W nocy z 15 na 16 lutego 1941 Cichociemni wylądowali w okupowanej Polsce.
Dziś mija 70. rocznica zrzucenia na teren okupowanej Polski pierwszych Cichociemnych. Elitarną jednostkę cichociemnych tworzyli żołnierze Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie przeznaczeni do zadań specjalnych.
Pierwszy skok na tereny okupowane w Polsce miał dać nadzieję na wsparcie walczących w kraju rodaków. "Idziecie jako straż przednia do kraju. Macie udowodnić, że łączność z Polską jest w naszych warunkach możliwa" - tymi słowami pożegnał skoczków generał Władysław Sikorski.
werbunku i szkolenia cichociemnych oraz warunkami lotów długodystansowych do ...
http://www.powstanie-warszawskie-1944.pl/cichociemni.htm
o Cichociemnych, żołnierzach najsłynniejszej jednostki sił specjalnych - na ...
http://www.mycichociemni.stopklatka.pl/
Trzema skoczkami zrzuconymi 16 lutego 1941 roku w Dębowcu byli: major Stanisław Kostka-Krzymowski “Kostka”, rotmistrz Józef Gabriel Zabielski “ Żbik” i kurier Czesław Raczkowski. Wyróżniali się profesjonalizmem, wyszkoleniem i postawą bojową. Aktywnie wsparli potem walkę formacji podziemnych w Polsce. Niemcy po znalezieniu porzuconych przez nich spadochronów wyznaczyli nagrodę w wysokości 50. tysięcy marek za ich schwytanie lub udzielenie informacji o spadochroniarzach.
Major Stanisław Kostka-Krzymowski walczył później w strukturach AK. Józef Gabriel Zabielski dotarł do Warszawy, a następnie dostał przydział do III Okręgu AK Kielce. Czesław Raczkowski został aresztowany w Wadowicach, z więzienia wykupiła go jedna z miejscowych komórek Batalionów Chłopskich.
Wśród cichociemnych byli generał dywizji Tadeusz Kossakowski, generał Leopold Okulicki, pseudonim "Niedźwiadek", porucznik Jan Nowak Jeziorański i major Jan Piwnik, pseudonim "Ponury". W ich gronie znalazła się jedyna kobieta, Elżbieta Zawacka, kurierka Komendy Głównej AK, awansowana po wojnie do stopnia generała brygady.
Cichociemni działali na wszystkich frontach walki, prowadzonej przez Armię Krajową. Byli żołnierzami Kedywu, walczyli w oddziałach partyzanckich, pracowali w wywiadzie, sabotażu i dywersji. Przekazywali swoją wiedzę na kursach i w szkołach podchorążych organizowanych w okupowanej Polsce. Z udziałem cichociemnych przeprowadzono także dwie operacje "Most", podczas których dochodziło do lądowania samolotów w okupowanej Polsce.
Wielu skoczków spadochronowych poległo w walkach. Dziewięciu z nich poniosło śmierć podczas lotu lub skoku, 84 zginęło w walce lub zostało zamordowanych przez gestapo, 91 cichociemnych brało udział w powstaniu warszawskim, na 9 wykonano po wojnie karę śmierci w okresie stalinizmu.
Imię Cichociemnych nosi słynna polska jednostka specjalna - Wojskowa Formacja Specjalna GROM im. Cichociemnych Spadochroniarzy Armii Krajowej.
http://www.rp.pl/artykul/153227,612585.html
Czytaj więcej na http://nowahistoria.interia.pl/kartka-z-kalendarza/news-16-lutego-1941-r-pierwszy-skok-do-polski-poczatek-legendy-ci,nId,1106696?utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefox
pomnik Cichociemnych na Powązkach 19.09.1965
- Zaloguj się, by odpowiadać
60 komentarzy
1. Generał Stanisław Sosabowski
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. 120 lat temu urodził się Stanisław Sosabowski
Generał zwolniony przez Anglików
temu urodził się Stanisław Sosabowski, generał brygady,dowódca 1.
Samodzielnej Brygady Spadochronowej
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
3. ustanowienia września 2012 roku miesiącem Jego pamięci
120 rocznica urodzin gen. Sosabowskiego.
TPW zaprasza na Powązki Wojskowe 8 maja o godz. 18.30. Przy grobie gen. Stanisława Sosabowskiego (kwatera 19A-7) odbędzie się uroczyste złożenie wieńców przez przedstawicieli Senatu RP, MON, mieszkańców Warszawy z okazji 120 rocznicy urodzin Generała.
Kompania Reprezentacyjna Wojska Polskiego, Warta Honorowa 6 Brygady Powietrznodesantowej im. Stanisława Sosabowskiego z Krakowa.
Generał Stanisław Franciszek Sosabowski „talent dowódczy w pełni wykazał dowodząc we wrześniu 1939 roku 21. Pułkiem Piechoty ÂťDzieci WarszawyÂŤ, który zapisał piękna kartę bojową podczas obrony stolicy ...”
W dniu 9 maja o Senat RP rozpocznie obrady od podjęcia uchwały w sprawie uczczenia 120 rocznicy urodzin Generała Stanisława Franciszka Sosabowskiego i ustanowienia września 2012 roku miesiącem Jego pamięci. Początek obrad o godz.10.00
Projekt uchwały przygotowała Senacka Komisja Obrony Narodowej w odpowiedzi na obywatelską inicjatywę i petycję pani Heleny Rajczuk z Brzegu, córki żołnierza I Samodzielnej Brygady Spadochronowej Leona Skrzyniarza oraz Joanny Pieciukiewicz autorki filmu „Honor Generała" - opowiadającego o niesprawiedliwości jako dotknęła polskiego dowódcę i Jego podkomendnych.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
4. wczoraj, 06:14 Pamięci
Pamięci Cichociemnych
nam bardzo trzeba. Na warszawskim Ursynowie powstaje park poświęcony...
czytaj dalej »
A w nim, w niedalekiej
przyszłości, pojawi się tor przeszkód, dokładnie taki sam, na jakim w
czasie II wojny światowej w Szkocji ćwiczyli spadochroniarze Armii
Krajowej. Będą też elementy bardziej współczesne: fragmenty toru, na
jakim trenują gromowcy, których jednostka nosi imię Cichociemnych.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
5. 121 lat temu (08.05.1892)
121 lat temu (08.05.1892) urodził się Generał Stanisław Sosabowski dowódca 21 pułku piechoty „Dzieci Warszawy”, dowodził wszystkimi polskimi oddziałami w rejonie „Pododcinka Grochów” w 1939 roku.
Historię gen. Stanisława Sosabowskiego zna więcej Holendrów niż Polaków. Dokument nagrany w 2007 roku pt.:"Honor Generała" wyreżyserowany przez Joannę Pieciukiewicz przybliża sylwetkę założyciela i dowódcy 1-ej Samodzielnej Brygady Spadochronowej, Bohatera i Patrioty, który do końca wierzył, że stworzony przez niego oddział pomoże w Powstaniu Warszawskim. Tak się niestety nie stało... Gen. Stanisław Sosabowski w wyniku zrobienia z niego i jego jednostki kozłów ofiarnych skończył jako... magazynier. Podobno w fabryce w której pracował młodzi ludzie na jego widok stawali i salutowali... Dopiero po 60 latach rząd holenderski przywrócił honor polskiemu bohaterowi wręczając pośmiertnie Order Brązowego Lwa i Order Wojskowy im.Króla Willema ( odpowiednika Polskiego Virtuti-Militari ). Warto nadmienić, że ordery Polakom wręczała sama Królowa Holenderska Beatrix, a uroczystość była transmitowana przez większość telewizji. Z Polski nikogo nie było (był to rok 2006). Dla Grochowa postać Generała jest szczególnie ważna ponieważ jako dowódca 21 pułku piechoty „Dzieci Warszawy” dowodził wszystkimi polskimi oddziałami w rejonie „Pododcinka Grochów” w 1939 roku.
„Honor Generała”
scenariusz i reżyseria: Joanna Pieciukiewicz
współpraca: Natasza Łysiak
montaż: Marcin Cebulski
zdjęcia: Marcin Przylecki
muzyka: Marcin Czyżewski
dźwięk: Piotr Klimowicz, Maciej Behrent
redakcja: Anna Kossut - Luboińska
producent: Krystyna Kajewska
producent wykonawczy: TVP Szczecin dla TV Polonia
rok produkcji: 2007 rok premiery: 2008
Honor Generała from GrochowPatriotyczny on Vimeo.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
6. Gazeta Wyborcza protestuje! Jarosław Osowski
kwitną - świetna pora na spacer. Jak przyjemnie musi być na skwerze
Ofiar Politycznych Stalinizmu, w parku Kombatantów albo szykowanym
właśnie parku Cichociemnych Spadochroniarzy AK
Krynica pomysłów nazewniczych naszych radnych i
samorządowców wydaje się niewyczerpana. Ten ostatni forsuje burmistrz
Ursynowa Piotr Guział. W Radzie Warszawy wspiera go Olga Johann (PiS),
znana z walki o każdy metr ulicy Żołnierzy Wyklętych na Bemowie wbrew
woli mieszkańców przerażonych tą niezrozumiałą nazwą. Dziś stoi tam już
równie makabryczny pomnik.
Również burmistrz Guział
planuje stosowne atrakcje w swoim parku Cichociemnych. Tak naprawdę
jeszcze nie ma, ale tę słuszną nazwę trzeba jego zdaniem nadać, bo już
19 maja odbędą się tu uroczyste obchody. To nic, że mieszkańcy dzielnicy
oswoili ten dość zaniedbany od lat teren własną nazwą jako Górka
Kazurka (niektórzy piszą nawet po młodzieżowemu "Kazoorka").
W nazwie parku "Cichociemni Spadochroniarze" brzmią jednak groteskowo.
Od razu kojarzy się to z kimś czającym się na spacerowiczów za drzewem
albo krzakiem. Będzie nowy powód do drwin, jak to było ze stacją metra
"Świętokrzyska Pasta".
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
7. Ursynowski Dzień Cichociemnych
W niedzielę, 19 maja w godz. 12.00 – 20.00, na terenie
zielonym na przedłużeniu ul. rtm. W. Pileckiego (przedpole góry Trzech
Szczytów), odbędzie się piknik edukacyjny o charakterze
militarno-historycznym „Ursynowski Dzień Cichociemnych”. W tym dniu po
raz pierwszy na Ursynowie będziemy mieli zaszczyt i honor gościć
Cichociemnych i ich rodziny, którzy z okazji Dorocznego Zjazdu
Cichociemnych przyjeżdżają do Warszawy z kraju i świata. Stanie się tak
za sprawą uchwały władz Dzielnicy Ursynów m. st. Warszawy w sprawie
podjęcia działań służących utworzeniu parku pomiędzy Lasem Kabackim, a
górą Trzech Szczytów oraz nadania mu imienia Cichociemnych
Spadochroniarzy Armii Krajowej.
W niedalekiej przyszłości na wspominanym obszarze, ze względu na jego
ciekawe ukształtowanie i otoczenie, planowane jest stworzenie kopii
ścieżki treningowej, na której odbywało się szkolenie spadochronowe
Cichociemnych w Largo House na Wyspach Brytyjskich oraz współczesnej
ścieżki treningowej służącej szkoleniu członków Jednostki Wojskowej
GROM. Powstaną także elementy stałe i ekspozycyjne, które będą
przypominać o chlubnej tradycji Cichociemnych.
Organizatorzy Ursynowskiego Dnia Cichociemnych przewidzieli wiele atrakcji dla mieszkańców Ursynowa i Warszawy:
- przejazdy Hummerami i quadami wojskowymi
- ekspozycja pojazdów wojskowych, ratowniczych i terenowych
- ekspozycja broni historycznej niemieckiej, radzieckiej i polskiej
- prezentacja uzbrojenia i wyposażenia Jednostki Wojskowej GROM
- prezentacja grupy rekonstrukcyjnej 1 Samodzielnej Brygady Spadochronowej
- zawody łucznicze z nagrodami
- dmuchańce i pneumatyczny tor przeszkód dla najmłodszych
- prezentacje Policji, Straży Pożarnej i Straży Miejskiej
- znakowanie rowerów
- prezentacja posterunku mobilnego i patrol konny
- pokaz współczesnego samochodu gaśniczego oraz samochodu star 20
- pokaz ratownictwa drogowego, symulacja przejścia przez zadymione pomieszczenie
- przejazdy quadem strażackim
- stanowisko profilaktyczne - atrakcje dla dzieci w formie: kolorowanek, rebusów, krzyżówek, gier, zabaw sportowych i konkursów
- przejażdżki oznakowanym skuterem, pokaz sprzętu patrolu „EKO”
- pokaz taktyk i technik podejmowania interwencji
- pokaz pierwszej pomocy na fantomie
- obozowisko harcerskie i ognisko
- warsztaty plastyczne i animacje dla dzieci
- prezentacja podręcznika “Edukacja dla bezpieczeństwa”
- pokazy pierwszej pomocy medycznej z użyciem karetki reanimacyjnej,
fantomów oraz nauka pierwszej pomocy medycznej przygotowane przez
Jednostkę Ochotniczej Straży Pożarnej Warszawa Ursynów
- trening pokazowy GROM Combat, pokaz dynamiczny sztuk walki i samoobrony,
- prezentacja motocykli grupy Thunder Independent
- prezentacje Klubu Judo Ryś, Taekwondo Cheolin, Mazowieckiego Klubu Karate Kyokushin
- pokaz gry militarnej ASG (Airsoft Guns) oraz prezentacja dotycząca przestrzegania zasad bezpieczeństwa podczas zabaw ASG
- grochówka wojskowa z kotła
O godz. 13.00 rozpocznie się terenowa gra miejska pn. „CICHOCIEMNI”,
na którą zapisy przyjmowane będą od 13.05.2013 r. do 17.05.2013 do
godz. 16.00 pod adresem e-mail: kultura@ursynow.pl (w tytule e-maila:
Gra Cichociemni) oraz w dniu pikniku od godz. 12.00.
Kulminacyjnym momentem pikniku będę zaplanowane na godzinę 17.00
skoki spadochronowe organizowane przez Jednostkę Wojskową GROM i Biuro
Operacji Antyterrorystycznych Komendy Głównej Policji, a także spotkanie
z Cichociemnymi Spadochroniarzami AK i Ich rodzinami.
Szczegółowy harmonogram działań scenicznych
12.00 – 12.10 Rozpoczęcie imprezy i powitanie
12.10 – 13.30 Prezentacje przygotowane przez współorganizatorów pikniku i występy Ursyn Dance Strefa Alfa
13.30 – 14.00 Zespół wokalny Cantabile
14.00 – 15.00 Prezentacje sportów walki, pokazy pierwszej pomocy, trening pokazowy GROM Combat
15.00 – 15.15 Pokaz gry militarnej ASG (Airsoft Guns) oraz prezentacja zasad bezpieczeństwa dotyczącego ASG
15.15 – 15.50 Chór Wychowanków hm. Władysława Skoraczewskiego, w rep. piosenki powstańcze i harcerskie
15.50 – 16.00 Funky Chics – pokaz taneczny
16.00 – 16.15 Pokaz dynamiczny akcji bojowej w wykonaniu Związku
Strzeleckiego, Stowarzyszenia Jednostek Strzeleckich Siedlce i GRH
"Parasol"
16.15 – 17.00 Pipes & Drums (orkiestra dudziarska występująca w strojach szkockich)
17.00 – 17.30 Oficjalne powitanie Cichociemnych i ich rodzin
Wystąpienie przedstawicieli władz Dzielnicy Ursynów
Wystąpienie przedstawicieli Cichociemnych i Ich rodzin
Skoki spadochronowe organizowane przez Jednostkę Wojskową GROM i Biuro Operacji Antyterrorystycznych Komendy Głównej Policji
17.30 – 18.15 Koncert orkiestry wojskowej Dowództwa Garnizonu Warszawa
18.15 – 18.30 Wręczenie nagród zwycięzcom konkursu łuczniczego i gry terenowej „Cichociemni”
18.30 – 19.30 Projekcja filmu "Cichociemni. Wywalcz wolność lub zgiń"
19.30 – 20.00 Harcerskie klimaty – piosenki przy ognisku w obozie harcerskim
Organizatorami Ursynowskiego Dnia Cichociemnych są:
Dzielnica Ursynów m.st. Warszawy,
Jednostka Wojskowa GROM „Cichociemni”,
Fundacja im. Cichociemnych Spadochroniarzy Armii Krajowej,
Fundacja Edukacji dla Bezpieczeństwa.
Imprezę współorganizują:
Muzeum Wojska Polskiego
Dowództwo Garnizonu Warszawa
Wojskowe Centrum Edukacji Obywatelskiej
JRG nr 17 Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej m.st. Warszawy
Komenda Rejonowa Policji, Komisariat Policji Warszawa Ursynów
Straż Miejska m.st. Warszawy II Oddział Terenowy
Narodowe Centrum Kultury
Muzeum Powstania Warszawskiego
Fundacja SPRZYMIERZENI
Firma GRAK – Anti Crisis Response Group
Ośrodek Szkolenia Agencja Ochrony Commando
Stowarzyszenie Rekonstrukcji Historycznej Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie
Związek Harcerstwa Polskiego
Związek Harcerstwa Rzeczypospolitej
Związek Strzelecki „Strzelec”
Stowarzyszenie Jednostek Strzeleckich Siedlce
Grupa Rekonstrukcji Historycznej „Parasol”
Wydawnictwo ZNAK
Termin:
Niedziela 19 maja 2013 godz. 12.00 do 20.00
Miejsce imprezy:
Teren zielony na przedłużeniu ul. rtm. W. Pileckiego (przedpole góry Trzech Szczytów)
Parking przy ul. rtm. W. Pileckiego 106
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
8. Ursynowski Dzień
Ursynowski Dzień Cichociemnych
Spadochroniarze wylądowali na Ursynowie. Uczcili cichociemnych
nad Warszawą dla ruchu pasażerskiego. Po godz. 17 nad Ursynowem pojawił
się wojskowy śmigłowiec, z... więcej »
Ursynowski Dzień Cichociemnych obfitował w wiele atrakcji. Były wojskowe
samochody i quady, prezentacja uzbrojenia żołnierzy GROM, zawody
łucznicze, pokaz ratownictwa drogowego i sztuk walki, czy symulacja
przejścia przez zadymione pomieszczenie. Nie zabrakło grochówki z
wojskowego kotła i harcerskiego lotniska.
Jednak największą atrakcją były skoki spadochronowe organizowane
przez jednostkę GROM i Biuro Operacji Antyterrorystycznych Komendy
Głównej Policji. W ten sposób żołnierze oddali hołd swoim poprzednikom,
walczącym na frontach II wojny światowej.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
9. Do Pani Maryli,
Szanowna Pani Marylo,
Pięknie dziękuję za historię o Cichociemnych bohaterach.
W czasie Powstania Warszawskiego, generał Sosabowski chciał ze swoimi spadochroniarzami lecieć na pomoc Warszawie.
Anglicy nie wyrazili zgody/
Ukłony moje najniższe
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
10. Nie będzie uczczenia Cichociemnych za rządów POw W-wie
"Górka Kazoorka (Kazurka) to od lat ulubione miejsce amatorów sportów ekstremalnych
Na Ursynowie nie będzie parku im. Cichociemnych Spadochroniarzy AK. Takiej nazwy chciał burmistrz dzielnicy Piotr Guział wspierany przez PiS.
Był przekonany, że Rada Warszawy przegłosuje jego projekt dzisiaj. W przyszły weekend w nieistniejącym tak naprawdę parku organizuje imprezę z pokazami spadochroniarzy, jednostki GROM i darmową grochówką. Nazewnicze plany burmistrza Guziała pokrzyżowała decyzja klubu Platformy Obywatelskiej, który odmawia ich poparcia.
O decyzji poinformowała wczoraj przewodnicząca Rady Warszawy Ewa Malinowska-Grupińska (PO).
Zastrzegła, że zasłużonych podczas II wojny światowej cichociemnych darzy szacunkiem, ale proponowana nazwa nie pasuje do parku. Mieszkańcy nazywają ten teren "górką Kazurką".
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
11. Odsłonięcie pomnika Cichociemnych Spadochroniarzy
Nowy warszawski monument znajduje się na ul. Matejki w pobliżu Sejmu,
z widokiem na pomnik Polskiego Państwa Podziemnego. To blok z czarnego
granitu, na którym znajdują się imiona, nazwiska i pseudonimy bojowe
cichociemnych. Pamięci cichociemnych, 316 spadochroniarzy żołnierzy Armii Krajowej, którzy swoje życie i losy poświęcili Tobie ojczyzno
- głosi napis na pomniku. Znajduje się na nim również znak
spadochronowy cichociemnych w kształcie spadającego do walki orła oraz
niewielka tabliczka z napisem "Tobie Ojczyzno". Autorem pomnika jest
znany rzeźbiarz Marek Moderau.
W uroczystości wzięli udział ostatni żyjący cichociemni, m.in. gen.
bryg. Stefan Bałuk "Starba", który jest pomysłodawcą wybudowania
pomnika.
Pomnik powstał w wyniku współpracy Muzeum Powstania Warszawskiego,
wojskowej jednostki GROM (jednostka ta nosi imię Cichociemnych
Spadochroniarzy AK) oraz Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. Poza
Bałukiem obecni byli również krewni cichociemnych, przedstawiciele władz
państwowych i samorządowych oraz wojskowa kompania reprezentacyjna.
Cichociemnymi określano polskich żołnierzy wyszkolonych w Wielkiej
Brytanii do zadań specjalnych: dywersji, sabotażu, wywiadu, łączności i
prowadzenia działań partyzanckich, którzy byli zrzucani nad okupowaną
Polską w latach 1941-1944. Początkowo wysyłani byli do okupowanej Polski
z Wielkiej Brytanii, później z bazy we Włoszech. Wszyscy byli
ochotnikami.
Nazwa "cichociemni" powstała spontanicznie
wśród żołnierzy-kandydatów do służby w kraju. Program szkoleń obejmował
doskonalenie w poszczególnych dyscyplinach wiedzy wojskowej i kursy
kwalifikacyjne, na których dokonywano bardzo surowej selekcji
ochotników. Cichociemni przed odlotem do kraju składali przysięgę, jaka
obowiązywała żołnierzy ZWZ-AK. Gotowość do podjęcia walki w Polsce w
warunkach konspiracji zgłosiło 2413 kandydatów. Ogółem przeszkolono 606
osób, a do przerzutu zakwalifikowano łącznie 579 żołnierzy i kurierów.
Od 15 lutego 1941 r. do 26 grudnia 1944 r. zorganizowano 82 loty, w
czasie których przerzucono do Polski 316 cichociemnych (jeden z nich
skakał dwukrotnie), wśród których znalazła się jedna kobieta - Elżbieta Zawacka "Zo". W ramach zrzutów do kraju wysłano także 28 kurierów Ministerstwa Spraw Wewnętrznych.
Pierwszy przerzut cichociemnych do Polski miał miejsce w nocy z
15 na 16 lutego 1941 r. Ostatniego przerzutu dokonano w nocy z 26 na 27
grudnia 1944 r. W okupowanej Polsce cichociemni wchodzili w skład
kierownictwa KG AK, byli żołnierzami Wachlarza, Związku Odwetu, Kedywu,
zajmowali się szkoleniem, wywiadem, walczyli w oddziałach partyzanckich,
uczestniczyli w sabotażu i działaniach dywersyjnych we wszystkich
okręgach AK.
Do najbardziej znanych cichociemnych
przerzuconych do Polski należeli: ostatni komendant główny AK, gen.
Leopold Okulicki, szef Oddziału II KG AK, płk Kazimierz Iranek-Osmecki,
legendarny dowódca partyzancki z Gór Świętokrzyskich Jan Piwnik
"Ponury", stojący na czele Centrali Służby Śledczej Państwowego Korpusu
Bezpieczeństwa, mjr Bolesław Kontrym "Żmudzin". Wśród cichociemnych był
także dowódca AK i WiN, mjr Hieronim Dekutowski "Zapora", ofiara
komunistycznej bezpieki, którego szczątki zidentyfikowano w tym roku po
ekshumacjach na warszawskich Powązkach.
91 cichociemnych
walczyło w powstaniu warszawskim, poległo 18 z nich. W czasie wojny
zginęło w sumie 103 cichociemnych. Dziewięciu zostało zamordowanych
przez władze komunistyczne w powojennej Polsce.
Cichociemni
Kustosze pamięci odchodzą. Generał Elżbieta Zawacka ps. "Zo"
100-tne urodziny Stanisława Jankowskiego "Agaton", Cichociemnego, oficera AK (zm. 5 marca 2002 r.)
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
12. (Brak tytułu)
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
13. Mateusz Marek/Nasz
Mateusz Marek/Nasz Dziennik
Umieli się bić
http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/56134,umieli-sie-bic.html
Cieszę się bardzo, że jeszcze za mojego życia
możemy uczcić pamięć moich kolegów, przyjaciół, 316 spadochroniarzy
Armii Krajowej, elity polskiego wywiadu – mówił podczas uroczystości
odsłonięcia pomnika cichociemnych jego pomysłodawca gen. bryg. Stefan
Bałuk „Starba”.
Monument usytuowano przy ul. Matejki w pobliżu Sejmu, naprzeciwko
pomnika Polskiego Państwa Podziemnego. Na bloku z czarnego granitu
wyryto 316 nazwisk i pseudonimów bojowych. Napis, który na nim widnieje,
głosi: „Pamięci cichociemnych, 316 spadochroniarzy żołnierzy Armii
Krajowej, którzy swoje życie i losy poświęcili Tobie, Ojczyzno”. Jest
też znak cichociemnych w kształcie spadającego na ofiarę orła i
niewielka tabliczka z napisem „Tobie, Ojczyzno”.
– Jestem szczęśliwy, że odsłaniając pomnik, możemy się przyczynić do
zachowania w naszej pamięci i dla przyszłych pokoleń dokonań
legendarnych cichociemnych – mówił gen. Bałuk, który 15 stycznia 2014 r.
skończy sto lat. W uroczystości wziął udział prezydent, ks. bp Józef
Guzdek, ordynariusz polowy, ministrowie, przedstawiciele wojska, Rady
Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, Muzeum Powstania Warszawskiego, a
także licznie zgromadzeni kombatanci.
Dowódca jednostki specjalnej GROM płk Piotr Gąstał zameldował
generałowi Bałukowi wykonanie zadania, jakim było wzniesienie pomnika.
Zapewnił, że żołnierze GROM pamięć o cichociemnych kultywować będą
każdego dnia na jak najwyższym poziomie.
Cichociemni szkolili się w Wielkiej Brytanii do zadań specjalnych:
dywersji, sabotażu, wywiadu, łączności i prowadzenia działań
partyzanckich. Nad okupowaną Polską zrzucano ich w latach 1941-1944.
Wszyscy byli ochotnikami. Od 15 lutego 1941 r. do 26 grudnia 1944 r.
zorganizowano 82 loty, w czasie których przerzucono do Polski 316
cichociemnych, a wśród nich jedyną kobietę – Elżbietę Zawacką „Zo”.
W okupowanej Polsce cichociemni wchodzili w skład kierownictwa KG AK,
byli żołnierzami Wachlarza, Związku Odwetu, Kedywu, zajmowali się
szkoleniem, wywiadem, walczyli w oddziałach partyzanckich, uczestniczyli
w sabotażu i działaniach dywersyjnych we wszystkich okręgach AK. Do
cichociemnych przerzuconych do Polski należeli m.in. ostatni komendant
główny AK gen. Leopold Okulicki, szef Oddziału II KG AK płk Kazimierz
Iranek-Osmecki, legendarny dowódca partyzancki z Gór Świętokrzyskich Jan
Piwnik „Ponury” czy dowódca AK i WiN mjr Hieronim Dekutowski „Zapora”,
którego szczątki zidentyfikowano w tym roku po ekshumacjach na
powązkowskiej Łączce.
Piotr Czartoryski-Sziler
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
14. www.rokzolnierzywykletych.pl/
www.rokzolnierzywykletych.pl/-
Do końca wierny Ojczyźnie
- To jest właśnie jedna z tych postaci, która
trwa w historii, bo objawiła swoją wierność, wierność Ojczyźnie,
wierność zasadom i prawu Bożemu – mówił ks. bp Jan Niemiec z Kamieńca
Podolskiego podczas uroczystości odsłonięcia tablicy poświęconej mjr.
Adamowi Trybusowi, cichociemnemu, żołnierzowi AK o ps. „Gaj”.
Jednym z akcentów rozpoczynających się obchodów odzyskania przez
Polskę niepodległości była dzisiejsza uroczystość w Zręcinie k. Krosna
poświęcona mjr. Adamowi Trybusowi, który urodził się w tej miejscowości,
a podczas II wojny światowej wsławił się w wielu akcjach przeciwko
hitlerowcom. Po wojnie odbił z rąk UB i NKWD wielu aresztowanych
żołnierzy podziemia niepodległościowego. 11 czerwca 1945 r. dowodził
akcją zorganizowaną przez Ruch Oporu Armii Krajowej, podczas której
uwolniono bez jednego wystrzału z więzienia UB w Pabianicach dwustu
aresztowanych AK-owców.
Dzisiejszą uroczystość odsłonięcia tablicy poprzedziła Msza św. w
intencji wszystkich, którzy w czasie wojny i po jej zakończeniu walczyli
o niepodległość Polski, której przewodniczył ks. bp Jan Niemiec z
Kamieńca Podolskiego. Odsłonięcia tablicy poświęconej mjr. Adamowi
Trybusowi dokonali ks. prałat Jerzy Moskal i prof. Leszek Trybus – brat
mjr. Trybusa. Mjr Adam Trybus po kampanii wrześniowej przedostał się do
Anglii. Tam wstąpił do Samodzielnej Brygady Spadochronowej. W nocy z 1
na 2 października 1942 r. jako cichociemny został przerzucony do kraju.
Był ostatnim inspektorem AK w Łodzi.
Po rozwiązaniu AK 19 stycznia 1945 r. brał czynny udział w
konspiracji antykomunistycznej. Po wojnie wraz z rodziną opuścił
Piotrków Trybunalski i przeniósł się do Wrocławia, gdzie pracował jako
nauczyciel w I gimnazjum, był także wykładowcą łaciny w wyższym
seminarium duchownym. Aresztowany w 1950 r. kilka lat spędził w
komunistycznych więzieniach.
Powrócił do Piotrkowa Trybunalskiego. Pracował m.in. w liceum
ogólnokształcącym, gdzie oprócz wiedzy przekazywał młodzieży prawdę o
najnowszej historii Polski. W 1970 r. zmuszony do przejścia na
emeryturę. Był członkiem Koła Cichociemnych w Warszawie. 13 grudnia 1981
r. po wprowadzeniu stanu wojennego mimo choroby został zatrzymany przez
SB i zwolniony po przesłuchaniu. Zmarł 4 lipca 1982 r. Został pochowany
w Piotrkowie Trybunalskim. Był wielokrotnie odznaczany m.in. Krzyżem
Virtuti Militari 5 klasy. Pośmiertnie został uhonorowany Orderem Polonia
Restituta.
Mariusz Kamieniecki
http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/59227,do-konca-wierny-ojczyznie.html
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
15. Dzieki za informacje
bylo ich az 316. Dobor byl bardzo elitarny, w sensie wymogow, ktore trzba bylo spelnic. Jak to u komandosow. A.Trybus zmarl w roku 1982. A w Toronto w tym czasie umarl plk.Krasnodebski, z Dywizjonu 303, pozniej, dowodca Skrzydla Lotniczego i dowodca szkoly lotniczej,. Dlaczego tak malo bylo pytan,tak malo ciekawosci? Ilez to ja sam, stracilem mozliwosci? Dlaczego nie pytalem? Teraz jest za pozno.Przepraszam.
16. Tymczasowy
mamy ogromny dług wdzięczności w stosunku do Nich. Do wszystkich walczących o wolną Polskę .
III RP nie spieszyła sie, zeby się Im odwdzięczyć.
Paradoksalnie, kolejna ofiara 10.04.2010 r. przypomniała nam o tym, że Polska sie o Nich nie upomniała. Teraz zbieramy okruszki pamięci.
Olbrzymi szacunek dla prof.Szwagrzyka, Leszka Zebrowskiego i innych, którzy przywracają nam pamięć.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
17. Cichociemni - 316 elitarnych partyzantów. Wojciech Königsberg
http://wiadomosci.wp.pl/kat,137416,title,Cichociemni-316-elitarnych-partyzantow,wid,16183812,wiadomosc.html
fot. Cichociemni w Wielkiej Brytanii, pchor. "Topola" - Otton Wiszniewski (z lewej), pchor. "Smyk" - Henryk Ostrowiński
Było ich zaledwie 316, jednak ich dzieje stanowią złotą
kartę w historii Polski. Spadochroniarze Armii Krajowej, bo o nich
właśnie mowa, tworzyli jedną z najbardziej elitarnych grup żołnierzy II
wojny światowej. Początkowo określani byli mianem "ptaszków", "zrzutków"
albo "skoczków", jednak ostatecznie przyjęła się dla nich nazwa
"cichociemni", która niezwykle trafnie definiowała sposób działania, do
jakiego zostali przygotowani: "w ciszy oraz po ciemku". Niestety, część z
nich została skazana w Polsce Ludowej na kary śmierci lub więzienia.
Twórcami idei przerzutu spadochronowego do okupowanej Polski świetnie wyszkolonych konspiratorów, byli kapitanowie Jan Górski oraz Maciej Kalenkiewicz,
także późniejsi "cichociemni". Swoje starania rozpoczęli już we Francji
pod koniec 1939 r., jednak dopiero na Wyspach Brytyjskich, gdzie po
kampanii francuskiej ewakuował się polski rząd oraz większość wojska,
udało się ideę wcielić w życie.
Kluczem do powodzenia całego przedsięwzięcia było przekonanie Naczelnego
Wodza Polskich Sił Zbrojnych gen. Władysława Sikorskiego do
konieczności zaopatrywania polskiego podziemia drogą lotniczą. Należy
bowiem pamiętać, że wraz z "cichociemnymi" przesyłany był również sprzęt
oraz niezbędne do prowadzenia walki z okupantem pieniądze.
W celu werbowania kandydatów na skoczków prowadzony był nabór we
wszystkich formacjach PSZ - od piechoty po marynarkę wojenną. W
podziemiu niezbędni byli bowiem zarówno konspiratorzy wyszkoleni w
prowadzeniu dywersji, radiotelegrafiści, fałszerze dokumentów jak i
zwykli szpiedzy. Mimo, że nabór oparty był na ochotniczym zgłoszeniu, to
dalsza selekcja była niezwykle surowa. Świadczą o tym statystyki.
Spośród osób, które wyraziły chęć przystąpienia do tak ciężkiej służby
wytypowano 2413 najlepszych z najlepszych. Z tej liczby szkolenie
ukończyło 606 osób, a 579 zakwalifikowano do skoku. Na tym weryfikacja
się jednak nie kończyła. Dlatego w Polsce wylądowało zaledwie 316
"cichociemnych".
Najliczniejszą grupę stanowiły osoby wyszkolone w zakresie dywersji.
Obejmowało ich pięć kursów zasadniczych. Na początku przechodzili
zaprawę dywersyjną oraz fizyczną, które były przedsmakiem dalszego
szkolenia dywersyjnego. Na tym etapie odbywała się duża selekcja
kandydatów. Nie wszyscy bowiem uczestnicy zdołali przebrnąć przez
morderczy trening wzorowany na szkoleniach brytyjskich jednostek
specjalnych. Kolejny kurs, wprowadzony przez Brytyjczyków, obejmował
badania psychotechniczne kandydatów, czyli określanie, przy
wykorzystaniu metod psychologii stosowanej, przydatności danej osoby do
tej niezwykle wymagającej służby.
Bardzo istotny, ze względu na sposób przerzutu do kraju, był kurs
spadochronowy. Duża tutaj zasługa gen. Stanisława Sosabowskiego (wówczas
w stopniu pułkownika), dowódcy 4 Brygady Kadrowej Strzelców,
przemianowanej następnie na 1 Samodzielną Brygadę Spadochronową. Na
terenie stacjonowania jednostki został bowiem zorganizowany ośrodek
wstępnego przygotowania spadochronowego, a sama brygada stała się
podstawą szkolenia skoczków. Następny kurs zasadniczy obejmował
zagadnienia walki konspiracyjnej i stanowił kontynuację zaprawy
dywersyjnej. Tutaj byli szkoleni w zakresie operowania małymi zespołami
sabotażowo-dywersyjnymi. Do perfekcji szlifowali zdolności strzeleckie
m.in.: strzelanie instynktowne, oddawanie strzałów z biodra, strzelanie w
ruchu itp. Zgłębiali także tajniki minerskie.
Cichociemni, kurs przetrwania NAC
Ostatnim etapem był kurs odprawowy, podczas którego kandydaci do
przerzutu musieli stworzyć sobie tzw. legendę, czyli nową fałszywą
tożsamość, pod którą mieli występować w okupowanej Polsce. Na pamięć
wykuwali nowe dane osobowe oraz wszelkie szczegóły, które mogły
uwiarygodnić ich osobę podczas ewentualnej wpadki. Podczas kursu
zdarzały się nawet przypadki budzenia przyszłych "cichociemnych" w samym
środku nocy i wypytywania o szczegóły personalne w celu zweryfikowania
czy legenda się odpowiednio "przyjęła".
Nowa tożsamość
Szkolenie "cichociemnych" przewidzianych do innych zadań niż dywersyjne
nieco odbiegało od tego schematu. Do szczególnie interesujących należały
zajęcia wywiadowcze. Obejmowały one m.in.: mikrofotografię,
przygotowywanie atramentów sympatycznych, fałszowanie dokumentów, czy
przeprowadzanie włamań. Z innych ciekawych kursów należy wymienić
szkolenie w zakresie wytwarzania materiałów wybuchowych metodami
domowymi czy tzw. "Kurs korzonkowy", czyli bytowanie w terenie
przygodnym. Przypominał on popularne obecnie kursy survivalowe.
Żołnierze byli wywożeni w górskie obszary Szkocji, gdzie musieli
przetrwać przez kilkanaście dni dzięki temu co udało im się zdobyć,
złowić czy upolować. Ponadto szkolili się w pokonywaniu przeszkód
wodnych, wspinaczce oraz marszach na orientację.
W wolnych chwilach, między obowiązkowymi szkoleniami, przyszli
"cichociemni" odbywali szereg dodatkowych kursów, które podwyższały ich
kompetencje. Przez jakiś czas prowadzone były także praktyki w zakładach
brytyjskich, gdzie zapoznawali się z zawodami, które mieli zgodnie z
legendą wykonywać w Polsce. Nie chodziło tu oczywiście o wyuczenie się
danej profesji, a raczej o nabycie niezbędnych podstaw. Jednak wkrótce
zrezygnowano z tej części szkolenia i "cichociemni" w legendach musieli
uwzględniać zawody, o których mieli jakiekolwiek pojęcie.
Po odbyciu wszystkich szkoleń i zaprzysiężeniu na rotę Związku Walki
Zbrojnej, a od 14 lutego 1942 r. Armii Krajowej, kandydaci na
"cichociemnych" kierowani byli na stację wyczekiwania do skoku. Tam w
wielkim napięciu oczekiwali na swoją kolej "pójścia" do walki.
W ciszy i ciemności
Pierwszy przerzut planowany był już na koniec 1940 r., jednak ze względu
na brak odpowiedniego samolotu operacja została odwołana. Dopiero w
nocy z 15 na 16 lutego 1941 r. w ramach operacji o kryptonimie
"Adolphus" (nazwa zaczerpnięta od imienia Hitlera), pierwsi skoczkowie
wylądowali na terytorium okupowanej Polski. W listopadzie tego samego
roku odbył się kolejny zrzut, który rozpoczął doświadczalny cykl lotów
trwających do kwietnia 1942 r.
Do końca grudnia 1944 r. w ramach kolejnych cyklów: "Intonacja",
"Riposta" i "Odwet" do Polski przybyło drogą lotniczą 316
"cichociemnych" oraz 28 kurierów politycznych, wykonano także trzy
operacje o kryptonimach "Most" czyli lądowanie alianckiego samolotu w
okupowanym kraju. Warto także wspomnieć, że zrzucony został jeden
żołnierz węgierski, który przeszedł następnie na Węgry. Osobną historię
stanowi natomiast brytyjska misja wojskowa o kryptonimie "Freston"
skierowana do Polski w nocy z 26 na 27 grudnia 1944 r.
Po zrzucie i dotarciu do Warszawy skoczków przejmowały tzw. "ciotki",
czyli kobiety z konspiracji, które uczyły ich poruszania się w realiach
okupowanej Polski. Przez maksymalnie sześć tygodni skoczek oswajał się z
realiami krajowymi i starał wtopić się w szeregi anonimowych
konspiratorów. Po takiej aklimatyzacji był gotowy do rozpoczęcia walki z
okupantem.
Elżbieta Zawacka, jedyna kobieta wśród cichociemnych. Wikimedia Commons
"Cichociemni" kierowani byli do niemal wszystkich struktur ZWZ - AK.
Wchodzili w skład Komendy Głównej oraz dowództwa poszczególnych okręgów,
dowodzili zgrupowaniami partyzanckimi i mniejszymi oddziałami,
pracowali w wytwórniach broni, dokumentów oraz jako łącznościowcy. Wśród
najsławniejszych wymienić należy Leopolda Okulickiego "Niedźwiadka" -
ostatniego dowódcę Armii Krajowej; Jana Piwnika "Ponurego" -
legendarnego dowódcę partyzantki na Kielecczyźnie i Nowogródczyźnie;
Kazimierza Iranka-Osmeckiego "Antoniego" - dowódcę II Oddziału
(wywiadowczego) Komendy Głównej AK; Bolesława Kontryma "Żmudzina" -
dowódcę ochrony Delegata Rządu na Kraj; Zdzisława Jeziorańskiego "Jana
Nowaka" - słynnego "Kuriera z Warszawy"; Hieronima Dekutowskiego
"Zaporę" - jednego z najsłynniejszych "Żołnierzy Wyklętych" oraz
Elżbietę Zawacką "Zo" - jedyną kobietę w tym gronie, zastępcę dowódcy
komórki łączności kurierskiej "Zagroda" KG AK.
Mimo, że liczba "cichociemnych", jacy zasilili struktury Polskiego
Państwa Podziemnego nie była zbyt wysoka, to ich dokonania, poświęcenie w
służbie Ojczyźnie oraz w wielu przypadkach oddanie życia w walce z
wrogiem najlepiej świadczą, jak bardzo byli potrzebni. Biorąc dziś do
ręki jakąkolwiek książkę dotyczącą Armii Krajowej nie trudno natknąć się
w niej na opis działalności któregoś z nich. Niestety studiując wykazy
akowców skazanych przez sądy Polski Ludowej na kary więzienia, a nawet
śmierć, także odnajdzie się nazwiska wielu z tych bohaterskich
żołnierzy.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
18. Legia PamiętaMY Wigilia
Środowisko tej powstańczej jednostki od lat organizuje Wigilię w
styczniu. Ma to swoje zalety, nie ma bowiem świątecznego pośpiechu i
ciśnienia, za to jest czas jakiego przeważnie brak w przedświąteczne
weekendy. W sobotę właśnie odbyła się tegoroczna i trzeba przyznać, że
była wyjątkowa. Jak już wspominaliśmy, jedna z trzech grup Jednostki
Wojskowej Komandosów (JWK) z Lublińca przejmie tradycje bojowe baonu
Miotła, stając się już tym samym - niemal współczesnym
Zgrupowaniem Radosław, gdyż dwie inne grupy JWK kontynuują już tradycje
batalionów Zośka i Parasol. Nie mogło więc zabraknąć gości z Lublińca a
dla nas było to szczególne wyzwanie, gdyż wcześniej na ich zaproszenie
gościliśmy w ich jednostce, gdzie jako część środowiska baonu Miotła
podjęto nas naprawdę wyjątkowo. Teraz zatem przyszedł czas na rewizytę i
rewanż w podjęciu gości. W myśl staropolskiego "postaw się, a zastaw
się" niektórzy z nas zabawili się zatem w kucharzy, przygotowując
barszcz, uszka, bigos i inne specjały. Nasza sztandarowa I(k)ona* od
słodkości wyczarowała mistrzowskie cytrynowe babeczki dla gości z
naniesionym na nich i całkowicie jadalnym, nowo zaprojektowanym właśnie
znakiem jednostki, które w gustownym i odpowiednio ozdobionym pudełku
otrzymał każdy z 7 gości z JWK. W ogóle nasze dziewczyny spisały się na
medal, przygotowując i przyozdabiając świąteczny stół. Inni z nas bawili
się w kierowców, dowożąc i odwożąc kombatantów z Miotły, nawet z
miejscowości odległych o kilkadziesiąt km od stolicy. Łącznie na sali w
Związku Powstańców Warszawskich gdzie odbywała się impreza zasiadło 35
osób. Co godne podkreślenia, wśród wojskowych gości znaleźli się zarówno
dowódcy: całej jednostki, jak i grupy obejmującej swoim patronatem
Miotłę oraz kilku innych oficerów, co świadczy o poważnym i godnym
podejściu JWK. Wspomnieć też trzeba o luzie i otwartości chłopaków z
Lublińca, zero sztabowego zupactwa i sztywności!
Nie będziemy
streszczać tego dnia w szczegółach, było naprawdę fajnie i swojsko o
czym świadczy fakt, że czasowo impreza rozciągnęła się do niespotykanych
we wcześniejszych latach godzin. Wspomnimy tylko że doszło między
innymi do toastu za zdrowie kibiców Legii, który - o co sami poprosili
obecnych jego pomysłodawcy - został spełniony na stojąco, a my lepiej
poznaliśmy się z nowymi kolegami z JWK z którymi przyjdzie nam
współpracować przy kultywowaniu pamięci powstańczej historii Miotły i
tegorocznej 70 rocznicy. Są wspólne pomysły, są możliwości, jak zawsze -
daMY radę:)
Z oczywistych względów - misje w gorących terenach
świata - nie możemy publikować twarzy naszych gości na zdjęciach.
Poczytać o nich możecie na ich fanpejdżu - "Cisi i Skuteczni".
https://www.facebook.com/JednostkaWojskowaKomandosow?fref=ts
* k= w:)
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
19. Gen. Stefan Starba-Bałuk kończy 100 lat.
Gen. Stefan Starba-Bałuk kończy 100 lat. Budził strach władz
Gen. Stefan "Starba" Bałuk, legendarny polski wojskowy i jeden z Cichociemnych, kończy dziś 100 lat. - Generał bohatersko walczył o Polskę demokratyczną i niepodległą, a nie o PRL, która była tworem wasalnym ZSRR. Takim jak on, groziła za to śmierć - przypomina w rozmowie z Onetem historyk Kacper Śledziński. - Jego życie od zawsze było związane z Warszawą - widział jej śmierć w czasie II wojny światowej, później widział, jak odbudowano ją jako stolicę Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej - dodaje historyk.
W 1942 roku Bałuk przeszedł szkolenie
Cichociemnego w szkole wywiadu w Glasgow, gdzie awansowano go na
podporucznika. Jak wyglądały początki polskich komandosów?
- Kiedy rozmawiałem z Generałem dowiedziałem się,
że najistotniejsze w wyborze kandydatów była ich inteligencja i
zaangażowanie. Wzrost, sprawność i siła fizyczna stanowiły jedynie
dodatek; zresztą, te ostatnie można było wypracować. Szkolenie oficerów
wywiadu dzieliło się na kilka etapów. Oczywiście rozpoczynano od podstaw
- trenowano walkę wręcz oraz swobodne i skuteczne posługiwanie się
bronią. Ale uczono również wyrywkowej obserwacji i zapamiętywania
istotnych szczegółów. Stefan Bałuk, z racji zainteresowań, trafił do
działu legalizacji, gdzie ważne były umiejętności techniczne,
wykonywanie zdjęć oraz perfekcyjne podrabianie dokumentów.
W sierpniu 1944 roku, czasie Powstania
Warszawskiego, ppor. Bałuk przedarł się na Żoliborz, a następnie do
Kampinosu, z rozkazami dla innych grup powstańczych. Za tę ryzykowną
misję został odznaczony orderem Virtuti Militari.
- Powiedzieć o tej misji "ryzykowna" to o wiele za
mało, ona była cholernie niebezpieczna! Poszło ich czterech: Stanisław
Jankowski – cichociemny Agaton, Wojtek – podporucznik Jan Wojtowicz;
Jacek – podchorąży Kazimierz Piechotka, obaj kawalerowie Virtuti
Militari i Krzyża Walecznych. Całą drogę pokonywali w nerwowym
napięciu, uważając, by nie robić hałasu i obserwując uważnie każdy załom
muru, kępę krzaków w poszukiwaniu enpla; najgorzej było w okolicach
Dworca Gdańskiego, gdzie musieli przejść przez tory. Zerwali się wszyscy
razem do szybkiego biegu przez tonącą w wodzie jezdnię. Ponad ulicą
rozległ się hałas – "i wtedy się zaczęło". Terkot karabinów maszynowych
rzucił Polaków na ziemię. Niemcy strzelali ze wszystkich kierunków, więc
polscy żołnierze leżeli w krzakach nasypu przygotowani do odparcia
spodziewanego ataku. Oczekiwanie było nerwowe, ale Niemcy nie wyszli ze
swoich stanowisk; kilkadziesiąt minut później zameldowali się na
Żoliborzu. Udało im się dotrzeć do celu.
Po klęsce powstania porucznik Stefan Bałuk trafił do oflagu Gross Born. Ale to nie był koniec jego walki - w styczniu 1945 roku udało mu się stamtąd uciec.
- Por. Bałuk wrócił wtedy do ruin Warszawy i zaczął
robić dokładnie to samo, co przed tzw. wyzwoleniem - zaangażował się w
konspiracji, kontynuował prace Wydziału Legalizacji, tym razem pod
kryptonimem "Agaton 2".
W listopadzie 1945 roku por. Bałuk został
zatrzymany przez organy bezpieczeństwa i skazany przez sąd Polski
Ludowej za przynależność od AK. Jak bardzo władze PRL obawiały się
żołnierzy podziemia niepodległościowego?
- Ogromnie! Na Mokotowie zabito Hieronima
Dekutowskiego i Bolesława Kontryma, obaj byli Cichociemnymi, wykończono
generała Emila Fieldorfa "Nila" czy rtm Witolda Pileckiego. Nie tak
dawno, bo 7 stycznia, była rocznica zamordowania Jana Rodowicza "Anody".
To tylko najbardziej znane postaci. A przecież wiadomo, że od 1944
do1947 w Polsce trwała wojna domowa, a więzienia MBP były pełne
żołnierzy AK czy WiN. Ci, którzy mieli więcej szczęścia, tacy jak mjr
Adolf Pilch czy mjr Eugeniusz Kaszyński, uciekli na Zachód. Z kolei
kpt Alfred Paczkowski trzy lata spędził w ZSRR. Cóż, nowa władza
neutralizowała ludzi wyrobionych politycznie o silnym kręgosłupie
moralnym, bo bała się takich ludzi - a generał Bałuk jest jednym z nich;
w innym wypadku, PRL groziłby upadek.
Por. Bałuk, który dla wolnej, niepodległej i
demokratycznej Polski ryzykował wielokrotnie swoim życiem, został
skazany na więzienie przez władze PRL.
- Generał walczył o Polskę demokratyczną i
niepodległą, a nie o PRL, która była tworem wasalnym ustanowionym przy
poparciu ZSRR. Dokładna liczba żołnierzy Armii Krajowej, których
dotknęły ostre represje z tego powodu, nie jest znana. Pamiętajmy, że
walka z AK zaczęła się już w 1943 roku. Rozpoczęła ją partyzantka
radziecka, potem kontynuowało NKWD i Armia Czerwona. Pod koniec 1944
roku i w latach następnych dołączyło się UB i niestety LWP. Ofiarą
padali wszyscy podejrzani o działalność czy kontakty z AK, represje były
różne, z karą śmierci włącznie, która groziła także generałowi.
Por. Bałuk został zwolniony z więzienia na mocy amnestii w 1947 roku. Najpierw pracował jako taksówkarz, ale było mu trudno "związać koniec z końcem", później został fotografem. Jak ciężkie było życie człowieka, stygmatyzowanego przez władzę ludową za walkę w podziemiu niepodległościowym?
- Stefan Bałuk został pozbawiony praw
obywatelskich, czyli dla państwa go po prostu nie było. Przyznam, że w
rozmowie z Generałem nie roztrząsaliśmy tego tematu. Trudno mi
powiedzieć coś konkretnego, sądzę jednak, że szwankowały podstawowe
kwestie np. nie mógł starać się o pracę, miał problem z darmową służbą
zdrowia, nie liczyły mu się lata do emerytury.
Gen. Bałuk "autoryzował" GROM, po utworzeniu tej jednostki. Nie było chyba bardziej odpowiedniej osoby, która swoim autorytetem mogłaby udzielić wsparcia misji żołnierzom niepodległej Rzeczpospolitej?
- Traktujmy to w kategoriach sztafety polskich pokoleń i symbolu - dla całej Polski.
W 2010 roku gen. Bałuk objął zaszczytny
urząd Kanclerza Kapituły Orderu Wojennego Virtuti Militari. Czy można
uznać, że było to najwyższe, i jak najbardziej zasłużone, wyróżnienie
dla człowieka, który dla Polski był gotów na wszystko? Czy można uznać
to za ostateczne zwycięstwo gen. Bałuka - już w wolnej Polsce?
- Myślę, że tak. Jako jeden z nielicznych doczekał
się wolnej Polski. A czy jest zadowolony z tego, co od 1990 widzi
dookoła, to trzeba by zapytać Generała.
Natomiast, w kwestii odznaczeń, jest jeszcze Order Orła Białego.
Kacper Śledziński - historyk i pisarz,
absolwent Uniwersytetu Jagiellońskiego, autor książek na temat historii
polskiej wojskowości, w tym "Cichociemni. Elita polskiej dywersji" i "Odwaga straceńców. Polscy bohaterowie wojny podwodnej".
http://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/gen-stefan-starba-baluk-konczy-100-lat-budzil-strach-wladz/rbq9b
Setne urodziny Stefana "Starby" Bałuka, powstańca warszawskiego. Złóż życzenia bohaterowi!
Wziął udział w powstaniu warszawskim jako żołnierz plutonu
"Agaton" w batalionie "Pięść" Zgrupowania "Radosław". Walczył na Woli,
następnie na Starym Mieście. Był członkiem patrolu, który przeniósł ze
Starego Miasta kwarce do radiostacji i rozkazy z dowództwa AK na
Żoliborz.
fot. MPW
- pisał Stefan Bałuk w autobiografii "Byłem cichociemnym..." (Askon, 2007), obejmującej lata 1939-1947.
Stefan Bałuk urodził się w 1914 roku w Warszawie. Ukończył
trzymiesięczny kurs w Szkole Podchorążych Rezerwy Kawalerii w
Grudziądzu. Uzyskał absolutorium w Szkole Nauk Politycznych w Warszawie.
W chwili wybuchu II wojny światowej studiował prawo na Uniwersytecie
Warszawskim.
Podczas kampanii wrześniowej wstąpił jako ochotnik do 9 Batalionu
Pancernego w stadium organizacji. Wykonał wówczas, we Lwowie, swoje
pierwsze wojenne zdjęcia, przedstawiające budynki zbombardowane przez
Luftwaffe.
Jesienią 1939 roku opuścił okupowany kraj i przez Węgry i Rumunię
przedostał się do Francji. Tam został żołnierzem 10 Pułku Strzelców
Konnych odtwarzającego się Wojska Polskiego.
Po klęsce Francji ewakuował się do Wielkiej Brytanii. Nadal służył w
10 PSK, który stał się pułkiem pancernym 10 Brygady Kawalerii Pancernej 1
Dywizji Pancernej. Był, jak sam siebie określił, "fotokronikarzem"
swojej jednostki.
W 1942 roku ukończył Oficerski Kurs Doskonalący Administracji
Wojskowej. Pod tą nazwą funkcjonowała Szkoła Wywiadu. Przeszedł kurs w
Polskiej Sekcji Spadochronowej. Złożył przysięgę jako żołnierz AK. W
1943 roku otrzymał awans na podporucznika (w 1944 roku został
porucznikiem).
Był jednym z 316 cichociemnych przerzuconych w latach 1941-1944 drogą
lotniczą do okupowanego kraju. Miał wówczas pseudonim "Starba" (później
używał pseudonimu "Kubuś"). Do Polski odleciał w nocy z 9 na 10
kwietnia 1944 roku.
Otrzymał przydział do Wydziału Legalizacji i Techniki Wywiadu
Oddziału II Komendy Głównej AK (kryptonim "Agaton"), zajmującego się
produkcją fałszywych dokumentów. Jego specjalnością była
mikrofotografia. Robił także zdjęcia niemieckich umocnień w Warszawie,
pomnika Lotnika na placu Unii Lubelskiej, z wymalowaną na cokole
"kotwicą" - znakiem Polski Walczącej oraz miejsca zamachu na generała SS
i Policji Franza Kutscherę w alejach Ujazdowskich.
Wziął udział w powstaniu warszawskim jako żołnierz plutonu
"Agaton" w batalionie "Pięść" Zgrupowania "Radosław". Walczył na Woli,
następnie na Starym Mieście. Był członkiem patrolu, który przeniósł ze
Starego Miasta kwarce do radiostacji i rozkazy z dowództwa AK na
Żoliborz. Brał udział w natarciu na Dworzec Gdański. Z
Żoliborza powrócił kanałami. Został wówczas odznaczony przez gen.
Tadeusza Bora-Komorowskiego Krzyżem Srebrnym Virtuti Militari. Otrzymał
także, dwukrotnie, Krzyż Walecznych.
Kanałami przedostał się do Śródmieścia, a stamtąd, również pod
ziemią, z rozkazami - na Mokotów. Był oficerem plutonu osłony Komendy
Głównej AK.
Jest autorem wielu zdjęć z powstańczej Warszawy.
Zdaniem Stefana Bałuka stan uzbrojenia AK nie upoważniał do
rozpoczęcia walki. "Było to czyste szaleństwo, a to, że walczyliśmy aż
63 dni, tego nikt z dowódców przez powstaniem nie mógł przewidzieć".
Jednocześnie Bałuk uważa, że z punktu widzenia polskiej racji stanu,
sprawa nie podlega dyskusji: "Tak, po stokroć tak, mieliśmy prawo
walczyć o wolność naszego Narodu. I jeszcze raz pokazać światu, że na
tej ziemi my jesteśmy gospodarzami".
Po zakończeniu powstania warszawskiego był jeńcem w oflagach
Lamsdorf i Gross-Born. Z tego ostatniego, znajdującego się na Pomorzu
Zachodnim, zbiegł w styczniu 1945 roku.
Był członkiem antykomunistycznej konspiracji w szeregach
Zrzeszenia WiN. Pracował w Wydziale Legalizacji "Agaton II", który
produkował fałszywe dokumenty.
- pisał Bałuk w autobiografii.
Aresztowany 1 listopada 1945 roku, był przesłuchiwany przez oficera
MBP Józefa Różańskiego, późniejszego dyrektora departamentu śledczego. W
1946 roku został skazany na 2,5 roku więzienia. Wyszedł na wolność na
mocy amnestii w 1947 roku.
W 1952 roku zaczął pracować w Centralnej Agencji Fotograficznej. Był
współautorem pierwszego albumu o powstaniu warszawskim "Miasto
nieujarzmione", który ukazał się w 1957 roku. Znalazły się w nim także
jego zdjęcia.
- powiedział Stefan Bałuk w relacji dla Archiwum Historii Mówionej Muzeum Powstania Warszawskiego.
Był inicjatorem budowy pomnika Polskiego Państwa Podziemnego i Armii
Krajowej (odsłonięty w 1999 r.) a także pomnika Cichociemnych
Spadochroniarzy AK (2013) - oba znajdują się przed Sejmem - oraz
utworzenia Klubu Kawalerów Orderu Wojennego Virtuti Militari (2001 r.),
którego został prezesem.
W 2006 roku został awansowany przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego na
stopień generała brygady w stanie spoczynku. W 2008 roku został
honorowym obywatelem Warszawy.
Życzenia można wysyłać na adres www.1944.pl/dziekujezawolnosc, www.facebook.com/1944pl
Setne urodziny komandosa cichociemnych
Żołnierz legendarnej jednostki polskich komandosów przyszedł na świat
15 stycznia 1914 roku w Warszawie, gdzie później ukończył gimnazjum im.
J. Zamoyskiego oraz Wydział Finansowo-Ekonomiczny warszawskiej Szkoły
Nauk Politycznych.
We wrześniu 1939 r. przydzielony do 9. Batalionu Pancernego w
Lublinie, a następnie – po przedostaniu się do Francji – do 10. Pułku
Strzelców Konnych 10. Brygady Kawalerii Pancernej.
Muzeum Powstania Warszawskiego w biogramie gen. Bułaka podaje, że 6
września 1939 roku zgłosił się on ochotniczo do Kadry 9. Batalionu
Pancernego w Lublinie, przekształconego w Ośrodek Zapasowy Broni
Pancernej Nr 2. Z jednostką wycofywał się na Wschód. Podczas próby
ewakuacji na Węgry został ujęty przez oddział sowiecki, po czym
zwolniony; kolejny raz ujęty w Worochcie, zdołał uciec i następnie przez
Węgry, Rumunię i Bejrut przedostać się do Francji, gdzie dotarł 20
grudnia 1939 roku.
Po przybyciu do Francji wcielony do formowanej 10. Brygady Kawalerii
Pancernej płk. Maczka, następnie skierowany do 10. Pułku Strzelców
Konnych (10. psk). Po klęsce Francji, w czerwcu 1940 r. ewakuowany do
Wielkiej Brytanii, gdzie służył początkowo w 10. BKPanc. szkolącej się w
Szkocji, po czym w maju 1942 r. wyraził chęć walki w okupowanej Polsce i
został skierowany na szkolenie wywiadowczo-dywersyjne cichociemnych w
szkole wywiadu w Glasgow.
Dzisiejszy jubilat został zrzucony na spadochronie na tereny
okupowanej Polski w 1944 roku. Był on jednym z 316 komandosów Armii
Krajowej, którzy zostali przerzuceni do Ojczyzny. Generał Bułak
wypełniał obowiązki wywiadowcy, dokumentalisty i fotografa.
Jubilat jest inicjatorem budowy pomnika Armii Krajowej przed siedzibą
Sejmu RP i wieloletnim przewodniczącym Komitetu Budowy tego pomnika,
który doprowadził do jego realizacji.
– Cieszę się bardzo, że jeszcze za mojego życia możemy uczcić pamięć
moich kolegów, przyjaciół, 316 spadochroniarzy Armii Krajowej, elity
polskiego wywiadu – mówił podczas uroczystości odsłonięcia pomnika
cichociemnych jego pomysłodawca gen. bryg. Stefan Bałuk ps. „Starba”.
Monument usytuowano przy ul. Matejki w pobliżu Sejmu, naprzeciwko
pomnika Polskiego Państwa Podziemnego. Na bloku z czarnego granitu
wyryto 316 nazwisk i pseudonimów bojowych. Napis, który na nim widnieje,
głosi: „Pamięci cichociemnych, 316 spadochroniarzy żołnierzy Armii
Krajowej, którzy swoje życie i losy poświęcili Tobie, Ojczyzno”. Jest
też znak cichociemnych w kształcie spadającego na ofiarę orła i
niewielka tabliczka z napisem „Tobie, Ojczyzno”.
Mural ku czci żołnierzy cichociemnych powstał w Krakowie. Pomysłodawcami malowidła są małopolscy harcerze
Za około dwa tygodnie, w tych samych okolicach, powstanie drugi
mural o tematyce historycznej. Ta sama 40-osobowa ekipa harcerzy
namaluje portret generała Fieldorfa "Nila".
krakowniezalezny.pl
Mural ku czci żołnierzy cichociemnych został
odsłonięty w Krakowie w środę - w setne urodziny generała Stefana
Bałuka, jednego z kilku ostatnich żyjących cichociemnych. Pomysłodawcami
malowidła są małopolscy harcerze ZHR.
Na czarnym tle muralu widać białego orła, który trzyma w szponach
wieniec laurowy ze znakiem Polski Walczącej oraz błyskawicę. Wieniec
laurowy ze znakiem Polski Walczącej jest symbolem cichociemnych, a
błyskawica - GROM-u, a więc współczesnych kontynuatorów cichociemnych -
bo na ich zasługi także chcielibyśmy zwrócić uwagę - powiedział
koordynator prac nad muralem Jakub Górniak z Hufca Wędrowników Kraków
Małopolskiej Chorągwi Harcerzy ZHR.
Malowidło o wymiarach 9 mkw. widnieje na jednej ze ścian w pobliżu dworca autobusowego (przy ul. Wita Stwosza).
- wyjaśnił Górniak.
Za około dwa tygodnie, w tych samych okolicach, powstanie drugi mural
o tematyce historycznej. Ta sama 40-osobowa ekipa harcerzy namaluje
portret generała Fieldorfa "Nila". Autorką obu projektów jest młoda
artystka i była harcerka Anna Brzozowska.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
20. „My, cichociemni. Głosy żyjących”.
„My, Cichociemni” to pełnometrażowy dokument opowiadający o losach polskiej, specjalnej formacji wojskowej, której żołnierze w czasie II wojny światowej przedostawali się drogą powietrzną z Anglii na teren okupowanego kraju, aby wesprzeć działający tam ruch oporu. Reżyser Paweł Kędzierski, dzięki wspomnieniom ostatnich żyjących Cichociemnych, przywraca pamięć o niezwykłych wydarzeniach i ludziach, których czyny stanowią jedną z najważniejszych kart w historii polskiej wojskowości. Film pokazuje początki tworzenia się formacji „Cichociemnych” (nigdy nie była to jej oficjalna nazwa), jej bojowy szlak – aż do Powstania Warszawskiego. W obrazie wykorzystano nigdzie wcześniej nie publikowane zdjęcia oraz filmy archiwalne.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
21. Do Pani Maryli
Szanowna Pani Marylo,
Jedynym jeszcze żyjącym cichociemnym, liczącym sobie ponad 100 lat jest:
Pan generał Stefan Klemens Bałuk, "Starba"
Vide:
http://blogmedia24.pl/node/66176.
Został zrzucony w nocy z 9 na 10 kwietnia 1944 roku, pan porucznik Stefan Bałuk w ramach operacji lotniczej "W e l l e r 2"
Ukłony moje najniższe
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
22. Do Pani Maryli
Szanowna Pani Marylo,
Pani kapitan Elżbieta Zawacka, została zrzucona w nocy z 9 na 10 listopada 1943 roku w ramach operacji " Neon "
Towarzyszyli Jej
dowódca kpt. naw. Stanisław Król
Ekipa XXIX:
por. Bolesław Polończyk "Kryształ"
ppor. Fryderyk Serafiński "Drabina"
Ukłony moje najniższe
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
23. Szanowny Panie Michale
pięknie dziękuję za uzupełnienie .
71 lat temu, oddział AK dowodzony przez por. Jana Piwnika przeprowadził brawurową akcję rozbicia niemieckiego więzienia w Pińsku, skąd uwolnił m.in. cichociemnego - Alfreda Paczkowskiego "Wanię".
www.facebook.com/PatriaShop" height="300" width="300">
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
24. Pełniąc służbę w szeregach
Pełniąc służbę w szeregach ZWZ - AK stali się elitą Polski Walczącej. Cichociemni,
czyli żołnierze polscy szkoleni w Wielkiej Brytanii do zadań
specjalnych (dywersji, sabotażu, wywiadu, łączności i prowadzenia
działań partyzanckich), wysyłani byli do okupowanej Polski początkowo z
Wielkiej Brytanii, a następnie, od końca 1943 roku, z bazy we Włoszech.
Wszyscy byli ochotnikami.
Organizacją przerzutów zajmowała się polska sekcja brytyjskiego
Kierownictwa Operacji Specjalnych SOE (Special Operations Executive)
wspólnie z Oddziałem VI Sztabu Naczelnego Wodza Polskich Sił Zbrojnych,
odpowiedzialnym za łączność z Komendą Główną ZWZ - AK.
Jednym z cichociemnych był podporucznik, obecnie generał w stanie spoczynku, Stefan Bałuk,
pseudonim "Starba". Ukończył on szkolenie wywiadowczo - dywersyjne w
Glasgow. Generał przypomina, że pojęcie cichociemni stworzono w trakcie
szkoleń w Szkocji. – Dostawaliśmy zadania napadu na bank,
sklep czy pocztę i było to robione na serio. Odbywało się to w sposób
tajny i cichy, najczęściej w nocy i stąd taka nazwa - wspominał generał.
Choć byli świetnie przygotowani, to jak podkreślał Stefan Bałuk, w każdej akcji towarzyszył im strach.
Pierwszy zrzut, noszący kryptonim "Adolphus", miał miejsce w nocy z
15 na 16 lutego 1941 roku. Na pokładzie brytyjskiego dwusilnikowego
samolotu Whitley znalazło się trzech polskich skoczków: kpt. Stanisław Krzymowski ("Kostka"), por. Józef Zabielski ("Żbik") oraz kurier polityczny Czesław Raczkowski
("Włodek"). Po wielu godzinach niebezpiecznego lotu, którego trasa
przebiegała bezpośrednio nad Niemcami, spadochroniarze zostali zrzuceni
nie - jak planowano - pod Włoszczową w Kieleckiem, lecz na Śląsku
Cieszyńskim pod Skoczowem, na terenach włączonych do Rzeszy.
Pierwszy przerzut cichociemnych do okupowanej Polski miał charakter
eksperymentalny. Trasę przelotu uznano za zbyt niebezpieczną i na
dziewięć miesięcy przerwano loty. Po wznowieniu misji do lotów nad
Polskę wykorzystywano specjalnie przystosowane do tego typu zadań
samoloty Halifax. Zmieniono również trasę przelotu, która przebiegała
odtąd nad Danią lub Szwecją.
Nz: Jan Górski (po lewej) i Maciej Kalenkiewicz – inicjatorzy
założenia jednostki cichociemnych (1941), źr. www.objektyw.info,
Wikipedia/CreativeCommons
W sumie w rekrutacji prowadzonej od lata 1940 do jesieni 1943 roku do służby w roli cichociemnych zgłosiło się 2413 oficerów i podoficerów Polskich Sił Zbrojnych. Ogółem przeszkolono 606 osób, a do przerzutu zakwalifikowano łącznie 579 żołnierzy i kurierów. Od 15 lutego 1941 roku do 26 grudnia 1944 roku zorganizowano 82 loty, w czasie których przerzucono do Polski 316 cichociemnych (jeden z nich skakał dwukrotnie), wśród których znalazła się jedna kobieta - Elżbieta Zawacka "Zo".
W ramach wspomnianych zrzutów do kraju wysłano także 28 kurierów
Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Spośród 316 cichociemnych dziewięciu
zginęło przed dotarciem do celu: trzech poniosło śmierć z powodu
rozbicia się samolotu u wybrzeży Norwegii, trzech innych zostało
zestrzelonych nad Danią, a trzem skoczkom nie otworzyły się spadochrony.
W okupowanej Polsce cichociemni wchodzili w skład kierownictwa KG AK,
byli żołnierzami Wachlarza, Związku Odwetu, Kedywu, zajmowali się
szkoleniem, wywiadem, walczyli w oddziałach partyzanckich, uczestniczyli
w sabotażu i działaniach dywersyjnych we wszystkich okręgach AK.
Do najbardziej znanych cichociemnych przerzuconych do Polski należeli: ostatni komendant główny AK gen. Leopold Okulicki , szef Oddziału II KG AK płk Kazimierz Iranek - Osmecki, legendarny dowódca partyzancki z Gór Świętokrzyskich Jan Piwnik "Ponury", stojący na czele Centrali Służby Śledczej Państwowego Korpusu Bezpieczeństwa mjr Bolesław Kontrym "Żmudzin".
91 cichociemnych walczyło w Powstaniu Warszawskim, poległo
18 z nich. W czasie wojny zginęło w sumie 103 cichociemnych. Dziewięciu
zostało zamordowanych przez władze komunistyczne w powojennej Polsce.
Więcej na temat Cichociemnym w naszym serwisie RADIA WOLNOŚCI
http://nowahistoria.interia.pl/polska-walczaca/news-cichociemni-elita-po...
http://nowahistoria.interia.pl/kartka-z-kalendarza/news-16-lutego-1941-r...
16 lutego - godz. 12 - Wykład „Nieznani bohaterowie pierwszej misji Cichociemnych”
16 lutego br. Fundacja im. Cichociemnych Spadochroniarzy Armii
Krajowej oraz Muzeum Wojska Polskiego zapraszają na wykład „Nieznani
bohaterowie pierwszej misji Cichociemnych” połączony z prezentacją
multimedialną z okazji 73. rocznicy pierwszego zrzutu Cichociemnych do
kraju. Wykład poprowadzi Pan Sławomir Snopek – wieloletni badacz
zagadnienia wsparcia lotniczego dla Armii Krajowej. W trakcie
prezentacji przedstawiony zostanie rys powstania idei zrzutów z pomocą
kadrową i materiałową do Polski, następnie okres przygotowań do
pierwszej misji - pierwsze próby i niepowodzenia.
uczestników pierwszej operacji przerzutów Cichociemnych do kraju
(kryptonim „Adolphus”) ze szczególnym uwypukleniem postaci majora
Stanisława Krzymowskiego, kuriera politycznego – Czesława Raczkowskiego,
oraz załogi samolotu Whitworth Whitley, która przetransportowała
Cichociemnych w tej ryzykownej, eksperymentalnej misji.
Prezentacja odbędzie się o godzinie 12:00 na sali wystaw czasowych (parter MWP). Wstęp wolny. Serdecznie zapraszamy!
http://www.muzeumwp.pl/aktualnosci/399,16-lutego-godz-12-wyklad-8222-nieznani-bohaterowie-pierwszej-misji-cichociemnych-8221.php
"Rzeczą żołnierza jest stworzyć dla Ojczyzny piorun co błyska, a gdy
trzeba - uderzy", oto słowa marszałka Józefa Piłsudskiego, twórcy
muzeum WP.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
25. Formoza ma patrona. Został
Formoza ma patrona. Został nim zmarły w katastrofie smoleńskiej gen. Włodzimierz Potasiński
Od sierpnia 2007 r. do śmierci 10 kwietnia 2010 r. gen. Potasiński
był dowódcą Wojsk Specjalnych. W 2004 r. dowodził brygadą w składzie
Polskiego Kontyngentu Wojskowego w Składzie Międzynarodowych Sił
Stabilizacyjnych w Iraku, a na przełomie 2005 i 2006 r. pełnił służbę na
stanowisku zastępcy dowódcy tegoż kontyngentu.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
26. Komandosi dziedziczą tradycje „Miotły”
Operatorzy z Lublińca przejmują tradycję
„Miotły”, jednego z batalionów Armii Krajowej. Jednostka Wojskowa
Komandosów jest już kontynuatorką tradycji m.in. batalionów „Zośka” i
„Parasol”. Decyzję o przejęciu tradycji historycznych podpisał
wiceminister MON Maciej Jankowski. Dziś zaczyna obowiązywać.
Do dowódcy JWK płk. Wiesława Kukuły zwrócili się byli żołnierze
„Miotły”. Poprosili o zgodę na to, aby jednostka z Lublińca mogła
dziedziczyć i kultywować ich tradycje. – W imieniu żyjących Miotlarzy
wniosek złożył Antoni Olszewski, pseudonim „Tolek” – mówi płk Wiesław
Kukuła. – Z kolei żołnierze JWK jednogłośnie zadecydowali o przyjęciu
tej prośby. Dlatego zwróciliśmy się z oficjalnym wnioskiem do ministra
obrony narodowej.
Kim byli Miotlarze z Armii Krajowej? Batalion powstał na początku
1944 roku. Żołnierze zajmowali się dywersją i sabotażem Niemców.
Demaskowali wśród Polaków zdrajców i konfidentów oraz ich likwidowali.
Nazwa oddziału nawiązuje do wykonywanych zadań: żołnierze mieli
„wymieść” wrogów i hitlerowskich agentów ze stolicy. „Miotły” nie
tworzyli harcerze i intelektualiści z najlepszych polskich liceów jak w
przypadku „Zośki” czy „Parasola”. Miotlarzami byli najczęściej chłopcy i
dziewczęta z biednych dzielnic Warszawy. Za swoją służbę i wybitne
męstwo 33 żołnierzy batalionu odznaczonych zostało Virtuti Militari,
wielu otrzymało Krzyż Walecznych.
Decyzję o przejęciu tradycji Miotlarzy podpisał 17 lutego
wiceminister Maciej Jankowski, ale postanowienie obowiązuje od dziś. JWK
dziedziczy także tradycje innych batalionów AK: „Zośki”, „Parasola”
oraz Polskiego Samodzielnego Batalionu Specjalnego i działającej podczas
wojny w armii brytyjskiej 1 Samodzielnej Kompanii „Commando”.
– Z Miotlarzami poznaliśmy się już jakiś czas temu dzięki Zośkowcom.
To oni nas sobie przedstawili. Dobrze, że te relacje przybrały oficjalną
formę i od teraz jesteśmy współczesnymi kontynuatorami tego zasłużonego
dla historii oddziału – opowiada jeden z komandosów z zespołu bojowego
„A”. To właśnie ten zespół bezpośrednio odziedziczy tradycję „Miotły”.
Identyfikację z wartościami wyznawanymi przez żołnierzy Armii
Krajowej komandosi z Lublińca wyrażają na różne sposoby. Spotkają się z
kombatantami. Taką okazją jest rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego.
Na co dzień komandosi noszą na ramionach znaki historycznych formacji. –
Wiele z nich na nasze ramiona włożyli sami weterani. Spotkania z
weteranami to szczególnie ważne i wzruszające chwile. Naszym zadaniem
jest przekazać kultywowane przez nich wartości w podobny sposób
następnemu pokoleniu polskich żołnierzy – podsumowuje dowódca JWK.
Rodowód Jednostki Wojskowej Komandosów w Lublińcu sięga 1957 roku.
Wtedy w Krakowie powstała kompania rozpoznawcza, a dwa lata później
samodzielny 26 Batalion Rozpoznawczy. W 1993 roku utworzono 1 Pułk
Specjalny Komandosów. Następnie 1 Pułk Specjalny Komandosów został
podporządkowany Dowództwu Wojsk Specjalnych i przekształcony w Jednostkę
Wojskową Komandosów. Obecnie jednostka podlega Dowództwu Generalnemu
Rodzajów Sił Zbrojnych.
JWK dziedziczy tradycje: Polskiego Samodzielnego Batalionu
Specjalnego (1943-1944); Batalionu Armii Krajowej „Parasol” (1944); 1
Samodzielnej Kompanii „Comamando” (1942-1944); Batalionu Armii Krajowej
„Zośka” (1942-1944); Batalionu Armii Krajowej „Miotła” (1944); 62
Kompanii Specjalnej „Commando” w Bolesławcu (1967-1994); 1 Batalionu
Szturmowego w Dziwnowie (1964-1993); 1 Pułku Specjalnego Komandosów w
Lublińcu (1993-2011).
Magdalena Kowalska-Sendek
http://polska-zbrojna.pl/home/articleshow/11699?t=Komandosi-odziedzicza-...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
27. JWK LUBLINIEC: Obchody 70-tej
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
28. Do Pani Maryli,
Szanowna Pani Marylo,
Wszystkie te grupy zjednoczył i podporządkował sobie por. "Arciszewski" - Skowroński "Anatol" włączając je do ZWZ a następnie AK
W marcu 1944 roku dowództwo przejął kapitan / major / Franciszek Władysław Mazurkiewicz "Niebora",
W godzinie W batalion "Miotła" składał się z 12 plutonów
szkieletowych:
-
"Kostka"
-
"Torpedy"
-
"Czarnego"
-
"Mirka"
-
"Marsa"
-
"Bartosza"
-
"Jerzyków"
-
"Niedźwiedzi"
-
"Olszyny"
-
"Sarmaka"
-
"Kuleszy"
-
"Gałązki"
Łącznie stan baonu wynosił około 300-350 żołnierzy, w tym 20-30
sanitariuszek i łączniczek. W czasie Powstania Warszawskiego straty Batalionu
buły ogromne.
Część Ich
pamięci
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
29. Szanowny Panie Michale
pieknie dziekuję i kolejne zdjęcie z dzisiejszej uroczystości
Powstaniec Warszawski Pan major W.Nowakowski "Gacek"
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
30. Komandos i sanitariuszka
On – żołnierz Jednostki Wojskowej Komandosów z
Lublińca, ratownik pola walki. Ona – sanitariuszka Powstania
Warszawskiego. Kobieta, która przeszła szlak Batalionu „Miotła” Armii
Krajowej. Od zeszłego czwartku łączy ich nie tylko
medycyna pola walki. Wir – tegoroczny laureat Buzdyganów, swoją nagrodę
przekazał legendarnej sanitariuszce – Halinie Jędrzejewskiej, pseudonim „Sławka”.
– O Halinie „Sławce” Jędrzejewskiej przeczytałem pierwszy raz
piętnaście lat temu, kiedy rozpoczynałem swoją przygodę z medycyną pola
walki. Chciałem poznać kobietę, która kilkadziesiąt lat temu, gdy Polska
walczyła o niepodległość, ratowała życie żołnierzy – mówi Wir, operator
Jednostki Wojskowej Komandosów, którego wypowiedź przytacza portal
polska-zbrojna.
Jak dodano Wir jest też zasłużonym ratownikiem medycznym. Na misji w
Afganistanie uratował co najmniej kilkadziesiąt osób, nie tylko Polaków,
ale też Afgańczyków i Amerykanów.
28 marca br. Wir odebrał Buzdygana, prestiżową nagrodę „Polski
Zbrojnej”, i zaskoczył wszystkich uczestników gali, przekazując
wyróżnienie „Sławce”.
– To najlepszy ratownik medyczny, jakiego znam. Chcę w ten sposób podziękować i złożyć jej hołd – powiedział Wir.
Portal polska-zbrojna dodaje, że osoby zebrane na uroczystości nie
kryły wzruszenia, gdy na podium wśród laureatów tegorocznych Buzdyganów
pojawiła się „Sławka”, legendarna sanitariuszka Armii Krajowej.
– Fakt, że Wir dedykował mi swoją nagrodę, był dla mnie wielkim
zaskoczeniem i wzruszeniem. Odebrało mi głos – mówiła Halina
Jędrzejewska, której wypowiedź przytacza portal.
Wir służy od kilkunastu lat jako operator w Lublińcu. Od początku
związany jest z medycyną pola walki. Siedmiokrotnie służył na misjach:
dwa razy w Iraku, trzy w Afganistanie, dwa w Macedonii. Jest jednym z
dwóch Polaków, którzy ukończyli niezwykle trudne szkolenie SOCM (Special
Operations Combat Medic) w Stanach Zjednoczonych. Tam Wir nauczył się,
jak na polu walki podtrzymać życie rannego przez 72 godziny – czytamy na
portalu polska-zbrojna.pl.
Jako operator polskich wojsk specjalnych (Zadaniowy Zespół Bojowy
Task Force 50) dodatkowe zobowiązania mógł wykonywać tylko w czasie
wolnym. Mimo to na ochotnika z Amerykanami wykonywał dyżurne loty
śmigłowca ratunkowego. – Kiedy inni odpoczywali po akcjach, on brał
dyżury w szpitalu lub latał Medevaciem – opowiada kolega z jednostki.
Dyżury trzymał przez 24 godziny. Z radiem, przez które był wzywany do
śmigłowca, nie rozstawał się nigdy. Gotowy do pomocy zawsze, nawet w
środku nocy.
Podczas misji w Afganistanie ponad sto razy leciał do najciężej
rannych. Uratował życie wielu polskim i amerykańskim żołnierzom,
udzielał pomocy także okaleczonym i rannym Afgańczykom, również
dzieciom. Jak mówi sam komandos Wir, praca jest jego pasją.
Wir poznał Halinę Jędrzejewską kilka tygodni temu. Portal
polska-zbrojna.pl dodaje, że zespół Bojowy, w którym służy komandos, od
niedawna dziedziczy tradycję Batalionu „Miotła” Armii Krajowej. W tym
batalionie służyła sanitariuszka „Sławka”. Razem z grupą kilku innych
żołnierzy z jednostki w Lublińcu odwiedził panią Halinę w jej
warszawskim mieszkaniu.
– To było niezwykłe spotkanie. Panowała taka szczególna, przyjazna
atmosfera. Wśród komandosów czułam się jak niegdyś wśród przyjaciół,
powstańców – opowiada Halina Jędrzejewska i dodaje: jestem w takim
okresie życia, w którym nie nawiązuje się łatwo przyjaźni, ale w
przypadku Wira i jego kompanów mam poczucie, jakbym znała ich od lat.
Podczas spotkania komandos opowiadał sanitariuszce o swojej pracy,
obowiązkach wykonywanych na misjach. – Jego opowieści były niesamowite.
Dla mnie, sanitariuszki liniowej Powstania Warszawskiego, to niesamowita
sprawa. Sama wiele razy byłam bezradna wobec dużych ran. Miałam słabe
wyposażenie, ale robiłam, co tylko mogłam, by pomóc – wspomina „Sławka”.
http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/73219,komandos-i-sanitariuszka.html
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
31. Arnhem Fragment książki dr
Arnhem
Fragment książki dr Joanny Wieliczki-Szarkowej „Bitwy polskich żołnierzy 1940-1944”
Fragment książki dr Joanny Wieliczki-Szarkowej „Bitwy polskich żołnierzy 1940-1944”.
Śmiały plan marsz. Montgomery’ego, ścigającego się o wejście do
przemysłowego centrum Rzeszy z niezwykle szybkim i skutecznym dowódcą 3.
Armii Amerykańskiej, gen. George’m Pattonem, zakładał zdobycie przez
wojska powietrznodesantowe najważniejszych przepraw przez pięć wielkich
przeszkód wodnych, w tym trzy rzeki – Mozę (most pod Grave), Waal (most w
Nijmegen) i Dolny Ren – Lek (mosty w Arnhem) w Holandii, co otworzyłoby
drogę brytyjskiej 21. Grupie Armii i pozwoliłoby ominąć jej niemiecką
umocnioną Linię Zygfryda i wychodząc na tyły wojsk Hitlera, uderzyć na
Zagłębie Ruhry. Wojna mogłaby się skończyć jeszcze w 1944 roku, ale pod
warunkiem, że Niemcy nie stawiliby zdecydowanego oporu z powodu braku
sił. A tak się nie stało.
Operacja „Market-Garden”
Polacy mieli lądować 19 września. Przed wylotem, w małym, skromnym
kościółku katolickim w Stamford, do którego co niedzielę chodzili na
nabożeństwa, kapłan udzielił żołnierzom zbiorowego odpuszczenia grzechów
oraz błogosławieństwa Bożego na pomyślność ich działania. „Klęczałem
ja, moi podkomendni dowódcy i oficerowie sztabu oraz szara brać
żołnierska, gdy przyjmowaliśmy Komunię świętą. Oby Bóg pozwolił nam
wrócić. Nam wszystkim”– wspominał gen. Sosabowski.
Z powodu złej pogody zrzut spadochronowy polskiej Brygady został
przesunięty, odleciał natomiast drugi rzut 35 szybowców z artylerią
przeciwpancerną, wozami dowodzenia i sprzętem sanitarnym.
W końcu samoloty z Polakami wystartowały w środę, 21 września, o
godz. 14.00, a przed 17.00 były nad celem – holenderskim miasteczkiem
Driel, niedaleko Arnhem, w ogniu niemieckich baterii przeciwlotniczych.
„Dowódca zespołu zarządza przygotowanie się do skoku. Wdziewamy
spadochrony. Linka spadochronowa z karabinkiem spoczywa na kolanie –
wspominał gen. Sosabowski – […] Jestem już przy otworze. Uderza we mnie
prąd powietrza i wpycha z powrotem do samolotu. Rękami chwytam się ram
otworu drzwiowego i wypycham się ku przodowi. Stawiam nogi w próżnię i
lecę w dół jak kamień – sekundę lub więcej – nie wiem! Zresztą, kto w
tej chwili liczy sekundy? Odczuwam gwałtowne szarpnięcie w ramionach. To
rozwinięta czasza mego spadochronu zahamowała gwałtowny spadek ku
dołowi. A więc i tym razem spadochron otworzył się”.
W nocy z 22 na 23 września z wielkimi stratami jedna z kompanii
Brygady przeprawiła się przez Ren do Brytyjczyków na kilku przysłanych
gumowych łodziach, zatopionych zresztą w czasie tej akcji ogniem
nieprzyjaciela. Mimo ekstremalnych warunków oficer brytyjski David
Storrs przewiózł przez rzekę 50 żołnierzy, wykonując ponad 20 kursów.
Wieczorem pojawiły się oddziały brytyjskiej 43. Dywizji Piechoty, które
zajęły stanowiska w pobliżu Brygady. Przeprawiona kompania wzięła udział
w walkach w rejonie Oosterbeek. Odejścia na pozycje oczekiwali w
kościele. „Przedsionek kościoła jest bardzo ciemny i przesuwając się
przezeń, popychamy się i wpadamy na siebie wzajemnie – pisał Marek
Święcicki. – Ale w nawie głównej jest prawie jasno. Dalekie łuny,
aczkolwiek przygaszone, wpadają czerwonym refleksem przez okna i kładą
się, skupione dziwnym przypadkiem, na wysokim podium głównego ołtarza.
– Dziwnie wygląda to wszystko – mówi któryś z naszych żołnierzy,
siadając obok mnie w ławce. – Cały czas myślałem, że polecimy do
Warszawy. Bo przecież pan wie… ten nasz sztandar…
– Wiem – potakuję…
– Nasz sztandar jest z Warszawy – powtarza. – Haftowały go polskie
kobiety. Przenieśli go przez tyle granic. I pamiętali o tym sztandarze,
bo jak wybuchło w sierpniu powstanie w Warszawie, parę razy pisali w
depeszach, że czekają na nas. Że ich sztandar poprowadzi naszą Brygadę
na pomoc. Myślałem, że zobaczę po tych pięciu latach moich. A tu do
Holandii…
– No tak, zapewne – odpowiadam. Zdumiewa mnie i imponuje mi ten
człowiek, który przyszedł spod kul i idzie pod kule, a myśli w tej
chwili o sprawach tak fizycznie odległych. Który pamięta w Oosterbeek o
Warszawie”.
Dalsze przeprawianie polskich żołnierzy z południowego brzegu
odbywało się po północy już w niedzielę, 24 września, kiedy dostarczano
tuzin nowych łodzi, ale innych typów niż ustalono, co zmusiło dowództwo
do zmiany opracowanego podziału osad pod ogniem niemieckiej artylerii.
„Zaczęła się gehenna przeprawy. Ren był oświetlony rakietami Niemców i
pożarami zabudowań fabrycznych znajdujących się nad brzegiem
południowym. Saperzy spadochronowi stanowili załogę łodzi. W ogniu
karabinów maszynowych, artylerii i moździerzy przeprawiała się fala za
falą. Za wałem ochronnym, u wylotu drogi prowadzącej w kierunku
przeprawy, byłem ja z wysuniętym moim posterunkiem dowodzenia.
Nieprzyjaciel nie szczędził pocisków artyleryjskich właśnie na to
skrzyżowanie, na które pewnie już w dzień był dobrze wstrzelany. Miałem
więc rannych i na tym punkcie” – wspominał generał, który ostatecznie z
powodu zbyt gwałtownego ognia nakazał wstrzymać przeprawę i wrócić do
Driel.
O jeden most za daleko
Tymczasem sytuacja brytyjskiej 1. Dywizji Powietrznodesantowej na
północnym brzegu Renu pogarszała się dramatycznie: „Dziś trzeba za
wszelką cenę, za każdą cenę, przeprawić Brygadę na nasz brzeg. Dziś
trzeba uzyskać ostateczne rozkazy z 30. Korpusu. W ciągu dnia zbudowano
na obydwu brzegach Renu kilka nowych łodzi. Sytuacja nasza przestała już
być krytyczna, jest już dosłownie, w całym tego słowa znaczeniu,
tragiczna. Siły obrońców topnieją. Kończy się amunicja i… kończą się
ludzie”.
Ostatecznie, mimo że przez całą niedzielę, 24 września, prowadzono
intensywne przygotowania do sforsowania Renu w nocy z 24 na 25 września,
a nawet przeprawiono na północny brzeg „dzielnych chłopców z 4.
batalionu Pułku Dorset z 43. Dywizji Piechoty, 25 września marsz.
Montgomery nakazał wycofanie 1. Dywizji broniącej się resztkami sił w
Oosterbeek, tym samym przyznając, że operacja ”Market-Garden„ się nie
powiodła. Rozpoczęty około północy odwrót z północnego brzegu
ubezpieczała polska Brygada w rejonie Driel. Generał Sosabowski
wspominał, że jeszcze o świcie dużo żołnierzy brytyjskich było na
przeprawie i nie mieli możliwości przedostania się na południowy brzeg.
Dostali się do niewoli. Żołnierze Brygady nie ryzykowali niewoli.
Ryzykowali przepłynięcie Renu. Nie wszyscy dopłynęli. Między innymi
zginął wtedy kapelan 3. batalionu, ks. Hubert Misiuda, który wraz z
żołnierzami przeprawił się dwa dni wcześniej na północny brzeg Renu.
”Przez trzy dni ksiądz kapelan snuł się po polu walki, błogosławił,
spowiadał, opatrywał, rejestrował zgony, zbierał znaki tożsamości. Przez
dni te i noce sam u granicy wyczerpania nerwowego podtrzymywał swym
widokiem tych, którzy słabli na duchu„. Ojciec Hubert był misjonarzem na
Cejlonie. W 1940 roku przez Rzym dotarł do Francji i wstąpił do wojska
jako kapelan. Potem przedostał się przez Hiszpanię i Portugalię do
Wielkiej Brytanii i na ochotnika zgłosił się do 1. Samodzielnej Brygady
Spadochronowej. Wszystkich ujmował swoim łagodnym charakterem i był
powszechnie lubiany. ”Teraz Ojciec Hubert stał nad brzegiem rzeki wśród
zbitego tłumu, w ogniu nawały nieprzyjacielskiej, i z ufnością zanosił
raz jeszcze swe modły do Boga. Gdy wraz ze świtem prysła ostatnia
nadzieja na przeprawienie się łodzią na południowy brzeg, gdzie
oczekiwało ocalenie, Ojciec Hubert wraz z innymi zeszedł na brzeg, gdyż
zrozumiał, że ostatnią szansą jest przepłynięcie rzeki wpław. Był nie
tylko księdzem, ale i żołnierzem. Poddać się może tylko wtedy, gdy
ostatnia szansa zawiedzie. Woda jest zimna, zapiera dech, miażdży
odwagę. Woda jest wartka i szeroka, a środkiem jej biją nieustannie
pociski. Ojciec Hubert płynie. Widocznie jednak głowę jego dojrzała
jakaś obsada niemieckiego karabinu maszynowego. Najpierw zaszumiała woda
prażona pociskami w pobliżu, potem skurcz bólu przeszył twarz kapelana,
potem czerniona plama zabarwiła wodę. Pobladła smutna, ogorzała twarz
księdza. Przesłoniły się mgłą i odbarwiły oczy pełne niegdyś energii.
Jeszcze jedno długie bolesne westchnienie – i głowa zniknęła z
powierzchni„ – wspominali porucznik Jerzy Bereda-Fijałkowski i ks.
kapelan Alfred Bednorz.
Książkę można nabyć w księgarniach „Naszego Dziennika”:
w Warszawie
al. Solidarności 83/89,
tel. (22) 850 60 20,
e-mail: ksiegarnia.wawa@naszdziennik.pl
w Krakowie
ul. Starowiślna 49,
tel. (12) 431 02 45,
e-mail: ksiegarnia@naszdziennik.pl
e-mail: zamowienia@naszdziennik.pl
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
32. 70. rocznica operacji Market Garden
Bronisław Komorowski wziął udział w obchodach 70. rocznicy bitwy pod Arnhem, w której walczyli polscy spadochroniarze. W uroczystościach, które odbywały się na Placu Polskim w Driel, wziął też udział holenderski król Wilhelm Aleksander oraz przedstawiciele rządu holenderskiego, reprezentanci Wielkiej Brytanii, Kanady i Francji.
Jak podkreślił prezydent, żołnierzom polskiej brygady spadochronowej przyszło walczyć nie w kraju, ale na ziemi holenderskiej, w ramach nieudanej alianckiej operacji Market Garden, m.in. odsłaniając odwrót oddziałów brytyjskich. - Polscy żołnierze walczyli, płacąc daninę krwi za wolność świata zachodniego, za wolność innych narodów, także Holendrów - przypomniał Bronisław Komorowski.
Dziękował Holendrom za pamięć o polskim wkładzie w walkę o wolność Holandii i za opiekę nad grobami polskich żołnierzy.
Mieszkańcom Driel podziękował też za pomnik generała Stanisława Sosabowskiego.
weteranami, którzy brali udział w walkach pod Arnhem. Złożyli wieńce pod
pomnikiem Surge Polonia i pomnikiem gen. Sosabowskiego.
Do bitwy doszło w trakcie rozpoczętej 17 września 1944 r.
największej w II wojnie światowej operacji wojsk spadochronowych, o
kryptonimie Market Garden.
http://www.prezydent.pl/aktualnosci/wizyty-zagraniczne/art,339,ofiara-zo...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
33. 75 lat od pierwszego zrzutu skoczków
14 lutego w Muzeum AK w Krakowie Dzień Cichociemnych
Pamiątki związane z majorem Janem Górskim – jednym z
pomysłodawców przerzutu z Wielkiej Brytanii do okupowanej Polski
skoczków spadochronowych zwanych Cichociemnymi – będzie można zobaczyć w najbliższą niedzielę podczas Dnia Cichociemnych w Muzeum Armii Krajowej w Krakowie.
Oprócz pokazu eksponatów zaplanowano warsztaty dla dzieci i wykład Artura Jachny o historii cichociemnych.
– Dużo mówi się o akcjach przeprowadzonych przez cichociemnych. My
chcemy przypomnieć o roli, jaką w organizowaniu szkolenia polskich
oficerów w Wielkiej Brytanii, a potem ich przerzutów do okupowanego
kraju, odegrali Jan Górski i Maciej Kalenkiewicz – powiedział PAP Artur
Jachna.
Jan Górski nie tylko zabiegał o szkolenie i przerzucenie do Polski
oficerów, ale sam, przybierając pseudonim „Chomik”, został zrzucony nocą
z 14 na 15 marca 1943 r. w okolice Grodziska Mazowieckiego, z
przydziałem do Obszaru Białystok AK.
Po jego rozwiązaniu wiosną 1944 r. mjr Górski trafił do Warszawy, do
Biura Inspekcji Komendy Głównej AK. Szefował mu gen. Stanisław
Rostworowski „Odra”, który podczas akcji „Burza” przeniósł swój sztab do
Krakowa, a mjr Jan Górski powędrował za nim. W Krakowie w połowie
sierpnia 1944 r. wpadł w ręce gestapo. Trafił do obozu koncentracyjnego
Flossenburg w Bawarii. Podczas ewakuacji obozu mjr Górski uciekł z
sześcioma współwięźniami. Zginął zastrzelony przez Niemców, próbując
odciągnąć uwagę od reszty uciekinierów.
W 2013 r. do Muzeum AK trafiły pamiątki po majorze Górskim, głównie
fotografie i dokumenty związane z jego działalnością wojskową.
W nocy z 15 na 16 lutego minie 75 lat od pierwszego zrzutu skoczków
na teren okupowanej Polski. Wszyscy byli ochotnikami. Podczas wojny
nazywano ich „ptaszkami”, a z czasem – ze względu na tajemnicę, do
której utrzymania byli zobowiązani – „cichociemnymi”.
Podczas okupacji cichociemni wchodzili w skład kierownictwa Komendy
Głównej AK, byli żołnierzami „Wachlarza”, Związku Odwetu, Kedywu,
zajmowali się szkoleniem, wywiadem, walczyli w oddziałach partyzanckich,
uczestniczyli w sabotażu i działaniach dywersyjnych we wszystkich
okręgach AK.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
34. „Wywalcz jej wolność lub
„Wywalcz jej wolność lub zgiń!”
75 lat temu cichociemni po raz pierwszy
wylądowali na polskiej ziemi
Elita poświęcenia dla Ojczyzny. Elita odwagi i bohaterstwa. Elita Sił
Zbrojnych RP, działających w skrajnie trudnych warunkach konspiracji i
partyzantki na terenach kontrolowanych przez wroga.
Mieli wybór. Mogli z dumą i godnością służyć w liniowych jednostkach
odbudowanego na Zachodzie Wojska Polskiego – na froncie regularnej
wojny. Mogli walczyć w mundurach. Na wypadek niewoli – podlegać ochronie
według praw wojny jako jeńcy alianckich jednostek. Mogli zaznać smaku
zwycięstwa, kiedy polskie jednostki walczyły ramię w ramię z
Brytyjczykami i Amerykanami przy wyzwalaniu Włoch, Francji, Belgii czy
Holandii. Mogli liczyć na to, że po znoju bitwy będą ich czekać chwile
wytchnienia na zapleczu frontu. Wielu z nich mogło kontynuować pracę w
sztabach i dowództwach jednostek, gładko pnąc się po szczeblach awansu.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
35. W hołdzie Cichociemnym. 75.
W hołdzie
Cichociemnym. 75. rocznica pierwszego zrzutu – operacji „Adolphus”
Obchody 75. rocznicy pierwszego zrzutu na okupowane terytorium polskie Cichociemnych, czyli...
Dębowiec: obchody 75. rocznicy pierwszego zrzutu Cichociemnych
pierwszego zrzutu Cichociemnych na okupowane terytorium polskie. W
uroczystości biorą udział m.in. minister obrony narodowej Antoni Macierewicz i Cichociemny – kpt. Aleksander Tarnawski, pseudonim „Upłaz”.
W planach uroczystości
przewidziano złożenie wieńców przy głazie pamiątkowym, nabożeństwo
ekumeniczne, wystawę militariów i broni oraz inscenizację podjęcia
spadochroniarzy.
Prof. Wojciech Polak, historyk,
przypomina, że Cichociemni, czyli żołnierze polscy szkoleni w Wielkiej
Brytanii do zadań specjalnych, odegrali ogromną rolę w walce o
niepodległą Polskę.
Od 15 lutego 1941 r. do 26 grudnia 1944
r. odbyły się 82 loty, w czasie których przerzucono 316 Cichociemnych, w
tym jedną kobietę – Elżbietę Zawacką – oraz 28 kurierów Ministerstwa
Spraw Wewnętrznych.
Szef MON: przekaz Cichociemnych, którzy się nie poddali, trwa w Polakach
Mija 75. rocznica pierwszego zrzutu Cichociemnych na okupowane
terytorium polskie. – Przekaz Cichociemnych, którzy nigdy się nie
poddali, trwa w narodzie polskim - powiedział w...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
36. 75. rocznica zrzutu
75. rocznica zrzutu żołnierzy
Rozświetlą Narodowy
dla Cichociemnych
wyświetlany na fasadzie Stadionu Narodowego w poniedziałek i wtorek. – W
ten sposób chcemy upamiętnić... więcej »
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
37. Zanim skoczyli na polską
Zanim skoczyli na polską ziemię
Cichociemni zaliczali „kurs
korzonkowy” – trzeba było w górach wyżywić się tym, co udało się znaleźć
lub upolować – pisze Anna Zechenter
łączności 10. Brygady Kawalerii Pancernej. Anglicy nie bardzo wiedzieli,
co zrobić z tysiącami polskich żołnierzy przybyłych w ramach ewakuacji
po klęsce Francji w 1940 roku. Łącznościowcom z 10. Brygady kazano
pilnować wybrzeża na północy, choć na niemiecką inwazję się nie
zanosiło. „Jeszcze długo dyskutowałbym ze szkockimi przyjaciółmi
poważnie i głęboko, czy idzie na pogodę (to znaczy, czy będzie mniej
lało), gdyby nie to…” – wspominał Tadeusz Burdziński.
Pewnego dnia 1942 roku w koszarach pojawił się mężczyzna z siedziby
Naczelnego Wodza w Londynie. Wzywał na rozmowy niektórych żołnierzy, a
gdy przyszła kolej na Burdzińskiego, okazało się, że chodzi o przerzut
na spadochronie do kraju, o skok „z dziury w samolocie”. „Aż mną
wstrząsnęło ze zgrozy – przyszły cichociemny zapamiętał ten szok. – Z
tramwaju, ewentualnie, z trampoliny – jeszcze ujdzie, ale z samolotu?”.
Na skraju pustynnej drogi
W II Rzeczypospolitej wojska powietrznodesantowe dopiero raczkowały:
pierwszy kurs dla oddziałów tej formacji odbył się w 1937 roku w
Legionowie, Wojskowy Ośrodek Spadochronowy dla pierwszych oddziałów
desantowych powstał w Bydgoszczy w roku 1939 – za późno. Nic zatem
dziwnego, że dla wielu, którym przedstawiano propozycję misji w kraju,
barierą trudną do przełamania był właśnie skok: „Im dłużej rozważałem tę
sprawę, tym bardziej moje opory traciły swe napięcie. Fatalna dziura w
samolocie zaczęła mi się wydawać jakoś mniej groźna. Starałem się o niej
nie myśleć” – oswajał się z tą myślą Burdziński.
Decyzja zapadła – po szkoleniu został zrzucony nocą z 16 na 17 lutego
1943 roku i przydzielony do Komendy Głównej AK jako radiotelegrafista.
Tomasz Wierzejski, żołnierz generała Andersa, pełnił w Palestynie
funkcję pierwszego oficera technicznego 5. Brygady Saperów, gdy podczas
manewrów spostrzegł na drodze jeepa. „Nie wiedziałem, że w tej chwili
zbliża się przeznaczenie” – zapamiętał. Propozycję dołączenia do
cichociemnych dostał na skraju pustynnej drogi od swego dawnego
przełożonego w Sowietach. W ciągu dziesięciu minut, w hałasie mijających
go kolejnych kolumn samochodów pełnych ludzi, z którymi miał nadzieję
kiedyś „wjechać na ziemię rodzinną”, musiał postanowić o dalszym życiu.
Zgodził się. Skoczył w maju 1944 roku i walczył w Powstaniu Warszawskim.
Takich właśnie szukano – gotowych podejmować decyzje błyskawicznie,
niewahających się w obliczu nieprzewidzianych sytuacji, straceńców
odważnych, ale i rozważnych. Od nich miało przecież w przyszłości
zależeć życie wielu ludzi pod okupacją.
Spośród ponad 2,5 tysiąca ochotników ciężkie szkolenie ukończyło 606, a
do skoku skierowano 579. W latach 1941-1944 na polskiej ziemi wylądowały
344 osoby – 316 z nich było żołnierzami cichociemnymi wysłanymi przez
Ministerstwo Spraw Wojskowych, pozostali, nazywani „kociakami” od
nazwiska ministra spraw wewnętrznych Stanisława Kota, reprezentowali
władze cywilne – byli kurierami i emisariuszami politycznymi.
„Szóstka” werbuje
Pomysł zrzucania pod niemiecką okupację żołnierzy wyszkolonych w różnych
sprawnościach, potrzebnych w walce konspiracyjnej, wykluwał się długo.
Jeszcze we Francji, gdzie gen. Władysław Sikorski zbierał pod swoją
komendę tych, którzy po klęsce wrześniowej przedostali się na Zachód,
kilku oficerów rozpoczęło starania o otwarcie drogi dla skoczków do
kraju. Chętni byli, brakowało jednak samolotów, bo dla Francuzów kwestia
wsparcia podziemia „gdzieś na wschodzie” była nieistotna. Idea nabrała
realnych kształtów dopiero po klęsce Francji, gdy polscy żołnierze
znaleźli się w Wielkiej Brytanii. Powołane z polecenia premiera Winstona
Churchilla Kierownictwo Operacji Specjalnych (Special Operations
Executive) przygotowywać miało najlepszych do walki na ziemiach
okupowanych przez III Rzeszę. Za współpracę z sekcją polską SOE
odpowiadał Oddział VI przy Sztabie Naczelnego Wodza, słynna „szóstka” –
to za jej sprawą ludzie znikali ze swoich oddziałów, „kierowani do zadań
specjalnych”, „przenoszeni do innych oddziałów”, „delegowani w ramach
reorganizacji”…
Chociaż SOE ingerowało zdecydowanie w działania na terytoriach
okupowanych, współpraca z Rządem RP na Uchodźstwie odbywała się na
innych zasadach: ostateczne decyzje zapadały w Londynie i Komendzie
Głównej ZWZ/AK. O sekcji polskiej SOE rzec by można bez przesady, że
pełniła funkcję usługową wobec władz na uchodźstwie, pozostających w
kontakcie z podziemiem. Prowadziła szkolenia i dostarczała sprzęt, ale
ludzi dobierała „szóstka”.
Dlaczego cichociemni?
Skok z samolotu w ciemność, a potem lądowanie w nieznanym terenie,
prawie po omacku. Tak zaczynali swoją konspiracyjną działalność w
zajętej przez Niemców Polsce cichociemni. Pierwsi wylądowali 75 lat
temu, nocą z 15 na 16 lutego 1941 roku, pod wsią Dębowiec na Śląsku
Cieszyńskim. Wśród „ptaszków” – w kraju nie znano określenia
„cichociemny” – których bojowe wyczyny przeszły do legendy, byli
dywersanci, minerzy, radiotelegrafiści, fałszerze dokumentów – ale także
dowódcy zgrupowań partyzanckich i emisariusze wojskowi.
Skąd ta dziwna nazwa – „cichociemni”? Tego nie wie nikt. Powstała
podobno w środowisku żołnierskim w Szkocji. „W owych czasach zaczęli
znikać z oddziałów, po cichu i w niejasnych, a więc ’ciemnych’
okolicznościach, co większe zabijaki” – wspomina jeden z cichociemnych.
Nikt nie tłumaczył pozostałym żołnierzom, dokąd kierowano wybranych.
Absolutna dyskrecja była konieczna dla bezpieczeństwa przyszłych
skoczków, bowiem niemiecki wywiad miał swoje oczy i uszy wszędzie. Inni
twierdzą, że słowo to nawiązuje do sposobu ich działania – „po cichu” i
„w ciemności”.
Kurs „korzonkowy”, dywersja i komisje śledcze
Na ćwiczeniach w Wielkiej Brytanii i od 1944 roku we Włoszech nie
szczędzono ludzi. Izolacja od świata zewnętrznego miała ich przygotować
do życia w konspiracyjnych warunkach. Sprawność fizyczna i zaradność w
każdych warunkach stanowiły podstawę. Trenowano walkę wręcz, wspinanie
się po linach, umiejętność cichej likwidacji przeciwnika. Zaliczali
„kurs korzonkowy” – trzeba było w górach północnej Szkocji wyżywić się
tym, co udało się znaleźć lub upolować. W jednej z baz postawiono
kandydatom dziwny warunek: do górskiej siedziby mogli wchodzić tylko
chyłkiem przez płot i okna. Kto przekroczył bramę lub drzwi, płacił
sześć pensów kary.
Zakwaterowani pod koniec 1940 roku w Inverlochy Castle pod Fort William w
hrabstwie Inverness nabywali wprawy w strzelaniu bez celowania, i to z
różnych pozycji; uczyli się wytwarzania materiałów wybuchowych domowymi
sposobami i postępowania z detonatorami; wiele uwagi poświęcano
najnowszemu wynalazkowi – plastikowi. W kość dawały zadania terenowe.
Wywieziony w nieznanym mu kierunku człowiek musiał wrócić, nie wpadając
po drodze w ręce patrolującej okolicę gwardii i mieszkańców,
podejrzliwych wobec każdego obcego, w którym widziano szpiega III
Rzeszy. W związku z zagrożeniem niemiecką inwazją znaki drogowe były
pozaklejane lub odwrócone w przeciwnym kierunku, co nie ułatwiało
zadania. Kto nie podołał, odpadał.
W posiadłości Briggens pod Londynem przechodzili partiami od stycznia
1941 roku kurs nazywany „konspiracyjnym”. Dostawali zadanie, np.
unieruchomić fabrykę. Musieli przygotować plan i przeprowadzić go,
podczas gdy wokół starego obiektu przemysłowego krążyły nieuprzedzone o
niczym patrole policji brytyjskiej. W podobny sposób „niszczyli” działa
przeciwlotnicze, mosty, tunele, a nawet „wysadzili” fabrykę amunicji.
Doskonalono pamięć i spostrzegawczość. Ich uwaga musiała być stale w
napięciu, zjeżdżały bowiem niespodziewanie, w dzień i w nocy, „komisje
śledcze”. „Pytano nas o rzeczy i sprawy proste: gdzieś był wczoraj, coś
tam robił i o czym rozmawiałeś – wspominał jeden z „przesłuchiwanych”. –
W odpowiedzi zawsze należało kłamać, ale tak, aby to kłamstwo miało
wszelkie cechy prawdy, zwłaszcza że w sąsiednim pokoju inna komisja
jednocześnie badała twego kolegę, z którym cię widziano wczoraj w
sąsiednim miasteczku”. Jedna pomyłka – i koniec nauki. Błędy były
niedopuszczalne i niewybaczalne – ludzie ci musieli być niezawodni, nie
mieli prawa do pomyłki. Niemcy nie daliby im drugiej szansy…
Skoczył we śnie
W ośrodku treningowym Largo House, zbudowanym własnymi rękoma przez
żołnierzy generała Stanisława Sosabowskiego, twórcę 1. Samodzielnej
Brygady Spadochronowej, a potem w brytyjskim ośrodku Ringway, czekała
przyszłych cichociemnych trudność dla niektórych największa: zaprawa i
skoki. Tę pierwszą, polegającą na ćwiczeniu do upadłego na specjalnych
przyrządach dało się, zacisnąwszy zęby, przetrzymać. Zapoznawszy się z
cieszącym się złą sławą trapezem, windowanym z siedzącym na nim
człowiekiem wysoko i spuszczanym znienacka, tak by spadający poczuł, co
znaczy zderzenie z ziemią, kandydaci przechodzili do rzeczy – trzeba
było w Ringway wsiąść do samolotu i wysiąść z niego wysoko w chmurach…
Głównym celem instruktorów było wyrobienie automatycznego odruchu na
dwie komendy: „action station”, czyli „przygotowanie”, i „go”, po którym
człowiek miał bez ułamka sekundy wahania wyskoczyć. Leszek Starzyński
„Malewa”, bratanek bohaterskiego prezydenta Warszawy, ukończywszy naukę w
Polskiej Szkole Wywiadu prowadzonej pod przykrywką Oficerskiego Kursu
Doskonalenia Administracji Wojskowej, wspominał: „Wszyscy już jesteśmy
’zautomatyzowani’. Mieliśmy dowód przedwczoraj w nocy. Jakiś adept o
wysokich (dosłownie) aspiracjach krzyknął przez sen: ’action station!’.
Inny natychmiast wrzasnął: ’go!’. Trzeci zleciał z pryczy”. Napięcie
nerwów i koncentracja na wykonaniu zadania obarczonego ryzykiem śmierci
dawały znać o sobie.
Siła dyscypliny
Stopień wewnętrznego zdyscyplinowania był u kandydatów niewiarygodnie
wysoki. Spadochrony otwierały się za sprawą liny desantowej, tzw. linki
życia, zakończonej klamrą zatrzaskiwaną w karabińczyku zamocowanym w
samolocie. Każdy musiał być przypięty, by czasza się rozpostarła.
Pewnego dnia 1943 roku do samolotu wsiadło nie dziesięciu, lecz
dziewięciu ludzi. Jeden zachorował, o czym pozostali nie wiedzieli.
Skaczący z numerem dwa zobaczył w ostatniej chwili, że koło ramienia
porucznika z numerem cztery zwisa luzem karabińczyk. Skacząc, krzyknął:
„Pan nie jest przypięty!”. Po nim poszedł w powietrze numer trzeci, a
porucznik zdążył obejrzeć się za siebie. Zobaczył wolny karabińczyk i…
skoczył. Z pełną świadomością, że runie na ziemię jak kamień. Skoczył,
bo była jego kolej. Tak silna była wewnętrzna presja wykonania rozkazu.
Przeżył, rzecz jasna, bo karabińczyk należał do brakującego na pokładzie
żołnierza.
Po pierwszym skoku przez otwór w podłodze samolotu, okupionym potężnym
strachem, Starzyński był zachwycony: „Mogę skakać pięć razy dziennie!
Pierwszorzędna rozrywka!”. Podobnie reagowali pozostali z jego grupy.
Gdy jednak nadszedł moment wsiadania po raz wtóry do maszyny, Starzyński
z przykrością stwierdził, że zaczyna odczuwać coś dziwnego, jakby
zdenerwowanie… I tak było za każdym razem.
W nowej skórze
Ostatni etap szkolenia wydawał się rozrywką w porównaniu z tym, co
przeszli wcześniej, ale rozstrzygał o ich szansie na przeżycie w kraju.
Uczono ich realiów życia pod okupacją, poznawali własny kraj od nowa:
monety, banknoty, kenkarty, nazwy ulic, ceny biletów – zgubić ich mógł
każdy błąd, drobne przeoczenie. Musieli zapomnieć, że są wojskowymi,
wyzbyć się typowych odruchów, np. salutowania i trzaskania obcasami.
Nawet ubiorem musieli się upodobnić do przeciętnego mieszkańca
Generalnego Gubernatorstwa, bo Niemcy wiedzieli o „zrzutkach” i polowali
na nich. I wreszcie rzecz podstawowa: trzeba było nauczyć się własnej
legendy, rozstać raz na zawsze z dotychczasową tożsamością. Na miejscu
przejmowały ich „ciotki” – kobiety z gotowymi konspiracyjnymi
mieszkaniami, opiekujące się nimi przez okres aklimatyzacji.
Wybrani sprostali drakońskim metodom instruktorów, przełamali wszystkie
swoje lęki – a jednak kilku w ostatniej chwili się wycofało „na skutek
oporów psychicznych, na stacji wyczekiwania, na krótko przed wsiadaniem
do samolotu – jak pisał cichociemny Stanisław Jankowski we
wspomnieniach. – Każda zmiana decyzji była uwzględniana. Nie żądano
nawet jej motywacji. Mimo to – a może właśnie dlatego wycofywali się
bardzo nieliczni”.
Gdy wreszcie ich stopy dotknęły polskiej ziemi, szli każdy swoją drogą –
tam, gdzie posłał ich rozkaz. Kierowano ich do zadań najtrudniejszych:
organizacyjnych, wywiadowczych, dywersyjnych, partyzanckich.
Zaprzysiężeni na rotę ZWZ/AK, słowa dotrzymali. Wróg zebrał wśród nich
ogromne śmiertelne żniwo: 103 zginęło w czasie wojny, a dziewięciu
zostało zamordowanych przez władze w komunistycznej Polsce. Ocalał co
trzeci.
Anna Zechenter, IPN Kraków
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
38. Niedziela, 15 maja
Niedziela, 15 maja 2016
"Cichociemni należeli do najwybitniejszych oficerów. Ich patriotyzm i męstwo pozostaną wzorcem"
Organizatorzy i Uczestnicy
Dorocznego Zjazdu Cichociemnych i Ich Rodzin
w Warszawie
Szanowni Państwo!
Przesyłam serdeczne pozdrowienia wszystkim Państwu, zgromadzonym w warszawskim Zamku Królewskim z okazji Dorocznego Zjazdu Cichociemnych i Ich Rodzin. Bardzo się cieszę, że w ogłoszonym przez Sejm RP Roku Cichociemnych spotykają się Państwo w stolicy suwerennej Rzeczypospolitej. Tej samej, którą wspominali Spadochroniarze Armii Krajowej, żegnając się przed skokiem słowami: „Do zobaczenia w Polsce”.
Mówiąc to, życzyli sobie udanego lotu i dotarcia do struktur konspiracyjnych w okupowanej Ojczyźnie. Ale zarazem myśleli o celu ostatecznym: wyzwoleniu narodu i odzyskaniu niepodległego państwa. Na to jednak Cichociemnym – tak jak i wszystkim Polakom – przyszło czekać jeszcze kilka dekad. Wielu spędziło ten czas na obczyźnie, chociaż w pełni zasłużyli na to, by rodacy czcili ich jako bohaterów narodowych. Innych po powrocie do kraju, opanowanego przez narzucone władze komunistyczne, czekały represje i długoletnie więzienie albo śmierć w kazamatach bezpieki.
A przecież tworzyli oni formację, którą – nawet na tle jakże wielu bohaterskich jednostek Polskich Sił Zbrojnych i Armii Krajowej – wyróżniały wyjątkowe dokonania. Cichociemni należeli do najwybitniejszych oficerów Polski Walczącej, kierowali oddziałami podziemia, szkolili kadry żołnierskie, wykonywali szczególnie trudne zadania specjalne.
Zapisali wiele spośród najpiękniejszych kart w księdze chwały oręża polskiego. Walczyli na całym obszarze II Rzeczypospolitej z obydwoma okupantami: nazistowskimi Niemcami
i sowiecką Rosją, po wojnie zaś także w drugiej konspiracji, jako Żołnierze Wyklęci–Niezłomni. Prawie co trzeci z nich oddał życie za wolną Polskę. I dlatego jesteśmy im winni
wieczną cześć i wdzięczność.
Chcę dzisiaj podziękować wszystkim, którzy dokładają starań, aby chwalebna pamięć i tradycje bojowe Cichociemnych były pielęgnowane i kontynuowane. Dziękuję ich rodzinom
i organizatorom zjazdów, dziękuję też żołnierzom Jednostki Wojskowej GROM. Nade wszystko zaś składam wyrazy najwyższego szacunku i z serca dziękuję ostatnim żyjącym Cichociemnym. Wierzę, że my, Polacy, pozostaniemy wierni przesłaniu, jakie pozostawili nam Spadochroniarze Armii Krajowej. Że ich patriotyzm, męstwo i poświęcenie pozostaną
dla naszego narodu na zawsze aktualnym wzorcem i bezbłędnym drogowskazem. Że w myśl tych zasad będziemy razem umacniać bezpieczeństwo i pomyślność naszej Ojczyzny.
Z wyrazami szacunku i sympatii,
Andrzej Duda
Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej
http://www.prezydent.pl/aktualnosci/wypowiedzi-prezydenta-rp/inne/art,16...
IV Dzień Cichociemnych na Ursynowie
W sobotę, 14 maja 2016 r., odbywał się IV Dzień Cichociemnych na Ursynowie. Jest to piknik edukacyjny o charakterze militarno-historycznym. Galerię zobaczysz TUTAJ.
http://www.naszdziennik.pl/galeria/157957,iv-dzien-cichociemnych-na-ursy...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
39. Odsłonięto pomnik trzech Cichociemnych.
omnik-nagrobek trzech Cichociemnych i kurierów Rządu RP na Uchodźstwie, którzy zginęli podczas akcji 27 maja 1943 r., zawierający ich prawdziwe nazwiska i pseudonimy, odsłonięto na warszawskim Cmentarzu Bródnowskim.
Pomnik poświęcony jest pamięci Cichociemnych i kurierów: Jerzego Mary-Meyera „Visa”, Wiktora Czyżewskiego „Capa” i Norberta Horensteina „Andrzeja”. Zginęli oni podczas akcji 27 maja 1943 r., na rogu ulic Długiej i Miodowej w Warszawie.
Strzelanina wywiązała się, gdy kelnerka z restauracji przy Miodowej 23, nazywanej „U folksdojcza”, wezwała Niemców, zaalarmowana prawdopodobnie widokiem pistoletu u jednego z Cichociemnych. Czwarty uczestnik akcji Stanisław Stach „Marian” został ranny i zawieziony do siedziby gestapo w Alei Szucha, gdzie popełnił samobójstwo, połykając ampułkę z cyjankiem potasu. W akcji na Miodowej zabity został m.in. wyższy urzędnik policji i komisarz kryminalny SS-Obersturmfuehrer Horst Corfei.
Ciała kurierów zostały wykradzione z kostnicy i pogrzebane w tajemnicy na Cmentarzu Bródnowskim. Meyer, Czyżewski i Horenstein zostali pochowani jako „bracia Horscy”.
Na nowym pomniku umieszczono nagrobek z trzema kolumnami - każda odpowiada jednemu z poległych. Umieszczone tam zostały także inskrypcje z prawdziwymi danymi osobowymi, pseudonimami poległych, opisem akcji, w której stracili życie i symbolami Polskiego Państwa Podziemnego oraz Cichociemnych. Autorem pomnika jest rzeźbiarz Czesław Kałużny.
W 1943 r. pogrzeb poległych odbył się w konspiracji. Na tablicy nagrobnej widniały fikcyjne nazwiska. Po wojnie rodziny poległych w większości znalazły się poza granicami naszego kraju. Grób z czasem zaczął ulegać stopniowej degradacji
—powiedział podczas czwartkowej uroczystości wojewoda mazowiecki Zdzisław Sipiera.
Można powiedzieć, że dziś na nowo odbywa się pogrzeb bohaterów, tym razem oficjalny
—dodał.
Życiowe losy Meyera i Horensteina przypomnieli przedstawiciele rodzin poległych. Uroczystość zwieńczyły modlitwy, odmówione przez ks. Jerzego Gołębiowskiego i naczelnego rabina Polski Michaela Schudricha, a także złożenie wieńców, m.in. od ministra obrony narodowej i wojewody mazowieckiego.
Pomnik został wpisany do rejestru grobów i cmentarzy wojennych, jako miejsce pamięci narodowej. Pod opieką wojewody mazowieckiego znajduje się ponad 1300 obiektów, z których większość pochodzi z okresu I i II wojny światowej.
Cichociemni to żołnierze Polskich Sił Zbrojnych szkoleni w Wielkiej Brytanii do zadań specjalnych. W rekrutacji prowadzonej od lata 1940 r. do jesieni 1943 r. do służby w tej roli zgłosiło się 2413 oficerów i podoficerów. Przeszkolono 606 osób, a do przerzutu zakwalifikowano 579 żołnierzy i kurierów. Od 15 lutego 1941 r. do 26 grudnia 1944 r. odbyły się 82 loty, w czasie których przerzucono 316 Cichociemnych, w tym jedną kobietę - Elżbietę Zawacką „Zo” oraz 28 kurierów Ministerstwa Spraw Wewnętrznych.
Pierwszych trzech Cichociemnych wylądowało w nocy z 15 na 16 lutego 1941 r. w Dębowcu. Byli to kpt. Stanisław Krzymowski „Kostka”, por. Józef Zabielski „Żbik” oraz kurier polityczny Czesław Raczkowski „Włodek”. Zrzut nosił kryptonim „Adolphus”.
Do najbardziej znanych Cichociemnych przerzuconych do Polski należeli: ostatni komendant główny AK gen. Leopold Okulicki, a także Jan Piwnik „Ponury”, mjr Bolesław Kontrym „Żmudzin” i mjr Hieronim Dekutowski „Zapora”. W czasie wojny zginęło 103 Cichociemnych. Wielu zostało zamordowanych przez władze komunistyczne w powojennej Polsce.
ANN/pap
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
40. "Należy im się pamięć wykuta
"Należy im się pamięć wykuta w kamieniu". W Gliwicach powstanie obelisk upamiętniający Cichociemnych
"Cichociemni to elita Polski walczącej, aż sześciu z nich związało się z Gliwicami".
Gliwiccy cichociemni to: urodzony w Gliwicach Edward Andrzej Kiwer (1919-1987), Bolesław Jan Polończyk (1906-1996), który w Gliwicach mieszkał i pracował 22 lata, Leszek Medard Ignacy Ratajski (1907-1975) - w Gliwicach pracował i mieszkał 17 lat, 95-letni Aleksander Jan Michał Tarnawski, który w Gliwicach mieszka już 69 lat, Bogusław Ryszard Wolniak (1907-1986)- w Gliwicach pracował i mieszkał przez 34 lata, ojciec Marty Święcickiej Antoni Marian Piotr Żychiewicz (1919-2005), z Gliwicami związany przez 52 lata.
Obelisk został wykonany z granitu strzegomskiego, znajdzie się na nim tablica z nazwiskami gliwickich cichociemnych. Zostanie odsłonięty w ceremoniale wojskowym na terenie kościoła garnizonowego pw. św. Barbary.
Sejm ustanowił rok 2016 Rokiem Cichociemnych - żołnierzy polskich szkolonych w Wielkiej Brytanii do zadań specjalnych. W lutym minęło 75 lat od pierwszego spadochronowego zrzutu tych żołnierzy na teren okupowanej Polski.
Cichociemni byli wysyłani do okupowanej Polski początkowo z Wielkiej Brytanii, a następnie, od końca 1943 r., z bazy we Włoszech. Wszyscy byli ochotnikami. Organizacją ich przerzutów zajmowała się polska sekcja brytyjskiego Kierownictwa Operacji Specjalnych SOE (Special Operations Executive) wspólnie z Oddziałem VI Sztabu Naczelnego Wodza Polskich Sił Zbrojnych, odpowiedzialnym za łączność z Komendą Główną ZWZ-AK.
W sumie w rekrutacji prowadzonej od lata 1940 do jesieni 1943 r. do służby w roli cichociemnych zgłosiło się 2413 oficerów i podoficerów Polskich Sił Zbrojnych. Ogółem przeszkolono 606 osób, a do przerzutu zakwalifikowano łącznie 579 żołnierzy i kurierów.
Od 15 lutego 1941 r. do 26 grudnia 1944 r. zorganizowano 82 loty, w czasie których przerzucono do Polski 316 cichociemnych (jeden z nich skakał dwukrotnie), była wśród nich jedna kobieta – Elżbieta Zawacka „Zo”. W ramach wspomnianych zrzutów do kraju wysłano także 28 kurierów Ministerstwa Spraw Wewnętrznych.
Spośród 316 cichociemnych dziewięciu zginęło przed dotarciem do celu: trzech poniosło śmierć z powodu rozbicia się samolotu u wybrzeży Norwegii, trzech innych zostało zestrzelonych nad Danią, a trzem skoczkom nie otworzyły się spadochrony.
W okupowanej Polsce cichociemni wchodzili w skład kierownictwa KG AK, byli żołnierzami Wachlarza, Związku Odwetu, Kedywu, zajmowali się szkoleniem, wywiadem, walczyli w oddziałach partyzanckich, uczestniczyli w sabotażu i działaniach dywersyjnych we wszystkich okręgach AK.
91 cichociemnych walczyło w powstaniu warszawskim, poległo 18 z nich. W czasie wojny zginęło w sumie 103 cichociemnych. Dziewięciu zostało zamordowanych przez władze komunistyczne w powojennej Polsce.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
41. Zgodnie z uchwałą Sejmu rok 2016 jest rokiem Cichociemnych.
Wyjątkowa sesja na Śląsku. Odznaczono ostatniego żyjącego Cichociemnego
Aleksander Tarnawski po zakończeniu wojny zamieszkał w Gliwicach. więcej
Aleksander Tarnawski ukończył Gimnazjum w Chorzowie. W 1939 roku
przedostał się przez Węgry do Francji, później do Wielkiej Brytanii.
Zgłosił się do służby w kraju, został przeszkolony na intensywnych kursach dla Cichociemnych.
Po zrzuceniu do Polski dostał przydział do okręgu AK „Nowogród”.
Po zakończeniu wojny zamieszkał w Gliwicach i całe życie zawodowe związał ze Śląskiem – m.in. z Politechniką Śląską.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
42. w rogatce na pl. unii
w rogatce na pl. unii lubelskiej
Fascynowali ją Cichociemni, pokochała Polskę. Sue Ryder ma swoje muzeum
Fragmenty umundurowania wojennego Sue Ryder, jej
walizkę, ulubione rękawiczki, nóż do listów i oryginalne biurko, przy
którym pracowała można będzie oglądać... więcej »
Mam nadzieję, że otwarcie tego muzeum stanie się początkiem czegoś
nowego - przywracania pamięci o wyjątkowej osobie. Muzeum przybliży jej
działalność - mówiła Małgorzata Brykczyńska z fundacji The Lady Ryder of
Warsaw Memorial Trust.
Lady Ryder miała też związki z Polakami podczas II wojny światowej,
podczas pracy w SOE, czyli Zarządzie Operacji Specjalnych, zajmującym
się dywersją w okupowanej Europie. Była wówczas opiekunką Cichociemnych
podczas szkoleń w Wielkiej Brytanii, jedną z ostatnich osób z jakimi
polscy komandosi mieli kontakt przed zrzutem do Polski. Ponadto w 1944
roku brała udział w przygotowaniu zrzutów broni dla walczącej
Warszawy. Przypomniano o tym podczas środowego otwarcia placówki.
- To była ta osoba, którą Cichociemni widzieli jako ostatnią,
wylatując z Anglii. Oni byli tymi ludźmi, którzy zasiali w niej ziarno
ciekawości. Była ciekawa, co kieruje ludźmi, którzy wiedzieli, że
najprawdopodobniej zginą, którzy skaczą w nieznane. skąd biorą siłę i
emocje. Była Brytyjką z krwi i kości, sercem, rozumem i wiarą Polką -
dodała Skorzewska.
Pomagała już jako 16-latka
Kontakt z Cichociemnymi zrobił na Ryder takie wrażenie, ze kiedy
angielska królowa nadała jej tytuł szlachecki, nie miała wątpliwości,
że jej szlachecką siedzibą będzie Warszawa.
Margaret Susan Ryder już jako 16-latka zaciągnęła się w 1939 roku do formacji pielęgniarek wojskowych.
Po zakończeniu II wojny światowej kontynuowała działalność
charytatywną i nie zerwała kontaktów z Polską. Pomagała byłym więźniom
niemieckich obozów. Odwiedzała alianckie więzienia, ratując życie wielu
skazanym na śmierć.
W 1953 roku powołała do życia fundację swojego imienia. W kilkunastu
krajach świata wybudowała ponad 80 domów opieki, szpitali i hospicjów.
Część z nich do dziś służy chorym i cierpiącym. Organizowała też
wyjazdy rekreacyjne do Wielkiej Brytanii dla byłych więźniów obozów
koncentracyjnych.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
43. Cichociemni upamiętnieni
Cichociemni upamiętnieni
PWPW uczciła pamięć Cichociemnych wydając w liczbie 100 egzemplarzy unikalny dokument w formie paszportu.
Wizerunek ostatniego z żyjących Cichociemnych Aleksandra
Tarnawskiego ps. Upłaz, nazwiska 315 jego towarzyszy, ich ekwipunek i
daty lotów znalazły się m.in. w okolicznościowym "Paszporcie
Cichociemnego" wydanym przez Polską Wytwórnię Papierów Wartościowych.
"PWPW ma ten szczególny tytuł do
włączania się w akcje historyczne, ponieważ funkcjonuje już od prawie
100 lat, założona u początków odradzającego się państwa polskiego w 1919
r. i mająca niesamowity epizod z okresu powstania warszawskiego,
ponieważ w jej siedzibie mieściła się jedna z ważnych redut. Sejm RP
ustanowił rok 2016 rokiem Cichociemnych. I postanowiliśmy zwieńczyć ten
rok czymś szczególnym związanym z naszym produktem, jakim jest paszport"
- mówił prezes Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych Piotr
Woyciechowski podczas piątkowej konferencji prasowej. PWPW uczciła
pamięć Cichociemnych wydając w liczbie 100 egzemplarzy unikalny dokument
w formie paszportu. Został w nim wykorzystany wizerunek ostatniego z
żyjących żołnierzy Cichociemnych Aleksandra Tarnawskiego ps. Upłaz. W
części spersonalizowanej znalazły się jego dane.
Jako data urodzenia został podany dzień
oddania przez niego skoku na teren Polski. "Paszport upamiętnił 316
Cichociemnych spadochroniarzy AK, którzy wylądowali na terenie Polski
przewożąc prawie 41 mln zł, ponad 26 mln dolarów, ponad 3,5 mln marek
niemieckich oraz 360 ton sprzętu bojowego, co było ogromnym wsparciem
dla walczącej Polski" - powiedziała zastępca dyrektora Biura Badań,
Rozwoju i Innowacyjności PWPW Anna Wieszczycka. Technika tzw.
mikrotekstu zaprezentowana w dokumencie zawiera nazwiska wszystkich 316
Cichociemnych. Projekt graficzny dokumentu jest krótkim opisem ich
historii.
Każda strona wizowa jest inna i opowiada
o losach innego ze skoczków. Znajdziemy tam wizerunki Cichociemnych,
daty i kryptonimy wszystkich lotów nad tereny Polski, zdjęcia ośrodków,
wizualizacje czterech używanych do zrzutów samolotów, wieży
spadochronowej, wyposażenia i ekwipunku. "Jedną z ciekawszych jest
strona dedykowana gen. Elżbiecie Zawackiej +Zo+, znanej w całej Europie
kurierce, jedynej kobiecie wśród Cichociemnych. W dokumencie znalazły
się też typowe dla paszportu zabezpieczenia np. znak wodny, nitka
zabezpieczająca czy numeracja perforowana laserowa" - dodała. Obecny na
konferencji był Aleksander Tarnawski ps. Upłaz, któremu prezes PWPW
uroczyście wręczył egzemplarz "Paszportu Cichociemnego".
Ostatni z żyjących Cichociemnych
wspominając okres, kiedy trafił do tej wyjątkowej grupy mówił, że
wówczas był w 1. Dywizji Pancernej. "Odbywałem normalną służbę wojskową.
I pewnego dnia zostałem zaproszony do kancelarii kompanii, gdzie czekał
na mnie pułkownik ze sztabu Naczelnego Wodza w Londynie i zapytał czy
nie miałbym ochoty polecieć do Polski. Ponieważ miałem dość tej
bezczynności, a w dodatku byłem młodym, pełnym energii człowiekiem -
zgodziłem się bez wahania. Później zostałem wezwany do Londynu, by odbyć
to specjalistyczne szkolenie" - opowiadał. "Ja i niektórzy koledzy
zostaliśmy przetransportowani na północ Szkocji na trening fizyczny.
Odbył się on w tamtejszych właściwie bezludnych, pięknych, górzystych
terenach. Dzień się zaczynał od takiej zaprawy fizycznej, która polegała
najpierw na skoku z pierwszego piętra na podłoże. Następnie było m.in.
wspinanie się po linie, przechodzenie, na koniec zjazd po niej na plażę
kilka kilometrów dalej. Oprócz tego było szkolenie z walki wręcz.
Instruktorem był ogromny Anglik.
Jak mnie złapał to myślałem, że wyzionę
ducha. On nas uczył tego +zabijania na cicho+. W sumie szkolenie trwało
ok. 1,5 miesiąca" - relacjonował. Kolejnym etapem były skoki ze
spadochronem - dzienne i nocne. "Później było kolejne szkolenie
prowadzone już przez polskich instruktorów polegające na zaznajamianiu z
sytuacją w kraju oraz układaniu i zapamiętywaniu swojego nowego
życiorysu, na wypadek aresztowania. Ja zostałem zrzucony do kraju w
okolicach Warszawy. Po wylądowaniu oddaliśmy najpierw pieniądze.
Następnego dnia pojechałem do Warszawy i zgłosiłem się do tzw. ciotki,
której zadaniem było oswojenie mnie z sytuacją w okupowanym kraju.
Przeszedłem taki okres +aklimatyzacji+, później zostałem skierowany do
oddziałów partyzanckich na Nowogródczyźnie" - dodał Tarnawski.
Sejm ustanowił rok 2016 rokiem
Cichociemnych. Cichociemni, czyli żołnierze polscy szkoleni w Wielkiej
Brytanii do zadań specjalnych (dywersji, sabotażu, wywiadu, łączności i
prowadzenia działań partyzanckich) wysyłani byli do okupowanej Polski
początkowo z Wielkiej Brytanii, a następnie od końca 1943 r. z bazy we
Włoszech. Wszyscy byli ochotnikami. W lutym minęło 75 lat od pierwszego
spadochronowego zrzutu trzech z nich na teren okupowanej Polski.
Cichociemni pełniąc służbę w szeregach ZWZ-AK stali się elitą Polski
Walczącej. Polska Wytwórnia Papierów Wartościowych zaangażowała się
także w wiele innych akcji poświęconych Cichociemnym, takich jak
konferencje naukowe, filmy dokumentalne, reportaże radiowe i
telewizyjne, cykle audycji czy festiwale.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
44. Ostatni żyjący Cichociemny -
Ostatni żyjący Cichociemny - obchodzi 96. urodziny. "Jestem zwykłym człowiekiem, jakich było…
"Właściwie wszystko, co mogłem osiągnąć, to osiągnąłem, tak że
jeśli chodzi o mnie osobiście, to ja nie mam żadnych jakiś życzeń".Ostatni żyjący Cichociemny - kapitan Aleksander Tarnawski ps.
Upłaz i Wierch - obchodzi 96. urodziny. Podczas poniedziałkowej
uroczystości w Gliwicach, jubilat za szczególne zasługi w kultywowaniu
pamięci o walce o niepodległość otrzymał medal „Pro Patria”.
Urodzinowa uroczystość m.in. z udziałem wojskowych odbyła się
w gliwickiej jednostce wojskowej „Agat”, która kultywuje tradycje
Cichociemnych - żołnierzy polskich szkolonych w Wielkiej Brytanii
do zadań specjalnych. W Gliwicach kpt. Tarnawski mieszka od lat.
Podczas
spotkania p.o. szef Urzędu do spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych
Jan Józef Kasprzyk wręczył jubilatowi medal „Pro Patria”, przyznany
w uznaniu szczególnych zasług w kultywowaniu pamięci o walce
o niepodległość ojczyzny.
—zaznaczył Kasprzyk.
Znany z poczucia humoru jubilat odpowiedział na ostatnią część życzeń, że się postara.
Kpt. Tarnawski otrzymał replikę szabli oficerskiej.
—powiedział z uśmiechem.
Aleksander
Tarnawski urodził się 8 stycznia 1921 r. w Słocinie. W 1938 roku
ukończył gimnazjum w Chorzowie i rozpoczął studia na Wydziale Chemii
Uniwersytetu Lwowskiego. Po wybuchu wojny, w październiku 1939 r.
przedostał się przez Węgry do Francji, gdzie został przydzielony do 1.
Dywizji Grenadierów. Po ewakuacji do Wielkiej Brytanii dostał przydział
do 16. Brygady Pancernej, a później 1. Dywizji Pancernej.
Po intensywnym
szkoleniu dla Cichociemnych, nocą z 16 na 17 kwietnia 1944 r. został
zrzucony niedaleko Góry Kalwarii w ramach operacji „Weller 12”.
Po desancie do Polski dostał przydział do okręgu AK Nowogródek. Przeszedł szlak wojenny z ziemi nowogrodzkiej przez Grodno w kierunku Warszawy.
W 1945
r. dostał pracę w Polskim Radiu w Warszawie. Po zakończeniu wojny
zamieszkał w Gliwicach, ukończył chemię na Politechnice Śląskiej. Całe
życie zawodowe związał ze Śląskiem - z Politechniką Śląską, Instytutem
Metali Nieżelaznych i Instytutem Przemysłu Tworzyw i Farb w Gliwicach. Obecnie Aleksander Tarnawski propaguje tradycje patriotyczne,
szczególnie wśród młodzieży. W 2016 r. opublikowana została książka
o jego losach i walce pt. „Ostatni”. 7 września 2014 roku, w wieku
93 lat, wykonał w tandemie spadochronowym kolejny skok spadochronowy
z żołnierzami jednostki GROM. Obecnie jest honorowym kombatantem tej jednostki, która dziedziczy tradycje i obyczaje Cichociemnych.
Był kilkakrotnie odznaczany Krzyżem Walecznych i Srebrnym Krzyżem
Zasługi. W ub.r. otrzymał także Złotą Odznakę Honorową za Zasługi dla
Województwa Śląskiego.
Jubilat w rozmowie z dziennikarzami przyznał, że choć opowiada młodzieży o swojej przeszłości, sam do niej nie wraca często.
—podkreślił.
Cichociemni byli żołnierzami Polskich Sił Zbrojnych. Podczas II wojny
światowej byli desantowani do okupowanej Polski w celu prowadzenia
partyzanckiej walki głównie z Wehrmachtem i jednostkami specjalnymi
Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy oraz organizowania i szkolenia
ruchu oporu w kraju. Od 15 lutego 1941 r. do 26 grudnia 1944 r.
zorganizowano 82 loty. Spośród 316 cichociemnych komandosów AK zginęło 112. 9 osób zamordowały władze komunistyczne w powojennej Polsce.
Sejm
ustanowił rok 2016 Rokiem Cichociemnych. W październiku w Gliwicach
odsłonięto obelisk upamiętniający związanych z tym miastem
Cichociemnych, w tym kpt. Tarnawskiego.
http://wpolityce.pl/historia/322604-ostatni-zyjacy-cichociemny-obchodzi-96-urodziny-jestem-zwyklym-czlowiekiem-jakich-bylo-tysiace?strona=2
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
45. 76 lat temu w Polsce
76 lat temu w Polsce wylądowali pierwsi cichociemni - żołnierze elitarnej jednostki do zadań…
91 cichociemnych walczyło w powstaniu warszawskim, poległo 18 z nich. W czasie wojny zginęło w sumie 103 cichociemnych.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
46. Operacja „Weller 2” – 73.
Operacja „Weller 2” – 73. rocznica zrzutu cichociemnych. Obejrzyjcie niezwykły film
Skoki spadochronowe sfilmowane w czasie lotu.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
47. @1BLTr
@1BLTr
Uroczystość powitania urny z prochami śp. gen.bryg. Alfonsa Maćkowiaka w
#WPL Warszawa-Okęcie@MON_GOV_PL@DGeneralneRSZ--------------------------------
Polish Embassy UK
Polish Guard of Honour as tributes are paid to Gen Alfons Maćkowiak at
@RAFNortholt before repatriation of his ashes to Poland#SilentUnseenMaryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
48. Powrót cichociemnego. Prochy
Powrót cichociemnego. Prochy gen. Maćkowiaka są już w Polsce
Prochy przybyły z Anglii na pokładzie wojskowego samolotu CASA C-295.
Prochy gen. bryg. Alfonsa Maćkowiaka przybyły z Anglii na pokładzie
wojskowego samolotu CASA C-295 z 8. Bazy Lotnictwa Transportowego z
Krakowa.
Wojskową asystę honorową wystawiła 6. Brygada
Powietrznodesantowa, dziedzicząca tradycje bojowe 1. Samodzielnej
Brygady Spadochronowej, w której służył generał.
Uroczystość
pożegnania prochów została zorganizowana na lotnisku wojskowym Northolt,
tym samym, z którego w czasie II wojny światowej startowali piloci
legendarnego Dywizjonu 303.
Generał Maćkowiak był żołnierzem 1. Samodzielnej Brygady Spadochronowej,
instruktorem Cichociemnych, uczestnikiem wojny obronnej 1939 roku oraz
operacji „Market-Garden”. Po wojnie był trenerem klubu lekkoatletycznego
Uniwersytetu Oksfordzkiego.
Zmarł 31 stycznia w Londynie, miał 101 lat. Prezydent Andrzej Duda awansował go pośmiertnie do stopnia generała brygady.
Swój ostatni lot generał odbył nad Londynem gdzie mieszkał, nad
Holandią gdzie walczył, Berlinem– gdzie się urodził i Poznaniem, gdzie
się wychował.
Uroczystości pogrzebowe odbędą się w Warszawie na Cmentarzu
Powązkowskim 23 września– dokładnie 76 lat od utworzenia 1. Samodzielnej
Brygady Spadochronowej. Wtedy też 6. Brygada Powietrznodesantowa
zainscenizuje desant na Warszawę. Skok podczas Powstania Warszawskiego
był wielkim, nigdy nie spełnionym marzeniem „sosabowczyków”.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
49. witajcie Bohaterowie
na Polskiej Ziemi
gość z drogi
50. „Przypominajmy ich
„Przypominajmy ich zaangażowanie i ofiarę”. Obchody Dnia Spadochroniarza
Tego dnia pochowany i uczczony zostanie gen. bryg. Alfons Maćkowiak, instruktor cichociemnych.
Święto Spadochroniarzy
– Jesteśmy winni oddać hołd żołnierzom Polskich
Sił Zbrojnych na Zachodzie, a w szczególności spadochroniarzom, którzy
liczyli, że będą mogli udzielić pomocy Powstaniu Warszawskiemu ..
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
51. Polski pilot ma już ponad 300
Polski pilot ma już ponad 300 tys. głosów. Anglicy zaskoczeni
„Nie spodziewaliśmy się aż takiej mobilizacji Polaków”.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
52. Aleksander Tarnawski –
Aleksander Tarnawski – ostatni żyjący Cichociemny
Oficer
z Londynu zaproponował mi, czy chcę lecieć do Polski. Zgodziłem się bez
wahania – powiedział PAP kpt. Aleksander Tarnawski, ostatni z
Cichociemnych.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
53. Mieszkańcy Dębowca upamiętnią
Mieszkańcy Dębowca upamiętnią pierwszy zrzut Cichociemnych
77.
rocznicę pierwszego zrzutu Cichociemnych na polskie ziemie upamiętnią
mieszkańcy Dębowca na Śląsku Cieszyńskim. To tam nocą z 15 na 16 lutego
1941 r. wylądowało trzech żołnierzy.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
54. 77 lat temu pod Skoczowem na
77 lat temu pod Skoczowem na Śląsku Cieszyńskim wylądowali pierwsi w okupowanej Polsce cichociemni
77 lat temu, w nocy z 15 na 16 lutego 1941 r. po wielogodzinnym
locie z Wielkiej Brytanii nad Niemcami pod Skoczowem na Śląsku
Cieszyńskim wylądowało trzech polskich spadochroniarzy - pierwsi w
okupowanej Polsce cichociemni. Pełniąc służbę w szeregach ZWZ-AK stali
się elitą Polski Walczącej.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
55. Cichociemni znów w
Cichociemni znów w przestworzach. 74. rocznica zrzutu pod ...
Polskie Państwo Podziemne oraz jego zbrojne ramię – Armia Krajowa były
ewenementem w skali światowej. Nigdy, nigdzie i nikomu nie udało się
stworzyć tak olbrzymiej, sprawnej i skutecznej organizacji walczącej z
okupantem – mówił minister Mariusz Błaszczak podczas uroczystości w
Kołakowie z okazji 74. rocznicy zrzutu Cichociemnych.
W nocy z 9 na 10
kwietnia 1944 roku do okupowanej Polski na spadochronach skoczyli: ppor.
Stefan Bałuk „Starba”, kpt. Benon Łastowski „Łobuz”, mjr Tadeusz Runge
„Osa”, „Witold” oraz kpr. Henryk Waniek „Pływak”. Operacja nosiła
kryptonim „Weller 2”. Cichociemnych zrzucono na placówkę „Imbryk” pod
Kołakowem na Mazowszu. Żołnierze przed skokiem szkolili się w Szkocji,
m.in. w szkole wywiadowczej. W Polsce w podziemnych strukturach AK
włączyli się w organizowanie ruchu oporu.
Z tej okazji co roku mieszkańcy gminy
Dąbrówka spotykają się w kołakowskim lesie, aby upamiętnić to
wydarzenie. Oprócz oficjalnych uroczystości, zorganizowano rekonstrukcję
zrzutu Cichociemnych, w której wzięli udział byli żołnierze jednostki
wojskowej GROM. Swoje stoiska wystawiły także grupy rekonstrukcyjne oraz
rozstrzygnięto konkurs na najlepszy komiks na temat zrzutu
Cichociemnych. Nagrody laureatom wręczył Mariusz Błaszczak.
-Na pomoc okupowanej Polsce śpieszyli
owiani dziś zasłużoną legendą Cichociemni – spadochroniarze, żołnierze
znakomicie wyszkoleni do działań indywidualnych, specjaliści w zakresie
sabotażu, dywersji, wywiadu i łączności. Wszędzie gdzie rzucił ich
rozkaz, wyróżniali się wyszkoleniem, bojowa postawa i profesjonalizm –
zaznaczył szef MON.
Uroczystości zakończyły się Apelem Pamięci oraz złożeniem kwiatów pod pomnikiem Chwały Oręża Polskiego.
Cichociemni, czyli żołnierze polscy
szkoleni w Wielkiej Brytanii do zadań specjalnych (dywersji, sabotażu,
wywiadu, łączności i prowadzenia działań partyzanckich), wysyłani byli
do okupowanej Polski początkowo z Wielkiej Brytanii, a następnie, od
końca 1943 roku, z bazy we Włoszech. Wszyscy byli ochotnikami i
stanowili elitę Armii Krajowe. Łącznie wysłano do Polski 316
Cichociemnych, w tym jedną kobietę. Razem z Cichociemnymi zrzucono nad
Polską około 670 ton różnego sprzętu.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
56. 80 lat temu na teren
80 lat temu na teren okupowanej Polski zrzucono pierwszych cichociemnych
samolot z pierwszą grupą cichociemnych, którzy zostali zrzuceni na teren
okupowanej Polski. W sumie do grudnia 1944 r. drogą lotniczą wysłano do
kraju 316 polskich żołnierzy. Pełniąc służbę w ZWZ-AK, cichociemni
stali się elitą Polskiego Państwa Podziemnego.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
57. „Tobie Ojczyzno. Cichociemni”.
Nasz filmowa produkcja poświęcona jest żołnierzom Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, którzy po dobrowolnym zgłoszeniu się do służby w kraju, przeszli wielomiesięczne szkolenie w różnych specjalizacjach (m.in. dywersja, łączność, wywiad, szkolenie pancerno-motorowe i lotnicze), a następnie złożyli przysięgę na rotę Armii Krajowej i nocą skoczyli ze spadochronami do okupowanej ojczyzny.
Premierowy pokaz spotu nastąpił 15 lutego 2021 r. podczas briefingu prasowego w Centrum Edukacyjnym „Przystanek Historia” IPN w Krakowie. Spot można oglądać m.in. na stronie internetowej: krakow.ipn.gov.pl oraz w mediach społecznościowych krakowskiego IPN.
Główną rolę w filmie zagrał aktor Paweł Izdebski, a towarzyszyli mu członkowie Stowarzyszenia Rekonstrukcji Historycznych – 1. Pułk Strzelców Podhalańskich Armii Krajowej. Zdjęcia realizowane były w styczniu 2021 r., w krakowskim studio filmowym oraz w malowniczych okolicach Białego Kościoła. To tutaj zarejestrowano plenerowe sceny potyczek polskich oddziałów partyzanckich z Niemcami oraz przyjęcia na placówce zrzutu skoczków i zaopatrzenia dla AK.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
58. Premier RP: 101. urodziny
Premier RP: 101. urodziny obchodzi mjr Aleksander Tarnawski, cichociemny, wzór żołnierza, wynalazca
cichociemny, wzór żołnierza, wynalazca - napisał w mediach
społecznościowych premier RP Mateusz Morawiecki. Panie majorze, składam
głębokie wyrazy szacunku i wdzięczności za pana służbę na rzecz wolnej
Polski - dodał szef rządu.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
59. Śląskie: Gmina Dębowiec
Śląskie: Gmina Dębowiec upamiętni rocznicę pierwszego zrzutu Cichociemnych
upamiętnią 11 lutego mieszkańcy Dębowca na Śląsku Cieszyńskim –
poinformowały władze gminy. To tam nocą z 15 na 16 lutego 1941 r.
wylądowało trzech żołnierzy.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
60. W nocy z 15 na 16 lutego 1941
W nocy z 15 na 16 lutego 1941 r. do okupowanej Polski zrzuceni zostali pierwsi Cichociemni.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl