Montaż Volkoffa
Montaż Volkoffa to klasyczna już powieść szpiegowska. Klasyczna z uwagi na wplecione zasady dezinformacji. Montaż sam stał się ofiarą...sowieckiego montażu specsłużb, co jest odpowiedzią na pytanie, czy to tylko powieść. Jak widać, fikcja oparta na faktach. W powieści pada często odwołanie do klasyka strategii Sun Tsu a krótkie dogmaty stają się "przykazaniami". Wśród owych przykazań są takie, które będą obowiązywać zawsze i są wykorzystywane na co dzień, o czym można się przekonać, czytając prasę zwaną dla niepoznaki "polskojęzyczną": 1. poddawaj w wątpliwość dobro, 2. kompromituj przywódców, 3. wstrząśnij ich wiarą, niech gardzą, 4. posługuj się ludźmi złymi, 5. dezorganizuj działalność władz, 6. siej niezgodę między obywatelami, 7. podżegaj młodych przeciwko starym, 8. drwij z tradycji, 9. zakłócaj aprowizację, 10. rozpowszechniaj zmysłową muzykę, 11. sprzyjaj rozwiązłości, 12. nie żałuj pieniędzy, 13. zbieraj informacje (V. Volkoff, Montaż, Poznań 2005, s. 41).
W procesie werbowania agentów wpływów ważną rolę odgrywa ich chów od małego, kształtowanie ich postaw oraz odpowiednia legenda (przykład: Kim Philby wkręcający się do prawicowych organizacji w celu uwiarygodnienia). Oficer w powieści wskazuje pięć technik działania. Są to: biała propaganda ("jesteśmy lepsi"), czarna propaganda (oskarża się przeciwnika o zamiary, których on nie żywi), intoksykacja (np. podrzucenie fałszywek w taki sposób, że uwierzą w ich wiarygodność), dezinformacja i agentura wpływu (ibidem, s. 71).
Przełożony oficera operuje trzema archetypami: dźwignią, trójkątem i drutem. Dźwignią mogą być pacyfiści, ekologowie, socjaliści, ruchy monarchistyczne, stowarzyszenia. Dźwignią są również artyści służący reżimowi i "dla pokoju" oraz mass media. Raz puszczona informacja z rezonansem sprawia wrażenie niebywałego wydarzenia. Dobry rezonans to tendencyjna informacja i zaprzyjaźnione media. Tutaj następuje przykład- Iwanow przyłapuje swą żonę w łóżku z Pietrowem:
"(...)Pierwszy przypadek: nie było świadków. Opinia publiczna nie może w żaden sposób sprawdzić, jak było naprawdę. Oznajmia się więc po prostu, że to Pietrow przyłapał żonę w łóżku z Iwanowem. Oto właśnie nieprawda nie dająca się zweryfikować.
Drugi. Byli świadkowie. Piszecie, że w małżeństwie Iwanowów nie brakowało problemów i przyznajecie, że istotnie w sobotę Iwanow zaskoczył swą żonę z Pietrowem. Prawdą jest też, dodajecie, że przed tygodniem Iwanowa przyłapała swego męża na gorącym uczynku z Pietrową. To jest mieszanka prawdy i fałszu. Proporcje jednego i drugiego mogą się zmieniać. Chłopcy z intoksykacji, jeśli chcą uprawdopodobnić sprawę, dają do 80% prawdy na 20% fałszu, ponieważ z ich punktu widzenia ważne jest, by jakąś konkretną fałszywą informację wzięto za dobrą monetę.
(...)Teraz trzeci sposób. Przyznajecie, że obywatelka Iwanowa znajdowała się w sobotę wieczorem u Pietrowa, ale ironizujecie na temat łóżka. Cóż mają wspólnego ze sprawą ruchomości? Najprawdopodobniej Iwanowa siedziała po prostu na krześle czy w fotelu. Iwanow, który, jak wszyscy wiemy, tyle razy leżał pod stołem, ma w zwyczaju rzucanie oszczerstw na swą nieszczęsną żonę. A co miała robić? Czy miała pozwolić, żeby mąż pijak pobił ją znowu? Sądziła, że powinna się schronić u Pietrowa, gdzie najprawdopodobniej towarzyszyły jej dzieci, maleńkie dzieci. Czyż mamy podstawy do oskarżenia jej o to, że nie zostawiła dzieci wydanych na pastwę tego brutala? Ponadto nie ma powodów by wątpić, że także i obywatelka Pietrowa brała udział w spotkaniu Iwanowa- Pietrow. (...)Oto właśnie deformacja prawdy.
Cztery czyli modyfikacja kontekstu. Zgadza się, mówicie, Iwanow nakrył żonę w łóżku Pietrowa, ale przecież wszyscy wiedzą, jaki jest Pietrow. To prawdziwe monstrum lubieżności. Nie da się wykluczyć, że ma za sobą czternaście wyroków sądowych za gwałt. Tego dnia natknął się na Iwanową w korytarzu, rzucił się na nią, wciągnął ją do siebie i właśnie rozpoczął proceder gwałcenia, gdy, na szczęście, pełen godności obywatel Iwanow, wracający z fabryki, gdzie po raz któryś z rzędu osiągnął rekordową liczbę trzech tysięcy nakrętek utoczonych w ciągu dwóch godzin dwudziestu pięciu minut, wyważył drzwi i ocalił swą skromną małżonkę od losu gorszego niż śmierć.
Piąte: zacieranie. Zalewacie wasz prawdziwy fakt wielką masą innych informacji. Pietrow, mówicie, to stachanowiec, świetnie gra na organkach i w warcaby, urodził się w Niżnym Nowgorodzie, w czasie wojny był artylerzystą, na sześćdziesiąte urodziny ofiarowal matce kanarka, ma kilka kochanek, między innymi Iwanową, przepada za kiełbasą z czosnkiem, dobrze pływa stylem grzbietowym, potrafi ugotować syberyjskie pielmeni, i tak dalej. Istnieje też wykręt będący odwrotnością zacierania, mianowicie wybrane fakty. W sprawie, którą macie zrelacjonować, przeprowadzacie selekcję szczegółów, prawdziwych lecz niepełnych. Opowiadacie na przykład, że Iwanow wszedł do pokoju Pietrowa bez pukania, Iwanowa aż podskoczyła, taka jest nerwowa, Pietrow zachowywał się tak, jakby był zaszokowany złymi manierami Iwanowa, i wymieniwszy uwagi na temat powszechnego zepsucia obyczajów, będącego jednym z przeżytków carskiej Rosji, małżonkowie Iwanowowie wrócili do siebie.
Szósta metoda: komentarz podtrzymywany. W niczym nie modyfikujecie faktu, lecz korzystacie z niego, by przeprowadzić, dajmy na to, krytykę mieszkań dzielonych przez wielu lokatorów. Jest ich już coraz mniej, lecz to w nich właśnie incydenty, w których mężowie zaskakują kochanków, zdarzają się znacznie częściej, niż to przewiduje plan pięcioletni. Następnie opisujecie nowoczesne osiedle, gdzie każda para turkawek ma swoją garsonierę, w której może sobie gruchać do woli, i przedstawicie idylliczny obraz szczęścia, jakie stanie się tam udziałem Iwanowów.
Siódmy chwyt to pewna odmiana szóstego, to ilustracja, w której przechodzi się od rzeczy ogólnych do szczegółowych, a nie od szczegółowych do ogólnych. Można tu rozwinąć ten sam motyw: sielanka par małżeńskich w nowoczesnych osiedlach wzniesionych dzięki dobroczynnej wydajności władzy Rad, lecz zakończenie będzie inne: o, jaki to postęp w stosunku do mieszkań o wielu lokatorach, gdzie zdarzały się pożałowania godne epizody, na przykład właśnie sytuacja Iwanowa, natrafiającego na swą żonę u sąsiada!
Ósma jest generalizacja. Z zachowania Iwanowej wyprowadzacie ogólne, pełne konfuzji wnioski na temat niewdzięczności kobiet, ich niewierności, rozwiązłości, natomiast pomijacie milczeniem współudział Pietrowa. Lub też, przeciwnie, obwiniacie Pietrowa- Casanovę, nikczemnego uwodziciela, uniewinniając jednocześnie nieszczęsną przedstawicielkę bezwstydnie eksploatowanej płci.
Technikę numer dziewięć nazywamy: nierówne części. Zwracacie się do waszych czytelników i proponujecie im, by sami ocenili ten incydent. Publikujecie następnie jeden list potępiający Iwanową- nawet jeśli dostaliście sto takich listów. Drukujecie też dziesięć listów w jej obronie, nawet jeśli nie przyszło takich listów więcej niż dziesięć.
Wreszcie części równe, dziesiąta metoda. U profesora uniwersytetu, świetnego i ulubionego przez czytelników polemisty, zamawiacie tekst pisany w obronie kochanków, mający pięćdziesiąt linijek, i równocześnie u jakiegoś idioty ze wsi zamawiacie ich potępienie, też na pięćdziesiąt linijek. W ten sposób dowodzicie waszej bezstronności", ibidem, s. 80- 83.
Zachęcam także do przeczytania tekstu Castanedy.
tags: montaż,, Volkoff,, psychomanipulacje,, dezinformacja,, propaganda,, polityka,, historia,, metody
- Unicorn - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
8 komentarzy
1. To ja proponowałbym znaleźć coś podobnego do tego:
PODYPLOMOWE STUDIUM DZIENNIKARSTWA I KOMUNIKACJI SPOŁECZNEJ i zobaczyć czego uczą np. następujący fachowcy:
Psychologiczne aspekty komunikacji społecznej ( dr Wojciech Haman);
Prawo i etyka w mediach (mec. O. Tułodziecki);
Retoryka i kompetencje komunikacyjne (prof. Jerzy Bralczyk, dr Jacek Wasilewski,
dr Krzysztof Koehler, dr Grażyna Majkowska);
Konstrukcja informacji medialnej (prof. Marek Nowicki);
Żywe słowo w komunikacji publicznej (dr Ewa Iżykowska);
Warsztaty dziennikarskie (red. Krzysztof Mroziewicz, red. Grzegorz Kozak);
Trening medialny (prof. Wiesław Władyka, red. Krzysztof Michalski, red. Maciej
Zakrocki).
A z innej beczki, to może by wreszcie PiS zaczął na coś takiego uczęszczać i bylby "orłem" w mediach mainstreamowych?
2. MoherowyFighter
KTO I CZEGO UCZY "narybek dziennikarski" to mielismy dokładny ogląd obcując na S24 z tymi "profesorami".
Spindoktorzy PiS wagarowali :) bo nijako ta ich propaganda wyglądała.
"Przełożony oficera operuje trzema archetypami: dźwignią, trójkątem i drutem. Dźwignią mogą być pacyfiści, ekologowie, socjaliści, ruchy monarchistyczne, stowarzyszenia. Dźwignią są również artyści służący reżimowi i "dla pokoju" oraz mass media. Raz puszczona informacja z rezonansem sprawia wrażenie niebywałego wydarzenia. Dobry rezonans to tendencyjna informacja i zaprzyjaźnione media."
dobry rezonans w zaprzyjaźnionych mediach, a tylko takie docierają do wszystkich.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
3. Marylo,
wniosek praktyczny pierwszy, to mieć własne zaprzyjaźnione mainstreamowe media. Drugi, jak je mieć, gdy brakuje (?) własnych fachowców, kapuchy etc.? I trzeci, lepiej się uczyć od swojego wroga niż na własnej skórze. A spindoktorzy PiS? O rety, lepiej nie mówić. Inna sprawa, że sami tymi spin doktorami nie zostali.
4. Leski
to pudlo rezonansowe.
Powtarza co ma powtarzac.
Ludzi stworzono by sie kochali. Przedmioty by je uzywac. Swiat dzis jest w chaosie, bo ludzie kochaja przedmioty a drugiego czlowieka uzywaja jak przedmiot.
5. Szkoła manipulacji - Wildstein
''Ale zanim przejdziemy do spraw poważnych dygresja o rzeczy, która taką nie jest czyli o profesorze Sadurskim. „Ten jeden z najwybitniejszych polskich intelektualistów” poświęca mi sporo swoich, blogierskich wysiłków. Niestety, pewnie z powodu kompleksów, nie mogę się mu tym samym zrewanżować. Aby jednak nie być oskarżonym o czarną niewdzięczność tym razem swoją niegodną klawiaturą spróbuję chociaż troszkę oddać mu na co zasłużył.
Profesorowi, jako rasowemu liberałowi, świętości z kościoła przemieściły się do salonu. Jeśli więc ktoś, jak ja, poważy się zjechać patetyczne brednie wyniesionego na piedestał przez towarzystwo intelektuała, w tym wypadku Marcina Króla, to widocznie powodowany musi być kompleksami. Ta szkoła krytycznego myślenia właściwa jest również Królowi. Ten z kolei uznaje Graczyka za „karła”, który dowartościowuje się usiłując strącać z piedestału „olbrzymów”. Tymi historycznymi olbrzymami na miarę Kościuszki i Piłsudskiego są redaktorzy Tygodnika, wśród których, jak skromnie zaznaczył Król, był również on sam. Napisał, że jego ojczyzną było rzeczone pismo. Wydaje się więc, że drobna różnica między Piłsudskim, a Królem polega na tym, że dla tego pierwszego ojczyzną była Polska.
W tym samym czasie co książka Graczyka pojawia się publikacja Jana Grossa, który w sposób nierzetelny czyni z Polaków wspólników holocaustu. W wypadku Grossa salon apeluje o prawo do nawet najdalej idącej krytyki i zmierzenia się z obowiązującymi stereotypami. W wypadku Graczyka oburza się na szarganie świętości. Zaiste, dla jednych ojczyzną jest Tygodnik Powszechny.
Zaraz, ale miało być o Sadurskim… Co by tu jeszcze o nim? Acha, profesor zauważa, że prawie wszystkie swoje teksty poświęcam Wyborczej. Wedle klasycznej definicji prawdy profesor kłamie, co można stwierdzić empirycznie. Ale według liberalnej definicji Sadurskiego ma rację, gdyż jest „jednym z najwybitniejszych polskich intelektualistów”. Dlaczego nim jest? Bo tak z pewnością powie o nim Marcin Król. A przecież Król jako jeden z najwybitniejszych musi znać innych najwybitniejszych. Może nawet uczyni Sadurskiego redaktorem Tygodnika honoris causa? Żeby jednak Sadurski miał trochę racji również w tradycyjnym sensie, specjalnie dla niego w tym felietonie napiszę coś o Wyborczej."....
http://blog.rp.pl/wildstein/2011/02/27/szkola-manipulacji/
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
6. Marylo,
czytałem to. Celnie Wildstein przydzwonił El Professore. Mnie dalej męczy rzecz jedna. że na sławnym już wydruku z ZSKO widnieje "tajny współpracownik" a ponoć mowa jest o "kandydacie" na TW. I o "wtopie" zawyrokował "magik" od historii, który wcześniej (z zadrości?) zjechał pracę magisterską kolegi "po fachu". Jakoś inny współautor nie był tutaj taki jednoznaczny. Coś jakby ktoś poczuł, że.... No właśnie.
7. MoherowyFighter
jeszcze dużo takich bojów będziemy obserwować.
Ale jedno jest ważne - jak nie masz dowodów sprawdzonych i potwierdzonych przez innych - nie wychodź z nimi, bo skutek będzie odwrotny.
No i był. Co do naszego z Michaelem ulubionego Profesorre z Florencji :)) mogę się tylko znów radośnie uśmiać.
Strasznie mi brak ś.p. Rybińskiego, tak pieknie rozjezdzał na mokra plamę i z takim wdziękiem IL Professore.
Wildstein zbyt serio traktuje te banialuki libertyńskie. Tu trzeba śmiechu, nie punktowania durnot.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
8. BOLESŁAW RUDZKI, „Tęcza”, nr
BOLESŁAW RUDZKI, „Tęcza”, nr 6, Czerwiec 1936, str. 9-12.
http://www.fronda.pl/bjz/blog/technika_zaburzen_komunistycznych
TECHNIKA ZABURZEŃ KOMUNISTYCZNYCH
Na marginesie niedawnych rozruchów komunistycznych w Polsce
Do niedawna byliśmy świadkami bardzo zaciętych walk socjalizmu
z wolnomularstwem i komunizmu z socjalizmem i wolnomularstwem, jako
tworami „burżuazji”. Przed rokiem walki te jednak zupełnie ustały,
przemieniając się nawet w serdeczną przyjaźń, objawiającą się w ścisłej
współpracy wzajemnej tych wszystkich dotychczasowych adwersarzy pod
kierownictwem komunizmu, który swoją świeżością, energią i programem
porywa za sobą tłumy, do czego właśnie niezdolne już są: ani socjalizm,
ani wolnomularstwo. Następstwem tej przyjaźni jest: utworzenie w Rosji Sowieckiej kilku lóż wolnomularskich,
których członkami są najwybitniejsze jednostki bolszewickiego reżimu,
i niezwykła ruchliwość polityki ZSSR w Europie. Odtąd też bolszewicy
bezpośrednio lub pośrednio przez swoich przyjaciół zaczynają brać żywy
udział we wszystkich dziedzinach życia zbiorowego narodów europejskich.
Jednocześnie celem usprawnienia akcji komunistycznej poza granicami
Rosji, zwołują do Moskwy w ubiegłym roku dwa zjazdy: w lipcu „VII-y Wszechświatowy Kongres Kominternu” i we wrześniu „VI-y Międzynarodowy Kongres Młodzieży Komunistycznej”.
Na zjazdach tych zapada szereg bardzo ważnych i doniosłych uchwał
odnośnie do bolszewizacji świata i ustala się zarazem program
działalności komunizmu poza granicami ZSSR i jego walki z faszyzmem „jedyną siłą — jak mówił Dimitrow — zdolną do skutecznej walki z bolszewizmem”. A ponieważ faszyzm, pod którego mianem należy rozumieć wszystkie prądy narodowe, zagraża całej „demokratycznej” Europie, więc obowiązkiem wszystkich demokratów jest tworzenie „wspólnych frontów” przeciwko niemu.
„Wspólne fronty — brzmią instrukcje Kominternu, opracowane pod osobistym kierownictwem Stalina
— winny być tworzone w każdej dziedzinie życia zbiorowego, nie
wyłączając nawet stowarzyszeń o charakterze religijnym, które także
należy jednoczyć pod wspólnym demokratycznym sztandarem.”
„Do stowarzyszeń i organizacji religijnych — czytamy dalej
— celem siania w nich fermentów i zamieszania, komuniści winni
przenikać różnymi sposobami, nie gardząc nawet podstępem. Zresztą
podstęp jest najlepszą metodą w walce. Używa się go od niepamiętnych
czasów. Znane jest przecież podanie o sposobie zdobycia przez Greków
Troi. Miasto to Grecy, nie mogąc zdobyć otwarcie, zdobyli podstępem przy
pomocy słynnego »konia trojańskiego«, który umożliwił im dostanie się
do wnętrza twierdzy nieprzyjaciół. Trzeba więc iść w ślady Greków. One
zawiodą nas do niechybnego już zwycięstwa”.
CENTRALE
Utrzymanie t. zw. „kryzysu światowego” ad infinitum leży
w interesie komunizmu. Dlatego też dzisiejsi władcy moskiewscy starają
się go nie tylko podtrzymać, ale nawet pogłębiać przez sianie anarchii
gospodarczej i kulturalnej w całym świecie. Nauczeni jednak
doświadczeniem lat ubiegłych, nie robią tego bezpośrednio, wprost
z Moskwy, lecz przeprowadzają to wszystko przy pomocy ośrodków
specjalnie zorganizowanych poza granicami ZSSR. W Europie takich
ośrodków akcji komunistycznej mamy kilka; działalność odnosi się do
ściśle oznaczonych terenów. Takich okręgów w Europie mamy sześć: 1)
północno-bałtycki z centralą w Kopenhadze; 2) północno-zachodni
z centralą w Amsterdamie; 3) zachodni z centralą w Strassburgu; 4)
poludniowo-zachodni z centralą w Madrycie; 5) środkowo-europejski
z centralą w Pradze; 6) bałkański — z centralą w Sofii.
Zadaniem każdej centrali jest kierowanie pracami komunistycznymi
danego okręgu w myśl instrukcji, otrzymanych bezpośrednio już z Moskwy
z centralnego biura Kominternu, na którego czele stoi osławiony
Dimitrow. Ponieważ Polska znajduje się w promieniu działalności centrali
praskiej (centrala kopenhaska wpływa jedynie na rozwój komunizmu
w Gdańsku i na Pomorzu), przeto też nią zajmiemy się bliżej.
MASONERIA W CZECHOSŁOWACJI
Z naciskiem stwierdzić należy, że wolnomularstwo w Europie po Francji
najlepiej zorganizowane jest dzisiaj w Czechosłowacji. Działa też ono
tam bez zarzutu. Kierowane niezwykle sprężyście ręką „Czechosłowackiej
Najwyższej Rady Żydowskiej” za pośrednictwem członków tajnej loży
żydowskiej „Bnei Brith”, którzy są jednocześnie kierownikami
względnie wybitnymi działaczami innych lóż i stowarzyszeń
wolnomularskich. Wolnomularstwo czechosłowackie stało się obecnie
agenturą wojującego komunizmu, którego centrala mieści się nawet
w siedzibie zażydzonego i kierowanego przez żyda, niejakiego Louis Alta,
związku lóż masońskich „Brücke” Praga 2, Lützowa 45. Związek ten
założony 25 lutego 1928 roku, obejmuje 3 loże (Praga, Brno
i Bratislava) i liczy przeszło 200 „braci”, z których niemal każdy jest
członkiem innych lóż, a niejeden z nich jest nawet kierownikiem loży lub
jakiejś masońskiej organizacji, jak np. żyd adwokat dr. Max Kassowitz
z Toeplitz-Schönau, który jest prezesem związku lóż „Odd Felows”,
liczącego 18 lóż z 1500 członkami, względnie adwokat Brill z Pragi
(także żyd), który znów jest prezesem czechosłowackiej „Ligi Obrony Praw
Człowieka”.
Poza wspomnianym powyżej kierowniczym związkiem lóż masońskich
„Brücke” mamy w Czechosłowacji jeszcze dwa silne ugrupowania lóż
wolnomularskich o odmiennych obliczach. Pierwsze to „Wielka Loża Lessinga pod trzema pierścieniami”
(„Grossloge Lessing zu den drei Ringen”) w Pradze, która ma charakter
germański i posługuje się językiem niemieckim. Loża ta skupia dokoła
siebie 24 loże filiacyjne, które mają przeszło 1500 członków. Wielkim
jej Mistrzem jest żyd Adolf Hirschik, a jego zastępcami są żydzi: dr.
Oskar Posner, Juljusz Katz i Niemiec dr. Guhr. Przez te loże
wolnomularstwo oddziaływuje w swoim duchu na czechosłowackich Niemców
oraz wolnomularzy austriackich i niemieckich. Drugie ugrupowanie — to
„Narodni Velika Loże Ceskoslovenska” w Pradze, która skupia pod swoim
sztandarem następujące loże praskie: „Dvacały ósmy Kijen”, „Naród”, „Bernard Bolzano”, „Dilo”, „Pravda vitezi”, „Jan Arnos Komensky”, „Sibiet posteris”, oraz na prowincji: „Jan Kolar” w Bratislawie, „Pawel Józef Safarik” w Koszycach, „Ceston svetla” w Brnie i „Józef Dobrovsky”
w Pilźnie. Loże te liczą około 600 członków, przeważnie bardzo wpływowe
osobistości, jak np. dr. Massaryk, dr. Benesz, dr. Kramarz, gen. Surovy
i inni. „Bracia” ich pracują z ukrycia, idąc przeważnie ręka w rękę
z Wielkim Wschodem Francji. Wielkim Mistrzem Czechosłowackiej Loży
Narodowej jest dr. Karol Weigner, a pomocnikami jego są: Vladimir
Fajnor, Karol Risinger, Franciszek Richter, Emil Lany, Franciszek
Kaderavek i Leo Szwarz (zdaje się, że żyd). Wszyscy posiadają 33°
wtajemniczenia.
PLACÓWKA WYPADOWA NA POLSKĘ
Do silnego zadomowienia się komunizmu w Czechosłowacji przyczynia się
wydatnie sojusz wojskowy Czechosłowacji z Sowietami. Sojusz ten jest
w Czechach ogromnie popularny. Na popularność jego składają się: 1)
dawne marzenia panslawistyczne, które w Czechach błąkają się jeszcze tu
i ówdzie, 2) wspomnienia nadziei niepodległościowej z czasów wojny,
związanej z Rosją, 3) historyczna epopeja legionów czechosłowackich,
która rozgrywała się na terenach Rosji oraz 4) wiara, że Rosja obroni
Czechosłowację przed Niemcami. Wszystko to razem wzięte sprawia, że
przeciętny Czech odnosi się z wielką sympatią, a nawet z entuzjazmem do
Rosji.
Polityka ta właśnie nakazuje Czechosłowacji tolerować u siebie komunizm i zezwala na urządzenie na terytorium swego państwa różnych międzynarodowych imprez o wyraźnie podejrzanym charakterze,
jak np. 24-ty kongres Międzynarodowej Unii Wolnomyślicielskiej,
kierowanej przez żydów i masonów, oraz wyraźnie współpracującej
z bolszewikami, czego najlepszemi dowodami są: udział delegatów
sowieckich, gloryfikowanie na kongresie ustroju sowieckiego i połączenie
się wolnomyślicielskiej Unii z wolnomyślicielami sowieckimi, czyli
bezbożnikami wojującego komunizmu z oddaniem tego tworu pod dyrektywy
Kominternu.
LINIA KURIERÓW: MOSKWA – PRAGA, PRAGA-KRAKÓW
Skutki silnego zadomowienia się komunizmu w Czechosłowacji
i założenia tam jaczejek wypadowych dla propagowania haseł i idei
komunistycznych w krajach sąsiadujących z Czechosłowacją odczuwa
bezpośrednio wielkim stopniu Polska, która od kilkunastu miesięcy stała się terenem niezwykle wzmożonej akcji komunistycznej.
Nici tej akcji, obserwowanej na terytorium całego państwa polskiego,
zbiegają się w… Krakowie, który też stał się centralą wojującego
komunizmu w Polsce. Dziś do Krakowa zjeżdżają się instruktorzy,
agitatorzy i wysłannicy komunizmu z całej Polski, by w myśl otrzymanych
tam instrukcji działać potem na swoich terenach pracy. Że Kraków stał
się główną siedzibą akcji komunistycznej w Polsce, złożyły się na to dwa
czynniki: pierwszy — to niewielkie oddalenie Krakowa od granicy
czechosłowackiej i od Pragi; drugie — to wielkie skupisko w Krakowie
żydostwa.
Zapewne niejeden czytelnik polski dobrze informowanych i redagowanych
pism zauważył w nich częste wzmianki o różnych zjazdach, urządzanych
w Krakowie przez żydów. Zjazdy te odbywają się w podwawelskim grodzie
głównie dlatego, że Kraków od przeszło już dwóch lat jest siedzibą
tajnych naczelnych władz żydowskich, bo posiada najodpowiedniejsze
warunki na goszczenie w swoich murach tajnego sekretariatu i archiwum
tychże władz.
Przeciętnie przybywa rok rocznie Krakowowi około 1.100 żydów,
z których przeszło 80 procent stanowią obcy przybysze. Na tych
przybyszów właśnie pragnę zwrócić uwagę polskiemu społeczeństwu, gdyż
z nich właśnie rekrutują się przeważnie przywódcy i instruktorzy
komunistyczni. Tego zaś, że w Polsce przywódcami i propagatorami
komunizmu są w lwiej części żydzi, chyba dowodzić nie potrzebuję.
Przecież znakomita większość (często nawet 100 proc)! oskarżonych
w różnych procesach o działalność komunistyczną — to żydzi. Fakt ten
potwierdziły zresztą w całej rozciągłości ostatnie krwawe wypadki:
w Krakowie, Lwowie i Częstochowie. W Krakowie np. naoczni świadkowie
zajść opowiadali mi, że rozchodzących się z zebrania robotników do
agresywnego wystąpienia przeciwko policji podżegali żydzi, którzy
jednocześnie kryjąc się za plecami demonstrujących robotników polskich,
rozpoczęli pierwsi rzucać kostki brukowe, cegły i kije w stronę policji
i że oni głównie strzelali do policji. To samo miało miejsce we Lwowie
i w Częstochowie.
STACJA NADAWCZA SZMULA EKSTERMANA
Że żydzi i osoby pochodzenia żydowskiego są prowodyrami komunizmu
w Polsce, wykazała nam to niezbicie niedawno przeprowadzona przez władze
w całym kraju obława na komunistów, podczas której schwytano na gorącym
uczynku wielu kierowników i „łączników” akcji komunistycznej w Polsce,
wykrywając jednocześnie na Nalewkach warszawskich tajną radiostację
nadawczą, obsługiwaną przez żyda z Nalewek, Szmula Ekstermana, który
bezpośrednio do moskiewskiej centrali Kominternu przesyłał meldunki
z postępów „roboty” komunistycznej w Polsce, oraz szereg bibliotek
komunistycznych i dwa komunistyczne wydawnictwa: „Semafor” Warszawa, Nowolipie 28 i „Tom”
— Warszawa, Leszno 77. Bogate ognisko „bibuły” bolszewickiej wykryto
nieco później także i w Łodzi w mieszkaniu niejakiego Jojne Olsztejna,
produkującego masowo w swej tajnej drukarni różne ulotki, odezwy
i pisemka komunistyczne. Pomocnikami Olsztejna byli sami żydzi: Josek
Chaim Szerer, Pinkus Szulim Gelman, Josek Szloma Strozenberg, Jankiel
Klejman, Chaja Gitla Syna, Alter Liberman, Jakób Mosiek Wajnsztok, Fajga
Dajtercweig, Majer Tauber, Rajzla Herszkowicz, Pola Zelcer, Frajudla
Cymerman, Chaim Czerny, Berek Skórkowski, Wolf Fuchs, Ojzer Strawczyński
i Herszel Rajter.
Radykalizacja mas w Polsce robi wszędzie niezwykle szybkie postępy.
Zorganizowanie wspólnego frontu żywiołów lewicowych jest już sprawą
najbliższego czasu. W Małopolsce i w b. Kongresówce, nie mówiąc już
o Kresach Wschodnich, której ludność w większości jest już
skomunizowana, a nie burzy się tylko dzięki swej nieporadności i surowej
dyscyplinie naszych władz, nie tylko robotnicy, ale nawet chłopi,
szczególnie młodzi, domagają się coraz głośniej zorganizowania
„wspólnego frontu”. Akcja ta znajduje chętny posłuch, dzięki nędzy mas
wiejskich i małego zainteresowania się wsią ze strony polskiej
inteligencji. A na wieś właśnie skierowany jest dzisiaj atak
komunistyczny. Wieś pragnęła zawsze słowa drukowanego, na którego kupno
nie zawsze mogła sobie pozwolić. To pragnienie po wsiach słowa
drukowanego wykorzystują komuniści, którzy po prostu zalewają teraz
niektóre wsie polskie różnego rodzaju bibułą legalną o charakterze mniej
lub więcej radykalnym. To samo widzi się po miastach i miasteczkach,
w których różnego rodzaju tygodniki radykalne i na poły komunistyczne,
jak np. katowickie „Wiadomości robotnicze”, „Lewar”, „Przekrój
tygodnia”, „Po prostu”, „Oblicze Dnia”, „Nowy Ustrój”, „Front młodych”,
„Głos współczesny”, „Nowe państwo pracy” i inne uderzają nas od razu
w oczy w kioskach, sklepach i księgarniach, przeważnie żydowskich.
Jak więc walczyć ze wzrastającą w Polsce falą komunizmu? Odpowiedź
jest jedna. Trzeba nam wszystkim skupić się w jeden zdecydowany,
antykomunistyczny obóz, wyzbywając się przy tym różnych przywar,
osobistych dążeń i ambicji.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl