Smoleńsk: Czy Premier Tusk boi się odpowiedzieć?
Poseł na Sejm RP Warszawa, 20 października 2010 r.
Jerzy Polaczek
Klub Parlamentarny PiS
Pan
Donald Tusk
Prezes Rady Ministrów
INTERPELACJA
w sprawie wyjaśnienia niektórych aspektów i uwarunkowań związanych z katastrofą lotniczą pod Smoleńskiem – interpelacja ponowna (nr 16510)
Szanowny Panie Premierze,
Po upływie 4 miesięcy otrzymałem odpowiedź na niniejszą interpelację, która w jakimkolwiek miejscu nie odnosi się do pytań przekazanych Panu Premierowi już w połowie czerwca 2010 roku. Odpowiedź jaka wpłynęła, która składa się z dwóch zdań, traktuję jako rażące naruszenie przez przedstawiciela Rządu uprawnień jakie Posłom na Sejm RP nadaje ustawa o wykonywaniu mandatu posła i senatora, a także Regulaminu Sejmu RP w zakresie prawnego obowiązku udzielania odpowiedzi na kierowane do nich wystąpienia poselskie.
W związku z powyższym uznaję udzieloną odpowiedź za niezadowalającą i ponownie zwracam się w sposób stanowczy do Pana Premiera o udzielenie odpowiedzi w najbardziej elementarnych kwestiach dotyczących działań organów państwowych po 10 kwietnia br. w zakresie wyboru pozycji prawnej naszego kraju w badaniu przyczyn tej katastrofy.
Ponawiam wszystkie zawarte w interpelacji z dnia 14 czerwca br. (nr 16510) pytania:
1. W jaki sposób otrzymał Pan Premier informację o zaistniałej w dniu 10 kwietnia br. katastrofie, w której śmierć poniósł prezydent RP wraz z pozostałą delegacją?
2. Czy zlecił Pan Premier w dniu 10 kwietnia br. ministrom obrony narodowej, spraw zagranicznych i infrastruktury oraz szefowi Kancelarii Prezesa Rady Ministrów w trybie pilnym analizy uwarunkowań faktycznych i prawnych dotyczących tego wypadku lotniczego wraz z rekomendacjami tych ministrów odnoszących się do wyboru przez Polskę pozycji prawnej naszego kraju w badaniu przyczyn tej katastrofy?
3. Czy minister obrony narodowej poinformował Pana Premiera w dniu 10 kwietnia bądź też w następnych dniach o porozumieniu ministrów obrony Polski i Rosji z 1993 r. i zastosowaniu art. 11 tegoż porozumienia przewidującego wspólne badanie przez właściwe organy polskie i rosyjskie?
4. Czy ewentualne rekomendacje dla Pana Premiera dotyczące wyboru formy prawnej udziału naszego państwa zostały przygotowane dla Pana Premiera przez ww. ministrów w dniu 10 kwietnia na spotkanie z premierem Federacji Rosyjskiej Władimirem Putinem wieczorem 10 kwietnia w Smoleńsku? Jakie Pan Premier złożył premierowi Putinowi propozycje ustalenia formy prawnej działań w celu wyjaśnienia przyczyn katastrofy w dniu 10 kwietnia w Smoleńsku?
5. Czy propozycja formy prawnej oraz trybu uzgodnień międzynarodowych i udziału naszego państwa w badaniu przyczyn katastrofy była przedmiotem porządku posiedzenia Rady Ministrów w dniach bezpośrednio po katastrofie?
6. Dlaczego z uwagi na bezprecedensowy rozmiar tej tragedii i wprost zapisy art. 11 porozumienia ministrów obrony narodowej z 1993 r. rząd Rzeczypospolitej Polskiej nie doprowadził do powołania wspólnej komisji polsko-rosyjskiej kierowanej przez współprzewodniczących obu stron i zastosowania do trybu takiej komisji przepisów ICAO?
7. Którego dokładnie dnia, w jakim trybie i czy zostały dokonane przez Pana Premiera uzgodnienia z władzami Federacji Rosyjskiej o zastosowaniu formuły akredytacji - obserwatora strony polskiej przy Międzypaństwowym Komitecie Lotniczym badającym przyczyny katastrofy pod Smoleńskiem?
Z poważaniem
HISTORIA:
Interpelacja nr 16510: http://orka2.sejm.gov.pl/IZ6.nsf/3001bd878392962bc12573b500459bdb/f4ed43f42b453cafc12577460048859a?OpenDocument
Interpelacja nr 16510 - Warszawa, dnia 14 czerwca 2010 r.: http://orka2.sejm.gov.pl/IZ6.nsf/main/2F4127FB
odpowiedź: http://orka.sejm.gov.pl/izo6.nsf/www1/i16510o0/$File/i16510o0.pdf
http://hambura.salon24.pl/241575,smolensk-czy-premier-tusk-boi-sie-odpowiedziec
- Zaloguj się, by odpowiadać
7 komentarzy
1. I wszystko jasne
Odpowiedział jak Michnik gdy chodziło o Kiszczaka.
Kompromitacja darmozjadów.
2. Prokuratorzy nie zdążyli przeczytać akt
Dopiero za dwa tygodnie prokurator generalny Andrzej Seremet ma przedstawić posłom informacje na temat śledztwa w sprawie katastrofy pod Smoleńskiem. Zaplanowane na dzisiaj wspólne posiedzenie sejmowych komisji: Sprawiedliwości i Praw Człowieka oraz Infrastruktury, zostało odwołane.
Posiedzenie komisji zostało przełożone na wniosek Prokuratury Generalnej. Śledczy motywują to chęcią zapoznania się z kolejną partią akt, które kilka dni temu nadeszły z Rosji. - Będziemy mieli więcej czasu na zapoznanie się z aktami, tak aby ta informacja była szersza - powiedział w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" Maciej Kujawski z Prokuratury Generalnej. - Spotkanie odbędzie się za dwa tygodnie, to wspólne uzgodnienia, które nastąpiły po rozmowie z przewodniczącym sejmowej komisji sprawiedliwości - dodał. Decyzję o przesunięciu posiedzenia podjął samodzielnie Ryszard Kalisz jako przewodniczący komisji. Nie była ona konsultowana z innymi członkami prezydium. - Nie znam szczegółów tej sprawy - mówi nam Wojciech Wilk (PO), jeden z wiceprzewodniczących komisji, który - pytany przez nas wczoraj - nie wiedział o przełożeniu posiedzenia. Zaskoczeni są tym nieco inni posłowie. - Kłóci się to z ustaleniami, jakie były przed wakacjami, że teraz odbędzie się kolejne posiedzenie komisji - mówi Arkadiusz Mularczyk (PiS), wiceprzewodniczący sejmowej komisji sprawiedliwości. - Pół roku minęło i jesteśmy ciekawi dalszych ustaleń, jakie poczyniła prokuratura, pojawiło się bowiem sporo nowych okoliczności - dodaje.
Na wspólnym posiedzeniu komisji: Sprawiedliwości i Praw Człowieka oraz Infrastruktury, posłowie mieli wysłuchać informacji o postępach śledztwa oraz o zabezpieczeniu wraku samolotu Tu-154. Miał w nim uczestniczyć według pierwotnych planów także Edmund Klich, polski akredytowany przy MAK.
- Obecnie najistotniejsze jest wysłuchanie kompleksowej informacji ze strony osoby upełnomocnionej przy MAK - podkreśla poseł Jerzy Polaczek (PiS) z Komisji Infrastruktury.
Tydzień temu do Polski trafiło 7 tomów nowych akt z prokuratury rosyjskiej. Dokumenty zawierają m.in. protokoły sekcji zwłok części osób. - Wśród nadesłanych materiałów znajdują się protokoły przesłuchań świadków, ekspertyzy powołanych biegłych, w tym także dotyczące sekcji zwłok ofiar katastrofy, oraz nośnik cyfrowy zawierający - jak wynika z opisu - zapis danych parametrycznych i głosowych z tzw. czarnych skrzynek samolotu Tu-154M - informował p.o. rzecznik NPW kpt. Marcin Maksjan.
Na początku października wrak polskiego Tu-154M, który był złożony na płycie lotniska Siewiernyj, został ogrodzony wysokim na trzy metry metalowym płotem i przykryty brezentem.
Zenon Baranowski
http://www.radiomaryja.pl/artykuly.php?id=108099
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
3. Dziś petycja w sprawie Smoleńska
Stowarzyszenie Katyń 2010 złoży dziś na ręce prezydenta, premiera oraz marszałków Sejmu i Senatu petycję o powołanie międzynarodowej komisji śledczej w sprawie katastrofy smoleńskiej.
Z inicjatywy założonego przez Zuzannę Kurtykę Stowarzyszenia Katyń 2010 zebrano już ponad trzysta tysięcy podpisów Polaków z kraju, ale także Polonii amerykańskiej i kanadyjskiej w sprawie powołania międzynarodowej komisji śledczej. Jak powiedziała nam wdowa po Januszu Kurtyce, prezesie IPN, który zginął w katastrofie smoleńskiej, wobec bierności polskich władz sprawę tragedii smoleńskiej powinni zbadać niezależni eksperci, dlatego konieczne jest odwołanie się do międzynarodowego gremium. - Powołanie międzynarodowej, niezależnej komisji złożonej z ekspertów to jedyna szansa, by cokolwiek zostało wyjaśnione. Rosjanie traktują polskich przedstawicieli przedmiotowo. Wnioski prawne naszej prokuratury nie są realizowane, a jeżeli już, to tylko w takim zakresie, w jakim Rosja uzna za stosowne - mówi w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" Zuzanna Kurtyka. Pytanie tylko, czy polskie władze przychylą się do woli setek tysięcy Polaków, którzy podpisali się pod petycją i wystąpią o powołanie międzynarodowej komisji, czy jak dotychczas nie zrobią nic w sprawie rzetelnego wyjaśnienia wydarzeń związanych z katastrofą z 10 kwietnia. - Tylko taka niezależna od jakichkolwiek układów czy też nacisków komisja byłaby w stanie zweryfikować kopie dowodów przekazywane Polsce przez stronę rosyjską lub też wystąpić do Rosjan o oryginały, skoro polski rząd tego dotychczas nie uczynił - uważa Zuzanna Kurtyka. W jej ocenie, byłaby to jednocześnie szansa przynajmniej na częściową rehabilitację polskich władz, które wystarczająco się już skompromitowały. Petycja o powołanie międzynarodowej komisji śledczej trafi dzisiaj do najwyższych władz: prezydenta, premiera oraz marszałków Sejmu i Senatu RP.
Stowarzyszenie Katyń 2010 przygotowuje też wystawę poświęconą katastrofie smoleńskiej. Autorami zdjęć są m.in. Magdalena Merta - wdowa po wiceministrze kultury Tomaszu Mercie i Zuzanna Kurtyka. Na ekspozycji, której roboczy tytuł brzmi "Smoleńsk. Kwiecień - listopad 2010", będzie można obejrzeć fotografie z miejsca katastrofy z odpowiednimi komentarzami. Wyglądało ono inaczej na początku, jednak zmieniało się z upływem czasu. - Myślę, że symbolika zdjęć jest porażająca i dobrze by było, by polskie społeczeństwo, ale także cały świat mogli to zobaczyć na własne oczy - tłumaczy Zuzanna Kurtyka. Organizatorzy chcą, by ekspozycja została zaprezentowana nie tylko w Polsce. - Zależy nam, by wystawa trafiła za granicę, m.in. do siedziby Parlamentu Europejskiego w Brukseli - mówi Zuzanna Kurtyka. W Polsce fotografie będzie można zobaczyć już po wyborach samorządowych. Zdjęcia, m.in. fotoreportera "Naszego Dziennika" Marka Borawskiego, zostaną też zaprezentowane w Senacie Stanów Zjednoczonych w celu poparcia wniosku o powołanie międzynarodowej komisji śledczej.
Mariusz Kamieniecki
http://www.radiomaryja.pl/artykuly.php?id=108102
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
4. To wygląda jak zacieranie śladów
Z gen. bryg. rez. Janem Baranieckim, byłym zastępcą Dowódcy Wojsk Lotniczych Obrony Powietrznej, rozmawia Marcin Austyn
Prace MAK w zakresie wyjaśniania okoliczności katastrofy samolotu Tu-154M pod Smoleńskiem dobiegają końca. Pana zdaniem, działania podejmowane przez Federację Rosyjską dają gwarancję ich obiektywnego wyniku?
- Dla normalnego człowieka z kraju uznanego przez międzynarodowe instytucje prawne jest jasne i zrozumiałe, że katastrofy bada się według określonych aktów normatywnych obowiązujących w tym państwie lub tych państwach, których sprawa dotyczy. Polska i Rosja przed 10 kwietnia 2010 roku były sobie przyjazne lub co najmniej obojętne. Nawet skrajni oponenci stosunków dobrosąsiedzkich muszą to potwierdzić, bo takie są fakty. Strona polska, chcąc utrwalać te poglądy wśród narodów Polski i Rosji, w 70. rocznicę skrytobójczo zamordowanych oficerów Polski w ZSRS wysłała narodową delegację do Katynia na uroczystości żałobne. Delegacja ta z prezydentem RP na czele chciała w ten sposób zaprotestować przed całym światem i Rosją, że dla Polski jest to najważniejsza z prawd ukrywana przez dziesiątki lat, a teraz gmatwana. W tych okolicznościach zaistniała w Smoleńsku katastrofa stała się nadzwyczajna. W takim przypadku, jak wskazują dotychczasowe doświadczenia historyczne Rosji i Polski, ta tragedia powinna spowodować podjęcie działań specjalnych. Po pierwsze - należało wstrzymać pośpiech, po drugie - środki i podejmowane czynności prowadzić z najwyższą perfekcją, w sposób przemyślany, po to aby nie powstały nowe historyczne niedomówienia i niejasności. Wszystkie działania powinny być uczciwe i jawne wobec obywateli naszych państw i całego demokratycznego świata. Historia Polski i Rosji w ostatnim dwudziestoleciu miała przykłady badań wspólnych katastrof i znane są akty prawne regulujące te czynności.
W tym przypadku nie skorzystano z tych doświadczeń?
- Tuż po zaistnieniu katastrofy, kiedy premier Władimir Putin ogłosił, że obejmuje przewodnictwo komisji, wydaje mi się, że wszystko wyglądało tak, jak należy. Sądziłem, że premier Donald Tusk ogłosi przewodnictwo naszej komisji i rozpoczną się normalne, wspólne badania, tak jak to bywało w przeszłości. Przecież jak to mówił w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" (8 październik br.) dr inż. płk rez. Antoni Milkiewicz, tak się to rozpoczęło, bo struktury powiadamiania o katastrofie działają niezmiennie od lat.
Jednak w ciągu kolejnych kilku dni wszystko się zmieniło.
- Według mojej wiedzy i doświadczenia w badaniu katastrof, tego, co uczyniono w tym przypadku, nie można uznać za zgodne z prawem, ponieważ naruszono wszystkie podstawy prawne wynikające z oczywistych faktów. Przede wszystkim samolot był wojskowy, z jednostki wojskowej. Załoga była wojskowa. Pasażerowie byli ze składu VIP, razem z dowódcami armii przynależnej NATO. W samolocie były urządzenia niejawne w klauzuli NATO. Samolot miał gwarancję remontową zakładu z Rosji, ale był własnością państwa polskiego.
Dlaczego zatem śledztwo zostało odebrane wojskowym?
- Tego możemy się tylko domyślać. Jednak dziś widzimy, że rozpoczęte w Smoleńsku czynności - już po katastrofie samolotu - miały znamiona zacierania śladów, i to w sposób zamierzony. Widać to na publikowanych w mediach filmach i zdjęciach. O tym, że czynności były zamierzone, świadczy także brak reakcji ze strony Polski na chaotyczne i przyspieszone niszczenie dowodów na obszarze, na którym znajdowały się szczątki ludzi i części samolotu. Polscy specjaliści nie mieli nawet możliwości obfotografowania całego terenu tuż po katastrofie w calach badawczych i dowodowych. Gdyby czynności po katastrofie były wykonywane tak, jak to bywało w latach 80., to obszar tragedii powinny zabezpieczać oddziały z Rosji i Polski. W początkowym okresie byłyby to polskie służby specjalne będące w Smoleńsku i oczekujące na samolot z delegacją, a później te dosłane z Polski samolotem: odziały wojsk specjalnych i członkowie wojskowej Komisji Badań Wypadków Lotniczych. Pierwsze naruszenia terenu rozpoczęto by od odszukania ciała prezydenta i ciał dowódców, urządzeń i dokumentów niejawnych z samolotu, w tym czarnych skrzynek. Następnie powinny być prowadzone normalne badania oraz godne usuwanie i zabezpieczanie szczątków i ciał ludzkich.
Wyszukanie nowych ustaleń prawnych, przerwanie badań przez wojskowe komisje z Polski i Rosji i w efekcie odesłanie do Polski (czytaj: wyrzucenie) doświadczonych oficerów, badaczy katastrof i powołanie przypadkowych osób, niemających takich doświadczeń, do nowej komisji, także należy uznać za zacieranie śladów. W Polsce katastrofy badać mogą tylko członkowie komisji - w zależności od rodzaju statku powietrznego - cywilnej lub wojskowej. Co stało się w Smoleńsku? Pracowało tam kilku doświadczonych polskich badaczy z Instytutu Technicznego Wojsk Lotniczych. Po kilku dniach pozostawiono tylko jednego oficera, wprawdzie znającego doskonale język rosyjski (kończył studia w ZSRS), ale mało doświadczonego inżyniera... Pozostaje tu też pytanie, czy zlecenie badań tylko Rosji oraz zainteresowanemu - bo przecież odpowiedzialnemu za gwarancję samolotu po remoncie Międzypaństwowemu Komitetowi Lotniczemu (MAK) - przez ówczesnego marszałka Sejmu i p.o. prezydenta oraz premiera Polski, odpowiedzialnych za organizację tej wizyty i tego lotu, było przymusem ze strony Rosji czy dobrowolną inicjatywą Polski.
Dostrzega Pan błędy w działaniach podejmowanych po katastrofie?
- Niestety tak. Przecież zacieraniem śladów należy nazwać wszystkie błędne (niepotwierdzone faktami) komunikaty osób ze szczebla rządowego Polski i Rosji po katastrofie. Takich "błędnych faktów" można znaleźć dziesiątki. Najważniejsze z nich to fałsz o wyszkoleniu pilotów podawany przez płk. Edmunda Klicha już w pierwszych dniach po wypadku i teza o "błędzie pilotów", wskazywana jako przyczyna katastrofy już w dniu tragedii przez członków rządu Polski, ministrów Federacji Rosyjskiej i członków MAK. Bardzo ważnym fałszerstwem był czas katastrofy - opóźniony o 20 minut - oraz natychmiastowe wykluczenie zamachu przez badaczy z Rosji. Fałsze powyższe nie zostały potwierdzone żadnymi dowodami wynikającymi z prowadzonych badań. Na podstawie moich doświadczeń ze wspólnych badań z przedstawicielami Rosji mogę potwierdzić znaną tezę, że doskonała dyplomacja rosyjskich członków różnych komisji zawsze unika mówienia o najbardziej prawdopodobnych przyczynach, wręcz się je pomija. Celowo skupia się uwagę na tezach najmniej prawdopodobnych i te bada się z dużym nagłośnieniem. Ten chwyt zastosowano tu od pierwszych minut po katastrofie.
Sugeruje Pan, że nad Siewiernym mogło wydarzyć się coś, co wykluczono już na samym początku, np. awaria samolotu?
- Powiem tylko, że w internecie oglądałem film - było to w pierwszych dniach po katastrofie - na którym widać było przód samolotu Tu-154M z całym oszkleniem kabiny. Przy tej konfiguracji zderzenia (wiemy, że był to początek wznoszenia) i małej prędkości lotu przednia część maszyny mogła zachować się w dość dobrym stanie... tylko teraz nikt jej nie może znaleźć. Zafałszowanie czasu katastrofy dawało możliwości np. uniknięcia analiz badawczych jednoczesnego lotu dwóch samolotów nad lotniskiem w Smoleńsku (polskiego i rosyjskiego). W komunikatach Polski i Rosji była początkowo mowa o czterech kręgach naszego samolotu. Ministerstwo Obrony Narodowej w swoim organie prasowym "Polska Zbrojna" z 18 kwietnia zamieszcza nawet te fakty w formie rysunkowej. Tymczasem nikt nie powiedział, ile czasu te dwie maszyny były jednocześnie nad Smoleńskiem. Każda normalna komisja powinna robić pełną analizę korespondencji obydwu samolotów, ich faktycznych danych technicznych, przeznaczenia i jakości pogody w tym czasie i później. Zafałszowany czas katastrofy dawał możliwość zabrania dowodów zamachu przez sprawców. Dlaczego nie badano prawdziwości tego filmu, kiedy stwierdzono brak przedniej części samolotu i całej kabiny? W tym przypadku w Polsce powinna być z urzędu prowadzona ekshumacja członków załogi. Co więcej, na pogrzebach ofiar tragedii słyszałem głosy wojskowych, że śp. gen. Andrzej Błasik chciał lecieć razem z dowódcami innym samolotem, ale nie otrzymał na to zgody. To kolejny element wskazujący na to, że rząd oszczędzał na tej delegacji wyjątkowo mocno. Wiem, że to niepopularne stwierdzenie, ale nie można też wykluczyć, że może to wszystko było przemyślane. Przecież gdyby zginął prezydent RP, to dowódcy Wojska Polskiego mogliby skutecznie dochodzić prawdy razem z kolegami z NATO. Obecnie - jak widzimy - jest to niemożliwe.
Na koniec chciałem jeszcze tylko zachęcić rodziny ofiar katastrofy do rejestrowania wybitnie złośliwych, służalczo jednostronnych wypowiedzi pseudoekspertów. Przykładem mogą być niektórzy piloci występujący w programie Moniki Olejnik. Moim zdaniem, jeżeli nie będzie w raporcie dowodów potwierdzających formułowane obecnie ich tezy, to zapewne będzie można pozwać tych "ekspertów" i niektórych redaktorów za uporczywe mataczenie i znieważanie ofiar tej tragedii.
Dziękuję za rozmowę.
http://www.radiomaryja.pl/artykuly.php?id=108101
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
5. Rosjanie wiedzą już, kto zawinił w Smoleńsku
W raporcie Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK) są 72 wnioski dotyczące okoliczności i przyczyn katastrofy smoleńskiej oraz siedem zaleceń, jak unikać takich tragedii. Według źródła "Gazety Wyborczej", główna wina - zdaniem autorów raportu - spada na Polskę.
Miejsce katastrofy - zobacz zdjęcia
Z konstrukcji takich raportów wynika, że wskazują one także tę decydującą, bezpośrednią przyczynę katastrofy (choć jej opis nie zawiera się w jednym zdaniu). I jak się dowiedziała się "Gazeta Wyborcza", MAK ją wskazał w liczącym 210 stron raporcie.
REKLAMA Czytaj dalej
Od osoby zbliżonej do rosyjskiego śledztwa w Moskwie "Gazeta Wyborcza" usłyszała, że według Komitetu, główna wina spada na stronę polską, w tym pilotów, a Rosjanie do katastrofy się nie przyczynili (czyli np. wieża kontrolna w Smoleńsku pracowała prawidłowo).
W dokumencie jest również ocena działań załogi tupolewa oraz obsługi naziemnej lotniska. Jak ujawnił wiceprzewodniczący MAK Oleg Jermołow, dokonali jej psychologowie, eksperci z dziedziny lotnictwa oraz kontroli ruchu powietrznego. I ani słowa więcej na ten temat.
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Rosjanie-wiedza-juz-kto-zawinil-w...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
6. Pozorowane dochodzenie do prawdy
Tak naprawdę to nikomu z uczestników życia politycznego nie zależy na prawdzie.Ta katastrofa ma służyć jako narzędzie gry politycznej.Dlatego strony występujące w tym sporze wynajdują tylko te uchybienia w śledztwie,które można wykorzystać do ataku na przeciwnika.Do dzisiaj nie zabaczyliśmy wylotu delegacji na uroczystości w Katyniu.To powinno być abecadlem...i to wszystko jest po polskiej stronie.Okazuje się ,że na Siewiernym nikt poza ambasadorem Bahrem na polską delegację nie czekał,a ambasador czekając na Prezydenta nie wiedział o której godz była katastrofa/pierwotna wersja 8.56/,a po przybyciu do wraku nie mógł odnależć ofiar.Przybyły z Katynia godz póżniej Sasin zeznał zupełnie co innego. Takie sprzeczne zeznania wysokich urzędników państwowych powinno być drążone ,ąż do bólu...a czy są? , czy kogoś to obchodzi.
7. Kłótnia w radiu po słowach
Kłótnia w radiu po słowach Arabskiego dla DGP. Olejnik przytacza fragment wywiadu
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl