Marian Miszalski o łódzkim morderstwie

avatar użytkownika elig

  Dziś pogrzeb Marka Rosiaka, ofiary pierwszego w III RP jawnego morderstwa politycznego, nie upozorowanego jako wypadek, względnie porachunki gangsterskie.  W ostatnim numerze /nr 44-45 (1067-1068),30.10-06.11 2010/  "Najwyższego Czasu" Marian Miszalski opublikował artykuł "W stronę nowej jedności", w którym przedstawił ponurą, ale logiczną analizę tego wydarzenia i jego skutków.  Pisze on:

  "Po katastrofie smoleńskiej, w której zlikwidowany został fizycznie ośrodek władzy niezależnej od siuchty "okrągłego stołu", ośrodek skupiony wokół urzędu i kancelarii śp. Lecha Kaczyńskiego, ośrodek dający perspektywę mocniejszego odepchnięcia mafijnej postkomunistycznej struktury od wpływu na sprawy państwowe - Prawo i Sprawiedliwość i Jarosław Kaczyński stanowią ostatnią przeszkodę dla zalegalizowania sitewnych ustaleń "okrągłego stołu" jako "systemu politycznego III Rzeczypospolitej".  Zamiast jednej partii, PZPR, zakłada on dla zachowania pozorów demokracji istnienie dwóch partii, PO i SLD, i jakiejś koncesjonowanej opozycji, do czego idealnie nadaje się PSL. (...)  W tym kontekście pytanie, czy planowane jest już zamordowanie Jarosława Kaczyńskiego, jakkolwiek brutalne, wydaje się uzasadnione.

  Bo łódzki zamach "szaleńca", konfidenta lub współpracownika PRL-owskiej bezpieki, Ryszarda C., na dwóch działaczy PIS był tylko testem: jaki rezonans społeczny wywoła w kraju akt terroru wobec lokalnej strultury PiS, zanim uderzy się ostatecznie w jej postać centralną?  Tak kombinuje przynajmniej jedna z bezpieczniackich frakcji na zapleczu rządu Tuska i w tym sensie mord łódzki przypomina trochę mord dokonany na ks. Popiełuszce - wstęp do większej prowokacji.  Tak interpretuję ten zamach.".

  Tyle Miszalski.  Cóż mozna do tego dodać?  Ta analiza dość dobrze tłumaczy okoliczności zamachu i zachowanie sprawcy w chwili aresztowania.  Nie wyjaśnia jednak, dlaczego wybrano właśnie Łódź?  Jest jasne, ze Jarosław Kaczyński miał zginąć w Smoleńsku i tylko przypadkiem tak się nie stało.  Nie jest natomiast dla mnie oczywiste, co to miała być za prowokacja, do której wstępem było jakoby zabójstwo księdza Jerzego.  PSL nie jest dobrym kandydatem na koncesjonowaną opozycję.  Ta partia zawsze trzymała się blisko władzy.  Wydaje się, że próbą wykreowania "koncesjonowanej opozycji" jest utworzenie Ruchu Poparcia Palikota.  Mimo tych zastrzeżeń, muszę stwierdzić, że wypowiedź Mariana Miszalskiego jest pierwszą analizą mordu łódzkiego, która "trzyma się kupy" i nad którą warto dyskutować.

 

 

20 komentarzy

avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

2. Pan Elig,

Szanowny Panie,

O dążeniach Donalda Tuska i jego szemrane, aferałowej, finansowanej przez Niemców Partii do dyktatury jak za czasów PZPR, pisałem wiele razy.
Tusk mimo katastrofy smoleńskiej na wszystkie sposoby będzie dążył do wyeliminowania z życia doczesnego Pana Prezesa Jarosława Kaczyńskiego i likwidacji Jego partii Prawa i Sprawiedliwości.

Pozdrawiam

Michał Stanisław de Zieleśkiewicz

avatar użytkownika elig

3. @Maryla

Ta gadanina o delegalizacji PiS-u mnie irytuje. Jesli w efekcie ta partia będzie się bała zrobić cokolwiek "bo nas zdelegalizują", to już ta delegalizacja będzie lepsza. Nie wiem zresztą, czy jest ona prawnie możliwa? Ja sądzę, ze PO będzie przedłużała trwanie status quo, który jest dla niej wygodny.

avatar użytkownika Maryla

4. @elig

to nie jest "puste gadanie" - w mediach było pełno takich wypowiedzi zarzucających PiS faszyzm, niszczenie demokracji, badano nawet konstytucyjność statutu PiS.

Na ten moment, po mordzie w Łodzi, te głosy się wyciszyły, wrócą w momencie, jak dyrygent da hasło. Krasnodębski wcale nie przesadza.

Do tego ten zespół konstytucyjny -

- Najgorsze przed nami. Kryzys przychodzi do nas z opóźnieniem, ale skutki będą tak dramatyczne jak na Węgrzech - mówi Janusz Szewczak, główny ekonomista SKOK, w rozmowie Agatonem Kozińskim.
*RPP:Gołębie w RPP wciąż górą nad jastrzębiami

*Platforma nie będzie reformować KRUS przed wyborami parlamentarnymi?

Słychać głosy, że dziś jedyna wartościowa opozycja wobec rządu to ekonomiści punktujący jego zaniechania - ze słynnym już licznikiem długu publicznego Leszka Balcerowicza na czele. Tylko czy rzeczywiście ta krytyka jest uzasadniona? Dług publiczny w Polsce - według najbardziej pesymistycznych wyliczeń - wynosi 58 proc., podczas gdy w USA czy Wielkiej Brytanii ponad 100 proc.

Jestem zdania, że sytuacja jest jeszcze gorsza, niż przedstawiają ją nawet ci ekonomiści, których pan przedstawił jako opozycję. Wydaje mi się, że my absolutnie idziemy w stronę scenariusza argentyńskiego, a już na pewno węgierskiego. Sądzę, że co najgorsze w naszej gospodarce, jest jeszcze przed nami. Kryzys przychodzi do nas z opóźnieniem, ale jego skutki będą nie mniej dramatyczne niż na Węgrzech czy w Grecji.

Co będzie jego przyczyną?
Argentyna zbankrutowała dziesięć lat temu, mając zaledwie 100 mld dol. za_dłużenia zagranicznego. My mamy w tej chwili 260 mld dol. zadłużenia zagranicznego. Jeżeli chodzi o skalę deficytu sektora finansów publicznych, to tak naprawdę my nie wiemy, jaki jest prawdziwy dramat tego sektora.
Minister Rostowski przyznał, że dług sięga 100 mld zł.

Ale czy na pewno? Najpierw mówił, że będzie deficyt rzędu 3,69 proc., później w granicach 8 proc.
Moim zdaniem ten deficyt jest jeszcze większy. Jest gdzieś w granicach 10 proc. PKB. Tego nie widać, gdyż rząd do perfekcji opanował sztukę ukrywania długów. Na przykład w ogóle się nie mówi o poręczeniach i gwarancjach. Dziś przeznaczamy na nie kilkadziesiąt miliardów złotych - choć ta suma będzie wliczona do długu dopiero wtedy, gdy trzeba będzie ją już wyłożyć. Może zdarzyć się jednak sytuacja, gdy przedsiębiorstwa będą potrzebowały tych gwarancji - tak już się dzieje w przypadku PKP i firm budujących autostrady. Jeszcze w tym roku z tytułu gwarancji, których Skarb Państwa udzielił, będzie trzeba wypłacić około miliarda złotych.

To jest ukryty dług?
Tak. I on powinien być wliczany do długu publicznego. Ale to niejedyna pomijana kwestia. Inną są wciąż zaciągane pożyczki. Dzisiaj zaciągamy kolejny dług w Europejskim Banku Inwestycyjnym, w wysokości 2 mld euro. To jest kolejne 8 mld zł. To wszystko sprawia, że - moim zdaniem - już przekroczyliśmy próg zadłużenia 55 proc.

Rząd twierdzi inaczej. Skąd Pana wyliczenia?

Wiceminister finansów Maciej Grabowski zaznacza, że gdybyśmy nie wprowadzili podwyżki VAT, to przekroczylibyśmy ten próg 55 proc. Tylko że ta podwyżka daje raptem ok. 5 mld zł dodatkowych zysków. Skoro tak niewielka kwota ma znaczenie, to znaczy, że już stąpamy bardzo blisko tego progu. Ale to nie wszystko. Minister Michał Boni mówi, że gdybyśmy przekroczyli próg 55 proc., to natychmiast potrzebowalibyśmy 40 mld zł. To czemu wystarczy 5 mld, żeby go nie przekroczyć? Widać więc, jak ogromne rozbieżności są między tymi wypowiedziami. Zauważył to nawet wicepremier Pawlak, który kiedyś sam powiedział, że dobrze by było, gdyby minister Rostowski powiedział prawdę o naszym budżecie.

Rostowski liczy, że uda się zbilansować budżet dzięki wysokiemu tempu rozwoju gospodarczego. To oznaczałoby wyższy wzrost PKB, co automatycznie pozwoliłoby zacząć zmniejszać dług publiczny.
Już w tym roku pan minister zapowiadał, że wzrosną dochody podatkowe z tytułu CIT - tymczasem już widać, że będą one o 5 mld mniejsze, niż zapisano w budżecie.

Skąd Pan wie, że będą mniejsze?
Bo takie są wstępne informacje z Ministerstwa Finansów. Myślę, że jeżeli chodzi o skalę dochodów przyszłorocznych, pan minister także się zawiedzie. Moim zdaniem dochody spadną. Droższe będą energia, żywność, VAT.

Tymczasem Boni i Rostowski są zgodni jak nigdy. Obaj twierdzą, że lekiem na całe zło jest reguła wydatkowa i to ona wyciągnie nas z kłopotów finansowych do 2014 r.
Kompletna fikcja. Na razie chwalimy się tym, że sprzedajemy nasze obligacje jak ciepłe bułeczki. Przypomnę, że Grecy też sprzedawali i Węgrzy również. Ale podmioty gospodarcze kupiły już polskie obligacje za 125 mld zł. Ta
suma w ciągu roku wzrosła o 100 proc. To pokazuje, jak niebezpiecznie szybko rośnie polskie zadłużenie. Tymczasem ministerstwo nie umie tego opanować. I stosują sztuczki. Ja zauważyłem dwie.

Jakie?
Pierwsza to powtórka z zachowań Grecji - swapy walutowe, czyli umowy o przepływach pieniężnych, a właściwie opcje, gdyż chodzi tu o zawieranie umów z opóźnioną płatnością. Rostowski ćwiczył to już w grudniu zeszłego roku. W ten sposób wymienił ok. 3 mld euro. W ten sposób działała, i to przez wiele lat, Grecja, która zawierała tego typu umowy z bankami inwestycyjnymi. Już widać, że Rostowski chce ten manewr powtórzyć i w tym roku - tylko na znacznie większą skalę. Tylko że to nic innego niż inżynieria finansowa czy, mówiąc bardziej brutalnie, kreatywna księgowość.

A ta druga metoda?
Sztuczne pompowanie wartości polskiej waluty. To działanie dokładnie odwrotne niż stosowane przez resztę świata. Dziś jest wojna walutowa, każde państwo robi wszystko, by obniżyć wartość własnej waluty. Niektóre kraje, jak Brazylia czy Tajlandia, wprowadziły nawet specjalny podatek od obligacji, by zniechęcić do ich kupowania - w ten sposób starają się utrzymać niski kurs własnej waluty. My działamy na odwrót. Sztucznie pompujemy kurs, żeby w ten sposób utrzymać niższą wartość naszego zadłużenia zagranicznego. Spodziewam się zresztą, że takie działania będą twórczo rozwijane.

W jaki sposób?
Zastanawiam się na przykład, po co w Sejmie powstaje komisja konstytucyjna. Podejrzewam, że początkowo będzie się zajmować błahostkami typu zmniejszenie parlamentu czy jednomandatowe okręgi wyborcze. Później jednak może zmienić temat. Gdyby sytuacja gospodarcza stała się naprawdę poważa, mogłaby się zająć kwestią progów ostrożnościowych zapisanych w konstytucji.

Już widzę nagłówki w gazetach krzyczące o zamachu stanu.
Ale proszę zwrócić uwagę, że doradca premiera Jan Krzysztof Bielecki w jednym z wywiadów już powiedział, że nad tymi progami należy się zastanowić, bo są nieżyciowe - trochę na zasadzie: stłucz pan termometr, nie będziesz mieć gorączki.

http://www.polskatimes.pl/opinie/wywiady/325566,szewczak-rostowski-ukryw...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika elig

5. @Maryla

Delegalizacja to nie jest skrytobójstwo, ani zamach terrorystyczny. Musi mieć podstawę prawną. Oczywiście można sobie wyobrazić wprowadzenie czegoś w rodzaju stanu wojennego /który był nielegalny, WRON-a została w końcu uznana za organizację przestępczą o charakterze zbrojnym./. Nie wiem jednak, czy Tusk może liczyć na wojsko. Delegalizacja nadaje się natomiast świetnie do straszenia nią i obezwładniania w ten sposób opozycji.

avatar użytkownika elig

6. @Michał Stanisław de Zieleśkiewicz

Zgadzam się z tym, że Tusk chciałby pozbyć sie Kaczyńskiego. Likwidacja PiS-u miałaby jednak fatalne skutki dla Platformy, podobne do tych, jakie stan wojenny miał dla PZPR. Magnesy jednobiegunowe nie istnieją.

avatar użytkownika mmkkmmkk

7. @elig

Nie wiem jednak, czy Tusk może liczyć na wojsko.
Na polskie ,może nie w 100% ,ale przecież zacieśniamy przyjaźń ze wschodnim sąsiadem .

Tuskozerski ? Brzmi groźnie .

avatar użytkownika marka47

8. Delagalizacja opozycji

Obawiam się, że jeśli po tym POLITYCZNYM MORDZIE w Łodzi "wykształceni z dużych miast" jeszcze mają wątpliwości w co gra "nierząd chyżego ruja" to oznaczałoby,że są "umoczeni".
Przychodzi już czas na niechybną konfrontację.
Wytrzeszcz oczu p.tuska /małe litery zamierzone/ mówi sam za siebie, a jego bełkot /mam na myśli wypowiedzi, przemówienia, komentarze/ jak żywo przypominają mi p. władka gomułkę/małe litery zamierzone/ dużo i o niczym.
POLACY POWIEDZMY - DOŚĆ

avatar użytkownika mmkkmmkk

9. Może to tak wyglądać ?

avatar użytkownika elig

10. @mmkkmmkk

No nie, jesteśmy jednak przynajmniej formalnie w NATO, a także w UE. Interwencja wojskowa Rosji nie wydaje się obecnie możliwa. Mogłoby się to zmienić, gdyby Rosja weszła do NATO. Przypuszczam jednak, że USA nie zgodzą się na taki rozwój wydarzeń. Silna oś Moskwa-Berlin-Paryż bezpośrednio godzi w ich interesy.

avatar użytkownika elig

11. @marka47

Ja sądzę, że do prawdziwej konfrontacji dojdzie za kilka lat.

avatar użytkownika mmkkmmkk

12. @elig

Nie wiem ,jakieś sprowokowane zamieszki , niestabilność . Bundeswera nie wyrazi chęci zaprowadzenia porządku , a ktoś to będzie musiał zrobić . W każdym razie trzeba uważać na prowokatorów ,bo liczenie na to ,że min Klich wzmocni armię to pobożne życzenia , właśnie się dobrowolnie rozbrajamy .

avatar użytkownika elig

13. @mmkkmmkk

Z prowokacjami sytuacja nie jest taka prosta. Czasem lepiej jest ostro na nie reagować, bo inaczej ma miejsce eskalacja. Dobrym przykładem jest konflikt o krzyż smoleński. Gdyby po wywiadzie Komorowskiego dla GW Episkopat zdecydowanie zareagował, do tych wszystkich awantur by nie doszło.

avatar użytkownika Jacek Mruk

14. Ciemno wszędzie głucho wszędzie

A tu mordy tusken przędzie
Z boku jego siedzi gafa
A wygląd ma jak szafa
Ponieważ nie jest gramotny
Powoduje odruch wymiotny
Trzeba się szykować na obronę
Bo szykują drugą wronę

avatar użytkownika amica

15. Trochę nie na temat

Ale było ślicznie! Już dawno nikt nie wskazał jak głęboko ma nas Rosja gdzieś jak Ławrow. Świadczy to zresztą o głębokim zaufaniu do sprzedajności naszych mediów (pod światłym kierownictwem...). Ad rem. Zapytany o dewastowanie samolotu odpowiedział, że gdyby to była prawda, byłby to godny potępienia wandalizm. Fakt, że na lotnisko wojskowe w Rosji wdarła się grupa wandali w żołnierskich mundurach ze sprzętem i zdemolowała wrak bez wiedzy władz tak przeczy rozumowi, że w normalnym kraju media by to wykpiły. Ale u nas to nie będzie temat. Czego Ławrow jest pewny i może kpić z nas a my nie zauważymy lub poliżemy rękę.

avatar użytkownika elig

16. @amica

My nie liżemy tylko Tusk, Sikorski i Komorowski.

avatar użytkownika amica

17. @elig

Chodzi mi o niezależność mediów. Komorowski Sikorski i Tusk bezpośrednio nie zabraniają nikomu wyrażania opinii. Nie tak dawno padło stwierdzenie, że w samolocie przed spadkiem uruchomił się alarm antyterrorystyczny. Świetlik to skomentował, będzie to sensacyjny temat dla prasy. Nie był. Nikt go nie podjął. Podobnie teraz -- stwierdzenie Ławrowa przeczy zdrowemu rozsądkowi. Ale mało kto słucha Ławrowa, a i słuchający nie koniecznie analizuje treść. Do ludzi dociera informacja wybrana i skomentowana przez media. Połowa dziennikarzy świadomie realizuje zasadę kto płaci ten wymaga, ale część wyrobiła sobie taką postawę emocjonalną, że ona, a nie logika i zdrowy rozsądek kierują myśleniem. Ławrow nie ma wątpliwości, że nasze media (i ukierunkowana przez nie ponad połowa obywateli) są na tyle pod kontrolą, że może sobie pozwolić na mówienie bzdur, a nikt ich nie zakwestionuje. Bo przecież głos internautów nie ma siły oddziaływania społecznego.

avatar użytkownika elig

18. @amica

Z tą postawą emocjonalną dziennikarzy to prawda. Z badań wynikało, że ok. 75% dziennikarzy konsekwentnie głosowało na PO. Wcale nie trzeba było ich przymuszać do popierania tej partii. Przecenia Pani odddziaływanie mediów. W rzeczywistości liczba wyborców stronnictw przeciwnych III RP ostatnio nawet lekko wzrasta. Oddziaływanie Internetu już jest spore i rośnie. Liczba odsłon mojej notki o artykule n.t. Smoleńska wynosi 11700, a to przecież niszowy portal. Nie bez powodu tak zaostrzono cenzurę w Salonie24.

avatar użytkownika michael

19. TERAZ JEST WOJNA

Najważniejsze jest wybicie się na pierwszy plan świadomości, że teraz NAPRAWDĘ TOCZY SIĘ WOJNA. Nie jest to, nawet w najmniejszym stopniu, żadna wojna polsko-polska Powtarzam jeszcze raz, to nie jest wojna polsko-polska.

To jest bezwzględna i niszcząca wojna cywilizacyjna, toczona z zaciekłą nienawiścią przeciwko niezawisłemu i niepodległemu bytowi demokratycznej Rzeczypospolitej Polskiej.

To jest wojna cywilizacyjna, w której wrogiem jest każdy niezawisły i niepodległy byt wszystkich demokratycznych społeczeństw, narodów i państw współczesnej cywilizacji Zachodu.

Mamy tylko odrobinę szczęścia, że ta wojna na razie nie jest krwawa. Mówię o szczęściu, ponieważ agresja aksjologiczna jest taktyką z wyboru, uzasadnioną jedynie kryterium optymalizacji sił i środków. Gdy napastnik dojdzie do uzasadnionego przekonania, że potrzebne jest użycie środków militarnych, krwawego terroru politycznego lub nawet ludobójstwa, uczyni to bez najmniejszych skrupułów. Stężenie jadowitej nienawiści obecne w każym milimetrze sześciennym codziennej propagandy jest raczej świadectwem nieustannego przygotowania do brutalnych i typowo totalitarnych rozwiązań.

Propagandowe wykorzystanie łódzkiego morderstwa politycznego jest oczywistą wskazówką. Ten polityczny mord był i jest raczej podnietą niż ostrzeżeniem dla codziennych żołnierzy wojny informacyjnej.
We wczorajszym głosie pana Rymanowskiego grzmiała stal i czuć było zapach krwi.

avatar użytkownika elig

20. @michael

Wydaje mi się, że Rymanowski to raczej ekstrema. Ma Pan jednak rację, że ta propaganda jest groźna i doprowadzi do dalszych nieszczęść. Zdaniem Miszalskiego, ten mord miał być nie tyle ostrzeżeniem, czy podnietą, ile balonikiem próbnym - na co można sobie jeszcze pozwolić bez wywoływania ogólnej rebelii.