Gdy pryskają nadzieje na rychłą normalność organizm się broni. Gdy obserwuję aktualne wydarzenia, hańbiącą Polskę i uwłaczającą moje osobiste poczucie godności działania Premiera Tuska polegające na oddaniu najważniejszego śledztwa powojennej Rzeczpospolitej w łapy obcego mocarstwa, które nie tylko zasłynęło upadlaniem Polaków, które nigdy nie miało w stosunku do nas dobrych intencji, a które z wielkim prawdopodobieństwem jest winne śmierci Prezydenta RP wraz z 95 innymi osobami będącymi w służbie naszego kraju to usztywniam kark. Gdy widzę jak polscy politycy, co najmniej współodpowiedzialni za tragedię, a z pewnością odpowiedzialni za naszą wasalizację brylują w masmediach, a dziennikarze wbrew swojej misji IV władzy, wbrew warsztatowi i wbrew wszelkiej przyzwoitości chronią winnych, przemilczają lub minimalizują rzeczy ważne i gloryfikują renegatów uruchamiam zdrowy rozsądek.

Niczym parafrazę z „Pan Wołodyjowskiego” powtarzam sobie „Łazarzu nic to !”. Łazarzu nic to, to nie jest prawdziwa Polska, to nie ją upodlono, to nie Polska została przez ten rząd pozbawiona honoru, nie Twoja Polska stała się polityczną infantką, przedmiotem a nie podmiotem, to nie prawdziwej Polski dotyczą te puste popisy medialne, nie Polską rządzą te kreatury, nie Polska jest rozkradana, zdradzana i to nie ta właściwa Polska stała się pośmiewiskiem międzynarodowym.

Nałożyły się bowiem rzeczywistości. Tak jak prawdziwe śledztwo, które dzieje się gdzieś tam w ukrytych przed opinia publiczną działaniach niektórych prokuratorów patriotów, które prowadzi opozycja, pełnomocnicy rodzin ofiar i część blogerów zostało przykryte przez śledztwo pozorne, atrapowe, oficjalne, medialne i przeciekowe, acz kompletnie nieprawdziwe i niewiarygodne, tak nasza Prawdziwa Polska, ta „Jeszcze Polska” z Mazurka Dąbrowskiego została ukryta pod widocznym dla maluczkich i niezorientowanych fantomem polski, pod furunkułą, wrzodem, który przykrył istotę, pod polską patiomkinowską, takim tatuażem polski z małej litery na ciele Polski prawdziwej.

Nasuwa się myśl, że te wszystkie quasi dysputy medialne nad polską prawdziwej Polski tak naprawdę nie dotyczą. Te wszystkie fakciki nie są faktami, gdyż dotyczą polski, a nie Polski, a rząd nie jest Rządem, a jego działania polityczne mają co najwyżej znaczenie pozorne, wielkie dla polski, ale dla Polski żadne.

Pojawia się porównanie Wielkiej Rzeczpospolitej Polskiej, Królestwa Polskiego Dwóch Narodów z XVI i XVII wieku z tzw. „Królestwem Polskim” z XiX w. a właściwie królestwem polskim istniejącym jako jednostka administracyjna carskiej Rosji.

Polityka królestwa polskiego nie dotyczyła Polski prawdziwej. Prawo królestwa polskiego nie było prawem Polski, kozacy nie byli siłami zbrojnymi Polski, rząd Królestwa Polskiego z namiestnikiem Zajączkiem i królem Aleksandrem I nie był Rządem Polski. Autentycznym rządem Polski był bowiem w owym okresie gabinet Księcia Adama Czartoryskiego w Hotelu Lambert, z krótkim krajowym epizodem patriotów (niekoniecznie dyktatorów) w okresie Powstania Listopadowego.

No właśnie, tak jak ówcześnie każdy patriota, nawet ten najbardziej szeregowy był bardziej w służbie Polski i więcej znaczył dla Polski niż banda carskich urzędników w królestwie polskim tak dzisiaj, każdy Polak o skrwawionym sercu, każdy opozycjonista walczący o godność swojego kraju, każdy historyk przypominający donośność naszych dziejów, każdy z nielicznych prawdziwych dziennikarzy (choćby w piśmie niszowym), każdy bloger szukający prawdy i skutecznych sposobów na odbudowę naszego wizerunku, w większym stopniu ma wpływ na Polskę, niż rząd polski i mali polscy półposłowie-półidioci.

Powtarzam sobie „Łazarzu, nic to” - wciąż sięgając pamięcią te 20, 30 czy więcej lat wstecz: większy wpływ miał na prawdziwą Polskę i godność Polski urząd Prezydenta na uchodźstwie (a wcześniej „wychodźstwie”), Polonia powojenna, Generał Maczek, Generał Sosabowski umierający jako magazynier firmy Lucas, Hemar, Herling-Grudziński, Giedrojć, Kukiel analizujący nasz historię, Karski czy „Tońko” (ten do Szczepka) Henryk Vogelfanger-Barker wykładający przez 40 lat prawo konstytucyjne gdzieś w Wielkiej Brytanii. Tak jak oni, większy wpływ na prawdziwą Polskę i Polskość mieli zabici w ubeckich kazamatach Nil i Pilecki, niż cała banda I Sekretarzy i Gienerałów szarogęszących się w PRL.

Przez skórę przecież czujemy, dzięki komu wciąż jeszcze prawdziwa Polska cieszy się międzynarodowym szacunkiem, dzięki komu zachowała tożsamość, dzięki komu trwa i jeszcze nie zginęła.

Tak samo, teraz przy nadziei mnie trzyma, że Polska odzyska to, co straciła pomimo działania różnych palikmłotów, tuszczyków, niesiołów, lisów witalisów, durczyczaków, lizutsków, manichomichników i reprezentacji polski z małej litery przez sikorskiego z litery też niewielkiej.

Historia i tym razem upamiętni tych ważnych dla Polski, a tych szkodliwych i ułomnych moralnie (którzy kozakują w polsce) sprowadzi do parteru i podepcze.

Gdy patrzę na dzisiejszą Polskę wiem, że wciąż jest rządzona, może czasem nie idealnie lub nieudolnie, ale prawdziwie, przez grupę polityków, którzy w polsce są tylko opozycją i wspierana przez grupę Patriotów, których słudzy polski nazywają oszołomami lub talibami (takie nowum, w dziedzinie łatek). Gdy oglądam wiadomości lub czytam dzienniki, omijam coraz szerszym łukiem wszelkie atrapy informacji, które są być może ważne, ale dla polski z małej litery – a ta mnie przecież nie interesuje, bo to nie jej oddałem serce i nie jej obywatelem się czuję. Zamiast tego, wyłuskuję jak nieliczne samorodki z miki informacje istotne dla Polski prawdziwej, te które stanowią o jej kierunku rozwoju i które są warte uwagi. W podobny sposób podchodzę do wszelkich jazgotów w TV, całych tytułów prasowych, różnych „mądrości”, dziwnych idei i „literatur”, które stają się coraz bardziej dla mnie nieistotne, bo nie mnie dotyczą, bo nie dotyczą mojego kraju, mojej Polski.

I myślę sobie, że póki nie jestem sam, póki jest wielu takich, co nie wyłączyło serca, rozumu i zdrowego rozsądku pod natłokiem najdziwniejszych fantasmagorii i wizji rodem z „Kongresu Futurologicznego” to nasza prawdziwa Ojczyzna, mimo pasożytującej „polski” udającej Polskę, wciąż gdzieś tam jest w ukryciu, wciąż pulsuje, wciąż wpływa na rzeczywistość i wciąż ma szansę, bo czym mniej widoczna dla parazytów i sług bytu pozornego, tym mocniejsza, trwalsza i wrogom groźna. Póki my żyjemy – Jeszcze Polska...

Tak to właśnie się zawsze odbywałó, gyż tylko wartość prawdziwa może być dziedziczona, iluzję natomiast wciąż trzeba odbudowywać od nowa i tracić wiele energii by ją potrzymywać. Na dłuższą metę to sie nigdy udać nie może.

Więc głowa do góry.