Głód.

avatar użytkownika Milton Ha

Człowiek, który nie zaznał głodu, nie wie czym jest głodu zaspokojenie. Człowiek karmiony informacją przez media, jak był, tak pozostanie głodny, bo nie ma takich mediów, które mogą zaspokoić nasz prawdziwy  głód. Jedyne co media potrafią zrobić dobrze to zaspokoić nasz głód przeogromny, zachłanny, nienasycony, ociekający śliną łaknienia coraz to nowych, coraz to bardziej ekscytujących informacji. I nic poza tym.

Głód tragedii.

Jeszcze niedawno tragedia narodu Haiti syciła nasze pragnienie głodu tragedii. Jeszcze nie dalej jak tydzień, dwa tygodnie temu syciliśmy nasze oczy, uszy i zmysły wszelakie strachem i przerażeniem innych. Cierpieniem i tragedią w oddali. Spokojnie zapatrzeni , zasłuchani, zaczytani, mełliśmy w zwojach mózgowych wyrazy współczucia pomieszane z ulgą że nie nas dosięgło nieszczęście. I siedząc wygodnie spokojnie czekaliśmy na nową falę głodu. Bo głód nie naszej tragedii jest głodem nienasycony. Nie czekaliśmy daremnie. Oto już, ze wszystkich mediów stron,  serwują nam na pierwsze danie Chile. Chile wstrząśnięte. Chile zdewastowane. Chile tragiczne. Chile przysłaniające Haiti. Nie mija więcej jak trzy dni a znów zalewa nas kolejna tragedia medialna. I po raz kolejny sycimy nasz głód ociekająca krwią i śmiercią informacją podana na srebrnej tacy mediów, o tym jak burze, deszcze i wiatr zebrały śmiertelne żniwo.  Głód tragedii. Dwieście tysięcy, tysiące, dziesiątki. Zjemy wszystko. Tylko dajcie nam newsa.

Głód sensacji.

Głód sensacji jest dużo łatwiejszy do zaspokojenia. Media mają sprawdzoną metodę i duże doświadczenie, w wyszukiwaniu ludzi, którzy ogarnięci głodem sławy, prędzej czy później zaspokoja nasz niepohamowany głód sensacji. Wystarczy ich obserwować i czekać. Powszechność głodu sławy jest niepodważalna. Każdy chce być znany, podziwiany i sławny. Gorzej, gdy głód jest tak silny, że doprowadza człowieka do irracjonalnych wyborów i niezrozumiałych gestów, a w konsekwencji, do czynienia kroków wbrew naturze człowieka rozumnego, człowieka kulturalnego, czy człowieka jako takiego. Media tylko na to czekają, by zaserwować nam, głodnym sensacji, obrazów ludzi głodnych sławy. Bo nie ma, jak zaspokoić swoje własne frustracje i ukryte pragnienia, informacją o ludziach, którzy spragnieni sławy doprowadzili siebie i innych do granicy, za którą sława miesza się ze śmiesznością, groteską a czasem tragedią. Oto, zgrabnie podana i nakręcona, sensacyjna informacja o seryjnym gwałcicielu grasującym na Dolnym Śląsku, dotarłszy do świadomości żadnych sławy kobiet, sprowokowała je do działań. Działań irracjonalnych. Działań wbrew naturze i zdrowemu rozsądkowi. Dla sławy, rozgłosu a może z innej, lecz równie nieracjonalnej przyczyny, co najmniej połowa z kobiet, które zgłosiły się jako ofiary owego gwałciciela, okazała się jedynie mało zdolnymi konfabulystkami.  My zaś, idąc za wciskanym nam zewsząd przekazem, dojrzewaliśmy w sobie świadomość o niewyobrażalnym zagrożeniu, którego de facto nie było. Jeszcze raz okazało się, że siła mediów i zdolność zaspokajania naszego głodu sensacji jest wielka. Nie kazano nam jednak długo czekać. Głód sławy popchnął kolejną, tym razem powszechnie znaną aktorkę, do działań zgoła niezwykłych. Co więcej, jakiekolwiek tłumaczenia się aktorki, o przyczynach i motywacjach jakie legły u podstaw jej wypięcia się gołą dupą ku uciesze i/lub zgorszeniu się zgromadzonej na premierze, publiczności teatru Dramatycznego, tym bardziej, że leżące w sprzeczności do oświadczenia reżysera Lupy, nie dają podstawy do innej interpretacji jak „niepohamowanego, niezaspokojonego głodu sławy”. I choć w tym konkretnym przypadku, aktorka sławna już była, bo werbalnie obaliła w Polsce komunizm, to widać nie wystarczyło. Głód sławy bywa wielki. Szczególnie, gdy ktoś głodował lat z góra dwadzieścia.

Zjadam te krwawe ochłapy wiadomości, połykam te banialuki i nic nie znaczące newsy  i jestem wciąż głodny. Nienasycony. Nienażarty. Skręca mnie i kiszki mi marsza grają, bo nikt nie karmi mnie prawdą, słowem wypowiedzianym wprost, kulturą, mądrością wypowiedzi, refleksją. Siedzę, patrzę, słucham i czytam i umieram z głodu.

2 komentarze

avatar użytkownika Tymczasowy

1. Glod

to jest taki czas, gdy patrze przez okno czy Ojciec przywiezie cos do jedzenia. Jakas zapieprzona kielbase konska czy cos takiego. Glod jest wtedy takze, gdy jem przez kolejne dni jedna bulke dziennie. Gdy jem kromke chleba posypana cukrem i troche zmoczona kroplami wody z kranu. Takze wtedy, gdy jem zupe ogonowa w proszku gotowana na kuchence gazowej z podlaczonym nielegalnie gazem, czyli kawalkiem detki rowerowej. Takze wtedy jest glod gdy jade boksowac na pewnym, niezlym poziomie, a przez tydzien jadlem tylko zupe mleczna z makaronem. Te 36 zl. diety, to bylo jak zbawienie, czyli pomidorowa na dworcu kolejowym oraz bigosik, tamze. Taki glod ja akurat znam!
avatar użytkownika joanna

2. Taki glod

Glod nr 1: Ryz za 2,10 zl ze smietana i cukrem w barze mlecznym, za rogiem. Rarytas niezapomniany z okresu studiow. Jakos trzeba bylo sobie radzic. Glod nr 2: Ludzie nosza w sobie duzo madrosci... Wiedza zawsze znalazla peknieta szczeline by nakarmic glodne serce.
joanna