Wczasy w katowni. Ludzie Podhala. Rozmaite dialogu sposoby rasy panów z Polakami. Żryjmy na grobach!

avatar użytkownika Maryla

Wczasy w katowni

„Ten dom Podhale oblewało płaczem”
Gdy Czarne Orły pod Tatry wtargnęły
Wille „Palace” dla siebie zajęły.
Dom ten z tak piękną nazwą „Palace”,
Ten dom Podhale oblewało płaczem [...]

Przeszła już wojna, po niej lat dziesiątki
Gdzież się podziały kajdany, pamiątki,
Ślady znaczone krwią, paznokciami,
Cośmy przykuci do muru drapali [...]

Ta willa krwią naszą jest zroszona cała,
Co w czasie przesłuchań z ran naszych tryskała.
Kto będzie oglądał te kajdany w celi,
Niech odmówi pacierz za tych, co zginęli.

(fragment wiersza Władysława Szepelaka pt. „Palace”)


Ostatni świadkowie

W Polsce A.D. 2009 żyło jeszcze dosłownie kilka osób, które „przeszły” przez ręce nazistów w Zakopanem. Są to m.in: Wincenty Galica (zm. 2010) i Władysław Szepelak.
Kiedy Amerykanie wyzwalali niemiecki obóz koncentracyjny w Ebensee (Austria) w maju 1945 r. byli zszokowani tym, co tam ujrzeli. Tłum chwiejących się, wynędzniałych ludzi (żywych, lecz przypominających kościotrupy), dla których Niemcy zaplanowali tylko jedno wyjście: przez komin krematorium – dostał jakby nową porcję życiodajnej energii, śpiewając swoje narodowe hymny, płacząc i krzycząc.


Mieli z pewnością za co dziękować Bogu, bo wśród ok. 9 tys. ofiar w czasie półtora roku „działalności” obozu, w marcu i kwietniu 1945 r. zmarło ok. 5 tys. osób; dochodziło do wypadków kanibalizmu. Wśród ocalałych był Władysław Szepelak – więzień „Palace”, Montelupich i trzech niemieckich KL-ów. Miał wtedy 21 lat i ważył 37 kg (trzydzieści siedem).


Dziś ten dzielny żołnierz ZWZ-AK ma 85 lat (od 17 XI 2000 r. podporucznik WP). Jak wspomina swej książce „Ja przetrwałem…”: „sam się dziwię, że przeżyłem… Modliłem się jednak codziennie w marszu do pracy i z pracy – to pozwalało mi znieść ból i zmęczenie. Wierzyłem, że Matka Boska pomoże mi przetrwać i doczekać wolności”.


Wincenty Galica był ostatnim żyjącym kurierem tatrzańskim; legendarny, zawsze pamiętający o tych, których zamęczono w czasie II WŚ. Był więźniem „Palace”, obozów koncentracyjnych: Auschwitz, Mauthausen i Sachsenhausen, a także uczestnikiem „Marszu śmierci”. Podczas 180-kilometrowej trasy z ok. 45 tys. w ciągu 11 dni zginęło ok. 30 tys. ludzi. Niemcy zgładziliby ich wcześniej – pozwalała na to „wydajność” broni maszynowej. Nie pozwalała jednak „przepustowość” kominów krematoriów, więc wobec nadchodzącej armii wschodniej barbarii, zachodnia dzicz postanowiła wykończyć więźniów w ten właśnie sposób, co jednocześnie zapewniało zmniejszenie liczby świadków zbrodni niemieckich.


Kiedyś (w rozmowie z Markiem Giżyckim) Galica powiedział m.in., że udawało mu się przeżyć koszmar KL-ów, bo „jestem katolikiem […] lubiłem i lubię się modlić […]. W więzieniach dziękowałem Stwórcy za każdy przeżyty kolejny dzień”.



Katownia Podhala „Palace” 1939-1945

W listopadzie 2009 r. minęło 70 lat od założenia przez Niemców w Zakopanem w przedwojennym pensjonacie „Palace” regionalnej siedziby służb specjalnych narodowosocjalistycznej Rzeszy, w tym Gestapo (Geheime Staatspolizei, znanej chyba każdemu widzowi z peerelowskich filmidłów; niestety, zbrodnicze służby komunistyczne jak UBP/MBP czy IWP są mało lub zupełnie nieznane). Od 1939 r. Gestapo było IV Urzędem w Głównym Urzędzie Bezpieczeństwa Rzeszy (niem. RSHA) – jedną z kilku macek niemieckich służb specjalnych oplatających Polskę.


Śledczy zakopiańskiego Gestapo, jak w całej Generalnej Guberni, nie przebierali w środkach, bijąc przesłuchiwanych po piętach, wbijając szpilki pod paznokcie, okładając po całym ciele nahajami, kijami (nie gardzili też np. szufladami), wybijając zęby, łamiąc kości, miażdżąc genitalia. Co może wydać się paradoksalne, w „Palace” używano również łaskotania, które mogło być gorszą torturą niż bicie i również doprowadzić więźnia do osłabienia. Szacunki mówią, że w tym miejscu pod Tatrami zamordowano 300-400 spośród ok. 2000 więzionych, nie tylko Polaków, ale i również Żydów, Czechów.


„Palace” było bramą śmierci: kto z więzionych nie został zabity lub zamęczony na rodzimej ziemi pod Tatrami trafiał do niemieckich obozów koncentracyjnych (położonych w Polsce, Austrii i Niemczech).


Władysław Szepelak „Młody” znalazł się tam, mając niespełna 19 lat. Po kilku próbach złamania go, gestapowcy odegrali „sztukę” pt. „Wieszanie więźnia”, zakładając pętlę na szyję. Przy czym głównym „aktorem” był sam przesłuchiwany Polak. Niczym w dobrym koncercie Niemcy „bisowali” jeszcze dwa razy, zadając tym samym ponownie tortury psychiczne. Kiedy oprawcy zaprzestali tej symulacji, powieszono młodzieńca na drzwiach za ręce związane i wykręcone do tyłu. Władysław zaczyna z bólu przeklinać na głos oprawców. Po tym następuje uderzenie nahajem po genitaliach. Ofiara wyje z bólu, szarpie się, lecz to potęguje z kolei bóle wyłamanych stawów. Niemiec niby od niechcenia zaczyna „rysowanie” figur na udach odłamkami szyby z portretu Fuehrera „rasy panów”, który Polak niechcący strącił, a który w przypływie złości rozbito mu na głowie. W tym czasie Szepelak stara się modlić, aby nie krzyczeć.


Po kolejnych omdleniach następuje regularnie – znane z filmów – wylewanie wiader wody na głowę. Wiszenie na wyłamanych rękach kończy się, ale „Młody” nie może nawet się ubrać, ręce są jak z ołowiu – nie może ruszyć choćby palcami. Wspomina także, że jego kolega z celi, Józef Rejczak, był poddawany torturom, miał wybite zęby, zgniecione genitalia. Jest też opis zakatowania rodziny kpt. Bolesława Duszy ps. „Szarota”, przełożonego Autora wspomnień – np. w czasie kaźni Bronisława Duszy (brata „Szaroty”) wybito mu nie tylko zęby, ale i oczy.


Męczono również matkę Władysława, dla którego niewiadoma co do jej losu była największą psychiczną torturą. Tylko raz rozkleił się i zapłakał w „Palace” - właśnie na wspomnienie matki. Jego następny płacz, półtora roku później, spowodował dopiero widok amerykańskich czołgów wjeżdżających do obozu w Ebensee.


Nie „pomogło” bicie pasem, bykowcem, 6-dniowa głodówka - „Młody” nie wydał nikogo. W „podziękowaniu” Niemcy wysłali go do obozów zagłady, gdzie „praca czyniła wolnym”.


Galeria Niezłomnych

Przez sześć piwnicznych cel w „Palace” przewinęła się galeria cudownych postaci, Polaków z krwi i kości, do tańca i do różańca, do bitki i do wypitki, ale zawsze wiernych Bogu i Rzeczypospolitej.


Stanisław Marusarz – najpierw ten wybitny skoczek (zm. 1993), kurier tatrzański i por. AK, ucieka ze słowackiej strażnicy w sposób filmowy: skacząc z pierwszego piętra „na tygrysa” przez zamknięte okno. Potem złapany, z wyrokiem śmierci trafia z „Palace” do więzienia na Montelupich w Krakowie. Ucieka śmierci i Niemcom wykonując kaskaderski skok życia z drugiego piętra na pleniący się na murze więzienia drut kolczasty. Mimo postrzału, jaki otrzymał od strażnika na „do widzenia”, drogę Kraków–Zakopane przebył pieszo. Po wojnie bezpieka tak chciała zadbać o jego bezpieczeństwo, że dzielny „król nart” dwa lata ukrywał się. Został odznaczony pośmiertnie 12 lutego 2010 r. przez Prezydenta Lecha Kaczyńskiego Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski za wybitne zasługi dla niepodległości Polski oraz osiągnięcia sportowe.


Helena Marusarzówna – siostra Stanisława Marusarza była piękną góralką. Jednak Niemcy nie dla jej wyjątkowej urody urządzili jej krwawe „tournee” po więzieniach GG (Muszyna, Nowy Sącz, Zakopane, Kraków, Tarnów). Interesowała ich działalność Heleny jako łączniczki w KG ZWZ. Góralka w tej kwestii okazała się bardzo odporna na perswazje i zaproszenia do dialogu o podziemiu polskim. Za milczenie, które ocaliło życie jej znajomym z konspiracji, zapłaciła swoim życiem, które trwało dopiero 23 lata.


Bł. ks. Piotr Dańkowski – został aresztowany 10 maja 1941 r.; w czasie chłodnych nocy w celi dzielił się sutanną jako okryciem ze współwięźniami leżącymi wprost na betonie. Jak wielu „pensjonariuszy” (tak „nadludzie” mówili o więźniach) z „Palace” via więzienie w Tarnowie w grudniu 1941 r. trafił jako „pensjonariusz” do największego na świecie „ośrodka wypoczynkowego”, który zapewniał „wczasowiczom” praktycznie bez żadnych limitów Wieczny Wypoczynek – KL Auschwitz. W Niedzielę Palmową A.D. 1942 ks. Piotr zwierzył się swojemu przyjacielowi, ks. Puczce, iż kapo „zapowiedział mu na Wielki Tydzień Drogę Krzyżową”. Kapo był człowiekiem słownym, więc ks. Dańkowski oddał Bogu ducha z kłodą na ramionach w Wielki Piątek 1942 r. w baraku obozowym. Miał 33 lata. Do chwały ołtarzy został wyniesiony w 1999 r. przez Jana Pawła II wraz z 107 innymi męczennikami II WŚ zgładzonymi przez narodowych socjalistów (duchowni zamęczeni przez wyznawców Marksa i Uljanowa w latach 1917-1989 doczekają się własnej listy i wyniesienia na ołtarze).


Ks. prałat Jan Marszałek ps. „Skarbek” (zm. 1994), kapelan ZWK-AK (męczony przez Gestapo w Nowym Sączu, Zakopanem i Tarnowie), więzień KL Auschwitz i KL Dachau. W więzieniu tarnowskim w 1941 r. jeden gestapowiec zgodził się go uwolnić za wysoki okup. Kapłan odmówił, argumentując, że skoro Bóg tam go postawił, to widocznie jest w tym miejscu potrzebny. Potem, po wojnie, był kapelanem Polskiej Kompanii Wartowniczej w Niemczech. Po powrocie do Polski w 1947 r. nie przyjął renty zbowidowskiej. Polska „ludowa” za Jego posługę i cierpienia w kacetach otoczyła go „troskliwą opieką” UBP jako „amerykańskiego szpiega”.


Włodzimierz Szyc ps. „Biegacz”, członek tajnej struktury „Wachlarz” (nb. krewny pewnego FForumowicza), kurier tatrzański. Jeden z polskich fajterów, co to nie tracą rezonu nawet jak są w siedzibie Gestapo. Na początku 1940 r. uciekł stamtąd z kajdankami na przegubach rąk (wtedy zakuwano ręce z przodu). Korzystając z momentu nieuwagi strażnika, uderzył go jego karabinem w głowę (wg świadectwa Wincentego Galicy ten strażnik zmarł – ten fakt Niemcy ujawnili w czasie przesłuchania Galicy). Wyskoczył w tych kajdankach przez okno z drugiego piętra i w samej koszuli brnął w śniegu przez wiele kilometrów, gubiąc pościg wściekłych Niemców. Od tego czasu szwabstwo w całej Guberni zaczęło zakuwać więźniom kajdanki z tyłu. Niestety, por. Szyc zginął tragicznie w 1941 r. Kajdanki, które całą wojnę spoczywały na dnie studni w Murzasichle, można teraz obejrzeć w Muzeum „Palace”.


Ppor. Adam Bachleda-Curuś, po ucieczce z sowieckiej niewoli w 1939 r. wpada w łapy zakopiańskiego Gestapo. Podczas przesłuchania okraszonego biciem nie puszcza pary z ust, więc Niemcy puszczają go wolno (na jego szczęście interesował ich tylko jego brat). 19-latek nie czeka na kolejne „wizyty” niemieckiej specpolicji, ucieka z końcem 1939 r. przez całą Europę jak wielu ówczesnych „polskich turystów”, trafia do Francji do WP, a potem do Anglii, gdzie dostaje się do polskiej jednostki komandosów – elity PSZ na Zachodzie. Przez trzy lata wykonuje tajne misje i szkoli nowych żołnierzy jednostki specjalnej. Bierze udział w zdobywaniu masywu Monte Cassino. Śmiertelnie ranny umiera 18 maja 1944 r. – w dniu, kiedy polscy ułani zatknęli ojczystą flagę na ruinach klasztoru. (Ułani, twarde chłopy, beczeli słysząc grany z tej okazji hejnał mariacki). Dodać trzeba, że polscy komandosi z 6. kompanii 10. Międzyalianckiego Zgrupowania Komandosów tęgo łojąc skórę Niemcom również drogo płacili za swoją legendę – w walkach we Włoszech stracili ponad 70 % stanu osobowego.


Helena Błażusiak (de domo) – zanim napis wyryty przez nią w zakopiańskiej katowni na ścianie celi nr 3 dokończył żywota pod młotkami robotników budowlanych w końcu lat 90. XX w., unieśmiertelnił go w 1976 r. kompozytor Henryk Mikołaj Górecki w tekście drugiej pieśni w III Symfonii op. 36 (zwana Symfonią pieśni żałosnych). Ten ceniony muzyk dodał „Łaskiś Pełna” do słów Błażusiakówny: „Mamo, nie płacz, nie. Niebios Przeczysta Królowo, Ty zawsze wspieraj mnie. Zdrowaś Mario”. I tak z historii o zasięgu lokalnym Błażusiak trafiła do historii muzyki w randze ogólnoświatowej (zmarła w 1999 r. mając 73 lata, choć na anglo-, a nawet polskojęzycznych stronach w sieci uśmiercano ją werbalnie jeszcze jako 18-latkę „zmarłą w celi” lub „straconą przez Niemców”).


Aleksander Dębiec: „[...] wsadzono mnie do pojedynczej celi. Początkowo było tylko krzesło, ale i to zabrano, zostałem w czterech ścianach i podłodze betonowej. Codziennie brano mnie na wyższe piętra i tam wieszano za ręce bijąc do nieprzytomności. Gdy już straciłem przytomność spuszczano mnie zawsze do kałuży krwi. Gestapowcom chodziło o to, żeby się przyznać i podać nazwiska swoich kolegów. Zawsze po takim biciu wleczono mnie po schodach do wspomnianej już celi, gdzie na gołym betonie siedziałem lub leżałem. Podczas takich bić, drewnianymi lub żelaznymi prętami, gestapowcy zadawali mi jedno pytanie: Czy się przyznajesz? Odpowiadałem zawsze, że nie mam się do czego przyznać, że nie należę do żadnej organizacji.

Oni w dalszym ciągu bili mnie, nie zważając, czy to głowa czy żołądek. Takie tortury trwały przez miesiąc. Później nie dostawałem ani jeść ani pić. Z muszli klozetowej ręką czerpałem wodę do ust. Po miesiącu takich tortur miałem zęby powybijane, głowę pokaleczoną, twarz poprzecinaną. Pewnego razu gestapowiec powiedział: Nie będziemy się z Tobą już więcej bawić. Tym oto pistoletem jutro Cię zastrzelę jeśli się nie przyznasz. Masz czas do jutra. Odpowiedziałem, że może mnie zabić teraz. Było to popołudnie, pomyślałem sobie, że ostatni raz patrzę przez okno, na ludzi spacerujących, rano już oddam Bogu ducha. Rano wszedł gestapowiec do celi z pistoletem w ręku i pyta czy się przyznaje. Odpowiedziałem, że już tyle razy mówiłem, że nie mam się do czego przyznać. Kopnął mnie i zamknął celę.

[...] Po kilkugodzinnym staniu przed bramą obozu w Auschwitz wprowadzono nas do wewnątrz, gdzie zaraz zostaliśmy umieszczeni w łaźniach. Tam nas ostrzyżono, dano pasiaki do ubrania i zaprowadzono do bloku, gdzie odbywała się kwarantanna. Po kilku dniach pobytu na kwarantannie dostałem wysokiej gorączki i zaniesiono mnie do szpitala obozowego. Okazało się, że miałem pękniętą kość w czaszce. Były to skutki tortur w więzieniu w Palace w Zakopanem. Kość ta już się psuła i należało ją wyciąć. Operacja trwała prawie dwie godziny. Przeprowadził ją lekarz-więzień. Jakimś dłutkiem i młotkiem bez znieczulenia wycinano mi kość za uchem. Ból był straszny”.


Pozorowane egzekucje były jedną z najbardziej wyrafinowanych metod łamania więźniów. Nie jesteśmy w stanie sobie wyobrazić cierpień psychicznych osoby postawionej w takiej sytuacji. Zygfryd Gizowski tak wspominał w 2009 r.: „Przesłuchiwali mnie, zamknęli w celi z kilkoma więźniami. [...] Spaliśmy na jednym sienniku, rzuconym na beton. Sparaliżowani strachem spaliśmy tuląc się do siebie plecami, aby się wzajemnie ogrzać, bo sienniki przymarzały do betonu. Co dzień było bicie, przesłuchania, poniżenia. Bił nas kto chciał, najczęściej Niemiec, którego nazywali bokserem. Uderzał tylko raz, ale to wystarczało. Masakrowali nas Ukraińcy, którzy chcąc się przypodobać Niemcom wymyślali coraz to nowe tortury. W środku nocy zrywali nas ze snu, wyprowadzali na dziedziniec każąc robić różne ćwiczenia uwłaczające godność, po których pot lał się z czoła. Następnie była komenda <<Lotnik kryj się>> i trzeba było spocone głowy chować w zaspy śnieżne. Kto nie zdążył był bity kolbami karabinów w plecy. Na koniec <<za bardzo rozgrzanych>> lali nas wiadrami lodowatej wody.


Na jednym przesłuchaniu wywieźli mnie do Poronina, abym rozpoznawał ludzi. Niektórych znałem, lecz powiedziałem, że nie znam nikogo. Wówczas zawieziono mnie na cmentarz w Poroninie, gdzie klęcząc nad wykopanym grobem miałem ostatnią szansę, aby powiedzieć nazwiska ludzi, z którymi kontaktował się mój ojciec. Tłumacz mówił mi, że jeśli powiem, to przeżyję. Nie wierzyłem i nic nie powiedziałem. Prosiłem tylko, żeby ktoś powiedział mojej matce, gdzie będę pochowany. Esesman odbezpieczył pistolet i uderzył mnie lufą w tył głowy, ale nie wystrzelił. Zawieziono mnie z powrotem do celi w willi Palace - katowni Podhala. Utraciłem słuch na jedno ucho, miałem odbite nerki i połamane żebra”.


Ośrodek wypoczynkowy „Palace” A.D. 2009

Mimo ustanowionego własnego lokalnego prawa samorząd zakopiański z końcem lat 90. XX w. nie odkupił willi w celu zachowania tego miejsca dla narodowej pamięci, co nie świadczy pochlebnie o tej ówczesnej miejscowej władzy. Pamięć o kilkuset osobach, które straciły tam życie przegrała z pamięcią o portfelu, a do tamtych miejscowych włodarzy zawsze będzie przypisany wstyd ilekroć się przypomni tę dziwną niemoc miasta.


„Katownię” nabył przedsiębiorca z Kraśnika, który niestety nie dopilnował, by należycie chronić to miejsce kaźni. W trakcie remontu w 1999 r. zniszczono oryginalne, nieliczne już napisy na ścianach i ślady krwi (wcześniej „zniknęły” inne napisy – te dokonane po „wyzwoleniu” albowiem wtedy na krótko – nim się rozlokowano gdzie indziej – w budynku tym Polaków „wyzwalały” z niepodległości zbrodnicze struktury UBP i NKWD).


Jakiś bydlak ukradł oryginalne kajdany, którymi przykuwano do ściany więźniów (podobno można je zakupić za co najmniej kilka tysięcy złotych od „prywatnego właściciela”); Władysław Szepelak był takimi kajdanami przykuty do ściany 10 dni. Ich zamocowanie na ścianie uniemożliwiało więzionemu człowiekowi zajęcie pozycji siedzącej; trzeba było spać klęcząc.


Z tymi i innymi faktami niszczenia zasobów Muzeum, które istniało od 1994 r., nie mogły się pogodzić osoby dbające o to miejsce i należną mu pamięć: Wincenty Galica i Adam Machowski (prezes Stowarzyszenia Muzeum Walki i Męczeństwa „Palace” – Katownia Podhala), którzy władzom miasta zarzucili, łagodnie mówiąc, totalnie nieprofesjonalne podejście i brak patriotyzmu. To co jest teraz to nędzne resztki, które i tak wydarto obecnemu właścicielowi. Gdyby nie upór Galicy, Machowskiego oraz innych górali-patriotów, którzy bezinteresownie zajmują się utrzymaniem tego malutkiego muzeum, to chyba nic by tam dziś nie było.


Obecnie „Palace” jest ośrodkiem sportowo-rehabilitacyjno-szkoleniowym. Muzeum zaś dzierżawi skromny wycinek piwnicy. I tak może pozostać jeszcze wiele lat, gdyż właściciel podpisał długoletnią umowę na dzierżawę nieruchomości innym osobom.


Wypić, zakąsić, zatańczyć na grobach

Na ul. Chałubińskiego 7 w budynku, gdzie przez kilka lat po ścianach i posadzce lała się krew przesłuchiwanych „podludzi”, gdzie tortury fizyczne i psychiczne były „zwykłą” codziennością, dziś młodzież z różnych stron Polski przyjeżdża na wypoczynek, sportowy relaks, nie mając zielonego pojęcia, że obiekt, w którym się bawią, wcześniej był siedzibą Gestapo; że jest on świętością dla starszych górali oraz miejscem cierpień i śmierci wielu osób. W jadalni, która znajduje się w podziemiu, gdzie znajdowały się cele, goście ośrodka beztrosko szamają żarełko dokładnie w miejscu, gdzie więziono umęczonych ludzi, gdzie posadzka mieniła się plamami krwi, która wyciekała z ludzi po „dialogu” z przedstawicielami III Rzeszy.


Niedawno (wrzesień 2009 r.) grupa studentów z AE w Katowicach urządziła sobie pijacką imprezę w tym miejscu, zakłócając spokój nie tylko żyjącym (osobom przebywającym w ośrodku). Oni przede wszystkim zlekceważyli spokój umęczonych tu ludzi.


W tym czasie można też było zobaczyć w Muzeum jak pewien młodzian stał z otwartą butelką piwa i czytał biogramy kurierów tatrzańskich (jego szybko pewien odwiedzający doprowadził do porządku), ale niestety nikogo wokół (prócz osób z muzeum) nie obchodziła grupa rozkrzyczanych młodzieńców, grająca w siatkówkę. Można często odnieść wrażenie, że wielu młodych Polaków wcale – prócz napoju, tańca i ubioru – nic nie obchodzi. Niestety. To banał (w dodatku klasyczny), ale takie Rzeczypospolite, jakie młodzieży chowanie. Jeśli nie wychowamy kolejnego pokolenia Galiców i Szepelaków to biada nam – nie trzeba będzie kolejnych mutacji Gestapo, NKWD czy UBP, by zawładnąć Polską.


Dziękuję uprzejmie Panom: Władysławowi Szepelakowi, Karolowi Bełtowskiemu i Adamowi Machowskiemu za serdeczną pomoc w zbieraniu informacji.


Pierwodruk części tekstu pt. „Wczasy w katowni”: „Wzrastanie”, grudzień 2009 r.


Zdjęcia z Katowni Podhala będą zamieszczone na forum Polonus.

 

http://forum.fronda.pl/?akcja=pokaz&id=3519652

Etykietowanie:

3 komentarze

avatar użytkownika Maryla

1. Muzeum w katowni

Muzeum w katowni Podhala

Zakopane odkupi dawną siedzibę gestapo, aby urządzić w całym budynku muzeum

zdjecie

Władze Zakopanego odkupią za 12 mln zł
dawną siedzibę gestapo, aby urządzić w całym budynku muzeum.

Chodzi o dawny hotel „Palace” przy ul. Chałubińskiego 7, wybudowany w
1930 roku. W czasie niemieckiej okupacji był siedzibą tajnej policji
gestapo, zajmującej się walką z Polakami, zwłaszcza z podziemiem. W
piwnicy znajdowały się cele więzienne, gdzie przetrzymywano
przesłuchiwanych i torturowanych Polaków. Spośród kilku tysięcy więźniów
około 250 zginęło w tych kazamatach, a wiele osób wysłano do obozów
koncentracyjnych. Dlatego to miejsce zostało nazwane katownią Podhala.

Po wojnie „Palace” ponownie został obiektem turystycznym, a od lat 90.
należy do prywatnego właściciela. W 1994 r. z inicjatywy byłych
więźniów: dr. Wincentego Galicy, Mariana Polaczyka i Władysława
Szepelaka, utworzono Muzeum Walki i Męczeństwa „Palace”, które mieści
się w piwnicach budynku. Jest ono zarządzane przez stowarzyszenie
kierowane przez Lucynę Galicę-Jurecką, córkę doktora Galicy. Przez długi
czas było jednak zamknięte, bo właściciel cofnął zgodę na użytkowanie
piwnicy, ale ponownie otwarto je w ubiegłym roku. Jest jednak czynne
tylko dwa razy w tygodniu przez godzinę.
20 lat starań

Władze Zakopanego postanowiły to zmienić i zaproponowały właścicielowi
ośrodka wypoczynkowego odkupienie budynku.

Artykuł opublikowany na stronie: http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/187245,muzeum-w-katowni-podhala.html

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

2. no wreszcie!ZAKUIONO BUDYNEK

Muzeum Walki i Męczeństwa "Palace" - Urząd Miasta Zakopane

https://www.zakopane.eu/.../muzeum-walki-i-meczenstwa-quot-palace-quot-wznawia-...

Muzeum Walki i Męczeństwa "Palace" wznawia działalność. Zarząd Stowarzyszenia Muzeum Walki i Męczeństwa "Palace" - Katownia Podhala uprzejmie informuje, że 13 grudnia 2016r. o godz. 16.00 Muzeum wznawia swoją działalność. Muzeum będzie czynne we wtorki i czwartki w godz. 16.00-17.00.

"Katownia Podhala". Dawna siedziba Gestapo w Zakopanem - Kraków

https://krakow.onet.pl/katownia-podhala-dawna-siedziba...w-zakopanem/5w98bs9

9 sie 2017 - Dawny hotel "Palace" znajdujący się przy ul. Chałubińskiego w ... Miejsce z czasem zostało nazwane "Katownią Podhala", a to ze względu na tortury, jakich dopuszczali się śledczy Gestapo. ... Władze chcą zaadaptować budynek na muzeum, prowadzić w nim działalność edukacyjną, kulturalną i społeczną.


-----------------------


Palace


Muzeum Walki i Męczeństwa "Palace" - katownia Podhala

Lokalizacja: ul. Chałubińskiego 7, Zakopane
Dostępność: Wtorek, Czwartek godz. 16-17
Bilety: Wstęp wolny (dobrowolne datki)

Muzeum Walki i Męczeństwa "Palace" (fot. Andrzej Samardak)

strona:    


    Pensjonat "Palace" został wybudowany w r. 1930
przez dr Włodzimierza Schneidera. lekarza z Krakowa. Stanął on na
miejscu willi "Pepita" dr Chrostowskiego, sprzedanej Żuławskim, którzy
przemianowali budynek na "Łada". Od nich kupiła go Maria Sanokowska.
Była to piękna drewniana willa, projektowana przez Stanisława
Witkiewicza. Budynek spalił się w styczniu 1928 r. Parcelę, na której
stoi "Palace", sprzedała M. Sanokowska d-rowi Schneiderowi, który
przystąpił tu do budowy okazałego murowanego pensjonatu. Nadano mu nazwę
"Palace".

    W czasie okupacji Niemcy urządzili tu siedzibę Gestapo
/Geheime Staats-Polizei czyli Tajna Policja państwowa/. Poprzednio
Gestapo próbowało się ulokować w "Excelsiorze" /obecnie "Krokus"/ przy
ul. Grunwaldzkiej a później w "Splendidzie" /obecnie "Janosik"/ przy ul.
Tetmajera. Żaden z tych budynków nie odpowiadał placówce gestapowskiej,
dlatego ulokowali się ostatecznie w "Palace", który okazał się dla nich
najlepszy. Urządzili się tu w listopadzie 1939 r.
    Placówka
Gestapo, która istniała w Zakopanem, miała szyld z napisem: "Der
Kommandeur der Sicherheitspolizei und des S. D. im Distrikt Krakau.
Grenzpolizeikommissariat Zakopane" /Komendant Policji Bezpieczeństwa i
Służby Bezpieczeństwa /Sicherheitsdiehst/ w Dystrykcie Krakowskim.
Komisariat Policji Granicznej w Zakopanem/.

https://z-ne.pl/s,doc,21897,1,1301.html

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

3. Otwarcie Muzeum Palace w

Otwarcie Muzeum Palace w Zakopanem


fot. PAP/Grzegorz Momot

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl