Szkoła Myślenia Politycznego (S. Twardoch)
Dzięki magii google'a interesujący mnie tekst znalazłem na blogu autora, co znacznie ułatwi jego prezentację oraz pozwoli osobom, które uda mi się nim zainteresować niniejszą notką na zapoznanie się z całością, co oczywiście zdecydowanie polecam.
S. Twardoch stawia tezę o wiecznej niedojrzałości Polski, stąd porównanie do wymienionego w tytule płaza, który pozostając w fazie larwalnej nigdy nie osiąga stanu dojrzałości. Pisze o tym w sposób następujący:
(...) Dojrzałość Polska utraciła trzysta lat temu, zdziecinniała gdzieś w osiemnastym wieku i nie odzyskała dojrzałości i będącej jej konsekwencją podmiotowości ani w krótkim interludium suwerenności 1918 – 1939, ani po roku 1989.
Fantazje, w których Polacy zwyciężają wbrew kalkulacji, wbrew rozsądkowi, a dzięki swojej moralnej przewadze mogą pokrzepiać serca, mnie jednak nie interesuje moralna przewaga, interesuje mnie jedynie przewaga polityczna i nie interesuje mnie również pokrzepianie serc. Polskie serca nie potrzebują pokrzepienia, dość są już pokrzepione i drzemią w rozkosznej drzemce własnej sielskości. Polskie serca potrzebują wbicia igły z zastrzykiem z adrenaliny, która poruszy je do biegu.
W istocie, moja fantazja jest reakcją na nieznośną dla mnie tożsamość Polski bezpodmiotowej. Tożsamości Polski – ofiary gwałtu, Polski rozstawianej, a nie rozstawiającej po kątach. Tożsamości Polski intelektualnie niezdolnej do prowadzenia prawdziwej polityki zagranicznej, bo nie rozumiejącej jej podstawowych, clausewitzowskich praw.
W samym centrum zaś tej polskiej tożsamości są niewinne polskie trupy – z dziurami w potylicach, spalone miotaczami płomieni, rozstrzelane, powieszone.
Nie mam nic przeciwko trupom, każda ludzka śmierć jest małym końcem świata i każda ma należna końcowi świata wagę; jednak zgadzam się Peterem Handke, którego postawę tak scharakteryzował Tomasz Gabiś, kiedy mu jakiś polemista trupami machał przed oczyma, skontrował go: czy Pan jest właścicielem tych trupów, czy pan jest właścicielem cierpienia, czy to cierpienie należy do pana, czy pan sobie to cierpienie wpisał do księgi wieczystej?, czasami to aż człowieka dziw bierze, co gazetę otworzę to jacyś właściciele trupów nad swoją własnością się trzęsą, reklamują swoje trupy, albo znowu inni swoje roszczenia do własności trupów zgłaszają.
Nie czuję się właścicielem żadnych trupów. Ani polskich, ani śląskich, ani w ogóle żadnych innych. Nie czuję się też właścicielem trupów ogólnoludzkich, na które niektórzy również wypisują sobie akt własności z tytułu jakieś wątpliwej wspólnoty ogólnoludzkiej. Trupy nie należą do nikogo.
Ale jeśli wymachiwanie swoimi trupami ma przynieść Polsce jakieś realne korzyści, to, jak mówią Anglicy, so be it. Ja się do tego zatykania na trzonek i wymachiwania nie przyłączę, ale jeśli inni chcą to robić – niechże robią. Jeśli miałoby wyniknąć z tego jakieś dobro. Jeśli naprawdę wierzymy, że możemy tymi cichymi, niewinnymi trupami poruszyć czyjeś sumienie. Chociaż zdaje się, że podaż historycznych trupów dawno prześcignęła już popyt sumienia.
Ale owszem, udało się to Żydom. Żydowskie trupy z Oświęcimia czy Babiego Jaru – o których tak wstrząsająco pisze Grossman, a tak atrakcyjnie i niemądrze Littell – stały się potężną bronią Żydów w ogóle i Izraela w szczególe. Ale nie sądzę, aby tę sztuczkę dało się powtórzyć po raz drugi.
Każdy inny naród, który wymachuje swoimi trupami, czy robią to Rosjanie czy od niedawna Niemcy, tych biednych trupów używa jedynie jako dodatkowej broni, służącej do moralnego paraliżowania tych, którzy w jakąkolwiek moralność w polityce międzynarodowej niesłusznie wierzą. Czyli, najczęściej, Polaków.
Polskie trupy zaś są Polski jedyną tarczą i mieczem. I to już jest przerażające, że Polska nie może, jak Izrael, zagrozić jakiemuś krnąbrnemu sąsiadowi tym, że wyśle dziesięć myśliwców i rozwali mu jakąś niezbyt Polsce miłą fabrykę. Tudzież, jak Rosja, po prostu wysłać czołgi do małego, ościennego kraju, który prowadziłby politykę zagraniczną sprzeczną z interesami Polski. Polska zaś tam, gdzie inni mają narzędzia polityki – czy to wojsko, czy pieniądze, czy zasoby naturalne – Polska ma tylko polskie niewinne trupy.
Ale nie to jest jeszcze najstraszniejsze. Najstraszniejsze jest to, że te polskie niewinne trupy zdają się wypierać pamięć o całej reszcie polskiej historii. Tak jakby historia Polski składała się tylko z ofiar. Jakby polski oficer musiał być oficerem ze związanymi drutem rękami i z dziurą w potylicy. Polski żołnierz powstańcem z patykiem zamiast karabinu szturmującym niemieckie pozycje, z pięcioma karabinami na kompanię. Jakby nie było polskiej kawalerii, wjeżdżającej do Moskwy w 1612 i 1812, jakby nie było lisowczyków, siejących terror przez pół Europy. Jakby nie było nigdy całego szeregu pięknych, zwycięskich, imperialnych wojen, toczonych z dala od metropolii, na rubieżach tego pięknego imperium, jakim była Polska przez bez mała dwieście lat. Pisał o tym Dmowski: Do wad, uważanych przez nas za nadzwyczajne zalety, należy właśnie ta nasza tradycyjna bierność, którą się w ostatnich czasach przy każdej sposobności szczycimy. Nie nazywamy jej po imieniu, bo to brzmi brzydko, ale produkujemy ją publicznie pod gładkimi imionami wspaniałomyślności, bezinteresowności, tolerancji, humanitaryzmu itd. Wbiliśmy sobie w głowę fikcję, że te właśnie piękne przymioty były najdodatniejszymi czynnikami naszej historii i to nam przede wszystkim przeszkadza historię własną rozumieć. To, co świadczyło o naszej słabości, najczęściej podajemy za główną naszą siłę, tak dziś, jak dawniej.
A póki Polacy będą samych siebie definiować przez pryzmat ofiar, ofiarami historii pozostaną. Czyżbyśmy, obywatele Rzeczpospolitej, na wieki wieków mieli być skazani na bierną, bezsilną i w istocie głupią pretensję wobec imperiów: rozebraliście nas, zaborcy, napadłaś na nas, Rosjo, zdradziłaś nas, Anglio, Francjo, zdradziłeś, pokalałeś nas, świecie, zdradziłaś nas, Ameryko, bo nie chcesz dać nam tarczy? A przecież, jak śpiewał Jacek Kaczmarski, czemu winna lawina, kiedy lasy przegina i domostwa do ziemi przydusza? Czyżby Polacy zawsze już mieli żywić pretensję do żywiołów – do rzek, że wylewają, do ognia, że spala i do historii, że rządzi nią siła? Czy ta głupia pretensja miałaby być tym, co określa Polaków?
To niewykluczone. Ale taka polska tożsamość, taka Polska w ogóle, budzi wyłącznie moje obrzydzenie. Taka Polska mnie mierzi, tej Polski nie znoszę. Nie interesują mnie polskie porażki. Wstydzę się haniebnej klęski w kampanii wrześniowej. Nie znajduję w niej żadnych powodów do dumy, wolałbym o niej nie pamiętać, wolałbym, aby polską narodową pamięć zamiast pomordowanych oficerów i pokonanych żołnierzy wypełnili ci, którzy zabłoconymi butami deptali posadzki Kremla, ci którzy upokorzyli Turków, Szwedów i bolszewików. Ci, którzy nabijali na pal Kozaków, spalili i złupili Prusy i Siedmiogród, za nic mieli dążenia i pragnienia sąsiadujących z Polską narodów. (...)
Zgadzając się na istnienie państwa zgadzamy się niejako, aby ktoś się do tych środków, do szantażu czy zdrady, odwoływał w naszym imieniu. A głupotą byłoby w reakcji uznać, że to państwo jest źródłem zła, bo jak wygląda życie bez państwa, można, jeśli ktoś chce, zobaczyć w Somalii. Dokładnie tak, jak opisywał je Hobbes: the life of man, solitary, poor, nasty, brutish, and short.
Czymże więc byłoby dla Polski utracić tę hipotetyczną niewinność, która jak widać żadnej wspólnocie nie jest potrzebna, gdyby miała to być cena za polityczną dojrzałość? Za trwanie nie z łaski innych, trwanie nie zrządzeniem losu, lecz trwanie podmiotowe, trwanie wspólnoty zakorzenione w woli tej wspólnoty, trwanie, które się same do trwania powołuje i same w trwaniu podtrzymuje.
O takiej Polsce marzę. Być może jest to funkcją mojego etnicznego dystansu wobec polskości, tego, że trochę na złość Dmowskiemu, nie jestem Polakiem, lecz i tak mam obowiązki polskie - chociaż jest to relacja intelektualna, nie emocjonalna. Być może.
Ale być może również, że marzę o takiej Polsce, bo albo Polska dojrzeje, albo zginie. Bo nie może być wiecznie aksolotlem narodów.
I tak to wygląda. Mimo miejscami dość ostrej retoryki, która niektórym czytelnikom może się jawić jako atak na kultywowanie pamięci o przysłowiowych Poległych i Pomordowanych - zdecydowanie niesłusznie moim zdaniem - uważam powyższy tekst za rzecz bardzo świeżą w prawicowej publicystyce. Najwyraźniej w młodym pokoleniu (rocznik autora to 1979) zaczyna pojawiać się nurt pragmatyczno-ofensywny. Jego pierwsze ślady odnotowałem w pierwszej notce cyklu, czyli wywiadzie z P. Gontarczykiem. Zwraca uwagę podobny tok myślenia oraz podejście do historii jako nauki pozwalającej na wyciąganie wniosków, a nie tylko nobliwego kalendarium, w którym "odhaczamy" kiedy i gdzie dzisiaj składamy wieniec i zapalamy znicz.
Cieszy też energia, którą bez trudu możemy odnaleźć w tych wypowiedziach. Niewiele dzisiaj się mówi i pisze o Polsce jako państwie. Obijamy się o służby, rozmaitych cwaniaczków i współpracowników bezpieki. To wszystko. Żaden polityk "głównego nurtu" nie proponuje nam spójnej wizji państwa odpowiadającej aktualnej sytuacji międzynarodowej. W chwili, gdy Francja sprzedaje broń Rosji i razem z Niemcami buduje metropolię, której mamy być prowincją - my siedzimy w "Pędzącym króliku".
A, bym zapomniał, premier pozytywnie odpowiedział na zaproszenie Putina do Katynia, gdzie wspólnie mają uczcić ofiary... nazistowskich zbrodni.
- Foxx - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
20 komentarzy
1. To jest w całości świetny numer Arcanów
2. Polskie serca potrzebują wbicia igły z zastrzykiem z adrenaliny,
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
3. Tu.Rybak
4. Maryla
5. słucham Sikorskiego - transmisja w tvn 24
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
6. Jest to artykuł który w/g
janekk
7. Marylko
8. Janekk
9. Autor wyraźnie napisał: "Nie
janekk
10. Co do kwestionowania
janekk
11. znakomite, słuszne...
Pzdrwm
triarius
-----------------------------------------------------
http://bez-owijania.blogspot.com/ - mój prywatny blogasek
http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów
12. Stanowczy odpór i brak zgody i zarazem jestem na tak.
Przeczytany przed chwilą tekst doprowadził mnie nieomal do pasji. Blogując od niepamiętnych dla mnie czasów, staram się przekazać jedną prostą myśl. Siła nas, siła w nas. To na otwarcie rozgrywki. Pokazuję źródło tej siły, pokazuję potęgę tkwiącą w Dziedzictwie Cywilizacji Obojga Narodów
Robiąc to, wciąż mam poczucie traconego czasu.
Kto zauważa w tym jakiś program?
Kto docenia potęgę tego programu?
Definiuję wręcz, jak wygląda ostrze polskiej broni. Pokazuję także, dlaczego George Friedman w swojej prognozie na "Następne 100 lat" nie myli się. Tłumaczę jak komu dobremu, że cała neoeuropejska cywilizacja ostatnich dwustu lat, jest florencką chorobą, jest antytezą rozwoju, jest przeciwieństwem dwudziestego pierwszego wieku, a nawet nic wspólnego nie ma z Łacińską Cywilizacją Zachodu. Współczesna europejskość tkwi po uszy w ciemnogrodach europejskich absolutyzmów i ponurej tradycji totalitaryzmów. Tak zwana przez zadufane w sobie pseudoelity „nowoczesna Europa” jest od dawna dekadenckim truchłem.
Kto zdaje sobie sprawę, że Polska znowu ma przed sobą misję do spełnienia?
Kto czuje i rozumie, że mamy przed sobą kolejną odsiecz?
Po odsieczy wiedeńskiej, po uratowaniu świata przed bolszewicką pandemią w 1920 roku, mamy przede sobą kolejną misję.
To jest nadal ta sama misja.
To wszystko o czym pisze Szczepan Twardoch, to wszystko, co mówi o tej całej "dojrzałości" jest dekadencką nicością europejskiej postpolityki, wziętej z potwornego dziedzictwa rewolucji francuskiej, jest tym o czym pisze wspaniała Agnieszka Kołakowska: Polityczna poprawność, a mentalność totalitarna" Ta słynna clausewitzowska tradycja europejskiej polityki jest ostatnim gwoździem do europejskiej trumny, jest ponurym cywilizacyjnym anachronizmem. Tkwi w politycznej wizji Otto von Bismarcka, a może jeszcze w dawniejszym porządku Kongresu Wiedeńskiego. Teraz jest nie dziewiętnasty, a dwudziesty pierwszy wiek.
Czy z tego anachronizmu mamy brać przykład?
Po jaką nędzę mamy doganiać to truchło?
I wreszcie, kto od kogo powinien się uczyć?
Wystąpienie pani Barbary Fedyszak Radziejowskiej o zbyt niskiej samoocenie Polaków poświęcone było zasadniczej sprawie. Nieustannej, trwającej już setki lat kampanii wrogów polskiego sukcesu. Istota tej kampanii polega na systematycznym wmawianiu nam, że to co jest naszą największą siłą, jest naszym grzechem głównym.
Zatrzymam się na dwóch:
1. Tradycja polskiego „podziemnego” państwa obywatelskiego - jest najważniejszą siłą tradycji i kultury Cywilizacji Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Polega ona na spontanicznym organizowaniu się polskiej społeczności narodowej w coś, co w dwudziestym pierwszym wieku powinno być nazwane, rozległym systemem o rozproszonej inteligencji. Jest to jedna z najskuteczniejszych w historii świata FORMACJI, jest to najefektywniejszy, jak najbardziej współczesny system organizowania się bardzo skomplikowanych struktur. Stara perska konspiracja była kiedyś takim systemem, przetrwała ponad siedemset lat. Najwspółcześniejszym takim systemem jest INTERNET. Synonimem najnowocześniejszej awangardy, symbolem najbardziej fantastycznej i poruszającej wyobraźnię przyszłości świata jest Internet, czyli właśnie rozległy system o rozproszonej inteligencji. Tak jak dawna Polska. Nic innego, jak właśnie to zasługuje na miano nowoczesności i to właśnie jest przedmiotem ciągłej napaści, nienawiści i zniesławienia. Polskie Państwo podziemne, czyli samoorganizujące się polskie społeczeństwo.
2. Polska samodzielność polskich umysłów - Ilość epitetów i słów pogardy przeznaczonej dla polskiej niesubordynacji, polskiego bałaganu i nieudacznictwa nie zna granic. Niemiecki pracodawcy bardzo chętnie zatrudniają polskich pracowników, bo doskonale wiedzą, że polski robotnik albo inżynier samodzielnie rozwiązuje wszelkie problemy, radzi sobie. Chcą nas zatrudniać i powoli przyzwyczajają się do tego, że wszystko robimy po swojemu i za każdym razem inaczej. Na tym to polega. Rozległy system o rozproszonej inteligencji nie może funkcjonować bez tej rozproszonej twórczej inteligencji. Otwórzmy swoje umysły i doceńmy siłę swojej tradycji.
Dlaczego więc jestem na tak?
Proste jak budowa cepa.
Jeśli to wszystko, co pisał Szczepan Twardoch dotyczy polskich elit, to zdecydowanie tak. Ewa Thompson pisała o kolonialnej mentalności polskich elit.
To jest nawet gorsze od tej zafajdanej mentalności, albo politycznej poprawności.
To już jest zwykla zdrada.
I to by było na tyle.
michael
13. nie rozśmieszaj mnie z tą...
Pzdrwm
triarius
-----------------------------------------------------
http://bez-owijania.blogspot.com/ - mój prywatny blogasek
http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów
14. Michaelu
15. Tygrysie
16. "Ale być może również, że
RACJA JEST JAK DUPA, KAŻDY MA SWOJĄ /Józef Piłsudski/
17. Poziom Zdradka mało prezydencki
18. KTO Ci się...
Pzdrwm
triarius
-----------------------------------------------------
http://bez-owijania.blogspot.com/ - mój prywatny blogasek
http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów
19. Wizja S. Twadrocha
20. wola mocy... wiesz...
Pzdrwm
triarius
-----------------------------------------------------
http://bez-owijania.blogspot.com/ - mój prywatny blogasek
http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów