Gdybym miał wskazać czas, w którym z grubsza ociosany leming wychynął na świat boży, byłaby to pierwsza połowa lat dziewięćdziesiątych, początek transformacji. Komuna bowiem, niczym śnieżna zima, która jednakową warstwą puchu pokrywa wszelkie niedostatki otoczenia, zglajchszaltowała nasze społeczeństwo na dość jednolitą masę. Owszem, można było odmienne kształty jakoś pod tym śniegiem rozróżnić, ale wszystko było jednakowo obłe, niewyraźne i niedopowiedziane.
Liczył się jeden jedyny podział na Nas i Onych. Oni byli w czambuł czerwoni, a My wszyscy poczciwi jak wigilijne anioły i kropka. Dla mnie pierwszym wyraźnym sygnałem, że coś jest nie w porządku z moim wyobrażeniem o Nas, było tak zwane audiotele. Może nie wszyscy pamiętają, więc pokrótce przedstawię. To był taki regularny konkurs w telewizorze, kilka razy w tygodniu bodajże – pytanie i trzy możliwości odpowiedzi.
Przykładowo - Czy Bolesław Chrobry był królem: 1. Polski; 2. Mozambiku; 3. Korei Południowej ? Po wydedukowaniu właściwej odpowiedzi należało wysłać do telewizora esemesa z numerem wybranej opcji. Wśród biorących udział w tej umysłowej rozrywce rozlosowywano potem różne nagrody. Można było stać się posiadaczem pralkowirówki, snopowiązałki lub sokowyżymaczki i tym podobnych akcesoriów, które w tamtym czasie stanowiły łakomy kąsek, gdyż podnosiły status społeczny posiadacza. Coś podobnie jak dzisiaj plazma na ścianie.
Pewnego razu oglądałem program, w którym redaktor gęsto tłumaczył się przed telewidzami z fatalnej jakości telewizorni. Między rutynowymi złorzeczeniami na filmy, obywatele pomstowali również na niski poziom konkursów audiotele. Że to idiotycznie łatwe, obraza naszej inteligencji i w ogóle to żenada takie proste pytania zadawać narodowi polskiemu. I wtedy redaktor prowadzący z telewizora zbił te pretensje jednym miażdżącym argumentem. Mianowicie wyciągnął zza pazuchy jakiś papier i przeczytał dane statystyczne. Z tych zaś niezbicie wynikało, że na pytania o stopniu trudności identycznym z tym moim przykładem Bolesława Chrobrego, jakieś trzydzieści kilka procent odpowiedzi było błędnych. Muszę tu wyznać, że mnie wtedy zagięło jak po zgniłym korniszonie, jakby to ujął Leopold Tyrmand.
To był dla mnie prawdziwy wstrząs i zachowując wszelkie proporcje, odkrycie na miarę ciemnej materii w kosmosie. Potem gdy przyszedł Tymiński, gdy potępiono antykomunizm jaskiniowy, a wyniesiono honor naczelnego esbeka, to ja już byłem trochę zaimpregnowany. Dochodziło do mnie powoli, że w naszym społeczeństwie kryją się całe pokłady elektoratu, z którym można przy pomocy telewizora zrobić wszystko. Dosłownie wszystko. Leming polski rozwijał się i obrastał w piórka wraz z III RP i w obecnym stadium rozwoju niewiele jest w nim zewnętrznego podobieństwa do tamtego siermiężnego stworzonka z początków transformacji. Współczesny okaz tego gatunku raz w miesiącu zajada sobie suszi i uczęszcza do spa, pryska się masumi, a w domu ma plazmę. Niebo a ziemia, można powiedzieć, ale ta zewnętrzność to jest przypadłość, która nie zmienia istoty leminga.
Pierwszą wyróżniającą go cechą jest - cóż za paradoks ! - że w społeczeństwie informacyjnym, w którym ponoć wszyscy żyjemy, stworzonko to nie żywi się informacją, lecz komentarzem. Jeśli to jest komentarz osobnika dostatecznie często widywanego w telewizorze i umiejącego wypowiedzieć trzy złożone zdania z rzędu bez zagubienia wątku, to leming go łyka bez popitki. Mogą być sobie fakty nie do podważenia, argumenty nie do zbicia i dowody bijące po oczach, nic to! Wobec gładkiego słowotoku gościa z jakimś tytułem i znanego z telewizora, nie ma siły, nasz delikwent jest ugotowany. Jeśli na domiar wszystkiego gość powie, że PKB nam spada wolniej niż Francuzom, a za pięć lat wstąpimy do euro - cokolwiek by to miało znaczyć - to choćby w chałupie leminga wszy po ścianach chodziły, zachwyci się taką perspektywą do nieprzytomności.
Następnym wyróżnikiem, który zresztą wynika z poprzedniego, jest kompletna dezynwoltura wobec meritum jakiegokolwiek problemu czy kwestii. Sedno sprawy nigdy nie jest przedmiotem rozważań leminga, gdyż jego opinia jest formułowana właśnie przez te zestawy gładkomówiące, które ma do dyspozycji w telewizorze. Już poza wszystkim trzeba przyznać, że mieć takie usposobienie, to jest faktycznie wygoda. Niezbadany jest do końca mechanizm myślowy leminga, ale z dużym prawdopodobieństwem można przyrównać go do zaprogramowanego robota. Gdy dotrze do niego sygnał od ulubionego autorytetu lub celebryty, natychmiast wszystkie trybiki mu się zatrybiają, dźwignie się dźwigają, zapadki zapadają i łeb szczelnie mu się zamyka w tym temacie.
Niedawno byłem świadkiem charakterystycznego przypadku w kontekście Richarda Dawkinsa. Mój znajomy leming wchłonął na temat tego autora komentarz jakiegoś swojego ulubieńca z telewizora. I chociaż osobiście Dawkinsa nigdy nie wertował ani jego adwersarzy nie czytał, to zanotował sobie w notesiku te parę zdań i tak uzbrojony odbija wszelkie argumenty.
Rzecz jasna, że leming medialny żyje wyłącznie w stadzie, tylko ze stadem się liczy i jeśli się zmienia, to wraz ze stadem. Zasada nieodstawania ani odrobinę ponad szereg i przed szereg, jest naczelna w życiu codziennym leminga. Świat na zewnątrz jawi się wrogi, na zewnątrz jest zatrzęsienie osób kwestionujących prawdy objawione, bluźniących głośno autorytetom i uznanym poglądom. Odnoszenie się w każdym aspekcie do poglądów stada przynosi efekty komiczne. Nie mogę się powstrzymać od przykładu sprzed kilku dni. Gdy TK w wydanym dopiero co wyroku uznał przywileje emerytalne esbeków za niesłusznie nabyte, jeden z salonowych komentatorów argumentował, że to bez sensu, skoro inni ludzie i tak nic nie zyskają ?!
Oczywiste jest, że leming przybiera różne formy i istnieje hierarchia w stadzie, która jednak nie rzutuje na istotę leminga jako taką. Są formy bardziej cywilizowane w sensie potocznym, ot choćby wykształciuch, wskazany niegdyś przez Ludwika Dorna. Istnieją formy szczątkowe i prymitywne, jak leming drogowy w swoim czasie intensywnie eksploatowany przez Leppera. W tym miejscu nie można nie wspomnieć o lemingu blogowym, formie bardzo ciekawej - ale tylko wspomnieć, bo przecież gniazda nie będę kalał.
Ogólnie rzecz biorąc, leming, jaki jest, każdy widzi. I tym kurtuazyjnym odniesieniem do twórczości księdza encyklopedysty, w pewnym stopniu protoplasty dzisiejszego leminga, zakończę pobieżny opis tego przedziwnego stworzonka z epoki massmediów.
2 komentarze
1. No cóż lemingów ci u nas pod dostatkiem
"Jeżeli państwo jest zbudowane na występku i rządzone przez ludzi, depczących sprawiedliwość, niema dlań ocalenia" Platon "Państwo"
2. W osobie własnej
RACJA JEST JAK DUPA, KAŻDY MA SWOJĄ /Józef Piłsudski/