Amerykanie kontra samuraje z bolszewizmem w tle

avatar użytkownika Unicorn

Historie alternatywne są na tyle ciekawe, że możliwe póki koło dziejów nie odwróci zezowatego wzroku w drugą stronę. W przypadku tzw. rewolucji rosyjskiej (w zasadzie drugiej i to ruchawki) komuniści zawsze mocno sprzedawali propagandowo bajeczkę o "wrogich interwentach", którzy wspierali "Białych" i szli przeciwko światłemu komunizmowi. W wielu, jeśli nie we wszystkich, podręcznikach interwencja państw Ententy jest przedstawiana jako próba zapobieżenia większym nabytkom terytorialnym przez Niemcy, próba odtworzenia frontu, ochrona trasy kolei, próba odzyskania kasy pożyczonej caratowi, próba zapobieżenia niekontrolowanym partyzantkom korzystającym ze sprzętu wojskowego wcześniej dostarczonego przez owe państwa, w końcu- próba wsparcia sił kontrrewolucyjnych. O ile to ostatnie jest dość prawdziwe- głównie w kwestii Anglii, a sprawa kasy na pewno powodowała drżenie serca bankierów (inni postawili od razu na bolszewizm), o tyle reszta to tłumaczenia raczej dla naiwnych. W tym krótkim wpisie opuszczę Włochów, Serbów, Francuzów czy Anglików a skupię się na Amerykanach i Japończykach. Kwestia czeska (słynny Legion) i polska (5. dywizja strzelców polskich) są tematami wnikającymi ale nie glównymi.

Od lat w historiach kontrfaktycznych pojawia się pytanie, dlaczego Piłsudski nie pomógł na szerszą skalę "Białym"? Zwykle odpowiedź na tak postawione pytanie sprowadza się do prostej konstatacji, że w danym momencie bolszewicy nie stanowili zagrożenia a "Biali" nie mieli nic do zaproponowania, szczególnie biorąc pod uwagę sojusze wojenne- nie było nikogo kto poparłby naszą niepodległość. Krytycy zarzucają wąskie spojrzenie Piłsudskiemu- prewencyjnie za cenę ponoć niezbyt wielką można było raz na zawsze zlikwidować zagrożenie komunizmem. Można było ale z perspektywy tamtych lat bolszewizm był Piłsudskiemu...bliższy na zasadzie wyboru między dżumą a cholerą. My jesteśmy mądrzejsi (przynajmniej formalnie) o drugą wojnę i "realny socjalizm." Co jednak byłoby gdyby doszło do starcia Amerykanów i Japończyków o Daleki Wschód? Patrząc realnie- niewiele brakowało. Złośliwie rzec ujmując kontyngent amerykański był w Rosji "tylko" po to, żeby przeszkadzać Japończykom, którzy chcieli jeszcze bardziej wesprzeć "Białych". Idący dalej realiści stwierdzają po prostu, że celem Amerykanów było...niedopuszczenie do porażki bolszewików. Patrząc na późniejsze lata, teza trafna. Oficjalnie- Amerykanie dostarczali sprzętu obydwu stronom, nie stawiając na żadnego konia ostatecznie. Zatem, to nie Piłsudskiego powinniśmy oskarżać o "niedorżnięcie komunizmu" a...USA.

Gdyby zaiskrzyło, mielibyśmy Japonię i "Białych" po jednej a po drugiej...bolszewików i USA. Francja i Anglia prawdopodobnie poparłyby ideę "Białych" a do całego zamieszania dołączyłaby 5. dywizja strzelców polskich i Czesi. Powstałyby dwie Rosje- Wschodnia i Zachodnia. Bolszewicka, marionetkowa wspierana przez USA i wschodnia, powiązana sojuszami z Japonią. Wschodnia byłaby okrojona na rzecz Japonii- np. Sachalin, ropa naftowa...Kto wie ile taki twór mógłby wytrzymać- kilka, kilkanaście lat? Polska nie mogłaby się zaangażować w obalenie Rosji Zachodniej z uwagi na zagrożenie niemieckie, chyba, że dogadano by się wbrew Stanom...

Fikcja? Niespecjalnie, biorąc pod uwagę:

"Natomiast Amerykanie, reprezentujący diametralnie  odmienną mentalność i inne polityczne i kulturowe tradycje, niechętnie odnosili się do rosyjskich prawicowych ugrupowań politycznych, a często swoje sympatie polityczne lokowali po stronie bolszewickiej. Oburzenie ludności rosyjskiej, a także wojsk sojuszniczych budziło zachowanie żołnierzy amerykańskich, którzy, jak pisał jeden z oficerów Polskiej Misji Wojskowej we Władywostoku "otrzymując przy niskim kursie rubla szalone pieniądze (około 600 do 1000 rb) piją, hulają i wprawiają awantury jak zwykle." Doprowadzało to do konfliktowych sytuacji z żołnierzami innych armii. Do szczególnie częstych spięć i zatargów dochodziło między żołnierzami amerykańskimi i japońskimi, konflikty te były tuszowane i łagodzone przez dowódców obu armii.

(...)Zarzut bolszewizmu, stawiany Amerykanom już przez Kałmykowa na Wschodzie, a potem i przez rząd kołczakowski w Syberii środkowej, nie był, mówiąc poważnie, tak zupełnie bezpodstawny. Jest faktem, że Amerykanie sprzedawali broń i zapasy wojenne jedną ręką rządowi Kołczaka, a drugą partyzantom i że w kopalniach węgla w Suczanie, na zebraniu strajkujących górników, jako agitator przemawiał oficer amerykański. Takie kokietowanie z bolszewikami, tak samo jak wyrabianie sobie popularności wśród proletariatu, było wyraźną przestrogą dla Japończyków, by się nie posuwali zbyt daleko w głąb Syberii, bo Amerykanie przez swój wpływ mogliby wzniecić przeciwko nim powstanie mas."

Za: D. Radziwiłłowicz, Polskie formacje zbrojne we Wschodniej Rosji oraz na Syberii i Dalekim Wschodzie w latach 1918- 1920, Olsztyn 2009, s. 86- 87.

Aby było śmieszniej, prowadzenie przez Amerykanów pertraktacji i zawieranie lokalnych porozumień z bolszewikami oburzało również angielskich oficerów- płka J. Warda. Dodał on, że Amerykanie NIE przybyli tutaj do walki z bolszewikami ale żeby przeszkadzać Japończykom (s. 89).

tags: , , , , , , , , , , , , , , ,

3 komentarze

avatar użytkownika Maryla

1. historia lubi się powtarzać - patrz RESTART Obamy

.."Zarzut bolszewizmu, stawiany Amerykanom już przez Kałmykowa na Wschodzie, a potem i przez rząd kołczakowski w Syberii środkowej, nie był, mówiąc poważnie, tak zupełnie bezpodstawny."...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika spiskowy

2. Ale to przeciez nie Amerykanie rzadzili

Ani wtedy ani dzis.
Wiec o jakich "Amerykanach", ktorzy sprzedawali bron my mowimy?

Ludzi stworzono by sie kochali. Przedmioty by je uzywac. Swiat dzis jest w chaosie, bo ludzie kochaja przedmioty a drugiego czlowieka uzywaja jak przedmiot.

avatar użytkownika Unicorn

3. Słuszna uwaga. Szyld został

Słuszna uwaga. Szyld został przejęty.

:::Najdłuższa droga zaczyna się od pierwszego kroku::: 'ANGELE Dei, qui custos es mei, Me tibi commissum pietate superna'