżniów i pędzono w dół do tunelu.  Najpierw jak włączano gaz to nie było jeszcze zamknięcia do tunelu , ludzie męczyli się dłużej , a my chłopaki zwieszaliśmy się jak nietoperze i podglądaliśmy.  Zaglądaliśmy bo nas to śmieszyło, my byliśmy huligani, a ludzie mieli powykręcane twarze, ręce, nogi.  Póżniej już Niemcy zasłaniali.  I takich powykręcanych wieźli wagonikami do spalarni.  Czy wszyscy byli przed spaleniem martwi?  Nie, niektórzy się jeszcze ruszali, ale to nic nie pomogło.  Skąd wydobywał się gaz?  Z wentylatorów komór gazowych, działających w tunelu.
 
Jakie to niemoralne, że nawet ci z tytułami rżną głupa.  Dlatego, weżcie sobie inny kraj, niech inny kraj będzie dla Was najważniejszy do rabunku i zawłaszczenia stanowisk.  Niech w końcu Polska, moja Ojczyzna, nie będzie najważniejsza dla żadnego oszusta, malwersanta i manipulatora. Piszcie na temat innych krajów, a nie mojego.  Po pierwsze, ponieważ się na nim nie znacie, a po drugie, dlatego, iż wówczas prawdziwi, rzetelni badacze nie musieliby tracić tyle energi i nerwów na walkę z oszustami jak to dziś traci sędzia Trzcińska.  A pan, panie Żaryn niech pan przeczyta książkę pani sędzi, albowiem kosztowała ją ponad 30 lat badań i wtedy poznałby Pan prawdę, ktora jeszcze mogłaby się panu przydać. 
 
To wstyd, że Uniwersytet Kardynała Wyszyńskiego daje azyl życiowy takim paszkwilantom polskiej tragedii jak Kopce.  Osobiście w tej sprawie będę ingerowała u władz.          

Odpowiedź panu Żarynowi, na braki faktograficzne jakie ujawniły się, w czasie jego wykładu, na temat KL- Warschau.

Szanowny panie.

Moje uwagi uzupełniające, czy też prostujące pewne nieścisłości, powodowane są serdeczną i koleżeńską troską, w sprawie tak ważnej jak prawda i precyzyjnie określona faktografia, na temat obozu koncentracyjnego zorganizowanego w Warszawie, specyficznie dla ludności polskiej, obozu  KL- Warschau.

Jeśli chodzi o baraki na Kole o długości 35 metrów, zostały one pobudowane jeszcze przed wojną dla niezamożnej ludności Warszawy.  Tymczasem pan informował słuchaczy, iż baraki te pobudowane zostały przez Niemców, w czasie okupacji.  Tak wytrawny historyk jak pan, nie powinien dopuszczać błędu, który elementarnie świadczy, o niezrozumieniu czasów okupacji niemieckiej, w Warszawie, w czasie ll Wojny Światowej.

  Niemcy zajmowali się eksterminacją warszawiaków, a nie rozwiązaniami urbanistycznymi dla jej mieszkańców.  A jeżeli byłyby jakieś „nadwyżki ludności”, w stosunku do przestrzeni mieszkalnej, to okupanci rozwiązywali takie kwestie przy pomocy błyskawicznych salw, z karabinów maszynowych.  Dlatego też przytoczone przez pana wyjaśnienia, jakoby to Niemcy budowali domostwa dla Polaków są nonsensem i świadczą o pewnych brakach w rozumieniu sytuacji w okupowanej przez Niemców Polsce.  

Dlatego raz jeszcze podkreślam, że baraki przy ulicy księcia Janusza, o długości 35 metrów zostały zbudowane przed wojną przez miasto, a nie jak pan kłmie przez Niemców w czasie okupacji.  Pragnę również zwrócić uwagę, iż Niemcy zdejmowali tabliczki, z nazwami ulic na terenach „przyobozowych”, celem zamaskowania tych struktur. Co jak widać na przykładach niektórych badaczy bardzo im się to udawało.   

Należy również stwierdzić, iż za przedwojennymi barakami robotniczymi  rozciągały się tereny zalesione, wkrótce spotkać można było druty kolczaste oraz tablice w językach; polskim, ukraińskim, białoruskim i litewskim: "Wstęp Wzbroniony", zaś przekroczenie tej linii groziło natychmiastowym ROZSTRZELANIEM.   Za owymi drutami kolczastymi usytuowany był niemiecki Lager na Kole, przynależny do niemieckich zakładów zbrojeniowych w forcie Bema i będący częścią KL Warschau. Na jego terenie rozciągało się 54 baraków, o długości  podwójnej, w stosunku do polskich przedwojennych baraków robotniczych a mianowicie o długości 70 m.  Zarówno w Lagrze na Kole jak i w lagrze zbudowanym na terenach, po  spacyfikowanym getcie, baraki miały takie same wymiary.   

Przypominam sobie bardzo dobrze spotkanie jakie miało miejsce w IPN-e u pana profesora z panią sędzią Trzcińską, dziennikarką Naszej Polski Kają Bogomilską, i mną - M. Modelską-Creech.  W czasie tego spotkania, pani sędzia Trzcińska bardzo szczegółowo wyjaśniła położenie oraz przeznaczenie 70-cio metrowych baraków na Kole, podkreślając również, iż mapy, na których oparł się pan Kopka w odniesieniu do Lagru na Kole zostały sfałszowane, albowiem z map tych zniknęły baraki więzienne za laskiem, a pozostały tylko przedwojenne baraki robotnicze przed laskiem.  Sam pan Żaryn był uprzejmy zauważyć, iż na mapach oryginalnych, zaprezentowanych przez panią sędzię Trzcińską, uwidocznione są baraki, a na mapach przedstawionych przez pana Kopkę baraki te nie istnieją.  

Pan Kopka, prowadzony przez bardzo dziwnego tłumacza, z Niemiec, Maxa Fixa, rzeczywiście „zafixowywał” wszystko raczej na zamówienie polityczne owego pana Fixa.

Pan Kopka żadnych samodzielnych badań nie prowadził. Przejmował jedynie rezultaty badań sędzi Trzcińskiej i opatrywał jej komentarzem, pewnie na życzenie Maxa Fixa, NIET!!!!!!  Na to zgody nie może być!

Zdaniem pana Żaryna, sędzia Trzcińska, tak dobrze jak pan Kopka, dowodów faktograficznych nie rozumiała, pewnie dlatego, że nie miał kto ją „zafiksowywać”, albowiem jeszcze w latach 60, 70 i 80-tych, nie przyjeżdżały do nas Maxy Fixy z Berlina.
     
Max Fix jest też  swoiście oryginalnym tłumaczem.  Przybył do IPN-u  z Politechniki Berlińskiej,  gdzie zadaniem jego było tropienie przejawów anty-semityzmu wśród niemieckiej młodzieży studenckiej.  Ciekawa jestem, co też Max Fix tropił w KL - Warschau?  Panie profesorze, miejmy godność i bądźmy sobą.  Jako badacze zaprzysiężeni jesteśmy Prawdzie, a nie Maxom Fixom.  Oni są elementem przemijającym.  Prawda jest wieczna.  Kiedykolwiek dopadają mnie troski zawsze powtarzam sobie
„It shall past”.


Profesor Mira Creech-Modelska Chicago, kwiecień 2011


 

Etykietowanie:

48 komentarzy

avatar użytkownika Wojciech Kozlowski

1. Jezeli Panstwo przebrna przez tekst Zaryna

to zorientuja sie, ze pan doktor nie zna zarowno ustalen sedzi Trzcinskiej, jak i Kopki. Jest to jeden wielki belkot.

Zapraszam do dyskusji.

Wojciech Kozlowski

avatar użytkownika barbarawitkowska

2. Pan Kozłowski

Niestety ma Pan rację - nasi czołowi historycy obecnie nie znają dostatecznie historii, co w samo w sobie nie jest jeszcze grzechem śmiertelnym. A jest nim wypowiadanie się publiczne i działalność wydawnicza przy takim stanie wiedzy. Vide haniebny incydent z tablicą na Muzeum Powstania poświęconą udziałom sił azerskich w powstaniu, tablica została zamówiona na polityczne zamówienie,w muzeum siedzi cały sztab znanych historyków, ale żaden z nich nie wiedział, że Azerowie byli jedną z najkrwawszych nacji pacyfikujących Ochotę i Wolę. To samo dotyczy liczenia w IPNie ofiar ukraińskiego ludobójstwa. Tacy doradcy kompromitowali LK.

avatar użytkownika Maryla

3. polityczne aspekty "pamięci" - ileż dowodów na celowe blokowanie

prawdy historycznej znamy. Bezkarne oddanie archiwum zbrodni niemieckich dokonanych Niemcom w oryginałach, to przyszli historycy osądzą, bo wymiar sprawiedliwości w PRL-bis nie chce wyjasnić, kto i dlaczego popełnił to przestepstwo.
KL Warschau w dokumentach


Strona o KL Warschau

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Deżawi

4. Pójdę na skróty, i to bardzo

Historia KL Warschau (właściwie od założenia po dzień dzisiejszy) wpisuje się w "Polskość to nienormalność". To życiowe credo Donalda Tuska jest realizowane krok za krokiem.

Coraz bardziej przekonuję się, że "antysemityzm" jest częścią polityki Niemiec. Żyd Norman Finkelstein w styczniu br. powiedział m.in.:

"Ale część organizacji żydowskich domaga się odszkodowań "w imieniu ofiar".
- Te starania są skazane na porażkę. Jedyną osobą, która zdecydowała się przekazać fundusze na odszkodowania w ręce osób niewiarygodnych, jest kanclerz Niemiec Angela Merkel. Ona jest niereformowalna. A przecież każdy dzień dostarcza nowych skandali: pojawiają się informacje o pieniądzach przekazanych na odszkodowania, które nie były wykorzystywane i zostały zmarnowane."

http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20110113&typ=my&id=my02.txt

Byłbym w stanie zrozumieć roszczenia samych Żydów (szczegóły pomijam celowo) - ale jak wytłumaczyć rolę i zaangażowanie Angeli Merkel?

Taki arbiter ponad podziałami?

Dobra ciocia?

Przychodzi mi na myśl jeszcze śp. prof. Wieczorkowski. Jest taka krótka wypowiedź (na YouTube), że holokaust w Niemczech wcale nie był taki dotkliwy, jak to się powszechnie przedstawia. Są świadectwa, że Żydzi niemieccy świadomie pozostawali i "normalnie" w miarę żyli.

Część niemieckich obozów koncentracyjnych w pierwszych latach powojennych była sowieckimi obozami specjalnymi NKWD. Czy prof. Jan Żaryn wypowiadał się o tych obozach?

"Moje posty od IV 2010"                                              

avatar użytkownika barbarawitkowska

5. Deżawi

a jeżeli ktoś wierzy w owe krasnoludki w , które ja wierzę i ich chytry plan globalny ( "Hitler założycielem Izraela") to antysemityzm cudnie się w to wpisuje. Część wywiozła swoje majątki przed wojną do Ameryki ( były to ogromne kapitały, jeżeli ktoś będzie miał życzenie to sprawdzę liczby), a część została. I to właśnie ich śmierć stanowi legitymizację dla dojenia
Europy z kasy. Czyli też się przydali. A przecież wcześniej Hitler zabrał im wszystko łącznie ze złotymi zębami. Niemcy nigdy nie oddali nawet znikomej części kapitału , który zagrabili (jeżeli ktoś sobie życzy sprawdzę liczby). Postawa Angeli Merkel to jest takie "łapaj złodzieja".

avatar użytkownika Beta

6. Fajna merytoryczna dyskusja o

Fajna merytoryczna dyskusja o bąku, który puścił p. Kozłowski na temat dr habilitowanego Jana Żaryna. P.Witkowska:,,czołowi historycy obecnie nie znają dostatecznie historii" - do nich zalicza Żaryna. Bąk ,sądząc po literówce w tytule, był bardzo emocjonalny, ale dyskutanci powinni przebrnąć przez ,,bełkot" Profesora i zrozumieć, jakie uwarunkowania obowiązują historyka.

avatar użytkownika Deżawi

7. Oczywiście chodzi o prof. Wieczorkiewicza

_________________________________________________________________

Prof. Paweł Piotr Wieczorkiewicz mówi rzecz szokującą, że Hitler mordował Żydów, ale nie niemieckich: "W 1945 r., w Dreźnie, funkcjonowała gmina żydowska z czynną bożnicą, a jedyną dotkliwością dla tamtejszych Żydów był obowiązek cotygodniowego meldunku na posterunku policji."

Ciekawe, prawda? Może tu leżą źródła układów Angeli Merkel z amerykańskimi związkami żydowskimi?

"Moje posty od IV 2010"                                              

avatar użytkownika Maryla

8. Beta

Profesor Mira Creech-Modelska napisała emocjonalnie, ale faktem jest, ze to IPN WYCOFUJĄC swoją opinię o KL zablokował budowę pomnika.

POLECAM link, zapoznanie sie z dokumentami, a potem obronę Zaryna.

Ostatni swiadkowie wymieraja, a polskimi rękoma zakłamuje sie historię


Logo: 

Zbiór informacji o niemieckim obozie zagłady dla Polaków - KL Warschau.



Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

9. a pod tym linkiem

mozna zapoznać się ze sposobem traktowania przez HISTORYKÓW IPN oryginalnych, zródłowych dokumentów o zbrodniach niemieckich na Polakach.

Od wydania do nie podjęcia śledztwa mającego ustalić sprawców, ich motywy.

TEMAT ZAKOPANY !

http://blogmedia24.pl/node/20087

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika barbarawitkowska

10. Beta

a znają? Akurat mam z niektórymi do czynienia i niestety w wielu przypadkach jest to prawda. Albo nie chcą znąć i działają na polityczne zamówienie.
Niech Pani przyjrzy się chociażby sprawie owej tablicy
link co prawda z gazety, ale faktów nie zmienia
http://wiadomosci.gazeta.pl/kraj/1,34309,2628312.html
Proszę zajrzeć , czego dokonał 111Batalion Azerski przy ul Inflanckiej chociażby.
A pan Żaryn jest bliskim współpracownikiem pana Ołdakowskiego.

avatar użytkownika barbarawitkowska

11. Aha

żadne polskie tytuły naukowe ( nie mam teraz na myśli p. Żaryna tylko ogólnie) mi nie imponują i bardzo proszę nie próbować kneblować nam ust rzekomą przewagą merytoryczną owych autorytetów. Znam dość dobrze procedury i wiem, ze w wielu przypadkach jest akurat odwrotnie.

avatar użytkownika barbarawitkowska

12. Deżawi

Gdzie Pan to odgrzebał? Super. Spróbuję pójść tym tropem.

avatar użytkownika Beta

13. Ach,miałam zamiar

Ach,miałam zamiar odpowiedzieć merytorycznie, ale mało mnie interesuje,co imponuje pani Witkowskiej, rozumiem,że prof. Żaryn nie. Dawno tu nie byłam. Na pyskówki się nie piszę.

avatar użytkownika Maryla

14. Beta

prosze sie odnieśc merytorycznie do tematu KL Warszau, bo to jest TEMAT wpisu, emocjonalnego, bo trudno spokojnie przejśc nad takimi procederami.

Ludzie naiwnie mysleli, że po 1989 r, w "wolnej Polsce" wreszcie uczcimy bohaterów, a wskażemy morderców.

To jest jeden z ważniejszych problemów. Nie agentura , bo ta mamy rozpracowaną - i co? I nic. Tylko że ludzie pamiętający działania agentury, jak i agenci, wciąz zyja, a świadkowie historii już w wiekszości odeszli.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika barbarawitkowska

15. Beta

to Pani zaczęła pyskówkę. Ja napisałam o konkretach , do których Pani się nie odniosła. Pisząc o historykach nie napisałam, że chodzi mi o Żaryna, jest jeszcze gorzej , jak wynika z podanego przeze mnie linku. Ludzie nie żyją , więc dajmy temu spokój. To, że ogólnie doceniam dorobek prawicowych historyków nie oznacza, że w konkretnych kompromitujących sprawach mam nabrać wody w usta.

Cieszę się zatem , że dalszej dyskusji nie będzie.

avatar użytkownika Wojciech Kozlowski

16. Pani Beta dzisiaj za trolla

Bardzo mi milo, bo jak nie ma trolla to temat nie jest wazny. Trolle zawsze zeruja na bledach, bo "merytorycznie" to juz nie trollowanie. Troll, ktory staje sie meryoryczny, sie konczy ;)))

Troche zaspalem, a tu tyle opinii.
Na razie Panstwa wszystkich pozdrawiam i zaraz po sniadaniu biore sie do roboty.

Wojciech Kozlowski

avatar użytkownika Wojciech Kozlowski

17. A tutaj pania profesor mozemy uslyszec

Wojciech Kozlowski

avatar użytkownika barbarawitkowska

18. Pan Wojciech Kozłowski

pisałam już notkę o tym ("Straszliwa historia o Bartoszewskim"), było kilka komentarzy, ale na mój gust to taka wiadomość powinna wstrząsnąć życiem publicznym. A tu cóż- w zasadzie tylko Cenckiewicz i Zyzak nie boją się poruszać tematów , na których można umoczyć karierę.

avatar użytkownika Wojciech Kozlowski

19. Pani Barbaro

Coraz mniej Polski. Straszny dziadunio wstawil sobie samemu tablice upamietniajaca na Marszalkowskiej, a pomnik KL Warschau blokowal. Tymczasem ten spontaniczny, ludzki z kamykow jest wlasciwie cenniejszy od tego, ktory mial powstac. Te kamyki kiedys drgna i wszystko sie odmieni.

Pozdrawiam serdecznie.

Wojciech Kozlowski

avatar użytkownika Wojciech Kozlowski

20. Panie Dezawi dzieki

za nagranie z Wieczorkiewiczem. To woda na mlyn holokaust biznes.

Pozdrawiam

Wojciech Kozlowski

avatar użytkownika Deżawi

21. Panie Wojciechu

Jeszcze taki "drobiazg". Skąd się wzięło w niemieckiej nomenklaturze określanie obozów koncentracyjnych jako "KZ". Przecież ogólnie stosowane "KL" pochodzi również z języka niemieckiego. Czy w archiwalnych materiałach z okresu III Rzeszy, Niemcy również stosowali "KZ"?

"Moje posty od IV 2010"                                              

avatar użytkownika Wojciech Kozlowski

22. Pani Marylo

dzieki serdeczne za wspieranie prawdy o KL Warschau, ktora tak bardzo jest blokowana. Zreszta nie tylko o KL Warschau.

A np. afera wyplyniecia z IPNu do Niemiec dokumentow zbrodni niemieckich, byla widoczna przez dluzszy czas tylko i wylacznie w Blogmedii. Zreszta Blogmedia - wylacznie jedna - wychodzi poza zakres blogu jako media.

Sto lat i szczesc Boze.

Wojciech Kozlowski

avatar użytkownika Beta

23. ,,Nigdy nie wiedziałam, że

,,Nigdy nie wiedziałam, że dr. Żaryn badał "ubeków" - zawsze myślałam, że był to "badacz chrześcijaństwa", a tu tymczasem i on zaczyna chałturzyć o "ubekach", pewnie niewiele o nich wiedząc jeśli sam nim nie był.
Na dodatek reprezentuje jeszcze stowarzyszenie "Polska jest najważniejsza"."
Jest to obraźliwa sugestia nadająca się do sądu. Do tego autorka nie ma pojęcia ,co to jest Stowarzyszenie PJN, ale wie,że brzydko,iż Żaryn należy. Całość ma charakter paszkwilancki. taki ,jaki miały, w poprzednich artykułach tego autora,  pretensje do Lecha Kaczyńskiego.
Nie potrzebne mi linki ,pouczenia, o potrzebie upamiętnienia ofiar KL Warschau nie dowiedziałam się tutaj, Dzisiaj protestuję przeciwko szkalowaniu człowieka,który nieraz wykazał  się cywilną  odwagą, a w pracy kieruje się standardami   obowiązującymi
historyka.  Był na niniejszym forum artykuł pana z Ottawy (Hope Forever), który również
pisał o wykładach prof.Żaryna w Kanadzie, Artykuł miał diametralnie inną wymowę i komentarz pani Maryli również.

avatar użytkownika Wojciech Kozlowski

24. Pani Beto

Tak sie sklada, ze przypadkiem ogladalem sporo polskich dziennikow telewizyjnych za czasow Kieresa, ktorych to bohaterem byl pan Zaryn i zastanawialem sie wowczas dlaczego jego wyraz twarzy byl nawet nie taki jakby zepsul powietrze, lecz taki jakby sie ZSRR.

Odpowiedz otrzymalem dopiero za czasow pana Kurtyki, kiedy pan Zaryn wyraznie odzyl i byl sympatyczny. I tu nasuwa sie pytanie: Co robil wczesniej - sluzyl? Warto sobie przypomniec ten jego pierwszy okres, kiedy niejako na rozkaz - przerywa zalobe po smierci blogoslowionego JPII - demaskujac koscielnego szpiega. Czy bylo to we wlasciwym czasie? Pozniej byla juz cala Kieresowa seria, w ktorej znalazl sie udzial w opluciu "szmalcownika" - Jana Kobylanskiego. A wiec owo rzniecie w spodnie bylo rowne.

A za Kurtyki pokuta i oto z badacza koscielnych szui wyrasta na badacza chrzescijanstwa. Brawo ale dla porownania pan Leszek Zebrowski - za czasow Kieresa jako wolny czlowiek - wyrzucony zostal z IPNu, ale on za to moze mowic teraz nawet o chodzacym "na bandy" niegdys filozofie Kolakowskim, a pan PROFESOR Zaryn nie moze, a co najwyzej zdemaskuje Mackiewicza.

Ja nie wiem, czy naprawde Pani uwaza, ze Profesor Mira Creech-Modelska, nie byla uprawniona do najgorszych podejrzen, szczegolnie kiedy pan Zaryn musi rzeczywiscie miec kregoslup ubeka, kiedy zaczyna juz glosic, ze Niemcy w Warszawie budowali dla ubogiej ludnosci.

A co Pani mysli o zaprzanstwie? O klamstwie o pomowieniach i znieslawianiu sedzi Marii Trzcinskiej?

Prosze przeczytac wypowiedz pana Zaryna i zacznijmy merytoryczna dyskusje.

Ostatnio zmieniony przez Wojciech Kozlowski o ndz., 08/05/2011 - 06:57.

Wojciech Kozlowski

avatar użytkownika barbarawitkowska

25. Pan wojciech Kozłowski

Pomówienia Cata o współpracę nie są nowe, słyszałam już o nich jako dziewczynka w PRLu. Tyle , ze jeżeli ktoś dokładnie zna Cata to nie ma się czym elscytować- sam wyjaśnił dokładnie, w swoich tekstach, że zdaje sobie sprawę , jaka jest cena za powrót i dlaczego chce wrócić. Krótko mówiąc- zwątpił w Zachód, a chciał umrzeć na polskiej ziemi. Do tej pory żadna osób pomawiająca go o współpracę nie wyjaśniła merytorycznie czy chodziło o donoszenie czy legitymizację swoją osobą (wszak był premierem). Niech ktoś pokaże w Jego tekstach , chociaż jedno słowo, które godziłoby w polski interes narodowy.

avatar użytkownika intix

26. Pan Wojciech Kozłowski

Witam.
Bardzo dziękuję za tę notkę.
Pozwolę sobie zaprosić Zainteresowanych
 KL Warschau - niemiecki obóz zagłady dla Polaków

Pozdrawiam bardzo serdecznie.

Ostatnio zmieniony przez intix o ndz., 08/05/2011 - 07:28.
avatar użytkownika Wojciech Kozlowski

27. Intix

Dzieki

Wojciech Kozlowski

avatar użytkownika Maryla

28. Beta

.."Był na niniejszym forum artykuł pana z Ottawy (Hope Forever), który również
pisał o wykładach prof.Żaryna w Kanadzie, Artykuł miał diametralnie inną wymowę i komentarz pani Maryli również."..

tamten wpis nie dotyczył KL Warschau, a ja do prof.Zaryna nic nie ma i nie miałam.
Natomiast badając sprawę KL Warschau od roku 2006 widziałam woltę IPN w sprawie i tłumaczenie p. Zaryna, z jakich powodów bardziej ceni teorię p.Kopki od sędzi Trzcińskiej, jest dla mnie nie do przyjęcia.

A władze miasta zasłaniaja sie opinia IPN, opartą na pracy Kopki.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Deżawi

29. @Beta

Podzieli się Pani z nami informacjami o konkretnej działalności dr. Jana Żaryna w temacie KL Warschau?

PS Czy Pani jest może zwolenniczką PJN?

Pozdrawiam.

"Moje posty od IV 2010"                                              

avatar użytkownika Maryla

30. @Deżawi

dla porządku - dr Żaryn jest prezesem prawdziwego Stowarzyszenia PJN, nie ukradzionego przez kluzikowców i zarejestrowanego pod nieco inną nazwą - SO PJN.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Deżawi

31. @Maryla

Ja nie wiem, którego PJN Pani Beta jest zwolennikiem, ale skoro tak energicznie broni, to widać jest. Stąd moje pytanie (nie ukrywam, że drugo-trzeciorzędne, było post scriptum)

Jednak bardziej mnie interesuje, "walka" dr Jana Żaryna o prawdę w temacie KL Warschau.

Pozdrawiam.

"Moje posty od IV 2010"                                              

avatar użytkownika Wojciech Kozlowski

32. Ja podzielam rozgoryczenie pani profesor

bowiem antypolskie manipulacje i klamstwa dotyczace KL Warschau - sa wizytowka zaprzanca - a nie szefa patriotycznego stowarzyszenia Polska Jest Najwazniejsza.

Mysle, ze pan Zaryn - po ujawnieniu swego prawdziwego oblicza - powinien z tej funkcji patriotycznej ustapic.

Wojciech Kozlowski

avatar użytkownika Wojciech Kozlowski

33. Pan Dezawi

Odnosnie pana Zaryna - jego aktywnosc w temacie KL Warschau mozna znalezc w cz. III niniejszego referatu: http://wojciechkozlowski.blogspot.com/2009/10/konzentrationslager-warsch...

i nieco dalej, gdzie Zaryn swoim wstepem uwiarygadnia ksiazke w której Kopka zaprzecza nie tylko ustaleniom sędzi Marii Trzcińskiej lecz w ogóle polskiej martyrologii i niemieckiemu ludobójstwu na Polakach w czasie II Wojny Światowej stwierdzajac, że: „nazistowski aparat terroru nie był w stanie realizować planu równoczesnej zagłady fizycznej dwóch narodów – Polaków i Żydów (...) odkładając tym samym na czas nieokreślony decyzję co do przyszłego losu Słowian, w tym Polaków.” (131) (sic!)

 

Wojciech Kozlowski

avatar użytkownika Deżawi

34. Panie Wojciechu

Coraz bardziej skłaniam się do przekonania, że dr Jan Żaryn uprawia - bez obrazy kogokolwiek - sofistykę.

Jako historykowi - w temacie holokaustu - nie wolno mu pomijać faktów wymienianych przez prof. Pawła Piotra Wieczorkiewicza.

W każdym razie powinien zająć wyraźne stanowisko (zaakceptować, bądź odrzucić - oczywiście z uzasadnieniem).

Natomiast co do wytłuszczonego przez Pana zdania dr. Jana Żaryna:
„nazistowski aparat terroru nie był w stanie realizować planu równoczesnej zagłady fizycznej dwóch narodów – Polaków i Żydów (...) odkładając tym samym na czas nieokreślony decyzję co do przyszłego losu Słowian, w tym Polaków.” (131)

Cytat może wskazywać na to, że dr Jan Żaryn nie słyszał o GPO General Plan Ost, w którym przypomnę, mówi się o Żydach, jako: "także".

"Moje posty od IV 2010"                                              

avatar użytkownika zenek

35. A o planie chemicznej

A o planie chemicznej sterylizacji Słowian pan Żaryn coś słyszał ili nie?
Panie Kozłowski wielkie dzięki za zaangazowanie w sprawę nagłaśniania prawdziwej historii o KL Warschau.
Gdzie się podziali wszyscy polscy historycy?

avatar użytkownika barbarawitkowska

36. Zenek

zbierają na spłatę kredytów zaciągniętych na domy i samochody.

avatar użytkownika Tymczasowy

37. Wypowiedz

prof. P. Wieczorkiewicza jest wybitnie interesujaca.
Po dr J.Zarynie spodziewano sie wiecej na omawianym spotkaniu w Toronto. W jednej z gazet polonijnych zarzucano mu, ze byl troche nudny, robil za duzo dygresji.
Dla mnie byla interesujaca informacja, jak ewentualnie mozna byloby zidentyfikowac agentow PRL w Polonii. Zmudna to droga.

avatar użytkownika Wojciech Kozlowski

38. Pan Dezawi

Zeby to jeszcze byla sofistyka, ale w tym wypadku jest to belkot, ale takze manipulacja, dezinformacja, a wiec wojna informacyjna w wykonaniu dyrektora do niedawna BIP IPN, a wiec specjalisty od informacji. Musze chyba wypunktowac te wszystkie jego klamstwa, zeby nie bylo watpliwosci z kim mamy do czynienie.

Akurat ten cytat pochodzi z Kopki, ktorego Zaryn uwiarygadnia swoim wstepem, nie dystansujac sie od tych wypowiedzi i nie zglaszajac sprzeciwu.

Pozdrawiam

Wojciech Kozlowski

avatar użytkownika Wojciech Kozlowski

39. Tymczasowy - zna Pan to?

Wojciech Kozlowski

avatar użytkownika Wojciech Kozlowski

40. Specjalnie dla pani Beta

Zaryn: "upubliczniliśmy tę wersje którą tylko jedna strona przedstawiła, bo druga wycofała się z badań naukowych"

Ewidentne klamstwo bowiem odmowa wspolnej publikacji nie jest wycofaniem z badan naukowych.

Z.: "między historykami istnieje realny spór. On nie jest sporem ideologicznym"

Spor jest ideologiczny, bowiem Kopka nie opiera sie na badaniach, ani z nimi nie polemizuje, a przyjmuje bez uzasadnienia tezy roszczeniowcow i holokaust biznes.

Z.: "pani Trzcińska prubuje doliczyć się tychże ofiar, przede wszystkim szukając potwierdzenia w swojej intuicji"

Tylko lobuz potrafi wieloletnie badania sedzi sprowadzic do intuicji: http://kl-warschau.blogspot.com/2010/01/kalkulacja-liczby-ofiar-obozu-kl...

Z.: " który stwierdził (komendat obozu) w jednym ze swoich zeznań, że istniało coś, co zostało przetłumaczone z języka niemieckiego na język polski, bo jak łatwo się domyślić, ten człowiek nie mówił po polsku, tylko zeznawał po niemiecku. Zostało to przetłumaczone na język polski jako komory gazowe."

To juz zupelne brednie nie dajace sie skomentowac...

Z.: "Kłopot polega na tym, że wskazane przez nią miejsce z przyczym nie do końca merytorycznych zostało wcześniej rozebrane, niż zaczęto sprawdzać czy te komory były czy też nie. Chodzi tu o fragment trasy Prymasa Tysiąclecia przy dworcu zachodnim, który został przebudowany (...) Prawda historyczna nie do końca zawsze wiąże się z ewentualnymi spiskami."

Dziwne, ze pan Zaryn nie chce pamietac o niewypelnionych ustaleniach z ROPWiM.
http://kl-warschau.blogspot.com/2009/11/andrzej-przewoznik-dla-kogo-prac... w czesci "Urzędnik subtelny inaczej?"

Z.: " Z tych zdjęć, które na dziś zostały odkryte przez Kopke nie ma żadnego śladu, który by potwierdzał istnienie na tym terenie czegoś co można by nazwać komorą gazową. Nie można z kolei w ówczesnych warunkach technologicznych wszystkiego schować pod ziemię"

Nawet kretyn wie, ze pod ziemie nie mozna schowac czegos co jest pod ziemia. Zdjecia nie zaprzeczaja komorom gazowym ani banim gazotworczym na miedzytorzu, na ktorym widnieja usypiska zwiru przykrywajace banie.

Z.: "Obszar wytypowany przez panią Trzcińską miałby być od Koła aż do Gęsiówki"

Baran? Nie zaprzaniec starajacy sie osmieszyc sedzie Trzcinska.

Z.: "Wedle tychże zdjęć to co pani Trzcińska zakfalifikowała jako obóz było zespołem baraków postawionych przez niemców dla ubogiej ludności która tam została skierowana z rożnych przyczym w tej chwili nieważnych"

Skoro juz Panstwo wiecie, po co Niemcy zdaniem profesora Zaryna wywolali wojne, to ja sobie wezme urlop do jutra.

Ostatnio zmieniony przez Wojciech Kozlowski o pt., 13/05/2011 - 04:57.

Wojciech Kozlowski

avatar użytkownika Maryla

41. a propos fałszowania danych o stratach polskich w II WS

polecam wszystkim zainteresowanym pracę :

POLSKA 1939-1945

STRATY OSOBOWE I OFIARY REPRESJI POD DWIEMA OKUPACJAMI

pod redakcją Wojciecha Materskiego i Tomasza Szaroty

http://niniwa2.cba.pl/polska_1939_1945.htm

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

42. fragment wprowadzenia

Prezentowany obecnie raport historyków nie podaje ścisłych danych dotyczących
strat osobowych pod okupacją niemiecką i sowiecką w latach 1939-1945.
Badacze, sumując dotychczasowe ustalenia i podając przyczyny porażek i
utrudnień badawczych, skłonni są przypuszczać, że pod okupacją sowiecką
zginęło w latach 1939-1941, a następnie 1944-1945 co najmniej 150 tys.
obywateli II RP
(taką liczbę da się ustalić na drodze potwierdzeń
pozytywnych, przy czym nadal w obiegu naukowym pozostaje liczba 500 tys. Polaków,
ustalona przez prof. Czesława Łuczaka na początku lat dziewięćdziesiątych
ubiegłego wieku, która jednak podlega stałej weryfikacji i pomniejszeniu).
Jak pisze prof. Wojciech Materski, zasadnicza różnica między okupacją
niemiecką i sowiecką polegała na tym, że Niemcy w sposób masowy i
systematyczny mordowali całe narody (Żydów i Cyganów wręcz na skalę
przemysłową), Sowieci zaś nie podejmowali się planowej eksterminacji całych
narodowości (wyjątek zrobiono dla polskich elit), a skala ofiar była
spowodowana bardziej warunkami życia będącymi konsekwencją represji.

Łączne straty śmiertelne ludności polskiej pod okupacją niemiecką
oblicza się obecnie na ok. 2 770 000
. Liczbę tę należy traktować
orientacyjnie, gdyż dla samej Warszawy historycy mają problem z ustaleniem
liczby ofiar bezpowrotnych. Do tych strat należy doliczyć ponad 100 tys. Polaków
pomordowanych w latach 1942-1945 przez nacjonalistów ukraińskich (w tym na
samym Wołyniu ok. 60 tys. osób)
. Z kolei po weryfikacji m.in. badań dotyczących
ofiar obozu koncentracyjnego w Auschwitz-Birkenau uważa się, że liczba Żydów
i Polaków żydowskiego pochodzenia, obywateli II Rzeczypospolitej,
zamordowanych przez Niemców sięga 2,7- 2,9 mln osób
(w tym w obozach śmierci
1 860 000 osób; w samych Ponarach zginęły 72 142 osoby). Sądzić zatem można,
że z rąk Niemców zginęło ok. 5 470 000-5 670 000 Polaków i Żydów -
obywateli polskich
. Brak możliwości przekazania opinii publicznej precyzyjnych
danych dotyczących ofiar śmiertelnych pod okupacją niemiecką prof. Tomasz
Szarota tłumaczy polityką Trzeciej Rzeszy, a konkretnie dominującą anonimowością
ofiar zbrodni popełnianych przez Niemców.

Publikacja niniejsza prezentuje zatem stan badań i wyniki wieloletniej pracy
co najmniej dwóch pokoleń historyków, inwentaryzuje zasięg, typy, natężenie
i skutki represji, przedstawia szacunki ilościowe strat, wskazuje skalę
problemów badawczych, wobec których - po 70 latach od rozpoczęcia II wojny światowej
- stajemy często bezradni. Należy mieć nadzieję, że dzięki obecnie
realizowanym szeroko zakrojonym projektom za kilka lat będziemy mogli napisać
i powiedzieć więcej niż dziś.

Janusz Kurtyka Prezes Instytutu Pamięci Narodowej

Zbigniew Gluza Prezes Zarządu Fundacji Ośrodka KARTA

--------------------------------------------------------------------------------------------

Dzisiaj możemy o tym zapomnieć, IPN został odzyskany dla Michnika.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

43. Między Stalinem a Hitlerem

Najbardziej prześladowaną mniejszością etniczną w Europie lat 30. nie byli niemieccy Żydzi, tylko 600 tysięcy Polaków w ZSRR – mówi znakomity historyk Timothy Snyder.

Newsweek: W książce „Skrwawione ziemie”, która właśnie ukazała się w Polsce, podkreśla pan, że Stalin zabił znacznie mniej ludzi, niż sądziliśmy. Mówiono o 20 milionach ofiar cywilnych, w rzeczywistości liczby są znacznie niższe – 6 milionów, najwyżej 9, jeśli dodamy ofiary deportacji. Skąd tak wielki błąd?
Timothy Snyder: Dopóki system radziecki trwał, nie można było dotrzeć do większości źródeł. A kiedy niczego nie wiadomo na pewno, liczby ofiar idą w górę. Potem komunizm upadł i sytuacja stała się względnie prosta – Sowieci byli bardzo dokładni, jeśli chodzi o liczby zabitych, poza jednym wyjątkiem: Wielkim Głodem na Ukrainie.

Kolejna sprawa to zimna wojna. Amerykanie szukali uzasadnienia dla dwóch sprzecznych twierdzeń: że Stalin był gorszy od Hitlera, lecz zarazem Hitler był gorszy od Stalina. I znaleziono rozwiązanie: ilość kontra jakość. Uznano, że Stalin był gorszy, ponieważ zamordował dziesiątki milionów ludzi, Hitler zaś był gorszy, bo zamierzał wymordować cały naród. Tyle że Hitler zamordował więcej cywilów niż Stalin: 12 milionów. A Stalin mordował znacznie częściej na tle etnicznym, niż nam się wydaje. To nie Hitler, lecz Stalin dokonał pierwszych masowych morderstw narodu w międzywojennej Europie.

http://www.newsweek.pl/artykuly/sekcje/spoleczenstwo/miedzy-stalinem-a-h...

Timothy Snyder, amerykański historyk.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

44. jeszcze fragment

Newsweek: Jeden z tych mordów w latach 1937-1938 został dokonany na Polakach.
Timothy Snyder: Tak. Najbardziej prześladowaną mniejszością etniczną w Europie drugiej połowy lat 30. nie byli niemieccy Żydzi, tylko 600-tysięczna grupa Polaków w ZSRR. To była największa czystka etniczna w historii Związku Sowieckiego, po Wielkim Głodzie na Ukrainie, który też miał zabarwienie narodowe, choć nie tak wyraźne. Stracono około 85 tysięcy Polaków, prawie 80 proc. aresztowanych otrzymało wyrok śmierci. W czasach wielkiego terroru Polacy ginęli blisko 40 razy częściej niż inni obywatele sowieccy. Trzeba to wpisać do historii Związku Radzieckiego i historii Polaków. Dziś tego wydarzenia po prostu nie ma. Katyń ma swoją martyrologię, masowe mordy Polaków w 1938 roku – nie."....

.."Newsweek: Jakie są najważniejsze momenty interakcji między Hitlerem i Stalinem?
Timothy Snyder: Oczywiście pakt Ribbentrop – Mołotow, otwierający połowę Polski przed Sowietami. Hitler umożliwił morderczy terror Stalina na tych terenach. A dzięki Stalinowi Hitler mógł po raz pierwszy przystąpić do masowego zabijania. Powstanie Warszawskie: naziści mogli mordować dzięki bezczynności Stalina, podczas gdy to Sowieci zachęcali wcześniej do powstania. Wojny partyzanckie na Białorusi: Niemcy rozstrzelali tak wielu cywilów, ponieważ partyzanci radzieccy prowokowali odwety. Śmierć w gułagach w latach 1941-1943: umarło wtedy z głodu pół miliona ludzi, pozbawionych jedzenia w wyniku niemieckiej inwazji, w innych latach umieralność w gułagach była znacznie mniejsza. I jeszcze jedno – Niemcy pojmali tak wielu jeńców, którzy potem umarli z głodu, ponieważ Stalin zakazywał odwrotu swoim dowódcom. Czy to są ofiary Hitlera, czy Stalina? A może obu?
Newsweek: W fabrykach śmierci pracowało wielu byłych żołnierzy Armii Czerwonej. W jaki sposób ci ludzie stali się pomocnikami Hitlera w zagładzie Żydów?
Timothy Snyder: Wielki pisarz Wasilij Grossman nie mógł wspominać w opisach Zagłady o jednym: że kiedy przybył do Treblinki, dowiedział się, że strażnikami byli tam niedawni żołnierze Armii Czerwonej. Ta sprawa stanowi do dziś w Rosji temat tabu. Tymczasem jej wyjaśnienie jest proste. Drugą wielką zbrodnią Hitlera po Holokauście był plan głodowy, w ramach którego w nieludzkich warunkach w ciągu kilku miesięcy umarło dwa miliony jeńców sowieckich. Każdego dnia jesienią 1941 roku umierało więcej żołnierzy Armii Czerwonej niż amerykańskich i angielskich jeńców w czasie całej II wojny. A jak się nie ma chleba, to się współpracuje.

Newsweek: Napisał pan, że policjanci białoruscy czy ukraińscy współpracujący z Niemcami nie mieli wielkiego wpływu na to, co zrobią naziści. A co by pan napisał o polskiej policji w czasie wojny?
Timothy Snyder: Chciałbym coś dopowiedzieć: ci policjanci nie mieli żadnego wpływu na ogólny plan niemiecki. I gdyby niemiecki plan był inny, dajmy na to – zamiast zabić wszystkich Żydów, celem byłoby zabić wszystkich Polaków, to np. litewscy policjanci też by pewnie współpracowali. Kolaboracja była ważna, bo Niemców było zbyt mało. Bez pomocy miejscowej policji nie zdołaliby zabić tak wielu Żydów kulami. W Polsce to wszystko wyglądało inaczej. Tu Holokaust rozpoczął się w drugiej kolejności, po okupowanym Związku Radzieckim. Tam mordowano nad dołami, z broni palnej. W Polsce zwykle zabijano gazem. Niepotrzebna była masowa rekrutacja i bezpośrednia kolaboracja policjantów. Polscy policjanci byli oczywiście obecni przy wszystkich głównych gettach i dbali o to, aby Żydzi nie uciekali. Ale zwykle nie zabijali bezpośrednio, tak jak ci na Ukrainie czy Białorusi. Świadczy to przede wszystkim o różnych strategiach Zagłady przyjętych przez Niemców, a nie o zaletach bądź wadach Polaków czy Ukraińców."....

http://www.newsweek.pl/artykuly/sekcje/spoleczenstwo/miedzy-stalinem-a-h...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Wojciech Kozlowski

45. Dzieki Pani Marylo za poruszenie tego tematu

Mysle, ze najlepszym komentarzem bedzie niniejszy artykul: Dr inz. Stefan Pągowski 12 padziernika 2008 Toronto , Kanada 
Straty wojenne Polski w latach 1939-1945.
Po wielokroć powtarzana przez ponad pół wieku liczba 6 milionów polskich obywateli uśmierconych w czasie wojny, stała się prawdą historyczną mimo, że dane demograficzne wskazują na około dwuktotnie większe straty. Polityczną podstawą zafałszownia jest Sprawozdanie Biura Odszkodowań Wojennych z 1947 r., którego ustalenia nietrudno podważyć a jednak polscy historycy nie kwapią się ze sprostowaniem. W końcu września 2007 Nasz Dziennik[1] opublikował artykuł Krzysztofa Jasińskiego Przypomnieć o stratach, odnoszący się do wznowionego przez Fundację “Polsko-Niemieckie Pojednanie” [dalej: P-NP] Sprawozdania w przedmiocie strat i szkód wojennych Polski w latach 1939-1945[2], wydanego w 1947 r. przez Biuro Odszkodowań Wojennych (przy Radzie Ministrów) w Warszawie [dalej: BOW]. Obie publikacje, ważne dla Historii Polski, zasługuja na uwagę i szerszą dyskusję. Artykuł p. Jasińskiego stanowi rzeczowe uzupełnienie Sprawozdania i po niewielkim rozwinięciu kilku fragmentów (i przetłumaczeniu na angielski i niemiecki) napewno wart jest dołączenia do publikacji P-NP, czyniąc ją cenną pozycją dokumentującą Golgotę Polski lat wojny. Zwrócił także p.Jasiński uwagę na możliwość zaniżenia strat przez BOW w 1947 roku, ale nie oszacował różnic należnych powadze sprawy. A szkoda. Podobnie Wprowadzenie do Spawozdania BOW, pióra prof. Mariusza Muszyńskiego, także nie zawiera takich szacunków jak i zestawienia porównawczego strat terytorialnych, gęstości zaludnienia i przesiedleń, nie przytacza danych ustalonych przez polski Rząd Emigracyjny ani krytycznych współczesnych opracowań do tekstu, opublikowanego przed pół wiekiem. I w tym świetle można obawiać się, że nadrzędnym celem jest skłonienie historyków (nie tylko Polaków, ale i osób władających językiem niemieckim albo angielskim) do uznania Sprawozdania jako jedynej, wiarygodnej publikacji o zrujnowaniu Polski przez Niemców w latach 1939-45. Krytykę wznowionego Sprawozdania łatwo ograniczyć do pretensji o brak przypisów wydawniczych we wznowieniu, zwłaszcza w rozdziale 5. pt. Wyniszczenie ludności. Należy przy tym przypomnieć Sympozjum Warszawskiego Towarzystwa Demograficznego i Warszawskiego Towarzystwa Miłośników Historii z 13 grudnia 2005, o którym panowie Jasiński i prof. Muszyński nie wspomnieli, a trudno wierzyć by o nim nie wiedzieli[3]. Uczestnicy Sympozjum zwracali uwagę na konieczność wyjaśnienia znacznej różnicy pomiędzy liczbą utraconych przez II.RP obywateli [ponad 12 mln] a wyraźnie zmanipulowaną liczbą 6.028tys. zabitych, powtarzaną za (anonimowym) Sprawozdaniem BOW[4] zgodnym z ukazem J.Bermana z 1946 r.[5] , określającym zalegalizowane (przez „polskich” patriotów z Moskwy) zaludnienie Polski przez 27 007 tys. Polaków i Żydów mieszkających w Polsce tuż przed wybuchem wojny, w tym 5 193 tys. zalegalizowanych polskich obywateli Kresów Wschodnich. Próżno w Sprawozdaniu szukać informacji o zaludnieniu Polski z roku 1939, natomiast p. Jasiński wymienia 8 mln Kresowiaków, obywateli RP[6], uznanych “odgórnie” za przynależnych Związkowi Sowieckiemu. Można więc wnosić, że przed wojną Kresy (zagarnięte we wrześniu 1939 przez wschodniego agresora) miały około (8+5,193=) 13,2 mln mieszkańców, natomiast amerykańska Encyklopedia wydana w 1955 r. podaje 10 770 tys. osób, w tym (w większości repatriowanych od 1944 r. na Zachód od Bugu) ponad 4 miliony Polaków[7]. Niestety w Przypomnieniu ani we Wprowadzemiu brak jest wzmianki, że owego zalegalizowania nie uznawał Rząd Polski na uchodźctwie ani Trybunał Norymberski, orzekając w 1946 r. o utracie 33% polskiej ludności[8] (a nie 22%, serwowanych przez BOW [9]). Najboleśniejszą dla conajmniej trzech pokoleń Polaków była i wciąż jest utrata bliskich i przyjaciół, zamordowanych przez okupantów w czasie wojny, a dla RP tragedią było (i wciąż skutkuje) utracenie znacznej części wykształconych obywateli i przywódców. Spróbujmy sprawdzić prawdziwość danych BOW i ustalić wiarygodną liczbę obywateli II RP w końcu sierpnia 1939 r., przywołując dzieło emigracyjnego historyka, profesora UJ, księdza Krzesińskiego: na podstawie Sprawozdania dla Ligi Narodów z sierpnia 1939 wymienił 35,8 miliona polskich obywateli[10]. Liczba ta, podobnie jak i inne polskie dane demograficzne, była przedmiotem analiz i spekulacji w różnych środowiskach: polscy demografowie w Kraju określili ją jako 35,1 mln[11]. natomiast wydany w Londynie Informator wymienia “jako prawdopodobną” liczbę 35 339 tys., przy czym udział Polaków (narodowościowo) wyniósł 69%, Żydów- 8,2% i innych (m.in. Łemków i polskich Tatarów, pozostających po wojnie w Polsce)- 2,5%, razem 79,7% albo 28 165 tys.[12] zalegalizowanych obywateli II. RP -- o ponad milion więcej, niż to wykazano w Spawozdaniu BOW (27 007 tys.). Widać więc wyrażnie, że komuniści z Moskwy frymarczyli obywatelami II RP, bowiem dla rzeczywistego zaludnienia 35,8 mln (w/g Krzesińskiego) liczba ta jest oczywiście większa o ponad 400 tys. mieszkańców i wynosi 28 533 tys. Pozostałe (100-79,7=) 20,3% ludności, tzn. (35 339 tys. x 0.203=) 7 174 tys. osób, mniej od “odgórnie” ustalonych 8 mln o około 1 mln. -- zostało Polsce wydartych wraz z Kresami Wschodnimi bez prawa do odszkodowań. Różnica w liczbie (7.174-5.193=) około 2 mln polskich obywateli, stanowi zatem niewiadomą losów Rodaków od wybuchu wojny. Często za podstawę współczesnych polskich analiz demograficznych przyjmuje się Rocznik Statystyczny GUS z 1931 r. z pominięciem polskiego Spisu Powszechnego, przeprowadzonego po odzyskaniu Zaolzia (wykazującego w 1938 r. także masowy przepływ ludności w związku z budową Centralnego Okręgu Przemysłowego i Gdyni oraz osiedlaniem na Kresach weteranów wojny z 1920 r.), bez odniesień do spisów sowieckich (1940, 1945) i niemieckiego (1943- jest w Bibliotece GUS). W żadnej, z ogólnie dostępnych publikacji, nie uwzględniono wytrzebienia licznej Polonii w Niemczech a zauważyć przy tym należy, że wyrzekanie się polskich mniejszości narodowych (poza Żydami) na Kresach Wschodnich, np. Poleszuków, Hucułów i “tutejszych”, na rzecz państwa sowieckiego, zaniża faktyczne straty ludnościowe wielonarodowej przed wojną Rzeczpospolitej. Niejako przy tym nastąpiła (polska?) akceptacja politycznych dążeń obu okupantów do skłócenia tych społeczności z Macierzą. Na podstawie powojennego Spisu Powszechnego z 1946 r. (23,6 mln[13])* oraz ciągłości trendu demograficznego do połowy lat 1970-tych, stan ludności polskiej, zamieszkującej powojenną Polskę od Bugu po Odrę w końcu 1945 r. można szacować na 23,2 mln osób, co pozwala na pośrednie uwzględnienie powrotu do Kraju około miliona Polaków, spośród znajdujacych się po zakończeniu wojny w okupowanych Niemczech i w Polskiej Armii na Zachodzie a także około 4 mln Polaków repatriowanych do 1957 r. ze Wschodu. Jeśli od zalegalizowanych 27 007 tys. odjąć liczbę uśmierconych w wojnie Polaków i polskich Żydów, ustaloną przez BOW w 1947 r., a będącą dziś wręcz kanonem wiedzy (6 028 tys. osób), otrzymamy około 21 mln – tzn. liczbę miejszą o ponad 2 mln od ustalonej w powojennym Spisie Powszechnym (23.6 mln). Co zatem stało się z 2 mln. Rodaków? Wśród ludności zagarniętej przez Sowiety w 1939 r. było (jakoby) 4 222 tys Polaków i 971 tys. Żydów[14]. Pozostałe mniejszsci narodowe Kresów Wschodnich stanowiłyby więc (8/13.2=) 60,6%, tzn. większość mimo, że już w roku 1931 byly tam mniejszością. Wystarczy porównać ten wynik z Rocznikiem statystycznym GUS z roku 1931 (str.23): Polacy, Żydzi i inni (bez Ukrainców, Rusinów i Rosjan -- to odpowiednio: 5.300+1.156+1.009=) 7 465 tys. polskich obywateli spośród 13,2 mln., tzn. 56,6% (albo ponad 70%, jeśli wierzyć wspomnianej encyklopedii amerykańskiej). Trzeba jednak pamiętać, że wyraźna większość Ukrainców i Rusinów istotnie występowała w 1931 r. w dwu, spośród 7. Województw Kresowych (Wołyńskie i Stanisławowskie). Nadawanie ziemi polskim kombatantom i ich rodzinom w ciągu następnych 8. lat zapewne zmieniło stosunki ludnościowe na sprzyjające asymilacji “tutejszych”, zwiększając udział Polaków w składzie narodowościowym naszych Kresów Wschodnich. Wielka szkoda, że publikacja P-NP nie odniosła się do liczebności polskich mniejszości narorodowych pośród obywateli II RP w 1939 r.: np. wymieniony wyżej Informator Polski wymienił 2,9 mln Żydów spośród 35 339 tys. mieszkańców Polski- tzn. 8,2%. Rząd Warszawski w roku 1949, w negocjacjach w sprawie kont depozytowych w Szwajcarii, podawał liczbę 2 mln wymordowanych polskich Żydów[15] co wskazuje, że prowadzące negocjacje ze Szwajcarią Ministerstwo Spraw Zagranicznych wiedziało o prawie milionie mniej wymordanych, niż to zaserwowało Biuro Odszkodowań Wojennych[16] tego samego Rządu. Warto przy okazji skomentować często powtarzaną w powojennych publikacjach liczbę 3,5 miliona doszczętnie wytrzebionych polskich Żydów; liczba ta pojawiła się w Proceedings Konferencji Demograficznej z 1941 roku (Uniwersytet w Glasgow), a została wyprowadzona ze statystyki wyznaniowej dla II RP, przypisującej do judaizmu około 10% polskiego społeczeństwa. Liczbę tę rozpropagował już w 1943 r. Szmul Zygielbojm z Rządu Emigracyjnego w Londynie a od 1945 r. ośrodek lubelski. Liczba ta po raz pierwszy pojawiła się w Kraju rok później w książce prof. Hirszfelda[17] i jest obecnie serwowana przez IPN[18]. W Biuletyn nr 1 Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce podano natomiast, że przy 50% wyższym wskaźniku rozrodczości od przeciętnego dla całego Kraju przed wojną, liczba Żydów w Polsce wynosiła 2,7 miliona w 1939 r. Jak więc widać, mimo zapewnienia, że “Komisja przystąpiła do badań których wyników nikt zakwestionować nie zdoła”, pozostał znaczny margines dla manipulacji statystycznych i różnych interpretacji danych. Skutkiem jest zaskakująca korekta liczby polskich ofiar obozów koncentracyjnych po przemianach politycznych końca lat 1980-tych, czego symbolem może być zmiana inskrypcji Pomnika Narodowego w Birkenau odsłoniętego w 1967 r., opiewającego wtedy conajmniej 4 mln ofiar KL Auschwitz, zredukowanych (bez formalnej akceptacji przez IPN i mimo licznych protestów) w 1994 roku do 1,5 mln przez Muzeum Oświęcimskie[19]. Jest więcej elementów bilansu ludnościowego Polski za lata 1939-1945, czekających analizy: nie zabliźnioną raną (i nie porachowaną) jest sowieckie ludobójstwo polskich oficerów, policjantów, polskiej inteligencji i ziemian a także morderstwa Polaków na Ukrainie i Wołyniu… Sprawozdanie BOW nie uwzględniło także (pół miliona?) Polaków wcielonych do armii okupantów i poległych w ich służbie. Poważnym czynnikiem, w przeciągu prawie 6 lat wojny, była mniejsza rozrodczość społeczeństwa obok germanizowania i zruszczenia dzieci polskich przy podwyższonej naturalnej śmiertelności. BOW ograniczyło informacje w tej sprawie do przypisu: “niezależnie od strat ludności (6 028 tys.) nastąpił ubytek 1 215 tys. urodzeń”[20], ale w tabeli strat czynnik ten nie został wyszczególniony… Być może, dla prostoty rozważań można uznać zerowy przyrost naturalny podczas 6. lat wojny, pominąć ogromny napór uciekających z zachodu Żydów na Kresy Wschodnie w 1939 r. a także zaniedbać wartość wykonanej pracy przymusowej przez kilka milionów obywateli RP na rzecz najeźdźców – być może… Ale bez skomentowania przynajmniej tych czynników, podawane przez P-NP wyliczenia polskich strat są wyraźnie (conajmniej dwukrotnie?) zaniżone. Analizy demograficznej warte jest także niemieckie kwalifikowanie ludzi do kategorii “Jude”, różne od polskiego pojęcia “Starozakonni”, jak i zaliczanie w Niemczech hitlerowskich do “Jude” emigrantów ze Wschodu po I. Wojnie Światowej (Polaków i Rosjan)[21]. Na oszacowanie zasługuje (następny) exodus Żydów na Wschód w 1941 r. z Kresów okupowanych przez napadnięty przez Niemców Związek Sowiecki a także zsyłki Żydów zamieszkujących w Polsce wraz z Polakami na Syberię. Należy również uwzględnić znaczną liczbę Żydów skutecznie ukrywanych w Kraju przed Niemcami oraz wracających z niemieckich obozów koncentracyjnych, powojenne zmiany nazwisk i masową emigrację do Palestyny i na Zachód. Czynniki te w sumie znacznie zmniejszyły określoną przez BOW liczbę około 3 mln zamordowanych polskich Żydów[22] -- trzeba więc stwierdzić, że liczby zaserwowane przez BOW zostały zmanipulowane albo zafałszowane tak, jak to uznali historycy na wspomnianym już Sympzjum w 2005 r. Nb. z diaspory żydowskiej w Polsce nie mogło zginąć więcej ludzi, niż liczyła przed wojną tymbardziej, że w sposób widoczny przyczyniali się do utrwalenia powojennej władzy komunistów, stanowiąc sporą i widoczną grupę, a już w latach 1945-1948 masowo z Polski wyjeżdzali. Zatem liczba polskich Żydów, którzy stracili życie w czasie wojny jest znacząco niższa od powtarzanych 3 milionów, nie stanowiąc wraz z Polakami i mniejszościami pozostałymi przy Polsce po wojnie 6 028 tys. ofiar, lecz conajmniej 8 milionów - liczba uśmierconych w czasie wojny Polaków to nie 3, lecz ponad 5 albo nawet 6 mln. I napewno nie zabrakło Rodaków w transportach do Auschwitz i do innych kaźni hitlerowskich, mimo ograniczenia przez BOW liczby polskich więźniów Oświęcimia i Majdanka do “dziesiątek tysięcy przygodnych osób z łapanek ulicznych” i uznania wyłączności komór gazowych i krematoriów dla doszczętnie wymordowanych polskich Żydów[23]. Wymienienie przy tym 836 tys. osób które przetrwały uwięzienie z zaznaczeniem, że parokrotnie więcej nie przeżyło[24], wskazuje jawną manipulację wymagającą sprostowania. Tymbardziej łatwego, że Fundacji P-NP znana jest resztkowa liczba Polaków, byłych więźniów obozów koncentracyjnych, pozostałych przy życiu ponad pół wieku od zakończenia wojny. Jako uzupełnienie tych informacji warto dodać, że ogólnie ceniony i poważany emisariusz AK, Jan Karski, w wykładzie na Uniwersytecie Stanford (Michigan) w marcu 1995 r., przytaczał liczbę 3 mln. etnicznych Polaków, wymordowanych w niemieckich obozach koncentracyjnych[25]. Brak jednoznacznych ustaleń w sprawie bilansu ludnościowego jak i przejrzystego (polskiego) zestawienia statystyki Polskiej Golgoty II. Wojny Światowej pół wieku od kapitulacji Niemiec, niepochlebnie świadczy o polskich demografach i historykach, jednak nie powininno skutkować brakiem komentarza do wznowionego Sprawozdania BOW. Symptomatyczne w Sprawozdaniu jest uniknięcie przywołania Ankiety Grodzkiej, przeprowadzonej przez Ministerstwo Sprawiedliwości w Warszawie z lat 1944/45 dla oszacowania polskich strat ludnościowych. W jednej ze swoich publikacji profesor Klafkowski[26] zwracał uwagę środowiska polskich historyków na zaniedbanie opracowania naukowego tej ankiety, pozostawiając niejasność: czy Instytut Pamięci Narodowej nie może (a może nie chce?) zająć się zawartymi w Ankiecie Grodzkiej ustaleniami, cedując swoje obowiązki statutowe na Muzea i Fundacje? Napewno w komentarzu do wznowionego Sprawozdania BOW warto by znaleźć odniesienie do tej Ankiety jak i do Referatu ministra Stefana Wierbłowskiego wygłoszonego na Konferencji w srawie Traktatu Pokojowego z Niemcami (Londyn, 1947) a zawierającego informacje demograficzne oraz także do orzeczeń, działającej aż do połowy lat 1980-tych, Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce (od 1948 r. Główna Komisja Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce, w roku 1991 przejęta przez IPN). Dotychczasowa bierna postawa IPN a także Rządów III. RP wobec konsekwentnej polityki państwa niemieckiego rozbisurmaniły niemieckiego rewizjonistę (redaktora Der Spiegel) udawadniającego w 2002 r., że w KL Auschwitz nie mogło zginąć więcej niż pół miliona Żydów[27]. Ale i w Polsce, dekadę wcześniej utrzymywane przez polskich podatników, Muzeum Oświęcimskie zredukowało w 1992 r. liczbę Polaków tam zamordowanych z ponad miliona[28] do 75 tysięcy[29]. Owa redukcja podparta jest publikacją prof. Łuczaka z Polskiej Akademii Nauk, orzekającego o uśmierceniu przez Niemców, Sowietów i Ukraińców w latach 1939-1945 (tylko) 2 mln Polaków w tym 800 tys. to ofiary walk i bezpośrednich działań wojennych[30]. Inny historyk z kierowanego przez prof. Gieremka Instytutu Historii PAN, prof. Krzysztof Jasiewicz poprowadził spekulację dalej i następnie zredukował liczbę polskich ofiar twierdząc, że "straty polskie (bez Żydów) w II wojnie światowej nie przekraczają zapewne 1 mln ofiar, co bynajmniej nie umniejsza naszego cierpienia i wysiłku wojennego"[31]. Przykłady te dobrze ukazują naszą spolegliwość i indolencję wobec skutecznej polityki NKWD[32] i Niemców ale i rolę “liberalnych” polskich historyków, minimalizujących zakres polskich strat wojennych i roszczeń odszkodowawczych. A dodać należy, że już w 1954 r. na niemieckich uniwersytetach 76. pracowników naukowych zajmowało się rewizjonizmem: w Monachium działa od 1951 r. Osteuropa Institut (fundacja kontrolowana przez Ministerstwo Oświaty), tamże w r. 1952 r. powstał Istitut für Südosteuropa; od 1949 r. w Stuttgardzie działa Deutsche Gessellschaft für Osteuropakunde; w Getyndze Arbeitsgemeinschaft für Osteuropaforchung; w Luneburgu od 1946 r. zagadnieniami granicy na Odrze i Nysie zajmują się Nordostdeutsche Akademie i Gőttinger-Arbeitskreis, w Marburgu Johan Gottfried Herder Institut od 1950 r. wyłonił Komisję d/s Pomorza, Bałtów, Wartheland[] i Śląska; w 1951 r. w Berlinie założono Osteuropa Institut[33]. Niemieccy naukowcy nie próżnują, wymienione instytucje zostały pomnożone i wzmocnione w ostatnim ćwierćwieczu, wspomagając roszczenia Związku Wypędzonych -- a w Polsce można obawiać się o dalekosiężne cele, opartej na “prawdzie” polityki państwa niemieckiego, wyznaczającego w art. 116 swojej Konstytucji granice na terytorium Polski, co nie przeszkadza w zabiegach o wejście przedstawiciela Republiki Fedaralnej do Rady Bezpieczeństwa ONZ. Nie jest tajemnicą, że Fundacja Polsko-Niemieckie Pojednanie finansowana była przez Niemców, a zasiłki pieniężne na rzecz żyjących jeszcze w Polsce ofiar zbrodni albo niewolniczej pracy nie stoją w żadnej proporcji do wyrządzonych krzywd Narodowi Polskiemu. Trudno więc uwierzyć w szczerość nawoływania prof. Muszyńskiego do oparcia stosunków polsko-niemieckich na prawdzie, skoro nie zechciał zauważyć i skomentować manipulacji liczbowych BOW albo działalności Gwardii Ludowej, w Sprawozdaniu wymienionej. Można więc konkludować: skopiowanie Sprawozdania BOW z 1947 r, bez uzupełnienia przypisami pozostawia zbyt wiele chybionych informacji i (niepotrzebnych) znaków zapytania, sprzecznych z polskim interesem narodowym. (-) Dr inż. Stefan Pągowski, Toronto 13 grudnia 2007. *) Goniec (Toronto, nr 6/214, 8-14 lutego 2008, str.35) – Kartki z kalendarza pod datą 14 lutego 1946 r.: “Pierwszy powojenny spis ludności w Polsce: 24 mln. Mieszkańców, w tym 2,2 mln Niemców.” Dane te są zaczerpnięte z: Tysiac lat dziejów Polski - Kalendarium (Kurkiewicz W., Tatomir A., Żurawski W.: Warszawa 1980): s.190 - cytat: “1946-14 II: Spis ludnosci (pierwszy po wyzwoleniu). Liczba ludnosci wynosiła 23 929 757 mieszkańców. W województwach zachodnich i pólnocnych mieszkalo 5 022 100 osób (w tym ok. 2 mln Niemców)”. Sugeruje to, że faktyczna liczba mieszkańców Polski (bez przesiedlanych wciąż Niemców) w początku 1946r to około 22 mln, a nie 23,6 mln, a więc liczba uśmierconych obywateli Państwa Polskiego w czasie wojny mogłaby przekroczyć nawet 9 mln osób. Jako przyczynek do bilansu demograficznego polskich Kresow: wywózki ludności po agresjii sowieckiej objęły nie tylko Polaków, ale również niebłagonadiożnych Żydów, Ukrainców i Białorusinów – obywateli II RP, wyłączonych potem z “amnestii”, dzięki której (zawdzięczanej gen Sikorskiemu) gen. Anders wywiódł ponad 100 tys zesłańców z sowieckich łagrów, w których przebywało wtedy 20 do 40 mln ludzi. Patrz: Henryk Piekarski Znad Niemna przez Syberię do Kanady (wyd. Rzym: Uniwersytet Gregoriański, 1967 ss.300): s. 88, 96, 159. Artykuł opublikował Głos Polski nr 49 /2007 (Toronto, 12-18 XII 2007, str.19, 22 i 23). [Aktualizowałem 12 października 2008 – SP]. -------------------------------------------------------------------------------- [1] Krzysztof Jasiński: Przypomnieć o stratach (Warszawa: Nasz Dziennik, Nr 228/2941, 29-30 września 2007, ss.7) - dostępny w internecie: www.fpnp.pl/images/pdf/straty/pdf. [2] Sprawozdanie Biura Odszkodowań Wojennych w przedmiocie strat i szkód wojennych Polski w latach 1939-1945 (Warszawa: Fundacja Polsko-Niemieckie Pojednanie, 2007 ss.64 w wersji polskiej, także tłumacznie angielskie i niemieckie) - dostępne w internecie: www.sprawozdanie straty\fpnp. [3] Jarosław Rdzanek, Stefan Pągowski, Jan Gawęcki: Sprawozdanie z seminarium Towarzystwa Miłośników Historii w Instytucie Historii PAN z 13 grudnia 2005 (Warszawa, 2005 ss.4) - dostępne w internecie: www.PolandPolska.org: Ilu obywateli utraciła Rzeczpospolita w latach 1939-45. [4] Sprawozdanie BOW (op.cit.): s. 32. [5] M.Gniazdowski: „Polski Przegląd Dyplomatyczny” 2008, nr.1, s.99-113 - za Monika Białek: Straty osobowe i ofiary represji pod okupacją niemiecką (Warszawa: Nasz Dziennik, Dodadek historyczny IPN, 29 sierpnia 2008). Dokument w zbiorach GUS, Warszawa. [6] Jasiński, K.: Przypomnieć... (op.cit.): s.3. [7] (red.) Joseph Laffan: The Universal Standard Encyclopedia (Nowy Jork: Unicorn,1955 vol.1: s.6717. [8] Alfons Klafkowski: Obozy koncentracyjne jako zagadnienie Prawa Międzynarodowego (Warszawa: PWN, 1968): s.70 także: Tadeusz Cyprian i Jerzy Sawicki: Nieznana Norymberga (Warszawa: Książka i Wiedza, 1965): s.316. [9] Sprawozdanie BOW (op.cit.): s. 37. [10] Andrzej Krzesiński: Poland’s Rights to Justice (Nowy Jork: Devi-Adair, 1946, stron 120): s.72 -- dostępna w Bibliotece Narodowej w Warszawie. [11] Red.: Władysław Czapliński i Tadeusz Ładogórski: The Historical Atlas of Poland (Wrocław: Państwowe Wyd. Kartograficzne, 1981 r., ss. 56): s. 31 i 38. [12] Informator Polski (Londyn: wyd. Związku Polaków na Uchodźctwie z funduszu Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej Polskiego Rządu Londyńskiego, 1946): s.19.; liczba ta (35 339 tys.) została powtórzona w The Universal Standard Encyclopedia (op.cit.): s.6717. [13] The Historical Atlas of Poland (op.cit.): s.38. [14] Sprawozdania BOW (op.cit.): przypis na s.32. [15] Tom Bower: Nazi Gold (Nowy Jork: Harper/Collins, 1997, ss. 381): s. 210 i 264. [16] Sprawozdanie BOW (op.cit.): s. 32. [17] Ludwik Hirszfeld: Historia jednego życia (Kraków: Czytelnik, 1946, ss. 370): s.337, 349 i 354. [18] Jan Żaryn: Dobre sąsiedztwo (Toronto: Głos Polski nr 39/ 1-7.10. 2008). [19] Towarzystwo Opieki nad Oświęcimiem: Biuletyn nr.21/1994, także Stowarzyszenie b. Więźniów Politycznych w Chicago: List otwarty do Dyrektora Muzeum Oświęcimskiego z 31 sierpnia 2004) - dostępne w internecie: www.PolandPolska.org pt. Nie tylko my. [20] Sprawozdanie BOW (op.cit.): s.33. [21] Len Deighton: Blitzkrieg- from the Rise of Hitler to the Fall of Dunkirk (Londyn: TriadPanther, 1985 ss.382): s.45. [22] Sprawozdanie BOW (op.cit.): s.27 i 32. [23] Ditto: s.27. [24] Ditto: s.36. [25] University of Stanford News, 7 marca 1995. [26] Alfons Klafkowski: Obozy koncentracyjne hitlerowskie jako zagadnienie prawa międzynarodowego (Warszawa: PWN 1968 ss.104): s.8,16,39. [27] Fritjof Meyer: Die Zahl der Opfer von Auschwitz. Neue Erkenntnise durch neue Archivfunde (Berlin: Deutsche Gesellschaft für Gegenswartsfragen des Ostens: miesięcznik Osteuropa z maja 2002 r.). [28] Jan Sehn: Obż koncentracyjny Oświęcim-Brzezinka Auschwitz-Birkenau (Warszawa: GKBZH, Wyd. Prawnicze, 1964 ss.179): s.28 – z terenów II RP i CCCP do obozu przywleczono 2,3 mln ludzi, w tym 600 tys. polskich Żydów. [29] Franciszek Piper: Ilu ludzi zginęło w KL Auschwitz (Oświęcim: PMAB, 1992 ss.131): s.92. [30] Czeslaw Łuczak: Szanse i trudności bilansu demograficznego Polski w latach 1939-1945 (Warszawa: PAN- Najnowsze Dzieje Polski vol. 2/1994) s. 9-14; 203 tys. zabitych i 700 tys. jeńców polskich jako wynik września 1939 r. podał brytyjski historyk Edwin Hoyt w książce Angels of Death (Nowy Jork: Forge, 1994 ss. 304): s. 148. [31] Krzysztof Jasiewicz : Jaki IPN? (Warszawa: Gazeta Wyborcza z 28 marca 2006). [32] „Jeszcze przed wojną i zaraz po niej NKWD i KGB miało swoje biuro, które zajmowało się tylko szkalowaniem Polski i wysyłaniem na Zachód fałszywych informacji. Jest to stara carska tradycja. Jeszcze caryca Katarzyna II obdarzała prezentami ludzi, którzy źle pisali o Polsce.” - Józef Szaniawski: Na usługach Kremla (Nasz Dziennik, 25 września 2008, Nr 225/3242). [33] (Red.) Stanisław Kozanecki i Tadeusz Borowicz: Myśląc o Polsce. Idee przewodnie „Horyzontów” 1956-1971 (Bruksela/Radom: Polwen w Radomiu, 2006, ss. 250):s.152 - 155. Nowy instytut : Institut für Migrationsforschung und Interkulturelle Studien (IMIS) Universität Osnabrück, D – 49069 Osnabrück

Wojciech Kozlowski

avatar użytkownika Wojciech Kozlowski

46. Latwiej bedzie tutaj przeczytac

http://swkatowice.mojeforum.net/viewtopic.php?t=6262

(kiedy robi sie edytowanie tekstu to nie chce sie wkleic mowiac, ze czas minal)

Wojciech Kozlowski

avatar użytkownika Wojciech Kozlowski

47. Dla pani Beta c.d.

Pan doktor Zaryn: "Natomiast my wiemy z badań wcześniejszych i póżniejszych że jeżeli ograniczamy KL Warschau do terenu Gęsiówki to wtedy zginęło najwięcej w tym obozie żydów z getta warszawskiego."

Wojciech K.: Natomiast my (pozwole sobie owa forme ubecka podtrzymac) wiemy, ze Gesiowka powstala juz po pacyfikacji Getta i byla przeznaczona dla Polakow, z wyjatkiem podobozu dla Zydow miedzy ul. Nowolipie i Nowolipki. Polacy byli likwidowani zgodnie z wytycznymi planu Pabsta. Wyzwoleni w Gesiowce w Powstaniu Warszawskim Zydzi byli pozostawieni do usuwania sladow obozu po ewakuacji kilkanastu tysiecy wiezniow tego lagru zgodnie z rozkazem szefa policji i SB niemieckiej Koppego, ze "w żadnym wypadku nie można dopuścić do tego, aby więźniowie nie-Żydzi byli uwolnieni lub żywi wpadli w ręce wrogów, ruchu oporu lub Armii Czerwonej."

Z: "Dowodzeniem Kopki jest to że Polacy również tam zginęli ale tylko 20 parę tysięcy osób, ale pozostali którzy zginęli to byli ludzie z getta warszawskiego, czyli ludzie pochodzenia żydowskiego."

W.: j.w.

Z: "z definicji pan Bartoszewski nie jest osobą która kłamie bo trzeba to udowodnić że kłamie"

W: http://kl-warschau.blogspot.com/search?updated-max=2009-03-20T20%3A21%3A...

Z: "Jeśli się okaże że nie byli zagazowani to jest prawdą to. Jeżeli się okaże że byli zagazowani to to jest prawdą."

A to sie nie okazalo juz przypadkiem przez wieloletnie zmudne sledztwo sedzi, ktorego wynikow Niemcy nie kwestionuja i sa one zgodne z ekspertem Hoessem i niemieckim zaszeregowaniem tegoz obozu zaglady do 23 obozow zaglady glownych: http://kl-warschau.blogspot.com/search?updated-max=2009-02-18T19%3A56%3A... ?
Tymczasem ledwie niejaki Kopka puscil baką a juz pan Zaryn owe "dzielo" tlumaczy na niemiecki i bąka.

Wojciech Kozlowski

avatar użytkownika Wojciech Kozlowski

48. Zalaczam wypowiedz prof. Zaryna

Poniewaz nadeslany mi z Toronto i zamieszczony tu zapis wypowiedzi prof. Zaryna, zawieral bledy literowe, interpukcyjne i ortograficzne, zamieszczam uporzadkowana jega forme:

27.III.2011 r. w Toronto odbyło się z iniciatywy Związku Narodowego Polskiego w Kanadzie spotkanie z prof. Janem Żarynem na temat: “Aparat bezpieczeństwa wobec Polonii 1945-1989”. Na koniec dyskusji padły pytania nie zwiazane z tematem: ”Jak Pan ocenia książkę dr. B. Kopki a raport pani M. Trzcińskiej na temat KL WARSCHAU? Czy dr. Kopka robi habilitację w Niemczech na temat KL WARSCHAU? Jakie jest Pańskie stanowisko wobec tej sprawy oraz 200 tys. zamordowanych Polaków w KL WARSCHAU?”

Zapis odpowiedzi prof. Jana Żaryna:

„Taką szybką odpowiedzią jest, że ja napisałem wstęp do książki dr. Kopki, a do drugiej ksiązki nie napisałem wstępu. Byłem wtedy dyrektorem Wydziału Edukacji Publicznej. W pierwszej wersji miała powstać jako dwógłos, tzn. tekst pana Kopki i pani Trzcińskiej oraz dokumentacja i niewątpliewie ten merytoryczny spór między autorami miał być uwidoczniony w książce. Kiedy pani Maria Trzcińska otrzymała tekst dr. Kopki, wycofała swój, mówiąc że we wspólnej książce z tym panem nie wystąpi. Oczywiście miała do tego parawo. Nie wycofaliśmy tekstu dr. Kopki i upubliczniliśmy tę wersję, którą tylko jedna strona przedstawiła, bo druga wycofała się z badań naukowych. Merytorycznie natomiast istotą jest to, że między historykami istnieje realny spór. On nie jest sporem ideologicznym czy jakimkolwiek innym, chociaż za tym sporem inni widzą spór ideologiczny.

Realny historyczny polega na tym, że historycy mają kłopot z ustaleniem kilku kwestii. Jedną z nich którą pan podniósł to jest liczba osób które zastały zamordowane w KL Warschau. Pani Trzcińska twierdzi, że co najmniej 200 tys. Pan Kopka twierdzi że dwadzieścia parę tys.. Różnica jest niewątpliwie kolosalna. Dlaczego taka różnica? Otóż pani Trzcińska próbuje doliczyć się tychże ofiar, przede wszystkim szukając potwierdzenia w swojej intuicji, polegającej na tym, że próbowała liczyć mieszkańców Warszawy przed 1939 r., a następnie liczyć te wszystkie ofiary warszawskie, które doprowadziły do tego, że warszawiaków było delikatnie mówiąc mniej. Nie mogła się doliczyć ok. 200 tys. Uznała w związku z tym, że jest to wstępna, nie ostateczna hipoteza, że można szukać odpowiedzi właśnie w KL Warschau. Następnie uważała, że potrafi znależć odpowiedź na pytanie, że tak właśnie się stało, że KL Warschau jest właśnie miejscem kaźni tych właśnie 200 tys..

Ponieważ uznała na podstawie zeznań - niewątpliwie bardzo ważnych z punktu widzenia wiarygodności - mianowicie komendanta obozu KL Warschau, który był sądzony w latach czterdziestych w Polsce komunistycznej i który stwierdził w jednym ze swoich zeznań, że istniało coś, co zostało przetłumaczone z języka niemieckiego na język polski - bo jak łatwo się domyślić ten człowiek nie mówił po polsku, tylko zeznawał po niemiecku. Zostało to przetłumaczone na język polski jako komory gazowe. Oczywiście zeznania komendanta powinny być wiarygodne. On sam najlepiej powinien wiedzieć co nadzorował.

Pani Trzcińska idąc dalej tym śladem, zaczęła w związku z tym poszukiwać tego miejsca, gdzie naprawdę, bądż rzekomo miały zginąć te właśnie 200 tys. - czyli gdzie mogły istnieć komory gazowe. Kłopot polega na tym, że wskazane przez nią miejsce - z przyczyn nie do końca merytorycznych - zostało wcześniej rozebrane niż zaczęto sprawdzać czy te komory były czy też nie. Chodzi tu o fragment trasy Prymasa Tysiąclecia przy Dworcu Zachodnim, który został przebudowany, ponieważ tam powstała szersza autostrada czteropasmowa. W planach zagospodarowania było przebicie. Ktoś zadecydował żeby nie czekać na badanie archeologiczno – historyczne, tylko od razu przekopali. To oczywiście zaowocowało interpretacją, że napewno pani Trzcińska ma rację, ze ktoś specjalnie doprowadził do tego, że nie zabezpieczono tego terenu. Prawda historyczna nie do końca zawsze wiąże się z ewentualnymi spiskami.

Teraz druga wersja: Dr. Kopka próbując iść śladem albo podważyć te ustalenia i inne. W tym fragmencie komór gazowych wersja dr. Kopki jest taka, że postanowił odnaleźć inne dokumenty, które by potwierdziły, albo zaprzeczyły tej tezie. Jedyne dokumenty do których dotarł i które dla niego stanowiły na tyle silną podstawę, że wydawało mu się - i dziś mu się też wydaje - obalił wersję pani Trzcińskiej. Polega to na tym, że zdobył zdjęcia niemieckie wojskowe miasta Warszawy. W róznych okresach Warszawa była oczywiście obserwowana fotograficznie przez Niemców. Znalazł osoby które mu te zdjęcia odpowiednio powiększyły, żeby znaleźć miejsce gdzie rzekomo były komory gazowe. Z tych zdjęć, które na dziś zostały odkryte przez Kopkę, nie ma żadnego śladu, który by potwierdzał istnienie na tym terenie czegoś co można by nazwać komorą gazową. Nie można z kolei w ówczesnych warunkach technologicznych wszystkiego schować pod ziemię. W związku z tym uznał że nie było żadnego elementu obozowego.

Obszar wytypowany przez panią Trzcińską miałby być od Koła aż do Gęsiówki. Wedle tychże zdjęć, to co pani Trzcińska zakfalifikowała jako obóz, było zespołem baraków postawionych przez Niemców dla ubogiej ludności, która tam została skierowana z różnych przyczyn, w tej chwili nieważnych. Na pewno nie był to w związku z tym teren obozowy. W związku z tym dr. Kopka stwierdził, że jedyne co można udowodnić to to, że KL Warschau napewno znajdował się na terenie tzw. Gęsiówki. Natomiast, czy znajdował się dalej czy też nie, na razie nie ma na to żadnego dowodu. Natomiast są liczne dowody negatywne. W takiej właśnie formie to przedstawił Kopka.

Oczywiście za tym sporem, który ma też inne odsłony, daty, niewątpliwie za tym sporem kryje się w jakiejś mierze walka ideologiczna tzn. polegająca na tym, że teza pani Trzcińskiej dotyczy Polaków, którzy jej zdaniem tam w większości zginęli. Natomiast my wiemy z badań wcześniejszych i póżniejszych, że jeżeli ograniczamy KL Warschau do terenu Gęsiówki, to wtedy zginęło najwięcej w tym obozie Żydów z getta warszawskiego. Dowodzeniem Kopki jest to że Polacy również tam zginęli, ale tylko dwadzieściaparę tysięcy osób, ale pozostali, którzy zginęli to byli ludzie z getta warszawskiego, czyli ludzie pochodzenia żydowskiego. No i niestety obie strony w jakiejś mierze się zapętliły.

To znaczy z jednej strony jest podejrzenie, że rzeczywiście zamknięto szybko to miejsce gdzie mogły być komory, albo ich nie było, żeby nie udowadniać, że Polacy nie byli nigdy zagazowywani, bo to uwłacza teorii holokaustu. To jest oczywiście jakaś paranoja w której uczestniczył pan Władysław Bartoszewski. Próbował się on wypowiadać bardzo ostro, próbując krytykować podejrzenia ludzi, którzy mają jakiekolwiek tezy, że mogliby być Polacy zagazowani na tamtym terenie. Oczywiście nie jest to problem ideologiczny tylko historyczny. Jeśli się okaże że nie byli zagazowani - to jest prawdą to. Jeżeli się okaże że byli zagazowani - to to jest prawdą. Niezależnie czy komuś się to podoba czy też nie. Po prostu historia rządzi się innymi prawami, nie ideologicznymi tylko faktograficznymi.

Niestety, druga strona popadła w ten sam rewir ideologicznej zależności i skoro Bartoszewski powiedział tak, to znaczy, że prawda jest odwrotna. To znowu dla historyka nie jest wystarczające. Z definicji pan Bartoszewski nie jest osobą która kłamie, bo trzeba to udowodnić że kłamie, a Kopka stał się konfliktem. W rzeczywistości najlepszym rozwiązaniem byłoby przeczytanie obydwóch książek. Ponieważ w obydwóch jest bardzo duża dawka wiedzy, oraz bardzo duża dawka interpretacji i daleko idących pomysłów hipotetycznych. Na tym poziomie rozgrywa się dyskusja merytoryczna, a ona niestety została uwikłana w inne szablony.

Dalsza część pytania: dr. Kopka habilituje się obecnie na mojej uczelni - tzn. na Universytecie Kardynała Wyszyńskiego. Jeżeli jest to uczelnia niemiecka to niech jednak dalej ta plotka nie krąży. Też jestem pracownikiem tegoż uniwersytetu i nie widzę na tym uniwersytecie żadnych tendencji niemieckich i żeby dominowała jakaś inna państwowość niż polska. Prawdą jest, że się próbuje habilitować i ten proces jest w jakimś tam stadium. Ja tego nie śledzę, więc nie wiem. Wiem, że się habilituje. Plotka ta mogła się pojawić, ponieważ książka Kopki została przełożona na język niemiecki, ale to jedno z drugim nie ma nic wspólnego. Myśmy w IPN-nie bardzo wiele książek tłumaczyli na różne języki, widząc zapotrzebowanie na ewentualną jej treść np. na język angielski, została przetłumaczona książka: „Wokoł pogromu kieleckiego” pod moją redakcją i Łukasza Kamińskiego, ponieważ wydawało nam się, że anglojęzyczny czytelnik powinien do niej dotrzeć. Były to wybory wynikające z polityki historycznej - mówiąc w skócie - a nie z tego, że ktoś chce się gdzieś habilitować. IPN nie jest instytucją służącą do wyrabiania stopni naukowych komu kolwiek.”

Wojciech Kozlowski