Myśli złote... no, może srebrne... a może zresztą ino tombakowe...

avatar użytkownika triarius

Ze wszystkich szkodników najpaskudniejszym jest być może małpa z brzytwą. Szczególnie, jeśli to brzytwa Ockhama.

* * * * *

Zastanawiam się nad historią i dochodzę do wniosku, że ruchy, które wywołały spore zamieszanie, dysponowały ideologią, ale te, które osiągnęły coś trwałego i znacznego (niezależnie od tego, czy oceniam to jako dobre, czy wręcz przeciwne) dysponowały FILOZOFIĄ.

Jest to spora różnica: ideologia to coś na granicy propagandy. W najlepszym przypadku jest to zbiór odpowiedzi na hipotetyczne pytanie "do czego właściwie zmierzacie/zmierzamy?" Fakt, w ideologii może się znajdować garść sensownych i szczerych czyichś poglądów - to będzie coś jak kilka pereł w treści żołądkowej wieprza, który połknął był naszyjnik pani dziedziczki (co zresztą przypłacił przedwczesnym zgonem).

Filozofia to wizja świata, z którą można żyć, której nie podważają poglądy innych filozofów, i która nie boi się zetknięcia z realnym światem. To coś pod pewnymi względami bardzo pokrewnego religii. (W każdym razie nie chodzi tu o intelektualne wygibasy bez związku z rzeczywistością i bez cienia znaczenia dla kogokolwiek, kto akurat nie ma interesu się w to bawić, co dzisiaj, jak wszyscy wiemy, nazywa się filozofią, ba - uważa za jedyną filozofię godną tego miana.)

Weźmy parę przykładów: liberalizm jak najbardziej miał swoją filozofię - stanowiło ją praktycznie całe Oświecenie. (To samo może dotyczyć poszczególnych elementów liberalizmu, jak kapitalizm, masoneria itd.) Komunizm, cokolwiek byśmy nie sądzili o marksiźmie i o tym, jak dokładnie realne komuchy się go trzymały czy trzymają, także miał swoją filozofię, i to obiektywnie (jak na te czasy) nie byle jaką. To naprawdę była niemal, albo i całkiem, religia! Na odmianę nazizm miał jedynie ideologię, no i trwałego sukcesu nie odniósł.

* * *  * *

Gdyby obecnie nam miłościwie panujący mieli nieco rozumu, to już zaczęliby się przymierzać do zamykania ludzi, którym całkowicie obojętne są wyczyny wszelkich Małyszy i miejsca jakie oni mogą gdzieś zająć. Jak również tych, którzy uparcie odmawiają zachwycania się Beethovenem (i to nie tylko z powodu "Ody do Radości", hymnu Unii), Chopinem, czy Verdim, a nawet - o zgrozo! - próbują szukać dostępu do Machaultów, Palestrin i Monteverdich. Tylko z takich ludzi mogą kiedykolwiek być autentyczni kontrrewolucjoniści.

TtT stwierdził kiedyś, wedle mojej opinii absolutnie słusznie, że "Verdi wpakował nas w to szambo i tylko Monteverdi może nas z niego wyciągnąć". Jeśli to zbyt aforystyczne i za bardzo ezoteryczne, to wyjaśnię prostym językiem i bez odwoływania się do dorobku dawnych, a w niektórych przypadkach i zapomnianych, kompozytorów: Mieszczańska sztuka (z muzyką na czele, jak sądzę, ale to może być tylko moja specjalna wrażliwość na muzykę) to dno, a upadek naszej wielkiej niegdyś cywilizacji postępował ręka w rękę i krok w krok wraz z jej sukcesem.

Co tu było przyczyną, a co skutkiem, pewnie nie da się w ogóle rozstrzygnąć, w każdym razie nie odrzucając tego, oraz Małyszy, naprawdę śmieszni będziemy gadając o kontrrewolucjach. Kolejna postoświeceniowa sekta - jakich było już setki i ciągle powstają nowe: od Svedenborgianów po K*winianów, przez komunistów, liberałów realnych, feministów i zwolenników chodzenia w trepach (patent Orwell) - to żadna kontrrewolucja, a tym mniej kontrrewolucja przeciw temu, co nas teraz dręczy i co szykuje nam knebel, bat, kajdany i chomąto na mordę, czyli postoświecenioemu REALNEMU LIBERALIZMOWI.

Zaś co do Monteverdiego i Palestriny, to być może nie doceniam czujności naszych kochanych władców i ich wiernych służb, ale na kanale Mezzo nie udaje mi się ostatnio złapać nic sprzed romantyzmu - żadnych Dufayów, Paletrin czy Monteverdich w ostatnich tygodniach. I to nawet nie ma takich ich utworów, gdzie co drugą frazę powtarza się "O Israel!"... Co mnie ostatnio poniekąd ratowało w dziedzinie muzycznych uciech. Czyżby plany ataku na Iran zostały odłożone na nieokreśloną przyszłość i barokowa propaganda nie była już konieczną?!

* * * * *

W nawiązaniu do powyższego powiem coś, o czym jestem z każdym praktycznie dniem bardziej przekonany, otóż...

Ewentualna kontrrewolucja będzie albo w szerokim sensie spengleryczna, albo w ogóle jej nie będzie. (To drugie wydaje mi się zresztą o wiele prawdopodobniejsze.)

Spengleryzm bowiem (szeroko pojęty i twórczo rozwijany) jest jedyną filozofią w sensowny sposób podejmującą krytykę dorobku Oświecenia, nie uciekając przy tym w mętne irracjonalizmy, w lęk przed prawdziwymi osiągnięciami współczesnej nauki, infantylne chciejstwo i inne tego typu narowy, które poza tym widzę praktycznie wszędzie na tzw. prawicy.

Jeśli więc ktoś zamierza stać się jakimś Prometeuszem przyszłej kontrrewolucji, to dobrze by jednak zrobił, dowiadując się DOKŁADNIE o co w spengleryźmie i u samego Spenglera chodzi... A potem ew. z czymś się nie zgodził, skoro musi. Ktoś, kto TERAZ rozmyśla o kontrrewolucji i planuje ją, jest w tak ogromnej mniejszości, że jego ew. działanie w kółku łowieckim czy samorządzie gminnym naprawdę sprawy nie załatwia. Bez autentycznego intelektualnego dorobku, bez (w nawiązaniu do tego, co rzekłem powyżej) własnej, autentycznej i przystającej do realnego świata FILOZOFII, nic i tak się tu nie zrobi.

Ktoś kto zaczyna od kółka łowieckiego - co swoją drogą doceniam i uważam za cenny, ale jednak drobiazg -  ignorując nie tylko filozofię, ale nawet i IDEOLOGIĘ, po prostu pozostawia te sprawy innym. Komu chciałbym spytać? Może też być tak, że taki ktoś w istocie nie widzi potrzeby oderwania się od postoświeceniowej ideologii, miłościwie nam panujących, znalezienia lepszych, prawdziwszych podstaw do analiz i syntez...

No, ale wtedy z konieczności dzieli wizję człowieka i społeczeństwa z michnikami, borrellami, polańskimi i k*winami tego świata - cóż więc ten ktoś chciałby właściwie osiągnąć? Stworzyć kolejną postoświeceniową, leberalną w istocie sektę, i mieć nadzieję, że ona właśnie podbije kiedyś świat, jak uczyniła to poniekąd masoneria? Dla mnie to naiwne mrzoki, sorry! Zakładając już nawet, że ja bym w ogóle czegoś takiego chciał, a niby po co mi to - postoświeceniowych sekt jest pełno, gdzie tylko człek spojrzy.

Jeśli więc tę drugą możliwości odrzucimy, to wypada chyba się zgodzić, że dowiedzenie się co i jak z tym spengleryzmem od "zdefrokowanego" (czyli takiego co zrzucił sukienkę, dla mnie fuj!) księdza Gadacza to raczej dla takiego prawicowego Prometeusza kompromitacja. Przeczytaj sam, bona fide i zadając sobie trud, a potem ew. krytykuj, jeśli coś znajdziesz naprawdę wartego krytyki!

Nie jest to oczywiście atak na nikogo osobiście, choć o kimś konkretnym w tej chwili z konieczności myślę - to jest konstruktywna rozmowa o KONTRREWOLUCJI. Nikt tu naprawdę nie ma powodu się obrażać, a na wszelkie autentycznie przemyślane i mające na celu to, co my tu za dobro uważamy, uwagi, będę autentycznie wdzięczny.

Każdy bowiem chyba się zgodzi... No, może poza takimi, dla których bieganie po polach i lasach jest fajne, ale nie dość fajne bez ogłaszania tego światu za KONTRREWOLUCJĘ, bo wtedy to dopiero jest to cymes! (przy okazji - Jamajka się kłania) ... że jeśli nie wykona się naprawdę sporej roboty - poczynając od sporej roboty INTELEKTUALNEJ - to jakakolwiek kontrrewolucja, w jakiejkolwiek, dowolnie odległej perspektywie, wygląda mało realistycznie.

No a jeśli tak, to zwracam uwagę, że biedronie, cenzura, chomąta, łagry, kwoty mleczno-wyborcze, przymuszanie do każdej kolejnej politycznej poprawności, jaką sobie akurat jakaś kolejna szpetna jak noc październikowa frustratka płci nieokreślonej siedząc wczoraj w bólach na sedesie wymyśliła... Wszystko to wygląda BEZ PORÓWNANIA REALNIEJ! Prawda? Co nie jest chyba wesołe? No więc...?

* * * * *

Ludzie, obudźcie się! Oni nas chcą tu wszystkich ZRUMPUJOWAĆ!

20 komentarzy

avatar użytkownika Tymczasowy

1. Triarius

Jestes zjawiskiem z innego swiata. Rzucam snop swiatla, jako przyklad: Zamienie ideologie razem z propaganda oraz filozofie, na sile. W takiej Rosji, na ten przyklad, zawsze o sile szlo. Jak urzednik czternastego stopnia spotykal sie z urzednikiem pietnastego stopnia, to mogl go bic w morde, parszywstwo! A tamtem musial do nog "Wysokoblagaradia" sie rzucac. Moze sie myle, ale wtedy de Coustine tez sie mylil. Jezeli tak, to ukradkiuem, z wieczorka wyrzuce trefna ksiazeczke o charakterze historycznym. PS nieuchronnie przyjdzie czxzas gdy zabiore sie do studiowania mistrza Spenglera. Tym gorzej dla mnie.
Ostatnio zmieniony przez Tymczasowy o ndz., 21/02/2010 - 20:25.
avatar użytkownika hrponimirski

2. Ale jaja a wczoraj słuchałem Dufaya...

Miałem do Waści depeszowac, gdyż olśnienie mnie dziś ogarnęło i rozpisałem sobie dokładnie Cywilizację od strony walki o władzę i zauważyłem pewne analogie w walce o władze w Kulturze (krórą żem miał rozpisaną wcześniej jako daną explicite, gdyż jest ona walką par exelance- jednak mechanizmy te czy raczej instrumenta przez walczących stosowane są zgoła ekonomiczne - więc ukłon dla von Misesa ; ) Oczywiście Waszmośc możesz mi zarzucac chciejstwo, ale von Mises to głównie krytyka pewnych mechanizmów, które nam się wmawia, że są liberalne a prowadzą do zniewolenia - sam notabene wspominasz o kwotach mleczno-wyborczych! Wydaje mi się, że skoro von Mises to krytyka, nawet nie ideologia - to może byc podporą w wyjaśnianiu pewnych arkach Cywilizacji, o których ani Spenglerowi, ani tym bardziej Toybee'emu nie śniło - choc sam Toynbee ma pewne koncepcje, które mogą byc komentarzami do hermeneutyki Spenglera, jako pewne a priori dane pomysły rozwiązywania konfliktów - czyli to o czym kiedyś dyskutowaliśmy, że w sumie jeśli chodzi o filozofię w dobie Cywilizacji to nie ma za dużo możliwości - z tym, że rozciągnięte na życie - tzn. w życiu nie ma za wiele możliwości. Tak że ja sam podjąłem pewne próby usystematyzowania pewnych rzeczy na gruncie cybernetyki i obserwuje pierwsze sukcesy. Cześc pomysłów będę objawiał na swoim błogu, gdyż zależy mi na ocenie, krytycy i dyskusji. Byc może to rozwinie się w opvs magnvm. Co do muzyki to faktycznie wczoraj słuchałem coś Dufaya, bo trafiłem na to: i jakoś mnie poniosło w tym kierunku. Jeśli chodzi o muzykę to ja sobie nie wyobrażam religii, bez mszy w gotyckiej katedrze z taką muzyką. Przecież religia jest irracjonalna i musi miec taki ładunek magii, żeby człowiek, rzeczywiście czuł się jak po opium, jak chciał Marx. Słuchałem ostatnio kilku fajnych, intelektualnych kazań o zalewie lewactwa i upadku K/C. Ale to jest tylko intelektualna igraszka. A reszta liturgii wydaje się zupełnie stratą czasu. Już żeby chociaż gospel było... Na razie biję w klawiaturę GEEB,E GEEGF#A... ... i to mnie uspokaja... Słyszałem też kawałek pomiędzy szantą a country i zaczynam miec podejrzenie, że country wyewoluowało z pieśni celtyckich i dlatego Pan Tygrys lubi country, bo gdzieś te gaelickie echa pobrzmiewają. Kłaniam się.
avatar użytkownika hrponimirski

3. cd

nie wiem czy to czytałeś, ale czysty S. http://grudqowy.salon24.pl/158753,bracia-kaczynscy-i-bracia-grakchowie zresztą dałem mu link w komencie na Spengler Civilization Model z wiki jeszcze raz pozdrawiam
avatar użytkownika triarius

4. Hrabio - to nie tylko Dufay, ale i...

... przecież Steeleye Span! Którego lansuję zażarcie od zawsze, powinieneś Waść pamiętać. Co do reszty, to b. interesujące rzeczy Waść prawisz, sporo do odpowiadania, więc proszę o wybaczenie, że nie od razu. Co do Misesa to możecie mieć rację. Co ja tam o gościu wiem? Przerzuciłem go w pół godziny, wypatrzyłem naiwne teksty o kacapach i o monarchiach... Znam nieco nawinych moim zdaniem ludzi, co go kochają... W sumie to nie Spengler, ale może on jest i mądry. Z czasem pewnie i ja do tego dojdę, jeśli tak właśnie jest. Na razie Gaudete, gaudete, gaudete, Spenglerismus dum est natus ex Tigre (non-virgine), gaudete...


Pzdrwm

triarius

-----------------------------------------------------

http://bez-owijania.blogspot.com/ - mój prywatny blogasek

http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów

avatar użytkownika hrponimirski

5. Tygrysie

no właśnie słuchałem Steeleye Span ; ) i właśnie był link na to - zresztą dziś jak szukałem dla Ciebie tego linka to doczytałem, że właśnie panna sobie śpiewa to prywatnie zainspirowana tym zespołem mi chodziło o to, że przypomniała mi się muzyka gotycka - więc zapuściłem Dufaya na przeglądarkę (to się tak odmienia? i czyta Dufaj?) i słuchałem... natomiast nie napisałem explicite Steeleye Span, bo GEEB,E GEEGF#A... to była dla Waszmości zagadka... generalnie chodziło mi o pewną koincydencję naszych myśli - wczoraj to słuchanie Dufaya, dziś rozmyślania o ewolucji systemów rządzenia, a u tu taki Wasz wpis w tym nurcie... (choc ten wpis o Grakchach też w tym guście - więc może my tu mamy do czynienia z jakąś superświadomością - żart)
Ostatnio zmieniony przez hrponimirski o pon., 22/02/2010 - 00:39.
avatar użytkownika triarius

6. dokładnie tak... a ja mam do tego...

... prorocze sny, w których potem odnajduję niewiarygodne, nieoczekiwane głębie... Może zauważyłeś. Co do #A #A #A ("Samba de uma nota" poniekąd, jako że się uczę portugalskiego), to akurat PianoStreet.com miało 30 dni testowania pełnego członkostwa za dolara, i naściągałem masę fajnych prostych nutek na pianko, a niektóre mają nawet ilustrację muzyczną, empetrójkową. Co do Dufaya, to znasz moje zdanie. Nie mam specjalnie złego zdania np. o mieszczańskim teatrze, ale z tą dziewiętnastowieczną muzyką nie dałbym się nikomu kontaktować bez specjalnej osobistej dyspensy od spowiednika i dodatkowo biskupa. To, w sumie trucizna. Czego, jak wiesz, nawet sam S. nie wiedział, bo był z niego w końcu kulturalny Niemiec, a nie wykolejony Słowianin z krwią wikingów w żyłach... Ale jednak mam jakiś dar. Tupnąłem nogą, że nic nie ma na Mezzo, idę, patrzę, a tam fajna opera z roku 1631 w wykonaniu trupy nieocenionego Williama Christie! Mało znana rzecz, ale Christie umie je wyszperać. Do tego w ślicznej bizantyjskiej scenerii, a wszystkie role grają facety! Tak samo naplułem ostatnio na szalom, a wczoraj nagle odkryłem genialne teksty Gadowskiego, na temat ruskiej mafii i pożytków z nauki portugalskiego. Szczerze polecam! O Grakchach na razie'm nie przeczytał, mimo że brzmi super. Miałem pilne zadanie, które mi HQ wyznaczyła, ale sza.! Idę czytać o Grakchach, bo b. mnie ten temat kręci.


Pzdrwm

triarius

-----------------------------------------------------

http://bez-owijania.blogspot.com/ - mój prywatny blogasek

http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów

avatar użytkownika triarius

7. bardzo dobry tekst ten...

... o Grakchach, i faktycznie nawiązuje szpęglerycznie. Drobne szczegóły nie są jednak całkiem perfekt (nie żeby to było takie ważne) i np. ci Grakchowie to nie byli tacy typowi faceci od reformy rolnej, bo tam chodziło JEDYNIE o ziemie bezprawnie jakiś czas temu przez tych latyfundiałów wzięte i które już, prawem kaduka, uważali za swoje jak psu zupa. Ci Grakchowie to była najwyższa arystokracja (matka Cornelia była córką Scypiona od Afrykanów), a nie jakieś populisty. (Nie żebym miał coś przeciw tzw. populistom z zasady.)


Pzdrwm

triarius

-----------------------------------------------------

http://bez-owijania.blogspot.com/ - mój prywatny blogasek

http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów

avatar użytkownika hrponimirski

8. a malarstwo flamandzkie z okresu baroku?

moim zdaniem piękne sprawy - byłem nawet kiedyś na wystawie i byłem urzeczony a przecież to w sumie istne lewactwo, jeśli się nie mylę - na zamówienia mieszczan i do tego w kraju, który żyjący z morza musi byc lewacki - bo morze to jak nauczał Toynbee raczej umowa społeczna różnych ludzi a nie wędrówka ludów po lądzie z ich Race, Blood, Kinship; dwa ma dużo kanałów więc nie można się rozpędzic tam na koniu, w związku z tym egalitarny regiment muszkieterów ma więcej do gadania, niż elitarny pułk kawalerzystów; ponadto był to kraj kalwiński, republikański etc nie mówiąc, że zaprowadziło to ich do uznania eutanazji w imię wolności wszelakich ale jakie cudne płótna; co do dyspens wszelakich to masz całkowitą rację!
avatar użytkownika triarius

9. barok to barok, nawet jeśli ktoś...

... nazwie go "północny manieryzm", czy jakoś. Barok jest cudny! (Choć akurat Rubensa nie znoszę, bo gość profanuje kobiece ciało, to jakiś pedał!) Tu nie chodzi o mieszczaństwo w ogóle, ino o tę leberalną, postoświeceniową, schyłkową jak oba wiemy, cywilizację XIX w. Wiele sztuki zamawianej czy fundowanej przez patrycjaty jest cudowne. Tu chodzi jednak o to, że to była zasadniczo TA SAMA sztuka, co każda inna, ona miała swoją naturalną jakby linię rozwoju... I się tego trzymała. A potem przyszli różni tacy zabawiacze tłumów,który lubił sobie wmawiać, że ma wzniosłe - ach! - arystokratyczne gusta i dusze. Te wszystkie Frycki, Listy, Brahmsy... mieszczki szlochały, burżuje poprawiały kamizelki na brzuchu robiąc uduchowione miny... Z muzyki, gdzie każdy głos ma znaczenie, zrobiła się nawet nie chińska zupka, tylko jakaś papka niemowlęca, gdzie nie da się rozróżnić składników, a pięciu skrzypków piłuje tę samą partię, żeby było głośniej... całkiem jak w fabryce, jak to ktoś zauważył! XVII wieczna Holandia to było naprawdę ciekawe miejsce i gdyby mnie tak kalwinizm nie mierził, to bym był tym prawie zachwycony. Prawdziwa republika i te rzeczy. A jaka sztuka! Ale jaką oni tam mieli muzykę w średniowieczu? Kiedy byli jeszcze katoliccy? Płakać się chce! Taka fajna. Z katolicyzmem pewnie jednak tego by się naprawdę nie dało zrobić. Sam dość lubię francuskie, a i rodzime, farsy z tego okresu. Widać to mieszczaństwo BAWIĆ się jeszcze potrafiło - O ILE TO NIE BYŁO MUZYKĄ! Jednak jak coś próbowało wzniośle i z grubej rury... Zgroza! Frycki, Damy Kameliowe i Rigoletta, brrr!


Pzdrwm

triarius

-----------------------------------------------------

http://bez-owijania.blogspot.com/ - mój prywatny blogasek

http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów

avatar użytkownika triarius

10. co do Country, to absolutna racja...

... jest tam sporo różnych wpływów, ale zdrowy rdzeń jest właśnie celtycki. Przez white trash z Apallachów głównie, o którym tak przejmująco pisze Twój ukochany Mr. T. Co jeszcze? Może to, że przeprosiłem się z Clausewitzem, podczytuję go i b. mnie cieszy. Kiedy już się człek wciągnie w tych cholernych Niemców, to widzi człek, że tylko oni robili coś sensownego w filozofii przez ostatnich 200, jeśli nie 300 lat. Gdybym był tak z 30 lat młodszy, a do tego intelektualnie uczciwy i zdolny, by się czegoś jeszcze nauczyć, poczułbym się z pewnością do nauczenia się niemieckiego. Całkiem mnie do niego nie ciągnie, to fakt, ale jednak by trzeba, skoro wszystko co napisali z sensem (poza brazylijskim jiu-jitsu, grą na organkach i paroma takimi sprawami, co to Amerykanie potrafią), napisali właśnie po niemiecku. A co z nami? Może przejmiemy tę pałeczkę? ;-)


Pzdrwm

triarius

-----------------------------------------------------

http://bez-owijania.blogspot.com/ - mój prywatny blogasek

http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów

avatar użytkownika hrponimirski

11. Tygrysie

przeczytałem, co Artur Ci zakomunikował i ja się z nim zgadzam - w końcu Kultura zaczyna się od Religii; co do filozofii historii, czy bardziej nauki historii - to uważam, że to jest ciekawy temat i bardziej traktuję go poznawczo niż miałby mnie do czegoś doprowadzic; tzn. jak wygląda rozkład sił w danym momencie - kto ma jakie możliwości i co z tego wynika i jaki jest nowy stan, czyli nowy układ sił i jak wygląda ten proces generalnie - abstrahując, który hrabia, który król, poseł, prezydent etc... w sumie to trochę heglowskie podejscie do historii, zastany stan-akcja-reakcja (czy jak w oryginale teza-antyteza-synteza), ale lepszego narzędzia zdaje się nie mamy i to da się opisac w teorii gier lub jako układ dynamiczny - jakie mogą byc stany i jak prawdopodobne są przejścia pomiędzy stanami
avatar użytkownika triarius

12. z tym też...

... się zgadzasz? Cytuję: zacytowałem ci tego Gadacza, bo on dosyć skrótowo napisał to, co ja ci sam od lat bodaj dwóch piszę, że podniecać się Szpeniem może tylko ktoś na tyle niewyrobiony, że szpeniowe wypociny są dla niego objawieniem, jakąś nowością. No, dla mnie to ani nowości nie są, ani nie do końca przekonywujące. Juz choćby z tego powodu, że wiemy przecież, jaki stosunek do historii miała starożytność i zestawianie tego echa z dosyć dobrze udowodnionymi faktami mam za spore nadużycie. Ale mniejsza już o to, bo ze sporą ilością spenglerowych konstatacji ja się zgadzam przecież. Po lekturze jego mhm mhm opus magnum. BTW- Bierdiajew lepszy, jak mam być szczery. koniec cytatu Co do teorii gier, to raczej tak hermeneutycznie - musiałaby to być chyba jakaś meta-teoria gier, bo przecież wszystkiego nie jesteś w stanie skwantyzować. Nie? Wynajdź taką, a właściwie to S. już ją prawie wynalazł, choć jest tam jeszcze coś dla Ciebie do zrobienia. Do roboty! Że spytam: a do czego niby miała by Cię konkretnie doprowadzić ta filozofia historii? Dla mnie było zawsze dość jasne, że poznawczo. Jak niby inaczej? Choć przyznam, jak się człek chwilę zastanowi, to albo S. ma rację, że pewne rzeczy już nie dla nas, albo nie ma. Jeśli nie ma, no to ja powinienem teraz próbować być nowym Monteverdim, a Ty może wyśpiewywać nową Chanson de Geste. Ale chyba się zgadzasz, że to już nie dla nas i po prostu byśmy się wygłupili - wyszedłby góra jakiś Wagner, zapewne gorszy. No więc, jeśli to prawda, S. ma rację w bardzo konkretnej i moim zdaniem ważnej kwestii. Co o tym sądzisz? No a nauka wyciągła z historii Rzymu - no bo do znajomości kitajców z tymi ich nazwiskami nie pretenduję - też sugeruje parę rzeczy. Na przykład to, że będzie magma, ęperium, państwa narody zanikną, ale jednak jedne zachowają wyższą pozycję, a inne niższą. Do niewolniczej włącznie. Albo to, czym właściwie jest naród... Bo ludek sobie wmawia, że Polaków jest 38 melonów i że to są wszystkie te pierdolone lemingi, które się tu pałętają... Albo to, dlaczego LEMING OPANOWAŁ ŚWIAT... W końcu trzeci stan i te rzeczy... I to także wydaje i się niepozbawione praktycznego znaczenia - zakładając, że dla nas jest jeszcze w ogóle jakaś polityczna działalność, oczywiście. Bo pewnie nie ma. No a poza tym, czy musimy się ograniczać do ino historiozofii? Przecież z filozofii, a nie historiozofii raczej, Spenglera wynika, że LIBERALIZM JEST (KOPNIĘTĄ) UTOPIĄ, a nie "prawdą samą", jak nauczyliśmy się wierzyć. I TO właśnie łączy, jak dziś zrozumiałem, S. i Ardreya!


Pzdrwm

triarius

-----------------------------------------------------

http://bez-owijania.blogspot.com/ - mój prywatny blogasek

http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów

avatar użytkownika hrponimirski

13. Tygrysie

Poglądy Artur na temat Spenia wyraził już dawno słowami: "niezłe, ale to nie pierwsze cycki", może Artur miał pewne przemyślanie wcześniejsze i nie był to dla niego tekst objawiony, który w końcu poznał w skromnych fragmentach... Artur może miec rację, co do stosunku starożytności do historii - bo czytałem ostatnio, że oni też mieli swoje własne przemyślenia dotyczące ewolucji historii - no chyba, że to są pojedyncze przypadki, jak z tymi liczbami niewymiernymi dla mnie w sumie z 70% S to machanie rękami - w sumie fajnie się to czyta paląc cygaro i popijając kawkę - człowiek ma wrażenie, że czyta jakieś dzieło hermetyczne (choc i hermeneutyczne), gnostyczno-okultustyczne, gdzie raz mamy magiański manicheizm, a raz faustowską walką światła i ciemności etc... to z braku gotyckich katedr i chóru kastratów w nich śpiewających (choc ja bym tam bardziej słyszał kobiece soprany) co do tych Chanson de Geste - to Artur Ci ładnie napisał, że wszystko potrzebuje czasu... mówimy tu o ewolucji - niech ewoluuje
avatar użytkownika triarius

14. że się nie zgodzę, a Artur...

... właśnie wykonuje ruchy, bo go to znacznie mniej wysiłku kosztuje, niż myślenie. W tym cały problem. Nie chcę się kłócić, bo i tak moje talenta w łączeniu ludzi okazują się nikłe, skoro taki szpęglerystyczny talent jak Kuman obraził się właśnie o parę niewinnych żartów na moim blogasku i być może jest dla szpęgleryzmu stracony. Jednak moim skromnym nie masz racji. Sam, jak wiesz, mam nieco inne zdanie na temat muzyki od S., a także mógłbym z nim popolemizować na temat darwinizmu, choć wiem, o co mu chodzi i pewnie ma w tym masę racji. Chodzi w końcu o super-wulgarny dziewiętnastowieczny darwinizm od "kłów i pazurów" oraz Herberta Spencera. Wydaje mi się też, że pokochałeś Pana T., bo to jest taka synteza historii z (niewydarzonymi moim skromnym) próbami historiozofii. Poznajesz sobie z tego historię i różne związki między rzeczami. I fajnie! Jednak, o ile nie straciłem do końca zdolności oceny takich spraw, Pan T. jako filozof jest żaden, metodologia jego "historiozofii" jest dziurawa jak sito, a jako historyk zapewne ma sporo zalet, ale też liberalne odchylenie... Cóż, skoro lubisz Misesa, to pewnie to ostatnie Tobie akurat nie przeszkadza, ale mnie razi. Spengler dla mnie - i to bez cygara, bo nie palę - to całkiem inna klasa. Chętnie podyskutuję, chętnie usłyszę tzw. konstruktywną krytykę, chętnie się powybrzydzam z kimś na jego kochanego Beethovena i Wagnera... Ale w sprawach istotnych ten gość zwala z nóg. To GIGANT! Ja takich innych nie spotkałem, a czytam i myślę, dzięki Bogu, pół wieku. Rozumiem, że z Artura nie musi być akurat filozof - niezależnie od tego, co stoi na dyplomie. Rozumiem, że może mu nie pasować, nie dawać się pojąć... (Nie oszukujmy się, Artura znajomość angielskiego też zdaje się nie jest imponująca, jak większości rodaków. Gość czytał ten skastrowany rodzimy skrót plus różne wikipedie, w nic lepszego niestety nie wierzę.) Mają też tu znaczenie uprzedzenia - ja sam początkowo, parę lat temu, czytałem Clausewitza z obrzydzeniem i wydał mi się mętnym ględziołą. Podobnie było z paroma innymi fajnymi książkami. Tak to działa, a Artur z pewnością uprzedzony BYŁ. On po prostu chce wierzyć, że to co lubi robić ma głęboki sens, no i nie ma ochoty uznawać intelektualnej wyższości jakichś obcych gości, co nawet stadniny koni nie posiadają. Rozumiem, że możesz tak myśleć, rozumiem też chyba w sumie Artura, ale ja się po prostu nie zgadzam. Spengler Akbar i tyle! A jeśli ktoś chce mnie przekonać, że czegoś mu brakuje, to proszę zabrać się do wykazywania! Na razie słyszę tylko "to przecież AŻ tak wspaniałe być nie może!" W najlepszym przypadku, bo kiedy indziej częstują mnie Gadaczami i ostrzeżeniami przed Heglem (?!). Zgadzam się, że tak by należało do sprawy podchodzić i miałoby się rację w 99,98% przypadków. Ale nie w tym! A jeśli się mylę, proszę o konkrety. Chętnie usłyszę, co Artur wie o starożytności, czego ja nie wiem (a pisałem już z tego niemal doktorat w Uppsali), ale musiałbym to konkretnie usłyszeć, bo na razie to mamy jakieś "haki" i jakieś "wiem, ale nie powiem". (Żeby dla rozluźnienia atmosfery nawiązać do biężączki, choć akurat ja ją inaczej widzę of course.) ;-)
Ostatnio zmieniony przez triarius o wt., 23/02/2010 - 16:09.


Pzdrwm

triarius

-----------------------------------------------------

http://bez-owijania.blogspot.com/ - mój prywatny blogasek

http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów

avatar użytkownika hrponimirski

15. Tygrysie

co do Toynbee'ego to nieuczony on w naukach rynkowych i różne dziwne stwierdzenia mu się przyczepiają, np. on sobie ubzdurał, że przemysł wydobywczy rządzi całym przemysłem - a to przecież zapotrzebowanie na produkt finalny prowadzi w efekcie do zapotrzebowania na surowiec; a on twierdzi, że nauka ma charakter przemysłowy, że łatwiej wydobywac na światło dzieje Ptolemueszów, gdyż zacniejszą mają biografię niźli zagłębic się w losy Selucydów - także dynastii utworzonej przez generała Alexandra - co więcej, by uczyniło korzyści nauce historii, gdyż wniosłoby nowe fakty, z których można by wnioskowac o charakterze jej procesu, ale pytam jeszcze raz - jaki biznesman produkuje to co jest łatwe a nie to co się da sprzedac?, czy nie jest to kwestia tego, że historycy trzymani na rządowych posadkach nie kierują się interesem, chociażby takim, że jakiś pisarz mógłby napisac powieśc o rządach Antiocha Wielkiego, czy nawet film stosowny zostałby nakręcony, by zadowolic gawiedź szukającą, co i rusz nowych uciech, a zbrzydł już jej nos tej Kleopatry i może by chcieli poznac nową w osobie córy władcy Partii? to oczywiście znalazło się we wstępie, bo on altruista Arnold Toynbee, nie krył się ęteresem, a pro pvblico bono zagłębił się w te odmęty przeszłości, które mają ubogą historiografię, pochylając się nad ich biedotą co do Spenglera - ach, Wielkiego Spenglera, to tam jest oczywiście dużo zręcznych skojarzeń, analogii, ale to dopiero początek - intuicja to jest bardzo cenna sprawa w nauce, lecz potem niestety trzeba wykonac pracę analityczną - tzn. wszystko dokładnie prześledzic, czy rzeczywiście się zgadza - plus znależc mechanizm działania analizowanego obiektu - Spengler go nie objawił - więc uważam, go za jedynie początek drogi do dalszych rozważań i nie wykluczam, że pewne pomysły Toynbee'ego lepiej tłumaczą Spenglera niż on siebie sam takie jest moje zdanie - jeżeli dac palmę pierwszeństwa Spenglerowi, to tylko w ogólności, tylko w tym zaczynie, za którego trzeba coś upichcic, choc oczywiście i przed S. byli inni piszący o tych sprawach Waści jak widzę wystarczą intuicje i hermeneutyka zamiast nauki, Wasz wybór a jest szansa na napisanie Philosophiae historiae principia cybernetica jest szansa
avatar użytkownika triarius

16. życie...

... mnie interesuje, nie nauka. Co do tego zgoda. Co do S. się nie zgadzam, bo co chwilę znajduję (np. w moich historycznych lekturach, com je od jakiegoś czas znowu podjął) rzeczy w przedziwny sposób potwierdzające to, co S. mówi. Samego mnie to zaskakuje, ale tak właśnie jest. Mógłbym to może jakoś wymienić, ale trudno mi na raz sobie przypomnieć, więc bez interaktywności marnie. Ale to się faktycznie stale pojawia, natomiast nic, co by S. podważało - mówię o sprawach istotnych, a nie o uwielbieniu dla Beethovena i szacunku dla Wagnera, przy dość obojętnym traktowaniu wszelaki hMonteverdich (co zresztą też daje się wytłumaczyć brakiem w czasach S. Christiny Pluchar, Williama Christie czy Jordi Savalla) - jakoś ja nie znajduję. Wymądrzanie się Artura na temat stoików? Daruj! Co Artur w ogóle wie o stoikach? Skąd niby? Oczywiście, jak powiedziałem Arturowi, Spengler NIE jest niezbędny do zbawienia duszy, czy nawet do prawa by się uważać za kulturalnego Europejczyka. (Tym bardziej, jeśli się kocha Frycka i należy do ZSL.) Jednak wciąż czekam na jakąś krytykę S. na tyle kompetentną i rzeczową, żeby w ogóle było o czym rozmawiać, bo na razie, daruj, to nawet nie jest gryzienie S. po łydkach. Sam wiesz. Artur tego nie zrobi, bo uprzedzony i nie zna. Ty, zdajesz się mówić: "przecież żaden szkop nie może być aż tak genialny, jak twierdzisz, nikt nie może przewrócić do góry nogami całego trzystuletniego dorobku LUDZKOŚCI (ach!) i mieć w tym praktycznie cały czas rację!" Zgoda, że to nastawienie jest obiektywnie b. sensowne i zdrowe. Tak po prostu BYĆ NIE POWINNO. Ale, moim skromnym zdaniem, tak właśnie (przekleństwo) w tym przypadku JEST. A co najmniej TO jest punkt wyjściowy, jeśli ktoś w ogóle ośmiela się przypuścić, że to w czym od stuleci żyjemy i co nauczyliśmy się uważać za PRAWDĘ CZYSTĄ (starcy zawodzą), może być TAKĄ SAMĄ mętną utopią, jak każda inna mętna utopia. Proponuję wyjść z tego co mówi S., bo inaczej nigdy nie znajdziemy się na tyle POZA tym syfem, w którym się nurzamy od Oświecenia, a potem sobie swobodnie, bez uprzedzeń, bez kultu jednostek badać. Czego jakoś nikt nie robi. Zresztą wiem, ze S. to - tak czy tak, pomijając słuszność czy jej brak - sprawa hiper-elitarna. Naprawdę do wzięcia na warsztat byłby Ardrey, który by coś mogł realnie zmienić. Ale cóż, Polska to nie jest nie tylko kraj, gdzie się Ardreye PISZE, ale nawet nie taki, gdzie go opozycja potrafiła wydać i rozpropagować. I dlatego dzieje się z nim to, co się dzieje. Pomijając na razie Twoje rynkowe treści, o których się nie wypowiadam, bo ani mnie to kręci, ani coś o tym wiem, rozumiem, że pasuje Ci Mr. T., jako dostarczyciel historii powszechnej w formie super-racjonalnej i strawnej dla tak ścisłego umysłu, jak Twój, ale ja ani tu, ani nigdzie, jakoś żadnych istotnych i w miarę pewnych odkryć podważających S. nie widzę. Nie twierdzę, że nie mogą istnieć, ale też niepewne jest, czy podważają to, co naprawdę najważniejsze, czy tylko jakieś ętuicje na temat tego czy innego Maniego, czy tej czy innej Sybaris. To by, przyznasz, nie była sprawa ogromnej wagi wobec Wieczności i kwestii Zbawienia Duszy. Jeśli interesuje Cię moja propozycja lektur o wiele bardziej od ętuicji S. konkretnych - czyli bardziej "naukowych", z czym się nie spieram - to mogę Ci ją przedstawić. Miałeś już Blocha, miałeś już Keegana, jest jeszcze parę innych. Jeśli chcesz i raczysz, pogadajmy o tych sprawach bez żadnych hamulców, bez poczucia, że rękę podniesioną na Spenglera władza ludowa odrąbie, albo że to jak matkę sprzedać na targu niewolników... Ja nie mam takiej postawy i chyba to dla Ciebie jest jasne. Jednak cały czas ja nie dostrzegam filozoficznej, ew. opartej na historii, poważnej DYSKUSJI nad ew. złudzeniami i kłamstwami tego marnego Oświecenia, w którym wciąż żyjemy. Jeśli miałaby być, to mnie w to graj i na pewno nie mam ochoty na żadne kulty jednostki. Zgodzimy się, że S. jest genialny (albo i nie zgodzimy) i możemy go poprawiać, negować, krytykować... To w końcu, mimo wszystko, podobno tylko człowiek. Więc i omylny.


Pzdrwm

triarius

-----------------------------------------------------

http://bez-owijania.blogspot.com/ - mój prywatny blogasek

http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów

avatar użytkownika hrponimirski

17. Tygrysie

piszesz mi: "Ty, zdajesz się mówić: "przecież żaden szkop nie może być aż tak genialny, jak twierdzisz, nikt nie może przewrócić do góry nogami całego trzystuletniego dorobku LUDZKOŚCI (ach!) i mieć w tym praktycznie cały czas rację!"" no właśnie tylko Ci się zdaje - bo projektujesz swoje niemieckie fobie: "Zgoda, że to nastawienie jest obiektywnie b. sensowne i zdrowe. Tak po prostu BYĆ NIE POWINNO." przed czym i po czym wygłaszasz całą tyradę, że S. powinien byc punktem wyjścia, co mnie dziwi, bo przecież Ci to napisałem: "co do Spenglera - ach, Wielkiego Spenglera, to tam jest oczywiście dużo zręcznych skojarzeń, analogii, ale to dopiero początek - intuicja to jest bardzo cenna sprawa w nauce, lecz potem niestety trzeba wykonac pracę analityczną" a dziwi mnie to, że chcesz przekonywac przekonywanego, których chce właśnie, aby S. stał się punktem wyjścia sensownej teorii naukowej na temat historycznego procesu co do Toynbee'ego to nie napisałem, że mi się jakoś kłóci z S. (mimo że T. krytykuje S.), ale że może dac pewne narzędzia do uporządkowania (czy widzenia w innym świetle) tego, co S. opisał (choc dostrzegłem też wady u T., ale one Cię akurat nie interesują) to tyle na na razie - mam w zanadrzu adekwatną analogię, ale się powstrzymam, bo może napiszę całą notkę i ogólnie wydaje mi się, że Twoje tyrady i ekwilibrystyka w imputowaniu pewnych rzeczy, czy parafrazowania sugestii innych, żeby były Twoimi własnymi ma odzwierciedlenie w Ęperatywie Terytorialnym - Ty wypromowałeś S. i uważasz każdą jego krytykę, za zagrożenie dla Twojej pozycji w hierarchii stada - no offence jeśli chodzi o książki - to chętnie je przeczytam - Keegan mi się podobał, Bloch jest trochę topornie napisany, ale dokładnie opisuje pewien ustrój i w sumie mi dużo dał pozdrawiam
Ostatnio zmieniony przez hrponimirski o pt., 26/02/2010 - 17:00.
avatar użytkownika triarius

18. z tym terytorialnym to ostro...

... przesadzasz, tutaj nic takiego nie ma, choć faktycznie dziś omal nie pobiłem gościa, co mi niezbyt uprzejmie w sklepie zwrócił uwagę, że masło odłożyłem nie na miejsce. No ale wiesz, wracałem właśnie z MMA, więc to było naturalne. ;-) W poprzednim komęcie musi co odpowiedziałem nie tylko Tobie, ale i światu. Albo też trochę odebrałem Twoje wątpia, że tak to określę, jako bardziej kategoryczne i bardziej krytyczne, niż to wynika z Twego dzisiejszego komęta. Z tym tutaj, z tym dzisiejszym, jak go byłem przed chwilą małą określiłem, zgadzam się CAŁKOWICIE. Naprawdę nie sądzę, by były w naszych szpęglerystycznych poglądach wielkie różnice, poza tym, że mamy inne tęperamęta i, co z tego wynika, inny sposób rozumowania i widzenia świata. Tyś ściślak i Ciebie kręci Nauka (ach!)... nawet w Historii. Mnie zaś kręci Historia, cum Życie, a Nauki używam tylko tyle, ile całkiem niezbędne. Co absolutnie nie oznacza, by mnie nie interesowało JAK NAPRAWDĘ było w tych tam różnych Sybaris, co to S. miał na jej temat ętuicje - ja nie jestem jakiś taki miłośnik tandetnych mitów w miejsce historycznych faktów. Chodziło mnie jedynie o to, że jeśli jakiś przykład okazałby się nawet nie przesadnie celny, to i tak to nie Święta Księga i fakt, że tego nie napisał Duch Święty o niczym (dla Faustyków) nie przesądza. Co też zresztą tłumaczę właściwie Światu (Urbi et Orbi), bo Tobie chyba przecie nie muszę. Co do książek, to serdecznie polecam "Secret of Crete" jednego Niemca (chyba byś zgadł?) na W. Gdzieś tu jest na półce, ale łatwo znajdziesz. To nie jest drogie. Tam jest nawet i o S., choć nie całkiem ze zrozumieniem (choć w sumie przychylnie), a poza tym jest to genialna detektywistyczna robota w prehistorii i rzecz tak szpęgleryczna, że aż strach. Myślałem o tym napisać mini-esej, ale pewnie Ty zrobisz to wcześniej. Co jeszcze? To co ostatnio poleciłem na blogasie o Sokratesie. Potwornie leberalne, ale dużo sensownych faktów. (Merkurianin zresztą pisał.) Gość się nazywa I. Stone (ale chyba nie Irivin od "Pogody dla bogaczy", książki, nie filmu), "Sprawa Sokratesa". No a jeszcze lepsza jest Barbara Tuchman "The Distant Mirror". Jest i po polsku, "Odległe zwierciadło" się nazywa, nigdy byś nie zgadł. Po szwedzku, jeśli wolisz, jak ja tu mam, to oczywiście "Fjärran Spegel". Są tam leberalne w(s)tręty, ale w sumie zadziwiająco to dobre, tym bardziej jak na babskie. (Oczywiście Ardrey lepszy i ważniejszy!) To w tej chwili, ale jest więcej. W każdym razie Ardrey i ten tam Weizsacker, czy jak mu, od Krety, to naprawdę wielkie rzeczy.


Pzdrwm

triarius

-----------------------------------------------------

http://bez-owijania.blogspot.com/ - mój prywatny blogasek

http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów

avatar użytkownika hrponimirski

19. T.

przeczytałem Twój ostatni wpis na blogspot - tu tego jakoś nie zagregowało... no i faktycznie chyba wyczułeś zamach na S. bo taki sążnisty artykuł, że hoho... pozdrawiam
avatar użytkownika triarius

20. zapłodniłeś mnie do niego, letko tylko...

... rozwinąłem. Co do agregacji, to wyjaśnienie jest dziecinnie proste - ja po prostu parę miesięcy temu zrezygnowałem z wszelkiej agregacji gdziekolwiek. (Choć faktycznie jakaś polonia mnie gdzieś tam agreguje i nich im będzie na zdrowie!) Dwa ostatnie kawałki po prostu wkleiłem manu propia i tu, i na niepopkach. Chciałem zobaczyć, czy zrobi się jakaś awantura. Co ja w końcu teraz mam z życia? (Fakt, że Juan mnie leje na macie, ale mówię o sukcesach.)


Pzdrwm

triarius

-----------------------------------------------------

http://bez-owijania.blogspot.com/ - mój prywatny blogasek

http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów