Parę miesięcy temu, 12 października 2010, już poświęciłam notkę tej pani.

[ http://lamelka222.salon24.pl/238020,urzekajacy-pijar-pani-ewy-komorowskiej ]

 

Latem ub. roku pani Komorowska zaczynała dopiero
swoją karierę smoleńskiej gwiazdy medialnej. Wszystko było świeżutkie,
nowiutkie, leciutkie, jak motyle skrzydła. I ten motyl uznał, że
świetnie wkomponuje się w scenerię wielkiej,  oficjalnej fety zorganizowanej przez małżonkę Bronisława Marii Komorowskiego  w Smoleńsku na okoliczność mijających właśnie 6 miesięcy od tragedii.

Pozwoliłam sobie wówczas na taki m.in. fragment o Ewie Komorowskiej:

 „To ona, z całym swoim wdziękiem, spokojem,
matowym głosem i kreacją medialnego ciepła i przyjaźni, ma wspierać
każdą inicjatywę rządu i prezydenta w sprawach dotyczących głównych
kontrowersji smoleńskich, które z natury rzeczy – jako zjawiska pełne
bolesnej walki o prawdę – rodzą konflikty.

Pani Ewa ma pokazywać,
że o Smoleńsku można mówić inaczej, nie skacząc sobie do oczu, ma
stanowić uosobienie "ciepłej i kameralnej" wyrozumiałości ze strony
Rodzin Smoleńskich dla premiera, dla smoleńskiego śledztwa, a nawet dla
Putina, który - w odbiorze pani Komorowskiej - nie jest przecież żadnym
wrogiem Polski, a rosyjskiemu śledztwu niczego nie można zarzucić...

 Pani Ewa ma swoim
"image'm" pokazać, że ból i rozpacz po stracie najbliższych można ubrać w
motyle skrzydła i flet żałobnej pieśni.”

 

Dzisiaj, w niemalże
przeddzień pełnej rocznicy dramatu smoleńskiego, E. Komorowska znowu
gości w tvn24, u red. Konrada Piaseckiego w „Piasku po oczach”.

Kogo nam pokazuje
dzisiaj K. Piasecki? Próbuje, co prawda zadawać merytoryczne pytania – o
niemożność włączenia się przez nią „w tłum na Krakowskim Przedmieściu”;
o to, czy obecność prezydenta FR, Miedwiediewa w Smoleńsku 11. kwietnia
nie wzbudza w niej negatywnych emocji; o to, czy nie przeszkadza je j
ślimacze tempo rosyjskiego śledztwa – ale na wszystkie otrzymuje dość
ogólnikowe, wybaczająco-rozumiejące i spolegliwe wobec poczynań władz
polskich i rosyjskich, odpowiedzi.

Ich cechą szczególną
wydaje się być brak jakichkolwiek emocji. Jakby pytania dotyczące
najgłębszej rany i bólu po tragicznej śmierci najbliższej osoby, która
ginie wespół z 95-cioma innymi osobami w niewyjaśnionych do końca
okolicznościach, w ogóle nie rezonansowały z emocjonalnym wnętrzem
rozmówczyni. Jakby tego wnętrza w ogóle nie było…

Nie, przepraszam, jest jedna reakcja – ale czy emocjonalna?    

Jest nią dzisiejszy UŚMIECH pani Komorowskiej.

A w zasadzie cała seria uśmiechów:
z głową lekko przechyloną – filuternych; uśmiechów wprost kierowanych
do rozmówcy przed skończeniem zdania; wystudiowanych uśmiechów prawie że
do kamery. Obawiam się, że pani Komorowska musiała z operatorem kamer
przećwiczyć ujęcia, bo gdyby zastosowano stereotypowe odległości, tej
gry mimiki twarzy bohaterki wywiadu red. Piaseckiego po prostu nie można
by zauważyć. No, taka aż była subtelna,.

Pod koniec programu już zaczęłam się obawiać, że redaktor Piasecki zacznie „puszczać oczko” do rozanielonej pani Ewy.

I ze smutkiem pomyślałam o ludzkich wyborach…

 

L'amelka222


http://lamelka222.salon24.pl/293350,ewa-komorowska-pol-roku-pozniej