Krzywonos potrzebna, by zakryć prawdę o Annie Walentynowicz - Krzysztof Wyszkowski
- Henryka Krzywonos jest osobą, która wyznaje zasadę, że cel uświęca środki - mówi portalowi Fronda.pl jej znajomy, Krzysztof Wyszkowski.
Fronda.pl: Henryka Krzywonos obroniła honor „Solidarności”?
Krzysztof Wyszkowski*: Trudno jest mówić o honorze Pani Henryki Krzywonos, którą znam osobiście i nawet dosyć lubię. Jednak, delikatnie mówiąc, jest to ostatni człowiek, który może wypowiadać się w sprawie honoru i godności solidarnościowej. Mam w pamięci pewien incydent z nią związany ze strajku w 1980 roku, który daje mi podstawy, by odmawiać jej prawa do obrony honoru "Solidarności".
O jaki incydent chodzi?
W aktualnym wydaniu biuletynu IPN jest krótka notatka na temat pewnych okoliczności, które stawiają Panią Krzywonos wobec bardzo poważnych podejrzeń. I niech to Panu wystarczy.
Obrońcy jej słów przekonują, że jej wystąpienie, w którym zaatakowała Jarosława Kaczyńskiego, nie było w ogóle polityczne a właśnie miało na celu obronę honoru „Solidarności”.
To jest zasadne w tym sensie, że Henia Krzywonos jest po prostu niemądrym człowiekiem. Może jest dobrą osobą. Opiekuje się dziećmi w założonym przez siebie domu dziecka. Bywałem w tym domu i naprawdę jej matkowanie tym dzieciom było wspaniałe. Jednak nie można tego mieszać z jej ostatnim wystąpieniem. Nie jest ona osobą niepolityczną. Pamiętam jak podczas jednego z naszych spotkań odebrała ona telefon od Jolanty Kwaśniewskiej. Kiedy zszokowany zapytałem ją, czy utrzymuje kontakty z Kwaśniewską, ona odpowiedziała mi, że to jej serdeczna przyjaciółka i daje pieniądze na jej dom dziecka. Niestety, Henia jest osobą, która wyznaje zasadę, że cel uświęca środki. Przedwczoraj Henryka Krzywonos popełniła rzeczy okropne i podłe. Ona dobrze wie, kto w strajku w 1980 roku był ważny oraz kto decydował o nastrojach i kierunku rozwoju wydarzeń. Taką osobą była Anna Walentynowicz. Henia Krzywonos wynajęła się po prostu do odgrywania roli bohaterki Sierpnia '80. W ubiegłym roku została nawet okrzyczana kobietą XX-lecia. Niewątpliwie ten tytuł bohaterki Polaków czasów najnowszych należy się takim ludziom jak Anna Walentynowicz. Natomiast Krzywonos - hałaśliwa, krzykliwa i agresywna kobieta została użyta jako narzędzie propagandy po to, by zagłuszyć prawdę o prawdziwej bohaterce - Annie Walentynowicz.
Nie umniejsza Pan jej roli w strajku? To nieprawda, że zatrzymała tramwaj i tym samym dała sygnał do rozpoczęcia strajku pracowników gdańskiej komunikacji?
Henryka Krzywonos nie odgrywała żadnej roli w tym strajku. Odsyłam do biuletynu IPN, gdzie jest podane dokładnie, jak przebiegał ten strajk. Wiem, o czym mówię, bowiem znam bardzo dobrze Zenona Kwokę, człowieka, który prowadził ten strajk, który zresztą opublikował wspomnienia na ten temat. Krzywonos jest hałaśliwym, narzucającym się człowiekiem. Dlatego została przyjęta do MKS-u, ale nie spełniała tam żadnej istotnej roli.
A zatrzymanie tramwaju?
Tramwaje zostały zatrzymane w zajezdniach tramwajowych. Ona go zatrzymała, ponieważ nie było prądu w sieci.
Teraz po zaatakowaniu Jarosława Kaczyńskiego stała się wielką gwiazdą medialną.
Duża część decydentów w mediach polskich wywodzi się ze struktur komunistycznych. Na tym zbudowany jest cały system medialny w Polsce. W tej chwili te same siły przejmują telewizję publiczną. Wiarygodność propagandy, którą te media prezentują, jest żadna. Nic dziwnego więc, że osoba atakująca Kaczyńskiego staje się gwiazdą medialną. Henryka Krzywonos zarzuciła Jarosławowi Kaczyńskiemu, że skłamał mówiąc o roli Lecha Kaczyńskiego w przebiegu strajku. Otóż Henryka spędzała w Stoczni sporo czasu, ale nie zawsze była w stanie, powiedzmy, rejestrować sytuację i musiałem nawet w takiej sprawie interweniować.
Również Lech Wałęsa zarzucił Jarosławowi Kaczyńskiemu kłamstwo i zanegował jego przynależność do „Solidarności”. Natomiast, jego zdaniem, śp. Lech Kaczyński był nic nie znaczącym doradcą podczas strajku i wykładał robotnikom komunistyczne prawo pracy, które Wałęsa starał się obalić. Czy to jest pisanie historii na nowo?
W słowach Wałęsy jest tyle samo prawdy co w tym, że Lech Wałęsa nie był tajnym współpracownikiem SB. Lech Kaczyński był wybitnym działaczem Wolnych Związków Zawodowych i był również wybitnym uczestnikiem strajku sierpniowego. Wałęsa czy Bogdan Lis, którzy zaprzeczają, że Lech Kaczyński odgrywał ważną rolę w strajku, po prostu kłamią. To jest obrzydliwe gdy ludzie, którzy związali się z komunistami i zbudowali swoje kariery na współpracy z właścicielami PRL, dzisiaj fałszują historię. Byłem obecny podczas strajku dłużej niż Lis i wiem o roli Lecha Kaczyńskiego. Usiłowaliśmy nakłonić Mazowieckiego, żeby przyjął go do komisji ekspertów. Mazowiecki się temu przeciwstawił twierdząc, że to jest zespół, który się zna i mają już swoje uzgodnienia. On nie chciał człowieka od nas, by nikt nie kontrolował ich od wewnątrz. Nie chcieli żadnego świadka negocjacji ze stroną rządową nie będącego z ich środowiska. Gdyby nie niespodziewany przyjazd doradców, inspirowany moim zdaniem przez SB, to Lech Kaczyński byłby jednym z najważniejszych członków komisji. Jeden z agentów donosił zresztą SB, że ja zaproponowałem wcześniej powołanie komisji ekspertów, w skład której miał wchodzić m.in. Bogdan Borusewicz czy Mariusz Muskat. Ten agent połączył jednak tę komisję z komisją Mazowieckiego. Ja jednak proponowałem powołanie komisji ekspertów spośród ludzi, którzy byli działaczami Wolnych Związków Zawodowych.
Wałęsa mówi dziś, że „Solidarność” powinna zwinąć sztandary i zajmować się problemami ludzi pracy pod szyldem np. „Solidność”. Czy „Solidarność’ jest dziś upolitycznionym związkiem zawodowym?
Na takie argumenty powinno się odpowiedzieć, że Lech Wałęsa powinien zmienić nazwisko na Lech Bolek. Współczesna "Solidarność” ma wszelkie możliwe prawo do tego, żeby reprezentować dawną „Solidarność”. Jaki jest związek między Polską Mieszka I a III RP? Uznajemy ciągłość państwa. Ta sama ciągłość obowiązuje „Solidarność”. A zarzut, że związek jest upolityczniony nie jest niczym nowym. Dziś mówi się, że popiera on PiS, ale gdyby związek popierał układ postkomunistyczny i szedł na pasku agentów oraz dochował wierności Okrągłemu Stołowi, Wałęsie, Bujakowi i wszystkim ludziom, którzy sprzedali związek i znaczki „Solidarności” na aukcji żony Kiszczaka, to byłby chwalony. Wtedy byłby wspaniały i nie byłby rzecznikiem „nienawiści”. To, co robi Wałęsa czy Tusk, jest odrażające. Ten, kto ich krytykuje i śmie narzekać na obecne rządy, jest - ich zdaniem - rzecznikiem „nienawiści”. Zresztą te przypisywanie wszystkim dookoła nienawiści czy obsesji jest typowe dla komunistycznych specjalistów od psychoanaliz. Ten język psychiatrii używany do zniszczenia konkurentów politycznych jest znamienny.
Ale może wybuczenie Donalda Tuska przez związkowców było jednak przesadą?
Absolutnie nie! Ten człowiek powiedział rzecz odrażającą, wstrętną i podłą. Pamiętam Tuska jako młodego chłopca, którego traktowałem jak miłego człowieka, który dojrzewa świadomościowo i jego krytykę wobec polskości brałem jako niesforność i bunt typowy dla okresu dojrzewania. Myślałem jednak, że potem okrzepnie i do głosu dojdzie u niego zdrowy rozsądek. Zakładałem również w tym uczciwość i szlachetność, a okazało się, że ten człowiek zakonserwował swoją małość i miałkość. Jego oskarżenia, że dzisiejsza „Solidarność” nie ma 10 milionów członków, są obrzydliwe, ponieważ on sam był po '89 roku rzecznikiem walki ze związkami zawodowymi.
Niektórzy jednak zwracają uwagę, że nie powinno się organizować takiej uroczystości razem z działającym związkiem zawodowym, który ze swej natury musi być w konflikcie z rządem. Może należało oddzielić historyczny związek od tego obecnego podczas uroczystości 30-lecia „Solidarności”?
A kto jest tym historycznym liderem? TW "Bolek"? TW "Święty"? Czy może gromada innych tajnych współpracowników oraz gromada oportunistów, którzy się utuczyli na układzie okrągłostołowym?
Czy można już dzisiaj legalnie nazywać Lecha Wałęsę TW "Bolkiem"?
Tak. To jest rzeczywista wartość tego procesu (gdański sąd odrzucił pozew Lecha Wałęsy przeciw Krzysztofowi Wyszkowskiemu, który w 2005 roku nazwał byłego prezydenta "Bolkiem”- przyp. Ł.A) i jego dorobek. Po 5 latach sąd oficjalnie i urzędowo orzekł, że stwierdzenie, iż Lech Wałęsa był tajnym współpracownikiem SB o pseudonimie "Bolek", jest zgodne z prawdą. Wyrok jest dowodem rzetelności sędzi prowadzącej proces i sukcesem uczciwych historyków, takich jak dr Sławomir Cenckiewicz. Jest przełomowy bowiem jest błogosławieństwem dla wolności badań naukowych i wolności słowa pod rządami reesbekizacyjnych rządów Donalda Tuska. Sąd nie zajmował się tym, czy Wałęsa był TW "Bolkiem", ale tym, czy moje słowa naruszają jego godność osobistą. Skoro sąd uznał, że nie naruszyłem dóbr osobistych Wałęsy to znaczy, że mówiłem prawdę.
Czy po 30 latach od powstania „Solidarności”, tych wszystkich kłótniach, jakie obserwujemy od lat pomiędzy ludźmi związku oraz rzeczywistości III RP, może Pan powiedzieć, że warto było walczyć?
Mam 63 lata i wiem, że wybory życiowe nie są kwestią chłodnego rozumu. Takich wyborów dokonuje się pod wpływem emocji. To trochę jest tak jak z zakochaniem się. Przystępując do zorganizowanej działalności antykomunistycznej byłem pełen wiary w możliwość osiągnięcia dobra. To było trochę podobne do chrześcijańskiego niesienia prawdy między ludzi po to, by doprowadzić do wspólnego katharsis i wyzwolenia. Miłość do Ojczyzny i troska o dobro własnego narodu napędzały nas wtedy. Teraz wiem, że byłem pijanym dzieckiem we mgle; biednym głupcem, który nie wiedział, na co się porywa i z jakimi potęgami ma do czynienia. Jednak nie żałuję moich czynów. Zrobiłem całą masę błędów i okropnych głupstw. Mam poczucie wielkiej winy w stosunku do własnej Ojczyzny i Polaków. Rozpoznaję skalę własnej odpowiedzialności za nieszczęścia, które na Polskę spadły w postaci np. mitu Lecha Wałęsy. Przyłożyłem rękę do wielu okropnych rzeczy, ale z drugiej strony mogę się tłumaczyć, że działałem w dobrej wierze. Chciałem dobrze.
Rozmawiał Łukasz Adamski
*Krzysztof Wyszkowski - współzałożyciel Wolnych Związków Zawodowych, uczestnik strajków w Stoczni Gdańskiej w 1980 roku. Dziennikarz i publicysta.
http://fronda.pl/news/czytaj/krzywonos_potrzebna_by_zakryc_prawde_o_annie_walentynowicz
- Zaloguj się, by odpowiadać
1 komentarz
1. Seksualne wybryki pijanej Krzywonos
Seksualne wybryki pijanej w sztok Henryki Krzywonos podczas Strajku Sierpniowego w 1980 roku
Przyzwyczailiśmy się już, że w III RP tzw. elity są nimi tylko z nazwy. Jest to efekt „pokojowej rewolucji”, jak nazwał proces transformacji ustrojowej Jacek Kuroń w dedykacji dla Czesława Kiszczaka. Ten proces najlepiej opisali Sławomir Dąbrowski i Adam Glapiński w 2000 roku: „W czasie obrad okrągłego stołu ustalono, iż komuniści nie zostaną rozliczeni ze swojej działalności, a ich wpływy polityczne w państwie nie zostaną naruszone. Jednocześnie przyjęto, że w systemie postkomunistycznym podstawową klasą właścicieli w Polsce będzie środowisko komunistyczne oraz ludzie wywodzący się ze służb specjalnych. Dlatego po 1989 roku w sferze gospodarczej błyskawicznie postępowało uwłaszczanie się komunistów na majątku narodowym i przejmowanie przez nich na własność kolejnych firm i banków. Natomiast w sferze politycznej zablokowano desowietyzację, dekomunizację i lustrację. Dzięki temu czołowi politycy komunistyczni stali się na następne lata gwiazdami demokracji i autorytetami moralnymi…”. Sprawa TW Bolka, którym był Lech Wałęsa, miejmy nadzieję, jest definitywnym końcem tego okresu. Ale jeszcze w dalszym ciągu w polskim życiu publicznym jest wiele figur, które powinny z niego zniknąć raz na zawsze, a prawda o nich powinna zostać jak najszybciej ujawniona. Choćby prawda o Henryce Krzywonos. Specjalnie dla Nowego Polskiego Show Krzysztof Wyszkowski opowiada o… seksualnych wybrykach pijanej Krzywonos, które miały miejsce podczas słynnego Strajku Sierpniowego w 1980 roku. „Cynicznie wynajmuje się do najpodlejszej roli i kłamie publicznie” – mówi o posłance PO Wyszkowski, tłumacząc powody, dla których zdecydował się opowiedzieć tę historię. Posłuchajcie. Naprawdę warto: http://nowypolskishow.co.uk/seksualne-wybryki-henryki-krzywonos-podczas-...
.......................................................................................................................
Nie przewidziałem tego, że to kobieta-kolos, kawał baby, i oni ją nieśli, ona się tam jakoś ruszała, trochę niewygodnie, zmęczyli się i nie donieśli jej do tego płotu. Porzucili ją w jakichś krzakach. Wyśpi się, wytrzeźwieje, sama się zabierze. Traf chciał, że jakieś poł godziny potem, taki mój kolega, członek Komitetu Obrony Robotników, który przyjechał parę godzin wcześniej z Warszawy tajnie, żeby zebrać informacje [...] miał jechać do Warszawy, by rozpowszechnić tam, przekazać te wiadomości. No i chciał wyjść tak, żeby milicjanci czy esbecja tam pod bramą, czy tam gdzie oni czatowali, gdzie wszyscy wychodzili, żeby tam się nie narazić, żeby mu tego nie zabrano. Więc on też się skierował w kierunku Motławy do tych dziur. To była noc... [...] ona leżała na brzuchu i on przeraził się z początku, że to trup, że to ktoś kogoś zamordował, bo to młody wrażliwy chłopak. W związku z czym odwrócił ją na drugą stronę, żeby zobaczyć, co jest. Ona zionęła alkoholem, ale właśnie, jak to jest, kulturalny człowiek, zobaczył, że to jest pani Krzywonos, nie wiedział, co myśleć, ale uznał, że nie można jej tak zostawić. Nie wiedząc o tym, że ona właśnie została wyniesiona specjalnie. Poleciał znowu, znalazł tam gdzieś na murach, bo to było blisko murów stoczniowych, jakichś innych chłopaków ze straży stoczniowej i przywlekli ją z powrotem. Ją tam gdzieś na podłodze położyli i ona się tam przespała i znikła na jakiś czas. Po jakimś czasie wytrzeźwiała i wróciła".
http://niezalezna.pl/76912-wyszkowski-o-seksualnych-wybrykach-krzywonos-...
http://wola44.wordpress.com/ >>> http://dokumentalny.blogspot.com/