Biała Niedziela (Enna)

avatar użytkownika Redakcja BM24

Na początku chciałabym ustalić parę faktów z mojego krótkiego życiorysu. Mam na imię Magdalena. Mam 21 lat i nie palę. Nie walczyłam w drugiej, ani tym bardziej w pierwszej wojnie światowej. Nie przeżyłam czasów stalinizmu, komunizmu. Nie pamiętam Katynia, Monte Cassino, łagrów i obozów koncentracyjnych. Nie słyszałam homilii Jana Pawła II na Westerplatte ani dwukrotnego „Niech zstąpi Duch Twój… I odnowi oblicze ziemi. Tej ziemi!”. Mam 21 lat i muszę przyznać, że żyję w twardym pokoleniu. W pokoleniu, które woli nie roztrząsać tego, co było; może nawet nie pamiętać? Żyję w pokoleniu, które o politykach (włącznie do 9 kwietnia) mówi z sarkazmem, z politowaniem lub nie mówi w ogóle. Żyję w pokoleniu, które swoją erudycję buduje na niusach z telewizji i książkach Paulo Coelho. Żyję w pokoleniu, które posiada większą wiedzę na temat dyskografii Michaela Jacksona niż historii własnego kraju (Katyń? 1940? 1941?). Żyję w twardym pokoleniu. W pokoleniu „krótkopamięciowców”, „wszystkozapominaczy” i światowców. A co najśmieszniejsze, (jeżeli ma się odpowiednie poczucie humoru) jestem jego częścią. Płucem, uchem albo paznokciem palca wskazującego. I może właśnie dlatego (choć to tylko jedna z możliwości), coś nie pozwala mi się tak po prostu z tą wersją pogodzić.

 

Ciągle śnię o Smoleńsku. Przed oczyma stają mi tragicznie zmarli Prezydenci, p. Putra, p. Stasiuk, p. Dolniak, p. Walentynowicz, bp Płoski. Zaczynam odczuwać nieodpartą chęć poznania ich (nie tylko na podstawie komentarza jednej stacji TV) oraz sprawę, która zajmowała ich życie. Wyjmuję zakurzone książki. Za mało, za mało. Za mało. Biorę oddech, zatrzymuję się. W bólu zagryzam wargi. Dobywam czerwony flamaster i wielkimi, drukowanymi literami wypisuję na czole akt oskarżenia: DEZERCJA. Nie ma się co czarować, porzuciłam swoje Westerplatte. Porzuciłam w imię „antynacjonalizmu”, „antyszowinizmu”, „rozdziału Kościoła od państwa”, a co za tym idzie, ducha od spraw społecznych, politycznych, ekonomicznych, w końcu kulturowych i historycznych. „Przeszłość to faktografia”. „Odznaczenia to wypłowiałe symbole”. „Pamięć to rozdrapywanie ran”. Afisze, dotąd utrzymywane w pionie, powoli zaczynają się osuwać. Krzywo się trzymam. Uwierzyłam w każde puste słowo płynące ze szklanego ekranu i z sondaży. W pomieszanie języków. W podziały, w duchu których ostatni klasyczni patrioci umrą wraz z pokoleniem moich rodziców. W dobroczynne uwagi, że powinnam już inaczej patrzeć na Polskę. Mniej tak… Jak? Tak jak oni.

 

Wy tak mówicie, bo Wy nie wiecie.

 

Bo Wy nie rozumiecie, że w tamtą sobotę przyszła do mnie Polska. Przedstawiła się i powiedziała: „To ja jestem”. To było nasze pierwsze tak intymne spotkanie. „To na nic” – pomyślałam – „Niezbyt dobrze Ją znam, tylko z opowiadań i tylko z drugiej ręki…”. Lecz Ona na to, że nie szkodzi, że jest tu po to, aby mi o sobie opowiedzieć. I mimo, że nie była to miłość od pierwszego wejrzenia, coś między nami zaiskrzyło. Wypłakały się moje oczy, zamazał się dotychczasowy obraz. Dawne historie, zapomniane, wyprane, zaczęły napływać do głowy. Połączyły nas wspólne zainteresowania, plany i to, że studiuję polonistykę. Przypomniało się: „Gość w dom, Bóg w dom” i nawet wyjęłam biały obrus.

 

I nagle wpadli Oni. Oni na barykadach mównic. Oni w mundurach. Oni z uniesionymi z rozpaczy rękami. Oni stoją i Oni mówią: „Nie wolno! Nie teraz! Proszę się rozejść!”. Nie wierzą, w nasze szczere zapewnienia: „To na poważnie!”. Śmieją się, wypominają: „Wczoraj jeszcze byłaś kosmopolitką i feministką! Paliłaś amerykańskie Malboro!”.

 

Mam na imię Magdalena. Mam 21 lat i nie palę. Ja się odradzam. Przecież powinnam przejść obok Niej obojętnie. Wzruszyć ramionami. Zapalić znicz (1,50 PLN). Pójść do klubu, bawić się, spotkać z chłopakiem. A ja tymczasem chcę odszukać Zagubioną. Ktokolwiek widział? Ktokolwiek wie? Przyczepiam zdjęcia na drzewach. Przeszukuję dzielnice. Pytam. Dlaczego myślicie, że mnie nic do tego? Dlaczego radzicie mi słuchać „zajefajnych przebojów”? To śmieszne, ciągle pamiętacie mnie z tych lat, gdy miałam ich pięć i tylko pięć. Tymczasem czas gna do przodu. Zmieniamy się. Ja także. To najlepsze świadectwo na to, że jestem realna. Ja i miliony innych takich jak ja, poczętych w ramach Okrągłego Stołu.

 

Jestem konsekwencją myśli Kisiela, Mrożka, Ziemkiewicza. Wytworem strasznym. Konserwatywnym potworem. Walczę z „polactwem”. To takie Kieergaardowskie antynomie estety: nienawidzi, bo kocha za bardzo. Ta siła czyni mnie bezsilną. Dlaczego? Bo weszli Solidarni 2010. Weszli i co? I okrzyknięto ich narodowo-propagandową masakrą. Masakrą w jakimkolwiek tego słowa znaczeniu. Od szurniętych, niepełnosprawnych umysłowo i sowicie opłaconych ich wyzwano (a krzyczało najgłośniej to „polactwo” z honorami, czyli ci, co to mają najwyższe honoraria). Pytam się: Co się porobiło z tą moją Polską? (Przepraszam za tę poufałość, ale ciągle się poznajemy). A odpowiedź brzmi: nic, przecież jest dobrze. Po prostu nadpłacamy troszkę za moją dezercję. Za dezercję tysięcy młodych ludzi, magistrów i doktorów polskich uniwersytetów myjących naczynia w holenderskich knajpach. I tu też nie ma się czemu dziwić. Żyję w kraju, w którym goście z poprzedniej, publicznie wyklętej epoki, robią karierę i duże pieniądze, będąc naczelnymi chamskich pism. Ba! Chamskich i poczytnych! Bo w moim kraju, nawet tym po 10 kwietnia, WOLNOŚĆ RZĄDZI! Wolność i swawola i niskie ceny! (Czyżby nowe, trójczłonowe hasło?). Z ostatnich potajemnych sondaży wynika, że „polactwo” i „kosmopatriotyzm” poszerza swoje granice. Zobaczycie, jeszcze kiedyś zaśpiewamy wspólnym, pomieszanym głosem: Keine Grenzen. I włosy przefarbujemy na czerwono. Na zielono. Na niebiesko. Na żółto. I urządzimy swoją własną, kolorową rewolucję.

 

Skąd te wnioski? Z zaczytania się Herbertem i z przejażdżki pociągiem. A było to tak. Ruszamy, wyciągam Rzeczpospolitą, a naprzeciwko mnie gość-równieśnik otwiera Wyborczą. Najpierw pomyślałam, że ta różnorodność to z tego, że mężczyźni są z Marsa, a kobiety nie. A potem postawiłam pytanie: Skąd mamy wiedzieć, co dobre, a co złe? A skąd Wyście wiedzieli? Wyście mieli Popiełuszkę, który mówił Wam o tym, że nawet w obliczu realnego zniewolenia można pozostać wewnętrznie wolnym. Wyście mieli Kołakowskiego i Nową Falę i Różewicza i Herberta z „bądź wierny i idź”. A my mamy Jaśka Kapelę i Szymona Majewskiego. Reality show nazwane przez ludzi z pijaru programem polityczno-społecznym Tomasza Lisa i stacje TV, które wiedzą wszystko – każda swoje – dwadzieścia cztery godziny na dobę. A Doda niedługo wydaje kolejną płytę.

 

Polactwo-matactwo. Zapisz się do partii, będziesz zmieniał świat (jakaś niewdzięczna parabola Ody do młodości, czy co?). A ja powtarzam z wspomnianym już Mrożkiem: „Donoszę, że Polacy to też Murzyni, tyle, że biali. W związku z tym należy im się niepodległość”. Tak. Niepodległość. Bo jeśli chodzi o tę, która jest teraz, to nie oszukujmy się: Coca-cola dostępna w sklepie, papierosy też (Nie palę! Nie palę!), szwajcarski szpermil pęka w szwach, ale Oni wciąż tu gdzieś są. Kręcą nosami. Obserwują każdą biało-czerwoną literę. Nie, to nie jest zbytnia fascynacja Orwellem. Wielki Brat patrzy przez butelkę najlepszego polskiego piwa i śmieje się złowieszczo. Zabójcy Popiełuszki na wolności. Lustracja zakończona sukcesem (jeśli mamy na myśli czeską). Dobrobyt, jedność i budowanie wspólnego państwa na razie gdzieś w planach (teraz jest powódź, potem miejmy nadzieję trzęsienie ziemi, strajk ekologów, kolorowe parady, bądź co bądź, coś się wymyśli, aby nic nie robić). Racja, może trochę przesadzam. Przepraszam. W końcu dostaliśmy zapisy czarnych skrzynek prezydenckiego tupolewa, tzn. dostaliśmy stenogramy, tzn. te w wersji pierwszej.

 

Słuchaj, ja nie chcę nikogo denerwować. Ja chcę po prostu normalnej Polski, a nie tego dzisiejszego picu na wodę-fotomontażu. Naprawdę mi zależy, bo jak na razie nie mam nic, tylko to swoje imię Magdalena (swoją drogą etymologicznie żydowskie), to 21 lat (które, swoją drogą, mają w pewnym momencie swojego życia i Francuzi i Grecy i Eskimosi i Amerykanie i mieszkańcy Wybrzeża Kości Słoniowej) oraz to (w sumie nie wiem czemu akurat to) „nie palę”. Nie mam również wątpliwości, że nie jestem sama w tych swoich niepoprawnych politycznie sugestiach. Prawdopodobnie wielu z Was chce dobra dla Polski, ale dobry jest tylko Bóg. To nie moje słowa i być może właśnie dlatego już w tym momencie mogłabym ulec dyskwalifikacji. Jeśli jednak nie odłączono by mi „mikrofonu”, dopowiedziałabym skąd ta prosta świadomość. Ponieważ wielokrotnie to udowodnił. Udowodnił, że On Jeden nam pomoże. On Jeden nas przez to przeprowadzi. Bóg Mojżesza, Abrahama i Jakuba. Bóg oficerów z Katynia, powstańców warszawskich, księdza Jerzego Popiełuszki. Ten Sam – Jest, Który Jest – przez cały czas. Pierwszy zwycięzca Golgoty – Wschodu (Bliskiego, Dalekiego) i Zachodu (chrześcijańskiego, niechrześcijańskiego). I nie mówcie mi proszę, że Jego miłosierdzie nas nie ogarnęło. Ogarnęło. Sto lat temu, pięćdziesiąt i 10 kwietnia tego roku. Bo to dzięki Niemu jeszcze ten świat się kręci. Nie trzeba być superwykwalifikowaną gadającą głową. Wystarczy mieć trzy klasy szkoły podstawowej, aby wiedzieć, że «Jezu, ufam Tobie» ma niezwykle promieniującą siłę rażenia.

 

Cokolwiek z tą informacją teraz zrobimy, już czas dostąpić Prawdy. Nie ma co łudzić się tandetnym optymizmem, że „Kocham Cię Polsko!”, bo znam teksty piosenek z ponad trzydziestu polskich seriali. Czas dostąpić Prawdy, ale nie według Wyborczej, Newsweeka, TVN 24, Wprost, Polityki, Radia Zet, Medwiewiewa, Putina, Merkel, Obamy, The Times, ABC, i in. Ja to mówię, bo ja ciągle mam na czole moją dezercję. Czerwoną dezercję. Nie-polską. Bolszewicką. Szukam tej bieli, co by to mogła przekształcić mnie na Polkę. Chcę być biało-czerwona. Niezawiniona.

 

I nagle wszystko nabiera sensu.

Przecież to była Biała Niedziela.

 

http://fronda.pl/dziewczynawmarynarce/blog/biala_niedziela

Etykietowanie:

9 komentarzy

avatar użytkownika Polaczek

1. Wszystko co dobre

przemija, Michael też :

Eddie nie wziął nawet należytej kasy za ten podkład.

Ostatnio zmieniony przez Polaczek o sob., 14/08/2010 - 02:01.

Łączcie się, nie tylko w bólu, tylko gdzie ?

avatar użytkownika Ksiundz Stryj

2. Trzymajmy kciuki za Ennę i

jej rówieśników - niech będą biało-czerwoni.

avatar użytkownika joanna

3. Rozbicie krzywego lustra

nalezy do dzisiejszych dwudziestolatkow.Trzymam kciuki za nich.

joanna
avatar użytkownika joanna

5. TAM GDZIE LEKKI WIEJE WIATR

..na taki powrot zapraszam ciebie dzis..

Ostatnio zmieniony przez joanna o sob., 14/08/2010 - 07:16.
joanna
avatar użytkownika benenota

6. Enna...

...NADZIEJA...wzor do nasladowania-dla wszystkich.

Tak mi tu dobrze...ze dobrze mi tak.
avatar użytkownika Aśka

7. ...

łzy napłynęły mi do oczu podczas czytania tekstu Magdaleny ... może jest jeszcze nadzieja, że młodzi ludzie zobaczą świat takim, jakim on jest w realu

avatar użytkownika Morsik

8. Na Frondzie,...

...gdzie blog Magdaleny, pokazał się niedawno komentarz jakiegoś starszego pana. Komentarz raczej studzący, ostrzegawczy, nawet weszący. Już tego komentarza nie ma. Może autor się zreflektowal, może Admin usunął...

Mam już 60 lat, połowa z nich to lata biało-czerwone.

Magdaleno, rączki i stopy całuję i główkę mądrą przytulam...

 Niechlubny udział każdy ma: ten, który milczy, ten, który klaszcze...

avatar użytkownika Ksiundz Stryj

9. @Morsik

"nawet weszący."

Hmmm, węszących ci u nas dostatek, i koniec końców ja im się nie dziwię. Tyli, że w przypadku takich osób jak autorka "węszenie" może zaszkodzić , a nie pomóc.