Kanalia z wielkich miast

avatar użytkownika Jan Kalemba

Republikę czekałby upadek, gdyby prawo głosu dostała kanalia z zaułków wielkich miast  – taką refleksję miał popełnić 200 lat temu Tomas Jefferson.

 

Nie przypadkiem chyba autor Deklaracji Niepodległości USA  napomknął w tej uwadze nie o demokracji,  tylko o republice,  co jest pojęciem znacznie bardziej precyzyjnym. Oznacza system polityczny państwa, którego władze pochodzą z wyboru. Pod hasłem demokracja  kryje się wiele znaczeń, często wręcz bałamutnych. Pamiętajmy wszak, że Republikę Weimarską przerobiono na hitlerowską dyktaturę całkowicie demokratycznie. Nie mniej demokratycznie uchwalono też ustawy norymberskie...

 

Cenzus wyborczy  nigdy nie był kwestionowany z republikańskiego punktu widzenia. Zresztą cenzus wieku mamy w ordynacji wyborczej Rzeczpospolitej Polskiej – czynnego prawa wyborczego nabywa się po ukończeniu 18 lat, a biernego: do Sejmu po ukończeniu 21 lat, zaś do Senatu po ukończeniu 30 lat.

 

Cenzus wyborczy – jako nieodłączny element prawa wyborczego – był natomiast podważany przez różnorakich bojowników o wolność i demokrację,  jak określają się z reguły amatorzy fikcji wyborczej. Oczywiście potrzebna jest im do tego durna gawiedź, podatna na manipulacje. Szczególnie przeszkadzał im cenzus majątkowy i wykształcenia. Teraz postulują obniżenie wieku nabywania czynnego prawa wyborczego, np. do lat 16...

 

W czasach Tomasa Jeffersona nikt nie miał wątpliwości co do tego, że „kanalia z zaułków wielkich miast”, uznawana nie bezpodstawnie za podatną na bezrozumny owczy pęd, nie kwalifikuje się do prawa wyborczego. Przysługiwało ono jedynie świadomym i dojrzałym obywatelom, co zapewniać miał właśnie cenzus majątku nieruchomego lub wykształcenia.

 

Krzysztof Wyszkowski zwierzył się parę dni temu z tego co usłyszał w trakcie obrad okrągłego stołu  w domu zaprzyjaźnionej rodziny reprezentującej najlepszą część warszawskiej inteligencji.  Otóż po dyskusji, w której krytykował uległość wobec komuny, do drzwi odprowadziła go latorośl, świeżo upieczony student historii – Krzysiu! Ty chcesz walczyć na barykadach, a my chcemy żyć!  – wyrecytował dramatycznie ów student. Szkoda, że pan Wyszkowski nie ujawnił nazwiska tej warszawskiej inteligencji...

 

Tomas Jefferson nie przewidział tego, że przyjdą takie czasy, kiedy morale „kanalii z zaułków wielkich miast” osiągnie warstwa społeczna uważająca się za elitę, inteligencję. Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji, w której 20-letni student, Polak wypowiedziałby cytowane powyżej słowa w Warszawie, w końcu roku 1918! Nawet gdyby ulęgła mu się taka myśl w łepetynie, to pewno wstydziłby się jej sam przed sobą...

 

Dzisiejsza „kanalia z wielkich miast” legitymuje się dyplomami wszelakimi, więc cenzus wykształcenia nic by nie pomógł. Jednak tak samo jak kiedyś, kanalia patriotyzm uważa za frajerstwo, za to skłonna jest do patologii społecznej. Nie wstydzi się tego i jawnie popiera opcje polityczne o knajackich  cechach.

 

Może warto by było zacząć nazywać to po imieniu, jak na to sobie zasłużyło. Może takim nieprzerwanym piętnowaniem coś zmienimy!? Nieprawda to kłamstwo, tchórzliwe unikanie obowiązków to podłość, przywłaszczenie to złodziejstwo – jednym słowem KANALIA, a nie żadna inteligencja czy elita!

 

16 komentarzy

avatar użytkownika michael

1. RZĄDZĄCA KANALIA - jako naukowe określenie socjologii władzy.

Mnie się podoba.

avatar użytkownika Andy-aandy

2. Zatem pytajmy: Polska nasza czy wasza?

Ten sposób myślenia utrzymał się także po 1989 roku. To jest zresztą paradoks - ci, którzy powinni na zmianach ustrojowych najwięcej stracić, w sumie najwięcej zyskali. Utrzymali przede wszystkim swe majątki, do których doszli w warunkach rzekomej "równości". Dzieci kształcili (szczególnie w ostatniej dekadzie PRL) na zagranicznych uczelniach, wysyłali je na elitarne stypendia, a przede wszystkim uzyskali - nie bardzo wiadomo, dlaczego - całkowitą ochronę prawną i jakby przedawnienie za to, czego dokonali do 1989 roku. Było to zgodne z filozofią "grubej kreski". A przecież powinna mieć zastosowanie filozofia sprawiedliwości i zadośćuczynienia. Skoro tak się nie stało, to mamy powielanie elit w tych samych środowiskach, które uprzednio eliminowały (czy wręcz eksterminowały) polskie elity.

Polska nasza czy wasza?
Przegraliśmy i nadal przegrywamy walkę o naszą świadomość historyczną. Nie ma cenzury, ale też nie ma prawdziwych, pełnych badań naszej niedawnej przeszłości. "Ochrona danych osobowych" jest znakomitym narzędziem, aby de facto uniemożliwiać publikowanie prawdziwych życiorysów wielu postaci, albowiem ich dzieci (i już wnuki) nie życzą sobie tego. Państwo prawa sprowadza się często do formalistyki. Przykładem takiego podejścia może być wygrany przez Adama Michnika proces z Instytutem Pamięci Narodowej, w którego publikacji pojawiła się wzmianka (w przypisie!), że jego ojciec, Ozjasz Szechter, był przed wojną skazany przez sąd II RP za szpiegostwo na rzecz Związku Sowieckiego. A przecież był skazany "tylko" za zdradę główną...
Rzecz sprowadza się do wyjaśnienia, czy akceptujemy taki sposób argumentacji, czy dajemy sobie narzucać "jedynie słuszną" interpretację tego, co stało się w Polsce po wojnie, czy nie. Przecież komunistyczne państwo było tworem sztucznym, całkowicie zależnym od Moskwy. Rządziła partia komunistyczna przy pomocy swych instytucji siłowych, przede wszystkim Urzędów Bezpieczeństwa (następnie Służby Bezpieczeństwa) oraz Informacji Wojskowej (następnie Wojskowej Służby Wewnętrznej), a pozory praworządności zapewniały sądy i prokuratury wojskowe i powszechne, całkowicie podporządkowane władzy. Demokracja istniała tylko na papierze, realnie mieliśmy do czynienia z "demokracją socjalistyczną". Różnica między nimi była taka, jak między krzesłem a krzesłem elektrycznym.

Kolejni dyktatorzy stojący na czele Polski Ludowej nie mogli być jednocześnie polskimi patriotami i "ludźmi honoru", a to przecież uporczywie nam się wmawia. Jeśli Wojciech Jaruzelski leci do Moskwy 9 maja na defiladę przed Putinem z osobą wówczas wykonującą obowiązki głowy państwa, to nie jest tylko gest kurtuazji wobec jakiegoś wielce zasłużonego staruszka. Ma on bowiem zasługi bardzo specyficzne, w postaci karnych procesów za masakrę ludności cywilnej na Wybrzeżu w grudniu 1970 r. oraz za zbrodnie stanu wojennego 1981 roku! Dodajmy do tego, że został też zabrany przez Bronisława Komorowskiego na cmentarz Doński w Moskwie, gdzie obaj - ramię w ramię - "składali hołd" ostatniemu dowódcy Armii Krajowej gen. Leopoldowi Okulickiemu przed jego symbolicznym grobem (bo prawdziwego przecież nie ma). Wówczas, gdy na moskiewskiej Łubiance konał gen. "Niedźwiadek", Wojciech Jaruzelski dokonywał terrorystycznych aktów "ustanawiania i utrwalania władzy ludowej", jak to się wówczas eufemistycznie nazywało...
Zatem pytajmy: Polska nasza czy wasza?
(...)
Polska jest krajem o ponadtysiącletniej historii i kulturze, której nie musimy się wstydzić. Jest częścią uniwersalnej cywilizacji chrześcijańskiej. Jeśli pozwolimy zabrać sobie fundamenty naszej cywilizacji, cały gmach runie, a nasze miejsce zagarną ludzie cywilizowani inaczej, podrzuceni jak kukułcze jaja.
_______________________
Za: Leszek Żebrowski "Dwie Polski", "Nasz Dziennik", 7 stycznia 2011, Nr 4 (3935); http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20110107&typ=my&id=my01.txt

 Andy — serendipity

avatar użytkownika michael

3. @ Andy - aandy - To wszystko co piszesz daje się powiedzieć tak:

W roku komuniści uzgodnili ze swoimi komunistycznymi partnerami sposób kontynuacji komunistycznej władzy, z zachowaniem wszystkich jej atrybutów i beneficjów, ze szczególnym zachowaniem nienaruszalności zawłaszczenia polskiego majątku narodowego, przywłaszczonego aktami nacjonalizacji zgodnie z:
↑ Ustawa z dnia 3 stycznia 1946 r. o przejęciu na własność Państwa podstawowych gałęzi gospodarki narodowej (Dz. U. z 1946 r. Nr 3, poz. 17)
↑ Dekret z dnia 20 grudnia 1946 r. o zmianie ustawy z dnia 3 stycznia 1946 r. o przejęciu na własność Państwa podstawowych gałęzi gospodarki narodowej. (Dz. U. z 1946 r. Nr 72, poz. 1394)

Mamy więc ciągłość prawną i kontynuację PRL, mamy ciągłość rządów i ochronę praw i interesów rządzącej oligarchii, mamy wreszcie rozbudowane systemy organizacji i instytucji wyspecjalizowanych w ograniczaniu wolności słowa i walki z niezależnością poglądów i wolnością intelektualną. W sumie nie ma w Polsce wolnych mediów, mamy agresywną agenturę wpływu, prowadzącą totalitarną, antypolską wojnę informacyjną.

avatar użytkownika guantanamera

4. nazywać po imieniu

Poprawność polityczna jest bardzo wredną metodą manipulacji i dezintegracji społeczeństw. Jest to obłudnie odowołująca się do etyki presja, która zabrania nam używania pierwotnych znaczeń niektórych słów. A przecież takie pierwotne, wzorcowe znaczenia istnieją. Ale my już nie odwołujemy się do pierwotnych znaczeń słów!
Jak strasznie jesteśmy przytłoczeni tą presją, świadczy nawet to, że w sprawie nazwania pewnych zachowań musimy odwoływać się do Thomasa Jeffersona. A ten najgorszy - bo pozbawiony zasad i uczuć wyższych - margines, nazwany przez niego kanaliami, to przecież autorzy najobrzydliwszych wpisów na Onecie. Minister może kłamać nam w twarz - że teren katastrofy w Smoleńsku przekopano na głębokość 1 metra. Premier może co dwa tygodnie zmieniać zdanie, a my - myślę tu też o naszych przedstawicielach w Sejmie - często wahają się używać właściwych słów. Istnieją wciąż definicje - zakłamania, hipokryzji, podłości, - ale my tych słów prawie już ich nie używamy. Brak nam odwagi powiedzieć - to jest po prostu ohydne! Podłe! Nieludzkie! Uważamy, że to niegrzeczne? Że nie wypada? Od kiedy unikamy prawdy? Odkąd trwa semantyczna napaść. Ale kiedy my, pamiętający jeszcze co jest białe a co czarne, pozostajemy spraliżowani, to w niektórych umysłach ta napaść powoduje straszliwe spustoszenie (może kiedyś napiszę o tym więcej). A przecież nas obowiązuje poprawność semantyczna! Komuś, kto trzy razy skłamał można spokojnie powiedzieć: "- Łżesz!" ( Stwierdzenie "Jesteś oszustem" może nas zaprowadzić przed sąd, ale stwierdzenie - "Ja już nigdy Panu nie zufam" - na pewno nie!)
Co robić, żeby bronić się przed semantyczną napaścią? Wrócić do pierwotnych znaczeń słów języka polskiego. Zastanawiać się nad słowami. Być przygotowanym do dyskusji o prawdziwym znaczeniu słów. Język jest naprawdę bardzo ważny!!!!

avatar użytkownika Jan Kalemba

5. @ guantanamera

"Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie"

Pozdrowienia

Jan Kalemba
avatar użytkownika Andy-aandy

6. BOLSZEWICKI POMIOT ZE STALINOWSKICH KUKUŁCZYCH JAJ*

PODRZUCONYCH POLSCE PRZEJĄŁ WSZYSTKIE BOLSZEWICKIE, BARBARZYŃSKIE ZWYCZAJE.

A także ciągle doskonali swoją włądzę nad językiem. Znakomicie opisał to śp. red. Maciej Rybiński
w felietonie "Aspersja językiem" z 2 października 2009 r.** pisząc m.in. że: "apłani dzisiejszej poprawności politycznej, kasta manipulatorów językiem, to dobrzy uczniowie i Stalina, i Goebbelsa." A także o sile słowa...

Kto ma władzę nad słowami, ma władzę nad ludźmi. Bóg rzekł: “niech się stanie światło”, i stało się światło. Jest to biblijny opis władzy nad definicją. I faktu, że każdy, kto ma władzę nad słowem, nad definicją, ma również władzę nad rzeczami, nad ludźmi, ich sumieniami.

Ludzkość wiedziała o tym zawsze. Poczynając od szamanów w czasach przedbiblijnych, przez ateńskie zgromadzenie kupców i marynarzy, które skazało Sokratesa na wypicie trucizny za niepoprawne tłumaczenie młodzieży pojęć demokracji, przez inkwizycję aż po rewolucję francuską. Największym wynalazkiem tej rewolucji była zmiana znaczenia słów potocznych. Trybunał, wydając taśmowo wyroki śmierci, nazywał się Komisją Dobroczynności, ucięcie głowy na gilotynie określano jako “wyłączenie z publicznej dobroczynności”.
(...)
Józef Stalin został Wielkim Językoznawcą, ponieważ odkrył, że język nie należy ani do (w marksistowskim sensie) bazy, ani do nadbudowy, natomiast może oba te byty dowolnie kształtować. Wystarczy zmienić słownik, usuwając niektóre słowa albo nadając im nowe znaczenie. Jest to najprostszy i także najtańszy ekonomicznie sposób zmieniania świata. Łatwiej jest zmienić opis świata niż świat realny.

Kapłani dzisiejszej poprawności politycznej, kasta manipulatorów językiem, to dobrzy uczniowie i Stalina, i Goebbelsa.

Poprawność polityczna likwiduje logiczną podstawę myślenia, rozróżnienie między dobrem i złem, wprowadzając na jej miejsce dystynkcję między słusznością i brakiem słuszności.
(...)
___________________
*Zob. powyżej, a także całość na: Leszek Żebrowski "Dwie Polski", "Nasz Dziennik", 7 stycznia 2011, Nr 4 (3935); http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20110107&typ=my&id=my01.txt

**Zob. całość: http://blog.rp.pl/rybinski/

 Andy — serendipity

avatar użytkownika Andy-aandy

7. Nie chodzi o słowa i prawdę, ale o zniszczenie przeciwnika...

Bolszewikom i wszystkim antypolskim janczarom wychowanym przez Gwno — oczywiście nie chodzi o słowa i prawdę, ale o zniszczenie przeciwnika... Przecież — jest to idea — także i bolszewickich nadzorców w rządzie Tuska...

Doskonale jest to widoczne w procesach wytaczanych przeciwko autorom i dziennikarzom propolskich, patriotycznych materiałow.

Tak pisze o tym Wojciech Reszczyński, publicysta" Naszego Dziennika":

Czy Michnikowi chodzi o dochodzenie prawdy, czy tylko o ukaranie Rymkiewicza? Raczej o to drugie, gdyż jak zauważył Stanisław Jerzy Lec, "już sam znak paragrafu wygląda jak narzędzie tortury", a nasze sądy pokazały, że pseudoelity III RP mogą na Temidę liczyć.

Oczywiście nie chodzi o słowa i prawdę, ale o zniszczenie przeciwnika karami i kosztami sądowymi, np. pod pretekstem szkodzenia wizerunkowi giełdowej spółki. Nie chodzi o to, by wroga wepchnąć do celi, ale by pozbawić go majątku i źródeł utrzymania. Przeciwnik musi wiedzieć, że prawda jest po stronie wielkich pieniędzy. Gdyby Michnikowi chodziło tylko o prawdę, musiałby wytaczać dziesiątki procesów, począwszy choćby od 1991 r. po artykule Barbary Spinelli zamieszczonym w paryskiej "Kulturze": "Michnik jest tylko najbardziej jaskrawym wyrazem głębokiej dezorientacji duchowej, jaka opanowała elitę intelektualną. (...) Elitę, która jest dzieckiem komunizmu, której brak punktów odniesienia w przeszłości i która siłą rzeczy należy po części do albumu rodzinnego Bieruta, Gomułki, Gierka i Jaruzelskiego".

Jak twierdzi Jadwiga Staniszkis w książce "Postkomunizm", aż 82 proc. obecnych elit należało do grup w PRL uprzywilejowanych. Należeli do nich rodzice Adama Michnika: ojciec Ozjasz Szechter - były działacz Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy i tłumacz dzieł Marksa; matka - autorka podręczników historii dla nauczycieli i uczniów; brat - stalinowski sędzia, mający na sumieniu kilka wyroków śmierci na polskich patriotach. Michnik interesował się historią i jak wspominał, fascynowała go m.in. Róża Luksemburg. Po wyjściu z więzienia podjął nawet pracę w zakładach wytwórczych lamp elektrycznych i rtęciowych imienia Róży Luksemburg.

"Ten dzisiejszy Michnik to totalitarysta" - pisał Stefan Kisielewski. "Demokratą jest ten, kto jest po mojej stronie. Kto ze mną się nie zgadza, jest faszystą i nie można mu podać ręki. A tylko Michnik wie, na czym polega demokracja i tolerancja. On jest tutaj sędzią, alfą i omegą" - tak pisał Kisiel krótko po swoim słynnym "Abecadle Kisiela", w którym Michnik wspominany był jeszcze jako człowiek "bardzo odważny, z charakterem". No ale wtedy nie było jeszcze wspólnych biesiad w Magdalence z Kiszczakiem i Okrągłego Stołu, po których Michnik dołączył do "swojego albumu" i Kiszczaka, i Jaruzelskiego.

A gdyby Kisiel powiedział to dziś...
___________
Cytat za: Wojciech Reszczyński, "Tajemnica Róży i Michnika", http://www.naszdziennik.pl/index.php?typ=dd&dat=20101007&id=main

 Andy — serendipity

avatar użytkownika guantanamera

8. @Jan Kalemba. Problem

@Jan Kalemba. Problem mówienia otwartym tekstem z jednej, a kanalii i terroru semantycznego z drugiej strony podjął pół godziny temu Aleksander Ścios (Salon 24). To jest niezwykle ważny temat. Jako przykład podam wypowiedź dla jakiejś gazety sporo lat temu prof. T. Nałęcza. Tamta wypowiedź zrobiła na mnie duże wrażenie. Postawę lekarzy, którzy odmówili zabicia nienarodzonego człowieka (co eufemistycznie nazywa się aborcją) - prof. Nałęcz nazwał zachowaniem - uwaga! uwaga! "bezdusznym". Zacznijmy od tego, że słowo "dusza" odnosi sie do rzeczywistości mistycznej i niematerialnej. Bezduszny jest więc człowiek który ten aspekt i życie jako takie ma w pogardzie. Co wiecej, my, chrześcijanie, wierzymy, że duszę otrzymuje człowiek od Boga w chwili poczęcia. A więc - ten człowiek, o którego zabicie walczyli publicyści i pan profesor Tomasz Nałęcz, ma (od tamtej pory) duszę, z którą przyszedłby na świat, gdyby nie został zabity. Ale pan profesor - całkiem świadomie - "bezduszną" nazwał postawę.... obrońców tego człowieka, któremu w końcu jednak nie pozwolono się narodzić. Proszę sobie wyobrazić jak straszliwy zamęt pojęciowy wywołują tego rodzaju zagrywki. Czasem taki tekst jest w stanie obudzić w innym człowieku kanalię.
Nasze "tak" niech będzie "tak". A "nie" - "nie!!!" Pozdrowienia.

avatar użytkownika Andy-aandy

9. Postsowieckie "niezależne" sądy w PRL-bis...

Te "niezależne" sądy wielokrotnie udowodniły, że swoimi wyrokami potrafią doskonale zastąpić polityczny dyskurs. 

Jeden z wyroków takich bolszewickich sądów w PRL-bis zacytował red. Stanisław Remuszko...

Negatywne treści na temat Michnika są sprzeczne z zasadami współżycia społecznego 

W wyniku kilku procesów wytoczonych czolowym mediom prasowym — red. Remuszko uzyskał wyrok sądu w którym napisano: 

"negatywne treści na temat Adama Michnika redaktora naczelnego Gazety Wyborczej oraz wydawcy tej gazety Agory S.A. są sprzeczne z zasadami współżycia społecznego, 

co właśnie tymi słowami orzekł na piśmie Wysoki Sąd w imieniu Rzeczpospolitej Polskiej (sygn. III C 1225, sędzia przewodnicząca Agnieszka Matlak)."*

I o jakiej wolności słowa można mówić w postbolszewickiej PRL--bis? 

Tej PRL--bis zarzącanej przecież przez jaczejki trockistowsko-bolszewickie za pomocą oszustów — zwanych dla niepoznaki dziennikarzami — z post-bolszewickich mass mediów utworzonych za pieniądze ukradzione przez WSI za pośrednictwem FOZZ...
____________________
Ostatnio zmieniony przez Andy-aandy o pt., 07/01/2011 - 20:43.

 Andy — serendipity

avatar użytkownika intix

10. "...Może warto by było zacząć nazywać to po imieniu..."

KANALII W NIERZĄDZIE RZĄD DŁUGI...
KANALIA KANALIĘ GONI...
BOLSZEWICKIE SŁUGI...

avatar użytkownika Andy-aandy

11. korporacje prawnicze i dziennikarskie III RP spadkobiercami Róży

Korporacje prawnicze i dziennikarskie III RP także są w dużym stopniu spadkobiercami Róży Luksemburg. 

Jarosław Marek Rymkiewicz dziwi się, że Michnik chce z nim walczyć za pomocą sądów, a nie w dyskusji i polemice. 

A po co miałby to robić, skoro niezależne sądy udowodniły, że swoimi wyrokami potrafią doskonale zastąpić polityczny dyskurs? Przekonał się o tym prof. Andrzej Zybertowicz skazany na zapłatę 10 tysięcy złotych za słowa: "Adam Michnik wielokrotnie argumentował: ja tyle lat siedziałem w więzieniu, to teraz mam rację". 

 Profesor Andrzej Nowak został z kolei zmuszony do przeprosin za słowa pod adresem "Gazety Wyborczej", która wmawia Polakom, że "polskość to nie ofiara, tylko oprawca, coś, czego trzeba się wstydzić i od czego trzeba się odciąć", podobnie jak Rafał Ziemkiewicz za słowa, że Michnik: "robił wszystko, abyśmy nawet nie poznali nazwisk komunistycznych zbrodniarzy"

Z Michnikiem problemy prawne mieli także: Jerzy Targalski, Tomasz Sakiewicz, Jarosław Gowin, Wojciech Wierzejski

Sądy są bardzo wyrozumiałe dla argumentów wysuwanych przez prawników Michnika i Agory SA. Nic dziwnego, bo korporacje prawnicze i dziennikarskie III RP także są w dużym stopniu spadkobiercami Róży Luksemburg.  

Jarosław Marek Rymkiewicz woła do Michnika: 
"Adamie! Co się z Tobą stało? Więźniu z ulicy Rakowieckiej - na czym polega tajemnica Twojej przemiany? Jaki dramat duchowy, jaka ponura tragedia ukrywa się za tą przemianą? Jaki jest powód tej strasznej duchowej klęski, mój (niegdyś) drogi przyjacielu?"

Powód jest jeden. Jarosław Marek Rymkiewicz stał się wrogiem Michnika, gdyż wszedł w skład komitetu poparcia Jarosława Kaczyńskiego w wyborach prezydenckich. Wcześniej też nie krył poparcia dla obu braci Kaczyńskich. A wrogowi się tego nie daruje [nie datuje zwłaszcza rednacz GWna].

 ___________________ 
Za: Wojciech Reszczyński, "Tajemnica Róży i Michnika", http://www.naszdziennik.pl/index.php?typ=dd&dat=20101007&id=main

 Andy — serendipity

avatar użytkownika idem

12. Konsumenctwo i kanalie

"Kanalie z zaułków wielkich miast" zastąpiło "konsumenctwo". W przypadkach obu pojęć, myśl Jeffersona dotyczy osobników pozbawionych informacji pozwalającej na podejmowanie decyzji wykraczającej poza interes własnego zaułka a jednocześnie posługujących się mózgiem zdegenerowanym przez "elity" finansowe i opiniotwórcze. 200 lat różnicy powoduje tylko, iż zmieniło się pojęcie "zaułka" oraz zmieniły się narzędzia elit słuźące "obróbce świadomości" kiedyś "kanalii" a dziś konsumenctwa. Coż z tego, że teraz użycie pojęcia "kanalii" byłoby obrażliwe dla "konsumenctwa" i tzw. szlachetnych idiotów, czyli ok. połowy wyborców, skoro ich zdolność pojmowania rzeczywistości jest taka sama. I cóż z tego że prawdziwymi kanaliami stali się natomiast celebryci z pierwszych stron gazet, skoro rozmiar tej "katastrofy demokratycznej" wylewający się z zaułków na ulice metropolii, przekroczył już dawno wyobraźnię Jeffersona ?

 Idem
avatar użytkownika Jan Kalemba

13. @ guantanamera

Smutne jest przy tym to, że nie w pełni wspiera nas w tym nasza Matka - Kościół Katolicki. Postawa ks. Tadeusza Rydzyka niestety nie jest powszechna.

Jan Kalemba
avatar użytkownika guantanamera

14. Manipulacje jezykiem c.d.

Początek języka:
"I utworzył Jahwe-Bóg z ziemi wszelkie dzikie zwierzęta i wszelkie ptactwo nieba, i przywiódł je do czlowieka,by się przekonać, jak on je nazwie. A każde stworzenie żywe miało nosić takie imię, jakie nada mu człowiek." ( Księga Rodzaju 2,19) Tak samo nadał Adam nazwy wszystkiemu z czym sie spotkał. Ale później doszło do wydarzenia, które wprowadziło zamęt i pomieszanie i zlo zaczęto nazywać dobrem za sprawą tego, który dzisiaj też miesza straszliwie.
Popatrzmy na znaczenie słowa "polityka". Pierwotnie miała to być roztropna troska o wspólne dobro. A czy są lepsze prawa mające na względzie dobro wspólne niż Dekalog i Ewangelia? Przecież dobro jest pojęciem religijnym!!! Kiedyś nikt nie odważyłby się jawnie zakazać ks. Skardze mieszania się do polityki! Nikt nie odważylby się powstrzymywać przed pójściem w bój o Polskę ks.Ignacego Skorupki. Ani kardynała Aleksandra Kakowskiego.
Jeżeli dzisiaj o. Ludwik Wiśniewski może grzmieć, że "duchowni nie powinni mieszać się w politykę" , to wyłącznie dlatego, że słowu nadano nowe znaczenie. (Głównie - siuchty. ) Bo kiedy się słowa pozbawi znaczenia, można robić co się tylko chce .... ze światem realnym. Nawiasem mówiąc o. Ludwik Wiśniewski za niemiesznie uważa współprace z Tadeuszem mazowieckim ( sam organizował kiedyś spotkania z nim w kościele) a za mieszanie - współpracę z Jarosławem kaczyńskim. I poniekąd - to już mój sarkazm - ma rację. Bo Jarosław Kaczyński troszczy się o dobro wspólne, a Tadeusz Mazowiecki .....
Do destrukcji pojęcia "polityka" używa się nawet ...billboardów. Bo czym bylo to wezwanie "Nie róbmy polityki, budujmy coś tam" jak nie kosztowną akcją wyzuwania słowa "polityka" z jego pierwotnego znaczenia? Żeby mozna było potem robić z polityką co sie chce, a nas, ludzi kochających Polskę wykluczać z dyskusji.

avatar użytkownika Docent zza morza

15. Jan Kalemba

Pozwoliłem sobie nazwać owoc związku "ludzi gen. Kiszczaka" ze "środowiskiem A. Michnika" - "knajacką republiką blagierów".

I należy się pocieszać, że upadek III RP jest bliski.
Pozdrawiam

avatar użytkownika guantanamera

16. Semantyczna napaść c.d.

Na salonie 24 KANO opublikował rozważania pod tyułem "Druga strona Mgły?" Odnosi się do oskarżeń, ze film "Mgła" jest... jednostronny. Ale - pyta - kto właściwie miałby stanąć po tej drugiej stronie? I co miałby ten ktoś do powiedzenia? I tak właśnie jest. Bo co ma do powiedzenia ta "druga strona". Że teren przekopano do głębokości 1 metra? Że wrak jest zabezpieczony i wszystko jest OK? Słowo "jednostronny" wobec filmu "Mgła" to po prostu nadużycie. I kolejny objaw semantycznego terroru.