“Bezprawie na kimkolwiek jest zagrożeniem dla wszystkich” Martin Luther King

avatar użytkownika faxe
Had I the heaven's embroidered cloths
Enwrought with golden and silver light,
The blue and the dim and dark cloths
Of night and light and the half -light,
I would spread the cloths under your feet
But I, being poor, have only my dreams:
I have spread my dreams under your feet;
Tread softly because you tread on my dreams.

 
W.B.Yeast

 
Kiedy dowiedziałam się o działanich ŁŁ i Nowym Ekranie, planowałam notkę na ingaurację. Niestety nic z tego nie wyszło. Mija pewnie już gdzieś pół roku od mojego ostatniego pobytu w Polsce i od zamieszczenia ostatniej mojej notki. Doświadczenia z tego pobytu wprowadziły mnie w stan tak totalnej niemocy i osłupienia, rozpaczy i wszechogarniającej beznadziei, że nawet inauguracja NE nie była wystarczającą motywacją.

 
Ale w końcu jak długo do cholery można sią rozczulać.
Rozpoczynam tę notkę ulubionym wierszem, który jakoś chodzi mi cały czas po głowie, niestety nie mam żadnych zdolności, żeby uzurpować sobie prawo do nawet usiłowania przetłumaczenia, a nie wiem czy poezja Yeast'a była tłumaczona na polski, więc wstawiam w oryginale. Dlaczego właśnie ten wiersz – wyjaśnienie w dalszej części.

 
Ale do rzeczy. Co uderza przybysza, urodzonego i wychowanego w PRL-u, ale żyjącego ponad ćwierć wieku za wielką wodą, jest między innymi głęboko zakorzeniona w polskim społeczeństwie kultura przyzwolenia na omijanie prawa, naginanie prawa, wybiórczego stosowania tegoż i pragmatyczne wymagania respektowania prawa, tylko wtedy kiedy własny interes jest zagrożony. Obserwuję to na każdym kroku i w każdej dziedzinie życia. Takie postawy mają niewątpliwie swoje korzenie – poza innymi historycznymi uwarunkowaniami – w “marksistowsko-leninowskiej” koncepcji prawa, którego elementy uparcie nie dają się wyplenić z dzisiejszej rzeczywistości polskiej.

 
Pryncypialną zasadą prawa sowieckiego była idea, iż pojęcie prawa jest sztuczne czy abstrakcyjne, a więc może być stosowane lub nie brane w ogóle pod uwagę, zależnie od tego, jak dyktują to aktualne potrzeby, interesy i polityka socjalistycznego państwa, albowiem rolą prawa jest podporządkowanie i służenie interesom partii, a nie gwarantowanie praw jednostki czy obywatela. Jak się zastanowimy i przeanalizujemy, to te pryncypia obowiązują nadal, i na takie pryncypia świadomie lub nieświadomie godzi się większość Polaków.

 
Co jest zadziwiające - młodzi ludzie, którzy urodzili się w nowej Polsce, postrzegają prawo i sprawiedliwość podobnie jak ich rodzice i dziadkowie wychowani w demoludzie. Te wartości, na których naruszanie tak są uczuleni obywatele starego “wolnego świata”, jak właśnie między innymi poszanowanie prawa, wydają się dla jednym Polakom fanaberiami, niewartymi zachodu, jeszcze innych nie dotyczą bezpośrednio, więc nie są nimi zainteresowani, wreszcie są i tacy, którzy naiwnie uważają, że Polska jest faktycznie państwem prawa.

 
Zeby nie być gołosłowną, parę obrazków - o głośnej sprawie kobiety, której zabrano dziecko zaraz po urodzeniu, w szpitalu- rozmawiając z grupą młodych ludzi, wszyscy światowi i z wyższym wykształceniem, i nie jakieś tam oszołomy, czy broń Boże mohery, powiedziałam, że ten konował, który przy “okazji” cesarki podwiązał tej kobiecie jajniki, bez jej pacjentki, powinien odpowiadać tak przed sądem jak i przed komisją dyscyplinarną Izby Lekarskiej, a jego licencja lekarska powinna być zawieszona natychmiast. Cała grupa – jak jeden mąż – ku mojemu szokowi – opowiedziała się w obronie lekarza, argumentując, że lekarz ten jest wręcz bohaterem, bo ochronił społeczeństwo przed utrzymywaniem następnych “nierobów”, a w ogóle biedni nie powinni mieć “tyle dzieci”.

 
Dyskusja o linchu we Włodawie, w tym samym mniej więcej gronie – była równie szokująca. Wszyscy uznali, że sprawcy linchu nie powinni odpowiadać karnie, bo przecież ofiara - to był bydlak i kryminalista.

 
Z rozmów nie tylko z tymi młodymi ludźmi, doszłam do wniosku, że Polacy en gros, utożsamiają państwa prawa, li tylko i wyłącznie - ze sprawnym działaniami systemu scigania i wyrokowaniem sądów, czy walką z przestępczością kryminalną – ale już nie gospodarczą.

 
Ten ostatni element ujawnił się tak dobitnie w popularności Zbigniewa Ziobry, który jak dobry szeryf obiecał zrobić porządek ze złymi. Recepty ministra Ziobry na radykalną kurację chorego wymiaru sprawiedliwości, populistyczne, nierealne i często niezgodne z Konstytucją, czyli zwyczajnie bezprawne, cieszyły się poparciem większości społeczeństwa, nawet wtedy kiedy popularność rządzącego PiSu spadała. Bez względu na poglądy polityczne, społeczeństwo w większości solidaryzowało się z dobrym samotnym szeryfem, nawet wtedy gdy swoimi działaniami czy wystąpieniami ewidentnie łamał prawo, tak jak np.pierwsza decyzja ministra - zwolnienia z aresztu sprawców linczu we Włodowie, czy wystąpienie na konferencji prasowej w sprawie kardiologa G. Dyspozycyjność prokuratury podczas jego rządów sięgnęła szczytów, wszczynano postępowania o ewidentnie politycznym podtekście, a minister wydawał setki dyrektyw dotyczących działania prokuratur.
Słynna wypowiedź jak to ten pan nie będzie więcej mordował i entuzjastycznie przyklaskująca reakcja większości społeczeństwa – ewidentnie stojącą w sprzeczności z fundamentalną zasadą prawa – domniemania niewinności dopóty, dopóki wina nie zostanie orzeczona prawomocnym wyrokiem sądowym - jest moim zdaniem kwintesencją kultury prawnej tak społeceństwa, jak i wielu prawników w polskim państwie prawa, abstrahując już od samego faktu, że taką wypowiedzią sam Z.Ziobro łamał prawo.

 
Zbigniew Ziobro wstrząsnął wymiarem sprawiedliwości. I nie był to niestety wstrząs pozytywny. Pozostało po nim wiele zamieszania i niewiele reform. Co jeszcze bardziej istotne, utrwaliło się w części polskiego społeczeństwa mające swoje korzenie w 45 latach sowietyzacji systemu prawnego w Polsce, przekonanie, iż cel uświęca środki, gdzie celem jest uwolnienie społeczeństwa od elementów przestępczych, a środki niekonieczne muszą być zgodne z prawem.

 
Tak na marginesie, jednym z zadań wszystkich korporacji prawnych są działania edukacyjne, kształtowanie wiedzy i kultury prawnej społeczeństwa, z którą ewidentnie Polacy mają problem. Jest to też jedno z zadań Ministerstwa Sprawiedliwości, nawet jeżeli nie najważniejsze, nie powinno być niedoceniane i pomijane. Nie powinni też szefowie tego resortu zapominać, że jest ono realizowane, także poprzez wypowiedzi publiczne szefów i pracowników tegoż ministerstwa. I tutaj szefowie tego ministerstwa, a mieliśmy ich po 89 roku ...ho, ho co rok to prorok - DWUDZIESTU, a licząc w przerwach pomiędzy nominacjami p.o premiera DWUDZIESTU CZTERECH, wszyscy jak jeden mąż, nie zrobili nic, żeby troszkę oświecić.

 
Po 20 latach istnienia Rzeczpospolitej jest ewidentne, że demokracja dalej u nas w pieluchach, a reforma wymiaru sprawiedliwości, nie wydarzy się jeszcze długo.

 
Przy "okrągłym stole" Trzecia Władza zawarowała sobie, poprzez stworzenie Krajowej Rady Sądownictwa, władzę absolutną. Powołując się na rozdział trójwładzy – sędziowie zagwarantowali sobie nieusuwalność dożywotnią. Problem w tym, że ta zasada rozdziału trójwładzy, stanowiąca rzeczywisty element państwa prawa, wymagała, aby ci sędziowie byli najpierw mianowani również zgodnie z normami państwa prawa, a nie w PRL-u, która państwem prawa nigdy nie była. Ta spuścizna PRL-u, brak lustracji tego środowiska i kontynuacja sowieckiego systemu prawnego trwa do dzisiaj, bo przecież conajmniej 60% - jak nie więcej - Trzeciej Władzy, to sędziowie, których nigdy nie mianował Prezydent Rzeczpospolitej Polskiej. Przykładem, jak głęboko zakorzeniona jest do dzisiaj w środowisku sędziowskim sowiecka doktryna prawa, jest retoryka tego środowiska dotycząca niezawisłości i niezależności. Zasady te cynicznie są tarczą przed jakąkolwiek krytyką, a imunitet sędziowski gwarancją bezkarności.

 
A przecież, niezawisłość sądów nie jest celem samym w sobie, czy gwarancją bezkarności sędziów – przestępców, ale właśnie ironicznie środkiem do tworzenia państwa prawa. Jest ewidentne, że w takiej paradoksalnej sytuacji jest to zwyczajnie niemożliwe.

 
Tak więc, aby była możliwa jakakolwiek reforma i dążenie do stworzenia rzeczywistego państwa prawa miały jakiekolwiek szanse powodzenia, niezbędna jest w pierwszej kolejności reforma Trzeciej Władzy.

 
Tymczasem po dwudziestu latach KRS umocniło swoją pozycję i już nie tylko decyduje o jakości Trzeciej Władzy nominując de facto sędziów, ale i też Prokuratora Generalnego.
Ten chory twór działa na zasadzie - Quis custodiet ipsos custdoes ! Nie ma żadnych mechanizmów rozliczania KRS z wykonywania powierzonych jej zadań. KRS zwyczajnie nie jest zobligowana do zdawania sprawozdania z wykonania swoich ustawowych zadań, co samo w sobie jest bezprawiem w tym niby demokratycznym państwie prawa.

 
O moralmości i etyce conajmniej części Trzeciej Władzy wiele mówi fak, że sędzią w Polsce może zostać osoba karana.! Wydawałoby się, że niekaralność jest niezbędnym i minimalnym wymaganym kryterium kandydata na sędziego. Tak przynajmniej dzieje się w „cywilizowanym świecie”.

 
Na krytykę i brak zaufania do sądów i stanu sędziowskiego – KRS, miast przetrzebić swoje szeregi i pozbyć się przestępców, nieudaczników i innych bydlaków, odpowiedziało wyprodukowaniem - Zbióru Zasad Postępowania Sędziów, jakby jeszcze jeden kodeks etyki, której środowisko to en masse jest pozbawione, cokolwiek zmieniło i jakby ktokolwiek mógł wyegzekwować przestrzeganie tych zasad, bo KRS powierzyła przecież sama sobie pociąganie do odpowiedzialności karnej i dyscyplinarnej sędziów.

 
Sędzia SN Teresa Romer przy okazji tworzenia tego kodeksu etyki powiedziała: „..Kiedy jednak zaufanie publiczne do wymiaru sprawiedliwości, w tym także do sądów, zaczęło się zmniejszać, oczywista stała się potrzeba udzielenia odpowiedzi na stawiane zarzuty. Tą odpowiedzią miało stać się wskazanie sędziom na ich szczególną rolę w społeczeństwie, na obowiązek szanowania urzędu sędziego w każdej sytuacji, na konieczność dokładania wszelkich starań dla utrzymania i wzmacniania zaufania publicznego wobec sądowego wymiaru sprawiedliwości. Zbiór Zasad Postępowania Sędziów stanowi szczególną formę odpowiedzi na powszechną krytykę wymiaru sprawiedliwości. Pokazuje, jak wielkie wymagania sędziowie stawiają sami sobie i jak pojmują swoją rolę w społeczeństwie. Podkreślenia wymaga również fakt, że poza Polską w krajach europejskich nie wprowadzono ustawowego obowiązku opracowania takiego Kodeksu....” - (Zbioru Etyki Zawodowej Sędziów. 19.2.2003 r. KRS Dz.U. Nr 100 poz. 1082 )

 
Ubolewania Sędzi ( czy Sędziny?) Teresy Romer są wręcz śmieszne, czy naiwne i świadczą o tym w jakim Lalaland żyje nasza Trzecia Władza. Nigdzie w Europie ( również w USA i Kanadzie, na przykład) nie wprowadzono ustawowego obowiązku opracowania takowego kodeksu, z tej prostej przyczyny, iż w tych krajach sędziowie są wybierani/nominowani spośród najlepszych z najlepszych. Deontologia prawnicza i przestrzeganie prawa jest w tych krajach taką oczywistością, że opracowywanie takich kodeksów i “pokazywanie” jak wielkie wymagania stawiają sobie sędziowie jest zbędne, albowiem gdyby takich wymagań nie stawali sobie wcześniej w swojej karierze prawniczej – nominacji sędziowskiej po prostu nigdy by nie dostali. W Polsce natomiast jak dotąd większość sędziów to ci z PRL-owskich nominacji, a nowi młodzi sędziowie to żółtodziby po studiach i aplikacji, gdzie niemożliwa jest nawet ocena ich morale, dorobku prawniczego, doświadczenia i ocena czy stawiają sobie rzeczywiście te wielkie wymagania. Wybór sędziego czyli Trzeciej Władzy można spokojnie porównać w Polsce do ruskiej ruletki, zważywszy, że ten wybór jest wyborem dożywotnim.

 
Stworzenie Kodeksu Etyki Sędziowskiej jest tylko zasłoną dymną i demagogicznym chwytem propagandowym, a nie rzetelną próbą poprawy tragicznej sytuacji w sądownictwie. Dopóki nie będzie zdrowego mechanizmu egzekwowania tych zasad, szkoda było czasu, papieru i pieniędzy podatników na te bezsensowne „produkcje” KRS. Bo jak na razie to środowisko sędziowskie walczy tylko o utrzymanie status quo. Patrz np. notka Rebeliantki.

 
http://rebeliantka.nowyekran.pl/post/3122,obywatelu-zaglosuj-w-sprawie-oceny-sedziow

 
Zasada trójpodziału władz – podstawowa zasada państwa prawa, czy państwa demokratycznego opiera się przecież na trzech równo ważących i kontrolujących się władzach: ustawodawczej (tzw. legislatywie), wykonawczej (tzw. egzekutywie) i sądowniczej, a fundamentalnym elementem działania tych władz jest zasada uznająca przestrzeganie prawa za wartość nadrzędną. Dotyczy to zarówno obywateli, jak też instytucji politycznych, a przede wszystkim organów władzy państwowej. Wiadomo ryba zaczyna się psuć od głowy.

 
" wiekuiste doświadczenie uczy, że wszelki człowiek, który posiada władzę, skłonny jest jej nadużyć; posuwa się tak daleko, aż napotka granice. Któż by powiedział ! Nawet sama cnota potrzebuje granic. Iżby nie można było nadużywać władzy, trzeba, aby przez naturalną grę rzeczy władza powściągała władzę" Monteskiusz

 
W Polsce wszelka niecnota, wszelkie bydlactwo i wszelkie świństwa nie mają granic i żadna władza nie powściąga innej władzy w tej wszelkiej niecnocie, bydlactwie i świństwach.

 
Przez dwadzieścia lat historii Rzeczpospolitej to bezprawie w każdym zakątku rzeczywistości polskiej ma przyzwolenie Trzeciej Władzy i nie tylko przyzwolenie ale i partycypację tejże. Wystarczy przegląd i analiza orzecznictwa od sądów rejonowych począwszy, poprzez sądy okręgowe i apelacyjne do Sądu Najwyższego i Trybunału Konstytucyjnego.

 
Przez dwadzieścia lat historii Rzeczpospolitej to bezprawie nie tylko miało i ma przyzwolenie szerokich rzesz otumanionego i nieświadomego społeczeństwa, ale też ciche i mniej ciche przyzwolenie tak władzy wykonawczej jak i ustawodawczej, a nierzadko nie tylko przyzwolenie, ale czynny współudział.

 
My Polacy, obywatele Rzeczpospolitej – suweren - nie mamy literalnie żadnego wpływu na jakość i skład osobowy Trzeciej Władzy, bo te kompetencje oddaliśmy radzie 25 osobników - Krajowej Radzie Sądowniczej, kiedy posłani niby przez nas przedstawiciele głosowali w 1997 roku za wprowadzeniem obecnie obowiązującej Konstytytucji Rzeczpospolitej, którą to ten układ Trzecia Władza sobie zawarowała. Co więcej nie mamy też żadnego narzędzia, aby pozbyć się ewentualnych nieudaczników, przestępców i innych niecnot w Trzeciej Władzy, bo taką możliwość ma tylko …ta rada 25 osobników. I tak na marginesie w 21 letniej historii Rzeczpospolitej współczesnej z tej kompetencji ( cofnięcie nominacji sędziowskiej dożywotnio) skromnie jeszcze nie skorzystano.

 
Niewielki i zaiste iluzoryczny ma też suweren wpływ na wybór indywidualnych posłów, jako że z kolei sprytnie zawarowana przy “okrągłym stole” obowiązująca ordynacja wyborcza oddała tę fuchę szefom partii politycznych. Tak więc w praktyce głosujemy na partię i to tylko wybór partii zależy od naszego głosu. Dlatego też nasi posłańcy do Sejmu muszą być lojalni wobec kierownictwa partii, bo od tego zależy, czy w następnych wyborach znajdą się na odpowiednio wysokiej pozycji “na liście”, co zagwarantuje ponowny “wybór”. Tak więc tym wyborcą nie ma potrzeby specjalnie się przejmować. Polecam więcej na ten temat:

 
http://lubczasopismo.salon24.pl/sensito/post/280911,bloger-jaroslaw-kaczynski-o-jow

 
Co więc robią nasi Posłowie i Posłanki – ci nasi wybrańcy władzy ustawodawczej, aby powstrzymać bezprawie i destrukcję państwa? Praktycznie nic. Nic –a my obywatele Rzeczpospolitej nie wymagamy i nie żądamy od nich działań. Większość uważa, że żyje w demokratycznym państwie prawa i oddając swój głos, ich rola się kończy. Niestety tak nie jest.

 
Wiedzą o tym ci, których bezprawie dotknąło i którzy w swej naiwności zwracali się o pomoc do Posłów. Teorytycznie my obywatele Rzeczpospolitej – suweren – mamy prawo żądania działania w naszym imieniu. Praktycznie otrzymanie chociażby potwierdzenia, że Poseł otrzymał prośbę o pomoc jest nadzwyczaj wyjątkowym wydarzeniem, bez względu na przynależność partyjną. Ponawianie próśb to już zwyczajne faux pass, “roszczeniowość” albo zwyczajnie petent to wariat.

 
Z moich osobistych doświadczeń – przez 10 lat zwracam się do Posłów różnych proweniencji, czy to en masse czy “wyrywkowo” do tych, którzy w mojej opinii są czy przyzwoitsi czy ewentualnie z racji działań w stosownych komisjach zainteresowani i jak dotąd na moją korespondencję nie dostałam SŁOWNIE – JEDNEJ, dokładnie! jednej ODPOWIEDZI, ZERO, NIL. Co więcej pisma wysyłane do Komisji Sejmowych – co to wydawałoby się ciała trochę poważniejsze, niż indywidualny Poseł, też ZERO, NIL ( po za zawiadomieniem sekretariatu, iż pismo wpłynęło). Udało mi się podstępnie spotkać z kilkoma Posłami i przedstawić sprawę, przekazać dokumenty, dostałam nawet solenne zapewnienia zapoznania się ze sprawą … I na tym koniec.

 
Dla tych czytelników, którzy nie znają, a chcieliby poznać bliżej sprawę.

 

 
I tutaj dochodzę do tego co mi uparcie kołacze się gdzieś w podświadomości tak już rok z hakiem ( tak mniej więcej od działań Komisji Hazardowej) i co powoli nabrało świadomego kształtu. Zbliża się rocznica Katastrofy Smoleńskiej. Od 10 kwietnia 2010 roku nieprzerwanie trwa dyskusja na temat podstaw prawnych przekazania śledztwa w tej sprawie ruskiemu MAKowi, udziału czy też braku polskich prokuratorów w tymże, itd, itd. A dla mnie kwintesencją tego co się działo przez te 9 miesięcy była debata w sprawie raportu Mak w Sejmie 19 czy 20 stycznia. Nikt przy zdrowych zmysłach po popisach Marszałka Niesiołowskiego ( aż ręka drży, kiedy piszę duże M) i wypocinach Premiera, nie ma chyba wątpliwości, że ten kraj bezprawiem, chamstwem i bydlactwem stoi i nic tu nie ma do rzeczy czy się jest moherowcem czy też nie. Permanentna propaganda sukcesu, posuwająca się putynizacja polskiej polityki wewnętrznej jest faktem, którego nie spósób nie zauważyć.

 
Oglądając tę debatę w Sejmie w sprawie raportu Mak, wydaje mi się...no, nic mi się nie wydaje - mam pewność, iż rozumiałam tą obezwładniającą bezsilność, upokorzenie, osłupienie i rozpacz Posłanek i Posłów - głównie PiSu. Patrzyłam jak śmiejący się Niesiołowski wyłączał mikrofon i niczym karbowy pachołków gonił z podium.
bo to tak wygląda jakby Polski nie było, Polaków nie było...i tylko trzeba wszystko pokazywać, bo wszystkiego zostało na okaz, po trochu; ...pokazywać, jakby srebra stołowe w zastawie, pokazywać, jakby te kartki i karteczki zastawnicze – i kryć się, i udawać, i udawać...”S.Wyspiański – Wyzwolenie
I tak usiłowali pokazywać i pokazywać i zaklinać, a tam z sali Sejmu odpowiadał chichot i rechot coraz głośniejszy.

 
Czułam się strasznie, przychodziły mi na myśl te wszystkie lekcje historii, obywatelstwa i patriotyzmu wbijane przez dziadków i babcie, o honorze, o ojczyźnie, o zwykłej przyzwoitości, opowieści o Rejtanie, Targowicy i słyszałam ten rechot z sali sejmowej. I myślałam o tym, że przecież większość tych wybrańców to moje pokolenie, więc nie jest to kwestia różnic pokoleniowych, chyba nie jestem jeszcze dinozaurem. To jakaś choroba czy defekt psychiczny.

 
Ale też myślałam o tym, że ten szereg poganianych przez tego “Marszałka” Posłanek i Posłów, to są również i ci do których pisałam moje rozpaczliwe apelei prośby, które olali. I nie żebym czuła jakąś nawet najmniejszą przyjemność, że są w teraz w podobnej sytuacji do mnojej.

 
Przeciwnie, myślałam o tym, że przecież śledztwa w Polsce - czy to w Pcimiu czy w Warszawie “prowadzone” są według jednego i zawsze takiego samego schematu, dokładnie takiego samego jak śledztwo Maku. I zawsze towarzyszy im ta arogancja i nonszalancja “nieusuwalnych i niedotykalnych”. Każdej odpowiedzi towarzyszy ten bezczelny uśmieszek, mówiący wprost “możesz mi naskoczyć”. Prawo, kodeksy, konwencje są mniej warte niż papier na którym je wydrukowano. Zawsze grają w co wygrywają.

 
I o tym pisałam ja i tysiące, a może dziesiątki tysięcy innych między innymi do tych Posłów i Posłanek. Być może gdyby ci nasi przedstawiciele robili to po co posłaliśmy ich do Sejmu, czyli walczyli razem z nami z bezprawiem, pochylili się nad naszymi tragediami, te nonszalanckie i aroganckie przestępcze działania mogłyby być powstrzymane przynajmniej częściowo.

 
Bezprawne działania i w konsekwencji bezkarność urzędników państwowych wszystkich stopni, w tym również ministrów, sędziów, prokuratorów wszelkich stopni i proweniencji, nieuchronnie prowadzi do postępującego i radykalizującego się bezprawia i niesprawiedliwości. Zaniechanie jakichkolwiek form realnej kontroli pracy tych urzędników i brak dyscyplinowania i wymierzania sprawiedliwości tym, którzy są zedeprawowani, skutkuje tym, iż następnym razem ich nieprawość jest jeszcze bardziej bezczelna i bezwstydna. A następnym to już to bezprawie i ta bezczelność podnosi się do kwadratu, a następnym do sześcianu. I tak rośnie jak rak niepowstrzymana zawczasu. I przychodzi czas, iż już jest za późno.

 
Przyzwolenie na bezprawie w stosunku do jakiegoś tam kryminalisty można i zracjonalizować i zignorować. Przyzwolenie na takie działania w stosunku do setek czy tysięcy jest jednoznacznym przyzwoleniem na bezprawie. Tysiące ofiar „praworządności i demokracji”, które straciły literalnie wszystko przez bandyckie działania Rzeczpospolitej, majątek, rodzinę, marzenia, nadzieje i czasami wolność były i są zwyczajnie olewane. I nie ma żadnego racjonalnego powodu do przekonania, iż Katastrofa Smoleńska będzie traktowana innaczej niż ten złodziej, którego wsadzili na dożywocie za morderstwo, które nawet nie było, czy ta emerytka, która głoduje bo ZUS nie zaliczył jej 15 lat pracy, czy ten przedsiębiorca, co to stracił biznes, rodzinę i zdrowie bezpodstawnie oskarżony o “wyłudzenie kredytu” itd, itd.

 
Przecież to przynajmniej część społeczeństwa i również posłańcy do Sejmu godzili się i przyzwalali swoją chociażby biernością latami na takie bezprawie w stosunku do tysięcy. Znam tę samotność i niekończące się pasmo upokorzeń i upodlenia, ten zimny, paraliżujący strach i uczucie całkowitej niemocy i bezsilności, to uczucie, że nie jak obywatel, ale jak żebrak wiszę u klamek Posłów, Senatorów, RPO, ministrów, dziennikarzy...z nadzieją, że trafię na Człowieka... I wiem jak przeciwnik nie przestrzega reguł, praw, przepisów, logiki, honoru i przyzwoitości. I wiem jak trudno jest znaleźć Człowieka.

 
Pisałam 10 lat temu do Was miedzy innymi Posłowie i Posłanki - To jest nie tylko moja Polska i to jest i Wasza Polska.

 
Martin Luther King powiedział “Bezprawie gdziekolwiek jest zagrożeniem dla praworządności wszędzie, bezprawie na kimkolwiek jest zagrożeniem dla wszystkich”

 

 

 

 

 

 

 

Etykietowanie:

2 komentarze

avatar użytkownika Rebeliantka

1. Bezprawie gdziekolwiek jest zagrożeniem dla wszystkich

Kiedy zrozumieją to ci obywatele, którym jeszcze nagle nie wypowiedziano kredytów, mimo ich spłacania (bo wartość nieruchomości wzrosła, a zabezpieczenie zbyt małe), którym Sąd nie wystawił nakazu zapłaty za nieistniejący dług i nie przysłał do domu podczas nieobecności (znana technika oszustów), których pobito na ulicy i nikogo nie pociągnięto do odpowiedzialności, mimo, że ustosunkowani sprawcy są bardzo dobrze znani, których wrobiono w spowodowanie kolizji, chociaż to oni byli pokrzywdzonymi? itd, itp.

Rebeliantka

avatar użytkownika barbarawitkowska

2. Na większość zgoda

tylko jedno małe pytanie w/s linczu. Rozumiem, że gdyby twój sąsiad kryminalista wpadał do Ciebie co jakiś czas z nożem i straszył twoje dziecko, żonę, starą matkę, że ich zabije ty dzwoniłabyś spokojnie na policję, która by nie interweniowała i czekałabyś spokojnie, na to co wydarzy się dalej? W tej sprawie powinna odpowiadać policja. W bardziej cywilizowanych systemach prawnych cała sytuacja byłaby automatycznie zakwalifikowana jako obrona własna i całej tej dyskusji by w ogóle nie było.