Różne wymiary "Non possumus!"
Piotr Francisze..., śr., 02/02/2011 - 15:27
"A gdyby się zdarzyć miało, że czynniki zewnętrzne będą nam uniemożliwiały powoływanie na stanowiska duchowne ludzi właściwych i kompetentnych, jesteśmy zdecydowani nie obsadzać ich raczej wcale, niż oddawać religijne rządy dusz w ręce niegodne. Kto by zaś odważył się przyjąć jakiekolwiek stanowisko kościelne skądinąd, wiedzieć powinien, że popada tym samym w ciężką karę kościelnej klątwy. Podobnie, gdyby postawiono nas wobec alternatywy: albo poddanie jurysdykcji kościelnej, albo osobista ofiara - wahać się nie będziemy. Pójdziemy za głosem apostolskiego naszego powołania i kapłańskiego sumienia, idąc z wewnętrznym spokojem i świadomością, że do prześladowania nie daliśmy najmniejszego powodu, że do prześladowania nie daliśmy najmniejszego powodu, że cierpienie staje się naszym udziałem nie za co innego, lecz za sprawę Chrystusa i Chrystusowego Kościoła. Rzeczy Bożych na ołtarzach cesarza składać nam nie wolno. Non possumus!"
Słowa powyższe to fragment listu biskupów uchwalonego 8. maja 1953 r. na Konferencji Episkopatu w Krakowie, który do historii przeszedł pod nazwą "Non possumus". Były one odpowiedzią na dekret władz komunistycznych z 9. lutego 1953 r. Dekret wprowadzał zasadę obsadzania wszystkich stanowisk duchownych, łącznie z biskupami przez władze komunistyczne i miał doprowadzić do całkowitego podporządkowania kościoła państwu. 25. września 1953 r. Prymas Polski Stefan kardynał Wyszyński zastał aresztowany i osadzony na długie trzy lata w więzieniu. Taka była cena za odmowę oddania tego co boskie komunistycznemu carowi.
"Ja codziennie się modlę za te ofiary wielkiego nieszczęścia, i tak też się będę modlił. Tylko proszę pamiętać, że nie pójdę na żadne upolitycznienie tego, bo to jest niegodne ofiary tych ludzi. Jeżeli ktoś będzie chciał to upolitycznić, to zatracił ducha chrześcijańskiego. (...) W Polsce szacunek dla zmarłych był ogromny. Na śmierci brata, siostry czy ojca nie możemy zbijać pseudokapitału politycznego, bo to jest pogarda dla zmarłych, dla wartości ich życia i dla ich pracy, którą wnieśli dla naszego wspólnego dobra"
Słowa powyższe to już fragment wczorajszej wypowiedzi w Gnieźnie prymasa Polski, abp Józefa Kowalczyka zapytanego o obchody pierwszej rocznicy tragedii smoleńskiej z 10. kwietnia 2010 r.
"U podstaw III Rzeczpospolitej miejsce patriotyzmu zajęło stwierdzenie jednego z pierwszych premierów nowej Polski, który powiedział, że aby zostać bogaczem, to pierwszy milion trzeba ukraść. Propagowanie podobnych haseł zaowocowało tym, że wartość została zastąpiona antywartością. Patriotyzm zastąpiono promowanym kosmopolityzmem, miejsce uczciwości zajęła nieuczciwość, prawdę zastąpiono kłamstwem i pomówieniem, ofiarność i poświęcenie chciwością i pazernością, miłość nienawiścią. Natomiast z dziejowego doświadczenia Kościoła i Narodu wiemy, ze prawdziwym bogactwem jest stan ducha i umysłu ludzkiego, a nie grubość portfela. Każda społeczność, która swe prawa opiera na antywartościach, napełnia się bólem."
To już z kolei fragment Homilii ks. prał. płk. Sławomira Żarskiego wygłoszonej w Bazylice Św. Krzyża w Warszawie podczas Mszy św. za Ojczyznę w uroczystość 92. rocznicy odzyskania przez Polskę Niepodległości. Słuchaczem tej homilii był prezydent Rzeczpospolitej, Bronisław Komorowski. Skarcił on wówczas publicznie Wikariusza Generalnego Ordynariatu Polowego Wojska Polskiego (taką funkcję pełnił wówczas ks. Żarski) za treść kazania, a wkrótce szef MON Bogdan Klich przeniósł kapelana Wojska Polskiego do rezerwy kadrowej.
Długi wstęp wypełniony cytatami kapłanów Kościoła katolickiego w Polsce był mi potrzebny do napisania kilku zdań od siebie. Myślę. Zastanawiam się, co napisać.
Jak zrozumieć różne wymiary kapłańskiego "Nie możemy"? "Non enim possumus quae vidimus et audivimus non loqui", czyli mniej więcej w języku polskim: "Albowiem nie możemy tego cośmy widzieli i słyszeli nie mówić."
Jeśli więc nie możemy nie mówić, bo widzimy i słyszymy - musimy mówić. Nawet za cenę więzienia, czemu świadectwo dał Prymas Tysiąclecia, Stefan kardynał Wyszyński. Nawet za cenę utraty stanowiska i odsunięcia od posługi kapłańskiej dla Wojska Polskiego przez władzę świecką, czemu świadectwo dał ks. prałat, płk. Sławomir Żarski.
Zastanawia mnie odwaga i świadectwo prymasa Polski, abp. Józefa Kowalczyka, gdy mówi: "(...)nie pójdę na żadne upolitycznienie tego, bo to jest niegodne ofiary tych ludzi. (...) Na śmierci brata, siostry, czy ojca nie możemy zbijać pseudokapitału politycznego (...)". Czy on naprawdę mówi to, co widzi i słyszy? Zastanawia mnie, czy się nie przesłyszałem, czy nie utraciłem zdolności do logicznego myślenia, czy moja interpretacja jest poprawna i słuszna.
Prymas Polski przenosi "non possumus" do sumienia Jarosława Kaczyńskiego. Mówi - być może podświadomie - nie możesz zbijać na śmierci brata i siostry (bratowej) pseudokapitału politycznego. Mówi też do nas wszystkich, którzy chcemy w pierwszą rocznicę tragedii smoleńskiej uczcić godnie pamięć poległych ofiar w przestrzeniach publicznych polskiej kultury narodowej - nie możecie. Módlcie się w sercu lub w kościelnych kruchtach za ofiary tego wielkiego nieszczęścia, jak i ja się modlę. Jeśli wyjdziecie na ulice polskich miast, to tylko dlatego, że PiS chce zbijać na tym odruchu waszych serc kapitał polityczny. Czy to już nadinterpretacja słów Kowalczyka? Być może, nie siedzę w jego umyśle i o intencjach sądzę po słowach i czynach.
Coś tu stanęło na głowie. Dla mnie wartości przemieniły się w słowach Józefa prymasa Kowalczyka w antywartości. Czyżby subtelnie i złośliwie memy kapłanów z Czerskiej (i innych świątyń postmodernizmu) pozbawiły Kowalczyka zdolności widzenia rzeczy w perspektywie obu oczu? Już wyjaśniam o co mi chodzi. Słyszał ktoś z ust tego kapłana cień krytyki wobec aktualnie nam rządzącej władzy? Jakieś wątpliwości wobec linii postępowania rządu przy ustalaniu reguł smoleńskiego śledztwa? Nie, bo to już polityka, ale polityką nie jest krytyka ze strony hierarchy opozycji. A jeśli się mylę, to proszę o cytaty, a wówczas ja, z pokorą i uznaniem dla archiwistycznych zdolności mojego oponenta, oddalę zarzuty wobec arcybiskupa Kowalczyka. I udam się na pielgrzymkę do Gniezna.
A całkiem już serio. Czy mi się to tylko wydaje? Czy gdzieś tam w tle studni nie dudni pogłos takiej oto prawdy prymasa Polski, Józefa Kowalczyka: Oddajcie część tego co boskie nowemu cesarzowi. Oddajcie własne serca, oddajcie własne myśli, oddajcie własny patriotyzm i tylko się módlcie w kościołach. Na kolanach, bez lęku i trwogi o przyszłość Narodu i dzieci waszych. Jest dobrze! Niech dalej nam rządzą.
A niby dlaczego mamy oddawać? A niby dlaczego mamy nie czuć lęku i trwogi? No tak już pytam sam siebie, bez nadziei, że ktoś mi odpowie.
A poniżej wybrane linki do , by problemowi przyjrzeć się bliżej i wyrobić sobie własne zdanie:
- Piotr Franciszek Świder - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
6 komentarzy
1. Pan Piotr Franciszek....
Szanowny Panie,
Jako katolik ubolewam, że Prymasem polski został człowiek współpracujący z komunistami. Takim człowiek był i jest Prymas arcybiskup Kowalczyk.
Ja zacytuje słowa księdza kapelana Solidarności Tadeusza Isakowicza Zaleskiego:
"Ingres w Gnieźnie, czyli sojusz ołtarza z tronem (Czytaj: Triumf i spotkanie komunistycznych Tajnych Współpracowników)
Sami swoi-az miło patrzeć / autor Ks, T.I.Z. /
Nowy prymas zapowiadał publicznie, że jego ingres będzie miał miejsce dopiero po kampanii wyborczej. Okazało się jednak, że jego data została “przypadkowo” wyznaczona na czas najbardziej newralgiczny, czyli na półmetek pomiędzy pierwszą a drugą turą wyborczą.
Przez “przypadek” też w pierwszej ławce zasiedli wyłącznie politycy lewicowi lub wspierający “lewą nogę”, czyli Kwaśniewski, Oleksy, Wałęsa, Pawlak i Komorowski. Moim zdaniem zabrakło tylko Jaruzelskiego i Kiszczaka a ”siedmiu wspaniałych Trzeciej RP” byłoby w komplecie.
Podobna sytuacja miała miejsce w sierpniu 2005 r., kiedy to na Rynku Głównym w Krakowie odbywał się ingres kard. Stanisława Dziwisza. Wtedy też w pierwszej ławce miejsca zajmowali Kwaśniewski i Cimoszewicz, ówczesny kandydat SLD na prezydenta. Nawiasem mówiąc, nie uklękli oni nawet w czasie podniesienia, ale fotek z nowym metropolitą krakowskim wykonali, ile się tylko dało.
Przez “przypadek” także Wałęsa wchodząc do katedry w Gnieźnie poparł “spontanicznie” przed kamerami telewizyjnymi Komorowskiego jako kandydata na prezydenta. Stwierdził przy tym dumnie, że nigdy sie nie myli. Grupka jego zwolenników kiwała głowami ze zrozumieniem, bo przecież nie wypada takiemu “autorytetowi moralnemu” wypominać drobnostek jak np. wybór Wachowskiego na prezydenckiego zausznika czy wspieranie wspomnianej “lewej nogi”
Rzecz ciekawa, najważniejsza osoba w Episkopacie Polski, jego przewodniczący arcybiskup przemyski Józef Michalik nie przyjechał, co stało się sensacją. Z kolei jego zastępca, arcybiskup poznański Stanisław Gądecki złożył prymasowi życzenia – uwaga! – w jednym zdaniu.
O nowym prymasie napisałem cały felieton w “Gazecie Polskiej” [link - czytaj poniżej]
Opisałem w nim trzy największe błędy nuncjusza Józefa Kowalczyka, czyli sprawy arcybiskupa Juliusza Paetza i arcybiskupa Stanisława Wielgusa oraz problem “sojuszu ołtarza z tronem”.
Po dzisiejszym ingresie nie ma cienia wątliwości, że sojusz ten pod rządami nowego prymasa będzie się mocno cementować.
I jeszcze jedno. Po raz pierwszy na zakończenie tego typu uroczystości nie zaśpiewano “Boże, coś Polskę”. Znów przypadek? Chyba, nie.
Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski
Nowy Prymas
Na progu XXI wieku zasada “nihil novi” nie jest dla Kościoła polskiego dobrym rozwiązaniem Od ponad roku byłem pewien, że kolejnym arcybiskupem gnieźnieńskim i prymasem Polski zostanie abp Józef Kowalczyk. Pisałem o tym m.in. w felietonie “Wilki i pasterze”, opublikowanym w grudniu 2009 r. w “GP”. Podkreśliłem wówczas, że nuncjusz papieski “wytrwale zabiega, i to bez żadnej kozery, o prymasowski urząd”. W tym samym miesiącu portal katolicki Fronda, omawiając inny mój tekst, napisał: “Ks. Isakowicz-Zaleski wskazuje, że abp Muszyński będzie prymasem tylko przez 3 miesiące. Pytanie, kto będzie jego następcą? – Widać dobrze, że o tę godność stara się obecny nuncjusz apostolski w Polsce, abp Józef Kowalczyk”. Skąd o tym wiedziałem? W ubiegłym roku nuncjusz rozesłał do wszystkich biskupów polskich pytanie, kogo widzą na stanowisku prymasa, niedwuznacznie przy tym sugerując siebie. Prawie 100 arcybiskupów i biskupów w mniejszym lub większym stopniu zawdzięcza mu swoje nominacje, dlatego też owe kuriozalne “prawybory” mogła wygrać tylko jedna osoba.
Kariera abp. Kowalczyka jest ewenementem w najnowszej historii Kościoła katolickiego. Nigdy bowiem dotychczas nuncjusz papieski nie sprawował urzędu przez ponad 20 lat, będąc na dodatek obywatelem tego samego kraju. Nigdy też nuncjusz nie został urzędującym arcybiskupem w kraju, w którym posługę tę sprawował. Jest to odstępstwo od wszystkich norm, jakie obowiązują w dyplomacji watykańskiej. Co do samego obsadzenia urzędu metropolity gnieźnieńskiego, to wielu kapłanów i świeckich miało do końca cichą nadzieję, że ta najważniejsza archidiecezja polska otrzyma jednak nowego ordynariusza w sile wieku, z dużym doświadczeniem duszpasterskim, czyli kogoś podobnego do np. abp. Kazimierza Nycza w Warszawie, bp. Stefana Regmunta w Zielonej Górze czy bp. Piotra Libery w Płocku. Otrzymała jednak urzędnika watykańskiego, który nie ma doświadczenia duszpasterskiego, gdyż nigdy w życiu nie kierował nie tylko diecezją, ale nawet zwykłą parafią. Problemy Kościoła zna więc wyłącznie zza biurka. Co więcej, nowy ordynariusz ma już 72 lata, czyli za trzy lata będzie zmuszony złożyć rezygnację. Będzie to więc metropolita, a zarazem prymas przejściowy, bardziej piastujący swój urząd niż rozwiązujący bieżące problemy. Nie negując wielu zalet nuncjusza, trzeba też przypomnieć, że popełnił kilka poważnych błędów natury personalnej. Po pierwsze, do końca faworyzował swojego bliskiego przyjaciela z Watykanu, ks. Juliusza Paetza, który ze względu na powszechnie znane problemy nigdy biskupem nie powinien zostać. Co więcej, nie reagował na sygnały ostrzegawcze, które docierały najpierw z Łomży, a później z Poznania. O sprawie tej Jan Paweł II dowiedział się więc nie z raportów swojego przedstawiciela w Polsce, lecz z listu wręczonego na prywatnym spotkaniu przez Wandę Półtawską. Po drugie, abp Kowalczyk faworyzował także abp. Stanisława Wielgusa, ponownie bagatelizując inne sygnały ostrzegawcze, napływające tym razem z Instytutu Pamięci Narodowej, co skończyło się potężnym kryzysem w archidiecezji warszawskiej.
Po trzecie, w swoich działaniach był zawsze zwolennikiem “sojuszu ołtarza z tronem”. Zaprzyjaźniał się przy tym bardzo łatwo z wieloma dygnitarzami państwowymi, zwłaszcza za czasów prezydentury Aleksandra Kwaśniewskiego. Dla obecnego obozu rządzącego ta nominacja jest więc dobrą wiadomością. Podobnie jak dla Episkopatu Polski, gdzie zostaną utrwalone wpływy byłych urzędników watykańskich, tworzących zgraną grupę, którzy zabiegając o poszczególne urzędy w Polsce, obsadzili najważniejsze archidiecezje. Dla przykładu można wymienić Gdańsk i Kraków. A dzieje się to w sytuacji, gdy Kościół polski potrzebuje nie utrwalania urzędniczych schematów, lecz nowego, ożywczego spojrzenia na wiele trudnych praw. Od tego bowiem zależy jego przyszłość. Ale w całej tej sprawie jest jedna dobra wiadomość. Nowym nuncjuszem w Warszawie będzie już niedługo obywatel obcego państwa, który jako człowiek wolny od koleżeńskich układów spojrzy na problemy Kościoła polskiego bardziej obiektywnym okiem niż jego poprzednik.
Jeżeli mowa o Episkopacie Polskim, to warto odnotować sprawę bp. Kazimierza Ryczana z Kielc, którego za homilię z 3 maja zaatakowało środowisko “Gazety Wybiórczej”. W jego obronie stanęły jednak liczne środowiska, m.in. Klub Inteligencji Katolickiej, NSZZ “Solidarność”, Akcja Katolicka, Światowy Związek Żołnierzy AK oraz osoby prywatne. W jednym z listów otwartych można przeczytać: “Stwierdzamy, że ks. bp Kazimierz Ryczan powiedział (…) dokładnie to, co my, wierni i obywatele Rzeczypospolitej czujemy (…). Cieszymy się, że na czele Kościoła kieleckiego stoi kolejny wielki Polak i patriota, J.E. ks. bp Kazimierz Ryczan”. Ta obrona to dobry sygnał na przyszłość.
Na koniec smutna informacja. W wieku 74 lat zmarł Andrzej Dinter, członek Rady Fundacji im. Brata Alberta. Psycholog, wieloletni wolontariusz domów dla niepełnosprawnych w Łodzi i Chorzeszowie k. Łasku. Pracownicy Fundacji napisali o Zmarłym: “Służył swoją pomocą i radą w każdej sytuacji. Nie liczył czasu i nie patrzył, ile za to otrzyma. Zawsze chętny i gotowy do działania, aby podopiecznym było lepiej, by czuli się bezpieczni i żyli godniej. Wspierał nas jak nikt, tu w Łodzi w sprawach Fundacji i naszych dzieciaków. Przez te lata zaprzyjaźniliśmy się. Czujemy się, jakbyśmy stracił kawałeczek siebie i kawałek Fundacji”.
ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, Gazeta Polska, 18 maja 2010 r.
Pozdrawiam
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
2. Szanowny Pan Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
Bardzo dziękuję za ten komentarz. Sporo w nim mądrych refleksji. To wiele wyjaśnia.
Pozdrawiam serdecznie
Piotr Franciszek
3. Panie Piotrze
Bardzo delikatnie i po chrześcijańsku potraktował Pan abp Kowalczyka.
Ja nie mam już tolerancji dla nienawiści sączonej do mnie przez media.
Moja notka jest odpowiedzią dla tego typu zachowań.
KO "Capino" zaczadzony PO. abp Józef Kowalczyk miesza się do polityki. Wierni mówią - dość tego !
http://www.archidiecezja.pl/pl/galeria/galeria_zdjec/2010_ingres_abp_joz...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
4. Pani Marylu
Delikatność to taka wrodzona moja kultura chłopska.
O i znowu, piękne zdjęcia, których nie udało mi się znaleźć.
A do tematu wrócę, bo logika dziejów wskazuje, że abp. Kowalczyk nie powiedział jeszcze ostatniego słowa w polityce prowadzonej na kolanach przed ołtarzem tronu - tego tronu, którym siedzą towarzysze. Czy teraz było bardziej dosadnie?
Serdecznie pozdrawiam
Ps. I biegnę czytać.
Piotr Franciszek
5. Pytanie
kiedy Prymas upomni się o poniewierane ofiary pilotów, gen Błasika,Prezydenta? chyba sobie odpuścił, bo może poniewieranie nieprawomyślnymi ofiarami mieści sie całkowicie w etyce chrześcijańskiej ? należałoby go o to zapytać, czy ktoś ma maila do kancelarii prymasowskiej?
Figa
6. Do Pani Maryli,
Szanowna Pani Marylo,
Ja znam Pani esej o cappino. Swój autograf pod esejem złożyłem.
Ukłony moje najniższe
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz