Niepokólczycki - niezłomny prezes WiN (2)

avatar użytkownika godziemba
Latem 1946 roku pętla UB wokół II Zarządu WiN zaczęła się zaciskać. Z konspiracyjnego punktu widzenia, płk. Niepokólczycki nie powinien prowadzić dalszej aktywnej działalności, gdyż już latem 1945 roku płk. Mazurkiewicz udzielił UB wyczerpujących informacji o „Zejmanie”. Dalsza dekonspiracja nastąpiła po aresztowaniu Rzepeckiego i Sanojcy. Ten ostatni ujawnił cały sztab Obszaru Południe, co zmusiło Niepokólczyckiego do przeniesienia się na Śląsk. Źródłem zagrożeń były kontakty z innymi organizacjami niepodległościowymi – SN, KPOPP i NSZ, które były silnie infiltrowane przez bezpiekę. Ponadto rozwijanie organizacji, połączone z werbunkiem nowych osób było bardzo niebezpieczne. Do sieci Brygad Wywiadowczych przeniknął agent UB ps. „Świda”, który doprowadził do licznych aresztowań w sieci wywiadu. Szczególne bolesne było aresztowanie prof. Henryka Muncha. Jednak decydujące znaczenie miała próba nawiązania kontaktu z NKW PSL w październiku 1946 roku, która doprowadziła do aresztowania 22 października 1946 roku płk. Niepokólczyckiego, ukrywającego się w Gliwicach. Aresztowanie przeprowadził osobiście Józef Różański. „Zejman” natychmiast został przewieziony do Krakowa na ul. Montelupich, stamtąd przetransportowano go do Warszawy, gdzie był osobistym więźniem Różańskiego -szefa Departamentu Śledczego MBP.
 
Pułkownik przypuszczał, iż zostanie wykorzystany do skompromitowania kierownictwa podziemia w oczach społeczeństwa w stylu procesów sowieckich z lat trzydziestych. Tak jednak się nie stało, bowiem taką rolę przeznaczono dla I Zarządu Głównego, którego proces odbył się w styczniu i lutym 1947 roku. Pułkownik był informowany na bieżąco przez Różańskiego o przebiegu procesu, w trakcie którego płk. Jan Rzepecki mówił o „smutnej sławie WiN” oraz „degeneracji WiN”. Równocześnie trwały przesłuchania Pułkownika, który mając wieloletnie doświadczenie konspiracyjne, przyjął zasadę „sypać zasypane”. Wedle protokołów przesłuchań udzielał informacji o Kedywie, który był całkowicie „zasypany” przez Mazurkiewicza i Rybickiego, o Oddziale III KG AK, „zasypanym” przez Sanojcę, o okolicznościach powołania WiN, ujawnionych w trakcie procesu I Zarządu. Ubecy często wracali do już zadanych pytań, chcąc złapać więźnia na kłamstwie. Nigdy im się to nie udało.
Wraz z upływem czasu coraz wyraźniej widać było, w jakim kierunku zmierza śledztwo. Komuniści postanowili wykazać powiązanie między WiN a PSL i skompromitować w ten sposób ludowców, a w dalszej perspektywie doprowadzić do likwidacji partii Mikołajczyka.
 
Proces Pułkownika i jego współpracowników rozpoczął się 11 sierpnia 1947 roku przed Wojskowym Sądem Rejonowym w Krakowie. Przewodniczącym składu sędziowskiego był ppłk. Romuald Klimowiecki, ławnikami mjr Jan Zabłocki i Józef Małachowski. Oskarżycielem był zastępca Naczelnego Prokuratora Wojskowego, słynny płk. Stanisław Zarakowski. Oprócz 11 członków II ZG, przed sądem stanęło 5 działaczy PSL, z członkiem NKW PSL – Stanisławem Mierzwą. Pułkownikowi zarzucano, iż „ od początku 1945 roku do dnia aresztowania tj. 22 października 1946 roku usiłował przemocą, tj. przez działalność Wydziału Bojowego, Oddziałów Leśnych, Sił Zbrojnych znajdujących się poza granicami państwa polskiego usunąć ustanowione organa władzy”. Dalej akt oskarżenie mówił o kierowaniu wywiadowczą organizacją pod nazwą „Izba kontroli”, pracującą za pieniądze dla obcych wywiadów.
Płk. Niepokólczycki odpowiadał w 12 i 13 dniu rozprawy, jako ostatni z oskarżonych. Mówiąc o wywiadzie wskazał, iż „Izba kontroli” gromadziła informacje o charakterze politycznym, często korzystając z powszechnie dostępnych źródeł informacji. Właściwie była to więc praca dziennikarska. Istnienie referatu bezpieczeństwa tłumaczył potrzebą jednie ochrony organizacji. Chroniąc swoich podwładnych zeznał: „ jest to moja wina, że nie potrafiłem doszczętnie wyniszczyć tendencji zbierania wiadomości o charakterze wojskowym, które stworzyły pozór wywiadu wojskowego”. Stwierdził także, że żadnych materiałów nie przekazywał obcym wywiadom, ani nie otrzymywał od nich żadnych pieniędzy. Informacje wywiadowcze przekazywał do Wydziału VI Sztabu NW, a nie do wywiadu angielskiego. Zeznał też – zgodnie z prawdą , że Londyn był wrogi idei Zrzeszenia i do jego aresztowania żadnej współpracy politycznej nie nawiązano. Na koniec podkreślił, iż współpraca z PSL wynikała z promikołajczykowskiego nastawienia całego społeczeństwa, a jedyną formą współpracy było przekazywania „Informatora”. Tak więc obrona Pułkownika polegała na pomniejszeniu skali działalności Zrzeszenia oraz wykazaniu jego politycznego charakteru. ZG WiN przestawiał jako grupę osób o niewielkich możliwościach, czekających tylko na to, aby po wyborach skończyć z konspiracją. Prokurator Zarakowski starając się wykazać wojskowy charakter organizacji, cytował raporty, mówiące o wydajności kopalń i hut, ilości zatrudnionych robotników, rozmiarach produkcji itp. Były to dane, które w każdym wolnym państwie można znaleźć w roczniku statystycznym. W najistotniejszej dla komunistów sprawie współpracy PSL z WiN, zadowolił się udowodnieniem, iż Mierzwa i inni otrzymywali kilka ulotek, „Informator” i broszurę „Do czego dąży PPR”.
 
Jak na prawie roczne przygotowania do procesu i zasób zagarniętych przez UB materiałów, osiągnięcia oskarżyciela wyglądają skromnie. W całym procesie zasadniczy spór rozgrywał się nie tylko o fakty, ale i kwalifikację prawną. W sali sądowej zetknęły dwa światy, dwa systemy pojmowania prawa. Dla płk. Niepokólczyckiego kolportaż „Informatora” to propaganda, dla Zarakowskiego to przekazywanie materiałów wywiadowczych.
 
Obrońca Pułkownika, „słynny” mecenas Mieczysław Maślanko przedstawił Niepokólczyckiego jako człowieka „naiwnego politycznie”, który został wykorzystany przez innych. Pułkownik zrezygnował z ostatniego słowa, prosząc jedynie o sprawiedliwy wyrok. 10 września 1947 roku sąd uznał wszystkich - z wyjątkiem Kuncze – winnych zarzucanych czynów i skazał na podstawie art. 86 § 1 i 2 KK WP i art. 37 Dekretu o przestępstwach szczególnie niebezpiecznych w okresie odbudowy Państwa, Pułkownika oraz 7 jego współpracowników na karę śmierci.
 
Płk. Niepokólczycki odmówił podpisania pisma do Bieruta z prośbą o prawo łaski. Ostatecznie sam Maślanko podpisał takie pismo i wysłał do „prezydenta”. Bierut zastosował prawo łaski wobec 5 z 8 skazanych na śmierć, zamieniając ich karę na karę dożywotniego więzienia. W końcu 1947 roku, w zrujnowanych proaustriackich fortach koło więzienia na Montelupich w Krakowie zamordowani zostali: Alojzy Karczmarczyk, Józef Ostafin oraz Walerian Tumanowicz. Pułkownik uniknął śmierci, gdyż kierownictwo MBP przewidywało jego udział w przyszłych procesach (np. gen. Tatara) oraz chciało wydobyć nowe informacje. Wedle relacji syna Pułkownika, „Zejman” stojąc na korytarzu aresztu usłyszał za sobą kroki i usłyszał polecenie: „nie odwracaj się” i zaraz potem „pamiętaj! Nic się nie bój, będziesz żył”. WiN świetnie rozpracował krakowskie UB, a ilość informacji o WUBP Kraków świadczy, o posiadaniu swojego agenta. Pułkownik nigdy nie zdradził, kto nim był.
 
„Zejman” odbywał karę w więzieniu na Mokotowie, siedząc dość długo w tzw. pojedynce. W 1953 roku został przeniesiony do Rawicza, a następnie do Wronek, gdzie spotkał swoich konspiracyjnych współpracowników: Felczaka, Minkiewicza, Ziętarskiego, ks. Rostworowskiego. W połowie 1956 roku do żony Pułkownika zgłosił się jego więzienny towarzysz – Wacław Felczak i namawiał ją do napisania prośby o zwolnienie męża. W trakcie widzenia, Pułkownik kategorycznie zabronił żonie pisania jakichkolwiek próśb. W rezultacie wyszedł z więzienia w grudniu 1956 roku, jako jeden z ostatnich akowców. Wyszedł zresztą tylko na urlop, dopiero później umorzono mu karę.
 
Po wyjściu z więzienia Pułkownik podjął pracę. Od 1958 roku pracował w Stowarzyszeniu Wynalazców Polskich, od 1961 roku był referentem Spółdzielni Pracy Technomontaż, a od 1962 roku kierownikiem produkcji eksportowej w Spółdzielni Inwalidów i Emerytów Kolejowych.
 
Utrzymywał wiele kontaktów ze swoimi kolegami z konspiracji. Częstymi gośćmi w jego domu byli: Zygmunt Kamiński, Henryk Józewski, Ryszard Jamon-Krzywicki. Korespondencyjny kontakt utrzymywał z gen. Pełczyńskim, płk. Irankiem-Osmeckim.
 
Pułkownik Franciszek Niepokólczycki zmarł 11 czerwca 1974 roku i pochowany został na cmentarzu w Brwinowie.
Za swoją służbę był pięciokrotnie odznaczony Krzyżem Walecznych, Srebrnym Krzyżem Zasługi, Krzyżem Niepodległości, Krzyżem Virtuti Militari V klasy (1944).
Nawet po śmierci był groźny dla komunistów. Chcąc zapobiec jego legendzie Główny Urząd Kontroli Prasy i Publikacji w dniu 19 czerwca 1974 roku wydał zarządzenie: „Nie należy dopuszczać żadnych publikacji o zmarłym 11-tego bm. Franciszku Niepokólczyckim. Dotyczy to również nekrologów i ewentualnych przedruków publikowanych uprzednio notatek, wspomnień”.
 
Wybrana literatura:
 
Armia Krajowa w dokumentach. T. V-VI
Proces krakowski. Niepokólczycki i Mierzwa przed sądem Rzeczypospolitej
S. Kluz – W potrzasku dziejowym. WiN na szlaku dziejowym AK
K. Kunert – Słownik biograficzny konspiracji warszawskiej 1939-1944
S. Korboński – W imieniu Kremla
J. Rybicki – Rok 1945
J. Ciechanowski – Notatki z rozmowy z płk. Januszem Bokszczaninem
J. Rzepecki – 1945. Dokumenty i wspomnienia
 
 
 

4 komentarze

avatar użytkownika Józef Wieczorek

1. Haniebna postawa rektorów wobec naukowców z WiN-u

Dla uzupełnienia http://lustronauki.wordpress.com/2008/10/16/haniebna-postawa-rektorow-wobec-naukowcow-z-winu/

Józef Wieczorek

avatar użytkownika godziemba

2. Józef Wieczorek

Dziekuję za link. Ciekawe, czy obecne władze UJ podzielają tę opinię, czy też traktują to jako wypadek przy pracy... Pozdrawiam
Godziemba
avatar użytkownika Józef Wieczorek

3. Jaki wypadek ? Przecież to

Jaki wypadek ? Przecież to jest standard do dnia dzisiejszego i czyszczenie pamięci. Wydają historie gdzie o tym 1 zdanie z błędem, a o stanie wojennym ani jednego zdania ! Tacy 'historycy' są nie tylko na UJ, ale jednocześnie w CK decydując o tym kto może a kto nie może być prof ! http://blogjw.wordpress.com/2010/02/20/czy-ck-nie-ma-wplywu-na-to-co-sama-soba-reprezentuje/ Czy to wypadek, że tylko ja o tym piszę ? a nigdzie to się nie może ukazać chociaż każdy może sprawdzić kto pisze tak jak jest a kto jak nie jest. Jest powszechna aprobata i na najwyższych szczeblach, aby tak wyglądała 'historia' i aby tacy 'historycy' dbali o poziom edukacji historycznej.

Józef Wieczorek

avatar użytkownika godziemba

4. Józef Wieczorek

"Wypadek przy pracy" użyłem z ironią - wiem jak to wygląda na wyzszej uczelni, nastąpiła petryfikacja dawnych układów. Czerwono-różowe środowisko wychowało swoich nastepców i system nada ma się świetnie. Pozdrawiam
Godziemba