Rada Stała Konferencji Episkopatu Polski o 10 kwietnia 2010

avatar użytkownika Maryla
„Miłość nigdy nie umiera"

Słowo Rady Stałej Konferencji Episkopatu Polski na pierwszą rocznicę katastrofy smoleńskiej

„(...) trzepoczące skrzydła przecięły lekkie powietrze –

prute z gwałtownym szumem

i uderzeniem piór smagane –

znaku przelotu potem nie można znaleźć"

(Mdr 5,11)

ŚMIERĆ

Katastrofa polskiego samolotu w Smoleńsku – do której doszło 10 kwietnia 2010 roku – pociągnęła za sobą śmierć 96 osób. Zginęli wybitni Polacy: Prezydent RP Lech Kaczyński z małżonką, ostatni prezydent RP na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski, wicemarszałkowie Sejmu i Senatu, grupa parlamentarzystów, dowódcy wszystkich rodzajów Sił Zbrojnych RP, pracownicy Kancelarii Prezydenta. Zginęło także 10 duchownych różnych wyznań, przedstawiciele ministerstw, instytucji państwowych, Federacji Rodzin Katyńskich, organizacji kombatanckich i społecznych oraz osoby towarzyszące, stanowiące polską delegację na uroczystości związane z obchodami 70. rocznicy zbrodni katyńskiej, a także załoga samolotu. Wszyscy oni oddali życie, aby kłamstwo katyńskie zniknęło na zawsze z przestrzeni publicznej; aby prawda o ludobójstwie tysięcy bezbronnych jeńców polskich dotarła do świadomości świata. W konsekwencji tej śmierci cel został osiągnięty. W Ewangelii św. Jana czytamy: „Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, a jeżeli obumrze, przynosi plon obfity" (J 12,24).

ŻYCIE WIECZNE

Dzisiaj obchodzimy pierwszą rocznicę tego tragicznego wydarzenia. Wydarzenia, którego nie sposób ograniczyć do czysto ziemskiej perspektywy; nawet jeśli pozostaje szlachetnym świadectwem troski o prawdę oraz o wierność wartościom i zasadom, dzięki którym nasza Ojczyzna umocniła swoje duchowe fundamenty.

Kiedy opłakiwaliśmy odejście z tego świata tak wielu bliskich nam osób, patrząc w świetle wiary na to, co się stało, zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że nie straciliśmy ich na zawsze. Oni tylko przeszli z jednego życia do drugiego Życia; ze świata mniejszego do świata większego; z tego świata do wieczności. Wiemy, że również my ujrzymy ich pewnego dnia i że to spotkanie będzie trwało wiecznie. Wyznajemy to przecież, kiedy mówimy: „wierzę w ciała zmartwychwstanie i żywot wieczny". Wyraża to również liturgia Kościoła w prefacji za zmarłych: „Życie Twoich wiernych, o Panie, zmienia się, ale się nie kończy, i gdy rozpadnie się dom doczesnej pielgrzymki, znajdą przygotowane w niebie wieczne mieszkanie" (1. Prefacja za zmarłych).

ROZSTANIE

A mimo to, każde rozstanie – naznaczone śmiercią drogiej nam osoby – jest zawsze bolesne, ponieważ „kochać człowieka to znaczy mówić do niego: Ty nie umrzesz" (Gabriel Marcel). Pytamy: dlaczego? Dlaczego umarli tak wcześnie? Dlaczego w tym momencie? Dlaczego opuścili nas właśnie w ten sposób? Dlaczego śmierć, dlaczego ból, dlaczego przemijanie? Jest to pytanie całkiem uzasadnione, bo każda miłość woła o obecność, o bliskość, o wieczność. I słusznie, ponieważ ona jest wieczna. Miłość nie obumiera wraz z ciałem osoby, którą kochamy. Ona tylko przechodzi na inną płaszczyznę wzajemności.

I dlatego, choć wiemy, że zawsze jedni się rodzą, a drudzy umierają i że tak być musi, to jednak – gdy śmierć zabiera nam kogoś bliskiego – nie jest nam łatwo powtórzyć za Hiobem: „Dał Pan i zabrał Pan. Niech będzie imię Pańskie błogosławione!" (Hi 1,21).

Sposób przeżywania przez nas rozstania objawia nam samym, kim właściwie jesteśmy; chrześcijanami czy poganami? Joseph Ratzinger w książce „Śmierć i życie wieczne" pisał:

„O człowieczeństwie człowieka decyduje jego postawa wobec cierpienia. [...] Odpowiedź człowieka może być dwojaka: Może być nią opór, próba zdobycia mimo wszystko autonomicznej władzy – a więc przyjęcie postawy rozpaczliwego, gniewnego buntu. Ale odpowiedzią może też być powierzenie się tej innej Mocy, ufne poddanie się jej kierownictwu bez lękliwego oglądania się na siebie."

Zewnętrzne przejawy bólu z powodu trudnego doświadczenia są normalnymi, ludzkimi reakcjami. Ważne jednak, abyśmy się na nich nie zatrzymali i uczynili jeden krok dalej – krok wiary, tzn. powierzyli Panu Bogu bolesną rzeczywistość oraz siebie samych (por. Łk 23, 46a). Dopiero wtedy cierpienie nie tylko nie będzie nas niszczyć, ale uczyni nas bogatszymi wewnętrznie.

ŻAŁOBA

W tym smutnym momencie historii Narodu polskiego – po ukazaniu się pierwszych wiadomości o katastrofie smoleńskiej – przed Pałacem Prezydenckim w Warszawie zgromadziły się spontanicznie tłumy ludzi. Składano kwiaty i wieńce, palono znicze, odmawiano modlitwy. W wielu miastach były celebrowane Msze Święte w intencji ofiar katastrofy. Odbyły się marsze pamięci w hołdzie ofiarom katastrofy, wiążące się też z obchodami 70. rocznicy zbrodni katyńskiej. W pogrzebie Lecha Kaczyńskiego i jego małżonki Marii, który odbył się 18 kwietnia w Krakowie, uczestniczyły dziesiątki tysięcy osób; uroczystość oglądały w telewizji miliony. Kraj ogarnęła narodowa żałoba, także dlatego, że ta śmierć ujawniła nam prawdziwą wartość osób, które zginęły.

Życie już nigdy nie będzie takie same, my również. W naszej Ojczyźnie zawsze będzie po nich puste miejsce. Ile czasu potrzeba, aby dobrze przeżyć czas pożegnania bliskich nam osób?

Prorok Zachariasz mówi o 70 latach żałoby (Za 7,5). W polskiej tradycji szczególne znacznie ma pierwsza rocznica śmierci. Inni przyjmują, że żałoba winna trwać przynajmniej dziewięć miesięcy, czyli tyle ile wynosi czas od poczęcia do narodzenia. Izraelici opłakiwali Mojżesza na stepach Moabu przez trzydzieści dni (Pwt 34,8). Józef egipski przez siedem dni obchodził żałobną uroczystość po swym ojcu (Rdz 50,10). Mądrość Syracha sugeruje żałobę trwającą tylko „dzień jeden lub dwa, dla uniknięcia potwarzy" (Syr 38,17). W sumie jednak nie tyle ważna jest długość czasu poświęconego na żałobę, ile sposób, w jaki zdołamy ten czas przeżyć.

Właściwe granice żałobie wyznacza miłość. Lecz cmentarz nie może stać się naszą świątynią, ani naszym domem. Nie pomożemy zmarłym zatrzymując się w nieskończoność przy grobie. Nie odnajdziemy tam naszych bliskich, ponieważ oni przeszli już do wieczności i odtąd miejscem spotkania z nimi jest wiara i ufna modlitwa, a także podjęcie ideałów ich życia.

Natomiast samo doświadczenie żałoby może zaowocować naszą większą dojrzałością duchową. Śmierć ukazuje nam, jak kruche jest wszystko to, w czym dotąd pokładaliśmy nadzieję: życie, zdrowie, miłość drugiego człowieka, dobra materialne, dokonania. Utrata tego, co przemijające, może otworzyć nas na poszukiwanie głębszych motywacji życia, mocniejszych podstaw ludzkiego szczęścia i powodzenia, a w konsekwencji ukierunkować na samo Źródło mocy i życia – na Boga, który w Jezusie mówi nam: „Odwagi! Ja jestem, nie bójcie się!" (Mt 14, 27).

POSTANOWIENIA

Gdy w przeżywaniu żałoby zabraknie szukania woli Bożej i gdy śmierć bliskich osób powoduje niekończące się rozbicie duchowe, wówczas stajemy się niezdolni do udzielenia zmarłemu skutecznej pomocy, której on potrzebuje. Zamiast więc rozpaczać nad tym, że nie da się cofnąć czasu, ani unieważnić dokonanego zła i jego skutków, trzeba raczej z całą żarliwością zwrócić się ku Bożemu miłosierdziu. Wtedy to cześć dla naszych zmarłych nie będzie tylko i wyłącznie powierzchownym kultem w postaci pomników, tablic, lampek i kwiatów oraz łez żalu.

„Bracia, nie oczerniajcie jeden drugiego. Kto oczernia brata swego lub sądzi go, uwłacza Prawu i osądza Prawo. Skoro zaś sądzisz Prawo, jesteś nie wykonawcą Prawa, lecz sędzią" (Jk 4,11). Niech ból i refleksja stanie się dla każdego z żyjących początkiem nawrócenia i zaczynem lepszego życia. Niech pozwoli głębiej wniknąć w zasady rządzące naszym życiem. Niech zmobilizuje do tego, by nie postępować jak wszyscy, ale tak jak tego pragnie Zbawiciel. Niech wyznacza drogę ku sprawiedliwości i miłosierdziu w naszym życiu osobistym i społecznym. Ku komunii, jaka winna nas wszystkich łączyć. Niech ta katastrofa umocni wzajemne więzi w naszej Ojczyźnie, Europie i świecie. Niech świadomość tej wspólnoty pozwoli nam zespolić serca, ideały i czyny, by nasz świat stawał się coraz bardziej ludzki.

MODLITWA

Gdy śmierć zabiera ludzi z tego świata w sposób nagły i nieoczekiwany, zazwyczaj pozostaje po nich więcej nie załatwionych spraw, niż po tych, którzy odchodzili powoli. Ta świadomość winna nas mobilizować do niesienia zmarłym pomocy modlitewnej; i to pomocy sięgającej poza granice życia doczesnego. Winniśmy powierzać ich doczesność miłującemu i przebaczającemu Bogu, nie wybielając jej, ani nie oczerniając. Po prostu oddając ją w ręce Boga taką, jaka była. A Bóg – który zna nieskończenie lepiej niż my historie ich życia – z pewnością ogarnie swoim miłosierdziem również te sprawy, które domagają się Jego interwencji.

Dziękując Bogu za bohaterskie życie ofiar Katynia oraz dobro służących Ojczyźnie ofiar katastrofy smoleńskiej uszanujmy pamięć ich czynów. Niech one pobudzą nas do mądrej i bezinteresownej służby na rzecz dobra wspólnego. Módlmy się jednocześnie do miłosiernego Boga, aby wzbudził nowych synów i córki Ojczyzny, pragnących służyć ofiarnie i odważnie ludziom nowych czasów.

Każdy zaś z żyjących niech modli się również za siebie słowami psalmisty:

„O Panie, mój kres pozwól mi poznać

i jaka jest miara dni moich,

bym wiedział, jak jestem znikomy.

Oto wymierzyłeś moje dni tylko na kilka piędzi,

i życie moje jak nicość przed Tobą.

Doprawdy, życie wszystkich ludzi jest marnością.

Człowiek jak cień przemija,

na próżno tyle się niepokoi,

gromadzi, lecz nie wie, kto to zabierze."

(Ps 39,5-7)

Rada Stała Konferencji Episkopatu Polski

Warszawa, dnia 3 marca 2011 roku

Etykietowanie:

16 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

1. Przeczytałam kilka razy i jestem zasmucona

Wypowiedz Episkopatu jest wyważona do tego stopnia, ze każdy może ją odczytać jak chce i ociera się o polityczną poprawność.
A tylko prawda zwycięża i ci, którzy nauczają słowa Bożego powinni wiedzieć, że zło można zwycieżać tylko prawdą.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

2. i jak zestawię ten fragment :

..'W polskiej tradycji szczególne znacznie ma pierwsza rocznica śmierci. Inni przyjmują, że żałoba winna trwać przynajmniej dziewięć miesięcy, czyli tyle ile wynosi czas od poczęcia do narodzenia. (..) W sumie jednak nie tyle ważna jest długość czasu poświęconego na żałobę, ile sposób, w jaki zdołamy ten czas przeżyć....

Z ogłoszeniem przez Komorowskiego końca żałoby 10 kwietnia 2011 r. to bym bardziej mi zgrzyta.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Tamka

3. @Maryla

Ja czuje niesmak po przeczytaniu. I jeszcze cos - hipokryzje, ktora dostrzegam zestawiajac ze soba fragmenty tego oswiadczenia (?). T.

"Martwe dźwigi portowe nigdy nie będą Statuą Wolności".J.Ś.

LUBLIN moje miasto.

 

 

avatar użytkownika zofia

4. To jest jak zaciemnianie

Rodzi się pytanie - gdzie dziś stoi kościół, po jakiej stronie ? - bo tu nie można prawdę owijać w bawełnę i tumanić ludzi. Czyżby o srebrniki szło ????? Ludzie to czują, ludzie szukają w kościele podpory, prawdy i wiary, a co w zamian dostają ? Oby ci ludzie nie odwrócili się kiedyś od Szanownego Episkopatu.

Od dziesięciu miesięcy czekam na porządne i godne kazanie w krakowskim kościele i jakoś nic.

avatar użytkownika barbarawitkowska

5. U końca

dziejów mieli być fałszywi prorocy - to i są. Osobiście uważam, że to doskonale współbrzmi z niedawnym apelem Benedykta do Polaków o wyzbycie się nienawiści.
Na marginesie tej całej sprawy jest jeszcze działalność ewentualnej agentury wpływu , chociażby wśród blogerów głoszących nadejście Królestwa Bożego i odsądzających pytających o lustrację w Kościele od czci i wiary.

avatar użytkownika Maryla

6. trudno - Episkopat zostanie sam ze swoim listem

a my z naszymi Pasterzami na Mszach za Ojczyznę. Nigdy mariaż tronu z ołtarzem nie wychodził Kościołowi na dobre.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika intix

7. @ALL

Witam.
Smutno mi...
Kolejny raz powtórzę, że jestem bardzo zmartwiona...
Pozostańmy i bądźmy silni w Wierze... O to nas nieustannie prosił Jan Paweł II.
Ufajmy Panu Bogu... Pozostańmy...
"...z naszymi Pasterzami na Mszach za Ojczyznę..." /@Maryla/
Nie ustawajmy w działaniu podpartym codzienną Modlitwą o wsparcie dla nas w godzinach próby...
"...Nie lękajcie się..."

avatar użytkownika Maryla

8. Prymas Stefan Wyszyński w grudniu 1970 roku po tragicznych

,,Gdybym mógł, w poczuciu sprawiedliwości i ładu, wziąć na siebie całą odpowiedzialność za to co się ostatnio w Polsce stało, wziąłbym jak najchętniej...! Bo w narodzie musi być ofiara, okupująca winy narodu. I jeśli za ludzkość - ciężary jej win wziął na swoje ramiona Jezus Chrystus, Wieczny Kapłan, to w Polsce tę odpowiedzialność, gdyby zbawczą była, miałby obowiązek wziąć na swoje ramiona - prymas Polski! Jakże bym chciał w tej chwili - gdyby ta ofiara przyjęta była - osłonić wszystkich przed odpowiedzialnością, przed bólem i męką! Bo może nie dość wołałem, nie dość upominałem, nie dość ostrzegałem i prosiłem! Chociaż wiadomo, że głos mój nie zawsze był wysłuchany, nie każde poruszył sumienie i wolę, nie każdą ożywił myśl. Ale tak widocznie być musi.

Dlatego my, biskupi i kapłani w naszej wolnej ojczyźnie, o której niezależność i pomyślność walczymy, i dla której pracujemy na powierzonym nam odcinku duchowej odnowy narodu, czujemy się współodpowiedzialni i prosimy rodziny pobitych, aby przyjęły nasze wyznanie i prośbę o przebaczenie... "

,,Ale gdy ją zanosimy, przekazujemy również nadzieję, która wstępuje w serca. Polska jest narodem, żyjącym duchem Ewangelii, i chociaż nie zawsze i nie na wszystkich wargach ona spoczywa, to jednak wstrząsa sumieniem. Taki wstrząs sumień przeszedł ostatnio przez cały naród polski - od tych, którzy nim kierują i którzy wzięli odpowiedzialność za jego rozwój w obecnej chwili, do wszystkich, którzy myślą, pracują, trudzą się i cierpią. Jest to nakaz powszechnej spowiedzi narodu polskiego i wszystkich, którzy ten naród stanowią - nakaz spowiedzi, w której nikogo nie oskarżając, sam bije się w piersi: moja bardzo wielka wina. Naród polski w swej wielkiej szlachetności zdolny jest zdobyć się na taką spowiedź i gotowość, aby i granice naszej ojczyzny ujrzały również zbawienie Boże.

Najmilsze dzieci Boże! Podtrzymujemy w was ufność i gorąco prosimy: nie oskarżajcie, wyrozumiejcie, przebaczajcie, współczujcie, przyłóżcie rękę do pługów, aby wyorały więcej chleba w ojczyźnie! Sprawiedliwie dzielcie kromkę chleba, naprzód dzieciom narodu, pracowitym ojcom i matkom, bo do chleba, który rośnie w polskiej ziemi, mają przede wszystkim prawo dzieci polskiej ziemi - jej pracowici ojcowie, matki, wszyscy obywatele. Przyszedł czas, w którym musimy się dzielić i duchem chrześcijańskim i chlebem. To jest właśnie szczęśliwa wina tych tragicznych dni, ale zarazem wina, rodząca nadzieję, bo wstrząsająca sumieniami. Ona zobowiązuje nas wszystkich, abyśmy bardziej myśleli o innych - zwłaszcza o cierpiących i głodnych - aniżeli o sobie."

http://www.nonpossumus.pl/nauczanie/0423.php

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika intix

9. Módlmy się za Ojczyznę, módlmy się też za Jana Pawła II

"Modlitwa Papieża...
Źródło Jego siły, tajna broń, tajemnica świętości. Uczył nas modlitwy swoją modlitwą, wiernością, przywiązaniem do Różańca, brewiarza, Drogi Krzyżowej.
"Módlcie się za mnie. Pomóżcie mi, ażebym mógł wam służyć".
O to prosił w dniu inauguracji pontyfikatu. Wielokrotnie później powtarzał tę prośbę.
Kierował ją zwłaszcza do nas, Polaków. Jednocześnie zapewniał "Ja także codziennie modlę się za was". Podczas ostatniej pielgrzymki do Ojczyzny w 2002r.
przejmująco zabrzmiały słowa Papieża w Kalwarii "...Kiedy nawiedzałem to sanktuarium w 1979, prosiłem, abyście się za mnie modlili za życia mojego i po śmierci.  Dziś dziękuję wam (...) za duchowe wsparcie jakiego nieustannie doznaję. I nadal proszę: nie ustawajcie w tej modlitwie, raz jeszcze powtarzam, za życia mojego i po śmierci. Ja zaś, jak zawsze, będę odwzajemniał tę waszą życzliwość, polecając wszystkich miłosiernemu Chrystusowi i Jego Matce...".
Modlitwa przerzuca niewidzialny most ponad śmiercią. Wierzymy, że Jan Paweł II nadal wstawia się za nami u Boga. My pamiętajmy o Nim, módlmy się za Niego, z Nim - wiernie jak On."
 Módlmy się za Jana Pawła II...


avatar użytkownika kazef

10. Rzeczywiście smutny tekst

przedstawiający katastrofę smoleńską tak, jakby to juz było bardzo dawno temu. Tekst równie dobrze by sie nadawał do odczytania przed rocznicą jakiejkolwiek osoby. Tu jakby pominięto, że chodzi o Prezydenta, o polskich patriotów, ze szok ktory nastapił wciąz trwa. Poza tym fragmentem, na który zwrociła uwage Maryla, mnie jeszcze zastanowił taki:
"Gdy w przeżywaniu żałoby zabraknie szukania woli Bożej i gdy śmierć bliskich osób powoduje niekończące się rozbicie duchowe, wówczas stajemy się niezdolni do udzielenia zmarłemu skutecznej pomocy, której on potrzebuje. Zamiast więc rozpaczać nad tym, że nie da się cofnąć czasu, ani unieważnić dokonanego zła i jego skutków, trzeba raczej z całą żarliwością zwrócić się ku Bożemu miłosierdziu. Wtedy to cześć dla naszych zmarłych nie będzie tylko i wyłącznie powierzchownym kultem w postaci pomników, tablic, lampek i kwiatów oraz łez żalu."

Mamy tu do czynienia z potępieniem "powierzchownego kultu", a więc krzyża na Krakowskim Przedmieściu, a więc wszystkich inicjatyw zmierzających do upamiętnienia ofiar. Dalej czytamy:

„Bracia, nie oczerniajcie jeden drugiego. Kto oczernia brata swego lub sądzi go, uwłacza Prawu i osądza Prawo. Skoro zaś sądzisz Prawo, jesteś nie wykonawcą Prawa, lecz sędzią" (Jk 4,11).

Kto tu kogo oczernia? Czy nie chodzi o to, żeby przestać szukać winnych katastrofy, żeby zapomnieć o zdradzieckich działaniach Tuska i Komorowskiego?
 
"Niech ta katastrofa umocni wzajemne więzi w naszej Ojczyźnie, Europie i świecie. Niech świadomość tej wspólnoty pozwoli nam zespolić serca, ideały i czyny, by nasz świat stawał się coraz bardziej ludzki."

Najbardziej jaskrawy przykład operowania przez autora językiem platformianej narracji i owego "bądźmy razem" ogłoszonego przez namiestnika już w dniu katastrofy. Nie będziemy razem! Nie z wami!

Bardzo szkodliwy tekst Rady Stałej Konferencji Episkopatu. Fałsz, hipokryzja, rozmycie smoleńskiego przesłania, niedwuznaczne zachęcanie do przejścia nad przyczynami katastrofy do porządku dziennego, nawoływanie do spokoju i pojednania, promocja zapomnienia...

Ostatnio zmieniony przez kazef o pt., 04/03/2011 - 14:10.
avatar użytkownika barbarawitkowska

11. Voila

a ty link nt kościoła parafialnego, w którym stołuje się zatoka czerwonych zwiń.
http://www.bibula.com/?p=33867

avatar użytkownika intix

12. @ALL

Przeczytałam całość kolejny raz...

"..."Gdy w przeżywaniu żałoby zabraknie szukania woli Bożej i gdy śmierć bliskich osób powoduje niekończące się rozbicie duchowe..."
 
To zdanie...
Może to jest jakaś pomyłka, ta Rada Stała Konferencji...?...
Nigdy nie uwierzę, że z woli Bożej jakakolwiek zbrodnia zostaje dokonana.
Każda zbrodnia, nie z woli Boga, lecz z wolnej woli człowieka, którą Pan Bóg dał każdemu, jest dokonana.
Każda zbrodnia to dzieło NIE Pana Boga, lecz innego pana...
Lecz każda zbrodnia, jak każde inne działanie człowieka, dobre lub złe, będzie przez Pana Boga osądzana...
Tak rozumuję...
Być może się mylę...?

avatar użytkownika Maryla

13. co się stało z biskupami, że już nie myślą w ten sposób?

.."Dlatego my, biskupi i kapłani w naszej wolnej ojczyźnie, o której niezależność i pomyślność walczymy, i dla której pracujemy na powierzonym nam odcinku duchowej odnowy narodu, czujemy się współodpowiedzialni i prosimy rodziny pobitych, aby przyjęły nasze wyznanie i prośbę o przebaczenie... "

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

14. przebierańcy, szkodnicy, oświeceńcy...

Obirek zaś „dojrzale" proponuje „robocze zawieszenie"... Swoją
drogą dla mnie dialog o wierze, to jest poważna sprawa, dlatego w
żadnej mierze nie oczekiwałbym np. od Żyda, by „roboczo zawiesił" swą
wiarę
, że Tora jest słowem Boga. Jeśli już rozmawiam, to chcę rozmawiać o tym, w co mój rozmówca rzeczywiście wierzy i co czci.

A jak dojrzały katolik powinien patrzeć na beatyfikację Jana Pawła II? Obirek patrzy „z dużym niepokojem". I wyjaśnia:

„To będzie kolejna próba reanimacji katolicyzmu, który się ostatecznie skompromitował".

By jeszcze dosadniej zilustrować swoje obawy, Obirek powołuje się na autorytet Władysława Machejka
(kto zacz, proszę zajrzeć do wiki...). Ów Machejek po wyborze kard.
Wojtyły, przyniósł do redakcji „Życia Literackiego" wódkę i słoninę, i
powiedział:

„No, wypijmy, bo teraz będziemy katolików w d... całować".

Beatyfikacja Jana Pawła II będzie – zdaniem dojrzałego
katolika – próba odgrzewania tegoż właśnie całowania w d..., którego tak
bał się towarzysz Machejek.

Ktoś powie, że niepotrzebnie robię reklamę książce Obirka. To
jest rzeczywiście problem. Dotyczy on zresztą wszystkich skandalistów
,
którzy mówią, piszą, robią rzeczy tyleż głupie, co bulwersujące. Wtedy
człowiek zastanawia się: zbyć milczeniem, czy jednak zareagować? I
tak źle, i tak niedobrze... Mam jednak nadzieję, że nie tylko nikogo
nie zachęciłem do uczenia się od Obirka dojrzałego katolicyzmu, a może
nawet kogoś odwiodłem od wchodzenia na ścieżkę, która prowadzi do tego
rodzaju degradacji „umysłu wyzwolonego".


http://www.wpolityce.pl/view/8029/Umysl_zaplatany__Katolicyzm_wystapiony___To_ciekawe__ze_niektorym_brak_odwagi__aby_powiedziec__ze_przestali_byc_katolikami_.html

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika kazef

15. @

Niestety trwa współdziałanie Episkopatu z platformową propagandą. Twa wypełnianie nowych przykazań, zaordynowanych biskupom przez partię rządzącą. Niestety, tym razem nie zawahano się zbałamucić wiernych, w niecny sposób wykorzystując słowa Jana Pawła II.

Fragment list pasterskiego Episkopatu przed beatyfikacją Jana Pawła II.
(List został odczytany w kościołach w pierwszą niedzielę Wielkiego Postu, a w diecezjach, gdzie biskupi przygotowali listy do diecezjan – będzie czytany tydzień później)

"Niepokojący podział społeczeństwa wymaga nawrócenia (...). Przeżywajmy godnie beatyfikację naszego Rodaka, który słowem i przykładem uczył nas, że można się 'szlachetnie różnić'. Troszczmy się o dobro wspólne unikając napięć i bezpłodnych sporów w Sejmie oraz na najwyższych szczeblach władzy. Niech ewangeliczne wezwanie do przebaczenia i pojednania stanie się programem wszystkich polityków. (...)Naśladując zatem Jana Pawła II, który niejednokrotnie miał odwagę prosić o przebaczenie za grzechy popełnione przez dzieci Kościoła, chciejmy i my wyznać, że niejednokrotnie zbyt mało jednoznacznie piętnowaliśmy zło, że nie szukaliśmy dróg porozumienia i jedności".

avatar użytkownika Selka

16. Mam dość na dziś...

"pojednanie"...

NEVER !!!

Najpierw:
1.wyznanie win
2.przeproszenie
3.pokuta

...a potem - pogadamy!

Kosciół instytucjonalny w Polsce...spłaca tym, którzy trzymaja kopie list SBeckich donosicieli?

Selka