Nie ma zbrodni doskonałej

avatar użytkownika Antypeerel

Prokuratura Wojskowa już nie tylko nie udaje, że prowadzi śledztwo, ale jeszcze kpi w żywe oczy z rodzin ofiar tragedii smoleńskiej i ze wszystkich, którym zależy na wyjaśnieniu sprawy.

 Oto płk Rzepa z Prokuratury Wojskowej oświadczył, że „oględziny filmu z Okęcia z 10 kwietnia 2010 r. nie ujawniły kadrów, z których można byłoby wysnuć wniosek o rzekomej kłótni dowódcy Sił Powietrznych gen. Andrzeja Błasika z dowódcą Tu-154M kpt. Arkadiuszem Protasiukiem”. Prezenterka w TVN24 informując o tym miała dość nieszczególną minę. Było już tak blisko, by medialnym kłamstwem tej stacji ostatecznie pogrążyć generała Andrzeja Błasika spostponowanego wcześniej przez MAK, a tu taki zawód.
 
Myli się jednak ten, kto pomyślał, że prokuratorzy nie będą się zajmować rewelacjami TVN24 jak to generał Błasik miał wywierać presję – nie przebierając w słowach- na kpt. Protasiuka. Nic bardziej błędnego. Dzielni prokuratorzy nie rezygnują, by udowodnić, że jednak coś jest na rzeczy: "Ta lista nie jest zamknięta. Są osoby, które będą jeszcze przesłuchiwane w tej sprawie. Niektórzy funkcjonariusze BOR-u nie byli w stanie jeszcze stawić się przed prokuratorem prowadzącym śledztwo z uwagi m.in. na obowiązki służbowe" – mówił Rzepa. I dodał , że przesłuchani będą także pracownicy lotniska
 
W tym szaleństwie - nadawania spekulacjom i faktom prasowym produkowanym na zamówienie zleceniodawców „katastrofy” rangi dowodów - jest metoda. Przecież takich wrzutek pojawi się jeszcze legion i jak prokuratura będzie badać każdą z nich, to mamy jak w banku kłamstwo smoleńskie zakonserwowane na dziesięciolecia.
 
Prokuratura nie dysponuje ani wrakiem, ani czarnymi skrzynkami, ale od początku miała możliwość, a wręcz obowiązek, w ramach zabezpieczenia materiału dowodowego, zbadania szczątków ofiar tragedii smoleńskiej. Śledczy powinni przeprowadzić z urzędu ekshumacje (wcześniej – przed pochówkiem – sekcje zwłok, gdyż przecież nie wiadomo co było przyczyną śmierci w niewyjaśnionych okolicznościach), które w odróżnieniu od badania wrzutek TVN 24 mogłyby wiele wnieść do sprawy. Ale, że zabronili tego Rosjanie i polski premier Tusk, prokuratura jednak nie dość, że nie przeprowadziła z urzędu tych badań, to obecnie ignoruje wnioski rodzin o ekshumacje. Mało tego ta sama prokuratura, która reaguje na byle paszkwil WSI 24, nie interesuje się taką na przykład wypowiedzią Zuzanny Kurtyki, która jako lekarka wie co mówi, że na ciele jej męża nie było śladów przeprowadzenia sekcji zwłok. Do tego dochodzą „dwa pogrzeby na Wawelu”, trumna z nierozpoznanymi szczątkami (a przecież już 10 kwietnia wieczorem, jak utrzymywali Rosjanie a Warszawa nie protestowała,  ciała wszystkich ofiar zostały znalezione i potem w Moskwie zidentyfikowane), a wreszcie obecność na lotnisku na Siewiernym wozów zakłócenia elektronicznego, brak ciał, foteli pasażerskich, kokpitu, leja w ziemi po upadku tupolewa.
 
To już jednak pachnie zamachem, a nie – co próbowano nam od początku wmówić – szaleństwem polskiej załogi. Bezpieczniej jednak tę hipotezę odrzucić, tak jak to się stało w porozumieniu prokuratorów polskich i rosyjskich podpisanym w nocy z 10 na 11 kwietnia, niż rzeczywiście dociekać prawdy. Ale ta byłaby bardzo niewygodna dla rządu potwierdzając odpowiedzialność co najmniej polityczną ekipy Tuska za śmierć prezydenta RP. A tak ręka rękę myje - Parulski udaje, że oślepł na jedno oko i nie widzi co w trawie piszczy, to jest że cała „katastrofa” śmierdzi zamachem na odległość, a Komorowski udaje, że nie widzi, iż Parulski nie prowadzi śledztwa i w nagrodę daje mu awans generalski. Aż dziw, że nie odznaczył go jeszcze tak jak to zrobił z ambasadorem Rosji Władimirem Grininem. Tak jak Grinin miał niezaprzeczalne zasługi w doprowadzeniu do śmiertelnej intrygi, którą zwieńczyły śmierć prezydenta Lecha Kaczyńskiego oraz obsadzenie urzędu prezydenta przez Komorowskiego, drugiego obok Tuska rzecznika interesów Kremla w Warszawie, i przejęcie kluczowych stanowisk w państwie przez obóz proputinowski, tak samo prokurator Krzysztof Parulski ma zasługi w mataczeniu śledztwem i trzymaniu z dala od przesłuchań podejrzanych przedstawicieli rządu RP, w tym premiera Donalda Tuska, ministra Tomasza Arabskiego, szefa dyplomacji Radosława Sikorskiego.
 
Prokuratura, która roztacza parasol ochronny nad władzą, jest niezależna tylko z nazwy. I skoro władza nie chce ekshumacji, bo boi się prawdy, to śledczy nie wychodzą przed szereg. Co jednak stoi na przeszkodzie, by zrobiły to rodziny? Uprzedzam od razu zarzut, że taka ekshumacja nie ma znaczenia dowodowego. Faktycznie nie ma, ale pozwoliłaby przynajmniej ocalić kluczowe dowody zbrodni, o której prawda prędzej czy później wyjdzie na jaw. Nocne ekshumacje w Polsce mają długą historię i niezwykłą dokumentację. Począwszy od czasu okupacji niemieckiej i sowieckiej, kiedy dochodziło dzięki odwadze ludzi do drugich pochówków, po Grudzień 1970. W przeszłości Polacy nie znali strachu przed Niemcami, Sowietami, czy nadwiślańskimi stalinowcami. Nie ma więc powodu, by bać się teraz.
 
Tym bardziej, że Tusk też się boi. Czuć oddech Putina, z którym zachciało się grać w jedną ruletę, by odsunąć Lecha Kaczyńskiego, to doprawdy żadna przyjemność.

1 komentarz

avatar użytkownika Maryla

1. Skrzynek brak, śledztwo stop

http://www.rp.pl/artykul/600898,628452.html

Biegli nie mogą wydać ekspertyzy bez zbadania rejestratorów z Tu-154. Skrzynki są w Moskwie, a Rosjanie milczą
Czarne skrzynki z rozbitego pod Smoleńskiem polskiego samolotu Tu-154 wciąż są niedostępne dla polskich śledczych. Rosjanie nie odpowiedzieli, kiedy je zwrócą, wypożyczą albo chociaż pozwolą je zbadać w Moskwie. – Nie mamy w tej sprawie żadnego stanowiska strony rosyjskiej – przyznaje „Rz" kpt. Marcin Maksjan z Naczelnej Prokuratury Wojskowej.

Polacy do tej pory otrzymali jedynie kopie nagrań zarejestrowanych przez czarne skrzynki tupolewa. Śledczy mają też stenogramy.

A biegli z Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie, którzy na zlecenie prokuratury mają wydać opinie w sprawie nagrań, muszą też zbadać przechowywane w Moskwie oryginalne nośniki. – Brak możliwości zbadania oryginałów blokuje wydanie końcowej ekspertyzy – mówi „Rz" Mateusz Martyniuk, rzecznik prokuratora generalnego.

Biegli muszą m.in. zobaczyć, w jakim stanie są skrzynki i same taśmy. Z jakiego tworzywa są te ostatnie, jaka jest długość nagrania. To konieczne, zwłaszcza dlatego, że były rozbieżności w ocenach długości nagrania.

– Chodzi także o to, by zweryfikować, czy nagranie jest pełne i czy nikt przy nim nie manipulował – mówi „Rz" były minister sprawiedliwości prof. Zbigniew Ćwiąkalski. – Łatwiej zakwestionować dowód, jeżeli nie został przeprowadzony z oryginalnego dokumentu. Tak samo jest tutaj. Kopie nagrań, jakimi dysponują polscy biegli, to nie to samo co oryginały.

Polscy prokuratorzy już w dniu katastrofy, 10 kwietnia 2010 r., wnioskowali o zwrot czarnych skrzynek. Prośbę ponawiali, stawiając coraz skromniejsze żądania. We wniosku o pomoc prawną z czerwca 2010 r. prosili już tylko o wypożyczenie skrzynek na 60 dni, a gdyby to było problemem – o udostępnienie ich do badań naszym specjalistom.

Ostatni wniosek wysłali w styczniu. Rosjanie nie odpowiedzieli.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl