Kolejny artykuł, który wykazuje absurdalność poczynań Władzy.

Przegląd Techniczny nr.27 z 3.10.82 r. "Rolnik zobowiązany". Michał Ogórek.

Z ustalonego porządku rzeczy wynika, że przeznaczeniem rolnika jest uprawianie ziemi. Zrozumiałe, że nie można patrzeć spokojnie, jeśli się z tego nie wywiązuje. Szkopuł jednak w tym, że rolnik taki, jako osoba prywatna nie podlega poleceniom i nakazom.

Do Stanisława Helskiego przez dłuższy czas nie można było mieć żadnych uwag. Przeciwnie, od kiedy zakupił gospodarstwo w Kobylej Głowie, które od 57 roku nie miało uzytkownika, a każda jednostek uspołecznionych odmówiła jego przyjęcia, stał się obiektem wielu pochwał. Przesyłano mu wiele wyrazów uznania, a w 1977 roku nawet dyplom za zajęcie pierwszego miejsca w ogólnokrajowym konkursie o tytuł mistrza w produkcji zwierzęcej. Większość bydła z obory wysyłano na eksport. Stanisław Helski był po prostu chlubą gminy Ciepłowody. Dopiero teraz, w zmienionej sytuacji niektórzy przypominają sobie, że zawsze cechowała go niechęć do czynów społecznych. Ocena Stanisława Helskiego zaczęła sie zmieniać nie od razu. Początkowo były to raczej obawy, że Helski jako przewodniczący Komitetu Wojewódzkiego Solidarności Chłopskiej w Wałbrzychu zaniedba swoje gospodarstwo. W stanie wojennym nabrały one ksztaltu. Powołując się na prawdziwy skądinąd argument, że w wyniku różnych zamian pola ze spółdzielnią i sąsiadami, dostała mu sie rola kamienista, Helski zapowiedzial, że musi jej dać odpocząć i postanowił nie zasiewać zbóż jarych. Trzeba tu zauważyć, że z formalnego punktu widzenia Helski mogł właściwie zrobić ze swoją ziemią, co mu sie tylko podobało, jednak prawda ta pozostawała w cieniu wymowy jego postępowania. Odpowiednie instrukcje kategorycznie zwracały uwagę na konieczność zagospodarowania każdego kawałka ziemi. Między tymi szlachetnymi zaleceniami, obejmującymi swą troską rolnictwo a faktem, że jego część jest mało na to podatna, wytworzyła się pewna luka, w którą wcisnął się Helski. 22 kwietnia został on wezwany do Urzędu Gminy w Ciepłowodach i Naczelnik Noszczak w obecności komisarza wojskowego przeprowadził z nim rozmowę na temat nnatychmiastowego zagospodarowania ziemi. W trakcie rozmowy Helski nie okazał zrozumienia dla racji urzędowych i poprzestał jedynie na wymienieniu głównych  motywów swego postępowania. Głównym motywem  okazała się zwielokrotniona chęć zysku. Pan Helski liczył na to, że z rzepaku ozimego wyciśnie dużo więcej pieniędzy niż ze zbóż jarych; w zwiazku z tym przygotowuje pola i czeka do jesieni. Naczelnik tłumaczył mu, że rzepak może sobie siać po uprawieniu czegoś latem i silnie na to nalegał. Od rolnika wymaga sie , aby coś wysiał, powinien czuć się do tego zobowiązany. Nie można powiedzieć aby Helski specjalnie uchylał się od tego, jednak jego wyobraźnia była zdominowana przez spodziewane korzyści ekonomiczne. Porozumienia nie osiągnięto.

27 kwietnia dokonanu lustracji na polu Stanisława Helskiego. Okazało się, że w kierunku wywiązaniasię z oczekiwań nie wiwnął nawet palcem. Naczelnik Noszczak wezwał go więc na piśmie, aby w terminie natychmiestowym wykonał na swoim polu co należy. Wojewoda wałbrzyski tak zawiódł się na Helskim, że uchylił poprzednią decyzję o sprzedaży dla niego 5ha ziemi z Państwowego Funduszu Ziemi i to pomimo tego, że nie ma nie reflektantów.

Wszystkie pretensje, jakie zgłaszali naczelnik Noszczak i służba rolna do rolników gminy Ciepłowody co do prowadzonych nie po myśli gminy prac polowych, rozbijały sie o przykład Helskiego. Jak ujął to starszy sierżant Ślusarek w jednym z raportów: "Taki stan degeneruje pozostałych rolników".

13 maja naczelnik wezwał do siebie na godz.9 prezesa RSP w Piotrowicach Polskich Michała Hucia i przekazał mu wydane przez siebie polacenie:Spółdzielnia zagospodaruje  ziemię Helskiego w Kobylej Głowie. Oczywiście, gdyby nie wyjątkowość sytuacji, można by się długo rozwodzić, czy ktokolwiek nawet naczelnik, któremu podlega cała gmina, ma prawo coś w ogóle polecać spółdzielni, czy jest też władny zadysponować prowadzennie jakichś prac w polu, których nie pozbawiony praw właściciel sobie nie życzy. Istotnie, jesliby naczelnik Noszczak zaczął sie zastanawiać nad tym wszystkim, pewnie nie zdobyłby się na podjęcie tylu energicznych kroków. Jest jednak pewne, że w przeciwnym przypadku nie miałby jak włączyć się w narastanie poważnego problemu. Rolnicza Spółdzielnia Produkcyjna okazała się nie przygotowana do pracy na roli w związku z tym, że nie posiadała nasion i nawozów. Potrzebna więc była w tej sprawie jeszcze jedna interwencja naczelnika: Gminna Spółdzielnia Samopomoc Chłopska sprzedała RSP 66q jarego jęczmienia i 137q superfosfatu, co się też stało tego samego dnia. Na odchodnym dla podkreślenia niezwykłości zadania, prazes Huć otrzymał jeszcze polecenie, aby osobiście dopilnował prac polowych.

Mimo niezachęcających początków, Spółdzielnia wywiązała się ze swego zadania wyśmienicie. Na pole Helskiego wjechało 9 ciągników, pracowały tam dzień i noc, tak że na dwa dni przed wyznaczonym terminem prezes Huć mógł zameldować naczelnikowi, że całość ziemi została uprawiona i obsiana. No, naprawdę ludzie w Kobylej Głowie dawno czegoś takiego nie widzieli. Pośpiech był wskazany, albowiem mijała właśnie połowa maja i zachodziła poważna obawa, że podjęte takim kosztem starania są już spóźnione. "Okazało się, że można było siać" - mówi dziś z ulgą naczelnik. Całość przedsięwzięcia wypadła bardzo korzystnie, mimo że zakłócił je pewien incydent. Do pilnująceg z polecenia naczelnika prac polowych prezesa Hucia przyszedł Stanisław Helski i w ostrych słowach wyrażał swe oburzenie: doszło nawet do  tego, że rzucił o ziemię urzędowym papierem, jakim zasłaniał się prezes Huć.

Po miesiącu wyrastania jęczmienia z ziemi, jej właściciel wjechał w pole i zaczął je orać. Naczelnik powaiadomił o tym zaraz prokuraturę w Ząbkowicach Śląskich. "Informuję, że 15 czerwca około godz. 17.35 Ob.Stanisław Helski skultywatorował zasiany jęczmień przez RSP w Piotrowicach w wykonaniu zastepczym na pow ok.15ha. Jednocześnie publicznie oświadcza, że postapi podobnie z pozostałymi zasiewami. Mając na względzie poniesione koszty i sytuację zbożową w kraju, proszę o uniemożliwienie wykonywania dlaszych prac oraz ukarania za zniszczone 15ha jęczmienia". Żeby nie musieć wikłać się w wywody, dlaczego prokurator uniemożliwić ma Helskiemu prace w jego gospodarstwie, naczelnik na wszelki wypadek nic o tym nie napomknął.

Prokuratura Rejonowa podeszła poważnie do swych zadań. Sporządzony akt oskarżenia uzupełniła po paru dniach o zarzut pomięcia pisma naczelnika. Zastosowała dwa środki zapobiegawcze jednocześnie: zajęła Helskiemu cały sprzęt rolniczy na poczet przyszłego odszkodowania, jakie było przewidziane do zapłacenia oraz wydała decyzję o aresztowaniu. Wprawdzie już zabranie ciągnika napawało spokojem, że Helski nie bedzie dalej kultywatorował pola, jednak dopiero zamknięcie gospodarza stworzyło absolutną gwarancję.

Wokół celowości aresztowania rolnika rozpoczęły się zaraz zatargi. Sąd rejonowy w Ząbkowicach Ślaskich uchylił areszt, cóż, kiedy w dwa dni potem przeniesiono sprawę Helskiego ze wzgledu na jej trudny charakter do Sądu Wojewódzkiego w Wałbrzychu z siedzibą w Świdnicy. Sąd Wojewódzki natychmiast zastosował ponowne aresztowanie. Niezależnie od werdyktu, oskarżony przebywał wówczas w szpitalu. Sąd Najwyższy, gdzie w końcu traffiła sprawa, uchylając areszt zauważył: "Sąd pierwszej instancji ( w Świdnicy) wydał postanowienie na skutek pewnie przeoczenia pisma szpitala we Wrocławiu". Sąd w Świdnicy będzie się musiał skoncentrować, bowiem w sprawie Helskiego wszyscy czekają na celne rozstrzygnięcia.

Naczelnik pojechał zapytać do Kobylej Głowy, czy Helscy będą zbierać jęczmień, jaki im wysiano. Maszyny zajęte, gospodarz poza domem: przydałoby się im chyba troche grosza, ale nie chcą. Znów będzie musiał pchnąć tam spółdzielnię. Jęczmień wzeszedł bardzo dobrze: będzie go, jak liczy naczelnik 30q z hektara. Nawet z hektarów przeoranych przez Helskiego zbierze się jeszcze po 15q. Z ich sprzedaży uzbiera się gdzieś milion dwieście tysięcy złotych. Gdyby nie części zniszczone, suma wyniosłaby milion sześcset tysiecy złotych. Byłyby to z pewnością pokaźne pieniądze, nęcące tym bardziej, że koszty jakie poniosła RSP w związku z wysianiem jęczmienia, wyniosły milion 527 tysięcy złotych, a do tego trzeba go jeszcze zebrać. Każdy dochód cieszy, ale ten nie byłby za duży; właściwie to wpływy nie pokryłyby wydatków. Rysuje to przed biegłymi nowe nieodkryte lądy ich pracy. Jeśli do jeczmienia gdyby wyrósł bez przeszkód i tak trzebaby dopłacić, to istnieją poszlaki, że może dobrze sie stało, że Helski zniszczył go od razu. Wygląda na to, że Helski wyrządził stratę w stracie; nie jest jasne, czy należy niedobór pomniejszyć, czy też przeciwnie powiększyć niedobór wyjściowy. Jest prawdopodobne, że oba niedobory się znoszą, ale nie można też wykluczyć, że się wzmacniają. Bardziej doniosły, ponad to jak liczyć, jest fakt, że ziemia nie leżała ani chwili odłogiem. Najpierw trzeba tego zboża nauprawiać , by móc się zastanawiać za co. Co byłoby z rzepaku, nie można nawet powiedzieć. Trzeba by go najpierw wysiać, ale nie wiadomo, kto w tej sytuacji mógłby to zrobić.

Tak kończą się nierozważne eksperymenty, przez wszystkich odradzane.

Michał Ogórek

 

Te nierozważne eksperymety w praktyce są możliwe i dziś. Prawo sie nie zmieniło. Trzeba tylko odważnych i zdecydowanych urzędników administracji państwowej. Obawiam się, że chłopi nie są tego świadomi a ich reprezentanci polityczni i zawodowi jakby nie byli zainteresowani tę świadomość obudzić.

Zuzanna Helska