Na prawdę super, Na prawdę superspisek

avatar użytkownika UPARTY

Ciekawe pytanie zadała Kataryna w swym wpisie na Niepoprawnych.


Pytanie to brzmi : jakaż to nagła okoliczność spowodowała, że Pani Poseł Jakubiak zmieniła zdanie. W kampanii prezydenckiej nie należało jej zdaniem mówić o tragedii smoleńskiej a teraz już można. Otóż nie ma żadnej nagłej okoliczności a Kataryna to zauważa ( brawo!) i co więcej, zaczyna to ją niepokoić ( duże brawa!).


Nie więc powodu do zmiany stanowiska Pani Jakubiak. Jeżeli nie ma powodu do zmiany stanowiska a zaczyna mówić co innego niż poprzednio, to znaczy że upływ czasu coś zmienił i by osiągnąć ten sam skutek co pół roku temu milcząc o katastrofie teraz trzeba o niej mówić. Co mógł zmienić upływ czasu? Może po 8 miesiącach ciała ofiar są już na tyle rozłożone, że przeprowadzenie sekcji zwłok w zakresie ryzykownym dla kogoś jest niemożliwe i dlatego jest teraz wręcz zalecane, może po to by pokazać, że nie można na jej podstawie ustalić np. przyczyn śmierci, albo prędkości samolotu przy jakiej nastąpiła katastrofa ( formalnie mówiąc przeciążenia jakiemu były poddane ciała ofiar). Bo zgodnie z zgodnie z tym co wiemy samolot w momencie katstrofy poruszał się wzgledem ziemi z prędkością poziomą ok. 300 km/ godz. Przy tej przędkości i drodze hamowania nawet tylko ok 10 m ( a była większa ) przeciążenia nie powinny spowodować rozczłonkowania ciał. Badania skóry i tkanek miękkich mogły by doprowadzić do wniosku, że samolot wcale nie leciał 300 km/godz a np 5 500 km/godz, co mogło by być mało wiarygodne. A jak ich już nie ma to nie ma problemu. Można więc będzie już niedługo mówić, o ile Pani Jakubiak dobrze się spisze, że była “nasza” sekcja zwłok i ona nic nie wykazała. Pani Jakubiak pokaże więc, że rację miał rząd, że jej wcześniej nie zrobił a nie jego krytycy, którzy czynili mu z tego zarzut. Wniosek z tego płynie taki, że Pani Jakubiak zarówno teraz jak i w czasie kampanii prezydenckiej robiła to samo - chroniła rząd?!


Jeśli tak, to jak mam rozumieć słowa Pana Ołdakowskiego o szczególnej więzi łączącej jego z Panią Jakubiak. Jak rozumieć słowa Kataryny, o tym, że ona nie wyobraża sobie popierania partii, która nie ceni człowieka o “szczególnych więzach”?


Wbrew pozorom nie czepiam się Kataryny, ale uważam, że osoby popełniające poważne błędy w życiu publicznym powinny obawiać się pustki wokół siebie jako pierwszego wymiernego skutku ich słabości. Ja wiem, że często może to być trudne i dla drugiej strony ale odpowiedzialność obywatelska niestety czasem jest trudna.


PJN zebrał się w sali Kina Kultura. Nie wiem czy nic się nie zmieniło, ale jeszcze kilka lat temu Kino Kultura mieściło się w gmachu zajmowanym przez … Ministerstwo Kultury. Czyżby rząd wspomagał ilościowy rozwój opozycji?


Ciekawe jest również i to, że pewien wiekowy zakonnik w tym samym czasie co Jakubiak wraca do śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej pisze list do Episkopatu Polski, w którym użala się na rozłam w Kościele. Czyli mieliśmy rozłam w Pisie a teraz wrażliwy moralnie ale wiekowy zakonnik zwraca uwagę na pęknięcie w Kościele. On mówi, że ono jest czyli musiało powstać już jakiś czas temu. Co ciekawe uważa on, że nie przeprowadzenie lustracji było błędem. Czemu on o tym nie mówił 5 lat temu? Czy dla tego, że była stara ustawa o IPN a teraz jest nowa, która za kilka tygodni uniemożliwi IPN funkcjonowanie? Teraz więc można bezpiecznie domagać się nie tylko sekcji rozłożonych już zwłok ale i lustracji dokumentów w rozłożonym juź IPNie? I dalej z jednej strony przyznanie się do niemożliwego już do naprawienia błędu z lustracją ( czyli rzecz bez znaczenia praktycznego) a z drugiej atak na Radio Maryja, rzecz jak najbardziej praktyczna. Przecież Ojciec Rydzyk do końca popierał Biskupa Wielgusa i co, Pisakom ma to nie przeszkadzać?


Od razu opowiedź: tak przeszkadza mi postawa Ojca Rydzyka w sprawie lustracji w Kościele ale ją szanuje i nie będę go za nią krytykować tak jak on zaniechał krytyki i nawet przeprosił Panią Prezydentową Kaczyńską za nazwanie jej czarownicą mimo, że ewidentnie zdarzało się jej głosić poglądy etyczne jawnie sprzeczne z moralnością chrześcijańską. My z Ciemnogrodu potrafimy się pięknie różnić między sobą, a wy?


I jeszcze dwa porażające wnioski z tego listu. Pierwszy: rozłamowcami są zdaniem wiekowego domikanina (ciekawe, czy zakolegowanego z Ojcem Hejmo) ci, co są kontynuatorami bardzo wymagającej moralnie i jednoznacznej linii Kardynała Wyszyńskiego , który uważał, że polityka podlega osądowi moralnemu jak każda inna aktywność ludzka.


Jak ten list jest podobny do propagandy GW i innych mediów według, których rozłamowcami w społeczeństwie są rzekomo ci, co kontynuują pamięć o Katyniu, Powstaniu Warszawskim i chcą świętować niepodległość zgodnie z tradycją w dniu 11 listopada.


Czyli obecny przekaz jest taki, że to my jesteśmy rozłamowcami i czepiamy się byle czego. Przecież to ludzie z głównego nurtu chcą, i lustracji, i specjalnego zainteresowania Sejmu losami śledztwa smoleńskiego a zmiany w konstytucji będą tak minimalne, że nawet ich nie poczujemy, mniejsze niż chciałby Pis.


I można powiedzieć, że prawie się udało wypchnąć nas na margines życia, zrobić z nas wrzud na zdrowy ciele społęczeństwa. Ale na szczęście prawie.


Zwróćcie uwagę na rysującą się już całość intrygi.


Wariant pierwszy


1, katastrofa smoleńska -giną obaj Kaczyńscy


2. W Pis dochodzi do rosłamu na dwie grupy. Jedna wokól Ziobry, druga wokół Pocyliusza, która jest bardziej “Pisowska” -oczywiście Poncyjusza. Bo Lech Kaczyśki to prawie dziadek dzieci Jakubiak ( może Kluzik-Rostkowskiej nie pamiętam) , bo Jakubiak to ukochana urzędniczka L. Kaczyńskiego a o Ziobrze już od dawna mówiło się , że to rywal Jarosława> Nie pamiętacie ? Och, a Fredrę znacie. Nie znacie, to nie wiecie, że “nie brak świadków na tym świecie”.


3. Rozłamowcami zostają okrzyknięci Ziobrzyści


4. Zasłużony i wiekowy dominikanin pozycjonuje grupę w episkopacie jako rozłamowców, bo … popierają rozałmowców w Pisie! Ponieważ w Pisie rzyczywiście doszło do rozłamu i sa rozłamowcy, to ci co ich popierają słusznie muszą być tyak nazwani.W ten spsosób rozłam zostaje medialnie przeniesiony do episkopatu!


5. Zaczynamy debatę o zmianie konstytucji


Wariant drugi


1. W katastrofie ginie jeden Kaczyński - Lech


2. Jarosław obejmuje urząd Prezydenta i odchodzi z Pis. Dalej rozwój wypadków jak powyżej z tym, że zmiany w Konstytucji obejmują również całkowite ubezwłasnowolnienie Przezydenta.


Wariant trzeci


W katastrofie ginie Jarosław i np. Maria Kaczyńska


Plany jak wyżej.


Zdażyła się jednak rzecz nieprawdopodobna. Jarosław nie wygrał wyborów prezydenckich.


To takie dziwne? Dla ludzi wychowanych w PRL-u nie. Pamiętacie państwo taki program “Powtórka z Rozrywki”. Jego stałym elementem były skecze Panów Zaorskiego i Rossa zaczynajcego się od deklaracji na wyprzódki, że wcale nie chcą być pierwszym. Obaj na komendę krzyczeli “drugi”.


Myślę, że do tej pory specjaliści od PR nie wiedzą jak to się stało, że J. Kaczyński nie wygrał wyborów prezydenckich. A było to bardzo proste. W środę przed drugą turą wyborów zaczęło wyglądać, że wygra Jarosław. Po południu skontaktowało się ze mną kilkoro znajomych z pytaniem, czy moim zdaniem Pis przetrwa bez Jarosława, bo ich zdaniem nie. Ja również byłem tego zdania. Zaniechałem dalszej mobilizacji potencjalnego elektoratu w moim otoczeniu. Myślę, że moi znajomi i znajomi moich znajomych zrobili to samo.


Intryga na zamknięciu Pisu w niszy narodowej nie wyszła - zamknęli się sami, sami stali się rozłamowcami.


Jeszcze jedno wyjasnienie. Skąd u nich tak inercja. Mimo zmienionej sytuacji, mimo, że Kaczyński nie wygral wyborów prezydenckich oni dalej robią swoje.


Bo tak działają służby. Ktoś dostał zadanie zmobilizowania wiekowego dominikanina na określony termin, inny dostał zadanie zmobilizowania muzealników w innym terminie , inny jeszcze inne zadanie. Każdy z nich wykonuje swoją służbę by mieć za to pochwałę. Pochwałę można mieć tylko za dobrze wykonane zadanie. Nie można więc odwołać rozkazu i np wpisać nie wykonanego zadania jako sukcesu danego ofiocera, bo wtedy inni zaczną się buntować przeciwko niesprawiedliwemu traktowaniu. Oni by mieć pochwałę muszą wypełnić rozkaz do końca. Z kolei odwołać rozkaz i doprowadzić do zmarnowania wysiłku też nie można, bo w zamian taki szef usłyszy, gdzie jego podwładni mają takie “na ramię broń” . Więc intryga toczy się dalej, mimo że jest już bez sensu, bo jej przerwanie jest groźniejsze dla służb niż jej kontynuowanie.


Ale faktem jest, że było bardzo blisko wyeliminowania nas z życia politycznego na przynajmniej jedno pokolenie - na szczęście nie wyszło, ale ciekawe co będzie dalej.

Etykietowanie:

5 komentarzy

avatar użytkownika ajka

1. Plagiat!!!!

Plagiat moich "scenariuszy"! Dlatego, biorąc te wszystkie zakładane wersje pod uwagę(one naprawdę są tez "moje") rwałam włosy ze łba, ze jednak namówili Jarosława do kandydowania...pomijam względy czysto ludzkie (żałobę, i to tak straszliwą, przeżywa sie raz i to we wlasciwym czasie...żałoba trwa tyle ile ma trwać i należy ja przeżyć w jej czasie), ale caly czas uważam, iż byl to poteżny błąd polityczny. Z powodu pewnego zniszczenia PiS w razie wygranej JK (zostałby samotnym Prezydentem, bez zaplecza politycznego) a i przegrana była porażką prestiżowa całej partii...Gdy mnie pytano: no a kto? odpowiadałam: ktokolwiek! i może najwazniejsza sprawa: "ktokolwiek" mógłby mówić o Smoleńsku - JK nie. Nie tylko dlatego, że "kluziki" tak se umyśliły - jego by to mogło zabić. A cisza nt tragedii(3 mies.) to potworne sprzeniewierzenie się pamięci tych zamordowanych...I to bylo jednym z celów namówienia JK do kandydowania - wyciszenie Smoleńska. 3 mies. - szmat czasu - ludziska zapomnieli, zobojętnieli...o to chodziło !sytuacja, jaką mamy teraz jest sytuacją "optymalną" biorąc pod uwagę wszystkie wersje (nasze). A i tak jest po Polsce.
pzdr,a.

ajka
avatar użytkownika Maryla

2. Trochę @ Kataryna, trochę - sobie a muzom - @mona

http://mona11.salon24.pl/259913,troche-kataryna-troche-sobie-a-muzom

nternet mi wariuje i z opóźnieniem przeczytałam tekst Kataryny.
Ciągle chodzi mi po głowie fakt, który Kataryna, bardzo taktownie, ledwie muska. Czyli pewien śliski temat. Mianowicie to, że Kaczyński zgodził się przecież na kampanię bez wymachiwania smoleńskimi ofiarami.

Jarosław Kaczyński jest wytrawnym graczem politycznym. Absolutnie nie wierzę w przypadek: JK zna siebie i własne ograniczenia tak dobrze, że musiał mieć pełną świadomość sytuacji "krótkich nóżek" tego zaniechania. Doskonale wiedział, że jest zbyt impulsywny, aby odpuścić sprawę katastrofy, już w bardzo niedalekiej przyszłości i w każdym przypadku - obojętne, wygranej czy przegranej, obojętne ( no, trochę tu przesadzę), czy spiritus movens stanowić będzie strata najbliższych, śmierć przyjaciół, czy straszna śmierć Polaków jako takich i usiłowanie wepchnięcia w stadium rzeczy winy polskich pilotów.

Od pierwszej chwili to właśnie kłamstwo zapaliło czerwone lampki w niezliczonej liczbie umysłów: nikt j e s z c z e nie mógł wiedzieć, co spowodowało katastrofę. Komisję Anodiny natchnął Duch Święty?

Różnica jest tylko taka, że jedna strona, zwana potocznie lemingami, z maniakalnym uporem będzie twierdzić, że Lech Kaczyński powinien lecieć razem z Tuskiem w sprawie kamienia węgielnego pod cerkiew w Katyniu, albo - że nie powinien lecieć w ogóle, jeśli gospodarze nie prosili, w związku z powyższym sam jest winien...itd.
Druga, w znakomitej większości, zakłada premedytację zdarzeń.

Z tym zaproszeniem bywa różnie - Lech Kaczyński nie został zaproszony, polscy oficerowie z katyńskich mogił otrzymali zaproszenie, bardzo kategoryczne. Wyszło na to samo.

Natomiast kampanijne "kłamstwo zapomnienia" sensu nie miało.

Już gdzieś to chyba pisałam: WIEM z własnego doświadczenia, bardzo podobnego do smoleńskiej tragedii ( łącznie ze sprawcami - powiedzmy - "bałaganu"...), że absolutnie nie da się sprawy przeżyć bez stosownej "podkładki" psychotropowej. Wiem, jak się czuje człowiek, który wieczorem żegna kogoś kochanego, któremu w głowie nie zaświta nawet myśl, że nazajutrz zobaczy martwe ciało w zimnym błocku.

Oczywiście Jarosław Kaczyński NIE MUSIAŁ mówić, że podpierał się prochami. Jest twardym politykiem. Ale JK ma już to do siebie, że mówi o rzeczach, które - tak czy siak - wypływają na światło dzienne, a w ogóle są wystarczająco oczywiste dla każdego, kto musiał przejść koszmar gwałtownej śmierci najbliższych.

JK nie powie również o matce, dla której nie poleciał na Siewiernyj, a którą trzeba było strzec od wszelkiego zła, ludzkiej bezmyślności i okrucieństwa.

Sądzę, że JK miał moment egoizmu, moment zawahania w kwestiach sprzecznych Wartości, wyboru między Matką a Polską. I to właśnie zostało wykorzystane: "bezpieczniej" było nie mówić o Smoleńsku. Póki co. A o prochach i tak wiedział, kto potrzebował wiedzieć - i mógł to wykorzystać w gwałtownej potrzebie.

Kiedy przyszedł czas refleksji, pozostawała już tylko kłótnia z własnym, mocno już rozpędzonym w działaniach sztabem wyborczym, wesoło pląsającym w radosnych podskokach.
Jeśli ktoś mi powie, że to też działo się w porozumieniu z JK - nie uwierzę.

A ponieważ jestem babą - wrzucam plotę: zastanawia mnie wielki wysiłek ( podejrzewam, że również finansowy) Joanny K-R, włożony w to zadziwiające, nagłe wypięknienie. Tak zwyczajnie jej się chciało? Dla zwykłej roboty sztabowca?
Jakoś wątpię.

Na marginesie: niemal jak zawsze - nie odpowiem ewentualnym czytelnikom do południa. Taki los. Ale oczywiście zajrzę tu po powrocie. Ciekawa jestem, czy ktoś się ze mną zgodzi.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Selka

3. Mona ma racje.

J.w.

Tekst Kataryny - dość..."oślizły" :(

Selka

avatar użytkownika UPARTY

4. Dlaczego Kaczyński tak długo nic nie mówił o tragedii ?

Bo nie było nic mądrego do powiedzenia. Cokolwiek by powiedział "śledczy" by to ośmieszyli i przedstawili na to stosowne dowody oraz świadków. Jedyne co w mądrego mógł zrobić to czekać na pierwsze wypowiedzi "drugiej strony".
Na prawdę często milczenie jest złotem a kampania wyborcza prowadzona przez "Kluziki" była doskonała okazją by siedzieć cicho.
Co do psychtropów zażywanych przez JK w kampanii wyborczej usłyszałem ciekawą uwagę psychologa klinicznego- pracującego z prawdziwymi wariatami i obserwującego działanie tych środków zawodowo i na co dzień. Gdy raz zobaczył JK z bliska stwierdził ze współczuciem, że jednak powinien on wspomóc się farmakologicznie, tak jakby po jego zachowaniu nie widział działania medykamentów. Ja nie wiem czy JK brał psychotropy, ja wiem, że później o tym mówił, że być może jakaś życzliwa dusz podsuwała mu różne pastylki ... i czerwone, i niebieskie i może nawet białe białe ale czy on je brał?

uparty

avatar użytkownika Maryla

5. Selka

dzisiaj kolejny "oślizły" a w komentarzach pod nowym tekstem przeważa - "nie ufam Pani"

Moja intuicja mi podpowiada , ze Pani notka i odpowiedz Pana Kowala zostala wczesniej wspolnie uzgodniona.
Nie wiem dlaczego, ale od jakiegos juz czasu Pani nie ufam
Pozdrawiam
MMARIOLA 40 502 | 16.12.2010 17:24

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl