Propagandowe wybory 1952 roku (2)

avatar użytkownika godziemba

12 września 1952 roku rozpoczęło się wybieranie kandydatów na posłów przez komitety FN na zebraniach załóg w fabrykach, na zebraniach gromadzkich, powiatowych, itp.
 
Wcześniej przygotowaną listę kandydatów proponowanych pod hasłem „masy ludowe wysuwają swoich kandydatów”, odczytywali przewodniczący zebrań. Kandydaci uzyskiwali natychmiast jednomyślną akceptację, często bez głosowania, które w tych warunkach było czystą formalnością. W całym kraju w pierwszej kolejności wybierano na kandydata Bolesława Bieruta, nazywanego „ukochanym wodzem, Budowniczym Polski Ludowej, nauczycielem i wychowawcą narodu” a nawet „świetlanym drogowskazem dla naszej przyszłości, naszej wspaniałej ojczyzny”. Drugim „kandydatem narodu” został sowiecki marszałek – Konstanty Rokossowski pełniący funkcję ministra obrony narodowej.
Wszyscy kandydaci na posłów mieli być godni wyboru, gdyż „reprezentują uparty niepokój, drogę zwycięskiej myśli przodującego człowieka, sprawie, ze są bohaterami codziennej pracy, dla których prawem i znakiem przewodnim jest dobro i siła kraju, pokój i socjalizm”. Wyłanianiu kandydatów na posłów towarzyszyły „burzliwe” oklaski i skandowania, regulatorem natężenia których były funkcje i hierarchia kandydatów. Największy aplauz przysługiwał Bierutowi, potem „synowi ludu Warszawy, bohaterowi Stalingradu” – Rokossowskiemu oraz Jakubowi Bermanowi – członkowi BP KC i sekretarzowi KC PZPR, szarej eminencji ówczesnych władz.
 
Wbrew oficjalnej propagandzie kandydatów robotniczych i chłopskich było stosunkowo niewielu, większość stanowili bowiem członkowie państwowo-partyjnej i administracyjnej nomenklatury.
W opublikowanej w prasie w dniu 20 września 1952 roku depeszy tow. Bierut wyraził zgodę na kandydowanie ze stołecznego okręgu wyborczego miasta Warszawy.
 
Następnym etapem kampanii wyborczej były spotkania oraz wiece przedwyborcze „ludzi pracy” w fabrykach, instytucjach i gminach z kandydatami na posłów.
Do kampanii propagandowej wciągnięto księży-patriotów oraz „intelektualistów” i działaczy katolickich skupionych przy Polskim Komitecie Obrońców Pokoju. I tak, historyk, prof. Andrzej Wojtkowski na spotkaniu z pracownikami i studentami KUL, wskazywał, iż porozumienie między Episkopatem a państwem (z 1950 roku), było możliwe dzięki temu, ze Kościół wyszedł z założenia, ze jego misja może być realizowana w różnych ustrojach społecznych. Dlatego też czynna postawa katolików jest konieczna, a ci, którzy wybrali „emigrację wewnętrzną” bojkotują własny los – „nie można obrazić się na historię, nie można mówić o Polsce Ludowej w trzeciej osobie, bowiem odpowiedzialni za nią jesteśmy wszyscy” – mówił Wojtkowski. Katolicy winni więc kroczyć w pierwszym szeregu budowniczych Polski Ludowej i nie wolno im ulegać propagandzie zagranicznej, podjudzającej Polaków przeciw sobie. ”Katolik – mówił dalej Wojtkowski – świadomy swych obowiązków musi pomagać wszystkim. Każdemu kto pomaga Polsce, likwidując krzywdę społeczną i dąży do zespolenia Ziem Zachodnich, w tym i marksistom, mimo iż są przeciw religii”.
W dyskusji na KUL zabrał głos również redaktor tygodnika „Dziś i jutro” Tadeusz Mazowiecki podkreślając, iż FN opiera się na zasadzie poszanowania odrębności światopoglądowej, po to aby nasza praca umacniała potrzebny nam wszystkim pokój in ofiarniej służyła rozkwitowi naszej ojczyzny. „W świecie – mówił Mazowiecki – zmagają się siły wojny i pokoju, a miejsce Polaków jest w obozie pokoju i stale dokonujemy tego wyboru. Umacnianie porozumienia między Kościołem a państwem służy umacnianiu jedności wokół FN. Katolik, który ulega wrogiej propagandzie osłabia swoją postawą i postępowaniem trwałość porozumienia, szkodzi własnemu narodowi i swemu Kościołowi. Umacnianie zaś porozumienia jest formą realizacji naszych niezbywalnych Obowiązków jako katolików i jako obywateli Polski Ludowej”. Mazowiecki zwrócił również uwagę, iż miliony dawniej upośledzonych uzyskało „poczucie szlachetności” i chociaż nie jest łatwo i są narzekania na braki i niedociągnięcia, to jest w nich nadzieja serc i „poczucie godności prostego człowieka
Na spotkaniu w Gnieźnie, kandydat na posła, Jan Dobraczyński przekonywał, iż jako pisarz w sposób pozytywny ustosunkowywał się do realizmu socjalistycznego – nowej linii w literaturze i sztuce. Jego zdaniem socrealizm jest odkrywczy, wykazuje bowiem najlepsze dążenia, pragnienia i wysiłki człowieka, mówiące z uznaniem o ludzkim heroizmie i przeciwstawiające się wszystkiemu co paczy moralnie jednostkę, co zamyka ją w ciasnym kole egoizmu i wyżycia. To zaś czyni ją bliską literaturze katolickiej, która także jest z natury humanistyczna.
 
Natomiast przywódcy Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego w swym organie prasowym „Zielonym Sztandarze” instruowali jak należy prowadzić kampanie wyborcza na wsi. Należało więc przede wszystkim podkreślać osiągnięcia, zwalczać „propagandę wroga” oraz przypadki „naruszania ludowej praworządności”. „Kułacy, spekulanci – pisano – i im podobni to wrogowie, którzy chcą przywrócenia dawnych stosunków społecznych w Polsce”.
W powiecie radomskim – podkreślała „Trybuna Ludu” – chłopi dali „druzgocącą odprawę kułakowi, który nawoływał do niespieszenia się ze sprzedażą artykułów rolnych państwu”. Było więc charakterystyczne, iż obrazowi entuzjazmu i powszechnego poparcia dla wyborów i FN na wsi ze strony małorolnych i średniorolnych chłopów towarzyszyły teksty wymierzone przeciw kułakom i spekulantom, którzy zakłócali spokój społeczny i byli siedliskiem wrogiej propagandy. Posądzano ich o jak najgorsze zamiary - głównie o torpedowanie obowiązkowych dostaw żywności.
 
Kandydaci inteligenci na spotkaniach wspominali o wspaniałym rozwoju szkolnictwa, kandydaci-pisarze opowiadali o swoim życiu i twórczości. Jerzy Andrzejewski oświadczył, iż „gdyby przestał pisać agitacyjnie to stałby się murarzem, który umie władać kielnią, a nic nie buduje. Nic nie budować to znaczy burzyć to co jest”.
Natomiast Antoni Słonimski podkreślał, iż to Związek Radziecki, a nie bankierzy amerykańscy, obronił Europę przed faszyzmem. Żołnierz armii radzieckiej idąc na Berlin „niósł w tornistrze tomy wielkich pisarzy rosyjskich, angielskich, francuskich (sic! – Godziemba) a żołnierz amerykański przyniósł do Europy pończochy nylonowe, komiks, striptiz i gangsteryzm”. Za najniebezpieczniejsze wśród „niektórych indywidualistów” uznał Słonimski nawyk myślowy „zrodzony ze złudzeń 20-lecia”, wiarę w istnienie trzeciej drogi. Przyznając, iż był kiedyś jej wyznawcą, deklarował, iż „przebudowa świata, zwycięstwo sprawiedliwości społecznej i nawet samo istnienie narodu możliwe jest tylko w oparciu o naukę marksistowską i siłę Związku Radzieckiego”. Kto zaś nie idzie tą drogą spełza na pozycje frontu antynarodowego, zdrady narodowej.  
Z kolei Stanisław Wygodzi wskazywał, iż pisarze, obok miłości do własnego kraju, winni głosić „uczucie wielkiej płomiennej nienawiści do tych, co nam stają na drodze, do imperializmu, do wrogów ludu, do wszystkiego co nam przeszkadza”.
Deklarację poparcia dla FN i wyborów złożyli m.in. Kazimierz Brandys, Maria Dąbrowska, Zofia Nałkowska, Pola Gojawiczyńska oraz wielu innych ludzi kultury.
 
Jakub Berman na spotkaniu z inteligencją twórczą w Warszawie mówił o jej roli i zadaniach w socjalistycznym społeczeństwie, zwracając uwagę, że „nie wszyscy jeszcze uświadomili sobie głębiej związek i współzależność jaka zachodzi między rozwojem kultury a ustrojem społecznym i nie wszyscy rozumieją prawa rządzące rozwojem kultury, które należą do zakresu praw rządzących rozwojem społeczeństwa, nie wszyscy zdają sobie sprawę, że klucz do odkrycia tych praw daje marksizm-leninizm, ale każdy kto mam oczy otwarte, kto nie chce sam siebie okłamywać, nie może zaprzeczyć tym oczywistym faktom nie wysuwając z nich wniosków”. „Wbrew wrogom i oszczercom – mówił Berman – rewolucja kulturalna i jej rozwój w Polsce prowadzi do najpełniejszego rozwoju kultury, jak i do najpełniejszego rozwoju każdej jednostki, do najbardziej wszechstronnego rozwoju indywidualnego, do coraz bogatszego życia kulturalnego. Wróg zaś chce wszechwładztwa ciemnoty i zabobonu. Im bardziej tego wroga się izoluje, tym szybciej i łatwiej pokona się trudności i mniej ofiar będzie wymagała nasza walka, tym lepsze i radośniejsze będzie życie prostego człowieka”.
Inny prominentny działacz PZPR - Aleksander Zawadzki w Dąbrowie Górniczej zwrócił uwagę na to, że wybory odbywają się w nieporównywalnie lepszej sytuacji niż w 1947 roku, mimo, iż jeszcze działa wróg. Wrogiem zaś są ośrodki dawnych wpływów PSL i WRN w „kułackiej i spekulacyjnej części wsi” oraz część kleru – szukającego natchnienia w słuchaniu zagranicznych radiostacji. Dlatego jedynie „rewolucyjna czujność” i zdecydowana postawa są „warunkiem pełnego zwycięstwa”.
 
W wypowiedziach kandydatów trudno doszukać się ich własnych i oryginalnych opinii czy poglądów – wymagano od nich trzymania się wytycznych, tzw. „linii”. Stanowili oni po prostu „pas transmisyjny” władz partyjnych do społeczeństwa.
Nie wszystkie komitety partyjne czy FN pracowały zgodnie z dyrektywami władz. Prasa często krytykowała komitety terenowe za brak pełnej mobilizacji w walce klasowej. Krytyka była pretekstem do wezwań o dalszą mobilizację szeregów. Skrytykowano np. powiatowy komitet PZPR w Rawie Mazowieckiej, „który postępuje tak jak gdyby powiat ten stanowił wyspę, którą omija walka klasowa i starte zostało dziedzictwo zacofania w masach i nie działa spekulant”. Takich wysp być nie może – pisano – gdyż jeszcze działa wróg, który chce piętrzyć trudności na drodze ku socjalizmowi. Dla partii kampania wyborcza była „próbą sił i wartości” organizacji partyjnych, jej aktywu i każdego członka partii, z której wszyscy muszą  „wyjść zwycięsko”.
 
Spotkania przedwyborcze zamknął Bierut, który wystąpił na wiecu przedwyborczym w Hali Mirowskiej w Warszawie w dniu 24 października 1952 roku. Program FN określił jako jedyny i słuszny mający żadnej alternatywy. Cytując liczne słowa Stalina o zachodniej demokracji i wyższości ustroju socjalistycznego, roztoczył wizję budowy wspaniałej, pięknej i zamożnej Polski Ludowej. Spotkanie przebiegło pod znakiem kultu i uwielbienia dla „pierwszego kandydata narodu”. „Wyborcy Warszawy – pisała Trybuna Ludu – długo i gorąco manifestują swoją miłość i przywiązanie do wielkiego budowniczego Polski Ludowej”.
 
W specjalnych przedwyborczych wydaniach sobotnio-niedzielnych (25-26 października 1952 roku) prasa apelowała do wyborców o nie skreślanie kandydatów na kartach do głosowania. „Pamiętajcie – pisano – że lista Frontu Narodowego w każdym okręgu obejmuje ściśle tyle nazwisk kandydatów na posłów i zastępców ilu powinno być wybranych. Wyborcy, składajcie karty wyborcze bez zmian i skreśleń”.
 
Wybory ubezwłasnowolniały Polaków, czyniąc z nich bezwolne marionetki, pionki w politycznej grze komunistów. W świetle propagandy liczyła się bowiem tylko wysoka frekwencja i masowe uczestnictwo w akcie głosowania na rzecz FN, a tym samym masowe poparcie dla polityki kierownictwa partii z Bierutem na czele. Wybory miały w praktyce jedynie zademonstrować „polityczno-moralną jedność narodu” wokół przywódców komunistycznych.
 
Wedle oficjalnego komunikatu Państwowej Komisji Wyborczej w wyborach wzięło udział 95,5% uprawnionych, a na Front Narodowy oddano 99,9% głosów. Nic więc dziwnego, iż poniedziałek 26 października był dla propagandy świętem jedności narodu. „Polacy jak nigdy w historii – pisano w Trybunie Ludu – zespoleni jedną wolą i przepojeni głębokim umiłowaniem ojczyzny masowo poszli do urn”. Był to dzień „pełen dumy i powagi a jednocześnie radości w mieście i na wsi”. Zdaniem propagandzistów masy pracujące „wykazały swój patriotyzm, głębokie umiłowanie programy wyborczego FN i świadomość, że Polskę buduje się pracą rąk własnych. (…) wykazały, ze naród jest zjednoczony i jednolity, przepojony głębokim poczuciem odpowiedzialności za siłę i przyszłość państwa, którego jest gospodarzem. (…) wykazały głębokie przywiązanie narodu polskiego do prezydenta B. Bieruta, pierwszego kandydata całego narodu, wielkiego budowniczego Polski Ludowej”.
 
Wybory 1952 roku z 95% frekwencją stały wzorcem dla późniejszych komunistycznych wyborów w PRL , a całkowicie podporządkowana partii prasa stanowiła, ważny oręż w kreowaniu rzeczywistości zgodnie z ideologicznymi pryncypiami i aktualnymi dyrektywami kierownictwa partyjnego.  
 
Wybrane źródła:
 
Trybuna Ludu 1952
Życie Warszawy 1952
Słowo Powszechne 1952
Zielony Sztandar 1952
 

2 komentarze

avatar użytkownika Maryla

1. i znów powracamy, jak za dawnych lat...PRL-BIS

"całkowicie podporządkowana partii prasa stanowiła, ważny oręż w kreowaniu rzeczywistości zgodnie z ideologicznymi pryncypiami i aktualnymi dyrektywami kierownictwa partyjnego. "

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika godziemba

2. Maryla,

Przecież tamte i obecne media łączy bardzo często rodzinna tradycja - tatuś w TL, synek/córeczka w GW lub Polityce.

Pozdrawiam

Godziemba