PRL WYDAŁO NA SOWIECKIE ZBROJENIA PONAD 1000 MILIARDÓW DOLARÓW

avatar użytkownika Andy-aandy

 

PRL WYDAŁO NA SOWIECKIE ZBROJENIA PONAD 1000 MILIARDÓW DOLARÓW W CENACH DZISIEJSZYCH

 

Zdrajca Polski, sowiecki agent Informacji Wojskowej tow. Jaruzelski

Zdrajca Polski, sowiecki agent Informacji Wojskowej tow. Jaruzelski — jest bezpośrednio odpowiedzialny za wiele bolszewickich zbrodni oraz olbrzymie wydatki na zbrojenia w PRL... W zamian za niszczenie Polski sowieccy bandyci pozwolili  Jaruzelskiemu na pełnienie obowiązków bolszewickiego namiestnika w PRL — namiestnika rządzącego w imieniu bandy bolszewickich morderców z Kremla... Jako nagrodę specjalną, sowieccy komunistyczni bandyci dołożyli także tow. Jaruzelskiemu parę typowych bolszewickich błyskotek-medali skrzętnie przez tego bolszewickiego agenta Jaruzelskiego kolekcjonowanych...

Przez cały czas swojego urzędowania w PRL ten sowiecki agent oraz nadzorca mordeców z SB — tow. Jaruzelski uczestniczył w sowieckim rabunku PRL! Rabunek ten odbywał się m.in. poprzez intensywne zbrojenia przygotowywujące mięso armatnie w tzw. LWP do sowieckiego ataku na demokracje zachodnie. LWP było szykowane do tego zbrodniczego ataku bezpośrednio przez tego sowieckiego agenta w polskim mundurze...

Sowieckie plany ataku na Zachód — zaakceptowane i realizowane przez tow. agenta Jaruzelskiego zakładały, że LWP zaatakuje Zachód wspólnie z sowieckimi bandytami... A po ataku ziemie polskie mogłyby zostać spustoszone przez ataki atomowe na pomocnicze rzuty armii sowieckiej, zdążające do walki na zachód! Tow. Jaruzelski aktywnie uczestniczył w przygotowywaniu nowej bandyckiej wojny w Europie oraz niszczył polską gospodarkę tylko po to, by służyła sowieckim okupantom PRL...

Już tylko za powyższe — tow. Jaruzelski powinien być skazany przez niezawisły sąd za zdradę Polski!

* * * * * * *

Łączne koszty przygotowań PRL do wojny po stronie komunistycznych bandytów z Kremla — osiągneły wysokość ponad 1000 mld dolarów (w przeliczeniu na aktualną wartość dolarów)... A tow. sowiecki agent Jaruzelski ma w domaganiu się  tych olbrzymich wydatków znaczny udział! Partyjni zdrajcy z PZPR aprobowali to gospodarcze niszczenie Polski oraz spowodowaną m.in. tymi olbrzymimi wysatkami nędzę społeczeństwa w PRL...

 

O wydatkach na zbrojenia w PRL pisałem w notce: "130 miliardów dolarów na bolszewickie kajdany"...

Ogólne wydatki sowietyzowanego PRL* na cele militarne w okresie 36 lat pokoju (1946–1982) ocenić można jako przekraczające 130 miliardów dolarów USA. Jak pisze historyk Jerzy Łojek: "te 130 miliardów dolarów USA naród polski w latach 1946–1982 zapłacił faktycznie na fundusz utrzymania w dobrym stanie i w sprawnym funkcjonowaniu kajdan nałożonych na siebie w 1945 roku."[iv]

Tylko w latach 1969–79 łączne wydatki na zbrojenia w PRL wyniosły w porównywalnych cenach światowych [cenach z 1983 r. — aandy] 62.8 mld dolarów USA...

W ciągu sześciu lat 1971–1981 wydatki na militarne PRL wzrastały średnio o 14 procent rocznie...[v] Rok 1981 był — rok pogłębiania się kryzysu i przygotowywania do do zdławienia "Solidarności" — był bardzo charakterystyczny; w roku tym polski dochód narodowy spadł w porównaniu z dochodem w 1979 roku o prawie 30 procent, wydatki zbrojeniowe wzrosły jednak o 7.1 procent, wynosząc 5,5 miliarda dolarów.

Dane za 1982 rok są typowe dla gospodarki nastawionej na zbrojenia. W warunkach pogłębiającego się kryzysu, okresu "pokojowego stanu wojennego” 1982 roku, wydatki PRL na cele militarne zwrosły do około 6,6 miliarda dolarów.

Ponadto, w 1982 roku napotrzeby LWP pracowało około 1800 zmilitaryzowanych zakładów. W tym około 150 produkowało wyłącznie uzbrojenie, amunicję i wyposażenie wojskowe.

Koszty produkcji i utrzymania na stanie armii przez PRL m.in. 3330 czołgów, 4855 transporterów opancerzonych, 81 wyrzutni rakiet operacyjnych i taktycznych oraz 480 samolotów bojowych — były olbrzymie.[vi] Nie licząc już nawet i kosztów utrzymania kadry osobowej tej armii LWP — liczącej 347.000 żołnierzy mających posłużyć bolszewickim bandytom jako mięso armatnie przy planowanym ataku na Zachód. A wszystko to utrzymywane przez dziesiątki lat na żądanie sowieckich kolonizatorów i najeźdźców… Przy czynnym współudziale zdrajcy, tow. Jaruzelskiego...

 

Faktyczne koszty zbrojeń były jednak znacznie większe

Jak wynika z badań RAND publikowane budżety Czechosłowacji, Węgier oraz Polski prawdopodobnie zawierały większość wydatków na zbrojenia — jednak nie są w tych budżetach uwzględnione badania naukowe na cele militarne oraz koszty wdrażania nowego uzbrojenia, jak również część wydatków osobowych oraz bezpośrednie dopłaty dla producentów uzbrojenia…[vii]

W tych wydatkach PRL na zbrojenia LWP mające posłużyć do ataku na demokratyczny Zachód wspólnie z armią sowiecką — sporą rolę odgrywał import broni od kremlowskich bandytów rojących plany podboju Europy i świata. Bowiem nadzorując zbrojenia w swoich koloniach sowieccy bandyci nie dopuszczali do rozwoju miejscowych, a więc niezależnych od nich rodzajów uzbrojenia.

Poprzez zakupy, często już przestarzałego sowieckiego uzbrojenia — bolszewicki agent Jaruzelski[viii] dbał wyłacznie — tylko o złodziejską kieszeń swoich sowieckich nadzorców z Kremla... P

onadto — należałoby także podliczyć i koszty wynikające z wprowadzenia komunistycznej niewydolnej i rabunkowej gospodarki oraz narzuconego PRL sowieckiego wojennego planowania rozwoju niemal wyłącznie przemysłu ciężkiego — mającego wspomagać kremlowskie plany wojenne oraz bolszewicki atak na Zachód. Olbrzymie koszty niematerialne oraz zniewolenie Narodu No i oczywiście — koszty w dużym stopniu niematerialne, jakie poniosła Polska, gdy sowieccy bandyci i ich lokalni nadzorcy oraz pomocnicy — odcięli na dziesiątki lat cały Naród od rozwoju światowego.

I tym samym doprowadzili kraj do liczonego w dziesiątkach lat znacznego opóźnienia gospodarczego, naukowego i kulturalnego — wobec rozwoju i postępu poczynionego w całym wolnym od komunizmu świecie…

 

Sowieckie błyskotki dla nadzorcy morderców z SB tow. Jaruzelskiego

W tym sowieckim rabunku komunistycznej kolonii zwanej PRL uczestniczył z komunistycznym zapałem bolszewicki agent stalinowskiej Informacji Wojskowej tow. Jaruzelski (Informacja Wojskowa była kierowana przez najokrutniejszych bolszewickich bandytów, agentów Smierszu), który wieloktornie występował do sekretarzy sowieckiej partii PZPR w PRL o zwiększanie wydatków na zbrojenia.

Rujnując gospodarkę PRL — tow. Jaruzelski odwdzięczał się tym samym swoim bolszewickim nadzorcom… Odwdzięczał się za władzę namiestnika PRL z ramienia sowieckiego Kremla oraz odwdzięczał się za wręcznie mu wielu bolszewickich, świecidełek — czyli orderów nadanych mu przez bandytów z tegoż Kremla...

Z orderem imienia jednego z największych komunistycznych morderców na świecie. Tow. Jaruzelski otrzymał z Kremla m.in. bolszewickie ordery imienia tow. Lenina, bolszewickiej rewolucji październikowej, order przyjaźni bolszewizowanych narodów-kolonii i medal wybity na stulecie urodzin bolszewickiego bandyty tow. Lenina...

_______________________

* Dane o wydatkach częściowo za: Jerzy Łojek, "Kalendarz historyczny; Polemiczna historia Polski", Wydawnictwo Alfa, Warszawa 1989, s. 634.

1. Na przykład USA w ramach ustawy Lend-Lease w latach 1941–1945 — udzieliło Wielkiej Brytanii, Chinom, ZSRS, Francji oraz innym krajom — pomocy w wysokości 50,1 miliardów ówczesnych dolarów. Co jest ekwiwalentem 759 miliardów dolarów w cenach z 2008 roku. Czyli wartość 1 dol. z roku 1945 — w roku 2008 wynosiła ponad 15 dolarów...

 

9 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

1. sowiecki generał TW Wolski

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

2. z forum niezależna.pl

Matrioszki (vide "Jaruzelski",etc.)- skuteczne narzędzie służb specjalnych
Henryk Piecuch, lipiec/sierpień 2008 r.
Wikipedia o Henryku Piecuchu:
W 1959 r. Henryk Piecuch rozpoczął 3-letnie studia w Oficerskiej Szkole Wojsk Ochrony Pogranicza. Na trzecim roku tych studiów wstąpił do PZPR. Był członkiem tej partii do jej rozwiązania. W latach 60. bez zezwolenia swoich przełożonych, zaczął publikować pod pseudonimami artykuły w takich czasopismach jak np. Taternik, Gazeta Robotnicza czy Nowiny Jeleniogórskie. Z powodu obowiązków służbowych w WOP-ie oraz pracy dziennikarza, miał kontakty z funkcjonariuszami różnych służb specjalnych, m.in. polskich, sowieckich, NRD, RFN, angielskich, amerykańskich, francuskich, czechosłowackich, węgierskich, izraelskich, szwedzkich. W trakcie pracy zawodowej kilkakrotnie bezskutecznie próbowano go zwerbować, jako agenta różnych służb, zarówno polskich jak i radzieckich. Zamach na Jana Pawła II spowodował, iż szerzej zainteresował się działalnością służb specjalnych, zwłaszcza metodami ich pracy. Zaczął robić analizy korzystając z posiadanej wiedzy i dostępnych materiałów. Kolejnym impulsem była deklaracja ówczesnego wiceministra w MSW, szefa służb wywiadu i kontrwywiadu, gen. brygady Władysława Pożogi (później gen. dywizji), o większym otwarciu w udostępnianiu informacji, wygłoszona na konferencji prasowej wiosną 1981. Dzięki temu po 3 latach zrobił z nim serię wywiadów oraz uzyskał dostęp do wielu odtajnionych materiałów. Wykorzystał je m.in. w książce "Siedem rozmów z generałem dywizji Władysławem Pożogą" (1987) i jej poszerzonych wydaniach (1993, 1996). W latach 80. pozyskał z archiwum MSW, kilkadziesiąt metrów bieżących akt, które do dziś wykorzystuje w swoich publikacjach.
Gen. W. Jaruzelski sowiecka matrioszka i inne matrioszki.

cz. 1/3 W końskim łajnie siedzą dwa żuczki. Jeden pyta drugiego: “Tatko! popatrz, obok woda czysta, trawa zielona, a w górze niebo takie niebieskie, a my wciąż grzebiemy się w gównie. Dlaczego?”, Drugi na to: “Bo widzisz synu, to wciąż jest nasza ojczyzna”.
Henryk Piecuch Tajna historia Polski
Wybaczcie, tyle spraw ciekawych kręci się koło nas, a ja wciąż o polityce, wciąż grzebię się w … Do przypomnienia sprawy “matrioszek” skłoniły mnie nie tylko monity internautów, ale także toczący się proces generała W. Jaruzelskiego et consortes, dzięki któremu znowu odżyły niegdysiejsze mity. Przypominana relacja jest zbyt obszerna, by ogłaszać ją w jednej kupie. Będzie więc kup kilka. Zapraszam do dyskusji.
“Matrioszka” - baba w babie, a w tej babie jeszcze jedna baba z babą w środku. Baby są drewniane (przeważnie bukowe lub brzozowe), barwne, można je kupić prawie na każdym większym bazarze. “Matrioszki” wywiadów są nieco inne. Zbudowane z krwi i kości oraz żywego mięska. Mają żelazne zdrowie, nienaganne maniery, przyjemną aparycję i nerwy ze stali. Działają jak roboty - tylko na sygnał centrali. Chociaż mózgi mają nieprzeciętnie wielkie, gdyż inaczej by nie przetrwały ani minuty wyłowieni przez wrogie kontrwywiady, to ich faktycznym mózgiem jest areopag służb specjalnych.
Teoria służb specjalnych zna ta sprawy od wieków. Zarówno wywiady, jak i kontrwywiady stosowały ją jednak w incydentalnych wypadkach. Dopiero sowieckie służby specjalne wykorzystały ją na znacznie szerszą skalę. W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych tym sposobem posłużyły się również służby specjalne Peerel, głównie kontrwywiad, kierowany w latach siedemdziesiątych przez gen. Pożogę, a później cała Służba Wywiadu i Kontrwywiadu, kierowana przez tego samego generała. Metoda ta pomogła W. Pożodze umieścić na Zachodzie kilkuset agentów, z których niektórzy nigdy nie zaczęli swojej pracy.
Sposób jest prosty. Wywiad lub kontrwywiad, planując umieszczenie liczącego się agenta w wybranym państwie, przygotowują odpowiedniego kandydata, czasami z wieloletnim wyprzedzeniem, czasami zaczynając szkolić adepta od dziecka. Upatrzony kandydat w odpowiednio wybranym momencie zastępuję inną osobę, wcielając się w jej postać. Oczywiście zastąpiony zostaje zlikwidowany.

Jest to żmudna, czasochłonna i bardzo kosztowna metoda. Jednak sowieckie służby specjalne udowadniały niejednokrotnie, że gdy chodzi o interesy Imperium potrafią pracować z wyprzedzeniem idącym w dziesiątki lat, nie licząc się z kosztami, ofiarami ani niczym innym. Tak było z “matrioszkami” wywiadów.
Opowieści goryla [wersja I]. W czasie pisania książki Byłem gorylem Jaruzelskiego, opartej m.in. o relacje płk. A. Gotówki, były szef goryli generała wielokrotnie wspominał o zasłyszanej teorii podmian osób celem “wyhodowania” agenta wpływu. Chodziło o gen. W. Jaruzelskiego. Nie traktowałem tych relacji poważnie (podobnie jak i nie czynię tego obecnie), nie umieściłem o nich wzmianki w książce. Gdy jednak z innych źródeł usłyszałem podobne “rewelacje”, czuję się w obowiązku zasygnalizować problem. Sięgam po notatki (nie autoryzowane).
- Wiesz - przekonywał mnie goryl - od dawna w środowisku dotyczącym Jaruzela słyszę głosy, że Jaruzelski, to nie Jaruzelski.
- Tylko kto?
- Facet podstawiony przez NKWD.
- Bzdury.
- Zobacz: dobra szlachecka, herbowa rodzina. Świetne gimnazjum. Syberia. Tajga. Berlingowcy. Nagła kariera. Najmłodszy generał w LWP. Najmłodszy wiceminister. Najmłodszy minister. Członek Biura Politycznego. Pierwszy sekretarz partii. Wreszcie prezydent, już na pół wolnej Polski, ale jeszcze z sowieckimi wojskami w środku. Przecież jeszcze na początku lat dziewięćdziesiątych do Moskwy szły z Warszawy sprawozdania o ruchach kadrowych w naszej armii, podpisywane niekoniecznie przez polityków dawnego reżimu. Tego nie można osiągnąć bez pomocy potężnych służb specjalnych Imperium.
- Twoja opowieść jest najlepszym przykładem na spiskową teorię dziejów.
- Niedawno odwiedziłem w Warszawie pewnego krawca. Szyje generalskie mundury. Pochodzi z rodzinnej miejscowości Jaruzela. I on również twierdzi, że Jaruzelski z Kurowa, to nie Jaruzelski z Belwederu.
- Też mi dowód…
- A moje spostrzeżenia się nie liczą? Wiele się napatrzyłem na nietypowe spotkania Jaruzela z rodziną (siostra, matka). Oschłe, zimne, wyrachowane, dziwne, jakby nieludzkie, jakby się spotykał robot dawno zaprogramowany. Mam dziwne przeczucie, że Jaruzel Belwederski jest wytworem radzieckich służb specjalnych.
Mało wiadomo o planowaniu z wieloletnim wyprzedzeniem. Ale ono było. Wizja wasalnej Polski. Miał ją Stalin na długo przed zakończeniem wojny. Byłoby dziwne gdyby nie postawił służbom specjalnym, które doceniał, odpowiednich zadań. Przygotowywanie kadr zgodnie z dyrektywami generalissimusa. Różnymi sposobami. Jawnymi i tajnymi. O jawnych wiemy dużo, o tajnych prawie nic. Rola NKWD. Ci faceci uwielbiali takie trudne zabawy. Wytypowanie własnych kandydatów. Wybranie odpowiednich ofiar spośród łagierników, z dobrymi życiorysami. Podmiana. Likwidacja niepotrzebnej ofiary. Trudna adaptacja, pod kontrolą. Potem puszczenie kandydata na głębokie wody, ale pilotowanie. Czas wojny sprzyjał takim grom.
***Opowiedziałem tę historyjkę generałowi W. Jaruzelskiemu. Usłyszałem:
Bzdury. W. Jaruzelski, matrioszki [cz. II], mecenas

cz. 2/3 Jeżeli misja wyjdzie na jaw jeszcze przed rozpoczęciem, trzeba zabić szpiega i wszystkich, którym udzielił on informacji. Sun Tzu.
Matrioszki (vide "Jaruzelski",etc.)- skuteczne narzędzie służb specjalnych
Henryk Piecuch, lipiec/sierpień 2008 r.
Wikipedia o Henryku Piecuchu:
W 1959 r. Henryk Piecuch rozpoczął 3-letnie studia w Oficerskiej Szkole Wojsk Ochrony Pogranicza. Na trzecim roku tych studiów wstąpił do PZPR. Był członkiem tej partii do jej rozwiązania. W latach 60. bez zezwolenia swoich przełożonych, zaczął publikować pod pseudonimami artykuły w takich czasopismach jak np. Taternik, Gazeta Robotnicza czy Nowiny Jeleniogórskie. Z powodu obowiązków służbowych w WOP-ie oraz pracy dziennikarza, miał kontakty z funkcjonariuszami różnych służb specjalnych, m.in. polskich, sowieckich, NRD, RFN, angielskich, amerykańskich, francuskich, czechosłowackich, węgierskich, izraelskich, szwedzkich. W trakcie pracy zawodowej kilkakrotnie bezskutecznie próbowano go zwerbować, jako agenta różnych służb, zarówno polskich jak i radzieckich. Zamach na Jana Pawła II spowodował, iż szerzej zainteresował się działalnością służb specjalnych, zwłaszcza metodami ich pracy. Zaczął robić analizy korzystając z posiadanej wiedzy i dostępnych materiałów. Kolejnym impulsem była deklaracja ówczesnego wiceministra w MSW, szefa służb wywiadu i kontrwywiadu, gen. brygady Władysława Pożogi (później gen. dywizji), o większym otwarciu w udostępnianiu informacji, wygłoszona na konferencji prasowej wiosną 1981. Dzięki temu po 3 latach zrobił z nim serię wywiadów oraz uzyskał dostęp do wielu odtajnionych materiałów. Wykorzystał je m.in. w książce "Siedem rozmów z generałem dywizji Władysławem Pożogą" (1987) i jej poszerzonych wydaniach (1993, 1996). W latach 80. pozyskał z archiwum MSW, kilkadziesiąt metrów bieżących akt, które do dziś wykorzystuje w swoich publikacjach.
Gen. W. Jaruzelski sowiecka matrioszka i inne matrioszki.

cz. 1/3 W końskim łajnie siedzą dwa żuczki. Jeden pyta drugiego: “Tatko! popatrz, obok woda czysta, trawa zielona, a w górze niebo takie niebieskie, a my wciąż grzebiemy się w gównie. Dlaczego?”, Drugi na to: “Bo widzisz synu, to wciąż jest nasza ojczyzna”.
Henryk Piecuch Tajna historia Polski
Wybaczcie, tyle spraw ciekawych kręci się koło nas, a ja wciąż o polityce, wciąż grzebię się w … Do przypomnienia sprawy “matrioszek” skłoniły mnie nie tylko monity internautów, ale także toczący się proces generała W. Jaruzelskiego et consortes, dzięki któremu znowu odżyły niegdysiejsze mity. Przypominana relacja jest zbyt obszerna, by ogłaszać ją w jednej kupie. Będzie więc kup kilka. Zapraszam do dyskusji.
“Matrioszka” - baba w babie, a w tej babie jeszcze jedna baba z babą w środku. Baby są drewniane (przeważnie bukowe lub brzozowe), barwne, można je kupić prawie na każdym większym bazarze. “Matrioszki” wywiadów są nieco inne. Zbudowane z krwi i kości oraz żywego mięska. Mają żelazne zdrowie, nienaganne maniery, przyjemną aparycję i nerwy ze stali. Działają jak roboty - tylko na sygnał centrali. Chociaż mózgi mają nieprzeciętnie wielkie, gdyż inaczej by nie przetrwały ani minuty wyłowieni przez wrogie kontrwywiady, to ich faktycznym mózgiem jest areopag służb specjalnych.
Teoria służb specjalnych zna ta sprawy od wieków. Zarówno wywiady, jak i kontrwywiady stosowały ją jednak w incydentalnych wypadkach. Dopiero sowieckie służby specjalne wykorzystały ją na znacznie szerszą skalę. W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych tym sposobem posłużyły się również służby specjalne Peerel, głównie kontrwywiad, kierowany w latach siedemdziesiątych przez gen. Pożogę, a później cała Służba Wywiadu i Kontrwywiadu, kierowana przez tego samego generała. Metoda ta pomogła W. Pożodze umieścić na Zachodzie kilkuset agentów, z których niektórzy nigdy nie zaczęli swojej pracy.
Sposób jest prosty. Wywiad lub kontrwywiad, planując umieszczenie liczącego się agenta w wybranym państwie, przygotowują odpowiedniego kandydata, czasami z wieloletnim wyprzedzeniem, czasami zaczynając szkolić adepta od dziecka. Upatrzony kandydat w odpowiednio wybranym momencie zastępuję inną osobę, wcielając się w jej postać. Oczywiście zastąpiony zostaje zlikwidowany.

Europejski Instytut Polskiej Pamięci Narodowej i wszystkie stanowiska od odźwiernego po prezesa obsadzić polskimi historykami, szczególnie tymi z tytułami naukowymi i określonym dorobkiem naukowym. Siedzibą takiej europejskiej instytucji może być Warszawa albo, jeszcze lepiej, Katowice z panią prokurator Koj jako Chairman lub przynajmniej Vice-chairman . W sumie to nie ma znaczenia w jakim mieście. Ważne tylko aby pieniądze na taki ośrodek badawczy dała Unia a zatrudnieni tam historycy mieli płatne w euro. Ich pensje muszą być KONIECZNIE wyższe od poborów eurodeputowanych, ponieważ ich historyczna misja będzie po wielokroć bardziej odpowiedzialna i ważniejsza od działań w Europie takich PISdzielców jak ciota Migalski czy wzeliniarz Czarnecki.

Ciekaw jestem, co w kontekście zacytowanych słów Sun Tzu myślicie o gen. Piotrze Jaroszewiczu? Wydaje mi się, że to bardzo zagadkowa historia, której nie chciano wyjaśnić. Podobnie, jak chyba nie chciano wyjaśnić sprawy morderstwa gen. M. Papały. No i to wleczenie sprawy wypadku prof. Geremka. Mam wątpliwości co do użytego określenia. Nie jestem pewien czy to wypadek czy przypadek. Katastrof samochodowych, dużych i małych VIP-ów, ci u nas dostatek. Rozstrzygnięć: wypadek albo przypadek? - mało. Wypadki chodzą po ludziach. Przypadki po służbach specjalnych. Czyż to nie zastanawiające? Przypominam – jestem zdecydowanym przeciwnikiem spiskowej teorii dziejów i gorącym zwolennikiem spisków polityków. Ale do brzegu!
Kontynuując poprzedni wątek dziś “Matrioszki” Bohdana Rolińskiego.
Relacje reportera oparte są na rozmowach z generałem Piotrem Jaroszewiczem. Roliński komponuje opowieść z relacji z relacji, poszerza o sprawy związane ze śmiercią Karola Świerczewskiego, by dojść na koniec do wniosku i uzasadniać go, że sowieckie służby specjalne miały w Polsce co najmniej kilka “matrioszek”.
Roliński pisze, że P. Jaroszewicz opowiadał, że Karol Świerczewski: …się zorientował, że chodziło o operację wywiadu polegającą na podmianie ludzi. Słyszał kiedyś w Hiszpanii o stosowaniu tej metody. Zapoczątkowano ją podobno jeszcze w latach dwudziestych w walce z białą emigracją rosyjską. Teraz okazało się, że Żukow przygotowywał podmianę na polski teren. Karol zrozumiał, że dla przygotowanych w normalnym trybie, i pewnie od lat, agentów na Polskę, Żukow wynalazł sobowtórów, czy choćby bardzo podobnych, wśród setek tysięcy Polaków, których wojna rzuciła do Sojuza. Miał już kandydatów do podmiany. Jeśli operacje będzie realizowana, autentyczni znikną, jak mała matrioszka w dużej… Operacja ryzykowna, ale w razie powodzenia daje rezultaty nadzwyczajne.Wedle P. Jaroszewicza, o całej operacji przygotowywania “matrioszek” na Polskę miał decydować sam J. Stalin. Generalissimus planował ponoć “zainstalować” w Wojsku Polskim cztery do sześciu “matrioszek”. Opiekun z NKWD I Dywizji mjr/gen. G. Żukow musiał oczywiście przygotować więcej kandydatów. B. Roliński opowiada opowieści P. Jaroszewicza o opowieściach K. Świerczewskiego dotyczących jego kontaktów z opiekunem z NKWD: “Swoich ludzi wytypowałem trafnie spośród innych przygotowywanych do służby specjalnej” - ciągnął Żukow. “Byli doskonale wyszkoleni, wychowani jak Polacy. Nie myśl, że uczyli ich nasi, ja miałem nawet dwóch księży, prawdziwych, polskich. Moje wymagania były bardzo wysokie. Znalazłem kandydatów. Powiem ci, że oni pochodzili z rodzin kiedyś polskich, które osiadły w Rosji. Byli doskonali i nadawali się do każdej pracy w Polsce. Ale do tej musiałem im znaleźć sobowtórów”. Żukow wreszcie użył właściwego słowa, które było schowane w tej operacji, jak matrioszka w matrioszce.Jeżeli ciekawi was, co powiedział J. Stalin, to B. Roliński zaspokoi waszą ciekawość opowieścią z czwartej ręki. Będzie tak: Stalin przekazał ważny rozkaz Żukowowi. Major zdradził go Świerczewskiemu, który był generałem i który zwierzył się Jaroszewiczowi. Ten podkablował tercet - Stalina, Żukowa i Świerczewskigo Rolińskiemu, który sypnął metody NKWD, ujawniając najskrytszą tajemnicę generalissimusa tysiącom czytelników.A J. Stalin (mając na myśli rwące się do roboty szpiegowskiej matrioszki) powiedział tak: Dajcie ich do polskiej armii. Mają siedzieć, jak ryba w lodzie, ani drgnąć dopóki nie zgłosimy się do nich. Wszystkie zwykłe prace wykonujcie przez agenturę. Oni niech czekają. Tylko ja mogę wam dać znać, kiedy i jak ich uruchomić.
Oczywiście, K. Świerczewski nie ustawał w molestowaniu mjr./gen. Żukowa aby mu zdradził rozmieszczenie “matrioszek”. NKWD-ysta wzdraga się długo, ale w końcu, rozmiękczony alkoholem zdradza: Czterech andersowców jest tam, u nich. Bardzo dobrze. Dwóch z drugiego rzutu było w pierwszej dywizji. Jeden o mało nie zginął pod Lenino. Dwóch było w drugiej (dywizji - przyp. H.P.). Dwóch poleciało do Polski, do partyzantów. I jest jeszcze jeden, poszedł drogą cywilną […]. Wszyscy przeżyli wojnę. Są tu, żyją między ludźmi. Lepsi to Polacy niż wy, w tych mundurach. To nie są jacyś zwykli agenci. Oni nie zajmują się sprawami, które załatwia wywiad czy kontrwywiad. Oni po prostu tu żyją, pracują, działają. Już wrośli w otoczenie. Taki to, widzisz, genialny jest nasz wynalazek. Oni są dziś Polakami, moje “Matrioszki”…

I na koniec sypnę J. Stalina, Żukowa, K. Świerczewskiego, P. Jaroszewicza i B. Rolińskiego. Reporter mi to zapewne wybaczy. “Matrioszki” Żukowa w Polsce, to - B. Bierut, J. Światło i (ale bez wskazania po nazwisku) W. Jaruzelski.
Tę historyjkę również opowiedziałem generałowi W. Jaruzelskiemu. Usłyszałem:
- Bzdury!
Trudno jest pisać o najtajniejszych sprawach wywiadów nie mając dostępu do pełnych materiałów archiwalnych. Ale nawet, gdy się ma dostęp do wybranych dokumentów, nigdy nie wiadomo, co jest prawdziwe a co fałszywe, co jest zapisem działań operacyjnych, co dezinformacją, co planami, co sprawozdaniem przygotowanym wyłącznie na użytek polityków, aby wydusić z decydentów dodatkowe środki, a co zestawieniem przygotowanym do dyscyplinowania podwładnych, co analizą… Jeszcze trudniej jest opierać zapisy na relacjach osób wierzących, że wszystko wiedzą o służbach specjalnych. Czasami wygląda to tak:
Opowieści pewnego mecenasa:
- W. Jaruzelski nie jest W. Jaruzelskim.
- Kim jest W. Jaruzelski?
- To inny człowiek.
- Ale nazywa się W. Jaruzelski?
- Tak, nazywa się W. Jaruzelski, ale nie jest W. Jaruzelskim.
- W. Jaruzelski jest W. Jaruzelskim, ale nie jest W. Jaruzelskim?
- Tak właśnie.
- Uf!
- Takie są służby specjalne.
- Takie są sowieckie służby specjalne?
- Tak właśnie. Takie są sowieckie służby specjalne.
- A dowody?
- W służbach specjalnych nie ma dowodów. Zwłaszcza w sowieckich służbach specjalnych.
- Skoro nie ma dowodów. Nie ma i nie było sprawy.
Tej historyjki nie opowiadałem generałowi W. Jaruzelskiemu. Domyślałem się odpowiedzi. Mecenasa znałem od zawsze. Był wychowankiem mojego przyjaciela ze Służby Wywiadu i Kontrwywiadu. Mecenas śpi spokojnie, bo wie, że ma w IPN czyste konto. Papirusy dotyczące jego mozolnego trudu z lat 70/80, w 1989 r. zmieniły mp. Dlatego mecenas je z ręki tym, którzy dysponują zasobem dotyczącym jego dorobku. W tym miejscu dodam, że nie są to ludzie, którym warto zaryzykować i dać się ogolić brzytwą. Przekonałem się o tym osobiście. Moi przyjaciele, na szczęście, zamiast brzytwy, umiejętnie posłużyli się organami [45 lat praktyki do czegoś zobowiązuje]. Przez naiwnych zwanymi organami sprawiedliwości [za Levinasem: sprawiedliwość to przede wszystkim prawo głosu].
W. Jaruzelski - proces, L. Wałęsa, Grudzień ‘70, matrioszki [cz. III]
W oczekiwaniu na igrzyska olimpijskie poobserwowałem igrzyska sądowe. Bronił się W. Jaruzelski et consortes. Generał bronił się milcząc. Nacierała prokuratura. Arbitrem był Lech Wałęsa. Sprawa szła o Grudzień ‘70. Słuchając zadziwiająco nieprecyzyjnej paplaniny zastanawiałem się, czy tak poważne grono osób nie potrafi dostrzec paradoksu w tym, co robi? Z całym szacunkiem dla chęci oraz późniejszych dokonań, kiedy to L.W. stał się, obok Jana Pawła II, drugim rozpoznawalnym Polakiem w świecie, ale słuchanie fantazjowania niegdysiejszego elektryka na temat tego, co się w grudniu 1970 r. działo w Białym Domu, kto i o czym decydował itp., itd. zakrawa na kpinę.
Czyż tak trudno pojąć, że aby powiedzieć coś rozsądnego o faktycznym przebiegu tragedii na Wybrzeżu, nie wystarczy chcieć. Trzeba jeszcze przeczytać jakieś 50-100 metrów akt, przestudiować z 50 książek, przesłuchać 3-5 km taśmy magnetofonowej z nagraniami oraz przede wszystkim, zebrawszy świadków z obu stron barykady, przeprowadzić coś na kształt wizji lokalnej, albo przynajmniej podróży historycznej, ustalając krok po kroku przebieg wydarzeń, rejestrując co kto mówił, co robił, a nawet gdzie stał etc.Uczestnikiem takiej wizji, jako jeden z relantów, mógłby być i powinien być Lech Wałęsa. Mógłby i powinien być uczestnikiem takiego przedsięwzięcia nie dlatego, że L.W. był w latach 80. przywódcą potężnej ”Solidarności”, która wstrząsnęła światem dwubiegunowym, i nawet nie dla tego, że następnie piastował urząd prezydenta RP, a dlatego, że w grudniu roku 70. L.W. był aktywnym uczestnikiem wydarzeń w Trójmieście. Ale, dodajmy od razu, uczestnikiem, który nie mógł wiedzieć co się działo nie tylko w najważniejszych gmachach Peerelu, ale nawet co się działo w gabinetach lokalnych kacyków Gdańska, Gdyni, Sopotu…
Czego się wówczas dowiemy? Ano chociażby tego, że w Trójmieście na długo przed wybuchem konfliktu prowadzono działania operacyjne, m.in. z udziałem ówczesnego wiceministra MSW gen. F. Szlachcica; że w pierwszej, kilkusetosobowej grupie stoczniowców, która opuściła stocznię wychodząc na miasto, znalazło się ok. 50 kadrowych pracowników służb specjalnych, a każdy z nich miał nielichą grupkę agentów i informatorów, którzy dobrze wiedzieli, co mają krzyczeć i robić; że w czasie wydarzeń funkcjonowało 7 [słownie: siedem] sztabów decyzyjnych, których nikt nie koordynował; że o wszystkim na bieżąco informowany był E. Gierek - ówczesny sekretarz KW PZPR w Katowicach [informatorem był Szlachcic, a łączność telefoniczną, z pominięciem środków MSW, zapewniał generałowi ówczesny zastępca komendanta wojewódzkiego MO ds bezpieczeństwa płk W. Pożoga]; że działy się dziwne sprawy związane z kluczowym dla masakry w Gdyni, uruchomieniem kolejki; że dziwnym trafem zaginęły notatki do meldunków 6-cio godzinnych o sytuacji w Trójmieście, opracowywanych przez specjalny zespół KW MO, a podpisywanych przez płk. Kolczyńskiego i Pożogę… Że wreszcie w Warszawie zawiązany był nieco egzotyczny sojusz personalny w składzie: S. Kania, E. Babiuch, W. Jaruzelski i F. Szlachcic. Sojusz, który promując E. Gierka, równocześnie odstrzelił od fotela I sekretarza KC PZPR W. Gomułkę. Czyż nie był to swoisty zamach stanu, który następnie, 12 grudnia 1981 r., powtórzono w nieco zmodyfikowanej formie [ale także z decydującym udziałem W. Jaruzelskiego wspartym przez F. Siwickiego, Cz. Kiszczaka i M.F. Rakowskiego]? Uf!!!, długo by o tym pisać. Jedno jest pewne – o tym wszystkim L. Wałęsa nie miał, bo nie mógł wówczas mieć najmniejszego pojęcia. Na jakiej podstawie i dlaczego więc dziś wystawia laurki gen. W. Jaruzelskiemu?
Dlaczego o tym wspominam? Bo jeszcze potrafię się dziwić. Poza tym pamiętam słowa Edwarda. Krasińskiego, przekonującego:
Ja nie mam koncepcji
Ja nie mam pomysłów
To wszystko co robię
To są moje widzimisię.
I do tego widzimisię dorzucam, zgodnie z obietnicą, ostatni odcinek o matrioszkach. Tak niegdyś zanotowałem słowa gen. W. Pożogi dotyczące tego tematu. Szef Służby Wywiadu i Kontrwywiadu tłumaczył mi:
Wykorzystywaliśmy nową falę emigracji do zagęszczenia naszej agentury w Niemczech. Wykombinowaliśmy prosty sposób, aby podrzucać BND naszych kadrowych pracowników. Wyszukaliśmy odpowiednich kandydatów dorabiając im wiarygodną legendę, aby mogli się zaadaptować jako członkowie rodzin wybranych mieszkańców Niemiec. W tym celu nasi pracownicy wyszukiwali zmarłe osoby [przypomnę, że za zmarłe można także uznać osoby wyprowadzone z tego świata metodami dobrze znanymi gangsterom oraz służbom specjalnym - HP], które miały rodziny w RFN. Pod taką rodzinę podszywał się nasz pracownik. Zbierał materiały dotyczące zmarłego, zapoznawał się z jego życiem, warunkami pracy, zamiłowaniami etc. Rosjanie nazywają taką metodę “na matrioszkę”.W tej fazie przygotowań liczyły się najdrobniejsze elementy. Im więcej szczegółów dało się zgromadzić, tym lepiej. Była to żmudna, trwająca nieraz latami praca dla wielu setek ludzi. Trud się opłacił. Nasi agenci szybko się adaptowali do zmienionych warunków, błyskawicznie awansując. Niektórzy zostali adoptowani przez z góry upatrzone przez nas rodziny. Kontakty z niemiecką rodziną nawiązywano przeważnie poprzez Czerwony Krzyż lub ogłoszenia prasowe.Z kilkunastu naszych w ten sposób wysłanych pracowników kontrwywiad niemiecki rozszyfrował tylko jednego. Stało się tak w wyniku głupoty agenta, który poczuł się zbyt pewnie w Niemczech, nie zniszczył otrzymanych od nas materiałów i w końcu wpadł. Wyrwaliśmy go jednak z niemieckiego więzienia. Przypomnieliśmy Niemcom, że są nam winni rewanż za Wenzla. Pamiętali. Zachowali się jak dżentelmeni. Oddali naszego agenta za darmo.Gen. Pożoga ograniczył swoją relację do terenu Niemiec. Skądinąd jednak wiem, że np. płk Marceli Wieczorek prowadził w Chicago dwie matrioszki, inny oficer zajmował się podobną sprawą w Kanadzie, jeszcze inny we Francji.Co by jednak nie powiedzieć, to te przedsięwzięcia peerelowskich służb specjalnych były parodią klasycznej idei matrioszek. Parodia parodią, jednak dzięki tej metodzie sporo łupów do Kraju Pieroga i Zalewajki przywieziono. Zupełnie inną sprawą jest, ile z tych łupów było przydatne w kraju, a ile przekazano do Wielkiego Nadzorcy. Będzie jednak okazja szerzej o tym wspomnieć przy okazji wpisu poświęconego pewnemu dżentelmenowi z serialu TVN “Szpieg”.Cóż, dżentelmeni służb specjalnych dżentelmenami, a matrioszki matrioszkami. Interesującym byłoby rozejrzenie się ile matrioszek pozostawił w Kraju Pieroga i Zalewajki mój niezastąpiony przyjaciel gen dyw. Witalij Pawłow. Można domniemywać, że…
Ale zostawmy to dziennikarzom śledczym, bo nasze służby specjalne są wstanie przestraszyć się nawet myszy w piwnicy dyr. Bączka. A poza tym, domniemywania nie są moją najmocniejszą stroną, to nie jest uczciwy wysiłek filozoficzny. ---wyciągnijcie teraz samodzielnie myślący wnioski.

Europejski Instytut Polskiej Pamięci Narodowej i wszystkie stanowiska od odźwiernego po prezesa obsadzić polskimi historykami, szczególnie tymi z tytułami naukowymi i określonym dorobkiem naukowym. Siedzibą takiej europejskiej instytucji może być Warszawa albo, jeszcze lepiej, Katowice z panią prokurator Koj jako Chairman lub przynajmniej Vice-chairman . W sumie to nie ma znaczenia w jakim mieście. Ważne tylko aby pieniądze na taki ośrodek badawczy dała Unia a zatrudnieni tam historycy mieli płatne w euro. Ich pensje muszą być KONIECZNIE wyższe od poborów eurodeputowanych, ponieważ ich historyczna misja będzie po wielokroć bardziej odpowiedzialna i ważniejsza od działań w Europie takich PISdzielców jak ciota Migalski czy wzeliniarz Czarnecki.

Broniący tej i innej "matrioszki żydo sowieckiej,to głupki lub synowie ,wnuki komuchów,takich właśnie "matrioszek"."Jaruzelski",'Spychalski","Korczyński",etc,to sowieckie "matrioszki",żydowskiego sowieckiego pochodzenia."Jaruzelski" ma za żonę córkę "matrioszki" "Spychalskiego',stąd te błyskawiczne awanse.W tamtych czasach żaden Polak nie mógł wżenić się,w żydo bolszewicką rodzinę.A teraz PO czytajcie-Nie znający prawdy o tym sowieckim agencie w polskim mundurze i rękoma upapranymi krwią Polaków.Powinien być zastosowany wobec niego i jego czerwonej kamaryli wariant rumuński,jak z Caucescu pod mur i po sprawie.Niech ci "obrońcy"tego moskiewskiego agenta i zbrodniarza powiedzą gdzie i kiedy dzielnie walczył i to z kim,o czym poniżej.. Wymieńcie mi tę jego walkę,i linię frontu(NKWD,Śmiersz,IW,za plecami wojska to front?).Macie tu swego jenierała w całej krasie.,nie jestem szczylem lecz 60 latkiem.Tawariszcz gienierał! Ja(a także i Reagan-archiwa CIA) mam na to dowody w domowym archiwum,to podstawiony sowiet.Babcia właścicielka majątku w Radziwiłłowie na Kresach, znała bardzo dobrze tę rodzinę Jaruzelskich,razem jechali na Sybir w dniu 10.02.1940 pierwszy rzut,mamy na Wolskiego dowody(wspólne zdjęcia w albumach rodzinnych-Wolskiego tam niema),lecz tu nie miejsce by je zamieszczać..Ja co roku 13.12 pytam agenta NKWD,Śmierszy i IW,zwykłego bolszewickiego bandyty w polskim mundurze,żadnego zwiadowcy,bo to bzdura,na co mam dowód, agenta NKWD,Śmierszy a potem IW(chyba wiecie co to za zbrodnicze instytucje były i kogo mordowały?jak nie to się,pouczcie się)Wolskiego na jego stronie by podał mi nazwisko i imię syna stajennego z majątku Jaruzelskich(oni nie byli właścicielami lecz zarządzającymi,dzierżawili,była to zubożała szlachta herbowa) z którym się,niby miał wychowywać,dorastać i bawić,bez odpowiedzi do dzisiaj,a ten człowiek żyje i mamy z nim kontakt.Kupa moja Babcia z rodziną wracały razem z Syberii z Jaruzelską,oni przyjechali na ziemie zachodnie ona nie.Wiesz,że nie rozpoznała swego syna w Wolskim?potem w niejasnych okolicznościach zmarła.Nawet ten zbrodniarz nie był na jej,"matki"ponoć "swojej" pogrzebie.O czym to świadczy komuchy,lub ich pomioty?Macie pecha bo żyją jeszcze świadkowie,no i archiwa domowe pełne,przekazywane następnym pokoleniom,od prawdy nigdy nie uciekniecie.Zbadać DNA tego bandyty,to dzisiaj możliwe a jego mocodawcy tego nie przewidzieli,rozwoju nauki,mieli pecha.

Leonku wymień mi tę jego walkę,i linię frontu(NKWD,Śmiersz,IW,za plecami wojska to front?).Masz tu swego jenierała w całej krasie.,nie jestem szczylem lecz 60 latkiem.Tawariszcz gienierał! Leonku ja mam na to dowody w domowym archiwum,to podstawiony sowiet.Babcia właścicielka majątku w Radziwiłłowie na Kresach, znała bardzo dobrze tę rodzinę Jaruzelskich,razem jechali na Sybir w dniu 10.02.1940 pierwszy rzut,mamy na Wolskiego dowody(wspólne zdjęcia w albumach rodzinnych-Wolskiego tam niema),lecz tu nie miejsce by je zamieszczać..Ja co roku 13.12 pytam agenta NKWD,Śmierszy i IW,zwykłego bolszewickiego bandyty w polskim mundurze,żadnego zwiadowcy,bo to bzdura,na co mam dowód, agenta NKWD,Śmierszy a potem IW(chyba wiesz co to za zbrodnicze instytucje były i kogo mordowały?jak nie to się,poucz)Wolskiego na jego stronie by podał mi nazwisko i imię syna stajennego z majątku Jaruzelskich(oni nie byli właścicielami lecz zarządzającymi,dzierżawili,była to zubożała szlachta herbowa) z którym się,niby miał wychowywać,dorastać i bawić,bez odpowiedzi do dzisiaj,a ten człowiek żyje i mamy z nim kontakt.Kupa moja Babcia z rodziną wracały razem z Syberii z Jaruzelską,oni przyjechali na ziemie zachodnie ona nie.Wiesz,że nie rozpoznała swego syna w Wolskim?potem w niejasnych okolicznościach zmarła.Nawet ten zbrodniarz nie był na jej,"matki"ponoć "swojej" pogrzebie.O czym to świadczy komuchu,lub ich pomiocie?Macie pecha bo żyją jeszcze świadkowie,no i archiwa domowe pełne,przekazywane następnym pokoleniom,od prawdy nigdy nie uciekniecie.Zbadać DNA tego bandyty,to dzisiaj możliwe a jego mocodawcy tego nie przewidzieli,rozwoju nauki,mieli pecha.

Powinien być zastosowany wobec niego i jego czerwonej kamaryli wariant rumuński,jak z Caucescu pod mur i po sprawie.Niech ci "obrońcy"tego moskiewskiego agenta i zbrodniarza powiedzą gdzie i kiedy dzielnie walczył i to z kim,o czym poniżej.. Wymieńcie mi tę jego walkę,i linię frontu(NKWD,Śmiersz,IW,za plecami wojska to front?).Masz tu swego jenierała w całej krasie.,nie jestem szczylem lecz 60 latkiem.Tawariszcz gienierał! Ja(a także i Reagan-archiwa CIA) mam na to dowody w domowym archiwum,to podstawiony sowiet.Babcia właścicielka majątku w Radziwiłłowie na Kresach, znała bardzo dobrze tę rodzinę Jaruzelskich,razem jechali na Sybir w dniu 10.02.1940 pierwszy rzut,mamy na Wolskiego dowody(wspólne zdjęcia w albumach rodzinnych-Wolskiego tam niema),lecz tu nie miejsce by je zamieszczać..Ja co roku 13.12 pytam agenta NKWD,Śmierszy i IW,zwykłego bolszewickiego bandyty w polskim mundurze,żadnego zwiadowcy,bo to bzdura,na co mam dowód, agenta NKWD,Śmierszy a potem IW(chyba wiesz co to za zbrodnicze instytucje były i kogo mordowały?jak nie to się,poucz)Wolskiego na jego stronie by podał mi nazwisko i imię syna stajennego z majątku Jaruzelskich(oni nie byli właścicielami lecz zarządzającymi,dzierżawili,była to zubożała szlachta herbowa) z którym się,niby miał wychowywać,dorastać i bawić,bez odpowiedzi do dzisiaj,a ten człowiek żyje i mamy z nim kontakt.Kupa moja Babcia z rodziną wracały razem z Syberii z Jaruzelską,oni przyjechali na ziemie zachodnie ona nie.Wiesz,że nie rozpoznała swego syna w Wolskim?potem w niejasnych okolicznościach zmarła.Nawet ten zbrodniarz nie był na jej,"matki"ponoć "swojej" pogrzebie.O czym to świadczy komuchu,lub ich pomiocie?Macie pecha bo żyją jeszcze świadkowie,no i archiwa domowe pełne,przekazywane następnym pokoleniom,od prawdy nigdy nie uciekniecie.Zbadać DNA tego bandyty,to dzisiaj możliwe a jego mocodawcy tego nie przewidzieli,rozwoju nauki,mieli pecha.

Matrioszki (vide "Jaruzelski",etc.)- skuteczne narzędzie służb specjalnych
Henryk Piecuch, lipiec/sierpień 2008 r.
Wikipedia o Henryku Piecuchu:
W 1959 r. Henryk Piecuch rozpoczął 3-letnie studia w Oficerskiej Szkole Wojsk Ochrony Pogranicza. Na trzecim roku tych studiów wstąpił do PZPR. Był członkiem tej partii do jej rozwiązania. W latach 60. bez zezwolenia swoich przełożonych, zaczął publikować pod pseudonimami artykuły w takich czasopismach jak np. Taternik, Gazeta Robotnicza czy Nowiny Jeleniogórskie. Z powodu obowiązków służbowych w WOP-ie oraz pracy dziennikarza, miał kontakty z funkcjonariuszami różnych służb specjalnych, m.in. polskich, sowieckich, NRD, RFN, angielskich, amerykańskich, francuskich, czechosłowackich, węgierskich, izraelskich, szwedzkich. W trakcie pracy zawodowej kilkakrotnie bezskutecznie próbowano go zwerbować, jako agenta różnych służb, zarówno polskich jak i radzieckich. Zamach na Jana Pawła II spowodował, iż szerzej zainteresował się działalnością służb specjalnych, zwłaszcza metodami ich pracy. Zaczął robić analizy korzystając z posiadanej wiedzy i dostępnych materiałów. Kolejnym impulsem była deklaracja ówczesnego wiceministra w MSW, szefa służb wywiadu i kontrwywiadu, gen. brygady Władysława Pożogi (później gen. dywizji), o większym otwarciu w udostępnianiu informacji, wygłoszona na konferencji prasowej wiosną 1981. Dzięki temu po 3 latach zrobił z nim serię wywiadów oraz uzyskał dostęp do wielu odtajnionych materiałów. Wykorzystał je m.in. w książce "Siedem rozmów z generałem dywizji Władysławem Pożogą" (1987) i jej poszerzonych wydaniach (1993, 1996). W latach 80. pozyskał z archiwum MSW, kilkadziesiąt metrów bieżących akt, które do dziś wykorzystuje w swoich publikacjach.
Gen. W. Jaruzelski sowiecka matrioszka i inne matrioszki.

cz. 1/3 W końskim łajnie siedzą dwa żuczki. Jeden pyta drugiego: “Tatko! popatrz, obok woda czysta, trawa zielona, a w górze niebo takie niebieskie, a my wciąż grzebiemy się w gównie. Dlaczego?”, Drugi na to: “Bo widzisz synu, to wciąż jest nasza ojczyzna”.
Henryk Piecuch Tajna historia Polski
Wybaczcie, tyle spraw ciekawych kręci się koło nas, a ja wciąż o polityce, wciąż grzebię się w … Do przypomnienia sprawy “matrioszek” skłoniły mnie nie tylko monity internautów, ale także toczący się proces generała W. Jaruzelskiego et consortes, dzięki któremu znowu odżyły niegdysiejsze mity. Przypominana relacja jest zbyt obszerna, by ogłaszać ją w jednej kupie. Będzie więc kup kilka. Zapraszam do dyskusji.
“Matrioszka” - baba w babie, a w tej babie jeszcze jedna baba z babą w środku. Baby są drewniane (przeważnie bukowe lub brzozowe), barwne, można je kupić prawie na każdym większym bazarze. “Matrioszki” wywiadów są nieco inne. Zbudowane z krwi i kości oraz żywego mięska. Mają żelazne zdrowie, nienaganne maniery, przyjemną aparycję i nerwy ze stali. Działają jak roboty - tylko na sygnał centrali. Chociaż mózgi mają nieprzeciętnie wielkie, gdyż inaczej by nie przetrwały ani minuty wyłowieni przez wrogie kontrwywiady, to ich faktycznym mózgiem jest areopag służb specjalnych.
Teoria służb specjalnych zna ta sprawy od wieków. Zarówno wywiady, jak i kontrwywiady stosowały ją jednak w incydentalnych wypadkach. Dopiero sowieckie służby specjalne wykorzystały ją na znacznie szerszą skalę. W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych tym sposobem posłużyły się również służby specjalne Peerel, głównie kontrwywiad, kierowany w latach siedemdziesiątych przez gen. Pożogę, a później cała Służba Wywiadu i Kontrwywiadu, kierowana przez tego samego generała. Metoda ta pomogła W. Pożodze umieścić na Zachodzie kilkuset agentów, z których niektórzy nigdy nie zaczęli swojej pracy.
Sposób jest prosty. Wywiad lub kontrwywiad, planując umieszczenie liczącego się agenta w wybranym państwie, przygotowują odpowiedniego kandydata, czasami z wieloletnim wyprzedzeniem, czasami zaczynając szkolić adepta od dziecka. Upatrzony kandydat w odpowiednio wybranym momencie zastępuję inną osobę, wcielając się w jej postać. Oczywiście zastąpiony zostaje zlikwidowany.

http://niezalezna.pl/artykul/_misja_specjalna_powraca_/30391/1#comment_2...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Andy-aandy

3. płk. Henryk Piecuch o "bolszewickich "matrioszkach"...

Dobrze, że to przypominasz Maryla... 


Płk H. Piecuch zna wiele największych tajemnic PRL skrzętnie ukrywanych przez sowieckich morderców i bandytów przysłanych przez masowego bolszewickiego mordercę — Stalina w celu sowietyzacji Polski... 

Szkoda, że H. Piecuch zachorował — i od jakiegoś czasu nic nie pisze... 

A teraz POczytajcie... 
* * * * * * 

Nie znający prawdy o tym sowieckim agencie w polskim mundurze i rękoma upapranymi krwią Polaków. Powinien być zastosowany wobec niego i jego czerwonej kamaryli wariant rumuński, jak z Caucescu pod mur i po sprawie. Niech ci "obrońcy" tego moskiewskiego agenta i zbrodniarza powiedzą gdzie i kiedy dzielnie walczył i to z kim, o czym poniżej... Wymieńcie mi tę jego walkę i linię frontu (NKWD, Śmiersz, IW, za plecami wojska to front?).   

Macie tu swego jenierała w całej krasie. A nie jestem szczylem, lecz 60 latkiem. Tawariszcz gienierał! Ja (a także i Reagan-archiwa CIA) mam na to dowody w domowym archiwum, to podstawiony sowiet.... 

Oczywiście, K. Świerczewski nie ustawał w molestowaniu mjr./gen. Żukowa aby mu zdradził rozmieszczenie “matrioszek”. NKWD-ysta wzdraga się długo, ale w końcu, rozmiękczony alkoholem zdradza: Czterech andersowców jest tam, u nich. Bardzo dobrze. 

Dwóch z drugiego rzutu było w pierwszej dywizji. Jeden o mało nie zginął pod Lenino. Dwóch było w drugiej (dywizji - przyp. H.P.). Dwóch poleciało do Polski, do partyzantów. I jest jeszcze jeden, poszedł drogą cywilną […].

Wszyscy przeżyli wojnę. Są tu, żyją między ludźmi. 


Lepsi to Polacy niż wy, w tych mundurach. To nie są jacyś zwykli agenci. Oni nie zajmują się sprawami, które załatwia wywiad czy kontrwywiad. Oni po prostu tu żyją, pracują, działają. Już wrośli w otoczenie. Taki to, widzisz, genialny jest nasz wynalazek. Oni są dziś Polakami, moje “Matrioszki”… 


* * * * * * * * *

 Niestety bolszewicko-trockistowskie jaczejki schowały się m.in. w mediach i w GWnie. A ostatnio przeniosły się także do Pałacu Namiestnikowskiego z tow. Komuruskim z WSI. 

 Ci sowiecy bandyci oraz różne sowieckie "matrioszki" — ciągle szykują sobie nowe zastępy odmóżdżonych janczarów postbolszewizmu do walki z polskością i polskim patriotyzmem... 

 Występy tych janczarów pod batutą tow. sowieckiego bolszewika Blumsztajna, wzywającego do komunistycznej walki przeciwko polskim patriotom pod bolszewickim hasłem komunistycznych morderców i bandytów z Hiszpanii "No pasaram" — widzieliśmy ostatnio 11 listopada...


Ostatnio zmieniony przez Andy-aandy o śr., 24/11/2010 - 21:51.

 Andy — serendipity

avatar użytkownika Andy-aandy

4. Z wypowiedzi płk. Ryszarda Kuklińskiego o tow. Jaruzelskim



"Z dokumentów, które powinny być jak najszybciej ujawnione, wyłania się tragiczna prawda o kompletnym braku zainteresowania Jaruzelskiego i jego towarzyszy broni losami własnego narodu. 

Im chodziło wyłącznie o dobrą opinię w oczach Kremla."



Z wypowiedzi polskiego bohatera płk. Ryszarda Kuklińskiego o zdrajcy Polski tow. Jaruzelskim — sowieckim agencie służącym posłusznie swoim nadzorcom, czyli bolszewickim bandytom z Kremla.

* * * * * * * * * * * 

"Za to, co zrobiłem, zapłaciłem najwyższą cenę, jaką może zapłacić człowiek. Nie tylko strata moich synów, ale także niesprawiedliwość i krzywdzące oceny w moim kraju bolą mnie bardzo, ale nigdy nie miałem wątpliwości, że dobrze wybrałem. A jeśli miałbym żyć drugi raz - zrobiłbym to samo. Wszystko, co w życiu zrobiłem - robiłem z myślą o Polsce"

— płk. Ryszard Kukliński

 Andy — serendipity

avatar użytkownika Andy-aandy

5. list miłosny tow. Jaruzelskiego do tow. Breżniewa...


agent sowiecki tow. Jaruzelski do swego komunistycznego nadzorcy z bolszewickiego Kremla tow. Breżniewa:

"Serdecznie dziękuję, drogi Leonidzie Iliczu, za życzenia, a przede wszystkim za okazane mi zaufanie. Chcę wam powiedzieć otwarcie, że zgodziłem się na objęcie stanowiska z wielkimi oporami i tylko dlatego, że wiedziałem o waszym poparciu i że to wasza decyzja. Gdyby było inaczej, nigdy bym się nie zdecydował. 


To bardzo ciężkie i trudne zadanie w tej skomplikowanej sytuacji w kraju, w której muszę działać jako premier i minister obrony. Ale rozumiem,że to słuszne i konieczne, skoro wy sami tak uważacie."


 Andy — serendipity

avatar użytkownika Maryla

6. Jaruzelski podrasował

Jaruzelski podrasował życiorys

Wojciech Jaruzelski sam fałszował swoją teczkę oficerską – wskazuje historyk dr Piotr Gontarczyk

„Z analizy znajdujących się w archiwum IPN
akt archiwalnych oficera Wojska Polskiego Wojciecha Jaruzelskiego
wynika, że najpóźniej w latach 1989-1990 dokonano w nich licznych
manipulacji. Zmieniano nie tylko zawartość teczki, ale nawet treść
części dokumentów. Niektórych poprawek dokonał osobiście Jaruzelski” –
stwierdza historyk w najnowszym numerze IPN-owskiego periodyku
Pamięć.pl.

Gontarczyk wskazuje na zeszyt ewidencyjnym Jaruzelskiego zawierający
podstawowe dane oficera i jego rodziny, który powinien być uzupełniany
sukcesywnie, ale w tym przypadku tak nie było.

Historyk wyjaśnia, że „spis dokumentów z lat 1944-1979 został
napisany jedną ręką i jednym pisakiem”, a „po jego sporządzeniu
zadecydowano o dołożeniu do teczki kolejnych czterech dokumentów z lat
1946-1950”. „Nie jest to więc autentyczny zeszyt ewidencyjny
Jaruzelskiego, który powstał w latach pięćdziesiątych, lecz falsyfikat,
którym zastąpiono usunięty oryginał” – dodaje.

– Przede wszystkim jest to życiorys hagiograficzny, pozbawiony w
ogóle jakichkolwiek elementów krytycznych, nie mówiąc już o informacjach
rzeczowych, choćby takich jak to, że był agentem Informacji Wojskowej –
mówi prof. Jan Żaryn (UKSW).

– Cały życiorys Jaruzelskiego jest lakoniczny, a pewnym smaczkiem
jest to, że sam osobiście, co widać po grafologicznych badaniach, w tym
życiorysie dokonywał poprawek. Kojarzy mi się to z oficjałkami
życiorysów pierwszych sekretarzy KC PZPR, którzy mieli jednoznaczne
biografie, żadna informacja niepożądana nie mogła się tam znaleźć –
dodaje.

– Ustrój komunistyczny sam wziął się z kłamstwa i jest to wewnętrzna
jego cecha. Życiorysy, wydarzenia, cała wersja oficjalna, jaką żył
komunizm, była od początku do końca preparowana. Poprawiano, uzupełniano
albo tworzono elementy nawet tam, gdzie były niepotrzebne – mówi
historyk Leszek Żebrowski.

– Te życiorysy były tak czyszczone, że było takie powiedzenie
odnośnie do oficjalnych biogramów z „Trybuny Ludu”, że urodził się i od
razu wstąpił do partii, czyli chowano to, co wydawało się niewygodne –
wskazuje Żebrowski. – Komuniści wszystko usiłowali poprawiać, nie ma
publikacji ani życiorysów, ani innych rzeczy związanych z tym ustrojem,
które byłyby od początku do końca prawdziwe – ocenia.

– Tacy ludzie jak gen. Jaruzelski byli święcie przekonani, że ich
wersja życiorysów będzie uznawana za jedyną obowiązującą, co zresztą
widać w natłoku różnego rodzaju relacji pojawiających się po 1989 r.,
jak „Dzienniki” Mieczysława Rakowskiego czy rozmowa Janusza Rolickiego
„Przerwana dekada” z Edwardem Gierkiem; to były próby szybkiego
zabezpieczenia się na przyszłość poprzez podanie kanonicznej wersji
życiorysu, która miałaby obowiązywać – mówi Żaryn.

– To, że Wojciech Jaruzelski służył nieprawdzie od początku swojego
życia zawodowego, zostało już zdemaskowane przez historyków. Fałszywie
przedstawiał swoje bohaterstwo z okresu II wojny światowej. Kazał też
m.in. zniszczyć wszystkie protokoły Biura Politycznego KC PZPR w
okresie, kiedy był pierwszym sekretarzem – stwierdza Filip Frąckowiak,
dyrektor Izby Pamięci Pułkownika Kuklińskiego w Warszawie. – Jaruzelski
jest odpowiedzialny za to, co złe w PRL w latach 80. Nikt porządny nie
odmówi mu też odpowiedzialności za Grudzień 1970 roku i wiele innych
okrucieństw z okresu, gdy był ministrem obrony narodowej – dodaje.

Frąckowiak podkreśla, że w latach 80. promoskiewski reżim
Jaruzelskiego represjonował, tysiące polskich patriotów aresztowano. – A
ilu zamordowano, pozostaje do dziś tajemnicą. Co najmniej 100 osób
zginęło w niewyjaśnionych okolicznościach i wszystko wskazuje na to, że
byli ofiarami PRL-owskiej bezpieki – podkreśla.

Tymczasem Jaruzelski mimo wyroków sądowych nadal np. podtrzymuje
twierdzenia o słuszności stanu wojennego i legitymizuje PRL, nazywając
płk. Kuklińskiego zdrajcą.

– To jest rozdwojenie jaźni, cała sfera wewnętrznej propagandy była
taka, że to jest dobry ustrój, a jednocześnie wszystko naokoło waliło
się. Widać było, że to nie funkcjonuje, ale to nie istniało, a
dramatyczne wydarzenia były nazywane wypaczeniami, usiłowano wszystko
zakryć pod płaszczykiem nieprawdziwych słów – mówi Żebrowski.

Żaryn przypomina, że w latach 1989-1990 niszczono albo
„prywatyzowano” akta SB, co było przejawem zabezpieczania swoich
interesów przez szeroką grupę osób.

Zenon Baranowski

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

7. Wyczyszczona

Wyczyszczona kartoteka

Rozmowa z dr. Piotrem Gontarczykiem, historykiem, biografem Wojciecha Jaruzelskiego

Twierdzi Pan, że
akta archiwalne Wojciecha Jaruzelskiego zostały sfałszowane,
manipulacje określa Pan mianem „rekonstrukcji teczki personalnej”. Co
się z nią stało?

– Dokumenty te były fałszowane na dużą skalę w sposób nieprawdopodobny.

Na jakiej podstawie tak Pan twierdzi?

– W tekście, który napisałem dla Pamięć.pl,
podaję na to wiele dowodów. Tego rodzaju materiał archiwalny dotyczący
oficera, który rozpoczyna służbę w latach 40., a kończy ją w latach 90.,
przechodzi konkretne procedury. Dotyczą one kolejnych etapów
powstawania jego teczki personalnej. Ustaliłem to m.in. na podstawie jej
wielu elementów, np. paginacji czy wyrywania pewnych kart i innych
śladów, które powinny w niej być, ale ich jednak nie ma. Dokumenty,
które powstawały przez kilkadziesiąt lat, np. w latach 50., noszą ślady
tego, że były po prostu fabrykowane najprawdopodobniej pod koniec lat
80.

Na czym polega „rekonstrukcja” teczki Jaruzelskiego? O jakie dokumenty chodzi i co zmieniano?

– Wiele dokumentów zostało z tej teczki
wyjętych – to jest pierwsza podstawowa sprawa. Poza tym tzw.
kwestionariusz oficera – a więc dokument, który powstał najdalej w
latach 1956-1957, a w którym zbierano wszystkie dane, m.in. jaki był
przebieg służby lub dane dotyczące jego rodziny, np. tego, co robiła ona
podczas ostatniej wojny – został z teczki personalnej Jaruzelskiego
wykradziony i stworzony na nowo. W jego miejsce wsadzono do niej taki
sam druk, by w miejsce zawartych tam wcześniej informacji wpisać inne.
Teczkę na wielką skalę fabrykowano. Wiele informacji udało się z niej
usunąć, jak również fabrykowano zupełnie nowe dokumenty, które zostały
do niej dołączone.

Twierdzi Pan, że niektórych poprawek miał
dokonywać sam Jaruzelski odręcznie. Skąd ta pewność? Kto w ogóle
zajmował się tymi zmianami, jacyś archiwiści, ludzie wojskowych służb
specjalnych?

– Taka jest ocena grafologa. Hipoteza jest
taka, że teczka była preparowana w interesie i pod opieką, a także przy
współudziale samego zainteresowanego mniej więcej w latach 1989-1990.
Wtedy gdy Jaruzelski był prezydentem RP.

Dlaczego Pana zdaniem to robił? Chciał w ten sposób zmienić własną biografię i pozbyć się informacji niewygodnych dla siebie?

– To są czasem rzeczy śmieszne i żenujące,
niektóre natomiast bardzo poważne. Zasadniczo teczkę personalną
Jaruzelskiego dopasowywano do wersji historii i biografii samego
zainteresowanego, jaką zaczął głosić w tym czasie, a więc w latach
1989-1990. Dostosowano ją do ducha czasu, dodając i zabierając z niej
różne informacje. Zacierano ślady o jego działalności w wojsku. Jest to
po prostu mistyfikacja propagandowa, jaką przeprowadzono w jego
interesie.

Jakie fragmenty usuwano z lat np. 40. czy 60.?

– Konsekwentnie starano się usunąć z niej dowody na to, że zwalczał polskie podziemie niepodległościowe pod koniec lat 40.

Jaką rolę odgrywał w tej sprawie?

– W latach 40. czy 50. wielokrotnie
wspominał o tym, że walczył z bandytyzmem, m.in. w latach 1945-1947 na
Lubelszczyźnie. Przed sfałszowanymi przez komunistów wyborami został
natomiast wysłany w rejon Piotrkowskiego i Radomska. Tam zwalczał
oddziały Konspiracyjnego Wojska Polskiego, a więc zgrupowania podziemia
działające na terenie województwa łódzkiego.

Przewijała się swego czasu teza, że
Jaruzelski miał być też tajnym współpracownikiem Informacji Wojskowej.
Czy to również mogło być usunięte z kartoteki?

– Nie można wykluczać, że w czasie tej
operacji te informacje zginęły. Trudno jednak jednoznacznie mówić na ten
temat. Niewykluczone, że ślady takiej współpracy w tej teczce były, ale
zostały wyczyszczone.

Można wobec tego domniemywać, że Jaruzelski był po prostu człowiekiem, którego Moskwa zainstalowała w ówczesnym wojsku?

– To był przede wszystkim mitoman
przyzwyczajony do tego, że od lat 50. można było swobodnie fabrykować
swoją przeszłość dotyczącą służby w wojsku. Wszystkie poprawki jego
biografii odnoszą się do tego, że był człowiekiem lepszym niż w
rzeczywistości. Wszystko miało wyglądać bardziej bohatersko, bardziej
kombatancko, a jego rodzina miała być prześladowana. Usunięte zostały
wszelkie informacje mogące cokolwiek ustalić na temat rodziny jego żony.
Są również inne żenujące historie. W oficjalnej biografii Jaruzelskiego
jest informacja, że przez dwa lata był na Syberii, gdzie pracował przy
wyrębie tajgi. Tymczasem własnoręcznie usunął te informacje, które
świadczyły o tym, że przez pół roku pracował tam w sklepie, wszystko po
to, by potem najważniejszą informacją było to, że przez dwa lata
pracował przy wyrębie lasów. Nie są to informacje pierwszorzędne dla
historyka, ale pokazujące, jak małego formatu jest ten człowiek.
Faktycznie Jaruzelski był na froncie około 9 miesięcy, po rekonstrukcji
akt przedłużono mu udział w drugiej wojnie światowej do dwóch lat, tak
by pasowało, że jakoby swój szlak bojowy zaczynał od Oki. To przykład
megalomanii człowieka oderwanego od rzeczywistości.

Dlaczego, Pana zdaniem, wyczyszczono informacje dotyczące jego żony?

– To jest pytanie do historyków. Ja na
chwilę obecną nie jestem w stanie na nie odpowiedzieć. Nie można niczego
dowiedzieć się na temat jej rodziców czy jej innych krewnych. Jest
tylko jej data urodzenia i imię.

Przy okazji śmierci zamordowanego w 1997
r. byłego dyrektora Departamentu Kadr MON gen. Jerzego Fonkowicza i
byłego premiera Piotra Jaroszewicza sugerowano, że mogli oni znać
niewygodne informacje na temat biografii Jaruzelskiego. Można te sprawy
wiązać?

– Wydaje się to mało prawdopodobne, bo nie
ma tutaj żadnych śladów i tropów, które mogą się ze sobą łączyć. Niczego
oczywiście do końca wykluczyć nie można.

Zakończył Pan już badania archiwalne potrzebne do książki na temat Wojciecha Jaruzelskiego?

– Jeśli chodzi o materiały z teczki
personalnej, to sprawa jest zakończona. Mam nadzieję, że biografię
polityczną Jaruzelskiego, nad którą pracuję, ukończę w przyszłym roku.

Dziękuję za rozmowę.

Maciej Walaszczyk

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Deżawi

8. @Maryla

No to teraz się dopiero zacznie.

Każdy TW czy KO wybroni się 'podrabianymi' aktami osobowymi.

Nie mam o 'to' najmniejszych pretensji do Piotra Szubarczyka.

Mam pretensje do niezliczonych tabunów historyków, prawników, polityków, dziennikarzy - i to wszystkich bez wyjątku opcji politycznych.

Pozostaje jedynie zakląć siarczyście, co niniejszym czynię: [- - - - - ].

"Moje posty od IV 2010"                                              

avatar użytkownika Maryla

9. Goście Komorowskiego -


Goście Komorowskiego - Jaruzelski w murach Belwederu


W 90. urodziny komunistycznego działacza nie zapomniał o nim obecny Prezydent i zaprosił go do Belwederu.

Pamiętamy jak środowiska ckliwie wspominające czasy PRL-u urządziły Jaruzelskiemu fetę z okazji jego 90. urodzin. Kwaśniewski, Kutz czy Ciosek w hotelu Hyatt świętowali benefis komunistycznego działacza. Jednak nie tylko oni cieszyli się z Jaruzelskim jego urodzinami. Jak wspomina w swojej książce "Rodzina" Monika Jaruzelska, PRL-owskiego generała ugościł także obecny prezydent Bronisław Komorowski

"Niedługo po dziewięćdziesiątych urodzinach ojca prezydent Bronisław Komorowski zaprosił nas do Belwederu" - pisze Monika Jaruzelska,
wspominając urodziny ojca, które miały miejsce niewiele ponad rok temu.
Do tej pory to wydarzenie nie było raczej głośno opisywane. 

"Pojechaliśmy we troje - ojciec, ja i Gustaw. Prezydent ugościł nas podwieczorkiem na tarasie. (...) Pan
prezydent i profesor Tomasz Nałęcz wprowadzili świetną atmosferę, tak
że było sympatycznie, a nawet zabawnie" - sympatycznie wspomina wizytę w
Belwederze Monika Jaruzelska, dodając:

"Panowie zaproponowali nam zwiedzanie Belwederu, głównie ze względu
na Gucia właśnie, bo mój ojciec oczywiście znał świetnie cały budynek
poza tym nie był już w stanie chodzić. Sam swego czasu w roli prezydenta
podejmował tu różnych oficjeli i ja też tu u niego bywałam" - opisuje.

No cóż - jaki prezydent, tacy goście...



Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl