Wojciech Jasiński, poseł PiS do dziennikarzy: "Będziecie dowiadywać się, co robimy w swoim czasie. Niektórzy koledzy mieli zwyczaj paplać na lewo i prawo o naszych planach i nic dobrego z tego nie wynikało".

Wyrwana z kontekstu, mimo wszystko dość spójna i logiczna deklaracja. Zwłaszcza, gdy zważymy, co się ostatnio działo wokół PIS, jak nieodpowiedzialnie zachowywali się niektórzy kojarzeni z tą formacją politycy. Każda nowoczesna partia musi dbać o dobrą, zgodną komunikację z elektoratem, czy szerzej- ze społeczeństwem. Odbywa się to siłą rzeczy za pośrednictwem mediów. To elementarz, powiedziałby Eryk Mistewicz, ekspert w dziedzinie marketingu politycznego XXI w. Miesiącami wszelkiej maści politolodzy, socjologowie i inni wybitni naukowcy drążyli temat staroświeckich metod uprawiania polityki w PIS, to miał być główny powód niemożności przełamania przez J. Kaczyńskiego hegemonii Platformy Obywatelskiej. Dziś sama zapowiedź zmian (idących w kierunku tych "nowoczesnych", zaproponowanych przez ekspertów) wywołuje oburzenie:

W. Kumór
: Co jest? To po to PiS bierze miliony z państwa, byśmy, obywatele, dowiadywali sie "w swoim czasie"? To przecież kpina. (pisownia oryginalna)

Obywatele "w swoim czasie" dowiedzieli się też np. o aferze Rywina; wtedy to- rzecz jasna- nie była kpina. Michnik i spółka za swoją ciężka, codzienną pracę nie czerpią dochodów z kasy państwowej, jak Kaczor. A interes publiczny? "Gazeta" potrafi go niezwykle sprawnie dostosować do interesu własnego.

Przykład z ostatniego tygodnia:

Schwarzcharakterem została "nadziana" sierota Marta Dubieniecka- Kaczyńska, która długo nie czekała, by "zainkasować" okrągłą sumkę po zmarłych tragicznie rodzicach...

Ikoną stylu, elegancji, postępu jest- wg. "Wysokich Obcasów"-...Monika Jaruzelska. Promocja nowoczesnego "życia w pojedynkę" (ach, ile "Wyborcza" wkłada wysiłku w walkę z problemem przyrostu naturalnego!) nieprzypadkowo odbywa się za pośrednictwem zwierzeń ciepłej, miłej, przyjaznej córki "Generała"...

Oczywiste, że dzieci za rodziców nie odpowiadają. W "Wyborczej" (na szczęście) o tym wiedzą doskonale.