PREZYDENT „OKRĄGŁEGO STOŁU” (Aleksander Ścios )

avatar użytkownika Redakcja BM24

Poziomem bufonady wyzierającej z wywiadu Bronisława Komorowskiego dla Onetu można byłoby obdzielić kilku zakompleksionych polityków Platformy. Ilość występujących w niemal co drugim zdaniu zwrotów „dzięki mnie” , „dzięki mojej aktywności”, „udało mi się” itp., ustępuje jedynie ilości nadętych frazesów. Zapewne z powodu starannej autoryzacji sam wywiad stracił wiele na oryginalności, bo kto pamięta rejestrowane na żywo wypowiedzi Komorowskiego może poczuć się zawiedziony brakiem wszechobecnego „no” - znamionującego głębię intelektu polityka PO.

Jak ze wszystkich wypowiedzi Komorowskiego, tak i z tej zionie ogrom nienawiści i szyderstwa wobec zmarłego Lecha Kaczyńskiego. Esencją tych uczuć jest stwierdzenie, iż „wielu w Europie z ulgą przyjęło, że zakończył się etap walki o samolot, krzesło, o to, kto jedzie na jaki szczyt, itp.”.

Autor życzenia - „chciałbym skrócić zły okres prezydentury Lecha Kaczyńskiego”, które po trzech miesiącach znalazło spełnienie w lesie smoleńskim, nie potrafi ukryć swojego stosunku do poprzednika. 

 Nie chcę oceniać mojego poprzednika” – deklaruje Komorowski, by natychmiast stwierdzić: „Powiem tylko, że nieszczęście się zdarzyło kiedy jeden jedyny raz w ciągu całych dwudziestu lat prezydent zablokował cały pakiet reform systemowych, bo reformy służby zdrowia, to reforma systemowe. Zdarzyło się to raz i mam nadzieję, że drugi raz się to nie zdarzy”.

Czytając tego rodzaju wypowiedzi, trzeba zrozumieć, że w życiu publicznym III RP nie było jeszcze człowieka na tak eksponowanym stanowisku, który z równą dozą wrogości i brakiem elementarnych zasad kultury deptałby pamięć o zmarłym. Ze słów Komorowskiego wydobywa się ton całkowicie obcy polskiej tradycji, nakazującej szacunek - szczególnie wobec tragicznie zmarłego i pokonanego przeciwnika, który nie może bronić swojego honoru. Zaciekłość, z jaką człowiek ten mówi o Prezydencie Kaczyńskim obnaża nie tylko autentyczny wymiar postaci Komorowskiego, ale świadczy o pokładach potwornego lęku, jaki musi odczuwać dzisiejszy zwycięzca. Nie sposób inaczej wytłumaczyć tej odhumanizowanej postawy. 

Nie można również mieć wątpliwości, że w osobie Komorowskiego mamy do czynienia z politykiem jednej opcji, działaczem partyjnym oddelegowanym na stanowisko prezydenta Polski w celu ochrony interesów własnej partii.

Pytany o zakończenie prac sejmowej komisji i powrót do bieżącej polityki bohaterów afery hazardowej Komorowski ucieka od odpowiedzi chytrym banałem: „Nie jestem członkiem żadnej partii i proszę zwolnić mnie od komentowania spraw partyjnych”.

Hipokryzja tej wymówki jest porażająca, bo werbalna klauzula nie pozwala Komorowskiemu na ocenę własnej partii lecz nie przeszkadza w atakowaniu i krytyce partii opozycyjnej. Możemy wyobrazić sobie jazgot usłużnych mediów, gdyby Prezydentowi Kaczyńskiemu zdarzyło się powiedzieć to, co w wywiadzie wyznał Komorowski:

Wyobrażam sobie PiS bez Kaczyńskiego. Nawet nie przychodzi mi to ze specjalną trudnością. Odnoszę wrażenie, że coraz większa grupa członków PiS także wyobraża sobie PiS bez Kaczyńskiego.[...] „Na szczęście świat nie kończy się na Jarosławie Kaczyńskim i na PiS. Są obywatele, są wyborcy i oni oceniają kto jest warty nagrody, a kto kary za zdolność do współpracy lub jej brak. Wierzę, że doczekamy takiego momentu współpracy i bardzo tego chcę. Z Jarosławem Kaczyńskim lub bez Jarosława Kaczyńskiego.”

Ten głos wpisuje się w prowadzoną przez media kampanię rozbicia i dezintegracji partii opozycyjnej i stanowi bezsporny dowód, że Bronisław Komorowski jest osobiście zainteresowany osłabieniem, a w efekcie likwidacją Prawa i Sprawiedliwości. Tak bezpośrednia ingerencja w sprawy jednej z partii politycznych nie zdarzyła się żadnemu z dotychczasowych prezydentów III RP.

W uzupełnieniu tego obrazu można przytoczyć słowa Komorowskiego dla PAP, w których chwaląc się „szukaniem porozumienia między wszystkimi siłami parlamentarnymi” stwierdził.: ”Myślę, że to widać dzisiaj również, pomimo, że nie wszędzie znalazłem partnerów, ale poczekamy, być może to, co się dzieje w tej chwili w PiS, jest zapowiedzią jakichś głębszych zmian i może doczekam się partnera po stronie tej takiej twardej prawicy.”

Chciałoby się zapytać: jakie wzorce demokracji praktykuje ten człowiek i czyim jest prezydentem, jeśli wprost wyraża oczekiwanie na rozbicie jedynej partii opozycyjnej i chce mieć za „partnera” koncesjonowaną, namaszczoną przez media opozycję?

Znamy analogie tego rodzaju postawy.

Czy nie w taki sam sposób kształtowała sytuację polityczną władza komunistyczna w końcu lat 80., gdy do obrad „okrągłego stołu” zapraszano wyselekcjonowanych działaczy „opozycji demokratycznej” gotowych na „historyczny kompromis” z sowieckimi namiestnikami? Ci, którzy oczekiwaniom tej władzy nie odpowiadali byli mordowani, wygnani z kraju, a w najlepszym wypadku trafiali na margines życia publicznego.

Zapewne Bronisławowi Komorowskiemu marzy się Polska bez przeciwników politycznych, bez braci Kaczyńskich, bez prawdziwej opozycji. Polska monopartii i jedno - myślenia. 

Część tych marzeń spełniła się 10 kwietnia, gdy wieloletnia kampania nienawiści znalazła finał w pułapce smoleńskiej. Czas, który nastąpił później przyniósł dalsze akty agresji i krwawy mord polityczny na działaczu PiS.

Bronisław Komorowski nigdy nie przeprosił za swoje zachowania i wypowiedzi, pełne pogardy i nienawiści wobec przeciwników politycznych. Za liczne pomówienia i potwarze, rzucane zza zasłony fotela marszałka Sejmu. Nigdy nie zdobył się na refleksję o własnej odpowiedzialności moralnej i politycznej.

Słowa tego człowieka brzmią dziś wyjątkowo groźnie, bo w obliczu klęski ułomnej demokracji III RP przynoszą otwartą zapowiedź kolejnych odsłon polskiej tragedii.

 

 

Tekst opublikowany w Gazecie Warszawskiej

 

 http://www.prezydent.pl/aktualnosci/wypowiedzi-prezydenta/wywiady-krajowe/art,8,wywiad-prezydenta-rp-dla-onet-pl,1.html

 

http://bezdekretu.blogspot.com/2010/11/prezydent-okragego-stou.html

Etykietowanie:

4 komentarze

avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

1. Redakcja BM24,

Szanowni Państwo,

Mimo bardzo niemrawego śledztwa dotyczącego katastrofy smoleńskiej, widać ja na dłoni, że nasi władcy Tusk i Komorowski dołożyli swojej ręki by na wieki skończyła się walka z prezydentem Lechem Kaczyńskim.

"wielu w Europie z ulgą przyjęło, że zakończył się etap walki o samolot, krzesło, o to, kto jedzie na jaki szczyt, itp"

Ukłony

Michał Stanisław de Zieleśkiewicz

avatar użytkownika Inczuna

2. Koń jaki jest każdy...

..(no może nie każdy) nie widzi, bo ma łeb w żłobie.



avatar użytkownika Nathanel

3. To dlatego usunieto w cien Medrka Europejskiego !

Teraz gajowy ma monopol na jaja. Tzn, ja... , ja..... , ja..... A co zle to palikot.

avatar użytkownika natenczas

4. Z kancelarii

"Nałęcz do dymisji za polityczną nikczemność". "Nałęcz mówi do PIS - stoicie tam, gdzie stało NKWD..."

1. Tomasz Nałęcz, profesor, doradca prezydenta do spraw historii, przyrównał w "Zetce" wykluczenia członków PiS z czystkami stalinowskimi w partii bolszewików. Padły nazwiska Trockiego, Bucharina, Kamieniewa....

2. Gwoli przypomnienia - w latach trzydziestych w sowieckiej Rosji odbywały się nie czystki, ale rzezie. Zamordowano miliony ludzi, w tym wielu komunistów...
W wolnej Polsce z przyczyn politycznych zamordowano jednego człowieka. Marka Rosiaka z PiS-u...

3. Porównanie wewnątrzpartyjnych konfliktów w legalnie działającej partii politycznej z postępowaniem najbardziej zbrodniczego reżimu w dziejach świata jest przejawem politycznej nikczemności. Jest przejawem nikczemności tym większej, że mówi to doradca polityczny Prezydenta Rzeczypospolitej.

4. Doradca prezydenta jest ostatnią osobą, która powinna się wypowiadać w sprawach konfliktu wewnętrznego w jakiejkolwiek partii. Prezydent ma się zajmować budowaniem ponadpartyjnej zgody, a nie roztrząsaniem wewnątrzpartyjnych waśni. Prezydent i wszelkie osoby działające w jego imieniu powinni Polaków godzić, a nie obrażać.

Wara doradcy prezydenta od konfliktów w Platformie, SLD czy PSL-u. I wara mu także od konfliktów w PiS.

5. Jakież zapanowało oburzenie, gdy Jarosław Kaczyński powiedział - stoicie tam gdzie stało ZOMO. A Nałęcz mówi do PIS - stoicie tam, gdzie stało NKWD... Za nikczemne porównanie PiS-u do najbardziej zbrodniczego reżimu w dziejach świata, za karygodne obrażanie legalnie działającej partii, Nałęcz powinien zostać zdymisjonowany.
http://wpolityce.pl/view/3871/_Nalecz_do_dymisji_za_polityczna_nikczemno...