List do Wydawnictwa Znak

avatar użytkownika Romuald Szeremietiew

Wydawnictwo Znak.

 

Przypominam:

“Instytut Wydawniczy Znak powstał w 1959 r. jako niezależna instytucja wydawnicza powiązana z osobami skupionymi wokół miesięcznika "Znak" , " Tygodnika Powszechnego " (w którego budynku mieściła się początkowo siedziba firmy), „ Tygodnik Powszechny: : katolickie pismo społeczno-kulturalne. Założyciel ks. kard. Adam Sapieha


W czasach PRL -u wydawnictwo publikowało głównie literaturę katolicką i filozoficzną – pierwszą wydaną książką była nieodpłatnie przekazana Droga krzyżowa kard. Stefana Wyszyńskiego .”


Wspominają wielkich Kościoła, kardynałów Sapiehę i Wyszyńskiego, stwierdzam, że swoim obecnym zachowaniem tę pamięć Państwo hańbicie drukując kolejną książkę paszkwilanta Grossa.

Zapewne liczycie na “złote żniwo” ze sprzedaży tej okropnej publikacji. Informuję, że nie będę od dziś kupował książek wydawanych przez “Znak”.

 

Dr hab. Romuald Szeremietiew, prof. KUL

29 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

1. Panie Romualdzie

ani nie będą mieć "złotego żniwa" ze sprzedaży, bo poza zainteresowanymi historykami i publicystami nikt tego skandalisty nie kupi, czyli publikacja z góry jest przeznaczona na przemiał.
Pytanie, kto zapłacił za tę hucpę medialną, bo że właściciel ITI reklamuje przez bite dwa dni tego gniota, to nie nowina, ale kto zapłacił za reklamę czegoś, czego podobno jeszcze nie ma?

pozdrawiam serdecznie

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

2. akcja idzie coraz szerzej, jak zaprzeczyc, żeby potwierdzić

czyli judasze , którzy uratowani przez Polaków, insynuują i umacniają kłamstwa Grossa.

08.01. Warszawa (PAP) - To, o czym pisze Jan Gross w książce "Złote żniwa", jest prawdą; przychodzili chłopi i kopali, szukali skarbów, kosztowności po Żydach - mówią w rozmowie z PAP Samuel Willenberg, uciekinier z obozu w Treblince, i jego żona Ada.

PAP: Prof. Jan Tomasz Gross w swojej nowej książce pt. "Złote żniwa" pisze o tym, jak Polacy rabowali miejsca zagłady Żydów w obozie w Treblince. Pan był więźniem Treblinki.

Samuel Willenberg: To, o czym pisze Gross jest prawdą. Przychodzili chłopi i kopali. Szukali skarbów, kosztowności po Żydach.

Ada Willenberg: Tego nie można podważyć. Jest przecież zdjęcie, które przedstawia grupę Polaków zatrzymanych przy przekopywaniu miejsc, w których byli pochowani Żydzi zamordowani przez hitlerowców. To zdjęcie jest prawdziwe. Dlaczego Treblinka została cała zabetonowana? Bo okoliczni chłopi chodzili tam i latami szukali złota, szlachetnych kamieni.

PAP: Zdjęcie zostało zrobione trzy lata po wojnie. A jak wyglądała sytuacja, gdy w Treblince był obóz?

Samuel Willenberg: Dawaliśmy ukraińskim strażnikom złoto i kosztowności, a pod obóz przychodzili do nich chłopi z wódką. Przychodziły też prostytutki, którym płacili złotem.

PAP: Gross zarzuca Polakom, że wzbogacili się na holokauście i dla zysku wydawali Żydów w ręce Niemców.

Samuel Willenberg: Muszę panu powiedzieć, że nie jestem zachwycony tym, co pisze Gross. Ale nie chcę mówić o nim. Ja mogę mówić o tym, co sam przeżyłem. Zna pan moją książkę "Bunt w Treblince"? Czytał pan jak mi tam pomogli? Gdy uciekałem z Treblinki (sierpień 1943 r. - PAP) zostałem ranny, miałem kulę w nodze. Dostałem ją na zaporze antyczołgowej, która otaczała obóz. Przeskoczyłem przez kawałek lasu. A potem wyszliśmy wielką grupą na tył wsi Wólka. Było nas 200, może 300 osób. Nikt tego nie liczył. Część pobiegła w lewo, część w prawo, a ja zostałem sam. Przeszedłem przez środek wsi. Zacząłem krążyć. Następnego dnia dobrnąłem do Wólki Nadbużnej. Tam też mi miejscowi pomogli. Mieli ukrytą łódkę, bo trudnili się przerzucaniem ludzi przez rzekę. A potem w sklepie spożywczym, już nie pamiętam jak się ta miejscowość nazywała, dziewczynka dała mi 20 zł i 15 papierosów. To było dla mnie szczęście. Po kilku dniach od ucieczki z obozu byłem w Rembertowie.

PAP: To jest Pana odpowiedź na zarzuty wobec Polaków zawarte w "Złotych żniwach"?

Samuel Willenberg: Książki nie mogą być jednostronne. Znajduje się coś nieprzyjemnego i tylko o tym się pisze. Ale przecież moja żona żyje dzięki pomocy Polaków.

Ada Willenberg: Pani Helena Majewska, która mnie uratowała i wyciągnęła z getta kilkanaścioro dzieci, ma swoje drzewko w Yad Vashem. Posadzono je dla niej, Sprawiedliwej Wśród Narodów Świata, podobnie jak dla wielu innych Polaków, którzy podczas okupacji ratowali Żydów. A Gross pisze tylko o jednych.

PAP: Nie jest obiektywny?

Samuel Willenberg: Raczej nie.

PAP: Ale miał pan również wiele dramatycznych, żeby nie powiedzieć tragicznych doświadczeń z Polakami podczas okupacji.

Samuel Willenberg: Proszę pana, w moim życiu działa się tragedia. Ale i tak miałem dużo szczęścia. Nie tylko spotkałem wielu porządnych ludzi, ale miałem dobry, to znaczy aryjski wygląd, moja polszczyzna była poprawna. Walczyłem w powstaniu warszawskim.

PAP: I wtedy, jak pan pisał w "Buncie w Treblince", strzelali do pana koledzy z AK.

Samuel Willenberg (zdenerwowany): To nie byli koledzy, to NSZ-owcy! Nie koledzy! Oni byli z Narodowych Sił Zbrojnych - narodowcy. Trzeba pamiętać, że w AK byli też NSZ-owcy. Przyznam, że były i inne - powiedzmy dziwne - przypadki. Ale ja jestem delikatny, ja nie opisuję tego, czego nie mogę udowodnić.

PAP: O jakich zdarzeniach pan mówi?

Samuel Willenberg: Na przykład nie napisałem jak podczas powstania, a było to na Marszałkowskiej, ktoś daje mi lornetkę, a ja się zastanawiam na cholerę mi lornetka. Nie byłem oficerem, nie byłem dowódcą, byłem jednym z chłopców. No, ale ją wziąłem. Za chwilę podchodzi do mnie chłopak i prosi, żebym mu ją dał. Bierze lornetkę, odchodzi kawałek dalej, patrzy przez nią i dostaje kulę. Pada ranny. Zastanawiam się, dlaczego on? To nie strzelali Niemcy. Albo inny przypadek. Leżę na środku barykady na ulicy Kruczej. A obok mój kolega. I on dostaje kulę. A wie pan skąd? Z ambasady czechosłowackiej, która była w naszych rękach. Ale, ja tego w moich książkach nie napisałem. Dlaczego? Bo mogłem się tylko domyślać, nie byłem pewien, kto strzelał. Nie chcę robić głupstw.

PAP: Czy te doświadczenia nie rzucają jednak cienia na Polaków?

Samuel Willenberg: Opowiem panu inną historię. Podczas powstania, na Mokotowskiej chłopcy złapali folksdojczkę. Była z dwiema - jak podejrzewali - żydowskimi dziewczętami. Nie zabili ich, ale mnie zawołali, bo wiedzieli, że jestem Żydem. Ja potwierdziłem, że są Żydówkami. I niech sobie pan wyobrazi, w 1993 r. dostałem z Ameryki pismo. Jedna z tych dziewcząt odnalazła mnie, żeby mi podziękować. Przysłała zdjęcie. Pisała, że tylko ona przy życiu się ostała. Bo ta druga - okazało się, że to była jej ciotka - umarła. To są fakty. Bo jak się jest historykiem, jak się pisze, to trzeba być obiektywnym. Zanim się cokolwiek napisze, to trzeba najpierw zobaczyć dwie strony. Nie tylko jedną.

PAP: Gross w "Złotych żniwach" podważa powszechnie przyjęte twierdzenie, że za ratowanie Żydów groziła Polakom kara śmierci.

Samuel Willenberg: Tak, to on chyba zapomniał o historyku Emanuelu Ringelblumie. Jak go Niemcy znaleźli, to cała rodzina, która go ukrywała, (na śmierć - PAP) poszła. Wcześniej ich męczyli. A takich przypadków było więcej. Ringelblum to najlepsza odpowiedź na takie twierdzenia.

Ada Willenberg: Zabijali Polaków ukrywających Żydów, nie to, że grozili. Obiektywnie trzeba jednak powiedzieć, że byli i tacy, którzy wydawali Żydów. Jak ukrywający się Żyd wychodził w Warszawie na ulicę, to nie bał się Niemców, tylko Polaków. Bo Niemcy nie odróżniali Żydów od Polaków, a Polak nie wiem jak, miał jakiś węch, instynkt, że potrafił od razu rozpoznać Żyda. Pani Majewska, która narażała życie żeby mnie ratować, prosiła mnie, żebym z nikim nie rozmawiała. Nawet najbliżsi sąsiedzi nie mogli nic o mnie wiedzieć. Tak, że byli tacy i tacy.

Gdy przyjeżdżamy z młodzieżą izraelską do Polski i opowiadam im o tym, co działo się podczas wojny, to mówię im: wiem, że gdybym miała narażać swoje życie, rodzinę dla obcej osoby, to bym się chyba nie odważyła. Ale z drugiej strony jestem pewna, że nie wydawałabym nikogo - a byli tacy, którzy robili to nawet bezinteresownie, nie dla zysku, tylko dla chęci pozbycia się Żyda. Nie można mieć żalu o to, że ludzie bali się ukrywać Żydów, bo groziła za to kara śmierci, ale że wydawali ich, a to już jest inna sprawa.

PAP: Czy należy przypominać o tych wstydliwych dla Polaków sprawach?

Samuel Willenberg: Historia powinna być prawdziwa. Nie można wyciągać tylko jednych faktów. Nie można pisać tylko w kolorze czarnym, albo białym. Nie ma tylko białego albo czarnego. Połączenie czarnego z białym daje szare i takie jest życie.

Ada Willenberg: My jesteśmy pro-polscy. Bronimy Polaków przed nieuzasadnionymi oskarżeniami o antysemityzm, bo cały świat jest antysemicki, nikt nie lubi Żydów. Niestety tak jest. Ale co mamy powiedzieć, jak słyszymy, że po wojnie Polacy mordowali Żydów, którzy przeżyli i chcieli wrócić do swoich domów, że zabijali po to, by nie oddać im mieszkania. To jest okropne. I na to niestety nie ma jak odpowiedzieć. Ale nie można udawać, że tego nie było. Trzeba o tym także mówić.

Rozmawiał Wojciech Kamiński (PAP)

Samuel Willenberg, więzień hitlerowskiego obozu zagłady w Treblince. Uczestnik buntu więźniów, uciekinier. Żołnierz Armii Krajowej i Polskiej Armii Ludowej w powstaniu warszawskim. Artysta rzeźbiarz. Mieszka w Izraelu. Odznaczony orderem Virtuti Militari. Autor książki "Bunt w Treblince".

Ada Lubelczyk Willenberg, żona Samuela Willenberga. Była w warszawskim getcie, uratowana przez Helenę Majewską. Po powstaniu warszawskim wywieziona przez Niemców jako Polka na roboty przymusowe. Mieszka w Izraelu. Autorka książki "Skok do życia".

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

3. i następna znów PAP

Obóz zagłady w Treblince był zwany Eldoradem Podlasia
http://www.wnp.pl/informacje/oboz-zaglady-w-treblince-byl-zwany-eldorade...

Martyna Rusiniak-Karwat, historyczka, która badała losy obozu zagłady w Treblince, uważa, że Jan Gross w książce "Złote żniwa" przywołuje prawdziwe przypadki, gdy okoliczna ludność wzbogacała się na działalności nazistowskiej machiny śmierci. Treblinka była nazywana - przypomina - "Eldoradem Podlasia".
Martyna Rusiniak-Karwat, autorka opublikowanej w 2008 roku pracy "Obóz zagłady Treblinka II w pamięci społecznej (1943-1989)", potwierdza w rozmowie z PAP, że opowieść o rabowaniu masowych grobów w okolicy Treblinki jest prawdziwa.

"Na tym polegał paradoks Treblinki. Miejsce, które w swym założeniu miało przynosić śmierć jednym ludziom, dostarczało zyski innym. Gdy działał obóz zagłady, zyski z niego czerpali wachmani, żydowscy więźniowie, okoliczna ludność, a przede wszystkim - Niemcy. Po zakończeniu działania obozu jego teren był przekopywany przez poszukiwaczy kosztowności. Treblinka nie była ewenementem. Taki sam proceder miał miejsce również na terenach innych obozów - przekopywano teren poobozowy w Bełżcu, Majdanku. Oszacowanie skali tego procederu jest jednak teraz bardzo trudne - akta są niepełne, a ewentualni świadkowie nie chcą na ten temat rozmawiać" - powiedziała Rusiniak-Karwat.

Opisując sytuację w czasie okupacji i po wojnie na terenie byłego obozu zagłady w Treblince, Rusiniak-Karwat używa określenia zaczerpniętego z relacji świadków tamtych wydarzeń - "Eldorado Podlasia". Cytuje w swojej książce Jerzego Królikowskiego, który pracował podczas okupacji w pobliżu Treblinki. "Wśród miejscowej ludności znalazła się też niestety pewna grupa, która za wszelką cenę chciała zrobić majątek na tragedii Żydów. Chłopi mieli nawet kosze na jajka pełne zegarków i sprzedawali je, kobiety zaczęły nosić futra +wiadomego pochodzenia+, chłopi czerpali też zyski z usług świadczonych wartownikom przez miejscowe dziewczęta" - wspominał Królikowski. Jak napisała Rusiniak-Karwat, mieszkańcy okolicznych miejscowości prowadzili handel z wachmanami z obozu, którzy za wódkę i żywność płacili dolarami i kosztownościami.

Jednak głównym i formalnym "odbiorcą majątku" po zamordowanych w Treblince Żydach było państwo niemieckie, które przeznaczało pozyskane w ten sposób środki na finansowanie prowadzonej wojny. Nie zachowały się dokumenty świadczące o rozmiarach bogactw uzyskanych na ofiarach obozów zagłady. "Możemy opierać się jedynie na wspomnieniach tych, którzy przeżyli, byłych więźniów i pracowników. Wspominają oni o wysyłanych z obozu śmierci pociągach zapełnionych posegregowanymi ubraniami, okularami, workami pełnymi włosów oraz o wysyłkach bardziej wartościowych - zawierających złoto, kosztowności, banknoty" - pisze w swej publikacji historyczka. ....."

JAK WIDAĆ Samuel Willenberg, uciekinier z obozu w Treblince, i jego żona Ada czytali tę książkę, bo powtarzają się te same sformułowania.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

4. mgr Martyna Rusiniak-Karwat

http://www.ca.uw.edu.pl/martyna-rusiniak

mgr Martyna Rusiniak-Karwat

Doktorant

Ur. 1980; studia w IH UW w latach 1999-2005, praca magisterska napisana pod kierunkiem prof. dr hab. Jerzego Tomaszewskiego, magisterium - 2005; od 2005 – doktorant WH UW. Stypendystka m.in.: YIVO Institute for Jewish Research w Nowym Jorku (2005), Fundacji z Brzezia Lankorońskich do Londynu (2007), Tel Aviv University. The Institute for the History of Polish-Jewry and Israel-Poland Relations (2007/08), The Tauber Institute fot the Study of European Jewry, Brandais University (2008).

Zainteresowania badawcze:

historia i kultura Żydów w Polsce w XX wieku; obecnie prowadzone badania dot. historii socjalistycznej partii Bund w Polsce po 1944.

Ważniejsze publikacje:

Kaliszskij statut 1264 goda [w:] „Wosmyje zaporozskije jewrejskije cztenija”, Zaporoże 2005.

The Image of Treblinka in literature – as a one of ways of preserving memory of a former camp [w:] “Sefer” Moskwa 2007.

Żydowscy komuniści w Polsce wobec języków polskiego żydostwa (1944-1950) (współautor August Grabski), Nusach Pojln. Studia z dziejów kultury jidysz w powojennej Polsce, red. Magdalena Ruta, Kraków 2008.

Obóz Zagłady Treblinka II w pamięci społecznej (1943-1989), Warszawa 2008.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Unicorn

5. Kiedyś mówiono o zionięciu

Kiedyś mówiono o zionięciu nienawiścią. O to właśnie chodzi w przypadku ostatnich "produkcji" Grossa. Nie nazwę tego książką historyczną czy nawet socjologiczną, to po prostu bajki i żydowska gawęda. Wiadomo, że zaraz pojawią się "towarzysze drogi" wspierający publicystykę swoim "autorytetem." Mogą być i doktoranci, co za różnica.
Ale pojawia się już problem, który zacznie kłuć. Skoro przedwojenni Żydzi byli biedni a Polacy rzekomo bogacili się na ich majątku, to skąd ów majątek? Mamy pewien dysonans.

:::Najdłuższa droga zaczyna się od pierwszego kroku::: 'ANGELE Dei, qui custos es mei, Me tibi commissum pietate superna'

avatar użytkownika Maryla

6. Żołnierz Armii Krajowej i Polskiej Armii Ludowej w powstaniu

TO W KOŃCU KTÓREJ ARMII BYŁ ŻOŁNIERZEM?

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Andy-aandy

7. głównym "odbiorcą majątku" po zamordowanych Żydach

było państwo niemieckie.

I o tym powinny się teraz ukazać materiały polskich historyków....
* * * * *
"Na tym polegał paradoks Treblinki. Miejsce, które w swym założeniu miało przynosić śmierć jednym ludziom, dostarczało zyski innym. Gdy działał obóz zagłady, zyski z niego czerpali wachmani, żydowscy więźniowie, okoliczna ludność, a przede wszystkim - Niemcy.
(...)
Jednak głównym i formalnym "odbiorcą majątku" po zamordowanych w Treblince Żydach było państwo niemieckie, które przeznaczało pozyskane w ten sposób środki na finansowanie prowadzonej wojny. Nie zachowały się dokumenty świadczące o rozmiarach bogactw uzyskanych na ofiarach obozów zagłady. "Możemy opierać się jedynie na wspomnieniach tych, którzy przeżyli, byłych więźniów i pracowników. Wspominają oni o wysyłanych z obozu śmierci pociągach zapełnionych posegregowanymi ubraniami, okularami, workami pełnymi włosów oraz o wysyłkach
bardziej wartościowych - zawierających złoto, kosztowności, banknoty" - pisze w swej publikacji historyczka. ....."
* * * *
Cytaty za: Obóz zagłady w Treblince był zwany Eldoradem Podlasia

 Andy — serendipity

avatar użytkownika Andy-aandy

8. Praca, o której mówimy, ma z założenia wywołać skandal...

W porównaniu z "Sąsiadami" i "Strachem" Gross idzie w "Złotych żniwach" jeszcze dalej w swej antypolskiej postawie: ustawia Polaków w roli katów - już nie tylko "sąsiadów", ale całej społeczności żydowskiej w Polsce. Zalicza nas do współpracowników Hitlera w zagładzie... 

- Praca, o której mówimy, ma z założenia wywołać skandal. Tak samo było w przypadku poprzednich książek, od "Upiornej dekady" poczynając. Gdy się uprawia taki styl pisania, za każdym razem trzeba wywoływać mocniejszy szok u czytelników. Inaczej nikt tego nie kupi. Sam Gross w wywiadzie w TVP stwierdził z rozbrajającą szczerością, że "odpowiedzialność Niemców za holokaust została już wyeksploatowana". 

A zatem czas na innych, których będzie można, w taki czy inny sposób, obciążyć tą zbrodnią. Gross wpisał się w ten schemat i obrał sobie za cel Polaków. Takie pisanie, jak się wydaje, trafia w gusta niektórych środowisk na Zachodzie, w tym także żydowskich. 

W czasie mojego pobytu w US Holocaust Memorial Museum w Waszyngtonie, gdy w rozmowie z jednym z pracowników stwierdziłem, że jestem z Polski, usłyszałem w odpowiedzi: "O, w Polsce holokaust rozpoczął się już w latach 30.". To nie był żart, ten człowiek naprawdę w to wierzył i nie dał się przekonać, że to nieprawda. Uważał, że Polacy to nie tylko współpracownicy Hitlera w zagładzie, ale nawet jej prekursorzy. Gross jeszcze nie jest aż tak radykalny. 

Ale zmierza w tę stronę. Bo czym jest wzięta przez niego z sufitu liczba kilkuset, a potem kilkudziesięciu tysięcy Żydów, którzy mieli zostać zamordowani przez Polaków w czasie wojny? Spotkał się Pan w literaturze naukowej z takimi danymi? 

- Jan Tomasz Gross jest znany raczej jako celebryta niż uczony, który prowadzi samodzielne badania. W swoich publikacjach korzysta z opracowań i monografii innych naukowców i tego, co mu odnajdą w archiwach i podeślą koledzy z Polski. W jego publikacjach materiały te są natomiast selektywnie zestawiane i w odpowiedni sposób interpretowane. To samo dotyczy statystyk. 

W książce, o której mówimy, Gross podaje przybliżoną liczbę kilkuset tysięcy Żydów, których rzekomo mieli zamordować Polacy. W wywiadzie w TVP wycofał się z tego, twierdząc, że chodzi o kilkadziesiąt tysięcy. Różnica, dodajmy, jest fundamentalna. Zapytany dalej o podstawy tych szacunków, stwierdził, że opiera je m.in. na zapiskach Emanuela Ringelbluma w "Kronice Getta Warszawskiego", gdzie autor napisał, że polska granatowa policja zabiła kilkanaście tysięcy Żydów. A to jest po prostu śmieszne. Wspomniana "Kronika..." Ringelbluma, cenna skądinąd jako źródło z epoki, szczególnie z uwagi na przeżycia autora i jego opisy życia codziennego, jest także zbiorem wszelkich plotek i pogłosek, które krążyły po getcie i nie były w żaden sposób przez jej autora weryfikowane. 

W getcie po prostu nie było takich możliwości, a można podejrzewać, że po aryjskiej stronie także.
_____________________
Cytaty za: Gross w
okowach kłamstwa
"Nasz
Dziennik", 8-9 stycznia 2011, Nr 5 (3936), 
 

Z dr. Wojciechem Muszyńskim, pracownikiem naukowym IPN, redaktorem
naczelnym kwartalnika historycznego "Glaukopis", rozmawia Małgorzata
Rutkowska, 

Ostatnio zmieniony przez Andy-aandy o sob., 08/01/2011 - 14:22.

 Andy — serendipity

avatar użytkownika basket

9. Wszystkie nazistowskie

obozy koncentracyjne ale cała II WŚ były "Eldoradem Niemiec". Rabowano gigantyczne
dobra na podbitych terytoriach, w tym więźniów w trakcie selekcji i po ich śmierci. Robili to np w Auschwitz wyłącznie więźniowie żydowscy z Sonderkomanndo - pod niemieckim nadzorem.
W normalnym niepodległym kraju, taki Gross nie tylko nie dostałby polskiej wizy, ale po przylocie
nie powinno mu się pozwolić wysiąść z samolotu. Nawet jeśli ma polski paszport - co jest
b.prawdopodobne. Może się przydać....
Gdyby "polski Gross" pisał takie niewyobrażalne kłamstwa o Izraelu jego "kariera" byłaby
króciutka..

basket

avatar użytkownika Maryla

10. to była tylko przygrywka dla mistrzunia

promocja książki Michnika


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Andy-aandy

11. Prawda o Holocaust Industry — PRZEDSIĘBIORSTWO HOLOKAUST

Warto przypomnieć książkę Norman G. Finkelsteina, bo właśnie z "PRZEDSIĘBIORSTWA HOLOKAUST" wychodzą na świat najpodlejsze oskarżenia Polaków — pisane m.in. przez postbolszewickiego, antypolskiego politruka Grossa.

Tenże Gross stwierdził, że oskarżenia wobec Niemiec już się wyczerpały — dlatego trzeba szukać nowych winnych...
* * * * * * * * * *

PRZEDSIĘBIORSTWO HOLOKAUST
Norman G. Finkelstein

WSTĘP

Międzynarodowy debiut książki Przedsiębiorstwo holokaust (The Holocaust Industry), w czerwcu 2000 r., wywołał fale reakcji. W wielu krajach, od Brazylii, Belgii i Holandii po Austrię, Niemcy i Szwajcarię, moja książka sprowokowała szerokie debaty i znalazła się na czołówkach list bestsellerów. Wszystkie główne brytyjskie dzienniki i czasopisma poświęciły jej co najmniej całostronicowe recenzje, a francuski „Le Monde" zamieścił na jej temat komentarz redakcyjny i zajmujące dwie strony omówienia. Poświecono jej też już mnóstwo audycji radiowych i programów telewizyjnych oraz kilka pełnometrażowych filmów dokumentalnych. Największe natężenie miały reakcje w Niemczech. W towarzyszącej wydaniu niemieckiego przekładu książki konferencji prasowej udział wzięło prawie dwustu dziennikarzy, a ponad tysiąc osób (dla prawie pięciuset dodatkowych nie było już miejsca na sali) uczestniczyło w zorganizowanej w Berlinie dyskusji ze mną.

W ciągu kilku tygodni sprzedano w Niemczech 130 tyś. egzemplarzy książki, zaś po paru miesiącach opublikowano trzy zbiory opinii na jej temat.1 Latem 2001 r. przygotowywano jej tłumaczenia na 16 kolejnych języków. W przeciwieństwie do ogłuszającego hałasu w różnych innych miejscach świata, początkową reakcją w Stanach Zjednoczonych była ogłuszająca cisza. Czołowe amerykańskie media nabrały wody w usta.2

\Stany Zjednoczone są bowiem główną siedzibą „przedsiębiorstwa holokaust". Toteż podejrzewam, że z podobną reakcją spotkałaby się w Szwajcarii publikacja opracowania dowodzącego, że czekolada powoduje raka. Gdy jednak nie dało się już dłużej ignorować międzynarodowych odgłosów, w kilku wybranych amerykańskich mediach pojawiły się histeryczne komentarze, które skutecznie pogrzebały książkę. Dwa z nich zasługują na bliższą uwagę. Dziennik „The New York Times" służy „przedsiębiorstwu holokaust" za główną tubę propagandową. I to on, przede wszystkim, wypromował takie postacie jak Jerzy Kosiński, Daniel Goldhagen czy Elie Wiesel.
Publikowane przez „The New York Times" artykuły na tematy związane z holokaustem ustępują, pod względem ilości, tylko codziennym prognozom pogody. Na przykład w roku 1999 na jego łamach ukazały się łącznie 273 takie artykuły.

Dla porównania, materiałów dotyczących Afryki było 32.3 W cotygodniowym dodatku „The New York Times Book Review" zamieszczono 6 sierpnia 2000 r. recenzję mojej książki, zatytułowaną A Tale of Two Holocausts („Opowieść o dwóch holokaustach"). Napisał ją Omer Bartov, izraelski historyk wojskowości, który przeistoczył się w eksperta od holokaustu. Wyśmiewając moje spostrzeżenia o żerowaniu na holokauście, Bartov uznał niniejszą książkę za „nową wersję Protokołów mędrców Syjonu" i obrzucił ją stekiem inwektyw — „wstrętna", „dziwaczna", „paranoiczna", „odrażająca", „przerażająca", „obraźliwa", „niedojrzała", „samozwańcza", „arogancka", „głupia", „kołtuńska", „fanatyczna", itp.4 Po kilku miesiącach Bartov posunął się jeszcze dalej i — odwracając kota ogonem — zaczął się wypowiadać przeciwko „wydłużającej się liście żerujących na holokauście". Za główny przykład podał Przedsiębiorstwo holokaust Normana Finkelsteina.5

Z kolei we wrześniu 2000 r., na łamach pisma „Commentary", jego czołowy redaktor Gabriel Schoenfeld opublikował miażdżący atak zatytułowany Holocaust Reparations — A Growing Scandal („Odszkodowania za holokaust — coraz większy skandal"). Odwołując się do spraw poruszonych w rozdziale III tej książki, Schoenfeld potępił żerujących na holokauście za „nieskrępowane uciekanie się do wszelkich metod, nawet niegodnych i niestosownych", „zasłanianie się retoryką świętej sprawy" oraz „podsycanie antysemityzmu".

I chociaż jego oskarżenia szły dokładnie w ślad za wysuniętymi w mojej książce, niemniej Schoenfeld oczernił ją i jej autora posługując się takimi inwektywami, jak „ekstremista", „szaleniec" czy „odszczepieniec".6 W podobnym tonie utrzymana była jego kolejna krytyka, zamieszczona również w „Commentary" w styczniu 2001. Natomiast w artykule napisanym dla „The Wall Street Journal" i opublikowanym 11 kwietnia 2001 r. (The New Holocaust Profiteers — „Nowi żerujący na holokauście"), Schoenfeld znów zaatakował „żerujących na holokauście" i doszedł do wniosku, że „jednego z najgroźniejszych zamachów na pamięć dokonują teraz nie negujący holokaust [...] lecz łowcy spadków z kręgów literackich i prawniczych".

I to oskarżenie jest dokładnym powtórzeniem tych, które wysuwam w Przedsiębiorstwie holokaust. Ale Schoenfeld łaskawie wrzucił mnie do jednego worka z negującymi holokaust, jako „oczywistego odszczepieńca". Za jednym zamachem opluć i przywłaszczyć sobie ustalenia jakiejś książki to nie byle jaki wyczyn. Toteż popisy Bartova i Schoenfelda przywodzą mi na myśl słowa mojej matki: „Nie przypadkiem to właśnie Żydzi wymyślili słowo «hucpa»". Z drugiej zaś strony, nie mogę ukrywać satysfakcji, że niezaprzeczalnie najwybitniejszy na świecie ekspert od hitlerowskiego holokaustu, Raul Hilberg, wielokrotnie udzielił publicznego poparcia zawartym w Przedsiębiorstwie holokaust kontrowersyjnym twierdzeniom.7 Doniosłość badawczych osiągnięć Hilberga i jego prawość wymagają pokory. Stąd może nie przypadkiem Żydzi wymyślili również słowo „mensch"— „człowiek".8

Książka ta jest zarówno anatomią „przedsiębiorstwa holokaust", jak też aktem jego oskarżenia. Na kolejnych stronach będę udowadniał, że „holokaust" jest ideologicznym wyobrażeniem hitlerowskiego holokaustu.9 I jak większość ideologii ma niewielki związek z rzeczywistością. Holokaust nie jest bowiem samoistnym zjawiskiem, lecz raczej wewnętrznie spójną konstrukcją. Jego główne dogmaty służą wspieraniu poważnych interesów politycznych i klasowych. W istocie, holokaust okazał się niezastąpionym orężem ideologicznym. Posługując się nim, jedna z największych militarnych potęg świata, która winna jest nagminnego łamania praw człowieka, odgrywa rolę „ofiary", podobnie jak odnosząca największe sukcesy grupa etniczna w Stanach Zjednoczonych.

Z tego, prawdziwego tylko pozornie, statusu „ofiar" wynikają poważne korzyści, a zwłaszcza niepodleganie krytyce, nawet tej uzasadnionej. Wypada tu dodać, że ci, których ów immunitet chroni, sami nie ustrzegli się przed moralnym zepsuciem, tak typowym w tego rodzaju biegu wydarzeń. Z tego punktu widzenia to nie przypadek, że Elie Wiesel występuje w charakterze oficjalnego rzecznika holokaustu. Oczywiście, nie osiągnął on tej pozycji dzięki swej działalności humanitarnej czy talentom literackim.10 Wiesel odgrywa tę wiodącą rolę przede wszystkim dlatego, że precyzyjnie artykułuje dogmaty holokaustu, czym wspiera jego żywotne interesy.

Pierwszym bodźcem do napisania tej książki była głośna publikacja Petera Novicka The Holocaust in American Life, którą zrecenzowałem dla brytyjskiego czasopisma literackiego." Na tych stronach kontynuuję krytyczny dialog z Novickiem i stąd nie zabraknie tu wielu odniesień do jego książki. Stanowiący raczej zbiór prowokacyjnych spostrzeżeń niż konsekwentną krytykę, The Holocaust in American Life należy do typowo amerykańskiego nurtu literatury demaskatorskiej. Ale też jak większość demaskatorów, Novick koncentruje się tylko na najbardziej skandalicznych nadużyciach. Momentami zjadliwy i nowatorski, The Holocaust in American Life nie jest jednak krytyką radykalną. Podstawowe założenia nie zostały zakwestionowane.

Pozbawioną tak banałów, jak herezji, książkę tę zaliczyć należy do kontrowersyjnego skraju głównego nurtu. I jak można było oczekiwać, doczekała się ona wielu, choć bardzo rozmaitych, wzmianek w amerykańskich mediach. Główną kategorią analityczną u Novicka jest „pamięć". Wyjątkowo modna ostatnio w zaskorupiałych kręgach akademickich, „pamięć" stalą się bodaj najbardziej zubożałym pojęciem, o jakim rozprawia się w tych kręgach. Czyniąc obowiązkowy ukłon w stronę Maurice'a Halbwachsa, Novick stara się pokazać, jak „współczesne problemy" kształtują „pamięć o holokauście". Dawno, dawno temu kontestujący intelektualiści posługiwali się mocnymi kategoriami politycznymi w rodzaju „władza" czy „interesy" z jednej strony, a „ideologia" z drugiej.

Dziś' wszystko co pozostało to łagodny, odpolityczniony język „troski" i „pamięci". Ale mimo to, dzięki przytaczanym przez Novicka dowodom, widzimy, że pamięć o holokauście jest zwartą konstrukcją ideologiczną, rządzącą się nienaruszalnymi prawami. Chociaż, według Novicka, pamięć o holokauście ma charakter wybiórczy, to jednak jest ona „przeważnie" arbitralna. Novick twierdzi, że wybór nie jest dokonywany w oparciu o „rachunek zysków i strat", lecz raczej „bez zbytniego zastanawiania się nad... konsekwencjami".12 Dowody sugerują coś wręcz przeciwnego.

Moje początkowe zainteresowanie hitlerowskim holokaustem miało podłoże osobiste. Moi rodzice przeszli przez warszawskie getto i obozy koncentracyjne. Oprócz nich, wszyscy członkowie obu rodzin zostali zamordowani przez hitlerowców. Moje najwcześniejsze wspomnienia, że tak to nazwę, o hitlerowskim holokauście to — gdy wracałem do domu ze szkoły — obraz matki wpatrzonej w telewizyjną relację procesu Adolfa Eichmanna (1961).

Ale choć rodzice zostali uwolnieni z obozów zaledwie szesnaście lat przed tym procesem, jakaś bezkresna otchłań zawsze, przynajmniej w mojej świadomości, oddzielała ich, takich jakich ich znałem, od tamtego czasu. Fotografie rodziny mojej matki wisiały na ścianie w salonie. (Z rodziny mojego ojca nikt nie przeżył wojny.) Nigdy jakoś nie mogłem pojąć mojego pokrewieństwa z nimi, a tym bardziej wyobrazić sobie tego, co się stało. To były dla mnie siostry mojej matki, jej bracia i rodzice, a nie moje ciotki, wujowie czy dziadkowie.

Pamiętam, jak w dzieciństwie czytałem The Wall Johna Herseya i Mila 18 Leona Urisa, fabularne opowieści z warszawskiego getta. (Wciąż pamiętam, że matka tak się zaczytała w The Wall, iż nie zdążyła wysiąść na jej przystanku metra w drodze do pracy.) Choć bardzo się starałem, to jakoś nigdy, nawet przez chwilę, nie zdołałem wyobrazić sobie moich rodziców, takich zwyczajnych, w tamtej przeszłości. I szczerze mówiąc, do tej pory nie potrafię. O wiele istotniejsze jest jednak to, że z wyjątkiem tych wspomnień nie pamiętam, by hitlerowski holokaust kiedykolwiek zakłócał moje dzieciństwo. Działo się tak głównie dlatego, że nikogo, poza moją rodziną, najwyraźniej nie obchodziło to, co się stało. W kręgu moich przyjaciół z dzieciństwa dużo się czytało i zażarcie dyskutowało o wydarzeniach dnia. I naprawdę nie przypominam sobie, żeby ktokolwiek z moich przyjaciół lub ich rodziców zadał choćby jedno pytanie o przejścia mojej matki i ojca. To nie było pełne szacunku milczenie. To była zwykła obojętność.

W tym świetle — czyż nie należy sceptycznie odnosić się do potoków boleści, wylewanych w późniejszych dekadach, już po zainstalowaniu się „przedsiębiorstwa holokaust" na dobre? Czasem myślę, że amerykańscy Żydzi byli gorsi „odkrywając" holokaust niż zapominając o nim. To prawda, moi rodzice rozpamiętywali w samotności; ich cierpienia nie zostały publicznie zatwierdzone. Ale czy nie było to lepsze niż obecna, beznadziejnie głupia eksploatacja żydowskiego męczeństwa?

Zanim jeszcze hitlerowskie ludobójstwo stało się holokaustem, opublikowano na ten temat zaledwie kilka prac naukowych, jak Raula Hilberga The Destruction of the European Jews, oraz wspomnień, jak Viktora Frankla Man's Search for Meaning czy Elli Lingens-Reiner Prisoners of Fear. Ale ten niewielki zbiór wartościowych pozycji jest lepszy niż rzędy śmiecia wypełniającego teraz biblioteki i księgarnie. Moi rodzice, choć aż do śmierci codziennie od nowa przeżywali tamtą przeszłość, pod koniec życia zupełnie stracili zainteresowanie publicznym spektaklem pod tytułem „Holokaust".

Jednym z najlepszych przyjaciół ojca był jego współwięzień z Auschwitz, nieprzejednany, jak mogłoby się wydawać, lewicowy idealista, który dla zasady odmówił po wojnie przyjęcia odszkodowania od Niemiec. Został w końcu dyrektorem izraelskiego muzeum holokaustu Yad Vashem. Mój ojciec, choć niechętnie i z nieukrywanym rozczarowaniem, przyznał jednak ostatecznie, że nawet ten człowiek sprzedał się „przedsiębiorstwu holokaust", przefarbowując swoje przekonania w zamian za władzę i korzyści.

Wraz z przybieraniem coraz bardziej absurdalnych form przez hołdy dla holokaustu, moja matka lubiła cytować, z oczywistą ironią, słowa Henry'ego Forda: „Historia to banialuki". Opowieści „ocalałych z holokaustu" — obowiązkowo więźniów obozów koncentracyjnych i bohaterów ruchu oporu — stanowiły szczególne źródło ironicznych żartów w naszym domu. Już dawno temu John Stuart Mill odkrył, że prawdy, które nie podlegają ustawicznemu kwestionowaniu, w końcu „przestają być prawdą, gdy sieje wyolbrzymi do rozmiarów kłamstwa". Moi rodzice często zastanawiali się, dlaczego tak się oburzam na fałszowanie i eksploatowanie hitlerowskiego ludobójstwa. Najoczywistszą tego przyczyną jest dla mnie fakt, że holokaust wykorzystano dla usprawiedliwiania zbrodniczej polityki Izraela i okazywanego jej przez Stany Zjednoczone poparcia. Mam też osobisty powód. Zależy mi bowiem na pamięci o prześladowaniach mojej rodziny.

A obecna kampania „przedsiębiorstwa holokaust", obliczona na wyłudzenie pieniędzy od Europy w imieniu „potrzebujących ofiar holokaustu", sprowadziła moralny wymiar ich męczeństwa do rozmiarów kasyna w Monte Carlo. Poza tym jestem również przekonany, że trzeba walczyć o prawdę historyczną i chronić ją. Na końcowych stronicach tej książki stwierdzę więc, że studiując hitlerowski holokaust możemy się wiele nauczyć nie tylko o „Niemcach" lub „gojach", ale także o nas samych. Jednak żeby to osiągnąć, należy zredukować jego wymiar fizyczny na rzecz wymiaru moralnego. Zbyt wiele środków publicznych i prywatnych zainwestowanych zostało w upamiętnianie hitlerowskiego holokaustu. Rezultat jest przeważnie bezwartościowy, bo nie stanowi hołdu wobec żydowskich cierpień, lecz jest jedynie wywyższaniem Żydów.

Już dawno powinniśmy otworzyć serca na cierpienia reszty ludzkości. Tego przede wszystkim uczyła mnie moja matka. Ani razu nie słyszałem, żeby powiedziała: „nie porównuj". Ona zawsze porównywała. Oczywiście, trzeba dokonywać rozróżnień historycznych. Ale dokonywanie rozróżnień moralnych między „naszym" a „ich" cierpieniem samo w sobie stanowi moralną trawestację. Jak humanistycznie zauważył Platon, „nie można porównywać dwojga nieszczęśliwych ludzi i mówić, że jeden jest szczęśliwszy od drugiego". Wobec cierpień amerykańskich Murzynów, Wietnamczyków i Palestyńczyków credo mojej matki brzmiało zawsze: Wszyscy jesteśmy ofiarami holokaustu.

Norman G. Finkelstein kwiecień 2000, Nowy Jork

_________________
Cała książka jest na: www.holywar.org/txt/Finkelstein_POL.pdf

 Andy — serendipity

avatar użytkownika Romuald Szeremietiew

12. !

Dziękuję.

RSz

avatar użytkownika Maryla

13. Na Facebooku powstała nawet

Na Facebooku powstała nawet specjalna strona, nawołująca do bojkotu książek Grossa i Wydawnictwa Znak. -Planujemy bojkotować Wydawnictwo Znak i zachęcać do tego jak najwięcej Polaków. Uważamy, że to jedyny sposób aby zwrócić uwagę tego wydawnictwa, iż nie warto wydawać książek Jana Grossa – mówi portalowi Fronda.pl jeden z inicjatorów akcji, redaktor serwisu narodowcy.net Michał Kowalczyk.

Zdaniem inicjatorów akcji, bojkot wydawnictwa jest zasadny mimo, że Znak wydał właśnie wywiad-rzekę z Benedyktem XVI. - Teoretycznie jest to wydawnictwo katolickie, więc nic dziwnego, że ukazał się wywiad z papieżem Benedyktem XVI. Mogą wydać również inne ciekawe pozycje, niemniej fakt wydania kolejnej książki Grossa jest wystarczającym argumentem, aby bojkotować Znak. – twierdzi Kowalczyk. - Oczywiście, oznacza to również nie kupowanie wywiadu-rzeki z Benedyktem XVI. Jesteśmy zdania, że nawet osoba najbardziej ciekawa wywiadu z papieżem, powinna powstrzymać się od tego i skorzystać np. z biblioteki, czy przejrzeć sobie najciekawsze fragmenty w księgarni – dodaje redaktor portalu narodowcy.net.

http://fronda.pl/news/czytaj/bojkot_grossa_na_facebooku

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika basket

14. Powszechnie znana

zapowiedz jest konsekwentnie realizowana przy bierności naszego państwa: "Jeżeli Polska nie zaspokoi żydowskich żądań, będzie publicznie poniżana i atakowana na forum międzynarodowym."
Israel Singer Dnia 19 kwietnia 1996r. na Swiatowym Kongresie Żydów.
http://www.pogonowski.com/?p=2388

basket

avatar użytkownika demonica

15. moj protest

henrykwo@znak.com.pl

Oświadczam, że od dnia dzisiejszego, protestując przeciwko publikowaniu Grossa i jemu podobnych, nie będę kupowała Waszych "produktów".
Bez szacunku i poważania
D

Ostatnio zmieniony przez demonica o sob., 08/01/2011 - 17:36.

 pozdrawiam demonica

avatar użytkownika Zagłoba

16. Należy też pamiętać że wyd. Znak powstało z "grosza wdowiego"

Z tego co kojarzę to Wydawnictwo Znak powstało (i przez dłuższy czas działało) z tzw. "grosza wdowiego" - pieniędzy zbieranych wśród katolików.

To co czyni Znak pod kierunkiem Henryka Woźniakowskiego jest sprzeniewierzeniem się intencjom założycieli jak i ofiarodawców.

Ciekawe jaka byłaby reakcja Wydawnictwa na żądania o zwrot wpłaconych cegiełek (oczywiście wraz z korzyściami osiągniętymi na przestrzeni lat dzięki tym środkom).

Gdyby to było możliwe należałoby "rozebrać" to Wydawnictwo w ten sposób do gołej ziemi.

avatar użytkownika michael

17. Obrzydliwe niemieckie złodziejstwo

Nikt nie wątpi, że pierwszym, faktycznym i praktycznie obrzydliwym złodziejem, rabującym wszystko co mieli ze sobą i na sobie mordowani Żydzi - było NIEMIECKIE PAŃSTWO, a w następnej kolejności niemieccy funkcjonariusze niemieckiej machiny zagłady, którzy nabijając swoje prywatne kabzy, okradali swoje własne państwo III Rzeszę. Do takiej elity narodu niemieckiego mogli należeć SS-Wachmani, handlujący tymi odpadkami z państwowego stołu, które zdołali zwędzić. To jest zasadniczy temat książki Pana Jana Grossa. Niemieckie złodziejstwo.

Wystarczy za wszelką dokumentację tysiące wycieczek do muzeów Holocaustu na całym świecie i setki fotografi z NIEMIECKICH OBOZÓW KONCENTRACYJNYCH, pokazywanych w tysiącach podręczników szkolnych, gdzie widać gołym okiem i z każdej odległości tony odebranych ofiarom mordu okularów, obciętych włosów, wyrwanych metalowych zębów, sterty walizek i szalików. Niemcy zabierali swoim żydowskim, polskim, rosyjskim lub cygańskim ofiarom wszystko, do naga.

A więc wniosek. O wszelkim wzbogaceniu się na rozkopywaniu masowych grobów w Treblińce, Majdanku i Auschwitz mowy być nie mogło. Z nagiego nawet Gross nic nie ściągnie. Choć nie wykluczam, że ktoś mógł próbować coś znaleźć gdzieś, na jakimś cmentarzu, zawsze można spodziewać się jakiegoś patologicznego marginesu. Ale niewątpliwe światowe mistrzostwo należy do zdemoralizowanego narodu niemieckiego, który znacjonalizował zawód hieny cmentarnej i czynił to w majestacie całej potęgi państwa niemieckiego.

To niewątpliwie powinno być hańbą tego narodu, po wsze czasy.

Takie rzeczy powinien umieć zweryfikować każdy, w miarę wykwalifikowany specjalista, już nic nie mówiąc o zawodowym historyku. Dlatego zadziwia osoba doktorantki mgr Martyny Rusiniak-Karwat, która próbuje podłączyć się do "Złotych Żniw" Jana Grossa. Czy w tym przypadku chodzi tylko o te złote żniwa?

avatar użytkownika circ

18. Jak chodzi o zydów.

Zydzi mają banki i media, chyba nikt nie zaprzeczy. Banki popsuły stosunki pieniężne na całym świecie, w związku z czym większość ludzi na świecie cierpi nędzę, a żydowskie media ten stan nazywają dobrym.
W Karcie Praw zapisano, że człowiek ma prawo do pracy, ale popsute stosunki pieniężne czynią każdą uczciwą pracę nieopłacalną, a panstwo czyni ją swoimi paragrafami wręcz niemożliwą.
Rolnikowi nie wolno hodować świni nawet na własny użytek. On musi kupować jedzenie w korporacji .

Nie widzę, by jakikolwiek zyd protestował głośno przeciwko temu. Dlaczego jesteście żydzi tak podłymi tchórzami i patrzycie, jak wasi uprawiają na nas eksterminację?

Bo nie nadstawicie tyłka za żadnego goja, a nawet żyda. Nie zaryzykujecie nie tylko zycia, ale nawet tego, co wam zbywa, bo boicie się gminy.
I dlatego was nienawidzimy i przeganiamy jak szarańczę.
Won z Polski.

I teraz niech mi ktoś powie, że to słuszne postawienie sprawy to antysemityzm.

Nie widzę też, by Gazeta Polska podniosła choć raz ten problem.
Za to temat terrorystów islamskich prawie nie schodzi z łamów.

Ostatnio zmieniony przez circ o sob., 08/01/2011 - 20:57.
avatar użytkownika janekk

19. W Izraelu prof. Norman

W Izraelu prof. Norman Finkelstein znalazł się w więzieniu tylko za napisanie prawdy a nas za działanie na szkodę dobrego imienia Polski jakiegoś prowokatora nie stać nawet na wydanie zakazu wjazdu na teren RP i odebrania obywatelstwa jeżeli takie posiada a także promowanie ludzi przedstawiających historię obiektywnie.
Promowane przez polskie władze i instytucje powinny być takie osoby jak profesor Norman Finkelstein a nie wysłannicy holocaust industry, którzy działają jak typowi kieszonkowcy - robią zamieszanie a następnie wsadzają łapy do kieszeni zdezorientowanej ofiary. Coś mi się zdaje że ci kieszonkowcy mają u nas sporo wspólników.
Pozdrawiam

janekk

avatar użytkownika circ

20. List otwarty

Do Dyrekcji Znaku.

Kto publikuje dla zysku jakąkolwiek książkę Pana Grossa jest sprzedajną kurwą i musi liczyć się z faktem, że będzie publicznie tak nazwany.
Dawniej takim ludziom słusznie golono głowy.

Iza Rostworowska
Kraków

PS. List opublikowano w komentarzach.
http://blogmedia24.pl/node/42926#comment-148598

henrykwo@znak.com.pl, skora@znak.com.pl, gancarz@znak.com.pl, illg@znak.com.pl, makuch@znak.com.pl, sekretariat@znak.com.pl

Ostatnio zmieniony przez circ o sob., 08/01/2011 - 21:11.
avatar użytkownika idem

21. uporządkujmy fakty...

1)"Dzieła" cyngla Grossa to oczywista prowokacja i medialne przygotowanie artyleryjskie do skuteczniejszej polityki roszczeniowej w ramach "Holocaust Industry"wobec Polski.

2) Specjaliści od "polskiego antysemityzmu" zdają sobie doskonale sprawę, że za tę cenę wywołują gwałtowny sprzeciw Polaków wobec niesprawiedliwości i oszczerstw odnoszących się do narodu polskiego, co z kolei nazwane będzie "falą polskiego antysemityzmu". I to jest również "korzyść medialna" grossowych siewców antysemityzmu.

3) Jest to więc wypowiedzenie parszywej wojny medialnej przeciw godności Polski polegającej na kłamstwie uogólnień.

4) Polacy mają więc do wyboru: albo a) siedzieć cicho i pozwalać się opluwać b) bronić się tą samą medialną bronią.

5) Zważywszy, że reakcja a) nie przyniesie absolutnie żadnych korzyści, nawet w postaci "polubienia" opluwających, nie mówiąc o dopuszczaniu szkalowania Polski w opinii światowej, pozostaje reakcja b), co oznacza publikowanie w mediach dokumentów zbrodni żydowskich i to nie tylko w odniesieniu do Polaków ( np. zbrodnie komunistyczne, zbrodnie przeciw ludności polskiej ( jak rzeż w Koniuchach ), zbrodnie w ramach terroru staliowskiego ale też zbrodnie przeciw Żydom sefardyjskim, zbrodnie przeciw Palestyńczykom, zbrodnicza współpraca funkcjonariuszy żydowskich w eksterminacji własnych braci czy zbrodnicze milczenie Żydów amerykaļskich wobec Holocaustu. Jest dostatecznie wiele powszechnie dowodów nawet w żródłach izraelskich. Jest też najbardziej wiarygodne potwierdzenie celów wzniecania antysemityzmu opisane w pracy Normana Finkelsteina.

6)Prowokacje komanda siewców antysemityzmu są obrzydliwą akcją zmierzajacą do podsycania konfliktów napędzających interesy nielicznej grupy wg. mechanizmu opisanego przez Finkelsteina. I są zarazem przestępstwem polegającym na fałszowaniu historii poprzez uogólnienia. I jako takie powinno być ścigane przez IPN wg tej samej zasady, co ściganie "kłamstwa oświęcimskiego".

7)Ponieważ ostatnie doświadczenia z IPN nie uprawniają do oczekiwania, iż podjęte będą odpowiednie działania wynikająśce z Ustawy o IPN, należy zastanowić się nad drogami upowszechnienia opracowań wyż wym. dokumentów np. w Internecie ale także w broszurach drugiego obiegu.

8)Nie jest tu potrzebny "talent prozatorski" polakożercy Grossa. Wystarczy zestawienie samych dokumentów. Czytelnicy sami dokonają "uogólnień", nad którymi tak ofiarnie pracują siewcy antypolonizmu w większości zagarniętych mediów.

9)Sprawą poboczną ale oczywistą, jest ogłoszenie bojkotu wydawnictwa "ZNAK".

 Idem
avatar użytkownika Marek Kajdas

22. Bojkotować czy prostować i walczyć jak zawsze o prawdę?

A gdyby Lis nie zaprosił nikogo spoza grossowców, to dopiero byłby program, dlatego jednak warto rozmawiać, prostować. Zawsze coś się uda powiedzieć, na razie nie jest źle, ale w Polsce. Co innego zagranicą, kto TAM broni prawdy? Prawie nikt.

Sam bojkot jest oczekiwaną przez nich reakcją, pożądaną. I tak nie kupujemy przecież w ZNAK-u, acz miałem jakąś książkę z biblioteki, może nawet kilka, w tym "Pamięć i tożsamość". Dlaczego oni wydają takie pozycje, czy mają monopol na katolicyzm i polskość? Oni???

Nie róbcie chucpy antyżydowskiej, bo na to czekają. Już się szykuje legion "łowców faszyzmu" z przeglądarkami itd Na pewno coś złowią w sieci, bo Polacy są impulsywni, najpierw piszą, później myślą.

Akcja ma być na rzecz prawdy, mają nie szkalować Polski, Polaków, Kościoła Rzymskokatolickiego.

avatar użytkownika husarz11

23. Panie Romualdzie

NIE powinien Pan kupowac ksiazek juz po Sasiadach!!!!! Szkoda ze tak pozno sie Pan obudzil

avatar użytkownika Marek Kajdas

24. Tak sobie myślę, a może film biograficzny o Grossie?

Oczywiście równie rzetelnie jak on pisze o naszej historii, z tezą. To jest wojna informacyjna, skoro atakuje, to musi się liczyć z kontratakiem zaatakowanej strony. Zwykły film, ale ukazać go jaki to był komandos z niego w 1968 w śledztwie.


Jan Tomasz Gross był w 1968 roku więźniem marcowym, załamał się w śledztwie i obciążył swych kolegów. Czytałem jego zeznania w materiałach własnego śledztwa i pamiętam obrzydliwości, jakie ze strachu opowiadał przesłuchującym go oficerom SB. Dziś odreagowuje swe frustracje, obciążając odpowiedzialnością za ówczesny komunistyczny antysemityzm Bogu ducha winny naród polski.

To świadek z pierwszej ręki, wiarygodny Antoni Zambrowski. Film o 1968 obali legendę i wiarygodność Grossa. Już mu tak nie będą w USA wierzyć, ale to musi być film na rynek właśnie amerykański. Kto go zrobi? Mel Gibson? 
avatar użytkownika kazef

25. Marek Kajdas

O tym załamaniu się Grossa był głosno jakis czas temu, nawet w aborczej. Ale Michnik Grossowi wszystko wybaczył, zapomniał stare winy. Dziś Gross odwdzięcza się jak umie.

avatar użytkownika idem

26. @Marek Kajdas

Prawda o cynglu Grossie to jedno a to co on pisze to drugie. Oczywiście powinno się "przybliżyć" sylwetkę tego "autorytetu moralnego", bo bez tego trudno pojąć z jakim typem osobnika mamy do czynienia i skąd bierze się jego zoologiczna nienawiść do Polaków. Natomiast przeciwwagą tego co pisze nie powinna stać się jego nędza moralna,( bo to temat równie nędzny, co miałki w rankingu polskojęzycznych autorów ), lecz podanie do szerszej wiadomości faktów o żydowskich zbrodniach, których jednak nikt ani w Polsce ani na świecie nie próbuje przypisywać całemu narodowi żydowskiemu. Dopiero zastosowanie takiej samej metody w stosunku do napastnika może ostudzić jego pęd do śmierdzącej sławy. Oczywiście, głównie w Internecie, pojawią się teraz występy antysemickie ( czemu trudno się dziwić ) i to jest główny cel prowokatora Grossa, ale publikowanie powszechnie dostępnych dokumentów, które "prawem Grossa", o wiele bardziej mogą obciążyć społeczność żydowską, niż grossowe wypociny społeczność polską, jest jedyną metodą sprowadzenia chamskiej antypolskiej nagonki do absurdu i chuligaństwa medialnego na skalę światową. Jeśli ten akt kolejnej grossowej hucpy nie zostanie przez Polaków skontrowany, będziemy jeszcze nie raz wąchać jego smrody i rozpowszechniać je w mediach.

 Idem
avatar użytkownika Marek Kajdas

27. @idem

Czy możemy wygrać ze światowym przemysłem propagandy i kłamstw, manipulacji? Przykładem zbrodniarze bracia Bielscy. Jak świat zapamięta wydarzenia które się tam działy, czy tak jak my je znamy czy jak je żydzi przedstawiają?

Jeżeli nie da się na wojnie pokonać wszystkich, to należy strategię zmienić i dostosować taktykę. Uderza się w słabe ogniwo, albo w najsilniejszego samca alfę. Film o nim ukazujący go tak sobie, ale nawet bez kłamstw... zrobi swoje, ale to nie może być etiuda amatorska, ale jednak porządny film amerykański o polskim 1968 roku, tudzież wcześniejszych wydarzeniach, działalności komandosów, ich pogaduszek, trockistowskich poglądów (wtedy już) zmienionych z klasycznego wcześniej stalinizmu.

Można i trzeba pokazać ich mentorów co robili kilka, kilkanaście lat wcześniej... i będzie to film od 18 lat. To byłoby cenne, pokazać środowisko które wyrosłe na 68' od 20 lat trzyma nas za przysłowiowe twarze i rządzi także UE, to jakiś koszmar rewolucjonistów tamtej ery. Jak mogło do tego dojść? Trzeba to dokładnie przeanalizować, rok po roku od 1968. Jak mogli komuniści "obalić" komunizm? To kompletna abstrakcja.

Jeszcze jeden film warto zrobić o "pogromie" kieleckim, ale tak jak było z tego co mniej więcej wiemy. Tę sprawę powinien wyjaśnić IPN za śp Kurtyki, ale niestety zostawili to, to samo Jedwabne. Tak nie można, dwa błędy. To są sprawy polityczne i ktoś bardzo tego pilnuje w każdym środowisku politycznym, także w PiS. Siostrę Lipskiego zrobiono kiedyś szychą w IPN, aż się Kurtyka zdziwił, ale dostał nakaz z góry od kogoś (od kogo, czyżby p. Ziomecka przy prezydencie?) , ale po co poszła staruszka tak wysoko w IPN z UD? Pilnować lustracji której była przeciwna z zasady i tematów judaiki, blokować węszenie za masonami, bo duch brata by ją straszył, w końcu Wielki Mistrz.

Nienawiść do Polaków ma różne korzenie, niekiedy jest to po prostu geszeft $$$

avatar użytkownika wladysl

28. MK

"Tę sprawę powinien wyjaśnić IPN za śp Kurtyki, ale niestety zostawili to, to samo Jedwabne."

Za wikipedią:

Stanowisko IPN-u

W opublikowanych w 2006 r. wynikach śledztwa IPN podał że materiał dowodowy nie wskazał jednoznacznie na zaistnienie którejkolwiek z tych hipotez. Jako najbardziej prawdopodobną interpretację wydarzeń IPN uznał że wydarzenia kieleckie z 4 lipca 1946 roku miały charakter spontaniczny i zaistniały wskutek nieszczęśliwego zbiegu okoliczności natury historycznej i współczesnej.

avatar użytkownika Marek Kajdas

29. IPN podejmie wątki Grossa prędzej czy później

I można przewidzieć wyniki tych badań przy całym szacunku dla IPN tego z lat 2005-10.

Niestety to już inny IPN i będzie coraz bardziej po-powską policją historyczną tropiącą "zbrodnie Polaków na żydach", to smutne. Wystarczy przecież dobrać historyków "miary Grossa", a tacy w IPN też są, zawsze byli i mamy "rzetelne" badania. Uważam że to uzasadniona obawa. Wtedy w proteście z IPN odejdą najlepsi historycy i o to IM chodzi, można powiedzieć że ci co napisali kiedyś "Jerozolima nasza", rykną - IPN w pełni nasz. Znowu.