Przemówienie prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego na zjeździe 'Solidarności'

avatar użytkownika Maryla

Wiem, że przemawiam niejako w zastępstwie mojego śp. brata. Wiem, że gdyby nie przedwczesna, tragiczna śmierć, byłby tutaj, przemawiałby tutaj, sądzę, że miałby bardzo wiele do powiedzenia. Nie ma go już wśród nas. Ale nawiążę do słów pana przewodniczącego Śniadka wypowiedzianych na pogrzebie: Lech Kaczyński był człowiekiem "Solidarności" przez 30 lat. I pozostał człowiekiem "Solidarności" także wtedy, gdy pełnił wysokie funkcje państwowe i kiedy był prezydentem Rzeczypospolitej. Pamiętajcie o nim, bo jego misja wskazuje na to, że idea "Solidarności" trwa, jest nieśmiertelna.

Jej przesłanie to wolność - i ta odnosząca się do wspólnoty, wolność narodu, i indywidualna wolność od opresji, od przymusu, a więc wolność od czegoś, czego nie akceptujemy - ale także wolność do uczestnictwa, do współdziałania, do współdecydowania.
 

"Solidarność" była ruchem republikańskim. To była w tych dawnych czasach republikańskość specyficzna, skupiona wokół zakładu pracy, skupiona na solidarności między zakładami, między zawodami, między grupami społecznymi. Nie mogło być inaczej, bo tak wyglądała struktura społeczna realnego socjalizmu. Ale to była właśnie republikańskość.



I dziś mamy sytuację, którą można opisać tak: jest w Polsce wolność, ułomna, z przywilejami dla jednych, z dyskryminacją dla innych, ale jest. Pozostaje natomiast to republikańskie wyzwanie.



"Solidarność" była i jest ruchem, który nigdy nie wstydził się słowa "naród". Była i jest ruchem narodowym, nigdy nie wstydziła się polskości. Była z niej dumna, tak jak była dumna z siebie, była i jest. Stała się jednym z dwóch największych ruchów społecznych w dziejach świata, obok ruchu Gandhiego był to drugi największy ruch społeczny w dziejach świata.



Była zaprzeczeniem, przy wszystkich swoich grzechach i ułomnościach, tego zarzutu, który jest tak często nam, Polakom, stawiany, że nie potrafimy się organizować. Tylko ktoś, kto zupełnie nie zna życia społecznego, może powiedzieć: ot tak 10 mln ludzi się zorganizowało. Nie, to nieprawda, to wymagało ogromnej inwencji, postawy prospołecznej, wielkich zdolności organizacyjnych, ogromnej dyscypliny. To było wielkie dzieło. Musimy o tym pamiętać. I musimy być z tego dumni po dziś dzień.



Ale "Solidarność" mogła powstać także dzięki rewolucji moralnej, dzięki temu, że w tamtych dniach miliony Polaków odrzuciły opresję, zło, to wszystko, co ich uwierało, i odrzuciły oszustwo, manipulację.



Wszyscy, którzy pamiętają tamte dni, znakomicie pamiętać muszą także to, jak często posługiwano się wtedy pojęciem "manipulacja". Nie wolno ludźmi manipulować, nie wolno ludzi oszukiwać. Nie wolno zmieniać znaczenia słów, bo to też jest manipulacja - a tak często się z nią spotykamy i na tej sali.



I była "Solidarność" ruchem, który jasno i wyraźnie zażądał obecności religii - religii katolickiej przede wszystkim, bo ogromna większość Polaków jest katolikami - w życiu publicznym. I uzyskał to, co było w ówczesnym komunistycznym świecie prawdziwym ewenementem; nawet w czasie stanu wojennego tego nie wycofano - była msza w radiu, rozwijała się prasa katolicka. Trzeba także o tym pamiętać.



Koniecznie pamiętać trzeba także i o czymś innym. Jeśli mówimy o wspólnocie, o solidarności, która ją spaja, to musimy iść ku temu, co tę solidarność buduje. A tym czymś jest empatia, umiejętność wczucia się w sytuację innego człowieka, także tego, któremu jest gorzej.



"Solidarność" była wielkim buntem przeciwko społecznej niesprawiedliwości, przeciwko często haniebnemu traktowaniu pracy i pracowników. Była domaganiem się, by prawa pracownicze były przestrzegane. O tym wielu zapomniało już dawno, a tym bardziej dziś, po 30 latach. Musimy sobie jasno powiedzieć, że pomyślność narodów wyrasta z pracy, że praca nie jest czymś, co można traktować jako koszt, który należy redukować. A prawa pracownicze to nie jest coś, co jest kosztem nieuzasadnionym. Bo tak dzisiaj wielu głosi.



Musimy pamiętać o tym, że prawa pracownicze, umowa o pracę, ubezpieczenia, prawa wolnych związków zawodowych są taką samą częścią naszej cywilizacji, jak np. spółka akcyjna czy spółka z ograniczoną odpowiedzialnością, jak akcja, giełda - instytucje, które zdołały stworzyć współczesny kapitalizm i gigantyczny sukces gospodarczy ludzkości w ciągu ostatnich dwóch wieków. Że to jest całość naszej cywilizacji, że kto podnosi rękę na tę instytucję, ten kopie grób tej całości, na którą składa się demokracja, wolny rynek i właśnie prawa pracownicze.



To, o czym mówię, nie odnosi się do jakiejś abstrakcji czy do wydarzeń, które niekiedy mają miejsce w naszym kraju. Może nie niekiedy, może nawet często. To jest przecież wyzwanie rzucone dzisiaj naszej cywilizacji w skali globalnej.



"Solidarność", broniąc wolności, broniąc praw pracowniczych, zawsze odwoływała się do narodu, do patriotyzmu. Ale to była specyficzna wersja patriotyzmu. To był patriotyzm nadziei, ale przede wszystkim odwagi: stworzyć tego rodzaju organizację w środku komunistycznego imperium, zawrzeć porozumienie, którego istotą była zmiana ustroju. To wymagało wielkiej odwagi. I ta sprawa, już wtedy, 30 lat temu, stała się, także w Stoczni, przedmiotem sporu. Przybyła tam grupa ludzi o znanych nazwiskach, z autorytetem, ludzi - w żadnym razie tego nie kwestionuję - najlepszej woli. Ale mieli oni inny plan, mieli plan kompromisu, który w istocie, gdyby go realizować, okazał się pozorem, który szybko by się rozwiał.



Mój śp. brat miał wtedy zadanie, które było wielkim zaszczytem - reprezentował robotniczą polską odwagę wobec tych ludzi, rozmawiał z nimi, choć przecież sam robotnikiem nie był, ale rozmawiał w imię tych robotniczych, odważnych racji.



Robotnicy chcieli więcej i historia przyznała im rację. "Solidarność" zmieniła Polskę, "Solidarność" zmieniała Europę, "Solidarność" zmieniła świat.



Mówię o tym dlatego, że ten spór trwa, trwa przez całe ostatnie 30-lecie, w tym i 21-lecie polskiej niepodległości. Widać go także szczególnie mocno w ostatnich miesiącach. I niejeden raz w historii okazywało się, że chcieć więcej, być bardziej odważnym - to realizm. A chcieć mniej i być bardziej ostrożnym - to droga w istocie do straty wszystkiego, do kapitulacji.



Ja wierzę, że obchody 30-lecia "Solidarności" przyczynią się do umocnienia tego patriotyzmu, odwagi i nadziei, patriotyzmu wielkości. I tego wam życzę.



Niech żyje to hasło: "Chcemy więcej". Niech żyje "Solidarność"!



Stenogram z wystąpienia premiera Jarosława Kaczyńskiego na jubileuszowym Zjeździe "Solidarności" z okazji 30 rocznicy "Solidarności", 30 sierpnia 2010 r.
Etykietowanie:

1 komentarz

avatar użytkownika mariko

1. Dziekuje

za ten stenogram wystapienia Jaroslawa Kaczynskiego. Henryka Krzywonos jawi sie jak smieszny podpuszczony babsztyl, zaczynam sie zastanawiac, czy buntu 30 lat temu nie zorganizowali sami TW, ale rzecz wymknela sie spod kontroli. To nie jest moje odkrycie.