Czyżby Premier D. Tusk potwierdził, że Polacy zostali ZABICI?

avatar użytkownika Krzysztofjaw
Witam

Jakoś tak w mediach nikt nie mówi, ze Premier Rządu RP chyba potwiedził publicznie, że Polacy w tragedii smoleńskiej zostali ZABICI!!!

Dosłownie podczas konferencji prasowej padły m.in. jego słowa:

"...a następnie wielka praca polegająca na identyfikacji ciał we współpracy ze stroną rosjską i przede wszystkim rodzinami ZABITYCH..." (zobacz: TU - czas 2:40 - 2: 50)

Bardzo szczera wypowiedź... i sądząc po powadze i dość trudnej sytuacji Premiera (który de facto nic nie miał do powiedzenia) padły one bezwiednie, z podświadomości i świadomie posiadanej wiedzy Premiera, co do przyczyn tragedii smoleńskiej. Padły niekontrolowanie i naturalnie...

No chyba, że Premier się przejęzyczył... ale przecież do oświadczenia na konferencję przygotowywał się dość długo...

Mam nadzieję, że jednak to padło niefortunnie... daje jednak do myślenia i nie może mi "wyjść z głowy".

Pozdrawiam
ZOSTAW ZA SOBĄ MĄDROŚCI ŚLAD...

13 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

1. dzisiaj jest szczególnie gadatliwy

http://blogmedia24.pl/node/28832

Pozdro

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Unicorn

2. "Szef MON Bogdan Klich

"Szef MON Bogdan Klich wiedział o zaproszeniu najwyższych dowódców do Katynia, ale nie wiedział, czy mają podróżować jednym samolotem, czy oddzielnie - powiedział rzecznik MON Janusz Sejmej. Rzecznik odniósł się do podanej przez portal Tok FM wiadomości, że minister Klich podpisał zgodę na wyjazd dowódców."
http://www.dziennik.pl/polityka/article598284/Wyjazd_dowodcow_do_Katynia...
---
http://www.dziennik.pl/wydarzenia/article597758/Ekspert_W_Tu_154_mogla_z...
" Ekspert lotnictwa, major Michał Fiszer, uznał w RMF FM, że najprawdopodobniej prezydencki samolot uderzył w ziemię o godzinie 8.41, wtedy, kiedy przestały pracować urządzenia pokładowe. Jednak dopuszcza też inną przyczynę.

"Wyłączenie się energii elektrycznej mogłoby być taką przyczyną, ale o ile wiadomo, to podobno pierwsze uderzenie samolotu nastąpiło w słup wysokiego napięcia i elektrownia potwierdza tę godzinę. Ale to nieoficjalne informacje, które gdzieś tam zasłyszałem" - zastrzegł.

Wszystko powinny, według niego, wyjaśnić odczyty z czarnych skrzynek. "Rejestratory pokładowe mają niezależne, własne zasilanie i one powinny zarejestrować dokładnie godzinę zderzenia samolotu z ziemią" - mówił Fiszer w RMF FM.

A jak to się stało, że po uderzeniu w ziemię, tupolew nie zapalił się? "Jeżeli samolot uderzył skrzydłem w ziemię, a ono pękło - zbiorniki paliwa w samolocie są to integralne zbiorniki, czyli powierzchnię wewnętrzną skrzydła się wykorzystuje na gromadzenie paliwa. Z tego paliwa zrobił się . Wylało się ono wcześniej na drzewa a samolot spadł dalej, za paliwo i dlatego nie zapalił się" - wyjaśnił major Fiszer. "
-----------
http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20100430&typ=po&id=po01.txt
"Piloci mający wiele godzin nalotów na Tu-154 postanowili zabrać głos po tym, jak premier Donald Tusk publicznie wykluczył możliwość awarii remontowanej w rosyjskiej Samarze sowieckiej konstrukcji. Jak twierdzą, przebieg zdarzeń na lotnisku w Smoleńsku wskazuje na poważne uszkodzenie maszyny.

Do tej pory, ze względu na dobro śledztwa, milczeli. Czarę goryczy przelały jednak coraz bardziej natarczywe i w żaden sposób nieudokumentowane próby obarczania odpowiedzialnością za katastrofę prezydenckiego samolotu z 10 kwietnia na lotnisku w Smoleńsku mjr. Arkadiusza Protasiuka. Podobnie jak rodziny katyńskie piloci zwracają uwagę, że na pogrzeb kapitana w Grodzisku Mazowieckim nie raczył się pofatygować żaden z członków rządu. To niechlubny precedens w historii lotnictwa.

Założenie, że prezydencki Tu-154M właściwie do samego kontaktu z ziemią był technicznie sprawny, a winę za wypadek ponoszą piloci, jest co najmniej nie na miejscu - uważają piloci, którzy wylatali wiele godzin na tutkach. W ich ocenie, załoga prezydenckiej maszyny była zespołem znakomitych specjalistów, a przebieg zdarzeń w Smoleńsku wskazuje na awarię maszyny. - To, co się działo z samolotem od wysokości ok. 200 m, jest nienormalne i wygląda, jakby piloci stracili sterowność nad maszyną. Jeśli tak, to katastrofy nie dało się uniknąć - oceniają.

"Nasz Dziennik" dotarł do pilotów latających na Tu-154. Nie chcą, by publicznie ujawniono ich nazwiska. Jednak postanowili zabrać głos w dyskusji, widząc, jak ich koledzy po fachu są bezpodstawnie obciążani za spowodowanie katastrofy prezydenckiego tupolewa. W ocenie pilotów, publiczne wypowiedzi m.in. czołowych polityków, sugerujące, że samolot do chwili rozbicia działał bez zarzutów - podobnie jak zakładanie błędu pilotów czy nacisków na nich - są oburzające, szczególnie że nie znamy - a być może nigdy nie poznamy - zapisów z tzw. czarnych skrzynek. W ocenie lotników, to, co działo się przed katastrofą z samolotem, jest rzeczą niebywałą w sprawnie działającej maszynie.

- To, co się stało na ostatnim etapie lotu prezydenckiego samolotu, to nie było żadne podejście do lądowania, to był wynik tego, co się wydarzyło wcześniej, i to wymaga ustaleń - oceniają. Z pozostawionych śladów wynika, że samolot nad samą ziemią zawadził o drzewo - brakuje jednak informacji, jaką częścią i czy to było przyczyną dalszych zdarzeń - samolot mógł już wcześniej nie mieć sterowności. Z pojawiających się relacji można wnioskować, że piloci wiedzieli, na jakiej byli wysokości, byli nawet o tym ostrzegani, ale najwyraźniej nie mogli zareagować.

- Na pewno robili wszystko, by ratować życie swoje i ludzi na pokładzie, ale mając niesterowny samolot, nie mogli nic zmienić - mówią nasi rozmówcy. Co zatem mogło przyczynić się do katastrofy? Być może doszło do zalodzenia płatowca lub wlotów powietrza do silnika. To prawdopodobne, bo z danych meteorologicznych wynika, że panowały ku temu warunki.

Gdyby założyć, że w wyniku zalodzenia doszło do uszkodzenia silnika środkowego, który umieszczony jest nieopodal instalacji hydraulicznej odpowiadającej za przeniesienie sterowania samolotem i uszkodzenia tej instalacji, piloci straciliby kontrolę nad maszyną, zarówno w położeniu horyzontalnym, jak i wertykalnym. - Wydaje się, że nie można tu mówić, iż pilot schodził, bo chciał być nisko nad ziemią, czy przed czymś uciekał. Pilot nie miał sterownego samolotu - dodają. Relacje świadków wskazują też, że pilot Tu-154M przed upadkiem próbował jeszcze podejść do góry - bezskutecznie - co także może wskazywać na utratę kontroli nad samolotem. W ocenie pilotów, od chwili kiedy Tu-154M znalazł się na wysokości ok. 200 m, z samolotem działy się dziwne rzeczy i wygląda to tak, jak gdyby samolot nie był już pilotowany, a po prostu spadał.

Rozsypywał się w powietrzu?
Piloci uważają, że także wielkość zniszczeń maszyny przemawia za wersją jej awarii. Ich zdaniem, samolot rozpadł się - ale nie w powietrzu, jak niektórzy sugerują - ale przy kontakcie z ziemią. Pół beczki, jakie wykonał samolot, spowodowało, że kadłub był nierównomiernie obciążony i maszyna już po zderzeniu z ziemią zaczęła się rozrywać - górna część kadłuba jest słabiej chroniona, stąd mogą wynikać wielkie zniszczenia.

Mniejsze uszkodzenia maszyny byłyby możliwe, gdyby samolot uderzył o ziemię podwoziem. Wówczas mimo dużej prędkości samolotu i szybkości jego zniżania do ziemi byłaby szansa, że ktoś by przeżył. Pod siedzeniami znajduje się bowiem jeszcze strefa bagażowa, ciągnąca się przez cały kadłub, która stanowiłaby dodatkową ochronę. - Także pasy bezpieczeństwa pracują w "normalnym" położeniu samolotu. W pozycji "odwróconej", przy zderzeniu z ziemią górnej części kadłuba, pasy dodatkowo mogły ciąć tułowia ludzi - ocenia jeden z pilotów.
Zdaniem lotników, ogólnie Tu-154 był stosunkowo dobrym samolotem, miał jednak kilka czułych punktów. Dlatego warto przyjrzeć się katastrofom, jakim ulegały te maszyny.

Wiele z nich było właśnie efektem awarii drugiego silnika, który następnie niszczył instalację hydrauliczną odpowiadającą za sterownie samolotem. Skoro tak, to dlaczego wersja awarii maszyny została tak szybko odrzucona na boczny tor przez rosyjskich śledczych? Przecież pierwsze dość kategoryczne zapewnienia, że samolot był sprawy, pojawiły się już dzień po katastrofie. Czy może to być związane z faktem, że rozbity samolot niedawno przechodził remont generalny w zakładach rosyjskiego producenta? Czy wówczas coś mogło zostać przeoczone?

Piloci musieli wiedzieć, co robią
Wśród hipotetycznych przyczyn katastrofy pojawiają się także tezy dotyczące sposobu podejścia do lądowania i korzystanie - bądź nie - z systemów wspomagających ten proces. Czy piloci mogli się pomylić w przypadku, gdyby lądowali "na radiolatarnie"? W ocenie doświadczonych lotników, to mało prawdopodobne, zwłaszcza że pogoda w okolicach Smoleńska była stabilna, nie wiały mocne wiatry, a panująca wówczas mgła świadczyła, iż nad lotniskiem zalegała masa stojącego powietrza.

Mimo ograniczenia widoczności lądowanie w takich bezwietrznych warunkach nie jest trudne, a samolot łatwiej naprowadzić dokładnie na pas startowy. - Uważam, że cała kampania mająca sugerować błędy pilotów, naciski na nich, jest nie na miejscu. Jako pilot uważam, że trzeba zrobić wszystko, by nie dopuścić do bezpodstawnego oskarżania lotników - podkreślił nasz rozmówca. Jak dodał, przypadku tupolewa nie można też łączyć linią prostą z katastrofą w Mirosławcu, gdzie wskazywano na słabe wyszkolenie załogi. - To są dwa zupełnie różne wypadki - dodał. Piloci zgodnie twierdzą, że przede wszystkim trzeba wyjaśnić, z jakich powodów samolot pod koniec lotu nie był sterowny. Te informacje muszą zawierać czarne skrzynki, a odczytać powinni je polscy specjaliści.

- Śledztwo może się toczyć dalej, ale zapisy skrzynek powinny być już szerzej znane. Ich odczyt nie jest aż tak czasochłonny. Moim zdaniem, maszyna nie pozwoliła na wykonanie tego, co chcieli piloci. Dowiedzmy się, dlaczego - zauważył nasz rozmówca.
Warto przypomnieć, że tuż po katastrofie dr inż. Ryszard Drozdowicz, pilot, specjalista ds. aerodynamiki lotnictwa, analizując wypadek, sugerował, iż błąd pilota był mało prawdopodobny. Zaznaczał wówczas, że okoliczności mogą wskazywać na poważną awarię lub zablokowanie układu sterowania.
Marcin Austyn."
----------
http://forum.fronda.pl/?akcja=pokaz&id=3436801
"Przyjdą wybory prezydenckie i albo prezydent będzie gdzieś leciał i to się wszystko zmieni."
http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103087,7834335,Minister_Klich_podpisal_zgode...
"Kancelaria Prezydenta wysłała pismo 17 marca, do rąk ministra obrony narodowej trafiło dwa dni później. Władysław Stasiak poinformował w nim Bogdana Klicha, że Prezydent RP zamierza zaprosić najważniejszych dowódców Wojska Polskiego na obchody w Katyniu. Pismo ma charakter pytania o opinię. Na dokumencie jest dopisek: "Zgoda, zwłaszcza, że ja też się wybieram". Podpisano B. Klich."
http://www.rmf24.pl/opinie/wywiady/kontrwywiad/news-slawomir-nowak-popar...
"Konrad Piasecki: Lech Kaczyński może mieć za dwa miesiące 30 procent, a kandydat Platformy 20 proc.

Sławomir Nowak: Oczywiście uważam pana Lecha Kaczyńskiego za bardzo poważnego kandydata. Uważam, że będzie druga tura pomiędzy kandydatem Platformy a Lechem Kaczyńskim, czyli kandydatem Prawa i Sprawiedliwości. Taka jest logika i takie są potencjały ogółu kandydatów i obu elektoratów. Ale mam dobrą wiadomośc i chciałbym uspokoić wszystkich jednocześnie - Platforma Obywatelska nie dopuści do reelekcji Lecha Kaczyńskiego. "

:::Najdłuższa droga zaczyna się od pierwszego kroku::: 'ANGELE Dei, qui custos es mei, Me tibi commissum pietate superna'

avatar użytkownika Maryla

3. Minister Klich podpisał zgodę na wyjazd dowódców

http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103087,7834335,Minister_Klich_podpisal_zgode...


Bogdan Klich/ Pismo z Kancelarii Prezydenta do szefa MON

Bogdan Klich/ Pismo z Kancelarii Prezydenta do szefa MON

Fot. AG

"Zgoda. Ja też się wybieram" - napisał minister Bogdan Klich na piśmie
z Kancelarii Prezydenta, które jest zapowiedzią zaproszenia dowódców
sił zbrojnych na uroczystości w Katyniu. Reporter TOK FM dotarł do
dokumentów, które ilustrują przebieg korespondencji w tej sprawie
między Kancelarią Prezydenta a Ministrem Obrony Narodowej.

Pismo Kancelarii Prezydenta do szefa MON


Pismo Kancelarii Prezydenta do szefa MON

Pismo MON


Pismo MON
Kancelaria
Prezydenta wysłała pismo 17 marca, do rąk ministra obrony narodowej
trafiło dwa dni później. Władysław Stasiak poinformował w nim Bogdana
Klicha, że Prezydent RP zamierza zaprosić najważniejszych dowódców
Wojska Polskiego na obchody w Katyniu. Pismo ma charakter pytania o
opinię. Na dokumencie jest dopisek: "Zgoda, zwłaszcza, że ja też się
wybieram". Podpisano B. Klich.


W ślad za tym pismem MON rozesłał pismo generałom "z uprzejmą
prośbą o realizację". Nosi datę 23 marca i jest podpisane przez
zastępcę dyrektora sekretariatu Ministra Obrony Narodowej płk Piotra
Nideckiego.


"Szanowni
Panowie Generałowie, z upoważnienia Ministra Obrony Narodowej, w
załączeniu przesyłam Panom pismo Szefa Kancelarii Prezydenta RP
dotyczące centralnych obchodów 70. Rocznicy Zbrodni Katyńskiej w dniu
10 kwietnia br. na Polskim Cmentarzu Wojskowym w Katyniu, z uprzejmą
prośbą o realizację dekretacji szefa resortu. Z poważaniem płk Piotr
Nidecki."


Adresatami tego dokumentu są: Szef Sztabu Generalnego WP - generał
Franciszek Gągor, Dowódca Operacyjny Sił Zbrojnych - gen. broni
Bronisław Kwiatkowski, Dowódca Sił Powietrznych - gen. broni pil.
Andrzej Błasik, Dowódca Wojsk Lądowych - gen. dyw. Tadeusz Buk, Dowódca
Wojsk Specjalnych - gen. dyw. Włodzimierz Potasiński, Dowódca Marynarki
Wojennej RP - wiceadm. Andrzej Karweta, Dowódca Garnizonu Warszawa -
gen. bryg. Kazimierz Gilarski.



Konstytucjonalista: Szef MON miał pole manewru



- Zwierzchnik Sił Zbrojnych ma prawo do takiego zaproszenia i było
również oczywiste, że nie powinienem w to zaproszenie ingerować - mówił
w Radiu TOK FM Bogdan Klich


Zdaniem konstytucjonalistów szef MON miał tu jednak spore pole manewru.


- Do jego zakresu działania należy kierowanie w czasie pokoju
całokształtem działalności Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej,
więc w tym przypadku jego opinia, a o taką zdaje się prosił Władysław
Stasiak, ma charakter nie tyle opinii, ale decyzji - mówi dr Marcin
Wiszowaty. - Wyobrażam sobie sytuację, w której istniałyby powody, dla
których minister nie wyraziłby na to zgody albo poprosił o spotkanie z
prezydentem, na którym przedstawiłby swoje zastrzeżenia - dodaje
prawnik. - Lista zastrzeżeń mogłaby zaczynać się od tego, że Polska
przez jeden dzień nie powinna być pozbawiona dowódców wojska.



Czy Klich nie wiedział, że wszyscy dowódcy będą lecieć?



Gen. Gromosława Czempińskiego, byłego szefa Urzędu Ochrony Państwa.
zaskoczyła inna rzecz: - Minister Klich wiedział, że poszczególni
dowódcy dostali od prezydenta zaproszenie, ale nie wiedział, że oni
będą lecieć? - dziwił się we wczorajszej "Kropce nad i" Czempiński. -
Tu nie chodzi o to, czy minister Klich wyraziłby zgodę czy nie, bo
trudno wyobrazić sobie, żeby powiedział: "nie weźmiecie udziału". Ale
powinien wiedzieć, że oni zaakceptowali zaproszenie i będą lecieć.
Powinien zainteresować się, zapytać: "a jak lecicie"? I wtedy może
odezwałby się jakiś dzwonek alarmowy, że wszyscy polecą jednym
samolotem - dodał były szef UOP.


- Zostałem poinformowany pismem od prezydenta, że ci wojskowi
zostali zaproszeni do udziału w obchodach katyńskich, ale nie o
zaproszeniu do samolotu. Zaproszenia do przelotu każdy dostawał
indywidualnie - mówił w TOK FM Klich.



Ministerstwo odpowiada



Kilkanaście minut po naszej publikacji Polska Agencja Prasowa
opublikowała reakcje MON na naszą publikację. - Minister obrony Bogdan
Klich wiedział o zaproszeniu najwyższych dowódców do Katynia, ale nie
wiedział, czy mają podróżować jednym samolotem, czy oddzielnie -
powiedział rzecznik MON Janusz Sejmej. - Minister mówił o tych
dokumentach - informacji o zamiarze zaproszenia dowódców - od początku.
Zgodził się, tym bardziej, że sam się wybierał do Katynia. Ciężka
choroba matki spowodowała, że zastąpił go świętej pamięci wiceminister
Stanisław Komorowski.


- Zgoda jest oczywista, zawsze tak postępował wobec pism z
Kancelarii Prezydenta - powiedział Sejmej. - Inną sprawą są dokumenty,
wysłane już bez naszej wiedzy bezpośrednio do dowódców, że prezydent
zaprasza ich na pokład samolotu - tej informacji nie było w piśmie z
prośbą o zgodę na wyjazd dowódców, którzy - o czym nie wiedzieliśmy -
dostali także indywidualne zaproszenia - dodał rzecznik. - Ta
niewiedza, że będzie to jeden samolot, nie jest naszą winą. Różne
kancelarie różnie planują takie przeloty - zaznaczył.


Podał przykład innego wylotu, kiedy organizująca go kancelaria
zamówiła trzy samoloty - Tu-154, Jak-40 i C-295. W tym przypadku nie
mieliśmy informacji, jak się odbędzie przelot. Nie otrzymaliśmy listy
gości, jakim prawem mielibyśmy konsultować rozkład miejsc w samolocie?
- dodał Sejmej.


Źródło: Tokfm.pl

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Pelargonia

5. Radzę także posłuchać wypowiedzi Antoniego Macierewicza:

http://www.radiomaryja.pl/audycje.php?id=21285

Pozdrawiam

"Ogół nie umie powiedzieć, czego chce, ale wie, czego nie chce" Henryk Sienkiewicz

avatar użytkownika Pelargonia

7. Natenczasie, nie zauważyłam:)

Przy okazji proszę mi powiedzieć, w jaki sposób wkleiłeś "głośnik" - link od felietonu?

Pozdrawiam serdecznie

"Ogół nie umie powiedzieć, czego chce, ale wie, czego nie chce" Henryk Sienkiewicz

avatar użytkownika natenczas

8. > Pelargonio,

Wchodzimy na stronę RM,zaznaczamy element,kopiujemy,włączamy w komentarzu edytor i wklejamy.
Zapis i to wszystko :)

Pzdr.

avatar użytkownika Pelargonia

9. Natenczasie, dziękuję:)

i spróbuję z wypowiedzią prof. Zybertowicza, która też jest interesująca:

http://www.radiomaryja.pl/audycje.php?id=21292

no i nie udało mi się!

Pozdrawiam

Ostatnio zmieniony przez Pelargonia o pt., 30/04/2010 - 21:06.

"Ogół nie umie powiedzieć, czego chce, ale wie, czego nie chce" Henryk Sienkiewicz

avatar użytkownika natenczas

10. > Pelargonio,

Złe kopiowanie,to nie działa :(

Aktualności dnia
pos. Izabela Kloc (2010-04-30)

Chaos informacyjny w sprawie tragedii pod Smoleńskiem


słuchaj

zapisz

Pzdr.

Ostatnio zmieniony przez natenczas o pt., 30/04/2010 - 21:10.
avatar użytkownika Pelargonia

11. Pamięci Marii i Lecha Kaczyńskich:

Pozdrawiam

"Ogół nie umie powiedzieć, czego chce, ale wie, czego nie chce" Henryk Sienkiewicz

avatar użytkownika Pelargonia

12. Natenczasie


słuchaj
zapisz

Ostatnio zmieniony przez Pelargonia o pt., 30/04/2010 - 21:24.

"Ogół nie umie powiedzieć, czego chce, ale wie, czego nie chce" Henryk Sienkiewicz

avatar użytkownika Krzysztofjaw

13. @All

Wszystkim dziękuję za komentarze.

Klich to kłamca i tchórz... tak jak oni wszyscy...

Pzdr

Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)