Rdza

avatar użytkownika Foxx
Motto: Teraz 100 procent naszych generałów i pułkowników to ci, którzy kończyli radzieckie akademie wojskowe. To zabezpiecza nam rezerwę doświadczonych, normalnie wykształconych ludzi na lata naprzód. (...)

Prezydent III RP, W. Jaruzelski, w rozmowie z prezydentem Federacji Rosyjskiej, M. Gorbaczowem, która odbyła się w
kwietniu 1990 - cały tekst.


Na portalu "G.W." A. Kublik pochyla się nad kolejnym narodowym problemem - "zardzewiałymi hakami" na R. Sikorskiego, jakie PiS może podobno użyć w prezydenckiej kampanii. W związku z faktem, że pani redaktor tradycyjnie nie jest zainteresowana zbyt poważnym poznaniem zagadnienia, które w ramach tekstu agitacyjnego komentuje - korzystając z wolnej chwili w niedzielny poranek, chciałbym zaprezentować Czytelnikom kilka cytatów z rzeczy znalezionych w ciągu kwadransa w internecie. Sprawy dotyczą dość sporego przedziału czasowego, jednak układają się w interesującą całość.

Drugim bohaterem tej notki będzie oczywiście były szef WSI, M. Dukaczewski i dość zaskakujące ruchy z nim związane, jakie - jako szef MON - wykonywał R. Sikorski. Zacznijmy od próby wyjaśnienia zarzutów wobec M. Suboticia przez posłów i nieco zaskakującej decyzji R. Sikorskiego. Co ciekawe, sprawę opisuje również w "G.W." dziennikarz o identycznym podejściu do materiału, jak A. Kublik - W. Czuchnowski:

Sikorski nie pozwala mówić b. szefom WSI

Gen. Dukaczewski i gen. Malejczyk mieli wczoraj zeznawać przed komisją ds. służb specjalnych w sprawie ujawnienia domniemanej współpracy z WSI Milana Suboticia. Ale zabronił im tego szef MON

Posłowie z komisji byli zaskoczeni, pojawiły się nawet głosy, że pierwszy raz osoby wezwane przed komisję nie zostały przez przełożonych zwolnione z obowiązku zachowania tajemnicy państwowej. Tak zdecydował minister obrony narodowej Radosław Sikorski. Generałowie Marek Dukaczewski i Konstanty Malejczyk mieli opowiedzieć posłom, czy prawdziwe są oskarżenia "Gazety Polskiej", że Milan Subotić, sekretarz programowy TVN, współpracował z wojskowymi służbami PRL, a potem z WSI. Mieli też powiedzieć, czy jest możliwe, by źródła w komisji weryfikującej WSI, które przekazały "GP" informacje o Suboticiu, ujawniły przez pomyłkę noszącego to samo imię i nazwisko konsultanta komórki WSI przy polskiej misji wojskowej na Bałkanach (o takich przypuszczeniach pisaliśmy w poniedziałek). Posłowie chcieli też zapytać generałów, czy WSI korzystały z agentury w mediach i czy inwigilowały dziennikarzy.

(źródło i całość)

Niestety nie można ściśle kontrolować wszystkich rutynowych działań i w miesiąc później wśród partii odtajnionych dokumentów ze zbioru zastrzeżonego WSI przekazanej IPN, dziennikarze odnajdują teczkę byłego dyrektora programowego TVN, której zawartość nie pozostawia wątpliwości co do tego, że został zwerbowany (w 1984).

Kolejna sprawa znów dotyczy tajemnicy. Otóż po ujawnieniu w 2007 przez Z. Wassermanna faktu, iż M. Dukaczewski w roku '89 (!) odbył szkolenie w Moskwie, R. Sikorski utrzymywał, że za ujawnienie jakichkolwiek materiałów z teczek personalnych grozi więzienie. Chyba zapomniał, że sam ujawnił i umieścił w internecie pełną zawartość własnej teczki - za co był zresztą krytykowany.

Pierwsze sygnały, że Sikorski może się liczyć w medialnej stawce - o czym już dawno zapomnieliśmy - pojawiły się w sierpniu 2008. Odnotował je jeden z dość znanych ludzi mediów na swoim blogu na niezalezna.pl:

(...) Pałasiński (TVN) przedstawiający Sikorskiego w swoim artykule jako męża opatrznościowego, przed którym otwiera się droga do najwyższych funkcji w państwie, w imieniu swoich pracodawców pokazał właśnie Tuskowi żółtą kartkę. Artykuł TVN (Pałasińskiego) należy rozumieć jako ostrzeżenie dla Tuska: bierz się do rozbijania PiSu, bo wybierzemy Radka. On nie zawiedzie i „dorżnie watahy”. Powinniśmy pamiętać opinię Waszczykowskiego na temat przesiadywania u Sikorskiego gen. Dukaczewskiego i zasięganiu przez ministra obrony opinii WSI w sprawach kadrowych. Sikorski już dawno zdał egzamin z wierności służbom. Stracił bowiem stanowisko ministra obrony w rządzie Jarosława Kaczyńskiego za ochronę WSI i Dukaczewskiego. Wynikało to nie ze wzajemnej miłości, co ze zdrowej wspólnoty interesów: my poprzemy twoją kandydaturę w wyborach prezydenckich, a ty ochronisz nas i pozwolisz przetrwać w stanie nienaruszonym rządy PiSu. To też było tłem konfliktu między Sikorskim a Macierewiczem. Sikorski od początku grał na WSI, bo wiedział gdzie jest prawdziwa władza. Tusk natomiast uwierzył „cynglom Ubekistanu” i zaczęło mu się wydawać, iż jest samodzielny. Trzeba więc go było zdyscyplinować. Stąd nagle kilka krytycznych głosów pod adresem premiera w mediach Ubekistanu.

Tusk natychmiast odpowiedział zapowiadając przywrócenie do służby niezweryfikowanych funkcjonariuszy WSI, oczywiście w trosce o bezpieczeństwo naszych żołnierzy w Afganistanie. Jak wiadomo bowiem każdą niegodziwość najlepiej tłumaczyć dobrem ludzkości. Wykształciuchy to lubią. Zapowiedź premiera można tak przetłumaczyć na język zrozumiały: zrozumiałem, już będę grzeczny, nie porzucajcie mnie, zrobię wszystko co każecie. Już się biorę do roboty. Zaraz będziecie mogli robić co chcecie.

Problem Tuska polega na tym, iż nie może otwarcie odwołać się do siły, a bez stanu wyjątkowego PiSu nie rozbije. Pozostaje więc tylko prokuratura, ABW i niezawodne „cyngle Ubekistanu”. To jednak za mało, by osiągnąć natychmiastowy sukces, a wybory zbliżają się.

(źródło i całość)

Oczywiście w powyższym fragmencie więcej jest interpretacji, niż samych faktów. Przytoczyłem go jednak jako uzupełnienie informacji o suchych faktach przypomnianych w tej notce.

Pozostał nam ostatni cytat:

Premier Tusk korzysta z usług tłumaczki, która jest prywatnie partnerką byłego szefa WSI, Marka Dukaczewskiego, kojarzonego z lewicą i Aleksandrem Kwaśniewskim - dowiedział się dziennik.pl. W zeszłym roku z tego powodu za współpracę Magdzie Fitas podziękował Pałac Prezydencki. Ale kilka miesięcy później tłumaczka pojawiła się u boku nowego szefa rządu.

Magda Fitas towarzyszyła premierowi Donaldowi Tuskowi podczas jego ostatniej wizyty w Stanach Zjednoczonych. Informacje dziennika.pl potwierdza rzeczniczka rządu, Agnieszka Liszka: "Rzeczywiście, pani Fitas tłumaczyła rozmowy szefa rządu w USA". (...)

(źródło i całość)

A teraz możemy się zająć "rdzą".



PS Dwa przypomnienia:

Początek aktualnej kadencji a normalnie wykształceni ludzie

Czyżby R. Sikorski w końcu zdecydował się pójść tropem L. Wałęsy?

4 komentarze

avatar użytkownika Maryla

1. Wynikało to nie ze wzajemnej miłości, co ze zdrowej wspólnoty

interesów. W tej chwili mamy "powtórkę z rozrywki". Partia o tyle ciekawsza, że startują jednoczesnie "dwaj przyjaciele WSI": Komorowski i Sikorski . Czy w obu przypadkach jest to wspólnota interesów, czy też "haki" trzymające na krótkiej smyczy? Odpowiedź znajdziemy w najblizszym czasie. Wystarczy czytać CYNGLI z Czerskiej i oglądać TVN24. Pozdrawiam

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika hrabia Pim de Pim

2. Uzbekistan

uwierzył „cynglom Uzbekistanu” zabawne przejęzyczenie :) Popzdrawiam -

hrabia Pim de Pim

avatar użytkownika Maryla

3. Sikorski chce być prezydentem, żeby skończyć z "polityką haków"

;)) nie inaczej, nie inaczej, ach, te tytuły medialne! Pytany, czy po tym wywiadzie rozważa pójście do sądu, odpowiedział: "Mógłbym, bo prezes Kaczyński twierdzi jakoby to on mnie zdymisjonował, a to ja składałem dymisję za obopólną zgodą z zupełnie innych przyczyn. Ale jak powiadam, gdyby każdy oskarżony czy obrzucony insynuacjami przez Jarosława Kaczyńskiego chodził do sądu, to byśmy niepotrzebnie zawalali sądy błahymi sprawami". http://www.wprost.pl/ar/187089/Sikorski-chce-byc-prezydentem-zeby-skonczyc-z-polityka-hakow/

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika dodam

4. "pani redaktor tradycyjnie nie jest zainteresowana"

Bo zainteresowana jest zupełnie w czymś innym. Zbitka "haki Kaczyńskiego" będzie teraz w wiodących mediach co najmniej przez tydzień odmieniana na różne sposoby. W mózgu odbiorcy ma powstać trwały zapis. Pani redaktor z GW i redaktorzy z Newsweeka wiedzą, że będzie to docenione i pewnie mają rację. Słowo "haki" źle kojarzy się. Ta kolejna sztuczka socjotechniczna ubekistanu może utorować drogę informacjom takim jak w tej notce, mimo to ryzykują. To już desperacja. Czyli jest dobrze. Pozdrawiam, PS. pozwoliłem sobie umieścić link do tego wpisu na s24: http://dodam.salon24.pl/157078,haki-haaki-hhaki-hakki-hakii
Ostatnio zmieniony przez dodam o pon., 15/02/2010 - 11:01.