Długie ręce FSB? - Piotr Jakucki

avatar użytkownika Maryla

"Zapach likwidacji". W ten sposób izraelski "Maariv" komentuje katastrofę lotniczą pod Smoleńskiem, w której zginął prezydent Lech Kaczyński z małżonką oraz kluczowe osoby z punktu widzenia funkcjonowania i bezpieczeństwa państwa, w tym dowódcy wszystkich rodzajów sił zbrojnych. Na prawdopodobieństwo zamachu wskazuje też rumuński portal "Global News" i - powołując się na własne źródła w strukturach bezpieczeństwa NATO- za bezpośrednich sprawców tragedii uznaje rosyjską Federalną Służbę Bezpieczeństwa. Zamachu nie wyklucza również były agent GRU, Wiktor Suworow, który zwraca uwagę, że rosyjskie służby, zaraz po katastrofie zabrały z wraku samolotu czarne skrzynki, tak jakby strona rosyjska próbowała coś ukryć.

Odczytanie zapisów trzech czarnych skrzynek znalezionych na miejscu katastrofy mogłoby być kluczowe w śledztwie, pozwalałoby bowiem odtworzyć wydarzenia na pokładzie minuta po minucie. W sytuacji (stwarzającego duże pole do fałszerstw) dekodowania ich przez Rosjan ostrożnie jednak należy podchodzić do wiarygodności tych zapisów. Zamiast wyjaśnić przyczyny tragedii pod Smoleńskiem mogą jeszcze pogłębić chaos informacyjny (jedna z głównych broni m.in. KGB) wokół niej narosły, czego próbkę mieliśmy już w postaci publikacji w rosyjskich mediach fałszywki udającej nagraną rozmowę załogi samolotu przed katastrofą z wieżą. "Rozmowa" miała pochodzić ze źródeł rządowych Rosji po otwarciu czarnej skrzynki.

Wojna polsko - polska

Przy katastrofach lotniczych zawsze bada się czy nie doszło do udziału osób trzecich, tu jak gdyby nigdy nic od razu odrzucono od razu tezę o zamachu, mimo że na pokładzie samolotu zginął i prezydent RP i kluczowi dowódcy wojskowi, a więc "mózg" polskiej armii. Media w Polsce (z wyjątkiem Radia Maryja, "Naszego Dziennika", "Gazety Polskiej") przeszły nad tym do porządku dziennego. Tematem numer jeden dla mainstreamowych dziennikarzy stały się karesy Putina, to jest osławione "pojednanie", i list Andrzeja Wajdy sprzeciwiającego się pochowaniu pary prezydenckiej na Wawelu, która to kwestia trąci na odległość tematem zastępczym. Może jednak nie przypadkiem została wykreowana wojna polsko-polska ("Wawel dla królów" etc.), dla odwrócenia uwagi tzw. ulicy od tego, że coś się w tych relacjach ze Smoleńska nie klei, jak choćby liczba prób lądowania - najpierw cztery razy (według rosyjskiej stacji telewizyjnej Wiesti-24), później dwie, a w końcu jedna.

"Ubijaj tuda!"

Rosjanie obsługujący lotnisko w Smoleńsku od razu próbowali zrzucić odpowiedzialność za katastrofę na pilotów. Strona rosyjska utrzymuje, że zignorowali oni zalecenia wieży kontrolnej, aby nie lądowali w Smoleńsku, tylko polecieli do Mińska albo do Moskwy. Jednak według nieoficjalnych informacji (podawanych m.in. przez "Nasz Dziennik") pilot otrzymał z wieży niewłaściwe parametry lotu i był niżej, niż mu się wydawało. Tu-154M opadał zbyt ostro i nie udało się już poderwać go w górę. Rosjanie tymczasem próbowali obarczyć winą rzekomo nie znających rosyjskiego pilotów oraz prezydenta, który miał wywierać presję, by rządowy Tupolew lądował bez względu na warunki czyli jak utrzymywała strona rosyjska w gęstej mgle. Zarzuty poza tym, że kłamliwe to jeszcze uwłaczające stronie polskiej, która jednak woli zasłaniać się rzekomym zbliżeniem rosyjsko- polskim, aniżeli zareagować na zniewagi, a przede wszystkim dołożyć wszelkich starań, by wyjaśnić przyczyny tej bezprecedensowej i zarazem zagadkowej katastrofy.

Wyobraźmy sobie, że na terytorium Polski rozbił się samolot z prezydentem Niemiec na pokładzie. Po kilku godzinach przyleciałyby niemieckie służby i przejęły kontrolę nad wyjaśnianiem przyczyn. Polski premier nie wysłał do Smoleńska jednostki Grom, by przynajmniej zabezpieczyć miejsce. Nie wystąpił też z wnioskiem o powołanie międzynarodowej komisji w celu zbadania przyczyn i przebiegu katastrofy. Rząd Tuska wyraził zgodę, aby śledztwo prowadzili Rosjanie, a dopiero później przekazywali polskiej Prokuraturze Wojskowej swoje ustalenia. Rząd polski nie protestował przeciwko transportowi ciał polskich obywateli do Moskwy bez nadzoru polskich przedstawicieli oraz dopuścił do ich badania pod kierownictwem rosyjskim. Zaskakujący jest także fakt, że szczątki rozbitego samolotu prezydenckiego ciągle nie są transportowane do polskiego ośrodka badawczego w celu zbadania ich przez międzynarodową komisję.

Polska zatem lekkomyślnie zdała się w pełni na stronę rosyjską. Zastanawiające zważywszy pojawiające się co rusz nowe znaki zapytania, jak choćby relacje świadków przeczące temu, że prezydencki samolot lądował w ekstremalnych warunkach atmosferycznych. Dowodzi tego dostępny w sieci krótki amatorski film z miejsca zdarzenia, nakręcony tuż po katastrofie, na którym trudno dopatrzeć się mgły. Mimo kiepskiej jakości filmu dobrze widać miejsce katastrofy i to co zostało z samolotu. Słychać jednocześnie strzały i polecenie "ubijaj tuda", co szczególnie zastanawia w związku z podawaną informacją zaraz po katastrofie, że przeżyły trzy osoby. Skąd się mogła wziąć taka informacja? Jeśli była prawdziwa, to co się stało z tymi osobami?

Jeżeli film okazałby się autentyczny, to czy nie zawiera on jednocześnie odpowiedzi na pytanie dlaczego ciało prezydenta Lecha Kaczyńskiego rozpoznał brat Jarosław, podczas gdy zwłoki małżonki prezydenta Marii Kaczyńskiej zidentyfikowano dopiero po charakterystycznej obrączce. Czy to oznacza, że ciało Pierwszej Damy było zmasakrowane? Dziwne, skoro wiadomo, że para prezydencka siedziała razem. Dlaczego wreszcie Rosjanie nie wezwali na miejsce zdarzenia karetek, co jest w takich przypadkach działaniem rutynowym? Ktoś założył, że wszyscy zginęli? Jeśli tak, to na jakiej podstawie? A może świadkowie byli po prostu niemile widziani? Podobnie jak dziennikarze, których nie wpuszczano na miejsce zdarzenia, albo konfiskowano im kamery. Czy np. nie po to, byśmy się nigdy nie dowiedzieli co się stało z ciałami pilotów, które się dotąd nie odnalazły, mimo iż kokpit był cały.Albo dlaczego na zdjęciach z miejsca tragedii nie widać samolotu, tylko znikomą część potężnej ważącej ponad 50 ton maszyny. Co się stało z kadłubem? Dlaczego, biorąc pod uwagę niewielką prędkość przy lądowaniu i małą wysokość, z której po zahaczaniu o drzewa spadł (ok. 20 m) wrak samolotu nie był w jednym kawałku?

Rosjanie użyli EMP?

W CNN głośno mówi się, że  samolot leciał zbyt nisko (problem z instrumentami?) i że  zbyt szybko zniżał swój lot czyli opadał (brak adekwatnego napędu silników?), co zostało potwierdzone przez naocznych świadków. Jaka mogła być tego  przyczyna, zważywszy że upadł pierwotny zarzut strony rosyjskiej o złym stanie technicznym samolotu? Czy można wykluczyć, że w trakcie podchodzenia do lądowania mierniki i inne elektroniczne urządzenia nawigacyjne samolotu nie były poddawane działaniu zewnętrznych pól elektromagnetycznych dużej mocy? Takie oddziaływanie mogłoby zmienić wskazania urządzeń nawigacyjnych w samolocie i wskutek tego wywołać błąd pilota. Wyjaśnienia tej i innych zagadek związanych ze smoleńską tragedią (m.in. możliwości sztucznego wywołania mgły) przez polskie władze domaga się Stowarzyszenie Inżynierów Polskich. Nie bez kozery, bo opadanie samolotu mogło być spowodowane użyciem broni zwanej EMP, impulsu elektromagnetycznego, powodującego zakłócenie bądź zniszczenie sprzętu elektronicznego znajdującego się w pobliżu generatora.

Według "Prawdy" Rosjanie w 2008 r., zaprezentowali działanie EMP wywołujące rezultaty podobne do uderzenia pioruna bądź wybuchu jądrowego. Broń nazwana Nike, została po raz pierwszy przedstawiona w Jekaterynburgu.

Według rumuńskiego portalu Global News Rosjanie mieli eksperymentować z EMP w bazie wojskowej znajdującej się w obrębie lotniska w Smoleńsku. Powołując się na polskie źródła wojskowe portal stwierdza, iż użycie EMP może spowodować właśnie zakłócenia urządzeń elektronicznych i silników wszystkich typów samolotów, przy czym wykrycie przyczyny jest bardzo trudne ze względu na krótki okres stosowania wiązki elektromagnetycznej.

EMP nie jest bronią nową - Amerykanie są w nią wyposażeni już od lat 60. Tym co wyróżnia Nike jest mały rozmiar oraz znacznie krótsze, ale potężniejsze impulsy elektromagnetyczne, o mocy - jak podkreśla Giennadij Mesyats, wiceprezes Rosyjskiej Akademii Nauk i dyrektor Instytutu Fizyki Lebiediewa - sięgającej miliardów watów.

Tupolew zablokowany

Jeśli nawet okazałoby się, że Rosjanie nie użyli EMP, to samolot można było zniszczyć w inny sposób. Ryszard Drozdowicz z Laboratorium Aerodynamicznego Politechniki Szczecińskiej (ZUT) ocenia, że ?sugerowany w mediach błąd pilota jest mało prawdopodobny. Na podejściu do lądowania nie wykonuje się żadnych manewrów typu silne przechylenie lub nagłe zmiany prędkości. A takie silne przechylenie zauważyli świadkowie. Pilot wykonał dodatkowe kręgi nadlotniskowe, aby upewnić się co do warunków lądowania i na tej podstawie podjął uzasadnioną decyzję o lądowaniu. Nieprawdopodobne też jest, aby doświadczony pilot wraz z drugim pilotem pomylili się co do wzrokowej oceny wysokości, nawet w przypadku awarii przyrządów, która jest również nieprawdopodobna. Należy tutaj zauważyć, że mgła jest na ogół z prześwitami i przy dziennym świetle nie stanowi istotnej przeszkody do wzrokowej oceny warunków lądowania. Okoliczności wskazują jednak na poważną awarię lub celowe zablokowanie układu sterowania. Taką blokadę można celowo zamontować tak, aby uruchomiła się przy wypuszczeniu podwozia lub klap bezpośrednio na prostej przed lądowaniem. Przy blokadzie klap lub lotek na prostej katastrofa była nieunikniona, gdyż pilot nawet zwiększając nagle ciąg, nie był w stanie wyprowadzić mocno przechylonej ciężkiej maszyny, mając wysokość rzędu 50-100 m i prędkość rzędu 260 km/h?

Więcej pytań, niż odpowiedzi

Amerykański dziennik "USA Today" podkreśla, że prezydencki Tupolew był wyposażony w system TAWS, który ostrzega pilotów przed nadmiernym zbliżeniem się do ziemi. Ten fakt pogłębia tylko tajemnicę upadku i eksplozji samolotu z Lechem Kaczyńskim. Jeśliby nawet przyjąć za dobrą monetę tezę, że samolot nie był poddawany działaniu z zewnątrz i doszło do katastrofy z powodu błędu pilota, to twierdzenia w "USA Today" zadają jej kłam.

System TAWS, który zawiera skomputeryzowane mapy świata i ostrzega pilotów o zbliżaniu się do przeszkód, takich jak wieża radiowa, komin czy nierówności terenu, montowany jest od pięciu lat we wszystkich nowo wyprodukowanych samolotach lotniczych linii komercyjnych. Jeśli samolot jest na zbyt małej wysokości, TAWS reaguje głośnym sygnałem
dźwiękowym. Również i prezydencki samolot Tu-154M  wyposażony miał być w taki system i fakt, że samolot uległ wypadkowi - "stawia więcej pytań niż odpowiedzi" - twierdzi John Cox, konsultant ds. bezpieczeństwa i ekspert od wypadków. "Naprawdę chciałbym wiedzieć, co działo się na pokładzie, ponieważ niezależnie od tego, pod jaką presją byli piloci i z jakimi warunkami pogodowymi mieli do czynienia, nigdy żaden pilot nie zignorował ostrzeżenia TAWS. Czym różnił się ten samolot, że stało się inaczej?" - pyta Cox.

Pytanie tym bardziej zasadne, że dzięki zastosowaniu tego systemu doprowadzono do całkowitego wyeliminowania katastrof lotniczych przy lądowaniu. Od końca lat 90., gdy zaczęto montować TAWS w starych i nowych maszynach, żaden samolot z tym systemem nie uległ katastrofie. Do 10 kwietnia 2010 r.  żaden z wyjątkiem Tu-154M z prezydentem Lechem Kaczyńskim i polską delegacją na pokładzie. Nic więc dziwnego, że John Hamby, rzecznik Universal Avionics Systems of Tucson - producenta TAWS - również zwrócił uwagę na zagadkowość katastrofy prezydenckiego samolotu.

Na rosyjskim podsłuchu?

Jest i inne pytanie, na które nie znamy odpowiedzi: czy polskie służby specjalne poza prowadzeniem nasłuchu w ogóle badały,  czy rządowe Tupolewy mogły mieć stały podsłuch elektroniki pokładowej nakierowanej na odbiór przez Rosjan. Oznaczałoby to, że przez 20 lat najważniejsze osobistości w Polsce mogły być monitorowane przez służby Putina.

Skoro jesteśmy przy polskich służbach, to również zastanawiające jest jak mogło dojść do tego, że na jednym pokładzie rządowego samolotu znalazł się i prezydent i całe dowództwo armii. Zwłaszcza, że po wypadku wojskowej Casy 23 stycznia 2008 r z wyższymi oficerami polskiego lotnictwa podkreślano wymóg bezpieczeństwa, że kiedy leci kilku dowódców to trzeba ich rozdzielać. A z polskimi generałami leciał prezydent, nie tylko głowa państwa, ale zwierzchnik sił zbrojnych, osoba odpowiedzialna za całe bezpieczeństwo kraju.   Bez odpowiedzi pozostaje pytanie dlaczego prezydent zdecydował się w ostatniej chwili na podróż samolotem, i odstąpił od pierwotnego planu wybrania się na obchody 70.rocznicy mordu w Katyniu pociągiem razem z rodzinami katyńskimi? Ten wariant podróży pociągiem był brany pod uwagę, podkreślał to m.in. minister Władysław Stasiak. Czy ktoś wpłynął na zmianę planów prezydenta, a jeśli tak, to kto? Zwróciła na to uwagę m.in. Anna Pietraszek, doradca Zarządu Telewizji Polskiej. "Jeśli ktoś myślał nad przygotowaniem tego lotu, a zapewne myśleli różni ludzie, to ktoś myślał, żeby stało się tak jak się stało. Nie widzę innego wyjaśnienia. Komuś zależało, żeby tak się stało. Szef sztabu... dowódcy... niemożliwe. Ktoś nad tym myślał. Nie jesteśmy państwem głupków. Nie jesteśmy też wojskiem ciemniaków. Mamy służby specjalne i mamy Biuro Bezpieczeństwa Narodowego. Mamy generałów z prawdziwego zdarzenia z nominacji natowskich. Nie jest możliwe, żeby taka głupota zawładnęła wszystkimi i żeby doszło do wysłania najważniejszych w państwie osób jednym samolotem"- ocenia Pietraszek.

Dwie wizyty

Wiele osób zadaje sobie też pytanie, dlaczego odbyły się dwie uroczystości katyńskie. Pierwsza, 7 kwietnia, z udziałem premierów Tuska i Putina oraz - niedoszła - 10 kwietnia z udziałem prezydenta RP.

Głównym rozgrywającym w tej sprawie po stronie polskiej był Tusk, który w kutym 2010 r. zaakceptował przedstawiony przez Rosję plan obchodów katyńskich. Warto przypomnieć stosowny komunikat prasowy z Kancelarii Premiera Federacji Rosyjskiej z 3 lutego br.: "Z inicjatywy strony rosyjskiej doszło do rozmowy telefonicznej premiera Rosji Władimira Putina z prezesem Rady Ministrów Polski Donaldem Tuskiem. (...) Podczas rozmowy Władimir Putin zaprosił Donalda Tuska do udziału w uroczystościach rocznicowych w Katyniu, gdzie pod koniec lat trzydziestych, w wyniku represji politycznych, zginęło wielu obywateli radzieckich, w latach czterdziestych rozstrzelano polskich oficerów, a później z rąk nazistowskich okupantów - zginęło wielu żołnierzy Armii Czerwonej. Szef polskiego rządu przyjął zaproszenie z zadowoleniem".

"Putin jest zdolny do wszystkiego"

Zwróćmy uwagę, że premier Tusk nie zabiegał u władz rosyjskich o obecność Prezydenta RP na tej samej, oficjalnej uroczystości. Czy plan obchodów katyńskich przedstawiony przez stronę rosyjską i wystosowanie zaproszenia do Donalda Tuska, który ten skwapliwie przyjął, a więc de facto opowiedział się za rozdzieleniem uroczystości rocznicowych w Lesie Katyńskim na te z udziałem premiera i te z prezydentem, mogły mieć drugie dno?

Rumuński portal Global News powołując się na źródła zbliżone do NATO zwraca uwagę, że wyjazd do Katynia stanowił wymarzoną szansę dla Rosji zmiany polityki zachodniego sąsiada, który jako aktywny członek NATO miałby u granic Rosji amerykańskie bazy wojskowe wyposażone w broń elektroniczną i systemy elektromagnetyczne. "Sama zaś operacja, będąca sprawdzianem dzielności sowieckich i rosyjskich służb specjalnych określana jest jako "zagłada antyrosyjskich przywódców politycznych i wojskowych w kraju wroga""- pisze Global News. Według portalu za kamuflaż dla tej operacji miało służyć wysunięcie natychmiast oskarżeń pod adresem polskich pilotów o spowodowanie tzw. błędu ludzkiego.

Wiktor Suworow, który co prawda dystansuje się od opinii, że pod Smoleńskiem mogło dojść do zamachu, jednocześnie też nie pozostawia złudzeń co do tego, że Putin w swoich zapędach neoimperialnych nie cofa się przed niczym i że w Rosji rozszerzył się terroryzm, gdy do władzy doszedł obecny premier. W ocenie Suworowa "to rosyjskie służby stoją za organizacją aktów terroryzmu. Liczba zbrodni politycznych jest niespotykana. Chodzi w tym momencie głównie o dziennikarzy, których Putin traktował jako swoich wrogów". "Putin jest zdolny do wszystkiego" - podkreśla. Kaczyński jako zagorzały antykomunista był znakomitym celem: odegrał ważną rolę w tworzeniu kordonu sanitarnego wokół Rosji. Pomarańczowa rewolucja na Ukrainie, zacieśnienie stosunków z Litwą. Wreszcie to on, a nie Tusk, opowiedział się po stronie Gruzji podczas agresji sowieckiej na ten kraj. To wówczas padły pamiętne słowa, że dokonując inwazji na Gruzję "Rosja pokazała swoją prawdziwą twarz". Putin takich rzeczy nie zapomina.

Na te same motywy ewentualnej likwidacji Kaczyńskiego wskazuje 12 kwietnia izraelski dziennik "Ha'aretz", który pisze że  prezydent Lech Kaczyński był jednym z najbardziej zaufanych partnerów Stanów Zjednoczonych w Europie oraz aktywnie wspierał Ukrainę i Gruzję w ich konfrontacji z Kremlem. Demonstrowana po tragedii przez Rosję solidarność z Polską to według izraelskiej gazety gra pozorów obliczona na odwrócenie uwagi światowej opinii publicznej od faktycznych przyczyn tragedii pod Smoleńskiem.

Polskie łupki nad Katyniem

Reelekcja Lecha Kaczyńskiego i parlamentarne zwycięstwo PiS byłyby dla Moskwy nie do przełknięcia nie tylko dlatego, że nieżyjący prezydent stał się najbardziej znienawidzonym politykiem przez Władze Federacji Rosyjskiej i postrzegany był jako istniejące zagrożenie dla rosyjskich planów imperialnych, ale może nawet bardziej z tego względu, że bezpośrednio uderzałaby w jej interesy gospodarcze. Najczęściej mówi się tu o Gazpromie i Gazociągu Północnym, którego prezydent i PiS byli przeciwnikami, traktując go jako inwestycję sprzeczną w polską racją stanu. Doradcy prezydenccy, m.in. Piotr Naimski odpowiadający za bezpieczeństwo energetyczne krytykowali decyzję rządu Tuska przedłużającą, na skrajnie niekorzystnych dla Polski warunkach, umowę gazową z Rosją do 2037 roku, jako całkowicie uzależniającą nas od dostaw gazu ze Wschodu.

W ostatnich tygodniach doszedł jeszcze nowy element: tzw. niekonwencjonalny gaz, pozyskiwany z łupków, którego wielkie pokłady odnaleziono w Polsce. Niedługo amerykańskie koncerny miały rozpocząć wiercenia w poszukiwaniu surowca. Jeśli potwierdzą się szacunki, złoża pozwolą się nam uniezależnić od Rosji.

Sięgnięcie po zasoby gazu łupkowego zmienia układ sił na scenie surowcowej świata. Gazprom w specjalnym raporcie podkreślił niedawno, że wzrost wydobycia gazu z niekonwencjonalnych złóż w Stanach Zjednoczonych może radykalnie zmienić cały światowy rynek gazowy i zagrozić takim strategicznym projektom rosyjskiego koncernu, jak zagospodarowanie gigantycznego złoża gazowego paliwa Sztokman, na Morzu Barentsa. Z dokumentu wynika, iż gaz łupkowy przekształcił rynek gazowy USA z deficytowego w samowystarczalny, a także, iż nadmiar gazu skroplonego (LNG) uderza w konkurencyjność rosyjskiego surowca w Unii Europejskiej.

Po wejściu do Polski Amerykanów i rozpoczęciu przez nich eksploatacji złóż w naszym kraju, skorzystałaby także Polska, która za kilka lat stałaby się samowystarczalna pod względem zaopatrzenia w gaz ziemny. Tym bardziej, że analitycy Wood Mackenzie ocenili złoża gazu łupkowego na ponad 1,4 bln m sześc. (według innych wyliczeń jest to pomiędzy 1,4 bln a 3 bln m sześć). Oznacza to, że - przy wykorzystaniu ich do pokrycia całego krajowego zapotrzebowania, - surowca wystarczyłoby nam na co najmniej100 lat.

Tym tropem poszła w "Moscow Times" z 14 kwietnia 2010 r. znana komentatorka Julia Łatynina w artykule pod jednoznacznym tytułem "Woń gazu łupkowego unosi się nad Katyniem".

"Co jeśli Polska stałaby się eksporterem gazu?" - pyta Łatynina, podkreślając że uniezależnienie się od dostaw rosyjskich zależałoby przede wszystkim od wyników najbliższych wyborów parlamentarnych. Moskwa o tym doskonale wiedziała. "Jedna z opcji to partia byłego prezydenta Polski Lecha Kaczyńskiego. Był on żarliwym (...) antykomunistą, człowiekiem, który doświadczył osobistej tragedii związanej z masakrą w Katyniu. Pojawiał się tam na uroczystościach co roku. Z drugiej strony mamy partię premiera Donalda Tuska, pragmatyka, który jest gotowy przyjaźnić się z każdym, tylko nie z Kaczyńskim" - ocenia publicystka.

WSI spokojna...

Po katastrofie pod Smoleńskiem obowiązki prezydenta przejął urzędujący marszałek Sejmu Bronisław Komorowski z Platformy Obywatelskiej, partii wrogiej wobec prezydenta, wobec koncepcji budowy suwerennego państwa. Na pokładzie Tu -154 M znalazło się kilka osób,  których zniknięcie może ułatwić PO przejęcie całkowitej władzy w państwie, a także odbudować wpływy środowiskom powiązanym z b. WSI.

W najbliższych wyborach parlamentarnych w 2011 r. rokowania dla PO nie wyglądały różowo. O ile Platforma  przez 4 lata nie przeprowadziła żadnych reform, to zdążyła zasłynąć aferą stoczniową i hazardową, uzależnianiem Polski od dostaw gazu z Rosji. Platformie, która w tej sytuacji potrzebuje sukcesu, na drodze do pozyskania z kasy NBP 8 mld zł. stał tragicznie zmarły w Smoleńsku Sławomir Skrzypek.

Zwróćmy też uwagę, że to Lech Kaczyński był w posiadaniu aneksu do Raportu z likwidacji WSI, który czekał na odtajnienie oraz publikację. Jak wielkie emocje budzi ów dokument w PO i u samego faworyta tej partii w wyborach prezydenckich, popieranego nota bene w walce o prezydenturę przez lobby b. WSI,  można sobie wyobrazić po tym, gdy sam zarzut dotarcia do części aneksu spowodował rewizję służb podległych Tuskowi u członków Komisji Weryfikacyjnej WSI oraz aresztowanie i szykanowanie dziennikarza Wojciecha Sumlińskiego. Raport z likwidacji WSI wskazuje na powiązania wielu znanych polityków i urzędników państwowych (w tym Bronisława Komorowskiego) z WSI, której funkcjonariusze szkoleni byli w Moskwie przez sowieckie GRU. Publikacja aneksu do Raportu z likwidacji WSI mogłaby tę wiedzę jeszcze pogłębić i odbrązowić ostatecznie postać choćby ubiegającego się o prezydenturę Komorowskiego, gdyby feralnego 10 kwietnia prezydent Lech Kaczyński oraz ministrowie Aleksander Szczygło i Władysław Stasiak nie zabrali tej wiedzy do grobu.

Dokumenty dotyczące agentury GRU w WSI oraz SB wśród polityków i działaczy państwowych posiada także IPN w swoich zbiorach zastrzeżonych, do których dostępu strzegł nieżyjący prezes IPN Janusz Kurtyka. Ustawę przegłosowaną w marcu głosami Platformy i Lewicy mającą doprowadzić do zmiany prezesa IPN na kandydata popieranego przez front antylustracyjny blokował jednak prezydent Lech Kaczyński. Zapowiedział skierowanie jej do Trybunału Konstytucyjnego.

Teraz Lech Kaczyński nie żyje. Przeszkody zniknęły...

Julia M. Jaskólska
Piotr Jakucki

 

http://www.wolnapolska.pl/index.php/Polityka-Polska/dugie-rce-fsb.html

Etykietowanie:

27 komentarzy

avatar użytkownika marzeeena46

1. A jeżeli

Współrzędne Warszawy-Okecie to N 52,2 i E 21,0 a Smoleńsk-Północne to N 54,8 i E 32,0 (w stopniach). Obwód równoleżnika 52,2 stopnie to: 6370km x cos(52,2) x 2 x 3,14 czyli 24519 km. Odległość po rónoleżniku 52,2, między południkiem 21,0 stopni a południkiem 32,0 stopnie to: ((32,0 - 21,0)/360) x 24519 km czyli 749 km Odległość między równoleżnikami 52,2 i 54,8 to: ((54,8 - 52,2)/360) x 40000 km czyli 289 km (40000km obwód ziemi.) Pitagoras rwierdzi, że długość przeciwprostokątnej w trójkącie prostokątnym to pierwiastek drugiego stopnia z sumy kwadratów przyprostokątnych czyli odległość z Warszawy do Smoleńska wynosi: (749km do potęgi 2 + 289 km do potęgi 2) do potęgi 0,5 co daje 803 km. W rzeczywistości odległość ta jest jeszcze mniejsza bo odległość między południkami tych lotnisk po równoleżniku 54,8 to 705 km Czas przelotu wynosi zatem: (803 km )/(950 km na godz) czyli 51 min Samolot przebywał w powietrzu: godz. 07:23 - godz. 08:56 czyli 1 godz. i 33min Uwzględniając nawet czas potrzebny na osiągnięcie pułapu przelotowego, zostaje ok. 30 min spędzonych przez samolot nad lotniskiem w Smoleńsku. To są informacje z innego bloga znalezione w internecie . A jeżeli samolot został porwany w czasie lotu i skierowany na lotnisko wojskowe w Witebsku ( ok.70 km od Smoleńska ). A jeżeli część ważnych dla sużb pasażerów została uprowadzona w celu uzyskania tajnych państwowych ( i nie tylko) informacji . A jeżeli ciała są nie do rozpoznania , gdyż metody użyte do tego celu były metodami porównywanymi z traktowaniem ludności cywilnej w Czeczeni . A jeżeli urządzenia na pokładzie samolotu zostały uszkodzone i samolot z pilotami i małą ilością paliwa , która pozwoliła dolecieć tylko do Smoleńska uległ katastrofie . A jeżeli piloci nie zginęli w wypadku ,tylko zostali dobici na miejscu . A jeżeli służby mogły wywozić helikopterami ciała w nocy ze Smoleńska , a może i również z Witebska do Moskwy . Gdzie są ciała pilotów skoro to miejsce samolotu nie jest tak zniszczone ? Dlaczego nie było szczątków ofiar chociaż przy tego typu katastrofach to normalne ? Dlaczego zabierano wszelkie nośniki , kamery i taśmy ? Dlaczego ciało śp.Prezydenta było już " gotowe do odbioru " na przyjazd premiera Kaczyńskiego , a stan żony identyfikacja po obrączce i lakierze do paznokci ( prawdopodobnie przy schodzeniu do lądowania powinni siedzieć przy sobie z przypiętymi pasami )? Mam jeszcze dużo pytań , która dziwnie układają się w jedną całość wskazującą , że należy także zastanowić się nad wersją uprowadzenia . Przepraszam za błędy , ale jestem średniakiem w obsłudze . Pozdrawiam .
Marzena
avatar użytkownika natenczas

2. Z uporem maniaka pytam !

Wystartował Jak-40,a rozbił się TU 154M ?

 

Pzdr.

Ostatnio zmieniony przez natenczas o śr., 21/04/2010 - 11:51.
avatar użytkownika Maryla

3. Wszystkie dowody w smoleńskim śledztwie mają Rosjanie

– Wyjaśnienie przyczyn katastrofy rządowego samolotu będzie wymagało żmudnej pracy i nie nastąpi w najbliższym czasie – oświadczył prokurator generalny Andrzej Seremet. Śledztwo w sprawie smoleńskiej katastrofy prowadzą prokuratury rosyjska i polska. Ale to ta pierwsza decyduje, co przekaże stronie polskiej. Prezydecki samolot TU-154m.Prezydecki samolot TU-154m. Polscy prokuratorzy brali udział m.in. w zabezpieczaniu miejsca katastrofy i przesłuchaniach rosyjskiej obsługi lotniska. Jednak wszystko, co dotychczas zebrano w śledztwie, należy do strony rosyjskiej. – Bez jej zgody nie możemy upubliczniać treści dowodów – wyjaśniał płk Ireneusz Szeląg, szef Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie, która prowadzi odrębne śledztwo. Zespół polskich ekspertów dotarł na miejsce katastrofy prezydenckiego samolotu o godz. 17:30 czasu polskiego (8,5 godziny po tragedii). Trudno powiedzieć, co przez ten na miejscu zdarzenia zrobiła strona rosyjska. - Polska wystąpiła do Rosji o wszystkie istotne dowody zabezpieczone przez stronę rosyjską – wyjaśniał na wtorkowej konferencji prasowej, prokurator generalny Andrzej Seremet. Istotne będą stenogramy rozmów pilotów między sobą i z kontrolerami lotów. – Trzeba nałożyć rozmowę na parametry lotu i sprzętu, to, na jakiej wysokości pilot dostał jaką informację. Należy też wziąć pod uwagę specyfikę ludzkiej natury, co mógł pomyśleć pilot, miał przecież tylko kilka sekund na reakcję – tłumaczy pilot myśliwców ze Smoleńska, Aleksandr Koronczik. Prokuratorzy z Polski wystąpili do swoich rosyjskich odpowiedników z pytaniem, kto i dlaczego zaraz po katastrofie maszyny polskiego prezydenta, zmieniał żarówki w lampach przy oświetleniu pasa lotniska. Zdjęcie pokazujące rosyjskich wojskowych, którzy zmieniają niesprawne żarówki. O możliwych wersjach katastrofy polscy śledczy na razie milczą. – Żadna z wersji nie jest ani dominująca, ani też nie jest odrzucana – dodaje obecny na konferencji prokuratora generalnego, płk Zbigniew Drozdowski z Komisji Badania Wypadków Lotniczych MON. Na pytanie, czy Służba Kontrwywiadu Wojskowego miała niezależny zapis rozmów z kabiny pilotów, prokuratorzy odpowiedzieli, że nie posiadają informacji na ten temat. Jak wyjaśniają śledczy, prokuratura i wywiad wojskowy działają w oparciu o różne ustawy. Pytania odnośnie pracy służb pozostawiają bez komentarza, bo są one objęte klauzulą tajemnicy. Jak informuje „Nasz Dziennik” prokuratorzy zapewniają, że w ciągu kilku dni ma być gotowa ekspertyza na temat krótkiego filmu krążącego w internecie. Na filmie słychać odgłosy wystrzałów na miejscu katastrofy. Prokuratura wystąpiła także do strony rosyjskiej z wnioskiem o przekazanie Polsce szczątków wraku samolotu. Prof. Jacek Trznadel, przewodniczący Rady Polskiej Fundacji Katyńskiej, zwrócił się wczoraj do premiera Donalda Tuska o powołanie niezależnej, międzynarodowej komisji technicznej dla zbadania przyczyn katastrofy. Apel prof. Trznadla wyraża wątpliwości wielu Polaków i nie tylko, co do sposobu prowadzenia dochodzenia w sprawie katastrofy, w której zginął prezydent Lech Kaczyński i osoby towarzysząca mu w drodze do Katynia. Pisaliśmy we wtorek, że na Facebooku powstała międzynarodowa grupa „Polish plane crash should be investigated by The International Commission”. Należy do niej obecnie ponad 2500 osób. Oprócz polskich nazwisk wśród członków można znaleźć również nazwiska m.in. gruzińskie, estońskie, hiszpańskie, anglojęzyczne, czeczeńskie, ukraińskie, rosyjskie. mm/TVP Info/Rp.pl/Wiadomości TVP/Naszdziennik.pl http://fronda.pl/news/czytaj/wszystkie_dowody_w_smolenskim_sledztwie_maja_rosjanie

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika basket

4. Pierwszymi

zainteresowanymi w ustaleniu przyczyn katastrofy , powinni być mający czyste sumienie Rosjanie. To oni powinni natychmiast zażądać utworzenia międzynarodowej komisji ekspertów pod przewodnictwem IATA, żeby odsunąć od siebie najmniejszy cień podejrzenia ich winy. Jak jest - widać, słychać..

basket

avatar użytkownika Maryla

5. Tlumaczenie - fragmenty z tekstu:

http://kavkazcenter.com/eng/content/2010/04/15/11862.shtml oryginał w jęz.niemieckim http://polskaweb.eu/militaer-geheimnisse-in-abgestuerzter-tupolew-46873638.html "W miejscu katastrofy Tupolewa przeważali umundurowani /secret service/ FSB przedstawiający sie jako prokuratorzy. Bylo ich 60. Polskich 3. Od początku celem były torby,aktówki,broń,telefony komórkowe,laptopy,elektroniczne urządzenia. Jest faktem, że obok teczki do "specjalnych sytuacji" polskiego prezydenta, na pokładzie był również laptop szefa polskiegi szefa sztabu F.Gągora, wysokiego dowódcy NATO który oczywiście "zniknął" wraz z satelitarnym telefonem polskiego prezydenta i jego metalowa aktówką. Można się poważnie martwić, że w posiadanie jakich tajemnic wojskowych Polskich i NATO wszedł Kreml" Polscy prokuratorzy informują, że rosyjscy śledczy zbierają w miejscu katastrofy przede wszystkim rzeczy osobiste, ale także na wpół spalone dokumenty. Czołowi polsce oficjele, jak również Armii,Sił Powietrznych i Marynarki byli na pokładzie Tupolewa. Wszyscy polscy wrogowie Putina i Kremla zginęli w jednocześnie. Polska ma prawo obawiać się z powodu tragedii, że Rosja może mieć dostęp do wszystkich jej państwowych tajemnic. Polski szef sztabu Gągor był posiadaczem natowskich "classified" informacji "Top Secret" i miał do nich dostęp. Polska jest prawie całkowicie w rękach śledczych rosyjskich jak chodzi o dochodzenie. Także w Brukseli i kwaterze głównej NATO jest zaniepokojenie dominacją liderów rosyjskich w śledztwie dotyczącym tragednii.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Sceptyk

6. Natenczas

Wystartowały dwa: Jak-40 i Tu-154M. Na pokładzie tego pierwszego byli dziennikarze, którzy normalnie latają z Prezydentem, ale ponieważ była duża delegacja więc polecieli pierwsi. Wylądowali bez problemu - widoczność była dosyć dobra. Jest to bardzo zagadkowa sprawa bo: pierwszy wylot się opóźnił, bo samolot był zepsuty i musieli się przesiąść do drugiego. Ale samolot Prezydenta też się opóźnił bo BOR przywiózł Prezydenta z opóźnieniem ok. 30 min. Gdyby nie to, to odleciały by mniej wiecej w tym samym czasie i w tym samym, mniej więcej, czasie by wylądowały. Upadł by argument wmawiany nam, że była wielka mgła. Dziennikarze opowiadali, że kiedy kołowali na pas w Warszawie, to TU-154 grzał silniki. Powstaje więc pytanie: czy do opóźnienia odlotu prezydenckiego samolotu doszło celowo czy nie? W momencie lądowania Tu-154M dziennikarze byli już w Katyniu. Co oznacza również, że Tu154M zwiększył opóźnienie - dlaczego? (TU-154M jest szybszy niż Jak40).
avatar użytkownika natenczas

7. > Sceptyk,

Mnie to nie przekonuje. Widzę wyraźnie co piszą dziennikarze. http://apture.s3.amazonaws.com/000001281ff9923d7718d27f007f000000000001.FireShot%20capture%20%23218%20-%20%27Rozbi%C5%82%20si%C4%99%20prezydencki%20samolot%2C%20sprzeczne%20informacje%20ze%20Smole%C5%84ska-%20Onet_pl%20-%20Wiadomo%C5%9Bci%20-10_04_2010%27%20-%20wiadomosci_onet_pl_2153156%2C11%2C1%2C1%2C%2Citem_html.jpg

I jezeli to dziennikarze lecieli Jakiem,dlaczego nie napisali o Tupolewie ?

Pzdr.

Ostatnio zmieniony przez natenczas o śr., 21/04/2010 - 13:34.
avatar użytkownika Maryla

8. Oni znają przyczynę katastrofy (Firmus Piett)

Przeglądałem wczoraj i dziś prasę oraz Internet, słuchałem także radia i zauważyłem coś dość ciekawego i jednocześnie charakterystycznego dla środowisk z których owe „informacje” pochodzą. Otóż od kilku dni, trwa coś co nazwałbym gorączkową próbą znalezienia winnego katastrofy pod Smoleńskiem. I nie ma to nic wspólnego z informacjami podawanymi na pierwszych stronach gazet (dotyczącymi na przykład wykręcania żarówek na lotnisku, czy nieścisłości w zeznaniach lub przekazach informacyjnych z okresu bezpośrednio po upadku samolotu). Mam tu raczej na myśli cały ciąg wypowiedzi różnych person, których esencją jest próba udowodnienia niemal na siłę, że Lech Kaczyński w jakikolwiek sposób przyczynił się do tej tragedii. Początkiem tej dziwnej narracji był moment kiedy sami Rosjanie ogłosili, że w zapisach z czarnych skrzynek, nie ma nic co świadczyłoby o jakichkolwiek „prezydenckich” naciskach na załogę. Zaraz potem Dziennik Gazeta Prawna niejako na przekór tym faktom „odkrył”, że rządowy samolot odleciał z Okęcia z około półgodzinnym opóźnieniem. W wyjątkowo jak na to pismo mętnym tekście nie wskazano w prawdzie wprost, że spóźnienie pary prezydenckiej spowodowało katastrofę, ale były aluzje – na przykład co do ograniczonego czasu jaki mieli piloci na rozważne lądowanie. Temat zaraz podchwyciła nieoceniona Gazeta Wyborcza, "doprecyzowując" iż opóźnienie wyniosło dokładnie 23 minuty, i mogło spowodować „nieaktualność prognozy pogody” znajdującej się w dyspozycji kapitana (co rzecz jasna było czytelną sugestią w rozważaniach o odpowiedzialności Kaczyńskiego). Wyraźnie było to widać w komentarzach pod tekstem, gdzie pojawiły się dokładnie takie wnioski, jakich sami autorzy artykułu nie mieli odwagi postawić wprost. W podobnym tonie wypowiadał się w radiu TOK FM etatowy „niezależny socjolog, komentator” Radosław Markowski, który także jest pewien iż to Lech Kaczyński w taki czy inny sposób wymusił lądowanie. Wszystkich przebiła jednak Monika Olejnik, która przyczynę katastrofy widzi w wydarzeniach sprzed wielu miesięcy. W sytuacji kiedy nie ma już absolutnie żadnych, nawet mikroskopijnych, najwątlejszych dowodów na to iż Lech Kaczyński wywierał naciski na Pilota rządowego Tu-154, dziennikarka postawiła tezę, iż do tragicznego w skutkach wypadku mogła się przyczynić zła atmosfera wśród pilotów po awanturze w sprawie pamiętnego lądowania w Gruzji, a jej efektem stały się błędne decyzje (zastraszonych) lotników nad Smoleńskiem. Dla w miarę rozgarniętych ludzi już choćby obecność tego samego pilota w obu wypadkach pokazuje, ze żadnej atmosfery i „konsekwencji” nie było, bo gdyby były, to ten sam pilot nie leciałby z prezydentem. Ale jak widać salon wierzy w to co chce wierzyć, i będzie swoje hipotezy wałkował dotąd, aż osiągnie jedyny przychodzący mi do głowy cel – dyskredytację rodzącej się legendy. I kto tu ma w naturze wiarę w spiskowe, niczym nie niepotwierdzone teorie? http://firmus.piett.salon24.pl/173327,oni-znaja-przyczyne-katastrofy

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Kisiel

9. Marzena

Być może samolot prezydencki przebywał w rzeczywistości o 20 minut krócej w powietrzu, czyli 1 godzinę i 13 minut, bo jak podawał w dniu katastrofy wieczorem Wiktor Bater w Polsacie polski samolot spadł na ziemię o godzinie 8,36, a nie o 8,56. "8:36, a nie 8:56!!! 20 minut, które robią różnicę.. Tagi: zamachwsi 20 minut na "sprzątanie"? 1) Wiktor Bater, na wizji podczas rozmowy z Gugałą, powiedział, że otrzymał telefon od kogoś z polskiej delegacji (od kogo????) o 8:40 o tym, że 4 minuty wcześniej miała miejsce katastrofa prezydenckiego samolotu. http://www.youtube.com/watch?v=_96X6s2eRvI 2) "W pewnym momencie pojawiła się informacja, że prezydencki samolot ma kłopoty z lądowaniem. – Była 10.45, a więc jeszcze przed katastrofą. Teraz wydaje mi się to dziwne. Skąd ta informacja? – mówi Gurianow." (cyt. za Rzeczpospolitą)" http://lowcaszpiegow.salon24.pl/173153,8-36-a-nie-8-56-20-minut-ktore-robia-roznice#comment_2452637 Odejmijmy jeszcze czas na trzykrotne okrążenie miejsca lądowania i mamy mniej niż godzinę lotu.
avatar użytkownika Sceptyk

10. Kisiel

Jeśli 8.36 to argument mgły jest wykluczony!
avatar użytkownika marzeeena46

11. Kisiel

A jeżeli świadomie prowadzona jest "gra "z czasem przelotu ? Smolot powinien lecieć ok.50-60 min . W wielu przekazach są różne wersje lądowania , podejście było jedno i ostateczne .
Marzena
avatar użytkownika Joanna K.

12. Czy skrzynka, która jest w polskich rękach nie poda ostatecznie

czasu katastrofy? A czy pozostałe są jeszcze w rękach sowietów?

Są w życiu rzeczy ważniejsze, niż samo życie.

                              /-/ J.Piłsudski

avatar użytkownika Tymczasowy

13. Jechal pies liczby!

Ruskie zabily znow polska elite. Spokojnie sobie poczekajmy az zgromadzi sie wiecej danych. Ja tam nie mam usposobienia ksiegowego.
avatar użytkownika kontrrewolucjonista

14. 8:36

Znalazłem informację, że prezydencki samolot miał opuścić białoruską przestrzeń powietrzną ok. 8.20. A lotnisko w smoleńsku jest zaledwie kilkadziesiąt kilometrów od granicy.
avatar użytkownika kontrrewolucjonista

15. Filmik

Jak dla mnie ten filmik z katastrofy jest jednak mało wiarygodny. Tak naprawdę niewiele na nim widać (a tych rzekomo leżących ludzi to właściwie wcale). Każdy widzi tam co chce. Myślę że słuszna jest uwaga Łukasza Warzechy o tym filmiku, że byłby to zamach jak z Monty Pythona
avatar użytkownika Maryla

16. Nadzwyczaj szybka reakcja

Nadzwyczaj szybka reakcja Na oficjalnej stronie kancelarii rosyjskiego premiera można znaleźc taki oto kuriozalny fragment konferencji z 10 IV 2010 r.: S. Szojgu (minister ds. sytuacji nadzwyczajnych FR): Szanowny Włodziemierzu Włodziemierzowiczu, o godzinie 10:50 (8:50 CET - dop. HK) dnia dzisiejszego, na lotnisku Smoleńsk Siewiernyj, przy podchodzeniu do lądowania zniknął z radarów samolot TU-154M lecący na trasie Warszawa-Smoleńsk. (...) Przy upadku samolotu nastąpił pożar. By zlikwidowac pożar o 10:51, na miejsce przybyły trzy jednostki straży pożarnej w składzie: 40 ludzi, 11 jednostek techniki. O godz. 11:01 pożar został zlikwidowany. (koniec cytatu) Szojgu - stary partyjny aparatczyk - stara się byc w swej relacji maksymalnie dokładny i maksymalnie urzędowy (pożar zlikwidowany dokładnie o 11:01!). Podaje jednak dziwną godzinę zejścia samolotu z radarów - 10:50. Do katastrofy doszło przecież o 10:56. Jeszcze bardziej zastanawiający jest moment początku akcji gaśniczej - 10:51! Albo Szojgu pieprzył jak potłuczony, albo w Rosji straż pożarna działa nadzwyczaj szybko. Może się jeszcze dowiemy, że Miedwiediew złożył kondolencje Tuskowi już w piątek :) Na filmie poniżej: nie widac strażaków. Nie pojawiają się oni też w relacjach pierwszych świadków. Oni przybyli nieco później.Czemu więc Szojgu gada takie bzdury? Czyżby nieudolnie wówczas preparowano chronologię katastrofy? http://foxmulder.blox.pl/2010/04/Nadzwyczaj-szybka-reakcja.html

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika wake up

17. Natenczas, "Z uporem maniaka pytam ! ....."

nie rozśmieszaj mnie proszę jeszcze kilka dni temu drwiłeś ze mnie kiedy zadałam pytanie "a jesli samoloty były dwa ?" długi czas zajęło ci zauważenie tej oczywistej oczywistości, ze jednak cos nie tak z tymi informacjami o samolotach... ale drwic potrafisz bardzo szybko......
avatar użytkownika natenczas

18. Ja to uwielbiam...

Pisać każdy może,trochę lepiej lub trochę gorzej...i o to mi chodziło.

O to mi chodziło,abyś dała głos.

Pozdrawiam dwutorowo.

ps; zapomniałbym się pożegnać,dobranoc :)

Ostatnio zmieniony przez natenczas o śr., 21/04/2010 - 23:36.
avatar użytkownika wake up

19. Natenczas, smieszny jesteś,

ale odszczekujesz sie szybko... tzn dajesz głos kiedy sie ciebie wywoła zapamiętam...
avatar użytkownika Maryla

20. HEJ HEJ

to nie ONET, prosze sie powstrzymać od takich tekstów

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

21. 10 hipotez smoleńskiej katastrofy

http://www.rp.pl/artykul/2,465073_10_hipotez_smolenskiej_katastrofy_.html

 

10. Atak elektroniczny. Na pokładzie tupolewa znajdowało się supernowoczesne satelitarne urządzenie TAWS (Terrain Awareness and Warning System), które z dokładnością do jednego metra informuje pilotów o ukształtowaniu terenu w okolicach lotniska. Ukazuje im trójwymiarowy model terenu nawet w najtrudniejszych warunkach pogodowych. Ponieważ do tej pory nie zdarzyła się jeszcze katastrofa samolotu wyposażonego w ten system, pojawiły się spekulacje, czy przypadkiem rzekomi terroryści świadomie nie zakłócił pracy urządzeń pokładowych.

– System TAWS zawieść nie może. Chyba że ktoś zaatakuje go techniką o nazwie "meaconing". Fałszywy sygnał jest nagrywany i kilka milisekund później i z większą mocą niż sygnał satelity puszczany w eter na tej samej częstotliwości, na której nadaje satelita – mówi "Rz" współtwórca systemu trójwymiarowej nawigacji, wykładowca na Politechnice Hamburskiej Marek Strassenburg -Kleciak. Wiadomo, że wcześniej problemy z wylądowaniem w Smoleńsku miał rosyjski samolot Ił -76. Zwolennicy teorii o ataku elektronicznym wskazują, że już wtedy sabotażyści mogli uruchomić swoje urządzenie.

Eksperci lotnictwa przestrzegają jednak przed wyciąganiem takich wniosków. Według Tomasza Hypkiego, Smoleńska nie ma na liście 11 tys. lotnisk, których dane są opracowane przez twórców systemów takich jak TAWS.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika natenczas

22. Słuchaj no !

Nie wiem kto ciebie , z małej litery , zapamiętaj,wychowywał,ale jak Marylka mówi,tu nie onet. Kumasz ? I nie NWO skąd przybyłaś. Wara ode mnie.
avatar użytkownika Maryla

23. Proponuję

nie ciągnąć wymiany uprzejmości, wątek zbyt ważny.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika wake up

24. nie rozumiem o co Ci chodzi

Ty mnie obraziłeś "dawaniem głosu" więc wara ode mnie ... masz rację Marylko tu nie onet, a niektórzy zachowuja sie jaby tam własnie byli o jakie nwo chodzi ? strona o której kiedys wspomniałam, to mega anty nwo ale Ty nawet tego nie sprawdziłes... Marylko, przepraszam, ja raczej zostalam sprowokowana do tej wymiany zdań z wszechobecnym natenczasem, o dziwo w wiekszości zgadzam sie z jego zdaniem. Co do EMP mówimy o ty od dawna... jest też informacja, że akurat w tym czasie 8-9 nad smolenskiem krażyły az trzy staelity, dwie ameryk. jedna rosyjska, podobno to nie jest skomplikowane, żeby za poocą satelit wyłaczyć, zablokować system naprowadzający ... o tym mówimy juz id ponad tygodnia na stronie którą natenczas krytykuje... ....
avatar użytkownika wake up

25. masz rację Marylko, nie ma sensu,

nie wiem czym tak podpadłam Panu N. ? cóz tego sie nie dowiem, ja mam jak najlepsze intencje, pozdrawiam
avatar użytkownika wake up

26. składaja Tupoleva...

http://prawda2.info/viewtopic.php?t=11435&start=1175
avatar użytkownika benenota

27. ?

http://www.rense.com/general90/susp.htm

Ostatnio zmieniony przez benenota o czw., 22/04/2010 - 01:31.
Tak mi tu dobrze...ze dobrze mi tak.