SZANTAŻYSTA PIESIEWICZA ATAKUJE KRZYŻ

avatar użytkownika natenczas

 

Michał Stróżyk, (ig), "Gazeta Polska", 10-08-2010 09:31

Dla postronnych obserwatorów ataki na krzyż, symbol pamięci ofiar katastrofy w Smoleńsku, mogą wyglądać na chaotyczne. W rzeczywistości często są podsycane przez tę samą grupę prowodyrów. Wśród nich bryluje człowiek oskarżony w procesie szantażystów senatora Krzysztofa Piesiewicza. To Zbigniew S., pseudonim „Niemiec”.

Scenariusz niemal noc w noc się powtarza. Podchmieleni klienci knajpy „Zakąski-Przekąski” ulokowanej niemal na wprost Pałacu Prezydenckiego wytaczają się na Krakowskie Przedmieście. Knajpa jest czynna całą dobę i jak głosi reklama, wszystko – wino, wódkę, piwo – sprzedaje po 4 zł. Wprawić się w dobry alkoholowy nastrój nie jest trudno. Obok – kilka nocnych klubów. Bywalcy tychże mówią, że tam z kolei można bez problemu wprowadzić się w trans narkotyczny. Fale klubowiczów również przetaczają się w bezpośrednim sąsiedztwie Pałacu Prezydenckiego.

[...] 

Facet w różowej bluzie i jego koledzy z aprobatą patrzą na wszelkie indywidualne akcje wzmocnionych alkoholem przeciwników krzyża. Człowiek wyglądający na 40 lat wpada pomiędzy modlących się, rozpychając łokciami starsze kobiety. Krzyczy na całe gardło: „Wypier... z tym krzyżem stąd, ale już, zabieramy go!!!”. Tabun równie pijanych ludzi za nim wyje z radości i bije brawo. Jedna z modlących się kobiet spokojnym głosem zwraca mu uwagę, że – chyba niechcący – ją kopnął. Spluwa jej w twarz.

[...]

Gwałt, napad z bronią, szantaż, czyli przestępcza kariera „Niemca”


Kim jest człowiek w różowej bluzie, który sprawia wrażenie nieformalnego lidera grupy podsycającej ataki na obrońców krzyża pamięci? To Zbigniew S., oskarżony w sprawie szantażowania senatora Krzysztofa Piesiewicza.


Bogaty kryminalny życiorys Zbigniewa S. ps. „Niemiec” mogliśmy poznać dzięki śledztwu „Rzeczpospolitej” i Polsatu. Dziennikarze ujawnili, że w 1997 r. Zbigniew S. został skazany za gwałt i napad z bronią w ręku na 9 lat więzienia.


Policjanci wskazywali na bezwzględność działań grupy, do której należał „Niemiec”. – Mężczyźni dokonują napadów rabunkowych na agencje towarzyskie z użyciem broni palnej, rabują i gwałcą zastane tam osoby – można przeczytać w policyjnej notatce z 1995 r. Jak podała „Rzeczpospolita”, „funkcjonariusze podejrzewali, że grupa ta napadła na przynajmniej pięć agencji towarzyskich w samej Warszawie. Sąd udowodnił Zbigniewowi S. trzy napady z bronią w ręku, podczas których ukradł m.in. telefon, kalkulator i 600 zł gotówką. Zbigniew S. z kolegą zgwałcili Katarzynę M, współwłaścicielkę jednej z agencji. Ofiara zeznała na policji, że była wówczas w 7-tygodniowej ciąży, którą poroniła po 3–4 dniach (»każdemu z mężczyzn, którzy mnie gwałcili, mówiłam, że jestem w ciąży«), dodała również, że po gwałcie Zbigniew S. ukradł z jej łazienkowej szafki szampon i mydło. Sąd skazał „Niemca” również za gwałt na Monice J. z innej agencji towarzyskiej”.


Ostatnim wyczynem „Niemca” było uczestnictwo w zastawieniu pułapki na senatora Krzysztofa Piesiewicza. W tym celu wykorzystano słabość senatora do prostytutek. Pod koniec 2008 r. dwie kobiety zarejestrowały intymne spotkanie. Nagranie było kompromitujące: widać na nim m.in., jak Piesiewicz przebiera się w sukienkę i wciąga nosem biały proszek.

[...]

Przyjeżdża czarnym Mercedesem S500. Tak się składa, że można zaobserwować pewną zależność pomiędzy jego obecnością a aktywnością przeciwników krzyża. Pojawia się wtedy nowa energia do wznoszenia okrzyków, czy happeningów w rodzaju kładzenia się krzyżem na chodniku przed zniczami. Równocześnie Zbigniew S. fotografuje się z kolejnymi przybyszami, w tym z byłą radną Platformy Obywatelskiej, aktorką Anną Muchą, która z koleżankami – Katarzyną Glinką, Małgorzatą Sochą i Katarzyną Zielińską – po północy przyszły „obejrzeć ten cyrk”.


– Dla mnie to kuriozum, pół żartem pół serio cieszę się, że Warszawa zyskała kolejne miejsce, które warto odwiedzić i zaznaczyć je na mapie miasta. Natomiast wykorzystywanie symboli religijnych do zachowań, które już w tym momencie ocierają się o fanatyzm, zahacza o chorobę psychiczną – mówiła Mucha dziennikarzom.


– Chęć upamiętnienia ofiar katastrofy to fanatyzm?


– Ofiary katastrofy zostały upamiętnione indywidualnie bądź zbiorowo, a to jest odbieranie im czci. To jest narzucenie myślenia, że jest tylko jedna prawda i jest tylko jedno rozwiązanie, a nie ma, jest 96 różnych rozwiązań.


Hymn do rytmu flamenco


Tłum spod Pałacu Prezydenckiego napędza agresję, daje poczucie bezkarności. Policja nie reaguje na ewidentne łamanie przepisów prawa – picie alkoholu w miejscach publicznych, zakłócanie porządku publicznego, znieważanie symboli państwowych, znieważanie funkcjonariuszy państwa, obrażanie uczuć religijnych.


Podchmieleni nastolatkowie dla zabawy wyśpiewują hymn, panienki do melodii mazurka tańczą flamenco. Żadne hasło nie jest zbyt głupie, by je tu wywrzeszczeć. „Macierewicz do gazu!” – skanduje dwudziestoparolatek. Ale policjanci nie kwapią się ze spisywaniem mężczyzny, mimo zgłoszenia ze strony świadka zdarzenia, który gotów jest złożyć doniesienie o popełnieniu przestępstwa.


– Czy ktoś ma zimnego Lecha? – dla większości odwiedzających plac przed Pałacem Prezydenckim to wyśmienity żart.
– Ludzie, słuchajcie. Jeżeli to tak będzie dalej wyglądało, to ten kraj skończy tak jak Hiszpania w 1936 r. – wzywa ktoś. – Dojdzie do takiego mordobicia, gdzie nie będzie miejsca na racjonalne myślenie, będą tylko emocje i ludzie będą się rżnąć. A dowodem jest fakt, że ten krzyż tu stoi.


Młoda dziewczyna w kusej spódniczce odpowiada: – Nie mów tego nam, tylko idź, powiedz to tym starym dewotkom. Jak one odejdą, to odejdzie cały ten tłum i nie będzie zamieszania.


Tłum się rozrzedza. Młodzi ludzie siedzą, tworząc koło obok palących się zniczy. Wyglądają, jak gdyby byli na pikniku, paląc papierosy i popijając piwo, śpiewają z  uniesionymi rękami. „Jarek, Jarek przyjaciół ma wielu, każdy chce leżeć na Wawelu”. Zwrotki powtarzane są wielokrotnie.


Stojący obok, przytuleni do siebie młodzi chłopcy machają flagą w kolorze tęczy i są niezwykle rozbawieni tym, co obserwują. O piątej nad ranem Zbigniew S. opuszcza Krakowskie Przedmieście.


Michał Stróżyk, (ig)

Niezależna.pl

 

Etykietowanie:

napisz pierwszy komentarz