Tusk i Sikorski grali od początku tragedią smoleńską?

avatar użytkownika chinaski

Najnowszy wywiad z J. Kaczyńskim opublikowany (we fragmentach) na stronach niezalezna.pl wreszcie naświetla nam kulisy wydarzeń z 10 kwietnia 2010 r. Prezes PIS potwierdził dwa wydarzenia, o których niektórzy blogerzy pisali dość nieśmiało, zapewne nie mając 100% pewności o ich faktycznym zaistnieniu:



1. Radosław Sikorski tuż po tragedii poinformował J. Kaczyńskiego, iż katastrofa była skutkiem błędu pilota: "Akurat goliłem się, gdy zadzwonił telefon. Byłem pewien, że to brat telefonuje już ze Smoleńska. Usłyszałem jednak jakiś nieznajomy głos. Chyba był to któryś ze współpracowników ministra Sikorskiego. Później słuchawkę przejął sam minister. Poznałem go. Nie miałem cienia wątpliwości, że stało się coś złego. Dowiedziałem się, że doszło do katastrofy. Rozbił się samolot. Wszyscy zginęli(...)Po kwadransie był następny telefon. Miałem cień nadziei, że może jednak ktoś przeżył. Znów dzwonił Sikorski i kategorycznie stwierdził, że katastrofa była wynikiem błędu pilota. Pamiętam jego słowa: „to był błąd pilota”.

2. J. Kaczyński w trakcie podróży do Smoleńska (odbytej w celu identyfikacji zwłok brata) był celowo wstrzymywany przez rosyjskie(polskie?) służby, tak, by premier Tusk znalazł się na miejscu katastrofy pierwszy (przed prezesem PIS i jego towarzyszami): "Miałem wrażenie, że Donald Tusk zdecydował się polecieć do Smoleńska wtedy, gdy dowiedział się, że ja tam lecę. Być może się mylę, ale tak to zapamiętałem.(...)Po drodze zorientowaliśmy się, że tempo jazdy jest spowalniane. Dziś wiem, że nasze postoje i powolne tempo jazdy były wymuszone przez ścigającą nas delegację z premierem Tuskiem, który koniecznie chciał dotrzeć do Smoleńska przed nami. W pewnym momencie limuzyna z Donaldem Tuskiem minęła nas i dopiero wtedy pozwolono nam normalnie jechać. (...)Nie mam co do tego wątpliwości. Rozmawialiśmy z kierowcą. Mówił nam „nie lzja”. Ale jak limuzyna z premierem Tuskiem bez zatrzymania nas minęła, rozkaz przestał obowiązywać." (źródło)

Nie ma żadnych przesłanek by sadzić, że J. Kaczyński mówi nieprawdę. W trakcie tej dramatycznej podróży, prezesowi PIS towarzyszyło kilka osób, w tym P.Kowal, który zapewne potwierdzi wszystkie powyższe fakty. Są one bardzo istotne, każą zupełnie inaczej spojrzeć na ocenę działań polskiego rządu, podejmowanych w dniu największej próby.
Ileż zachwytów towarzyszyło postawie D. Tuska. Obrazki zatroskanego premiera, stojącego nad zwłokami Prezydenta RP, poklepywanego z troską przez W. Putina, obiegły cały świat. Wszyscy w zasadzie- publicyści, artyści, dziennikarze, podkreślali, że państwo zdało egzamin, że władza w potrzebie podołała. Czy na pewno?

Radosław Sikorski kilka minut po tragicznym wydarzeniu, podczas niezwykle delikatnej czynności, jaką jest poinformowanie brata zmarłego o zgonie, jego okolicznościach i najpilniejszych związanych z tym sprawach, przesądza o przyczynach katastrofy. Czy tak zachowuje się odpowiedzialny dyplomata? Czy Radek Sikorski, podobne insynuację przekazałby prezydentowi Obamie, gdyby w Polsce (nie daj Boże)zginął w wypadku wiceprezydent Joe Biden? Mielibyśmy skandal na skalę światową. A może tylko J. Kaczyński może liczyć na takie traktowanie ze strony szefa MSZ?

Jakże często w ostatnim czasie z ust polityków PO (i publicystów wspierających tę formację) padały oskarżenia o wykorzystywanie przez PIS tragedii smoleńskiej dla celów czysto politycznych. Podobno J. Kaczyński jest osobiście odpowiedzialny za filmy E. Stankiewicz, komentarze B. Wildsteina, słuchaczy Radia Maryja. Nie szkodzi, że sam nie oświadczył, iż premier nosi na swych rekach krew L. Kaczyńskiego, zrobili to za niego osoby postronne (zapewne namówione do tego przez spin-doktorów z PIS).

Tymczasem to Tusk wykorzystywał swe kremlowskie znajomości, by dobrze wypaść (w mediach) w pierwszych dniach narodowej tragedii. Jakże inaczej tłumaczyć wstrzymywanie samochodu, którym podróżował z Witebska do Smoleńska J. Kaczyński.

O tym właśnie mówił dziś J. Brudziński, gość programu "Kropka nad i":

"Serię zarzutów pod adresem Tuska zaczął (Brudziński) od tego, jakoby premier Tusk - zmierzając na miejsce katastrofy - urządził sobie "wyścigi" z autokarem Jarosława Kaczyńskiego. Jego najbliżsi współpracownicy (...) zadali pytanie "którym wejściem będzie wchodził Kaczor?". Odpowiedź: "tym" - "to my spieprzamy tamtym". - dodał." (źródło)

Powyższe nie możemy rozpatrywać na poziomie gafy, wpadki wymuszonej szczególnymi okolicznościami. To było celowe, zaplanowane działanie premiera i polskiej dyplomacji. Jak się nazywa władza, która nad trumną polskiego Prezydenta, na rosyjskiej ziemi z pełnym wyrachowaniem prowadzi grę polityczną, PR-owe spektakle???

Etykietowanie:

4 komentarze

avatar użytkownika tu.rybak

1. też czytałem,

co więcej niezłym uzupełnieniem jest rozmowa niejakiej Olejnik z Brudzińskim. Brudziński tez ma podobne wspomnienia...

Rybak
avatar użytkownika amarietta

2. szkoda, że

nie oglądałam tej kropki :/ zdążyłam wysłuchać tylko ten, cytowany wyżej fragment, po którym 'najmądrzejsi eksperci' komentowanie rozpoczęli :/

avatar użytkownika moonloop

3. deprawacja

tej władzy sięgnęła niewyobrażalnych wręcz rozmiarów. pytanie jest, czy jesteśmy w stanie przeciwstawić się temu złu mając za przeciwników nie tylko właśnie tą władzę, ale również ok 10 mln ich popleczników (co pokazały ostatnie wybory) plus kreml.

Czeka nas trud

avatar użytkownika transfokator

4. a ja polecam mój zdjęty

tekst ("Zaprzysiężenie nad trupem", był na salonie24, gdzie mnie wykasowano); zaagreguję go tu, ale na razie jest pod linkiem:
http://iskry.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=7753&Itemid=127