Obecna sytuacja Polski - Jarosław Kaczyński - prezes Prawa i Sprawiedliwości w RM
Wczoraj mieliśmy szansę wysłuchania w ramach cyklicznej audycji Radia Maryja "Rozmowy niedokończone" rozmowy z prezesem Prawa i Sprawiedliwości Jarosławem Kaczyńskim.
Formuła programu umożliwiała wymianę zdań z radiosłuchaczami, z czego wiele osób skorzystało, wyjaśniając "u źródła" wiele wątpliwości.
Prawdopodobnie sporo Polaków nie zna tych odpowiedzi do tej pory, a w popularnych mediach z pewnością ich nie znajdzie.
Nie zadając sobie trudu poszukiwania informacji "u źródła", posiadając wykrzywiony przez inne media obraz osoby, mogą wydawać nadal niesprawiedliwy osąd i powielać fałszywe informacje.
Aby uniknąć takiej sytuacji może warto zapoznać się z treścią "Rozmów niedokończonych" i wyrobić sobie samodzielnie opinię na temat?
Audycja została zarchiwizowana na stronie internetowej Radia Maryja i jest dostępna pod linkami:
Obecna sytuacja Polski (cz. I)
Jarosław Kaczyński - prezes Prawa i Sprawiedliwości (2010-09-30)
Obecna sytuacja Polski (cz. II)
Jarosław Kaczyński - prezes Prawa i Sprawiedliwości (2010-09-30)
"Obecna sytuacja Polski (cz. I)
Jarosław Kaczyński - prezes Prawa i Sprawiedliwości (2010-09-30)
Rozmowy niedokończone
o. Piotr Dettlaff: Aktualna sytuacja Rzeczypospolitej Polskiej - to temat naszych rozmów niedokończonych. W studiu Tv Trwam jest z nami pan Jarosław Kaczyński prezes PiS, były premier Rządy Rzeczypospolitej Polskiej. Panie premierze, witam bardzo serdecznie
Jarosław Kaczyński: Kłaniam się. Dzień dobry
o. P.D: Panie premierze, będziemy rozmawiać o aktualnej sytuacji naszej Ojczyzny. Rządy Platformy Obywatelskiej, PSL-u, zbliżające się wybory samorządowe to najnowsze tematy dotyczące bezpieczeństwa naszej Ojczyzny i jej przyszłości. Jak Pan, jako były premier rządu i teraz odpowiedzialny za partię opozycyjną, ocenia to, co dzieje się obecnie w naszej Ojczyźnie?
J.K: Gdybym chciał to ująć w jednym słowie, to bym powiedział po prostu, że jest bardzo źle. Polska wymaga zmian, wymaga energicznej polityki zarówno zewnętrznej - zagranicznej, jak i wewnętrznej. I w Polsce mamy do czynienia w gruncie rzeczy nie z polityką, a z zespołem zabiegów medialnych, różnego rodzaju sztuczek, które mają pozorować politykę i doprowadzić do tego, by partia rządząca (bo tak naprawdę rządzi jedna partia, PSL jest bardzo mało znaczącym koalicjantem) mogła zachować wpływy, na takiej zasadzie, która jest często stosowana w krajach, gdzie mamy do czynienia z korzystaniem z jakiegoś postępu, który nastąpił wcześniej. W czasie naszych rządów, rządów PiS, nastąpił bardzo znaczny wzrost konsumpcji, i PO w dalszym ciągu z tego korzysta, nic praktycznie nie robiąc, kontynuując jakby z rozpędu pewne procesy, które rozpoczęły się za naszych rządów i mogą podtrzymywać to poparcie. Przede wszystkim poprzez koncentrowanie uwagi społecznej na nie tyle realnym wrogu, bo takiego jak pokazują, nie ma, tylko na pewnym konstrukcie medialnym, tym konstruktem medialnym jest PiS - jako wróg, jako zagrożenie, jako formacja, która, kiedy była przy władzy, nastawała na interesy zwykłych obywateli. Oczywiście, nie nastawała. Wręcz przeciwnie, można mnóstwem liczb pokazać, że okres rządów PiS to był okres bardzo dobry. No ale wiadomo, we współczesnym świecie co zostało opisane już bardzo dawno przez naukowców przez filozofów, bardziej liczy się to, co jest przekazywane przez media, od tego, co jest naprawdę. A ponieważ, powtarzam, naprawdę ludzie ciągle odczuwają jeszcze ten okres bardzo szybkiej poprawy z naszych czasów, to się udaje. To się oczywiście będzie udawało do jakiegoś momentu. Przyjdzie taki moment, że to już się nie będzie udawało. Różne negatywne procesy następują, coraz większa część społeczeństwa to odczuwa. Mamy z tym do czynienia w skali makroekonomicznej. Tutaj zadłużenie jest na pierwszym miejscu z bardzo poważnymi napięciami, ale PO sądzi, że tak wytrwa do wyborów, a po wyborach zobaczymy. To jest ich sposób myślenia, ich hasło, przy czym za tym hasłem, które odnosi się do perspektywy wyborczej, stoi jeszcze inne dużo groźniejsze, znane powiedzenie "Po nas potop".
o. P. D: Panie premierze, sprawa fundamentalna, dotycząca bezpieczeństwa naszej Ojczyzny, to płaszczyzna ekonomiczna i gospodarcza. Na różnego rodzaju konferencjach rządowych niejednokrotnie słyszeliśmy zapewnienia rządu, że kryzys nie dotyka naszego społeczeństwa, że przechodzi gdzieś obok rzeczywistości naszej Ojczyzny, dzisiaj już wiemy, że jest z goła odmiennie. Sto miliardów to ogromna kwota i kiedy przypatrujemy się temu, co dzieje się w Polsce, to zaczyna się powielać, patrząc na mechanizmy ekonomiczne to wszystko, co stało się w Grecji.
J. K : Tak, Polska coraz bardziej się zadłuża, to nie jest oczywiście poziom grecki, bo to się liczy w stosunku do wielkości PKB, i tutaj ten procent jest dużo niższy niż w Grecji i to trzeba wiedzieć. Natomiast tempo zadłużenia jest rzeczywiście ogromne, bo ten rok przyniesie tego rodzaju zadłużenie, że to będzie dodatkowe 100 mld., przeszło 100 mld. A całe zadłużenie wynosi w tej chwili już znacznie więcej, różnie jest liczone, bo są dwie metodologie: ta z Unii Europejskiej to jest większa suma i ta tutaj jest stosowana. A przede wszystkim jest cały zestaw różnego rodzaju sztuczek, co się stosuje żeby pozornie obniżyć to zadłużenie i żeby nie wejść w sferę, która jest napisana przez polską Konstytucję. Polska Konstytucja stwierdza, że jeżeli zadłużenie przekracza 55% PKB to jest już pewnego rodzaju alarm i trzeba wprowadzić różne ograniczenia, a kiedy przekracza 60%, no to wtedy mamy do czynienia z sytuacją takich bardzo radykalnych ograniczeń, których wprowadzenie niezwykle mocno uderzyłoby w społeczeństwo. Ale już nawet 55% miałoby swoje skutki. Co się wobec tego robi, czy doprowadza się do zmiany polityki ekonomicznej, do jakiś realnych posunięć, nie. Z jednej strony wprowadza się zabiegi wyprowadzania pewnych sum, które są realnym zadłużeniem poza sferę finansów publicznych, to jest np. Fundusz Kolejowy, to jest taki klasyczny przykład. Z drugiej strony zabiega się w Unii Europejskiej nie bez pozytywnego skutku, żeby pewne sumy nie były zaliczane do zadłużenia. Swojego czasu zaliczono do zadłużenia i to było za naszych rządów, sumy odprowadzone z budżetu do OFE i dzięki temu myśmy wpadli w tą sferę nadmiernego zadłużenia. Ale też my zdołaliśmy już Polskę z tego wyprowadzić, ale nie dlatego żeśmy żeśmy zwiększali zadłużenie, tylko, że pewne pieniądze, które przedtem nie były zaliczane do wydatków publicznych, zostały zaliczone. Ale jeszcze raz powtarzam, zdołaliśmy mimo wszystko tak obniżyć deficyt, że Polska z tej strefy nadmiernego zadłużenia wypadła, nawet była wyraźnie poniżej tych 3% PKB rocznie, które są traktowane jako granica dopuszczalna. W tej chwili zabiegi w Unii Europejskiej doprowadzą prawdopodobnie do tego, że z powrotem suma nie będzie zaliczana i to już będzie oczywiście znaczna ulga. No i jeszcze jest jedno posunięcie, o które w tej chwili się zabiega, chodzi o to, żeby te sumy, które są w OFE , to jest ok. 200 mld. zł. uznać za sumy, o które obniża się zadłużenie, to znaczy, można powiedzieć, że pewną dużą sumę, która jest prywatna, bo to są po prostu nasze oszczędności, a nie państwowe, na swój sposób znacjonalizować, zaliczyć je, tę sumę do aktywów państwa i w związku z tym obniżyć zadłużenie. Powtarzam, to są różnego rodzaju gry, ponieważ ten rząd nie sprawi nikomu trudności, ponieważ nie zabiega o polskie interesy, ani na zachodzie, ani z resztą także na wschodzie. Wobec tego, być może tego rodzaju przysługi uczyni w Unii Europejskiej, bo to jest swego rodzaju przysługa, przy czym to jest przysługa dla rządu. Chce to bardzo mocno podkreślić, bo to nie jest przysługa dla społeczeństwa. Dla społeczeństwa odwrotnie, bo to będzie oznaczało, że nasze społeczeństwo będzie wprowadzone w błąd - będzie uważało, że jest znacznie lepiej niż jest, a któregoś dnia te długi będzie trzeba płacić.
o. P. D: Panie premierze, te interesy na wschodzie i zachodzie, bezpieczeństwo energetyczne Polski, to kolejny, bardzo ważny element w naszej dyskusji, ale także bardzo ważny dla funkcjonowania i suwerenności naszej państwowości. Długoterminowa umowa gazowa podpisana z Rosją Nordstreem, Gazociąg z pominięciem interesów Polski, prowadzony pomiędzy Polską i Rosją przy jakimś przyzwoleniu krajów członkowskich Unii Europejskiej. Czy to powinno nas niepokoić?
J. K: To powinno nas niepokoić i jednocześnie zdumiewać, bo to, co dzieje się w tej chwili, jeśli chodzi o to porozumienie, to jest nie tylko niepokojące, ale zupełnie zdumiewające, bo rurociąg nie jest dziełem polskim, my się na to zupełnie niepotrzebnie zgadzamy, zaraz będę o tym mówił. Natomiast tutaj chodzi o umowę zawieraną przez nasz rząd, umowę, na której warunki są z polskiego punktu widzenia niezwykle wręcz szkodliwe. Wpisują nas, można powiedzieć, w system Gazpromu i mają skutki już nie tylko ekonomiczne, nie tylko takiego bardzo ścisłego rozwiązania ekonomicznego na długo, na bardzo długo - 2045 r. Ale to jest także zejście jakby do innej ligi politycznej, tzn. do niższej ligi politycznej. No bo kraje, które się zgadzają na takie warunki, wpisują się w rosyjską strefę wpływów. I tak to jest odbierane na zewnątrz w tzw. kancelariach dyplomatycznych świata. W żadnym wypadku nie możemy się na to zgodzić. Protestujemy, tutaj mówię o PiS- ie, przeciwko temu. Ostatnio była taka minidebata w Sejmie na ten temat i będziemy tę sprawę w dalszym ciągu stawiać i to, że ją stawiamy powoduje pewne pozytywne zmiany, one są na razie niewystarczające, ale jednak ten nacisk już coś daje i to jest kwestia pierwsza. Bo jeżeli chodzi o Nordstreem, to jest tak; ten rurociąg gdyby go zbudować, pozwala przesyłać gaz z Rosji do krajów zachodnioeuropejskich. Trzeba też pamiętać, że jest drugi rurociąg, który idzie południem, też jest w tej chwili przygotowywany, z pominięciem Polski. I można po prostu Polsce gaz zakręcić i beż żadnych skutków. Ale to trudne. Polsce trudno zakręcić gaz. Wtedy trzeba byłoby zakręcić także i Niemcom. Moglibyśmy robić to, co robili Ukraińcy. Jak im zakręcano, ale puszczano gaz dalej, no to pobierali go dla siebie. Przy tchórzliwości tego rządu, trudno powiedzieć, czy on byłby w stanie to zrobić. No ale każdy normalny rząd, by to po prostu zrobił. Natomiast w tej sytuacji, która zaczyna się rysować i to już jako perspektywa nieodległa, kilkuletnia, no to możemy być poddawani bardzo ostremu szantażowi. I dlatego nasz rząd robił wszystko, żeby gazociąg północny nie powstał. Jak to można było zrobić, jak to było realne? Żeby zatrzymać ten gazociąg. To są kwestie ekologiczne. Z punktu widzenia ekologicznego, a Unia Europejska jest na ekologię niezwykle wręcz uczulona, budowa gazociągu po dnie Bałtyku jest zupełnym horrendum. To jest teren biologicznie wyjątkowo czuły, a poza tym to jest teren pozostałości dwóch wojen światowych, w tym także zbiorniki z gazami trującymi, które zawsze przy okazji takiej budowy mogą być naruszone i po prostu te trujące substancje mogą się wydobyć i doprowadzić do katastrofy ekologicznej. Myśmy na to stawiali i w momencie, kiedy nasi partnerzy bałtyccy doszli do wniosku, że nasz rząd rzeczywiście, na poważnie, chce zabiegać o to, żeby nie było tego rurociągu albo żeby stworzyć trudniejsze warunki jego budowy, tzn. wprowadzić te wszystkie potrzebne zabezpieczenia, to zaczęła się akcja, która miała szansę na to, żeby nie dopuścić do budowy gazociągu. Tutaj jeszcze trzeba pamiętać o tym, że on ma być finansowany przez Bank Europejski. Ostatnio wycofano stamtąd panią Gajęcką, od której zależało, czy on będzie finansowany. Ona zapowiadała, że on nie podpisze, a mogła być tam przez kilka lat. Pan minister Rostowski, niby w imię jakichś chorych zobowiązań, ją stamtąd wycofał. Także mamy tutaj w tej chwili nie tylko do czynienia z brakiem przeciwdziałania, ale wręcz z pomaganiem tej budowie, powtarzam, budowie, która może być dla Polski bardzo niebezpieczna. Jednocześnie wlecze się budowa gazoportu. My podjęliśmy decyzję, żeby gazoport, w każdym razie jego zasadnicze elementy były budowane z polskich pieniędzy, bo wtedy nie podlegamy tym wszystkim ograniczeniom, które może wysunąć Unia Europejska . Unia może np. powiedzieć, że gdzieś są nietoperze, w związku z tym nie wolno budować. Coś takiego obecnie następuje. My, przy całym szacunku do przyrody, dla nietoperzy i wszystkich żywych stworzeń, jednak uznawaliśmy, że jest to sprawa strategiczna i stąd, powtarzam, decyzja, budujemy podstawowy element gazoportu, czyli falochron, bo tam trzeba wybudować taki potężny falochron. To są duże sumy ze środków polskich. Oni to zmienili, zmienili też firmę, która chce to budować - z takiej, która ma pieniądze, na taką, która pieniędzy nie ma. Krótko mówiąc, mamy tutaj do czynienia z takim działaniem na rzecz tych, którzy robią coś, wbrew naszym strategicznym interesom i bardzo to wszystko dziwne. Można powiedzieć że mamy bardzo dziwny rząd, można by było to tak najkrócej określić. Jeżeli tylko powstanie między nami a Unią, między nami a naszymi sąsiadami, tymi ważnymi sąsiadami, potężnymi sąsiadami jak Niemcy, Rosja, jakiś problem sporny, to oni natychmiast idą na ustępstwa, bo to jest sprawa także widocznego znaku i nie dostają nic w zamian. Bo Niemcy mogli nas przecież poprzeć jeśli chodzi np. o umieszczenie Europejskiego Instytutu Technologicznego. Był taki plan we Wrocławiu i poparli Węgrów. I to jest w polityce normalne, jak nikt niczego nie wymaga, o nic się nie stara, i nic niczego nie rozpycha, to i nic nie otrzymuje. Odrębna sprawą są nasze stosunki ze Wschodem, bo tutaj mamy z jednej strony z całym tym zespołem spraw związanych z katastrofą smoleńską, z tym gigantycznym skandalem i z tymi ogromnymi znakami zapytania, które odnoszą się do całej katastrofy.
Te znaki zapytania sprowadzają się do tego, jak doszło do lotu, który był lotem na poziomie bezpieczeństwa, no zupełnie niedopuszczalnym, jeśli chodzi o lot tego rodzaju. Są pewne wymogi, mające charakter międzynarodowy, w oczywisty sposób nie były przestrzegane. Jak doszło do tego, że nie zamknięto lotniska, chociaż było w sytuacji, w której należałoby zamknąć. To są też przepisy powszechnie stosowane, ponieważ sam w życiu dużo latałem samolotem. Wiem, że czasami lotnisko jest nieczynne, bo chmury są zbyt nisko i widoczność jest zbyt słaba. Już wiem, że konsultowano to z Moskwą. Najważniejsze jak załoga samolotu została wprowadzona błąd. A prze4ież oni z całą pewnością byli przekonani, że lecą po ścieżce zejścia na pas i już są nad tym pasem. Osiągali takie wysokości, które osiąga się już nad pasem. Byli w zupełnie innym miejscu - tysiąc sto metrów od pasa lotniska, sześćdziesiąt metrów od jego osi. Krótko mówiąc, zawiodły urządzenia, albo zawiedli ludzie, którzy byli na lotnisku, którzy za to odpowiadali, albo mieliśmy do czynienia z działaniem celowym. Tylko tego rodzaju wersje mogą wchodzić w grę.
Ja już tutaj użyłem słowa skandal. To jest jedyne słowo, które odpowiada temu, co się dzieje. Polski rząd, czy to z jakichś innych względów, czy to ze zwykłej niewiedzy, przyjął, że podstawą działania jest Konwencja Chicagowska, która nie odnosi się do tego rodzaju lotów, bo tak zwany lot państwowy, dokładnie wojskowy, to jest jeden z rodzajów lotów państwowych a nie cywilnych konwencjonalnych. Konwencja dotyczy tylko i wyłącznie lotnictwa cywilnego. Samolot był wojskowy, należał do pułku lotnictwa wojskowego. A to jest ogromna różnica, bo gdybyśmy skorzystali z ramienia polsko-rosyjskiego z 1993 roku, to komisja badająca byłaby wspólna. Wtedy byłaby zupełnie inna sytuacja. Kiedy to wyszło na jaw, nie podjęto żadnej próby, żeby zmienić tę sytuację, żeby zmienić podstawy prawne tych działań. Po drugie, nawet w ramach Konwencji Chicagowskiej, jeżeli już ją przyjęto (powtarzam, to był zasadniczy błąd), nawet w ramach tej konwencji można zwrócić się do Rosji o to, żeby nam przekazała śledztwo. Nie zwrócono się i premier Tusk tłumaczył nam, że w parlamencie przecież nie można z góry wychodzić z założenia, ze państwo rosyjskie jest niewiarygodne. No ja przypomnę, że to jest to samo państwo, które przeprowadziło operację w Czeczenii ze znanymi skutkami ludności cywilnej. To jest to samo państwo, które nie oszczędzało życia własnych obywateli, np. szturmując teatr na Tagance czy też przeprowadzając innego typu operacje, gdy ginęły setki niewinnych obywateli, ludzi, którzy w gruncie rzeczy znaleźli się tam się przez przypadek. Ginęły dzieci i każdy rozsądny rząd powinien brać to pod uwagę, że zasady, które tutaj zastosowano, były zupełnie oderwane od rzeczywistości. Wynikały albo z jakiegoś bardzo wysokiego poziomu lęku, a to w polityce nie jest nigdy dobrym doradcą. Albo z jakiś nie znanych społeczeństwu innych względów. W każdym razie Donald Tusk powiedział, że trzeba ufać państwu rosyjskiemu i w związku z tym nie możemy wystąpić o to, do czego nie mieliśmy prawa i oni nie mieli obowiązku prawnego się na to zgodzić, ale mieli taką możliwość. Więc wystąpienie było jak najbardziej uzasadnione. W końcu to była największa tragedia po czterdziestym piątym roku. Tak uchwalił Sejm i Senat, gdzie większość ma obecna koalicja. Czyli krótko mówiąc, całkowity brak wyobraźni. W GRUNCIE RZECZY brak całkowitego zainteresowania i dalej, na wstępie całkowity brak reakcji na ten pognębiający się z każdym dniem skandal. Choćby sprawa miejsca katastrofy, miejsca tragedii i sprawa wraku. To jest wszystko rzecz powszechnie znana, a nasz rząd tylko udaje, że nic się nie stało. Nic nie wiadomo o jego bardziej zdecydowanych wystąpieniach w tej sprawie. Dochodzą wieści, że ktoś pojechał, że czegoś tam zażądał, ktoś zadzwonił, tylko to jest całkowicie lekceważone. Jednocześnie wmawia się nam, że następuje jakieś ocieplenie stosunków. Na czym to ocieplenie ma polegać. Na tym właśnie, że Rosjanie demonstracyjnie lekceważą polski rząd i Polaków. Bo to jest przecież demonstracyjne lekceważenie tego, co się dzieje wokół tej katastrofy. Jeżeli to jest ocieplenie, to najcieplejsze stosunki mieliśmy w czasach PRL- u. Nie wiem, czy Donald Tusk odpowiedziałby twierdząco na pytanie, czy do tego właśnie dąży. Sądzę, że by tutaj gwałtownie zaprzeczał. Fakty, niestety, na to wskazują, że mamy do czynienia z gigantycznym skandalem. Ale dochodzą dodatkowe elementy. Mamy sprawę katyńską. Z jednej strony Putin był rzeczywiście na tych uroczystościach. Gdyby te uroczystości były jednocześnie, to na pewno nie doszłoby do tego rodzaju katastrofy, więc to jest także element, nad którym warto się zastanowić i to jest jedna z moich przesłanek, że oni moralnie odpowiadają za tę katastrofę. Dosłownie mówię o Tusku i innych, ale w tej chwili tej sprawy nie podnoszę, jednak jest ona z całą pewnością dla całej tej kwestii istotna i zapominać o niej się nie powinno. Przemówienie Putina, wracając do głównego wątku, wątku Katynia, było zręcznie powiedziane, ale nie było to uderzenie się w pierś. I dalsze działania w stosunku do sprawy katyńskiej są takie same jak dotąd, tzn. w wysokim stopniu dwuznaczne z pewną tolerancją władz rosyjskich, które łagodnie mówiąc, nie są tolerancyjne wobec różnego rodzaju wystąpień, które w gruncie rzeczy charakter zbrodni katyńskiej podważają. Teraz zupełnie zasadnicza sprawa- ludobójstwo czy nie ludobójstwo. W dalszym ciągu w związku z tym zostaje sprawa odpowiedzialności, w dalszym ciągu nie ma dostępu do różnego rodzaju materiałów, a materiały dostarczane w gruncie rzeczy niewiele dają, i sumie jest ich niewiele. W sumie nie ma tutaj zmian. Natomiast na terenie Polski są zmiany. I to zupełnie zdumiewające. Ten pomnik w Osowie - rosyjska polityka historyczna jest prowadzona na polskim terytorium przez polskie władze. Tutaj mamy do czynienia z budową pomników żołnierzy, którzy nie byli normalną armią. Są także cmentarze przeciwników z różnych wojen, są także odpowiednie porozumienia międzynarodowe, natomiast w tym wypadku chodzi o pomnik takiej armii, która na swojej drodze mordowała, niekiedy w sposób bardzo okrutny, która miała na celu zniszczenie młodoodrodzonego państwa polskiego, a także zniszczenie wszystkich oświeconych warstw społecznych, czyli sprowadzenie tego społeczeństwa do poziomu takiego plemienia. Tak można to określić. To już było realizowane. Był rząd w Białymstoku, o którym się mówi, a także drugi, który miał za teren działania także Galicję. Przecież nie chodziło o odbudowę Polski nawet w ograniczonym okresie jako Polski komunistycznej. Nie było to tak, jakby chciano coś budować w rodzaju PRL-u. Było to coś, co w gruncie rzeczy nawiązywało do czasów rozbiorowych. Krótko mówiąc, budowa tego pomnika jest po prostu skandalem, bo gdyby przyjąć tego typu założenia, można by było budować pomniki tego rodzaju innym formacjom, np. niemieckim z okresu drugiej wojny światowej, tym najbardziej zbrodniczym. Powtarzam, założenie było takie samo. Tu zginęli ludzie i tu zginęli ludzie. To jest pytanie, co ci ludzie przedtem robili.
o. P. D: Panie premierze, wracając do zagadnienia polityki zagranicznej naszej Ojczyzny. Gruzja- państwo szczególnej troski śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, pańskiego brata. Na początku swojej prezydentury Bronisław Komorowski, zmienia politykę wobec Gruzji.
J. K: Tak zmienia politykę wobec Gruzji. Robi to w sposób demonstracyjny. To jest w ogóle znaczna część szerszego, ogólny trend. Jest ten słynny artykuł Sikorskiego jeszcze za życia mojego śp. brata o rezygnacji polityki jagiellońskiej skoninąd tej polityki jagiellońskiej nigdy nie było. To jest jakiś skrót myślowy, w tym wypadku w ogóle niewłaściwie zastosowany. To chodziło o powiedzenie Rosjanom, nie będziemy sie pchali do waszych stref. Uznajemy waszą strefę wpływów. Nie będziemy w waszym garnku próbowali mieszać. Polityka nie mająca żadnego uzasadnienia z punktu widzenia polskich interesów, a można powiedzieć przeciw skuteczna, dlatego, że polska pozycja wśród tych krajów, to jest można powiedzieć taki zasób znaczenia, dla Polski. Metoda podnoszenia znaczenia naszego kraju, jako swego rodzaju lidera regionalnego. To umacnia naszą pozycję także na zachodzie, w Unii Europejskiej, także wobec Stanów Zjednoczonych, a to z kolei w jakimś tam etapie, ale tutaj trzeba być ostrożnym, trzeba myśleć o okresach bardziej odległych, mogło by także posłużyć do lepszego ułożenia stosunków z Rosją. Tylko, że to jest taka droga, a nie droga prosto do Moskwy, gdzie na pewno będziemy potraktowani, na bardzo niskim, możliwie najniższym poziomie i tak to się właśnie dzisiaj dzieje, że polskie władze się bardzo nisko kłaniają i w zamian za to - jak to Rosjanie mówią knuty.
o. P. D: Panie premierze, nasza gospodarka Rzeczypospolitej Polskiej. Na stronie internetowej Ministerstwa Gospodarki i Skarbu Państwa odnajdujemy całą masę, spółek Skarbu Państwa, zakładów przeznaczonych do prywatyzacji. Konieczność, niezrozumiała linia działalność rządu czy tez rzeczywiście jeszcze coś innego?
J. K: Z jednej strony to co robiono w Polsce nie jeden raz. Taka prywatyzacja pod naciskiem sytuacji budżetowej. Najgorsze co można zrobić, było oczywiście wtedy. Partnerzy prywatyzacji, ci którzy kupują wiedzą, że jesteśmy w sytuacji przymusowej, a więc dają możliwie najniższe ceny. A w końcu jeżeli prowadzić prywatyzację, to po możliwie wyższych cenach, a nie po najniższych. Z prywatyzacją jest tak - przynajmniej taki jest pogląd naszej formacji politycznej, to próbowaliśmy realizować i realizowaliśmy w ciągu naszych niestety dosyć krótkich rządów. Otóż jest około 100 przedsiębiorstw, które mają charakter strategiczny i muszą być kontrolowane przez państwo. Resztę można sprywatyzować, ale trzeba je sprywatyzować w taki sposób, żeby to przynosiło możliwie największe zyski, przy czym w pewnych wypadkach, tam gdzie chodzi o interesy strategiczne, też może wejść element prywatyzacji przejściowej, częściowej takiej żeby państwo utrzymywało kontrolę, ale przez giełdę i w momentach, kiedy pozycja całej giełdy jest dobra. Wtedy można ściągać bardzo znaczne środki dla unowocześnienia, rozbudowy tych działów gospodarki. Na tym np. polegał nasz plan w odniesieniu energetyki. I ten plan realizowaliśmy. I wreszcie jest pewna ilość własności Skarbu Państwa, którą rzeczywiście należy sprywatyzować, możliwie szybko, najlepiej systemem aukcyjnym, bo to nie ma znaczenia z punktu widzenia interesów państwa, natomiast służy różnego rodzaju pasożytnictwu, tzn. to są częściowe udziały w niewielkich spółkach, które są łupem partyjnym w trakcie kolejnych kadencji, członkowstwa rad nadzorczych związanych z tymi udziałami są po prostu dzielone na zasadach całkowicie niemerytorycznych, trudno temu zapobiec i najlepiej jak najszybciej sprywatyzować, jak najszybciej się tego pozbyć. To jest łącznie - przynajmniej za naszych czasów - to był udział w 1000 kilku set tego rodzaju spółkach, i to sensu nie miało. Ale trzeba odróżniać to co jest ważne a co jest nie ważne, strategiczne sensus stricto np. energetyka, przedsiębiorstwa związane z przesyłem energii, czy przesyłaniem informacji. Trzeba odróżnić od takich rzeczy których nie warto prywatyzować, bo są srebrami rodzinnymi np. nasze najlepsze uzdrowiska - nie ma żadnych powodów by je prywatyzować, a właśnie są prywatyzowane w tej chwili, od rzeczy które są dla państwa bardziej obciążeniem, niż wartością, i w związku z tym trzeba umiejętnie, tzn., możliwie drogo ich się pozbyć.
o. P. D: Panie premierze, sprawa dosyć ważna, to sprawa przekazu informacyjnego, który dociera do społeczeństwa, a zatem pytam sie o nowy ład medialny. Od samego początku Platforma Obywatelska w sposób szczególny pod lupę wzięła działalność mediów, bo bardzo zależało im na działalności mediów, propozycje nowej ustawy medialnej, Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji dzisiaj już w nowym składzie, nowy układ w mediach publicznych, zamieszanie wokół abonamentu, niewystarczająca pula pieniędzy zagwarantowana w ustawie na funkcjonowanie mediów publicznych - i także panie premierze sprawa dotycząca mediów w których dzisiaj się spotykamy: Radia Maryja i zapowiedź możliwości odebrania statusu nadawcy społecznego wypowiedziana przez nowego przewodniczącego Rady, który kiedy Rada nie jest ukonstytuowana zarządza monitoring tego radia, i już wtedy zapowiada możliwość odebrania statusu nadawcy społecznego Radiu Maryja.
J. K: Proszę Ojca tutaj Ojciec dotknął sprawy zupełnie podstawowej, z punktu polskiej demokracji. Nie ma demokracji bez równowagi medialnej. Polskie społeczeństwo jest podzielone, różnorodne, są różne poglądy, i jest dzisiaj ten mocny podział na dwie strony. Ostanie wybory pokazały, że są one mniej więcej równe, jeżeli chodzi o ilość osób popierających poszczególne opcje. Mówię tutaj o wyniku drugiej tury wyborów prezydenckich. I ta strona, która wygrała te wybory a przedtem wygrała wybory parlamentarne wyraźnie dąży do tego i niemalże nie potrafi tego ukryć, przesłonić, żeby przejąć całkowitą, kontrolę nad obiegiem informacji, żeby tutaj doprowadzić do takiej sytuacji w której, oddziaływanie na świadomość społeczną - to sprawa w dzisiejszym świecie najbardziej podstawowa, elementarna jeżeli chodzi o kształt życia publicznego, było w istocie monopolem. Monopolem nie jakiegoś konkretnego biura prasy KC PZPR jak to kiedyś było, ale monopolem pewnego środowiska. To jest troszkę rozproszone, to jest inaczej zorganizowane, ale sens jest w gruncie rzeczy taki sam. Nieco inaczej to się robi, tzn. . do audycji politycznych zaprasza się tego jednego opozycjonistę, trzech zwolenników obecnego reżimu, obecnej władzy i jeszcze dziennikarza, który też jest zwolennikiem obecnej władzy, i następnie mówi się, że to przecież jest przestrzegania zasad demokratycznych, zasad pluralizmu. Otóż to nie jest żadne przestrzeganie, to jest pozór, bo ten człowiek, który nawet jeżeli jest bardzo sprawny niewiele może tam społeczeństwu tam przekazać, a poza tym ten typ przekazu jest z natury rzeczy jest zakłócony, bo te kłótnie tak naprawdę niczego społeczeństwu nie pokazują. Nieustanne ataki na ten sposób publicystyki politycznej, który jest właśnie w Radiu Maryja. Takie rozmowy jak my tutaj w tej chwili prowadzimy, gdzie jest możliwość powiedzenia czegoś, a nie przekrzykiwania się nawzajem, przerywania sobie itd. I to jest taki stan, który był budowany już od dawna, przede wszystkim przy pomocy prywatnych nadawców, ale, który miał swoje luki. Luką była przez jakiś czas telewizja publiczna, luką jest z całą pewnością Radia Maryja i niektóre inne mniejsze media. Dzisiaj, po tym ostatecznym zwycięstwie w wyborach prezydenckich najwyraźniej za to się zabrano. Jeżeli chodzi o telewizję publiczną to już mamy nową ustawę i drogę do tego żeby pod hasłami odpolitycznienia - które zawsze się stosuje, w istocie telewizję publiczną wepchnąć do tzw. głównego nurtu, czyli właśnie tego, który podtrzymuje obecny stan stosunków w Polsce. Z drugiej strony czyni jawne zamachy na innych. To co ostatnio mówił pan Dworak to mi zupełnie przypomina rolę cenzury, bo on ocenia w jaki sposób dziennikarze mają postępować, tutaj była mowa między innymi o relacjach spod krzyża pod pałacem prezydenckim, kto postępował, kto postępował dobrze, a kto źle...TVN niezupełnie dobrze, ale nieporównywalnie lepiej niż telewizja publiczna. TVN po prostu fałszował ten obraz. Pokazywał agresję ze strony tej garstki na ogół nie młodych ludzi, którzy bronili krzyża, a nie ze strony tej chuliganerii, która atakowała, obrażała, profanowała, itd... Ci z telewizji publicznej jeszcze nie do końca zmienionej, byli bardziej obiektywni, chociaż też można by oczekiwać więcej, pokazywali ten obraz adekwatnie w stosunku do tego co było naprawdę, to już zostali potępieni. I jeszcze te zapowiedzi wobec Radia Maryja. Pan Dworak powinien się zastanowić, gdzie żyje, jak mu tęskno do czasu PRL, chociaż był w opozycji i wtedy go poznałem, to wydawało się, że jednak wolałby zmianę. A dzisiaj okazuje się, że woli powrót tego co było kiedyś, tyle, że w lepszych warunkach dla siebie, bo on jest producentem telewizyjnym, to samo przez się jest skandalem, żeby na czele tego rodzaju instytucji stał producent telewizyjny, tyle, że ja działem w opozycji i naprawdę nie po to, żeby się po zmianie w Polsce się wzbogacić i mieć jakieś monopole, tylko po ty by Polska była wolna. I apelowałbym bym do pana Dworaka by traktował swoją misję w ten sposób, a może przede wszystkim żeby się zastanowił czy tutaj nie ma konfliktu interesów i żeby się wycofał z tej roli, bo już się w niej kompletnie skompromitował. Ten wywiad, ta zapowiedzi są całkowitą kompromitacją i powinny prowadzić do jakiej formy do moralnej odpowiedzialności.
o. P. D: Panie premierze, jeszcze jedno pytanie tej najbliższej perspektywy: Polska A i Polska B. To podział realny czy mit polityczny? Z tym pytaniem związane z jakim programem Prawo i Sprawiedliwość pójdzie do wyborów samorządowych, tych wyborów, które już przed nami.
J. K: Polska A i Polska B, a może nawet Polska C czasem to nie jest mit. To jest fakt. Bardzo łatwo go wykazać przy pomocy statystyk. W dniu dzisiejszym w Drohiczynie mieliśmy konferencję na temat wschodu. Tam była taka mapa Polski, która pokazywała poziom PKB - produktu krajowego brutto, czyli w pewnym skrócie myślowym jest to, co się rocznie "na głowę" produkuje, czyli bogactwo wytwarzane w poszczególnych częściach kraju na głowę jednego mieszkańca. W ten sposób ocenia się bogactwo państwa. Otóż to jest taka mapa, która jest mniej więcej płaska, z tym, że z wyraźnie przechylona w stronę wschodu. Czym dalej na wschód tym gorzej. To jest pewne uproszczenie. I na tej mapie są góry, wielki szpic - to jest Warszawa, gdzie dochód na głowę jest wyższy niż w Unii Europejskiej, są inne tylko już mniejsze w dużych miastach, metropoliach. Metropolie na wschodzie to są już tylko takie wzgórki a reszta jest znacznie niżej. I tutaj są dwa modele rozwoju. Uczenie to nazywając, bo takiego języka Platforma Obywatelska używa w swoich dokumentach. Jest to model polaryzacyjno - dyfuzyjny, czyli jeszcze bardziej podpierajmy te metropolie, niech będą jeszcze bogatsze, a potem będzie się to rozszerzało. Będzie dyfuzja. I jest model nasz, który prowadzaliśmy w życie, który sprowadzał sie do tego, aby nie czekać na żadne dyfuzje, bo obserwując inne kraje te dyfuzje nie zachodzą. Mamy kraje gdzie są bogate metropolie i biedne prowincje, tylko przy pomocy środków europejskich ale też innymi metodami wspierajmy te okręgi mniej rozwinięte, nie z własnej z resztą winy, bo to jest efekt decyzji komunistów, którzy tu inwestowali, a w innych miejscach nie inwestowali. I doprowadzajmy do tego, żeby to się wyrównywało, oczywiście to zawsze będzie proces rozłożony w czasie bo tego nie da się zrobić z roku na rok, czy z dziesięciolecia na dziesięciolecie, ale twórzmy taką perspektywę i to nie zbyt odległą i nie jakąś za 50 lat, ale za 15, 20.
Tu jest zasadniczy spór, jeden z wielu zasadniczych sporów, ale może dzisiaj w wyborach samorządowych szczególnie istotnych sporów między nami a PO. Ogromna większość mieszkańców Polski jest zainteresowana, myśli o swoich interesach, mówiąc najprościej o swoich kieszeniach, tym naszym modelem rozwoju, bo naprawdę tych metropolii jest niewiele i niewielka część społeczeństwa polskiego w tych metropoliach mieszka. Natomiast cała reszta szczególnie ci na wschodzie, ale także ci na zachodzie, są zainteresowani, żebyśmy dbali o zrównoważony rozwój. No tak to się nazywa i my będziemy się o ten zrównoważony rozwój starali, także poprzez to, co wiąże się z najbliższymi wyborami, a więc przez zabiegi o to, żeby w pewnej części województw przejąć władzę, bo to też daje możliwość uprawiania takiej polityki. Oczywiście nie w takiej skali jak wtedy, kiedy się ma władzę w całym pastwie, ale jednak można zdziałać wiele i my chcemy w tym kierunku działać, w imię takiej zasady zupełnie elementarnej. Jest jedna Polska, jest jeden Naród polski i wszyscy Polacy muszą mieć równe prawa, równe szanse. Na tym polega z jednej strony sprawiedliwość, a sprawiedliwość jest podstawą solidarności, a solidarność jest podstawą funkcjonowania Narodu, wspólnoty narodowej, nie ma wspólnoty narodowej bez solidarności.
Pytania Słuchaczy
Ewa z Radomia: Serdecznie pozdrawiam ojca i bardzo się cieszę, że jest z nami pan premier. Zbliżają się wybory samorządowe i chciałam zapytać, czy pan Czesław Bielecki ma szanse zostać prezydentem w Warszawie, skoro mówi, że wolałby startować z listy PO, czy nie lepszym kandydatem byłby pan Szeremietiew?
J. K.: Otóż pan Czesław Bielecki jest rzeczywiście członkiem PiS i bardzo wyraźnie powiedział, że bliżej mu do PiS, niż do PO, więc nie wiem, skąd pani, która przed chwilą dzwoniła, czerpie tę wiedzę, że chciałby kandydować z listy PO, to po pierwsze. Po drugie, uznaliśmy, że to jest kandydat na tyle energiczny i jednocześnie mający szansę na poparcie tej części społeczeństwa, która nie popiera PiS, a wiadomo, jakie są wyniki w Warszawie, że trzeba go wystawić po prostu dlatego, żeby skończyła się ta zupełnie fatalna dla Warszawy władza pani Gronkiewicz-Waltz. Tu trzeba po prostu kierować się tą zasadą- zmieńmy istniejącą władzę, bo ona jest najgorsza jaką można sobie wyobrazić i Czesław Bielecki daje tutaj duże możliwości. Czy wygra, oczywiście tego nie wiemy, ale jakieś możliwości ma. Przy całym szacunku i takiej osobistej sympatii wobec pana Szeremietiewa, on by takich szans nie miał z całą pewnością. W związku z tym ten cel generalny, który sobie stawiamy nie zostałby zrealizowany.
Pan Piotr
Panie premierze, jeżeli można jedno pytanie. Państwa ideologia i przemyślenia często są dzikie, zarówno dla mnie, jak i w kręgu moich przyjaciół. Natomiast zastanawiam się, czy o tych trudnych sprawach nie można było mówić językiem bardziej, po pierwsze łagodnym, delikatnym, pozbawionym takiej napastliwości i agresji. Sądzę, że byłby to dobry pomysł, żeby przekonać wielu mieszkańców naszego kraju do często bardzo racjonalnych pomysłów i przemyśleń. Pytanie jest związane w związku z tym z formą komunikowania bardzo ważnych treści i drugie pytanie i równocześnie w jakiś sposób sugestia związana z najbliższym czasem, czy pan premier jest skłonny, nawiązując do kwestii budowy pomnika w Warszawie, rozważyć inną formę upamiętnienia pamięci pana prezydenta i innych osób, które zginęły w katastrofie, co służyłoby ludziom.
J. K. Ja bym może najpierw wyjaśnił pewną sprawę generalną. To co jest w Polsce agresją, jest definiowane przez tzw. główny nurt, czyli ten, który wspiera nie tyle nawet obecną władzę, chociaż to władzę też, co cały zespół stosunków społecznych, kształt stosunków społecznych, jakie mamy dzisiaj w Polsce. Każda prawda, która jest odrzucana, która jakoś godzi w interesy tych, którzy dzisiaj dominują, jest traktowana jako agresja. Czyli rezygnacja z agresji tak jakby to było przyjmowane przez tych, którzy to definiują oznaczałaby po prostu rezygnację z naszego programu. Przecież my używamy języka nieporównanie łagodniejszego niż PO, która nas nieustannie, niekiedy bardzo brutalnie, obraża. Potrafiła nawet na prawdziwą informację przekazaną przez ś.p. Grażynę Gęsicką odpowiedzieć słowami, że ona się prostytuuje politycznie, a mimo wszystko jesteśmy oskarżani o agresję. Ja bym pana Piotra bardzo prosił, żeby się temu przyjrzał."
Na zalinkowanej stronie można obejrzeć audycję nadaną przez TV Trwam:
http://forum.fronda.pl/?akcja=pokaz&id=3636890
- Zaloguj się, by odpowiadać
2 komentarze
1. @
"Otóż pan Czesław Bielecki jest rzeczywiście członkiem PiS i bardzo wyraźnie powiedział, że bliżej mu do PiS, niż do PO, więc nie wiem, skąd pani, która przed chwilą dzwoniła, czerpie tę wiedzę, że chciałby kandydować z listy PO, to po pierwsze. Po drugie, uznaliśmy, że to jest kandydat na tyle energiczny i jednocześnie mający szansę na poparcie tej części społeczeństwa, która nie popiera PiS, a wiadomo, jakie są wyniki w Warszawie, że trzeba go wystawić po prostu dlatego, żeby skończyła się ta zupełnie fatalna dla Warszawy władza pani Gronkiewicz-Waltz. ....... W związku z tym ten cel generalny, który sobie stawiamy nie zostałby zrealizowany. "
To są argumenty? że bliżej mu do PIS niż PO, temu karierowiczowi?
To amatorszczyzna i szkodnictwo. To jakieś żarty z elektoratu.
Tam nie ma doradców? A może ktoś dał kasę na kampanię?
Przecież to wpuszczanie wilka w stado, po prostu inne służby i lobby dostaną działki i pozwolenia.
Zadnych warunków, żadnej wizjii? Nic elektorat nie wie, tylko tyle co u Stokrotki, że już mu konserwator nie przeszkodzi. Akurat konserwatorzy to ostatnia służba która stoi na straży polskiej kultury, bo żydzi się na konserwację nie pchali i wiem co mówię, bo mam do czynienia z konserwatorami, to uczciwi i kulturalni ludzie nauczeni etosu pracy. Aż miło wejść do ich biura, nie ma kolejek, ani przerostu urzędników, wszystko szybko można załatwić u jednej osoby, jeszcze herbaty się napić i pogadać i bronią dziedzictwa jak lwy.
Nie mogli wziąć konserwatora zabytków na prezydenta? Chociażby tego z Krosna, który jest wybitnym, wszechstronnym i mądrym człowiekiem, bardzo elokwentnym i charyzmatycznym, a przede wszystkim katolikiem. Czemu Kaczyński się nie zapyta w necie ludzi?
To nadal rozbiór Polski.
Celem jest utrzymanie się u władzy jak widzę, po naszym trupie.
Widzę, że trzeba zakładać trzecią partię, bo PIS ma nas w d....
To samo słyszałam kilka lat temu w wywiadzie dla RM, kiedy zadzwonił prof. Kozłowski z konkretnymi projektami dla Polski, z geotermią, gazowaniem węgla w kopalniach, ropą.
Kaczyński mu powiedział, że jego eksperci uznali to za nieopłacalne. 20 lat pracy całego zespołu geologów i inżynierów z AGH jest teraz po cichu sprzedawane Niemcom i Amerykanom.
Czy on jest ignorantem, czy zdrajcą?
www.powstanie-warszawskie-
2. Dylemat