Komu bije dzwon? (Wiesław.)
Odpisując na komentarz Werwy pod moim ostatnim wpisem – napisałem:
„Ta nasza prawdziwa walka musi mieć odniesienie do ducha i właśnie na tej płaszczyźnie duchowej się w istocie toczy. Jeśli dziś zaplączemy się znów w polityczne gierki tracąc wymiar transcendentny, to już po nas. Tylko mocni wiarą możemy rzeczywiście zwyciężać z siłami ciemności. To nie partyjna nawalanka na którą znów czekają platformerskie wilczki lecz mężne stanięcie w prawdzie. Katastrofa Smoleńska zobowiązuje.”
Może te słowa zabrzmiały dla kogoś inaczej niż moje ostatnie, waleczne wpisy. Jednak muszę o tym powiedzieć niejako te wpisy uzupełniając. Jeśli odrzucimy wymiar transcendentny naszej polskiej sytuacji i tego co wynika ze Smoleńskiej Katastrofy, to będzie to dla nas dużo, dużo większa katastrofa…
Trwoga dokoła. To prawda – lecz nie cała. To brutalne obudzenie ze snu może stanie się dla nas wszystkich ratunkiem. Może zapomnieliśmy kim jesteśmy i czym jest Polska. Czym jest nasza wiara? Rozmieniliśmy się na drobne kalkulując, przeliczając, planując. Chociażby prozaiczny rachunek, czy po odjęciu z konta wakacyjnego wyjazdu do Egiptu, starczy nam jeszcze na drugie dziecko…
Syn w podstawówce zaliczający dodatkowe zajęcia z tenisa i dwa języki obce nie ma pojęcia gdzie zginął jego pradziadek. Skąd pochodził i dlaczego nie ma jego grobu.
Kolega w pracy ostrzegany przeze mnie przed skutkami wchłonięcia Polski przez Unię mówił, że dla niego nie ma żadnego znaczenia, czy jego córka będzie mieszkać i studiował w Polsce, czy w Hiszpanii. Nic zresztą dziwnego, skoro cała sowicie opłacana kampania pro unijna odbyła się pod hasłami: „będziesz mógł wyjechać, będziesz mógł pracować na Zachodzie”…
Tak więc czym jest ta Polska? Ta Polska za którą umierali rycerze, żołnierze i powstańcy w tysiącach miejsc o większości których nie mamy dziś pojęcia… Czy to wszystko już nie ma znaczenia?
Smoleńska Katastrofa uderza w stary, zaśniedziały dzwon. Dzwon wiary i patriotyzmu – miłości kochanej Ojczyzny. Pozwoliliśmy aby nam przyrdzewiał, może gdzieś został tam na Wschodzie – w którymś z opuszczonych, zrujnowanych kościołów Wołynia, czy Podola, może gdzieś na zapomnianej polskiej Litwie…? Może został wywieziony przez uchodzących na Zachód emigrantów? Zdeponowany tam w pozłacanym sejfie dobrobytu nie mógł doczekać się swoich dni? A może został zakopany przez niepodległościowych powstańców tuż przed tym, jak położyła ich zdradziecka kula? Jednak gdzieś tam był. Gdzieś przetrwał. Kiedy zadźwięczał, bezbłędnie rozpoznaliśmy jego dźwięk. To zadziwiające, że go jednak znaliśmy…
Kolega z pracy mieszka przy Rondzie Wiatraczna w Warszawie. Noc z soboty na niedzielę, tydzień po Smoleńskiej Katastrofie. Budzi się w nocy i widząc jakieś pulsujące światła, wychodzi na balkon. Ku swojemu zdziwieniu pod oknami widzi kolumnę samochodów. Policyjna obstawa, przy wolno przejeżdżającym karawanie. Cisza, żadnych ludzi na ulicach i tylko te policyjne, zimno migające niebieskie światła… Nic dziwnego – jest gdzieś po pierwszej, może drugiej w nocy… Kolega wpatruje się uważnie i po chwili poznaje – pod jego oknami przejeżdża kondukt z ciałem Prezydenta… No tak, ale skąd ta trumna właśnie tutaj? skąd o tej porze? Przecież jutro jest pogrzeb w Krakowie? Dlaczego przy Rondzie Wiatraczna?
Przychodzi olśnienie – przecież tuż obok – w szpitalu na Szaserów – leży obłożnie chora matka Prezydenta! Nie wiadomo, czy jest przytomna… Nie wiadomo, czy już wie… Ten przejazd, ten niespodziewany, niezapowiadany przejazd – tak więc to będzie ich ostatnie, ciche pożegnanie. Pożegnanie matki z synem…
Ciemna noc okrywa warszawską Pragę. Pojazdy w ciszy przesuwają się i za chwilę znikają. Jeszcze tylko to migoczące niebieskie światło… jak bezgłośny dzwon, który niewidzialna ręka wprawia cierpliwie w ruch…
Ktoś kiedyś powiedział, że w Warszawie ważne jest to czego nie widać… Tego zdarzenia nie wyłapały kamery, nie słyszałem, by mówiły o tym media…
I jeszcze ten przejmujący gest pilota wojskowej Casy podrywającej się z płyty Okęcia. Niektórzy myśleli, że pilotowi drgnęła ręka, bali się, że to jakiś problem z maszyną, że coś się zaraz stanie… My jednak możemy być pewni, że wprawna ręka polskiego pilota nie drga z byle powodu… (jak by to jakoś prosto wytłumaczyć braciom Rosjanom?). Pilot Casy bezbłędnie wykonał delikatny ruch sterami – zakołysał skrzydłami swojego transportowca żegnając Warszawę. Zrobił to w imieniu swojego Prezydenta. W telewizyjnej relacji nikt tego nie skomentował, chociaż gest był tak czytelny – Do widzenia Warszawo!
Możemy być pewni naszych pilotów, wszak tradycja zobowiązuje, chociażby ta z ostatniej wojny znad mgłą spowitej Anglii. To właśnie tacy, jak oni nie odpuszczali ani metra siedząc na ogonach bezradnie miotających się Messerschmittów…. Nie była to próżna ułańska fantazja, lecz śmiertelna walka z groźnym wrogiem. Stanęli odważnie do tej strasznej walki, której cena była ogromna. Tylko ci co przeżyli wiedzą, ile razy zabrzmiało wtedy w trzeszczących od zakłóceń słuchawkach to pozaregulaminowe i nagle urwane: „Jezu, Jezu!”… Można było ich zabić lecz nie dało się im odebrać honoru. Wtedy na pewno nie. Wiedział o tym stary Szkot, z którym kiedyś w Poznaniu wychylałem piwo: „Jakbyś w mojej miejscowości wszedł do pubu i powiedział, że jesteś Polakiem, to wszyscy chcieliby ci postawić kolejkę!”. W czasie wojny mieli tam polskich lotników. Wiedzieli, że tamci walczą jak lwy, że łatwo nie odpuszczają. Byli i są z tych swoich polskich lotników dumni… Czy słyszycie ten dzwon?
We wczorajszym programie „Warto rozmawiać” warto było posłuchać Ludwika Dorna. Stwierdził on, że na podstawie uzyskanych przez siebie informacji, jest praktycznie pewne, że premier Tusk poleciał do Smoleńska na spotkanie z premierem Putinem bez „zbrifowania”. Następnie wyjaśnił, co to konkretnie oznacza – mianowicie to, że premier naszego rządu poleciał tam po prostu nieprzygotowany. Nie spotkał się wcześniej z doradcami prawnymi, z wywiadem, z innymi służbami. Pojechał pochylić się nad poległymi, co jest bezsprzecznie słuszne. To czego nie można zrozumieć i zaakceptować, to fakt, że pojechał wysłuchać tego, co dla niego do przekazania ma Putin. Nie miał żadnych żądań. Nie był przygotowany do ich stawiania. Panie premierze, czy Pan również słyszy ten dzwon? Nie to nie dzwon – to przecież zwykły szkolny dzwonek. Wreszcie będzie można pokopać piłeczkę…
Panie Prezydencie – co z Pańską polityką wschodnią. Co z nieszczęsną Gruzją? Czy Pan wie, że Gruzini po Panu płaczą? Dziś rozmawiałem ze znajomą Gruzinką mieszkającą w Polsce – „Proszę pana, jak moja matka dowiedziała się, to mało zawału nie dostała – tak płakała, tak płakała…”. W przeciwieństwie do rządzącego Polską stronnictwa, ona nie ufa Rosjanom – Wyraża to w prostych słowach: „Jeśli chcecie się dowiedzieć, jak to było z tą katastrofą, to musicie wybrać Jarosława…”
Jakże potrzebne jest nam dzisiaj to Zesłanie Ducha Świętego. Wokół wody powodzi, a tu ciągle mimo szlachetnych porywów – posucha w sercu i ten niezrozumiały, pojawiający się jakby bez powodu, cichaczem podpełzający niepokój…
Wczoraj w nocy napotkałem prowadzony przez policję konwój samochodów. Przede mną lśniące nowością maszyny litewskich strażaków. Przyjechali z Poniewieża ratować tonącą Polskę. To dodaje otuchy. Ale czy tacy Litwini rozumieją, że dziś nie chodzi już tylko o Polskę? Czy my również to rozumiemy i czy się wreszcie ruszymy? Czy na wieść o zbliżaniu się kulminacyjnej fali wyjdziemy jak gapie by bezmyślnie stać na zagrożonych wałach? Czy może jednak schylimy się, by podnieść nasz zwykły worek z piaskiem i położyć go prostym ruchem na ten wał. Póki na ten wał, na ten nasz polski szaniec nie będziemy musieli znów rzucić czegoś znacznie bardziej cennego…
- Zaloguj się, by odpowiadać
3 komentarze
1. ...i ten niezrozumiały,
pojawiający się jakby bez powodu, cichaczem podpełzający niepokój…
Wszyscy zapewne to czuja
ci nieswiadomi
ci co wiedza
i ci co oklamuja..
2. nie czakajmy, aż ktoś nas zorganizuje i zachęci do pomocy
bądźmy solidarni z tymi wszystkimi ludźmi, którzy utracili dorobek zycia - to są Polacy, każdy z nich jest częścią naszej Wspólnoty. Później rozliczymy odpowiedzialnych - dzisiaj musimy solidarnie się wspierać.
Możemy pomóc powodzianom:
- wysyłając SMS-a charytatywnego o treści „Pomagam” pod nr 72 052 (2,44 zł z VAT)
- wpłacając dowolną kwotę bezpośrednio na konto Caritas Polska,
ul. Skwer Kard. Wyszyńskiego 9
01-015 Warszawa
Bank PKO BP S.A. 70 1020 1013 0000 0102 0002 6526
z dopiskiem: „Powódź Południe”.
Zebrane środki finansowe zostaną przekazane na pomoc dla poszkodowanych w powodzi.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
3. Dzięki Marylko! Jesteś niezawodna!
W ferworze ciężkiego dnia nie miałam czasu, by spisać gdzieś te dane o pomocy dla powodzian - ale przecież wiedziałam - jak wejdę na Blogmedia późnym wieczorkiem - z pewnością je znajdę!
I są! :))
Chapeaux bas!
I słowo do Autora tekstu - mądry i wzruszający...oby jak najwięcej z nas słyszało ten dzwon!
Selka