Kapitan Hak - czyli kampania w czasach chaosu

avatar użytkownika Foxx
Upływający tydzień przyniósł nam interesujące wydarzenia w obozach obu największych polskich partii. Co ciekawe, wszystkie wskazują na to, że nadchodzący maraton wyborczy będzie się odbywał w warunkach dużego chaosu, a więc stopień nieprzewidywalności wyników kolejnych elekcji rośnie. O PiS będzie krótko, bo same oczywiste oczywistości. Zarówno enuncjacje posła Hofmana o możliwej koalicji z SB... przepraszam - SLD, jak i "odpalenie" społecznościowego portalu... nazwa.pl w miejsce zapowiadanego szumnie mypis.pl (czyli w chwili rozpropagowania nazwy domeny nie umieszczono na niej żadnych treści, więc internauci są przekierowywani do providera) nie wymagają specjalnego komentarza. W tle mamy urzędującego prezydenta, który nie spełnił oczekiwań zdecydowanej większości wyborców, a - z czysto ludzkiej perspektywy - sprawia wrażenie poważnie wypalonego, jeżeli nie chorego. Jednym słowem, na ring, plącząc się o własne nogi, próbuje wyjść półprzytomny bokser nie mając żadnej koncepcji na walkę.

Czy musi to oznaczać pełną klęskę przeciwników Platformy Obywatelskiej? Najdziwniejsze jest to, że właśnie nie musi. W szeregach partii rządzącej obserwujemy cały zestaw zjawisk, z którymi wcześniej nie mieliśmy do czynienia. Czyli nie wypływały na światło dzienne - bo to, że miały miejsce jest oczywiste. W świetle oczywistych powiązań obu "kandydatów na kandydatów" z ludźmi z WSI było dla mnie jasne, że prucie się tkaniny wyszykowanej na zwycięstwo w wyborach 2007 jest tylko kwestią czasu. I to niezależnie od tego, czy wystawieni są "dla picu", czy na serio. O R. Sikorskim już pisałem. W kontekście medialnego powrotu tzw. "sprawy Szeremietiewa" warto dla odmiany przypomnieć kilka kwestii związanych B. Komorowskim. Zacznijmy od fragmentów notki z bloga R. Szeremietiewa z 10.02.br., czyli z chwili, gdy w związku z ogłoszeniem przez marszałka Sejmu chęci udziału w wyborach prezydenckich dziennikarze "głównego nurtu" natychmiast zaczęli pytać go o WSI. Oczywiście w kontekście potencjalnych "haków" na niego, a nie np. tych, które montował on sam, czy innych jego działań mogących budzić poważne wątpliwości. R. Szeremietiew przywołał artykuł R. Holzera z "G.W." (nr 167, 19.07.2001):

Ostatnie wydarzenia w Ministerstwie Obrony świadczą, że sytuacja w tym resorcie jest chora. Oto przebieg choroby:

najpierw minister nie jest w stanie odwołać wiceministra;

rozpoczyna więc jego inwigilację;

"Rzeczpospolita" oskarża wiceministra i jego asystenta o korupcję;

w spektakularnej akcji z użyciem śmigłowca na płynącym do Szwecji promie UOP aresztuje asystenta wiceministra;

wreszcie sam wiceminister zostaje odwołany.

A na koniec tego cyrku okazuje się, że WSI nie ma żadnych dowodów, które świadczyłyby o przestępstwach popełnionych w pionie Szeremietiewa. Po co więc była cała zabawa? Tylko po to, żeby minister pozbył się wiceministra?

Bronisław Komorowski twierdzi, że decyzje podjął świadomie i gotów jest ponieść konsekwencje. Normalnie w takiej sytuacji jedyna możliwa konsekwencja to dymisja. Ale po tym, co się dzieje w ostatnich dniach w rządzie, słowo "dymisja" ulega gwałtownej dewaluacji.

oraz dodał od siebie:

Komorowski twierdził w TVN24, że w sprawie zatrzymania Farmusa miał rację. Skazano go na 2,5 roku więzienia, a Farmus nie złożył odwołania od tego wyroku. Komorowski mija się z prawdą. Farmus złożył odwołanie i czeka na rozprawę. Do tego Trybunał Sprawiedliwości w Strasburgu uznał zasadność skargi Farmusa na postępowanie polskiego wymiaru sprawiedliwości i państwo polskie będzie musiało mu wypłacić odszkodowanie. To też zasługa Komorowskiego, który kazał w lipcu 2001 r. Farmusa na Bałtyku łapać.

(źródło i całość)

Oczywiście, gdy R. Szeremietiew w ostatnich dniach, pytany przez kolejnych dziennikarzy, powtórzył swoje zarzuty - marszałek Sejmu stwierdził, że do sądu go nie poda. Czyli na drodze prawnej zrobi dokładnie to, co L. Wałęsa przeciwko S. Cenckiewiczowi i P. Gontarczykowi. Ale to tylko jedna rzecz spośród całej serii "osiągnięć" B. Komorowskiego. Dość przypomnieć aferę związaną z nielegalnym handlem bronią w okresie, gdy kandydat na kandydata był szefem MON. Zachęcam do ponownej lektury (w nowym kontekście) mojej notki To nie my, to Centrala! O zarzutach prokuratorskich słów kilka. W jej drugiej części przypominam sposób działania WSI również w czasach rządu J. Buzka - a więc i B. Komorowskiego. Całość zaś dobrze ilustruje charakter układu, w jakim funkcjonuje tandem części ludzi komunistycznych służb i dawnej "prowałęsowskiej" frakcji byłych - i obecnych - pracowników służb cywilnych III RP. Zwraca uwagę, że przytoczona przeze mnie w tekście afera zaczęła się za pierwszych rządów SLD i była kontynuowana już za Komorowskiego:

Wykrył korupcję w MON i... trafił za kratki
Piątek, 23 lutego 2007 (11:12) Aktualizacja: Piątek, 23 lutego 2007 (11:13)

Natrafił na ślady korupcji w resorcie obrony i trafił do więzienia. To Edmund Ochnio, pseudonim "Tytus" - współpracownik WSI oskarżony o nielegalny handel bronią. Reporter RMF FM Przemysław Marzec jako jedyny rozmawiał z "Tytusem", który ujawnił kulisy operacji.

"Tytus" był współpracownikiem WSI działającym za granicą. W połowie lat 90. dostał polecenie sprzedaży dwóch partii broni na Łotwę i do Afryki Południowej. To miało zalegalizować jego firmę "Steo" jako wiarygodnego dostawcę. Potem, w 1998 roku, otrzymał kolejne zadanie - udział w przetargu w resorcie obrony. Konkretnie to był jeden przetarg na silniki do Mig-29 i dwa silniki do samolotu prezydenckiego. - Chcieliśmy sprawdzić korupcję w MON. Jak w MON tę korupcję znalazłem, wsadzono mnie do więzienia - mówi Ochnio.

Utrzymuje też, że dotarł do powiązań urzędników resortu obrony z pracownikami rosyjskiej ambasady - do dokumentów potwierdzających ustawianie przetargu. I wówczas wybuchła sprawa nielegalnego handlu bronią.

"Tytus" jest jednym z sześciu oskarżonych w procesie o nielegalny handel bronią. Proces, mimo upływu siedmiu lat, stoi w miejscu.

(źródło)


Czego byśmy nie powiedzieli o likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych, wyłącznie dzięki niej poznajemy fakty z rzeczywistego funkcjonowania republiki bananowej, którą ufundowano nam w 1989. Niezależnie od tego, czy "Tytus" mówi w tym przypadku prawdę, chociaż "przygody" R. Szeremietiewa jego wersję uprawdopodobniają. No, i zawsze jakoś jest tak, że gdzieś we WSI Moskal stoi...

Ktoś może powiedzieć, że dla wyborów to bez znaczenia, bo tzw. przeciętni obywatele się tym wszystkim w ogóle nie interesują. To prawda - jednak różne służbowe koterie mają swoje, często sprzeczne, interesy. Dotychczasowy przebieg "prawyborów" w PO wydaje się wskazywać, że sytuacja się zagęszcza i dla ludzi ze WSI poważniejszym przeciwnikiem jako kandydat na gospodarza Pałacu może być przedstawiciel innej, niż ich własna, koterii - a nie potykający się o własne nogi bokser... Jest to kolejny kontekst, w jakim warto jest spojrzeć na wrzutki o możliwej współpracy PiS z SLD. Warto ten wątek uważnie obserwować.

Na koniec przypominam zestaw informacji z mediów dobrze ilustrujący sytuację B. Komorowskiego: Imperium kontratakuje, czyli podsłuchy ABW. Jak widać, żadne "lochy BBN" nie są potrzebne do tego, by wyrobić sobie pogląd na temat relacji obu kandydatów na kandydatów PO ze środowiskami ludzi służb. A to oznacza, że "pod dywanem" odliczanie już się zaczęło... i na ringu może pozostać półprzytomny bokser nie mający pojęcia, co się wokół niego dzieje... Ale czy o to chodzi?

5 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

1. Ale czy o to chodzi?

Foxx, nie, nam nie o to chodzi, ale..... chyba czas na tę młodzież republikańska , dzisiaj poza polityką, ludzi już ukształtowanych, spełnionych zawodowo, znających tę republikę bananowa, w której żyli przez 20 lat III RP. Czas na autentyczną partię, w końcu nie będziemy eksperymentatorami, na całym swiecie zaczęły sie takie ruchy oddolne. Kanada - korzenie traw, USA - partia herbaciana, Anglia - odradzające się struktury partii konserwatywnej. Polacy nie gęsi, swoje kadry republikańskie mają ;) Pozdrawiam

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Foxx

2. Marylko

Ale z jakiegoś powodu tych ludzi bezpośredni udział w polityce nie ciągnie ;) Pozdrawiam.
avatar użytkownika Maryla

3. Foxx

i dlatego pozostaje nam wybór miedzy przeziębieniem a cholerą. Nie ma innej drogi do prawdziwego wpływu na nasze losy, jak czynny udział . Sama też sie nie widze w polityce, więc rozumiem, ale ktoś musi podjąć ten trud. Taka jest rzeczywistość, w której zyjemy.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Lancelot

4. Foxx

Tu znajdziesz odpowiedź na swoje pytanie: http://blogmedia24.pl/node/25690#comment-77066 Pzdr

 RACJA JEST JAK DUPA, KAŻDY MA SWOJĄ  /Józef Piłsudski/

avatar użytkownika Foxx

5. Lance

Jednak nie we wszystkim się zgadzamy... ;) Pzdr.