Prawdziwa twarz polskiego ateizmu. (rocky)
To, że katolicy stanowią niebezpieczną grupę antyspołecznych fanatyków, którzy wyznają anachroniczne wartości i jeśli tylko popuścić im cugle, wpędzą Polskę w katoendecki totalitaryzm, wiemy dzięki Michnikowi już od ( ponad ) dwudziestu lat. Nic to, że ci sami katolicy wielokrotnie przed 1989 r. Michnikowi pomagali. Wystarczyło napić się z Jaruzelskim wódki w Magdalence, żeby całą tę dobroć puścić w niepamięć i straszyć ociemniały lud widmem krążącego nad III RP faszyzmu. Straszy więc Michnik i straszy, czasem z lepszym, czasem z gorszym skutkiem, z drugiej strony budując nieskazitelny wizerunek typowego przeciwnika w sporze światopoglądowym, jaki się od "upadku" komunizmu w tym naszym pięknym, Prywiślanskim Kraju toczy ( o, na Polskę to my sobie jeszcze poczekamy, zapewniam ! ). Dzięki Michnikowi, brudny jego zdaniem, głupi i rozmodlony palaczek z byłego PGRu poznał alternatywę dla swojej beznadziejnej egzystecji. Pokazano mu czystego, o jasnej myśli sięgającej tam, gdzie wzrok nie sięga, ubermenscha niemalże, który w pocie czoła, odrzuciwszy wielowiekowe zabobony o starożytnym jeszcze rodowodzie, buduje dobrobyt Francji, Wielkiej Brytanii, Holandii oraz innych krajów, szczęśliwym trafem oszczędzonych przez historię XX w. A ponieważ komuna nauczywszy pisać uciskane w II Rzeczypospolitej masy pracujące, oduczyła je jednocześnie myśleć, poczciwy chłop i robotnik, który mimo, że niepiśmienny, oparł się wcześniej germanizacji, rusyfikacji i nazistom, a w wielu przypadkach nawet komunizmowi, naczelnemu "Gazety Wyborczej" uwierzył. Dla niego jednak było już zbyt późno, wszak starych drzew się nie przesadza, jak mawia ludowe porzekadło, całą więc energię włożył w to, aby swoim dzieciom umożliwić życie według zachodnich wzorców. Wzorców, których oczywiście twórczo nie rozwijał z tej prostej przyczyny, że ci, którzy go tresowali, powiedzieli mu, że niczego rozwijać nie trzeba. Wystarczy po prostu bezkrytycznie te wzorce małpować.
Owoce pracy organicznej wykonywanej przez Michnika, traktowanego tutaj jako personifikację pewnych sił, których jednoznacznej oceny się nie podejmę, zbieramy dzisiaj. Dojrzało bowiem już pokolenie powołane do życia tuż po tzw. przemianach ustrojowych. Ludzie urodzeni pod koniec lat osiemdziesiątych ubiegłego stulecia wkraczają właśnie w dorosłość i wcielają w życie wartości wpajane im w okresie dorastania w "wolnej" Polsce. Można powiedzieć, że jest to pierwszy owoc III RP, coś w rodzaju podsumowania ostatnich dwudziestu lat w myśl mądrej maksymy Modrzewskiego, twierdzącego, że "takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie". Odwracając trochę tę zasadę, powiedzieć można po prostu : taka młodzież, jaki kraj, który ją ukształtował. Jakiego wobec tego "nowego Polaka" udało się stworzyć Michnikowi ? Kto chce się przekonać, niechaj odwiedzi Krakowskie Przedmieście. Ponieważ uwielbiam Sandora Maraiego, przejechałem pół Polski, aby w warszawskim teatrze "Polonia" obejrzeć inscenizację dramatu "Przygoda" jego autorstwa. Kto nie widział, a ma szansę, temu polecam. Dla mnie, prowincjusza, widzieć Englerta na żywo to niezapomniane przeżycie. Ale wróćmy do naszych baranów. Wiadomo, że moja wycieczka nie ograniczyła się tylko do dworca Warszawa Centralna i ww. teatru. Trochę też pozwiedzałem naszą stolicę ( strasznie śmierdzi ), godzinę stałem w kolejce pod Muzeum Powstania Warszawskiego, które okazało się wspaniałe, choć logistykę rozwiązano tragicznie, no i oczywiście zawędrowałem pod krzyż, trochę jakby przy okazji ponieważ mają Warszawiacy coś wspaniałego, czego im szczerze zazdroszczę - bierhalle na Nowym Świecie. Niemniej jednak pod krzyżem byłem i co się tam działo, widziałem. A widziałem właśnie owoce ciężkiej pracy Michnika. Wiedziony ciekawością, wmieszałem się w zgromadzony przed pałacem tłum i posłuchałem oraz obserwowałem zebranych tam ludzi. Oczywiście fanatyczni katolicy swoją drogą, tych nie zabrakło, ale przecież wpis ten dotyczy ateistów, którzy podobno mają być od "moherowych beretów" lepsi. I jak się ta nasza postępowa młodzież prezentuje ? Ano, mało ciekawie. Wpajano im przez dwadzieścia lat, że nic nie liczy się tak, jak pluralizm opinii, a do prawdy rozumianej jako konsensus ( wszak, jak wiemy postęp odrzuca prawdę absolutną ) dochodzi się poprzez dyskusję. Tymczasem oni wcale dyskutować nie potrafią. Był tam jeden chłopaczek, nazwijmy go umownie "zwolennikiem krzyża", który w odróżnieniu od dziadków i babć, próbował rozmawiać. Wydaje się Wam, że ktoś chciał mu przedstawić swoje argumenty ? Ależ nie ! Nowy człowiek Michnika obrzucał go wyzwiskami i inwektywami. Pojawił się nawet argument, że jak on może w ogóle w Boga wierzyć, przecież jest młody i lepiej, żeby sobie - cytuję - "poruchał" zamiast pajacować ( sic ! ), bo pewnie żadnej dziewczyny nie miał.
Podobne metody dyskusji stosowano wobec ludzi starszych, których także wyszydzano, wyśmiewano i obrażano. Religii jako takiej również się dostało. Jezus okazał się "Żydem przybitym do dwóch desek" ( Widzisz Adam, tyle pracy, ale wrodzonego polskiego antysemityzmu i tak nie wypleniłeś ), Chrześcijaństwo zabobonem, a Matka Boska kurwą.
Tyle, że tak powiem, empirii. Resztę widziałem już w telewizji. Te miny strojone do kamery, utrudnianie ludziom modlitwy, tańce, głośne puszczanie muzyki. Tak oto wychowanek III RP wyraża swoją tolerancję dla ludzi o odmiennych poglądach. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że ludzie modlący się pod krzyżem często daleko od swoich adwersarzy zachowaniem nie odbiegają, ale nie o nich teraz mówimy. Nie ich przecież przedstawia się nam jako tę lepszą część społeczeństwa i nadzieję na przyszłość. Tymczasem okazuje się, że oblicze polskiego ateizmu nie jest wcale obliczem wykształconego, otwartego na innych i łagodnego człowieka, lecz bardziej przypomina rozsierdzonego, zidociałego troglodytę. Najbardziej boli jednak to, że nikt tego barbarzyńcy nie stara się okiełznać. Wiele w ciągu tych tygodni słyszeliśmy głosów osób duchownych, które starały się jakoś ostudzić do czerwoności rozgrzane głowy obrońców krzyża. Tymczasem, gdzie są teraz samozwańcze autorytety, które wskazują drogę młodemu pokoleniu ? Nie słyszę Wajdy, Kutza, Bartoszewskiego, tłumaczących tym młodym ateistom, że ludziom wierzącym również należy się szacunek. A przecież są to podstawowe zasady kultury ! Ileż obłudy i hipokryzji jest w ludziach, którzy tak jak Agnieszka Holland i Magdalena Środa, potrafią pięknie bronić pederastów, pozostając jednocześnie nieczułymi na ataki agresji w stosunku do ludzi różniących się ze względu na wyznanie. Gdzie media gotowe nagłośnić najmniejszy nawet przejaw religijnego fanatyzmu ? Taki brak reakcji jest niczym innym, jak przyzwoleniem na tego typu zachowania. Młodych ludzi, którzy obiekt kultu ogromnej części społeczeństwa określają mianem "kurwy" głaszcze się tym sposobem po głowie, mówiąc, że to zachowanie jak najbardziej pozytywne i godne naśladowania.
W kontekście krzyża pojawia się ostatnio pytanie, co z kwestią rozdziału państwa od kościoła w Polsce. Mówi się o "zgniłych kompromisach" z lat 90-tych i oczywiście traktuje tego semantycznego potworka, jakim jest "neutralne światopoglądowo państwo świeckie" jako rzecz oczywistą. Tymczasem w świetle tego, co dzieje się pod krzyżem na Krakowskim Przedmieściu, myślę, że należałoby zadać sobie pytanie : po co nam zeświecczone państwo, skoro świeckość w III RP wiąże się z chamstwem, nieuctwem i prostactwem, jakiego być może nie udało się osiągnąć nawet w Ubekistanie ? Myślę, że należałoby odwrócić wektor tej dyskusji.
http://rocky.salon24.pl/221509,prawdziwa-twarz-polskiego-ateizmu
- Zaloguj się, by odpowiadać
2 komentarze
1. dziękuję za tekst
ubiera w słowa moje przekonania ;)
Katolicka Księgarnia Internetowa
powieść "Apologia pro vita sua" bł.J.H.Newman
2. Jedna uwaga
Na szczescie nie wszyscy ci, ktorzy urodzili sie w polowie lub pod koniec lat 70-tych sa troglodytami.
Celne ujecie sytuacji. Szkoda, ze zrobilo sie tak smutno. pozdr.T.
"Martwe dźwigi portowe nigdy nie będą Statuą Wolności".J.Ś.
LUBLIN moje miasto.