Historia OFE -miraż dobrobytu czy oferta dla naiwnych.

avatar użytkownika Nico031

Reforma sytemu emerytalnego była jednym z najważniejszych przedsięwzięć transformacji, rozpoczętej po 4 czerwca 1989 roku. Za jej sprawą zwykli obywatele stali się uczestnikami gry rynkowej. Jednak po wielu latach zmian w systemie emerytalnym, reforma nie jest jeszcze zakończona. Od samego początku reforma systemu emerytalnego oparta była na pół prawdach i  budziła  wiele niejasności. Faktem było ,że ograniczała zakres ubezpieczenia  w stosunku do ZUS a chwytem przyciągającym ludzi jak muchy do miodu była zasada dziedziczenia środków . Dotej pory kto odszedł środki przepadały .Reforma Buzka obiecywała  pokaźną emeryturę, ewentualność odziedziczenia środków , kreśliła  możliwość na starość zwiedzania ciepłych krajów i popijania  drinków pod palmami . Nas starszych zwabiły do OFE te wizje  zaś młodszych zapisywano że tak powiem na siłę- musieli wybrać obowiązkowo  OFE lub w przeciwnym razie  zostaną zapisani do pierwszego lepszego . Tak więc naród mamiony dobrobytem  w przyszłości zapisywał się do OFE ( sam ten błąd popełniłem oddając swoje pieniądze w cudze ręce), co przebieglejsi zarobili na tym zapisywaniu kasę. Zapisywano kogo się dało … nie tłumacząc jasno zasad … min. Tej, że kto się zapisze do OFE nie może przejść na wcześniejszą emeryturę ( bo takowe jeszcze istniały)

21.11 2008 r. rząd poraz kolejny wyciągnął ręce po nasze pieniądzę zmieniajac ustawą sprawy dziedziczenia . Możemy odziedziczyć tylko 50% środków po zmarłej osobie drogą transferu na rękę a drugie 50% zostaję transferowane na nasze konto w OFE … w praktyce nigdy tego nie otrzymamy . Odziedziczyć możemy gdy zmarła osoba jeszcze nie pobierała emerytury, natomist sprawa się komplikuje gdy tak osobo pobierała już emeryturę. Nie do końca też jest jasne czy wystarczy być upoważnionym przez zmarłego członka OFE czy trzeba być spadkobiercą [http://blogmedia24.pl/node/42623] .

Obecnie rząd w ramach walki z rosnącym deficytem budżetowym ( napędzanym także przez ZUS) podejmuje decyzję o ograniczeniu środków przekazywanych do OFE  z 7% na 2,3%. To kolejny przypadek kiedy rząd zabiera nam nasze pieniądze. Środki które zostaną w ZUS  przy sprzyjających okolicznosciach przepadną . OFE otrzymując mniejszą stawkę  w przyszłości wyliczy nam mniejszą  emeryturę , która już na pewno nie starczy na zagraniczne wojaże.

Ten pomysł skrytykowała  Izba Gospodarcza która twierdzi  że OFE straciły niemalże wszyskie oszczędności emerytów . Otwarte fundusze  wykazały się brakiem profesjonalizmu , gdyż inwestowanie na giełdzie traktowały i nadal traktują jako grę w karty za cudze pieniądze. Krótko mowiąc  dla przyszłych emerytów fundusze nie zrobiły nic a uwzględniając inflację straciły i to dużo . Oczywiście same OFE zarabiają  świetnie w oparciu na megaoszustwie milionów Polsków [http://blogmedia24.pl/node/43070].

Nawet sam nazwa Otwarty Fundusz Emerytalny jest oszustwem … dlaczego? Ano dlatego że nie można z niego się wypisać  a tym samym nie możemy odzyskac swoich pieniędzy … Powołując do życia OFE Buzek wpuścił nas w kanał. Sam się miewa dobrze na unijnym wysokim stołeczku a my zamartwiamy się tym  co będzie na starość

 [http://blogmedia24.pl/node/43070].  W obronie OFE stanął ostatnio Balcerowicz  który zaproponował aby m.in. podnieść  jeszcze  wyżej wiek emerytalny, objąć najbogatszych rolników podatkiem PIT i składkami emerytalnymi ZUS, powrót górników i służb mundurowych do ogólnego systemu emerytalnego. Również jego pomysłem jest  wstrzymanie wydłużania urlopów macierzyńskich, obniżenie zasiłku pogrzebowego do 1,1 tys. zł oraz zmniejszenie zasiłku chorobowego i opiekuńczego z 80 proc. do 60 proc. pensji. Jego zdaniem potrzebne są też zmiany w uldze prorodzinnej i becikowym, zniesienie zwrotu części VAT od materiałów budowlanych, likwidacja ulgi internetowej i  obniżonej stawki VAT na usługi hotelarskie [http://www.wnp.pl/wiadomosci/131242.html].

Nie trzeba być więc ekonomistą aby zobaczyć że rząd i OFE wyciągają ręce po nasze pieniądze . Mało tego wprowadzają zmiany które godzą w nasze i tak ubogie budżety rodzinne.[http://www.radiomaryja.pl/dzwieki/2011/01/2011.01.03.akt02.mp3]; [http://www.radiomaryja.pl/dzwieki/2011/01/2011.01.07.akt02.mp3].

Etykietowanie:

4 komentarze

avatar użytkownika Maryla

1. rząd i OFE wyciągają ręce po nasze pieniądze

Kim jest Michał Boni

Z wykształcenia kulturoznawca (absolwent Wydziału Polonistyki UW, ma tytuł doktora nauk humanistycznych) jest też zarazem specjalistą od zarządzania zasobami ludzkimi. Pełnił funkcję dyrektora Programu Reform Polityki Społecznej Instytutu Spraw Publicznych. Był również konsultantem III NFI oraz Polsko-Amerykańskiego Funduszu Przedsiębiorczości w dziedzinie spraw pracowniczych.

Boni sprawował urząd podsekretarza stanu w rządzie Tadeusza Mazowieckiego, a w rządzie Jana Krzysztofa Bieleckiego pełnił funkcję szefa w ministerstwie pracy i polityki społecznej.. Jego nazwisko wymienione zostało w kontekście tzw. listy Macierewicza.

Przed nominacją do rządu Donalda Tuska był współpracownikiem CASE, a także członkiem Rady Programowej Forum Liberalnego. Uważany za współtwórcę programu Platformy Obywatelskiej.

Michał Boni, wymieniany jako kandydat na ministra pracy w rządzie Donalda Tuska przyznał się do podpisania deklaracji współpracy z SB. Jak tłumaczył, zrobił to w 1985 roku pod wpływem szantażu.

http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80708,4630414.html

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

2. był współpracownikiem CASE

Polski budżet stracił 200 miliardów PDF Drukuj Email
Piątek, 05. 01. 2007 00:00

Z Januszem Szewczakiem, analitykiem gospodarczym, rozmawiali Piotr Bachurski i Szymon Szadkowski.

Czy wiemy za ile sprzedano sektor bankowy?

Za całość, tj. ok. 80 proc. całego sektora bankowego – na podstawie ostrożnych szacunków – otrzymaliśmy za polskie banki ok. 25 miliardów złotych. Dzisiaj tyle kosztuje jeden bank. Mało tego, jeśli przyjrzeć się poszczególnym prywatyzacjom, można powiedzieć tak, że Skarb Państwa za jeden z większych polskich banków otrzymywał od 1,5 miliarda do 6 miliardów złotych. Czasami było to zaledwie kilkaset milionów złotych. Dzisiaj te same banki przynoszą rocznie zysk netto w wysokości od 0,5 miliarda do 1,5 miliarda złotych. Po trzech latach, jeśli ktoś kupiłby taki bank, to dzisiaj z samej dywidendy miałby zwrot zainwestowanego kapitału. Nigdzie na świecie tak się nie dzieje. Sprywatyzowane wówczas BPH i Pekao S.A., które sprzedano mniej więcej za 5–6 miliardów zł, mają obecnie aktywa rzędu 115 miliardów złotych.

Ile więc polski budżet stracił na prywatyzacji tego sektora?

Według ostrożnych szacunków straty mogą się wahać w granicach 150-200 miliardów złotych. W przypadku niektórych prywatyzacji nie dokonano pełnej ewidencji zarówno ruchomości, jak i nieruchomości, czyli sprzedawano bank, nie wiedząc, tak naprawdę, co posiada na stanie. A do niektórych prywatyzacji wręcz dopłacano oddłużając bank, przyznając pomoc BFG lub dokapitalizowując państwowymi obligacjami.

To jak naprawdę wyglądała prywatyzacja polskiego sektora bankowego?

Przeprowadzono ją w sposób pospieszny, prymitywny, szkodliwy i wysoce niefachowy w sensie opłacalności oraz bardzo kosztowny dla Skarbu Państwa i wszystkich Polaków. Bank przed sprzedażą najpierw oddłużano, potem dokapitalizowano i umarzano zaległości podatkowe w latach 1994–1998. W czasie, kiedy prywatyzowano banki, otrzymywały one ogromną pomoc z budżetu państwa, na zasadzie specjalnych pożyczek oprocentowanych na 1 proc. W tym samym czasie polski przedsiębiorca płacił za taki kredyt 40–60 proc. W ten sposób sprywatyzowano m.in.: PKO S.A., Bank Handlowy i BIG Bank Gdański, Polski Bank Rozwoju i Polski Bank Inwestycyjny. Były to kwoty rzędu miliardów złotych. Dziwne, że nikt nie chce podnieść w Polsce problemu, że wielkie polskie banki były zwalniane z podatku tuż przed prywatyzacją, o czym zwykły, uczciwy przedsiębiorca nie mógł nawet śnić.

A na czym polegała ostatnia prywatyzacja PKO BP?

Tu również było wiele nieprawidłowości. Prawie połowę tego banku sprzedano za 7 miliardów złotych. Zwykli obywatele zaciągnęli w bankach kredyty w kwocie ok. 15 miliardów złotych, po to, żeby kupić akcje tego banku, nie licząc oszczędności, które wyjęli z przysłowiowej skarpety. Potem się okazało, że jest 90-proc. redukcja. Świadomie wprowadzano to ograniczenie dla prywatnych inwestorów, żeby zagranicznemu inwestorowi sprzedać jak najwięcej walorów banku. Na jaw wyszło również, że nie podniesiono znacząco ceny emisyjnej za akcję, pomimo dużego zainteresowania. Zadecydował o tym ówczesny premier Marek Belka.

Jak Pan sądzi, kto niebawem stanie, a przynajmniej powinien stanąć, przed komisją ds. banków?

Najważniejsi, których powinno się rozliczyć i muszą stanąć przed komisją, to: Balcerowicz, Kornasiewicz, Gronkiewicz-Waltz, Kostrzewa, Bogusław Kott, Wojciech Kwaśniak, Marek Belka, Stypułkowski, Wiśniewska, Jan Krzysztof Bielecki – czyli ludzie kojarzeni jednoznacznie ze środowiskami politycznymi. SLD i układ pałacowy Kwaśniewskiego. Komisja powinna się zająć tzw. aferą sprzętową, a dotyczącą wykupienia przez panią Gronkiewicz-
-Waltz jako prezesa NBP długów prywatnego banku BIG Banku Gdańskiego w latach 1997–1998.

Oczywiście wyżej wymienieni nie robili tych prywatyzacji za darmo?

Wszyscy, których wymieniłem albo są albo byli w różnych państwowych urzędach, zarządach lub zajmowali eksponowane stanowiska w prywatnych już bankach, których prywatyzacjach często uczestniczyli. Warto podkreślić ich wynagrodzenia. Najlepszym przykładem jest Bank Millenium, z rekordzistą jeśli chodzi o zarobki – bliskim znajomym Aleksandra Kwaśniewskiego – Bogusławem Kottem. Bank ten, przez wiele lat był przechowalnią dla wielu decydentów, przyjaciół eksprezydenta i układu związanego z pałacem prezydenckim. Dochody miesięczne na poziomie 100–300 tys. zł, czyli w skali roku blisko 3 mln, były dość powszechne, gdy chodzi o prezesów banków.

A jakie zastrzeżenia można mieć do szefa NBP?

Leszek Balcerowicz nadal figuruje razem z żoną w KRS, jako członek rady fundacji CASE. Fundację dofinansowywały też banki m.in. PKO S.A., BRE Bank, WestLB Bank, Reiffeisen Bank, ING Bank, holenderski Rabo Bank, a także PZU i sam NBP z Leszkiem Balcerowiczem na czele. Często te same, które później występowały o pewne zgody koncesyjne, na fuzje, na połączenie i inne działania komercyjne. To jest rzecz skandaliczna, nasuwająca podejrzenie co najmniej konfliktu interesu, jeśli nie podejrzeń poważniejszych. Znamy podobne scenariusze, polegające na tym, że po wpłacie na fundacje następuje nie zwykła przychylność decydentów. Takie podejrzenia miała komisja ds. Orlenu.

Widać tu analogię do małżeństwa Kwaśniewskich…

To prawda, mimo że pani prezydentowa tak „ładnie i odważnie” wystąpiła przed komisją, i była chwalona przez zaprzyjaźnione media, to jednak listy darczyńców swojej fundacji ujawnić nie chciała i nie ujawniła. Czyżby fundacja pani Ewy Balcerowicz, prywatnie żony szefa NBP, naśladowała żonę prezydenta?

Czy uważa Pan, że uda się komisji śledczej chociaż trochę złamać zmowę milczenia tego lobby?

Jest się czego obawiać, jeśli chodzi o tę komisję śledczą. Prywatyzacje bankowe były przeprowadzane z naruszeniem prawa, mało tego, łamano prawo w tym czasie obowiązujące. Fatalnie funkcjonował Nadzór Bankowy, który obsadzany był przez zwolenników Hanny Gronkiewicz-Waltz, np. pani E. Śleszyńska-Charewicz, albo pan W. Kwaśniak, który zawsze bałwochwalczo wychwalał prezesa Balcerowicza. Ci właśnie ludzie przymykali oczy lub nie dostrzegali pewnych zapisów w umowach prywatyzacyjnych, które zobowiązywały inwestorów zagranicznych do pewnych działań, albo wręcz zakazywały pewnych działań. I mimo że naruszano prawo, nie było żadnych reakcji ze strony odpowiednich organów do tego powołanych, np. Nadzoru Bankowego. Tak naprawdę Nadzór reagował na nieprawidłowości maleńkich banków, o 100-proc. polskim kapitale, i tam najmniejsze uchybienie powodowało wprowadzenie zarządu komisarycznego, likwidacje, przejęcie lub sprzedanie takiego banku (dobrym przykładem jest tutaj sprawa Banku Staropolskiego). Przy sprawach naprawdę ważnych, Nadzór Bankowy dawał ciche przyzwolenie na łamanie polskiego prawa bankowego lub nie interweniował np. przy przejmowaniu większych i bardziej dochodowych banków przez mniejsze i będące w gorszej sytuacji (Bank Gdański przejęty przez Big Bank czy PBI przejęty przez Kredyt Bank).

Do czego może dojść komisja śledcza ds. banków?

Może dojść do wielu rzeczy. Niestety, trzeba będzie zmierzyć się z bardzo brutalną prawdą, że ci tak zwani geniusze polskich finansów, jak: Kott, Pacuk, Leszek Balcerowicz, Hanna Gronkiewicz-Waltz, Kostrzewa, Stypułkowski i wielu, wielu innych, okaże się po pierwsze, że niektórzy z nich byli agentami służb specjalnych, a po drugie, że działali często na szkodę Skarbu Państwa. Nie dopełniali swoich obowiązków lub znacznie je przekraczali. Komisja odsłoni prawdę, kiedy pokaże, że w dużej mierze była to prywata i niekompetencja, a tzw. autorytety polskiej ekonomii sięgną bruku. Mało tego, ci geniusze nawet zagraniczne banki doprowadzali do olbrzymich strat, jak prezes Pacuk z Kredyt Banku, który „wypracował” 1,5 mld zł straty czy W. Kostrzewa, były prezes BRE Banku, który obecnie jest prezesem zarządu ITI i za pośrednictwem TVN tak mocno atakuje komisję bankową, czy to tylko przypadek? Przecież to on doprowadził do pół miliarda strat w BRE Banku w pewnym okresie.

http://www.gazetafinansowa.pl/index.php/wydarzenia/kraj/338-polski-budet...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

3. 11:39, 10.10.2007

Tezy raportu komisji śledczej ds. banków nie są zbieżne z tezami wypowiadanymi przez ważnych dla komisji świadków - uważa poseł LPR Artur Zawisza. Według niego, gdyby komisja pracowała w innej atmosferze i miała bardziej zawężony zakres działania, byłaby bardziej potrzebna.
Komisja śledcza ds. banków w przyjętym we wtorek raporcie stawia zarzuty m.in. Markowi Borowskiemu i Grzegorzowi Kołodce w związku z prywatyzacją Banku Śląskiego (BSK). Wnioski w tych sprawach komisja prześle do prokuratury.

Komisja chce także, by prokuratura sprawdziła, czy b. prezes Narodowego Banku Polskiego (NBP) Leszek Balcerowicz nie znalazł się w konflikcie interesów jako szef nadzoru bankowego i jednocześnie fundator CASE, otrzymującej dotacje od banków.

Zawisza powiedział w środę w radiu PIN, że nie uczestniczył we wtorek w głosowaniu podczas posiedzenia komisji śledczej ds. banków, ponieważ był zaproszony do programu w jednej ze stacji telewizyjnych.

- Posiedzenie miało być w poniedziałek, zostało przesunięte na wtorek w ostatniej chwili. Ale istotne jest to, że i tak wstrzymałbym się w głosowaniu co zapowiadałem - podkreślił.

Zawisza podtrzymuje, że b. prezes NBP Leszek Balcerowicz znalazł się w konflikcie interesów jako szef nadzoru bankowego i jednocześnie fundator CASE, otrzymującej dotacje od banków.
- Nie wycofuję się z zastrzeżeń natury etycznej dotyczących konfliktu interesów b. przewodniczącego Komisji Nadzoru Bankowego - powiedział.

Poseł LPR powiedział, że nie będzie wnioskował o ponowne powołanie śledczej komisji ds. banków po wyborach parlamentarnych.

mb

http://www.tvn24.pl/12692,1524326,1,1,zawisza-tezy-raportu-inne-niz-tezy...

Komisja śledcza: Borowski, Kołodko i Osiatyński winni

http://www.tvn24.pl/12692,1523763,,,komisja-sledcza-borowski--kolodko-i-...

Bankowa komisja śledcza za nieprawidłowości w prywatyzacji Banku Śląskiego obarcza odpowiedzialnością byłych ministrów finansów: Jerzego Osiatyńskiego, Marka Borowskiego i Grzegorza Kołodko – pisze "Wprost", powołując się na raport z prac śledczych.
Raport ma zostać oficjalnie zatwierdzony przez komisję w najbliższy wtorek. Jednocześnie komisja ma zwrócić się do prokuratura generalnego o zbadanie, czy możliwe jest wznowienie postępowania toczonego niegdyś wobec Borowskiego. Według Wprost złoży też zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez Kołodkę.

Według komisji Jerzy Osiatyński nie dopilnował należytej wyceny akcji Banku Śląskiego SA, która była przygotowywana do pierwszego etapu prywatyzacji. Następca Osiatyńskiego Marek Borowski miał zaś ceny akcji zaniżyć. Kierowane przez niego ministerstwo odrzuciło w 1993 roku ofertę przetargową ING Banku, któremu potem i tak akcje sprzedało. Zdaniem komisji, akceptując ofertę przetargową uzyskano by wyższą cenę.

Według tygodnika w raporcie stwierdzono, że akcje sprzedano ING Bankowi wskutek indywidualnie prowadzonych rokowań. Nie było na nie zgody rządu, więc – zdaniem speckomisji – odbywały się one bezprawnie.

W 1996 roku, w kolejnym etapie prywatyzacji Banku Śląskiego, sprzedano ING następny pakiet akcji. Znów miało odbyć się to z naruszeniem prawa. Zdaniem komisji, za nieprawidłowości odpowiada tym razem Grzegorz Kołodko, następca Borowskiego na stanowisku ministra finansów, i jego podwładni.

Wprost przypomina, że sprawa nieprawidłowości, których dopuścić miał się Borowski, była już badana przez NIK i prokuraturę. Komisja uważa jednak, że prokurator prowadzący tę sprawę mógł nie nadać jej właściwego biegu. Dlatego speckomisja ma zwrócić się do prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry o zbadanie, czy istnieje możliwość wznowienia tego postępowania. Natomiast sprawa Kołodki nie była badana, komisja bankowa zawiadomi więc prokuraturę o możliwości popełnienia przez niego przestępstwa.

W pracach bankowej komisji śledczej brali udział wyłącznie posłowie PiS, LPR i Samoobrony. PO i SLD wycofało swoich przedstawicieli, uznając że jej działanie jest sprzeczne z warunkami określonymi w orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego. TK zakwestionował pierwszą uchwałę Sejmu o powołaniu komisji, jej poprawiona wersja została także zaskarżona przez opozycję.

Przewodniczący: mam nadzieję, że raport zostanie zatwierdzony

- We wtorek komisja będzie dyskutować nad raportem ze swoich prac - powiedział PAP przewodniczący komisji Adam Hofman (PiS), dodając, że ma ndzieję na jego przyjęcie. Potwierdził, że komisja zajmie się wersją raportu, która już została skonsultowana z prawnikami i w której uwzględniono wcześniejsze uwagi jej członków. Dokument liczy ponad 100 stron.

Hofman wyjaśnił, że w raporcie znalazły się wnioski do prokuratury. Jeden z nich dotyczy postępowania prokuratorskiego, prowadzonego po prywatyzacji Banku Śląskiego przez prokuratora Ryszarda Kucińskiego. Zdaniem komisji, postępowanie było prowadzone niezgodnie z prawem.

Przewodniczący dodał, że komisja chce także zwrócić się do prokuratury, by ta sprawdziła postępowania dotyczące tej części prywatyzacji Banku Śląskiego, która była prowadzona wówczas, gdy ministrem finansów był Marek Borowski. Chodzi o sprawdzenie, czy sprawa nie uległa przedawnieniu i czy postępowania nie można by wznowić.

Hofman dodał, że wnioski do prokuratury nie dotyczą b. ministra finansów Jerzego Osiatyńskiego.

Przewodniczący komisji powiedział, że zdaje sobie sprawę, iż upublicznienie raportu w tym momencie będzie powodowało stawianie zarzutów, iż jest to element kampanii wyborczej. Podkreślił jednak, że komisja musiała wywiązać się z postawionego jej zadania.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl